noty
JERZY W. GAŁKOWSKI
APOSTOŁ JEDNOŚCI
W 10. ROCZNICĘ ŚMIERCI JANA PAWŁA II
Ludzie oddaleni od siebie - chcąc tworzyć wspólnotę i jedność - budują mo sty nad rozdzielającymi ich przepaściami obcości i wrogości. Jednym z tytułów papieskich jest Pontifex Maximus, Budowniczy Mostów - wezwany przez Boga, by realizować to zadanie razem ze wspólnotą wiernych, z każdym człowiekiem,
bo też każdy z nas staje przed takim wyzwaniem.
Bardzo trafnie wybrane zostało hasło jednego z Dni Papieskich - Jan Paweł
U apostołem jedności. Z pewnością można Jana Pawła II nazwać człowiekiem
jedności i pojednania. Oddany był temu powołaniu całym sercem, intelektem i wolą, całym sobą.
Jednakże ani osobowa natura człowieka, ani Bóg niedziałają w nas mechanicz nie, nie działają za nas. Potrzeba do tego osobistego wysiłku. Tragicznekonflikty zapisane na kartach najnowszej historii nie ułatwiają otwarcia na Innego. Ale przykład miłości dawany przez ludzi wielkiego serca - wzór osobowy, jak to nazywał Karol Wojtyła - zachęca do działania, dodaje siły i odwagi.
Jana Pawła II można nazwać człowiekiem doświadczonym w dwojakimsensie. Po pierwsze, został doświadczony przez los - stracił po kolei najbliższych z ro dziny, doświadczył biedy, ciężkiej pracy fizycznej i umysłowej (naukowej, arty stycznej, duszpasterskiej), doświadczyłterrorudwu totalitaryzmów, doświadczył bólu choroby i zranienia. Nie można jednak powiedzieć, że były to jedynie straty.
Dzięki swojej chrześcijańskiej postawie, wysiłkowi intelektualnemu i moralnemu, zyskał doświadczenie mądrości, łączącej w sobie wiedzę i miłość. Jego nauczanie
zakorzenione i ugruntowane jest więc w rzeczywistości doznanej rozumem iwia rą, sercem i wolą, całym istnieniem. Przez to żadne właściwie jego słowo nie jest abstrakcyjne, nie jest puste. Każde wyraża doświadczenie życia, doświadczenie Boga i człowieka, doświadczenie wspólnoty, doświadczenie pracy i nauki, do
świadczenie sztuki i natury. Z kim rozmawiał, tego rozumiał i ten rozumiał jego
słowa - robotnik, intelektualista,człowiek samotny i żyjący radościami i trudami rodziny, sportowiec i chory. Z każdym odnajdywał wspólnotę życia i losu. Co więcej,szacunekdlakażdego, okazywana ludziom miłość sprawiały, że rozmówca
czuł szczególną więź, oddanie się Papieża w momencie rozmowy jemu i tylko
jemu. Czuł, że w spotkaniu z drugim człowiekiem tworzy się jedność i wspólnota. Można przejść przez życie, ślizgając się jedynie po powierzchni, nie wchodząc
w jego głębię, nie czerpiąc zeń treści istotnych. Można pozostać pustym i rozbi tym - człowiekiem w okruchach. Można więc tracić siebie, świat, innych, można
sprzeniewierzyć się sobie, ludziom, światu i Bogu, nie odnaleźć sensu istnienia.
spełnienia. Jan Paweł II wskazujedrogę. On ją odkrył, on nią sam szedł i zachęcał nas do wspólnej wędrówki.
Tą drogą jest przede wszystkim sam człowiek, osoba ludzka. Nie mamy wro
dzonej wiedzy o sobie, o tkwiącym w nas dobru. Odkrywamy siebie w trudnym
procesie życia. Nie można poprzestać jedynie na tym, co leży na wierzchu, wi doczne w ulotnych przejawach. Trzeba odważnie sięgać do głębi naszego człowie
czeństwa, do tego, co je tworzy - mówi Jan Paweł II. Tam właśnie można dojrzeć fundamenty i wzorzec egzystencji, punkt archimedesowy pozwalający dźwignąć
nasz los. Odkrywamy więc swój potencjał poznawczy, możliwości przenikania świata i siebie samego, swoje zmysły i intelekt. Odkrywamy swoją siłę, wolną
wolę, która uruchamia w nas nowe procesy, niezależne - częściowo przynaj mniej - od całego świata i również z niego nas wyróżniające. Odkrywamy swoją
emocjonalność oraz cielesność - podobną do reszty świata, ale zarazem tak od niej odmienną, bo złączoną w jedną całość z rozumem i wolnością. Odkrywamy
różnokierunkowość naturalnych sił, które pozostawione same sobie mogą rozbić
naszą jedność. Odkrywamy wreszcie tę podstawową prawdę, że nasze działanie nie jest obojętne dla nas i dla świata, a co więcej, że wartość i słuszność naszego
działaniasąwyznaczone niezależnie od naszych chęci i pragnień, są wyznaczone naszym sposobem istnienia, są obiektywne.
Nie od nas zależy, że istniejemy, że istniejemyjako ludzie. Ten sposób istnie nia stanowi dla nas wyzwanie określone całą złożoną strukturą dóbr i wartości,
powinności i zadań, strukturą prawa moralnego. Poznać, uznać i zrealizować je, znaleźć na tej drodze swoją własną ścieżkę - to trudne, ale istotnie ważne zada nie. Zadanie, które scala wszystkie nasze moce, ukierunkowuje je do jednego celu, a przez to scala człowieka, ocala go w sensie moralnym. Stwierdzenie, że my sami, nasze rzeczywiste wartości i zadania nie są zależne wyłącznie od nas, od naszych chęci i pragnień, że nie my jesteśmy ich pierwotnymi autorami, ale
stają one przed nami i wzywają nas - to wszystko otwiera perspektywę dalszych
i głębszych poszukiwań, wychodzenia poza siebie, transcendowania siebie i szukania ich autorstwa właśnie w tej transcendencji. Sam rozum nie jest tu już wystarczający - wspomóc może człowieka doświadczenie wiary.
Otwarci na świat spotykamy innych. Są tacy sami jak my, o takiej samej god
ności. Jednakże każdy z nas jest osobno wyrzeźbiony przez boskiego artystę, nie jest powielony w mennicy, jak mawiał prof. Świeżawski, nie jesteśmy sklono
wani, jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Każdy jest wyrzeźbiony przez Boga, jedyny i niepowtarzalny. Dlatego wezwania płynące z głębi musimy przeżyć sami, na
swój sposób, oraz dostosować nasze działania do niepowtarzalności drugich. To
trudne zadanie, jeśli zważyć nasz egoizm, wygodnictwo i bierność. Każdy drugi jestjakimś „ja”, jest centrum własnego świata,ma swoje cele i nadzieje. Wchodząc
w świat drugiego rozpoznajemy zarówno jego, jak i siebie samego. Widząc jak on nas przeżywa, widzimy siebie w oczach drugiego nie tylko tak jak chcielibyśmy
być widziani, ale jak przejawiamy się innym. Będąc z drugim, współistniejąc i współdziałając, współtworzymy siebie. Przyjmujemy odpowiedzialność za niego, za to jakim się staje, a właściwie za cały świat. Współistnienie i współdziałanie z innymi nie jest jakimś naddatkiem, ale wynika z konieczności życia - potrze
bujemy siebie nawzajem, bo nie jesteśmy samowystarczalni. Jesteśmy dla siebie
wartością. Podejmujemy wspólne cele, które stają się naszymwspólnym dobrem, spoiwem wspólnoty, tworzonego społeczeństwa. To zachwyt i oczarowanie dru
gim wywołuje miłość erotyczną, tworzy małżeństwo, a dalej rodzinę. Pragnienie
bycia z drugim, działania dla jego i własnego dobra, realizacja wspólnych celów tworzy społeczne formy pracy, życia religijnego, narodowego, globalnego, two
rzy społeczeństwo. Jego podstawą, fundamentem i celem zawsze jest człowiek Struktury społeczne są dla człowieka, on jest wyznacznikiem dobra w budowaniu
kulturalnego, rodzinnego. Osoba ludzka nie jest tylko przejawem społeczeństwa,
wypadkową sił społecznych, ale na odwrót - ona jest ich podstawą i celem.
Jeśli jednak mówi sięo osobie,to nie chodzi tylko o własne „ja”. Każdyczłowiek jestw takiej samej sytuacji fundamentalnej - każdy jestobdarzonygodnością, ma
własne cele, przyszłość i nadziejęspełnienia życia. Każdy pragnie współistnienia i wspólnego działania. Dlatego społeczeństwo rozumiane jako połączenie osób
rozmaitymi relacjami, jako układ tych relacji, istnieje dla człowieka, jest wobec
niego - każdego - służebne. Oczywiście będąc współistniejącymi, współdziała
jącymi, współzależnymi od siebie, nie pełnimy wszyscy w społeczeństwie takich
samych ról. Jednakże jakakolwiek byłaby to rola, to jest służebna wobec całości wspólnoty, bezpośrednio lub pośrednio. Każdy służy każdemu, bo każdy może być tylko celem, a nie środkiem.
Z faktu istnienia struktur i instytucji społecznych wynika też podział ról spo łecznych, ich zróżnicowanie, waga i znaczenie. Podział ten winien się opierać na
kompetencji, zdolnościach i energii ludzi podejmujących się tych ról. Należy na
to spojrzeć z dwóch stron. Z jednej strony pełnią oni funkcję służebną wobec
innych i wobec całości społecznej, z drugiej zaś, obciążeni wysiłkiem i odpowie dzialnością, na zasadzie sprawiedliwości, czyli pewnego rodzaju równowagi, są
uprawnieni do otrzymania - równoważnej wobec ich obowiązków - rekompen
saty. Sprawiedliwość bowiem polega na tym, że obowiązek jednej strony wywo
łuje powinność drugiej, i na odwrót. W ten sposób, poprzez sieć wzajemnych
uprawnień i powinności, poprzez tworzenie wartości na rzecz drugiego i całej społeczności - co jest procesem rozciągniętym w historii, wytwarzającym tra
dycję, kulturę i obyczaje - kształtuje się i umacnia społeczeństwo. Uzgodnienie potrzeb, aspiracji i nadziei wszystkich członków społeczeństwa, uzgodnienie ich z wymaganiami całości, podział ról społecznych, obowiązków i uprawnień, utrzymanie jedności, wymaga olbrzymiego wysiłku przedewszystkim moralnego, wymaga ukształtowania właściwych postaw i działań, których skutecznym źró dłem może być tylko szacunek dla człowieka, wzajemna służba, miłość.
Taki obraz ludzkiego losu przedstawia w swoich pracach teoretycznych -a w swojej post-awie ukazuje - Karol Wojtyła. Uzyskiwana jedność nie nabiera
trwale samoistnego bytu. Ona jest wynikiem działania każdego z nas, którzy w jakimś momencie historii wchodzimy i schodzimy ze świata, i trwa tak długo,
jak długo trwa ten osobiście podejmowany wysiłek, do którego także powinniśmy dojrzeć. Jedność więc, wartość instytucji społecznych i to, co Jan Paweł II nazywa
cywilizacjąmiłości, jest nietylestanem naszego istnieniaspołecznego, co procesem
historycznym i społecznym, toczącym się nieustannie - jest zadaniem, wysiłkiem
zmierzającym do zrozumienia rzeczywistości ludzkiej. Tozadanie składa sięzwielu
zadań cząstkowych i elementarnych, wskazywanych przez naukę i roztropność. Społeczny sposób naszego istnienia nie ogranicza się do sfer czysto utylitar nych. Nasze życie tutaj zależy również - i to w sposób szczególnie mocny - od
postawy wobec Boga, od religii. Wiara tylko do pewnego stopnia pozwala się przeniknąć wrodzonym rozumem, w znacznej części pozostaje dla niego ta
jemnicą. Wyrażana jest osobistą postawą i poprzez ludzkie działania wchodzi w struktury społeczne. Chrześcijaństwo od samego początkubyło pluralistyczne,
prowadziło wewnętrzne dyskusje - pierwsza taka dyskusja odbyła się między św.
Piotrem a św. Pawłem, a dotyczyła relacji z synagogą. Niektóre późniejsze spory
prowadziły do zerwania jedności i powstania odmiennych wyznań i struktur
kościelnych, przeciwstawnych, a nawet wrogich sobie, co było i jest nadal tra
gedią. Jeszcze większa obcość panuje między różnymi religiami - judaizmem, islamem, buddyzmem...
Wiara człowieka, w wymiarze jednostkowym, społecznym i historycznym nie jest niezmienna, nie jest zamkniętym skarbem. Jest żywa, tworzy się i rozwija,
dojrzewając w zmieniającym się świecie, winien ze skarbca boskiego objawienia czerpać „stare i nowe”, jak mówi Jan Paweł II. Struktura społeczna Kościoła, zro
zumienie i nauczanie Ewangelii winny żyć razem z człowiekiem. Stąd postulat Soboru Watykańskiego II ciągłejpracy Kościoła nad dotarciem do treści Ewangelii,
coraz pełniejszego jej zrozumienia i dostosowania sposobu działania Kościoła do
osiągniętej świadomości i siły wiary - Ecclesia semper reformanda. Jako biskup
krakowski Karol Wojtyła był aktywnym uczestnikiem soborui współautorem wielu
podstawowych jego dokumentów. Z tego punktu widzenia pontyfikat Jana Pawła II
możnaokreślić jako wypełnianie i kontynuację soboru. Jest to dążeniedo uzyskania
jedności Kościoła wjego różnorodności - teologicznej, liturgicznej, strukturalnej.
Rozdarcie chrześcijaństwa jest żywą raną, jest chorobą. Dawne i obecne urazy,
wzajemne potępienia, a nawet wojny religijne wykopały przepaści między spo
łecznościami chrześcijańskimi. Ale Chrystus jest jeden dla wszystkich chrześcijan.
Obowiązkiem więc wyznawcyChrystusa jest dążenie do pojednania i odzyskania
zerwanych więzi, do wzajemnego wzbogacania się wytworzonymi tradycjami.
Ekumenizm, budowa wspólnego domu, w którym każdy chrześcijanin mógłby znaleźć miejsce szanujące jego godność i w którym mógłby zamieszkać - to jedno z podstawowych zadań podjętych przez Papieża.
Chrześcijaństwo, judaizm i islam odwołują się do Abrahama jako do wspólnego ojca wiary. Różnajest bliskość między nimi. Żydzi są naszymi „starszymi braćmi w wierze” - chrześcijaństwa nie można w pełni pojąć bezodniesienia do Starego Testamentu. Jak chyba żaden papież w historii Kościoła Jan Paweł II dokonał wysiłku wzajemnego zrozumienia, zniwelowania poczucia obcości i wrogości
między wyznawcami tych religii. Służyły temu ogłaszane dokumenty, modlitwa, braterskie wizyty w synagodze i meczecie.
Papież nie poprzestaje na więzach łączności z „ludami Księgi”, ale dąży także
dowspólnoty ze wszystkimi wierzącymi, o czym świadczą modlitewne spotkania w Asyżu. To wszakże jeszcze niecaładziałalność na tym polu Jana Pawła II. Wszy scy ludzie są dziećmi jednego Boga, są więc braćmi, mającymi tę samą naturę ludzką, taką samą godność. Nie dzieli ich istota, ale rzeczy wtórne, które narosły w historii, kulturze, postawach. Stan obecnej cywilizacji, nauki i techniki oraz żywiona wrogość, która w ostatnim stuleciu doprowadziła do niespotykanych
cierpień, może doprowadzić do powszechnej zagłady. Jedynie miłość wrastająca w cywilizację, wyrażająca się w powszechnej postawie wzajemnego szacunku,
w instytucjach społecznych sprzyjających rzeczywistemu dobru, może ocalić
człowieka, wyzwolić od zła, nienawiści i wojen. Stąd,wzorem swoich wielkich po przedników, Jan Paweł II zwraca się do wszystkich ludzi dobrej woli, wierzących i niewierzących, zapelami, ze słowami pokoju. Nie są tojedynie ogólnewezwania.
Wskazuje źródła zła i nienawiści na wszystkich polach ludzkiej egzystencji. Ale,
co ważniejsze, pokazuje drogi ku jedności ludzkiej możliwe do odnalezienia
w moralności, kulturze, nauce, technice, sztuce, w poszanowaniu daru bożego, jakim jest przyroda. Przede wszystkim zaś w poszanowaniu ludzkiego życia, bez względu na jego stan. Granicy świętości życia, szczególnie w stosunku do
najbardziej bezbronnych, nie wolno przekroczyć. Wartości człowieka nie można
mierzyćjego użytecznością i przydatnością hedoniczną, nie można wobec niego
stosować miary ekonomicznej, administracyjnej, wygody życia.
Z drugiej jednak strony nie można oczekiwać od człowieka, od ludzkich postaw, czynów i instytucji społecznych - doskonałości jako punktu wyjścia. Doskonałość to punkt dojścia, bo razem z całym światem człowiek poddany jest prawu rozwoju. Tozadaniewpisane w nasz los. Jan PawełII dostrzega, że człowiek jest podatny na dobro i zło, ma słabość upadania i moc powstawania. Co więcej,
swoją doskonałość każdy zdobywa sam i nie może jej przekazać drugiemu, bo
nieza-leżny - niepodtrzymywane ludzkim wysiłkiem wyczerpują swoją wartość. Nie ma stałych i niezmiennych postaw i wytworów ludzkich. One mogą istnieć tylko
dzięki nieustannemu wysiłkowi człowieka, żyjącemu w zmiennych strukturach czasu historycznego i przestrzeni społecznej. Dlatego dostrzegania słabości i bra
ków stale towarzyszących ludzkiemu życiu indywidualnemu i społecznemu nie można uznać za pesymizm, jeśli towarzyszy temu poczucie powinności „bycia bardziej”, wyzwanie doskonałości. Zrozumienie zła i własnych zaniedbań, jeśli
już one zaistniały, jawne przyznanie się do nich, skrucha - to drogi pojednania, moralnej powinności i rozwoju. Chrześcijanie nie byli i nie są wolni od grzechu wrogości i zaniechania. Wskazując drogi jedności Jan Paweł II przepraszał za zło
wyrządzone przez chrześcijan, w tym za antysemityzm i antyjudaizm.
Miłość jest wyrazem i źródłem osobowej doskonałości. Ale, jak mówi Karol Wojtyła, Trzeba się pogodzić z faktem, że taką niejest ona od początku, „od pierw szego wejrzenia", i taką nawet być nie może. Byłoby to sprzeczne z ogólnym cha
rakterem ludzkiego bytowania, w którym obowiązująprawa rozwoju i stopniowej aktualizacji. Dlatego też miłość niejest odpoczątku dojrzała i pełnowartościowa,
ale stopniowo dopiero może stać się taką. Potrzeba pewnej orientacji w całejpro
blematyce tego „stawania się , by można było mówić o wychowaniu w miłości.
Dojrzewanie człowieka i jego miłości, dojrzewanie człowieka przez miłość, a przez to integrowanie, bycie w jedności z samym sobą, z drugim, ze społeczno
ścią, z Kosmosem, a wreszcie - także przez wiarę - z Bogiem; scalanie i ocalanie
człowieka, oto zadanie jakie przypomina i jakiego wzór swoim życiem daje nam
Jan Paweł II. Wypełniając swoją chrześcijańską misję kapłańską, prorocką misję
wolności i dobra, stał się dla nas apostołem miłości, której inne imię to jedność.
Jerzy W. Gałkowski
Prof. Jerzy Gałkowski był uczniem Karola Wojtyły w Katolickim Uniwersytecie Lubel skim, gdzie później, pracując w Katedrze Etyki, sam wychowywał kolejne pokolenia studentów (przyp. red.).
Książki nadesłane
Wydawcy różni
Janusz Drzewucki: Życie w biegu. O ludziach, miejscach, literaturze, piłce nożnej, maratonach i całej reszcie. Wydawnictwo Melanż, Warszawa 1915, ss. 584.
Stefan Pastuszewski: On. Ilustracje Marek Chaczyk. Instytut Wydawniczy „Świa dectwo”, Bydgoszcz 2014, ss. 63.
Izabela Kawczyńska: Balsamiarka. Wydawnictwo Videograf, Chorzów 2014, ss. 387+5 nlb.
Magdalena Ochałek: Laserunki aberracji. Powieść. Instytut Wydawniczy Świa
dectwo, Bydgoszcz 2014, ss. 452.
MagdalenaMańkowska:Ikar nadŚwiątoblinem. Wydawnictwo ByBook, Szczecin 2014, ss. 219.
Kazimierz Świegocki: Kamień iczas: wiersze,poematy, eseje. Wydawnictwo Akade
mii Humanistyczno-Ekonomicznej, Łódź 2014, ss. 348 [il. Bronisława Wolanina]. Olga Kubińska: Życie. Poezje.Wydanie 2 poprawione. Fundacja Terytoria Książki,
Gdańsk 2014 Ss. 64+3 nlb.
Desmond Graham: Nowe wiersze. Wstęp Olga i Wojciech Kubińscy. Fundacja