Jerzy Faryno
Konfrontacja poetyk
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (15), 148-158
um ysłow ym dzisiejszego Pim ki. D latego za m ało tu (zacytujm y w stęp) „propozycji in te rp re ta c y jn y c h ” a za dużo fra g m en tó w uży tecznych „ p rz y rozm aity ch p o w tó rk ach ” .
Kr zyszt of Dybcink
Konfrontacja poetyk *
0.0. W łaściw ej typologii p o etyk (lub języków poetyckich) n ie m ożna zbudow ać w oparciu o pow ierzchow ne wy k ład n ik i przekazów a rty sty czn y ch .
T r z y jesienie i Chaos pełnego lata w y brałem ze w zględu na pewną
zbieżność ich p lan u w y rażan ia, ale zestaw iam je po to, by pokazać, że re p re z e n tu ją one w ykluczające się poetyki.
1.0. A. A chm atow a: „Trzy jesien ie” Mnie letnije prosto niew niatny ułybki,
I tajny w zim ie nie najdu,
No ja n atolu dał a poczta biez aszybki Tri osieni w każdam godu.
I pierwaja — prazdnicznyj biesporiadok W czeraszniemu letu nazło,
I list’ja letiat, słow no kłoezja tietradok, I zapach dymka tak ładanno-sładok, W sio włażno, piestro i swdetło.
I pierw ym i w taniec wstupajut bieriozy, N akinuw skwozjioj ubor,
Striaohnuw wtoropiach m im olotnyje slozy • Na sosiedku czerez zabór.
No eta bywaj et — czut’ naczata p ow iest’. Siekunda, m inuta — i w ot
Prichodit wtoraja, biesstrastna, kak sow iest’, Mraczna, kak wozduszinyj nalot.
W sie każutsia srazu blednieje i starsze, Razgrablen letnij ujut,
I trub zołotych otdalonnyje marszy W pachuczem tum anie pływut... I w wołnach chołodnych jego fim iam a Zakryta w ysokaja tw ierd ’,
* A rtykuł niniejszy jest próbą zestaw ienia w yników następujących niezależ nych od siebie opracowań autora: O in t e r p r e t a c ji s e m io ty c zn e j. iVu p r z y k ł a d z i e
w i e r s z y T a d e u s z a K u b i a k a („Pamiętnik Literackf” 1974 z. 1) oraz K o d A c h -
No w ietier rwanuł, raspachnułos’ — i priarno W siem stało poniatno: konczajetsia drama, I eto nie tr ie fja osien’, a sm iert’.
(Tri osieni, 1943) 1
1.1, Ś w iat początkow ych czterech w ersów roz
p ada się na dw ie przeciw staw n e części (w aspekcie tem poralnym ): lato, zim a
niepodzielne, n ied y sk re tn e posiadające u k ry ty sens, w ym agające zrozum ienia (<— niejasne uśm iechy,
tajem nica 2)
ob iek t idealny, su b ie k ty w n y (-*— nie lato, lecz uśm iech y
lata; nie zima, lecz tajemnica)
jesień
podzielna, d y sk re tn a (-<- trzy) pow ierzchniow a, nie w ym aga jąca
rozum ienia, oczyw ista
(-«— obserw owałam nieo m y ln ie3) obiekt realn y , o b iek ty w n y (-<- w yróżniłam , obserwowałam,
nieom ylnie tr z y jesienie)
1.2. D alsze p a rtie tek stu k o n k rety z u ją sens tego
przeciw staw ienia ty lko częściowo, a to dlatego, że poezja A chm ato- w ej jest poezją n astaw io ną n a kod. To znaczy: A chm atow a posługuje się jak im ś tylko jej znanym język iem (zestaw em jedn o stek znaczą cych i reg u ł ich łączenia), k tó ry nie jest tożsam y z etnicznym jęz y kiem rosyjskim , ale je st wobec niego języ kiem hom onim icznym . Dla czytelnika tek stó w A chm atow ej oznacza to: aby zrozum ieć jej p rze kaz, trzeba się nauczyć jej języka, czyli konieczne je st pam iętanie znaczeń (użyć) odpow iednich jed n o stek z te k stó w poprzedzających. Otóż, zgodnie z kodem „je sień ” stanow i realn ą, o biekty w ną część św iata, którego cechą podstaw ow ą je s t zło, a najczęściej oznacza ona koniec życia, koniec św iata (i w czasie, i w przestrzeni), chaos, śm ierć. M ówiąc obrazowo, po „ jesien i” u A chm atow ej nie m a nic. „Z im a” nie jest k o lejn ą porą (przestrzenią) — to zupełnie inny św iat, w żaden sposób nie pow iązany z „je sien ią ” .
P ozycję finaln ą z ajm u je w ty m układzie rów nież „ la to ” — z końcem „ la ta ” kończy się także w szelka p rze strz e ń „w ew nętrzna, tekstow a, zorganizow ana, będąca obszarem pełni życia” . Po ,Je c ie ” n a stę p u je »»wyjście na z e w n ą trz ” , w „św iat p rz e m ija ją c y ” . Z reg u ły jest to w yjście „w jesie ń ” . Na przykład:
I w tajnuju drużbu s wysokim, Kak junyj orioł tiemnogłazym,
1 A. Achmatowa: Bieg wriemieni. M oskwa-Leningrad 1965, s. 365—366.
2 Wers „I tajny w zimie nie najdu” rozumiem jako ’Nie jestem w stanie w y kryć tajemnicy zim y’.
3 „Oczywistość” jesieni została ponowiona w ostatniej zwrotce Wiersza: „i pria mo wsiem stało poniatno i ’stało się jasne (zrozumiałe) dla w szystkich’ ”.
150
Ja, słowno w cwietnik priedosiennij, P o chód ko j u logkoj woszła.
Z nając kod, łatw o przew idzieć, iż w dalszych p a rtia c h te k s tu po w in n y w ystąpić oznaki „ ro z stan ia ” lu b końcow ej fazy „p rzyjaźn i” . O statn ie w ersy te k s tu są więc ty lk o w a ria n tn y m rozw iązaniem mo d elu (podstaw ow a „m odelow a” in fo rm a c ja nie je st czym ś nieoczeki w anym , jest raczej zbyteczna):
Tam byli poslednije rozy, I m iesiąc prozracznyj kaczałsia Na sierych, gustyoh obłakach...
(1917) *
1.3. Z tego p u n k tu w idzenia d alszy m odel opisu trz e ch odm ian jesien i rea liz u je oczekiw anie odbiorcy {odbiorcy, k tó r y p rzy n a jm n ie j w sposób in tu ic y jn y opanow ał kod A chm atow ej na pod staw ie jej te k stó w w cześniejszych). In fo rm a c ja arty sty c z n a k sz ta łtu je się tu w o p arciu o relację „m odel — w a ria n t, realizacja k o n k re tn a ” (w sposób analogiczny do rela cji „ m e tru m — r y tm ” ).
1.4. Obecność kodu, w k tó reg o k a te g o ria c h m o delow any jest św iat T rzech jesieni, n ajw y ra ź n ie j m a n ife stu je się w re la c ji tak ich jed n o stek ja k „ tie tra d k i ’zeszyty’ ” , „ p o w ie sf ’opo w ieść’ ” i „d ra m a ’d ra m a t’ Kod u ja w n ia się tu dzięki niezgodności pom iędzy ciągłością św iata (zaznaczonej m .in. poprzez w yliczanie: „ trz y jesien ie” , „p ierw sza” , „ d ru g a ” , „ trz ec ia ”) a nieciągłością „ te k s tu ” : „początek opow ieści”, ale „kończy się d ra m a t” .
„ Z eszy ty ” n ato m iast „le tia t, słow no kłoczja ’lecą, sp ad ają ja k s trz ę p y ’ ” i w skazu ją n a zakończenie świaita „w ew nętrznego, tekstow ego; pełni życia” o raz n a w yjście w „św iat z e w n ę trz n y ” 5.
Jednakże, poniew aż św ia t jesien i nie jest św iatem staty czn y m , lecz ro zw ija się w czasie, rozum ie się sam o przez się, że w sw ej czystej postaci kod m oże w y stąp ić tylko w w y padku krań co w y ch stanó w św iata. N ato m iast sta n y pozostałe w y m agają kodu kom binow anego
4 Achmatowa, op. cit., s. 173.
5 W uproszczeniu ten fragm ent kodu Achmatowej można zapisać w sposób następujący: S ło w o — w iersze byt idealny z e s z y t o p o w ieść ś w i a t r e a l n y , z e w n ę t r z n y , k o n flik to w y k siążk a św ia t te k sto w y , w ie c z y sty ; w ew n ę tr z n y dram at poem at książka b e z z a p i s u f i n a l n y
151
o różnym udziale k a te g o rii antonim icznych, a niekiedy — k atego rii am b iw alen tn y ch .
1.4. O statn ie z om ów ionych zjaw isk n a jła tw ie j prześledzić na p rzy k ład zie „pierw szej jesieni” : w szystkie jej oznaki są hom onim iczne w obec oznak „ la ta ” , „życia” itp., ale jednocześnie z a w iera ją one pew ne cechy, k tó re m ożna uznać za elem en ty w yjścio w e o statn iej, „trzeciej je s ie n i” (a ściślej: „śm ierci” ):
n ieład św ią te c zn y -> zrab ow an a p rzy tu ln o ść -> f zerw ał się;
\ rozw arło się
lecą, sp a d ają liście n a lo t p o w ietrzn y zerw ał się
wilgoć, łzy -> p ły n ą; fale ->■ X
dym ek, w onny j a k ) _ f p a c h n i e j ą c e m gły; ) ^
kadzidło J 1 chłodne fa le kadzidła]
B rak n iek tó ry ch odpow iedników w trzecim w y p ad k u wolno tłu m a czyć jako „nieobecność ś w ia ta ” .
1.5. G odna je s t uw agi inna jeszcze osobliwość ro zp a try w a n ej sy stem aty k i: zbliżaniu się do „ k resu św ia ta ” tow a rzyszy z an ik an ie n ie k tó ry c h jego cech lub ich degradacja:
jasno m roczna; z a k r y te sklep ien ie rozw arło się,
gdzie „sw ietło ’jasn o ’ ” przew id u je obecność „n ieb a” , ’przezroczystej k o puły’ (k tó ra w kodzie A chm atow ej jest ekw iw alen tem zam kniętej p rze strz e n i w ew n ętrzn ej; św ia ta ’w ieczystego’); w yrażenie „ zak ry ta tw ie rd ’ ’z a k ry te sk le p ie n ie ’ ” pow inno s'ię czytać nie jako „zam knię te ” , lecz jako ’nie-przezrocizystość’ i ’b ra k nieba, kop u ły ’; i w reszcie „rasp ach n u ło s’ ’rozw arło się’ ” nie „niebo” , lecz coś innego, coś, co nie zostało nazw ane, coś anonim ow ego (w ynika to z bezosobowej fo r m y czasow nika: „No w ie tie r rw an u ł, rasp ach n u ło s’ — i priarno w siem stało po n iatn o ’Lecz zerw ał się w ia tr, rozw arło się — i zrozum iałe stało się w sz y stk im ’ ” , form y, k tó ra nie naw iązu je do żadnego z ele m entó w te k s tu w cześniejszego).
W sposób podobny „ e w o lu u ją ” i pozostałe cechy św iata:
barw nie -> m roczna; bledsi -> X
’zazdrość; k rz y w d a ’ -> bezstronna X
św iat w y p ełn io n y p u stk a
(<- liście; brzozy; (<— zrabow ana ) y
pfot itp.) przytu ln o ść;
da-Uekie m arsze)
l i U
św iat m a te ria ln y [św iat
bezprzed--H m io to w y (<- m g ły ; ^
ęiepło d y m e k )
ruch, szybkość («— zaczynają taniec) trw anie; czasow niki czasu teraźniejszego pierwsza (jesień) chłód (^- w chłod n y c h falach kadzidła tem po żwołnione (<- płyną; marsze)
trw an ie; czasow niki czasu teraźniejszego; ale obecność form b ierny ch (<- zrabo wana; zakryte) druga (jesień) X X czasow niki czasu przeszłe go; czynności jed n o k ro tn e nie-jesien; śmierć
1.6. I o sta tn ia uw aga: te k st jest zbudow any na zasadzie zm niejszania się inform acji. N ajlepiej 'to w idać na poziom ie długości tekstu: opis o sta tn ie j (trzeciej) jesieni został zredu ko w an y do jednego tylko słow a — „śm ierć” . P rzypuszczalnie w pisana tu jest m yśl, że ’nicość nie podlega opisowi; nie ty lk o je st nieśw iatem , lecz także b rakiem w szelkiej in fo rm a c ji’.
2.0. T. Kubiak: „Chaos pełnego lata” Dwudziestego czwartego czerwca o północy
w stępujem y w kolejną, trzecią porę roku. Minęła zima, wiosna i nastaje lato,
dojrzały do absurdu chos barw i ksztatłów, dla których trudno znaleźć m iejsce na palecie czy odpowiednik w ścisłych liniach geometrii.
Zima jest arcyprosta i w kształtach pozioma. Nawet pokryte śniegiem , zdają się poziome o innej porze roku strzeliste pagórki.
W szystko jest uproszczone — czarne albo białe, jak w dziecinnej zabawie — to piekło, to niebo. Poza tym szkli się m giełka jak oczy mej córki.
Wiosna jest niepokoju pełna, ale w kształtach gałęzi jeszcze sztyw nych przejrzyście klarowna. Pozioma w srebrze kałuż, pionowa w pniach drzew, a w tym, że wszystko rośnie — strzelista jak gotyk. Jak renesans jednakże oszczędna w swych liniach, zielona i niebieska, z domieszką cynobru,
jak malowidła wielkich W łochów w wieku złotym.
A oto nastał lata ludw ikow ski barok,
tarantele bukietów w kostium ach kolombin, m enuety pstrych krzewów w strojach arlekinów, kute złocenia, przepych, nawał cherubinów i pyzatych amorków jabłek na jabłonkach. Wszystko po to, by stlić się w popiołach jesieni, jak kartofel palcami wygrzebany z zie m i<;.
2.1. Ś w ia t tego tek stu rów nież jest o p a rty na osi n a stę p stw czasow ych: od z i m y do jesieni (zob. 1.1.). A le je st rozu m iany inaczej — jako ciąg n ied y sk re tn y . Podana na początku data i „godzina” {+- D w udziestego czwartego czerwca v północy) nie jest granicą pom iędzy „zim ą, w io sn ą” a „ la tem ” , w ręcz przeciw nie — w szystkie n astęp n e czasow niki w p row ad zają sens stopniow ego ’sta w ania się ’ i przez to p o d k reśla ją um ow ność i niezauw ażalność ow ej granicy (<— w s t ę p u j e m y , w k o l e j n ą , t r z e c i ą porę roku;
m i n ę ł a zima, wiosna i n a s t a j e lato; d o j r z a ł y do...) N ie
m niej jed n a k „ la to ” zostało tu w yróżnione w 9posób szczególny. Co praw da, składn ia w ersu d ru g ieg o sy tu u je je wobec iz im y i w io sny jako zjaw isko rów norzędne (<— lato = kolejna, trzecia pora roku), ale dalsze określen ie (+- lato = dojrzały do absurdu chaos) czyni zeń szczytowy, k u lm in ac y jn y p u n k t ew olucji św iata: zdaje się, że po , Jecie” już nic nie pow inno nastąpić. O statn ie w ersy te k s tu spełnia ją ten w a ru n e k : „jesien i” nie ma, są tylko „popioły jesien i” , a więc ’śmierć, nicość’; zred u k o w an y do m inim um został także i sam tek st (pór. 1,5.).
2.2. J a k widać, św iat w iersza K u biaka z a jm u je dokładnie ten sam obszar, ja k i z a jm u je u A chm atow ej jej św iat po zytyw ny, i w zasadzie tak sam o je st św iatem n ied y sk retn y m (zob. 1.1.). Na ty m jed n a k w szelkie podobieństw a się kończą. Różnice zaś w yglądają w sposób n astęp u jący .
2.2.1. W edług poetyki A chm atow ej „ la to ” koń czy obszar w ew n ętrzn y , k u ltu ro w y , w ieczysty. D alej w czasie i w p rzestrzeni n a stę p u je zdecydow any przedział: w yjście poza lato, to w yjście w św ia t p rzem ijający , św iat nie-k u ltu ro w y , n ie-tek st; za m iast tek stu (poezja, ogród, pałac, kopuła itp.) n a stę p u je realność
(opowieść, d ram a t; płot; św ia t o tw a rty , ew oluujący w stro n ę nicości itp.). D latego w łaśnie takie o kreślenie „ la ta ” jak „d ojrzały do a b su r du chaos” (zaw ierające jednoznaczną ocenę negatyw ną) jest w poe tyce A chm atow ej niedopuszczalne.
2.2.2. Inaczej u K ubiaka: „ la to ” będące „szczy te m ” ew olucji św ia ta re p re z e n tu je w istocie krańcow ą „ d e g rad ację” tego św iata. „ L a to ” znaczy tu ta j „u p a d ek ” : lato — dojrzały do ab
surdu chavs. Z n a jd u je się w ięc (pod w zględem funkcjo n alnym ) w
154
ty m m iejscu, k tó re w poetyce A chm atow ej z a jm u ją „dw ie pierw sze jesien ie” .
Zobaczm y teraz, n a czym polega ew olucja św ia ta u K ubiaka. 2.3. P u n k te m w yjściow ym i zarazem uk ład em odniesienia jest „zim a”, a raczej tak ie jej cechy jak „ p ro sto ta ” (oce niona pozytyw nie: zim a jest a r c y p r o s t aj; „poziom ” (nie w pro
w adzają tu „pio n u ” n a w e t „p iekło ” i „niebo”, gdyż pochodzą z „za baw y d ziecinnej” , w k tó rej są sy tu o w ane w poziomie); ’system ow ość’ («— czarne albo białe; to piekło, !to niebo).
P ozostałe po ry ro k u stanow ią zbiór o d stęp stw od tej „ n o rm y ”, przy czym w szystkie odstępstw a idą w k ie ru n k u większego skom pliko w ania św iata.
2.4. M iejsce p o średnie za jm u je „w iosna” : za chow uje szereg cech w spólnych z „zim ą” («— klarowna; pozioma;
oszczędna w sw y c h liniach), ale też je st od niej znacznie bogatsza
i n a w ią zu je do zaw arto ści „ la ta ” — dochodzi „pio n” («— pionowa w
pniach drzew; strz e lista ja k gotyk); „ b a rw a ” (<- zielona i niebieska z domieszką cynobru) zam iast niekolorow ej zim y [+- W s z y s tk o jest
(...) czarne albo białe], choć są to b a rw y n iezb y t zróżnicow ane i nie tw o rzą jeszcze „chaosu b a rw ” ; „ k u ltu r a ” , a ściślej — „ sz tu k a ” («-
gotyk; renesans; malowidła w ielkich W łochów) zam iast e le m e n ta r
n ej k u ltu r y „ lu d y czn ej” (<- jak w dziecinnej zabawie).
W sto su nku do „ la ta ” „w io sn a” zachow uje jeszcze w szelkie cechy „system ow ości” i „ p ro sto ty ” .
2.5. „L ato ” je s t o sta tn im sta d iu m św iata, p u n k tem dojścia. W szystkie poprzednio om aw iane cech y p rz e sta ją tu być w yróżnialne, św ia t tra c i „system ow ość” , ale też i „siebie” : „ la ta ” bowiem tu nie m a. W brew oczekiw aniom , in e rc ji w y tw orzon ej przez w cześniejsze u k ształto w an ie te k stu (-*- nastaje lato; Z im a jest arcy-
prosta; Wiosna jest n iep o ko ju pełna), zdanie „Aż oto n a sta ł la ta lu d
w ikow ski b a ro k ” m ów i n ie o „lecie” , lecz o „ b a ro k u ” . W re z u lta c ie św ia t s ta ł się sam ą „ k u ltu r ą ” , „ te k ste m ” , lecz k u ltu rą sw oistą, bo „ d e k o ra c y jn ą ” : „com m edia d ell’a r te ” w prow adza k a te g o rię ’m a sk i’; „ko stiu m y kolom bin” i „ stro je a rle k in ó w ” — k a te g o rię ’o k ry c ia ’ i ’fik c ji’; „ b u k ie ty ” , „ k u te złocenia” , „ c h eru b in y ” , „p y zate a m o rk i” — k ateg rię ’dekoracji, ozdoby’; i w reszcie „ ta ra n te le ” , „ m e n u e ty ” — ’w irow y ru ch poziom y’ (zam iast ’w italn eg o ’ „strz eliste g o ” ru c h u w „w iośnie” ); n a to m ia st ta k ie ele m en ty te k s tu jak „chaos” , „ p stre k rze w y ”, „p rz e p y c h ” , „ n a w a ł” z d a ją się w pisyw ać w św ia t k a te g o rię ’zbyteczności; złego sm aku; p rze sa d y ’.
Co ciekaw sze: w szystkie te k ateg o rie d a ją Się sprow adzić do jed n e j — ’w yobcow ania’. W skazują n a to końcow e w ersy tek stu : „ k a rto fe l” fu n k cjo n u je n a p raw ach n ie-tek stu , p re z e n tu je b y t podstaw ow y, e le m e n ta rn y ; jest zaprzeczeniem ’fo rm y ’.
155
2.6. W racając do k o n fro n ta cji T rzech jesieni
i Chaosu pełnego lata, m ożna tera z dodać, iż re p re z e n tu ją one k ra ń cowo o dm ienne i aż zask ak ująco sy m etry czne w izje św iata. Jeżeli u Achmaitowej n ajw y ższą form ą istn ienia św iata jest tek st k u ltu ro w y i w szelkie o d stę p stw a od tego w zorca prow adzą do d eg radacji św iata, to u K ubiaka w łaśnie odw rotnie: im bliżej św iat je st sw ojej p o staci tek sto w e j, ty m bliżej jest on nicości, i im bliżej n a tu ry , tym bardziej je st au te n ty cz n y . P ierw sza koncepcja jest ko ncepcją sem io- tyczną, d ru g a n ato m iast — asem iotyczną.
3.0. A oto p a rę in n y ch p rzy k ład ó w dobrze ilu s tru ją c y c h tę krańcow ość poetyk.
3.1.
Potusknieł na niebie sinij łak, I słysznieje pieśnią okariny. Eto tolko dudoczka iz gliny, Nie na czto jej żałowat’s!ia tak. Kto jej rasskazał moi griechi, I zaczem ona m ienia prosz>czajet?... Ili etot gołos powtordajet
Mniie tw oi posledrtije stichd?
(1 9 1 2 ) 7
Niefoywałaja osien’ postroiła kupoł w ysokij, Był prLkaz obłaikam etoit kupoł soboj nie tiem nit’. I diw ilisia ludi: prochodiat sientiabi^skije srokii, A kuda prow alilis’ studionyje w łażnyje dni? Izumrudnoju stała woda zamutnionnych kainałow, I krapiiwa zapachła, kak rozy, no tolko silniej.
Wot kogda podoszoł ty, spokojnyj, k krylcu mojemu.
(2 2 3) »
W pierw szym w y p a d k u „niebo” tra c i swój tek sto w y c h a ra k te r («—
'Zszarzał na niebie błękit emalii’), gdyż św iat „ ja ” jest św iatem k o n
fliktow ym , fin a ln y m (<-’A może ten głos powtarza m i tw oje ostatnie
wiersze?’).
W dru gim w y padk u m am y do czynienia z k o n stru k c ją oksym oronicz- ną (w o bręb ie kod u A chm atow ej): „ k o p u ła” i „ je sień ” oraz „róże” i „p o k rzy w y ” należą do przeciw ległych, antonim icznych biegunów św iata. „ N ie -te k s t” (<- jesień, pokrzyw y) p rzek ształcają się tu w łaś nie w tek st (<- kopuła, róże), poniew aż „ ja ” z n a jd u je się na
„po-7 Achmatowa, cp. cit., s. 96. 8 I b id e m , s. 223.
156
czątk u ” św ia ta (<- ’W te d y właśnie, spokojny, podszedłeś do drzwi
mego d o m u ’).
3.2.
Wczoraj przyjaciel wrócił spod nieba włoskiego. Ma na to sto dowodów, że to w łoskie właśnie, bo lśni jak srebrny dwupłat d’Annunzia, a gaśnie apokalipsą św iateł m iast Marinettiego.
Na temat mego nieba w baedekęrach głucho, choć jego polskość nocą w oczy m nie aż kole — W prowincji barbarzyńskiej Wielki Wóz .nad polem, bezsenny wóz Drzymały z Ziemią na łańcuchu.
( W prowincji barbarzyńskiej)'’
„N iebo” K u b iak a je st an ty te zą „ n ieb a” ’sztucznego’ (będącego te k stem k ulturow ym ): nie je s t ono ’zapisane’ (-*— w baedekerach głucho) ani też nie pochodzi z n a d obszaru „k u ltu ro w eg o ” (<- w prowincji
barbarzyńskiej). W ręcz przeciw nie: jest pospolite (<- W ielki W óz nad polem) i nie-m itologiczne (<— b ezsen ny wóz).
3.3. I jeszcze jeden przykład, w k tó ry m asem io- tyczna podstaw a po ety k i K u b iak a uw idacznia się w sposób m ak sy m alny:
Najłatwiej się ow inąć w obłok, jak w strój w eselny w pełnym słońcu, albo się spowić w gęstą chmurę, jak w czarną szatę konduktową.
A cóż ma czynić ten, kto ślubów z przyszłości wianem nie zawiera, ani przeszłością wzbogacony, nie m yśli w trumnie się układać?
Ten, który stanął na rozdrożu, w połowie drogii, i powiada: — Prawda jest n3|ga. Czy się godzi iść między ludzi b e z kostiumu?
(Kostium)
Z w rotka pierw sza p rzebu d ow u je potoczną sy stem aty k ę św iata, zgod nie z k tó rą „szata k on d u k to w a” jest przeciw ieństw em „ stro ju w esel nego”, „gęsta c h m u ra ” jak o coś ciężkiego — „obłoku” jako czegoś ulotnego, i w prow adza pom iędzy nim i znak ekw iw alencji: zapew nia
to sy n ta k ty c zn a k o n stru k c ja zdania [<— N a jłatw iej się owinąć (...),
albo się spowić E k w iw alen cja zachodzi pod w zględem ’łatw o śc i’ z jedn ej stro ny, a z d ru g ie j — pod w zględem ’bycia sy tu acją zn ako w ą’, ’k u ltu ro w ą ’. Ta o sta tn ia zaś jest odrzucana, jej przeci w ień stw em jest ,nagość p ra w d y ’. W rezultacie m am y tu m echanizm asem iotyczny:
ko stiu m (wszelki znak) <— > nagość
fi //
fałsz <— > p raw d a
W tym w ierszu je st to o ty le nie oczywiste, o ile w te w szystkie ka tegorie został w pisany w arto śc iu ją c y system etyczny. F ak tem jed n ak pozostaje, że ów system ety czn y realizuje się w m odelu o partym o a n ty te zę ,,znak -<— > n ie-z n ak ” . O tym , że podstaw ą m odelow ania św ia ta je s t u K u b iak a ta w łaśnie anty teza, nie zaś kateg o rie etyczne, p rzek o n u je obecność tak ich w ierszy, w k tó ry ch św iat (najczęściej po jed y n czy przedm iot) podlega ew olucji bądź w stro n ę „ te k stu k u ltu row ego” (wówczas sta je się on nosicielem „fałszu ” i „zła” ):
Kamień może nie mówić, wystarczy, że milczy doskonale i mądrze,
Kamień nie musi m ówić o szczerbach i ranach.
Jest! Czasem dostępuje Zaszczytu — głaz lity, lśniący, z lilią — św iętego udaje przed ludem, błogosławi...
Lecz częściej
grozi niskim tłumom, biorąc na siebie postać ciem nego tyrana.
(W idząc kam ień) 10
bądź też ew olucji w stro n ę „ n ie -te k s tu ” (wówczas staje się p raw d ą sam ą, a u ten ty czn y m bytem ):
Taka, jak jest. Nieprawdziwa jeszcze. Futra odarte z przytulnych bydląt. Suknie papuzim odjęte skrzydłom. Koronki — szrony przeszyte dreszczem.
Więc w łaśnie — tak? Zrzucająca bucik,
Rozpinająca obcisły stanik.
Jest więc! Od źrenic po stopę wąską.
(Akt)11
4.0. K u biak jest podobny do A chm atow ej, ale
podobny je st też w dużym stopniu do M andelsztam a (zwłaszcza z je go te k stó w w c z e sn y ch )12. Jed n akże je st to podobieństw o m ylące, gdyż nie w y n ik a ono ani z „w pływ ów ” , ani n aw et ze zbieżności po staw , w ręcz przeciw nie: podobny p lan w y rażenia okazał się w y ni k iem w y klu czający ch się założeń w yjściow ych. Typologia poetyk po w in n a więc być przed e w szystkim typologią podstaw .
J e r z y Fary no
Kultura współczesna: casus Chomsky
John Lyons: C h o m sk y. Tłum.: Barbara Stanasz. War szawa 1972 PWN, iss. 141.
W ydano u nas o statn io książkę Joh n a Lyonsa p t. C h o m s k y (w tłum aczen iu B a rb a ry Stanosz). J e s t to praca po p u lary z ato rsk a , napisana dość p rzy stęp n ie i jasno o raz dobrze prze tłum aczona. M aszynopis p rzeczy tał sam C hom sky i w prow adził doń p s rę p o p raw ek — m ożna stąd wnosić, że w części re fe ru ją c e j poglą dy tw ó rcy g ra m a ty k i tra n sfo rm ac y jn ej książeczka ta jest a d ek w at n y m w y razem jego przek o n ań naukow ych. L yons przedstaw ia drogę C hom sk y ’ego do jego o statn ich koncepcji. C hom sky analizow ał moż liw ość w y jaśn ien ia fu n kcjo n ow an ia języ k a n a jp ie rw przez g ram a ty k ę g e n e ra ty w n ą , potem p rzez g ram a ty k ę s tr u k tu r frazow ych —
obie te p ró b y w y p a d ły niezadow alająco, gdyż nie obejm ow ały
w szystkich przypadków . W ty m w zględzie m ocniejsza okazała się g ra m a ty k a tra n sfo rm ac y jn a, ciągle zresztą m odernizow ana i rozsze rzana. J u ż dokonując prób z g ra m a ty k ą g e n e ra ty w n ą C hom sky p rzeciw staw ił sdę stosow aniu behaw iorystycznego a p a ra tu pojęcio w ego do an aliz językow ych — jego zdaniem nie m ożna w te n sposób w y jsśn ić tw órczego c h a ra k te ru języka; obecnie C hom sky d e k la ru je się jako ra c jo n a lista n aw iązu jący do idei w rodzo ny ch K artezju sza.
11 Ib id e m , s. 22,1.
12 Z tego punktu widzenia szczególnie interesujące byłoby porównanie w ier sza Ś w i a t z g ó r y na d ół w P ie c z e r s k ie j Ł a w r z e w K i j o w i e Kubiaka i wiersza MamdelLsztama H agia Sophia.