• Nie Znaleziono Wyników

Czy mamy dowód filozoficzny za początkiem czasowym wszechświata?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Czy mamy dowód filozoficzny za początkiem czasowym wszechświata?"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

KS. KAZIMIERZ KŁOSAK

CZY MAMY DOWÖD FILOZOFICZNY ZA POCZĄTKIEM CZASOWYM WSZECHŚWIATA?

1. A u to r o w ie n eo sch o J a sty czn i n ie są zgodnii c o do teg o , c z y p o ­ czą tek c z a s o w y w sz e c h św ia ta d aje się lub n ie daje d o w ie ść w sp o só b r o zu m o w y — w d rod ze filo zo ficzn ej a rgu m en tacji z a k o tw ic z o n e j w n au k ach p rzy ro d n iczy ch , w z g lę d n ie w d rodze a rgu m en tacji c z y sto filo zo ficzn ej. A ż e b y te n stan r z e c z y ch o ć w p ew n y m za k r e sie una­

o czn ić, p rzed sta w ię ró ż n ic ę zdań, jaka p o ja w iła s ię w osta tn ich latach.

Jed en sp o śró d w s p ó łc z e s n y c h filo z o fó w przyrody, k s. Ju liu sz S eiler, utrzym uje, iż n a p o d sta w ie argum entacji, która w ią ż e s i ę z z a sto so w a ­ n iem d ru g ieg o p raw a term od yn am ik i do c a ło ś c i p r o c e só w d ok on u ją­

c y c h s i ę w e w s z e c h ś w ie c ie , je s t co n ajm n iej bardzo praw d op od obn e, że ibieg ty c h p r o c e só w m ia ł p o c z ą te k c z a s o w y l . Z daniem ks. S eilera w y d a je s ię , że w s z e c h ś w ia t w s w e j ob ecn ej form ie p o w sta ł przed 5 d o 10 m ilia rd ó w l a t 2.

N ie c o d a lej od t e g o sz w a jc a r sk ie g o filo zo fa p rzyrod y p o su n ęli s ię ks. J ó zef H ellin SJ 3 i k s. F ilip S e lv a g g i SJ *. W e d łu g ty c h n e o sc h o la - s ty k ó w m ożna, o d w o łu ją c s i ę d o p e w n y c h dan ych d o św ia d czen ia i d o p e w n y c h teo rii p rzy ro d n iczy ch , d o w ie ść , że „nasiz" w szechśw dat, tzn. stw ie r d z o n y p rzez n a s b ie g p r o c e só w e w o lu c y jn y c h w n aturze, m iał p o c z ą te k c z a s o w y . Jed n a k o w o ż ks. H ellin i ks. S e lv a g g i zazn a­

czają, ż e p o d jęta p rzez n ic h argu m en tacja przyrodnicza zo sta w ia o tw a rtą k w e s tię c z a so w e g o p o czą tk u istn ie n ia m aterii, gd yż n ie w y ­ k lu cza te g o , że p rzed „naszym " w sz e c h św ia te m m ógł istn ieć in n y w sz e c h św ia t, rzą d zo n y od m ien n ym i praw am i i p od d an y in n y m pro­

ceso m e w o lu c y jn y m n iż te , k tó r e znam y. Zdaniem p rzy to czo n y ch a u torów p r z e jś c ie n a te r e n w y w o d ó w filo zo ficzn y ch da nam w tym n ie ro zstrzy g n ięty m p rzed m iocie bardzo m ało albo zu p ełn ie n ic. G dy id zie o p rób ę m e ta fiz y c z n e g o d o w o d zen ia p oczątk u cza so w eg o w s z e c h ­ św ia ta op artą n a p rześw ia d czen iu , że z a ło ż e n ie o d w ieczn eg o stw o r z e ­ 1 Philosophie der unbelebten Natur — Eine Auseinandersetzung mit den Ergebnissen der Naturwissenschalt, Olten 1948, s. 489.

2 Tamże, s. 495.

3 Cosmología. W: Philosophiae Scholasticae Summa, vol. II, Matriti 1955, s. 347—349 (n. 689—690).

4 Cosmología, Romae 1959, s. 360—361, 364—366.

(2)

3 2 KS. KAZIMIERZ KŁOSAK

nia wszechświata mieści w soibie sprzeczność, to fes. Hellin nie omiesz­

kał zaznaczyć, że chociaż tą ¡próbą dowodzenia nie należy pogardzać, to jednak nie można zapominać o tym, iż odrzucało ją w ielu schola­

styków, przekonanych o możliwości stworzenia ab aeterno. Ks. Sel-

■wagigi twierdzi nawet, że samymi argumentami metafizycznymi nie można dowieść, iż założenie odwiecznego istnienia wszechświata mieści w sobie sprzeczność.

Pod pewnym względem w sposób bardziej maksymalistyozny od cytowanych filozofów pojęli w rozpatrywanej iprzęz nas kwestii rezultat argumentacji przyrodniczej ks. Ignacy Różycki5 i Mariusz Crenna 6, gdyż, ich zdaniem, rzeczona argumentacja prowadzi do prze­

świadczenia o początku czasowym nlie tyltoo obecnego porządku na­

tury, ale i samej materii. Gdy jednak Crenna uznał ten wniosek za całkowicie pewny, to ks. Różycki przyznał mu tylko wartość praw­

dopodobieństwa.

W p r z e c iw ie ń stw ie do w y m ien io n y ch aiutorów, k tó rzy c h c ie li zn a leźć o p a rcie dla s w y c h w y w o d ó w w o sn o w ie n auk p rzyrod n iczych, k s. Piotr

K.

L a n d u cci7 i ks. M ariusz V igan ó SJ 8 p o d jęli się sform u­

ło w a n ia filo zo ficzn ej argum entacji za -początkiem cza so w y m w s z e c h ­ św iata. Jak zauw aża p ie r w sz y z n ic h 9 je d y n ie ten rodzaj argu m en ­ ta cji m oże d op row ad zić d o o sta te c z n e g o ro zw ią za n ia zagad n ien ia.

A utor te n w z ią ł za p unkt w y jśc ia s w o ic h w y w o d ó w a n a liz ę r o z c ią g ­ ło ś c i przestrzennej, pom yślan ej jako ro z c ią g ło ść a k tu a ln ie n ie s k o ń ­ czona. J est o n ibowiem p rzekonany, ż e analiza r o z c ią g ło śc i cz a so w e j, ak tu aln ie n iesk o ń czo n ej, musli p row adzić do zasad n iczo id e n ty c z ­ n y ch rezultatów . U p od staw argum entacji ks. V igan ó w y stę p u je z n ó w teza o o czy w istej sp rzeczn ości, jaka, w ed łu g n ieg o , w y stę p u je w tr e ś c i p o ję c ia m n o g o ści ak tu aln ie n iesk o ń czo n ej, któreij t o sp rzecz­

n o śc i u siłu je on d o w ieść, od w ołu jąc się do teo rii liczb p ozask oń czo- n ych .

N ie w s z y s c y w sza k że autorzy, k tó rzy w o statn ich latach w y p o ­ w ie d z ie li Się w om aw ianym p rzed m iocie, p rzyznają, że p o czą tek czalsow y w sz e c h św ia ta d a je się w ja k iś sp o só b dow lieść rozum ow o, c z y n a drodze argu m en tacji przyrodniczej, c z y filo zo ficzn ej. I tak,

5 Dogmatyka, ks. II: Istnienie Boga, skrypt autoryzowany, Kraków 1948, nr 516—531a.

6 Le nuove dimostrazioni deil' esistenza di Dio, „Divus Thomas" [P], LII (1949) 338—339¡ Sulla iinitezza dimensiva dell' universo, tamże, LIII (1950) 376.

7 Si puó dimostrare iilosoiicamente la temporaneitd e iinitezza dim ensiva dell' universo materiale?, „Divus Thomas" [P], LII (1949) 340—344; L'iniinitá dimensiva e temporale dell' Universo é veram ente assurda, tamże, LIV (1951) 60—79.

8 Ancora sulla iinitezza dell' Universo, „Divus Thomas" [Pi, LIV (1951) 51—59.

8 L'iniinitá dimensiva e temporale dell' Universo é veramente assurda, s. 61.

(3)

POCZĄTEK CZASOW Y WSZECHŚWIATA 3 3

kis. M . S ig n o r e łli10, ks. A lb ert T e d e s c h i11 i k s. W in cen ty G ra n a t12 w y stą p ili ze zdaniem , że itezy o p o czą tk u c z a so w y m k o sm o su n ie m ożna u d o w o d n ić rozum ow o. K s. S ig n o relli i ks. T ed esch i p isz ą ty lk o o n iem o żn o ści przep row ad zen ia d ow od u filo zo ficzn eg o . Jiak u sto su n ­ k o w u ją s ię do różn ych prób argum entacji p rzyrodniczej, o ty m n ie w sp om in ają. N a to m ia st k s. Granat w y p o w ia d a s ię k ry ty czn ie z a ­ ró w n o w przedm iocie p od aw an ych dotąd d o w o d ó w filo zo ficzn y ch , jaik i w p rzed m iocie p rzyrod n iczych form argum entacji. A utor ten tw ierd zi, „że d o ty ch cza s n ie m am y w filo zo fii p rzek o n y w a ją ceg o argu m en tu na tw ie r d z e n ie o p o w sta n iu św ia ta w c z a s ie " ls, a gd y id z ie o sam e n au k i p rzyrod n icze, to on e, je g o zdaniem , „n ie dalją m o cn y ch pod staw do d ow od u , ż e św ia t p o w sta ł lub b y ł zo rg a n izo w a n y w czasie" u .

2. Sam ró w n ież w łą c z y łe m s ię w d y sk u sję n ad zagad n ien iem rozum ow ej d o w o d liw o śc i te z y o początku czasow ym (w szechśw iata.

N a jszerzej sw ój p unkt w id z e n ia p rzed sta w iłem w cz. I p ra cy W p o ­ szu k iw a n iu P ie r w s z e j P r z y c z y n y (W arszaw a 1955) 15, w której stara­

łem s ię w y k a za ć, ż e w y m ie n io n e j te z y n ie m ożna d o w ieść amii w opar­

c iu o d r u g ie praw o te r m o d y n a m ik iie, anii p rzez o d n ie sie n ie s ię do te o r ii rozszerzan ia s ię w s z e c h ś w ia t a 17, a n i n a .p ó d sta w ie d an ych a stro ­ n om ii, n a k tóre d o d atk ow o p o w o łu je się ks. R ó ż y c k i18, lecz ż e m ożna w y su n ą ć n a jej rzeaz p rzek o n y w a ją cą argum entację filo zo ficzn ą z za­

k resu teg o , co, u legając je s z c z e w ó w c z a s w p ły w o m C hrystiana W olffa, n a zw a łem m etafizyką s z c z e g ó ło w ą 19.

C hcąc p rzy g o to w a ć grunt d o te j argum entacji filo zo ficzn ej, ująłem m in io n e d z ie je w sz e c h św ia ta pod aspektem c ią g u zach o d zą cy ch na s ie b ie ¡zdarzeń, z k tó ry ch w sz y stk ie , ja k ie znam y, znajdują, w tak i c z y in n y sposób, o d n ie sie n ie do sk o ń czo n y ch o k resó w trw an ia cza­

s o w e g o 20.

W yod ręb n iając w m in io n y ch d zieja ch w sz e c h św ia ta p o szczeg ó ln e zdarzenia — zdarzenia elem en tarn e, tj. zdarzenia nlie ob ejm u ją ce ja-

,0 Si puó dimostrare la linitezza dell' Universo?, „Divus Thomas" [P], LIII (1950) 377.

11 Si puó dimostrare la linitezza dell' Universo?, s. 380.

12 Teodycea — Istnienie Boga i Jego natura, Poznań 1960, s. 214—223;

Dogmatyka katolicka, Lublin 1961, t. II, s. 62—69.

13 Dogmatyka katolicka, t. II, s. 69.

14 Teodycea . . s. 223.

13 Tp, co pisałem w tej pracy, s. 11—106, stanowi dalsze rozwinięcie i częściową korekturę mojego artykułu Zagadnienie początku trwania czaso­

w ego w szechświata, który ogłosiłem w „Polonia Sacra", IV (1951) 1—25.

16 S. 24—55.

17 S. 56—67. I

18 S. 68—69.

i» s. 69—89. I

20 S. 69—71, 78.

3 —| R oczniki filozoficzno

(4)

;'34 KS. KAZIMIERZ KŁOSAK

icichś d alszych zdarzeń sk ła d o w y ch , oraz zdarzenia z ło ż o n e ze s k o ń ­ czo n ej lic z b y ty c h zdarzeń elem en tarn ych — brałem ich p o ję c ie w zn aczen iu bardzo szerokim . Przez zdarzenie rozum iałem n ie ty lk o p o zb a w io n e trw an ia „d ok on an ie s ię c zeg o ś, w e jś c ie .w b yt, u rz e c z y ­ w istn ie n ie p ew n e g o sta n u rzeczy", d o c z e g o ¡¿'graniczył p o ję c ie zda­

rzenia Roman Ingarden 21. Zdanzeniem b y ł dla m n ie ta k ż e k rótk o l-uto długo trw a ją cy p rzeb ieg oracz u trzym yw an ie Się w istn ie n iu p e w n y c h przedm iotów , p ew n y ch sitanów rzeczy w z g lę d n ie p e w n y c h o k reślo n y ch sy tu a c ji 22.

R ozkładając d z ie je w sz e c h św ia ta n a p o jm o w a n e bardzo szerok o zdarzenia, nlie m yślałem , o c z y w iś c ie , p rzeczy ć is tn ie n iu su b stan cji w rozum ieniu p eryp atetyczn ym , ani n ie m y ś la łe m za c ie r a ć różn icy m ięd zy su bstancjam i m aterialnym i a substancjam i d u ch o w y m i 2S.

W zdarzeniach, sk ła d a ją cy ch s ię n a d zieje w sz e c h św ia ta , p od k re­

ślałem .ich n ie o d łą c z n e o d n ie s ie n ie w ja k iejś form ie d o sk o ń czo n y ch o d cin k ó w trw ania cza so w eg o . I tak , zw racałem u w a g ę n a to, ż e zda­

rzenia, k on k retyzu jące się n a p rzyk ład w o k reślo n ej p o sta ci' ruchu lo k a ln eg o , m ierzą się w e w n ętrzn ie sk o ń czo n y m o k resem trw an ia cza ­ so w e g o , a g d y id zie o ta k ie zd arzen ie jak tr w a n ie n a sz e g o tzw . c z y ­ ste g o „ja", iśtanowdącego o sta te c z n y podm iot w s z y stk ic h n a szy ch ak tów p sy c h ic z n y c h , to ch o cia ż c a łk o w ic ie n iezm ien n eg o trw a n ia teg o

„ja" n ie m ożem y pojąć jako trw an ia w czasie, ale jak o trw anie w a evu m , n iem n iej jednak m usim y przyznać, że rzeczo n e trw anie znajduje zew n ętrzn e, p o śr e d n ie o d n ie s ie n ie do sk o ń c z o n y c h od cin ­ k ó w czasu , k tórym i mlienzą Się w e w n ę tr z n ie n ie k tó r e sp ośród n a ­ sz y c h c z y n n o śc i p sy ch iczn y ch , lub k tórym i są p a o d d ziela n e w sz y stk ie n-aisze czy n n o ści p sy ch iczn e, n a w e t c z y n n o śc i d o k o n u ją ce s i ę ca łe naraz, w sp o só b p on ad czasow y, jak a k ty m y ślo w e g o ujm ow ania rela cji

czy a k ty chcenliia rozum nego 24.

Pojnlując m in ion e d zieje w sz e c h św ia ta ja k o cią g bardzo szerok o rozum ianych ¡zdarzeń, zn a jd u jących w ja k iś sp o só b o d n ie s ie n ie do sk o ń czo n y ch o k r e só w (trwania czalsoiwego, p rzyjąłem , ż e o w seech - św ie a ie w te d y m ożna p o w ied zieć, iż m a p o czą tek cz a so w y , je ż e li jeg o d zieje p o sia d a ją ja k ie ś ab solu tn ie p ie r w sz e zdarizenie lu b ja k ie ś ab so ­ lu tn ie p ie r w sz e zdarzenia, a m usim y p o w ie d z ie ć o nim , ż e is tn ie je od w iek ó w , je ż e li w sw o ic h d zieja ch n ie p osiad a żad n ego ab solu tn ie

21 Spór o istnienie świata, Kraków 1947, t. I, .s . 219—224. (W wyd. II, Warszawa 1960, s. 216—221.)

22. Ks. Granat niezupełnie dokładnie referuje w swej Teodycei moje rozu­

mienie zdarzenia, gdyż uwzględnił (s. 220) jedynie jego drugie przyjęte przeze mnie znaczenie.

” S. 70—71.

24 Ks. Granat zbytnio uprościł moje ujęcie, gdy napisał (op. cit., 1. c.), że, według mnie, zdarzenia rozumiane bardzo szeroko, „muszą, się znaleźć w skończonych okresach trwania czasowego".

(5)

POCZĄTEK CZASOW Y WSZECHŚWIATA 35

p ie r w sz e g o zdarzenia w z g lę d n ie ża d n ych ¡absolutnie p ie r w sz y c h zda­

rzeń. G dy w ię c idzie o um ow ną tr e ś ć id e i o d w ie c z n e g o istn ien ia w sz e c h św ia ta 1, to p ojąłem ją p o lin ii w y k lu c z e n ia w s z e lk ie j gran icy od Stron y p rzeszło ści, a w ię c w m y śl sta reg o o k r e śle n ia n ie s k o ń c z o ­ n o ści: n iesk o ń czo n e je s t to , co n ie posiad a g ra n icy (

infinitum est id, quod limitem non habet) 2S.

W o d n ie sie n iu do p o d ziela n ej p rzez n ie k tó r e u m y s ły te z y o o d ­ w ieczn y m istn ien iu w sz e c h św ia ta zau w ażyłem , ż e w jej o s n o w ie .—

o ile m o g łem stw ierd zić — n ie w y stę p u je żadna sp rzeczn ość. N ie d o ­ w io d łe m d la tej t e z y w o ln o ś c i o d w sz e lk ie j sp rzeczn ości, a le — jak sąd zę — w yk azałem , że p e w n e k on k retn e próby d o p atryw an ia s ię w n ie j sprzeczności, t e p róby, k tóre zn ajd u jem y u Franciszka Suareza, Jania od św . Tom asza OP i u ks. Salw atora T o n g io rg ieg o SJ, b y ły próbam i c h y b io n y m i26.

M im o że n ie d o strzeg a łem żadnej sp rzeczn o ści w treści te z y o o d ­ w ieczn y m istn ien iu w sz e c h św ia ta , to jed n ak p rzy ją łem i starałem się teg o d o w ieść w p ła sz c z y ź n ie w y w o d ó w filo zo ficzn y ch , że w sz e c h św ia t

■musi m ieć p o czą tek c z a s o w y w p odanym w y żej znaczeniu. Za punkt w y jśc ia m ej argum entacji n ie w zią łem jak ich ś w ym agań , k tórych p o d ­ m iotem b y łb y czas jako ta k i, czas w z ię ty w s w e j sp ecy ficzn ej r z e c z y ­ w isto śc i. Sądziłem b ow iem , ż e g d y u w zg lęd n im y czas jak o tak i — czas rozu m ian y jak o „miara zm iany p o jętej jako .p e w ie n porządek, w y ra żo n y p rzy p o m o cy p rzy słó w k ó w : w c z e śn ie j, później" 27 (

numerus motus secundum prius et posterius

2S) — to n ic ze sp e c y fic z n y c h w ła ­ śc iw o ś c i czasu n ie zm usza n a s do teg o , b y śm y m u sieli przed jakim ­ k o lw iek jeg o k on k retn ym od cin k iem za ło ży ć dla n ie g o a b so lu tn y p o ­ czątek, p od ob n ie ja k n ic n ie k a że nam p rzy ją ć je g o o sta teczn eg o k ońca p o ta k ie j cz y in n ej s e r ii m in io n y ch c h w il 29. Stąd te ż filozoficzn ą argum entację za p o czą tk iem c za so w y m w s z e c h św ia ta oparłem n ie na sp ecy ficzn y ch w ła ś c iw o ś c ia c h czasu, le c z na założen iu , ż e w ob ręb ie zdarzeń sk ła d a ją cy ch s ię n a m in io n e d zieje w sz e c h św ia ta n ie m ogła zn aleźć rea liza cji mnotgość ak tu aln ie n ie s k o ń c z o n a 30. R ozum ow ałem w ten sposób:

„Biorąc p o d u w a g ę ro zró żn ien ie m ięd zy n ie s k o ń c z o n o śc ią p o te n ­ cjalną (

infinitum in potentia, infinitum syncategorematice)

a n iesk oń -

25 S. 78—79.

26 S. 79—81.

27 Są to słowa Zygmunta Z a w i r s k i e g o z artykułu Rozwój pojęcia czasu („Kwartalnik Filozoficzny”, XII (1935) 56, stanowiącego streszczenie większej pracy tego autora L'évolution de la notion da temps, Cracovie 1936.

Zawirski sądził, że podanymi słowami można wyrazić w sposób bardziej po­

prawny treść arystotelesowskiej definicji czasu.

28 Sw. Tomasz z Akwinu, Sum. theol., I, qu. X, a. 1.

29 S. 87—89.

30 S. 69, 82—85, 88—89.

(6)

3 6 KS. KAZIMIERZ KŁÓSAK

czom ością aktualną

(infiniłum in actu, iniinitum categoiematice),

tzn.

m ięd zy m ożn ością c ią g łe g o w zrostu beż k o ń ca ;a fa k ty czn y m brakiem gran icy, izwróómy n ajp ierw .uwiagę ma ito, ż e p rzy szłe d z ie je w sz e c h ­ św iata m o g ły b y b y ć e x

parte post

n ie sk o ń c z o n e p o ten cja ln ie, a le n ie m o g ły b y n ig d y b y ć n iesk o ń czo n e aktualnie. D zieje t e m o g ły b y b yć pod w y m ien io n y m w z g lę d e m n iesk o ń czo n e p o ten cja ln ie, je ż e lib y p o ­ s z c z e g ó ln e zdairzemia ¡przyszłe m o g ły ¡bez k o ń c a n a stę p o w a ć k o lejn o po- so b ie ifcak, ż e d łu g o ść trwiania c z a so w eg o w sz e c h św ia ta u sta w iczn ie b y w zrastała. N ie m o g ły b y jednak n ig d y p r z y sz łe d z ie je w sz e c h św ia ta b y ć e x

parte post

n ie sk o ń c z o n e aikitulalnie, Ibo, ż e b y m o g ły k ie d y ś p o ­ sią ść ta k ą w ła śc iw o ś ć , m u sia ły b y ob ją ć w sw y m b ie g u fa k ty czn ą ilo ść zdarzeń b e z k oń ca, ilo ść zdarzeń n iep rzeliczaln ą, zw ią za n ą z r o z c ią g ­ ło ś c ią c za so w ą w o ln ą o d w sz e lk ie g o , n a w e t p ro w izo ry czn eg o kresu.

To z a ś je s t n iem o żliw e, bo, przy realizacji s u k c e s y w n y c h zdarzeń bez końca, k o lisk o d ziejó w n ie m o g ło b y zatrzym ać s i ę na żadnym k o n ­ k retnym zdarzeniu jako n a sw y m osta teczn y m k resie, a w n a stę p stw ie te g o w żadnym m om en cie c z a s u je g o obrót n ie m ó g łb y b y ć z punktu w id zen ia p o jęcia n iesk oń czon ej

in actu

ilo śc i zdarzeń obrotem w c a ­ ło ś c i d op ełn ion ym , kom pletnym .

O tóż, ijeżeli p r z y sz łe d z ie je w szech św ia ta n ie m o g ą b y ć sz e r e g ie m zdarzeń n iesk o ń czo n y m ak tu aln ie e x

parte post,

to w tak im raiziie i m i­

n io n e d zieje w sz e c h św ia ta n ie m o g ą b y ć sz ereg iem zd arzeń n ie s k o ń ­ czonym ak tu aln ie e x

parte ante

tak, ż e b y n ie m ia ły ża d n eg o p ierw ­ sz e g o zdarzenia c z y żad n ych zdarzeń p ierw szy ch , ia ty m sa m y m żad­

n eg o początku cza so w eg o . W sza k przy n iesk o ń czo n y m aktualnie e x

parte ante

sizeregu zdarzeń su k c e sy w n y c h ch od zi w za sa d zie o to sam o, co przy tak im że szereg u zdarzeń n iesk o ń czo n y m a k tu a ln ie e x

parte post,

m ia n o w icie o brak gran icy. To, ż e w p ie r w sz y m w yp ad k u te n brak gra n icy je s t brakiem początku, a w d ru gim w y p a d k u jest brakiem koń ca, to je s t joiż k w estia d alszej determimaojli, w y z n a c z o ­ n ej p rzez k o n tek st sy tu a cy jn y . J e ż e li w ię c w żad n ym m o m en cie p rzy ­ szło ści n ie m ó g łb y zn aleźć p e łn e j rea liza cji cią g zdarzeń, k tó ry m iałb y b y ć bez gra n icy e x

parte post,

to w ta k im ra zie w żadnym «teraz» n ie m o g lib y śm y p o w ied zieć, iż w p rzeszło ści d ok on ało s ię t y le zdarzeń, że ic h sz e r e g n ie ma jiuż żadnej g ra n icy e x

parte ante,

c z y li ż e n ie ma ża d n eg o zdarzenia p ierw szeg o . N ie m o g lib y śm y ta k p o w ie d z ie ć d la teg o , p o n ie w a ż jak tam , t e k li tu w ch o d zi w grę ta sam a n iem o żli­

w o ść , m ia n o w ic ie n ie m o ż liw o ść p ełn eg o z r ea lizo w a n ia sdę w jakim ­ k o lw ie k m o m en cie czasu ta k ieg o cią g u n a stę p u ją c y c h p o s o b ie zda­

rzeń, k tó r y m iałb y n ie p o sia d a ć w jakim ś k ieru n k u żadnej granicy.

A je ż e li p rzeszłe d z ie j e w sz e c h św ia ta m u s ia ły m ieć ja k ie ś zdarzenie p ierw sze c z y ja k ieś zd arzen ia p ierw sze, ito w ta k im ra zie w s z e c h ­ św ia t n ie istn ie je o d w iek ó w , bo ma p o czą tek w sw y m trw an iu c z a so ­ w ym , k tó r y o d ch w ili o b ecn ej jest o d d z ie lo n y przez sk o ń c z o n y ciąg czasu, p o w sta ły z e su m ow an ia się sk oń czon ej ilo ś c i sk o ń czo n y ch

(7)

POCZĄTEK CZASOWY WSZECHŚWIATA 3 7

w s w e j ro z c ią g ło śc i o d c in k ó w czasu, z jakim i ściślej lub lu źn iej b y ły p o w ią z a n e w sz y s tk ie d ok on an e zdarzenia" 31.

S k u teczn o ść p rzytoczon ej argum entacji o gran iczałem w m ym pmze- kionjaniu d o te g o w k o sm o sie, c z e g o trw a n ie w y ra ża s ię w szereg u n a stę p u ją c y c h po isolbie zdarzeń o sk oń czon ej r o zcią g ło ści cz a so w e j.

Sądziłem b ow iem , ż e m o je rozu m ow an ie n ie dow od zi n iem o żliw o ści 'od w ieczn ego istn ien ia b y tó w , w k tórych trw an iu n ie d a s ię w y ró żn ić żad n ych zm ian su b sta n cja ln y ch i p rzyp ad łościow ych , żad n ego n a stęp ­ stw a sk o ń czo n y ch c za so w o zdarzeń.

„Wszystkie argumenty wysunięte . . . przeciw odwiecznemu istnieniu wszechświata — pisałem — nie dotyczą takich bytów, jak dusza ludzka w swej niezmiennej substancji, jeżeliby tylko ta dusza mogła istnieć nie spełniając żadnych czynności i nie będąc w następstwie tej inercji odnoszona zewnętrz­

nie do skończonych odcinków trwania czasowego. To samo należałoby rów­

nież powiedzieć o niezmiennej substancji duchów czystych pomyślanych w warunkach podobnej inaktywności, jeżeli tylko filozof jako taki może z jakimś prawdopodobieństwem twierdzić o istnieniu wymienionych du­

chów" 32.

3. W y su n ię ta p rzeze m nie filozoficzn a argum entacja za p o czą t­

k iem cza so w y m w sz e c h św ia ta spotkała siię ze sp rzeciw em . K rytyko- w a ii ją fcs. P a w eł B oharczyk 3S, Z dzisław Ziemba 34, W ła d y sła w Kra­

je w s k i 35, a o sta tn io ks. Granat 36. Sądzę, ż e słu sz n o ść m ają w za sa ­ d z ie m o i o p o n en ci, c h o c ia ż n ie z w szy stk im i ich zastrzeżeniam i m o g ę się zg o d zić. A rgum entacja p o zy ty w n a , jaką pod jąłem w cz. I mej pnący W p o sz u k iw a n iu P ie r w s z e j P r z y c z y n y , ,p ow in n a b y ła lo g iczn ie z a ­ k o ń c z y ć s ię w n iosk iem , że n iep od ob n a d o w ie ść w p ła szczy źn ie filo ­ zo ficzn ej, iż w sz e c h św ia t ma p o czą tek w s w y m trw an iu czasow ym . D laczego?

31 S. 83—85. Tymi wywodami chciałem zastąpić rozumowanie z arty­

kułu Zagadnienie początku trwania czasowego w szechświata (s. 23—24), które, niedługo po jego sformułowaniu, uznałem za nieprzekonywające. Do­

datkowo przedstawiłem jeszcze w cz. I pracy W poszukiwaniu Pierwszej Przy­

czyn y (s. 85, przyp. 42) prostszą argumentację za początkiem czasowym wszechświata. W argumentacji tej wyszedłem od pytania, czy szereg zdarzeń sukcesywnych mógłby być tak przedłużony a parte ante, żeby nie miał żad­

nego zdarzenia pierwszego? Byłem przekonany, że na postawione pytanie można dać tylko odpowiedź przeczącą. Taką odpowiedź uzasadniałem tym, że ponieważ „przy żadnym zdarzeniu przedłużającym a parte ante serię w y­

mienionych zdarzeń nie moglibyśmy się zatrzymać twierdząc, że już dokonało się to, o co nam chodzi, skoro mamy na uwadze serię zdarzeń sukcesywnych bez żadnej granicy a parte ante" — wobec tego „nigdy nie mogłaby znaleźć realizacji seria zdarzeń sukcesywnych bez zdarzenia pierwszego”.

32 S. 85—86.

*VO początku czasowym wszechświata, „Tygodnik Powszechny" z dn. 2 X 1955, s. 4—5.

14 1 ogica contra ksiądz Klósak, „Po prostu", nr 15(377) z dn. 8 IV 1956,

s. 6—7. I

35 O wieczności materii i je j ruchu, Warszawa 1956, s, 23—28.

' 36 Teodycea . . . , s. 220—221; Dogmatyka katolicka, t. II, s. 68—69.

(8)

38 KŚ. KAZIMIERZ KŁÓSAK

Jeżeli przed rozpatrzeniem p rzeszło ści w sz e c h św ia ta pod w z g lę ­ dem d łu g o ści jej ro zcią g ło ści cza so w ej, rozw ażam y ¡najpierw p ad ty m sam ym w zględ em p rzy szło ść w sz e c h św ia ta — m u sim y p rzyznać, że gd y id zie ó p rzyszłe d zieje w szech św ia ta , to d zieje te, w z ię te w sw y c h stop n iow ych , su k cesy w n y ch rea liza cja ch w stosu n k u do c h w ili o b e c ­ n ej, z a w sz e będą m ierzy ły ¡się jak im ś sk oń czon ym o k resem trw ania c z a so w e g o . N ie m oże ibyć in aczej, skoro p rzyszłe d zieje w s z e c h ­ św ia ta m ają ja k ieś p ie r w s z e 'z d a r z e n ie lu b raczej ja k ie ś p ierw sze zdarzenia zaczyn ające s ię u rzeczy w istn ia ć w c h w ili .obecnej, będą za w sze ro z w ija ły się n a każdym sw y m o d cin k u — jak trzeba w n io sk o ­ w a ć z n ieistn ien ia w przyrod zie zm ian m om en taln ych , b ezcza so - w y c h 37 * — s u k c e s y w n ie o p ew n ą sk o ń czo n ą ilo ść n o w y c h zdarzeń, znajdujących, ta k ie czy in n e, o d n ie sie n ie do sk o ń czo n y ch od cin k ów czasu, i —- w n a stę p stw ie te g o rod zaju sw ej, su k c e s y w n e j realizacji od ja k ie g o ś p ierw szeg o zdarzenia c z y ód ja k ich ś p ie r w sz y c h zda­

rzeń -— za w sze b ęd ą m iały e x p a r te p o st p ro w izo ry czn y kres w zda­

rzeniu w z g lę d n ie w zdarzeniach b ęd ą cy ch ch w ilo w o o sta tn im i zda­

rzeniam i, k tó r y to kr es 'będzie o d d zielo n y od ch w ili ob ecn ej przez sk o ń czo n y cią g czasu.

A le choć p rzy szłe dzieje w szech św ia ta , rozp atryw an e w sw y c h kolejriych realizacjach w stosu n k u do ch w ili o b e c n e j, b ęd ą za w sze m ierzy ły s i ę sk o ń czo n y m o k resem trw ania cz a so w e g o , to jednak te d z ie je m o g ły b y rozw ijać s ię b ez k o ń ca , tak że n ie ob ejm o w a ły b y żad n ego b ezw zg lęd n ie o sta tn ie g o zd arzen ia czy żad n ych b ezw zg lęd ­ n ie ostatnich zdarzeń, g d y ż p o każdym zdarzeniu c h w ilo w o ostatnim n a stę p o w a ły b y d alsze n o w e zdarzenia. J e st to m o ż liw o ść ,, przeciw k tó r e j n ie m ożem y w y su n ą ć żadnej O biekcji w y c h o d z ą c ż p ojęcia czaisu, g d y ż je ż e li czias d efin iu jem y ifcak, ja k go zd efin io w a łem w yżej, nic z je g o sp ecy ficzn y ch w ła śc iw o ś c i n ie k aże nam po jak iejś serii m in ion ych ch w il przyjm ow ać je g o o sta teczn eg o k o ń ca , k tó ry o b e j­

m o w a łb y ja k ieś b e zw zg lęd n ie o sta tn ie zd arzen ie lu b ja k ie ś b e zw zg lęd ­ n ie o sta tn ie .zdarzenia. W y m ien io n ej m o ż liw o śc i n ie m ożna ta k że prze- ciwstaiwiiać s i ę b io rą c iza p unkt w y jś c ia poljęcie m n o g o ści sukcesyw nej-, g d y ż dlła natu ry te j m n o g o ści ta k a lub inna ilo ść n a stę p u ją c y c h po so b ie jej elem en tó w sk ła d o w y ch ijelsit rzeożą o b o jętn ą i stą d n ic n ie sto i na p rzeszkodzie, b y ilo ść ły c h elem en tó w w zra sta ła b ez k oń ca.

G d y z e sta n o w isk a relatyw istyczn eij term od yn am ik i w y elim in u jem y zu p ełn ie p e r sp e k ty w ę śm ierci term iczn ej w s z e c h ś w ia ta 38, m u sim y p o ­

37 Gdyby w przyrodzie dokonywały się zmiany momentalne, bezczasowe, jak błędnie utrzymywał nie tylko św. Tomasz z Akwinu, ale również Jan Kepler oraz René Descartes (zob. mój artykuł Dowód św. Tomasza z Akwinu na istnienie Boga z przyczynowości sprawczej — Analiza i próba krytyczn ej oceny, „Roczniki Filozoficzne", VIII (1960), z. 1, s. 138— 139), dzieje wszech­

świata mogłyby nawet na każdym swym odcinku rozwijać się sukcesywnie o nieskończoną ilość nowych zdarzeń.

38 Zotr. w cz; I mej pracy W poszukiwaniu Pierw szej Przyczyny, ś. 54—55.

(9)

POCZĄTEK CZASOWY WSZECHŚWIATA

w ied zieć , że ty lk o je g o c a łk o w ite u n ic e stw ie n ie m ogłob y'(p ołożyć o sta ­ te c z n y kres je g o dziejom . O tóż, je ż e lib y tak fa k ty czn ie b y ło , że p r z y sz łe d zieje w sz e c h św ia ta m o g ły b y ro zw ija ć s i ę bez k ońca w zdłu- żaljąc s ię o coraz n o w e zdarzenia, w sz e c h św ia t n ie m iałb y w sw y m istn ien iu cza so w y m żadnej d e fin ity w n e j g ra n icy e x p a rte p o st.

W ied ząc, jak p rzed staw ia s ię , lu b jak m o g ła b y -s ię p rzed staw iać, p rzy szło ść w sz e c h św ia ta pod w zg lęd em d łu g o ści jej r o zcią g ło ści cza­

so w e j, m u sim y p rzyzn ać, ż e z p r zeszło ścią w sz e c h św ia ta , rozp atry­

w a n ą p o d tym sam ym w zg lęd em , rzecz m a siię, -lob m o g ła b y s ię m ieć, p a ra leln ie — p rzynajm niej do p e w n e g o stopnia.

Jak k a żd y p r z y sz ły etap r e a liz a c ji d z ie jó w w sz e c h św ia ta jest od d a la n y od ch w ili o b e c n e j o sk o ń c z o n y od cin ek czasu, (tak kańdy u r zeczy w istn io n y etap d ziejó w w szech św ia ta , jak i b ralib yśm y k o ­ le jn o pod u w a g ę co fa ją c s ię w p rzeszłość, jest ró w n ież od d a la n y od ch w ili o b e c n e j o sk o ń czo n y o d cin ek czasu . Tak jest d la teg o , bo k ażd y u r zeczy w istn io n y etap d z ie jó w k o sm o su m ożem y pojm ow ać jak o sw e g o rodzaju p o c z ą te k d a lszeg o , n o w e g o ciągu d ziejó w w sz e c h ­ św iata, k tó ry to ciąg, m ając d la s ie b ie ja k ieś zd arzen ie p ierw sze c z y ja k ie ś zd arzen ia p ierw sze, zn ajd u je p ro w izo ry czn y k res w zdarzeniu w z g lę d n ie w zdarzeniach d o k o n a n y ch o sta te c z n ie w c h w ili o b ecn ej, a —r p rzy w iadom ym już nam s p o s o b ie ro zw ija n ia s i ę d ziejó w k o sm o ­ su —-o b e j m u je sk oń czon ą ilo ść zdarzeń, zn a jd u jących ta k ie lub inne o d n ie s ie n ie do sk o ń czo n y ch o d cin k ó w czasu.

Ze sk o ń c z o n e g o od d alen ia o d ch w ili ob ecn ej w sz y stk ic h u rzeczy ­ w istn io n y c h etapów d ziejó w w sz e c h św ia ta n ie m ożem y, o c z y w iśc ie , w y p ro w a d za ć żadnego w n io sk u , c z y ilo ś ć ty c h etap ów , a razem z nim i ilo ś ć d o p ełn io n y ch zdarzeń, je s t sk o ń czo n a czy n iesk o ń czo n a . To jest sp raw a -zupełnie n ieza leżn a o d stw ierd zo n eg o p rzez n a s faktu. J e żelib y ilo ś ć u rzeczy w istn io n y ch eta p ó w d ziejó w w sz e c h św ia ta , a razem z n i­

m i ilo ść d o p ełn io n y ch zdarzeń, b y ła sk oń czon a, d zieje w sz e c h św ia ta m ia ły b y , ja k ie ś zd arzen ie a b so lu tn ie p ierw sa e lub ja k ie ś zdamzenia a b so lu tn ie p ie r w sz e , a w zw iązk u z tym , m ia ły b y p o czą tek c za so w y . J e ż e lib y zn ó w iło ść u r zeczy w istn io n y ch eta p ó w d ziejó w w sz e c h św ia ­

ta, a razem z nim i ilo ść d o p ełn io n y ch zdarzeń, b y ła n iesk o ń czo n a , d z ie je w sz e c h św ia ta n ie m ia ły b y ża d n eg o (zdarzenia a b s o lu tn ie . p ierw ­ s z e g o c z y żad n ych zdarzeń a b so lu tn ie p ierw szy ch , a ty m sam ym roz­

w ija ły b y s ię o d w iek ó w , n ie m ając ja k ie g o ś p oczątku, cza so w e g o . S y tu a cja m in io n y ch d ziejów w sz e c h św ia ta je s t w ię c p o d rozpatry­

w an ym w z g lę d e m inna n iż sy tu a cja p rzy szły ch jeg o d ziejów , bo te d ru g ie d zieje, brane w sto su n k u do c h w ili o b ecn ej w s w y c h su k c e ­ sy w n y c h rea liza cja ch , zawisze b ęd ą o b e jm o w a ły sk o ń czo n ą ich ilość, a w n a stę p stw ie te g o , sk o ń czo n ą ilo ść zdarzeń, ch ociaż m o g ły b y ro z­

w ija ć się b e z k oń ca, je ż e lib y w sz e c h św ia t n ie m iał w sw y m ¡istnieniu cza so w y m żadnej d efin ity w n ej g ra n icy e x p a r te p o st.

O u r zeczy w istn io n y ch etap ach d ziejów , w sz e c h św ia ta oraz z o b ję­

(10)

4 0 KS. KAZIMIERZ KŁOSAK

ty c h przez n ie zdarzeniach, w te d y m o g lib y śm y p o w ied zieć, ż e ich ilo ś ć je s t n iesk oń czon a, je ż e li z p o szczeg ó ln y m i etapam i m in io n y ch d ziejó w k osm osu m o g lib y śm y cofać s ię w p rzeszło ść b ez k o ń ca od jed n ego d o p ełn io n eg o zdarizenia do d ru g ieg o . C zy jed n ak ilo ść u rze­

czy w istn io n y ch eta p ó w d ziejów w sz e c h św ia ta m o g ła b y razem z ich sk ład ow ym i zdarzeniam i b y ć n iesk oń czon a?

N ie u leg a w ą tp liw o ści, ż e w tr e ś c i p rzy jętej p fz e z n a s d efin icji czasu n ie m a n id zego, co b y w o m a w ia n y m w y p a d k u p rzem a w ia ło przeciw m o żliw o ści ilo śc i n ie sk o ń czo n ej. W y ch o d zą c z n a sz e j d e fi­

n icji cza su n ie m usim y przed żadnym je g o k on k retn ym o d cin k iem p rzyjm ow ać dla n ie g o a b so lu tn eg o p oczątk u , k tó ry , ob ejm u jąc w so b ie ja k ieś zdarzenie b e z w z g lę d n ie p ie r w sz e c z y ja k ieś zdarzenia b e z ­ w zględ n ie p ierw sze, p o zw a la łb y ty lk o n a sk o ń czo n ą ilo ś ć d o p ełn io ­ n y ch zdarzeń. R ów nież w treści p o jęcia m n ogości su k c e sy w n e j n ie znajdujem y n ic z e g o , co b y w y k lu c z a ło tę m o żliw o ść, że d o ty c h c z a ­ so w e d zieje w szech św ia ta o g a rn ia ły b y n iesk o ń czo n ą ilo ś ć d o p ełn io ­ n y c h zdarzeń. D la natu ry rzeczonej m n ogości je s t p r z e c ie ż rzeczą obojętną, czy ilo ść n a stęp u ją cy ch p o so b ie jej elem en tó w sk ła d o w y c h je s t sk ończona czy niesk oń czon a.

J est praw dą, ż e p o z y ty w n ie n ie rozum iem y, ja k m o g ła b y zn a leźć rea liza cję m n o g o ść su k cesy w n a , która ob ejm ow ałab y a p a r te a n te n ie ­ sk oń czon ą ilo ść sw o ich u rzeczy w istn io n y ch elem en tó w sk ła d o w y ch . Z te j n iem o żliw o ści p o z y ty w n e g o zrozum ienia n ie m o żem y jed n ak w yp row ad zić w n iosk u , że w sk azan a m n o g o ść n ie m ogłaby, s ię u rze­

c zy w istn ić, gd yż, jak to p od k reśla los. R ó ż y c k i39, n ie sk o ń c z o n o ść p o ­ znajem y o grom n ie n iew y sta rcza ją co , bo je d y n ie w sp o s ó b n e g a ty w n y , w p r z e c iw ie ń stw ie do sk o ń czo n o ści, nieistiotowto, la ty lk o to, c o je s t sk oń czon e, m o że b y ć w p ro st i b ezp o śred n io d o stęp n e dla n a szeg o um ysłu.

J eżeli w ię c czas jako tak i i m n o g o ść s u k c e s y w n a jak o tatka ń ie w y k lu cza ją te g o , ż e b y d o ty c h c z a so w e d zieje w sz e c h św ia ta m o g ły o b ejm o w a ć n iesk o ń czo n ą ilo ś ć zdarzień, to w ta k im ra zie n ie ¡znajdu­

jem y ju ż w ram ach przyrod y n ic z e g o , oo b y n ie p o z w a la ło na tak ą ilo ść. N ic nam n ie w iad om o o zd arzen iu czy o zd arzeniach o ta k ich w ła ściw o ścia ch , że trzeba b y ło b y p o w ied zieć, iż przed tym zdarze­

n iem w z g lę d n ie przed ty m i zdarzeniam i n ic s ię już d ok on ać n ie m o ­ gło. N a w e t w sz e c h św ia t w s w e j o b ecn ej p ostaci, d la k tó reg o E. J. O pik

l ob serw atoriu m ¡astronom icznego w P ółn ocn ej Irlandii p rzy jm u je p o ­ czątek przed n a jw y żej 6 m iliardam i lat, m ó g ł b y ć p o p rzed zo n y p rzez serię in n ych s w o ic h struktur, a n ie w id a ć, d la czeg o ic h liczb a m u sia ­ ła b y b y ć sk oń czon a.

Jak w ię c stw ierd zam y, m in io n e d z ie je w sz e c h św ia ta m o g ły b y o b e j­

m ow ać a p a rte a n te n iesk o ń czo n ą ilo ść zdarzeń, a w n a stę p stw ie 3# Op. cit., ks. II: Istnienie Boga, nr 520a.

(11)

POCZĄTEK CZASOW Y WSZECHŚWIATA 41

tego, mogłyby nie mieć żadnego zdarzenia absolutnie pierwszego czy żadnych zdarzeń absolutnie pierwszych, tok że rozwijałyby się od

■wieków, nie mając żadnego początku czasowego. Wiobec tego i wszech­

świat, rozpatrywany nie tylko od strony pojawiających się coraz nowych zdarzeń, ale również od strony ich bytowego podłoża, mógłby nie mieć w swym Istnieniu czasowym żadnelj granicy a parte anter mógłby istnieć od wieków, bez żadnego początku czasowego 40.

Wywody, prowadzące nas do tego wniosku, można by uprościć, pomijając w mich pierwszą część, która ma za przedmiot przyszłość wszechświata, gdyż, bez pośrednictwa tej części, dia>ją się wprowadzić przesłanki, jakie są niezbędne dla drugiej, decydującej części rozumo­

wania. Chodzi tu o przesłanki, z których pierwsza odwołuje się do natury czasu, druga do natury mnogości sukcesywnej, a trzecia do faktu, że nie znamy w obrębie przyrody zdarzenia, które, z racji swych właściwości, musiałoby stanowić absolutny potzątek całych dziejów wszechświata. Jeżeli w nowej argumentacji wywody dotyczące prze­

szłości wszechświata poprzedżiłem wywodami odnoszącymi się do jego przyszłości, Ito uczyniłem tak, bo chciałem przedstawić, jaki ibieg po­

winno było mieć rozumowanie, którego podjąłem się w cz. I pracy W poszukiwaniu Pierwsze] Przyczyny, żeby ono w pełni odpowiadało wymogom poprawności formalnej.

W przyjmowanej obecnie wersji argumentacji filozoficznej nie po­

służyłem się rozróżnieniem między nieskończonością potencjalną i aiktuailną, które uwzględniałem poprzednio. Postąpiłem tak nie dla­

tego, żebym obecnie za Krajewskim 41 uważał to rozróżnienie za „nie­

zbyt jasne", lub żeby mię przekonał ks. (Roharczyk42, iż filolzoficzne wywody o rzeczywistości, oparte na tego rodzaju rozróżnieniu, nie mo­

gą mieć charakteru przekonywającego „przy dzisiejszym stanie mate­

matycznej teorii zbiorów". Kierowałem się tylko względem na okolicz­

ność, że, gdy czynimy zadość wymogom logiki, ostateczny rezultat

40 Po tych wywodach krytyczna rewizja mojej krótszej argumentacji filozoficznej za początkiem czasowym wszechświata, jaką przedstawiłem do­

datkowo w cz. I pracy W poszukiwaniu Pierw szej Przyczyny (s. 85, przyp. 42), nie przedstawia już żadnych trudności. Pytając się, „czy szereg zdarzeń su­

kcesywnych mógłby być tak przedłużony a parte ante, żeby nie miał żadnego zdarzenia pierwszego", musimy przyznać to, co napisałem loco citato, że

„przy żadnym zdarzeniu przedłużającym a parte ante serię wymienionych zdarzeń nie moglibyśmy się zatrzymać twierdząc, że już dokonało się to, o co nam chodzi, skoro mamy na uwadze serię zdarzeń sukcesywnych bez żadnej granicy a parte ante". Z tego twierdzenia nie wynika jednak wniosek, jaki wyprowadziłem, że „w takim razie nigdy nie mogłaby znaleźć realizacji seria zdarzeń sukcesywnych bez zdarzenia pierwszego". Jeżelibyśmy stanęli wobec perspektywy cofania się bez kóńca w przeszłość w serii zdarzeń składających się na dopełnione dzieje wszechświata, z tego faktu wynikałby tylko ten wniosek, że dzieje wszechświata rozwijają się od wieków, że wszechświat nie ma w swym istnieniu czasowym żadnego póczątku.

41 Op. cit., s. 24.

48 L. c., s. 4.

(12)

KS. KAZIMIERZ KŁOSAK

rozum ow ania jest n ie z a le ż n y o d teg o , c z y w prow ad zim y form alnie roz­

różn ien ie m ięd zy n iesk o ń czo n o ścią p oten cja ln ą i aktualną, c z y też.

0 taikim rozróżn ien iu n ie ¡będziemy form alnie m ów ili. M ożna s i ę łaitwo przekonać, że jeżeliibyśm y do o sn o w y p rzed staw ion ego p rzeze m nie p op raw ion ego rozum ow ania w prow adzali form alnie p o ję c ie n ie s k o ń c z o ­ n o ś c i p oten cjaln ej i p o ję c ie n ie sk o ń c z o n o śc i ak tu aln ej, ciosalibyśm y do teg o sam ego w n io sk u , ja k i w yp row ad ziłem b ez u w zg lęd n ien ia w y m ie ­ n io n y ch p o jęć, że w szech św ia t m ógłb y istn ieć od w ie k ó w bez żad n ego początk u cz a so w e g o .

W d ecy d u ją cej fazie m ojej n o w ej argu m en tacji filo zo ficzn ej o d ­ w o ła łem s ię w p ierw szym rzęd zie d o teg o , że n ic z e sp ecy ficzn y ch w ła ś c iw o ś c i czasu ni© zm usza n a s do p r zy jęcia dla n ie g o w jakim ś m o­

m en cie a b solu tn ego początku, k tó r y o b ejm o w a łb y w zak resie d ziejó w w szech św ia ta zd arzen ie 'bezw zględnie p ierw sze c z y zdarzenia foejz- w z g lę d n ie p ierw sze. N a tę o k o lic z n o ść zw róciłem już u w a g ę w cz. I p racy W p o sz u k iw a n iu P ie r w s z e j P r z y c z y n y . P oczątk ow o jed n a k n ie uśw iadam iałem soibie, jaka s i ę n a su w a k o n sek w en cja stw ierd zo n eg o faiktiu, ż e m ia n o w icie m nogość, su k c e sy w n a zdarzeń w e w szeich św iecie, którą trzeba potrak tow ać jako elem en t m aterialny czasu, n ie poiwinna z s ie b ie w y k lu cza ć te g o , iż ilo ść zdarzeń u rzeczy w istn io n y ch w d o ty c h ­ cza so w y c h d ziejach kosmos-u mogłaiby b y ć n iesk o ń czo n a a p a r te a n te.

N ie dostrzegając p ierw o tn ie tej m o żliw o ści, starałem , się d o w ie ś ć — o c z y w iśc ie n iesk u teczn ie — ż e w o b ręb ie zdarzeń sk ła d a ją cy ch s ię na d zieje w sz e c h św ia ta n ie m o g ła b y zn aleźć rea liza cji m n ogość ak tu aln ie n iesk o ń czo n a o d stron y p rzeszło ści. Tej próby dow od zen ia m u siałem p on iech ać, g d y zau w ażyłem , n ie z a le ż n ie n a w e t o d m o ich k ry ty k ó w , co p rzyjęta p rzeze m nie d efin icja c z a su su g eru je w p rzed m iocie ilo ś ­ cio w e g o asp ek tu m n o g o ści su k cesy w n ej zd arzeń w e w iszechśw iecie, 1 gd y d o d atk ow o spraw dziłem słu sz n o ść te j su g e s tii rozp atru jąc n a ­ turę rzeczon ej m nogości.

AVONS-NOUS UNE PREUVE POUR LE COMMENCEMENT TEMPORAIRE DE L'UNIVERS?

Cet article est une révision de l'ancien point de vue de l’auteur dans la question si l'on peut prouver la thèse du commencement temporaire de l'univers.

Dans le premier volume du livre W poszukiwaniu Pierwszej P rzyczyny (A la recherche de la Cause Première), Varsovie 1955, p. n __106, l'auteur a tâché de montrer que la thèse citée ne peut être prouvée ni à l'appui de la seconde loi de la thermodynamique, ni en se rapportant à la théorie d'ex­

pansion de l'univers, mais que nous pouvons tirer, en sa faveur, une convain­

cante argumentation philosophique, qui se base sur le principe, que dans l'enceinte d'événements se composant d'événements passés de l'univers la multitude, actuellement infinie, ne peut trouver sa réalisation. Actuellement

(13)

POCZĄTEK CZASOW Y W SZECHŚWIATA 43

l'auteur trouve que cette argumentation philosophique n'est plus convaincante, et cela pourquoi?

Chaque étape réalisée d’événements de l’univers que nous avions pris successivement sous considération en nous reculant dans le passé, est éloignée de l'instant actuel par une coupure finie. Il en est ainsi parce que chaque étape réalisée d'événements du cosmos peut être comprise par nous comme, en son genre, le commencement d'une suite ultérieure et nouvelle d'événements de l'univers, laquelle ayant pour elle-même un é v é ­ nement premier, ou des événements premiers, trouve son terme provisoire dans l'événement, relativement dans les événements accomplis définitivement dans le moment actuel, et — auprès d’un développement successif et toujours quantitativement borné d'événements du cosmos sur chacune de ses cou­

p u r e s— embrasse un nombre fini d'événements, trouvant tel ou tel rapport aux tranches finies du temps.

D'un éloignement fini de l’instant actuel de toutes les étapes réalisées d'événements de l'univers, nous ne pouvons, évidemment, déduire aucune conclusion, si le nombre de ces étapes, et ensemble avec elles, le nombre d'événements accomplis, est fini ou infini. C'est une affaire complètement indépendante du fait par nous constaté. Si le nombre d’étapes réalisées d’événements de l'univers, et avec eux le nombre d'événements accomplis, était fini, les événements de l'univers auraient un certain événement abso­

lument premiër, ou des certains' événements absolument premiers, et en liaison avec cela, auraient un commencement temporaire. Si de nouveau le nombre d'étapes réalisées d’événements de l’univers; et ensemble avec elles le nombre d’événements accomplis était infini, les événements de l’univers n’auraient aucun événement absolument premier ou aucuns événements absolument premiers, et par cela même se développeraient depuis des siècles n'ayant de commencement temporaire quelconque. La situation des événe­

ments passés de l'univers est donc, sous le point de vue examiné, autre que celle de ses futurs événements, car ces seconds événements, pris en rapport avec le moment actuel dans leurs successives réalisations embrasseront toujours leur nombre fini, et par suite de cela, un nombre fini d’événements bien qu’ils puissent se développer sans fin, si l’univers n'aurait dans son existence temporaire aucune limite définitive a parte ante.

Des étapes réalisées d'événements de l'univers, ainsi que des événements qui les embrassent, nous pourrions dire que leur nombre est infinie, si avec les étapes particulières d'événements passés du cosmos, nous pourrions reculer dans le passé sans fin, d'un événement accompli à un autre. Est-ce que toutefois le nombre d’étapes réalisées d'événements de l'univers pourrait, ensemble avec leurs événements constitutifs, être infini?

Il n'y a aucun doute que dans la teneur de la définition du temps admise par St. Thomas d’Aquin il n'y a rien de ce qui pourrait, dans le cas échéant, parler contre la possibilité du nombre infini. En partant de cette définition du temps nous ne devons, devant aucune coupure concrète, admettre pour lui un commencement absolu qui, en embrassant en lui-même un certain événement absolument premier, ou des certains événements absolument premiers, permettrait à un nombre fini d’événements accomplis. Egalement dans la teneur de l'idée de multitude successive nous ne trouvons rien qui exclurait cette possibilité, que les événements de l'univers jusqu'à ce temps, embrasseraient un nombre infini d'événements accomplis. Pour la nature de la multitude mentionnée c'est une chose indifférente si le nombre se succédant de ses éléments constitutifs est fini ou infini.

C’est vrai que positivement nous ne comprenons pas comment pourrait trouver la réalisation une multitude successive qui embrasserait a parte ante un nombre infini de ses éléments constitutifs réalisés. De cette impossi­

bilité de compréhension positive nous ne pouvons, toutefois, déduire la con­

clusion que la multitude indiquée ne pourrait se réaliser, car nous connais-

(14)

44 KS. KAZIMIERZ K tO SA K

sons l'infini très insuffisamment, et uniquement de la manière négative, par opposition au fini, non essentiellement, et seulement ce qui est fini peut être tout droit et directement accessible à notre esprit.

Si donc le temps comme tel, et la multitude successive comme telle, n'excluent pas cela, pour que les événements de l'univers jusqu'à ce temps puissent embrasser un nombre infini d'événements, dans ce cas alors nous ne trouvons déjà plus dans les cadres de la nature rien de ce qui ne permette à un tel nombre. Nous ne savons rien de l'événement ou des événements à telles propriétés qu'il aurait fallu dire que avant cet événement, relativement avant ces événements rien ne pouvait déjà s'accomplir. Même l'univers dans sa forme actuelle, pour lequel E. J. Opik au laboratoire astronomique dans l'Irlande du Nord admet le commencement avant, tout au plus, de 6 milliards d'années, pouvait être précédé par une série de ses autres structures, et on ne voit pas, pourquoi leur nombre devrait être fini.

Comme nous le constatons l'histoire passée de l'univers pourrait embrasser a parte ante un nombre infini d'événements et, par suite de quoi, pourrait n'avoir aucun événement absolument premier, ou aucuns événements, abso­

lument premiers, ainsi qu'il se développerait depuis des siècles, n'ayant aucun commencement temporaire. En présence de quoi et l'univers examiné, non seulement du côté d'événements se montrant de plus en plus nouveaux, mais également du côté de leur base d'être, pourrait ne pas avoir dans son existence temporaire aucune limite a parte ante, et pourrait exister depuis des siècles, sans aucun commencement temporaire.

Ne pouvant exclure cette possibilité sur le niveau des arguments philo*

sophiques, nous ne sommes en état de formuler aucune preuve philosophique pour le commencement temporaire de l'univers.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla­ tego radio społecznościowe nigdy nie może przemawiać do swoich słuchaczy, nie słuchając; może jedynie troszczyć się o nich i ich uszy, respektując ich prawa

The regularity of the ray model wave heights over the frequency range at all the probe positions suggests that a single run at a suitably chosen average

Zaskoczony spokojnym przeprowadzaniem akcji powrotu unitów do pra- wosławia papież Grzegorz XVI (1831-1846) nie podjął w zasadzie konkret- nych działań na rzecz powstrzymania lub

Certainly, it does not take much reading in Kaufmann to discern that his own stance toward Heidegger – and the very reputation that he raised up – is highly critical, and that

Tłum ludu otaczał ten świetny poczet; każdy starał się widzieć bohatera dnia tego, króla polskiego, dotknąć jego konia, szat, lub szabli, aby mógł kiedyś powiedzieć, że

W trzytomowym zbiorze Poezji Franciszka Dionizego Kniaź­ nina, a szczególnie w odach pierwszego tomu tego wydania, mieszczą się utwory, które ze względu na charakter

Czym jednak była, jakie nieprzebrane zasoby serca i umysłu złożone były w tej rzad­ kiej istocie - na to najlepszą odpowiedzią jest sam Henryk Sienkiewicz w ostatnich latach

On trouve aisément, par des considérations géométriques, que si Je est assez petit, toute intégrale z a au plus 3 zéros dans l’intervalle — +2 < t C n/2, il en est donc