• Nie Znaleziono Wyników

"La Pedagogie des Jesuites", S. Charmot, Paris 1951 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""La Pedagogie des Jesuites", S. Charmot, Paris 1951 : [recenzja]"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Dajczak

"La Pedagogie des Jesuites", S.

Charmot, Paris 1951 : [recenzja]

Collectanea Theologica 27, 131-152

(2)

iż. R. Bultm am n p ro b lem dziew ictw a w p ierw o tn y m chrześci­ jań stw ie pom inął, ograniczając się do zdaw kow ego zdania, iż m ożliwą (!) je s t rzeczą istn ien ie tu i ów dzie dziewic, służących Bogu (567).

* * *

P rz y końcu dzieła (590) stw ierd za R. B ultm ann, iż jego b a d a ­ nia h isto ry czne tk w ią w tra d y c ji b a d a ń his tor yc zno-kry tyc z- nych i relig ijn o -h isto ry czn y ch teologii p ro te sta n c k ie j z ten d e n ­ cją do u n ik a n ia błędów ty ch szkół n a s k u te k ro zdzielenia p rzez nie a k tu m yślow ego i życiowego. B ad an ia zaś h isto ry czn e n ad NT. m ożna p row adzić bądź w in te resie in te rp re ta c ji m inionej rzeczywistości, bądź je j rek o n stru k c ji. W Theologie des N T -s chodzi o in te rp re ta c ję rzeczyw istości p ierw o tn eg o chrześcijań­ stw a z m yślą, iż ta k a in te rp re ta c ja m oże być pom ocna tera ź ­ niejszości, a re k o n stru k c ja służy celom in te rp re ta c ji. T ak w ięc m etoda egzy sten cjaln a, w edług w yzn an ia sam ego a u to ra nagina do sw oich celów h isto rię. I je d n o zaś i d rugie, tj. m eto d a eg­ zystencjalna, i h isto ria pierw otnego ch rześcijaństw a, zd eterm i­ now ane są z gó ry racjo n alisty czn y m św iatopoglądem autora.

Władysław Miziołek

C h a r m o t S. S. J., La Pedagogie des Jesuites, P aris 1951, E ditions Spes'. sir. 574.

1. F. C harm ot, psycholog i pedagog h um anizm u chrześci­ jańskiego, profesor języków klasycznych, filozofii i pedagogiki wyższych szkół jezuickich, a u to r w ielu pedagogicznych i d y ­ daktycznych rozpraw , w k tó ry c h w y ra z ił n ie ty lk o głęboką wiedzę teo re ty c z n ą ze sw ej specjalności, ale rów nież p rak ty c z ­ ną, co u pedagogów n ie zaw sze idzie ze sobą w parze, zapo­ znał nauk o w y św iat pedagogiczny ze s tr u k tu rą w y kształcenia

w szkolnictw ie T ow arzystw a Jezusow ego n a przestrzen i -wie­ ków począw szy od p o w stan ia tego zakonu. U czynił zaś to w dziele zaty tu ło w an y m „Pedagogia Je zu itó w “ . T rzonem tego dzieła są zasady tej pedagogii i jej ak tualność w obecnej dobie.

(3)

W o pracow aniu ideałów i m etod s tru k tu ry w ykształcenia katolickiego doby hum anizm u, odrodzenia i w ieków n astęp ­ nych, w yznaw anych i stosow anych w szkolnictw ie jezuickim o p a rł się A utor w szczególności n a klasycznej lite ra tu rz e p e ­ dagogicznej swego zakonu. Do niej należą następujące: a) Ćw i­ czenia duchow ne“ (E xercitia practica) św. Ignacego Loyoli, b) „K on stytu cje T ow arzystw a Jezusow ego“ (C onstitutiones S.J.), c) „P lan stu d ió w dla szkół niższych i w yższych“ (Ratio atq u e in stitu tio studiorum ) gen. A quavivy, d) „Z biór dofcum entam ych pism generałó w zakonu T .J .“ O. Jouvancy'go, е) P ism a p e d a ­ gogiczne w y b itn y ch p isa rz y zakonu, ja k Sacchini, L e G audier,

Bonifacio, Possevin, D e Jouvancy, N adal i inne. B ibliografia sp ecjaln a w y k o rzy stan a p onadto w rozpraw ie w ynosi 27, a b i­ b lio g rafia ogólna 211 pozycji.

2. O m etodach d y d akty czn y ch w szkołach jezuickich, opar­ ty ch n a podstaw ach psycholog i с zny ch ro zpraw ia C harm ot w części d rugiej swej rozpraw y. W jej k ażd y m rozdziale p rz y ­ tacza zw ykle n a pierw szy m m iejscu uw agi ideologiczne i m e­ todyczne św. Ignacego Loyoli, zaczerpnięte z jego „Ćwiczeń duch ow n y ch “. Do głów nych zalicza n astęp u jące: a) P ra w a Bo­ że w inn y być respektow ane w w ychow aniu; b) w przebiegu k ształcenia m łodzieży po w in n i nauczyciele u p raw iać apostol­ stw o chrześcijańskie; c) w y m ag an a je s t żyw a w spółpraca ucz­ n ia z nauczycielem w procesie nauczania; d) w ykształcenie in­ tele k tu a ln e i ogólne w in no u jaw n ić i zaktualizow ać dyspozy- cjonalne, w rodzone w yposażenie dzieci.

W spółpracę nauczyciela z uczniam i w toku n au czania św. Ignacy p rzy ró w n u je jako b y ły w ojskow y do tak ty k i wo­ dza, k tó ry w raz ze sw ym i żołnierzam i zdobyw a m iasto obron n e w jak im ś k ra ju . Dow ódca k lasy szkolnej w osobie nauczyciela ok reśla cel lèkcji szkolnej po p oprzednim p odaniu uczniom do rozw iązania jakiegoś zagadnienia naukow ego. W trak cie ich p ra c y dodaje im odw agi do niej, po p raw ia po­ p ełn ian e przez n ich b łę d y w d rodze do rozw iązania problem u i w k o ń cu po zrozum ieniu p rzez n ich postaw ionego zadania, prow adzi ich do zdobycia duchow ej fo rty fik a cji w iedzy, do

(4)

której należy p odane p rzez niego zagadnienie, oczyw iście w ie­ dzy dostępnej d la um ysłow ości uczniów . Po zdobyciu jej b as­ tionów problem ow ych, to znaczy po rozw iązaniu zagadnienia, um acnia nauczyciel sw ych uczniów n a zdobytych pozycjach nauki.

Z podłoża zatem psychologicznego nauczyciel spełnia p o ­ dług św. Ignacego podczas jed n o stk i m etodycznej w szkole pięć obowiązków: a) w yk ład a i w p ły w a n a całą osobowość ucznia, b) pobudza go do w spółpracy ze sobą, c) k o n tro lu je przebieg nauki, d) ocenia w niej p o stęp y uczniów , e) pog łęb ia w iedzę uczniów, a w raz z n ią także i cnoty.

Do jed n o stk i lek cy jnej w prow adził św. Ignacy nauczanie żywe, w ykład, w p rzeciw ień stw ie do p an u jąceg o w p o p rzed ­ nich w iekach czytania (lectio) u stę p u z książki i d y k to w ania go uczniom do u trw a le n ia n a piśm ie i w pam ięci. „Zw yczaj d y k ­ tow ania przedm iotó w nauk i, m ów i on, n ie istn ieje w cale, za­ b ran ia się go w prow adzać; jeśli zaś gdzieś istnieje,, należy u sil­

nie dążyć do usunięcia go ze szko ły “ .1)

W żyw ym nauczan iu m ógł się w zorow ać św. Ignacy n a g e ­ n ialnych pedagogach antycznego św iata, a szczególniej n a So­ kratesie, P lato n ie i A rystotelesie w środow isku k u ltu r y g rec ­ kiej, a n a K w in ty lian ie w środow isku k u ltu ry rom anistyczno- helenistycznej. Rozum iał bo w iem dobrze, że z pod ręczn ika szkolnego, kórego t r e ś ć , uczniom się dyktuje,, m ożna się n a u ­ czyć, ja k się później w y razi k a rd . N ew m an, tylko ogólnych zasad i tez w iedzy. Je j zaś ducha i życia, k tó re ona ze sobą niesie, m ożna zaczerpnąć ty lk o od ty ch nauczycieli, k tó rz y te w artości już przeżyli i zasym ilow ali w sobie. W tedy też udzielają oni swej n a u k i sw oją całą osobowością, a więc za pośrednictw em w y ra z u sw ych oczu, tw arzy, głosu, całej posta-1 wy, odpow iednich gestów i sam ych słów, p od k tó ry c h szatą ukry w a się św iat sensów , znaczeń w artości duchow ych.

W sw ej u silnej p rac y n a d p rzem ian ą m eto d y w e rb a ln e j na m etodę żywego nauczania, z k tó rą szło w p a rz e nauczanie ρο­

(5)

glądow e, m usiał św. Ignacy przeciw staw ić się naw ykam dłu­ g o trw ałej tra d y c ji w w e rb a ln y m nau czan iu w środow isku k u l­ tu r y chrześcijańskiej oraz w sąsiadującym z n im środow isku k u ltu r y islam ickiej. A rabow ie bow iem posługiw ali się najczęś­ ciej w sw ych szkołach m etodą dy ktow ania w ykładów , k tó re ucz­ niow ie u trw a la li ma p a p ie rze i n a stęp n ie w pam ięci. N auczy­ ciele m ahom etańscy d y kto w ali często n a u n iw e rsy te ta c h swe w y k ła d y z pam ięci, bez posługiw ania się najczęściej żadną książką. A żeby ułatw ić sw ym słuchaczom zap am iętan ie naucza­ nego p rzed m io tu naukow ego, u k ład a li oni d y k ta ty w form ie

rym ow anej prozy. T ak rów nież opracow ywano' podręczniki szkolne w isiam idkim szkolnictw ie. P odobnie też układano w średnich w iekach łacińskie p odręczniki szkolne, zwłaszcza do n a u k i g ra m a ty k i (języka łacińskiego). W m etodach n au cza­ n ia posługiw ano się tu rów nież dyktatem , m etodą w y jaśn iającą i m em oryzow aniem pam ięciow ym . P rzyznać je d n a k należy, że w dyspu tach , k tó re n astęp o w ały z re g u ły p o odczycie n a w szystkich w ydziałach uniw ersyteckich, uży w an o tak że żyw e­ go słow a, aby n im pogłębić u zy sk an ą w iedzę. O dczytem i d y k ­ tate m w yręczano się z konieczności n a sk u tek b ra k u podręcz­ ników szkolnych i w ogólności książek p rze d w ynalezieniem d ru k u . R ękopisy b y ły dostępne do n ab y cia ty lk o d la n a jb o g a t­ szej m łodzieży. Pam ięć zatem ucznia s ta ła się w te d y z k o ­ nieczności żyw ą książką, w k tó re j u trw alan o w iedzę. Z ow ych

też czasów pochodzi zn an a m aksym a dydaktyczna: „O ty le coś w iem y, o ile coś w pam ięci u trz y m u je m y “ (In ta n tu m scim us, in q u a n tu m m em oria tenem us).

M em oryzow anie zresztą jako n ajw ażn iejszy środek d y d ak ­ tyczny w środow isku k u ltu r y chrześcijańskiej i islam ickiej, p oprzedzane dy k to w an iem w ykładu, b y ło stosow ane z p e w n y ­ m i zm ianam i rów nież w głębokiej staro żytn ości w szkolnictw ie rzym śkim , greckim , egipskim , izraelskim , h induskim , chińskim i su m ery jsk o ak k y d y jsk im .2 Ta ty lk o zachodziła m iędzy p ie rw

-2) Por. Joseph Sohröteler, Die Pädagogik der nichtschriftlichen Kul­

(6)

szymi środow iskam i k u ltu ra ln e g o w ykształćenia in te le k tu a l­ nego, bliższy m i naszych, czasów różnica, a o statn im i z głębo­ kiej starożytności, że ta m b y ło w u ży c iu najczęściej u trw a la n ie słów nauczyciela w p ro st w pam ięci p rzez głośne zbiorow e lub też głośne in d y w id u aln e p o w ta rz a n ie ich ta k długo, dopóki danej w ied zy w pam ięci uczniów n ie u g ru n to w an o . C hóralne recytacje m ia ły w szkołach m u zu łm ań sk ich zab arw ien ie dźw ię­ ków p rz e z no s w y m aw ian y ch albo też b y ły one śpiew ane. P o ­ dobnie te ż działo się w sta ro ż y tn y m Egipcie, gdzie uczniow ie recytow ali śpiew ająco fo rm u ły n au k o w e swego nauczyciela w m etodzie n a u czan ia jednostkow ego.

3. C echa psychologizm u w y raża się w nau czan iu i tym sam ym w kształceniu, bo każde racjo n aln e nauczanie je s t w y ­ chowujące, n ie ty lk o w postaci żyw ego opow iadania, w ykładu, w ogólności w życiiowości m etod dydaktycznych, lecz także w u w zględnianiu tem peram entó w , w rodzonych p o ten cjaln y ch uzdolnień i zew n ętrzn y dh sy tu a c ji i stan ó w p rą d u życia po ­ szczególnych uczniów . N a ten a sp ek t w y kształcenia w jego ge­ nezie, n a cechę in dy w id u alizacji w n au czan iu i w ychow yw aniu

św. Ignacy kładzie w ielki nacisk. „W ozy prow adzi się w szyst­ kie, zauw aża on, po ty ch sam ych d ro gach n ieruchom ych szyn. Niebezpiecznie je s t je d n a k chcieć prow adzić w szystkich do doskonałości tą sam ą d ro gą“ .3) P ra w d a je s t ta sam a d la w szyst­ kich uczniów i z niej w y n ik a jed n ak o w a n a u k a d la w szyst­ kich. Je d n ak ż e uczniow ie są m iędzy sobą zróżnicow ani w swej postawie duchow ej do tej p raw d y , tw ierd zi św. Ignacy. S tąd wynika obow iązek d la nauczy ciela wobec uczniów , k tó ry c h tej p ra w d y naucza, 'Ciągnie on dalej, ta k się do n ich u sto su n ­ kowywać, jak g d y b y m ia ł jednego spośród nich nauczać i w y­ chowywać, chociaż p ra c u je n a d w ykształcen iem ich w szyst­ kich. Z tego też pow odu jego synow ie d u cho w ni sp ełn iają w środow isku szk o ln ym w nau czan iu zbiorow ym d w ie fu n kcje pedagogiczne, je d n ą w k la sie szkolnej w toku nauczania, a d ru ­

(7)

ucz-ni em z osobna. Rzeczą bow iem je s t ucz-niezbędną w in d y w id u al­ nym w ychow aniu p ostaw ienie diagnozy osobowości każdego ucznia, k tó re jest p u n k te m w yjścia w p rzebieg u w ychow ania.

4. D roga indy w id u alizacji psychologicznej w fazach k sz ta ł­ cenia w szkołach katolickich XVI i XV II w ie k u prow adziła ich nauczycieli do pedagogii zainteresow ania. Jezuici re p re z e n tu ­ jąc ówczesne szkolnictw o katolickie, sta n ę li ty m sam y m w os­ try m p rzeciw ień stw ie do pedagogii przy m u su, rozpow szech­ nionej w ow ych czasach w życiu szkolnym . W ty m też celu otaczano w ielką czcią n au k ę i proces p rzek azy w an ia jej d ó b r k u ltu raln y ch . P ra ca szkolna m iała zatem w kolegiach jezu ic­ kich zawsze szaty św iąteczne, n a k tó re się śkładały w ystępy kolegialnych artystów , literató w , uczonych o raz akad em ie ucz­ niow skie, k o n k u rsy szkolne, n ag ro d y publiczne za zw ycięstw a w ko nkursach, d ek o racje klas szkolnych, jak o sa n k tu a rió w w ie­ dzy itp. im prezy. W o cenianiu bow iem ludzi, książek, m etod n a u k i i sam ej n a u k i idzie m łodzież zaw sze za opinią dorosłych podobnie, ja k i płeć żeńska, tw ierdzi Charm ot.

5. G eneza w y kształcenia w oparciu o pedagogię zaintereso­ w an ia zakłada m iłość p raw d y oraz radość i en tuzjazm w poszu­ k iw an iu o raz udzielaniu w ykształcenia. Tego ro d zaju cechy procesu kształceniow ego1 w y stę p u ją ty lk o w 'nauczaniu p rzeży ­ ciowym, k tó re się osadza n a in ten sy w n y m p rzeży w aniu w a r­ tości nau k ow y ch przez obydw u p a rtn e ró w to k u d yd akty cz­ nego. P rzeży w an ie też p ięk n a w przyrodzie, sztuce i nauce przez k o n tem p lację i podziw dzieł Bożych i geniuszu ludzkiego je s t w y b itn ie fu n k cją kształcen ia katolickiego.

Psychologiczna pedagogia T ow arzystw a Jezusow ego przy ­ odziana zawsze w szaty św iąteczne pielęgnow ała miłość nau k i i radość w jej żm udnym zdobyw aniu, ja k rów nież szlachetną dum ę z jej posiadania. Czyniła zaś to p rzez um ożliw ianie ucz­ niom bezpośredniego k o n ta k tu z dziełam i kulltury duchow ej, przepojonego głęboką sy m p atią k u nim i u w arunkow anego p o ­ w inow actw em psychologicznym , zachodzącym m iędzy dobram i k u ltu ry zew n ętrzn ej, a żyw ym i s tru k tu ra m i k u ltu ra ln y m i, uo ­ sobionym i w uczniach.

(8)

W styczność bezpośrednią z dziełam i sztuki i n a u k i w cho­ dził uczeń w kolegiach jezuickich przez: a) w n ikające ro zu ­ mienie ich w artości, b) lek tu rę i c) d eklam ację. L e k tu ra i d e ­ klam acja w y m ag ają od czytelnika oraz re c y ta to ra i a k to ra p o ­ stawy tw órczej, prow adzącej do w nikającego rozum ienia u tw o ­ rów k u ltu ry h um anistycznej. O ni bow iem po w in n i o d tw arzać przeżycia autorów , ich tw órców , zesztyw niałe w ty c h dziełach, jeśli nie identyczne, bo to rzecz a rc y tru d n a , to p rzy n ajm n iej analogiczne, podobne do ich przeżyć. M uszą bow iem odnaleźć siebie w ich dziełach, jak o w tó rn y ch tw órców ty ch dóbr k u l­

tury i na ich w zór się k ształtow ać w stru k tu rz e sw ego w y ­ kształcenia. S praw d zianem bow iem dokładnego poznania ja>- kiejś rzeczy nie je s t jeszcze u m iejętność m ów ienia o n iej, twierdzi C h arm o t za B ergsonem , ale raczej jej ponow ne od­ krycie; ,,o ty le bow iem ją się poznało, o ile się w tó rn ie od­ kryło“.4)

D eklam acje, rec y tac je i inscenizacje oraz artystyczne, m u ­ zyczne i śpiew acze w y stęp y m łodzieży kolegiów jezuickich p o d­ czas uroczystych akadem ii, u p raw ia n e p rzez n ią z zam iłow a­ niem, m iały w stru k tu rz e je j w ykształcenia c h a ra k te r w y b it­ nie wychowawczy. P rz y odgryw an iu bow iem ró l scenicznych i w ykonyw aniu kom pozytorskich utw o ró w m usieli uczniow ie posiąść um iejętność w ychodzenia z siebie, ze środow iska su­ biektywnego czynów w sobnych, dośrodkow ych, a zanu rzan ia się duchowego w psychikę sw ych b o h ateró w i o d tw arzan ia ich wzniosłych przeżyć, zesztyw niałych w ich dziełach z dziedziny sztuk pięknych, po lin ii czynów odosoibnych i odśrodkow ych.

Przeżyw anie zaś w „ekstazie este ty cz n e j“ stanów psychicz­ nych i zew n ętrzn y ch znam iennych sy tu a c ji b o haterów lite ra ­ tu ry pięknej i innych u tw o rów estetyczn ych n ie pozostaje bez wpływu na m oralne życie uczniów -aktorów , deklam atorów ,

muzyków i śpiew aków .

6. S tw ierdziliśm y dotychczas, że pedagogow ie katoliccy XVI i X V II w iek u realizow ali p o stu la ty u m iarkow anego p sy

(9)

-chologizm u w k rzew ien iu w ykształcenia chrzęścijańskiego, zgo­ d n ie ze w skazaniam i d y d ak ty czn y m i wiëlfciego pedagoga-aiscety

w osobie św. Ignacego Loyoli. W stąpili bow iem na drogę m eto­ dyczną żyw ego nauczania, w zbudzającego żyw e zain teresow a­ n ie i ak ty w n e w spółdziałanie z nauczycielem ze stro n y rzesz

uczniow skich, ja k rów nież stosow ali w nau czaniu zbiorow ym zalecenia in dyw idualnego podchodzenia pedagogicznego do po­ jed y n czy ch uczniów . K ształcili też m łodzież w atm osferze radości.

Z ty m w iększym uznaniem nalleży p odkreślić atm osferę rar- dości w szkolnictw ie jezuickim X V I i X V II w ieku, gdyż w szko­ łac h chrześcijańskich, n iek atolickich stosow ano w ow ych cza­ sach su ro w y w y m ia r k a r cielesnych. Za w iększe .przew inienie o trzy m y w ał uczeń-w inow ajca chłostę od w szystkich nauczy­ cieli d an ej k lasy szkolnej; kolejn o b ili go je d e n po drugim . Po skończonej egzekucji ze stro n y nauczycieli b y ł następ n ie ta k i uczeń k a ra n y c h ło stą p rzez sw ych w szystkich kolegów. Jeszcze z początkiem X V III w ieku ta p ro cedu ra dyscyp linarn a w szkołach p ro testan ck ich w N iem czech obow iązyw ała, sikoro nauczyciele b y li zm uszeni w nieść prośbę do sw ych w ładz szkol­ nych, b y ich od tego p rzy k reg o zabiegu pedagogicznego zwol­ niono. O trzym ali jed n a k odpowiedź odm ow ną.5)

D odać jeszcze n a le ż y d o n aśw ietlen ia nielu dzkiej d yscyp li­ n y szkolnej doby h um an izm u i odrodzenia, że R udolfow i A g ri­ cola, zn an em u pedagogow i-hum aniście w Niem czech propono­ w an o p rz y ko ńcu X V III w ieku, dokładnie w 1842 roku , o b ję­ cie kiero w n ictw a szkoły w A ntw erpii. Lecz on odpow iedział sw em u n a w e t przyjacielow i, k tó ry go d o tego n ak łaniał, że „nie m oże k ierow ać szkołą, k tó ra je s t p raw d ziw y m w ięzieniem d la

uczniów ; Chłosty, jęk i i łzy nigdy ta m n ie u s ta ją “.6

Czy w kolegiach jezuickich były stosow ane k a ry cielesne? W yd aje się, że pielęgnow anie w n ich u uczniów du cha szla­ ch etn ej am bicji i w spółzaw odnictw a w n au ce i cnocie, w o p a r­ ciu o radość w p rac y szkolnej i o pedagogię se rc a w odnoszeniu

5) Por. St. Messer, Geschichte der Pädagogik, II, Breslau 1925, 47. e) Por. tenże, dz. cyt., 28-29.

(10)

się do konw iktorów , m ogły uzibytecżniać stosow anie k a r cie­ lesnych, a n a w e t p araliżow ać ro d zinn ą atm osferę w w ychow a­ niu. W ty m przedm iocie istn ieją w śród pedagogów n a w e t k a ­ tolickich różne poglądy, często niezgodne z p raw d ą. Również

i w naszej polskiej lite ra tu rz e pedagogicznej spotyka się za­ rzuty przeciw ko surow ości dyscypliny szkolnej w kolegiach jezuickich X V II i X V III w ieku.

Charmot, a u to r om aw ianej „Pedagogii jez u ick ie j“, n ie m a na celu w sw ej książce w yrażać pochw ał sw em u zakonow i za jego w ychow aw czą działalność w ciągu w ieków . Je zu ic i bo­ wiem, ja k pisze, u w a ż a ją siebie po dziś dzień za śred nich n a u ­ czycieli m łodzieży w dziedzinie w ykształcenia intelek tu aln ego i metod dy d akty czn y ch . J a k wszędzie, ta k i u n ich istn iała zawsze rozbieżność m iędzy ideałem , teo rią najw znioślejszą, a konkretną rzeczyw istością w stosow aniu środków pedagogicz­ nych w życiu szkolnym . R zadko zdołało T ow arzystw o Jezu so­ we, mówi C harm ot, zrealizow ać to, co zam ierzało. Spotykało bowiem n a d ro d ze sw ych zam ierzeń i p lan ó w pedagogicznych tysiące przeszkód, w w y n ik u k tó ry c h ty lk o ich d ro b n ą część w prowadzało w życie. Lecz w ów czas n ie b y li oni w yrazicie­ lam i swej w łasnej ory gin aln ej, w y raźn ej i totalnej m yśli peda­ gogicznej, bez pew nej dom ieszki obcych poglądów . Jedn ak że zakon T ow arzystw a Jezusow ego, jak o kato lick a osobowość spo­ łeczna, pow ołana także do p ra c y szkolnej, n ie o d stąp ił nig dy od swego przew odniego id ea łu w sw ym w ychow aw czym p o ­ słannictw ie n a n iw ie K ościoła katolickiego, chociaż w du ch u konform izm u u leg ał n iek ie d y m odzie czasu i k ieru n k o m ideo­ w ym w ciągu sw ego istn ien ia.

Odnośnie więc dyscypliny szkolnej, u trzy m y w an ej przez stosowanie k a r cielesnych w kolegiach jezuickich, św. Ignacy zaleca n a stę p u jąc e środki p ro filak ty czne. „ Jeśli uczniow ie nie w ykazują pilności w nauce, n ależy ich doprow adzić do p o p ra ­ w y, naprzód p rze z pouczen ia i u pom nienia. G dy t e zabiegi n ie skutkują, zachodzi w te d y p o trzeb a 'pow ierzenia tak ich uczniów opiece obcego k o rre k to ra , n auczyciela od dyscypliny, n ie n a ­ leżącego do zakonu, a w yb raneg o przez przełożonych kolegiów

(11)

(szkolnych). K o rrek to r może stosow ać wobec nich k ary , odpo­ w iednie do ich w ieku. G dy an i dobre ra d y i upom nienia, ani k a ry n ie spro w adzają d obrych w yników , i n ie m a nad ziei n a ich popraw ę, a p rzy ty m oni m ogą zeszkodzić sw ym kolegom , n ależy ich w ydalić z k olegiu m “ 7).

R eguła dyscypliny szkolnej z 1580 r. zakazuje odnośnie k a r ab so lu tnie w szelkiej chłosty. Je śli zaś k o rre k to r m iał w y ­ m ierzyć k arę, nie w olno m u było tego czynić bez św iadków , k tó ry ch m iało być p rzy n ajm n iej dwóch. P rzy czym n ie w olno było ciągnąć uczniów za uszy, ani policzkować. Zgodnie z za­ rządzeniem gen. E v erald a M ercuriana, nie wolno było p rze­ kroczyć sześciu uderzeń i to lekkich za uchybienia m ałe. G dy zaś u chybienia były większe, w ted y sam p refe k t w yznaczał liczbę uderzeń i m usiał być sam obecny przy chłoście, by m iarkow ać k o rrek to ra. Zakonnikow i nie w olno było w ym ie­ rzać cielesnej k ary.

7. M etody k atolickie w nauczaniu są ponadto w szkol­ nictw ie jezuickim inspirow ane sublim ae ją in sty n k tu w a lk i w e w spółzaw odnictw ie w zakresie ko lek ty w n ej pracy. Sw. Ignacy, człow iek czynu, ko n tem p lacji i h u m an izm u chrześcijańskiego, polecił rów nież sw ym zakonnym nauczycielom u p raw iać w p ro ­ cesie w ykształcenia pedagogię woli. Z ew n ętrzn y m w y razem gim nastyk i w oli je st dy scy p lin a życia codziennego i d yscypli­ n a p racy. O bydw ie d y scy p lin y w zm acnia w spółzaw odnictw o, k tó re prow adzi uczniów do n ieu stan n eg o prześcigania sieb ie i d ru g ic h w w y n ikach p ra c y w przeb ieg u zdobyw ania w iedzy i cnoty w sto su n k u n a w e t do n ajp ilniejszy ch uczniów. Szla­ chetn e w spółzaw odnictw o, zauw aża C harm ot, jest podstaw ą dla rozw oju k u ltu r y i jak o takie je s t w szędzie p rakty ko w ane. Sto­ sow ał je w życiu św. A ntoni p u ste ln ik w drodze do świętości. Ilekroć bow iem zaobserw ow ał u kogoś jak ąś p ięk n ą cnotę, ty m silniej s ta ra ł się w tej cnocie go naśladow ać. Sw. A ugustyn szedł rów nież do św iętości p rzez w spółzaw odnictw o. Często zap y ty w ał siebie: „N ie m ogłeś uczynić tego, co ci, co tam te ? “

(12)

W spółzawodnictwo w słu żb ie p raw d y , dobra, p iękn a i świętości je s t najb ard ziej h u m an isty czn e i chrześcijańskie. G dy atoli je s t stosow ane n a p o dstaw ie przy m u su , pozbaw ia często ludzi c h arak teru m oralnego.

Szli zatem w szlachetne zaw ody uczniow ie szkół jezuic­ kich w stu d iach k lasycznych n a niw ie lite ra tu ry g reck o -rzy m ­ skiej, w n a u c e języków now ożytnych, h isto rii, geografii, h isto ­ r ii religii, h isto rii Kościoła, p raw a, m atem aty ki, astronom ii, fizÿki, ch em ii i p rzyro dy, a każdy z nich w dziedzinie swej specjalności, po odbyciu ogólnych stu d ió w filozoficznych i teo­ logicznych. W spółzaw odniczyli też ze sdbą w w ykształceniu stylistycznym , reto ry cz n y m oraz w zap raw ie pedagogicznej, teoretycznej i prakty czn ej.

Wielce też cenił św. Ignacy dysp u ty uczniow skie pod k ie­ runkiem nauczycieli. N a nie w yznaczał specjalne dni, ja k rów ­ n ież metodę ich prow adzenia. O ne też przeszły do dyspozycji

reguły „R atio stu d io ru m “, p lan u n au k i w kolegiach. R acją ich istnienia w toku nauczania je s t n a rów ni ze w spółzaw odnic­ tw em w stu d iach w ogólności suiblimacja in sty n k tu w alki, k tó ­ reg o nie pow inno się niszczyć, jeno uw znioślać w sferze racjo ­ nalnego życia. W alką bow iem je s t życie w ogóle i dlatego n a ­ leży również w alczyć o duchow e w artości życia, aby się móc uformować w duchow ą osobowość.

Nadmienić rów nież potrzeba, że w spółzaw odnictw o wiąże się ściśle z naślado w nictw em drugich. Ono bow iem je st w swej istocie niczym innym , jalk w spółzaw odnictw em . Nie godzi się bow iem w naśladow nictw ie p o przestaw ać tylko n a niewolniczym kopiow aniu czynów d ru g ich osób, a zwłaszcza n a samym plagiacie, k rad zieży literadkiej lub arty sty czn ej. Łatwiejszą je s t zresztą rzeczą stw orzyć dzieło lepsze, rozum uje Charmot, aniżeli tak ie samo, w zorow ane na w y tw o rach ducho­ w ych innych osób. Im ita to r zatem u rab ia się w sw ej stru k tu rz e w ykształcenia w p ew n y m sto p n iu do stw orzen ia w sobie w łas­ nego dzieła, p rze z 'które m ógłby ryw alizow ać ze sw ym mo­ delem .

(13)

8. Sw. Ignacy będąc pedagogiem p o k ro ju psychologicznego,, je s t zarów no m etody k iem realistyczn ym , poglądow ym w toku nauczania, chociaż żył i sw ój zakon zak ład ał jeszcze w dobie p an u jąceg o w ykształcen ia reto ryczn ego w sp artego n a w e rb a - liźmie. N ajgłośniejsi ipedagogowie XVI w ieku, ja k Erazm z R ot­ terd a m u i J a n S tu rm tw ierdzili, że dzieci uczą się w cześniej m ów ić niż m yśleć i 'dlatego u w ażali za rzecz konieczniejszą d la uczniów w cześniejsze poznanie w yrazów , niż sam ych treści pod ich szatą u k ry ty c h , jak k o lw iek u zn a w a li o sta tn ie za w aż­ n iejsze od pierw szych. S tu rm n a w e t z p ew n ą d u m ą głosił, że jego m isją je s t być raczej nauczycielem języ k a aniżeli um ysłu . Znajom ość bow iem rzeczy bez ozdobnej m ow y uw ażał za „za­ zw yczaj b a rb a rz y ń sk ą i ob rzy dliw ą“. M łodzież też prow adził do szczytów k u ltu r y języ k a łacińskiego, „by języ k giętk i u m ia ł

powiedzieć, co pom yśli głow a“ .8)

Sw. Ignacy Loyola u m a rł w 1556 r., a S tu rm w 1589 r. zaś realizm pedagogiczny (nauczanie poglądowe) rozpow szech­

niło się w szkolnictw ie na sto p n iu inicjalnym , dopiero w p ie rw ­ szej połow ie X V II w ieku, p o w y stąp ien iu n a n iw ę lite ra tu ry pedagogicznej J a n a Am osa K om eńskiego. Jed n ak że początkam i sw ym i sięgał realizm pedagogiczny ju ż czasów F r. Bacona z W erulam u, M. M ontaigne’a i L. Vivesa, k tó rz y zw alczali sw ym i pism am i w erb alizm X V I w ieku. Założyciel więc To­ w a rz y stw a Jezusow ego m oże być u w ażan y w dziejach w ycho­ w a n ia katolickiego za p ro tag o n istę realizm u pedagogicznego w dob ie h u m anizm u i ty m sam ym za rzecznika nau czan ia po­ glądow ego. P o znanie zm ysłow e w yprzedza u niego poznanie duchow e. W jego „Ćw iczeniach d u ch o w y ch “ n ie m a w istocie żadnego rozm yślania, k tó re b y nie b y ło poprzedzone zm ysłow ym zobrazow aniem jego podłoża. Na[ poglądzie ro zw ija się dop iero ab stra k cy jn a treść p raw d w iary. Z astosow ania po rozm y ślaniach sk ie ro w u ją także m yśli m ed y ta cji d o k o n k retó w codziennego życia. Jezu ici pom nożyli też znacznie w sw ych kościołach m a­ low idła ścienne i rzeźby plastyczne, a u czyn ili to n ie ty le

(14)

z sentym entu do sztuki, ile raczej dla u p lasty czn ienia p raw d y religijnej i m oralnej. P o słu g iw an ie się o brazam i k a tech ety cz­ nym i w n au czan iu b yło w szkołach k ato lick ich X V I i X V II w., prow adzonych przez jezuitów , zaw sze n ależy cie doceniane. Rozkwit realisty czn ej pedagogii odnośnie stro n y m etodycznej ich zakonu p rzy p a d a n a w iek X V II, kiedy w sztuce, nauce, filo­ zofii i pedagogice został zainicjow any rom antyzm , ele m en t przeżyciowy, przeciw n y form alizm ow i w nauczaniu.

9. Pod w zględem w y k ształcen ia społecznego przew yższyły osiągnięcia jezuitów n a niw ie w ychow ania później pow stałe szkolne zgrom adzenia zakonne p ijarów , b raci szkolnych i sale­ zjanów.

Wspólnotę duch o w ą nauczycielstw a kolegiów jezuickich tworzy jedność w ia ry , jedność pow ołania do sta n u i zaw odu, jedność zasad pedagogicznych, podobieństw o m yśli i c h a ra k te ­ ró w , posłuszeństw o w zględem jednego przełożonego i w spólna

braterska miłość. W ym ienione cechy społeczne g ro n n au czy ­ cielskich kolegiów tw orzą ich osobowość społeczną, w k tó re j wyraża się też jej k o lek ty w n a dusza, w zm acniana szczególniej utalentow anym i i genialnym i jed n o stk am i n a n iw ie pedago­ gicznej.

C harakterystycznym i cecham i społecznym i całego środow i­ sk a szkolnego zakonu jezuitów , nauczycieli i uczniów , są n a pierwszym m iejscu ry c e rsk a m iłość C h ry stu sa P ana, K róla-w o- dza, „Jedynego N auczyciela“, k tó re m u członek T ow arzystw a Jezusowego je s t całkow icie oddany. I uczniow ie kolegiów u w a ­ ż a ją siebie z a p o śred n ich uczniów C hrystusa, b o On je s t ich

„m ilieu“ (środowiskiem ) duchow nym , w k tó ry m oni u s ta ­ wicznie żyją.

Na drugim m iejscu w śró d cech socjologicznych d u cha k o ­ legiów jezuickich stoi optym izm pedagogiczny w stosu nk u do upadłego w praw dzie, ale odkupionego przez Jezu sa człowieka, po myśli zasady: „Quo m aior est cre a tu ra , eo am plius eget D eo“ (Im wyżej je s t postaw ione stw orzenie ty m więcej p rag n ie Boga). M łoda natura lu d zk a ro zw ija się w szech stro n n ie n ajb ard ziej w obliczu słońca odkupienia. W p rzeciw ień stw ie do K alw ina,

(15)

B aiusa i Janseniusza, k tó rzy p rzesadzali w sw ych poglądach n a zniszczenie n a tu ry ludżkiej przez grzech pierw orod ny , w y­ chow aw ców jezuickich cechow ał rozum ny optym izm w sto­ su n k u do w ychow ania w oli ludzkiej i u rab ia n ia ch ara k te ru .

W 'końcu życie społeczne kolegiów b y ło ożywione m iłością apostolską k u w szystkim ludziom . W ychow anie bow iem m ło­

dzieży i ustaw iczne o d rad zan ie przez nie społeczności chrześci­ jańskich jest nie tylko głów nym zadaniem , ale po p ro stu sen ­ sem istn ien ia T ow arzystw a Jezusow ego, ja k przypom inali m u to w ciągu jego dziejów pap ieże i g en erałow ie zakonni.

D uchem świeckiego apostolstw a nauczyciele ożyw iali także w to k u k ształcen ia sw ych uczniów , zrzeszonych w sodalicji M ariańskiej. W yrazem ducha społecznego ich członków były n a stę p u jąc e posługi społeczne: gorliw ość w nauce, odw iedzanie po szpitalach chorych, niesien ie pom ocy więźniom , w spieranie w sty d zących się żebrać, doprow adzanie do zgody pow aśnio- ny ch i zachęcanie do p rzystępow ania do sak ram en tów św. P rzy ty m dbali też sodalisi o w łasn e u ro bien ie w ew nętrzn e, b y m o­ gli sw e obowiązki społeczne w y trw a le i dobrze spełniać. Nie

potrzeb a się też szeroko rozw odzić n ad tym , że duchem apo­ stolskim k iero w ali się m isjonarze T ow arzystw a Jezusow ego w sw ych p racach m isy jn ych n a w szystkich k on ty n en tach św iata, R atio stu d io ru m nakazyw ało też ze w zględów pedago­ gicznych u rząd zan ie uroczystości także poza kościołem , ku czci św iętych i m ęczenników , k tó rz y się w sław ili w dziële k a to lic ­

kiego apostolstw a. H um anizm chrześcijański s tr u k tu ry w y­ k ształcenia katolickiego doby now ożytnej b y ł n ie ty lko h u m a­ nizm em kształcenia in telek tu , nie tylko kształcenia Charakteru, ale b ył także hum anizm em k u ltu r y sercą, po m yśli przew od­ niego hasła: „W szystko n a w iększą chw ałę Bożą (Omnia ad

m aiorem D ei gloriam )“ .

10. P ostaw a społeczna n auczycielstw a ignacjańskiego w y­ ra ż a ła się tak że n a zew n ątrz jego p rzystosow aniem się, adap­ tac ją do środow iska i sy tu a c ji życiow ych rzesz uczniow skich. S p ecjaln e w ty m k ie ru n k u in stru k c je mesologiczne, w duchu pedagogiki środow iskow ej, pochodzą od sam ego św. Ignacego.

(16)

„G dy chcem y owocnie pracow ać dla bliźniego i rozpraw iać z nim , m ów i on, sto su jm y nasze n a u k i i nasze do niego odno­ szenia się do jego c h a ra k te ru , do jego zajęć, k tó ry m się on a k tu a ln ie oddaje, i w ogólności niczego n a m godziwego i poży­ tecznego pom inąć nie w ypada, czym się przyczynić m ożem y do zbaw ienia jego duszy... G dy się chce zjednać (dla Boga) duszę, ciągnie dalej św. Ignacy, p o trzeba ułożyć p ro g ra m p ra c y w ten sposób, b y w nim •uwzględnić taikże okoliczności m iejsca, czasu i otoczenia społecznego danych osób. A rch itek t, k tó ry przygo­ tow uje p la n budow y dom u m ieszkalnego, u w zględnia w nim w szystkie zapotrzebow ania jego p rzy szły ch m ieszkańców , jak

rów nież sty l, ducha czasu danej epoki, ja k też środow isko n a tu ra ln e (lo k atoró w danego domu), oraz sferę ich postulatów społecznych“.9) Podobnie rów nież p o stęp u je nauczyciel, w nios­ kuje Założyciel T ow arzystw a Jezusow ego, k tó ry p rzy stęp u je do w zniesienia pięknego gm achu życia chrześcijańskiego w sw ym uczniu. N ie u jm u je go, to znaczy ucznia, schem atycz­ nie, w o d erw aniu od jego otoczenia społecznego i k ultu raln eg o oraz od jego przyszłego zaw odu i stan u , do którego go skiero­

w uje i przygotow uje, ale przeciw nie w prow adza go do zrozu­ m ienia jego w szechstronnego środow iska, by mógł jego w ytw o ­ rami u m ie ję tn ie się posługiw ać i je pom nażać oraz udosko­ nalać. P rz ed te m jed n a k p o w in ien posiąć diagnozę osobowości swego w ychow anka. W ty m celu m a pozostać w styczności z jego rodzicam i i innym i dom ow nikam i uczniów , by się od nich dow iadyw ać, jak im praco m i przy ty m z zam iłow aniem oddają się d a n e dzieci. W iele na te m a t testów psychologicz­ nych, odnoszących się do- w yborti zaw odu dla m łodzieży, roz­ p raw iał w X V I w ieku pedagog jezuicki, te o re ty k i p ra k ty k ,

Antoni Possevin. W sw ych czasach m ógłby uchodzić za p re ­ kursora w spółczesnej pedagogiki psychologicznej stosow anej albo też p sychotechniki i p o rad n ictw a zawodowego. Te p ro b le ­ my psychologiczno-prafct'yezne b y ły także p rzed m io tem zain­ teresowań i rozw ażań in nych sły n n y ch pedagogów jezuickich, jak Sacchini i Jouvancy.

“) Dz. cyt., 179-180.

(17)

11. W zakres w ykształcen ia socjologicznego w chodzi jesz­ cze p rak ty c zn e przy goto w an ie do zaw odu i w yposażenie szkoły w pomoce, urządzenia, p raco w n ie i lab o rato ria naukow e, a szczególniej w biblioteki. O statn ie sp e łn ia ją b ardzo doniosłe znaczenie w w ykształceniu, w ynoszonym ze szkół śred nich i w yższych, p row adzonych p rze z synów duchow nych św. Ig n a­ cego. One są rów nocześnie „Chlebem i płom ieniem “, k tó re pod­ trz y m u ją zapał w p rac y naukow ej. Są też „skarbem i szla^ chectw em jez u itó w “ (J. Oliva). N aw et w najk ry ty czn iejszy ch czasach d la zakonu n ie przestaw ali jego g enerałow ie troszczyć

się o bibliotek i.10)

Ze szkół jezuickich w ychodzili n a p rze strz e n i w ieków nie ty lk o w ykształcen i teoretycy, ale i p rak ty c y , i to w różnych dziedzinach nauk, ścisłych i h um anistycznych. Odnośnie w y k ształcen ia p rzyszłych k a d r nauczycielskich w szkolnictw ie jezuickim należy stw ierdzić, iż po stu d iach w gim nazjach k la ­ sycznych n astęp o w ały trz y le tn ie stu d ia filozofii scholastycznej, k tó re p ro w adziły przyszłego n auczyciela katolickiego do ro zu ­ m ien ia filozoficznych pro b lem ó w życia. Filozofia d a je także pedagogice podstaw y naukow e. Chcąc bow iem w ychow ać dziec­ ko, p o trzeb a znać jego in d y w id u aln ą n a tu rę , tem peram en t,

uzdolnienia, słabości i fazy rozw ojow e psychiczne i fizjolo­ giczne. K a n d y d a t n a dobrego! n auczyciela i w ychow aw cę m usi

też um ieć nauczyć sw ych uczniów p o p raw nie m yśleć. U m ie­ jętność reflek sy jneg o m yślen ia w in n a się w n ich przem ienić w n aw y k n ienia sam o k ry ty k i i dostosow yw ania się do obiek­ tyw nej p raw d y . Do tego zaś ro d za ju w y kształcenia potrzeba k u ltu ry filozoficznej i literack iej.

P o trzech lata ch stu d ió w filozoficznych p rzy sw aja sobie scholastyk-filozof i pedagog w iedzę teorety czną o nauczaniu i w ychow aniu, lecz n ie um ie jej stosow ać w p rak ty ce. I tu znow u zaleca św. Ignacy tym studentom , by udali się n a m a­ n e w ry pedagogiczne n a te re n szkoły, gdzie będą m ogli zdobyć zapraw ę do zaw odu nauczycielskiego. W praw dzie m oże m łody

(18)

nauczyciel korzy stać w szkole jako hospit'ant z dośw iadczeń starszych, w y b itn y ch nauczycieli, lecz najk o rzy stn iejsze będą d la niego osobiste (przeżycia i dośw iadczenia szkolne. M łody więc nau czy ciel T ow arzy stw a Jezusow ego idzie n a trz y la ta do p ra c y szkolnej, nauczycielskiej i w ychow aw czej. P rz y słu ­

ch u je się n ap rzód lek cjo m starszy ch nauczycieli, n astęp n ie pro ­ w adzi j e pod ich k ieru n k iem , by .z ko lei przejść po zdobytej zapraw ie do sam odzielnego nauczania. P rz ez w łasne ćwiczenia w n au czan iu u trw a la m łody pracow nik n a niw ie szkolnej sw e w ykształcenie pedagogiczne i je pogłębia, gdyż ono s ta je się d la niego d o kładniejsze i ściślejsze. P o zn aje bo w iem w toku nauczania bezpośrednio m łodzież szkolną i sam ego sieb ie pod tym aspektem , czy d o ra s ta do tego stanu , a zwłaszcza do apo­ sto lstw a ch rześcijańskiego w ty m stanie. N iekiedy o dkryw a w sobie w y b itn e zdolności do p ra c y nauczycielskiej,, k tó ry c h poprzednio nie znał. W ogólności p ra k ty k a nauczycielska służy zawsze do rozw oju zdolności pedagogicznych, o ile je s t p row a­ dzona ra c jo n aln ie i pod k ie ru n k ie m dośw iadczonych nau czy ­ cieli. T ylko p rzez n ie m ożna się w yspecjalizow ać w nau czaniu p ew nych p rzed m io tów nauki. S tu d ia filozoficzne w szkołach jezuickich w ra z z p ra k ty k ą nauczycielską trzy letn ią, p o k tó ­ rych n astęp o w ały stu d ia teologiczne, b y ły pew nego ro d za ju p ierw szym i sem in ariam i nauczycielskim i w środow isku k u l­ tu ry eu ro p ejskiej.

W zestaw ieniu p ro g ra m ó w n a u k pedagogicznych różnych u n iw ersytetó w św iata z R atio stu d io ru m n ajw yższych uczelni, znajdujących się w ręk a c h jezuitów , a odnoszącego się do tej samej s tr u k tu ry w ykształcenia, tw ierd zi C h arm o t w om aw ianej przez nas książce, że jezuici nie są opóźnieni w rozw oju sw ych studiów pedagogicznych. Owszem , oni się p o d e jm u ją poży­ tecznej in ic ja ty w y w p rzyg o tow y w an iu k a n d y d a tó w do różnych iprac zaw odow ych w zak resie ogólnej k u ltu ry .

12. W ychow anie p erso n alisty czne i w ychow anie społeczne należą, ja k w iadom o, ściśle do siebie. Człowiek bow iem n a tu ry może się przeo b razić w człow ieka k u ltu ry , w osobowość d u ­ chową, jed y n ie w środow isku społecznym , n asy co nym

(19)

„ideo--sfe rą “, k tó ra tw orzy jego w ielkość duchową. Ta zew nętrzna siła tw órcza osobowości je s t ty m silniejsza, im w ięcej zw arta je s t w sobie i ujednolicona w sw ych najw yższych w artościach społeczność danego środow iska, ży jąca w jak iejś epoce dziejów .

Sw. Ignacy rozum iał dobrze ideow y zestrój w spółzależnych od siebie tw órczych czynników „środow isko— k u ltu r a — osobo­ w ość“, z k tó ry c h najp ięk n iejszy m dziełem żyw ym je s t ducho­ w a osobowość człow ieka, k re a c ja środow iska przyrodzonego i nadprzyrodzonego, społecznego i k u ltu ra ln e g o , o raz jego w łas­ nej n a d sobą pracy. Z teg o też pow odu dom agał się od sw ych nauczycieli zakonnych, aby b y li n a jp ie rw p raw dziw ym i lu d ź ­ m i w ogóle, n astęp n ie ludźm i nadprzyrodzonym i, d o bry m i p ra ­ cow nikam i w zaw odzie n auczycielskim czy duszpasterskim , w końcu uczonym i, jeśli szczególniejsze p osiad ają zdolności do p ra c y nauikowej. N akazał im rów nież, b y stw a rz a li d o b rą atm o sferę w ychow aw czą w środow iskach rodzinnych i poza­ rod zinn y ch d la m łodej g e n e ra c ji..

Jed n ak że być stu p ro cen tow ym człow iekiem i p rz y ty m praw d ziw y m chrześcijaninem , to nie łatw a rzecz. „Ł atw iej być kam ieniem , aniżeli rośliną, rozu m u je J. M aritain, w spół­

czesny katolicki filozof francuski, łatw iej rośliną aniżeli zw ie­ rzęciem , łatw iej zw ierzęciem niżeli człow iekiem , łatw iej czło­ w iekiem aniżeli chrześcijaninem , łatw iej chrześcijaninem n ie ­ w ykształconym , aniżeli uczonym chrześcijan inem “.11) B yt b a r­ dziej skom plikow any i rozw in ięty w sw ym jestestw ie w ym aga bogatszej sfe ry życiow ej i intensyw niejszego z n ią w spółdzia­ łania. P onadto dw oistość n a tu ry ludzkiej, osłabionej przez grzech pierw o ro d n y , przenoszący się drogą dziedziczności w ro ­ dzonej n a każdego człow ieka, którego sk u tk ie m je s t w czło­ w iek u d y sh arm o n ia m iędzy jego w yższą a niższą sfe rą życia, w ym ag a od niego olbrzym iej siły do trw ałego u trz y m an ia się n a w y żynach ścisłego i m aksym alnego ludzkiego życia. Tej m ocy on z podłoża swej n a tu ry n ie posiada, czem u św ia­ dectw o d a je h isto ria ludzkości zbiorow ej i jej jednostek, a

n) Por. J. Maritain, La philosophie bergsonienne, Paris 1930, Intro­ duction, IX.

(20)

szczególniej o b jaw ien ie Boże S tareg o i Nowego T estam entu , oraz dośw iadczenia i doznania każdego żyjącego człow ieka.

U zupełn ien ie sw ydh brak ó w bytow ych, jako istoty rozum ­ nej, z n a jd u je człow iek w chrześcijaństw ie, k tó re n iesie m u w d a rz e n ad p rzyro d zo ne życie w C h ry stu sie p rzez uczestnictw o w Jego łasce uśw ięcającej.

Z tego też pow odu w yróżniali się w y b itn i pedagogow ie jezuiccy w w ychow yw aniu swą w spółpracą z Bogiem. P od ty m w zględem naśladow ali św. Ignacego. W duchow ej w alce o ży­ cie dziecka w znaczeniu nadprzy ro dzo n y m p rz y p a d a człowie­ kowi ty lk o ro la drugorzędna, m ianow icie w spółpraca z Bo­ giem, jak o głów nym w ychow aw cą dziecka. Z tego też powodu rozwój duchow y w y chow anków odbyw a się, podług C harm ot, w „rozpiętej dokoła nich sieci n ieu stan n ej m odlitw y za n ich “,12) zanoszonej p rzez ich nauczycieli do Ojca niebios o pomoc_ nadprzyrodzoną. M odlitw ą za siebie i za uczniów odróżnia się chrześcijański nauczyciel od nauczyciela laickiego, k tó ry w sw ej pracy opiera się całkow icie n a n a tu rz e człowieka.

Z m odlitw ą w in n a iść w p a rz e w życiu katolickiego n a u ­ czyciela ustaw iczna p rac a n a d udoskonaleniem w łasnego życia. Czynić zaś p o w in ien nauczy cieU katolik nie dlatego, że je s t np. zakonnikiem , m ów i le G audier, jed en z czołow ych p ed a­ gogów jezuickich, ale rów nież i z tej przyczyny, że je s t n a u ­ czycielem. Je śli tę p rac ę zaniedbuje, w te d y je s t podobny do niewidom ego duchow o nauczyciela, idącego n a oślep i p o omacku w k ie ru n k u celów w ychow ania. M łodzież zaś je s t w rażliw a nie tylko na piękno przyrody, aile rów nież n a p ięk no łaski Bożej w człowieku. S tą d n ajlep sze lek cje szkolne w ym a­

gają nie tylko w iedzy i m etody od nauozyciela, ale rów nież cnoty. U czniow ie bow iem szybciej się uczą za pom ocą w zroku, aniżeli za pom ocą słuchu (Judde). W ychow aw ca p o w in ien b yć wzorem w szystkich cnót d la dzieci, a szczególniej ty ch, k tó ­ rych one n ajb ard ziej p o trz e b u ją (Sacchini). Toteż m ógł bp. J . Spalding, czołowy pedagog k ato lick i Półn. A m ery ki nap isać

(21)

w jedn ej ze sw ych w ielu .rozpraw, że „szkoła, £o n auczyciel“, gdyż „duchow y gm ach w spiera .się na sile p rz y k ła d u “.ls)

13. Z pow yższych rozum ow ań naukow ych i w ypow iedzi pedagogów kato lickich jasn y m jest, że w kolegiach jezuickich n ie w ychow uje się czystych in telek tu alistó w , m ów i C harm ot w sw ej w zm iankow anej przez nas (książce, poświęconej sp e­ c ja ln ie w y k ształceniu in te le k tu a ln e m u , ale p raw y c h i szlach et­ n y c h lud zi i zarazem chrześcijan, godnych tego m iana. P o m y­ śli zate m pedagogicznego p ersonalizm u religijnego nauczyciel ch rześcijański po w in ien być jako osobowość n a w zór s tu p ro ­ centow ych ludzi i p raw dziw y ch chrzęścijan-katolików , n a j­ p raw dziw szym człow iekiem czyli osobowością duchow ą w z n a­ czeniu ogólnoludzkim , n a stę p n ie p raw d ziw y m chrześcijaninem czyli Bożym człow iekiem , n ad przy ro d zoną osobowością ch rz e ­ ścijańską, k tórej s tr u k tu r a n a w a rstw ia się n a podłożu urobio­ nego życia czysto ludzkiego. N a pow yższych oby dw u n a w a r­ stw ieniach duchow ej osobowości nauczy ciela chrześcijańskiego osadza się w n im osobowość pedagogiczna. W szystkie trz y n a ­ w a rstw ie n ia ducho w e tw orzą w n auczycielu k ato lick im jed en sp ó jn y u k ła d cech ogólno-1 u dzkich, chrześcijańskich i pedago­ gicznych, służących za podstaw ę d la jego ch rześcijańskiej oso­ bowości pedagogicznej.

W śród jej cech gen. A quiviva u ) w ym ienia szczególnie cechę au to ry tetu , aby katolick i nauczyciel-jezuita nauczał i w ycho­ w y w ał w im ię Boże, p o ojcow sku i po kapłańsku. Z kolei w y ­ szczególnia cechę a d a p ta c ji do uzdolnień ucznia, do jego oto­ czenia i do celu życia. N astęp n ie cechę głębokiej w iary, na k tó rą się w n auczycielu sk ła d a człow iek Boży, odpow iedzial­ ność za dusze pow ierzone jego opiece, doskonałość kapłańska, po staw a „drugiego C h ry stu sa “, cnotliw ość i św iętość życia.

Do dalszych cech pedagogicznej osobowości katolickiego nauczyciela i w ychow aw cy n ależą w edług A quavivy m iłość

13) Por. J. Lancaster Spalding, Education and the Higher Life cy.t. w: Fr. de Hovre, Les maîtres de la pédagogie contemporaine, Paris 1936, 94 n.

(22)

ojcow ska do dzieci szkolnych, w w y n ik u k tó re j łagodność w po­ stęp o w an iu z n im i m a ścierać ostrze surow ości i d yscyp liny w p rzeb ieg u w ychow ania. Dzieci bowiem , m ów i on, n ie są m aszynam i, an i rzeczam i czy zw ierzętam i, ale ro zum nym i sła ­ bym i istotam i, po siad ający m i różne brak i, k tó re p ra g n ą skom ­ pensow ać. P o trzeb a w ięc m ieć w zgląd n a ich lud zk ie słabości, w o p arciu o w ykształcenie pedagogiczno-psychologiczne w dzie­ dzinie ro zw o ju człow ieka i p rak ty c zn ą w iedzę o w ychow aniu. Z dru giej w szakże stro n y gen. A quaviva ostrzega sw ych za­ k o n n y ch nauczycieli, a b y n ie b y li z b y t (pobłażliwi wobec dzieci, bo w te d y się je w ypacza duchow o w du ch u m oralnego laksyz- m u . And ido słabego, ani d o zb y t surowego' nauczyciela, tw ie r­ dzi on, n ie m ają uczniow ie zaufania. P rzeciw n ie oni lu b ią n au ­ czyciela z c h a ra k te re m m ocnym , jeśli ty lk o jego w ychow aw cza en e rg ia w zględem n ich je s t łagodzona delik atno ścią serca. W ogólności a u to ry ta ty w n e w ychow anie p rz e n ik n ię te m iłością w a ru n k u je zjednanie serc uczniów przez nauczyciela, św iadczy o ty m w zm iankow any ju ż pedagog jezuicki, L e G aud ier.15) Do­ d a je jed n a k p rz y tym , że p a rty k u la rn e p rzy jaźn ie są niebez­ pieczne w w ychow aniu.

14. W końcu pedagogiczna osobowość n auczyciela katolic­ kiego p o w in n a się odznaczać zgodnie z p ersonalizm em pedago­ gicznym h u m an izm u integralnego, realizo w an y m w szkołach jezuickich odpow iednim tale n te m w specyficznych gałęziach w iedzy. Ten p o stu ą lt ziszczają pedagogow ie jezuiccy w szero­ kim z ak resie w s tru k tu rz e w y kształcenia intelek tualn ego w sto su nk u do siebie i do sw ych uczniów w p rocesie ich s tu ­ diów. P rzez la t d w an aście uczą się oni n a u k hu m an isty czn y ch klasycznych, filozofii, teologii i ascezy życia. Po ukończeniu tych stu d ió w uczą się tak ż e n a u k czysto św ieckich, d o k tó ry c h m ają szczególne zain tereso w an ia i 'uzdolnienia. C zynią zaś to n ie d la n ich sam ych, ale d la w iększej ch w ały Bożej i d la po­ ży tk u bliźnich.

Zaznaczyć jeszcze p o trzeb a, że w śród nauczycieli Tow a­ rzy stw a Jezusow ego nie m a specjalnych nauczycieli do nau ki

(23)

religii. K ażdy z nich bow iem jest specjalistą do n a u k i obja­ w ionej. Owszem w sw ej klasie szkolnej je s t jezu ita przede w szystkim 'nauczycielem religii. W Ratio stu d io ru m (planie nauki) kontynuow ało Tow arzystw o Jezusow e kierunki w y ­ kształcenia średniow iecznego przez naśladow anie św. Tom asza

z A kw inu. O statni tra k to w a ł w sw ych rozpraw ach u n iw ersal­ nych (sum m ach) o n auk ach teologicznych, filozoficznych, p sy ­ chologicznych i w ielu innych, oczywiście n a m arg in esie dw u pierw szych nauk. Zgodnie z założeniam i tom istycznym i i je ­ zuickim i celem stud ium n au k św ieckich w inno być nie tylko poznanie P an a Boga, ale także służba teologii, k tó rą się a ta k u je szczególniej ze Strony n a u k przyrodniczych.

Józef Dajczak

M arian Ż y c h o w s k i , R o k 1846 w Rzeczypospolitej K r a ­ ko w skiej i Galicji, W arszaw a 1956, s. 366.

P arad o k saln a sytu acja, ja k a w y tw o rzy ła się w okresie po­ w ojenny m w studiach n a d h isto rią Kościoła w Polsce w X V III i X IX w., doprow adziła n ie tylko do całkow itej in e rc ji w d zie­ dzinie m etodologicznej i opracow ań źródłow ych, ale i do w y­ elim inow ania z pola bad ań w ielkich, w ęzłow ych pro blem ó w historycznych. S ta n ten d a je się d otkliw ie odczuwać w e w szel­ kich p racach z z ak resu h isto rii społecznej i gospodarczej wsi polskiej, n ie w ychodzących poza ra m y ogólników, schem atycz­ nych rozw iązań i sub iek ty w izm u w ocenie faktó w h isto ry cz­ n y eh. Nie rozszerzyła się również, m im o ty lu oficjalnych ośrod­ ków naukow ych, zasadnicza p o dstaw a źródłow a, w k tó re j p rz e ­ w ażają w dalszym ciągu m a te ria ły zeb ran e i opracow ane k r y ­ tycznie p rzez h isto ryk ów o k resu przedw ojennego. A nachronizm m etodologiczny i źródłow y w y stę p u je szczególnie u ty ch au to ­ rów, k tó rzy u s iłu ją bez przygotow ania analizow ać działalność społeczną, gospodarczą i k u ltu ra ln ą duchow ieństw a polskiego w X IX w iek u i ten d en cy jn ie p o m ijają lu b po m niejszają w kład Kościoła w dzieło odrodzenia narodow ego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Vorig jaar constateerde ik dat de kwetsbare doelgroep niet toeneemt maar dat deze mensen wel meer de hulp van welzijnsorganisaties en corporatie samen nodig hebben om

voor deze experimenten het beste lenen 2) het initiëren van de pilot door in gesprek gaan met corporaties en leveranciers van woningen (bijvoorbeeld Skilpod) om deze initiatieven

ekipie Bieruta nie udało się przede wszystkim złamać jedności Episkopatu, Kościół polski był lo- jalny wobec Stolicy Apostolskiej, a wierni, mimo restrykcyjnej polityki

Valves performance was assessed based on the des- ignated Rapid Valve Closing time (RVCT) (along with the analysis of changes in pressure values measured upstream and downstream of

Jest to w ięc form uła bardzo szeroka, w ychodząca naprzeciw rzeczywistości w sp ółczesnego świata, który jest bar­ dzo podzielony, ale też różnymi sposobam i

Podobnie mo˙zna pokaza´c, ˙ze zbiór wszystkich podzbiorów zbioru wszystkich liczb naturalnych nie mie´sci si˛e cały w Hotelu Hilberta.. Tak wi˛ec, nie wszystkie zbiory

Załó˙zmy te˙z, ˙ze mo˙zemy to do´swiadczenie powtarza´c dowoln ˛ a liczb˛e razy oraz ˙ze – niezale˙znie od tego, ile razy powtarzamy do´swiadczenie –

Jeżeli spełnione są warunki ( 1.1 ) i ( 1.2 ), to powyższy rozkład nazywamy minimalnym rozkładem prymarnym.... 1.5.2 Ideały maksymalne