• Nie Znaleziono Wyników

W Słońce : czasopismo młodzieży lubelskich szkół średnich R. 10, Nr 4 (5) (1938)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W Słońce : czasopismo młodzieży lubelskich szkół średnich R. 10, Nr 4 (5) (1938)"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

L U B E L S K I E

S K Ł A D Y

P A P I E R U

O L S Z E W S K I , K O Z I E J I S

K A

Lublin, ulica Kr akowskie-Przedm. nr 49. Teł. 29-77.

Polecają po cenach hurtowych;

P A P I E R Y , M A T E R I A Ł Y PIŚMIENNE — — KSIĘGI I P R Z Y B O R Y B I U R O W E — — A R T Y K U Ł Y R Y S U N K O W E I K R E Ś L A R S K I E A P A R A T Y I D O D A T K I D O P O W I E L A C Z Y —

D o s t a w y dla w o j s k a , u r z ę d ó w , s z k ó l i b i u r .

— —Zaopatrywanie sklepów i spółdzielni szkolnych. — —

Polska Składnica Sportowa

Jadwigi Grabowskiej

L U B L I N

Krakowskie-Przedm. 60. Teł. nr 24-17.

Poleca w dużym wyborze wszelkie artykuły sportowe i gimnastyczne oraz mundury P . W . — — —

Duży wybór rakiet tenisowych zagranicznych i krajowych. —

O p t y k - M e c h a n i k

Tadeusz Milewski

Lublin, Kapucyńska 2

Posiada na składzie:

S Z K Ł A P U N K T A L - Z E I S S A P E R F A H Y G A L , L U P Y oraz

Aparaty Fotograficzne.

FOTO — Aparaty

(już od zł. 1 2 . 5 0 )

— Błony

— Klisze

— Papiery

N a j w i ę k s z y w y b ó r — n a j t a ń s z e c e n y !

Nowoczesne laboratorium fotograficzne zapewnia szybkie i dokładne wykonanie prac amatorskich. — F A C H O W A O B S Ł U G A .

A P T E C Z N Y D O M H A N D L O W Y

J. i S - k a

wł. Tadeusz Kielasiński i Mgr. Stanisław Magierski w Lublinie. — Rok założenia 1853.

Laboratoria i magazyny hurtowe: ul, Staszica 1 i Zielona. 22, Biuro i skład detaliczny: Krak.-Przedm. Tel. 10-83.

(3)
(4)

ROK X. (1938) NR. 4 (5)

Czasopismo młodzieży lubelskich szkół średnich

Obecny numer czasopisma „W Słońce" jest dalszym ogniwem zainicjowanej 10 lat temu przez uczniów gimn. Het. J. Zamojskiego pracy literacko-publicystycznej. Stwierdzając ten jubile- uszowy charakter obecnego numeru naszego czasopisma chcemy podkreślić ciągłość jaka istniała w ukazywaniu się tego pisma, mimo prawie każdorocznej zmiany zespołu redakcyjnego i rozmaitych warunków pracy.

Początkowo „ W Słońce" obejmowało jedynie teren gimnazjum im. Zamojskiego, nato- miast od roku 1936 stało się pismem międzyszkolnym—Lublina.

Wśród ciągłych zmian zachodzących około pisma niezmienną w ciągu 10 lat pozo- stała tylko jedna osoba pozostająca w ścisłej łączności z tą pracą literacko-wydawniczą mło- dzieży szkolnej.

Pan Prof. P. Gduła uczestniczył przy inicjatywie tworzenia pisma „ W Słońce" i przez lat 10 opiekował się poczynaniami młodzieży w tym zakresie. Każdy zespół redakcyjny znajdował u Niego życzliwą pomoc i radę, oraz pełną swobodę inicjatywy w ustalaniu oblicza pisma i jego strony technicznej, co stwarzało warunki pełnego wyżycia się młodzieży i rozwijania samodzielności.

Obecny Komitet Redakcyjny ,, W Słońce" składa Panu Profesorowi wyrazy czci i wdzię- czności, łącząc z nimi podziękowanie za wydajną pracę Józefowi Łobodowskiemu, założycielowi pis- ma i jego redaktorom: K. Lipskiemu, St. Pęczalskiemu, K. Kokosińskiemu oraz St. Skoczylasowi.

REDAKCJA.

W S Ł O Ń C E

(5)

Str. 4. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

Jerzy Pleśniarowicz

Ś p i e w p i e r w s z y

1

przybijają korabie borów morzem żeglujące zmierzchu przybijają do brzegów horyzontu

doliny do pagórków z palcem milczenia na ustach podeszły wycięty z ciemności kontur

2

było żałobne żagle niw złotopióre świtanie

seledynowych w fałdach ćwierkot z bursztynu niebiosa w lesie gdzie się posłami echa rozniesie

odmawiać rosy różaniec

3

harfy jesionów spiżostrunne na cztery świata strony tęcze pawie jasność pogodę

łuk słońca świetlistość

promienie drzemią w kołczanie anioły białe pokłony

4

piaski płaskie strumienia ostrze krzemienia wikliny splotem tam łęgi misy zieleni jaskrawe jaskry aż pstro

chmurki dzbany z pajęczyn

kapliczki przy drogach powrósłach siwe wiatrak cienie drewnianych rąk pagórki muzyczne klęczą

5

anioły pańskie białe pokłony

anioły pańskie liśćmi trawami się modlą topole zachodem pochodem

pochodniami są

nieboskłon na klucz zamyka żurawi odlot księżyc

księżyc srebrny

księżyc srebrny dzwon

(6)

N r . 4 (5). Str, 5

Julia Hartwig. Dla H. K.

S a m o t n i l u d z i e

Smutek, jak chleb codzienny dałeś nam Panie.

Kazałeś, by gorzki był, jak ranek we mgle, kiedy się brzegiem okna gorące mażą łzy.

Dałeś nam Fanie w serca miłość a serce z sercem walczyć musi (a w polu maki więdną — nieujrzane a w polu maki więdną — wydeptane —) z/e dałeś nam serca — złe

O kąśliwe ścierniska znaczymy drogi nasze na stopach pokrwawionych

a niebo od ściernisk farbuje —

— i zachodzi spojrzeniem Już nie z tego świata.

Zachód.

A ty byś chciał wzejść

tobie by radość wznieść, jak złoty sztandar Niebo rozpostrzeć na ziemi

bliżej, bliżej niebo.

A noce?

Noce

O — hej — białe noce samotne mi się widzą, jak z ziębnięte ptaki

Tak — noce mi się zdają jesienne — wzorzyste Msze żałobne sprawiane przez samych umarłych

W samotności o samotnych mi myśleć

a samotni — gołymi rękami gwiazdy łowią —

— bez sieci

a to czyjeś łzy.

(7)

Str.- 6:

W S Ł O Ń C E

Nr. 4 ( 5 ) .

Z. Mikulski Jerzemu Pleśniarowiczowi

P i e ś ń o z w y c i ę z c a c h

1

Nad,krajem

r

gdzie wiatr eolski wiał przewalają się morskie przypływy —

szarzały fal dziesiątych grzywy

sterczące pięści potrzaskanych, skał, W kra)u, gdzie harfy na wietrze grają Zieleń wybucha więzłym rytmem gdzie z gęstych oliwkowych gajów gałązkę na skroń zwycięzcy wytnę kamienny śpiew uderzy heksametrem, drgającą fontanną, zwyciężonego serca chłostanego krzykiem przed metą.

Amfiteatr duchów, aktorów i cieni niesłyszanej orkiestry, niewidocznych widzów -przybranych w tragiczne maski poetów

z kamiennych rumowisk wyrósł w zieleni,

czarna kurtyna. ciemności skryła niknący za wzgórzem.

Krwawa twarz słońca o świcie w górę się [dźwiga skrzy się tysiącem łusk woda zatoki mdlejący powiew wśród drzew przygasł tańczą pijane

bałwany

ciska do morza skały cyklop jednooki Do kraju, dokąd Odys poprzez wichry płynął strzępiąc wątłe skrzydło jedynego żagla

muskuły wodnych zwałów rzucały łupiną do. kroju...

Skrzypiały reje i krzyki wiatrem [huśtanych mew przybrzeżny przypływ zalewał żółty piach Wstają i giną dni, bucha i gaśnie śpiew żaglem, targa niepokój w niezliczonych

[dniach.

Świt mrok i szare, zasnute mgłą roztrącił wdał oczyma deszczach i wiatrach wyblakłe

— ziemia na hqryzoncie.

Złoty piach na stadionach, olimpijskich [bieżniach.

Sylwetki biegnących w otoku starogreckich [waz

— drgają kostki z wysiłku w piach [wgniecione,

grot ugodził tarczę, *zwinął się i trząsł.

Oprządza pieśnią Grecję natchniony Orfej Z owalnych waz sylwetki stają do pentatlonu

— krzycząca czerń i porfir

Tupot nóg coraz gęstszy

drgają konwulsyjnie wysilone piersi nie słychać skrzenia dzid ni zbroi chrzęstu, Stłamszone wybuchy krwi zlewają piach

[szkarłatem

— ciosem w głowę pod mózg szczęk bronzu twardo się wwiercił ciężko wsparty na ręce rzęzi wojownik.

Z tarcz, mieczy krótkich i główni wyrasta krwawy Maraton.

Podpływa ziemia pod nogi w rytmiczny krok przerasta faluje kraina mogił

daleko jeszcze do miasta...

Z krwią wyszarpuje płuca szorstki, kłujący [oddech, w oczy wbija się przestrzeń, huczy

[wodospad przez skronie, tańczy w rytm krwawych plam

skacze pijany hippodrom.

Skurcz dławi krtań opłątał pętlą szyję,

krew z ust ciepłym strumykiem się sączy Zbliża się biegu kres i życia twojego koniec, niesie szaloną wieść pierwszy maratończyk ostatni krzyk—Grecja żyje.

Ziemio wolna, tętniąca,

rozśpiewana w ustach pieśniarzy, niech, dzwoni miedź, gdy pocisk ją szybki

[trąca niech spod nóg kurzawa wzbija się przed

[metą dysk niech jastrzębiem długo w

[ramionach się waży niech zrywa się maratończyk wieść

[wywalczoną nieść.

Z dni przeszłych i pobojowisk wstaje

harfiarz — poeta,

niesie wam wolną pieśń.

(8)

N r . 4 ( 5 ) W S Ł O Ń C E

Str. 7.

O D R O D Z E N I E

D o t y c h c z a s znano w i e ś w n a j l e p s z y m w y - padku o d strony s i e l a n k o w e g o nastroju lub k w a ś n e g o mleka w y c h y l o n e g o w r o z g r z a n e dni w y c i e c z k o w e . E k o n o m i ś c i w i e d z i e l i jeszcze

o w s i jako o w a ż n y m czynniku p r o d u k c y j n y m i k o n s u m p c y j n y m w o g ó l n y m życiu społeczno*

g o s p o d a r c z y m p a ń s t w a .

N a t o m i a s t c a ł e w e w n ę t r z n e ż y c i e wsi, dy- namika j e g o r o z w o j u jest nieznane lub p o m i j a - ne w o g ó l n y m r o z g w a r z e . W i e ś o d d z i e l o n a o d świata przestrzenią i brakiem stałych łączni- k ó w w postaci radia c z y prasy kształtuje s w o - je ż y c i e w s p o s ó b zupełnie o d r ę b n y , uzależnio- ny c a ł k o w i c i e o d w a r u n k ó w p r z y r o d n i c z y c h i p s y c h i c z n y c h p o s z c z e g ó l n y c h l e g i o n ó w . Stąd o c z y w i ś c i e płynie z r ó ż n i c o w a n i e kultury l u d o w e j na r o z m a i t e r e g i o n y . Z y c i e wsi i jej kultura kształtowały się n i e g d y ś w zupełnej izolacji o d o g ó l n e g o życia s p o ł e c z n o - p o l i t y c z n e g o i kultu- r a l n o - g o s p o d a r c z e g o narodu i państwa, A w i ę c składnikami treści kultury l u d o w e j b y ł y p r a w i e w y ł ą c z n i e e l e m e n t y b i o l o g i c z n e i p r y m i t y w n a religijność. C h ł o p p o z b a w i o n y praw ludzkich w okresie Polski szlacheckiej z w i ą z a ł się silnie z ziemią i p r z y r o d ą i w o p a r c i u o te elemen- ty ziemi i pracy s t w a r z a ł s w o j ą kulturę. Była ona w y k w i t e m treści r a c z e j b i o l o g i c z n e j , a jej piękno i w a r t o ś ć uwidaczniały się d o p i e r o w szerszym ujęciu.

Jednak d o t y c h c z a s stosunek społeczeństwa d o kultury l u d o w e j łączył się ściśle z upośle- dzonym s t a n o w i s k i e m s p o ł e c z n y m c h ł o p a i to nastawienie b y ł o n i e j e d n o k r o t n i e p o w o d e m

s p r z e c i w ó w z e strony p o s t ę p o w e j części s p o - ł e c z e ń s t w a w i e j s k i e g o . Istotnie k o n t y n u o w a n i e t r a d y c y j n e j kultury l u d o w e j w j e j p i e r w o t n e j f o r m i e o z n a c z a ł o dalszą izolację wsi o d o g ó l - n e g o życia s p o ł e c z n o - g o s p o d a r c z e g o i s p r o w a - d z a ł o konieczność utrzymania p e w n e g o zastoju, w k t ó r y m m o g ł a b y krzepnąć s p e c y f i c z n a treść;

kultury l u d o w e j . N a t o m i a s t o k o ł o roku 1905 p o d w p ł y w e m g o r ą c e j a t m o s f e r y n i e p o d l e g ł o ś - c i o w e j i przenikania w społeczeństwo idei de- mokratycznej zaczyna s ę o b s e r w o w a ć d ą ż n o ś ć d o w y w a l c z e n i a wsi n a l e ż n e g o stanowiska w życiu n a r o d o w y m i s p o ł e c z n y m . P i e r w s z y m eta- p e m tej dążności jest przełamanie d o t y c h c z a s o - w e j p o s t a w y bierności i zacofania chłopa i w z b u - d z e n i e w nim pragnienia n o w e g o ż y c i a . O d te- g o momentu zaznacza się w życiu wsi punkt z w r o t n y określony j a k o ruch l u d o w y . Ruch lu-t d o w y w p i e r w s z y m o k r e s i e nie o z n a c z a ł jednak jeszcze c a ł k o w i t e g o obudzenia się mas chłop- skich i stworzenia ś w i a d o m e g o ruchu chłopskie- g o , lecz p o w s t a w a ł p o d w p ł y w e m działań c z y n - n i k ó w p o l i t y c z n y c h mobilizujących masy ludo- w e d o o k r e ś l o n e g o działania,

D o p i e r o m ł o d e p o k o l e n i e c h ł o p s k i e w y k a - zuje dążenia i tendencje w kierunku w y t w a r z a - nia n o w y c h wartości w o p a r c i u o r o z b u d z o n ą i ś w i a d o m ą s w y c h c e l ó w wieś. T u z a c z y n a się r o z w ó j t. zn. Ruchu M ł o d o w i e j s k i e g o , w k t ó r y m p r z e w a ż a e l e m e n t m ł o d z i e ż o w y e m a n c y p u j ą c y w i e ś i chłopa jako p o d s t a w ę n o w y c h w a r t o ś c i kulturalnych i n o w y c h w a r u n k ó w s p o ł e c z n o - g o s p o d a r c z y c h . Zasadą p o d s t a w o w ą Ruchu M ł o -

(9)

Str. 8. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

Szkoła zbudowana

d o w i e j s k i e g o stała s i ę wiejskość, w i a r a w t w ó r - c z e wartości c h ł o p a i j e g o d z i e j o w ą r o l ę w o - d r o d z e n i u ż y c i a n a r o d u i p a ń s t w a p o l s k i e g o . P r z e b u d o w a c z ł o w i e k a w i e j s k i e g o w j e g o p o s t a - w i e d u c h o w e j i stosunku d o ś w i a t a , p r z e b u d o - w a p o l e c a j ą c a n a w y d o b y c i u i r o z w i n i ę c i u p o d - s t a w o w y c h z a l e t c h a r a k t e r u c h ł o p a p o l s k i e g o , j a k i e ten w s w o j e j p r a c y i b e z p o ś r e d n i m o b - c o w a n i u z n a t u r ę o s i a g a — jest z a s a d n i c z y m c e - l e m w y c h o w a w c z y m R u c h u M ł o d o w i e j s k i e g o . M ł o d e p o k o l e n i e c h ł o p s k i e m a n i f e s t u j e s w o j ą ścisłą ł ą c z n o ś ć z z i e m i ą i w s i ą , b y n a j m n i e j nie p r a g n i e p r z e k r e ś l a ć t r a d y c y j n e ! kultury l u d o w e j ,

przez młodzież wiejską.

l e c z w o p a r c i u o t e p i e r w i a s t k i l u d o w e t w o - r z y ć n o w ą t r e ś ć ż y c i a , b ę d ą c e g o j e d n o c z e ś n i e p o d s t a w ą ż y c i a n a r o d o w e g o i p a ń s t w o w e g o , ja- k o że c h ł o p i w i e ś s t a n o w i z d e c y d o w a n ą w i ę k - s z o ś ć w P o l s c e .

M ł o d z i e ż w i e j s k a , p r z e b u d z o n a w s w o j e j c h ł o p s k i e j ś w i a d o m o ś c i , jest n a j b a r d z i e j d y n a - m i c z n y m i t w ó r c z y m z e s p o ł e m l u d z i . P o d e j m u - j e o n a s a m o r z u t n i e p r a c ę w e w ł a s n y m ś r o d o w i - sku nad p r z e b u d o w ą p s y c h i k i c z ł o w i e k a , p o d e j - m u j e t r u d n ą p r a c ę s a m o w y c h o w a w c z ą i s a m o - k s z t a ł c e n i o w ą , a j e d n o c z e ś n i e r e a l i z u j e d ą ż n o ś ć d o m a t e r i a l n e g o p o d n i e s i e n i a b y t o w a n i a na w s i .

Młodzi radzą.

(10)

Nr. 4 (5). W S Ł O Ń C E Str. 9

T a druga sprawa społeczno-gospodarcza jest w dążeniach młodzieży wiejskiej i ruchu młodowiejskiego silnie podkreślana i absorbuje dużo wysiłku zorganizowanej młodzieży, g d y ż jest to sprawa paląca w obecnych warunkach życia wsi. A w i ę c kształcenie się z a w o d o w e , podnoszenie wydajności gospodarstw wiejskich i walka o należyte stanowisko w życiu spo- łecznym są podejmowane przez młodzież z ca- łą konsekwencją i coraz większym rozmachem*

Praca ta jest podejmowana zespołowo, wymaga ciągłego napięcia i d e o w e g o i ciągłej samokontroli wobec ogromnych trudności i prze- szkód.

T ę samokontrolę sprawuje zbiorowa świa- domość ludzi zorganizowanych i zdolnych mó- wić sobie prawdę w oczy dla dobra ogólnej sprawy.

W y r a z zewnętrzny zasad młodowiejskich i ich czynne spełnianie można odnaleźć w K o - łach Młodzieży Wiejskiej, w ich codziennej pra- cy, można g o zaobserwować na wszelkich wię- kszym zjazdach i zlotach. Tu wykuwa się treść ideologiczną, przepracowywuje się n o w e formy i nową treść kulturalną, a również ten sam z b i o r o w y wysiłek stawia liczne domy ludowe, zakłada spółdzielnie, przeprowadza szereg in- nych spraw związanych z podniesieniem życia

wsi. Młodzież wiejska pracuje zasadniczo samo- dzielnie przy znikomej lub żadnej pomocy in- strukcyjnej z zewnątrz i dlatego wysiłki t e j pracy należy uważać za specyficzny w y r a z wsi, która wchodzi w okres s w e g o odrodzenia po t y l u w i e k o w e j niewoli ciemnoty i upośledzenia społecznego.

Trudno jest oczywiście w przeciągu kilku- nastu czy nawet kilkudziesięciu lat odrobić kil- kuwiekowy zastój i pchnąć wieś na tory stałe- go postępu i rozwoju zgodnego z ogólnym tem- pem postępu świata. Jednak już dziś jako wy- nik pracy na przestrzeni niepodległego bytu państwowego można oglądać nowy wyraz wsi.

Głównym dorobkiem są tu kadry przodo- wników młodowiejskich, których pełna wysokie- g o poczucia etycznego świadoma i twórcza po- stawa daje gwarancję należytego rozwoju wsi

W e wrześniu b.r. organizuje młodzież wiej- ska wielki s w ó j zlot w Lublinie i tu zamanife- stuje swoją postawę i swój dorobek kultural- ny, będący rozwinięciem i uzupełnieniem trady- cyjnej kultury ludowej, wtedy można będzie zetknąć się bezpośrednio i przyjrzeć tej sile która wzrasta ż y w i o ł o w o i niesie z sobą n o w ą treść i nowe życie.

St. Skoczylas,

M, Lermontow

M o d l i t w a

minutę życia trudną Jest jakaś siła święta Tęsknota w sercu drga. W akordzie żywych słów.

Modlitwę swoją cudną / dziwnie nie pojęta Powtarzam wtedy ja. Powraca do mnie znów.

Z duszy jak brzemię spada Zwątpienia ciężki głaz.

I łzy mi z oczu płyną I wierzę jeszcze raz.

Przełożył:

Igor Siekierycki

(11)

Str. 10. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

Współpracowniczka naszego pisma kol. H. Rylska (gimn. Unii Lub.) od- była ciekawą podróż do Włoch i stam- tąd nadesłała nam poniższą korespon- dencję.

F L O R E N C J A

Z d a r z a się, ż e ślepi m ó w i ą o kolorach, że o s o b y nie m a j ą c e p o j ę c i a o s p o r c i e , piszą trak- taty na ten temat. I ja dziś p o s t ę p u j e p o d o b n i e ;

c h c ę m ó w i ć o czymś, c o znam b a r d z o p o w i e r z - c h o w n i e , o ile można p o w i e d z i e ć , ż e się zna ja- k i e ś , miasto z w i e d z a n e z W y c i e c z k ą . D o F l o - rencji , p r z y j e c h a l i ś m y nocą. O ć ż y pełne jeszcze miałam n i e d a w n o p o ż e g n a n e j W e n e c j i , w uszach d ź w i ę c z a ł y mi tony t ę s k n e j barkaroli, a w sercu czułam instynktowną niechęć d o miasta, które na p i e r w s z y rzut oka w y d a ł o mi się dalekie i róż- n e o d s ł o n e c z n e j k r ó l o w e j lagun. J e d n a k ż e na drugi d z i e ń ' zmieniłam z d a n i e . W e n e c j a jest jak

piękna kobieta, która odrazu o d k r y w a cały s w ó j charme, p o r y w a s w y m urokiem i każe się ko- chać. F l o r e n c j a p o d tym w z g l ę d e m jest o w i e l e perfidńiejsza. Jest o n a jak trudna książka, którą t r z e b a o t w o r z y ć i c z y t a ć z uwagą, aby zrozu- m i e ć j e j t r e ś ć i o d k r y ć niewygasłą piękność.

Słusznie miasto t o nazwane być m o ż e w ł o s - k i m i A t e n a m i . K t o c h c e studiować historię ma- larstwa c a ł e g o świata, niech idzie d o galerii U f - fizi. P a t r z ą c , na bizantyjskie postaci C i m a b n e g o , r o z m o d l o n e anioły F-ra A n g e l i c a i słodkie o b - licza R a f a e l o w s k i c h madonn, można śledzić stop-

n i o w y r o z w ó j artyzmu i stałe dążenie ludzkości d o piękna i p r a w d y , która w sztuce s w ó j wyraz znajduje.

O p u s z c z a j ą c długie rzędy sal w galerii U f - l i z i c z u j ę zamęt w g ł o w i e , a przed o c z y m a pi- janymi barwą i rysunkiem tańczą w zawrotnym n i e ł e d z i e G i o t t o z R u b e n s e m , T i n t o r e l t o z V e -

Iazquezem, T y c j a n z U m z i l l e m . . . N i e ma czasu na d o k ł a d n e z w i e d z a n i e , trzeba się z a d o w o l n i ć t y m j e d n y m ł y k i e m strawy d u c h o w e j i lecieć d a - l e j za p r z e w o d n i k i e m , k t ó r y już znika w zaułku w ą s k i e j uliczki f l o r e n c k i e j .

F l o r e n c j ę trzeba o g l ą d a ć w blasku słońca.

W t e d y nabiera ona uroku, o ż y w i a j ą się połyskli- w e w o d y A r n a , ś m i e l e j i d u m n i e j strzela ku g ó - rze kampanila G i o t t a , a kontury katedry na tle błękitu nieba r o z p o ś c i e r a j ą się jak cudna, mo- zolnie tkana koronka. Z d a j e się j a k o b y życie wstąpiło w kamienną biel marmurów chiesa di santa C r o c e i ż e p r z e m ó w i ą ;za c h w i l ę muzy, którym p o w i e r z o n a jest straż nad w i e c z n y m spo- czynkiem takich ludzi jak: M i c h a ł A n i o ł , Rossini, D o n a t e l l o , Dante...

P r z y m y k a m o c z y i... nie w i e m czy to odu- rzająca woń glicynii, c z y blask p o ł u d n i o w e g o słońca sprawia, że słyszę za sobą cichy szelest, l e k k i e stąpanie czyichś k r o k ó w . S t o j ę bez ruchu, wstrzymawszy o d d e c h . K t o t o ? C z y duch artysty?

C z y któryś z M e d y c e u s z ó w p o d n i ó s ł się by z o - baczyć, kto tutaj w t a r g n ą ł i kto zakłóca ich spo- k ó j ? A m o ż e P o e z j a zstąpiła z wyżyn Parnasu aby zapłakać nad g r o b e m mistrza? N i e w i e m k t o tu był... kto odszedł... c z y j e kroki ścichły na dalekim bruku. W i e m tylko j e d n o . Patrzę na szkliste w o d y A r n o , na mury o p l e c i o n e szałem glicynii i rozumiem, że z tym miastem b ę d z i e mi bardzo, b a r d z o trudno się p o ż e g n a ć .

Halina Rylska.

Popierajcie czasopismo „W Słonce"

(12)

Nr. 4 (5). W S Ł O Ń C E Str. 11.

Muzeum poetyczne.

W pierwszy dzień f e r y j świątecznych zaczęłam poszukiwanie wiosny. Na końcu o g r o - dn znalazłam g r z ą d k ę leśnych, nieoswojonych jeszcze i dziko patrzących f i o ł k ó w — pachniały zimnem, t o p n i e j ą c y m śniegiem i lasem w przed- wiośnie, a poza tym b y ł y bardzo samotne...

W i d z i a ł a m gałęzie drzew okryte b r ą z o w y m i , błyszczącymi pączkami, jak ziarnkami k a w y — a w o g r o d z i e sąsiednim o d k r y ł a m krzak zielonych chwastów o dążeniach imperialistycznych, bo- wiem daleko wkraczających za parkan s w o j e g o terytorium. I to b y ł y wszystkie z d o b y c z e m o j e j pierwszej w y p r a w y o d k r y w c z e j , która przynio- sła mi rozczarowanie. N i e b o zaciągnięte chmu- rami zimne i w i l g o t n e powietrze — l o d o w a t y wiatr-—kałuże na ścieżkach—uzupełniały pejzaż wcale niewiosenny.

A l e perspektywa ośmiu dni wolnych koń- czy się w słońcu. Osiem dni, — to b o g a c t w o którego wartości nikt nie zdoła umniejszyć.

Ą wiosna i tak przecież kiedyś p r z y j d z i e i z n ó w w maju zakwitną bzy — i będzie, jak co roku...

Trzeba tylko poczekać spokojnie i bez irytacji.

T e g o zdania był także kot, sprawiający wraz ze mną wiosenną inspekcję. P r z e w r ó c i ł zielo- nymi elipsami fosforyzujących oczu z widoczną satysfakcją, a ja z d e c y d o w a ł a m się p r z y j ą ć to za oznakę ścisłego porozumienia.

Drzewa przesiąkły wilgocią, gałęzie błysz- czą się, jak politurowane—ściekają z nich kro- ple w o d y srebrzyste jak rtęć. P r z e d chwilą usta- ła ulewa, wznosząca pionowymi bryzgami fan-

tastyczny o g r a d przedziwnych, w y r a s t a j ą c y c h ku niebu, bladych k w i a t ó w , deszczowych...

N i e b o wyjaśnia się, przez c h w i l ę n a w e t z za chmur w y g l ą d a słońce. D l a t e g o ostatnia, w o l n o spływająca p o szybie kropla jest taka p i ę k n a — r u b i n o w a , f i o l e t o w o - ż ó ł t a , zielona — pomarańczowa ^-błękitna.

Deszcz padał od rana bez p r z e r w y . Jed- nostajny śpiew dźwięczących s z y b b y ł m e l o d y j - nym tłem dla smutnych, jesiennych wierszy, które czytałam. I cały dzień poprzestał senty- mentalnie na tych d w ó c h t y l k o m o t y w a c h : sze- leście rozpryskujących się za oknami kropel i dalekiej muzyce bezsłonecznych wierszy...

N i e wiedziałam, że dzień ten zakończy się błyskiem humoru.

...Księżyc w pełni—okrągły, zielony jak niedojrzałe jabłko w z e s z e d ł na niebo w tane- cznym rytmie. W jednej chwili s f o r s o w a ł dach o d l e g ł e g o stąd domu, patoczył się po nim, przeskoczył komin p o w i e d z i a ł komplement d w o m małym g w i a z d k o m ( w i d z i a ł a m , jak chichotały i mrugały do siebie) i poczerwieniał niesłycha- nie z a d o w o l o n y z konceptu. K i e d y znalazł się wkońcu na krawędzi dachu, zakręciło mu w g ł o - w i e mocna w o ń fiołków;—przechylił się nieroz- w a ż n i e — s p a d ł — i uwiązł vw splątanej g ę s t w i n i e gałęzi w i e l k i e g o kasztana... Z o s t a w i ł a m g o tam

— m o k n ą c e g o , na deszczu—dziwaczną piłkę z f o - sforu w koszu — uśmiechniątego nadal beztrosko i rozmyślającego nad w y d o b y c i e m się z opresji.

O zmierzchu człowiek staje się sentymen- talny. A n a w e t poprostu smutny. K i e d y pada d e s z c z — j a k d z i ś — i o d g r a d z a o d c a ł e g o ś w i a t a

— c z u j e się b a r d z o samotny i b a r d z i e j dostęp- ny żalowi i tęsknocie. Mam właśnie żal d o sie- bie, że nie zrobiłam notatek z b i o l o g i i , jak p o - stanowiłam rano i żal d o całego świata, że to już p o ł o w a świąt. I że w i o s n a je zawodzi... "

Słyszę zdaleka — stłumioną, pieszczotliwą i jakby drwiącą melodię — w y d a j e mi się przez chwilę, że tak właśnie powinnaby o d p o w i e d z i e ć mi w i o s n a — s ł o d k o i o b i e c u j ą c o ale z r e z e r w ą

(13)

Sir. 12. W S Ł O N C E Nr. 4 (5) i ostateczne przyrzeczenie zamykając w pięciu

ogólnikowych nutach na końcu refrenu,

Myślę o odnowionej i nieznającej się na polityce krainie pod włoskim niebem — poprostu

— o , Italii. W ę d r u j e po niej w marzeniach. Każda przewrócona kartka w książce Rabskiej „Italia i wiosna" jest etapem mojej podróży.

Florencja, Fiesde, A s s y ż , Wenecja Ruka, Werona. W i d z ą je tak wyraźnie, jak czarne ry- sunki na starożytnych wazach odbijają od ja- krawej czerwieni tła.

W e Florencji—pachnące glicynie osypują drogi z za krat o g r o d ó w liliowym, słodkim py- ien—nad różowymi, białymi i złocistymi willa- mi czuwają czarne cyprysy, wiśniowe cyklame- ny i blade anemony rozchylają kielichy w upa- le i ciszy...

W Fiesde - w kamiennych basenach o kształ- cie sarkofagu p ł y w a j ą czerwone r y b y — n a w o - dę spada rój pachnących k w i a t ó w magnolii...

W A s y ż u o zmierzchu dzwonią dzwony w kościołach—a w winnicach szumią drzewa oliw- kowe, c y t r y n o w e i p o m a r a ń c z o w e — s z e l e s z c z ą liście winogradu—śpiewają modlitewnie świersz- cze . . .

W W e n e c j i płyną czarne gondole i łodzie rybackie z szafranowymi żaglami w kabalisty- czne z n a k i — p o alejach ogrodu Eaden przecha- dzają się cienie M u s s e f a , Byron'a, G e r g e San...

W Luce kwitną s z a f i r o w e irysy —przez sto- sy opadłych kamelij toczą się wozy — kobiety idące po w o d ę z miedzianymi naczyniami roz- rzucają kwiaty stopami...

W W e r o n i e — w ś r ó d b z ó w i bluszczu śpie- wają słowiki romantycznej parze: R o m e o i Julii...

K i e d y przymknę oczy w i d z ę te miasta — marzenia i poematy.

A kiedy je otworzę—ukazuje mi się w pół- cieniu dziwna twarz śniadej dziewczyny z wą- skimi lazurowymi oczyma złotymi szpilami, w w y s o k o upiętych włosach — i w wieńcu jasno- fiołkowych glieynij, których nie znam...

Uśmiecha się i patrzy — Italia... czy.,- W i o s n a ?

A więc, naprawdę. N i e wiern, kiedy się t o zaczęło i jak—ale dziś nie mogą już wątpić.

Jest pięknie — n i e potrafię przenieść na papier czaru ż y w e j rozwijającej się gałązki migdału—

z pofryzowanymi listkami i drobnymi kwiatka- mi czerwonej stokrotki. Widziałam kilka moty- li czerwonych i żółtych—fiołków jest coraz wię- c e j — t r a w a wybucha spod ziemi jasno zielony- mi kępami —na wszystkich krzakach i drzewach pękają pączki...

Białe gwiazdy osypały niebo, jak gałęzie kwitnącej tarniny. A l e nie wszystkie są białe i milczące, jak kwiaty... W ś r ó d gałęzi migocą inne—niespokojne i złowieszcze, g w i a z d y pło- nące w ę g l e , g w i a z d y — p ł o m i e n i e , gwiazdy og- niska, które wiatr rozmiata.... Przygasają, w y - buchają światłem, dymią. Usiłują zrozumieć ich m o w ę — a l e jest tak nieskończoność — prze- pływającą mimo, nieuchwytna, nie dająca się przetłumaczyć—niepokojąca i niedostępna.

Ileż słów i myśli poświęcili tym światom nieznanym i fascynującym: filozofii—zakochani

—poeci... Przypominam sobie najpiękniejsze zdanie, jakie o tych kwiatach i płomieniach, chwiejących się na niebieskim wietrze napisał Jarosław Iwaszkiewicz: „ W pachnącej, szafiro- w e j wilgoci zapalały się gwiazdy puszyste, rozmazane i podobne d o rozkwitłej mimozy".

Kiedy nadchodzę i chcę zapamiętać barwę najdziwniejszego zdarzenia tego dnia—rozmo- w y z gwiazdami —są d w i e gwiazdy — biała, jak kwiat czereśni i—złocista, rozmigotana, jak pło- nący ogień bengalski.

Bukiecik niebieskich, leśnych f i o ł k ó w — rozpryśniętą na szybie, tęczową kroplę deszczu

— b a r w ę szarej godziny—pięć nut pozdrowienia zdaleka— różowa fata morgana nieznanej Italii żółty pyłek ze skrzydeł pierwszego motyla — konstelację gwiazd W i e l k i e g o W o z u , jak gałąź kwitnącej wimozy — wszystko to, zebrane w siedem dni zamknęłam przedostatniego dnia. W moim Muzeum. N i e czekałam na dzień ó s m y — .wiedziałam, że o t w o r z y mi się na 35 str. Enei-

dy i że w o g ó l e nie będzie poetyczny.

Dlatego już w siódmym dniu zamknęłam swój zbiór poetycznych eksponatów—zielonym księżycem—jak pieczęcią.

Maryla Pawelcówna

(14)

N r . 4 (5). W ' S Ł O Ń C E

Str. 13.

Rok żałoby w literaturze polskiej.

Jakieś f a t u m z a w i s ł o nad literaturą 'polską w -ostatnich miesiącach roku ubiegłego i bie-' ż ą c e g o i s p o w o d o w a ł o smutne pokłosie - zgonu najwybitniejszych .przedstawicieli literatury pol-

skiej, reprezentujących n a j w y ż s z e szczyty o s i ą g n i ę ć w dziedzinie: p o e z j i , powieści, dramatu i pu- blicystyki.'

Ż n i w o śmierci zabrało;

ANDRZEJA STRUGA

(26.XI.1873 — 9.XII.1938)

Pisarz Polski W a l c z ą c e j , p o e t a naj- p i e r w p o d z i e m n y c h z m a g a ń ruchu r e w o l u - c y j n e g o 1905 roku, a p o t e m o d t w ó r c a w a l k l e g i o n o w y c h o. N i e p o d l e g ł o ś ć , . C z ł o w i e k , k t ó r y s w o j ą t w ó r c z o ś ć literacką związać ściśle z Czynem. W s w o i c h p o w i e ś c i a c h ' , w y k r z e s a ł ludzi, w z i ę t y c h ' ;wprost z z y - . cia,' z b e z p o ś r e d n i e g o 'zetknięcia się p i s a - rza z - •"nimi, postaci całkowicie realne . p r z e m a w i a j ą c e siłą charakteru.': Powsta-.

ją k s i ą ż k i z w a l k r e w o l u c y j n y c h o N i e p o d l e g ł o ś ć :

„ L u d z i e ' p o d z i e m n i " , . „ D z i e j e j e d n e g o ' p o c i s k u " .

W roku 1914' b i e r z e S t r u g c z y n n y

udział w w a l k a c h legionowych jako ułan - Beliniak, legionista 1-szej B r y g a d y . P r z e -

życia z: tych w a l k z a w a r ł y się w książkach:

„ O d z n a k a ,za w i e r n ą służbę",' „ M o g i ł a nie- z n a n e g o żołnierza".,. Wielki b o j o w n i k , o W o l n o ś ć Polski nie lękający, się huku, ąr- ,mat:' ani błysku szabel, r o z u m i a ł , ' j e d n a k

cały koazmar i b e z w s t y d ł u p i e ż c z y w o j n y imperialistycznej-— i tę w o j n ę potępiał ca- łą 'siłą' s w e j prawej. 'duszy. Wojna swiato-

w a dała materiał do n a j w s p a n i a l s z y c h ksią - żek Struga:'

„ K l u c z otchłani", „ Ż ó ł t y - k r z y ż " .

W książkach tych p r z e d s t a w i a ( S t r u g w i e l - ką w o j n ę jako Olbrzymią machinę, j a k o kata- klizm powodujący napełnianie się serc ludzkich nienawiścią, j a d e m w dążeniu d o osiągnięcia e g o i s t y c z n y c h c e l ó w .

N a j w y ż s z ą zasługą; Strugą jako; c z ł o w i e k a - jest to;- że nie znał o n rozbratu- p o m i ę d z y , ideą

dziel, które t w o r z y ł , a ideą

Z w i ą z a n y ściśle z e s f e r ą robotnicza i j e j dąże- niami, w a l c z y ł do końca życia o pełne w y z w o - lenie c z ł o w i e k a . T o t e ż po śmierci złożyły mu

wspaniały hołd wszystkie,: stany' 'czcząc nieu giętą; w s p a n i a ł ą postać Wielkiego Pisarza i C z ł o -

wieka.

(15)

Str. 14. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

A L E K S A N D R A Ś W I Ę T O C H O W S K I E G O

(18.I.1849 - 25.IV.1938).

Pisarz, który przeżył kilka pokoleń polskich. Ugruntował polski p o z y t y w i z m , był c z o ł o w ą postacią p o s t ę p o w e g o ruchu umysło- w e g o pokolenia polskich p o z y t y w i s t ó w , przeżył okres naturalizmu, symbolizmu i neoromantyzmu

„ M ł o d e j P o l s k i " i d o t r w a ł nienaruszony w s w y m

wojowniczym

stosunku do rzeczy i s p r a w do k r a w e j czerwieni tła.

W e Fleręnęji—'pachnące glicynie osypują d r o g i z za krat o g r o d ó w liliowym, słodkim py- ten—n^d' różowymi,, białymi i złocistymi willa- mi czuwają czarne cyprysy, w i ś n i o w e cyklame- ny. blade anemony rozchylają kielichy w upa- le i; ciszy...

W Fiesde - w kamiennych basenach o kształ- cie sarkofagu p ł y w a j ą c z e r w o n e r y b y ^ - n a w o - d ę "sj>ąda roj pachnących k w i a t ó w magnolii...

W A s y ż u o zmierzchu dzwonią d z w o n y w - kościołach—a w winnicach szumią d r z e w a pliw-

koiVe, c y t r y n o w e i p o m a r a ń c z o v y e — szeleszczą -liście w m o j r a d u : — ś p i e w a j ą modlitewnie świersz-

cze,.. .

W W e n e c j i płyną czarne g o n d o l e i łodzie

"rybackie, z s z a f r a n o w y m i żaglami w kabalisty:

czne z n a k i — p o alejach ogrodu. Eaden przecha- dzają się cienie Musset'a, Byrón'a, G e r g e San...

W L u c e kwitną s z a f i r o w e irysy — p r z e z sto- sy o p a d ł y c h kamelij toczą się w o z y — kobiety idące p o w o d ę z miedzianymi naczyniami roz- rzucają k w i a t y ; stopami..'

, w W e r o n i e — w ś r ó d b z ó w i bluszczu śpie- w a j ą s ł o w i k i romantycznej parze: R o m e o i Julii...

k i e d y p r z y m k n ę oczy w i d z ę te miasta —

% oiwrzenia: i poematy.

A kiedy je o t w o r z ę — u k a z u j e mi się w pół- cieniu dziwna t w a r z śniadej d z i e w c z y n y z w ą - ' skimi l a z u r o w y m i oczyma złotymi szpilami, w

caią bezkompromisowością przeciw wszelkim zakłamaniom i warcholstwu. Szczególnie mocno w y s t ę p o w a ł Ś w i ę t o c h o w s k i przeciw wszelkim o b j a w o m szlachetczyzny z okresu przedrozbio- r o w e g o . Napisał on d w u t o m o w ą „Historię c h ł o p ó w " , w której ukazał egoistyczne oblicze szlachty polskiej i m a r t y r o l o g i ę ludu polskiego.

Olszewski, Koziej I S-ka.

(16)

Nr. -1 (5). W S Ł O Ń C E Słr. ,15.

Pływackie mistrzostwa lubelskich szkól średnich.

Dnia 12 czerwca odbyły się mistrzostwa pływackie lubelskich szkół średnich, przy udziale 3 zawodniczek i 39 zawodników. Najliczniej obe- słało zawody gimnazjum im Staszica (17 zawod- ników), dalaj gimn. im. Zamojskiego — 13 gimn.

im. Batorego—7 i gimn. im. V e t t e r ó w — 2 zawo- dników.

Szkoły żeńskie nie wykazały wybitniejszego zainteresowania sportami wodnymi i na starcie znalazły się jedynie 3 uczenice gimn. SS. Kano- niczek. P o dłuższej zimowej przerwie forma lu- belskich pływaków przedstawia się zadawalająco.

Stylem, a zwłaszcza piękną praca rąk wyróżnia się J. Sankiewicz (gimn. Zamojskiego), dobre wa-

runki fizyczne posiada Z. Margraf (gimn. Staszi- ca), ambicją i pracowitością imponuje G . Kor- man (gimn. Staszica), dobrze' zapowiada się

Bartoszek (gimn. Zamojskiego).

Wśród żabkarzy umiejętne wykonanie na- wrotów w połączeniu z długim spokojnym po- ciągnięciem wyróżnia J. Karasińskiego (gimn.

Staszica); J. Czerniak (gimn. V e t e r ó w ) przy pra- cy zdobędzie z pewnością lepsze miejsca i czasy.

W stylu grzbietowym rewelacyjnie zapowia- da się ucreń 11-ej klasy Dutkowski (gimn. Staszi- ca) oraz silny, wytrzymały Ciołek (gimn. Ve- tterów).

Najlepszy „narybek" zgromadził się w gimm Staszica. Najlepszymi juniorami są: Kosecki, Ta- rantowicz, Ślusarski, Wojciechowski. Dorównuje im Zambrowicz z gimn. Batorego.

Wszystkie wyniki młodzi zawodnicy zaw- dzięczają wytężonej pracy i troskliwej opiece trenera okręgowego, p. Władysława Reinholza.

W y n i k i t e c h n i c z n e :

Panie 50 mtr. stylem klasycznym:

1. Wożniak M. (Kanoniczki) — 55,3 2. Wożniak J. „ — 1 : 0 9 , 2 3. Wacław. H. „ — 1 : 1 3 , 6 Drużynowe Mistrzostwo zdobyło gimn. SS.

noniczek 29 punktów.

Panowie—100 mtr. stylem dowolnym'.

1. Sankiewicz J. (gimn. Zamojskiego — I :23,3 2. Margraf Z. (gimn. Staszica) — 1:24,2 3. Korman G. (gimn. Staszica — 1:31,2 4. Bartoszek M. (gimn. Zamojskiego) — 1 : 46,3

25 mtr. stylem dowolnym chłopców:

1. Kosecki (gimn. Staszica) . -18,2 2. Tarantowicz (gimn. Staszica) ' — 2 0 , 6

3. Zambrowicz (gimn. Batorego) —f 1,2, 4. Strach (gimn. Staszica . —; 21,4

5. Olko (gimn. Batorego) -21,5 6. Ślusarski (gimn. Staszica) — 2 1 , 6

' 50 mtr. stylem klasycznym chłopców:

1. Kosecki (gimn. Staszica) — 49,1 2. Tarantowicz (gim. Staszica) - '51,2- 3. Zambrowicz (gimn. Batorego) »' . r r 53,7 4. , Wójcik (gimn. Zamojskiego) —- 54,4

100 mtr. stylem, grzbietowym patiów:

1. Pleśniarowićz (gimn. Staszica) - —: 1:40,0 2. Ciołek (gimn. Vetterówf) 2:07,0 3. Dutkowski (gimn. Staszica^ ' — . 2:14,6.

100 mtr. stylem klasycznym panów:

1. Karasiński (gimn. Staszica) ~:>;W.J:35j4 2. Pleśniarowićz-(gimn. Staszica). ' — 1141,5 3. Czerniak (gimn. Vętte'rów -•^-1:50,3.

Sztafeta 5x25' stylem, dowolnym panów:.

1. Staszic 1. — (w składzie: Mai-grat, Kosnhianj Pleśniarowićz, Karasiński) — 1:25,3:

2. Zamojski . ^ 1:39,5 3. Staszic II. v W 1-48,0

4. Batory —2:07,0 Drużynowe mistrzostwo zdobyło gimnazjuln

Staszica 163 pkt. przed gimnazjum Zamojskiego 53 p k t , gimn. Batorego 26 pkt. i ' Vetterów 15 pkt.

Zawody zaszczycił, swoją obecnością p. instr.

Maź.

Pogoda sprzyjająca. Publiczności, stosunko- wo mało. Organizacja na wysokim poziomie.

Zastępca

(17)

Str. 16. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

K r o n i k a s z k o l n a .

Samorząd uczniów gimnazjum im. Zamoyskiego.

Praca samorządu przy gimn. J. Zamoyskie- g o mimo licznych trudności szła dość dobrze.

Plan pracy na rok bieżący obejmował oprócz punktów dotyczących jedynie pracy w szkole projekty wystąpienia z pracą oświatowo-kultu- ralną na wsi. Projekty te, w miarę możności re- alizujemy obecnie, zostawiając niektóre z nich na pierwsze półrocze przyszłego roku szkolnego.

Sztandar szkolny ufundowany przez samorząd jest już na ukończeniu i na początku przyszłego roku szkolnego zostanie poświęcony. Na ukoń- czeniu jest także tablica ku czci poległych ucz- niów naszego gimnazjum. Mamy nadzieję, że rok przyszły nie będzie okresem zastoju prac samo- rządu, a przeciwnie rozwój ich pójdzie naprzód.

Ort.

Teatr kukiełkowy.

W bieżącym miesiącu dwa dni gościł w Lublinie teatr kukiełkowy zespołu „Straży Prze- dniej" gimn. chełmskiego, ciesząc się dużym po- wodzeniem szczególnie wśród młodzieży młod- szej. Odegrana została baśń „ O straszliwym smo- ku i dzielnym szewczyku przepięknej królewnie i królu Gwoździku" M. Kownackiej. Kukły wy- konane z dużym znawstwem i artyzmem na tle dobrych dekoracji, naśladowały do złudzenia ru- chy ludzi. Należy zaznaczyć, iż kukły wykonane zostały samodzielnie przez Obywatela Jerzego Ukleję, tegorocznego absolwenta gimnazjum w Chełmie.

Szkoda bardzo, że doskonały zespół oklas- kiwany był tylko przez młodzież szkól powszech- nych. Młodzież starsza nie okazała zaintereso-

wania. S

R e c e n z j e

Międzyszkolny wieczór teatralny lubelskich szkół średnich.

Poraź drugi odbył się doroczny wieczór te- atralny lubelskich szkół średnich. Dowodem p o . wodzenia była wypełniona publicznością sala te- atralna w gimn. im. Unii Lubelskiej, gdzie w i e - czór miał miejsce trzy razy.

Jako pierwszy punkt programu kl. I gimn.

Kupieckiego wykonała dość poprawnie insceni- zację wiersza dla dzieci J. Tuwima „Ptasie radio".

W świetle kolorowych reflektorów mieniły się tęczą barw pomysłowe stroje. Trochę zadużo chaosu sprawiały częste głosy ptaków.

Z kolei kl. I V gimn. M Sobolewskiej prze- niosła nas mile zaśpiewanym prologiem w krainę geometri, „gdzie A , B, C, wyprawiali straszne c h e c e " . Opracowanie całkiem poprawne, nie- mniej staranie wykonane stroje i dekoracje.

Inscenizacja rytmiczna pieśni lydowej „Sia- łam r u t ę " w wykonaniu uczenic gimn. SS. Ka- nooiczek kl. IV, wypadła dobrze.

Jako punkt czwarty klasa 11 gimn. M, So- bolewskiej wykonała inscenizację „Łowów W ł . Warneńczyka" Iłłakowiczównej. Na możliwości teatru szkolnego przedsięwzięcie trochę za trud- ne. Oklaskiwano je równie głośno jak insceni- zację „Deszczu jesiennego" S. Staffa w wyko- nanju kl. IV gimn. Unii Lubelskiej, z której na specjalną uwagę zasłużyły stroje i doskonała gra szatana. Klasa 1 gimn. im. Zamoyskiego wyko- nała na tle dobrych dekoracji montaż insceniza- cyjny zestawiony z tekstów lektóry szkolnej pt.

„Dawniej i dziś", inscenizacja wiersza M. Ko- nopnickiej „ U progu", w wykonaniu kl. IV gimn.

SS. Kanoniczek, wywarła poważny nastrój, w którym utrzymał nas następny punkt programu.

Na zakończenie kl. VIII gimn. M . Sobolew- skiej wykonała „Taniec kaszubski".

Poza tematową rozbieżnością punktów pro- gramu, wieczór wypadł całkiem dobrze, stano- wiąc jeszcze jedną udaną imprezę tego rodzaju.

i. s.

(18)

N r . 4 ( 5 )

Odpowiedzi...

Stosunek ludzi do poezji da się zestawić w sposób następujący:

1) obojętni, 2) piszący, 3 ) miłośnicy wierszy.

Paweł V a ł e r y mówi: „ W i e r s z , czytelniku — to trwa- nie, stan w którym chłonę oddechem już uprzednio go- towe prawo; użyczam s w o j e g o tchnienia, mechanizmu swo- jego głosu, lub też samej ich mocy, jednoczącej się wte- dy z milczeniem. P o d d a j ę się z całą biernością ponętne- mu biegowi: czytać, żyć za przewodem słów".

Z przykrością stwierdzam, iż autorki i autorzy prac nadsyłanych do czasopisma „ W słońce" (czasopismo wy- chodzi tylko czasami) nie zaliczają się do trzeciej grupy powyższego podziału. Pisać wiersze nie kochając ich —1 równoważy się z uprawianiem obojętnego rzemiosła. Ko- chać wiersze —- to znaczy czytać, starać się transpono- wać czyjeś myśli i uczucia na kanwę własnych doznan i przeżyć, szanować je i traktować blisko, serdecznie, szczerze.

Większość utworów młodzieży polega na założe- niach fikcyjnych, na zakłamaniu i stylizacji. N i e widać młodości, uniesień, rozpędu, entuzjazmu — czynników ze względu na nasz wiek obowiązujących.

W a r t o zastanowić się nad platońskim ostrzeżeniem

„ K t o bez szału M u z do wrót poezji przystępuje, przeko- nany, że dzięki samej technice będzie wielkim artystą, ten nie ma święceń potrzebnych i twórczość szaleńców zaćmi jego sztukę z rozsądku zrodzoną".

Przydługa (8 stron podaniowego formatu) nowel, kol. R. T . nie posiada prawie żadnej akcji. Nużące opisy

„rozsłonecznionych dni", „tonącego w zieleni ogrodu", złote myśli w rodzaju: „szczęście trzeba mieć...", kilka- naście wykrzykników „ a c h " i „ o c h „ nie tworzą żadnego gatunku literackiego. K o l . buduje zdania za obszerniei znajomość „consecutio temporum" widoczna, ale czytel- nik zapomina przy końcu, o czym była mowa na początku.

Dynamiczny, okrzykowy wiersz p.t. 100 m., kol. L.

K . do złudzenia przypomina „Laur olimpijski" K. W i e - rzyńskiego. Własny wyraz i niezależna forma są ważniej- sze, niż umiejętne nawet naśladowanie cudzych wzorów W i ę c e j samodzielności.

Tragizm bezbrzeżny, niepowodzenia życiowe, ham- letyzm przemawiają z erotyki kol. W a c k a Z.:

„Jestem smutny, żałobny i cichy, Opadnięty jak liść lichy, M o ż e tęż, Okrutna, dlatego W o l i s z innego".

Zechce kol. przyjąć wyrazy współczucia.

Z artykułu, w związku ze zbliżającym się świętem lasu. nadesłanego przez jakąś sekcję przyrodniczą wyjmu- ję najcenniejsze miejsce:

„ D r z e w a na ziemi są tym, czym włosy na głowie.

Rzeczywiści*) zdobią ono ziemię wspaniale, nadają wyraz krajobrazowi, ozonują powietrza, regulują klimat. Nad- to dają rozliczne pożytki swym drewnem, ich kwfety da- ją obok miłej woni pszczołom pożytek, ich owoc i nasio- na żywią nts. Lasy i drzewa są od zarania cywilizacji natchnieniem poetów i prozaików, wzorem dla artystów, osłoną domów od pożarów i radością przyjaciół przyrody.

Czyliż tego trzeba d o w o d z i ć ? "

Makabryczna muza lęka i g r o z y kol. S. (gimn. T o w . Szk. średn.) zjeżyła całemu komitetowi red&kcyjnemo włosy na głowie. „Niedokończona pieśń wrzyna się w du- szę jak mól", gdyż

„Jęki. które teraz słyszę Napawają mnie rozkoszą I lecą w głuchą ciszę I ulgę mi przynoszą.

I leżę teraz jak w grobie Taka spokojna i cicha I nie mówię o sobie, Pijąc gorycz z kielicha".

„ Z e g a r y " , quasi-sonet kol. N . Ł. (gimn. T o w . Szk.

Średo.) odznacza się różnorodnością miar rytmicznych.

Sonet powinien składać się z 14 wierszy jedenasto lub trzynasto zgłoskowych w czterech strofach, dwie pierw- sze są czterowierszowe, dwie drugie trzywierszowe. „ Z e - gary" nie posiadają żadnego pokrewieństwa z ulubioną formą Petrarki i na taką nazwę nie zasługują.

' ,,Szkic niebieską kredką" kol. M. P. 493 — takie sympatyczne, nieco pensjonarskie wakacyjne wspomnie- nia — obok dużej kultury słowa interesuje oryginalnoś- cią skojarzeń i umiłowaniem natury. Mamy do czynienia z ciekawym talentem, proszę czytać współczesnych auto- rów i nie zapominać o naszym piśmie.

Kol. B. Roz. (reportaż p.t. 4-y lekcje) nie mówi się

„któren", ale który i nie cytuje się tak oklepanych dow- cipów na temat życia szkolnego. Mimowolny komizm kol.

często polega na pompatycznym stylu.

Kol. „Lubicz" w utworze o filozoficznym zabarwie- niu p. t. . Z e w duszy", „teraz dopiero kroczy prawą no- g ą " i woła:

Fale rosną w olbrzymy, płoną błyskawice P o t ę g a ludzka leży — rozdarta na nicef

Bardzo słabe. Bezsilne.

Określenie „ N o w o c z e s n e g o week-endu" (autorka nieznana) parodią futurystyczną kazało oczekiwać „uwiel- bienia mchu agresywnego,, gorączkowej bezsenności, kro- ku gimnastycznego, skoku niebezpiecznego, bicia w twarz i uderzenia pięścią". Tymczasem utwór ten nie jest ani parodią, ani też żadnego związku z futuryzmem nie po- siada.

P o prostu detaliczny opis normalnej majówki w czerwcu: Siatkówka — humor— kąpiel pod śluzą — węd- lina — herbata — fotografia — wszystko zakropione rzę-

(19)

Str. 18. W S Ł O Ń C E Nr. 4 (5).

sistym deszczem. Majówka częściowo nie udała się z po- wodu wyżej wymienionego deszczu i złośliwość nieznanej autorki nie ma granic, albo ma granice nieskończone. Na drugi raz będzie może lepiej? Z wierszami i z wy- cieczkami ...

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem „Modlit- wy" kol. Z . H. Szczerość żarliwa, religijność mimo infan- tylizmu formalnego ustosunkowują nas do głębokich myśli kol. życzliwie. Oczytanie powinno usunąć w przyszłości usterki stylistyczne.

Prace kol. J. Tom. i kol. Mariana S. napisane pod wpływem katastrofy kolejowej, która miała miejsce 15.XII 1937 r. pod Łaskarzewem są nacechowane piękną myślą przewodnią i prawdziwie szlachetnymi wzruszeniami.

Fragment przekładu anonimowej autorki z „L'Au- tomne" Lamartine'a nie wiele mówi, chropowaty, nierów- ny wersyfikacyjnie. Ceryantes w drugiej części swej nie- śmiertelnej epopei, pisząc o miernych tłumaczeniach wy- raził się, iż podobne są one do gobelinów flamandzkich, oglądanych z przeciwnej strony.

„Słoneczna oblubienica" J. Kob. (kl. I. 1. Hum. p.

W . Ar.) Kingę kocha Romek, a Kinga kocha słońce. Dra- mat. Romek jako znany malarz porzuca malarstwo, a Kin-

ga umiera. Na dodatek, dla spotęgowania tragizmu Kinga ma słaby wzrok. Straszliwe!

Zakwalifikowano do druku: wiersze kol. Julii H.

i Zygmunta M.

Kol. Stefanowi K. odpowiem osobiście.

Wiosna. Wiersze o wiośnie. B. Ł. pisze:

„Już nadeszła nasza wiosna!

Już nadeszła wiosna już!

I bociany — wieść radosna — Przyleciały już z za mórz!

Dla porównania podam wiosnę w interpretacji włos- kiego poety, Pallacceschiego:

„Tri, tri tri, fru, fru, fru ihu, ihu, ihu uhi, uhi, uhi..."

Kończę ostatnie swoje odpowiedzi (czytelnik wzdy- cha z ulgą); w następnym numerze komu innemu przy- padną zaszczyty i znoje, związane z redagowaniem działu literackiego.

J. Pleśniarowicz.

O k ł a d k ę i w k ł a d k ę w y k o n a ł w l i n o l e u m : H . R o m a n o w s k i .

R e d a k t o r o d p o w i e d z i a l n y P r o f e s o r D o k t ó r P . G d u ł a . R e d a k t o r naczelny I g o r S i e k i e r y c k i .

K o m i t e t R e d a k c y j n y : C h o r ą ż a n k a I. — H a r t w i ż a n k a J. — K o b i a ł k ó w n a J. - K r a w c z y k A . — K r u - szyńska S t . — K o z i o ł S t . — M a d e j ó w n a M . — Mikulski Z . — P a w e l c ó w n a M . - P i o t r o w s k i Z . - P l e ś n i a r o w i ć z J. — R o g o w s k a — R o m a n o w s k i H , - S k o c z y l a s St. — S o ł t y s i a k ó w n a — T o m a s z e w -

s k a — W o ź n i a k J. — W o j c i e c h o w s k a — Z i e m s k a A .

W y d a w c a : M i ę d z y s z k o l n y k o m i t e t r e d a k c y j n y .

Drukarnia „Narodowa" Leona Milarskiego, Lublin, Krakowskie Przedmieście Nr. 78, telefon 26-73.

(20)

KOMUNALNA KASA OSZCZĘDNOŚCI

POWIATU LUBELSKIEGO

w Lublinie, ul. Kapucyńska 4 Telefony; 13-33, 27-88.

Załatwia wszelkie operacje finansowe przewidziane Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospo- litej z dnia 24.X.1934 roku (D. U. R. P . Nr. 95 poz. 860).

Przyjmuje wkłady i lokaty oszczędnościowe ze statutowym oprocentowaniem. Tajemnica wkła- dów ustawowo zagwarantowana. Terminowy zwrot wkładów jest zabezpieczony nie tylko mająt- kiem Kasy, podatkami komunalnymi oraz majątkiem związku poręczającego, ale funduszem

gwarancyjnym Związku Kas Oszczędności.

Lokata w K. K. O. zasila przemysł, rolnictwo, handel i usuwa bezrobocie.

K. D. H.

mieści się w Wieży Ciśnień

P O L E C A

wszelkie przybory harcerskie żeńskie i męskie o r a z

duży wybór gotowych mundurów męskich.

Mamy też na składzie duży wybór książek harcerskich P O C E N A C H N I S K I C H .

Księgarnia i Skład Nut Z. BUDZISZEWSKI

dawniej

Gebethner I W o l f f Lublin, Krak.-Przedm. 39. Hotel Europejski

Posiada stale na składzie:

Podręczniki, świadectwa i druki szkolne dla szkół wszelkich typów, oraz atłasy, mapy i globusy. Zaopatrzona w bogaty wybór nut: muzyka klasyczna i repertuary szkolne.

Popierajcie firmy

ogłaszające się w naszym piśmie

(21)

Nasza specjalność!

Mundurki — Szynele

Płaszcze dziecięce i chłopięce Ubranka sportowe

D e s z c z ó w k i

Poznański Dom Odzieży

S p . Z O; O.

Lubiła, Zamojska 3. Tel. 28-05.

Poznański Sklep Obuwia

F. Z A R Z Y C K I

Lublin, Zamojska 1.

poleca na lato i jesień obuwie wy- próbowanej jakości damskie, męskie, dziecięce jak również obuwie zawo-

dowe i inne

po cenach konkurencyjnych

Prosimy odwiedzić nasz sklep bez przymusu kupna.

Uszanuj dni świąteczne — kupuj w dni powszednie.

Rok założenia 1892.

C Z A P K I S Z K O L N E

I S P O R T O W E

L U B L I N

Kapucyńska 2

T e l e f o n 15-40.

z własnej pracowni poleca:

S. JANUSZEWSKI

D o m H a n d l o w y

J A N J A W O R

Lublin, ulica Kapucyńska 2. Tel. 28-58.

P O L E C A

Obuwie sportowe, spacerowe, kąpielowe.

Rowerowe opony, dętki itp.

Piłki gumowe i skórzane do gry.

Kajakowe poduszki, koła ratunkowe.

Różne wyroby gumowe.

Duży wybór. Ceny niskie.

Drukarnia „Narodowa"

L E O N A M I L A R S K I E G O

w Lublinie, Krak.-Przedm. 78, tel. 26-73.

Wykonywa wszelkie roboty w powyższym zakresie SOLIDNIE, T E R M I N O W O i P O C E N A C H NISKICH.

Cytaty

Powiązane dokumenty

tobie by radość wznieść, jak złoty sztandar Niebo rozpostrzeć na ziemi. bliżej,

Spójrz w jasne oczy dziecka i zacznij sylabizować kaligraficznie zadanie, które, zgubiłeś vi podróży zatraceń swego wspomnienia.. Tak, draga

jest Tierra templada (strefa umiarkowana) z klimatem bardzo łagodnym, ponad tą strefą ciągnie się Tierra fria (ziemia zimna).. Szarańcza występuje tu całemi

kadziesiąt krsków przed nim rozłożył sią obóz

Rycerstwo polskie umiało stawać na polu walki murem i okrywać się wiekopomną chwałą, potrafiło zatem i w szrankach turniejowych godnie się popisywać, jak o

Prysły ostatnie nadzieje z chwilą, gdy załamała się nietylko siła, ale i honor narodu, gdy nietylko Kraków się poddał, ale i sto tysięcy szlachty

pierał się swych krewnych i dawnych znajomych i ciągle tylko prosił Boga, aby się rychło zdarzyła okazja, żeby mógł wywdzięczyć się ojczyźnie za te

Zawołał Sławoj na pomoc Becka, Beck go uchwycił, pot po nim ścieka, Lecz biedny Sławoj z Beckiem niebogą.. Narodowego Od Grubera do