Zbigniew Raszewski
"Duchowidz" odnaleziony : autograf
Wojciecha Bogusławskiego w
Österreichische Nationalbibliothek
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 76/2, 217-237
P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V 1 , 1985, z. 2 P L I S S N 0031-0514
Z BIG N IEW R A SZ E W SK I
„D U CHO W ID Z” ODNALEZIONY
A U T O G R A F W O JCIECHA BO G U SŁA W SK IE G O W Ö STER R EIC H ISC H E N A T IO N A L B IB L IO T H E K
W ro k u 1802 Bogusław ski w y staw ił w W arszaw ie operę D uchow idz,
czyli W c zep k u się r o d z i ł Z afisza w ynikało, że napisał ją W enzel M ül
ler. Do W arszaw y p rzy b y ła z W iednia. M üller, w iedeński kom pozytor
rodem z P ragi, n apisał ją do słów Jo achim a P e rin e ta, z k tó ry m chętnie
w spółpracow ał. Rzecz nazyw ała się w o ryginale Das N eusonntagskind.
P re m ie rę m iała w W iedniu, w T h e a te r in d er L eopoldstadt. Treść w zięta
była z kom edii P h ilip p a H a fn e ra D er F urchtsam e (co P e rm e t lojalnie
zaznaczył). W now ej w ersji u tw ó r w yposażony został w liczne „ n u m e ry ”
m uzyczne (w ierszow ane), p rzep latan e dialogam i i m onologam i (prozaicz
nym i) 2. B ył to więc typow y „S in g spiel” , u nas reklam ow any jako opera
kom iczna w 2 aktach.
Nazw isko kom pozytora znano w W arszaw ie od daw na. Ju ż w sam ym
początku stulecia podziw iali w arszaw ianie jego Św ięto bram inów słońca,
grane p o tem przez długie lata 3.
D uch ow idz pow stał w cześniej i w cześniej był w W iedniu w ystaw iony.
Podobał się. M üller zanotow ał w łasną ręką, że tem u utw orow i zawdzięcza
sw oją zaw odow ą rep u tację, dodając z dum ą, że opera D uchow idz „znana
je st w e w szystkich k ra ja c h ” 4. P re m ie ra przebiegła try u m fa ln ie (10 X
1 Zob. T [ = T e a tr W o jciech a B o g u sła w sk ie g o w la ta ch 1799— 1814. O pracow ał E. S z w a n k o w s k i . W rocław 1954, s.] 255.
2 D as n eu e S o n n ta g sk in d . E in k o m isc h e s S in g sp ie l in z w e i A u fzü g en . D ie M u sik ist v o m H errn K a p ellm eister M ü l l e r in W ien. L eip zig 1794. — D as N e u
so n n ta g sk in d . N ach dem F u rch tsa m en von Ph. H a f n e r . A ls S in g ssp iel in zw ei
A u fzü g en n eu b earb eitet von J. P e r i n e t. P ressb u rg 1794. — D as N eu so n n ta g s
k in d . A ls S in g sp iel in zw ei A u fzü g en nach W eil. Ph. H a f n e r frei b ea rb eitet von
J. P e r i n e t. A u fg e fü h r t au f d em K. K. P r iv ile g ie r te n T heater in der L eo p o ld sta d t und im K. K. P r iv ile g ie r te n T heater an der W ien bei G eleg en h eit a ls Herr W eidm ann, K. K. H o fsch a u sp ieler, w äh ren d den F erien in der R olle des H a u s m eisters a u ftra t. W ien 1804.
» Zob. T 306.
1793). W kilkanaście dni później sam cesarz p rzy b y ł z żoną do T h eater
in d e r L eopoldstadt, zw abiony rozgłosem nowości 5. A więc łatw o zgad
nąć, co zwróciło uw agę B ogusław skiego 6.
W W arszaw ie D uchow idz m iał m niejsze pow odzenie. O d eg rany po raz
p ierw szy 26 X II 1802, w re p e rtu a rz e u trz y m a ł się ty lk o do 1803 rok u 7.
Nie zniechęciło to d y rek to ra. W iem y, że sięgał n a d a l po opery M iillera
i znalazł pom iędzy n im i jeszcze jed en przebój (D wie sio stry z Pragi) 8.
N ajw idoczniej in tereso w ał się ow ym kom pozytorem . P rzem aw ia za ty m
i fak t, że Ś w ięto bram inów słońca g rał w e w ła sn y m p rzekładzie 9.
Nie m ieliśm y dotychczas zupełnej pew ności, k to przełożył D uchow i-
dza. D m uszew ski stw ierd ził w K ró tk ie j kronice, że B ogusław ski, z „Ga
zety W arszaw skiej” w iem y, że g rał on rolę ty tu ło w ą. Czy był rów nież
tłum aczem lib re tta? Afisza dotychczas nie odszukano — n ajp raw d opo d ob
niej pom ijał nazw isko tłum acza, tak jak „G azeta” (która, naw iasem m ó
wiąc, kw aśno w ypow iedziała się na te m a t sposobu podłożenia słów pod
m u z y k ę )10.
W D ziełach d ra m a ty czn y c h Bogusław skiego nie znajd ow aliśm y tego
p rzek ład u . Nie obalało to tw ierd zenia D m uszew skiego; Dzieła są tylko
w yb orem sztuk, k tó re Bogusław ski pisał, adap tow ał, tłum aczył, w do
d a tk u w yborem nie dokończonym (z 15 tom ów zaplanow anych a u to r
zdążył opracow ać ty lk o 12). B rakow ało n a m jed n a k jakiegoś potw ierdze
nia in fo rm acji Dm uszew skiego. Rękopis zacho w any w O ssolineum po
tw ierd zen ia takiego nie zaw iera (w ym ienia ty lk o kom pozytora i a u to ra
ory gin alnej w ersji lib retta) u .
s ta d t in W ien. L a n d es- und S ta d tb ib lio th ek w W ied n iu , rkps 51 926 Ib, k. 74v: „D urch d iese O p er h a b e ich m ir m e in e n m u s ik a lisc h e n K r e d it e r w o rb e n , d ie s e O p er is t in a lle n L ä n d e rn b e k a n n t”.
6 Zob. ib id e m . R zecz u trzym ała się w sta ły m rep ertu arze teatru do roku 1829. Zob. F. H a d a m o w s k y , D as T h e a te r in d e r W ie n e r L e o p o ld s ta d t 1781— 1860.
B ib lio th e k s - u n d A rc h iv b e s tä n d e in d e r T h e a te r S am m lu n g d e r N a tio n a lb ib lio th e k .
W ien 1934, s. 217—218.
6 Z anim jeszcze B o g u sła w sk i w ró cił do W arszaw y, grał tę operę w e L w o w ie zesp ół n iem ieck i p ozostający w ów czas pod jego d y rek cją. Zob. J. G o t , N a w y s p ie
G u a x a ry . W o jciech B o g u sła w sk i i te a tr lw o w s k i 1789— 1799. K rak ów 1971, s. 398.
W arto dodać, że te n sam n iem ieck i zesp ół B o g u sła w sk ie g o w y s ta w ił już przed tem w e L w o w ie trzy u tw o ry z m u zyk ą M iillera. B y ł to w ię c k om p ozytor od d aw n a i dobrze znajom y. Zob. ib id e m , s. 386, 388, 393.
7 Zob. T 255. 8 Zob. T 257, 263.
• P oza L. D m u s z e w s k i m , k tóry stw ierd ził to w K r ó tk ie j kron ice, in fo r m ację pośw iad cza recen zen t „G azety W a rsza w sk iej”. Zob. T 306.
10 „G azeta W arszaw sk a” 1802, nr 104, dod. Zob. T. 255.
11 D u ch o w id z, c z y li W c ze p k u się ro d ził. O p era k o m ic zn a w d w ó ch a k ta ch , z n iem ieck ieg o , P an a P e r i n e t tłum aczona, z m u zyk ą P ana W en zel M ü l l e r , w W arszaw ie 1802. B ibl. O ssolineum , rkps 10 216 I. Poza p ieczęcią i sygn atu rą O ssolin eu m sygn atu ra teatru lw o w sk ie g o (№ 126) oraz d w ie k o lejn e p ieczęcie teg o tea tru . N ad ty tu łem — inną ręką: U p io ry . A d n otacja cen zu ry „G elesen u n d k a n n
„ D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y
219
Tyle m niej w ięcej p o trafiliśm y powiedzieć na tem a t D uchow idza, gdy
znalazł się nie znany dotychczas przekaz tekstow y. Są to słow a „n um e
ró w ” m uzycznych I a k tu w przekładzie polskim , w pisane m iędzy pięcio
linie rękopiśm iennej p a r ty tu r y w zbiorach m uzycznych A ustriackiej Bi
blioteki N arodow ej w W ie d n iu 12.
Znalezisko to okazało się in te resu jąc e z dwóch powodów. Po pierw sze:
te k st jest tu p o p raw n iejszy od tego, k tó ry się zachow ał w O ssolineum .
Po drugie: jest to a u to g ra f Bogusław skiego, w d od atku czystopis. D ruga
okoliczność w sposób oczyw isty potw ierd za inform ację Dm uszew skiego.
Bogusław ski, już od 20 la t d y re k to r te a tru , nie fatygow ałby się przep isy
w aniem cudzego tek stu . N iew ątpliw ie b y ł tłum aczem D uchow idza.
A u to g rafy B ogusław skiego nie z n a jd u ją się dzisiaj n a zaw ołanie. P rz e
ciw nie, należą do n ajw ięk szy ch rzadkości. W arto więc te k s t znaleziska
w iedeńskiego w yd ru k o w ać, zanim cały D uchow idz doczeka się ogłoszenia.
Z am iast w stęp u — k ilk a najkonieczniejszych wiadomości. B ogusław
ski jako tłu m acz poczynał sobie dość swobodnie, pozostając jed n a k
w g ranicach p rzekład u . Jeg o D uchow idz nie m a żadnych cech adaptacji.
Rzecz dzieje się ta k jak w oryginale, w jak im ś k r a ju niem ieckiego obsza
r u jęz y k o w eg o 13. Postaci noszą te sam e im iona i nazw iska. Je d y n y m
w y ją tk ie m jest Błażej (k tó ry zresztą w o ryginalnej w ersji w cale nie m a
im ien ia ' i w y stę p u je jako „H a u sm eister”). Czasem te k s t Bogusław skiego
b yw a b ardziej dosadny od o ryginału. K la ra np. pow iada u P e rin e ta: „Sei
unbesorgt, ich schlafe g u t / Die ganze N a c h t”. A u Bogusławskiego: „ J a
się diabła ni u p io ra / Nie lęk am m o cy ”. Nie w iem y, naw iasem m ówiąc,
czy to n a pew no p rz e ja w jego w łasnej wynalazczości, czy może dowód,
że k o rzy stał z jak ie jś bardziej m alow niczej w ersji rękopiśm iennej.
Czy znał o ry g in ał z d ru k u ? T ru d n o powiedzieć. N a pew no m iał p a r
ty tu r ę z tek ste m niem ieckim , być może pozyskaną ju ż w e Lw ow ie 14.
Rękopis zachow any w O ssolineum nie pozw ala się zorientow ać w tej
spraw ie. A w k ażd y m razie nie pozw ala zająć stanow iska bez w ahania.
J e s t to odpis p o w stały n a u ży tek te a tru lwowskiego, bardzo późno 15. Nie
a u fg e fü h rt w e rd e n . L e m b e rg , d e n 30 D e ze m b e r 1827. Z a ją c z k o w s k i”. Do ręk op isu
dołączon a osobna zszy w k a z częścią te k stó w w ierszo w a n y ch , zatytu łow an a: Ś p ie w y
z o p e r y „ K to się w c z y p k u r o d z ił”, 1828, 16 styczn ia. T en ty tu ł p op raw ion o na:
W c z y p k u się r o d z ił. Tu tak że sygn atu ra (192 a) i p ieczęć teatru lw o w sk ieg o . Z a tem rękopis p o w sta ł w zw iązk u z lw o w sk ą prem ierą (25 I 1828). Zob. B. L a s o c k a ,
T e a tr lw o w s k i w la ta c h 1800— 1842. W arszaw a 1967, s. 374.
12 D u ch o w id z. O p e ra w e d w ó c h a k ta c h , z n iem ieck ieg o tłum aczona. Z m uzyką P a n a W enzel M ü l l e r , ö ste r r e ic h is c h e N a tio n a lb ib lio th ek w W iedniu, rkps S u p p l. “M us. № 22 887a. U p rzejm ie d zięk u ję A u stria ck iej A k a d em ii N auk, która u m o żli w iła m i o d n a lezien ie te g o rękopisu.
18 W od p isie lw o w sk im czy ta m y n a w et: „Scena jest w W ied n iu ” (czego n ie m a w oryginale).
14 Zob. p rzypis 6. 15 Zob. przypis 11.
ulega w ątpliw ości, że i tu m am y do czynienia z p rzek ład em B ogusław
skiego. N iestety, odpis sporządzono niedbale. Ju ż w pierw sży m duecie-
m ożna naliczyć 14 odm ian, pom ijając przestaw ienia w ersów . Są to d ro
biazgi, ale czasem zm ieniają sens. Np.: „W stańże, śpiochu, gdy ci k a ż ę ”
// „R uszaj, śpiochu, gdzie ci k ażę”. W w ielu w y pad k ach odpis g u b i s y
labę, a więc n arusza ry tm . Po duecie Lizy z Jo h a n em z n a jd u je m y a rię
Jo h an a („Jakow aś rozkosz nieznana...”) 16. W au to g rafie Bogusławskiego·
jej nie ma. I nic dziwnego, bo w oryginale takiej arii nie uśw iadczym y.
Z aw ierał ją zapew ne tek st, k tó ry kopista przepisyw ał. J a k i to zatem był
tekst? W olno się obawiać, że już od a u to g ra fu dosyć odległy.
W naszej publik acji nie czynim y też z ossolińskiej kopii żadnego u ż y t
k u i d ru k u je m y w yłącznie zaw artość au to g rafu, tzn. słow a arii, ansam bli
oraz fin ału a k tu I, p rzep latan e streszczeniam i dialogów i monologów. N u
m eracja tek stó w śpiew anych jest w zięta z au to g rafu . N u m eracja scen —
w edług w ydania w iedeńskiego (w auto grafie b ra k podziału na sceny).
T ekst słow ny w pisany m iędzy pięciolinie m a u B ogusław skiego postać
dostosow aną do śpiew u. Co chw ila pow tarza się jakieś zdanie po w ie le -
kroć, z nieznacznym i zm ianam i. Tak się w tam ty c h czasach śpiew ało i ta k
w ygląda zw ykle tek st arii w ówczesnych p a rty tu ra c h . L ib re tto nie zacho
w yw ało tej ornam en ty k i.
W naszej edycji sta ra m y się odtw orzyć w ersję lib re tta , pom ijam y
więc pow tórki tego samego w yrazu. O fiarą tak ich operacji padło k ilk a
pojedynczych słów.
Pisow nię i in te rp u n k c ję m odernizujem y, p rzy czym oczywiście za
ch ow ujem y pow szechnie znane właściwości języka Bogusław skiego, do
któ ry ch n ależy form a „ fry z e r”, w au to grafie w y stę p u ją c a ko nsek w en t
nie. W iem y zresztą skądinąd, że B ogusław ski ta k to słowo pisał (i za
pew ne w y m a w ia ł)17. W ustach B łażeja — c h a ra k te ry sty c z n e gw arow e
„Nie m ożno” (Nr 2) i „pom ału ” (finał a k tu I). Sam ogłoski czyste, niepo-
chylone, pozostaw iam y tam , gdzie m ają w p ływ na
brzm ienie ry m u :
„prożno” (Nr 2), „m ów ię” (Nr 8), „p ró żn e” (Nr 11).
W ym ieniając postaci B ogusław ski pisał najczęściej „ Jacq u es” (raz
„M onsieur Ja c q u e s”, N r 4), p aro k ro tn ie jed n ak zdarzyło m u się zam iast
tego napisać „ F ry z e r”. W naszym tekście p rzy w racam y w tak ich w ypad
kach wszędzie im ię „ Jac q u e s”. Także „W szyscy” , używ ane w finale w y
m iennie z fo rm ą „T u t t i ”, w prow adzam y jako form ę p anującą.
N adto pow inniśm y stw ierdzić, że w ersy w naszej edycji popraw ione
m ają n astęp u jącą postać w autografie: „N i e с h będzie szczęścia obra
zem ” (Nr 3); „Um ie fry zo w ać” (Nr 4); „ Jak żołnierza s z a n o w a ć ”
(finał).
ie Zob. odpis lw o w sk i, s. 65.
„D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y
221
[W E N Z E L M U L L E R
DUCHOWIDZ, CZYLI W CZEPKU SIĘ RODZIŁ O pera w dw óch aktach
S ło w a : JO A C H IM P E R IN E T w e d łu g H A F N E R A P r z e ło ż y ł W O JC IE C H B O G U S Ł A W S K I
O s o b y
Pan von H a sen k o p f H enrietta, jego córka
M adam e K lara, siostra H asen k op fa W alery, k ap itan , pasierb K lary Pan von H ein zen feld
L izetta, pok ojow a H en rietty Johan, ordynans W alerego Jacq u es, fryzer
B łażej, stróż а к T i Ulica, p r z y n ie j d o m ( p r a k ty k a b e l) . D nieje. S c e n a 1 D uetto] K A P I T A N
W stańże, śpiochu, gdy ci każę, Już n ie m ogę w ytrzym ać.
J O H A N
P anie, w sz a k ja led w o łażę, P ozw ól m i się przedrzym ać.
K A P I T A N
Spać u sta w n ie n ałóg brzydki.
J O H A N
Spać p ięć godzin to n ie zbytki.
K A P I T A N
W stańże, dam ci dw a dukaty. W idzisz, że już dnieć poczyna.
J O H A N
Pójdęć ja i bez zapłaty. O, b ied n yż ja chłopczyna.
K A P I T A N
Słoń ce o św ieca tw ą drogę. Strzeż się. N ie bądź w id zian y.
J O H A N
Oczu rozedrzeć n ie m ogę. P ow róć, śn ie m ój ukochany.
K A P I T A N J O H A N
Już d łużej ścierp ieć n ie m ogę, W szakże już p od n iosłem n ogę, M uszę obić gałgana! A b y p osłu ch ać pana.
w s t r z ą s a n i m z i e w a
D zień już, a on śpi gorzej! A ch, jakże m n ie sen m orzy! W staw aj prędzej, w sta w a jże! A -u! A -u! A u! Au!
K A P I T A N
p o r y w a go i budzi.
[Z d ialogu d o w ia d u jem y się, że K ap itan p ra g n ie poślu b ić H en riettę H a sen k o p f. M acocha K a p ita n a jest tem u przeciw n a, a o jciec p an n y ch ce oddać jej ręk ę P an u v o n H ein zen feld . K a p ita n śp ieszy się (jest na u rlop ie) i w y s y ła ord yn an sa z listem do H en rietty . S c e n a 2. Obaj, słu g a i pan, d arem n ie u siłu ją się rozm ów ić z g łu ch y m B łażejem . N a stęp u je N r 2: T ercetto.] BŁAŻEJ N a prożno. N ie m ożno. N ic złego. W szystk iego Ja w iern y O dźw ierny! P iln u ję, C zatuję I n ik t m nie N ie kupi I za d u k atów sześć! K A P I T A N , J O H A N r a z e m
D ostan iesz je, głupi, L ecz ch ciej ten lis t zanieść.
BŁAŻEJ Ja m am sto d ia b łó w zjeść? K A P I T A N , J O H A N r a z e m Cóż gadać z ty m słupem ? BŁAŻEJ
Co? Jak? Ja m am paść trupem ? K to p o d n iesie ram ię,
Tem u g n a ty złam ię, Zgruchocę m u ręce I łeb m u u k ręcę, N a m iazgę go zbiję, P otem się upiję!
„ D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y 2 2 3
KAPITAN JOHAN T eraz się w strzy m a jm y ,
M om ent za czek ajm y. Już ja w to poradzę, Że cię tam w p row ad zę.
T eraz się w strzym ajm y, M om ent zaczekajm y. Już ja w to poradzę, Że pana w p row adzę. [BŁAŻEJ]
na stro n ie
T eraz się zm aw iają, J a k od rw ić m n ie m ają.
[BŁAŻEJ] głośn o KAPITAN JOHAN Do dom u iść radzę,
Bo przez k ij p rzesad zę.
Już ja w to poradzę, Że cię tam w p row adzę.
Już ja w to poradzę, Że pana w p row ad zę. [B łażej co fa się do dom u i zam yk a bram ę. S c e n a 3. P o ja w ia się Jacq u es, fry zjer H a sen k o p fó w . Joh an rad zi p o w ierzy ć m u oddanie listu . S c e n a 4. J a cq u es zgadza się (za 3 dukaty). N a stęp u je N r 3: Aria.]
KAPITAN
O, ty bożku serc pieszczoty, T w ej o p iek i ja w zy w a m . Z akończ p rędzej m e zgryzoty, N iech rozkoszy używ am . N iech H en ryk a ze m n ą razem W iecznym w ę z łe m złączona, Jak k och an k a i jak żona, B ęd zie szczęścia obrazem . G dy m ej śliczn ej H en rietty M iłość będ zie za w sze stałą, P o w iem , że k o b iet za lety S zczęściem m ężczyzn i ch w ałą.
[K ap itan i Joh an odchodzą. S c e n a 5. Jacq u es w y ja w ia nam , że lis t odda K larze, która m u kazała szp ieg o w a ć K apitana. N a stęp u je Nr 4: Aria.]
JACQUES
Ja zaw sze to m ó w ię: fry zera stan złoty, G dy m a d ow cip w g ło w ie i m odne obroty. U m ie on fry zo w a ć,
P odchlebiać, szk alow ać, O ddaw ać b ilety , N am aw iać k o b iety ; W tenczas z k ażdej strony J est dobrze p łacon y, A często bogini I jem u hołd czyn i.
Och, ja za w sze m ów ię: fryzera stan złoty, G dy m a dow cip w g ło w ie i m odne obroty.
Och, gd yb yż nie znano fry zeró w na św iecie, W szystk o by w ied zian o, co dziś jest w sek recie. G dzie pan m ąż zazdrosny,
Tam liste k m iło sn y D la zalotn ej żony — P a p ilo t sk ręcon y — Tam w pudrze brylan ty, W pom adzie dukaty...
A ch, m odne am an ty L ubią nas za katy!
Och, ja zaw sze m ów ię: fry zera stan złoty, G dy m a dow cip w g ło w ie i m odne obroty.
[Jacq u es odchodzi. S c e n a 6. P okój P ana v o n H asen k op f, k tóry w szlafrok u le ż y w łóżk u . W fo tela ch H en rietta i L izetta. N astęp u je N r 5: D uet.]
H E N R IE T T A L IZ E T T A
Z asyp iaj słodko, obudź się przyjem n ie, Z asypiaj słodko, obudź się przyjem n ie, K och an y ojcze, te są m e życzenia, K ochany panie, te są m e życzenia, N iech a j cię strach y nie dręczą darem nie, N iech aj cię strach y n ie dręczą darem nie, N iech ci sen lu b y sp raw ią nasze pien ia. N iech ci sen lu b y sp raw ią nasze p ien ia.
[Z dialogu w y n ik a , że d ziew częta m uszą czuw ać u boku starca, który p an iczn ie boi się d uchów . S c e n a 7. Gdy L izetta w ych od zi, ojciec w y ja śn ia córce, że — na sw o je n ieszczęście — jest w czepku urodzony; tacy lu d zie w id zą duchy. N a stęp u je N r 6: Aria.]
H A S E N K O P F
Tak, córko, w ierz mi, że są m ary, Co w ła ż ą przez n ajm n iejsze szpary, A kto się w czepku urodzi,
T en w idzi, gdy duch w chodzi.
Raz duch w n ied źw ied zia się zm ienia, D rugi raz osłem się staw ia,
A czasem na k szta łt jelen ia R ogi stra szliw e n ad staw ia. P rzeszłej nocy m oja żona N a w ę g ie l cała spalona S ta n ęła w m ojej łożn icy W p ostaci strasznej diablicy. Tak, córko, n ie są to żarty. To było już tak po czw artej, G dy do m n ie się zbliżyła, P a w ilo n m ój odkryła, Z aczęła straszn ie spoglądać. Ja słucham , co będzie żądać?
W tem w e stc h n ie trzykroć: Ach! Ach! A ch! A ja ze strachu: z łóżka bach!
W tem p sy pod oknem zaw yły, A sow a straszn ie w rzasn ęła, A ż m i się w ło sy zjeżyły. W tem m oja żona krzyknęła: W stań, śpiochu gn u śn y, m itręgo! Z aw szeż b ęd ziesz niedołęgą?
„ D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y
225
W stań, bo jak p orw ę w pazury, To cię obedrę ze skóry, B izu n em b ęd ę w a liła , Ja k em za życia robiła!
W tem k o g u t zap iał na grzędzie. Znikła! B ogu c h w a ła n iech będzie! T ak się n ie zląk łem , jak żyję. A ch, jeszcze m i serce bije: Puk, puk! Puk! Puk, puk! A ch, jeszcze serce m i bije.
[Córka n ie w ie r z y jego sło w o m . S c e n a 8. W chodzi P an von H ein zen feld . N a stęp u je N r 7: Aria.]
H E IN Z E N F E L D
P y ta m ob seq u ialiter, To zn aczy się pokornie, Czy d zisia j n octu rn aliter S p ałaś p a n i w yb orn ie? I w ie d z ie ć ch cę totaliter, Czy n ie ża rtu jesz ze m nie? Bo ja cię cord ialiter
C h ciałb ym kochać w za jem n ie. P rzyjm , proszę, b ez zm arszczenia T w y ch rączek u ściśnienia! O je! O je! O je! O je! Co za p a lu szek śliczny!
ca łu je p a lce j e d e n po drugim,
O srebrny, o złoty, O cu k row y, o ty M liczny!
0 rozkosze, o pieszczoty, O, w y p erły , o k lejn oty! Ś cisk a m w a s m om en taliter, L ecz m atrim on ialiter N ied łu go! C ordialiter Ś cisk a m w as! T otaliter! A jako m ąż fo rtissim u s U słu żę w a m in om nibus. S u avissim a! C arissim a! Ja k och am w a s to ta liter 1 m ó w ię to fin a liter, Że ty ś jest przeznaczoną, B yś b yła m oją żoną. Fortu n a cui fa v et, Sp on sa p etita m anet.
m ów i
A m ó w ią c to po polsku: K ażd em u żona
Z n ieb ios przeznaczona.
[W szyscy prócz gospodarza w ych od zą. S c e n a 9. H asen k op f w o ła pom ocy. S c e n a 10. W chodzi K lara. D o w ia d u jem y się, że jest w d o w ą , bogatą, n ie chce
jed n ak dać p asierb ow i n ic poza tym , co m u się z p raw a n ależy. J e j rozm ow a z b ratem p row adzi do sprzeczki. N astęp u je Nr 8: Duet.]
H A S E N K O P F
A ch, dałby Bóg, by cię zmora P rzysiad ła w nocy.
K L A R A
Ja się diabła ni upiora N ie lęk am m ocy.
H A S E N K O P F
M ilcz, siostro, bo jak cię u sły szy , To cię zap ew n e udusi.
K L A R A
p a tr z ą c w kulisą, stra sz ą c b r a ta
A ch, coś się tu rusza i dyszy, To pew n o dusza być m usi.
H A S E N K O P F
Oj! Oj! Drżę cały, drętw ieję! A ch, siostro, m ów m y różaniec!
K L A R A
Och, w id zę ja w n ie, że już durzeje. O, cóż to za opętaniec.
d a je m u z w o r e c z k a p ie n ią d z
Na! W eź no ty.
H A S E N K O P F
Co ? Jeden złoty ? Czy to ja żebrak ?
K L A R A
Idź do felczera I puść k rew z czoła. To cię od głu p stw a U zdrow ić zdoła.
H A S E N K O P F
Tego n ie zrobię, Straciłb ym siły, A w ten czas by m nie Zm ory zdusiły.
K L A R A
Idź do szpitala!
H A S E N K O P F
„ D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y 2 2 7 K L A R A A ż m n ie w sty d za cię, Mój głu p i bracie. H A S E N K O P F A m n ie żal, że ci D iabeł kark skręci.
K L A R A
M asz p u stk i w głow ie.
H A S E N K O P F
Skoń czże to, m ów ię!
K L A R A
N ęd zn e stw orzen ie.
H A S E N K O P F
N ie słu ch am cię, nie, nie!
K L A R A H A S E N K O P F
B ądź zdrów , m ój bracie. B ądź zdrow a, siostro, A ż m n ie w sty d za cię. N ie bądź tak ostrą! C ha, cha, cha, cha, cha! Już m n ie tw e zdanie N ęd zn e stw orzen ie. N ie przekona, nie. A dieu, m onsieur! A dieu, m adam e, Cha, cha, cha, cha! Cha, cha, cha, cha!
[ S c e n a 11. K lara sam a; za sta n a w ia się, czy w y ja w ić bratu sw ój sekret. S c e n a 12. J a cq u es w ręcza K larze liścik K ap itan a do H en rietty . S c e n a 13. K lara d ow iad u je się z listu , że K a p ita n zapow iada p rzyb ycie duchów o północy; w śród ogólnego zam ieszan ia p ragnie u ciec z d ziew częciem . K lara d ecyd u je się: zam iast tego listu H en rietta dostan ie fa lsy fik a t. S c e n a 14. U lica. Johan z k o lejn y m listem w ręce. S c e n a 15. N adchodzi L izetta. O boje rozglądają się, czy n ie są p od słu ch i w ani. W ów czas zaczajona za n im i K lara zręcznie w y jm u je Joh an ow i z ręki list, w cisk a m u fa lsy fik a t i uchodzi. L izetta odbiera list i zaraz otw iera (H enrietta n ie ma przed nią tajem nic). W liś c ie im p ertyn en cje! A w dopisku bru taln e słow a dla L izetty w im ien iu Joh an a. N a stęp u je Nr 9: D uet.]
L IZ E T T A
O, ty jesteś grzeczny i lu b y gaszek!
J O H A N
L izetto, ach, proszę, n ie zw ażaj ty ch fraszek!
L IZ E T T A
Tak o m n ie p isać n iegod n ie, zuch w ale!
J O H A N
I ow szem , L izetto, ja cię zaw sze ch w alę.
L IZ E T T A
J O H A N
M ów ię szczerze!
L IZ E T T A 'J O H A N
N iech b ędzie, co chce, A ch, ja cię koch am R zucam cię w ieczn ie ! W iernie, stateczn ie! W net ja ci nadgrodzę L izetto , bądź cicho, T e zdania p ięk n el B o ja m ięk n ę!
L IZ E T T A H ultaju! [JO H A N l Lizetto! L IZ E T T A Szalbierzu! J O H A N K ochanko! L IZ E T T A d a je m u p o lic ze k i o d ch o d zi
[Gra m im iczna: J oh an zbiera ostrożnie u d erzen ie z p oliczk a w ch u steczk ę i za w ią zu je. S c e n a 17. N adchodzi K apitan, k tórem u J oh an rzuca w tw a rz zaw ar tość w ęzełk a . K ap itan n ic z teg o n ie rozum ie, obaj rozchodzą się w g n iew ie. S c e n a 18. W pokoju H a sen k o p f a. Przy p om ocy ro zm a ity ch r e k w iz y tó w B łażej przy go to w u je m ieszk a n ie do obrony przed ducham i. A sy stu ją m u: H en rietta i L izetta. S c e n a 19. H ein zen feld przychodzi po H asen k op fa, żeb y go zabrać do n otariusza; czas sp isa ć in tercyzę. B łażej w y zn a czo n y do p iln o w a n ia d ziew czą t. S c e n a 20. D ziew częta proszą B łażeja, żeby zo sta w ił je sam e. N a stęp u je N r 10: Aria.]
B Ł A Ż E J
M niejsza o to. G dy ch cecie, S a m e zostajcie.
L ecz gdy p ójd zie upiór, M nie n ie w o ła jcie. N iech w a s tu pożre, P rzysięgam na duszę, Że bronić n ie będę, A n i się ruszę. I żebym n ie w id zia ł W aszych srogich m ąk, P ójdę do m iasta I sp iję się jak bąk. W olę w szyn k u sied zieć I grać sobie w k arty, Jak tłu c się z m aram i I bić się z czarty. W am jako k ob ietom M oże w y b a czy ,
„ D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y
229
Bo d iab eł i k ob ieta Jed n o znaczy. Ja za zd row ie w a sze C iągnąc pom ału W esoło śp iew a ć będę: Glu, glu! Glu, glu!
[B łażej odchodzi, a po c h w ili tak że L izetta. N a stęp u je Nr 11: A ria]
H E N R IE T T A
C zem u zaw sze serca tk liw e T rosk i cierpieć w k och an iu m ają ? W ięc n ie m ogą być szczęśliw e, G dy w przód n ieszczęść n ie doznają ? Choć m i przyszłość sp rzyjać zda się, Choć przede m ną rozkosz staw ia, J ed n ak w ty m że sam ym czasie S erce zm iany się obaw ia. O, Fortuno! B ó stw o m ożne! T y zw róć ku m n ie tw o je koło, A w n e t znikną trosk i próżne I ja żyć będę w esoło!
[W raca L izetta, za n ią Johan (na ch w ilę), za Joh an em K apitan. S c e n a 21. K a p ita n tłu m aczy u k och an ej, że lis t jest n a p isa n y ręką K lary. O dtąd g n iew a ją się już ty lk o na n ieob ecn ego Joh an a, k tórego p od ejrzew ają o zdradę, a sam i się godzą i p o sta n a w ia ją u ciek ać. N a stę p u je N r 12: D uet.]
K A P I T A N
U ciek a jm y od sied lisk a , W którym przem oc panuje.
H E N R IE T T A
S zczęśliw o ść że n as ju ż bliska, S erce m oje to czuje.
K A P IT A N
Choć m ała chata...
H E N R IE T T A
B y łem z tobą była...
K A P I T A N
N a końcu św iata...
H E N R IE T T A
B ęd zie dla nas m iła.
H E N R IE T T A , K A P I T A N r a z e m
T am nam ch leb su ch y S m aczn ą potraw ą
K A P I T A N
K iedy poran k iem słoń ce w sta n ie,
H E N R IE T T A
B ęd ziem y S tw ó rcy czyn ić dzięki,
K A P IT A N
A potem w d zięczn e u ścisk an ie
H E N R IE T T A
N adgrodzi p race tw ej ręki.
H E N R IE T T A , K A P IT A N
r a z e m
M iłość go w n et oddali stała. Tam ludzka złość n ie dokaże, A by nas rozłączyć m iała, A choć się zły los pokaże,
[odchodzą]
[ S c e n a 22. Joh an w ch od zi i ch ow a się za łóżk o na w id o k fryzjera. F ryzjer głośno liczy pien iąd ze, w śród nich n a p iw ek od K lary, w rzu cając je do k ap elu sza. Johan zakrada się z ty łu i n a d sta w ia sw ój kapelusz. Gdy fry zjer spostrzega, co się stało, Johan lo ja ln ie uprzedza go, że zginie. N a stęp u je Nr 13: F in a ł ak tu I.]
S im fo n ia b i t w y JA C Q U E S
A ch, za jaką, proszę, zdradę C hcesz m nie sk rzyw d zić b ied n ego ?
JO H A N
P osiek am cię na pom adę, B yś n ie zdradzał bliźniego.
JA C Q U E S
Jam to czyn ił p rzez poczciw ość, Co in n i czyn ią przez ch ciw ość. N iech pan Johan przebaczy!
J O H A N
M ego pana Tak oszachrow ać, U fryzow ać, Ż le trak tow ać I szk alow ać, D ać się zdrajcom Przek u p ow ać I sek retu N ie dochow ać —
„D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y 2 3 1
M onsieur Johan, przebaczenie! Daruj tę m ałą w adę!
JA C Q U E S J O H A N
T ego n ie daruję, nie! S tłu k ę cię na pom adę!
B Ł A Ż E J
J O H A N
Coś n ib y krzyk tu sły sza łem , W łaśn ie czubić się ch ciałb ym . K w a rtę w ó d k i w y żło p a łem I d iab ła pokonałbym . G dy w dom u zastan ę czarty, W ypiję jeszcze d w ie kw arty, In aczej uciek ałb ym .
J A C Q U E S
P a n ie Johan, racz darow ać! B łażeju , ratuj m nie, C hcą m n ie zam ordow ać!
JA C Q U E S b ł a ż e j do Johana
Łotrze b ez czoła, bez duszy, A ch, ratuj, kto sły szy ! K ied y m i n ie sch ow asz O betnę ci uszy! A ch, gw ałtu , chcą m n ie szabli,
zam ordow ać! To cię porw ą diabli.
H E IN Z E N F E L D
Quae, q ualis, qu an tae ? Co za w rza sk i ? JA C Q U E S R atuj, z tw ej łaski! A ch, ratuj, z tw ej łaski! JO H A N D am ja ci w rzask i, D am ja ci tu w rzaski! b ł a ż e j d o Johana P orzuć n iesn a sk i. Ej, porzuć n iesn a sk i.
do H e in ze n fe ld a To pan Johan fryzera
C hciał tu k on ieczn ie w yczu b ić.
JO H A N
Tak, n iech ten łotr um iera, Ja m u szę go tu ubić.
H E IN Z E N F E L D
Choć to jest m artialiter, L ecz bardzo n ie leg a liter, A przeto rozkazuję,
JO H A N przedrzeźniając
Czy tak ? Ja się z tego śm ieję I zdrajcę zam orduję.
H E IN Z E N F E L D
To się zow ie b rutaliter. I m ów ię, jak człek rzeteln y, Że w a ść jesteś bezczelny.
JO H A N
W aść m ó w isz b estialiter, Jak o sieł asin aliter.
I m ów ię, jak człek grubszy, Żeś w a ść od osła głupszy.
H E IN Z E N F E L D
Co? Ja zaś osieł ?
pory w a się do szpady JO H A N
Ha! Czy tak ? C hcesz w o jo w a ć ? Zaraz ja ci D am naukę,
Jak żołnierza uszanow ać: N os u tnę, p ysk p rzetnę I łe b stłukę!
K A P IT A N
[do Johana]
Co w id zę ? T yś tu, poczw aro ? W net śm ierć b ędzie tw oją karą.
JO H A N
Co za czary i zw yczaje, Że pan słu gi n ie poznaje ?
K A P IT A N
T w oją zdradę u czułem srodze, P rzeto skarać cię przychodzę.
JA C Q U E S
oglądając się wkoło
O, gdzie by się teraz sch ow ać ?
H E IN Z E N F E L D
Ja się m uszę rejterow ać.
„D U C H O W ID Z ” O D N A L E Z IO N Y 2 3 3
BŁAŻEJ Że ja zrozum ieć n ie m ogę, C zego chcą te g ło w y harde, Jak n ie skończą w zn ieca ć trw ogę, P ójdę po m ą halabardę.
JO H A N
Ha! Już też tak ie sp otk an ie P o m iesza ło m ózg w m ej g ło w ie. N ie zb liżajcie się, pan ow ie,
B o się kom u w łeb dostanie.
[JO H A N ]
D alej w ięc, staw ajcie, S iek a jcie,
P ła ta jcie, D alej w ięc,
Bo już rozpacz m ną w ład n ie.
H E IN Z E N F E L D , K A P I T A N , J A C Q U E S ,
D alej w ięc, rąbajm y, S iek ajm y,
P ła ta jm y , D alej w ięc,
Z drajca n iech trupem padnie!
B i t w a ogólna.
K a p i t a n na cie ra na Johana, on się broni.
B ł a ż e j ich ro z b ra ja , a j r y z e r rzuca i m p u d e r w s z y s t k i m w oczy. K L A R A śm ie j ą c się z u p u d r o w a n y c h Cóż to za k rzyk ? Co za w rzask i ? Co za śm ieszn e w id zę m aski ? W S Z Y S C Y
H ałas, k łó tn ie, zam ieszan ie, W łaśn ie jak z p iek ła n a sła n ie.
K L A R A
L ecz kto bić się zaczyna, M ów i, co za przyczyna.
H A S E N K O P F do K a p it a n a
P oczątek w rzask u tego C hcę w ied zieć od w aćpana.
k a p i t a n s
Tak zdrajcę n ik czem n ego C hciałem obić Johana.
K L A R A do H e in ze n fe ld a
A w a ćp a n z gołą szpadą C zegoś się u w ija ł ?
H E IN Z E N F E L D
Jam w strzy m a ł m ądrą radą, Że go pan n ie zabijał.
J O H A N
M nie pan m ój w ty m p rzeszkodził, G dym fryzera fu k lo w a ł.
JA C Q U E S
J am tym się osw obodził, Żem w szy stk ich zapudrow ał.
W S Z Y S C Y
o p ró cz B ła ż e ja
T y w ię c m ów , co tu taj b yło, Ty głupia, n ieczu ła bryło. Cóż stoisz, tam jak p otw ora?
B Ł A Ż E J
Co ? Zm ora ?
W SZ Y SC Y
Zmora ?
B Ł A Ż E J
Jeszcze n ie b yła zm ora. Tak, tak.
Jeszcze n ie b yła zm ora.
W SZ Y S C Y
Zm ora ?
B Ł A Ż E J
Jeszcze n ie b yła, N ie, nie, nie, nie.
H E N R IE T T A L IZ E T T A
A ch, pójdźm yż zobaczyć, A ch, p ójd źm yż zobaczyć, Co m a ten h ałas znaczyć ? Co m a te n h ałas zn aczyć ? Coś m oże poradziem y. Coś m oże poradziem y.
O, przebóg! Mój ojciec jest z niem i! O, przebóg! I sta ry jest z niem i!
J A C Q U E S , K A P I T A N , J O H A N , H E IN Z E N F E L D
r a z e m
Ot, n o w y pow ód boju.
H A S E N K O P F
P recz do sw eg o pokoju! BŁAŻEJ Precz do swego pokoju!
„ D U C H O W ID Z ’* O D N A L E Z IO N Y 2 3 5
H A S E N K O P F
do K a p i t a n a
A pan m ó w b ez k ręcen ia, Co tu ta j m a sz do czyn ien ia.
K A P I T A N
C hciej się p an udobruchać, C ierp liw ie m n ie w y słu ch a ć. Ju ż w ra ca m do rejm en tu , Bo urlop m ój sk oń czon y I chcę teg o m om en tu O św iad czyć w a m u k łon y.
H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , H A S E N K O P F
r a z e m
Z ap ew n e to je st udanie.
H E N R IE T T A L IZ E T T A K L A R A
Ju ż jed ziesz, D op raw d y, N iech jedzie,
m oje k och an ie? jed ziesz już, panie? choć na w y g n a n ie.
H A S E N K O P F
A teraz n iech się w y n o si,
K to w dom m ój k łó tn ie przynosi!
H E N R Y K A , L IZ E T T A , K L A R A
r a z e m
To n iesp o d zia n e tu taj zdarzenie...
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , B Ł A Ż E J , H A S E N K O P F
To n iesp o d zia n e tu taj zdarzenie...
H E N R Y K A , L IZ E T T A , K L A R A
Jak ieś w m ej duszy sp raw ia w rażenie...
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , B Ł A Z E J , H A S E N K O P F
J a k ieś w m ej duszy sp raw ia w rażenie...
H E N R Y K A , L IZ E T T A , K L A R A
A choć p rzy czy n y zgadnąć n ie m ogę...
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , B Ł A Ż E J , H A S E N K O P F
Jed n ak w e w n ę tr z n ą czuję trw ogę.
H E N R IE T T A , L IZ E T T A , K L A R A
Jak w ia tr b u rzliw y , gd y po lesie...
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , B Ł A Ż E J , H A S E N K O P F
I szum , i ło sk o t straszn y n iesie...
J O H A N , B Ł A Ż E J , H A S E N K O P F
Szum , szu m . Szum , szum . B rom , brom . B rom , brom .
W S Z Y S C Y
T ak ie w m ej d uszy p o w sta ją ton y, Jak gd y uderzą w różne d zw ony.
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , J A C Q U E S , J O H A N , B Ł A Ż E J , H A S E N K O P F
D zyń, dzyń, dzyń, dzyń!
H E N R IE T T A , K L A R A , L IZ E T T A
D zyń, dzyń, dzyń, dzyń!
K A P I T A N , H E IN Z E N F E L D , H E N R IE T T A , K L A R A , J O H A N , B Ł A Ż E J , J A C Q U E S L IZ E T T A H A S E N K O P F
T ak też w m oim sercu D zyń, dzyń, dzyń, dzyń! Bom , bom , bom , bom! P o w sta ją tony, D zyń, dzyń, dzyń, dzyń! Bom , bom , bom , bom! Jak gdy biją w d zw ony. D zyń, dzyń, dzyń, dzyń! B om , bom , bom , bom!
K A P I T A N
R ozum zdrow ą radę daje: Idźm y każdy w sw e m ieszk a n ie
I tak hałas w n e t u stan ie.
W S Z Y S C Y
Idźm y k ażdy w sw e m ieszk a n ie, A ta k h ałas w n e t u stan ie.
K A P I T A N
Ja m uszę odejść z dom u tego, L ecz n iech się n ik t n ie urąga. Ja dopnę zam ysłu m ego, Jak po m nie honor w y cią g a .
odchodzi JO H A N
do Jacques’a
I ja się też stąd w y n ie ść m uszę, L ecz znajdę cię na u licy . P rzy sięg a m ci to na m ą duszę, Że n ie u jd ziesz m ej szab licy.
odchodzi JA C Q U E S
Jeg o groźby n ie są żartem , Bo b ru talsk ą m a n aturę.
W olę zm ykać przed ty m czartem , M ógłby m i w y trzep a ć skórę.
odchodzi K L A R A
Gdy tera z n ie m a tu hałasu, Gdy już zo sta liśm y sam i, P ódźm y, braciszku, do w czasu. P a n n y n iech idą z nam i.
odchodzi
H A S E N K O P F
G dy tera z n ie m a tu hałasu, G dy juź zo sta liśm y sam i, P ód źm y, siostrzyczk o, do w czasu. P a n n y n iech id ą z nam i.
„D U C H O W ID Z " O D N A L E Z IO N Y 2 3 7
H E N R IE T T A , L IZ E T T A razem
M ęka sroga w sam otn ości S m u tn e p ędzić godziny, O, d zieln y bożku m iłości, P rzy ślij n am ła d n e ch łopczyny.
o d c h o d zą H A IN Z E N F E L D
Gdy k ażd y zm yka stąd, jak m oże, W ięc ja też n atu raliter
P ójdę, w łóżk o się p ołożę I u sn ę sob ie dulciter.
o d c h o d zi B Ł A Ż E J o g lą d a j ą c się w k o ł o
A g d zież się w sz y sc y p od zieli ? P różno baczność d aw ałem .
do p a r t e r u
P a n o w ie czy co sły sz e li ? B o ja n ic n ie słyszałem .
od ch o d zi
K o n ie c a k t u p i e r w s z e g o
[W II a k cie K lara jest blisk a c a łk o w iteg o tryu m fu . Z aw iadom iona p rzez zdra d zieck iego fry zjera o zam iarze k och an k ów , za stęp u je drogę K a p ita n o w i i Joh an ow i, g d y ci w ch o d zą do p okoju gospodarza o p ó łn o cy — w przebraniu, jed en ducha, a drugi diabła. Jed n ak że ostatn ie sło w o n a leży do K apitana, k tóry d em ask u je m a coch ę jak o oszustkę. S fa łszo w a ła ona, jak się okazuje, te sta m e n t sw eg o n ieb o szczy ka m ęża, zan ied b u jąc zniszczyć oryginał. K a p ita n w y k ra d ł go i oznajm ia w s z y s t kim , jak zam ożnym sta ł się czło w ie k iem d zięk i sp ad k ow i, co rozstrzyga sp raw ę na korzyść k och an k ów . R zecz kończy się — n ie bez w d zięk u — zap roszen iem p u b liczn o ści na n a stęp n e p rzed sta w ien ie, śp iew a n y m przez B łażeja na nu tę poloneza.]