Piotr Pietrych
Bolesława Leśmiana "Strój" - ballada
(o) niejasności
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 92/1, 53-71
Pam iętnik Literacki XC II, 2 0 0 1 , z. 1 PL IS S N 0 0 3 1 -0 5 1 4
PIOTR PIETRYCH
BOLESŁAW A LEŚM IA N A „STR Ó J” - BALLA D A (O) N IEJA SN O ŚC I
M iała w sadzie strój bogaty, M alow any w różne światy, Że gdy w nim się zapodziała, N ie wędrując - wędrowała.
5 Strój koloru murawego,
A odcienia złocistego - M urawego - dla murawy, Z łocistego dla zabawy.
Z biegło się na te dziw y aż stu płanetników,
10 O toczyli ją kołem , nie szczędząc okrzyków.
Podawali ją sobie z rąk do rąk, jak czarę: „Pójmy duszę tym miodem , co ma oczy kare!” Podawali ją sobie z ust do ust na zmiany: „Słodko wargą potłoczyć taki krzew różany!”
15 Porywali ją naraz w stu pieszczot zawieję:
„Dziej się w tobie to samo, co i w nas się dzieje!” D w ojgiem piersi ust głodnych karmiła secinę: „Nikt tak słodko nie ginął, jak ja teraz ginę!” Szła pieszczota koleją, dreszcz się z dreszczem mijał,
20 N im jeden w ypił do dna - już drugi nadpijał.
Kto oddawał - dech chwytał, a kto brał - dech tracił, A kto czekał za długo - rozumem przypłacił! Sad oszalał i stał się nieznany nikomu, Gdy ona, jeszcz e mdlejąc, wróciła do domu.
25 M iała w oczach ich zamęt, w piersi - ich oddechy,
I płonęła na twarzy od cudzej uciechy!
„Jakiż wicher warkocze w świat ci rozwieruszył?” „Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie ogłuszył!” „Co za dreszcz twoim ciałem tak żarliwie miota?”
30 „Śniła mi się w śródlesiu burza i pieszczota!”
Mać ją, płacząc, w yklęła - ojciec precz wyrzucił, Siostra łokciem skarciła, a brat się odwrócił. A kochanek za progiem z pierścieni ograbił, I nie było nikogo, kto by jej nie zabił.
35 I nie było nikogo, kto by nie był dumny,
Że ją przeżył, gdy poszła wraz z hańbą do trumny. Tylko B óg jej nie zdradził i ślepo w nią w ierzył, I przez łzy się uśm iechał, że ją w niebie przeżył. „Ty m usisz dla mnie polec na śmierci w ezgłow iu ,
40 A ja m uszę dla ciebie trwać na pogotowiu!
Ty pójdziesz tą doliną, gdzie ustaje łkanie, A ja pójdę tą górą na twoje spotkanie.
Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie, I będziem odtąd w siebie wierzyli bezm iernie!”
45 M iała w trumnie strój bogaty,
M alow any w różne światy, Że gdy w nim się zapodziała, N ie wędrując - wędrowała. Strój koloru murawego,
50 A odcienia złocistego
-M urawego - dla murawy, Z łocistego dla zabaw y1.
1
Strój, choć „trafił pod strzechy”, urokliwie w yszeptany na początku lat sie
dem dziesiątych przez M agdę Umer, nie cieszy się szczególnym zainteresow aniem badaczy tw órczości Leśm iana. We w szystkich podstaw ow ych dla leśm ianologii książkach w spom inany byw a tylko incydentalnie2. W iąże się to, być może, z fak tem , że Strój m a w swej strukturze cechy nietypow e, odróżniające ten tekst od innych b allad 3 tego poety.
Tym bardziej więc wypada odnotować dwie istniejące próby interpretacji Stroju, inspirujące niektórym i szczegółow ym i pom ysłam i, choć w głów nych w nioskach zdecydow anie dyskusyjne. Jedną dał przed laty ju ż kilkudziesięciu Ireneusz Opacki w książce Ew olucje balladow ej opow ieści. W jej ostatnim rozdziale, zatytułow a nym K om entarz do ballad Leśm iana, badacz, ograniczając się zresztą tylko do
B a lla d z Ł ąki, o dczy tu je teksty L eśm iana w d uchu m o ralizato rsk im . E fek ty
są kontrow ersyjne: Strój zostaje zaprezentow any jak o utw ór m ów iący o winie (grzechu), karze i odkupieniu, utw ór ukazujący „drogę zachow ania i realizacji cz ło w ie cze ń stw a” poprzez „przeciw staw ienie rozkoszy cielesnej - cierpienia oczyszczającego ducha” 4. Zapewne przyjęcie zaskakującej w kontekście twórczości L eśm iana perspektyw y m orałistycznej tłum aczyć m ożna zainteresow aniem O pac
' W szystkie w iersze B. L e ś m i a n a cyt. z: Poezje. Opracował J. T r z n a d e l . Warszawa 1965.
2 Zob. J. T r z n a d e l , T w órczość Leśm iana. (P róba p rzek ro ju ). W arszawa 1964, s. 182— 183, 198, 219. - Studia o Leśm ianie. Red. M. G łow iński, J. Sław iński. Warszawa 1971, s. 356. - M . G ł o w i ń s k i , Z aśw iat p rzedstaw ion y. Szkice o p o e zji B olesław a Leśm iana. Warszawa 1981, s. 152.
3 W tek ście n in iejszym stosuję dw ojaki zapis: ballady, gdy ch od zi o utw ory narracyjne Leśm iana, i B a lla d y - w odniesieniu do nazwanej tak przez niego grupy utw orów ze zbioru Łąka (1 9 2 0 ), wśród których znalazł się rów nież Strój.
4 I. O p a c k i, E w olucje b a lla d o w ej opow ieści. Z agadnien ie narratora i n a rra cji w b a lladzie lat 1 8 2 2 -1 9 2 0 . Lublin 1961, s. 87.
LE ŚM IA N A „STR Ó J” - BA LLA D A (O) N IEJA SN O ŚC I 5 5
kiego ew olucją historyczną ballady: podstaw ow y problem etyki praktycznej, p ro blem w iny i kary, często pojaw iał się i w balladzie ludowej, i w balladzie literac kiej, nie tylko dostarczając tem atu, ale i w yznaczając rudym entarną strukturę fa b u ły 5. N ieporozum ienie w om awianej interpretacji polegałoby na tym, że O packi zbyt autom atycznie uznał istotny składnik tradycji gatunku za składnik utw orów autora Łąki, zaw artej w nich wizji świata.
K on trow ersyjne je s t rów nież odczytanie Stroju, ja k ie daje Ryszard N ycz w książce Tekstowy świat. W rozpraw ie Teoria interpretacji: problem y pluralizm u posługuje się Strojem , aby pokazać utw ór posiadający cechę „w ielow ykładalno- ści” ; w balladzie Leśm iana, jeg o zdaniem , w spółistnieją dw ie „w ykładnie” : „lu dow a” i - „gnostycka” 6.
Pierw sza, „ludow a w ykładnia” jest dla N ycza oczyw ista - do tego stopnia, że nie próbuje on choćby zasygnalizow ać, jak a je st ta wykładnia, na czym w łaściw ie polega. Z agubienie czytelnika Tekstowego św iata pogłębia fakt, że N ycz używ a kilku podobnych w yrażeń, nie dookreślając relacji m iędzy ich zakresam i znacze niowym i. O bok „ludowej w ykładni” pojawia się „ludow o-Leśm ianow ska w ykład nia” i „typow a sem antyka Leśm ianow skiego universum ,'‘ (w szystkie w yrażenia na tej samej stronicy - 101). S ą to w yrażenia do jakiegoś stopnia synonim iczne - ale do jakiego? bo chyba nie tożsam e?
Poniew aż nie w iadom o, ja k a jest „ludow a w ykładnia”, trudno m erytorycznie oceniać zw iązaną z n ią argum entację, jedyne, co pozostaje, to ulec (lub nie) per swazji autora. Tak w ięc stw ierdza on, że „strój” „w perspektyw ie ludowej w ykład ni pełni zdecydow anie m arginalną rolę” (s. 101), a poniew aż słowo „strój” to tytuł utw oru Leśm iana, N ycz uznaje, że „w ykładnia” ludow a je s t niew ystarczająca i trzeba szukać innej. Do pożądanej innej „w ykład ni” prow adzić m a o dp ow ied nie zin terpretow anie pojaw iającego się w tekście ballady słow a „płan etn icy ” . W edle autora Tekstow ego św iata nie je s t to jed y n ie nazw a złośliw ych stw orów przejęta z polskiego folkloru, lecz Riffaterre’owski interpretant7, um ożliw iający od czytanie ballady Leśm iana jak o „sym bolicznej alegorii” opartej na gnostyckiej wizji świata.
Jednak zw iązane z tą koncepcją argum enty nie p rzekonują8, podobnie jak bar
5 K w estią tą sz c ze g ó ło w o zajmuje się J. J a g i e ł ł o w sw ej pracy P olska b a lla d a lu d o wa (W rocław 1975, zob. zw łaszcza rozdz. B alladow y m odel fabu larn y), uznając m otyw w iny i kary za „rdzeń” ballady ludowej (s. 17).
6 Zob. R. N y c z, Tekstowy św iat. P oststrukturalizm a w iedza o literaturze. Wyd. 2. Warsza wa 1995. Przywołania z tej książki będą lokalizowane bezpośrednio w tekście.
7 O koncepcjach Riffaterre’a pisze N y c z w rozprawie Intertekstualność i j e j zakresy, p o m ieszczonej w tym sam ym tomie.
8 Z w iązek m ięd zy „płanetnikami” a gnostycyzm em buduje N y c z w sposób wyjątkowo nie klarowny. Przytaczam kluczow e w tym w zględ zie zdanie, informujące o „płanetniku” : „Jest to b o w iem także inna nazwa a r c h o n t a - demona z gnostyckiej kosm ogonii” (s. 101); mamy tu reto ryczną sugestię prostego wynikania („bow iem ”), ale po prostu tego zdania odczytać nie można, bo prowadziłoby to do absurdu - do uznania, że gnostycy (Bliski W schód, II-III w. n.e.) nazywali demona ze swej kosm ologii bądź greckim słow em „archont", bądź polskim „płanetnik”. Że chodzi o polskie przekłady tekstów gnostyckich, precyzuje przypis, do którego odesłanie pojawia się (nie od razu zresztą) w tekście N ycza, przypis ten jednak w gruncie rzeczy n iew iele wyjaśnia: autor Teks tow ego św ia ta przyw ołuje w nim gnostyckie teksty z Nag-Hammdi - odkryte w grudniu 1945, a w ięc dobrych kilka lat po śm ierci Leśm iana i ćwierć wieku po opublikowaniu Stroju', wprowadza również
dziej szczegółow e pom ysły interpretacyjne9. Z kolei istotne tw ierdzenie h isto rycznoliterackie: „[w] m odernistycznej św iadom ości kulturow ej [...] w ątki gno- stycko-herm etyczne m ają sw oje w ażne, acz m ało zbadane m iejsce (nota ben e, m otyw płanetników należy wśród nich do najpopularniejszych)” (s. 101-102) - pozbaw ione je st jakichkolw iek argumentów m erytorycznych, nie pada ani jedno nazw isko, tytuł utw oru czy jakakolw iek uwaga bibliograficzna10. Trudno oprzeć się w rażeniu, że autor Tekstowego św iata zupełnie nie zadbał o to, aby jeg o inter pretacja, która przecież zapew ne „chce być akceptow ana”, zaspokoiła „m inim al ne kryteria intersubiektywnej sprawdzalności” 11. A związek Stroju z gnostycyzmem, tak ja k go przedstaw ia N ycz, nie w ydaje się ani klarowny, ani nawet praw do podobny.
Trzeba zauw ażyć, że pom ysł „w ykładni gnostyckiej” Stroju m a w dodatku istotne im plikacje. Każe widzieć tę balladę w kategoriach kaprysu czy ekstraw a gancji Leśm iana, kreuje ex nihilo problem: dlaczego Leśm ian w ogóle sięgnął do w ątków gnostyckich? Problem dotąd w leśm ianologii nieznany, bo autor Stroju to poeta, o którym bez cienia wątpliw ości m ożna pow iedzieć, że gnostykiem nie był. W ystarczy przyw ołać tak znane utwory, ja k Pszczoły czy Urszula K ochanow ska, żeby dostrzec, że ziem skość, m aterialność nie jest u Leśm iana w ięzieniem duszy, ale w ręcz przeciw nie, tym, co dla niej najcenniejsze i z czym rozstania nie m oże Bogu w ybaczyć - ja k w przejm ującym w ierszu Wyruszyła dusza w drogę...:
„Jakże spocznę w twym obłoku - z ziem ią w rozłące, Kiedym lasom odm ów iła i mojej łące!”
[ ]
„Jakże m ogę się w eselić z tobą w przestworze, K iedy śmierci twej pożądam - B oże, mój B oże!”
2
Fundam entalną rolę w rozumowaniu Nycza spełnia wiara w to, że istnieje prosta i oczyw ista „ludow a w ykładnia” tekstu Leśmiana. Warto więc analizę Stroju po przedzić kilkom a uwagam i na tem at ludowości u Leśmiana.
Cenne św iadectw o, jak sam Leśm ian traktow ał tę kw estię w swoich utw orach, zaw ierają dw a jego listy do M iriam a pochodzące z lat 1913-1914, z okresu pracy nad K lechdam i polskim i. W pierw szym z nich poeta pisze o planach i zam ierze niach:
niejednoznaczną sugestię podając tytuł polskiego przekładu jednego z tych tekstów: O naturze p ła netników - przekładu, który ukazał się w 1975 roku.
9 N y c z kojarzy np. „wędrowała”, słow o pojawiające się w ramowych strofach Stroju, z w ę drówką duszy przez gnostyckie eony (s. 101); pomija jednak, że w tekście Leśmiana mamy antyte- tyczne „N ie wędrując - w ędrowała”, który to zwrot pozwala podejrzewać, że nie chodzi tu o prze m ieszczanie się w przestrzeni, nawet alegorycznej.
10 G roźną a n iejasną retoryką pob rzm iew a w zw iązk u z tym następne zdanie w tek ście N y c z a , m ożna je bow iem odczytać jako zaw oalow aną krytykę J. T r z n a d l a - edytora w ierszy Leśmiana w „B ibliotece N arodow ej” : „Jak przykład wykorzystanego opracowania edytorskiego do w odnie pokazuje, wiedza tego rodzaju nie jest trwałym i niezm iennym komponentem kulturowej kom petencji” (s. 103).
LEŚM IA N A „STR Ó J” - B A LLA D A (O ) N IEJA SN O ŚC I 5 7
Chcę [...] zgrom adzić klechdy zgoła nie znane, które sam w dzieciństw ie słyszałem . Jed ne - prozą, drugie wierszem napiszę. Pragnę stworzyć czystą, niepokalaną bajkę, osm ykniętą z legendy, podania, zabobonu itd., to znaczy prawdziwą bajkę, która baje. N asze literatury, jak w idzę, nie odróżniają klechdy od opowiadań zabobonnych, diabelskich itd.
M oże się w ydaw ać, że na etapie planów, lektur (,ja k w idzę”) zam ierzenia Leśm iana nie ja w ią się jasno. Z jednej strony pisze o odtw arzaniu baśni słysza nych w dzieciństw ie, z drugiej - o „stw arzaniu” czegoś, czego w „naszych litera turach” nie ma. Ta druga postaw a jednak naw et w okresie planów dom inuje, w dal szym ciągu cytow anego listu Leśm ian stwierdza:
Mam zamiar rozwinąć pew nego rodzaju zaborczość artystyczną, traktować Polskę klech dow ą od morza do morza, zagarnąć Litwę i Ukrainę. C zegośm y m ieczem nie zrobili, zróbmy piórem. Lwia część klechd i bylin rosyjskich jest chwalebnym skutkiem takiego zaboru.
N astępny z zachow anych listów do M iriam a dotyczy okresu zaaw ansow anej pracy nad K lechdam i, cztery utw ory są ju ż gotowe. Swoje dokonania podsum o wuje Leśm ian w sposób jednoznaczny:
Stw orzyłem , jak mi się zdaje, prozę cenną i d o c n a w ł a s n ą , n i e l i c z ą c s i ę z n i k i m i z n i c z y m 12.
A więc naw et tak „ludow e” teoretycznie utwory Leśm iana, jak K lechdy p o l
skie, nie m iały być w intencji poety po prostu pastiszam i konkretnych legend czy
bajek ludowych. N ie m iały być - i nie są. Lidia Ligęza w studium o Klechdach
polskich pokazuje, że Leśm ian sięgał do folkloru polskiego (różnych dzielnic),
ukraińskiego, litewskiego, żydowskiego, dając ostatecznie w poszczególnych utw o rach oryginalne syntezy m otyw ów i w ątków zaczerpniętych z różnych źródeł i, oczyw iście, sw obodnie m odyfikow anych. W podsum ow aniu czytamy:
N a jednolitości fabularnej, wierzeniow ej ani gatunkowej klechd - w aspekcie ich ludo w ości, który się tutaj analizuje - Leśm ianowi nie zależało. [...] poeta nie tworzył klechd w ja kimś określonym ludowym gatunku, lecz czerpiąc z bogactwa folkloru, przetwarzał go i nasy cał elem entam i, które nigdy nie były lu d ow ym i13.
Leśm ianow skiej „ludow ości” nie m ożna więc pozbaw iać cudzysłow u, autora
K lechd nie interesow ało bow iem ani odkryw anie praw dziw ego kształtu ludowych
tekstów, ani rekonstruow anie ludowego system u praw d m oralnych czy wierzeń, ukrytych za czystą kanw ą fabularną, za „bajką, która baje” . Folklor nie był dla niego obiektem badania czy rekonstrukcji - był, jakkolw iek paradoksalnie by to mogło zabrzm ieć, o b i e k t e m k r e a c j i , w dzięcznym m ateriałem , który bez w yrzutów sum ienia (filologicznego czy etnograficznego) poeta dow olnie kształ tował, zgodnie ze swym i w łasnym i celami.
Uw agi sform ułow ane w odniesieniu do K lechd polskich w jeszcze w iększym stopniu do tyczą w ierszy Leśm iana, w tym - Stroju. „Ludow ość” tej ballady ma także zdecydow anie synkretyczny charakter. Składają się na nią elem enty zaczerp nięte z bardzo szeroko rozum ianej i różnorodnej twórczości ludowej: z pieśni lu
12 B. L e ś m i a n, U tw o ry rozproszone. L isty. Zebrał i opracow ał J. T r z n a d e l . Warszawa 1962, s. 336, 337, 338. Podkreśl. P. P.
13 L. L i g ę z a , „ K lech d y p o lsk ie" B olesław a Leśm iana na tle folklorystyczn ym . „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 1, s. 147.
dowej sensu stricto (cechy form alne, przede w szystkim paralelizm y składniow e i kom pozycyjne), z ludowej baśni i w ierzeń (płanetnicy)14, z pieśni dziadow skiej (m otyw B oga-pocieszyciela)15; ponadto Strój zaw iera aluzje do pieśni m iłosnej z m otyw em słow nym „Ty pójdziesz górą [...], / A ja doliną” , w yw odzącej się za pew ne z pogranicza kultury ludowej i szlacheckiej16, a także aluzje do „pieśni skan dynaw skiej” Żona króla E lfów ze zbioru Edw arda Porębow icza P ieśni ludow e
celtyckie, germ ańskie, rom a ńskie17 (sposób rozpoznania hańby b o h aterk i18, m atka
jak o inicjatorka w ygnania z domu). R olę katalizatora w syntezie tych różnych m otyw ów spełnia konsekw entnie w iejski charakter realiów i słow nictw a oraz tra dycja ballady rom antycznej, zgodnie z którą m ożliw e stało się łączenie w poezji
14 Zob. obszerne hasło P łanetnik w: Słow nik fo lk lo ru p o lsk ieg o . Pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . Warszawa 1965. Warto podkreślić, że polska poezja ludowa była z zasady niefanta- styczna, świat dem onów, diabłów, cudow ności objawiał się w pełnej krasie jed yn ie w prozaicznych bajkach i opow ieściach - zob. J. B y s t r o ń , P ieśń ludow a w P olsce. W stęp w antologii: P olska pieśń ludowa. Wybór. Wyd. 2, przejrzane. Kraków [1925], s. VII (B N I 26): „Istoty ponadludzkie czy też pozaludzkie w pieśniach, poza nielicznym i wyjątkami, nie występują; ani Pan B óg, ani Chrystus czy też św ięci, ani w reszcie duchy jakiekolw iek - w pieśniach m iejsca nie mają”.
15 Tzw. pieśni dziadow skie pow staw ały w środow isku zaw odow ych żebraków i dziadów ko ścielnych produkujących się w czasie świąt religijnych przed kościołam i, stąd w ażną cechą utworów z ich repertuaru były m otyw y religijne, pojawianie się postaci św iętych czy B oga - m otyw y obce pieśni ludowej sensu stricto. Zob. krótką charakterystykę pieśni dziadowskiej u B y s t r o n i a (ib i dem , s. X X III-X X IV ). Odrębności tego typu utworów od pieśni ludowej nie honoruje T r z n a d e l (op. cit., s. 175-176): pisząc o Żołnierzu Leśmiana uznaje, że „m otyw rozm ow y z Chrystusem [...] znany jest pieśni ludow ej”, po czym cytuje jedną z najpopularniejszych pieśni dziadow skich „Szła sierotka po wsi - obsiedli ją źli psi”. Postępow anie Trznadla jest o tyle uzasadnione, że utwory te były zaliczane do pieśni ludowych sensu largo, ze w zględu na anonim ow ość, ustny sposób przekazu i środow isko, w którym funkcjonowały; pojaw iają się w zbiorach „pieśni ludow ych” - w osobnych działach (zob. popularne na przełom ie w ieków P ieśn i ludu Z. G l o g e r a czy antologię B y s t r o - n i a). Niem niej podkreślić trzeba, że pieśni dziadow skie, zabarwione dew ocyjną religijnością i cu dow nością ingerencji Boga czy św iętych w losy bohaterów, prezentowały inną w izję - „w ykładnię” - świata niż „św ieckie” pieśni ludowe sensu stricto.
16 O pochodzeniu tej pieśni św iadczy jej początek: „W ezmę ja kontusz - w ezm ę ja żupan, / Szablę przypaszę”; zapisał ją po raz pierw szy w zbiorze P ieśn i p o lsk ie i ruskie ludu g a licyjsk ieg o ( 1833) W a c ł a w z O l e s k a , a spopularyzowała E. O r z e s z k o w a , gdy w N a d Niemnem ( 1887), zgodnie zresztą ze społecznym pochodzeniem bohaterów, uczyniła z niej leitm otiv m iłości Justyny i w yw odzącego się ze szlach eckiego zaścianka Jana Bohatyrowicza. - Tekst pieśni cyt. z: O. K o 1- b e r g , P ieśn i ludu polsk ieg o . (1857). Wyd. 3. Kraków 1974, s. 3. Fundamentalny tom Kolberga zbiera głów nie przekazy o charakterze balladowym, podając ich bardzo liczne warianty tekstow e i/lub m uzyczne, np. cytow ana pieśń, nr 1 w zbiorze, ma ogółem 12 wariantów, oznaczonych kolejnymi literami alfabetu, w tym 8 tekstow ych (cytuję tu incipit wariantu a). Warto podkreślić w ielow arian tow ość utw orów ludow ych, uwarunkowaną zarówno ich pochodzeniem z różnych regionów , jak i ustnym sposobem przekazu, który pow odow ał, że p oszczególne teksty byw ały fragmentaryczne, łączyły też niekiedy wątki należące w innych przekazach do różnych tekstów (zob. efek tow ny przy kład u Kolberga: pieśń 7, wariant dd - tekst łączy wątki 3 pieśni). W takiej sytuacji, oczy w iście, trudno niekiedy - co wyraźnie rozmija się z koncepcją N ycza oczyw istej „ludowej w ykładni” - nawet w stosunku do poszczególnych pieśni ludow ych o jedną „wykładnię”.
17 Książka E. P o r ę b o w i c z a ukazała się w e L w ow ie w 1909 roku. Leśmian napisał o niej entuzjastyczną recenzję, opublikowaną w „Kurierze W arszawskim” (dalej cyt. z: B. L e ś m i a n , Szkice literackie. Opracował i w stępem poprzedził J. T r z n a d e l . Warszawa 1959).
18 W balladzie skandynawskiej niezw ykła bladość M alfredy prowokuje pytania matki i córka przyznaje się do trwającego od dawna zw iązku z królem Elfów; m otyw znaczącej, niepokojącej matkę bladości córki zna również polska poezja ludowa - zob. np. pieśń M oja matuleńku... w zbio rze G l o g e r a .
L E ŚM IA N A „S T R Ó J” - BA LLA D A (O) N IEJA SN O ŚC I 5 9
w ątków fantastycznych z odw ołaniam i czy aluzjami do tw órczości ludowej. Ale całość, która pow staje ze stopienia składników o ludowej genezie, wykracza, jak postaram się pokazać, poza problem atykę tekstów ludowych i w tym sensie ludo w a nie jest.
W obec takiej syntezy różnych w ątków i m otywów koncepcja jasnej „ludowej w ykładni” Stroju traci sens. A le - paradoksalnie - dzięki jej użyciu tekst N ycza rzuca św iatło na pew ien ciekaw y aspekt recepcji Leśm iana.
W iara autora Tekstowego św iata w istnienie oczywistej „ludowej w ykładni” kontrastuje z po staw ą m iędzyw ojennych czytelników poezji Leśm iana. Trznadel w swej książce o L eśm ianie zestaw ia opinie Ostapa Ortwina, K onstantego Tro- czyńskiego i K arola Z aw odzińskiego, którzy ze zdecydow anym dystansem odno sili się do ludow ości autora Ł ą ki, negując zw iązek jeg o w ierszy z literaturą ludo w ą lub w idząc w odw ołaniach do niej jedynie ornam ent19. Zdaniem tych kryty ków utw ory L eśm iana nie zaw ierały nie tylko jasnej, ale w ogóle żadnej „ludowej w ykładni” 20.
Trznadel traktuje te opinie ja k o negatyw ny punkt wyjścia, chcąc ukazać w ie lość i różnorodność od w ołań do folkloru w tw órczości Leśm iana; w rozdziale
O ludow ości daje m .in. w ykaz w ątków i aluzji do tw órczości i w ierzeń ludowych
w poszczególnych w ierszach L eśm iana - i je st to jeden z najciekaw szych frag m entów książki. R oztrząsania T rznadla nie są jed nak pozbaw ione wad: z jednej strony, w spom niany w ykaz je s t niepełny, skoro brak w nim Stroju; z drugiej zaś - badacz skłonny je st do przesady w akcentow aniu „ludow ości” u tego poety. Jest ona ju ż nie tylko „p retekstem ” - co w ydaje się piszącem u te słowa naj sensow niej- szym stanow iskiem - ale naw et „składnikiem najistotniejszym ” w tw órczości Le śm iana, który zw łaszcza w Ł ące okazuje się realizatorem „N orw idow skiego zale cenia o podnoszeniu sztuki ludowej do w yżyn ogólnoludzkich” 21.
D okonana przez T rznadla w latach sześćdziesiątych nobilitacja „ludow ości” L eśm iana zyskała pow szech n ą i raczej bezdyskusyjną aprobatę. Dow odem na to m oże być postaw a M ichała G łow ińskiego, zdecydow anie krytycznie nastaw ione go do głów nych tez książki Trznadla. Zastrzeżenia G łow ińskiego nie d oty cząjed- nak kw estii „lu d o w o śc i” , w ręcz przeciw nie, autor Z aśw iata p rzed sta w ion eg o stwierdza: „R ozw ażania o ludow ości to najbardziej przekonująca i najcenniejsza część m onografii [T rznadla]” 22.
Dla N ycza, przedstaw iciela m łodszego niż Trznadel pokolenia badaczy litera tury, niejasno, choć szeroko rozum iana „ludow ość” Leśm iana jest ju ż zapew ne polonistycznym banałem . Tym m ożna by tłum aczyć zadziw iającą sugestię syno- nim ii tego, co „ludow e”, i tego, co charakterystyczne dla „Leśm ianow skiego uni-
versum ” , dającej w efekcie „ludow o-L eśm ianow ską w ykładnię” . Jeżeli te przy
puszczenia są praw dziw e, to m ielibyśm y w przypadku tekstu N ycza o Stroju do czynienia z kolejnym pośm iertnym trium fem Leśm iana - zw ycięstw em Leśm ia- na-kreatora w łasnej „ludow ości” nad badaczem literatury.
19 Zob. T r z n a d e 1, op. cit., s. 1 5 0 -1 5 1 .
20 Taka lektura tw órczości Leśm iana wśród jeg o w spółczesnych wyraźnie kontrastuje z prze konaniem N y c z a, że „w zorzec lu d ow y” lektury dlatego pojawia się u Trznadla, iż jest „trwalszy i czyteln iejszy” niż „w zorzec gn ostyck i” (s. 103).
21 Zob. m ało klarowne rozw ażania T r z n a d 1 a (op. cit., s. 1 4 8 -1 4 9 ) na ten temat. 22 G ł o w i ń s k i, op. cit., s. 304.
3
Strój w iele łączy z innym i balladam i Leśm iana. To przede w szystkim kw estia
podstaw ow ego m otyw u zniew olenia przez siły/stw ory nie-ludzkie, m otyw u u ka zującego m iłość fizyczną jako siłę fatalną, przed którą człow iek nie potrafi się obronić.
U czu cie m iłości objawia się w tych pieśniach jako uczucie nieśw iadom e, ślepe, m agicz ne, działające samo w sobie i samo przez się - bez współudziału w oli zakochanych.
Nie je st to cytat z jakiejś pracy o Leśm ianie, ale z sam ego Leśm iana - pocho dzi z recenzji P ieśni ludowych P orębow icza23; „te pieśni” to ballady skandynaw skie, które w zbudziły szczególny entuzjazm poety. W jeg o w łasnych balladach m otyw m iłosnego zniew olenia pojaw ia się wielokrotnie, niew ątpliw ie pod w pły w em „pieśni skandynaw skich” ze zbioru P orębow icza24.
Drugim w ażnym m otyw em w spólnym dla Stroju i innych ballad Leśm iana jest pojaw ienie się B oga-pocieszyciela, co przypom ina chociażby znanego Ż oł
nierza (w tom ie Łąka, w dziale P ieśni kałekujące), a spośród innych Ballad w Ł ą ce - przede w szystkim M a k 25.
Ten ostatni utw ór łączą ze Strojem nie tylko motywy, ale ogólny schem at fa bularny: zniew olenie dziew czyny przez nie-ludzkie istoty/istotę, hańba-katastrofa prow adząca do śm ierci lub m yśli o sam obójstw ie, pojaw ienie się w zakończeniu B oga-pocieszyciela.
W M aku fabuła przestaw ia się następująco: „boginiak” , który „czyhał za krza kiem ”, napada na dziew czynę i zn iew alają, zhańbiona bohaterka m yśli o śm ierci (sam obójstw ie? - „D okąd pójdę - na które cm entarze?”), czując się „grzeszną”, niegodną naw et „przeżegnać się dłonią zbrukaną”, w ykonuje znak krzyża zerw a nym m akiem - co zjednuje jej życzliw ość Boga („ B o ja w niebie dziew czynę mieć m uszę / Tę, co m akiem przeżegnała duszę!”).
N aturalnie, streszczenie M aku nie je st interpretacją czy rozw iązaniem zaga dek tego tekstu. W iele w nim rzeczy niejasnych, np. sens gestu przeżegnania się m akiem , trudno też jednoznacznie określić, kto m ówi w nie oznaczonej cudzysło wem ostatniej strofie - m oże to nie tyle Bóg, co sam poeta, w yrażający sw oją sym patię dla bohaterki utworu; zagadkowość uwydatniona jest refrenicznym zw ro tem „A ty śpiew aj, śpiew ulo - / A ty zgaduj, zgadulo!” . Niem niej M ak streścić się da, ja k zdecydow ana w iększość ballad Leśm iana - w tekst w pisana została m oty w acja łącząca poszczególne zdarzenia. Z tym w iąże się konkretność, niem etafo- ryczność tekstow ych realiów służących np. określeniu m iejsca akcji. M a k rozpo czyna się prosto:
Za chruścianym stanęła witakiem , A boginiak ju ż czyhał za krzakiem
-i czytać trzeba dosłow n-ie: „chruśc-iany w -itak” to 'chruśc-iany w -itak (czyl-i rodzaj
23 Cyt. z: L e ś m i a n, Szkice literackie, s. 391.
24 Zob. u T r z n a d l a zestaw ienie w podrozdz. M otywy, p aralele, analizy.
25 M ak, podobnie jak Strój, nie znalazł s i ę u T r z n a d l a w zestaw ieniu utworów inspirowa nych tekstami ludow ym i.
LE ŚM IA N A „S T R Ó J” - BA LLA D A (O) N IEJASN OŚC I 6 1
płotu)’ 26 „krzak” to 'k rz a k ’, a „boginiak” - 'zły stw ó r’ z Leśm ianow skiego świata fantastycznego.
Na tym tle ujaw nia się wyraźnie, przy wszelkich podobieństw ach motywów, niezw ykłość Stroju, która odróżnia tę balladę nie tylko od M aku, ale i od innych narracyjnych w ierszy Leśm iana, niezw ykłość w idoczna w cechach językow ych i kom pozycyjnych. Tekst Stroju jest bow iem w yjątkow o niejednoznaczny i ta nie jednoznaczność objaw ia się także na poziom ie świata przedstaw ionego. Pierw szy
w ers brzmi:
M iała w sadzie strój bogaty,
i w brew naw ykom , jak ie kształtuje lektura innych narracyjnych tekstów Leśm ia na, trzeba uznać, że w szystko jest w tym w ersie niejasne, w szystko w ym aga ko m entarza, i to w sensie nie tylko interpretacyjnym , ale także „faktograficznym ” , odnoszącym się do „realiów ” św iata przedstawionego.
P odstaw ow ą dla tej ballady w ieloznaczność w nosi słow o „stró j” . R zecz pro sta, m oże ono oznaczać 'u b ió r’, ale w tekście Leśm iana w yraźnie oznacza także 'ciało, czyli „stró j” , przez jak i ludzka istota objaw ia się św iatu, form ę, w któ rej je st w nim o b ec n a’ 27. B iologiczny aspekt tak rozum ianego „stro ju ” podkre ślają jeg o naturalne barwy: „złocisty” to kolor słońca, „m uraw y” to kolor natury, zieleń.
„Strój” niesie rów nież, niezw ykle istotne, konotacje erotyczne, seksualne. Jak odnotow uje Słow nik W arszawski, rzeczow nik ten w dawnej polszczyźnie służył (używ any w liczbie m nogiej) nazyw aniu „części płciow ych, zarów no m ęskich, ja k niew ieścich”.
O czym więc opow iada w stępna strofa w iersza, co oznacza stw ierdzenie, że bohaterka „zapodziała się” w bogactwie swego „stroju”? Zauważmy, że użyty przez L eśm iana czasow n ik rów nież nie je s t jed n o znaczny ; „zapodziać się” m ożna w czymś, co je st złożone, różnorodne, zaskakujące - tak odczytyw ane słowo to akcentuje ponow nie bogactw o „stroju” . Ale „zapodziać się” m a konotacje głów nie negatyw ne: 'zagubić się, stracić orientację, panow anie nad sytuacją’.
Stw ierdzenie, że bohaterka „nie w ędrując - w ędrow ała”, m ożna więc odczy tyw ać jak o m etaforyczne określenie niejasnego stanu rozbudzenia erotycznego. Z jednej strony je st to odkryw anie we w łasnym ciele now ych m ożliw ości, tak now ych i niezw ykłych, że aż stanow iących nowe „św iaty” 28 w stosunku do zw y
26 Według Słow nika W arszawskiego (t. 4, s. 234) słow o „witak” znaczy dokładnie tyle samo co „pletniak” - 'płot z gałęzi, z chrustu wplatanego poziom o między koły p ion ow e’. Warto zauw ażyć, że słow a „witak” i „pletniak” nie tylko są ścisłym i synonim am i, ale mają bardzo podobne cechy rytmiczne (liczb ę sylab i - w narzędniku - przestrzeń rymową); fakt, że Leśmian wybrał „witak”, w olno w ięc uw ażać za znaczący: przez skojarzenie ze słow em „witać” zapowiedziana zostaje fabuła utworu, tj. spotkanie z boginiakiem.
27 Wydaje się to oczyw iste, ale w kontekście interpretacji N y c z a wypada tę o czyw istość podkreślić: wyodrębnienie w ludzkiej istocie ciała jako jej zewnętrznej formy i jej wnętrza (duszy) jest jedną z podstaw ow ych idei antropologicznych w europejskiej tradycji kulturowej; sprowadza nie tej idei do gnostyck iego antagonizmu ciała i duszy nie wydaje się ani konieczne, ani, bez dodat kow ych argumentów, uprawnione.
28 W odniesieniu do „stroju” rozumianego jako 'ubiór’ użyte w strofie początkowej słow o „świat” oznacza 'rodzaj ozdoby, w zoru’, co jest związane z gw arowym znaczeniem tego słow a. Zob. hasło Ś w ia t w Słow niku Warszawskim oraz w J. K a r ł o w i c z a Słowniku g w a r polskich .
kłych cielesnych doznań. Z drugiej strony jedn ak owe m ożliw ości są tak niezw y kłe, że pow odują zagubienie, „zapodzianie się” bohaterki, która przestaje pano w ać nad swoim i em ocjami. A więc - „ginie” ; słowo to pojaw ia się nieprzypadko w o w dalszym ciągu tekstu (w. 18), wiążąc stan opisany w strofie wstępnej z tym, co dzieje się w czasie napadu płanetników.
Inną uderzającą cechą Stroju w idoczną ju ż od pierw szego w ersu je st swoiste niedookreślenie bohaterki. Jej obecność zaznaczają w tekście w yłącznie formy zaim ków i czasowników, nie m a natom iast żadnego rzeczow nika czy chociażby przym iotnika, który b y ją n a z y w a ł. Bohaterow ie Leśm iana zazwyczaj nie są szcze gółow o charakteryzow ani, określenia zaś, które służą ich nazw aniu, w ydobyw ają jed y n ie typow ość postaci. Jednak takie rzeczow nikow e określenia zazwyczaj się pojaw iają, a o ich randze św iadczy fakt, że nierzadko stanow iąjedn ocześn ie tytuł u tw o ru 29.
Rów nież w M aku początkow o bohaterka jest nie nazwana. Pierw szą połow ę ballady w ypełnia opis gwałtu zadanego przez boginiaka, opis zakończony strofą:
I w ykochał jej nogi i ręce, I w ykochał oddechy d ziew częce, I z chichotem odrzucił na siano Tę dziew czynę przez niego ospaną!
A ty śpiewaj, śpiew ulo - A ty zgaduj, zgadulo! T ę dziew czynę przez niego ospaną.
Ta w spaniała strofa ukazuje w yłonienie się ukonkretnionej ju ż bohaterki z te kstu: od synekdochicznych „nóg i rąk”, poprzez przym iotnik „dziew częce” , w ie dzie do rzeczow nika „dziew czyna” . M ówi jednocześnie - i bardzo dw uznacznie - o akcie stworzenia: boginiak „w ykochał” dziew czynę, co m ożna kojarzyć tyleż z „w ykorzystał” , co jeszcze silniej z „w ykonał” (w stosunku do „w ykochał” róż nica brzm ienia tylko jednej głoski!), i to „w ykonał” (z) m iłością! A by posłużyć się innym w ym ow nym neologizm em ballady: boginiak „obezdolił” dziew czynę, przygoda z nim zdeterm inow ała jej los, odcinając od dawnej „doli” ; stała się „tą dziew czyną” : dziew czyną „ospaną” przez boginiaka. Jak się następnie okazuje, jej reakcją na gw ałt jest poczucie hańby.
K onstrukcję M aku, o p artą na przem ianie niedookreślonej bohaterki tekstu w „dziew czynę” od czuw ającą hańbę, m ożna interpretow ać w ten sposób, że w ła śnie ow a św iadom ość „w stydu i zm azy” , św iadom ość etyczna, czyni z niej oso b ę lu d zk ą30. C zyżby więc pow odem niedookreślenia bohaterki Stroju było to, że nie odczuw a „hańby” (takie określenie pada w drugiej części tekstu - w. 36) zw ią zanej z niezw ykłym przeżyciem ? A rgum entem m ogłaby tu być inna jeszcze z Bal
lad, zatytułow ana Gad, gdzie podobnie jak w Stroju nie dochodzi do nazw ania,
„perso n alizacji” bohaterki, której rów nież obce je s t poczucie „hańby” 31.
29 Szczególn ie wyraziście w idać to w Pieśniach kalekujących: mamy tu Szew czyka, Garbusa i Ż ołnierza.
30 Tak odczytuje M ak O p a c k i (o p . cit., s. 8 5 -8 6 ), bardzo akurat w przypadku tej ballady przekonujący. Interpretuje ją ładnie jako opow ieść o „sublimacji” popędu.
31 Takie nienazwanie bohaterki utworu jest oryginalnym chwytem Leśmiana, obcym literatu rze ludowej; w pieśniach polskich m amy zazwyczaj stereotypową, ale jednak - Kasię; w pieśniach skandynawskich ze zbioru P o r ę b o w i c z a , które zapewne inspirowały przyw oływ ane tu ballady, od razu na początku tekstów pojawiają się zindyw idualizow ane imiona.
LEŚM IA N A „STR Ó J” - BA LLA D A (O) N IEJA SN O ŚC I 6 3
N ie w ydaje się jednak, aby chw yt niedookreślenia bohaterki ballady m iał u L e śm iana taką, je d n ą i jednoznacznie w artościującą funkcję. B ohaterka Gada doko nuje w yboru niezw ykłej form y fizycznego spełnienia świadom ie, i to w dw oja kim znaczeniu. Po pierw sze, sam a prosi gada, aby gadem pozostał, nie przybierał ludzkiej p o staci32. Po drugie - bohaterka Gada „Szła z m lekiem w piersi”, a więc to kobieta m ająca ju ż pew ne w fizycznej m iłości doświadczenie. I tu trzeba stw ier dzić - a do stw ierdzenia tego w ypadnie pow racać - że tekst Stroju je st zd ecy dow anie niejednoznaczny. N ie w ynika z niego, czy bohaterka je st dziew czyną „z w iankiem ” (by użyć stylistyki ludowej), czy też m a ju ż za sobąjak ieś przeżycia erotyczne. Tekst jedynie sugeruje, że jest ona m łodą, niedośw iadczoną dziew czy ną. Pośrednio w skazuje na to w zm ianka o „w arkoczach” (w. 2 7 )33, a dalej - o „ko chanku”. Słowo „kochanek” wydawać się tu może paradoksalne, ale jedynie z punk tu w idzenia dzisiejszej polszczyzny: w Stroju znaczy ono tyle co 'u k o ch an y ’ (w okresie przedm ałżeńskim )34.
M im o więc podobnego niedookreślenia bohaterek Gada i Stroju zestaw ienie tych ballad ujaw nia przede w szystkim różnice: bohaterka Gada św iadom ie w y biera niezw ykłą form ę spełnienia fizycznego - i tekst m ilczy o jakichkolw iek n e gatyw nych konsekw encjach tego wyboru. W przypadku bohaterki Stroju niew ąt pliw e jest, że spotyka j ą sroga kara, ale niejasne - jakich w yborów św iadom ie dokonała?
Strój różni się także od tych ballad Leśm iana, w których rów nież po jaw iają
się nie-ludzkie stw ory napadające na ludzi, co zazwyczaj przybiera form ę p rze m ocy erotycznej czy quasi-erotycznej. M otyw to pojaw iający się w B alladach w ielokrotnie - poza G adem , M akiem i oczyw iście Strojem, należą do tej grupy:
Ballada dziadowska, D usiolek, Piła, a także Swidryga i M idryga, ballada, w któ
rej bohaterow ie w alczą o „Południcę bladą” . Otóż we w szystkich tych utw orach stw ory fantastyczne po prostu istnieją, pojaw iają się na drodze bohaterów niesp o dziew anie, niekiedy w yraźnie czyhając na ofiarę (jak boginiak w M aku lub „ow a zm ora” z Piły). We w szystkich - poza Strojem. To jedyny utwór, w którym m am y sugestię, że pojaw ienie się istot nie-ludzkich zostało sprow okow ane (i w dodatku istot wielu, do czego za chw ilę powrócę):
Z biegło się na te d ziw y aż stu płanetników, [w. 9]
32 Jest to wyraźne odstępstwo od baśniow ego m otywu - wykorzystanego w Smoku, pieśni skan dynawskiej ze zbioru P o r ę b o w i c z a , do której Leśmian w tej balladzie nawiązuje - ostatecznej przemiany potw ornego gada w pięknego królewicza; m otyw to zresztą popularny w folklorze euro pejskim , znany chociażby z bajek braci G r i m m ó w (Ż abi król).
33 Warkocze naogły być noszone jedynie przez pannę - ważny elem ent ludow ego obrzędu w e selnego stanow iło rozplatanie i obcinanie w łosów po założeniu pannie młodej kobiecego czepka. Zob. hasło Wesele w Słowniku folk lo ru polskiego.
34 Interesująco wypada zestaw ienie haseł Kochanek w Słowniku Warszawskim i w Słowniku ję z y k a p o lsk ieg o pod redakcją W. D o r o s z e w s k i e g o : okazuje się, że w czasie ponad półw iecza, który minął m iędzy publikacją odpowiednich tom ów obu słow ników (1 9 0 2 -1 9 6 4 ), nastąpiły prze sunięcia w znaczeniu tego wyrazu. Jako pierw sze Słow nik Warszawski odnotowuje znaczenie 'ulu bieniec, najdroższy, kochany, luby, kochanie czyje, faworyt, wybraniec, gagatek’, co odpow iada dopiero znaczeniu czwartemu ('osoba kochająca lub ukochana, w ielb iciel, lub y’) i piątemu ('ulubie niec, faw oryt’) w słow niku późniejszym , w którym w dodatku uznano te znaczenia za, od p ow ied nio, „przestarzałe” i „dawne” . Dla interpretacji p olszczyzn y Leśmiana rozstrzygający jest, rzecz jasna, Słow nik Warszawski.
Płanetnicy pojaw iają się, bo „w sadzie” dzieje się coś niezw ykłego. Ale - co? do czego należy odnieść w yrażenie „na te dziw y”? Do sam ego „stroju bogatego” czy do faktu, że jeg o w łaścicielka „nie w ędrując - w ędrow ała” po jeg o b o gac twie, a jeżeli tak, czy znaczy to, że nieśw iadom ie sprow okow ała pojaw ienie się płanetników , czy też postępow ała świadom ie i ponosi odpow iedzialność za póź niejsze w ydarzenia? Pytań tych nie da się rozstrzygnąć, a tym sam ym nie da się określić, ja k ą odpow iedzialność za wypadki ponosi bohaterka utworu. D latego paradoksalną nazw ałem sugestię, że dziew czyna jak oś prow okuje pojaw ienie się płanetników , podsuw any bow iem je st w ten sposób problem , którego rozw iązanie tekst uniem ożliw ia. Sugestia ta „znaczy” nie tyle w odniesieniu do św iata przed staw ionego, ile w odniesieniu do tekstu: wskazuje na nierozstrzygalność interpre- tacyjnąjako na istotny i świadomie przez autora wprowadzony składnik konstrukcji.
Istotne różnice, m im o podobieństw schem atu fabularnego, ujaw nia także zestaw ienie M aku i Stroju. W pierw szej balladzie bohaterka zostaje zniew olona przez istotę nie-ludzką, co, jak k o lw iek fantastyczne, m ieści się w ludzkich k ate goriach gw ałtu - i hańby - bo boginiak je s t je d e n 35. W Stroju na b ohaterkę n a pada stu płanetników , co stanow i różnicę nie tylko ilościow ą, ale przede w szy st kim jak o ścio w ą: to nie je s t ju ż naw et jak iś gw ałt zbiorow y, to „stu pieszczot z a w ieja”, rozpętany żyw ioł, którem u bohaterka nie m oże nie ulec. P roblem jej w yborów przestaje m ieć w takich okolicznościach jakiek olw iek znaczenie, i to nie tylko dlatego, że w obec żyw iołu i akceptacja, i protest są tak sam o n ieisto t ne. P rzede w szystkim dlatego, że żyw ioł stu płanetników p odporządkow uje j ą sobie w sensie zarów no fizycznym , ja k i psy ch iczn y m 36.
W arto tu na chw ilę zatrzym ać się przy sam ych płanetnikach. W polskim folk lorze ten rodzaj półdem onicznych istot żyjących w chm urach nie m a żadnych k o notacji erotyczny ch37. A le to nie znaczy, że pojaw iają się one w balladzie L eśm ia na przypadkow o. Płanetnicy są, po pierw sze, dem onam i złośliw ym i, krzyw dzący mi ludzi; po drugie - kojarzą się z gwałtownym i zjaw iskam i atm osferycznym i czy w ręcz uosabiają takie zjawiska: ulewny deszcz, burzę, grad - są zw iązani z dostrzeganiem w naturze działania nieobliczalnych żywiołów, z ich, by użyć sty listyki Stroju, „szałem ” 38. W yrywający się z ust bohaterki Stroju okrzyk:
„Nikt tak słodko nie ginął, jak ja teraz ginę!” [w. 18]
35 M ieści się rów nież w e wzorach folklorystycznych - poza które Strój ze sw ą „seciną” płanet ników zdecyd ow anie wykracza. O czyw iście „secina”, czyli stu płanetników, to w tekście Leśmiana przykład klasycznej synekdochy, oznaczającej ogromną liczbę.
36 Pew ne w yobrażenie o stanie bohaterki Stroju można, jak się wydaje, zaczerpnąć z Leśmia- n ow sk iego opisu stanu m iłosnego zamroczenia, w jakim znalazła się bohaterka jednej z ballad skan dynaw skich ze zbioru P o r ę b o w i c z a , choć trzeba jednocześnie pamiętać, że chodzi tu „tylko” 0 czar rzucony przez tytułow ego rycerza ciskającego runy, a nie o niepojęte m ożliw ości płanetni ków. Zob. L e ś m i a n , Szkice literackie, s. 391: „Poszła, niby lunatyczka, bezw iednie i na ślepo posłuszna urokom i potęgom m iłości. Trudno nam teraz odróżnić jej duszę od ciała... I dusza, i ciało zarów no są płom ienne, jednom yślne, jednolotne. I ciało, i dusza zm ieszały się w jeden niepodzielny szał, który w lecze piękną Mette do jednego celu. A cel jest - słodki i bezim ienny. L ecz w jej m iło snym oszołom ieniu i opętaniu tyleż jest w iedzy, ile niewiedzy... Tyleż radości, ile cierpienia... 1 zna, 1 nie zna sw eg o kochanka... I w ie, i nie w ie, dokąd biegnie...”
37 Z estaw ienie kilkudziesięciu przekazów dotyczących płanetników zob. w: J. K r z y ż a n o w- s k i, P o lsk a bajka ludow a w układzie system atyczn ym . T. 2. W rocław 1963, wątek nr 4061.
38 K. M o s z y ń s k i (K ultura ludow a Słowian. T. 2. Wrocław 1963, s. 650) podaje, że niekiedy traktowano kłębiące się chmury w czasie burzy jako przejaw zmagań, walki - wielu! - płanetników.
LEŚM IA N A „STR Ó J” - BA LLA D A (O) N IEJASN OŚC I 6 5
- pozornie je s t tylko w yrazem akceptacji tego, co się dzieje. C zasow nik „ginąć”, łączący om aw iany wers ze strofą w stępną, jednocześnie sugeruje frazeologię typu 'um ierać z pragnienia, rozkoszy’. Stylistyka kojarząca erotyczne uniesienie ze śm iercią m oże pobrzm iew ać konw encjonalnie, ale w kontekście utw oru ulega de- leksykalizacji, staje się złow rogo dosłowna: w ydobyw a niezw ykłość opisyw ane go stanu, tak dalece w ykraczającego poza przeciętne życiow e em ocje, że po ró w nyw alnego tylko ze śm iercią; a jednocześnie „ginę” to prorocza zapow iedź końca wydarzeń, których początek w yznacza „stu pieszczot zaw ieja” . Co istotniejsze, okrzyk ten je st efektem św iadom ych działań płanetników, którzy we w cześniej szym dystychu zdradzają, że chodzi im w łaśnie nie tylko o rozkosz obcow ania fizycznego, ale i o psychiczne zaw ładnięcie bohaterką:
„Dziej się w tobie to samo, co i w nas się dzieje!” [w. 16]
O krzyk bohaterki w yrażający poczucie „słodkiego” zatracenia je st w rów nym stopniu dziełem płanetników, ja k to, że ulegając przem ożnej przem ocy fizycznej setki dem onów „D w ojgiem piersi ust głodnych karm iła secinę” . B ohaterka ulega żyw iołow i „stu pieszczot zaw iei” - m usi mu ulec, zarów no fizycznie, ja k i p sy chicznie.
M imo zew nętrznego podobieństw a odm ienność jakościow a traum atycznego przeżycia odróżnia sytuację bohaterki Stroju od sytuacji dziewczyny z Maku. Wobec żyw iołu bow iem poczucie „w stydu i zm azy” czy pojęcie „hańby” nie są katego riami ani w ystarczającym i, ani adekwatnym i. Jeżeli więc uznać, że niedookreśle- nie, nienazw anie bohaterki Stroju jest dowodem , iż nie w ykroczyła ona poza teren biologii - to jedy nie w sensie opisowym , a nie w artościującym 39. U człow ieczają ca sublim acja40 tego przeżycia nie wydaje się ani łatwa, ani prosta, jeżeli w ogóle jest m ożliwa.
N iedookreślenie bohaterki Stroju - nie w iem y kim jest, ja k ma na imię, ja k ą ponosi odpow iedzialność za to, co się dzieje, i jak i jest jej do ow ych zdarzeń sto sunek - pow oduje, że mimo niewątpliwej kary, która j ą spotyka, trudno określić, na czym polega „w ina” 41. Strój jedynie przyw ołuje prym am y balladow y schem at winy i kary, ale go w gruncie rzeczy nie realizuje.
W róćm y raz jeszcze do pierw szego wersu ballady.
Miała w sadzie strój bogaty,
Przy pobieżnej lekturze w ydaw ać się może, że spraw a jest prosta: bohaterka
Stroju została napadnięta w sadzie, tak jak dziew czyna z M aku - przy chruścia-
nym witaku. Ale ta jednoznaczność w określeniu m iejsca zdarzeń zostaje podw a żona przez dystych zam ykający opis napadu płanetników:
39 Wartościująco tę biologizację sugerowaną przez metaforykę opisu spotkania z płanetnikami przedstawia O p a c k i (o p . cit., s. 86); w przypisach do Stroju (w antologii: B allada polska. Opra cow ał Cz. Z g o r z e l s k i przy współudziale 1. O p a c k i e g o . Wrocław 1962, s. 680. BN I 177) dorzuca je szc z e cenną uw agę o wyrażeniu „oczy kare” - „ciem ne, czarne; przymiotnik stosow any zazwyczaj dla oznaczenia m aści konia”.
40 C elow o nawiązuję tu do określenia użytego przez O p a c k i e g o przy interpretacji M aku - zob. przypis 30.
41 Dla podkreślenia n iezw ykłości tej sytuacji odnotujmy, że wina bohatera w balladzie ludowej musi być oparta na ś w i a d o m y m przekraczaniu nakazów i zakazów. Zob. J a g i e ł ł o , op. cit., s. 48.
Sad oszalał i stał się nieznany nikomu,
Gdy ona, jeszcze mdlejąc, wróciła do domu. [w. 2 3 -2 4 ]
Zw rot „sad oszalał” m ożna przeczytać jako tzw. m etaforę peryfrastyczną, czyli kontam inację m etonim ii i m etafory: oszalał nie sad, ale znajdujący się w nim pła- netnicy, „oszaleli” raczej nie tyle w sensie utraty w ładz um ysłow ych, ile osiągnię cia apogeum rozk oszy 42. Drugi człon cytowanego wersu spraw ę zdecydow anie kom plikuje: sad „stał się nieznany nikom u” . Szczególnie ważki, a niejasny je st tutaj zakres zaim ka „nikom u” . Czy należy czytać: 'nieznany nikom u innem u (po za bohaterką)’, czyli nikt nie był św iadkiem napadu płanetników ? Takie odczyta nie zdaw ałby się potw ierdzać dalszy ciąg tekstu, szczególnie że pow raca tam za im ek „nikt” (pow tórzony dwukrotnie w w yrażeniu „I nie było nikogo” - w. 34, 35). M ożliw a jest jednak również inna lektura: „nikom u”, czyli wszystkim niezna ny, a więc również bohaterce, skoro „Sad [...] stał się nieznany nikom u” dopiero wtedy, „Gdy ona [...] wróciła do dom u” . Ale co to znaczy? - spotkanie z płanetnika- mi zostało wym azane z jej pam ięci? nie chce o nim pam iętać? pam ięta, ale nie rozum ie, co się w łaściw ie stało?
O dpow iedź na pytanie, czy zaim ek „nikom u” obejm uje także bohaterkę, je st bardzo w ażna, od tego zależy bow iem sposób potraktow ania jej słów w rozm ow ie z matką:
„Jakiż wicher warkocze w świat ci rozwieruszył?” „Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie ogłuszył!” „Co za dreszcz twoim ciałem tak żarliwie miota?” „Śniła mi się w śródlesiu burza i pieszczota!” [w. 2 7 -3 0 ]
R ozm ow a to, zauważmy, dziwna. M atka pyta o „w icher” i „w arkocze”, w od pow iedzi pojaw ia się „strzelec-postrzelec”, pytaniu o „dreszcz” i „ciało” odpo w iada zdanie o śnie „w śródlesiu” . W łaściw ie jest to tylko pozorna rozm ow a, py tania m atki i odpow iedzi bohaterki rozm ijają się, brak m iędzy nim i kontaktu, po rozum ienia, co czyni tym bardziej wątpliw ym - zrozum ienie.
Jak w ięc potraktow ać w ypow iedzi bohaterki? N ajprostsze byłoby uznanie, że kłam ie, chcąc ukryć to, co później społeczność określi jako „hańbę” . Ale m oże jedynie próbuje rozpaczliw ie zracjonalizow ać, nazwać coś, co nie m ieści się w po
rządku ludzkiego św iata - zastępując stu płanetników jednym , zw yczajnie ludz kim , niejako spodziew anym w tej sytuacji „strzelcem -postrzelcem ”? 43 a m oże szczerze oddaje stan swojej świadom ości mówiąc, że śniła „w śródlesiu burzę i pieszczotę”? a m oże napadu płanetników nie było - płanetników nie interesuje przecież erotyczne w ykorzystyw anie ludzi - lecz jest to tylko m etaforyczny zapis niezw ykłości stanu przebudzenia erotycznego niedoświadczonej osoby? a „sad”
42 M otyw szaleństwa jest jednak daleki od jednoznaczności - w poprzedzającym cytowany dystych wersie czytam y, że „kto [z płanetników] czekał za długo - rozumem przypłacił” (w. 22). C zyżb y szaleństw o należało tu traktować bardziej dosłow nie? czyżby szalona była i sama bohaterka utworu, skoro płanetnicy panują również nad jej psychiką, przekazują jej sw oje em ocje?
43 B yć m oże, m amy tu do czynienia z aluzją do pieśni ludowej, w której pojawia się postać „m yśliw eczka”, „Jasia”-uw odziciela wybierającego się „na łow y” (zob. u K o l b e r g a pieśń nr 21; 31, wersje a, c, d, g); aluzja ta byłaby tu bardzo funkcjonalna: bohaterka próbuje przedstawić to, co się z nią stało, odw ołując się do sytuacji, w których, zgodnie z normami ludow ym i, uw iedziona nie była karana.
LEŚM IA NA „STR Ó J” - B A LLA D A (O) N IEJASN OŚC I 6 7
nie je st 'sa d em ’ - rzecz m iała napraw dę m iejsce w „śródlesiu” - ale m etaforycz nym czy w ręcz sym bolicznym określeniem charakteru rojeń bohaterki?44
Pytań tych nie da się uchylić, w szystkie są jakoś uzasadnione; nie da się ró w nież na nie odpow iedzieć. Z adziw iającą cechą Stroju - i w yróżniającą go spośród innych ballad Leśm iana - jest w łaśnie to, że niejasny sens poszczególnych zd a rzeń i pow iązań m iędzy nimi daje się jedynie przetłum aczyć na ciąg interpretacyj nych m ożliw ości, ciąg nierozstrzygalnych pytań.
S tw ierdzenie to odnosi się także do przełom ow ego punktu fabuły S tro ju , ja k im je s t w ygnanie bohaterki z dom u. Jakie są w łaściw ie m otyw y członków rodziny, dlaczego potępiają? R ozm ow a m atki z boh aterką m otyw ację o w ą b u duje tylko pozornie. M atka odkryw a „hańbę” m im o w yjaśnień bohaterki - bo te są niew ystarczające? ew identnie fałszyw e? rozm ow a je s t tu tylko fo rm aln o ścią, a potępien ie od początku nieuchronne, bo w ystarczającym dow odem je s t w ygląd zew nętrzny dziew czyny (w. 2 5 -2 6 )? Pytania tym bardziej niepokojące, że m atka nie m ogła poznać praw dy, poniew aż „Sad [...] stał się nieznany n i ko m u ” .
Tak w ięc choć nie wiem y, za co najbliżsi potępiają, zo stają kolejno w y m ie nieni w różnych w ariantach potępiającego gestu (w. 31 -3 6 ). W tym fragm encie po raz kolejny Leśm ian w istotny sposób m odyfikuje w zorce balladow ej tra dycji.
O packi przy tym fragm encie Stroju przyw ołuje balladę ludow ą o dzieciobój- czyni-w ójtów nie, w prow adzoną do poezji m łodopolskiej parafrazą K asprow icza45. Jeżeli jed n ak przyjąć, że Leśm ian zakładał, iż czytelnik skojarzy prow adzące do śm ierci odtrącenie bohaterki Stroju przez zbiorow ość z akceptow anym przez naj bliższych skazaniem na śm ierć burm istrzanki-dzieciobójczyni z utw oru K aspro w icza (lub jeg o pierw ow zorów ludow ych46) - to trzeba jednocześnie uznać, że byłaby to ze strony poety św iadom a m istyfikacja, wobec której warto zachow ać dystans. Jak w skazuje sam o gwosZ-tytułowe określenie ludowej ballady, kara spa da na jej bohaterkę przede w szyskim za zabicie dziecka, a nie tylko (czy naw et nie tyle) za utratę „w ianka”, niecnotliw e prow adzenie się.
M oralność seksualna, nakazująca młodej dziew czynie dotrw anie „w w ianku” do ślubu, zapisana została bow iem w literaturze ludowej w sposób tyleż w yrazi sty, co prym ityw ny (który m ożna równie dobrze potraktow ać jak o bardziej w y ro zum iały). Jeżeli „utrata w ianka”, czyli brak seksualnej w strzem ięźliw ości przed ślubem , m a być ukarana, to jej niejako nam acalnym dow odem musi być dziecko. Znam ienne, że w balladzie o dzieciobójczyni-w ójtów nie rozpoznanie osoby w in nej utopienia dziecka dokonane zostaje w sposób tyleż prosty, co arealistyczny:
44 W yrazowi „sad” m ożna przypisać - przez skojarzenie z rajskim jabłkiem - konotacje ero tyczne, zapew ne nieobce Leśm ianowi; odnotujmy, że bohaterka G ada spotyka tytułow ego stwora, gdy idzie „w zielony sad”.
45 P ieśń o burm isłrzance ukazała się w tom ie J. K a s p r o w i c z a B allada o słoneczniku , w ydanym w r. 1908; K asprowicz zresztą modyfikuje ludowy wzorzec: w jeg o parafrazie matka w yłam uje się z ogóln ego potępienia i stara się ratować skazaną na utopienie córkę (zob. tekst P ieśn i i notę do niej O p a c k i e g o w B alladzie p o lsk iej, s. 621 -6 3 1 ; zob. też ibidem , s. 681, odpow iedni przypis do Stroju', ponadto: O p a c k i, op. cit., s. 87).
46 Ballada o dzieciobójczyni-w ójtów nie należała do najpopularniejszych w polskim folklorze; u K o l b e r g a to pieśń 12, z 20 wariantami tekstowym i.
przez określenie, która z dziew cząt nie ma w ian ka47; i odwrotnie - w innej znanej balladzie lud ow ej48 to obecność dziecka w dom u prow okuje brata, który w łaśnie wrócił z wojny, do w ydania wyroku śm ierci na niecnotliw ą sio strę49. D ziecko jako swego rodzaju konieczna przesłanka, że hańba zasłużyła na karę, nie je s t m oty w em specyficznym dla folkloru polskiego - podobnie jest w skandynaw skiej Ż o
nie króla Elfów . M alfreda, którą m atka karze w ygnaniem z dom u za w spółżycie
z królem Elfów, m a ju ż z nim dziew ięcioro (!) dzieci.
Kara za sam ą „utratę w ianka” - a jedynie takie ujęcie m ogłoby być konteks tem dla Stroju - dotyczy w utw orach ludowych nie dziewczyny, ale uw odziciela, wym ierzać j ą zaś powinni bracia uwiedzionej. Tak dzieje się w popularnej pol skiej balladzie o braciach zabijających szwagra, gdzie, przynajm niej w niektórych jej w ersjach, dziew czyna w yraźnie zgadza się na porw anie, ale nie zostaje za to ukarana50. B rat m ści się za hańbę siostry na uw odzicielu-„m yśliw eczku” rów nież w pieśni Gnała pastereczka doliną...51, ważnej w kontekście Stroju, bo m oże do niej robi aluzję bohaterka m ów iąc o „strzelcu-postrzelcu” .
O krutne norm y postępow ania, którym i rządzi się zbiorow ość w Stroju, tylko pozornie uchodzić m og ą za ludowe. W gruncie rzeczy obraz tej zbiorow ości j e s t - i tu trzeba zgodzić się z O packim - zw iązany z inspirow anym i m y ślą Bergso- now ską poglądam i Leśm iana wyrażonym i w szkicu Znaczenie pośrednictw a w m e
tafizyce życia zbiorow ego (1 9 1 0 )52. Leśm ian przeciw staw ia w nim nieprzew idy-
walność indywidualnych wypadków i doświadczeń spetryfikowanym norm om spo łecznym , jakim hołduje ukazyw any przezeń z jednoznaczną niechęcią „człow iek przeciętny” . Szczególnie przydatny przy analizie Stroju wydaje się fragment, w któ rym Leśm ian pisze o karaniu:
N ie sama kara, lecz [...] o g ó l n i k o w o ś ć kary, jak ciężka zmora, spada na zbyt luźnie zastosow ane do niej bary żyw ego zbrodniarza, pociągniętego do odpow iedzialności nie tyle za sw oje w łasne przestępstwo, ile za um ów ione z góry wykonanie przewidzianego czynu, w łą czanego natychmiast do łańcucha przyczyn i skutków, który na kształt łańcucha sędziow sk iego dźwiga na swej szyi ten sam człow iek przeciętny53.
Zbiorow ość w Stroju dokonuje właśnie takiego włączenia dośw iadczeń dziew czyny do stereotypow ego łańcucha przyczyn i skutków, fałszyw ego przetłum a czenia jej niejasnych, niezw ykłych przeżyć na jasne pojęcie „hańby” ; znam ienne, że wers 36, w którym to pojęcie się pojaw ia, traktować w ypada jak o sw ego rodza ju m ow ę pozornie zależną - pojęcie to przynależy do języka potępiającej zbioro
47 U K o l b e r g a m otyw ten pojawia się w zdecydowanej w iększości wariantów pieśni 12; w jednym z nich (wariant k, „od D zikow a, R ozw adow a”), co prawda, m otywu rozpoznania morder czyni nie ma, bo nie ma w ogóle sceny sądu, ale za to w zm ocnieniu uległo pow iązanie m otywu m acierzyństwa panny z k on iecznością jej ukarania: ta wójtówna zabiła aż troje sw oich dzieci.
48 U K o l b e r g a pieśń 18, warianty a, c, e, g, h, n.
49 Warto zauw ażyć, że w niektórych wariantach przywoływanych ballad bohaterki nie tylko aprobują spotykającą je karę, ale podkreślają ostrzegaw czo-m oralistyczny sens swojej historii - zob. pieśń 12, warianty a, b, g, z; pieśń 18, warianty g, n.
50 K o l b e r g , pieśń 25, warianty a, b, c, d, e, f, g, h, i, k, m, n, r. 51 K o l b e r g , pieśń 21.
52 Zob. O p a c k i : przypis do Stroju w: B allada po lsk a , s. 681; op. cit., s. 87. 53 Cyt. z: L e ś m i a n, Szkice literackie, s. 59.
LEŚM IA N A „STR Ó J” - B A LLA D A (O ) N IEJA SN O ŚC I 6 9
w ości. Zbiorow ości, która nie tylko jest okrutna, ale i czerpie ze swego okrucień stw a satysfakcję, je st z niego „dum na” (w. 3 5 )54.
Leśm ian daje w Stroju ponury obraz społeczności ludzkiej, ale pod tym akurat w zględem nie je st to utw ór wyjątkowy. B ohaterow ie ballad Leśm iana są najczę ściej przedstaw iani sami w konfrontacji z niezw ykłym i przygodam i i przypadka mi, które ich spotykają; bliscy nie niosą pomocy, przeciw nie, pojaw iają się po to, aby odepchnąć bohatera dotkniętego nieszczęściem . Tak zachow uje się rodzina, kum i kochanka w Żołnierzu czy dziew czyna w M arcinie S w ob odzie55. I w takiej też funkcji pojaw ia się zbiorow ość w Stroju.
Społeczne więzi bohaterki Stroju służą paradoksalnie podkreśleniu jej sam ot ności i ostatecznego charakteru katastrofy. Ludzie nie niosą pomocy, nie pom aga j ą naw et w poznaniu rzeczyw istego sensu tego, co się stało, w ręcz przeciw nie -
czerpią dw uznaczną satysfakcję z nieszczęścia i skazują na śmierć:
I nie było nikogo, kto by jej nie zabił. I nie było nikogo, kto by nie był dumny,
Że ją przeżył, gdy poszła wraz z hańbą do trumny, [w. 3 4 -3 6 ]
Cytat to istotny, bo pokazuje jeszcze jeden rodzaj niejasności w Stroju. Infor m acja o śm ierci bohaterki w prow adzona zostaje do tekstu nie przez przedstaw ie nie czy choćby nazw anie prow adzących do niej zdarzeń, ale przez skojarzenia językow e. C zasow nik „zabił” początkow o w ydaje się hiperbolą określającą kate-
goryczność potępienia - ale następny dystych każe go traktow ać bardziej dosłow nie, m etonim icznie, skoro pojaw ia się „trum na” . Z kolei to, że m ow a o śm ierci i grobie, m otyw uje pojaw ienie się „B oga” .
Cały fragm ent Stroju pośw ięcony B ogu (w. 37 -4 4 ) je st zdecydow anie niejed noznaczny. Przesądza o tym m.in. czasow nik „wierzyć w ”, pojaw iający się za równo w w ersie ten fragm ent otwierającym , ja k i w zam ykającym go. Zw rot „w ie rzyć w coś/kogoś” m a w polszczyźnie dwa podstaw ow e i kom plem entarne zna czenia. W odniesieniu do niezw ykłych zjaw isk czy duchów - i w odniesieniu do Boga - „w ierzyć w ” to tyle co 'uznaw ać, że istnieje’. Ale w odniesieniu do ludzi „w ierzyć w ” znaczy tyle co 'ufać, mieć do kogoś zaufanie, w ierzyć w czyjeś m oż liw ości’. Podw ójność sensu tego zw rotu działa w tekście Leśm iana niejako w obie strony. Odnosi się do bohaterki: jej bierność wobec zdarzeń, jej niezdarne próby w yjaśnień - nie budzą w nią wiary, zaufania do niej. Co więcej, w ątpliw e w pew nym sensie staje się naw et jej istnienie; tak bardzo nie istnieje, przesłonięta m iota jącym i nią zdarzeniam i, że nie posiada naw et imienia.
54 Taka „duma” jest obca zb iorow ości przedstawianej w balladzie ludowej; np. w balladzie 0 d zieciob ójczyn i-w ójtów n ie, choć nikt nie kw estionuje zasadności kary, która spotyka bohater kę, w kilku wariantach tekstow ych pojaw ia się m otyw w spółczu cia dla jej losu - zob. K o l b e r g , pieśń 12, warianty f, h, q, s.
55 S trój pod pewnym w zględem bardzo przypomina tę późniejszą balladę Leśmiana. Oba te ksty dają się sprowadzić do wspólnego mianownika: opowiadają tragiczne historie tych, których za wiodło ciało, a którzy z perspektywy innych są do ciała sprowadzani. W M arcinie S w obodzie ciało zgruchotane lawiną pow oduje, że Marcin zostaje odrzucony przez kochankę, w Stroju seksualność, za którą nie nadąża św iadom ość bohaterki, skazuje ją najpierw na napad płanetników, a następnie na w ykluczenie z ludzkiej społeczności i śmierć. Oboje Leśm ianowskich bohaterów zdradza w szystko 1 wszyscy.