5 . ___________ _______________ T a r n ó w — B r z e s k o — j a s ł o . _____________ C e n a n u m e r u 2 0 g r o s z y
PISMO MŁODZIEŻY SZKOL ŚREDNICH
A d r e s R ed ak cji i A d m in istr a c ji: T a r n ó w , iii. P a ń s t w o w e G im nazju m .
Najserdeczniejsze Życzenia Wesołego Alleluja!
Czytelnikom „Świtu" składa
REDAKCJA
Czas Ci już wołać
C{as Ci ju \ wołać, c^as Ci ju{ iść!
H etm anko polnych rot!
Oto Ci na hełm borow y liść, Oto Ci w rękę rozwieje kiść,
Oto T w ój ąłoty grot!
(Konopnicka)
W iosna się budzi... W iosna się budzi czarowna, tętniąca życiem...
Rzeźwiące wonie ciemnych, zoranych sm ug Rozdzwonił się, rozśpiewał, rozgorzał świat.
nych niosą ze sobą zapowiedź n o w ego życia Zabrzmiał wielki hymn O drodzenia!
en szept radosny — wiośniany. M oc życia — przepotężna, którą daje ziemia, podnie- Wiosna piękna róźowemi wschodami, poszum em ca moc ducha, dając mu siły i zapał.
atru>. zapowiedzią odurzających kwietnych zapa- W iosno! — Ty powiedź nas na ten słoneczny,
•-now idzie pomiędzy polskie niwy, zagląda d o k a ż - jasny szlak, gdzie kwitnąć sercom i pieśniom czas.
W Clat.y‘ Przynosi ze sobą jasność i pogodę. Ty nietylko zawładnij ziemią i sercem człowieka, i ^ wątpiące serca wnosi wiarę, w strapione ukoję- ale zestrój świat na jedną nutę bujnego — pięknego
życia. J , Kulpa,
2 S W I T Nr. 5
Paląca Kwęstja.
Mam zamiar m ów ić tu o pewnej naszej bolączce, która trapi nas trzy do czterech razy w roku, a m ian ow i
cie o „uroczystych akademjach" urządzanych czy to z oka
zji Imienin Pana Prezydenta lub Marszalka, czy z okazji Święta N arodow ego.
Akademje te urządzane są na jedno kopyto. A więc orkiestra, m ow a, deklamacja, chór. Jak te p oszczególn e punkty wyglądają?
Tak deklamuje jak i „trzyma m o w ę“ zaw sze ten sam uczeń. Naturalnie co jakie 5 lat następuje zmiana, przy
chodzą n ow e siły. Zato w iersze są aż dwa (czasem trzy) do zmiany. Jednego roku ten — drugiego tamten. O r
kiestra gra zaw sze te same „kawałki", a m ianowicie w ią
zankę pieśni legjon ow ych, Hymn N arodow y i Brygadę.
N o a teraz m ow a. W szyscy wiem y, jak taka m owa w y
gląda. Przedew szystkiem z reguły jest dtuga, nudna i sza blonow a. Na Imieniny Marszałka w ygląda ona w następu
jący sp osób . Zaczyna się zazwyczaj od jak iegoś cytatu.
Potem: „słow a te", albo „są to słow a". Teraz pewna daw-
„fantazji" a conto tych słó w , poczem „Józef Piłsudski urodził się" w..." N o i dalej frazesy, frazesy. Przy końcu rzadko kiedy daruje sob ie m ów ca sło w a P iłsudskiego o w yścigu żelaza i krwi. N o i sakramentalne „pozw olę s o bie w n ieść okrzyk na cześć..." W szyscy wstają, orkiestra gra Hymn N arodow y.
M o w a na 11 listopada jest nieco łatwiejsza. Zaczyna się „16 lat mija"... albo „ W dniu dzisiejszym o bcho dź my 16-stoletnią rocznicę". W treści sł owa jak „czy i", „ w o l a "
mają wielkie wzięcie. Z okrzykami na końcu s prawa s ę trochę komplikuje. Są aż trzy. Jeden: „Najjaśniejsza Rzecz pospol i ta niech żyje", drugi na cześć Prezydenta, trzeci na cześć Marszałka. Ewentual nie kumul uje się to w s z y s t ko w j eden okrzyk.
Taki poranek m ó g ł b y się nam na w e t po do ba ć ( g d y by nie ta mowa) ale za pi erwszym razem. Jeżeli jednak
s ł yszymy to wciąż, rzecz prost a nudzi się.
Szablon panuj e tu tak ścisły, że przy niektórych p o wi edzeni ach (czytaj frazesach) jest analogiczna dykcja. K o rzyści z takiej m o w y nie ma żadnej. Wszyscy bowi em, w i e dząc co m og ą usłyszeć, nie uważają, a choćby i uważali +o i tak ni czego n o w e g o się nie dowiedzą. Czy zamiast takiej m o w y nie lepiejby było, aby ktoś np. przeczytał wyjątek z jakiejś książki Pi ł suds ki ego lub o Piłsudskim?
N a p e w n o sł uchaliby wszyscy.
C zas już s kończ yć z p od o b n e mi porankami. Roczni ca N a r od ow a , czy Imieniny kt ór egoś z Dos to jn ik ów P a ń s twa są dia nas zbyt wielką uroczystością, by o b c h ó d ich p o d ob ni e t rakt ować Uwa żam, że w naszej mocy leży uł ożeni e takiego pro g ra mu , któryby nie znudził, lecz z a i nt eresował i zadowol ił słuchaczy. R. S. II. g im n .
Do Poety.
K a rtk i szele szc zą . . .
. . . W iersze rosną, olbrzym ieją, k ra j cudów tw orzą,
b łyszczą zorzą, pachną sosną, . . . G raj m istrzu m elancholji!
G raj! . . .
Śpiew aj sw e p ieśn i pow oli, m ów , co cią cieszy co boli,
ja k ie w spom nienie cią pieści! . . . Graj. czarodzieju! Graj!
Zapach ko n w a lji nam daj! . . . Z fa n ta zji złotych p ieleszy w k ra j u łu d i p iękn a w zleć i rz u ć na papier baśni sieć
i skrą b łyska w ic noc rozjaśnij! . . . W b łęk ity m knij,
na srebrnej chm urce leć i m aluj tęczy lity p a s! . . . N iechaj za b rzę czy p io sn e k rój , tryśn ie akordem k ra s
i niechaj p łyn ie na falach tęskn o ty!
N iech serce wyciosa sm u te k, tragedje niech zro d zi czas, niech łą kę ustroi rosa!
Niech sm etn ie s z u m i las,
niech walczą rycerskie roty! . . . Poeto! . . . O czaruj nas! . . .
W ILG A H IP O L IT. II. gim n a zju m
ROK 2.03413$ W WIZJI P I M 2 M I -
(Ciąg dalszy)
Już nie tak daleko do tego dnia, który dla na- rej braci uczniowskiej, sądnym będzie, a potężne bramy szkolne zamkną się ze zgrzytem na błogie dw a miesiące. Jednak cofnijmy się o kilka miesięcy wstecz, w on dzień, gdy to miłe wspomnienia w a kacyjne kłócą się ze sm utną rzeczywistością, w dzień zaczynający nowy etap naszego życia — początek roku szkolnego a zarazem przenieśmy się na fale jasnowidzenia — o sto lat w przyszłość.
Norm alna nauka szkolna w r. 2.034 35 miało sie zaczać o eodz. 10 dnia 1 października.
Już około 9-30 poczęli lądować zwinnie na podw órzu szkolnem uczniowie: biedniejsi na zwyk
łych samolotach, bogatsi na potężnych autożyrach.
Po przylocie Pana D yrektora na wspanialej maszy
nie R W D . 373, zgrom adzona młodzież, odśp iew aw szy swój hymn „narodowy" „Latam sobie nic nie robię" udała się do kaplicy, podczas czego specja
lista — mechanik p. tercjan Popiołek wraz z zastę
pem ro b o tó w „zaholował" maszyny do hangarów.
Po nabożeństwie wygłosił pan D yrektor na p o d wórzu do nas przemowę, w której ostrzegł nas przed najnowszemi urządzeniami umieszczonemi w kinach wywołującemi nazwiska uczniów (nnic) tam przebywających. Aparaty te są również połączone
_ Nr. 5 Ś W I T 3
Inteligencja ludowa.
Sprawa inteligentów chłopskich nabiera w o b e c - krotnie się w ypierają? — O tó ż dziecko wsi, przy- nej chwili aktualności. Albowiem klucz do oświcenia chodzące do miasta nie zawsze dostaje się w wa- wsi, uświadomienia ludu mają w rękach ci, którzy runki odpowiednie. Sypią się rozmaite epitety i do- z ludu wyrośli, którzy dolę i niedolę tego ludu znają, cinki na tem at „cham a“ i t. d. Dziecko takie wyz- bo sami ją odczuwają, i którzy zdołają trafić do bywa się jak najprędzej cech rzekomego „chamstwa*', serc wieśniaków: a takimi są inteligenci chłopscy, tak zresztą w pewnej części być winno i tr u d r o Jak szybko ogarnie oświata masy ludowe, zadecyduje jest mu zdobyć odpowiadający synowi wsi świato- (o tern) wartość jednostek pracujących nad niesie- pogląd. Kończy na zdobyciu dyplomu i powierzcho- n>em iskier oświaty do chat wieśniaczych, jednostek wnej miejskiej ogłady, a następnie udaniu się tam, wykształconych a pochodzących z ludu gdzie zysk jest największy. Inteligencja ludowa, za-
Ale jak ci wykształceni synowie chłopscy prze- gadki uświadomienia ludu nie rozwiąże. Trzeba wal- dstawiają się obecn ie? — Rozproszeni zapominają czyć o zdrow ą inteligencję ludową, rozumiejącą 0 wszystkiem, zapominają o swem pochodzeniu, niedolę wsi. My, wychodzący z gimnazjum, synowie 0 tein, co winno być pieczą ich, zapominają o zwią- chłopscy stwórzm y pierwszą kadrę umiejących i wię
ź n i u się z pracą i duchem ze wsią Dlaczego dzących, z której strony należy do chłopa podejść Upomnieli o swem pochodzeniu, którego niejedno- aby go ująć — stw órzm y zdrow ą inteligencję ludową,
C D
HatęmatyKa.
Wielu myślicieli uważało matem atykę za naukę tyki, zaczynając od nauk przyrodniczych kończąc zbyteczną. D o tych należą Schopenhauer, Hamilton na logice ekonomji. W spółczesny gmach wiedzy
! inni. Zarzuty stawiane przez nich z innej, wyma- przypomina nam Akademję Platońską, na froncie gającej premedytacji matematyce zostały pokonane której istniał wyryty napis: „K to niezna matematy- argumentćw, zbijających tamte zarzuty i dowodzą- ki - n i e c h nie wchodzi**. — Matematyka jest na- cych ogrom ną ingerencję matematyki we wszech- uką, która nie da się zniżyć i d o stosow ać do życia,
nauce. ale jest taką, do której życie i wszystkie inne nau-
A. Pringschein zauważył, że „wiedza matema- ki zbliżyć się muszą. M ożemy za Pitagorasem po toczna jest jedyną dziedziną, gdzie czuje się jeszcze wtórzyć: Świat jest liczbą, życie jest liczbą, cnota nieswojo nasze wszechwiedzące dziennikarstwo11, jest liczbą — wszystko jest liczbą. — Raz mnie ko prawda, ale takie twierdzenie można w dzisiej- jeden kolega zagadnął: „Co to jest w praw a mate-
^zych czasach uogólnić i odnieść do niektórych matyczna** i jak ją można osiągnąć. “Spotkał się bżiedzin naszego życia. — O b e cn y rozwój nauk on z niezbyt uprzejmą odpowiedzią. Jest to praca raczej wskazuje na niezmierną ingerencję matema- którą musisz włożyć, abyś m ógł „mit biegerlitete“
2 mieszkaniem Dyrekcji oraz dom em rodzicielskim, zdającego całość z m inionego roku, co do ostatnich Drugi dzień nauki rozpoczął przykry wypadek, bo wyników piłkarskich.
w'em jak brzmiała recenzja (w pół godziny po wy- W klasie natomiast było cicho jak makiem siał, Padku) najpopularniejszej gazety „Sw itu“, około dlatego, że klasa była połączona ze specjalnym
§°dziny 10-tej podczas zlotu młodzieży do swych przyrządem nagrywającym na płyty wszelkie głośne Szkół, jeden z uczniów jak »kazały dochodzenia wybryki uczniów.
wład, o niebieskiej tarczy, lecąc na wysokości stra- Na przerwie zasłużony tercjan Popiołek nie tosferycznej na nowej maszynie, spadł, rozbijając mało zadał sobie trudu tłumacząc o niebezpieczeń-
doszczętnie, Naoczni świadkowie twierdzą, jako- stwie kręcenia „węża“ na samolotach, argm entując
°y uczeń ten miał nieszczęśliwie wykonać m anewr iż to było zakazane już naw et 100 lat temu. Po kmniania się profesorowi, drudzy natomiast, że uj- godzinie hufca, na którym wywiązała się długa de- rzawszy swego gospodarza klasy chciał gwałtownie bata nad zdefinjowaniem nazwy „gońca** noszącego
„zam ontow ać“ sobie tarczę. meldunki na Marsa, gdzie właśnie nasza flota po-
— Dalej nauka toczyła się już normalnym try- wietrzno-kolonjalna wypierała dzikich karfyw, — rój bem, Na katedrze siedział doktor „nauk olimpijskich** „zjadaczy wiedzy** „pogazował** ochoczo do dom ów , zasypując gradem zdradliwych pytań, delikwenta J* S. Demtan— Ul. Gimn.
S W I T Nr. 5 zadania rozwiązywać. Innym razem temu samemu
tłumaczyłem, co to jest sinus. W prow adziłem go, myślą na strych, pokazałem komin i krokiew łączą
cą krokiew z okapem oraz kąt X zawarty między krokwią a sufitem. N a tym przykładzie w ytłum a
czyłem mu że stosunek wysokości komina do altu goni krokwi jest sinusem kąta X i ten jegomość zrozumiał — Przekonałem się więc, źe wielu chęt
niej uczyłoby się matematyki gdyby uczono jej wię
cej praktycznie. Ale piękno prawd matematycznych, nie daje się łatwo, albo z bardzo wielkim trudem i to w sp o só b niedoskonały przełożyć na język co
dzienny. M atematyka jest najtrudniejszą nauką do spopularyzow ania — jest ona w pewnym sensie dziedziną piękną. A pamiętając, że, czar tej subtelnej nauki objawia się w całem swetn pięknie tym, któ
rzy mają o dw agę ją zgłębić, skłońmy naszą wolę do intenzywniejszej pracy w matematyce, do pracy ograniczającej się nietylko na odrobieniu lekcyj, ale także zainteresowaniu i umiłowaniu tego przedm io
tu. W tym też celu polecam zastanowić się nietylko na odrobieniu lekcyj. ale także zainteresowaniem Kółek dla łaknących wiedzy matematycznej, któreby to Kółka zdołały poruszyć szerszy o g ó ł uczniów i zainteresowały tą gałęzią wiedzy. — W y p ad a tak
że zwrócić uw agę na matematykę życia. W naszych postępowaniach nie powinny się znajdować para
metry zmienne, ani niewiadome, nie dające się obli
czyć. Każdy nasz czyn, postępek a nawet słow o w tnno być dobrze obliczone — czy jest większe czy mniejsze od zera. Pamiętajmy, że kto dzisiaj liczyć w życ:u nie umie, ten łatw o może być w y
korzystanym przez tych, którzy każde posunięcie obliczają — którzy matematykę życia zgłębili. M a tematyka wymaga doskonałej logiki. D o w ó d opiera na założeniu i wykazuje słuszność w twierdzeniu W szystko łączy jedna nić logiki. Przez pracę w y
rabiajmy logikę naszą, przez systematyczność w p ro wadzajmy do życia liczby, które będą stróżem n a
szych poczynań. .
W odpowiedzi na artykuł: Czy kształcić się dalej?
Pow odem , dla którego zabieram głos w tej kwestji, jest to, że kolega poruszył w swym arty kule problem dla nas b. ważny, problem ew entual
nego przerostu inteligencji, a że zrobił to kolega mylnie, oświetliwszy sprawę zbyt jednostronnie, za- p o m o cą kalkulacji, będę się starał wyjaśnić pewne kwestje.
Zasadnicze pytania: „C zy kształcić się d a le j? “.
M ogą być dwie odpow iedzi; zależy to od założe
nia, a priori czy będziemy uważać daną kwestję z punktu widzenia naszej bezinteresowności, czy ze stanowiska materjalnego. Jeżeli ze stanowiska naszej bezinteresowności to tak. Jeżeli będziemy się zaś patrzyli ze stanowiska materjalnego, to odpowiedź wypadnie „tak“, o ile będziemy mieli na uwadze fakt, że człowiekowi z wykształceniem łatwiej z n a leźć pracę, lub „nie“, gdy będziemy brali pod uwa
gę ewentualne ryzyko, czy opłaci się drogo kształ
cić, nie mając zapew nionego zajęcia, jakie należało
by się człowiekowi z wykształceniem. Bądźmy jed
nak optymistami, Powiedzmy więc, że „tak". Bo przecież z 6 i pół miljonami analfabetów nie m oże
my narzekać na przerost ludzi wykształconych, na przerost prawdziwej inteligencji. No, a zresztą pi
sanie i czytanie też jeszcze nie stanowi o inteli
gencji i wiedzy. Brak nam jest ogromnej masy nau
czycieli, bo ci, co są, mimo najszczerszej chęci nie potrafią wszystkiego zrobić, a po ukończeniu 7-miu klas szkoły powszechnej nie można zostać nauczy
cielem. Istnieje też ogrom ne zapotrzebowanie praw ników do handlu, przemysłu, administracji, wojska i t. p. Pewnie, że nie wszyscy mogą zostać sędzia
mi lub adwokatami.
Twierdzi kolega, że większość uczniów szkół średnich to synowie chłopscy; statystyka wykazuje, że tak nie jest. W eźm y np. statystykę zaw odów ro dziców Gimn. I. w roku 1903/34: uczniów ogółem 342, włościan 100, obywateli ziemskich 4, urzędni
ków i oficjalistów rolnych 1. Należałoby właściwie wyrzucić poza nawias synów obywateli ziemskich.
W tedy wynik w ypadłby 101 na 241. Statystyka Sem Naucz, z roku 1930/31 (czasy względnego dobrobytu): rolnicy łącznie z obyw. ziemskiemi i u- rzędnikami i oficjalistami rolnymi: 1 9 + 5 4 + 2 ) 77 na 284 innych zawodów. Sprawozdanie II. Gimn. z ro ku 1929/30: rolnicy z właść. ziemsk. i oficjalistami i urz. rolnymi ( 1 + 1 9 5 + 3 ) 199 na 280 innych za
wodów. Poniew aż jestem w posiadaniu sprawozdań z innych zakładów i innych lat, mógłbym podaw ać wiele różnych danych, Pozatem trzeba zaznaczyć, że pewien procent ze wsi stanowią kandydaci do stanu duchownego, mogący w eggtow ać bo utrzym a
nie, za darmo. A co dopiero na Uniwersytacie?
Proszę zaglądnąć do statystyki. Na kształcenie m o że sobie pozwolić tylko ten kto ma pewne stale dochody. Pewnie, że kształcenie pociąga za sobą nierzadko pew ne wyrzeczenia. Trudno. Rolę regula
tora spełnia dziś bieda. Twierdzi kolega, że na studja powinni się udawać tylko zdolni i materjal- nie niezależni. Zgadam się z tern, ale tylko poczęści:
pewnie że tylko zdolni, ale nie wszyscy. G dybyśm y bowiem chcieli, wysłać na wyższe uczelnie w szyst
kich ludzi zdolnych, to doprowadzilibyśmy do u p a dku część (zresztą większą) społeczeństwa, nie m a
jącej „zaszczytu" należeć do t. zw inteligencji (Przez inteligencję rozumiem i wielu innych, ludzi pracują
Nr. 5 S W I T 5
cych umysłowo, np. księży, nauczycieli, adwokatów, sędziów, lekarzy, oficerów, inżynierów i t. p. M nie
manie zresztą niezupełnie słuszne.)
A że ten przesąd panuje jeszcze i dzisiaj, to widać w słow ach kolegi, gdzie można odczuć pew ną wyższość (pseudo, jeżeli nie będziemy brali pod uwagę wykształcenia), dajmy na to „absolwenta gimn. nad monterem lub absolwentki sem. nad słu
żącą. Żałuje kolega biednego montera, że musiał ślęczeć 8 lat w gimnazjum i uczyć się aorystów (zresztą niekoniecznie potrzebnie) od tithemi (czy też przez 8 lat?). Z pewnością biada też kolega nad
■nałem spożyciem książek; a właśnie tacy po ma
turze są głównymi konsumentami literatury. (Inna rzecz, czy dobrej, ale wina leży w braku takiej, tu dzież złego wychowania). A zresztą studja są sitem, gdzie prawie zawsze oddzielają się prawdziwe w ar
tości intelektualne od miernot.
G dy na wieczorku dysk., dnia 13 III. zwróciłem koledze uwagę na koszta i trudność dostania się do szkół zawodowych, wyjaśnił mi kolega, że miał ua myśli szkołę g o spodarstw a krajowego w Zako
panem. Zdaje mi się jednak, że szkoła ta i jeszcze Parę innych nie pomieszczą wszystkich, którzy chcieliby się tam dostać. (Nawiasem jedna mała u- waga: dziś czy to do rzemiosła, czy na robotnika,
czy do handlu nie przyjmują po 7-miu klasach. Ż ą dają, jeżeli nie matury, to przynajmniej 4 klas gim
nazjalnych).
Chciałby kolega, aby niezamożni zajmowali się tylko tern, coby im zapewniało byt bez kształcenia się, aby zaś zawody decydujące o należeniu do t. zw.
„inteligencji", zapewniające względny d o brobyt były monopolem dla zamożnych. Zapatrywanie to jest egoistyczne i błędne: przeszeregowanie jest konie
czne i wszyscy mają do niego prawo. Interesowanie się tylko robieniem pieniędzy i życie aby żyć bez żadnych wyższych aspiracyj m ogłoby doprowadzić do niepożądanego materjalizmu, do upadku kultury.
Nie będę mówił czy bogaty ma prawo do za
bierania miejsc uboższym, skoro mógłby się bez te go obejść, bob y to było z mej strony nonsensem i egoizmem. D ochodzę więc do wniosku, że kształ
cić się powinien każdy, choćby to miało dużo ko
sztować. I nie prędko doczekamy się przerostu in
teligencji. (Prawdziwej). A zresztą wraz ze wzrostem wiedzy i inteligencji wzrasta potrzeba inteligentów i ludzi nauki. Chyba, żebyśmy chcieli w myśl wska zań R ousseau‘a porzucić nieszczęsną kulturę z jej okropnościami i prowadzili błogi żywot, troszcząc się tylko o jedzenie. (Naturalnie wedle zdania kole
gi nie wszyscy). Frączek.
Wywiad z p. Ginnette Nevęu.
(l-sz ą L A U R E A T K Ą K O N K U R S U im H. W IE N IA W S K IE G O ) Jako jedynemu pismu w Tarnpwie i jednemu
z nielicznych w Polsce, udało się „Świtowi1" uzyskać wywiad z doskonałą skrzypaczką francuską p. Gi- nette Neveu. Mimo trudności językovvych (p. Neveu mówi tylko po francusku) reporter „Świtu" rozmó- wił się z nią doskonale. W ywiad przytaczamy p o niżej. (Redakcja)
Jak wiadomo, p. Neveu zajęła pierwsze miejsce w konkursie skrzypcowym im. H. Wieniawskiego w Warszawie. To też zadaję p y ta n ie : Jakie wrażenia odniosła Pani z k o n kursu? „Przedewszystkiem kon
kurs był szalenie trudny i męczący. Stawiano nam ogromne wymagania tak pod względem techniki jak
■ pod względem dźwięku. Nalepiej podobali mi się skrzypkowie rosyjscy: O jstrach i Goldstein, Polak oronisław Gimpel, oraz Anglik Temianka11, o d p o wiada p. Neveu.
Gdzie Pani mieszka ętale i czem się Pani trudni ? rzucam następne pytanie. Mieszkam stale w Paryżu, j* Rudnię się — jak Panowie widzą — dawaniem koncertów. Czy Pani jest profesorem paryskiego onserw atorjum ? pytam, ażeby się dowiedzieć czy pogłoski o tern zgadzają się z prawdą. „Nie"1 o d p o
wiada p. Neveu: „Ukończyłam konserwatorjum pa
ryskie (klasę prof. Buscha) mając 11 lat, a teraz koncertuję we Francji11. Tern samem uważam p o głoskę za zdem entow aną i interpeluję dalej. Jakie są Pani plany na p rz y szło ść ? 11 Po moim sukcesie w Warszawie, proponują mi tournee po Rosji, które praw dopodobnie przyjmę. Później wrócę do Francji, ale w przyszłym roku przyjadę znowu na tournee po Polsce. W konkursie Wieniawskiego nie m ogę już więcej brać udziału, bo zajęłam raz pierwsze miejsce"1.
Widząc, że towarzysze p. N eveu spieszą się już do pociągu, kończę wywiad. Na pożegnanie proszę jeszcze o fotografję. „Niestety, mówi miła interlokutorka, zapom niałam wziąć ze sobą. Przesy
łam więc tylko ustne pozdrowienia dla czytelników gazety Panów i przypuszczam, że się znów zobaczy
my w przyszłym roku, gdy przyjadę z koncertem do Tarnowa.
P. S. Recenzja z koncertu p„ Neveu znajduje się również w tym numerze „Św itu11.
o S W I T Nr. 5 L IT E R A T U R A 1 SZ T U K A
Pod redakcją kol. Artura (Szancera
K onkurs s k r z y p c o w y im. H. W i e n i a w k i e g o . N ied aw n o odb y ł się w W arszaw ie konkurs skrzyp
cow y im. H. Wieniawskiego, R ozgłos konkursów szopenow skich i wysokość nagród zgromadziła „na starcie“ około 90 w spółzaw odników . Poziom ko n kursu był bardzo wysoki, I miejsce zajęła wiolini- stka francuska p. G inette Neveu, II. miejsce zajął skrzypek rosyjski p. Dawid Ojstrach (docent Insty
tutu M uzycznego w Moskwie). 111 miejsce zajął Anglik p, H enryk Temianka. Zaznaczyć należy, że podczas konkursu, w ybiło się kilku nieznanych d o tychczas młodocianych artystów jak: 1 sza laureatka konkursu, 15-letnia p. Neveu, 11-letni Bussia G o ld stein, 12-letnia Ida H en d ló w n a i 1 M ętni Józio
Chasyd. a s
Z ż y c ia a r ty s t y c z n e g o . N a g r o d a lite r a c k a m . K r a k o w a .
Na gr od ę m. Kra'<owa, podzi el ono n r ę d z y 2 pisarzy : p. A n ie lę G r u s z e w s k ą - N it s c h o w ą i p. Dr. Z y g m u n ta N o w a k o w s k ie g o .
P a ń s t w o w a N a g r o d a d la P .a n t y k ó w
P a ń s t w o w ą N a g r o d ę dla Plast yków otrzyma! znany dekor at or i p e d a g o g p. p ro f. W o j c ie c h J a s t r z ę b o w s k i.
Zaznaczyć należy że prof. Jast rzębowski jest p r o j ek t o d aw c ą odznaki I. Brygad) .
Ś m ie r ć w y b it n e g o m u z y k a .
Ni ed awn o zmarł w Wa r s za wi e słynny muzyk i p r o fesor ko ns er wa t o r j u m Emil Młynarski. Zmarł y by 1 przez dł ugie lata dyre kt or em oper y warszawskiej, oi az filhar- monji. Będąc d os ko n ał y m kompo zyt or e m, zas lużyt się On Polsce, której imię rozniósł daleko poza granice, bo n a w e t za ocean, do Ameryki. Cześ ć J e g o pamięci!
Sygnały literatur}7 chłopskiej*
Tu, tam i ówdzie, coraz częściej padają nowe sygnały. Potężna grom ada chłopska, uświadomiona o swojej wartości i ogrom nej roli cywilizacyjnej kroczy śmiało na Parnas. C o raz to głośniej mówi się o tern, że front kulturalny wsi współczesnej staje się bar
dziej zwarty i rozumiejący swoją rolę dziejową, jaką ma odegrać w przyszłości, rozrastając się nietylko wszerz, ale i wgłąb.
Jest w tern wszystkiem trochę przesady i o p ty mistycznych wykrzykników, nie mniej jednak staje się niezbitym faktem, że na wsi zaczyna się zwolna wytwarzać ciekawy ferment literacki (jak dotychczas tylko ferment), który niewątpliwie zmieni dzisiejsze oblicze naukowe wsi, bowiem literatura chłopska będzie literaturą s p o ł e c z n ą , walczącą o nowy ład społeczny.
Bezwzględnie, że tru d n o jest tu stawiać h o r o skopy, tru d n o przewidzieć, po jakiej linji pójdzie ten świeży, niedaw no zapoczątkowany prąd, jednak już z dotychczasowych poczynań można pom im o w szy
stkiego wnioskować, że wieś znajdzie dla siebie odpow iednie miejsce w rzędzie wielu zagadnień kul
turalnych i społecznych.
Zaczyna się tw orzyć swoisty rozczyn literatury chłopskiej. Już dawniej w okresie młodopolskim, tw orzył sam orodny talent poetycki Ferdynand Kuraś, o którym bardzo pochlebnie wyraził się Stefan Ż e romski. Pisał n a w et przedm ow y do jego dzieł. To jakby pierwszy znak na horyzoncie literackim, gdzie gruba ręka chłopska chwyta za pióro, by dać upust żalom i pragnieniom, a przedewszystkiem swojej ciężkiej doli chłopskiej.
Dziś życie literackie pisarzy ludowych zogni
skow ało się w dalekim Beskidzie Zachodnim. Tam
krystalizuje się now a plejada pisarzy.
Zainteresowanie się wiejskim ruchem oficjalnych w ładz literackich, staje się w tej chwili nader cha
rakterystyczne. Bądźmy szczerzy. Kiedy w niedawnej przeszłości zw rócono uwagę na ogrom ne znaczenie, jakie może mieć organizowanie literatury ludowej dla życia kulturalnego i społecznego wsi, wokół posypały się szydercze uśmiechy i głupie dowcipy.
C hcą pisać! Było to wielkiem nieporozumieniem.
W krótce zrozumiano swoją nierozw agę, przekonując się, że wieś może dać dużo polskiej kulturze.
Z w o łan o potem pod przewodnictw em prezesa Akademji literatury zjazd pisarzy ludowych, który całkowicie wyłamał przesąd z dotychczasow ego m y
ślenia, jakoby wieś nie stać było na w artościow ą twórczość. Źaczęto organizować wieczory poezji chłopskiej, tu i ówdzie zw rócono uwagę na rozwój i poziom pracy ludowej. Zajęto się bardziej w yda
wnictwami książkowemi, omawiającemi zagadnienia nurtujące dzisiejszą wieś, słow em stw orzono front chłopski.
Ze strony pisarzy wiejskich p ow stał związek
„Literatów ludowych", którego oficjalnym organem jest miesięcznik p. t. „Wieś — jej pieśń". Pismo wychodzi we wsi, N apraw a koło Jordanow a. P o c z ą t
kowo poziom pisma był niski. O b ecn ie jednak, kie
dy redagowanie miesięcznika objął W ojciech Skuza, poziom niezawodnie się poprawił. W grupie p oetów jordanowskich prym dzierży Marjan Czuchnowski, k tó remu o ile można cośkolwiek zarzucić, to jedynie to, że tkwi w t r u d n e j, często niezrozumiałej formie ultra-awangardowej. N ap ew n o wieś, u tw o ró w jego nie będzie czytać, ze względów jedynie formalnych.
W y d ał (poematy) „Tak", „Reportaż róż", „Trudny
życiorys". N iedaw no dał profil kulturalnej wsi w sp ó ł
czesnej, w dziele p. t, „N ow a kultura". C iekaw ą indywidualnością w tej dziedzinie jest Wojciech S k u z a , który wydał w r. 1934 poemat historyczny P- t. „K um ać11 opiewający dzieje Bartosza G ło w a c kiego.
G w arą góralską pisze S. Mędza. Wiersze jego ukazujące się we „W si—jej pieśni11 wskazują na to, że jest on poetą żywiołowego prymitywu góralskiego.
Jantek z Bugaja (Antoni Kucharczyk) to pisarz starszej generacji, niemniej jednak czuje się dobrze w gronie swych młodszych kolegów.
Z a j a ■ ■ •
n orskjęj
Problem morza, tak żywo obchodzący w o b ec
nej chwili całe społeczeństw o p o ls k ie , rzeczowo njmuje Jerzy Bandrowski w „Zolojce11.
„Zolojka", powieść z nadmorskiej Polski, — jak sam autor zaznacza - jest książką zewszechmiar godną uznania i rozpowszechniania między szero- kieini rzeszami czytelników. Autor porusza rozmaite Zagadnienia, doskonale rozwijając je w toku powieści.
Wnika z niezrównanym artyzmem do duszy ludzkiej przeciwstawia jej potężny żywioł: morze i daje nam Wspaniałe nastroje psychiczne.
Dużo poświęca uwagi życiu naszych Kaszubów (któiyeh nie idealizuje).
G łow nem zagadnieniem powieści, osią około, której obraca się cała akcja są rybacy i ich życie.
A życie ich niełatwe — „na tern morzu nietylko tnednem, lecz także kapryśnem, zmiennem , niesły
chanie burzliwem11 — to przeważnie ciągła walka 2 żywiołem. Rybacy nasi, zdani zupełnie na łaskę 1 niełaskę wiatru, podług niego regulują wszystkie
połowy.
Realistyczne przedstawienie ciężkiego życia ry
baków tchnie żywem odczuciem i zrozumieniem.
Dbrazy są proste, ale niezmiernie plastyczne i silne to też mocno działają na czytelnika i pozostawiają n.a nim niezatarte wrażenie. Z nich to przekonujemy
w jak ciężkich warunkach żyje lud pomorski (rdzennie polski) który zwycięsko oparł się wszelkim zakusom germanizacyjnym i wytrwał wiernie przy Matce-Polsce.
W „Zolojce" uderzają głowie dwie charaktery- styczne koncepcje morza, rozpatrywane z dwóch rozmaitych punktów. Przedstawicielami tych rozpa-
r y w a ń w powieści są: Buszyński i Kutak.
Buszyński myśliciel-idealista, człowiek w całem ego słowa znaczeniu, upaja się m o rzem , które dla nie§ ° jest balsamem nietylko na cierpienie fizyczne a e koi i jego rozterki duchow e. Wierzy, że morze
>. udzi w nas poszukiwanie nieskończoności. Powię- Sza> rozszerza dusze nasze".
D o poetów chłopskich zaliczają daw nego futu
rystę krakowskiego, Stanisław a M łodożeńca, z któ
rego utw orów wyraźnie przebija ton społeczny.
Bardzo ładne wiersze tworzy Wojciech Bąk z poznańskiego. W ydał on zbiór wierszy p. t. „Brze
mię niebieskie". Szczerość, świeżość, głębokość —
to akcesorja liryki Bąka. . .
W powyższym szkicu nie chodziło mi o danie syntetycznego obrazu literatury chłopskiej, ale raczej o stwierdzenie, że wieś zdobyw a się na akt twórczy w literaturze.
beletrystyKi-
W ywiera ono dobroczynny wpływ na ludzi, zwraca umysły do Boga, budzi w nich miłość ku twórcy, a dla siebie cześć i szacunek. Buszyński doszukuje się również w morzu źródła „energji ży
ciowej i ideotycznej".
Przeciwstawia zasadom swoje przekonania K u
tak. Jest to realista, trzeźw o patrzący na p o r z e . Nie szuka w niem piękna i nie upaja się niem. Chce przedewszystkiem czerpać z niego dla siebie 'jak największe, o ile się da, zyski. Twierdzi, że człowiek winien uczyć się od morza walczyć, bo „morze to wieczna walka, a Polsce potrzeba ludzi bojowych".
To też Kutak zawsze widzi w morzu same trage- dje, walki o byt tysięcznych stworzeń, ciągłe p o szukiwanie łupu, a nigdy spokoju. W gruncie rze
czy nie jest on o dla niego, ani złem, ani dobrem.
„To żywioł i nic więcej", który przedewszystkiem
„musi dać zjeść".
Tak więc w zarysie przedstawiają się mniej więcej o ba zapatrywania na morze w „Zolojce".
Jedno i drugie przekonanie ma w sobie d użo słusz
ności, a biorąc pod uw agę ich istotną i najważniej
szą treść, otrzymujemy prawdziwy pogląd na ten nieokiełzany żywioł (i wiemy dokładnie, co mamy z niego czerpać tak w dziedzinie ducha, jak i ciała).
W toku akcji często autor podkreśla (olbrzymie znaczenie tej ziemi nadbałtyckiej dla Polski, trzym a
jącej się zawsze silnie swej Macierzy. N a ten tem at pięknie wypowiedział się sam autor w jednem miej
scu. Przecież Niemcy jakby naumyślnie zaniedbali ten zakątek, abyśmy od „abc“ mogli się na nim uczyć od morza, abyśmy wszystko musieli sami tw o rzyć... To będzie jeden z najpiękniejszych rozdzia
łó w naszej twórczości, bo tu zacznie się krystalizo
wać nowa dusza polska, now a droga dla polskiego genjuszu!
Jakoś rzeczywiście ten skrawek bałtyckiego m o rza jest namacalnym dow odem tętniącego życia i niezmożonej energji now ego pokolenia zmartwych
wstałej Polski,
A u to r zaznacza również, źe jednak z tern na- szem morzem pew na część społeczeństw a polskiego wiąże zanadto „nie rdzawe sny o O stendzie polskiej", o której i m ow y być nie może nad Bałtykiem, nie- odznaczającym się ani specjalną pięknością, ani kli
matem. T o też nie należy tam budow ać luksusowych
MUZYKA
Muzyka, to pierwiastnk uszlachetniający czło
wieka i uprzyjemniający mu życie. Była ona zawsze i jest jednym z najważniejszych czynników kultury.
Muzykalność spo łeczeń stw a świadczyła o stopniu cywilizacji epoki.
To też gdy radjo, najwspanialszy wynalazek XX-go wieku, zaczęło nadaw ać pierwsze audycje, program ich składał się głównie z produkcyj m u zycznych. I zdaw ało się, źe radjo będzie czynni
kiem w prost nadzwyczajnie dodatnim i korzystnym dla mmuzyki. Dziś jednak przekonujemy s»ę, że nie na wszystkich polach radjo pom aga muzyce. Bo czyż m ogąc słyszeć przez radjo najsławniejszych i najlepszych artystów-muzyków, o każdej prawie porze i bez żadnego natężenia, ma sens uczeuie się gry na jakimkolwiek instrumencie? Czyż nie le
piej kupić sobie aparat radjowy, aniżeli łożyć pie
niądze na edukację muzyczną? Z d ro w y rozsądek mówi nam: nie uczyć się. A przecież n a w tt bardzo muzykalny człowiek, nie grający na żadnym instru
mencie, m ało się będzie muzyką interesował. Efekt:
mniej ludzi będzie się uczyło gry na instrumentach, ergo mniej będzie melomanów.
A teraz inna ujemna strona rozwoju radja: po długich latach żmudnej pracy, utalentow any muzyk zaczyna koncertować. Staje się sławnym, a koncer
ty jego są transmitow ane przez radjo. I czyż teraz posiadacz aparatu radjow ego pójdzie na jeden z tych koncertów? N ap ew n o nie! N aw et gdyby d a ny rodzaj muzyki źle wychodził w radju (jak np.
g ło s basa i barytona),— mimo t e g o ten który nie ma sposobności słyszeć artystę przez radjo nie wyrzuci pieniędzy w b łoto" i nie pójdzie na koncert. W ten s p o só b im więcej ludzi posiadać będzie aparaty radjowe, tern m n ie j s z ą g r u p k ą s t a n ie s ię i tak już dziś nieliczna publiczność koncertowa. Wielko-
OD REDAKCJI
Ustępującem u z Redakcji kol. G uzem u Janowi gim n.
111. składamy serdeczne podziękow ania za dotychczasow ą ofiarną pracę. Kol. G uzy jest jednym z założycieli „Świtu"
to też ze szczerym żalem żegnam y tak cen n ego w sp ó ł
pracownika.
Podajem y skład Redakcji w Brzesku:
M leczko Jan (kier. Kom. R ed), Pietrusińska J., Kulpianka, Kolasiński i Hojdak.
Komitetem opiekuje się z ramienia Dyrekcji p. prof.
Zajączkowski W itold.
hoteli, dostępnych ty,ko dla bogatych, lecz należy tę sprawę tak załatwić, aby Bałtyk był dostępnym dla wszystkich, zw łaszcza dla młodzieży i warst średnio zamożnych, pracujących którym należy się również odpoczynek po ciężkiej jcałorocznej pracy-
„uł.“
a RADJO.
ści odwrotnie proporcjonalne. A przecież nikt nie powie, że muzyk może się utrzymywać z recitalów 1 radjowych. To też o ile postęp radja pójdzie dalej w dzisiejszym kierunku, to za kilkadziesiąt lat za
braknie może zaw odow ych artystów-muzyków. Bę
dą tylko jazzbandowi grajkowie uprawiający jako poboczne zajęcie muzykę klasyczną. Piękna p ersp ek tywa! A dojdzie do tego wynaleziona ostatnio tele
wizja, która połączona z radjem u s u n i e zupełnie przeróżne sale filharmoniczne, koncertowe i opery.
Bo poco iść na konceut, lub operę, kiedy wszystko widzi się i słyszy dokładnie, w ygodnie siedząc przy kolacji. Idylla. To też mimo tego, że radjo ma bez wątpienia duże zasłuhi na polu popularyzowania muzyki, to jednak, źle pojęte, może stać się przy
czyną zupełnego jej upadku. Bo gdy koncerty prze
staną się rentować, to i wirtouzowie znikną, a wraz z nimi upadnie poziom muzyki, tak wysoko dziś stojącej. W naszem ręku leży rozwiązanie tego p ro blemu. Musimy pojąć właściwe zadanie radja. Trak
tow ać muzykę i radjo odrębnie i umieć zachować między niemi rów now agę. Uczmy się dalej gry na instrmentach, uczęszczajmy na koncerty, i słuchajmy w godzinach wolnych od innych zajęć, radja. M ogą istnieć specjalne orkiestry radjowe, m ogą płynąć na falach eteru recitale, ale żaden muzyk nie powinien dopuścić do transmisji swoich koncertów. W tedy publiczność, której d ano zakosztow ać trochę muzyki, będzie nadal chodziła na koncerty, nie mogąc ich słyszeć przez radjo, W tedy to, radjo stanie się czyn
nikiem dla muzyki dodatnim, takiem jakiem miało być w swem założeniu: będzie muzykę popularyzo
wało, a nie niszczyło!
A rtur S z a n c e r gimn. I.
Świt nawiązał w s p ó ł p r a cę z Jasłem. Skład jasielskiej Redakcji p o d a m z w n a s t ę p n y m nu me r z e
PODZIĘKOWANIE.
Składamy tą d r o g ą ser deczne podzi ęk owani e D y re k
cji oraz G r o n u pr of esor s ki emu za p o m o c okaz aną na m w urządzeniu „ W i e c z o r u biblijnego'*. W s zczegól ności dzi ę
kuj emy pp. prof. We i s smanowej , prof. Silberfeniżance o- raz prof. Fenichlowi.
Z a zarząd centr. gmi ny uczn. gmin. hebr. Safa-Berura.
Ewa S c ho c h t er ó w a sekr. Szabre U n ge r drzew.
Nr. 5 S W I T 9
KRONIKA ZAKŁADÓW
G IM N A Z JU M I.
Dnia 17. III, urządziła kl. VI. a z okazji imienin o- piekuna p. piof. Skorupki herbatkę. Do sk o na ł y i serdeczny nastrój s p o t ę g o w a ł o b. mile p rz emó wi en i e Solenizanta.
Dnia 18. 111. o dbył a się uroczysta akademja ku u cz
czeniu Imienin p, Ma r sz ał ka J. Pił s uds ki ego. Uroczysty nastrój był wynikiem do br z e p r z y g o t o w a n e g o pr ogr amu.
Dnia 5. IV. o d by ł o się Zebr ani e Rady Naczelnej, któ- re załat wi ło wszel kie s p ra w y bieżące.
n . . 9 d ^ nia 1—7- o dbył się t ydzień P r o p a g a n d y I ol akow Zagr ani cą. Z tej obazji ze b r ano pieniądze na s zkoł y polskie w Ni emczech, oraz p r z y g o t o w a n o Aka- a e m j ę . .
W świetlicy o d b y w a się co tydzień b. interesujący żywy dziennik. Cieszy się on wielką frekwencją.
G IM NAZJUM II.
Dni a 18 Ul. odb ył się uroczysty p o r a ne k ku u cz cz e niu Imienin Marszrńka J. Piłsudskiego. Na pr ogr am z ł o żyły się: p r zemówi eni e, deklamacje, inscenizacja, chór i orkiestra.
Dnia 19 111. w świetlicy II. gimn. odby ł a się poga- sińsld ° Leg] 0nach’ kt ór3 wygł osi ł b. legjonista pan Ja
C h ó r 11.-go gimn. wziął udział w uroczyst ych aka- demjach w Zwi ązku Reze rwi st ów i Zw. B. B. W, R., a także na o b w o d o w e j o dp ra wi e S., P. w III. gimn.
Dnia 2 IV. z okazji imienin ni eza rej est ro wanego w e terana Mośki ewi cza Franciszka, mł odzi eż tut. Zakł adu z ł o żyła (za p o ś r e d n ic t w e m naczel nego wójta) w imieniu D y rekcji, G r o n a Profe sor s ki e go i G mi ny Szkolnej życzenia i s kromny datek w kwocie 26 zł. Po dcza s skł adani a ż y
czeń, hufiec szkolny s pr e z e n t o wa ł broń.
GIMNAZJUM III.
Dnia 18 III. w przeddzi eń Imienin Marszałka Józefa Pił sudski ego, odb ył a się uroczysta akademja, zł ożona z przemówi eni a, deklamacyj, produkcyj chór al nych i o r kiestry. Na zakończenie uczniowie najniższych klas o- degrali‘sztuczkę l egj onowa w e wł a s n e m opr a cowani u. Dnia 19. 111. cz ł onk owi e P. W. wzięli udzi ał ze s zt andarem uroczystościach ogól nych, dla reszty zaś u cz ni ów o d była się uroczysta Msza św, we wł asnej kaplicy.
Koro s p o r t o w e z o r g an i zo wa ło turniej p i n g p o n g o w y . Koło wys tawi ło dr uż yny d o siatkówki i koszykówki na mi ędzyzakł adowe z a wcdy.
Dnia 1 kwietnia o d był o się Walne Zebranie Sodalicji Marjańskiei. Na zebraniu w y b ra no n o w y Zarząd, na k t ó r e go czele stanął jako prezes kol. Figiel Włodzimierz.
Kółko k o re s p on de n c y j n e pracuje obecnie nad przy
go t o wa n i em „Wi e czo r ku francuski ego".
Dnia 2 kwietnia delegacje wszystkich klas oraz cala kl, VII. wzięły udział w pogrzebie ś. p. Jana Mundal y ojca prof. Mundał y. Z tej okazji gmina zamiast wi eń
ca na t r umnę złożyła 10 zł. na Bratnią Pomoc.
3 kwietnia wszyscy uczniowie ze szt andarem oddali ostatnią p os ł ug ę dyrektorowi 111. Gimn. ś. p. Antoniemu Herzi gowi , uczestnicząc w jego jpogrzebie. Nad gr obe m przemówi ł kol. Szewczyk w imieniu uczniów, następnie zabrał gł o s p. dyr. Machalski. C h ó r II. Gimn. o dśpi ewał
„Salve Regina". Przy końcu przemówi ł p. wiz. Horbacki w imieniu kuratora Ok rę gu Szkol nego Krakowskiego.
M ó w c a podkreślił wybitne zasługi Z ma r ł ego na polu w y ch owan i a młodzieży i społecznem.
Cześ ć jego p a mi ę c i ! :B “.
S P R A W O Z D A N IE „K Ó Ł K A S P O R T O W E G O 11 lI.G Im Ost at ni o kół ko s po r t o we wykazało bardzo e n er g i cz
ną działalność. Na ostatniem zebraniu kółka pod p r z e wo dni ct wem prezesa kolegi Ci ochoni a Stefana m o n o wa n o i p r e cy zo wa no plan pracy po szczegól nych sekcji w c h o d zą cych w skład kol a s p o r t o w e g o .
Na wyróżni eni e pod wz gl ę dęm pięknej efekt ownej gry za
s ł uguj ą kol. Dobek, Wróbel , Ci oc h oń i ini.
P odcza s gdy piszę obecnie s prawozdani e odbywają ,się rozgrywki mi ędzyzakł adowe w siatkówce. Należy przy
puszczać że s por t owc y nasi spiszą się tak zawsze godnie, przysparzając nam dumy i wielkiej satysfakcji sportowej.
N. S.
KRO NJK A P A N S T . G IM N . K O E D U K . w BRZESK U.
1) Dnia 4 111. uczenice i uczniowie Zakł adu urządził, wycieczkę do teatru im. J. Siowacki ego na „Pt aka" Sza
niawskiego. Fabuł a sztuki, gra p. O s t o r w y — stutentai p. Solarskiego — sekretarza i p. Ankiewicz-Szyjkows.ciej — burmistrzanki i piękne dekoracje sprawiły, że było we so ł o i ładnie.
2) Cel em uczczenia Imienin Marszałka J. Pił sudski e
g o odby ł się w dniu 19 111. uroczysty poranek, którego p o s z c ze g ól n e punkty p rz ygot ow a ł y organizacje szkolne.
Na progr am pora n ku złożyły się się deklamacje solowe i zbi orowe, pieśni w wykona ni u chóru, wiązanki pieśni w wykon a ni u orkiestry dętej, inscenizacja przygot owana przez P. W. H. i prz emówi eni e okol i cznośni owe. Poranek wy p da ł dobrze,
Wi ec zore m t e g oż s a m e g o dnia cz łonkowie Koła Dra mat ycznego odegrali „ L e g e n d ę " Wyspi ański ego.
P A Ń S T W . SZK O ŁA N A N D L O W A
W ostatnich t ygo dni ach marca zaznaczył się żywy udział młodzieży w uroczyst ości ach p a ń s t w o w y c h i szkol
nych,
10 S W I T Nr. 5 Dnia 18 III. odbył się poranek ku uczczeniu Imie
nin Marszałka J. Piłsudskiego. Na progr am złożyły się pieśni okol cz noś ci owe w wykon a ni u chór u szkolnego, deklamacje i obrazek sceniczny Racrta p. t. „ W o d zo w i Narr du w hołdz e “ .
W dniu 20 lii. mi od icż uczciła Imien ny Dyrektora pod ni o s ł a m | o i a n k i e m , w którym wzięło także udział i kółko amatorskie, wystawiając komecj ę Mot r za p. t. „ T a tuś pozwodl " .
Starań em ś wi ef ir y, dnie 18, 1 , 20 odbył s ;ę czwór- mecz tenisa stołowi go.
P A Ń S T W . SZK O Ł A O G R O D N IC Z A .
Dnia 19 marca odbył się uroczysty wieczorek z o k a zji Imienin Marszalka Józefa Pił sudski ego, na program kt órego złożyły się: chór. referat, deklamacje i sztuczka p. t.: „Imieniny Kome nda nt a w p o l u “ .
29 i 30 marca odbył y się egzami ny I. i II. kursu.
P A Ń S T W SEM. NAUCZ. MĘSK.
Staraniem Gmi ny Szkolnej został u r z ądzony w dniu 18 marca „Ur oczys ty P or a n e k 11 ku uczczeniu Imienin W o dza Narodu. Na pr og r am złożyły się śpi ewy, deklamacja zbi orowa, inscenizacja, produkcje orkiestry oraz sztuczka o degr ana przez uczniów 6 kl. Szkoły Ćwiczeń. Po p o r a n ku o b c z o d z o n o uroc zyst oś ć Zakładu: Imieniny P. D y r e k t o ra, składając d os t oj n e m u Solenizantowi s er deczne życzenia i dziękując za pracę.
W dniach 1, 2 i 3 kwietnia odbył się dla kand y da tó w kursu V- g o „Kurs Oświ at y Pozaszkolnej" , zo rg a n i zow a n y przez Kuratorjum Ok r ę g u Szkol nego Krak.
Kurs o b e j m o w a ł wykł ady i zajęcia praktyczne, związane z temat ami kursu. Wy k ł a d o wc a m i byli: p. inst. Wodziński z T a r n o wa i p. instr. Izdebski z N. Sącza. Na zakończenie kursu kandydaci udali się do Klikowej, gdzie wzięli udział w za kończeniu „ K o n k u r s u d o b r e g o czytania książki". C e lem całego kursu był o z or je n t owan i e k an d yd at ów jako przyszłych nauczycieli z pozaszkol ną pracą oś wi at ową .
SS. URSZULANKI.
Dni a 18. 111. o r b y ł się p or a ne k z okazjj Imienin W o dza w zakładzie SS. Urszulanek.
Staraniem „Kółka S p o r t o w e g o 1' u rz ą d z o n o rozrywki mi ędzykl as owe w grze w siatkówkę.
GIMN. im. ELIZY ORZESZKOWEJ.
Gm i n a szkolna wysł ał a dla dzieci p o w o d zi an do wsi Mi echowice p o m o ce n a u k o w e , z e br ane od uczenie w s z y s t kich klas.
W związku z p ro p a g a n d ą L. O. P. P., od b ył się dnia 7 ma r c a„ w świetlicy referat kol. B och enkó wnej na temat:
„ D l a c z e g o Polska powi n n a mieć silne l o t n i c t w o? " P o r e feracie zawi ązała się o żywi on a dyskusja.
Dnia 18 marca, po t rzech lekcjach nauki, o d by ł się staraniem Gm i ny szkolnej uroczysty poranek z okacji Imie
nin P i e r w s z e g o Marszałka Rzeczypospolitej Polski Józefa Piłsudskiego.
Na pr o gr am złożyły s i ę : referaty, deklamacje, tańce n ar odowe , oraz chór, który wyk on ał szereg pieśni legjo- nowych.
SEMINARJUM i GIMNAZJUM im. św . JAD W IGI, Staraniem Straży Przedniej odbył się w nas zym Z a kładzie ur oczyst y po ra nek z okazji Imienin Marszał ka J.
Piłsudskiego, p o d hasł em „Wyś ci g pracy". P o krót ki em za
gajeniu jednej z koleżanek zabrałyśmy się do szycia p a n tofli dla ubogi ch dzieci z przedszkola, Pracę uprzyjemniały nam ś pi ewy i g a w ę d y harcerskie. Po d wu god z inne j pracy r ozcszl yśmy s'ę do d o m ó w z a do wo l o n e z d o k o n a n e g o czynu dla państwa.
Z okazji zbliżających się Imienin MarszalkaJ. Pil suds- k:e go p. Biesiadzła ogłosi ła konkurs na napisanie wy- pra cowan a o ż y c ;u Marszalka w d o w o l n e m ujęciu. N a g r o d a za najlepsze w y p r a c o w a n e otrzymała k. l . Dosko- c z ó w a w foi mu- bezpłatnej wycieczki do Krakowa. W y p r a cowani e to było odczytane na szkolnym poranku.
O d dł u ż s ze go czasu gmi na naczelna nas z eg o Z a k ładu, oiaz hufce P. K. W. zajmował y się zbieraniem o d zi e ży. i książek dla l udności dotkniętej powodzią.
Dnia 21 III. zor ga n i zo wa ły śmy wycieczkę do wsi Dą b r o wa pod ł as kawem k er owni t we m pań prof. Ga j kowskiej i Czerskiej w celu urz ądze ni a tam akademji ku uczczeniu Imienin Marszałka Pi ł suds ki ego.
Po uroczystej akademji nastąpił powi ec zo r e k i r o z danie p o d a r k ó w stu dzieciom w postaci odzieży książek i prowi a n t ów . Wpr awdz i e praca ta była do ś ć ż m u d ną lecz z a dowol eni e, r a d oś ć dzieci i ich rodziców wyna grodzi ły nam trud w zupełnoś ci .
Dary roz dane dzieciom nadesłał y n a m hufce P.W.K.
i całej Polski oraz I. kl. gimn. z Kielc i ze L wo wa . x + y . Śr. SZKOŁA ZAW ÓD. ŻEŃSKA
Dnia 19 marca odb ył się w naszym Zakładzie u r o czysty poranek z okazji Imienin P. Marszałka Józefa Pił sudski ego. Na p r o g ra m złożyły się deklamacje, referat i chór.
W marcu zost ał o z a łoż one na terenie naszej szkoły Koio Ligi Morskiej i Kolonialnej.
Sekcja S poł eczna uszył a 21 koszul ek dla dzieci ż ł ó b ka. S kromny ten podar ek wraz z listem zost ał doręczony p. Dr. Go ż dzi ews ki emu, jako opi ekunowi .
C o t ydzi rń od b y wa ją się w świetlicy wieczorki h u moru, urządzane przez pos zc zegól ne kursy i organizacje szkolne.
GIMN. HEBR. „SA FA BERURA".
Z okazji Imienin P an a Mar szał ka urządziła Komisja pracy p a ń s t wo we j przy gminie centralnej szereg u r o c zy stości.
W niedzielę dnia 17 marca o d b y ł a się akademj a dla rodziców, we wt orek zaś dn. 19 marca poranek dla m ł o dzieży oraz n a b o ż e ń s t wo w Tempi urr .
Na pr og r am akademji i pora nku złożyły się p r z e m ó wienia uczniów, deklamacje, produkcje chóru s zkol nego oraz obrazki sceniczne. Na akademji dla r odz i c ów w y s t ą pił p on ad t o z dl uższe m pr z emówi eni em pan dyrektor dr.
Rcsenbur sch. Uroczyste n a b o ż e ń s t w o w Te mp l u m z a k o ń czone zostało o kol i cznoś ciowem kazaniem p. prof. rabina Dr, We i ss mana .
Dnia 20. 111. odbył o się staraniem komisji n a r o d o wej z a bawa puri mowa, na której dos ko nal e się b awi ono . Z okazji uchwal eni a nowej konstytucji o dby ł o się dnia 24. 111. uroczyste n a b o ż e ń s t w o w Templ um.
W dniach 27 i 28. 111. wy s t a w i o n o w sali „ D o m u Żoł ni erza" Wieczór biblijny. (Recenzja : tej imprezy z n a j duje się w dziale „Ze sceny i estrady".