marzec - kwiecień 1996 Nr 3-4/96 (530-531)
* * * 5
Stov.-o od redakcji ---
Umiłowanie cierpienia 3
Dzień, w którym umarła śmierć 4
Pierwszego dnia po sabacie 7
Filozoficzne spojrzenie na Golgotę 9
Kiedy się nie sprawdzają proroctwa 10
Dłuższy dzień Jozuego 10
11
...—
Kiedy śpiewamy
. . .12
" ' "
Zstąpienie do piekieł
Poezje ---
15
Wacław Pomorski 16
Dlaczego Nehemiasz? 17
Być wiernym Słowu Bożemu 20
... '
30 lat w jednym zborze 22
W więzieniu na Ukrainie 24
Ankieta czytelnicza
-refleksje 26 27 31
W ydawca
Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Prezydium NRK
M ichał Hydzik - prezbiter naczelny Marian Suski - z-ca prezb. nacz.
Kazimierz Sosulski - z-ca prezb. nacz.
Edward Czajko - członek prezydium Mieczysław Czajko - członek prezydium
Zespół Redakcyjny
Redaktor Naczelny Kazimierz Sosulski
Redaktorzy Edward Czajko Ludm iła Sosulska Skład komputerowy Sławomir Kasjaniuk
Artur Mikuła O pracowanie graficzne
Sławomir Bednarski
Adres redakcji
00-825 W arszawa,ul. Sienna 68/70 tel. 022/248575 w.25, faks 6204073
Konto
Kościół Zielonoświątkowy, Miesięcznik »Chrześcijanin«
PKO BP V O/Warszawa, Nr: 1557-350802-136
Czasopismo rozprowadzane jest w drodze prenumeraty. Krajowa: pojedyncza roczna - 18 zł; półroczna - 9 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna -16,20 zł; półroczna - 8,10 zł.
Zagraniczna roczna: Czechy, Słowacja, - 12 USD; Europa - 18 USD; Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Ameryka Płd. - 30 USD.
Do krajów zamorskich wyłącznie poczta lotnicza.
Z b o ry K o ś c io ła Z ie lo n o ś w ią tk o w e g o w y z n a ją n a s tę p u ją c e z a s a d y w ia ry :
• nieomylność całości Pisma Świętego - Biblii jako Słowa Bożego natchnio
ne go przez Ducha Świętego - które sta nowi jedyną normę wiary,
• Trójjedyność Boga - Ojca, Syna i Du- ch a Świętego,
• S yn o stw o Boże Je zu sa C h rystu sa , p oczętego z Ducha Świętego, naro
d z o n e g o z M arii D z ie w ic y ; Je g o śm ierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele, Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście,
« pojednanie z Bogiem przez upamięta- nie i wiarę w ewangelię,
• chrzest w Duchu Świętym, przeżywa
nie Jego pełni i dary łaski,
• uzd ro w ie n ie cho rych przez w iarę w zbaw cze dzieło Jezusa Chrystusa,
• zm artwychwstanie i życie wieczne.
2
Umiłowanie cierpienia
T
rudno jest pokochać rzeczy p rzykre . Do ta k ic h n a le ży cierpienie. Pojawia się ono nie proszone i ma rozmaite oblicza.Czasem jest to ból fizyczny, innym razem - duszy. Często zasłużone, czasem - niezawinione. Jak się wo
bec niego zachować? Jak pokonać?
Pytania te nachodzą szczególnie ludzi młodych - zarówno wiekiem jak i stażem wiary. W atmosferze entuz
jazmu i radosnego przeżywania Bo
ga nie ma przecież miejsca na tak przykre sprawy. Nie m ieszczą się one w schemacie zwycięskiego ży
cia wiary. C ierpienie jest dla nich często synonimem porażki.
Przyjrzyjmy się temu bardziej wnik
liwie. Na stronach Biblii napotykamy czasem „dziwne sprawy” . Na przy
kład, apostoł Paweł mówi, że „m a upodobanie w słabościach, (...) w p o trz e b a c h ” (2Kor 12,10). C zyżby był masochistą? Czyżby znajdował przyjemność w odczuwaniu swojej bezsilności i w pokonywaniu ciąg
łych przeciwności? Nie, on nie mówi o odczuwaniu przyjemności, lecz o swoim dobrym nastawieniu do tych nieprzyjemnych spraw.
Apostoł Paweł aż trzy razy prosił Pana o usunięcie tych przeszkód i dowiedział się, że z woli Boga będą mu one towarzyszyć stale. „ Wystar
czy c i m ojej łaski. M oc bow iem w słabości się doskonali" (w. 9, BT).
Pogodził się w ięc z tym, mówiąc:
„Najchętniej więc chlubić się będę słabościam i, a b y zam ieszkała we mnie moc Chrystusowa". Bo upodo
banie to nie odczuwanie czy emocjo
nalna rozkosz, lecz dobra wola, po
zytywne podejście, uznawanie cze
goś za dobre ze względu na warto
ściowy cel.
Pamiętamy bohatera pierwszych ksiąg Biblii, Mojżesza. Jakże wiele słów w ypow iedział w swym życiu ten mąż Boży! Nie zawsze zwraca
my uwagę na to, że miał on trudno
ści z mówieniem ze względu na to,
że był człowiekiem „ciężkiej mowy i ciężkiego ję z y k a ” (2Moj 4,10). Bóg nie uzdrowił swego sługi z tej doleg
liwości, choć uczynił to np. ze Smi
them Wigglesworthem, który z jąkały stał się wybitnym kaznodzieją. Moj
żeszowi Bóg zostawił tę dolegliwość na całe życie. Pomyślmy, co zdanie to ... niemiłosierne stękanie. Ale Bo
gu zależało na utrzymaniu w poko
rze tego wybitnego człowieka. Waż
niejsze było CO mówił od tego JAK mówił (w. 12).
Znamy też patriarchę Jakuba. Za
nim wpisał się złotymi zgłoskami w historię ludzkości, Bóg musiał doko
nać bolesnej operacji uszkodzenia mu stawu biodrowego. Po walce z aniołem Jakub wyszedł z potoku Ja- bok kuśtykając. Laska inwalidy towa
rzyszyła mu do końca życia. Pomyśl
my, co krok to ku ś ty k a n ie . I ta k przez całe długie życie. Umierający Ja ku b b ło g o s ła w ił synów Jó z e fa wsparty o wierzch swojej laski (1Moj 47,31). Ale dzięki temu „zabiegowi”
Bóg przem ienił Jakuba-oszusta w Izraela-Księcia Bożego.
P
amiętam jak przed wielu laty wraz z pewną siostrą z Nowego Jorku odwiedziliśmy w Przemyślu starsze małżeństwo. Mąż był ciężko chory na astmę, ale w ich niziutkiej chatynce była zawsze przy
jem na atmosfera. Myślę, że często wizyty były pokrzepieniem bardziej dla odwiedzających niż dla gospo
darzy. Uśmiechnięta siostra Marszał
kowa obsługiwała unieruchomionego w łóżku męża, zajmowała się gość
mi, śpiewano pieśni, modlono się i nie odczuwało się tam żadnego po
czucia nieszczęśliwości. Ale moja to
warzyszka była innego zdania: ostro napomniała brata Marszałka za brak wiary w Boże uzdrowienie, zarzuciła mu, że poddaje się diabłu. Ponieważ Bóg ją uzdrow ił z siedmiu chorób więc uważała, że zaraz po jej modlit
wie, pom oże i jem u. Tym czasem brat Marszałek żył jeszcze dobrych
Nr 3-4/96 (530-531)
k ilk a la t i le ż ą c n ie z m ie n n ie w swoim łóżku, ciężko dysząc z braku pow ietrza, p o cie sza ł o d w ie d za ją cych go ludzi.
D la c z e g o B oża u z d ro w ie ń c z a moc, która jest skuteczna do dzisiaj, nie pomogła temu Bratu? Ponieważ w młodości miał on pewne głębokie przeżycie z Bogiem, który ukazał mu drogę życia wraz z cierpieniami, jakich dozna. I nasz Brat uznał to za dobry Boży plan. Dlatego oboje byli pogodnymi chrześcijanami, a dom ich stał się jakby kolebką zboru prze
myskiego.
M
odne dzisiaj „zwycięskie życ ie ” spraw ia, że niektórzy czują się zepchnięci na mar
gines spraw Bożych. Nie dlatego, że nie m a ją z w y c ię s k ie g o ż y c ia w Chrystusie, ale dlatego, że czują się o s ą d z a n i p rz e z n ie d e lik a tn y c h chrześcijan. Przez swoich współbra
ci, którzy zapominają, że fantasty
czne życie w Chrystusie to nie tylko zdrowie, dostatek i dobre samopo
czucie, ale również siła do pokona
nia grzechu, słabości, przeciwności, moc do przetrwania podczas ciem
nych chwil życia, radość mimo trudu i choroby, pogoda ducha mimo sta
rości i niedomagać.
Nasz Pan określony został jako
„mąż boleści, doświadczony w cier
pieniu (oswojony z cierpieniem)” (Iz 53,3). Wszystkim nam niezbędne jest zrozum ienie, że póki jesteśm y na ziemi cierpienie pod różnymi posta
ciami będzie nam towarzyszyć jako Boży rylec kształtujący w nas Boży charakter. Podczas moich studen
ckich lat nieraz mawialiśmy o któ
rymś z nas, który przeszedł akurat ciężkie chwile: „Wychudł, wyszpet- niał, ale dziwnie wyszlachetniał” . Pa
weł natomiast tak konkluduje swoje rozważanie o cierniu w ciele: „(...) albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem m ocny”.
Kazimierz Sosulski
Dzień, w którym umarła śmierć
Z reguły tylko z okazji świąt wielkanocnych słuchamy kazań o zmartwychwstaniu Pańskim. Jednakże w zwiastowaniu apostołów krzyż i zmartwychwstanie były obecne zawsze, są bowiem ściśle ze sobą związane.
Sam krzyż bez zm artw ychw stania byłby tylko tragedią i klęską. Gdyby bow iem szczą tki c ia ła C hrystusa znajdowały się w jakimś grobie, nie można by było zwiastować Rados
nej Wieści, a ciemność świata była
by w ów czas je szcze ciem niejsza, życie zaś nie m iałoby znaczenia.
Nowy Testam ent s ta łb y się tylko v zbiorem mitów, a chrześcijaństwo - jałową opowieścią. Miliony żyjących i zmarłych ludzi należałoby uznać za ofiary gigantycznego oszustwa.
Czy c z ło w ie k m oże żyć w ie c zn ie ?
Pytaliśmy naukowców na tem at życia po śmierci. Większość z nich odpowiada: „Nic nie wiemy na ten temat” . Nauka zajmuje się prawami d o ty c z ą c y m i św ia ta fiz y c z n e g o i b ad a n ia m i la b o ra to ryjn ym i. Lecz istnieje również świat duchow y, o którym nauka nic nie wie. I ponie
waż mnóstwo ludzi nie wierzy, że istnieje życie po śmierci, twórczość ich pełna jest smutku i pesymizmu.
Książki takich autorów jak W iliam Faulkner, James Joyce, Ernest He
mingway, Eugene O ’Neill oraz wielu innych przenika pesym izm , cie m ność i tragizm. Jakże inny - w po
równaniu z nimi - jest Jezus Chry
stus, który mówi: „ Jam je s t zm a r
twychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
A kto żyje i w ie rzy we mnie, nie um rze na wieki. C zy w ie rzysz w to?” (J 11,25-26). Innym razem Je
zus pow iedział: „Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14,19). A jeszcze in
nym razem: „W ierzcie w Boga i we mnie wierzcie" (J 14,1). Nasza na
dzieja nieśm iertelności oparta jest wyłącznie na Jezusie Chrystusie, a
nie na ludzkich życzeniach, marze
niach lub tęsknocie za nieśmiertel
n o ś c ią . J e d n a k ż e n a d z ie ja n ie śmiertelności objawiona w Jezusie Chrystusie jest w zupełnej zgodzie z wszystkim i tymi wielkim i o d czu ciami i nadziejami. „Serce - powia
da Pascal - ma swoje racje, których rozum nie pojm uje” .
Biblia traktuje zmartwychwstanie Jezusa jako wydarzenie, które może b yć b a d a n e naszym i c ie le s n y m i zm ysłam i. To na w łasne oczy, na przykład, uczniowie widzieli w ielo
krotnie zjaw iającego się zm artw y
chwstałego Jezusa i do tego w róż
nych okolicznościach. W kilku przy
padkach ukazał się poszczególnym ludziom, innym znów razem widziało go więcej niż pięćset osób. Zm ar
twychwstały był również przez ludzi słysza n y; u c z n io w ie sły s z e li, ja k zmartwychwstały Jezus do nich mó
wił. Także za pośrednictwem uczuć u czniow ie m ogli p rze ko n a ć się o zm artw ychw staniu. Byli, na p rz y kład, wewnętrznie poruszeni i prag
nęli dotknąć ciała zmartwychwstałe
go Pana, aby się przekonać, że je ma naprawdę! Nie tylko go wiedzieli, słyszeli, szli razem z nim i z nim rozmawiali, lecz także jedli razem z nim i poznawali go. Te zadem on
strow ane przezeń fakty w szystkie świadczą o tym, że zmartwychwsta
nia Jezusa nie można traktować jak jakiejś złudnej halucynacji.
Nasza wiara w zm artw ychw sta
nie Jezusa Chrystusa w ciele opie
ra się na h is to ry c z n y c h fa k ta c h . Opiera się na większej ilości zeznań świadków, niż jakiekolwiek inne wy
d a rz e n ie z ta m te g o o kresu. Nie m ożna w ięc za p rze czyć temu, że Jezus ponownie zjawił się w swoim zmartwychwstałym ciele. To było to
samo ciało; podobne do ciała przy
bitego do krzyża, ale i niepodobne.
Było tak podobne, że mógł przyjmo
wać pokarm, rozmawiać z uczniami i zajmować miejsce w przestrzeni.
N ie p o d o b n e zaś, bo m iało nowe właściwości. Ciało to posiadało no
wy wymiar: było materialne i niema
terialne zarazem. Jezus mógł prze
c h o d z ić przez zam knięte drzw i i znikać. Jednak z naukowego pun
ktu widzenia, wszystko to nie wyda
je się być wiarygodne.
„Ż adna su b sta n cja m aterialna, żadne drzwi lub coś innego, nie jest do końca stałe. Istnieje bowiem za
wsze przestrzeń między m olekuła
mi i dla pewnego rodzaju ciała nie is tn ie je tru d n o ś ć w p rz e n ik a n iu przez inne ciało... A ponadto ciało z m a rtw y c h w s ta łe g o C h ry s tu s a choć duchowe, posiada jednak na
dal sw o je w ła ś c iw o ś c i m a te ria l
n e ...” Nie można więc twierdzić, że niewiarygodny jest fakt, iż duchowe ciało Chrystusa przenika przez za
mknięte drzwi. Substancje ducho
we mogą przenikać przedmioty ma
terialne. Ogólnie rzecz biorąc, du
chowe rzeczy są niewidzialne, lecz, gdy chcą, posiadają przy tym zdol
ność przyjm owania cech material
nych - mogą stawać się widzialne i słyszalne. Niewielka przemiana fali świetlnej w ychodzące j z jakiegoś ciała sprawia, że staje się ono w i
dzialne dla oka ludzkiego; a bez wątpienia wszechm ogący Bóg mo
że dokonyw ać takich przem ian w duchowym ciele. Dla takiego rodza
ju ciała nie ma trudności, by stało się w idzialne lub przyjmowało po
karm; nie sprawia mu więc trudno
ści - by było widziane lub słyszane.
G dy kiedyś przekroczym y granice między tym, co naturalne i nadna
4
Nr 3-4/96 (530-531)
turalne, w szystko to stanie się w pełni ja s n e ” (F a th e r D oyle, „T he Truth of Christianity Series’).
A postoł Paweł, m ający św ia d o m ość te g o , że je s t rów nież na o cznym świadkiem Zm artwychwsta
łe g o , m ó g ł p o w ie d z ie ć do k ró la A gryppy: „D la c z e g o uw ażacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza z m a rtw y c h ? ” (Dz 26,8). B ib lia z w ie lką ko n se kw e n cją p o tw ie rd z a fakt z m a rtw ych w sta n ia Je zu sa w ciele. Zapewne jedną z najwyraź
niejszych wypowiedzi biblijnych jest relacja w księdze Dziejów Apostol
skich, gdzie Łukasz pisze: „Im też p o swojej m ęce objaw ił
się ja k o ż y ją c y i d a ł li
czne tego dowody, uka
zując się im przez czter
d z ie ś c i d n i i m ów iąc o K rólestw ie B o ż y m ” (Dz 1,3). Jak należy potrak
tow ać to w yrażenie „ li
czne d o w o d y'? Z apyta
no kiedyś mego w sp ó ł
p ra c o w n ik a , G e o rg e ’a Beverly Shea, co wie o B ogu. O d p o w ie d z ia ł:
„N ie w ie m z b y t w ie le , lecz wiem, że On zmienił moje ż y c ie ” . Jeśli w ięc uznajem y fakty h istory
czne, to musimy uznać i ten fakt, że Jezus zmar
twychwstał w ciele.
Z m a r tw y c h w s ta n ie Chrystusa nie jest po pro
stu jakimś dodatkiem do ziemskiego życia Jezusa, lecz ogniwem w wielkim łańcuchu faktów zbawie
nia, c ią g n ą c y m się od wieczności do w ieczno
ści. Do te g o ła ń c u c h a
faktów należy wcielenie (inkarnacja) Jezusa, ukrzyżowanie, zm artw ych
wstanie, w nieb o w stą p ie n ie i je g o powtórne przyjście.
Z m a rtw ych w sta n ie Je zu sa je st także niezwykle ważne dla naszego osobistego życia wiary. Szwajcarski teolog, Karl Barth, pow iada: „Czy możesz uwierzyć w żyjącego Chry
stusa? M ożem y w ie rzyć w niego tylko pod warunkiem, gdy wierzymy
w jego zm artwychwstanie w ciele.
To jest treścią Nowego Testamentu.
Zawsze mamy wolność, by tę wiarę odrzucić, lecz nie możemy jej zmie
niać albo też tw ie rd z ić , że Nowy Testament głosi coś innego. Można to przesłanie przyjąć lub odrzucić, ale nie można zmienić jego treści” .
je s t podstawą w iary
P rzez o d rz u c e n ie z m a rtw y c h wstania zaprzecza się istocie chrze
ścijaństwa, nie ma ono wtedy sensu.
Jest to zgodne z tym, co wypowie
dział apostoł Paweł: „A je ś li Chry
stus nie zo s ta ł wzbudzony, te d y i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara... ” (1 Kor 15,14).
C ałe p rze sła n ie Ew angelii - to znaczy Radosnej Wieści o zbawie
niu - jest uzależnione od w iary w zmartwychwstanie Jezusa. W okre
sie prachrześcijaństwa zm artwych
wstanie wraz z ukrzyżowaniem by
ło stałym te m a te m z w ia s to w a n ia
— Nr 3-4/96 (530-531)
apostolskiego. Na przykład, apostoł P a w e ł p is z e : „A p rz y p o m in a m wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w k tó re j trw a c ie i p rz e z któ rą zbawieni jesteście, je śli ją tylko za
chowujecie tak, ja k wam ją zwiasto
wałem, chyba że nadaremnie uwie
rzyliście. N a jp ie rw bow iem p o d a łem wam to, co i ja przejąłem, że C hrystus um arł za g rze ch y nasze według Pism i że został pogrzeba
ny, i ż e d n ia trz e c ie g o z o s ta ł z m a rtw y c h w z b u d z o n y w e d łu g p is m ...” ( 1Kor 15,1-4).
Brown - re la cjo n u ją c prze b ie g rozmowy m iędzy Augu
stem Comtem, francus
kim filozofem i Thoma
sem Carlylem, szkockim eseistą, przypomina wy
p o w ie d ź C o m te ’a o pragnieniu założenia no
wej religii, która mogłaby zastąpić wiarę w Chry
stusa. Miała to być reli- gia bez żadnych tajem
nic, p ro sta i ja sn a jak
„d w a razy d w a ” ; miała się nazywać pozytywiz
mem. „B ardzo dobrze, panie Comte - odpowie
d zia ł C arlyle - bardzo dobrze. A więc jedyne, co musi pan jeszcze zro
bić, to mówić tak, jak nie m ówił żaden człow iek, żyć tak, jak nie potrafił żyć żaden człowiek, być ukrzyżowanym i zm ar
tw y c h w s ta ć trz e c ie g o dnia i sprawić, by cały świat mógł uwierzyć, że ciągle pan żyje. Wtedy pana religia będzie mia
ła szansę rozprzestrzeniania się”.
O sobiste d o ś w ia d cze n ie w iary cz ło w ie k a je s t ś c iś le zw iązane z wiarą w zmartwychwstanie Jezusa.
Apostoł Paweł tak charakteryzuje tę zbaw iającą wiarę: „B o je ś li ustami swoim i wyznasz, że Bóg w zbudził go z martwych, zbawiony będziesz.
A lb o w ie m s e rc e m w ie rz y się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyzna
je się ku zbaw ieniu" (Rz 10,9-10). ►
5
Gdy więc ktoś twierdzi, że zmar
twychwstanie Jezusa nie obejmuje zm artwychwstania jego ciała, to w ten sposób stwierdza, że po zmar
twychwstaniu Jezus wstąpił w życie duchowe. To jednak oznacza zara
zem przekonanie o duchowym, nie o cielesnym zmartwychwstaniu. Ta
ka jest właśnie treść wielkanocnych kazań wielu liberalnych kaznodzie
jów. Niedawno pewien pastor po
wiedział mi w chwili szczerości, iż nawet podczas wypowiadania słów
„Wyznania wiary” musi zaciskać pię
ści. Dodał jeszcze: „Po prostu nie m ogę uw ierzyć w cielesne zm ar
twychwstanie Jezusa Chrystusa” . Jednakże pisma Nowego Testa
mentu twierdzą to zupełnie wyraźnie:
„Widzieliśmy chwałę jego". „Tego to Jezusa w z b u d z ił Bóg, c z e g o m y wszyscy świadkami jesteśmy!" „Jezu
sa szukacie Naza- reńskiego, ukrzyżo
w anego; w sta ł z martwych, nie ma g o tu !" „W as p o przedza do Galilei, tam go u jrz y c ie ”.
„Ukazał się znowu Jezus”. „Toteż, gdy go ujrzałem... ”.
„Gdyby pisarze nowotestamentowi mieli do dyspozycji możliwości techni
czne XX wieku, to zapew ne d la p o twierdzenia zmar
twychwstania posłużyliby się zdjęcia
mi fotograficznymi, nagraniami mag
netofonowymi lub też relacjami praso
wymi” (Markus Barth i Verne H. Fles- her, „Acquital by Resurrection’).
Jezus mógłby także bez zmartwy- chwzbudzonego ciała powrócić do nieba. Nie mając ziemskiego ciała - przed swoim wcieleniem - przeby
wał w niebie jako źródło wszelkiego życia! Lecz taki powrót nie byłby je
go pełnym tryumfem nad śmiercią.
A ró w n ie ż S zatan m ia łb y w te d y swoje cząstkowe zwycięstwo.
Jeśli bowiem praw idłow o m yśli
my, śmierć nie oznacza po prostu przerwania egzystencji. Śmierć do
tyka także osobowości i jej stosun
ku do ciała. Ciało, tak samo jak i osobowość, poddane jest wyrokowi śm ierci. Toteż ciało, tak samo jak dusza, musi być zbawione ze stanu z a tra c e n ia . I ty lk o p rz e z z m a r
twychwstanie ciała mogło dokonać się pełne zwycięstwo nad śmiercią.
Ono nie dotyczy tylko i wyłącznie ciała Jezusa; to dotyczy także ciał tych wszystkich, którzy wierzą Je
zusowi! Tak jak totalny był w yrok śm ierci, tak sam o to ta ln y w ym iar b ę d z ie m iało zb a w ie n ie od kary;
zb a w ie n ie d o ty c z y je d n o c z e ś n ie sfery ducha, duszy i ciała wierzą
cego człowieka.
Dlatego apostoł Paweł głosi: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy bę
d z ie m y p r z e m ie n ie n i w je d n e j chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzm i i u m a rli w z b u d z e n i z o s ta n ą ja k o n ie s k a ż e - ni... W tedy wy
p e łn i się słow o n a p is a n e : 'P o c h ło n ię ta je s t ś m ie rć w z w y cięstwie. Gdzież jest, o śm ierci, zwycięstwo two
je ? G dzież jest, o śm ierci, ż ą d ło twoje?'” (1Kor 15,51.52.54.55).
Z m a r tw y c h w s ta n ie je s t więc potwierdzeniem istoty i służby Jezusa, „k tó ry w e d łu g ducha uś
więcenia został ustanowiony Synem B o żym w m o c y p rz e z z m a rtw y ch w sta n ie ...” (Rz 1,4). Jego zmar
twychwstanie jest także podstawą i obietnicą naszego zm artwychwsta
nia! „Albowiem ja k wierzymy, że Je
zus zmartwychwstał, tak też wierzy
my, że Bóg przez Jezusa przyw ie
d zie z nim tych, k tó rz y z a s n ę li"
(1Tes 4,14). „A je d n a k C hrystus z o s ta ł w z b u d z o n y z m a rtw y c h i je s t pierw iastkiem tych, którzy za
snęli” (1 Kor 15,20).
Przez zm artw ychw stanie Jezus p o d k r e ś lił w a ż n o ś ć w s z y s tk ic h
s w o ic h ż ą d a ń i r z e c z y w is to ś ć wszystkich swych dzieł. Wszystko je s t z b u d o w a n e na je g o z m a r
twychwstaniu, na jego zwycięstwie nad śm iercią. A w ięc je g o zm ar
twychwstanie rozstrzyga o prawie lu b b e z p ra w iu J e z u s a , o je g o prawdziwości lub nieprawdzie.
J a k ie zn a cze n ie m a
z m a rtw y c h w s ta n ie d la nas?
1
Z m a rtw y c h w s ta n ie o z n a c z a obecność żyjącego Chrystusa.Chrystus jest żyjącym towarzyszem każdego człowieka, który kieruje ku niemu swe zaufanie. On mówi: „A oto ja jestem z wami p o wszystkie dni aż do skończenia świata (eo
n u )” (Mt 28,20). Jezus jest gwaran
tem zupełnie nowego sensu nasze
go ż ycia . Po je g o u k rz y ż o w a n iu uczniowie przeżywali zw ątpienie i mówili: „A myśmy się spodziewali, że on odkupi Izraela” ( Łk 24,21).
Byli opanowani przez strach i zwąt
p ie n ie . Ż y c ie s tr a c iło d la n ic h wszelki sens i znaczenie. Lecz gdy objawił się Zmartwychwstały, życie nabrało nowego sensu. David Li- v in g s to n e p rze m a w ia ł kie d yś do g ru p y stu d e n tó w U niw ersytetu w Glasgow. Na jego ciele były wido
czne blizny, jakie pozostawiły mu przeżycia w Afryce. Przebył prawie trzydzieści chorób, był wychudzony do granic wytrzymałości. Jego lewa ręka, poraniona przez Iwa, zwisała b e z w ła d n ie . L e c z z a n im o p is a ł swoje próby i dośw iadczenia, Li- vingstone pow iedział: „Czy ch c e c ie , że b ym wam p o w ie d z ia ł, co podczas tylu lat spędzonych na ob
czyźnie podtrzymywało mnie wśród ludzi, których języka nie rozum ia
łem i których postępowanie nie za
wsze było jasne i bardzo często wrogie wobec mnie? Podtrzymywa
ło m nie Słow o: 'O to Ja je s te m z wami p o wszystkie dni aż do skoń
c ze n ia św iata'. Na tych słow ach oparłem wszystko i one nigdy mnie nie zawiodły” .
2
Zmartwychwstanie oznacza moc i w ładzę ż y ją ce g o C hrystusa.Zmartwychwstanie Chrystusa umoż
Ciało, tak samo ja k i osobowość, poddane je s t wyrokowi śmierci. Toteż ciało, tak
samo ja k dusza, musi być zbawione ze stanu zatracenia.
I tylko przez zmartwych
wstanie ciała m ogło do
konać się pełne zwycię
stwo nad śmiercią.
6
Nr 3-4/96 (530-531)
liwia mu łączenie się z wszystkimi chrześcijanam i w każdym czasie i p ozw ala mu u d z ie la ć im m ocy w służbie dla niego. „Zapraw dę, za
prawdę powiadani wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać bę
dzie uczynków , któ re ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo ja idę do O jca” (J 14,12). Apostoł Pa
weł modlił się nawet o to, żeby Bóg mu pom ógł „p o z n a ć g o i doznać mocy zmartwychwstania je g o ..." (Flp 3,10). Obecność Zmartwychwstałe
go daje nam m oc i siłę ka żdego dnia do wypełniania zadań.
3
Zmartwychwstanie jest wzorem d la n a s z e g o n o w e g o c ia ła . Zmartwychwstałe ciało Jezusa jestw zorem (p ro to ty p e m ) te g o , ja kie będą nasze ciała, gdy zostaniemy w skrzeszeni z m artw ych! „N asza zaś o jczyzna je s t w niebie, ską d też Z b a w icie la oczekujem y, Pana Jezusa Chrystusa, który przem ieni znikome ciało nasze w postać p o dobną do uwielbionego ciała swe
go, tą m ocą, któ rą też w szystko po d d a ć sobie może" (Flp 3,20-21).
4
Z m a rtw y c h w s ta n ie o z n a c z a ta k ż e o b ie tn ic ę p o w tó rn e g o przyjścia Z baw iciela. Z m artw ychwstanie zawiera w sobie klucz do całej przyszłości! G dyby Chrystus nie powstał z martwych, nie byłoby ani Królestwa, ani pow racającego Króla! Gdy bowiem uczniowie stali
na Górze Wniebowstąpienia, otrzy
mali od aniołów u p e w n ia ją cą ich wiadomość, że ten Jezus, który od
szedł, powróci do nich: „M ężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was zo
s ta ł w zięty w g ó rę do nieba, tak przyjdzie, ja k go widzieliście idące
go do n ie b a ” (Dz 1,11). Zmartwych
wstanie jest więc przygotowaniem i po tw ie rd ze n ie m p rzyszłe g o faktu jego powrotu.
Tak, nasz zmartwychwstały Pan, Jezus Chrystus, żyje!
Billy Graham
Tłumaczenie: M ieczysław Kwiecień
PIERWSZEGO DNIA PO SABACIE m
Nr 3-4/96 (530-531)
'S s ś iii:
J a k zachowali się uczniowie ? Czy rozu
mieli słow a Jezusa, że po trzech dniach zm artw ychw stanie? Zdjęci strachem przed Żydami, zatrzasnęli za s o b ą d rz w i i z a m k n ę li się w Wieczerniku. Ogarnął ich lęk przed W ie lka n o c d la w s p ó łc z e s n y c h
chrześcijan jest świętem radości, zwycięstwa nad śmiercią w Jezusie Chrystusie. Jednak pierwszy w hi
storii ludzkości dzień W ielkanocy przyniósł niektórym smutek i łzy, a nawet uczucie strachu. Ze
chciejmy przy pomocy tek
stu z Ewangelii wg Ja
na 20,19-29 prześle
dzić wydarzenia, ja
kie m iały m iejsce w tym s z c z e g ó l
nym dniu.
N a s ta ł trz e c i dzień od ukrzyżo
w a n ia J e z u s a . Na początku 20. rozdziału czytamy o uczniach, któ
rzy w id z ą c p u s ty g ró b Jezusa, stają wobec py
tania: Skoro grób jest pusty, to co się stało z jego ciałem?
Obok uczniów stoi Maria. Czym dla niej był ten niezwykły poranek?
Z 11. wersetu dowiadujemy się, że dla Marii był to dzień płaczu i roz
paczy z pow odu zn ikn ię cia c ia ła Jezusa. Jej szloch je st dow odem n ie zro zu m ie n ia słów Pana, kiedy trzykrotnie zapowiadał swoją śmierć
śmiercią, bo skoro byli uczniami Je
zusa, którego Sanhedryn skazał na śmierć, to czyż nie groziła ona ró
wnież im? To strach o życie kazał im m ocno zaryglow ać drzwi i na
słuchiwać kroków z zewnątrz. Czy spodziewali się Jezusa, bo uwierzy
li jego słowom i zgromadzili się, by się z nim spotkać? Gdyby ta k było, nastrój p a n u ją cy między nimi byłby zupełnie inny. Bardziej by p rzypo
minał radosne spotkanie p rzyja ció ł niż stypę. Wy
d a je się, że - p o d o b n ie jak Maria - opłakiwali stra
tę Jezusa, bo stanęli przed faktem śmierci odciskającej swe piętno wszędzie, gdzie się pojawia.
P o k ó j w a m !
A oto ukazuje się uczniom Je
zus. Staje wśród nich i wypowiada niezwykłe słowa: „Pokój w am ” . Za tymi słowami kryje się niewyobrażal
na m oc potęgi Boga panują cego nad śmiercią. Tymi prostymi słowa
mi J e z u s z d a je się m ó w ić do uczniów: „Przynoszę wam wolność od w szelkiego strachu, przynoszę i z m a rtw y c h w s ta n ie . B e z s iln o ś ć
wobec śmierci Jezusa nie pozwala
ła jej uwierzyć w jego zm artwych
wstanie.
zwycięstwo nad śmiercią. Ja jestem dowodem zmartwychwstania, poko
nałem śmierć. Już nie m usicie się jej bać, bo straciła ona nad wami w ła d z ę ". Pan p o k a z u je u czn io m swoje ręce i bok, mówiąc: „Um ar
łem, moje rany są śmiertelne; umar
łem na krzyżu, ale żyję!” Być może uczniowie nie pojmują jeszcze pełni znaczenia tego faktu, którego skutki trwać będą przez wszystkie wieki.
Ich radość bierze się ze spotkania z Panem; „ uradowali się tedy ucznio
wie ujrzawszy Pana".
R a d o ść w y p ły w a ją c a z tre ś c i słów Jezusa: „Pokój w am !” sięga aż po w ieczność. Bóg w C hrystusie zniszczył śmierć, ową zasłonę roz
postartą nad wszystkim i ludami, o której mówi prorok Izajasz: „I zn i
szczy na tej górze zasłonę, rozpo
startą nad wszystkimi ludami, i przy
krycie, rozciągnięte nad wszystkimi narodami. W szechm ocny Pan z n i
szczy śmierć na w ie ki( ...) " (25,7-8).
T a k i ja w a s posyłam
J e z u s p o n o w n ie m ów i do uczniów: „Pokój wam" i jednocześ
nie w ypow iada słowa: „Jak O jciec mnie posłał, tak i ja was po syła m ”.
Słowa „tak i ja was p o syła m ” oczy
w iście nie sugerują, że charakter naszej misji jest dokładnie taki sam;
wskazują raczej na autora tej misji - Boga. Jezus posyła nas na świat, abyśm y za n ie śli d o b rą now inę o Z b a w ic ie lu , k tó ry m ów i: „P o k ó j wam ”, oraz o jego zwycięstwie nad śmiercią.
W e ź m ijc ie D ucha Ś w ię te g o Jezus wykonał swoją misję wysła
ny przez Ojca i osłaniany autoryte
tem Boga. Nas również osłania au
torytet Jezusa: „Tak i Ja was posy
ła m ". L e c z J e z u s z d a w a ł s o b ie sprawę, że sami z siebie nie jesteś
my zdolni do wypełnienia tej misji.
Dlatego tchnął na uczniów i powie
dział: „Weźmijcie Ducha Świętego".
Czasownik „w eźm ijcie” , gr. łabete, oznacza rozkaz, a nie zachętę, i jeśliby ktoś próbował odczytywać te słowa jako zachętę, wtedy musiałby zakładać, że istnieje możliwość wy
konania ow ego posła n n ictw a bez D ucha Ś w ię te g o . J e d n a k d a lsza lektura Now ego Testam entu u p e wnia nas, że wypełnienie misji Ko
ś c io ła w o b e c ś w ia ta bez D ucha Świętego jest niemożliwe.
K tó ry m k o lw ie k g rzech y o d p u ś c ic ie
Potem Jezus mówi do uczniów:
„Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym z a trzymacie, są zatrzym ane" (w. 23) Dowodzi to ogromu odpowiedzialno
ści, jaka spoczywa dzisiaj na uczni
ach Chrystusa, którzy wykonują mi
sję zleconą przez swego Mistrza. W myśl tego, co pisze apostoł Paweł:
„A ż ą d łe m ś m ie rc i je s t g r z e c h ”
Jedyną osobą, która może obudzić w nas
w / a / ę y e s f B d g . J a ś / / b r a k n a m f ę / w / a / % p o w / n n / ś m y
w m o d / Z W e
powiedzieć mu o swoich wątpliwościach i prosić go, aby się
n a m o ć y a w / / .
(1Kor 15,56), odpuścić grzechy, to tak, ja k b y w yrw a ć śm ierci żądło.
Czyli wszędzie tam, gdzie dotrzemy z poselstwem ewangelii o Chrystu
sie, wyrwiemy śmierci jej żądło, czyli grzech. Natomiast ludzie, do których nie dotrzemy z przesłaniem ewan
gelii, mogą nie dośw iadczyć mocy Chrystusa przebaczającego im grze
chy. Tak w ięc polecenie naszego Pana obarcza nas ogrom ną odp o wiedzialnością, której nie moglibyś
my sprostać bez Ducha Świętego.
N ie d o w ie rz a ją c y T o m asz Dalsze w ersety (24-29) w ydają się z pozoru nie wiązać się z histo
rią ukazania się Jezusa uczniom . O pow iadają one o Tomaszu, je d nym z Dwunastu, który, nieobecny podczas ukazania się Jezusa po raz pierwszy, nie potrafił uwierzyć w je
g o z m a rtw y c h w s ta n ie , g d y inni u czniow ie pow ie d zie li mu, że w i
dzieli Pana. Po ośmiu dniach znowu się zgrom adzili, i tym razem był z nimi Tom asz. W tedy Jezus p rz y szedł ponownie i powiedział: „Pokój wam” . Po raz trzeci zapewnił swych u czn ió w o rz e c z y w is to ś c i z m a r
twychwstania, a Tomaszowi ukazał swoje rany, mówiąc: „Nie bądź bez wiary, ale wierz". Tak więc domaga się wiary, która stoi w sprzeczności z naturą, bo łamie prawo śmierci.
Być m oże rów nież w naszych um ysłach rodzą się pyta n ia i jak Tomasz poddajem y w w ątpliw ość zmartwychwstanie Jezusa. Ucznio
wie nie potrafili pomóc Tomaszowi.
Jedyną osobą, która może obudzić w nas w iarę jest Bóg. Jeśli brak nam tej wiary, powinniśmy w mod
litwie powiedzieć mu o swoich wąt
p liw o ś c ia c h i p ro sić go, aby się nam objawił. Na wątpliwości Toma
sza Jezus odpowiedział bardzo pro
sto: „D aj tu palec swój i oglądaj rę
ce moje, daj tu rękę swoją i włóż w bok m ój”. Tomasz odpowiada żywą wiarą, oddaje chwałę Bogu wyzna
jąc: „Pan m ój i B óg m ó j”. Jest to niezwykłe wyznanie w ustach Izrae
lity. U tożsam ia ono Jezusa z Bo
giem Jahwe Starego Testamentu.
* * *
Powinniśmy spotkać na swej dro
dze zmartwychwstałego Jezusa. To s p o tk a n ie p rz y n o s i p okój i m oc zmartwychwstania dla całej ludzko
ści. R ów nież i d z is ia j p o k o n u je śmierć, w yryw ając jej żądło grze chu, ustanaw ia pokój i harm onię m ię d z y B o g ie m a c z ło w ie k ie m . Chrystusowe: „Pokój wam" to przy
wrócenie radości utraconego życia wiecznego, to odpocznienie w Bo
gu i u w o ln ie n ie od z m a g a ń ze śmiercią.
Opracowanie redakcyjne
8
Nr 3-4/96 (530-531) / -u '
M VI l . \ \ I i v» vj
nia od grzechu. Ale znaczenie Golgoty nie zamy
ka się w tym jedynie. O prócz uwolnienia od grzechu obdarzyła nas przecież nieśmier
telnościąi, przyczyniła się do powstania
nowego ruchu religijnego, etc. Na _ IgW B owe inne aspekty G olgoty pa -
trzeć należy z filozoficzne- go, bądź historycznego punktu widzenia.
Bóg całkowicie utożsamił się z człowiekiem, bo w tej właśnie chwili mogło nastąpić ze-
% spolenie jego nieskończonej natury ze skończoną istotą ludzką. Gdy zaś w f. v. - następnej chwili zmartwychwstał,
~ v _ utorował drogę do nieśmiertel
n i ności w szystkim skończo-
nym b yto m . Po zm a r- -jjĘ twychwstaniu, skończo- ny człow iek może się y ' • » *•_ ^ p rz e d z ie rz g n ą ć w
r f ^ ^ nieskończoną istotę,
; i b y ć c z ę ś c ią nie-
_ skończonego Boga,
g d yż nie m ogą istnieć ' W x- dwa nieskończone byty.
y f l Bo wątpić należy, by w dziele krzy-
%z ~ ża chodziło jedynie o chwilowe połą- j f ozenie nieskończoności ze skończono- / f ścią, po którym to połączeniu nieskończo- I f i ność staje się na powrót sobą, a skończo-
flf ność na powrót tylko skończonością, gdyż , wówczas całe przedsięw zięcie niczemu by firn nie służyło. Ma to sens jedynie Mml _________ ___________ wtedy, jeżeli skoń-
■ - ■ ■ c z o n o ś ć zostaje w ydźw ignięta do
• poziomu nieskoń- c z o n o ś c i ( „ z w y -
_ ; : .- ciężcy pozwolę za-
siąść ze mną na moim tro-
~~ nie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na Jego tronie” - Obj 3,21). Tak więc Chrystus stał się na chwilę bytem skończonym, aby po
łączyć się z tym, co jest skończone, a następnie, stając się na powrót nieskończonym, pociągnąć za sobą to, co jest skończone, aby uczynić nieskończonym. Dlatego też naśladowcom Chrystusa została przyobiecana nieśmier
telność. Dlatego też nie zaznają szkody od śmierci wtó- rej. Dlatego też staną się uczestnikami wiecznej szczęśli
wości. Dzięki temu, iż Nieskończony stał się na chwilę skończonym, ci którzy staną się nieskończonymi będą już mogli zostać takimi na zawsze. ■ Krzyż był przełom o-
wym i najbardziej istot- 1
nym punktem w dziejach -^gfgsp- t
św iata. C hrystus tylko w { 5 % V tym celu p rz y s z e d ł na
Ziemię (J 12,27). Zrozu- X . mienie zaś tego, co zosta- '
ło na nim dokonane przekra- f f j f , cza możliwości ludzkiego umysłu, f '' - J ' (II Bo oto nieskończony Bóg znalazł '' r W się w miejscu skończonym i ograni- ¥ czonym, a nieśmiertelny Bóg umiera. Jed- L nym słowem nieskończoność została, przy
najmniej na chwilę, zrównana ze skończono
ścią , bo N i e s k o ń - ___________ Jfl ozony s ta ł się na —
c h w ilę s k o ń c z o - ;. •-/.’•.' nym, a N ieśm ier- . / . % 'ą ■ teiny stał się śmier- ' - telnym (czyż to nie
paradoks?). M usiało d o jś ć
w ów czas do p ołączen ia, a m oże naw et i
trwałego zespolenia przeciwieństw (coincidentia oppo- sitorum). Czy musiało tak się stać?
Nieskończony Bóg, który stworzył skończony byt, je
żeli ma być Bogiem nieskończonym, musi się poczuwać do odpowiedzialności za swoje stworzenie i nie może stworzonego przez się skończonego bytu pozostawić po prostu losowi. Winien się z tym bytem połączyć. Ale w jaki sposób może się połączyć nieskończoność ze skoń
czonością? Są one przecież przeciwieństwami i nie mo
gą się łączyć. Aby to się mogło dokonać, obie musiałyby stać się wielkościami równorzędnymi (albo skończonymi,
Filozoficzne spojrzenie na
Golgotę
Na dzieło Golgoty, ja k i na skutki tego dzieła można spojrzeć z kilku punktów widzenia, ujmujących kilka je go aspektów. Najważniejszym je s t oczyw iście aspekt teologiczny, widzący Golgotę w aspekcie uwolnie-
albo nieskończonymi). Jak wiadomo skończoność sama przez się nie może przedzierzgnąć się w nieskończo
ność, a ponadto dwa nieskończone byty nie mogłyby dłużej pozostawać nieskończonymi (nawzajem by się ograniczały). Istnieje więc tylko jeden sposób, nieskoń
czoność musi się zniżyć do wymiarów bytu skończonego i wówczas z nim się połączyć. W pewnym sensie do
konało się to już przez sam fakt in karnacji, ale w żadnym innym momencie nieskończony Bóg nie może tak bardzo zrównać i utożsamić się z człowiekiem, jak w momen
cie śmierci, gdyż śmierć jest najmocniej odczuwalnym ogranicznikiem bytów skończonych. W tej chwili Nie
skończony stał się skończonym i w tej też chwili
Nr 3-4/96 (530-531)
Kiedy się eie sprawdzają proroctwa
W samej Biblii możemy znaleźć więcej niż dziesięć przykładów niespełnionych proroctw. Ograniczmy się jed
nak do dwóch przykładów (pozytywnego i negatywnego).
Achabowi, po jego podstępnym zgładzeniu Nabota i przechw yceniu je g o w innicy, Eliasz prorokow ał: „1/1/
m/eyscu, gdz/e p s y //ża/y krew A/abo/a, p s y będą //żać również twoją własną krew" (1 Kri 21,19). Proroctwo to jednak nie spełniło się, g dyż „g d y A ch a b usłyszą/ fe słowa, rozdarł swoje szaty, wdział wór na swoje ciało i p o ść//, / syp /a / w w orze, / c h o d ź // p rz y g n ę b /o n y "
(21,27). Wobec czego Bóg odmienił swój zamiar i nie sprowadził nieszczęścia za życia A chaba (21,29). W tym przypadku proroctwo odegrało rolę ostrzeżenia - Bóg wiedział, czy Achab się ukorzy, czy też nie - uka
zało Achabowi jaki będzie jego koniec, jeżeli nadal bę
dzie kroczył drogą swego dotychczasowego postępo
wania. Zamiana tej drogi mogła uratować i skutecznie uratowała przed niechlubnym końcem.
Pewnego razu Jezus dał swoim uczniom obietnicę zasiadania na dwunastu tronach i sądzenia dwunastu plemion izraelskich (Mt 19,28). Wśród owych dwunastu znajdował się także Judasz, który aż do chwili swego występku miał realną szansę zrealizowania tego proro
ctwa w odniesieniu do swojej osoby. Jednakże zlekce
ważył tę szansę i zaprzepaścił ją. W jego więc przy
padku proroctwo to nie zostało wypełnione (a był jed
nym z dwunastu słuchających tego proroctwa). Miej
sce, które pierwotnie mógł zająć on sam, zostało prze
kazane innemu {„trzymaj, co masz, aby nikt nie wziął korony tw ojej” (Obj 3,11). Nawet Piotr był bliski zaprze- paszczenia swojej szansy (Łk 22,31).
Jeżeli więc Bóg daje nam obietnicę przyszłych błogo
sławieństw, chce nam jedynie pokazać, jaką przyszłość dla nas przeznacza. Od naszych jednak starań będzie zależało, czy przyszłość ta się zrealizuje. A jeżeli bę- dziemy dokładać usilnych starań uniemożliwiających jej zrealizowanie, przyobiecane nam błogosławieństwo mo
że się zamienić w przekleństwo. Dając nam proroctwo Bóg rysuje przed nami drogę, jaką dla nas przeznaczył i którą chce abyśmy kroczyli1. Jeżeli jednak nie będziemy poruszać się po niej ostrożnie, z całą pewnością spo
wodujemy wypadek. Proroctwo zobowiązuje nas do je
szcze większych starań i wysiłków, nie możemy postę
pować jak hrabia Bezuchow, który był przekonany, iż
„jego udział w wielkim dziele (...), jest od wieków posta
nowiony, więc nie powinien niczego przedsiębrać, tylko czekać na to, co się dokonać powinno” 2.
1 19 lip ca 1992 roku m iałem w id ze n ie nocne, w którym ukaza ne zostało - w te le g ra ficznym skrócie - c a łe m oje życ ie o d u ro d ze n ia a ż d o śm ie rci i p rz yszłych niebia ń
skich błogosław ieństw . Nie za kładam je d n a k, iż w izja ta m usi się spełnić, b e z w z g lę d u n a to, cz y b ę d ę ze sw ej stron y d o kła d a ł, cz y te ż nie d o k ła d a ł ż a d n y c h starań.
2 L. T o łsto j, W o jn a i p o k ó j, to m 3, c z ę ś ć 1, ro z d z . 19.
Ks/'ega Jozuego donos/ o p/epran/dopodobnym cu-
dzie: s ło ń ce zatrzym ało się p o śro d ku nie b a i nie p o ś p ie s z y ło d o z a c h o d u n ie o m a l p rz e z c a ły d z ie ń (10,13). B y ł to b y ć m oże n ajw iększy c u d o d czasu zako ń cze n ia tw orzenia (1 M o j 2,1). C u d k łó c ą c y się z p ra w a m i astrofizycznym i. C zy p o z a Biblią wzm ianku-
/ą o n/m /ak/eś /nne źród/a?
Dłuższy dzień Jozuego
W edług pew nego japońskie go mitu m ów iącego o antagonizmie między Amaterasu (bóstwo słońca) a Su- sanoo (bóg wiatru i burzy), cierpliwa Amaterasu długo znosiła grubiańskie i szkodliwe dow cipy swego nieo
kiełznanego, wielce swawolnego brata. W końcu je d nak obraziła się nań i ukryła się w niebiańskiej piecza
rze, a wejście zawaliła skałą. Zniknęło źródło światła, a świat cały pogrążył się w nieprzeniknionych ciem no
ściach. Wówczas osiem milionów bogów zastanawiało się nad sposobem wywabienia obrażonej bogini. Użyto podstępu, który się powiódł. Amaterasu wyszła z pie
czary, a dowcipniś Susanoo został wydalony z nieba (J. Tubielewicz, Mitologia Japonii, W-wa 1986, s. 41-43).
Znana nam dziś wersja tego mitu zredagowana zo
stała w VIII wieku, a więc w 2000 lat po wkroczeniu Izraelitów do Palestyny (ok. 1180 przed Chr.). Ulegała ona niewątpliwie licznym zniekształceniom i ubogace
niem, mogła jednak być echem autentycznego wyda
rzenia. Japonia jest położona o 95-110 stopni długości geograficznej na wschód od Palestyny i zachód słoń
ca następuje tam o 7-8 godzin wcześniej niż w Pale
stynie, więc w 1-2 godziny po zachodzie słońca w Ja
ponii, w Palestynie będzie ono właśnie w zenicie. Tak więc przedstawiony mit japoński z dużym pow odze
niem można uznać za echo wydarzenia opisanego w Joz 10,12-14. Możemy sobie wyobrazić tysiące Japoń
czyków, którzy wstali tysiące lat temu po dłuższym niż normalnie śnie i ze zdumieniem stwierdzili ciągle trwa
jącą noc. Musiało ich to porządnie zaniepokoić i wzbu
dzić obawę, iż nigdy już nie ujrzą słońca. Zaczęli więc wołać do swoich bóstw o pomoc. Pamięć tego wyda
rzenia była przekazywana kolejnym pokoleniom, ale w miarę upływu czasu dawne, autentyczne wydarzenie, otaczane było coraz to nowszą i wymyślniejszą mitolo- gizującą nicią, aż w końcu stało się typow ym m ity
cznym opowiadaniem.
* * *
Autorem tych trzech artykułów jest nasz sfa/y wspó/pracown/k,
Leszek Jańczuk
10
Nr 3-4/96 (530-531)
ćm ńhk
Szanowna Redakcjo
Zastanawiałem się nad listem samotnej siostry w ostat
nim miesięczniku „Chrześcijanin” . Uwaga siostry co do kącika samotnych serc jest bardzo słuszna. Jest to pro
blem dla wielu osób samotnych i to, jak się okazuje, bez względu na lata. Wielu z nich związało się z ludźmi ze świata, bo nie byli w stanie znieść swej samotności.
Jest to może smutne, ale jednemu dana jest taka, a in
nemu inna łaska. Jest to może temat wstydliwy w na
szych zborach i w zasadzie nie porusza się go. Da
wniej były organizowane spotkania dla osób samotnych i było to dobre. Służba dla Pana to nie tylko ten świat, ale również problemy ludzkie w zborach. Ja jestem ró
wnież samotny, mam lat 57 i jest mi znany ten stan. Je
żeli to jest Bożą wolą i jest dla takich problemów miej
sce w „Chrześcijaninie” to myślę, że byłoby to dobre.
Ja również bardzo chętnie nawiążę korespondencję z samotną siostrą w odpow iednich latach za pośredni
ctwem redakcji, wysyłając list w kopercie ze znaczkiem na adres redakcji, z podaniem osoby, o którą chodzi.
Adam A dres znany redakcji.
* * *
Szanowna Redakcjo
Popieram projekt siostry Barbary M. zamieszczony w mie
sięczniku „Chrześcijanin” nr 11-12/95 w rubryce LISTY.
Bardzo ucieszyłam się, że ktoś miał odwagę poruszyć ten problem. Podobnie jak ta siostra i ja jestem od 11 lat osobą narodzoną na nowo. Nasz zbór jest mały (30 osób). Są to osoby starsze, rodziny, wdowy, młodzież (5 osób), dzieci.
Zauważam ten sam problem, który i mnie dotyka. Mam 46 lat, bardzo brakuje mi kogoś z kim m ogłabym dzie
lić swoje życie, nie chcę wracać do świata, ale samo
tność jest naprawdę bardzo destrukcyjna. Zauważam, że również ludzie młodzi to odczuwają, często nie są w stanie temu podołać i odchodzą do świata. Kogo to nie dotyka, trudno jest mu to zrozumieć. Myślę, że nie mo
żemy być oderwani od rzeczywistości, nie w ystarczy
tylko się modlić, trzeba też działać. Jestem za tym, aby taka rubryka była zam ieszczona w „C hrześcijaninie” . Myślałam o tym już od dawna, ale należę do osób nie
śm iałych i nie odw ażyłam się o tym napisać, zw ła
szcza że słyszałam, że ktoś kiedyś już ten problem po
ruszył i został on odrzucony. Modlę się o to i mam na
dzieję, że więcej będzie takich, którzy nabiorą odwagi, aby szczerze mówić o swoich problemach i rozwiązy
wać je w Boży sposób, aby nie schodzić z Bożej dro
gi. Potrzebujemy siebie nawzajem, pomocy sióstr i bra
ci, bo jeżeli sami zostajem y ze swoimi problem am i, świat oferuje nam łatwe rozwiązania. Aby tak nie było, musimy sobie nawzajem pom agać, być otwarci jedni na drugich, rodziny powinny rozumieć osoby samotne i odwrotnie.
Błogosławieństwa Bożego życzy siostra w Chrystusie Józefa B.
A dres znany redakcji.
* * *
Otrzymaliśmy list od Mirka, który jest naszym czytelni
kiem od trzech lat. Nawrócił się do Jezusa podczas po
bytu w więzieniu, w którym nadal przebywa. Chciałby korespondow ać z jakąś siostrą w Chrystusie. Ma 35 lat. Listy prosimy kierować do redakcji.
* * *
Napisała do nas pewna 31-letnia siostra w Chrystusie, która o b ie cu je pow ażnie potraktow ać każdy list jaki otrzyma. Mieszka z rodzicami, pracuje zawodowo, do
św iadcza wielu Bożych błogosław ieństw i chciałaby poznać kogoś, kto - podob nie jak ona - potrzebuje bliskiej osoby. Listy prosimy kierować do redakcji z za
znaczeniem „Częściowo samotna".
Agencja „Razem”
Chrześcijańska Misja Społeczna urucham ia m iędzyw yznaniow ą agencję m atrym onialną
»Razem " p ro w a d z o n ą p rz e z m a łż e ń s tw o chrześcijańskich doradców. Osoby zaintere
sowane, po skontaktowaniu się z agencją, otrzymają do wypełnienia kwestionariusz, a w dalszej kolejności b ę dą m ogły spotkać się:
(a) na w łasnym terenie, (b) w agencji, lub (c) w ziąć udział we w czasach organizow a
nych przez Chrześcijańską Misję Społeczną.
Korespondencję kierować:
A gencja „Razem", ul. Sienna 68/70, 00-825 WARSZAWA, ,e,/,ax 022/6790449.
Nr 3-4/96 (530-531)
i i
Kiedy śpiewamy...
C z y z n a jd z ie s ię w n a s z y c h zborach chociaż jedna osoba, któ
ra nie zgodzi się z poglądem , że w spólny śpiew w czasie naszych zgromadzeń jest bardzo istotnym i w ażnym d la nas ich elem entem ? W ygląda na to, że lubimy śpiewać, jest nam to miłe. Ponadto pochle
biamy sobie uważając, że ten nasz śpiew jest również miły Bogu.
Po to przecież się zgromadzamy, aby w dwóch lub trzech (jak mówi Słowo), a zwykle w dużo większej liczb ie osób o d d a ć chw ałę Bogu (właśnie przez śpiew i modlitwy lub wręcz śpiew a
ną m o d litw ę ), o ra z p o s łu chać, jakie jest B oże S ło w o d la nas „n a dziś” . I nie ma to zn a c z e n ia , czy Biblię lite
ra ln ie zn a m y p ię ć d z ie s ią t, d w a d z ie ś c ia , czy ty lk o trz y lata a lb o dw a miesiące.
Dzięki ożywiającej m ocy Świętego Ducha, prawdy znane nam od da
wna (czasem od dziesięcioleci) sta
ją się bardzo świeże, są jak kromka Chleba - posilają. Bo choć w ie lo krotnie o m aw iane w k a za n ia ch i o p is y w a n e w ró ż n y c h k o m e n ta rzach, nie są to prawdy teoretyczne, b y tu ją c e w o d e rw a n iu od te g o , czym żyjemy każdego dnia. Doty
czą nas żyw o tn ie ! P rzyp o m in a ją nam (bo ustawicznie tego potrzebu
je m y ), ja k m am y p o s tę p o w a ć w konkretnych s y tu a c ja c h , u k ła d a ć sobie stosunki z ludźm i, a także, co zrobić, jeśli mimo jasnych wska
zówek nie sprostamy jakiejś sytuacji i co ś trz e b a n a p ra w ia ć . W tym przypominaniu nam ewangelii mają
sw oje m ie jsce rów nież śpiew ane przez nas pieśni.
JACY JESTEŚMY
1 Z CZYM PRZYCHODZIMY?
W y o b ra ź m y s o b ie z w y k ły n ie dzielny poranek. Z reguły w kapli
cy lub wynajętej sali pojawiają się najpierw ci, którzy w zborze „parają się” muzyką - śpiewający, grający, oraz (wszak to koniec dwudziestego wieku) ci od sprzętu nagłaśniające
go. Przybywa pastor, starsi zboru, ich rodziny. Powoli sala się zapeł
nia, zjawiają się zborownicy, przy
bliżeni, sym
patycy. Zda
rza s ię , że z ja w ia się ktoś po raz p i e r w s z y . P r z y s z e d ł, bo m ieszka w p o b liż u i z a in te re s o w a li g o ci
„inni c h rz e ś c i j a n i e ” . K to ś in n y p rz y ją ł z a proszenie kogoś ze zborowników. A więc taki zgrom adzony niedzielne
go poranka zbór to grupa dość róż
norodna. Tak przynajmniej jest nao- gół w naszych zborach od jakiegoś czasu, kiedy to w iększość z nich rozwija się, co sprawia, że zborowe społeczności dośw iadcza ją zmian ilościowych i jakościowych
Oto już niemal wszyscy znajdują się na swoich lub też świeżo obra
nych miejscach (jeszcze, wcześniej lub później, dołączą spóźnialscy).
Z czym przyszli ci wszyscy ludzie?
Czego oczekują?
Oto ktoś aż kipi w dzięcznością d la B o g a - d o ś w ia d c z y ł ja k ie jś s z c z e g ó ln e j ła ski i p ra w ie p rz y biegł, by za nią podziękować. Inni
przyszli bardziej może ze zwyczaju (b a rd zo d o b re g o zw yczaju!), jest przecież niedziela. Jednym życie biegnie dość „równo” akurat - bez wzlotów i upadków. Inni się trochę zapędzili, zagublili w wirze zajęć i walki o ten nasz chleb powszedni.
P o trz e b u ją na now o o d c z u ć , że
„nie samym Chlebem” ...
Ktoś ze zgrom adzenia doświad
cza szczególnego smutku. Przeżył jakąś życiow ą porażkę, stracił ko
goś bliskiego, czy dośw iadczył ja
kichś przykrości. Jest Bożym dziec
kiem, wie dobrze, że wszystko jest w B ożych rękach, ale je g o stan uczuć raczej daleki jest od euforii.
Komuś innemu nie układa się w życiu małżeńskim. A tu i tam - no
we osoby. Nie znają jeszcze istoty przesłania Bożego Słowa (choć być może lepiej lub gorzej znają Biblię), obce im jest forma naszego nabo
żeństwa, być może czują się trochę nieswojo. Tu przypomina mi się uwa
ga mojej polonistki z liceum. Powie
działa kiedyś, że była na protestan
ckim nabożeństwie i wydało się jej
„bardzo dziw ne” . Nie wiem, gdzie b yła m oja „p a n i p ro fe s o r” w szak
„protestant nie jedno ma imię” , ale jakoś zapamiętałam to jej odczucie.
Myślę, że jednak dobrze jest brać pod uwagę fakt, że nie wszystko, do czego przywykliśmy lub świeżo przy- wykamy i co uważamy za wspaniałe jest tak samo postrzegane przez in
nych, jak przez nas samych. Czyż nie z takiego przeświadczenia wy
pływa nauczanie apostoła Pawła do
tyczące używania daru języków w zgromadzeniu?
TROCHĘ O PRZESZŁOŚCI
Jak zaczynam y nasze nabożeń
stwa? Jeszcze 20 - 30 lat temu na
sza „litu rg ia ” w yglądała nieco ina
czej niż się to dzisiaj odbywa w wie
lu, może przede wszystkim w no
Jeśli więc muzyka tak dobrze wspomaga coś, co je s t w zgromadzeniu
rzeczywistością
najistotniejszą
-duchową, zadbajm y o to,
b y w odpowiedniej dawce występowało w niej Słowo.
12
Nr 3-4/96 (530-531)
wych, zborach. Zwykle wtedy na po
czątku nabożeństwa pojawiał się na kazalnicy pastor lub starszy zboru te g o d n ia p ro w a d z ą c y n a b o ż e ń stwo. Witał zbór, wraz ze zborowni- kami witał Boga. O dczytywany był wybrany fragment Biblii, często by
wał to jakiś psalm. Śpiewano poda
ną przez pastora pieśń, czy pieśni.
Pieśni te należały do gatunku, który anglosasi nazywają „hymns” , i były to utwory tłum aczone, pow stałe w okresach wielkich przebudzeń reli
gijnych w krajach europejskich i w A m e ryce oraz (nie
za wiele) oryginalnie p o ls k ie . N ie k tó re bardzo wiekowe. Są to z re g u ły p ie ś n i w ie lo z w ro tk o w e , o w ydźw ięku b u d u ją cym, ewangelizacyj
nym , c z a s e m ró w nież n a p o m in a ją cym. Pieśni, stano
wiąc punkty progra
mu nabożeństwa sa
me w sobie, oddzie
lały też jednocześnie inne jego składowe - kazanie, m odlitwy p ojedyn cze i z b io rowe, czytanie Sło
wa, ogłoszenia. Dla niewtajemniczonych dodam, że śpiewano je ze ...śpiewników.
cham Cię, podnoszę swoje ręce. W n ie któ rych je s t w zw iązku z tym jakby trochę za dużo tego, co ja ro
bię, jak ja chwalę Boga w zgrom a
dzeniu lub czego oczekuję.
A może inaczej. Pieśni są w po
rządku, p o trz e b a rów nież takich, które w yrażają nasze uczucie do Boga, tylko my ich czasem nadu
ż y w a m y . Z a p o m in a m y , że w e wszystkim musi istnieć równowaga.
Jeśli na samym początku nabożeń
stwa g ru p a m uzyczna „w y b u c h a ” p ieśnią „C zcijm y Jezusa, czcijm y
dziej pieśni przekazujące coś zgro
m a d zo n ym z B o że g o S łow a niż w yra ża ją ce nasze em ocje, Na to będzie czas później, gdy zjedno
c z y m y się w o k ó ł p ra w d B ożego S łow a, g d y w z b u d z i w nas ono prawdziwe uczucie oczekiwania na Boga i wdzięczności dla niego. Po
m yślmy o tych wszystkich, którzy przyszli zmęczeni, z innej rzeczy
w isto ści, i p o trz e b u ją sobie uz
mysłowić, gdzie są i po co. Potrze
bują czasu, by się nastroić na od
p ow iedn ią falę. Niech pieśń im w
NOWE PIEŚNI
W o statnich latach dużo mniej ś p ie w a się w n a s z y c h z b o ra c h
„pielgrzym ów ” , jak nazywa hymny nasza m łodzież (od tytułu kancjo
nału - „Śpiewnik pielgrzym a” . Na
stał czas pieśni z reguły krótszych, często bardzo prostych, o rytmach b liż s z y c h u c h u o s w o jo n e m u z brzm ieniem w sp ó łcze sn e j m uzyki popularnej. Takie są one z grubsza pod w zględem muzycznym. Jakie natomiast wyrażają treści? Albo ina
c z e j- czy mają jakiś w spólny m ia
nownik? Wydaje mi się ,że ich w y
różniającą ce ch ą jest spory ła d u nek em ocjonalny. Śpiewam y: w y
w yższa m Cię Boże, ch w a lę , ko-
G o !” to możemy to oczywiście uz
nać za m obilizującą nas „trąbę, co wzywa do boju” , ale często aż pro
si się, żeby na początku wszystkim z g ro m a d z o n y m p rz y p o m n ie ć - przede wszystkim kim jest Jezus, po co się zgrom adzam y, co mówi Boże Słowo...
JEŚLI ZACZYNAMY...
Jeśli w ięc zaczynam y nabożeń
stwo (obecnie w wielu zborach za
czyna się od pieśni) nie będzie złą rzeczą, jeśli uw zg lę d n im y na p o czątku pieśni przypominające zbo
rowi kim jest Bóg, czego dokonał C h rystu s, w czym p o m a g a nam D uch Święty. Niech to b ędą bar-
Nr 3-4/96 (530-531)
tym pomoże, a nie zapędza do ro
bienia czegoś, co w tej sytuacji bę
dzie dla nich formą hipokryzji. Tak!
O czywiście, zawsze się mamy ra
dować, tak właśnie mówi Boże Sło
wo, nie myślę jednak, że jest to toż
same z oczekiwaniem jednakowe
go „z p u n ktu ” zachow an ia w szy
stkich zgromadzonych. Często gru
pa muzyczna po tym, czy się zbór
„ro z ru s z a ł” czy nie, o ce n ia efekt s w o ich w y siłkó w . I je s t to ja ka ś miara, oczywiście. Nie możemy jed
nak zapom inać, że chodzi przede wszystkim o „rozruszanie” ducho
we, a to może przyjść tylko przez D u c h a Ś w ię te g o i za p o ś re d n i
ctwem Bożego Słowa. Muzyka sa- ►