• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1996, R. 67, nr 3-4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1996, R. 67, nr 3-4"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

marzec - kwiecień 1996 Nr 3-4/96 (530-531)

* * * 5

(2)

Stov.-o od redakcji ---

Umiłowanie cierpienia 3

Dzień, w którym umarła śmierć 4

Pierwszego dnia po sabacie 7

Filozoficzne spojrzenie na Golgotę 9

Kiedy się nie sprawdzają proroctwa 10

Dłuższy dzień Jozuego 10

11

...—

Kiedy śpiewamy

. . .

12

" ' "

Zstąpienie do piekieł

Poezje ---

15

Wacław Pomorski 16

Dlaczego Nehemiasz? 17

Być wiernym Słowu Bożemu 20

... '

30 lat w jednym zborze 22

W więzieniu na Ukrainie 24

Ankieta czytelnicza

-

refleksje 26 27 31

W ydawca

Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

Prezydium NRK

M ichał Hydzik - prezbiter naczelny Marian Suski - z-ca prezb. nacz.

Kazimierz Sosulski - z-ca prezb. nacz.

Edward Czajko - członek prezydium Mieczysław Czajko - członek prezydium

Zespół Redakcyjny

Redaktor Naczelny Kazimierz Sosulski

Redaktorzy Edward Czajko Ludm iła Sosulska Skład komputerowy Sławomir Kasjaniuk

Artur Mikuła O pracowanie graficzne

Sławomir Bednarski

Adres redakcji

00-825 W arszawa,ul. Sienna 68/70 tel. 022/248575 w.25, faks 6204073

Konto

Kościół Zielonoświątkowy, Miesięcznik »Chrześcijanin«

PKO BP V O/Warszawa, Nr: 1557-350802-136

Czasopismo rozprowadzane jest w drodze prenumeraty. Krajowa: pojedyncza roczna - 18 zł; półroczna - 9 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna -16,20 zł; półroczna - 8,10 zł.

Zagraniczna roczna: Czechy, Słowacja, - 12 USD; Europa - 18 USD; Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Ameryka Płd. - 30 USD.

Do krajów zamorskich wyłącznie poczta lotnicza.

Z b o ry K o ś c io ła Z ie lo n o ś w ią tk o w e g o w y z n a ją n a s tę p u ją c e z a s a d y w ia ry :

• nieomylność całości Pisma Świętego - Biblii jako Słowa Bożego natchnio­

ne go przez Ducha Świętego - które sta nowi jedyną normę wiary,

• Trójjedyność Boga - Ojca, Syna i Du- ch a Świętego,

• S yn o stw o Boże Je zu sa C h rystu sa , p oczętego z Ducha Świętego, naro­

d z o n e g o z M arii D z ie w ic y ; Je g o śm ierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele, Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście,

« pojednanie z Bogiem przez upamięta- nie i wiarę w ewangelię,

• chrzest w Duchu Świętym, przeżywa­

nie Jego pełni i dary łaski,

• uzd ro w ie n ie cho rych przez w iarę w zbaw cze dzieło Jezusa Chrystusa,

• zm artwychwstanie i życie wieczne.

2

(3)

Umiłowanie cierpienia

T

rudno jest pokochać rzeczy p rzykre . Do ta k ic h n a le ży cierpienie. Pojawia się ono nie proszone i ma rozmaite oblicza.

Czasem jest to ból fizyczny, innym razem - duszy. Często zasłużone, czasem - niezawinione. Jak się wo­

bec niego zachować? Jak pokonać?

Pytania te nachodzą szczególnie ludzi młodych - zarówno wiekiem jak i stażem wiary. W atmosferze entuz­

jazmu i radosnego przeżywania Bo­

ga nie ma przecież miejsca na tak przykre sprawy. Nie m ieszczą się one w schemacie zwycięskiego ży­

cia wiary. C ierpienie jest dla nich często synonimem porażki.

Przyjrzyjmy się temu bardziej wnik­

liwie. Na stronach Biblii napotykamy czasem „dziwne sprawy” . Na przy­

kład, apostoł Paweł mówi, że „m a upodobanie w słabościach, (...) w p o trz e b a c h ” (2Kor 12,10). C zyżby był masochistą? Czyżby znajdował przyjemność w odczuwaniu swojej bezsilności i w pokonywaniu ciąg­

łych przeciwności? Nie, on nie mówi o odczuwaniu przyjemności, lecz o swoim dobrym nastawieniu do tych nieprzyjemnych spraw.

Apostoł Paweł aż trzy razy prosił Pana o usunięcie tych przeszkód i dowiedział się, że z woli Boga będą mu one towarzyszyć stale. „ Wystar­

czy c i m ojej łaski. M oc bow iem w słabości się doskonali" (w. 9, BT).

Pogodził się w ięc z tym, mówiąc:

„Najchętniej więc chlubić się będę słabościam i, a b y zam ieszkała we mnie moc Chrystusowa". Bo upodo­

banie to nie odczuwanie czy emocjo­

nalna rozkosz, lecz dobra wola, po­

zytywne podejście, uznawanie cze­

goś za dobre ze względu na warto­

ściowy cel.

Pamiętamy bohatera pierwszych ksiąg Biblii, Mojżesza. Jakże wiele słów w ypow iedział w swym życiu ten mąż Boży! Nie zawsze zwraca­

my uwagę na to, że miał on trudno­

ści z mówieniem ze względu na to,

że był człowiekiem „ciężkiej mowy i ciężkiego ję z y k a ” (2Moj 4,10). Bóg nie uzdrowił swego sługi z tej doleg­

liwości, choć uczynił to np. ze Smi­

them Wigglesworthem, który z jąkały stał się wybitnym kaznodzieją. Moj­

żeszowi Bóg zostawił tę dolegliwość na całe życie. Pomyślmy, co zdanie to ... niemiłosierne stękanie. Ale Bo­

gu zależało na utrzymaniu w poko­

rze tego wybitnego człowieka. Waż­

niejsze było CO mówił od tego JAK mówił (w. 12).

Znamy też patriarchę Jakuba. Za­

nim wpisał się złotymi zgłoskami w historię ludzkości, Bóg musiał doko­

nać bolesnej operacji uszkodzenia mu stawu biodrowego. Po walce z aniołem Jakub wyszedł z potoku Ja- bok kuśtykając. Laska inwalidy towa­

rzyszyła mu do końca życia. Pomyśl­

my, co krok to ku ś ty k a n ie . I ta k przez całe długie życie. Umierający Ja ku b b ło g o s ła w ił synów Jó z e fa wsparty o wierzch swojej laski (1Moj 47,31). Ale dzięki temu „zabiegowi”

Bóg przem ienił Jakuba-oszusta w Izraela-Księcia Bożego.

P

amiętam jak przed wielu laty wraz z pewną siostrą z No­

wego Jorku odwiedziliśmy w Przemyślu starsze małżeństwo. Mąż był ciężko chory na astmę, ale w ich niziutkiej chatynce była zawsze przy­

jem na atmosfera. Myślę, że często wizyty były pokrzepieniem bardziej dla odwiedzających niż dla gospo­

darzy. Uśmiechnięta siostra Marszał­

kowa obsługiwała unieruchomionego w łóżku męża, zajmowała się gość­

mi, śpiewano pieśni, modlono się i nie odczuwało się tam żadnego po­

czucia nieszczęśliwości. Ale moja to­

warzyszka była innego zdania: ostro napomniała brata Marszałka za brak wiary w Boże uzdrowienie, zarzuciła mu, że poddaje się diabłu. Ponieważ Bóg ją uzdrow ił z siedmiu chorób więc uważała, że zaraz po jej modlit­

wie, pom oże i jem u. Tym czasem brat Marszałek żył jeszcze dobrych

Nr 3-4/96 (530-531)

k ilk a la t i le ż ą c n ie z m ie n n ie w swoim łóżku, ciężko dysząc z braku pow ietrza, p o cie sza ł o d w ie d za ją ­ cych go ludzi.

D la c z e g o B oża u z d ro w ie ń c z a moc, która jest skuteczna do dzisiaj, nie pomogła temu Bratu? Ponieważ w młodości miał on pewne głębokie przeżycie z Bogiem, który ukazał mu drogę życia wraz z cierpieniami, jakich dozna. I nasz Brat uznał to za dobry Boży plan. Dlatego oboje byli pogodnymi chrześcijanami, a dom ich stał się jakby kolebką zboru prze­

myskiego.

M

odne dzisiaj „zwycięskie ży­

c ie ” spraw ia, że niektórzy czują się zepchnięci na mar­

gines spraw Bożych. Nie dlatego, że nie m a ją z w y c ię s k ie g o ż y c ia w Chrystusie, ale dlatego, że czują się o s ą d z a n i p rz e z n ie d e lik a tn y c h chrześcijan. Przez swoich współbra­

ci, którzy zapominają, że fantasty­

czne życie w Chrystusie to nie tylko zdrowie, dostatek i dobre samopo­

czucie, ale również siła do pokona­

nia grzechu, słabości, przeciwności, moc do przetrwania podczas ciem­

nych chwil życia, radość mimo trudu i choroby, pogoda ducha mimo sta­

rości i niedomagać.

Nasz Pan określony został jako

„mąż boleści, doświadczony w cier­

pieniu (oswojony z cierpieniem)” (Iz 53,3). Wszystkim nam niezbędne jest zrozum ienie, że póki jesteśm y na ziemi cierpienie pod różnymi posta­

ciami będzie nam towarzyszyć jako Boży rylec kształtujący w nas Boży charakter. Podczas moich studen­

ckich lat nieraz mawialiśmy o któ­

rymś z nas, który przeszedł akurat ciężkie chwile: „Wychudł, wyszpet- niał, ale dziwnie wyszlachetniał” . Pa­

weł natomiast tak konkluduje swoje rozważanie o cierniu w ciele: „(...) albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem m ocny”.

Kazimierz Sosulski

(4)

Dzień, w którym umarła śmierć

Z reguły tylko z okazji świąt wielkanocnych słuchamy kazań o zmartwychwstaniu Pańskim. Jednakże w zwiastowaniu apostołów krzyż i zmartwychwstanie były obecne zawsze, są bowiem ściśle ze sobą związane.

Sam krzyż bez zm artw ychw stania byłby tylko tragedią i klęską. Gdyby bow iem szczą tki c ia ła C hrystusa znajdowały się w jakimś grobie, nie można by było zwiastować Rados­

nej Wieści, a ciemność świata była­

by w ów czas je szcze ciem niejsza, życie zaś nie m iałoby znaczenia.

Nowy Testam ent s ta łb y się tylko v zbiorem mitów, a chrześcijaństwo - jałową opowieścią. Miliony żyjących i zmarłych ludzi należałoby uznać za ofiary gigantycznego oszustwa.

Czy c z ło w ie k m oże żyć w ie c zn ie ?

Pytaliśmy naukowców na tem at życia po śmierci. Większość z nich odpowiada: „Nic nie wiemy na ten temat” . Nauka zajmuje się prawami d o ty c z ą c y m i św ia ta fiz y c z n e g o i b ad a n ia m i la b o ra to ryjn ym i. Lecz istnieje również świat duchow y, o którym nauka nic nie wie. I ponie­

waż mnóstwo ludzi nie wierzy, że istnieje życie po śmierci, twórczość ich pełna jest smutku i pesymizmu.

Książki takich autorów jak W iliam Faulkner, James Joyce, Ernest He­

mingway, Eugene O ’Neill oraz wielu innych przenika pesym izm , cie m ­ ność i tragizm. Jakże inny - w po­

równaniu z nimi - jest Jezus Chry­

stus, który mówi: „ Jam je s t zm a r­

twychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.

A kto żyje i w ie rzy we mnie, nie um rze na wieki. C zy w ie rzysz w to?” (J 11,25-26). Innym razem Je­

zus pow iedział: „Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14,19). A jeszcze in­

nym razem: „W ierzcie w Boga i we mnie wierzcie" (J 14,1). Nasza na­

dzieja nieśm iertelności oparta jest wyłącznie na Jezusie Chrystusie, a

nie na ludzkich życzeniach, marze­

niach lub tęsknocie za nieśmiertel­

n o ś c ią . J e d n a k ż e n a d z ie ja n ie ­ śmiertelności objawiona w Jezusie Chrystusie jest w zupełnej zgodzie z wszystkim i tymi wielkim i o d czu ­ ciami i nadziejami. „Serce - powia­

da Pascal - ma swoje racje, których rozum nie pojm uje” .

Biblia traktuje zmartwychwstanie Jezusa jako wydarzenie, które może b yć b a d a n e naszym i c ie le s n y m i zm ysłam i. To na w łasne oczy, na przykład, uczniowie widzieli w ielo­

krotnie zjaw iającego się zm artw y­

chwstałego Jezusa i do tego w róż­

nych okolicznościach. W kilku przy­

padkach ukazał się poszczególnym ludziom, innym znów razem widziało go więcej niż pięćset osób. Zm ar­

twychwstały był również przez ludzi słysza n y; u c z n io w ie sły s z e li, ja k zmartwychwstały Jezus do nich mó­

wił. Także za pośrednictwem uczuć u czniow ie m ogli p rze ko n a ć się o zm artw ychw staniu. Byli, na p rz y ­ kład, wewnętrznie poruszeni i prag­

nęli dotknąć ciała zmartwychwstałe­

go Pana, aby się przekonać, że je ma naprawdę! Nie tylko go wiedzieli, słyszeli, szli razem z nim i z nim rozmawiali, lecz także jedli razem z nim i poznawali go. Te zadem on­

strow ane przezeń fakty w szystkie świadczą o tym, że zmartwychwsta­

nia Jezusa nie można traktować jak jakiejś złudnej halucynacji.

Nasza wiara w zm artw ychw sta­

nie Jezusa Chrystusa w ciele opie­

ra się na h is to ry c z n y c h fa k ta c h . Opiera się na większej ilości zeznań świadków, niż jakiekolwiek inne wy­

d a rz e n ie z ta m te g o o kresu. Nie m ożna w ięc za p rze czyć temu, że Jezus ponownie zjawił się w swoim zmartwychwstałym ciele. To było to

samo ciało; podobne do ciała przy­

bitego do krzyża, ale i niepodobne.

Było tak podobne, że mógł przyjmo­

wać pokarm, rozmawiać z uczniami i zajmować miejsce w przestrzeni.

N ie p o d o b n e zaś, bo m iało nowe właściwości. Ciało to posiadało no­

wy wymiar: było materialne i niema­

terialne zarazem. Jezus mógł prze­

c h o d z ić przez zam knięte drzw i i znikać. Jednak z naukowego pun­

ktu widzenia, wszystko to nie wyda­

je się być wiarygodne.

„Ż adna su b sta n cja m aterialna, żadne drzwi lub coś innego, nie jest do końca stałe. Istnieje bowiem za­

wsze przestrzeń między m olekuła­

mi i dla pewnego rodzaju ciała nie is tn ie je tru d n o ś ć w p rz e n ik a n iu przez inne ciało... A ponadto ciało z m a rtw y c h w s ta łe g o C h ry s tu s a choć duchowe, posiada jednak na­

dal sw o je w ła ś c iw o ś c i m a te ria l­

n e ...” Nie można więc twierdzić, że niewiarygodny jest fakt, iż duchowe ciało Chrystusa przenika przez za­

mknięte drzwi. Substancje ducho­

we mogą przenikać przedmioty ma­

terialne. Ogólnie rzecz biorąc, du­

chowe rzeczy są niewidzialne, lecz, gdy chcą, posiadają przy tym zdol­

ność przyjm owania cech material­

nych - mogą stawać się widzialne i słyszalne. Niewielka przemiana fali świetlnej w ychodzące j z jakiegoś ciała sprawia, że staje się ono w i­

dzialne dla oka ludzkiego; a bez wątpienia wszechm ogący Bóg mo­

że dokonyw ać takich przem ian w duchowym ciele. Dla takiego rodza­

ju ciała nie ma trudności, by stało się w idzialne lub przyjmowało po­

karm; nie sprawia mu więc trudno­

ści - by było widziane lub słyszane.

G dy kiedyś przekroczym y granice między tym, co naturalne i nadna­

4

Nr 3-4/96 (530-531)

(5)

turalne, w szystko to stanie się w pełni ja s n e ” (F a th e r D oyle, „T he Truth of Christianity Series’).

A postoł Paweł, m ający św ia d o ­ m ość te g o , że je s t rów nież na o ­ cznym świadkiem Zm artwychwsta­

łe g o , m ó g ł p o w ie d z ie ć do k ró la A gryppy: „D la c z e g o uw ażacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza z m a rtw y c h ? ” (Dz 26,8). B ib lia z w ie lką ko n se kw e n cją p o tw ie rd z a fakt z m a rtw ych w sta n ia Je zu sa w ciele. Zapewne jedną z najwyraź­

niejszych wypowiedzi biblijnych jest relacja w księdze Dziejów Apostol­

skich, gdzie Łukasz pisze: „Im też p o swojej m ęce objaw ił

się ja k o ż y ją c y i d a ł li­

czne tego dowody, uka­

zując się im przez czter­

d z ie ś c i d n i i m ów iąc o K rólestw ie B o ż y m ” (Dz 1,3). Jak należy potrak­

tow ać to w yrażenie „ li­

czne d o w o d y'? Z apyta­

no kiedyś mego w sp ó ł­

p ra c o w n ik a , G e o rg e ’a Beverly Shea, co wie o B ogu. O d p o w ie d z ia ł:

„N ie w ie m z b y t w ie le , lecz wiem, że On zmienił moje ż y c ie ” . Jeśli w ięc uznajem y fakty h istory­

czne, to musimy uznać i ten fakt, że Jezus zmar­

twychwstał w ciele.

Z m a r tw y c h w s ta n ie Chrystusa nie jest po pro­

stu jakimś dodatkiem do ziemskiego życia Jezusa, lecz ogniwem w wielkim łańcuchu faktów zbawie­

nia, c ią g n ą c y m się od wieczności do w ieczno­

ści. Do te g o ła ń c u c h a

faktów należy wcielenie (inkarnacja) Jezusa, ukrzyżowanie, zm artw ych­

wstanie, w nieb o w stą p ie n ie i je g o powtórne przyjście.

Z m a rtw ych w sta n ie Je zu sa je st także niezwykle ważne dla naszego osobistego życia wiary. Szwajcarski teolog, Karl Barth, pow iada: „Czy możesz uwierzyć w żyjącego Chry­

stusa? M ożem y w ie rzyć w niego tylko pod warunkiem, gdy wierzymy

w jego zm artwychwstanie w ciele.

To jest treścią Nowego Testamentu.

Zawsze mamy wolność, by tę wiarę odrzucić, lecz nie możemy jej zmie­

niać albo też tw ie rd z ić , że Nowy Testament głosi coś innego. Można to przesłanie przyjąć lub odrzucić, ale nie można zmienić jego treści” .

je s t podstawą w iary

P rzez o d rz u c e n ie z m a rtw y c h ­ wstania zaprzecza się istocie chrze­

ścijaństwa, nie ma ono wtedy sensu.

Jest to zgodne z tym, co wypowie­

dział apostoł Paweł: „A je ś li Chry­

stus nie zo s ta ł wzbudzony, te d y i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara... ” (1 Kor 15,14).

C ałe p rze sła n ie Ew angelii - to znaczy Radosnej Wieści o zbawie­

niu - jest uzależnione od w iary w zmartwychwstanie Jezusa. W okre­

sie prachrześcijaństwa zm artwych­

wstanie wraz z ukrzyżowaniem by­

ło stałym te m a te m z w ia s to w a n ia

— Nr 3-4/96 (530-531)

apostolskiego. Na przykład, apostoł P a w e ł p is z e : „A p rz y p o m in a m wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w k tó re j trw a c ie i p rz e z któ rą zbawieni jesteście, je śli ją tylko za­

chowujecie tak, ja k wam ją zwiasto­

wałem, chyba że nadaremnie uwie­

rzyliście. N a jp ie rw bow iem p o d a ­ łem wam to, co i ja przejąłem, że C hrystus um arł za g rze ch y nasze według Pism i że został pogrzeba­

ny, i ż e d n ia trz e c ie g o z o s ta ł z m a rtw y c h w z b u d z o n y w e d łu g p is m ...” ( 1Kor 15,1-4).

Brown - re la cjo n u ją c prze b ie g rozmowy m iędzy Augu­

stem Comtem, francus­

kim filozofem i Thoma­

sem Carlylem, szkockim eseistą, przypomina wy­

p o w ie d ź C o m te ’a o pragnieniu założenia no­

wej religii, która mogłaby zastąpić wiarę w Chry­

stusa. Miała to być reli- gia bez żadnych tajem­

nic, p ro sta i ja sn a jak

„d w a razy d w a ” ; miała się nazywać pozytywiz­

mem. „B ardzo dobrze, panie Comte - odpowie­

d zia ł C arlyle - bardzo dobrze. A więc jedyne, co musi pan jeszcze zro­

bić, to mówić tak, jak nie m ówił żaden człow iek, żyć tak, jak nie potrafił żyć żaden człowiek, być ukrzyżowanym i zm ar­

tw y c h w s ta ć trz e c ie g o dnia i sprawić, by cały świat mógł uwierzyć, że ciągle pan żyje. Wtedy pana religia będzie mia­

ła szansę rozprzestrzeniania się”.

O sobiste d o ś w ia d cze n ie w iary cz ło w ie k a je s t ś c iś le zw iązane z wiarą w zmartwychwstanie Jezusa.

Apostoł Paweł tak charakteryzuje tę zbaw iającą wiarę: „B o je ś li ustami swoim i wyznasz, że Bóg w zbudził go z martwych, zbawiony będziesz.

A lb o w ie m s e rc e m w ie rz y się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyzna­

je się ku zbaw ieniu" (Rz 10,9-10).

5

(6)

Gdy więc ktoś twierdzi, że zmar­

twychwstanie Jezusa nie obejmuje zm artwychwstania jego ciała, to w ten sposób stwierdza, że po zmar­

twychwstaniu Jezus wstąpił w życie duchowe. To jednak oznacza zara­

zem przekonanie o duchowym, nie o cielesnym zmartwychwstaniu. Ta­

ka jest właśnie treść wielkanocnych kazań wielu liberalnych kaznodzie­

jów. Niedawno pewien pastor po­

wiedział mi w chwili szczerości, iż nawet podczas wypowiadania słów

„Wyznania wiary” musi zaciskać pię­

ści. Dodał jeszcze: „Po prostu nie m ogę uw ierzyć w cielesne zm ar­

twychwstanie Jezusa Chrystusa” . Jednakże pisma Nowego Testa­

mentu twierdzą to zupełnie wyraźnie:

„Widzieliśmy chwałę jego". „Tego to Jezusa w z b u d z ił Bóg, c z e g o m y wszyscy świadkami jesteśmy!" „Jezu­

sa szukacie Naza- reńskiego, ukrzyżo­

w anego; w sta ł z martwych, nie ma g o tu !" „W as p o ­ przedza do Galilei, tam go u jrz y c ie ”.

„Ukazał się znowu Jezus”. „Toteż, gdy go ujrzałem... ”.

„Gdyby pisarze nowotestamentowi mieli do dyspozycji możliwości techni­

czne XX wieku, to zapew ne d la p o ­ twierdzenia zmar­

twychwstania posłużyliby się zdjęcia­

mi fotograficznymi, nagraniami mag­

netofonowymi lub też relacjami praso­

wymi” (Markus Barth i Verne H. Fles- her, „Acquital by Resurrection’).

Jezus mógłby także bez zmartwy- chwzbudzonego ciała powrócić do nieba. Nie mając ziemskiego ciała - przed swoim wcieleniem - przeby­

wał w niebie jako źródło wszelkiego życia! Lecz taki powrót nie byłby je­

go pełnym tryumfem nad śmiercią.

A ró w n ie ż S zatan m ia łb y w te d y swoje cząstkowe zwycięstwo.

Jeśli bowiem praw idłow o m yśli­

my, śmierć nie oznacza po prostu przerwania egzystencji. Śmierć do­

tyka także osobowości i jej stosun­

ku do ciała. Ciało, tak samo jak i osobowość, poddane jest wyrokowi śm ierci. Toteż ciało, tak samo jak dusza, musi być zbawione ze stanu z a tra c e n ia . I ty lk o p rz e z z m a r­

twychwstanie ciała mogło dokonać się pełne zwycięstwo nad śmiercią.

Ono nie dotyczy tylko i wyłącznie ciała Jezusa; to dotyczy także ciał tych wszystkich, którzy wierzą Je­

zusowi! Tak jak totalny był w yrok śm ierci, tak sam o to ta ln y w ym iar b ę d z ie m iało zb a w ie n ie od kary;

zb a w ie n ie d o ty c z y je d n o c z e ś n ie sfery ducha, duszy i ciała wierzą­

cego człowieka.

Dlatego apostoł Paweł głosi: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy bę­

d z ie m y p r z e m ie n ie n i w je d n e j chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzm i i u m a rli w z b u ­ d z e n i z o s ta n ą ja k o n ie s k a ż e - ni... W tedy wy­

p e łn i się słow o n a p is a n e : 'P o ­ c h ło n ię ta je s t ś m ie rć w z w y ­ cięstwie. Gdzież jest, o śm ierci, zwycięstwo two­

je ? G dzież jest, o śm ierci, ż ą d ­ ło twoje?'” (1Kor 15,51.52.54.55).

Z m a r tw y c h ­ w s ta n ie je s t więc potwierdzeniem istoty i służby Jezusa, „k tó ry w e d łu g ducha uś­

więcenia został ustanowiony Synem B o żym w m o c y p rz e z z m a rtw y ­ ch w sta n ie ...” (Rz 1,4). Jego zmar­

twychwstanie jest także podstawą i obietnicą naszego zm artwychwsta­

nia! „Albowiem ja k wierzymy, że Je­

zus zmartwychwstał, tak też wierzy­

my, że Bóg przez Jezusa przyw ie­

d zie z nim tych, k tó rz y z a s n ę li"

(1Tes 4,14). „A je d n a k C hrystus z o s ta ł w z b u d z o n y z m a rtw y c h i je s t pierw iastkiem tych, którzy za­

snęli” (1 Kor 15,20).

Przez zm artw ychw stanie Jezus p o d k r e ś lił w a ż n o ś ć w s z y s tk ic h

s w o ic h ż ą d a ń i r z e c z y w is to ś ć wszystkich swych dzieł. Wszystko je s t z b u d o w a n e na je g o z m a r­

twychwstaniu, na jego zwycięstwie nad śm iercią. A w ięc je g o zm ar­

twychwstanie rozstrzyga o prawie lu b b e z p ra w iu J e z u s a , o je g o prawdziwości lub nieprawdzie.

J a k ie zn a cze n ie m a

z m a rtw y c h w s ta n ie d la nas?

1

Z m a rtw y c h w s ta n ie o z n a c z a obecność żyjącego Chrystusa.

Chrystus jest żyjącym towarzyszem każdego człowieka, który kieruje ku niemu swe zaufanie. On mówi: „A oto ja jestem z wami p o wszystkie dni aż do skończenia świata (eo­

n u )” (Mt 28,20). Jezus jest gwaran­

tem zupełnie nowego sensu nasze­

go ż ycia . Po je g o u k rz y ż o w a n iu uczniowie przeżywali zw ątpienie i mówili: „A myśmy się spodziewali, że on odkupi Izraela” ( Łk 24,21).

Byli opanowani przez strach i zwąt­

p ie n ie . Ż y c ie s tr a c iło d la n ic h wszelki sens i znaczenie. Lecz gdy objawił się Zmartwychwstały, życie nabrało nowego sensu. David Li- v in g s to n e p rze m a w ia ł kie d yś do g ru p y stu d e n tó w U niw ersytetu w Glasgow. Na jego ciele były wido­

czne blizny, jakie pozostawiły mu przeżycia w Afryce. Przebył prawie trzydzieści chorób, był wychudzony do granic wytrzymałości. Jego lewa ręka, poraniona przez Iwa, zwisała b e z w ła d n ie . L e c z z a n im o p is a ł swoje próby i dośw iadczenia, Li- vingstone pow iedział: „Czy ch c e ­ c ie , że b ym wam p o w ie d z ia ł, co podczas tylu lat spędzonych na ob­

czyźnie podtrzymywało mnie wśród ludzi, których języka nie rozum ia­

łem i których postępowanie nie za­

wsze było jasne i bardzo często wrogie wobec mnie? Podtrzymywa­

ło m nie Słow o: 'O to Ja je s te m z wami p o wszystkie dni aż do skoń­

c ze n ia św iata'. Na tych słow ach oparłem wszystko i one nigdy mnie nie zawiodły” .

2

Zmartwychwstanie oznacza moc i w ładzę ż y ją ce g o C hrystusa.

Zmartwychwstanie Chrystusa umoż­

Ciało, tak samo ja k i osobowość, poddane je s t wyrokowi śmierci. Toteż ciało, tak

samo ja k dusza, musi być zbawione ze stanu zatracenia.

I tylko przez zmartwych­

wstanie ciała m ogło do­

konać się pełne zwycię­

stwo nad śmiercią.

6

Nr 3-4/96 (530-531)

(7)

liwia mu łączenie się z wszystkimi chrześcijanam i w każdym czasie i p ozw ala mu u d z ie la ć im m ocy w służbie dla niego. „Zapraw dę, za­

prawdę powiadani wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać bę­

dzie uczynków , któ re ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo ja idę do O jca” (J 14,12). Apostoł Pa­

weł modlił się nawet o to, żeby Bóg mu pom ógł „p o z n a ć g o i doznać mocy zmartwychwstania je g o ..." (Flp 3,10). Obecność Zmartwychwstałe­

go daje nam m oc i siłę ka żdego dnia do wypełniania zadań.

3

Zmartwychwstanie jest wzorem d la n a s z e g o n o w e g o c ia ła . Zmartwychwstałe ciało Jezusa jest

w zorem (p ro to ty p e m ) te g o , ja kie będą nasze ciała, gdy zostaniemy w skrzeszeni z m artw ych! „N asza zaś o jczyzna je s t w niebie, ską d też Z b a w icie la oczekujem y, Pana Jezusa Chrystusa, który przem ieni znikome ciało nasze w postać p o ­ dobną do uwielbionego ciała swe­

go, tą m ocą, któ rą też w szystko po d d a ć sobie może" (Flp 3,20-21).

4

Z m a rtw y c h w s ta n ie o z n a c z a ta k ż e o b ie tn ic ę p o w tó rn e g o przyjścia Z baw iciela. Z m artw ych­

wstanie zawiera w sobie klucz do całej przyszłości! G dyby Chrystus nie powstał z martwych, nie byłoby ani Królestwa, ani pow racającego Króla! Gdy bowiem uczniowie stali

na Górze Wniebowstąpienia, otrzy­

mali od aniołów u p e w n ia ją cą ich wiadomość, że ten Jezus, który od­

szedł, powróci do nich: „M ężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was zo­

s ta ł w zięty w g ó rę do nieba, tak przyjdzie, ja k go widzieliście idące­

go do n ie b a ” (Dz 1,11). Zmartwych­

wstanie jest więc przygotowaniem i po tw ie rd ze n ie m p rzyszłe g o faktu jego powrotu.

Tak, nasz zmartwychwstały Pan, Jezus Chrystus, żyje!

Billy Graham

Tłumaczenie: M ieczysław Kwiecień

PIERWSZEGO DNIA PO SABACIE m

Nr 3-4/96 (530-531)

'S s ś iii:

J a k zachowali się uczniowie ? Czy rozu­

mieli słow a Jezusa, że po trzech dniach zm artw ychw stanie? Zdjęci strachem przed Żydami, zatrzasnęli za s o b ą d rz w i i z a m k n ę li się w Wieczerniku. Ogarnął ich lęk przed W ie lka n o c d la w s p ó łc z e s n y c h

chrześcijan jest świętem radości, zwycięstwa nad śmiercią w Jezusie Chrystusie. Jednak pierwszy w hi­

storii ludzkości dzień W ielkanocy przyniósł niektórym smutek i łzy, a nawet uczucie strachu. Ze­

chciejmy przy pomocy tek­

stu z Ewangelii wg Ja­

na 20,19-29 prześle­

dzić wydarzenia, ja­

kie m iały m iejsce w tym s z c z e g ó l­

nym dniu.

N a s ta ł trz e c i dzień od ukrzyżo­

w a n ia J e z u s a . Na początku 20. rozdziału czytamy o uczniach, któ­

rzy w id z ą c p u s ty g ró b Jezusa, stają wobec py­

tania: Skoro grób jest pusty, to co się stało z jego ciałem?

Obok uczniów stoi Maria. Czym dla niej był ten niezwykły poranek?

Z 11. wersetu dowiadujemy się, że dla Marii był to dzień płaczu i roz­

paczy z pow odu zn ikn ię cia c ia ła Jezusa. Jej szloch je st dow odem n ie zro zu m ie n ia słów Pana, kiedy trzykrotnie zapowiadał swoją śmierć

śmiercią, bo skoro byli uczniami Je­

zusa, którego Sanhedryn skazał na śmierć, to czyż nie groziła ona ró­

wnież im? To strach o życie kazał im m ocno zaryglow ać drzwi i na­

słuchiwać kroków z zewnątrz. Czy spodziewali się Jezusa, bo uwierzy­

li jego słowom i zgromadzili się, by się z nim spotkać? Gdyby ta k było, nastrój p a n u ją cy między nimi byłby zupełnie inny. Bardziej by p rzypo­

minał radosne spotkanie p rzyja ció ł niż stypę. Wy­

d a je się, że - p o d o b n ie jak Maria - opłakiwali stra­

tę Jezusa, bo stanęli przed faktem śmierci odciskającej swe piętno wszędzie, gdzie się pojawia.

P o k ó j w a m !

A oto ukazuje się uczniom Je­

zus. Staje wśród nich i wypowiada niezwykłe słowa: „Pokój w am ” . Za tymi słowami kryje się niewyobrażal­

na m oc potęgi Boga panują cego nad śmiercią. Tymi prostymi słowa­

mi J e z u s z d a je się m ó w ić do uczniów: „Przynoszę wam wolność od w szelkiego strachu, przynoszę i z m a rtw y c h w s ta n ie . B e z s iln o ś ć

wobec śmierci Jezusa nie pozwala­

ła jej uwierzyć w jego zm artwych­

wstanie.

(8)

zwycięstwo nad śmiercią. Ja jestem dowodem zmartwychwstania, poko­

nałem śmierć. Już nie m usicie się jej bać, bo straciła ona nad wami w ła d z ę ". Pan p o k a z u je u czn io m swoje ręce i bok, mówiąc: „Um ar­

łem, moje rany są śmiertelne; umar­

łem na krzyżu, ale żyję!” Być może uczniowie nie pojmują jeszcze pełni znaczenia tego faktu, którego skutki trwać będą przez wszystkie wieki.

Ich radość bierze się ze spotkania z Panem; „ uradowali się tedy ucznio­

wie ujrzawszy Pana".

R a d o ść w y p ły w a ją c a z tre ś c i słów Jezusa: „Pokój w am !” sięga aż po w ieczność. Bóg w C hrystusie zniszczył śmierć, ową zasłonę roz­

postartą nad wszystkim i ludami, o której mówi prorok Izajasz: „I zn i­

szczy na tej górze zasłonę, rozpo­

startą nad wszystkimi ludami, i przy­

krycie, rozciągnięte nad wszystkimi narodami. W szechm ocny Pan z n i­

szczy śmierć na w ie ki( ...) " (25,7-8).

T a k i ja w a s posyłam

J e z u s p o n o w n ie m ów i do uczniów: „Pokój wam" i jednocześ­

nie w ypow iada słowa: „Jak O jciec mnie posłał, tak i ja was po syła m ”.

Słowa „tak i ja was p o syła m ” oczy­

w iście nie sugerują, że charakter naszej misji jest dokładnie taki sam;

wskazują raczej na autora tej misji - Boga. Jezus posyła nas na świat, abyśm y za n ie śli d o b rą now inę o Z b a w ic ie lu , k tó ry m ów i: „P o k ó j wam ”, oraz o jego zwycięstwie nad śmiercią.

W e ź m ijc ie D ucha Ś w ię te g o Jezus wykonał swoją misję wysła­

ny przez Ojca i osłaniany autoryte­

tem Boga. Nas również osłania au­

torytet Jezusa: „Tak i Ja was posy­

ła m ". L e c z J e z u s z d a w a ł s o b ie sprawę, że sami z siebie nie jesteś­

my zdolni do wypełnienia tej misji.

Dlatego tchnął na uczniów i powie­

dział: „Weźmijcie Ducha Świętego".

Czasownik „w eźm ijcie” , gr. łabete, oznacza rozkaz, a nie zachętę, i jeśliby ktoś próbował odczytywać te słowa jako zachętę, wtedy musiałby zakładać, że istnieje możliwość wy­

konania ow ego posła n n ictw a bez D ucha Ś w ię te g o . J e d n a k d a lsza lektura Now ego Testam entu u p e ­ wnia nas, że wypełnienie misji Ko­

ś c io ła w o b e c ś w ia ta bez D ucha Świętego jest niemożliwe.

K tó ry m k o lw ie k g rzech y o d p u ś c ic ie

Potem Jezus mówi do uczniów:

„Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym z a ­ trzymacie, są zatrzym ane" (w. 23) Dowodzi to ogromu odpowiedzialno­

ści, jaka spoczywa dzisiaj na uczni­

ach Chrystusa, którzy wykonują mi­

sję zleconą przez swego Mistrza. W myśl tego, co pisze apostoł Paweł:

„A ż ą d łe m ś m ie rc i je s t g r z e c h ”

Jedyną osobą, która może obudzić w nas

w / a / ę y e s f B d g . J a ś / / b r a k n a m f ę / w / a / % p o w / n n / ś m y

w m o d / Z W e

powiedzieć mu o swoich wątpliwościach i prosić go, aby się

n a m o ć y a w / / .

(1Kor 15,56), odpuścić grzechy, to tak, ja k b y w yrw a ć śm ierci żądło.

Czyli wszędzie tam, gdzie dotrzemy z poselstwem ewangelii o Chrystu­

sie, wyrwiemy śmierci jej żądło, czyli grzech. Natomiast ludzie, do których nie dotrzemy z przesłaniem ewan­

gelii, mogą nie dośw iadczyć mocy Chrystusa przebaczającego im grze­

chy. Tak w ięc polecenie naszego Pana obarcza nas ogrom ną odp o ­ wiedzialnością, której nie moglibyś­

my sprostać bez Ducha Świętego.

N ie d o w ie rz a ją c y T o m asz Dalsze w ersety (24-29) w ydają się z pozoru nie wiązać się z histo­

rią ukazania się Jezusa uczniom . O pow iadają one o Tomaszu, je d ­ nym z Dwunastu, który, nieobecny podczas ukazania się Jezusa po raz pierwszy, nie potrafił uwierzyć w je­

g o z m a rtw y c h w s ta n ie , g d y inni u czniow ie pow ie d zie li mu, że w i­

dzieli Pana. Po ośmiu dniach znowu się zgrom adzili, i tym razem był z nimi Tom asz. W tedy Jezus p rz y ­ szedł ponownie i powiedział: „Pokój wam” . Po raz trzeci zapewnił swych u czn ió w o rz e c z y w is to ś c i z m a r­

twychwstania, a Tomaszowi ukazał swoje rany, mówiąc: „Nie bądź bez wiary, ale wierz". Tak więc domaga się wiary, która stoi w sprzeczności z naturą, bo łamie prawo śmierci.

Być m oże rów nież w naszych um ysłach rodzą się pyta n ia i jak Tomasz poddajem y w w ątpliw ość zmartwychwstanie Jezusa. Ucznio­

wie nie potrafili pomóc Tomaszowi.

Jedyną osobą, która może obudzić w nas w iarę jest Bóg. Jeśli brak nam tej wiary, powinniśmy w mod­

litwie powiedzieć mu o swoich wąt­

p liw o ś c ia c h i p ro sić go, aby się nam objawił. Na wątpliwości Toma­

sza Jezus odpowiedział bardzo pro­

sto: „D aj tu palec swój i oglądaj rę­

ce moje, daj tu rękę swoją i włóż w bok m ój”. Tomasz odpowiada żywą wiarą, oddaje chwałę Bogu wyzna­

jąc: „Pan m ój i B óg m ó j”. Jest to niezwykłe wyznanie w ustach Izrae­

lity. U tożsam ia ono Jezusa z Bo­

giem Jahwe Starego Testamentu.

* * *

Powinniśmy spotkać na swej dro­

dze zmartwychwstałego Jezusa. To s p o tk a n ie p rz y n o s i p okój i m oc zmartwychwstania dla całej ludzko­

ści. R ów nież i d z is ia j p o k o n u je śmierć, w yryw ając jej żądło grze ­ chu, ustanaw ia pokój i harm onię m ię d z y B o g ie m a c z ło w ie k ie m . Chrystusowe: „Pokój wam" to przy­

wrócenie radości utraconego życia wiecznego, to odpocznienie w Bo­

gu i u w o ln ie n ie od z m a g a ń ze śmiercią.

Opracowanie redakcyjne

8

Nr 3-4/96 (530-531) / -u '

M VI l . \ \ I i v» vj

(9)

nia od grzechu. Ale znaczenie Golgoty nie zamy­

ka się w tym jedynie. O prócz uwolnienia od grzechu obdarzyła nas przecież nieśmier­

telnościąi, przyczyniła się do powstania

nowego ruchu religijnego, etc. Na _ IgW B owe inne aspekty G olgoty pa -

trzeć należy z filozoficzne- go, bądź historycznego punktu widzenia.

Bóg całkowicie utożsamił się z człowiekiem, bo w tej właśnie chwili mogło nastąpić ze-

% spolenie jego nieskończonej natury ze skończoną istotą ludzką. Gdy zaś w f. v. - następnej chwili zmartwychwstał,

~ v _ utorował drogę do nieśmiertel­

n i ności w szystkim skończo-

nym b yto m . Po zm a r- -jjĘ twychwstaniu, skończo- ny człow iek może się y ' • » *•_ ^ p rz e d z ie rz g n ą ć w

r f ^ ^ nieskończoną istotę,

; i b y ć c z ę ś c ią nie-

_ skończonego Boga,

g d yż nie m ogą istnieć ' W x- dwa nieskończone byty.

y f l Bo wątpić należy, by w dziele krzy-

%z ~ ża chodziło jedynie o chwilowe połą- j f ozenie nieskończoności ze skończono- / f ścią, po którym to połączeniu nieskończo- I f i ność staje się na powrót sobą, a skończo-

flf ność na powrót tylko skończonością, gdyż , wówczas całe przedsięw zięcie niczemu by firn nie służyło. Ma to sens jedynie Mml _________ ___________ wtedy, jeżeli skoń-

■ - ■ ■ c z o n o ś ć zostaje w ydźw ignięta do

• poziomu nieskoń- c z o n o ś c i ( „ z w y -

_ ; : .- ciężcy pozwolę za-

siąść ze mną na moim tro-

~~ nie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na Jego tronie” - Obj 3,21). Tak więc Chrystus stał się na chwilę bytem skończonym, aby po­

łączyć się z tym, co jest skończone, a następnie, stając się na powrót nieskończonym, pociągnąć za sobą to, co jest skończone, aby uczynić nieskończonym. Dlatego też naśladowcom Chrystusa została przyobiecana nieśmier­

telność. Dlatego też nie zaznają szkody od śmierci wtó- rej. Dlatego też staną się uczestnikami wiecznej szczęśli­

wości. Dzięki temu, iż Nieskończony stał się na chwilę skończonym, ci którzy staną się nieskończonymi będą już mogli zostać takimi na zawsze. ■ Krzyż był przełom o-

wym i najbardziej istot- 1

nym punktem w dziejach -^gfgsp- t

św iata. C hrystus tylko w { 5 % V tym celu p rz y s z e d ł na

Ziemię (J 12,27). Zrozu- X . mienie zaś tego, co zosta- '

ło na nim dokonane przekra- f f j f , cza możliwości ludzkiego umysłu, f '' - J ' (II Bo oto nieskończony Bóg znalazł '' r W się w miejscu skończonym i ograni- ¥ czonym, a nieśmiertelny Bóg umiera. Jed- L nym słowem nieskończoność została, przy­

najmniej na chwilę, zrównana ze skończono­

ścią , bo N i e s k o ń - ___________ Jfl ozony s ta ł się na —

c h w ilę s k o ń c z o - ;. •-/.’•.' nym, a N ieśm ier- . / . % 'ą ■ teiny stał się śmier- ' - telnym (czyż to nie

paradoks?). M usiało d o jś ć

w ów czas do p ołączen ia, a m oże naw et i

trwałego zespolenia przeciwieństw (coincidentia oppo- sitorum). Czy musiało tak się stać?

Nieskończony Bóg, który stworzył skończony byt, je­

żeli ma być Bogiem nieskończonym, musi się poczuwać do odpowiedzialności za swoje stworzenie i nie może stworzonego przez się skończonego bytu pozostawić po prostu losowi. Winien się z tym bytem połączyć. Ale w jaki sposób może się połączyć nieskończoność ze skoń­

czonością? Są one przecież przeciwieństwami i nie mo­

gą się łączyć. Aby to się mogło dokonać, obie musiałyby stać się wielkościami równorzędnymi (albo skończonymi,

Filozoficzne spojrzenie na

Golgotę

Na dzieło Golgoty, ja k i na skutki tego dzieła można spojrzeć z kilku punktów widzenia, ujmujących kilka je ­ go aspektów. Najważniejszym je s t oczyw iście aspekt teologiczny, widzący Golgotę w aspekcie uwolnie-

albo nieskończonymi). Jak wiadomo skończoność sama przez się nie może przedzierzgnąć się w nieskończo­

ność, a ponadto dwa nieskończone byty nie mogłyby dłużej pozostawać nieskończonymi (nawzajem by się ograniczały). Istnieje więc tylko jeden sposób, nieskoń­

czoność musi się zniżyć do wymiarów bytu skończonego i wówczas z nim się połączyć. W pewnym sensie do­

konało się to już przez sam fakt in karnacji, ale w żadnym innym momencie nieskończony Bóg nie może tak bardzo zrównać i utożsamić się z człowiekiem, jak w momen­

cie śmierci, gdyż śmierć jest najmocniej odczuwalnym ogranicznikiem bytów skończonych. W tej chwili Nie­

skończony stał się skończonym i w tej też chwili

Nr 3-4/96 (530-531)

(10)

Kiedy się eie sprawdzają proroctwa

W samej Biblii możemy znaleźć więcej niż dziesięć przykładów niespełnionych proroctw. Ograniczmy się jed­

nak do dwóch przykładów (pozytywnego i negatywnego).

Achabowi, po jego podstępnym zgładzeniu Nabota i przechw yceniu je g o w innicy, Eliasz prorokow ał: „1/1/

m/eyscu, gdz/e p s y //ża/y krew A/abo/a, p s y będą //żać również twoją własną krew" (1 Kri 21,19). Proroctwo to jednak nie spełniło się, g dyż „g d y A ch a b usłyszą/ fe słowa, rozdarł swoje szaty, wdział wór na swoje ciało i p o ść//, / syp /a / w w orze, / c h o d ź // p rz y g n ę b /o n y "

(21,27). Wobec czego Bóg odmienił swój zamiar i nie sprowadził nieszczęścia za życia A chaba (21,29). W tym przypadku proroctwo odegrało rolę ostrzeżenia - Bóg wiedział, czy Achab się ukorzy, czy też nie - uka­

zało Achabowi jaki będzie jego koniec, jeżeli nadal bę­

dzie kroczył drogą swego dotychczasowego postępo­

wania. Zamiana tej drogi mogła uratować i skutecznie uratowała przed niechlubnym końcem.

Pewnego razu Jezus dał swoim uczniom obietnicę zasiadania na dwunastu tronach i sądzenia dwunastu plemion izraelskich (Mt 19,28). Wśród owych dwunastu znajdował się także Judasz, który aż do chwili swego występku miał realną szansę zrealizowania tego proro­

ctwa w odniesieniu do swojej osoby. Jednakże zlekce­

ważył tę szansę i zaprzepaścił ją. W jego więc przy­

padku proroctwo to nie zostało wypełnione (a był jed­

nym z dwunastu słuchających tego proroctwa). Miej­

sce, które pierwotnie mógł zająć on sam, zostało prze­

kazane innemu {„trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony tw ojej” (Obj 3,11). Nawet Piotr był bliski zaprze- paszczenia swojej szansy (Łk 22,31).

Jeżeli więc Bóg daje nam obietnicę przyszłych błogo­

sławieństw, chce nam jedynie pokazać, jaką przyszłość dla nas przeznacza. Od naszych jednak starań będzie zależało, czy przyszłość ta się zrealizuje. A jeżeli bę- dziemy dokładać usilnych starań uniemożliwiających jej zrealizowanie, przyobiecane nam błogosławieństwo mo­

że się zamienić w przekleństwo. Dając nam proroctwo Bóg rysuje przed nami drogę, jaką dla nas przeznaczył i którą chce abyśmy kroczyli1. Jeżeli jednak nie będziemy poruszać się po niej ostrożnie, z całą pewnością spo­

wodujemy wypadek. Proroctwo zobowiązuje nas do je­

szcze większych starań i wysiłków, nie możemy postę­

pować jak hrabia Bezuchow, który był przekonany, iż

„jego udział w wielkim dziele (...), jest od wieków posta­

nowiony, więc nie powinien niczego przedsiębrać, tylko czekać na to, co się dokonać powinno” 2.

1 19 lip ca 1992 roku m iałem w id ze n ie nocne, w którym ukaza ne zostało - w te le g ra ­ ficznym skrócie - c a łe m oje życ ie o d u ro d ze n ia a ż d o śm ie rci i p rz yszłych niebia ń­

skich błogosław ieństw . Nie za kładam je d n a k, iż w izja ta m usi się spełnić, b e z w z g lę ­ d u n a to, cz y b ę d ę ze sw ej stron y d o kła d a ł, cz y te ż nie d o k ła d a ł ż a d n y c h starań.

2 L. T o łsto j, W o jn a i p o k ó j, to m 3, c z ę ś ć 1, ro z d z . 19.

Ks/'ega Jozuego donos/ o p/epran/dopodobnym cu-

dzie: s ło ń ce zatrzym ało się p o śro d ku nie b a i nie p o ­ ś p ie s z y ło d o z a c h o d u n ie o m a l p rz e z c a ły d z ie ń (10,13). B y ł to b y ć m oże n ajw iększy c u d o d czasu zako ń cze n ia tw orzenia (1 M o j 2,1). C u d k łó c ą c y się z p ra w a m i astrofizycznym i. C zy p o z a Biblią wzm ianku-

/ą o n/m /ak/eś /nne źród/a?

Dłuższy dzień Jozuego

W edług pew nego japońskie go mitu m ów iącego o antagonizmie między Amaterasu (bóstwo słońca) a Su- sanoo (bóg wiatru i burzy), cierpliwa Amaterasu długo znosiła grubiańskie i szkodliwe dow cipy swego nieo­

kiełznanego, wielce swawolnego brata. W końcu je d ­ nak obraziła się nań i ukryła się w niebiańskiej piecza­

rze, a wejście zawaliła skałą. Zniknęło źródło światła, a świat cały pogrążył się w nieprzeniknionych ciem no­

ściach. Wówczas osiem milionów bogów zastanawiało się nad sposobem wywabienia obrażonej bogini. Użyto podstępu, który się powiódł. Amaterasu wyszła z pie­

czary, a dowcipniś Susanoo został wydalony z nieba (J. Tubielewicz, Mitologia Japonii, W-wa 1986, s. 41-43).

Znana nam dziś wersja tego mitu zredagowana zo­

stała w VIII wieku, a więc w 2000 lat po wkroczeniu Izraelitów do Palestyny (ok. 1180 przed Chr.). Ulegała ona niewątpliwie licznym zniekształceniom i ubogace­

niem, mogła jednak być echem autentycznego wyda­

rzenia. Japonia jest położona o 95-110 stopni długości geograficznej na wschód od Palestyny i zachód słoń­

ca następuje tam o 7-8 godzin wcześniej niż w Pale­

stynie, więc w 1-2 godziny po zachodzie słońca w Ja­

ponii, w Palestynie będzie ono właśnie w zenicie. Tak więc przedstawiony mit japoński z dużym pow odze­

niem można uznać za echo wydarzenia opisanego w Joz 10,12-14. Możemy sobie wyobrazić tysiące Japoń­

czyków, którzy wstali tysiące lat temu po dłuższym niż normalnie śnie i ze zdumieniem stwierdzili ciągle trwa­

jącą noc. Musiało ich to porządnie zaniepokoić i wzbu­

dzić obawę, iż nigdy już nie ujrzą słońca. Zaczęli więc wołać do swoich bóstw o pomoc. Pamięć tego wyda­

rzenia była przekazywana kolejnym pokoleniom, ale w miarę upływu czasu dawne, autentyczne wydarzenie, otaczane było coraz to nowszą i wymyślniejszą mitolo- gizującą nicią, aż w końcu stało się typow ym m ity­

cznym opowiadaniem.

* * *

Autorem tych trzech artykułów jest nasz sfa/y wspó/pracown/k,

Leszek Jańczuk

10

Nr 3-4/96 (530-531)

ćm ńhk

(11)

Szanowna Redakcjo

Zastanawiałem się nad listem samotnej siostry w ostat­

nim miesięczniku „Chrześcijanin” . Uwaga siostry co do kącika samotnych serc jest bardzo słuszna. Jest to pro­

blem dla wielu osób samotnych i to, jak się okazuje, bez względu na lata. Wielu z nich związało się z ludźmi ze świata, bo nie byli w stanie znieść swej samotności.

Jest to może smutne, ale jednemu dana jest taka, a in­

nemu inna łaska. Jest to może temat wstydliwy w na­

szych zborach i w zasadzie nie porusza się go. Da­

wniej były organizowane spotkania dla osób samotnych i było to dobre. Służba dla Pana to nie tylko ten świat, ale również problemy ludzkie w zborach. Ja jestem ró­

wnież samotny, mam lat 57 i jest mi znany ten stan. Je­

żeli to jest Bożą wolą i jest dla takich problemów miej­

sce w „Chrześcijaninie” to myślę, że byłoby to dobre.

Ja również bardzo chętnie nawiążę korespondencję z samotną siostrą w odpow iednich latach za pośredni­

ctwem redakcji, wysyłając list w kopercie ze znaczkiem na adres redakcji, z podaniem osoby, o którą chodzi.

Adam A dres znany redakcji.

* * *

Szanowna Redakcjo

Popieram projekt siostry Barbary M. zamieszczony w mie­

sięczniku „Chrześcijanin” nr 11-12/95 w rubryce LISTY.

Bardzo ucieszyłam się, że ktoś miał odwagę poruszyć ten problem. Podobnie jak ta siostra i ja jestem od 11 lat osobą narodzoną na nowo. Nasz zbór jest mały (30 osób). Są to osoby starsze, rodziny, wdowy, młodzież (5 osób), dzieci.

Zauważam ten sam problem, który i mnie dotyka. Mam 46 lat, bardzo brakuje mi kogoś z kim m ogłabym dzie­

lić swoje życie, nie chcę wracać do świata, ale samo­

tność jest naprawdę bardzo destrukcyjna. Zauważam, że również ludzie młodzi to odczuwają, często nie są w stanie temu podołać i odchodzą do świata. Kogo to nie dotyka, trudno jest mu to zrozumieć. Myślę, że nie mo­

żemy być oderwani od rzeczywistości, nie w ystarczy

tylko się modlić, trzeba też działać. Jestem za tym, aby taka rubryka była zam ieszczona w „C hrześcijaninie” . Myślałam o tym już od dawna, ale należę do osób nie­

śm iałych i nie odw ażyłam się o tym napisać, zw ła­

szcza że słyszałam, że ktoś kiedyś już ten problem po­

ruszył i został on odrzucony. Modlę się o to i mam na­

dzieję, że więcej będzie takich, którzy nabiorą odwagi, aby szczerze mówić o swoich problemach i rozwiązy­

wać je w Boży sposób, aby nie schodzić z Bożej dro­

gi. Potrzebujemy siebie nawzajem, pomocy sióstr i bra­

ci, bo jeżeli sami zostajem y ze swoimi problem am i, świat oferuje nam łatwe rozwiązania. Aby tak nie było, musimy sobie nawzajem pom agać, być otwarci jedni na drugich, rodziny powinny rozumieć osoby samotne i odwrotnie.

Błogosławieństwa Bożego życzy siostra w Chrystusie Józefa B.

A dres znany redakcji.

* * *

Otrzymaliśmy list od Mirka, który jest naszym czytelni­

kiem od trzech lat. Nawrócił się do Jezusa podczas po­

bytu w więzieniu, w którym nadal przebywa. Chciałby korespondow ać z jakąś siostrą w Chrystusie. Ma 35 lat. Listy prosimy kierować do redakcji.

* * *

Napisała do nas pewna 31-letnia siostra w Chrystusie, która o b ie cu je pow ażnie potraktow ać każdy list jaki otrzyma. Mieszka z rodzicami, pracuje zawodowo, do­

św iadcza wielu Bożych błogosław ieństw i chciałaby poznać kogoś, kto - podob nie jak ona - potrzebuje bliskiej osoby. Listy prosimy kierować do redakcji z za­

znaczeniem „Częściowo samotna".

Agencja „Razem”

Chrześcijańska Misja Społeczna urucham ia m iędzyw yznaniow ą agencję m atrym onialną

»Razem " p ro w a d z o n ą p rz e z m a łż e ń s tw o chrześcijańskich doradców. Osoby zaintere­

sowane, po skontaktowaniu się z agencją, otrzymają do wypełnienia kwestionariusz, a w dalszej kolejności b ę dą m ogły spotkać się:

(a) na w łasnym terenie, (b) w agencji, lub (c) w ziąć udział we w czasach organizow a­

nych przez Chrześcijańską Misję Społeczną.

Korespondencję kierować:

A gencja „Razem", ul. Sienna 68/70, 00-825 WARSZAWA, ,e,/,ax 022/6790449.

Nr 3-4/96 (530-531)

i i

(12)

Kiedy śpiewamy...

C z y z n a jd z ie s ię w n a s z y c h zborach chociaż jedna osoba, któ­

ra nie zgodzi się z poglądem , że w spólny śpiew w czasie naszych zgromadzeń jest bardzo istotnym i w ażnym d la nas ich elem entem ? W ygląda na to, że lubimy śpiewać, jest nam to miłe. Ponadto pochle­

biamy sobie uważając, że ten nasz śpiew jest również miły Bogu.

Po to przecież się zgromadzamy, aby w dwóch lub trzech (jak mówi Słowo), a zwykle w dużo większej liczb ie osób o d d a ć chw ałę Bogu (właśnie przez śpiew i modlitwy lub wręcz śpiew a­

ną m o d litw ę ), o ra z p o s łu ­ chać, jakie jest B oże S ło w o d la nas „n a dziś” . I nie ma to zn a c z e n ia , czy Biblię lite­

ra ln ie zn a m y p ię ć d z ie s ią t, d w a d z ie ś c ia , czy ty lk o trz y lata a lb o dw a miesiące.

Dzięki ożywiającej m ocy Świętego Ducha, prawdy znane nam od da­

wna (czasem od dziesięcioleci) sta­

ją się bardzo świeże, są jak kromka Chleba - posilają. Bo choć w ie lo ­ krotnie o m aw iane w k a za n ia ch i o p is y w a n e w ró ż n y c h k o m e n ta ­ rzach, nie są to prawdy teoretyczne, b y tu ją c e w o d e rw a n iu od te g o , czym żyjemy każdego dnia. Doty­

czą nas żyw o tn ie ! P rzyp o m in a ją nam (bo ustawicznie tego potrzebu­

je m y ), ja k m am y p o s tę p o w a ć w konkretnych s y tu a c ja c h , u k ła d a ć sobie stosunki z ludźm i, a także, co zrobić, jeśli mimo jasnych wska­

zówek nie sprostamy jakiejś sytuacji i co ś trz e b a n a p ra w ia ć . W tym przypominaniu nam ewangelii mają

sw oje m ie jsce rów nież śpiew ane przez nas pieśni.

JACY JESTEŚMY

1 Z CZYM PRZYCHODZIMY?

W y o b ra ź m y s o b ie z w y k ły n ie ­ dzielny poranek. Z reguły w kapli­

cy lub wynajętej sali pojawiają się najpierw ci, którzy w zborze „parają się” muzyką - śpiewający, grający, oraz (wszak to koniec dwudziestego wieku) ci od sprzętu nagłaśniające­

go. Przybywa pastor, starsi zboru, ich rodziny. Powoli sala się zapeł­

nia, zjawiają się zborownicy, przy­

bliżeni, sym­

patycy. Zda­

rza s ię , że z ja w ia się ktoś po raz p i e r w s z y . P r z y s z e d ł, bo m ieszka w p o b liż u i z a in te re s o ­ w a li g o ci

„inni c h rz e ­ ś c i j a n i e ” . K to ś in n y p rz y ją ł z a ­ proszenie kogoś ze zborowników. A więc taki zgrom adzony niedzielne­

go poranka zbór to grupa dość róż­

norodna. Tak przynajmniej jest nao- gół w naszych zborach od jakiegoś czasu, kiedy to w iększość z nich rozwija się, co sprawia, że zborowe społeczności dośw iadcza ją zmian ilościowych i jakościowych

Oto już niemal wszyscy znajdują się na swoich lub też świeżo obra­

nych miejscach (jeszcze, wcześniej lub później, dołączą spóźnialscy).

Z czym przyszli ci wszyscy ludzie?

Czego oczekują?

Oto ktoś aż kipi w dzięcznością d la B o g a - d o ś w ia d c z y ł ja k ie jś s z c z e g ó ln e j ła ski i p ra w ie p rz y ­ biegł, by za nią podziękować. Inni

przyszli bardziej może ze zwyczaju (b a rd zo d o b re g o zw yczaju!), jest przecież niedziela. Jednym życie biegnie dość „równo” akurat - bez wzlotów i upadków. Inni się trochę zapędzili, zagublili w wirze zajęć i walki o ten nasz chleb powszedni.

P o trz e b u ją na now o o d c z u ć , że

„nie samym Chlebem” ...

Ktoś ze zgrom adzenia doświad­

cza szczególnego smutku. Przeżył jakąś życiow ą porażkę, stracił ko­

goś bliskiego, czy dośw iadczył ja­

kichś przykrości. Jest Bożym dziec­

kiem, wie dobrze, że wszystko jest w B ożych rękach, ale je g o stan uczuć raczej daleki jest od euforii.

Komuś innemu nie układa się w życiu małżeńskim. A tu i tam - no­

we osoby. Nie znają jeszcze istoty przesłania Bożego Słowa (choć być może lepiej lub gorzej znają Biblię), obce im jest forma naszego nabo­

żeństwa, być może czują się trochę nieswojo. Tu przypomina mi się uwa­

ga mojej polonistki z liceum. Powie­

działa kiedyś, że była na protestan­

ckim nabożeństwie i wydało się jej

„bardzo dziw ne” . Nie wiem, gdzie b yła m oja „p a n i p ro fe s o r” w szak

„protestant nie jedno ma imię” , ale jakoś zapamiętałam to jej odczucie.

Myślę, że jednak dobrze jest brać pod uwagę fakt, że nie wszystko, do czego przywykliśmy lub świeżo przy- wykamy i co uważamy za wspaniałe jest tak samo postrzegane przez in­

nych, jak przez nas samych. Czyż nie z takiego przeświadczenia wy­

pływa nauczanie apostoła Pawła do­

tyczące używania daru języków w zgromadzeniu?

TROCHĘ O PRZESZŁOŚCI

Jak zaczynam y nasze nabożeń­

stwa? Jeszcze 20 - 30 lat temu na­

sza „litu rg ia ” w yglądała nieco ina­

czej niż się to dzisiaj odbywa w wie­

lu, może przede wszystkim w no­

Jeśli więc muzyka tak dobrze wspomaga coś, co je s t w zgromadzeniu

rzeczywistością

najistotniejszą

-

duchową, zadbajm y o to,

b y w odpowiedniej dawce występowało w niej Słowo.

12

Nr 3-4/96 (530-531)

(13)

wych, zborach. Zwykle wtedy na po­

czątku nabożeństwa pojawiał się na kazalnicy pastor lub starszy zboru te g o d n ia p ro w a d z ą c y n a b o ż e ń ­ stwo. Witał zbór, wraz ze zborowni- kami witał Boga. O dczytywany był wybrany fragment Biblii, często by­

wał to jakiś psalm. Śpiewano poda­

ną przez pastora pieśń, czy pieśni.

Pieśni te należały do gatunku, który anglosasi nazywają „hymns” , i były to utwory tłum aczone, pow stałe w okresach wielkich przebudzeń reli­

gijnych w krajach europejskich i w A m e ryce oraz (nie

za wiele) oryginalnie p o ls k ie . N ie k tó re bardzo wiekowe. Są to z re g u ły p ie ś n i w ie lo z w ro tk o w e , o w ydźw ięku b u d u ją ­ cym, ewangelizacyj­

nym , c z a s e m ró ­ w nież n a p o m in a ją ­ cym. Pieśni, stano­

wiąc punkty progra­

mu nabożeństwa sa­

me w sobie, oddzie­

lały też jednocześnie inne jego składowe - kazanie, m odlitwy p ojedyn cze i z b io ­ rowe, czytanie Sło­

wa, ogłoszenia. Dla niewtajemniczonych dodam, że śpiewano je ze ...śpiewników.

cham Cię, podnoszę swoje ręce. W n ie któ rych je s t w zw iązku z tym jakby trochę za dużo tego, co ja ro­

bię, jak ja chwalę Boga w zgrom a­

dzeniu lub czego oczekuję.

A może inaczej. Pieśni są w po­

rządku, p o trz e b a rów nież takich, które w yrażają nasze uczucie do Boga, tylko my ich czasem nadu­

ż y w a m y . Z a p o m in a m y , że w e wszystkim musi istnieć równowaga.

Jeśli na samym początku nabożeń­

stwa g ru p a m uzyczna „w y b u c h a ” p ieśnią „C zcijm y Jezusa, czcijm y

dziej pieśni przekazujące coś zgro­

m a d zo n ym z B o że g o S łow a niż w yra ża ją ce nasze em ocje, Na to będzie czas później, gdy zjedno­

c z y m y się w o k ó ł p ra w d B ożego S łow a, g d y w z b u d z i w nas ono prawdziwe uczucie oczekiwania na Boga i wdzięczności dla niego. Po­

m yślmy o tych wszystkich, którzy przyszli zmęczeni, z innej rzeczy­

w isto ści, i p o trz e b u ją sobie uz­

mysłowić, gdzie są i po co. Potrze­

bują czasu, by się nastroić na od­

p ow iedn ią falę. Niech pieśń im w

NOWE PIEŚNI

W o statnich latach dużo mniej ś p ie w a się w n a s z y c h z b o ra c h

„pielgrzym ów ” , jak nazywa hymny nasza m łodzież (od tytułu kancjo­

nału - „Śpiewnik pielgrzym a” . Na­

stał czas pieśni z reguły krótszych, często bardzo prostych, o rytmach b liż s z y c h u c h u o s w o jo n e m u z brzm ieniem w sp ó łcze sn e j m uzyki popularnej. Takie są one z grubsza pod w zględem muzycznym. Jakie natomiast wyrażają treści? Albo ina­

c z e j- czy mają jakiś w spólny m ia­

nownik? Wydaje mi się ,że ich w y­

różniającą ce ch ą jest spory ła d u ­ nek em ocjonalny. Śpiewam y: w y­

w yższa m Cię Boże, ch w a lę , ko-

G o !” to możemy to oczywiście uz­

nać za m obilizującą nas „trąbę, co wzywa do boju” , ale często aż pro­

si się, żeby na początku wszystkim z g ro m a d z o n y m p rz y p o m n ie ć - przede wszystkim kim jest Jezus, po co się zgrom adzam y, co mówi Boże Słowo...

JEŚLI ZACZYNAMY...

Jeśli w ięc zaczynam y nabożeń­

stwo (obecnie w wielu zborach za­

czyna się od pieśni) nie będzie złą rzeczą, jeśli uw zg lę d n im y na p o ­ czątku pieśni przypominające zbo­

rowi kim jest Bóg, czego dokonał C h rystu s, w czym p o m a g a nam D uch Święty. Niech to b ędą bar-

Nr 3-4/96 (530-531)

tym pomoże, a nie zapędza do ro­

bienia czegoś, co w tej sytuacji bę­

dzie dla nich formą hipokryzji. Tak!

O czywiście, zawsze się mamy ra­

dować, tak właśnie mówi Boże Sło­

wo, nie myślę jednak, że jest to toż­

same z oczekiwaniem jednakowe­

go „z p u n ktu ” zachow an ia w szy­

stkich zgromadzonych. Często gru­

pa muzyczna po tym, czy się zbór

„ro z ru s z a ł” czy nie, o ce n ia efekt s w o ich w y siłkó w . I je s t to ja ka ś miara, oczywiście. Nie możemy jed­

nak zapom inać, że chodzi przede wszystkim o „rozruszanie” ducho­

we, a to może przyjść tylko przez D u c h a Ś w ię te g o i za p o ś re d n i­

ctwem Bożego Słowa. Muzyka sa- ►

13

Cytaty

Powiązane dokumenty

Studenci architektury nie tylko pogłębiają wiedzę fizyczną zdobytą w szkole, ale także uczą się ją

Zajęcia laboratoryjne odbywają się w Laboratorium Podstaw Automatyki (LPA), lokalizacja: B4, I piętro, do końca korytarzem, wejście do KAP (109), sala 20 (domofon).. 5/1 –

Na chwilę obecną należy zapoznad się materiałami KWwIM (PL) - Projekt 1, cz1, to znaczy dokładnie przeczytad i starad się zrozumied równania modeli. W

Może nawet zgodziła- by się zostać moją żoną.. Tylko wcześniej musiałby stać

Nazwa badania: China Health, Aging, and Retirement Longitudinal Study (CHARLS) Kraje uczestniczące: Chiny.. Badani: Osoby w wieku 45+ i ich małżonkowie (partnerzy) Ramy czasowe:

[r]

• nie prowadziła wcześniej działalności albo przed 30 kwietnia 2017 została wykreślona z ewidencji Jakie są korzyści z działalności nierejestrowej.. • nie musisz

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co