• Nie Znaleziono Wyników

Widok Tabuizacja polityczna w polskich mediach po 11 września 2001 roku wprowadzenie do problemu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Tabuizacja polityczna w polskich mediach po 11 września 2001 roku wprowadzenie do problemu"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

KRZYSZTOF SZYMONIAK

Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Tabuizacja polityczna w polskich mediach po 11 września 2001 roku

(wprowadzenie do problemu)

W 1963 roku Stanisław Widłak1 zaproponował podział przyczyn zakazu ję- zykowego przynajmniej na 4 grupy. W pierwszej umieścił wierzenia religijne, magię, strach i zabobon; w drugiej – przyzwoitość, skromność i wstyd; w trzeciej – delikatność, uprzejmość, współczucie i litość; w czwartej – roztropność, prze- zorność, megalomanię, spryt oraz interes. W odniesieniu do ostatniej z tych grup powiedział m.in.: „są to w dużej części zakazy i nakazy nowoczesne, dyktowane przez chęć zrobienia na kimś szczególnie dobrego wrażenia, przypodobania się komuś; obliczone są więc one na wywołanie u drugiej osoby pozytywnego nasta- wienia, często w określonym celu”2.

Z kolei Anna Krawczyk-Tyrpa, podkreślając za innymi badaczami fakt, że ta- bu to zjawisko dawne i archaiczne, które jednak ewoluuje i przejawia się w róż- nych epokach w nowej postaci, proponuje defi nicję: „Tabu językowe jest to spo- łecznie usankcjonowany zakaz mówienia o czymś lub wypowiadania pewnych wyrazów”3. Od razu też dodaje, że: „rozróżnienie na mówienie o czymś i wypo- wiadanie konkretnych wyrazów to podział na tabu tematyczne i tabu wyrazowe”.

Biorąc pod uwagę fakty, że skoro z jednej strony „zakaz musi być społecznie usankcjonowany, bo tabu jest zjawiskiem istniejącym we wspólnocie kulturowo- -językowej”, a z drugiej, „że chociaż być może istnieją jakieś zakazy uniwersal- ne, to jednak przeważa związanie ich z tu i teraz” – należy zgodzić się z Anną Krawczyk-Tyrpą, która twierdzi, iż „zakres pojęć objętych tabuizacją wciąż się

1 S. Widłak, Tabu i eufemizm w językach nowożytnych, „Biuletyn PTJ” XXII, Warszawa 1963, s. 93.

2 Ibidem, s. 98.

3 A. Krawczyk-Tyrpa, Tabu w dialektach polskich, Wydawnictwo Akademii Bydgoskiej, Byd- goszcz 2001, s. 14.

(2)

zmienia. Dzieje się to na naszych oczach (i uszach), w dużej mierze za sprawą telewizji, wolnego rynku, reklamy”4.

Częściowe potwierdzenie tego stanu rzeczy możemy znaleźć w Encyklopedii języka polskiego, gdzie pod hasłem „tabu językowe” czytamy m.in.: „Terminem tym oznacza się wyrazy, których z jakichś irracjonalnych lub na wpół irracjo- nalnych względów nie wolno używać. Współcześnie zwykle dotyczą one seksu, wydalania, stroju, jedzenia, rzadziej religii i polityki”5.

W tym miejscu spróbuję do tych konstatacji dopisać kilka własnych uwag i spostrzeżeń, będących – jak mniemam – jedną z pierwszych propozycji oglądu tego, co można nazwać tabuizacją polityczną w polskiej prasie ogólnopolskiej po 11 września 2001 roku. Na potrzeby niniejszej pracy korzystałem z tekstów zamieszczonych w największych polskich dziennikach – „Gazecie Wyborczej”

i „Rzeczpospolitej” – a mających związek z terrorystycznymi atakami Al-Kaidy („Bazy” Osamy ben Ladena) na Nowy Jork (World Trade Center) i Waszyngton (Pentagon) oraz z późniejszą akcją konstruowania przez USA światowej koalicji antyterrorystycznej. Przedział czasowy analizowanych publikacji ograniczyłem do okresu między 12 września a 31 grudnia 2001 roku.

W materiale źródłowym znajdują się teksty informacyjne i publicystyczne pisane przez dziennikarzy w Polsce i za granicą, artykuły własne obu dzienni- ków oraz komentarze i wypowiedzi zamawiane u ekspertów z wielu specjalności, obejmujących głównie politologię, ekonomię, socjologię, psychologię, fi lozofi ę, historię, religioznawstwo, orientalistykę, arabistykę, a także wojskowość, służby specjalne i terroryzm. Na łamach obu gazet pojawiają się również ministerialne i prezydenckie wypowiedzi dla mediów (krajowe i zagraniczne), odezwy do na- rodu (np. prezydenta USA i prezydenta RP), a także rozmowy z ważnymi osobi- stościami krajowej i światowej polityki.

Po lekturze ponad tysiąca publikacji prasowych dotyczących ataku terrory- stycznego na USA (oraz wynikających z tego wielokierunkowych konsekwencji) można dojść do przekonania, że: po pierwsze, globalizacja stała się faktem w sfe- rze języka polityki i języka mediów; po drugie – widoczna w badanych tekstach tabuizacja polityczna idzie w parze z eufemizowaniem radykalizujących się po- glądów the day after, co wynikało wtedy i nadal wynika z dużej potrzeby nazy- wania rzeczy po imieniu mimo wszystko; po trzecie, tabu językowe (tematyczne i wyrazowe) ma ścisły związek z powszechnie praktykowaną przez Zachód po- prawnością polityczną.

Warto od razu przypomnieć, że poprawność polityczna (political correctness – PC) to nic innego jak postmarksistowski lewicowy kodeks polityczny, łączący składniki feminizmu, antyrasizmu i innych liberalnych doktryn, powstały w 1984 roku w USA, nakazujący unikanie słów lub czynów mogących wyrażać dyskrymi-

4 Ibidem, s. 14.

5 Encyklopedia języka polskiego, pod red. S. Urbańczyka, Ossolineum, wyd. III, Wrocław 1999, s. 395.

(3)

nację bądź uprzedzenie w stosunku do osób różniących się pod względem rasy, płci, orientacji seksualnej, klasy, do mniejszości narodowych, a zwłaszcza do kobiet, Murzynów, homoseksualistów, lesbijek, ludzi otyłych, brzydkich, starych. W ra- mach PC wiele określeń zastąpiły eufemizmy. Pod koniec XX wieku zalecenia PC znalazły się w podręcznikach i programach szkolnych USA, a osoby lekceważące je narażały się na bojkot towarzyski, kary pieniężne lub nawet zwolnienie z pracy6.

Po ataku Al-Kaidy na USA, gdy świat stanął przed problemem globalnego terroryzmu islamskiego, nikt z wielkich tego świata z oczywistych powodów (globalne interesy polityczne, militarne i gospodarcze) nie mógł i w zasadzie nie chciał ryzykować niezręczności językowych wobec muzułmanów rozsianych po całym niemal globie (chodzi o mniejszości religijne w państwach chrześcijań- skiego Zachodu), wobec państw arabskich i tych państw Afryki i Azji, w których dominującą religią jest islam. Obowiązująca w tej materii poprawność polityczna tylko nielicznym pozwalała na używanie za Samuelem Huntingtonem określeń w rodzaju „zderzenie cywilizacji” czy za programowo łamiącą tabu językowe Orianą Fallaci: „Z dziećmi Allaha przeprawa będzie ciężka. Bardzo długa i bar- dzo ciężka. Chyba że reszta Zachodu przestanie robić pod siebie. I zrefl ektuje się, i udzieli Ameryce pomocy”7.

Tak więc – zdaniem wielu chrześcijan utożsamiających się z cywilizacją Za- chodu – wobec ewidentnego zagrożenia ze strony islamu będąca w tym przypad- ku odmianą językowej gry dyplomatycznej poprawność polityczna nie pozwala politykom, a także dziennikarzom wysokonakładowych gazet, radia i telewizji na językowe gesty nienawiści czy słowne uogólnienia, z których mogłaby wy- nikać niebezpieczna dla świata wizja konfrontacji chrześcijaństwa z islamem, biednego Południa z bogatą Północą czy fanatycznego Wschodu z pragmatycz- nym Zachodem. Stąd też w tekstach, o których mowa, w zamieszczanych tam wypowiedziach i głoszonych poglądach pojawiają się eufemizmy, dzięki którym – mimo że gniew zaatakowanego podstępnie Zachodu jest wielki – istnieje szansa na ocalenie globalnych interesów ekonomicznych i politycznych, także we współ- pracy z islamskim Wschodem i krajami arabskimi.

Żeby jednak zdać sobie sprawę z kierunku, w jakim podąża po 11 września myśl wielu polityków i dziennikarzy, wokół jakich schematów myślowych nad- budowane są antyterrorystyczne (niechętne wszelkiemu złu i przemocy), czyli w gruncie rzeczy antyarabskie i antyislamskie eufemizmy (u podstaw których leży tabu językowe polityki), przyjrzyjmy się fragmentom czterech komentarzy, jakie wśród wielu innych tekstów powiązanych tematycznie z atakiem na USA znalazły się „dzień po” na łamach „Gazety Wyborczej” (GW) i „Rzeczpospolitej”

(Rz), to jest 12 września.

6 W. Kopaliński, Słownik wydarzeń, pojęć i legend XX wieku, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000, s. 326.

7 O. Fallaci, Wściekłość i duma, „Gazeta Wyborcza” z 6 października 2001, przedruk za:

„Corriere della Sera”.

(4)

Ten wybuch zmienił wszystko. Ameryka, symbol potęgi, okazała się bezbron- na wobec oszalałych z nienawiści, terrorystycznych, samobójczych ataków. Na za- wsze umarła radosna, trochę naiwna Ameryka, która dotychczas nie doświadczyła okrucieństwa nowoczesnej wojny na własnym terytorium. My w Europie, przyzwy- czajeni od wieków do przetaczających się wojen, myśleliśmy o sobie jako o trochę cynicznych dorosłych wobec dziecięcości, poczucia misji, wiary w dobro i moż- liwość uporządkowania świata podług wartości, jaka cechowała Amerykanów.

To już minęło. Obawiam się, że wraz z zabitymi w World Trade Center umarła w Amerykanach piękna wiara w ludzi, która pozwoliła stworzyć unikalny, wielo- etniczny naród oparty na obywatelskości, uznaniu Deklaracji Praw, a nie na rasie czy kulturze.

Jaka będzie Ameryka po tej apokalipsie? Można sobie wyobrazić izolacjo- nizm, odwrócenie się od świata, ucieczki z wielkich miast na wieś, w kołyszące się trawy Środkowego Zachodu. Można sobie wyobrazić zemstę i wojnę na Bliskim Wschodzie, która pochłonie dalsze ofi ary. A także zgeneralizowany strach, któ- ry rodzi uprzedzenia i nienawiść wobec każdego, kto ze względu na kolor oczu czy skóry jest „obcy” (Jadwiga Staniszkis, Rz).

Przeciętny Amerykanin od lat wychowywał się w przekonaniu, że na świecie, tak naprawdę, nie ma złych ludzi. Wychowywał się także w poczuciu bezpieczeń- stwa. Prawdziwe tragedie zdarzały się gdzie indziej, znało się je tylko z telewizji.

Szok, spowodowany tym, co stało się wczoraj, nie może nie zmienić Ameryki. Tak jak przed laty zmienił ją szok Pearl Harbor. Ten szok zakończył, jak sądzę, sny niegdysiejszych sprawców młodzieżowej rewolty 1968 roku – sny piękne, naiwne i zresztą w tej naiwności bardzo w sumie dla świata i samej Ameryki szkodliwe.

Hekatomba w amerykańskich miastach pokazała brutalnie, że jeśli nawet amerykańska młodzież spali swe karty powołania do wojska i odmówi brania do ręki broni – to na świecie nie zapanuje od tego pokój. Że Pentagon, CIA, FBI i faceci z Waszyngtonu nie są źródłem największego na świecie zła, tylko nie- zbędnymi obrońcami państwa. Że demokracji, wolności, własnej rodziny, swojego narodu trzeba bronić. Trzeba także w tej obronie zabijać.

Zapomnijmy o Ameryce, do jakiej przyzwyczaili nas tamtejsi intelektualiści i Hollywood – Ameryce „politycznej poprawności”, Ameryce rozpieszczonej, krzywiącej się na słowa, takie jak „naród”, „patriotyzm”, wynoszącej ponad wszystko prawa obywatelskie i skłonnej w każdym wywrotowcu widzieć szlachet- nego w gruncie rzeczy idealistę (Rafał Ziemkiewicz, Rz).

Terroryzm jest zagrożeniem w stałym rozwoju. Dopóki istniał Związek So- wiecki, światowy terroryzm, który osłabiał państwa demokratyczne, czerpał swe środki działania, broń, fundusze i miał schronienie w „obozie pokoju i socja- lizmu”, także w PRL. Można więc było się spodziewać, że światowy terroryzm sczeźnie razem z sowietyzmem. Nie sczezł. Wprost przeciwnie, to się dopiero zaczyna. Rolę ZSRR przejęły bowiem przede wszystkim państwa islamskiego fun- damentalizmu.

(5)

Terroryzm uważa gwałt nie tylko za środek do celu, ale także za cel sam w so- bie. Zjawisko stare jak świat, francuskie słowo „assassin” (morderca) pochodzi od nazwy islamskiej sekty Hasziszim, która uznała gwałt za najlepszy środek sze- rzenia wiary. Od tamtego czasu zmieniło się niewiele.

Niech ci, którzy z takim (często pełnym hipokryzji) oburzeniem potępiali ame- rykańską ripostę po zamachach na ich ambasady w Afryce, pomyślą, czy nie by- łoby dla świata lepiej, gdyby Amerykanie poszli wtedy znacznie dalej. Terroryzmu demokratycznymi wyłącznie środkami wyeliminować się nie da. Skutki wojsko- we i polityczne wtorkowego kataklizmu mogą być ogromne. Stany Zjednoczone, a za nimi reszta demokratycznego świata, zrozumieją, że wrogów nigdy nie za- braknie, że fanatyzm i jego jedyny argument – to znaczy terroryzm – się nie zmie- niły (Leopold Unger, GW).

Są tylko dwie organizacje terrorystyczne na świecie zdolne do zmasowanego ataku na USA. Jedna to libański Hezbollah, za którym stoi Syria i Iran, druga – międzynarodowa organizacja Osamy ben Ladena. Sprawcy ataku nie mogą mieć złudzeń – Amerykanie nie dadzą się zastraszyć. Ich reakcja będzie nieubłagana.

Można natomiast zastraszyć państwa europejskie – że zamiast World Trade Cen- ter i Białego Domu mogły być Watykan albo Luwr. Ta strategia może się okazać skuteczna.

Nawet jeśli okaże się, że sprawcami są Arabowie, nie wolno wyciągać wnio- sku, że za tę zbrodnię odpowiadają wszyscy Arabowie. Gdy ofi ary zostaną pocho- wane, a sprawcy schwytani, wszystkie problemy Bliskiego Wschodu nadal będą musiały zostać rozwiązane (Dawid Warszawski, GW).

Tabu językowe (w tym wypadku mające ścisły związek właśnie z religią i po- lityką, ale też z arabskimi lub muzułmańskimi mniejszościami etnicznymi, islam- skim terroryzmem oraz państwami i organizacjami, które go wspierają) jest wi- doczne już na poziomie nagłówków prasowych. Co istotne, tabuizacja – jako zjawisko wspólne dla wszystkich tych grup tematycznych, mających związek z atakiem na USA i datą 11 września 2001 – dalej zwana tabuizacją polityczną, postępuje w przywołanych tu mediach wraz z ujawnianiem przez rządy krajów zagrożonych islamskim terrorem coraz większej liczby informacji o działalności Osamy ben Ladena i kierowanej przez niego Bazie (Al-Kaida).

Pierwszego dnia po zamachu w 60 dotyczących tego zdarzenia nagłówkach prasowych „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” w zasadzie trudno dopatrzyć się eufemizmów, u podstaw których leży tabuizacja polityczna. Wyjątek stanowią tytuły: Fanatyczny wojownik islamu; Tego nie mógł zrobić Amerykanin; NATO nie wyklucza odpowiedzi; Ameryka obroni demokrację; Arafat potępia, Palestyń- czycy wiwatują; Palestyńczycy strzelali na wiwat; Unia też zagrożona – bardziej sugerujące ostrożne domniemania niż formułujące jakiekolwiek sądy. Widać jed- nak, że obie gazety swoimi nagłówkami o wiwatujących Palestyńczykach zgodnie (choć zdecydowanie eufemistycznie) podkreślają zakłamanie przynajmniej części świata arabskiego wobec terrorystycznego ataku na USA.

(6)

W wydaniach obu gazet z 13 września znajdujemy tytuły: Wrogowie Zachodu nie złożyli broni; Nie wolno utożsamiać islamu z terroryzmem; Nadszedł czas woj- ny z ekstremizmem politycznym i religijnym; Jeśli Arabowie, to samobójcy – mó- wiące już o tym, że zagrożeniem jest nie islam jako taki, a islamski ekstremizm re- ligijny i polityczny, za którym idzie terror, że nie każdy Arab musi być terrorystą, że wreszcie nie ma mowy o faktycznym zderzeniu cywilizacji, bo wszystkiemu są winni jacyś „wrogowie Zachodu”.

Do końca września wśród samych tylko nagłówków (niekiedy przyjmujących kształt rozbudowanych podtytułów) pojawiły się takie oto frazy: Z terrorystami nie można negocjować; Muzułmanie na celowniku; Nasza cywilizacja, nasza spra- wa; Krucjata przeciw terrorowi; Sprawiedliwość zostanie wymierzona; Globalna wojna domowa; Globalizacja tak, ale z biednymi; Europa razem z USA przeciw zabójcom bez twarzy; Gdy Pekin i Waszyngton mówią o walce z terroryzmem, nie mówią o tym samym; Jan Paweł II nie jest postrzegany przez muzułmanów jako wróg, ale niektórzy przywódcy religijni zapowiadają, że przyjdzie czas, gdy sztandar islamu zacznie powiewać nad Watykanem; Zachód żył pod kloszem, za- mknięty w nieświadomości ogromu ludzkich cierpień; Obowiązkiem muzułmanina jest walka z Ameryką, szatanem naszych czasów – głoszą w meczetach mułłowie.

Mamy tu przykłady eufemizowania drastycznych zagadnień religijnych, po- litycznych, etnicznych i gospodarczych – wpisanych w doraźny cel nadrzędny, jakim jest walka z islamskim terrorem – ale i czytelną tezę (mimo że objętą ofi - cjalnym tabu) o wojnie islamu z cywilizacją Zachodu. Cytowane nagłówki i pod- tytuły prasowe nie zawsze pochodzą od redakcji, są to niekiedy wyimki z tekstów będących komentarzem, opinią czy publicystyczną analizą problemu dokonywa- ną przez autorów zapraszanych na łamy z zewnątrz.

W październiku, listopadzie i grudniu problematyka walki z terroryzmem islamskim poszerza się o kwestie związane z polowaniem na Osamę ben Lade- na, z wynikami śledztwa dotyczącego powiązań Al-Kaidy ze światem biznesu i krajami wspierającymi światowy terroryzm, a także z wojną w Afganistanie i li- kwidacją tam rządu fanatycznych talibów, ostoją terrorystów, którzy 11 września dokonali ataku na USA. Oto więc kolejny, ostatni już wybór związanych z tymi faktami nagłówków i podtytułów, w których można odnaleźć przykłady tabuizacji politycznej: Amerykanie wiedzą, że bohaterów należy czcić i szanować, zbrod- niarzy surowo karać; Terroryści nie mają żadnych racji. Nie zasługują na zro- zumienie. Nic ich nie usprawiedliwia; Czy w wojnie nowego rodzaju z wrogiem nowego rodzaju Bush okaże się prezydentem nowego rodzaju?; Atak na dwie wie- że World Trade Center i Pentagon odkrył inną stronę globalizacji – globalizację terroru; Odpowiedzialność za świat każe nam przeciwstawić się barbarzyństwu;

Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek domagać się poszanowania naszej kultu- ry; Nowa defi nicja Zachodu. Czas dominacji na całym globie białego człowieka, Amerykanina lub chrześcijanina, skończył się; Trzeba przestrzegać przed ślepym odwetem, ale i odmówić współpracy z terrorem; Zero tolerancji. Trzeba wyzna-

(7)

czyć nowy standard w stosunkach międzynarodowych, zgodnie z którym państwa przyzwoite nie wysługują się państwami bandyckimi, a terroryści mogą liczyć tylko na trybunał; Uchodźca to nie terrorysta; Wojna święta czy sprawiedliwa?

Idealizm kierowany współczuciem jest zawsze czymś lepszym niż fanatyzm kie- rowany nietolerancją; Talibowie nie mogą liczyć na litość; Oaza Bazy w Bośni.

Marginalny przed wojną nurt fundamentalistycznego islamu stwarza sprzyjające warunki do działania terrorystom.

W przytoczonych przykładach można dopatrzyć się prób analizy pozycji cywilizacji Zachodu wobec cywilizacji rodzącej terror, fundamentalizmy religij- ne oraz ekstremizmy etniczne i polityczne. Powraca też pytanie o wojnę świętą i sprawiedliwą oraz słowiańskich muzułmanów w Bośni, którzy – jak wynika z poufnych informacji wywiadu – stanowią osłonę dla 600 wyszkolonych i czeka- jących na rozkazy bojowników Al-Kaidy.

Jeżeli założymy, że tabuizacja polityczna w polskich mediach – przynajmniej gdy bierzemy pod uwagę dwie największe gazety ogólnopolskie – jest przejawem głównie wysokiej kultury politycznej i świadomości językowej profesjonalistów pracujących w redakcjach „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” pod czujnym okiem redaktorów naczelnych, to warto spytać przy okazji, jaką rolę w kształtowa- niu języka mediów po 11 września 2001 roku mogły spełniać wzorce prezentowane na przykład przez polskie elity intelektualne i polityczne oraz takież elity Zachodu?

A ponieważ na łamach obu dzienników w omawianym tu okresie pojawiło się sporo wypowiedzi osób i osobistości, które zazwyczaj nie zapominają o poprawności po- litycznej, spójrzmy zatem na kilka próbek swoistej, antyterrorystycznej retoryki.

Prezydent Bush przemawia do narodu: To nie był akt terroru, lecz akt wojny.

Wróg zaatakował nie tylko Amerykę, lecz cały miłujący wolność świat. Ameryka użyje wszelkich środków, żeby tego wroga pokonać. Ameryka stała się celem ata- ków, bo to ona jest najjaśniejszym światłem wolności i postępu w świecie. I nikt nie jest w stanie zgasić tego światła. Kto rozpoczyna wojnę z USA, wybiera swą zgubę. To nie będzie jedno krótkie uderzenie. Nasza odpowiedź musi być miaż- dżąca, trwała, skuteczna. Ci, którzy wydali wojnę Stanom Zjednoczonym, wybrali własną zagładę. Zwycięstwo nad terroryzmem nie nastąpi w wyniku jednej bi- twy, ale w serii zdecydowanych działań przeciwko terrorystycznym organizacjom i tym, którzy wspierają i udzielają im schronienia.

Czego nie powiedział prezydent Bush, mówiąc o wrogu, o terrorystycznych organizacjach i tych, którzy wspierają i udzielają im schronienia? Kogo ma na myśli przywódca zaatakowanego kraju, gdy stwierdza: Ci, którzy wydali wojnę Stanom Zjednoczonym, wybrali własną zagładę?

Jan Winiecki pisze z Wielkiej Brytanii: Niewesołe refl eksje wzbudziło we mnie spotkanie premiera Blaira z przywódcami, także duchownymi, muzułmanów mieszkających w Wielkiej Brytanii. Blair, jako polityk, uspokajał ich, że akcja an- tyterrorystyczna nie jest akcją antymuzułmańską. Muzułmańscy liderzy atakowali – akcja antyterrorystyczna podważa zasadę równości cywilizacji i kultur, bo mówi

(8)

się w niej o obronie cywilizacji zachodniej. Wygadany skądinąd pan premier za- cukał się i nie potrafi ł odpowiedzieć z sensem. Plótł coś trzy po trzy, ale widać było, że za skarby świata nie wykrztusi z siebie oczywistego pytania: co może być niewłaściwego w obronie zagrożonej terroryzmem cywilizacji?

Oto typowy przykład, jak poprawność polityczna wiąże ręce (a właściwie język) premierowi poważnego mocarstwa atomowego, który boi się nazwać po imieniu oczywistości – że muzułmanie zagrażają cywilizacji zachodniej i że prawo do obrony własnej cywilizacji nie podlega dyskusji.

Jacek Hołówka komentuje: Islam ma pozostać religią nieprzewidywalną.

Wojny świętej prawdopodobnie nigdy się nie wyrzeknie i nie określi z góry sytua- cji, w których dążyć będzie do zaakceptowania podziału świata na krainę islamu i na krainę niewiernych.

W tym wypadku polski fi lozof proponuje nieufność wobec islamu, jako reli- gii z gruntu „agresywnej”, która zakłada podbój świata. Wnioski z tej konstatacji nasuwają się więc same.

Grzegorz Dobiecki relacjonuje z Paryża: Trwa ramadan, więc raczej nie po- winno go tu być o tej porze, i z drinkiem w dłoni. Ale Samir, znajomy Marokańczyk, opowiada w barze kawał, z którego śmieje się tak samo szczerze, jak „rdzenni francuscy” bywalcy. Gra słów: jaka jest różnica między zanieczyszczeniem (pol- lution) a rozwiązaniem (solution)? Odpowiedź: dwóch martwych Arabów w Se- kwanie to pollution, a dwustu – solution.

Ten rasistowski dowcip, ukazujący naturalną skłonność społeczeństw do osta- tecznych rozwiązań (przykłady znamy z historii), w gruncie rzeczy mówi o po- czuciu zagrożenia ze strony coraz liczniejszej muzułmańsko-arbskiej mniejszości w Europie (w tym wypadku – we Francji).

Timothy G. Ash wypowiada znamienne słowa: To, co powierzchownie nazy- wa się problemem świata muzułmańskiego, w istocie jest problemem świata arab- skiego. Terroryzm mający oparcie w Afganistanie nie jest terroryzmem afgańskim;

to arabski terroryzm animowany przez Araba ben Ladena.

Tak naprawdę znaczy to, że islam w wydaniu Arabów tworzy w sprzyjających okolicznościach terrorystyczną mieszankę wybuchową, zagrażającą Zachodowi.

Głos zabiera OBWE: Nie zamierzamy ustąpić przed zagrożeniem terorystycz- nym i będziemy je zwalczać wszelkimi środkami zgodnie ze zobowiązaniami mię- dzynarodowymi – głosi plan OBWE. Według OBWE terroryzmu nie można jednak utożsamiać z jakimkolwiek narodem lub religią, a walka z nim nie może „deptać”

praw człowieka8.

Tekst ten, napisany w duchu zasad poprawności politycznej, słusznie pod- kreśla, że terroryzmu nie należy utożsamiać z jakimkolwiek narodem lub religią, ale ponieważ większość zagrożonych terroryzmem społeczności utożsamia ten

8 Wszystkie cytaty i wypisy z „Gazety Wyborczej” (GW) i „Rzeczpospolitej” (Rz), z wydań między 12 września a 31 grudnia 2001.

(9)

fakt właśnie z islamem i Arabami, przytoczona wypowiedź ma zapobiec ewentu- alnym rozruchom wśród dobrze zorganizowanych mniejszości arabskich czy is- lamskich na zachodzie Europy.

Wyrażam nieśmiałą nadzieję, iż na podstawie cytowanych przykładów moż- na stwierdzić, że tabuizacja polityczna w polskich mediach po 11 września 2001 roku jest faktem i obejmuje swoim zasięgiem przede wszystkim islamską i arab- ską część świata. Podobne zjawiska w sferze języka mediów obserwowaliśmy w powojennej historii Polski wielokrotnie. Przykładowo przed 1989 rokiem tabu- izacja polityczna (wówczas sterowana wytycznymi cenzury) obejmowała m.in.:

stosunki gospodarcze ze Związkiem Radzieckim, Katyń, Grudzień 1970, stan wo- jenny, upadek krajowej gospodarki czy pierwszego papieża Polaka.

W przypadku sprawy ataku terrorystycznego na USA (czyli na symbol cy- wilizacji Zachodu) pierwszą poważną próbę złamania tabu politycznego podjęła

„Gazeta Wyborcza”. Na swoich łamach 6 października 2001 zamieściła przedruk sławnego już tekstu Oriany Fallaci pt. Wściekłość i duma. Włoska dziennikarka po latach milczenia ogłosiła w „Corriere della Sera” pełną furii fi lipikę, w której atakuje islam i nawołuje do obrony zachodniej cywilizacji. Oto, na zakończenie, jeden tylko, ale sadzę, że bardzo wymowny cytat: Kiedy gra toczy się o los Za- chodu, o przetrwanie naszej cywilizacji, to Nowym Jorkiem jesteśmy my wszyscy.

Jeżeli runie Ameryka, runie Europa. Kiedy runie Zachód, runiemy my. I to nie tyl- ko w znaczeniu fi nansowym. Upadniemy we wszystkich znaczeniach. I na miejscu dzwonów zobaczymy muezinów, zamiast minispódniczek będziemy nosili czarcza- fy, zamiast koniaku będziemy pili wielbłądzie mleko. Nawet tego nie chcecie zro- zumieć?! To jest wojna, obudźcie się! Czy nie widzicie, że tacy ludzie, jak Osama ben Laden, chcą nas zniszczyć? Że czują się uprawnieni do tego, żeby zabijać was i wasze dzieci, tylko dlatego, że pijecie wino lub piwo, chodzicie do teatru lub kina, nosicie minispódniczki albo krótkie skarpetki, kochacie się, kiedy chcecie, gdzie chcecie i z kim chcecie? Nawet to was nie obchodzi, idioci?9.

Bibliografi a

Encyklopedia języka polskiego, pod red. Stanisława Urbańczyka, Ossolineum, wyd. III, Wrocław 1999.

Fallaci Oriana, Wściekłość i duma, „Gazeta Wyborcza” z 6 października 2001, przedruk za: „Cor- riere della Sera”.

Kopaliński Władysław, Słownik wydarzeń, pojęć i legend XX wieku, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000.

Krawczyk-Tyrpa Anna, Tabu w dialektach polskich, Wydawnictwo Akademii Bydgoskiej, Byd- goszcz 2001.

Widłak Stanisław, Tabu i eufemizm w językach nowożytnych, „Biuletyn PTJ” XXII, Warszawa 1963.

9 O. Fallaci, op. cit.

(10)

Taboo Subjects in Polish Mass Media after 11

th

September 2001

Summary

The author examines the excess of taboo subjects in Polish political press after 11th September 2001. He starts his refl ections by recalling studies on the subject in which one can fi nd the division of prohibition language into at least four groups. The author underlines the fact that the linguistic taboo is both old and archaic. Nevertheless, it evolves and is present in different epochs in a new shape.

Furthermore, the scope of terms included in the process of tabooing is not constant. This situation is mostly due to television, free market and advertisement. In this paper the author used articles from

“Gazeta Wyborcza” and “Rzeczpospolita”. The articles respond to Al-Kaida terrorist attacks in New York and Washington and to the later global anti-terrorist coalition initiated by the USA. Having read more than a thousand of press releases on the USA terrorist attack, the author claims that the globalisation has become a fact with regard to the language of politics and the language of media.

Furthermore, the process of political tabooing that can be observed in the examined articles goes along with indirect terms of more and more radical the-day-after views, which has been a result of the profound need to name things directly. The linguistic taboo with respond to subjects and words is strictly related to political correctness commonly practised in the West.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Using the human arm muscle force estimation model and muscle fatigue model, the online optimisation process can find the optimal arm position to produce the given task with

W ten sposób zostaje okre ś lone podsta­ wowe prawo zbawienia, aktualizujące się w celebracji liturgicznej: liturgia jest dziękczynieniem Ko ś cioła za uwolnienie człowieka z

regionalnych (z retransmisjami TV Polonia – 68,9 tysiąca godzin).. Program publicznego nadawcy zdominowały filmy, programy informacyjno- publicystyczne oraz audycje

Stella Brzeszczyńska pisze o skutkach podatkowych um o­ wy zamiany w podatku dochodowym od osób fizycznych, podatku dochodowym od osób prawnych oraz opłacie

De aanvangshuur wordt vastgesteld op basis van de huur- en sub- sidieregelingen voor (vervangende) nieuwbouw. Deze huurvast- stelling wordt besproken in de

Treści zadań nie trzeba przepisywać, ale należy zapisać numer karty, tematykę i numer zadania.. Rozwiązania muszą być

Pierwiastek sześcienny (stopnia trzeciego), z dowolnej liczby a, to taka liczba, która podniesiona do potęgi trzeciej jest równa a

Liczby przeciwne to te, które leżą na osi liczbowej po przeciwnej stronie zera, w tej samej od niego odległości. (czyli te, które różnią się