PRZYJACIEL
DODATEK
ŚWIĄTECZNY
Rok VIII. Now em lasto, dnia 7 września 1935. Nr. 36
Na N iedzielę XIII. po Świątkach.
E W A N 6 E L J A ,
napisana u św. Łukasza w rozdz. XVII. w. 11—19.
W on czas : Gdy szedł Jezus do Jeruzalem, szedł środkiem Samarji i Galilei. A gdy wchodził do niektórego miasteczka, zabieżeli mu dziesięć mężów trędowatych, którzy stanęli z daleka i pod
nieśli głos, mówiąc: Jezusie, Nauczycielu, zmiłuj się nad nami ! Które, gdy ujrzał, rzekł: Idźcie, okażcie się Kapłanom. I stało sięjgdy szli, byli oczyszczeni. A jeden z nich, gdy obaczył, że był uzdrowień, wrócił się, głosem wielkim chwaląc Bo
ga i padł na oblicze u nóg jego, dziękując, a ten był Samarytanin. A Jezus, odpowiedziawszy, rzekł:
Azaż nie dziesięć jest oczyszczonych ? a dziesięć kędy są ? Nie jest naleziony, któryby nie wrócił, a dał Bogu chwałę, jedno ten cudzoziemiec.
I rzekł m u: Wstań, idź, bo wiara twoja ciebie uzdrowiła.
Uroczystość Narodzenia Najśw. Marji Panny.
E W A N G E L J A ,
napisana u św. Mat. w rozdz. I., w. 1—17.
Księga rodzaju Jezusa Chrystusa, Syna Dawi
dowego, Syaa Abrahamowego.
Marji narodzenie dla świata jutrzenką zbawienia.
Cała chwała, wszelka godność i wszystek za
szczyt Marji zawarty w tych słowach: „z której narodził się Jezus”. Choćby nietylko ludzki, ale nawet anielski rozum wysilał się, nicby większego, nic wspanialszego ni świetniejszego na pochwałę Marji nie wymyślił nad to, że jest matką Jezusa.
Czemu bowiem Marja przy swem niepokalanem Poczęciu przez szczególniejszy przywilej łaski Bo
skiej zachowana została od zmazy grzechu pier
worodnego ? Dla czego wzbogacona pełnością da
rów niebieskich ? Czemu swemi zasługami prze
wyższyła wszystkich świętych ? Czemu wyniesio
na nad najwyższe chóry anielskie jest Marja?
Czemu pierwszą po Bogu królowa nieba i ziemi?
Co za przyczyna tak wielkiego jej szczęścia ? Oto to, iż ją Bóg przed wieki wybrał na matkę Syno
wi swemu czyli, jak się Ewangelja wyraża, że z niej się narodził Jezus Chrystus.
Kiedy Bóg chórom anielskim narodzenie tej najświętszej Panny objawił, uweselone niebo, przy
patrując Się jej, mówiło niejako z mędrcą Pańskim:
„któraż to jest, która postępuje jako jutrzenka powstająca, piękna jak księżyc, wybrana jak słoń
ce, ogromna jak obóz wojska uszykowanego ? Oto tytuły, oto godności i zaszczyty Marji!
Marja „jutrzenka powstająca”, Marja „piękna jak księżyc i słońce”, Marja „jak obóz wojska ogromna”.
Jutrzenka jest końcem nocy, a początkiem dnia. Cóż to był za czas, od upadku Adama po
cząwszy, aż do Chrystusa Pana? Alboż nie był on nocą okropną, ciemnościami grzechowemi ukry
tą ? Noc to była zbyt długa, bo przez cztery ty
siące lat: trwająca! Cały czas od Adama aż do narodzenia Marji, mówi św. Hugo, był nocą, ale nocą długą i ciemoą. Aż tu w dniu dzisiejszym powiada niejako Pan Bóg do znękanej ludzkości:
Już nadchodzi poranek, już zeszła jutrzenka, już się Marja narodziła, zaczekajcie jeszcze trochę, a wnet ujrzycie słońce sprawiedliwości, Jezusa Chrystusa!
Narodziła się Marja piękna jak księżyc. Jako gdy księżyc jest w pełni, gwiazdy, w około niego się znajdujące, piękne wprawdzie światło wydają, ale księżycowi dorównać nie mogą. Jako one małemi wydają się światełkami, a sam księżyc największe ma podobieństwo do słońca, podobnież przechodzi Marja ozdobami łask wszystkich świę
tych i najbliżej w ślady Syna swego wstępuje.
Wiele z córek Sjońskich zgromadziło mnóstwo cnót i bogactwo łask, lecz Ty Marjo przewyższy
łaś wszystkie!
Wiele księżyc sprawuje dobrego na ziemi, bo odbiera światło od słońca i udziela go ziemi. Po
dobnie Obrał Bóg Marję, żeby przez nią wszystkie swe łaski na nas zlewał, jak naucza św. Bernard:
„wszystko chciał Bóg, żebyśmy mieli przez Marją”.
Przystąpmy nareszcie do trzeciej godności Marji. Dla czego niebo nazywa Marję „ogromną, jako obóz wojska uszykowanego” ?
Ogromnym i straszliwym obozem jest Marja dla mocy piekielnych, bo przez szczególniejszy przywilej ła
ski Boskiej od zmazy grzechu pierworodnego za
chowana, nigdy niewolnicą czarta nie była, owszem, przeznaczona jest od Boga na to, żeby „starła gło
wę wężowi piekielnemu”. I rzeczywiście Marja starła głowę wężowi piekielnemu, bo porodziła Zbawiciela świata, który panowanie piekielnych
mocarstw zburzył, bramy pie
kła wyłamał i naród z niewoli czarta wyswobodził.
Cieszymy się więc, że tak wielowładną, tak potężną ma
my pośredniczkę ! Ona sama jedna ogromnym jest obozem uszykowanego wojska, w któ- rem tyle jest bitnych żołnie
rzy, ile jest w Marji cnót he
roicznych, tyle szańców, ile ła3k od Boga otrzymała. Ona tama zwyciężyła piekło i wy- sępiła wszystkie herezje, jako Kościół dziś we Mszy św. po
bożnie wyznaje, ale tyle otrzy
mała zwycięstw, ile dusz Bogu i zbawieniu pozyskała!
W czasie pewnej ślubny”.
i wikarjusz ge- Nowe cudowne uzdrow ienie
w Lourdes.
Biuro badań lekarskich w Lourdes t. zw. „Bureau Medi- cal” stwierdziło obecnie nowe cudowne uzdrowienie. Tym razem uleczonym jest pro
boszcz parafji St. Germain neralny Wersalu, ks. Flavigny.
L ist p a ste r sk i b is k u p ó w nlem.
Boga trzeba bardziej słuchać, niźii ludzi.
Berlin. W całej Rzeszy odczytano z ambon list pasterski, wystosowany przez konferencję bi
skupów katolickich w Fuldzie i podpisanej przez cały episkopat niemiecki. Kościoły wypełnione były po brzegi.
List pasterski podkreśla, że liczba wrogów Kościoła katolickiego w Niemczech ogromnie wzro
sła, przyczem uskarża się na propagandę antyre- ligijną w literaturze, na zakaz zgromadzeń o cha
rakterze religijnym poza obrębem kościołów. List pasterski stwierdza m. in., że „wolność prasy jest tak dalece ograniczona, iż b. pismom katolickim nie wolno ogłaszać artykułów religijnych, a nato
miast zmuszane są one do przyjmowania artykułów,
uroczystości ludowej w Paryżu płynął W pewnym momencie młodą parę skąpano.
,orszak
Najstarszy mieszkaniec Bukaresztu, liczący obecnie 112 lat-
obrażających czytelników katolickich”.
„Dzieło odrodzenia narodu niemieckiego — wywodzi orędzie — uda się wówczas jedynie, gdy zostanie oparte na opoce religji chrześcijańskiej”.
Orędzie przypomina zasługi Kościoła w zakre
sie moralności społecznej. Czwarte przykazanie domaga się poszanowania i posłuszeństwa wobec władzy państwowej. Jeśli jednak ustawy państwo
we staną w sprzeczności z prawem przyrodzonem boskiem, wówczas należy bardziej słuchać Boga niż ludzi.
Orędzie potępia zarówno wszelkie wykroczenia przeciw obowiązującym ustawom, jak i „stosowa
nie podwójnej miary i obarczanie ogółu katolików niemieckich winą za przekroczenia, popełnione przez poszczególne jednostki.”
Mówiąc o moralności małżeńskiej, orędzie bi
skupów porusza sprawę ustawodawstwa rasowego.
„Ze stanowiska moralności byłoby rzeczą fatalną, gdyby małżeństwo traktowano wyłącznie pod ką
tem zachowania rasy”. Orędzie odpiera katego
rycznie zarzuty, jakoby moralność chrześcijańska miała spowodować upadek kultury niemieckiej. Co do zarzutów przeciwko katolicyzmowi politycznemu orędzie głosi, że nie można być w domu chrześci
janinem, a na ulicy poganinem”.
Lis twskazuje dalej, że określenie „katolicyzm poli
tyczny” mogłoby łatwo stworzyć pretekst dla każdej samowoli wobec katolików. Nieodpowiedzialnym byłby zakaz manifestacyj chrześcijańskich przy ró- wnoczesnem tolerowaniu wystąpień antyreligijnycb.
Orędzie wzywa w końcu ludność katolicką Niemiec do zachowania spokoju. „Katolicy nie urządzają rewolty i nie stawiają gwałtownego opo
ru”. W sprawie projektów uniezależnienia katoli
cyzmu niemieckiego od Rzymu odpowiedź bisku
pów brzmi: „O ile przestaniecie być wyznania rzymsko-katolickiego, nie będziecie katolikami. — Nauka o prymacie jest artykułem wiary i w tej sprawie niema kompromisu”.
Przypominając okres „Kulturkampfu” z lat siedemdziesiątych, orędzie kończy: „Nie jesteśmy przejęci troską o nasz Kościół, ale wielką troską napawa nas los naszej ojczyzny”,
P o d ł u g d r a m a t u F r a n c i s z k a C o p p e e . Paryż! Gdy się to słowo słyszy, myśli się zwykle o świetnym, bogatym, wesołym Paryżu.
Przed okiem ducha staje miasto olbrzymie z pysz- nemi ulicami, wiodącemi wśród widniejących pała
ców, pełne dziwów i niewidzianych rzeczy^ prze
pełnione po brzegi wesołemi, uśmiechniętemu ludźmi, którzy na to zdają się być na świecie, by się bawić ciągle, jakby życie ciągłą zabawą było...
Tak się przedstawia Paryż temu, kto z opisów różnych świetnych uroczystości pewnego wyobra
żenia o nim nabrał, a którego wyobraźnia na pod
stawie opisów zbudowała sobie z Paryża wielką salę balową, błyszczącą, jaskrawą, niejako miejsce schadzki dla ludzi ze wszech stron świata — na uciechę 1...
Takim Paryż jednak w istocie nie jest. Są tam całe cyrkuły takie smutne i takie mizerne, a w nich tyle biedy i nędzy, jak mcże w żadnem innem mieście na świecie. Kto przyjedzie do Pa
ryża, aby się pobawić, tego oczywiście w te ulice nie zaprowadzą, bo tam ani zabawy się nie odby
wają ani nic godnego widzenia niema. Tam miesz
kają ludzie pracy. W południe i wieczorem, gdy się ta fala robotników z różnych fabryk na ulicę wyleje, zdaje się, jakby rzeka, pełna czaruej wody rozlała się po Paryżu i ścieka do ujścia, do owych ponurych zaułków...
W jednym z takich zaułków paryskich miesz
kała przed laty rodzina Morelów. Przybyli ze wsi, bo im się tam nie wiodło. W Paryżu nie sprzy
jało im również szczęście; ojciec pracował, matka pracowała, ale oboje zarobili tylko tyle, ile wy
starczało do życia z dnia na dzień. Mieli dwoje dzieci: starszą córkę Różę i syna Jana. Aby te
dzieci wychować, nie szczędzili trudu. Nieszczęściem w chwili, gdy Róża lat 20, a Jaś lat 12 ukończyli, zmarli rodzice, prawie nagle i prawie równocześ
nie. Pozostało dwoje sierot we łzach i biedzie.
Bóg łaskawy jednak nie opuścił biedactwa. Róża umiała pięknie szyć, haftować, znalazła wnet za
trudnienie w magazynie, gdzie jej dobrze za pracę płacono. Wymówiła sobie jednak, że będzie pra
cowała w domu, u siebie i skończoną robotę od
nosiła, a to najprzód dlatego, że chodzenie wie
czorami z magazynu do domu narażało ją na różne przykrości ze strony głupców wszelakiego gatunku, zbijających czas wałęsaniem po ulicach, a powtóre, że nie była sama, miała przecież brata, o którego starać się musiała. Przysięgła sobie w duszy, że temu bratu matkę zastąpi. Jaś, grzeczny chłop
czyk, chodził do szkoły i uczył się dobrze. Róża pomagała mu w naukach, napominała, gdy było potrzeba, chwaliła, gdy tak wypadło. Nie było dla niej większej rozkoszy, jak gdy Jaś ze szkoły
„z pochwałą* wrócił, a gdy przy końcu roku chło piec za pilność i dobre obyczaje „nagrodę* uzy
skał, wtedy oszczędna zwykle Róża nakupiła mu i zabawek i podarków i cukierków bez liku. Chło
piec, im więcej dojrzewał, tem więcej cenił dobroć siostry i gotów był dla niej do największej ofiary.
Nie było w tem nic dziwnego, bo i ona takąż samą wielką miłością umiłowała brata.
W takiem życiu cichem, pracowitem, poboż- neu płynęły lata. Jaś ukończył szkoły i prawie w tym samym czasie zgłosił się do nich pewien daleki krewny, bogaty dzierżawca ze wsi i po kil
kakrotnych odwiedzinach oświadczył się o rękę Róży,
— Nie — odrzekła — ja za mąż nie pójdę!
Mam brata, o którego starać mi się trzeba. A gdy tenże księdzem zostanie, tedy mu domem rzą
dzić będę, bo go kocham, jak nikogo na świecie.
(Ciąg dalszy nastąpi.) W kom isarjacie.
Gość zalany w sztok. Nazwiska swego nie pamięta.
Adresu nie pamięta. A chce wrócić do domu.
— Ale przecież muszę wiedzieć, gdzie pan mieszka?
— N... nie wiem.
— A jak się pan nazywa?
— Nazyw...w...am się, ale n... nie p,..pamiętam...
— No to co mam zrobić z panem ?
— Niech pan... p...przodownik przeczyta m... ml głośno książkę te...tele!oniczną. Jak będzie m... moje nazwisko to p... podniosę rękę.
Protokul egzekutora.
Egzekutur podatkowy udał się na wieś do gospodarza Bartłomieja Stępnia, by dokonać zajęcia za zaległe podatki.
Stępień był wdow-cem i niedawno ożenił się po raz dru
gi, biorąc w posagu sporo żywego inwentarza. Egzekutor obejrzał'gospodarstwo i napisał: „W myśl rozporządzenia z dnia 10 III 35 r. zająłem u Bartłomieja Stępnia dwie świ
nie z pierwszego małżeństwa i trzy z drugiego.
— Wiesz?... Urodził mi się synek!
— No, no, oblejemy...
— Za późno, już malutki się tem zajął... Spójrz na moje spodnie,
Przy pomocy dźwigu przeniesiono pewien pomnik Wjęe wvpiła panl szkianeczkę esencji octowej, pani
w Berlinie na inny cokół. imię i nazwisko?
— Katarzyna Szmelc,
— Zawód miłosny?
—£Nie l^praczka.
Akrobatyka na wodach amerykańskich. Znudzeni Amerykanie używają nowej, wielce niebezpiecznej rozrywki na ślizgowcach, ciągnionych przez łodzie motorowe.
Pociąg amerykański, składający się z parowozu i 17 wagonów towarowych spłonąbldoszczętnie po wykolejeniu.
Jak w bajce.
W tych dniach przed nędzną zagro
dą w Rumunji z lśnią
cego samochodu wy
siadła wytwornie ubrana młoda jeszcze kobieta, która, jak się okazało, była córką wieśniaka, która przed 10 laty pokryjomu poszła w świat.
Po opuszczeniu wioski rodzinnej dziewczyna udała się do Bukaresztu, gdzie została przyjęta w charakterze uczenicy u krawcowej. Ze względu na skromne zarobki zamieszkała wspólnie ze samotną starą panną, która przywiązała się do dziewczęcia. Po kil
ku latach staruszka umarła, zostawiając swej młodej towa
rzyszce kilka tysięcy lei. Przedsiębiorcza dziewczyna udała się do Paryża, gdzie zna
lazła posadę we wiel
kiej firmie mód dam
skich. W Paryżu poznała młodego studenta Amerykani
na, który z powodu braku środków ma- terjalnycb, wywoła
nego nagłą śmiercią ojca, nie miał moż
ności dokończenia nauk. Młodzi poko
chali i pobrali się.
Rumunka pomogła mężowi odziedziczo
nym kapitalikiem do ukończenia nauk i po zdoby
ciu dyplomu inżynierskiego, nowożeńcy wyjechali na Daleki Wschód, gdzie młody inżynier otrzymał był stanowisko. Po kilku latach usilnej pracy inżynier-wynalazca dorobił się wielkiego majątku.
Tęskniąc za wioską rodzinną Rumunka namó
wiła męża, by przeniósł się do jej ojczyzny. I dla
tego sprawiła zdumionej rodzinie niespodziankę, pragnąc obecnie otoczyć ją miłością i dobrobytem.
Udałe próby lotu na aparacie poruszanym siłą mięśni ludzkich.
Realizacji problemu lotu skrzydłowego przy wyłącznem użyciu siły mięśni ludzkich dokonał niemiecki lotnik i konstruktor samolotów Diinemann we Frankfurcie n. Menem. Przeleciał on na skon
struowanym przez siebie aparacie podczas pierw
szego próbnego lotu przestrzeń 195 m., przyczem wysokość lotu wynosiła zaledwie 1 metr. W 2-giej próbie osiągnął 235 metrów, przy tej parnej wyso
kości.
Aparat skonstruowany jest jako płatowiec, za
opatrzony w regularne śmigło lotnicze, przyczem napęd następuje przez poruszanie rąk i nóg, któ
rych ruchy zamieniane są przy pomocy pomysło
wych przenośni na energję obrotowTą, poruszającą śmigło i wystarczającą do oderwania aparatu od ziemi.
W wywiadzie prasowym wynalazca Diineman oświadczył, Ż8 jest to dopiero pierwszy etap na drodze do całkowitego udoskonalenia jego wyna
lazku i próby miały jedynie dostarczyć dowód, że problem uniesienia się człowieka w powietrze siłą własnych mięśni nie należy już do dziedziny fan
tazji i przybrał formę realną.
Kazał sobie wyciąć 62 kg. tłuszczu, bo nie chciał być grubym.
W Budapeszcie pewien kupiec, który ważył 176 kg., postanowił pozbyć się tego niewygodne
go balastu. Ponieważ gimnastyka i różne zabiegi dietetyczne nie skutkowały poddał się on operacji, która udała się. Lekarze wycięli mu z ciała 26 kg. tłuszczu.