r ^ r . ^ .-> 3 We Lwowie. Niedziela dnia 5. Listopada 1876 K o k X V ,
Wychodzi codziennie o godzinie 7. rano, z wyjątkiem poniedziałków i dni poświą-
tecznych.
P rzedpłata wynosi:
MIEJSCOWA kwartalnie . . . 3 złr. 75 cen t
„ miesięcznie . . . 1 , 30 , Za miejscowa „ . . . 1 „ 70 „
Z przesyłką pocztową:
r państwie austrjackiem . 5 zir. — c t
Ipo 7 złr.
przy ni. Sobieskiego 1.12. (dawniej nowa ni. 1. 201) i ajencja dzień. W. Piątkowskiego, nl. Hetmańska nr. 10 (i handel papieru A. Dolskiej). W KRAKOWIE: księ
garnia Adolfa Dygasińskiego. Ogłoszenia w PARYŻU przyjmuje wyłącznie dla „Gazety Nar.“ ajencja p.
Adama, Correfonr de la Croiz, Ronge 2. prenume
ratę zaś p. pułkownik Raczkowski, Faubong, Pei- sonniere 33. W WIEDNIU pp. Haasenstein et Yogler, nr. 10 Wallfischgasse, A. Oppelik Stadt, Stnbenbastei 2. Rotter et Cm. L Riemergasse 13 i G. L. Danbe et Cm. 1. Maziaailianstrasse 3. W FRANKFURCIE: nad Menem w Hamburgu pp. Haasenstein et Yogler.
OGŁOSZENIA przyjmują się za opłatą 6 centów od miejsca objętości jednego wiersza drobnym dru
kiem. Listy reklamacyjne nieopieczętnowane nie ulegają frankowanłn. Manuskrypt* drobne nie
_
w s p ó l n e j . Co o tym wniosku sądzą centrali
ści i anticenti aliści, nie potrzebujemy wykładać.
Z dzienników węgierskich podnosi go Elleiior, zaliczany do przybocznych organów Tiszy, i po
wiada : „Nie można temu wnioskowi odmówić słuszności, albowiem przedlitawscy członkowie delegacji nie przedstawiają większości Rady pań
stwa, tj. większości konstytucyjnej, tylko odcie
nia stronnictw sejmów poszczególnych. Jestto stan nienormalny, i dążenie do usunięcia go jest rzeczą słuszną, wszelako stać się to może jedy
nie w r a m a c h u s t a w y u g o d o w e j (o, sprawach wspólnych) i za spółudziałem upraw
nionych czynników. Jednostronna zmiana jakie
gokolwiek, choćby tylko jednej części dotykają
cego paragrafu ustawy ugodowej musiałaby spro
wadzić na ową pochyłość, po którejby nie do naprawy, ale do wywrotu ustawy Ugodowej dojść można. Zresztą mnsianoby przcdewszystkiein za
pytać sejmów, czy iechcą swoich odnośnych praw odstąpić. “
Z tego zdaje się, że Węgrzy ine pozwolą, aby Rada państwa sama, bez przyzwolenia sej
mu węgierskiego, odebrała grupom krajowym Izby posłów, prawo obsy łania delegacyj; a gdy Węgrom bardzo wiele, a koronie jeszcze więcej na tem zależy, aby to prawo nienaruszone po
zostało, więc zapędy centralistów spełzną ńa ni- czem. Zawsze jednak pamiętać należy, że w Austrji wszystko jest możliwe !
Co do drugiego wniosku p. Fuxa, względem wydania ustawy o o d p o w i e d z i a l n o ś c i m i
n i s t r ó w w s p ó l n y c h , powiada Ellcn&r:
„Już to najpierw p. Fnx z pewnością nie będzie mniemał, aby projekt takiej ustawy bez poprze
dniego zniesienia się oba rządów został wniesio
ny; dlatego też p. Fux dopuszcza się śmiesznej buty, stawiając rządowi tak krótki termin do wniesienia tego projektu (do końca grudnia rb.).
Powtóre, w praktyce przeprowadzenie odpowie
dzialności rządu polega nie na literze ustawy, ale na prawdziwie konstytucyjnym duchu i po
tędze ciała prawodawczego/
D e m o n s t r a c j a s t u d e n t ó w pe- s z t e ń s k i c h wcale nie ucichła. Zabroniono owacji pochodnio wej, odmówiono studentom p ra
wa zgromadzania się, drugie przyjęcie deputacji studentów u Tiszy wypadlo niełaskawie, nawet groźnie, — ale uczyniono to jedynie z tak z d a nych względów wyższej polityki, skoro czynność wydziału studentów nie ustała. Dzienniki wszy
stkie stoją po stronie zamiaru studentów, za
przeczają, jakoby młodzież akademicka wybijała szyby (o wybijaniu szyb zrazu nie donoszono) i burdy uliczne wyprawiała, lecz był to tylko mo- tłoch; wzywają młodzież, aby tylko ciszej się zachowywała, skoro celu właściwego dopięła.
Wydział studentów zapowiedział więc jawnie że owacja jest tylko odroczoną, ale nie zanie
chaną; otworzył biuro dla zbierania składek na rannych tureckich; ma wkrótce wydać odezwę do publiczności, a zwłaszcza do kobiet, tudzież już temi dniami wysłać trzech studentów w de- putacji do głównej kwatery tureckiej z szablą Lwów d. 5, listopada.
(Bieżące sprawy aust.ro - węgierskie. — Kara więzienia za udział w procesji w zaborze pruskim .-- Rozporządzenie naczelnego prezesa w. księstwa Poznańskiego o języku urzędowym. —- Zbrojenie się Moskwy. — Nowoje. -Wremia o nowym z wrocie w polityce węgierskiej.)
Do Peskr Lloyda donoszą z Wiednia, że d.
1. bm. c e s a r z długo konferował z ministrem wojny, jen. Bylandtem. Minister przedkładał mu stan zapasów wojskowych, dział i fabrykacji a- municji, i otrzymał polecenie zdawania regular
nie takich raportów. Cesarz objawi! ministrowi swoje zadowolenie.
R o z k w i t A u s t r j i za rządów obecnego ministerjum doszedł już do tego, że minister skarbu nie mógł ulokować mizernej na takie pań
stwo pożyczki 48 mil. zlr. gotówką, i to w ren
cie złotej, tylko u spółki Rotszyldowskiej wziął zaliczkę, — a gdy na rok przyszły minister skar
bu w preliminarzu budżetowym zapowiada nie
dobór 26 mil. złr., który, jak zapowiadają pisma wiedeńskie, z powodu wydatków nadzwyczajnych niewątpliwie do 40 mil. złr. urośnie, więc będzie potrzeba pokryć. 88 mil. złr. w gotówce. Zdaje się, że ministerjum wniesie w Radzie państwa, aby oba te niedobory, tegoroczny i prayszłoro- czuy, jedną objąć pożyczką. Pytanie jednak, czy rząd zdoła ulokować po jakokolwiek przyzwoitym kursie tę wielką pożyczkę, skoro z małą mu się nie powiodło.
Ministerjalne organa usiłują r o z p r a w ę i n t e r p e l a c y j n ą sprowadzić ad absurdum jeszcze w wilię jej wytoczenia. Stara Presse wy
wodzi, że według litery regulaminu nad odpowie
dzią interpelacyjną wytoczyć można tylko poga
dankę, omawianie (Bespreebung), a nie dyskusję, rozprawę (Debatte); że pogadanka ta nie może się kończyć żadnym wnioskiem, a dlatego też nie można wnosić zamknięcia dyskusji, które tylko przy wnioskach regulamin dopuszcza, wszystkich zatem 35 czy 40 mówców zapisanych będzie mu- siała Izba przypuścić do głosu. Centraliści bar
dzo się kłopocą, kto zabierze głos od koła pol
skiego; wymieniają to Grocholskiego i Dunajewskie
go, to tylko Dunajewskiego — a tymczasem mo
że ktoś wcale inny przemówi.
Centraliści zamyślają skorzystać ze sposo
bności, i rozwodząc się niby nad sprawą wscho
dnią, wyłożyć poglądy swoje na sprawę słowiań
ską w ogóle, a w Przedlitawii w szczególności.
Mają chyba na myśli drażnić — bo światu zgoła nic na tern nie zależy, co choćby nawet sam Herbst o tej sprawie myśli, a cóż dopiero takie Suessy, Giskry, albo wcale Haasowie! — Sło
wianie zaś znają myśli owych mędrców w tym względzie lepiej od nich samych.
Jak wiemy, p. Fnx wniósł w klubie postę
powym trzy wnioski; jeden z tych domaga się odjęcia grupom krajowym Izby posłów prawa o- b i e r a n i a c z ł o n k ó w do d e l e g a c j i
Ż ó ł t e r ó ż e .
S zkic do powieści.
R. S. poświęcam.
Było to pewnego dnia wieczorem. Znużony pracą całodzienną, szedłem do mieszkającej w po
bliżu kobiety niemłodej już, lecz bardzo wykształ
conej i przyjemnej, ażeby na miłej z nią rozmo
wie spędzić chwil kilka. Pani Lorgeret namiętnie lubiła kwiaty, uważałem sobie więc za punkt ho
noru przynosić jej rzadkie, lub zupełnie niezna
ne jej okazy. I tegoż wieczora udało mi się ku
pić bukiet ślicznych żółtych róż, które dla de
szczów i nieustannej niepogody wcale nierozkwi- tły, i wątpię nawet, czy w całym Paryżu drugi taki bukiet dostać by można. Moje róże stanowiły wyjątek, były zupełnie rozwinięte, a nie miały się jednak ku przekwitnięciu. Naprzód już cie
szyłem się radością i zdziwieniem zacnej owej kobiety, gdy spostrzeże tak prześliczne kwiaty, i w istocie nie omyliłem się.
Wszedłem do pokoju, zlekka ukłoniłem się, chcąc jej natychmiast doręczyć me róże, gdy spo
strzegłem, że nie była samą. Zajęta była grą trick-track, a przeciwnikiem jej był baron De- scoudrois; o pochodzeniu jego dalszem nic nie wie
działem. Przed kilku miesiącami kazał się przed
stawić pani Lorgeret, i bywał u niej, spędzając całe wieczory nieraz na grze trick-track i roz
mowie, co zazdrość moją nieco podniecało.
Po skończonej partji oddałem mój bukiet.
Pani Lorgeret przyjęła go z wybuchem radości i zadziwienia, klaszcząc w ręce, i dziękując mi z niekłamaną serdecznością, odpięła nawet jedną różę, i wpięła w swe siwe włosy, w czem jej je
dnak niezmiernie było do twarzy.
Pan Descoudrois, co mię mocno zadziwiło, złożył karty, i spoglądając na żółtą różę w wło
sach pani Lorgeret zatkniętą, zdawał się być głęboko zamyślonym. Wkrótce jednak pani Lor
geret zaczęła mówić o zupełnie czemś innem, i uwaga moja jakoś od róż odeszła. Pan Descou
drois wpatrując się ciągle w te róże, rzekł z smętno-melancholicznym uśmiechem: — Wiesz pani, te róże dużo mi myśli nasuwają. Podobne róże miały wielki wpływ na całe moje życie.
Przed kilku minutami byłem o czterdzieści lat młodszy, i zakochany w osobie, która, jeśli żyje jeszcze, 60 lat liczyć musi. Opowiem pani rzecz tę, która przeważnie wpłynęła na losy życia me
go, i teraz jeszcze na widok tych róż, krew mo
ja, która ma zaledwie tyle cieplika, ile koniecz
nie do gry w trick-tracka potrzeba, rozgorzała na minut parę p ło m ie n iem ...
Minęło już z górą 40 zim, gdym miał lat dwa
dzieścia. W tych to latach opuściłem kolegium, w którem to młodych ludzi daleko dłużej jak te
raz trzymano. Ojciec mój nie kazał mi wybierać żadnego zawodu, a więc czas przepędzałem na zabawach i lekkiej lekturze, gdy pewnego poran
ku wszedł ojciec do mego gabinetu, i oznajmił mi, że wystarał się dla mnie o miejsce oficera
honorową dla serdar-ekrema (naczelnego wodza', Abdul-Kerima. Z prowincji ciągle nadchodzą pu
bliczne uznania dla studentów.
Ciekawiśray, co po ostatnich wypadkach na serbskiem polu bitwy, gdzie tak dobitnie Serbo
wie kulami objawili swoje nczncie dla Moskali, Czesi zrobią z swoją szablą honorową dla Czer
niejewa. ’ .
jeżeli to nienniknionem będzie. Posiadamy śmia- wodza naczelnego, ulubionego od całej ar
na którego skinienie nie tylko pułki, lecz komendanci dywizji sami z młodzieńczym zapa
łem rzucą się do walki. Przyszłość nasza pod tym względem zupełnie jest zabezpieczoną, i dla tego wszelkie wątpliwości, odzywające się w spo
łeczeństwie, są nieuzasadnione/
Do Birżewych Wiedomosti telegrafują z Char
kowa pod d. 20. października, że w dniu tym przyjechał do T.iwadji poseł niemiecki. Oczekują tam również telegramu o przewozie wojsk do Sebastopola, Odessy i Rostowa. Przewóz towa
rów będzie zawieszony. Codziennie przechodzą pociągi z materjałem artyleryjskim. Na charkow
skim jarmarku zupełny zastój. Według doniesie
nia gazety Nowoje Wiremia w zarządzie wojen
nym podjęto myśl uorganizowania wojenno-polo- wych pocztowych oddziałów na czas wojenny.
Wydane już zostało z tego powodu rozporządze- nie co do porozumienia się z zarządem poczto
wym. Z Tyfl su piszą do Russkiego Miru, że 0- becnie droga żelazna poti-tyfliska zajęta jest ciągle przewozem wojsk, dział i rozmaitych ma- terjałów wojennych. O ile pod tym względem ruch się powiększył, można brać miarę ztąd, że gdy dawniej intendantura płaciła pomienionej li
nii za trąnsporta wojskowe przecięciowo do 15 tysięcy rubli w ciąga trzech miesięcy, obecnie płaci jej dziennie do pięein tysięcy rnbli.
Do Petersb. Wiedom. piszą z Wilna: „Kilku oficerów z wojska, tu znajdującego się, zostało odkomenderowanych na południowy brzeg Kry
mu, dla kierowania robotami około urządzenia zapasowych magazynów dla wojska. Tutejsza in tendentura otrzymała rozkaz przysposobić roz
maite wojenne zapasy. Stojąca tu kwaterą dywi
zja oczekuje lada chwila rozkazu wyruszenia, a niedawno mówiono tu głośno o tem, że rozkaz taki już nadszedł, i że dywizja wyruszy do O- dessy/
Nowoje Wremia w ostatnim numerze z dnia 31. października zamieszcza ciekawy artykulik, donoszący o zmianie jakoby polityki węgierskiej w stosunku do Serbii. Podług moskiewskiej ga
zety, Andrassy, podczas ostatniego swego pobytu w Peszcie, skłonił Tiszę(!) do zmiany polityki z:
granicznej, która dotąd sprzyjała Turkom, na politykę przyjaźną Słowianom, a głównie Serbom.
„Teraz należy już tylko oczekiwać — kończy swój artykulik moskiewska gazeta — że Serbia, znękana, wyczerpana na siłach, zgnieciona tu- reckiem wojskiem i naciskiem dyplomacji zacho
dniej, z rozpaczy rzuci się w objęcia nowych swych przyjaciół “
w jednem z niewielkich miasteczek w Owernii.
rozkazując mi zarazem, ażebym w trzech dniach do odjazdu był gotowym.
Jak piorun spadła na mnie ta wiadomość, której się w życiu nie spodziewałem. Nie lubi
łem służby wojskowej, chociaż świeży mundur, ładna broń, błyszczący kask, możeby mnie jakoś z tym stanem pogodził, i mógłbym był łatwo Ce
zarem lub Achillesem zostać... Ale ja byłem za
kochany dnśzą i sercem, zakochany do szaleństwa, a tego za nic w świecie ojca memu wyjawić nie mogłem, gdyż w odpowiedzi na to kazałby opuścić dziś jeszcze Paryż.
Na szczęście miałem wuja, i jakiego wuja!
Był to człowiek, który wówczas liczył lat tyle, ile ja obecnie mam, a więc przeszło 60; lecz mi
mo tego pozostał młodym - nie dla siebie, gdyż rzadko zdarzało mi się widzieć starca, któryby się tak wszystkich namiętności i przyjemności ży
cia wyrzekł, jak on, lecz dla drugich lubił mło
dzież, i rozumiał, że można by być młodym;
przymiot to bardzo rzadki w tych czasach u lu
dzi jego wieku.
Nikomu nie wzbraniał rozrywek, których sam już używać nie mógł, owszem zachęcał i śmiał się z swego wieku, opowiadając anegdoty i przygody młodości.
Był dobrym i mądrym zarazem, żył zaś tylko, powiedzieć to śmiało można, szczęściem drugich. Lubił być powiernikiem wszystkich wy
bryków młodości. Był wtajemniczony w różne sekreta i był obrońcą wszystkich stosunków mi- łośnych, grzeszków rozmaitych i nadziei mło
dzieńczych.
Do niego więc jako do jedynego pocieszy
ciela udałem się.— Wuju najdroższy, rzekłem mu, jestem bardzo nieszczęśliwy.
— Zakładam się z tobą o dwadzieścia luj- dorów, że tak nie jest, odrzekł mi.
— Nie żartuj wuju! zresztą zaręczam ci, żebyś zakład przegrał.
— Jeśli przegram to zapłacę, co się może do pocieszenia twego przyczyni.
— Nie wuju, pieniądze nie grają w mym smutku najmniejszej roli.
— No więc opowiedz mi, cóż ? - Ojciec mój, rzekłem powoli, oznajmił mi właśnie, że mam być oficerem.
— Piękne to nieszczęście, wiem o tem. J e den z najpiękniejszych pułków, ślicznie umun
durowany, a oficerowie z najpierwszych rodzin państwa.
— Ależ wuju, ja ńie chcę być żołnierzem.
— Co, nie chcesz być żołnierzem? czy może nie jesteś dość odważnym?
— Nie wiem mój wuju. Zresztą ty jesteś jedynym, przed którym podobne zwierzenie zło
żyć się ośmielam.
— No dobrze mój kochany, lecz wymień mi powód, dla którego nie chcesz służyć w wojsku?
— Dlatego mój wuju, że chcę się ożenić.
— O!
— Niema tu żadnego „o" mój wuju. Jestem szalenie zakochany.
— Do djabła i nazywasz to nieszczęściem, niewdzięczny! Co bym ja dał za to, ażebym był
W Jutrosinie stawało w tych dniach przed tamtejszą komisją sądową 18 osób, o s k a r ż o n y c h o w z i ę c i e u d z i a ł u w p r o c e s j i bez pozwolenia policyjnego. Ludzie ci przecho
dzili w Zielone Świątki przez miasto z chorą
gwiami, przy śpiewie nabożnych pieśni, udając sji na odpust do ółogówka pod Gostyniem. Tłu
maczenia się oskarząnych. że brali udział w pro
cesie, dążącej na odpust, nie zostało przez sę
dziego uwzględnionem, .ponieważ na czele tego pochodu nie było księdza. Stosownie do wniosku prokuratora policyjnego, skazał sędzia każdego z oskarżonych na trzy marki grzywhy albo na 24 godzin więzien:a.
Dzitnnik Poznański. i Kurjer Poznański przytaczają ustęp z okólnika prezesa księstwa poznańskiego do podwładnych mu władz i urzę
dników, dotyczący z a s t o s o w a n i a u s t a w y o j ę z y k u u r z ę d o w y m . Dzienniki te tłuma
czą po polsku ten ustęp bająlzo odmiennie. W tłumaczeniu Dziennika Poznańskiego brzmi jak następuje : „Do urzędowych l-ozporządzeń, odpo
wiedzi, okólników i reskryptów nie należy dołą
czać polskich tłumaczeń. Wszystkie przeto pu
blikacje w dziennikach urzędowych powiatowych i innych publicznych pismach, mają być odtąd zamieszczane tylko w niemieckim języku. Nie
mniej protokoły z obrad sejmików powiatowych, zaproszenia na sejmiki powiatowe i dodane do nich propozycje mają być redagowane tylko w niemieckim języku?1
W tłumaczeniu żaś Kurjera. Poznańskiego znajduje się jeszcze następujące najważniejsze rozporządzenie: „O b r a dy n a s ej m i k a c h po- w i a t ow y cli o d by w a ć s i ę ni a j ą r ó w n ie ż t y l k o w j ę z y k u n i e m i e c k i m.“
P r z y g o t o w a n i a w o j e n n e w c a r s t w i e m o s k i e w s k i e m szybko postępują naprzód.
Peter»ó. łFiedewi. utrzymując, że punkt cięż
kości polityki wschodniej przeniesiony jest obec
nie do Moskwy, rozbiera kweśtję, o ile Moskwa jest przygotowaną do wojny, i do bardzo po
myślnych dochodzi rdzultatów; wprawdzie nie wydano jeszcze rozporządzenia co do wyboru na
czelnego dowódzcy, jednakowoż. mówi-to pismo,
„skoro wojna wybuchnie, znajdzie się także na
czelny wódz. Armię naszą dwojaka może ocze
kiwać operacja: albo walka wprost wojennego charakteru, jakiby np. akcja w Bułgarji przy
brała — albo wyłącznie okupacja wojskowa zro- koszowanych prowincji. Zostawiając kwestję oku
pacji na uboczu, twierdzić możemy pozytywnie, że Moskwa nie jest ubogą w bohaterów, którzy-
^ w ^ ra u ^ o ^ ra lk ^ ^ n ie w ie n iy m ^ m p ro w a d z ili zakochanym. I któż to jest przedmiotem tak pię
knego zapału?
— Wuju kochany, osoba ta jest prawdziwym aniołem!
— Wiem ja to dobrze — rzekł smętnie się uśmiechając — zawsze kobieta ukochana jest aniołem. Później jednak wolimy kobietę. Lecz jakież nazwisko nosi ten twój anioł ?
— Nazywa się Noemi.
— Nie oto się pytam. Noemi jest tylko dla ciebie. Bardzo to ładne zresztą imię, lecz ja mu
szę wiedzieć kto jest tym aniołem, z jakiej fa
milii, i jakie nosi nazwisko.
— Jestto panna Ancelot, mój wuju.
— Do djabła! Więcej prawie jak anioł, wy
soka. wysmukła bruneta z czarnemi aksamitnemi oczami i ślicznie zaokrąglonemi brwiami. Oczy jej tak wielki blask rzucają, iż na ostatnim wie
czorze u pani Dnmont gdy na mnie spojrzała, pomimo sześćdziesiątki trzy kroki w tył się za-, toczyłem. Dobry masz gust, wcale wyboru tw e -.
go nie ganię.
— Ach wuju gdybyś znał jej duszę! — rze-l kłem wzdychając.
—_ Znam ją, spodziewam się, że godna cie
bie mój zapaleńcze. Jesteś pewnym, że ona także cię kocha?
— Kochany wuju nie wiem jeszcze o tem.
— Co, ty nie wiesz mój kochany siostrzeń
cze ? Bywasz co dziennie u niej po parę gołzin i nie wiesz jeszcze czy kochanym jesteś ?
— Wątpię, czy ona wie, iż ją kocham.
— O co do tego to mylisz się najzupełniej, lub. też zupełnie się z kobietami obchodzić nie umiesz. Wiedziała ona przynajmniej kwadrans przedtem nim ty to spostrzegłeś.
— Wuja, wszystko o czem wiem, jest to, że sobie w łeb strzelę, jeśli Noemi nie dostanę.
— O 1 o 1 cóż znowu mój kochany, bardzo to nawet prawdopodobnem, iż nigdy twoją nie będzie. Ojciec twój jest daleko bogatszym jak jej. A więc na związek ten, znając jego zasady, zgodzić się nie będzie chciał.
— Wtedy będę wiedział co mam uczynić.
— No zobaczymy, nie rób przynajmniej ża
dnych głupstw. Posłuchaj mnie tylko.
— Słucham wuja.
— Po pieiwsze nie możesz się, mając lat dwadzieścia, żenić 1
— Dlaczegóż mój wuju ?
— Dlatego, iż ja nie chcę, a małżeństwo to bez mej pomocy zaręczam ci, do skutku nie przyjdzie.
— O mój najukochańszy wuju!
— Jeśli panna ta cię kocha i przyrzecze czekać za tobą trzy lata...
— Trzy lata mój wuju!
— Nie sprzeciwiaj mi się, gdyż w przeci
wnym razie na cztery odmienię. Jeśli przyrze- knie czekać lat trzy, to pójdziesz do wojska, lecz nie do Clermont. J a ci się wystaram o miej
sce pi-zy pułku, który o parę mil od Paryża stoi, co trzy miesiące będziesz mógł do nas przyjeż
dżać i odwiedzać swą najdroższą.
— Dobrze wuju, lecz jak się dowiedzieć czy ona mnie kocha?
— J a k się dowiedzieć ? Pdrbleus! Zapytaj się jej po prostu.
— Ach wnjn, na to bym się nigdy nię od
ważył. Nie masz pojęcia co to za anioł. Ze sto razy chciałem jej wyznać moją miłość.. Pisałem nawet formalne mowy, których się na pamięć u- czyłem; pisałem listy. Wszystko na próżno. W chwili, w której jej miłość moją wyjawić miałem, słowa rozstrzygające utkwiły mi w gardle i mó
wiłem o rzeczach zupełnie płonnych. Z listami nie lepiej mi poszło; kiedym je oddawać miał, znalazłem je tak głupiemi i bezbarw nem ui i je natychmiast w drobne kawałki podarłem.
— Ależ musisz się nareszcie odważyć mój chłopcze, i to z następujących powodów. Ojciec twój wie powiedział ci wszystkiego. Czy wiesz dlaczego ciebie wysyła do Clermont ? Oto dlate
go, iż pułkownikiem tego pułku, do którego je
steś przeznaczonym, jest jego przyjaciel, a ten ma córkę, dalej ta córka jest dla ciebie przezna-
! czoną; a to partja wcale nie do odrzucenia.
| — Ale...
I — Nie mów mi nic więcej. Wiem dobrze, iż będąc zakochanym, wszystkiego tego się nie liczy. Jest to wielkie głupstwo, podobne i ja po
pełniłem, a przecież tego nie żałowałem. Pedanci tylko nie popełniają czegoś podobnego. Wiem do
brze, iż starzy Indzie to marzeniem nazywają, ale są to właśnie ci, którzy chcą zapewnić, że byli kiedyś młodymi. Okulary mój drogi, które przedmioty zwiększają, są niewiele lepsze jak te, które je zmniejszają. Jeśli Noemi kochasz praw
dziwie, to musisz dla niej wszystko poświęcić!
Jest to głupio, ale i to głupstwo ze świadomo
ścią rzeczy się nie popełnia. Przedewszystkiem musisz się przekonać, czy Noemi prawdziwie cię kocha, okoliczność wyborna do tego trafia się.
Chcą ją wydać za mąż. Pobladłeś mój kochany na tę myśl, uspokój się, mówmy rozsądnie. Chciał- byś rywalowi swemu zagrozić ostrzem szpady lub kulą pistoletu, nie prawda? .A więc jeśli masz tyle odwagi, by się pojedynkować, znajdźże jej choć trochę w obecności twej ubóstwianej Noemi. Chcą ją ożenić. Ty jesteś bo
gatszym jak ona, ale ten, za którego ją chcą wy
dać, jest bogatszym od ciebie. Zresztą jest to mąż stanu, więc dobry na m ałżonka; podarunki ślubne są nawet gotowe, podczas gdy na ciebie czekać by musiann. Wyszukaj Noemi i powiedz jej, że ją uwielbiasz. Wic ona dobrze o tem, lecz kobietom trzeba to przypominać. Spytaj jej się, czy podziela twoje skłonności. Powiedz jej do ka
ta. że mnsi ciebie kochać. Jesteś młodym, wy
kształconym i przystojnym, powiedz j e j , żeby przyrzekła, iż trzy lata czekać na ciebie będzie.
Musi mi to jednak przyrzec w liście, który za
chowam ; wtedy będę się starał małżeństwo to skojarzyć, wsadzę ciebie do innego pułku i po trzech latach ożenię cię na przekorę ojcu twemu.
— Wuju mam pewną szczęśliwą myśl.
— Jak ą ?
— Napiszę do niej.
— Jak chcesz.
Pożegnawszy się z wujem, poszedłem pisać list do Noemi. Nie było to rzeczą najcięższą. Zę sto razy przecież do uiej pisałem, lecz jak-jej tn list ten wręczyć ? To sztuka, nad którą odda*
pewnych doniesień o przyjęciu lub odrzuceniu żądań moskiewskich przez Portę, obiegają naj
sprzeczniejsze pogłoski. Podczas kiedy Nowa Presse donosi z „prywatnego źródła" o już za- wartern zawieszeniu broni, wręcz przeeiwne o- trzymuje Tagblatt wiadomości z Konstantynopola.
Wedle wersji tego ostatniego dziennika miałaby Porta warunkowo przyjąć propozycje moskiew
skie, które właśnie bezwarunkowo zostały jej do przyjęcia przedłożone. Warunkowe przyjęcie rozejmu znaczy zupełnie to samo, co odrzucenie.
Zdaje się jednak, że prawda leży po środku i że do tej chwili stanowcza decyzja jeszcze nie zapadła. Dowiadujemy się z bardzo dobrego źró
dła, że na wypadek zawieszenia broni ma koło Kładowy stanąć silny korpus obserwacyjny ru muński, który będzie miał zlecenie przy pierw szem złamaniu zobowiązań rozejmowyeh przez Turków natychmiast przekroczyć granicę. Na giełdzie znacznie się uspokojono w ostatniej chwili i konjunktury pokojowe biorą górę. Akcje kredytowe mogą być uważane za barometr — wczoraj spadły na 140, dziś kończą 143.50.
W sferach parlamentarnych panuje cisza.
Posłowie wszelkich stronnictw gotują; się do „kam
panii wschodniej", która pojutrze rozpoczyna się.
Już dziś możemy donieść, że rozprawy te naj
mniej trzy posiedzenia zapełnią P. Grocholski w: imieniu koła polskiego ma również wziąć u- dział w debacie. Nie łatwe ma on jedhak pole przed sobą, w obecnej *ehwili cała Europa slu- ęhić będzie z uwagą słów polskiego mówcy.
Obrady wstępne dotyczące odnowienia traktatów handlowych rozpoczęły się. „Anstijac- ko-węgierska cłowo-handlowa konferencja-1 (do
słowny przekład des amtlichen Kuchen - deutseh) zebrała się pod prezydencją hoTrata SchWęgla.
Głównym jej przedmiotem jest traktat handlowy z państwem niemieckiem, który ma tworzyć- pod
stawę dla wszystkich innych. Półurzędowe źró
dła donoszą, że „sfery dyrekcyjne banku narodo
wego są już zdecydowane przyjąć w zasadzie prźedłożone im przez obydwa gabinety wspólne stypulaeje bankowe, re»peetive wypowiedzieć ży
czenie, ażeby na podstawie tych stypnlacyj nowy przywilej udzielonym został. Pierwsza Odpowiedź dyrektorów banka narodowego ma zawierać za
pytanie, ęzyji nad statutem bankowym dyskusja i rokoWailia dozwolone b ęd ą /
Tak donosi jedna z papug biura prasowego;
z niejasnej i bałamutnej stylizacji trudno się do
wiedzieć o co właściwie chodzi, a 2 pewnością jeszcze trudniej dociec prawdy. Naszem zdaniem nie zasługuje wiadomość ta na wiarę.
Wczorąj otwartą została w -Kiinstlerhans- wystawa obrazu Siemiradzkiego „Żywe pochodnie Nerona". Publiczność ciśnie się tłumnie. Arty
styczne koła nie znajdują dość wyrazów zachwy
tu dla nowego polskiego geniusza. Do obrazu nie można się faktycznie docisnąć, taka masa zen- tuzjazmowanych widzów gromadzi się przed nim.
Korespondencje „Gaz. Nar?*
W iedeń 2. listopada.
(Y .) Ultimatum moskiewskie wywołało tu powszechną panikę, tak w sferach dyplomaty- cznych, jak i na giełdzie. Do tej chwili w braku
wna pr zemyśliwałem. Podczas pisania listu wpa dła ni i myśl, której się natychmiast uchwyciłem nie mając wielu czasu do stracenia.
Kupiłem bukiet żółtych róż i ukryłem w nim mój bilecik. Wyznawszy w nim mą miłość, błagałem o wzajemność, prosiłem ją dalej, ażeby trzy la ta na mnie czekała, a jako znak przyzwolenia, miała zatknąć wieczorem iędnę z żółtych róż w kruczych włosach swoich.
Prosiłem ją o chwilkę rozmowy, w której jej doradzić miałem, co ma uczynić, ażeby szczęście moje zapewnić. Nie odważyłem się napisać szczę
ście „nasze...“
-*« Ach więc pan włożyłeś swój bilecik w bukiet? — przerwała pani Lorgeret.
— Tak p a n i!
— A potem ?
— A potem — odparł pan1 Descondrois — Noemi nie miała żółtej róży we włosach, a ja życie odebrać sobie chciałem. Wuj mej mimo mej woli zmnsił mię do udania się do Clermont, został ze mną dwa miesiące, wmięszał mię w towarzystwo młodych oficerów i starał się rozer
wać mię wszelkiemi sposobami i wykazać, że Noemi mnie nie kochała.
— Ależ wuju, rzekłem' przerywając mu jego wywody — zdawała się być tak uradowaną, gdym przychodził, i robiła mi słodkie wyrzuty, gdym się spóźnił nieco.
— Kobiety lubią być od całego świata ko
chane, lecz są osoby, których wcale nie ko
chają.
Wreszcie udało mi się zapomnieć o Noemi, ożeniłem się z córką mego szefa, kobietą milą i wykształconą, którą jednakże po ośmioletniein pożycia utraciłem, a teraz stoję zupełnie samo
tny w świecie, gdyż wuj mój "nawet niedawno umarł. Czy uwierzysz pani, gdy ci powiem, że często myślę o Noemi, buja ona w mojej wyo
braźni, młoda wiecznie, ośmnastoletnia dziewczy
na z kruczo-czarnemi włosami i czarnemi ocza
mi, aksamitnemi, jak mówił wuj mój, podczas gdy ona już staruszką być musi.
— Nie wiesz więc pan, co się z nią stało ?
— Nie.
— Ależ pan się nie nazywasz Descondrois?
— Nie. jest to nazwa dóbr mojego wuja, od których wedle jego rozkazu nazwisko przybra
łem; właściwe moje nazwisko jest Edmund Ost- heim.
— Nie może być!
— Dlaczegóż by nie?
— Opowiem panu, co się z Noemi stało...
— Jakto?
— Noemi kochała pana!
— Lecz żółta róża?
— Nie spostrzegła pańskiego listn. Nagły odjazd pański bardzo wiele ją kosztował. Później poszła za mąż za pana Lorgeret.
— Pana Lorgeret ?
— Tak, po którym wdową jestem.
— J a k to, pani? Pani jesteś Noemi Ancelot?
— Tak... jak pan jesteś Edmundem Ost- heim, a właściwie mówiąc: nim nie jesteś.
— Mój Boże, któżby to się spodziewał, że się spotkamy w życiu niepoznawszy nawet.
■/
się w Liwadji, do postawienia ultimatum, bez względu co na to powiedzą sprzymie
rzone dwory wiedeński i berliński i inne mo
carstwa, i bez względu że jeszcze przygoto
wania wojenne nie były ukończone.
Przebieg rokowań od postawienia u lti
matum d. 30. października do zawarcia je
go d. 2. października wieczorem nie jest wiadomy jeszcze, ale to już nie ulega wąt
pliwości, że Turcy już po postawieniu ulti
matum zdobyli Aleksinacz, Deligrad i Kru- szewacz. Już ten sam fakt powinien był skłonić Ignatiewa do niewyczekiwania ter
minu ultimatum aż do zerwania natychmiast stosunków dyplomatycznych z Turcją. W ul
timatum żądać miał wytknięcia linii demar- kacyjnej według stanu rzeczy na teatrze wojny z d. 27. października, a tu Turcy zaj
mują" po postawieniu ultimatum najważniej
sze pozycje, z których ich już teraz wyrzu
cić nie można. Jeźli Ignatiew d. 2. listopa
da- przyjął odpowiedź turecką, to zgodzić się musiał na ten nowy stan rzeczy, i już i mowy być nie może o demarkacyjnej linii z d. 27. października. Jeźli, jak donoszą ze Stambułu, attache wojskowi ambasad euro
pejskich wyjechali do wytknięcia liuij de- markackjnych, to widać, iż gabinety obce wdały się" już w te sprawę, więc i dalsze rokowania pokojowe już nie między Moskwą a Turcją, lecz między Turcją a wszystkiemi gwarancyjnemi mocarstwami prowadzić się będą.
Przytem przypomnieć należy, co d. 2.
listopada książę Karol Rumuński powie
dział w swej mowie tronowej, niezawodnie z aprobatą gabinetu berlińskiego. Neutralność Rumunii oddał on pod opiekę wszystkich mocarstw europejskich, gdyby przyszło do za- wikłań wojennych. A gdy to proklamował, wiedział już o postawieniu ultimatum mo
skiewskiego! Więc już przekroczenie granic Rumunii mogło wywołać wojnę europejską!
A bez przekroczenia granic Rumunii Moskwa nie może dostać się do Dunaju.
Oto jest obecny stan sprawy wscho
dniej. Moskwa stoi odosobniona, w chwili, gdy rozpoczną się rokowania pokojowe.
Zawieszenie broni.
Ultimatum moskiewskie z wielkiem zdzi
wieniem przyjęły wszystkie gabinety euro
pejskie. Głoszono, iż istnieje trójcesarskie przymierze, i że od wypadku do wypadku według umowy berlińskiej i reichstadzkiej mają się porozumiewać trzy dwory cesarskie między sobą, zanim jakikolwiek krok wa
żniejszy uczynią. A tu tymczasem car z Li- wadji, nie zapytawszy się nawet ani we Wiedniu, ani w Berlinie, w najważniejszym wypadku, rozstrzygającym o pokoju lub woj
nie, sam stawia ultimatum Turcji, czem w kawałki drze całą umowę trójcesarskiego przymierza.
Co mogło skłonić cara do takiego kro
ku, jest już dziś widocznem. Z Austrją nie mógł dójść do porozumienia, hr. Andrassy wywijał się od wszelkiego oświadczenia sta
nowczego, a w Berlinie zasłaniano się znaną formułą, iż Niemcy jako nieinteresowane wprost w sprawie wschodniej, popierać mogą jedynie to, na co się Austrja i Moskwa zgodzą. W takim stanie rzeczy Moskwa przygotowaną była, bez wypowiedzenia woj
ny przeprowadzić okupację Bułgarji, spo
dziewając się, iż zasilana ciągle tłumami ochotników armia serbsko-moskiewska zdoła się utrzymać w Aleksinaczu i Deligradzie aż do czasu, gdy Moskwa będzie gotową do przekroczenia Dunaju. Dlatego to Ignatiew, przybywszy do Stambułu, dosyć łagodnie występywał w rokowaniach pokojowych, pro
wadząc je dalej na tym punkcie, do którego zastępca jego był doszedł, i znosząc się ciągle z reprezentantami innych mocarstw, a szczególnie z austrjackim i niemieckim, w duchu trójcesarskiego przymierza.
Dopiero rozbicie zupełne armii serbskiej pod Diuniszem pokrzyżowało plany polityki moskiewskiej. Teraz nadchodzą już bliższe wiadomości co do tego rozbicia. Od bitwy z dnia 29. października przestała po prostu armia serbsko-moskiewska Czerniajewa istnieć.
Już przedtem był wielki rozstrój międy Ser
bami a Moskalami w armii; Moskale wy
stępując brutalnie wobec podwładnych u sie
bie, jeszcze brutalniejszymi byli wobec Ser
bów, uważając ich za tchórzów i niedołę
gów. Wszystkie stopnie oficerskie i podofi
cerskie rozdano Moskalom, a Serbom droga do awansu była zamkniętą. Nienawiść Ser
bów do Moskali była od dawna już tak wiel
ka, iż więcej Moskali oficerów ginęło pod
czas bitwy od kul serbskich jak od turec
kich. Po ogromnej klęsce pod Diunisem roz- przęgła się karność wojskawa zupełnie. Gdy w największym popłochu uciekły rozbitki ar
mii z pod Diuniszu do Deligradu, a mo
skiewscy oficerowie już w Deligradzie chcieli jakiś porządek przywrócić, rzucili się Serbo
wie na nicji, i około 150 oficerów moskiew
skich padjo pod ich ciosami i kulami. W największym rozgoryczeniu zaczęła się armia serbska rozbiegać z Deligradu na wszystkie strony, niechcąc się bić dalej. Zaledwie część jedną, uciekającą ku Czupiji, zdołano d. 30.
października skłonić, iż wróciła do Deligra
du, lecz bronić Deligradu z tak demoralizo
wanym żołnierzem już było niepodobne. Tur
cy mogli już d. 30. października wziąć De- ligrad, ale nie wiedzieli o tern, co się tam dzieje. Gdy się ks. Milan o tem dowiedział, polecił jeneralnemu konsulowi Kwarcowowi, proszenia cara o wyjednanie natychmiasto
wego zawieszenia broni, lub o danie Serbii natychmiastowej pomocy zbrojnej, inaczej Serbia wprost traktować będzie z Turcją i przyjmie jej warunki.
W takiej to chwili, najniebezpieczniej
szej dla polityki moskiewskiej, zdecydowano
Z t e a t r u w o j n y .
Jakkolwiek dotąd nie otrzymaliśmy ani z tureckiej ani z serbskiej strony urzędowej wia
domości o wzięciu Deligradu, jednakże wiado
mość ta podana przez nas przed dwoma dniami, nie podlega już zdaje się żadnej wątpliwości. W Belgradzie przedwczoraj nic o tej strasznej ka
tastrofie publiczność nie wiedziała. Rząd starał się nawet zataić upadek Aleksinaczu. Urzędowy biuletyn ogłoszony w stolicy serbskiej dnia 2.
bm. donosił tylko, że „ks. ilila n szczęśliwie do
jechał do obozu i odbył tegoż dnia przegląd wojsk lewego skrzydła w p o z y c j a c h D e 1 i- g r a d z k i c h , a następnie objeżdżał prawe skrzydło n a p r z e c i w D i u n i s z u ? W yznać doprawdy musimy, że tak oryginalnych term i
nów geograficznych, jakie wykuwają w kuźni prasowego biura serbskiego, dotąd nikt nigdy nie słyszał. Cóż to za dokładne określenie, co za ścisłe oznaczenie miejscowości! W pozycjach Deligradzkich, lub naprzeciw Diuniszu! Mógłby kto pomyśleć, że to w samym Deligradzie, wew
nątrz okopów i szańców okolicznych, — albo też tuż pod murami Diuniszu, odbywały się owe re- wje. Tymczasem lewe skrzydło, jeżeli w ogóle doznało zaszczytu książęcej inspekcji, to nie gdzie indziej tylko pomiędzy Deligradem a Czu- prją. Książę wyjechał z Belgradu w poniedzia
łek rano, a zaledwie we wtorek wieczór przybył do Czuprji i tam rozpłakał się przy spotkaniu się z Czerniajewem. Co za rozczulająca musiała być to scena. Zdemaskowany szarlatan i ukorono
wane zero słodkie musieli prawić sobie słówka.
Jeżeli więc przegląd wojsk w ogóle odbył się, to dopiero mógł się odbyć we środę. Owoż we środę to jest 1. bm. Deligrad miał być już w ręku Tur
ków. O godzinie 9. rano, jak donoszą z Widdy-
— Lub, że później na to tylko się z sobą poznaj miomy, ażeby spędzać wieczory na grze w trik-traka.
— Ależ ten bukiet?
— Tutaj jest, schowałam go na zawsze.
Pani Lorgeret w stała i wyjęła z małej szafki, niedaleko stolika stojącej pudełeczko ma
honiowe, z którego wydobyła drżącą ręką zwię
dły bukiet róż.
— Rozwiń go pani, rozwiń go pani — pro
sił pan Descondrois.
Pani Lorgeret -wzięła bukiet, rozwinęła go i w zwiędłych jego kwiatach ukazał się bilecik miłośny przed czterdziestu przeszło laty napisa
ny, list młodzieńczy, w którym zapewne każda litera miała więcej ognia, jak go w ogóle teraz pan Descondrois posiadał.
Oboje zamilkli. Chciałem się oddalić. Pan Descondrois powstał. Pani Lorgeret chwyciła jego rękę i rzekła:
— Masz pan zupełną racją, nie wypada, aby płomień dawnej miłości naszej wznawiać w przytomności dwóch starych postaci, jakiemi są nasze. Nie bądźmy śmiesznemi i zastąpmy miłość naszą równie szlachetnem uczuciem przyjaźni, która może resztkę dni naszych szczęściem ząpeiui.
— Przyjdź pan dopiero za kilka d n i!!..
Od tego czasu stara Lergeret i stary De
scondrois nie opuścili się’więcej. Trwa pomiędzy niemi stosunek, jakiego podobnego nawet nie wi
działem. Gdy się zejdą razem opowiadają sobie o najdrobniejszych szczegółach młodzieńczej swej miłości, w których drobnostki nawet bardzo w a
żne zajmują miejsce. Kochają się rzec można w przeszłości. Chcieliby się pobrać, lecz jakoś nie odważają się na to...
Los zaiste dziwne z nami wyprawia harce, miotając nas w strony, w którychbyśmy się chę
tnie znajdować chcieli, umie on jednak rzeczy tak pokierować, że nie wiemy wcale, iż znajdu
jemy się w miejscu, do którego dążyła dusza nasza i pałało serce.
Nieprawdaż czytelniku?
Lipsk dnia 27. sierpnia 1876. & W.
R ó ż n o ś c i.
* Najnow sze statystyczne dane wykazują z uakomite powiększenie się w Berlinie liczby ko-
nia, sztandar turecki zatknięto na marach twier
dzy. Przedtem jednak, opowiada E llenór, odbyła się straszna scena w Deligradzie. Długo i taje
mnie żywiona nienawiść do Moskali wywołała w końcu gwałtowny wybuch. Milicja odmówiła sta
nowczo posłuszeństwa Moskalom, a gdy ci ostro zaczęli się stawiać, Serbowie dali do nich ognia i 150 oficerów i podoficerów moskiewskich padło trupem. W skutek tego powstało w obozie stra
szne zamieszanie, które się wreszcie skończyło tem, że wszystko co żyło, poczęło z obozu ucie
kać I przez s z e ś ć g o d z i n w Deligradzie nie było wojska, Turcy nic o tem nie wiedzieli i ani nie przypuszczali nawet, żeby tak ważną twierdzę bez strzału zająć mogli. Działo się to wszystko we wtorek, ostatniego dnia zeszłego miesiąca. Dopiero namowy i błagania dowódz- ców zdołały skłonić część milicji do cofnięcia się do Deligradu. Ale rozprzężenie było już tak wielkie, a demoralizacja tak głęboko zapuściła korzenie, że kiedy nadciągnęła w nocy załoga z Aleksinaczu z wiadomością, że Turcy ciągną tuż za nią. to powstał taki popłoch, że wodzowie nie byli w stanie uszykować batalionów na szańcach twierdzy. Więc też w chwili gdy Tur
cy szturm przypuścili, milicja opuściła twierdzę bez stawienia najmniejszego oporu. Wszystko to co opisaliśmy pochodzi ze źródeł prywatnych, z relacyj korespondentów. Przezorność więc naka
zuje nam krytycznie na nie zapatrywać się, cho
ciaż płonną byłaby nadzieja otrzymania urzędo
wych sprawozdań z tych wypadków. Moskale przecież popisywać się z tem nie będą, a Serbo
wie będą się obawiali, bo jeszcze mają nadzieję w pomoc moskiewską.
Dnia 1. bieżącego miesiąca w chwili kiedy na murach Deligradu zatknięto sztandar półksię
życa, w tej chwili Turcy wkroczyli do Krusze- waczu. Pisaliśmy już, że po bitwie pod Truba- rewem, ocalona część korpusu Horwatowicza co
fnęła się do Glagowej. Dywizja Sułejmana baszy ruszyła za nią i we wtorek dognała ją w Gla
gowej, stoczyła z nią zwycięską utarczkę i w ślad za nią podążyła do Kruszewaczu, Horwato wicz we wtorek wieczór przybył do tego miasta, a nie widząc możności utrzymania się w mieście, zaraz nazajutrz o świcie przeprawił się przez serbską Morawę. Wkrótce zaś potem Turcy wkroczyli do niebronionego miasta.
Nie od rzeczy będzie zdać sobie dzisiaj już sprawę z pozycyj, zajmowanych przez wojska nieprzyjacielskie. Wprawdzie w sprawozdaniu tem opierać się będziemy tylko na treściwych depeszach z wypadków wojennych, a luki mię dzy niemi wypełniać musimy logiką rozumowa
nia. Ale jakkolwiek nie będzie to sprawozdanie zupełnie prawdziwe, w każdym razie będzie ono prawdopodobne i ciekawość czytelników zaspo
koić zdoła.
Turecka linia rozciąga się teraz na prze
strzeni blisko trzech mil, frontem skierowana na północ, lewem skrzydłem oparta o Kruszewacz, a prawem o Deligrad.
Z tyłu za tą linią mają Turcy dwie drogi, łączące ich z Niszem, obie idące wzdłuż brze
gów Morawy. Obszar zaś zajętej przez nich mili
tarnie ziemi serbskiej tworzy figurę kształtu tra- peza, wynoszącą mniej więcej 15 mil kwadrato
wych. J est to właśnie tyle ziemi, ile prawdopo
dobnie komisarze militarni mocarstw Turkom wy
znaczą. Bo naturalnie, gdybyśmy uwzględnili wszystką ziemię na wschód i na zachód rozcią
gającą się od tego trapezu, to obszar zajętej przez nich s t r a t e g i c z n i e ziemi serbskiej wynosiłby mil 50.
Od Deligradu jadąc w kierunku północnym, po przebyciu mil pięciu napotykamy Paraczyn, a pa
rę mii dalej Czuprię. Między temi dwoma miasta
mi znajduje się teraz prawdopodobnie armia Czer
niajewa. Dolina Morawy w tem miejscu jest tak szeroka i rozległa, że o żadnej obronie na serjo Serbowie w tem miejscu myśleć nie mogą Chwi
lowy opór nieprzyjacielowi mógłby jeszcze sta
wiać most ufortyfikowany w Czuprji, ale to nie
przyjacielowi idącemu po prawym brzegu Mora
wy. Tymczasem Turcy, znajdując się w Krusze
waczu, mogą w każdej chwili przekroczyć pod Jasiką, serbską Morawę, i znaleźć się z tyłu Czuprji. Żeby zapobiedz temu zajściu od tyłu, wydano podobno rozkaz Horwatowiczowi cofnię
cia się do Kragujewaczu, i utworzenia tam o- szańcowanego obozu. Są to jednak już ostatnie wysiłki, które nie mają żadnej wartości. Bez przesady powiedzieć można, że c a ł a S e r b i a s t o i j u ż o t w o r e m T u r k o m , i że gdyby nie zawieszenie broni, to najdalej w dwóch tygo
dniach Turcy byliby w Belgradzie.
Dla scharakteryzowania usposobienia ludno
biet poświęcających się różnym zawodom publi
cznym. Gdy w roku 1867 cyfra kobiet utrzymują
cych się z własnej pracy nie dochodziła 30 proc., w końcu roku zeszłego doszła przeszło 35 proc.
W ogóle, w rzeczonym czasie z 430.000 mieszkań
ców zajmujących się pracą w różnych zawodach przemysłu i handlu, było 150.000 kobiet.
* Bankructw a w A m eryce. W pierwszej połowie r. b. wypadło w Stanach Zjednoczonych 4600 bankructw, z pasywami na 108,415.426 do
larów. Z tych przypada na New-York 412, z pasy
wami 187,666.660 dolarów.
W Konstantynopolu ja k urzędowe wykazy gło
szą obecnie istnieje niemniej ja k 72 czasopism. Z tych w języku tureckim 1 w arabskim 1, w per
skim 1, w niemieckim 1, w angielskim 1, w grec
kim 12, w amerykańskim 13, bułgarskim 4, w histpańsko-żydowskim 1, we włoskim l i w języku francuskim 20. Ztąd widać, że największa liczba pism je st w języku francuskim.
* Na w y sta w ie filadelfijskiej Brazylijezycy odznaczyli się zaprodukowaniem pewnego rodzaju herbaty, równie smacznej ja k chińska, ale nieró
wnie mocniejszej i więcej orzeźwiającej. Takowa otrzymuje się z liści jednego z drzew, i produktowi temu nadano nazwę „Herbata Paraguańska“ (Her-
w Stowarzyszeniu międzynarodowem pracowników (Associazione Internationale dei laroratori), Zwią
zku włoskiego (Federazione italiana), — Koła pro
pagandy socjalistycznej we Florencji (Circolo di p ropaganda sońalista d i Firenze), i jest wystoso
waną do wszystkich robotnic włoskich (o tutte le Operaie d!Italia. Tę ciekawą odezwę podajemy tutaj „per eztensum* dla dania wyobrażenia o dążno
ściach okrzyczanego stowarzyszenia ta k ie względem kobiety. Odezwa ta opiewa w dosłownym przekła
dzie na nasz język następująco: „Do kobiet inter- nacjonalistek (Alle Donnę Internazionaliste). Ro
botnice ! ofiary, tak jak my, przywilejów i przesą
dów; utrzymywane tak ja k my, w niewiadomos'ci i skazane na pracę, która wycieńcza nasze siły a nie zaspokaja głodu naszego, zechcecie, tuszymy, na chylić życzliwie ucha waszego do słów naszych, a idąc za naszym przykładem, zjednoczyć i zespolić się, ponieważ spr*wa uciśnionych je st wszędzie je dnaka ; ich prawa wszędzie te same ; na to zaś, aby je podnieść skutecznie, potrzeba też z naszej strony wszędzie jednakich usiłowań. Czego chcemy?
Niczego innego, jeno tego, co się nam należy; tego, co nam dała natura, a czego nam społeczeństwo odmawia. Chcemy, aby nasze prawa, jako istot ludzkich, zostały uznane ; aby nasza godność była ba-Mate) znaną już od dość dawnego czasu podró
żnikom. Napój rzeczony jako silnie wzmacniający, stanowi ulubione pożywienie w większej części Ame ryki południowej. Przewidują, że tego rodzaju her
b ata, obok chińskiej zaaklimatyzuje się w Europie.
’ Softa W M oskw ie. Do gazety Sowremen- nyja Izw iesti piszą, że około tygodnia temu koleją żelazną niźegorodzką przywieziono z Kazania do Moskwy ujętego tam softę, który przybył z Turcji w celu zbierania składek na mahometan i pobudzę nia swoich współwyznawców do stanięcia w obronie islamizmu. Tatarzy jednak źle przyjęli jego misjo
narską działalność i sami wydać go mieli w ręce władzy. Po przywiezieniu do Moskwy, softa ten, nazwiskiem Szeich Taim Muhamed, osadzony był przez kilka dni w miejscowem więzieniu, a nastę
pnie w dniu 13. października, pod strażą dwóch żołnierzy policyjnych wysłany koleją kurską nie
wiadomo dokąd.
* Internacjonał a kobiety. Socjalizm przy
ją ł się, ja k się zdaje w sferze robotników i innych proletarjuszów zupełnie, a nawet u kobiet. Że tak być musi w istocie, tego dowodem je st osobliwszego rodzaju odezwa, którą ostatniemi czasy rozrzucono w tysiącach egzemplarzy po W łoszech, a która wyszła od oddziału niewiast (Sezione femminilc)
zek kobiecy zostały należycie ocenione; wolność nasza i żywot nasz zabezpieczone, a to za pomocą naszej pracy. Dotąd byłyśmy utrzymywane w niż- szem stanowisku od mężczyzn i byłyśmy od nich n iższem i: wszelako nie dla tego, jakoby znaczenie uasze w naturze i społeczeństwie było mniejszem od znaczenia m ężczyzn, ale ponieważ za naszą pracę nie dostawałyśmy słusznej z a p ła ty , przeto aby żyć, w wielkiej części zależałyśmy od nich.
Wiecie zaś, że zawisłość ekonomiczna jednej istoty ludzkiej od drugiej je st przyczyną wszel
k iej niższości jej. Musimy zatem wyzwolić się z zawisłości ekonomicznej od mężczyzn, jeśli się chce
my wyzwolić z naszej niewoli. Nie ma więc panów uświęconych prawem lub sakramentem (padronisa- c z i) ; gdyż każdy pan, chociażby on nawet był małżonkiem, je st wrogiem. My jednak przeto nie pragniemy obywatelskiego wyzwolenia się niewiast, jeno ludzkiego wyzwolenia się ich, tj. tego samego, kwoli którego robotnicy całego świata łączą się d z i ś w związku, by za nie j u t r o walczyć.
Chcemy, aby owoce naszej pracy były nam zape
wnione i aby Żywot nasz nie był wydany na pa
stwę przypadku, oraz i wymysłów mężczyzn, lecz iźbyśmy owszem mogły żyć w swobodzie i równo
ści. Chcemy kochać, tj. być serdecznemi towarzysz- J
ści w stolicy Serbii, przytaczamy tu koresponden
cję, zamieszczoną w Pol. C o r r , a datowaną z d.
.30. zm„ to jest jeszcze przed utratą Aleksina
czu, Deligradu i Kruszewaczu. Oto co pisze ko
respondent;
„Książę odjechał do armii. Trudno mu bę
dzie przebyć przez Paraczyu. Dolina Morawa za
grożona jest wojskiem tureckiem. Ufortyfikowana silnie linia Diuniszu została przełamana, a wą
wozy kruszewackie daremnie zda się będą wy
glądać obrony od Horwatowicza. Jenerał Czernia- jew nie ma nadziei uratowania tego zamożnego miasta. Waleczny pułkownik Horwatowicz powi
nien się starać połączyć z Czerniajewem, aby u- trzymać się w tej twierdzy. Gdyby Deligrad wzięto, co jest możliwem wobec tego, iż Abdul- Kerim ciężką ma artylerję, aż do Czuprii armia serbska nie ma punktu oparcia. Górzysty teren wokół Paraczynu jest dość korzystny dla obrony, ale armia tak nieszczęśliwa i tak zdemoralizo
wana tam utrzymać się nie może. Położenie mi
litarne jest w ogóle bardzo przykre. Mimo to Istok twierdzi, że Serbowie już 11-letnią prowa
dzili wojnę, nie bojąc się żadnych ofiar. I teraz długo jeszcze opór stawiać można; góry Rudnic
kie stanowią naturalne pozycje obronne, trudne do wzięcia. Słowianin południowy jest wytrwały, a klęski rozwijają w nim opór zaciekły, który Turcy z poprzednich znają wojen. W istocie, wszystko zdolne do boju bieży do ministra woj
ny, i o broń prosi. Posiłki moskiewskie znacznie zmniejszyły się w ostatnich czasach. Sądzą, że stoi to w związku z mobilizacją, jaka odbywa się w Moskwie’ Są tu silnie przekonani, że car wyszle korpus wojska do Serbii (?), co naturalnie musi poprzedzić wypowiedzenie wojny.
Moskiewski konsul jeneralny otrzymał dziś ważne depesze z Liwadji. Mówią, że posłał je te
legraficznie natychmiast księciu. Udaje się on 2.
bm. do głównej kwatery księcia, gdzie ważne rzeczy rozstrzygać się mają.
j‘eneralnemn konsulowi moskiewskiemu, ujęte zo
stało w formę bardzo delikatną, ale przez nią już przebija owe rozdrażnienie, które w kilka dni później znalazło wyraz dosadny w zastrze- laniu kilkudziesięciu oficerów moskiewskich. Gdy Moskwa rozpoczęła na własną rękę kampanię dyplomatyczną, kolos północny był dla Serbii uosobieniem pojęcia wielkości, a car bogiem, u stóp którego cały świat się ścieli, cała potęga tego bóstwa miała w pojęciach serbskich zostać wcieleniem idei Duszanowej. Dziś w decydującej chwili, na głos błagalny z Belgradu, — kolos objawia swą niemoc, a bóg okazuje się tak ma
luczkim, że nie zdoła nawet powstrzymać osta
tnich konwułsyjnych drgnień armii serbskiej pod Diuniszem i Deligradem. O ileż prześćignęli dy
plomatów moskiewskich tureccy mężowie stanu, którzy przewlekli rokowania do chwili«zupełne
go pogromu Serbii, i gdy pogrom stał się już faktem nieodwołalnym, okazali powolność, ale powolność, która jest tylko hańbą — dla Mo
skwy. Nie będziemy w tej chwili zastanawiali się nad tem — kto stał za plecyma Porty i kto większą jeszeze od niej odniósł korzyść z poraż
ki moskiewskiej. Notujemy tu tylko, że bardzo niezręczne jest usiłowanie gabinetu petersburg- skiego do zasłonięcia klęski. Jako pendant do depeszy Agence russe uadsyłają z Belgradu na- stapującą depeszę z d. 1. bm .:
„Zawieszenie broni zawarto na dwa miesią
ce, i ma się wytyczyć linia demarkacyjna. Mię
dzy Turn-Sewerynem a Orsową będzie skoncen
trowany wielki korpus wojsk rumuńskich, mają
cy być gotowym do wymarszu ku Kładowej na wypadek, gdyby Turcy chcieli naruszyć rozejm?
Żartem chyba być może powierzenie Rumu
nii roli nadzorczyni nad Turcją przy wykonaniu warunków zawieszenia broni, wówczas gdy ten obowiązek już wzięli na siebie pełnomocnicy wiel
kich mocarstw. Tem niezręczniejszem jest to for
sowanie Rumunii ze strony Moskwy, wobec uspo
sobienia panującego w Rumunii. Genezę tego usposobienia podaje Times w szczegółach o misji ministrów rumuńskich w Liwadji. Pierwotnie sam książę Karol udać się miał do Liwadji, lecz odstąpiono później od tej myśli. Deputacja ru muńska doznała w Liwadji nadzwyczaj uprzej
mego przyjęcia. Przedewszystkiem sam car nka^
zywał się bardzo łaskawym, nie dał jednak de- putacji sposobności mówienia o polityce, tylko wyraził swe życzenie pokoju i nadzieję pomyśl
nego rozwikłania wszystkich trudności, Także ks. Gorczakow zachowywał się z rezerwą. Ile
kroć deputacja rumuńska była u niego, zastaw a
ła zawsze jenerała Ignatiewa, który był tak jak w domu, i nieraz odpowiadał deputacji w imie
niu kanclerza. Deputacji zależało głównie na tem, aby otrzymać odpowiedź na dwa zapytania, a mianowicie co do przechodu ochotników mo
skiewskich przez Rumunię i ewentualnej okupa
cji księstw naddunajskich przez Moskwę. Na pierwsze odpowiedzieć miał ks. Gorczakow, że zapał narodowy w Moskwie jest zanadto wiel
kim, aby dal się powstrzymać, a co do inwazji moskiewskiej wyraził się kanclerz: O fd n o u srie n sommes pas encore la. (O, tak daleko jeszcze nie jesteśmy), Następca tronu przemówił do rumuń
skiego ministra wojny po moskiewsku, a gdy ten wymawiał się nieznajomością tego języka, zapy
ta ł następca tronu: „Jak to być może ? Wszak - żeż pan mówisz po serbsko, musisz więc rozu
mieć po moskiewsku." Minister zwrócił na to u- wagę, że Rumunia nie jest wcale pokrewną Ser
bii. Korespondent Tim esa dodaje, że epizod ten sprawił niemile wrażenie w Rumunii.
Sprawa wschodnia.
Moskwa żądała sześciotygodniowego zawie
szenia broni, Porta przyjęła dwumiesięczne, i gabinet petersburgski zmuszony był odstąpić od swego ultimatum, nie będąc poparty przez niko
go. W tem się da streścić cały rezultat obecnej akcji: Zupełne odosobnienie Moskwy i jej kom
pletna porażka. Napróżno teraz Agence Russe dla salwowania honoru moskiewskiego twierdzi, iż ultimatum moskiewskie brzmiało aut-aut, że żądano albo sześciotygodniowego albo dwumie
sięcznego zawieszenia broni. Nietrudno jest po
stawić takie twierdzenie po fakcie dokonanym, ale prawdziwość onego jest więcej niż problema
tyczną. Nie stawia się bowiem ultimatum tak alternatywnie zredagowanego, a przypuściwszy że tak nawet było, to samo postawienie takiej alternatywy wskazywałoby, iż już wówczas Mo
skwa czuła się odosobnioną i zostawiła sobie drogę wolną do wycofania się. Zresztą samo ze
stawienie dat między 30. października a 2. li
stopada, wskazują drogę, którą gabinet peters
burgski czyniąc coraz słabsze usiłowania agre
sywne, cofał się bez nadziei zwycięstwa. Aby unaocznić znaczenie tej porażki, dość zwrócić uwagę na stan umysłów w Serbii. Jeszcze przed 30. października telegrafowano do Timesa z Bel
gradu ;
„Od początku wojny nigdy tu nie było ta kiego upadku na duchu, nietylko w Białogrodzie ale w całej Serbii. Lud z radością przyjąłby ja- kibądź pokój, a gdy się to stanie mniemam, iż żadne agitacje nie poruszą znowu tej generacji Serbów do wojny, chyba we własnej obronie J e żeli Serbowie byli dawniej plemieniem wojowni- czem, to teraz być niem przestali. Potrzeba siły fizycznej albo grożenia nią, by skłonić Serbów w mniejszej liczbie do posuwania się naprzód?
Jako ilustrację tego, petersburgskie Nowoje Wre- mia żamieszcza następujący telegram: „Minister
stwo (serbskie) takie złożyło oświadczenie: Ser
bia sumiennie spełniła swe zobowiązania i speł
niać je będzie sumiennie do końca; teraz na Mo
skwę przypada spełnić także swe zobowiązania.
Jeżeli Moskwa pragnie wojny, to niechże ją na
tychmiast zaczyna; jeżeli nie, to niech otwarcie powie, że z jej strony żadna zbrojna interwencja nie będzie miała miejsca. Serbia na lat wiele jest wyczerpana i zbyt słaba, by sama jedna dźwigać dalej mogła to brzemię kwestji słowiań
skiej. Słowianie wdzięczni są ludowi moskiew
skiemu za daną pomoc, ale teraz błagają o po
moc rzeczywistą?
Oświadczenie to, złożone p. Kwarcowowi, kami mężczyzn, do których nas nasze przywiąza
nie n ak łan ia; być sojnsznicami ich w walkach, któ
re oni podjąć będą musieli naprzeciw przewilejom:
lecz nie chcemy być niewolnicami ich. Z owoców naszej pracy żyć będziem niezależnie od nich ; a gdy mężczyzna lab kobiota żyć będą w obopólnej niezawisłości ekonomicznej, natedy obecna niewola nasza przestanie mieć rację bytu i urzeczywistni się to, co dotąd poczytywano za marzenie lub za nieobyczajność, ma się rozum ieć: połączenie się mężczyzny z kobietą bez wędzideł i krępulców legalnych, bo oparte jedynie na związku miłości.
Owo zgoła, chcemy kochać naszych towarzyszów;
lecz nie chcemy być obowiązanemi do kochania ich: albowiem miłość ich z obowiązku, jest prosty
tucją. Wiemy o tem, iż mężczyźni i kobiety serca dokładają starania, aby ustawy regulujące prosty
tucję zostały zniesione i aby prostytucja ustała:
tak jakby na uchylenie wadliwego urządzenia wy
starczało samo życzenie... Podziwiamy ich usiło
wania , lecz nie wierzymy wich skutek. Prostytucja, mając rację bytu w obecnym ustroju społeczeństwa i rodziny, jest z nim zespoloną tak ściśle, iż jeno rozwiązanie kwestji społecznej, którą jednocześnie i kw estja prostytucji je st objętą, może nas od niej uwolnić.
W wyzwoleniu pracy tkwi rozwiązanie kwe
stji społecznej. Wyzwolenie pracy więc, oto, co powiniśmy wziąć przedsię! — A ponieważ Stowa
rzyszenie internacjonału przyjęło ów przedmiot za cel usiłowań swoich, przeto i my przystąpiłyśmy do internacjonału, i zapraszamy robotnice włoskie, aby tak samo zrobiły. Nasi towarzysze, mężczyźni, popierają nasze usiłowania dla swego własnego do
bra, gdyż wyzwolenie rodzaju ludzkiego nie jest możebnem, dopóki jedna połowa jego pozostaje w poddaństwie. Dopóki my tedy niewolnicami jesteś
my, oni też niewolnikami są. Tak więc, jednocząc nasze usiłowania, doczekamy się w net ukształto
wania się tego ś w i a t a l u d z k i e g o , ku któ
remu zwracają się życzenia nasze, a który opierać się będzie nie na wzajemnej niewoli, lecz na pracy, solidarności i równości wszystkich istot ludzkich:
mężczyzn i kobiet. Towarzyszki! połączcie się z nami. Społeczeństwo dzisiejsze rzekło do n a s : „Al
bo cierp głód, albo sprzedaj s i ę ? Społeczeństwo przyszłości powie nam: „Żyj, pracuj i kochaj !J
Dan we Florencji, październiku 1876 r.
W imieniu oddziału, kom itet:
L u tsa M inguzzi. A ssu n ta P edani. A m alia M igliorini.
Ziemie polskie.
(Przyczyny niepomyślnego rezultatu ostatnich wyborów w Poznańskiem.)
D ziennik Poznański zastanawia się we wstę
pnym artykule nad przyczynami niepomyślnego rezultatu ostatnich wyborów w Poznańskiem do sejmu pruskiego.
Do pierwszych przyczyn przedewszystkiem zaliczyć wypada istniejący dotąd a nie licujący z postępem wsteczny podział wyborców na trzy klasy wedle opłacanych podatków. System ten szkodzi nam przedewszystkiem po miastach, — gdzie jakkolwiek liczebnie przeważamy, nie ma
my przecież przewagi majątkowej, która tu roz
strzyga. Mamy wprawdzie kilka m iast w Księ
stwie, w których nieprzyjaźny nam żywioł pod względem mienia na drugim stoi planie, jak Ko
ścian, Środa, Września itd.; tych kilka jednak wyjątków cóż znaczy wobec ogromnej liczby miast, rozsianych gęstą siecią po Księstwie i przez tę właśnie^wielką liczbę odgrywających ważną w tej prowincji rolę. Gdyby miano do czynienia z samymi tylko urzędnikami i obywa
telstwem niemieckiem, toby jeszcze rezultat wy
borów nawet i w miastach na niekorzyść naszą nie wypadał, ale na nieszczęście z powyższymi łączą się żydzi, koncentrujący w rękach swych kapitał. Oni to przy urnie wyborczej rozstrzyga
ją na korzyć obozu nam wrogiego.
W takim stanie rzeczy, choć wznosi się stopniowo nasz trzeci stan po miastach, gdy przecież wzrost ten, choćby się najszybciej i naj
korzystniej rozwijał, . nie wielce oddziała na zmianę niekorzystnych dla nas tam stosónków, dlatego jedynie tylko zniesienie trzyklasowego systemu wzborczego zapewniłoby nam po mia
stach zwycięztwo przy urnie wyborczej.
Drugą niemniej ważną przyczyną, która ró
wnież fatalnie oddziaływa na rezultat wyborów, jest sztuczne rozgraniczenie okręgów wyborczych.
Praktykuje się to po największej części po wsiach a praktykuje się w tak rażący sposób, że do
prawdy nie wiadomo, co więcej podziwiać czy biegłość czy bezceremonialność w tym względzie urzędników. Ale i miasta nie są wolne od tej manipulacji.
Niedość, że w nich, ja k to tu miało miej
sce, płacących wysokie podatki Polaków zamie
szczają w trzeciej klasie, ale gdy to nie wystar
cza, umieją jeszcze tak zręcznie dzielić i łączyć ulice, że bądź co bądź przepaść przy wyborach muszą. Tak zrobiono w Bydgoszczy, gdzie za
mieszkuje co najmniej 7.000 Polaków i to sku
pionych po największej części w pewnych dziel
nicach, jak w Bocianowie, Gorzyszkowie, Szwe
derowie i t d.; nie przeszedł też tam ani jeden wyborca Polak.
Niechże zatem komitety wyborcze zajmą się natychmiast sporządzeniem kart tego sztucznego rozgraniczenia obwodów, niech karty te z dowo
dami przeszłą posłom naszym, a ci podniosą sprawę tę na sejmie, i wyświecą, jak to znako
micie administracja pruska pojmuje swe obowiąz
ki, jak to sprawiedliwie dla naszego żywiołu u- rządzają te wybory. Na kartach tych wsie pol
skie należy oznaczyć jedną farbą, a niemieckie drugą, i ująć obwody wyborcze w jedną obwód
kę. Karty takie niesłychanie ułatwiłyby posłom naszym wyświecenie całego tego systematu, bo, że tak powiemy, za pomocą farb unaoczniłyby całą potworność tworzenia obwodów wyborczych.
'Trud sporządzenia tych kart niewielki, a korzyść niesłychana, boć nie przypuszczamy, by sejm,