• Nie Znaleziono Wyników

Kilka uwag o opacie Astryku-Anastazym : (Polska a Dijon) - dokończenie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka uwag o opacie Astryku-Anastazym : (Polska a Dijon) - dokończenie"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

KILKA UWAG

o opacie Astryku-Anastazym

( P O L S K A F\ D I J O N ) .

(D okończenie).

W ilhelm z Volpiano był zarów no krew nym W ilhelm a O ttona, lir. Burgundyi, syna króla A dalberta, jak i A rduina z Ivrei. Rzecz to powszechnie znana. W ilhelm O tto miał wszelkie nadzieje zało­ żenia w B urgundyi dynastyi tak, jak to udało się szwagrowi jego m atki G erbergi (w drugiem małżeństwie), H ugonow i Capetowi we Francyi. D latego też staw ia opór zacięty planom sukcesyjnym Rudolfa Uf i H enryka II, a w akcyi tej w spom agają go „Kluniacensi“, w pierw szym zaś rzędzie sam opat W ilhelm 1). Zapew ne antagonizm ten nie był obcy Bolesławowi; — na czynne poparcie W ilhelm a O tto na liczyć nie mógł, jednak przy korzystnych w arunkach wy­ zyskanie położenia nie było niemożliwe.

W iele więcej interesu i punktów stycznych przedstaw ia spra­ w a A rduina z îvrei. O prócz wspólności interesów’, które w ska­ zywać się zdają na to, że A rduin i Bolesław musieli się z sobą komunikować, zwrócić należy uw agę na następujące szczegóły. W łochy, gdzie Polska m iała przecież ustawiczne stosunki z pa­ piestw em i z erem itami, przedstaw iać m usiały dla Bolesława najw ygodniejszy teren dla intryg politycznych, bo najlepiej znany. O intrygach w kuryi przeciw H enrykow i mamy pew ne wiadomości (Thietm ar). W r. 1014 w w ypraw ie włoskiej H enryka If Chrobry

') Mon. Germ. DDH. I I Jsf" 305.; R od. Gl. Vita Guil. A A . SS. Jan. t. I. p. 61.

cf. pass. Sackur 1. c. Hirsch: J a h rb . d. deutsch. R eichs u. H ein. II. GfrSrer: P a p st G re g o riu s VII; Blümcke: B urgund u n te r Rudolf III.

(3)

K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M . 173

nie wziął udziału, do czego był obowiązany,—lecz in bene promis­ sis, more solito, m endax apparuit, — może w łaśnie dlatego, że wy­ praw a ta była skierow ana także przeciw A rduinow i '). Przebiegły Bolesław, który poprzednio przez listy i posłańców skarżył się przed papieżem, że nie może płacić obiecanego czynszu św. P io­ trowi w skutek przeszkód i zasadzek H enryka, posyła teraz do W łoch znowu ajentów, którzy mają zbadać, jakie je st tam położenie rzeczy (qualiter rex in hiis partibus haberetur), a nadto oderw ać kogo można ze stronnictw a królewskiego; — oczywiście o ile chodziło o W łochy północne mogła być tylko mowa o zjednaniu sprzymierzeńców Arduinowi. T u Thietm ar nawiązuje swe opowia­ danie o A rduinie do opow iadania o Bolesławie słowami: huius com­ par et quasi collega... G frörer zwrócił już przed laty uw agę na pew ien ustęp z dzieła włoskiego historyka Terraneo: La principessa A deleide, gdzie mowa je st w ręcz o stosunku Polski z A rduinem . T erraneo powołuje się tu na Giov. Piet. G iroldi’ego: H istoria di Torino del conte... Eman. T esauro, proseguita di Giov. Piet. Giroldi e tc .2). Giroldi, cytując słowa Thietm ara: compar et quasi collega, robi na­ stępującą ciekawą uwagę: E di questa lega pariando un moderno scrittore, benche studioso di oscurare co’ suoi inchiostri tutte le im prese piu gloriose di A rduino, cosi lascio scritto: „Pauia 1’inco- ronó, V erone il vide vincito re degli Alem anni ^uwaga Giroldiego; questo autore e di quegli, ehe confuse hanno le venute di Enrico in Italia), lo tenette 1’Alsatia, i Boemi e i Pollacchi connesso col- legati, facero diversioni si gagliarde, che alle cose d ’ltalia non po- tev a Enrico rivolgere i pensieri“. T ak w ygląda źródło wiadomo­ ści Giroldiego, T erraneo i G frö re ra ,— źródło, mające polegać na sabaudzkiej jakiejś kronice, — j ak zapewnia T erraneo, — do której dotrzeć już się nam nie udało. Nie przeceniając bynajmniej w ar­ tości tej wiadomości, która, wobec nieznanego źródła, musi być bardzo ostrożnie przyjęta, robi ona dość korzystne w rażenie w ła­ śnie z pow odu pozornego błędu, że czyni Polskę i Czechy sprzymie­ rzeńcami A rduina. G dyby wiadomości te były brane tylko z T hietm a­ ra, nie byłoby tam zapew ne mowy o Czechach, o których stosunku do Polski można się było łatw o w kronice m erseburskiego biskupa poinformować; wydaje się zatem, że miano rzeczywiście niezależną wiadomość z nieznanego nam dziś źródła, o związku Bolesława z A rduinem z tych czasów, gdy Bolesław posiadał Polskę i Czechy.

') T h ie tm ari Chroń. ed. K u rtze, 1. VII. 33. p. 187.

(4)

174 K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M .

T o byłaby wiadom ość samodzielna i w prost dowodząca istnienia stosunków A rduina z B olesław em ;— niestety przekaz jej je st zbyt niepew ny, i tylko wobec innych w skazówek pozwalam sobie tę wiadomość, przez G frörera niegdyś zaakceptow aną, przytoczyć.

S zereg tych uw ag można jeszcze poprzeć następującem i: wie- nry już o A rduinie, iż był w dobrych stosunkach z Romualdem i jego uczniami. Jan, uczeń Romualda, a następnie W ilhelm a, zo­ staje opatem Fruktuaryi, a Jan ten, w edług tradycyi, je st krew nia­ kiem A rduina. To, co dziś o erem itach w ogólności wiemy, pozwala wnioskować, że byli oni ajentami dyplomatycznymi Bolesława, który przez nich załatwiał najtrudniejsze spraw y z papiestwem. Stosunek Rom ualda do H enryka był, o ile sądzić można, zimnym, — imienia Romualda, który wraz ze swymi uczniami w ystępuje tylekroć w do­ kum entach O ttona III, nie spotykam y w dokum entach H enryka II, aż dopiero w r. 1021, jako pośrednika w spraw ie klasztoru w Bifurco 1), t. j. już po śmierci króla A rduina. Czyżby znaczyło to, że Romuald był w niełasce u H enryka? Czyżby nie świadczyła o nieufności cesarza dla Rom ualda cała polityka jeg o raw enneńska, o której wyżej wspomniałem?

Dodajm y tu jeszcze nasze w iadom ości o stosunkach A rduina z W ilhelm em z Volpiano, które opierały się na pokrew ieństw ie, fundacyi fruktuaryjskiej, wspólnych stosunkach z Romualdem, w spólnych sym patyach i antypatyach: Rudolf wyraźnie pisze, że H enryk II uw ażał W ilhelm a za gorliwego zwolennika i sprzymie­ rzeńca A rduina, i że z tego pow odu stosunki między nimi były najgorsze, a dopiero z czasem się p o p raw iły 2).

W szystko to służy nam do w ypełnienia ciemnego obrazu tych zaw ikłanych stosunków politycznych i do pochw ycenia delikatnych nici, jakie łączyły Polskę i Dijon. W idzimy, iż we wszystkich kierunkach polityki ówczesnej europejskiej, gdzie stykała się Polska z przeciwnikami cesarstw a, lub gdzie grały rolę stosunki pokre­ w ieństw a, spotykała się Polska z wpływami W ilhelm a i klasztoru św. Benigna w Dijon lub z w pływ am i burgundzkim i,—a że w tych czasach polityka kościelna i państw ow a kroczyła temi samemi dro­ gami i jed n a od drugiej oddzielić się nie da, więc i te stosunki polityczne świadczą pośrednio o stosunkach kościelnych: jedne go­ dzą się z drugiemi i jed ne drugie wspierają.

') Mon. G erm . DD. H . II. Ni 463

(5)

K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M . 1 7 5

Stw ierdzenie tego faktu rzuca jaśniejszy snop światła zarówno na polityczne, jak i na kościelne stosunki Polski piastowskiej. Do dziś dnia znanem je st z końca X i początku XI w. właściwie jedno tylko centrum religijne, a zarazem cywilizacyjne i kulturalne, t. j. W iochy, których oddziaływanie na Polskę je st ju ż dość dobrze zbadane. O innych istnieją tylko domysły, bo nie skrystalizowano rozproszonego m ateryału w sposób pozwalający na wyciągnięcie pewniejszych wniosków. Obecnie, jak sądzę, można ze znacz- niejszem praw dopodobieństw em , na podstaw ie nagromadzonego m ateryału i powyższych faktów twierdzić, że już około r. 1000 istniała nić, wiążąca Polskę bezpośrednio z kluniackim Zachodem. Tw ierdzenie takie w ydać się musi wobec dawniejszych sądów histo­ ryków o w pływ ach niemieckich, zbyt śmiałem i nielogicznem, — stwierdzić jednak należy, iż teorya owa traci coraz bardziej na zna­ czeniu i na sile argum entacyjnej 1), przeciw ne zaś zdania o recep- cyach z dalekiego Zachodu, z W łoch, Burgundyi, Francyi, Lota- r\Tngii, czy Flandryi, nietylko że krzew ią się i ustalają, lecz są na­ w et zjawiskiem zupełnie naturalnem , co objaśnię i wytłumaczę. Świadczy to bowiem, że kościół polski, mimo całej politycznej za­ wisłości państw a od Niemiec, a raczej właśnie z tego powodu, mimo naw et przynależności do m etropolii m agdeburskiej, usiłow ał gorąco i radykalnie zmniejszyć te w pływ y w obrębie państw a polskiego do minimum; widać, że pierwszym chrześcijańskim Piastowicom i ich doradcom przyśw iecała zawsze wielka myśl polityczna, miano­ wicie—uczynienia zawisłości od Niemiec rzeczą illuzoryczną przez wzmożenie się w łasne w ew nętrzne i przez uczynienie nici, łączących Polskę z Zachodem, jaknajw ięcej zawisłemi od Polski, a jaknaj- rnniej od Niemiec.

P rzykładów tego rodzaju polityki, możnaby wiele przytoczyć. I tak dowodzi tego sprow adzanie mnichów włoskich, czy iryjskich, tworzenie nowych metropolii, samodzielne missye do pogan, odda­ nie się pod protekcyę papieską i opłacanie czynszu św. Piotrowi, wreszcie widoczna dążność do nadania w kościele polskim prze­ wagi żywiołowi słow iańskiem u (W ojciech, Radym, Bossuta, mniej pewni: Lam bert, Stefan, A nastazy, liczne wzmianki współczesne o mnichach i o mniszkach, jak i o duchownych polskich) łub romań­ skiemu (Jan biskup wrocławski, cały szereg erem itów wymienio­ nych przez W ojciechowskiego), albo też żywiołowi—niemieckiemu

*) For. dow odzenia prof. W o jciech o w sk ieg o (Roczniki) i W ł. A braham a

(6)

1 7 6 K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M .

wprawdzie, ale usposobionem u kosmopolitycznie, w yegzaltow ane- mu na punkcie missyi (Bruno, Rainbern), jakie Polska z pow odów narodow ościow ych i politycznych mogła podjąć lepiej i korzyst­ niej niż Niemcy, które jej w tem z pow odów politycznych prze­ szkadzały. Jeżeli więc nie można się było w yswobodzić od róż­ norakich w pływ ów niemieckich, to jednak starano się wiele w ię­ cej o stosunki nieniemieckie, — włoskie czy francuskie, które przez to samo były w ysw obodzone z pod antagonizm ów politycznych; co w ięcej!— były względem przeciw ników politycznych Polski ra­ czej nieprzyjaźnie usposobione i daw ały przez to w ładzy krajowej większą rękojmię w ierności. Stosunki te byty też niew ątpliw ie środ­ kiem do naw iązania sieci związków politycznych, do snucia intryg, w jakie obfitują czasy bolesławow skie. Owo szukanie na dalekim Zachodzie sił dla kościoła polskiego tam, gdzie biło najczystsze źró­ dło; owo zaopatryw anie się w m ateryał jakościow o najlepszy, rzuca zarów no światło na szeroki krąg myśli „K luniacensów", którzy aż na krańce ówczesnego chrześciańskiego św iata sięgali, jak i na niepo­ wszednie zrozumienie potrzeb kościoła polskiego przez Bolesław a i jego otoczenie. I postać A stryka rysuje się tu nieco wyraźniej w pomroce dziejowej. T en człowiek, którem u danem było zajmować tak w ybitne stanow isko kościelne w Czechach, Polsce i na W ęgrzech, człowiek, który, jako arcybiskup w ęgierski, miał złożony na swe barki trud urządzenia kościoła w ęgierskiego, — był wychow ańcem najlepszej części ów czesnego św iata kościelnego, kól klasztoru aw en- tyńskiego i św. W ojciecha, jako też zreform owanych klasztorów klu- niackich, do których należało Dijon. Jakim byl udział A stryka w or­ ganizowaniu kościoła w Polsce lub na W ęgrzech, nie wiemy, w k aż­ dym razie kwalifikacye jego były niezwykłe. Nieznana siła przezna­ czeń rzuciła go z Polski w obręb innych w arunków (W ęgry), lubo dość podobnych pod względem kościelnym. W ypadku tego mo­ żna tylko żałować, gdyż A stryk byłby zapewne n aj p o waż n i ej szym kandydatem na ową d ru g ą m etropolię, o której istnieniu pozostały w iarogodne wzmianki. Być może, że wtenczas nie była by ona tak rychło zam arła').

* w

*

(7)

W szystko, co nagromadziliśmy powyżej o opacie Anastazym , jak również o stosunkach polsko-dijońskich, lub polsko-burgundz- kich i polsko-włoskich, służyć ma na poparcie tw ierdzenia, że Opa­ tem Anastazym , który baw ił w Dijon, nie był nikt inny, jeno Astryk. Poszlak szereg zebrał się dość znaczny. W iadom ości są ułamkowe, każda z osobna nieznaczna, razem jednak wzięte, pow inny zastąpić to, czego nam dać nie m ogą skąpe nadzwyczaj źródła ówczesne;— w tych w arunkach możność zgromadzenia choćby tylko kilku argu­ mentów, słabych i drobnych, — że takie one są, z chęcią przyzna­ jemy, — ma pew ne znaczenie, a rezultat badania może być uznany za zadawalniający.

Zanim rzecz zakończymy, musimy sobie postaw ić jeszcze je ­ dno pytanie: kiedy baw ił w Dijon A nastazy? Z kroniki św. Beni­ gna wynika, że było to za czasów, gdy był jeszcze opatem. W ie­ my, że klasztor brzewnowski w ybudow ał W ojciech w r. 992, i że d. 14 stycznia 993 odbyło się jego poświęcenie; od tej chwili był A nastazy opatem. D nia 4 kw ietnia 1001 roku spotykam y A nastazego w R a­ wennie, jako opata klasztoru Matki Boskiej, który istniał przy­ najmniej od początku r. 997. Niedługo po pobycie w R aw ennie,— tak przynajmniej tw ierdzą zgodnie dr. St. Zakrzewski i prof. T. W ojciechowski,—został nasz opat arcybiskupem węgierskim , i w tym charakterze w ystępuje on w r. 1007 na synodzie frankfurckim. W takim razie ograniczyłby się pobyt A nastazego w Dijon w okresie lat 993— 1001.

D ata owa da się, zdaniem mojem, określić jeszcze dokładniej. W edług kroniki św. Benigna, dopiero od czasu pierwszej podróży rzymskiej W ilhelm a, zaczęli obcy zbiegać się do klasztoru burgundz- kiego. Podróż ta miała miejsce nie wcześniej jak w r. 995, t. j. w chwili, gdy w Rzymie baw ił po raz w tóry W ojciech. W obec prześladowań, jakich doznawali właśnie w Czechach Sławnikowicze i ich stronnicy, trudno przypuszczać, aby A nastazy długo pozostał w Brzewnowie po ustąpieniu W ojciecha z Pragi. I rzeczywiście rozdział 17. żyw ota św. W ojciecha (przez Brunona), opisujący zda­ rzenia z czasów drugiego pobytu rzymskiego, kreśli także scenę, w której w ystępuje A stryk. T u w Rzymie, gdzie W ojciech był w stosunkach z najwybitniejszymi mężami Kościoła, mógł się spo­ tkać właśnie z W ilhelm em i do W ilhelm a mógł przystać A nastazy. W takim razie pobyt A nastazego w Dijon nie trw ałby dłużej jak rok. W jesieni r. 996, gdy W ojciech zwiedzał francuskie klaszto­ ry, m usiał zabrać ze sobą A nastazego, skoro go widzimy w zimie 996/7 w Polsce na czele założonego przez W ojciecha klasztoru. To byłoby najpraw dopodobniejsze przj'puszczenie. Inne

przypu-P rzegląd H isto r y c zn y . 12

(8)

178 K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (d o d a te k ).

szczenią o pobycie przed r. 995 lub po 997, albo naw et po r. 1001, podczas niepewnego, a w każdym razie bardzo krótkiego, urzędo­ w ania A stryka na W ęgrzech, jako opata, mają mało praw dopodo­ bieństwa; żadna z tych możebności nie łączy się takimi faktami, z jakimi się łączy pierw sza ew entualność, t. j.: 1) prześladowanie Sławnikowiczów, skąd łatw y do w ytłum aczenia pobyt A stryka w obcych klasztorach na tułaczce, 2) pobyt A stryka w Rzymie, rów ­ noczesny z pobytem tamże W ilhelma, 3), podróż W ojciecha we Francyi, na krótko przed założeniem klasztoru w Polsce i przed osadzeniem tamże A stryka.

0 dwu metropoliach w Polsce za Bolesława Chrobrego.

W iem y o nich bardzo mało. Przedew szystkiem pragnę tu wymienić ważniejsze na ten tem at liypotezy. Najdawniejszą jest ta, która mówi o m etropolii krakow skiej, lecz wiemy dziś dobrze, że z poprzedników A arona żaden nie był m etropolitą i arcybisku­ pem, zaś kw estya tytułu arcybiskupiego A arona zdaje mi się polegać na nieporozum ieniu zarów no dawniejszych, jak i nowszych historyków . D rugą z rzędu stw orzył A. F. G frörer, który, opierając się na pewnych, źle poinform owanych rocznikach niemieckich, sta­ rał się udowodnić, że miano utw orzyć, prócz gnieźnieńskiej, także me­ tropolię praską. H ypoteza ta upadła sama przez się. W edług trze­ ciej liypotezy, kilkakrotnie przez rozm aitych badaczów przytaczanej, miało to być Gniezno i M agdeburg, do którego, za w olą Ungera, należało biskupstw o poznańskie. Zapom niano jednak, że w edług słów, poniżej przytoczonych, Galła-Anonima, obu m etropolii wraz z ich sufraganiami, należy szukać w obrębie ówczesnego państw a polskiego, że tego rodzaju myśl u naszego kronikarza byłaby tylko dowcipem, którym by chciał z nas zadrwić, a pia fraude podnieść Bolesław a C hrobrego. G dyby tak tanim efektem, tak płaskim i w ykrętnym dowcipem chciał kronikarz przysporzyć sław y Bole­ sławowi, to mógł przecież mówić o liczniejszych, niż o dwu, m etropo­ liach w Polsce; wszak P rag a należała do Moguncyi, nie w spom ina­ jąc tu już o Słowaczyźnie, ni Rusi. C zw arta wreszcie hypoteza, która je st dziełem zasłużonego autora „Organizacyi K ościoła“, prof. W ł. A braham a, każe przypuszczać, że chodziło tu o dyecezyę dla św.

(9)

Brunona, że może to była m etropolia missyjna, która rychło upadła. Lubo, mojem zdaniem, nie mamy wiadomości dość pew nych o m etro­ poliach missyjnych, bo ten najwyższy stopień organizacyi kościel­ nej zjawiał się tam dopiero, gdzie można było myśleć o dyecezyach stałych ze stolicą i z granicami, ściśle dającemi się określić, to jednak zdaje mi się, że prof. A braham je st najbliższy praw dy, co będę starał się wykazać.

Dwie mamy, mem zdaniem, pew ne wiadomości o obu m etro­ poliach, i to w źródłach bardzo starożytnych. Jedna z nich znaj­ duje się w kronice Galla - Anonima, pisanej najwyżej w 80 lat po upadku tej drugiej m etropolii, kiedy m ogły jeszcze żyć bardzo w y­ raźnie jej ślady i tradycye, — a dodajmy, że Gall-Anonim był już koło r. 1089 w Polsce, t. j., kiedy żyli ludzie, którzy ją osobiście, lub z opow iadania w spółczesnych pamiętali. D rugie źródło, na które mam zamiar się powołać, je st jeszcze starsze, a je st nim Rocz­ nik K apitulny.

Gall-Anonim w dw u miejscach swej kroniki mówi o rozpa­ tryw anym przezemnie fakcie: przy śmierci Bolesław a Chrobrego byli obecni: episcopi, archiepiscopi. ..1); podobnego pleonazm u nigdzie więcej nie znajdujemy. Sądzę, że w ten sposób kronikarz, mimo pragmatyzowania, o co mamy praw o posądzić go w tem miejscu, pragnie zaznaczyć faktyczny stan rzeczy, t. j., że przy łożu śmierci Bolesława mogli być arcybiskupi (metropolici obu stolic), a nie arcybiskup tylko gnieźnieński, jak np. przy śmierci W łodzisław a H erm ana. D rugi ustęp tejże kroniki brzmi: suo (Boieslai I) tem­ pore Polonia duos m etropolitanos cum suis suffraganeis contine­ b a t’), a w yrażenia tak .ścisłe nie pozwalają na jakiekolw iek inne tłumaczenie, jak: za czasów Bolesława obejm ow ała Polska dwie m etropolie z ich suffraganiami.

U stęp Rocznika K apitulnego, który przytaczam poniżej, nigdy w tem znaczeniu nie był pojęty. Tłumaczono go rozmaicie, zwy­ kle popraw iając tekst lub d aty ,— moje rozwiązanie obyw a się bez wszelkiej operacyi, i tem je st wyższe od innych. Zapiski owe brzm ią:

1027. Y politus archiepiscopus obiit. B ossuta successit. 1028. S tep h a n u s arc hiepiscopus o b iit3).

O ddaw na odczuwano, że śmierć tych trzech arcybiskupów jednej stolicy w ciągu tak krótkiego czasu, jakkolw iek nie jest

K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (d o d atek ). 1 7 9

p FF. R R . Pol. 1. I. c. 10. 3) Ibid. 1. I. c. 11.

(10)

1 8 0 K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (d o d a te k ).

niemożliwa, to jednak je st w wysokim stopniu niepraw dopodobna. Prof. A braham przypuszcza, że daty są zm ylone '),—już i dawniej kronikarzom w ydały się one podejrzane, przenoszono zatem śmierć Stefana na r. 1058. W ojciechowski sądzi, że S tefan je st drugiem imieniem B o ssu ty 2), co jednak łatw o udowodnić się nie da. W . Kę­ trzyński 3) wreszcie przypuszcza pomyłkę kopisty i proponuje nastę­ pującą popraw kę:

1027. Y politus arch iep isco p u s obiit B ossuta successit. 1028. [B ossuta arch iep isco p u s obiit] S tep h a n u s successit.

Moje zaś tłumaczenie, które postaram się zaraz uspraw iedli­ wić, je st następujące:

1027. Y politus arc h iep isco p u s (sc. G neznensis) obiit. B ossuta successit. 1028. S tep h a n u s arch iep isco p u s (sc. alterius m etropolitanae p rovinciae) obiit.

Tłum aczenie je st proste i jasne, a zaleca się tem, że nie po­ w oduje żadnych zmian tekstu. Mogło umrzeć dwu arcybiskupów dw u archidyecezyi, ale śmierć trzech arcybiskupów jednej prowin- cyi, jest, jak się rzekło, w wysokim stopniu niepraw dopodobna. P ragnę teraz wyświetlić, dlaczego przyznałem zapiskę z r. 1027 m etropolii gnieźnieńskiej, drugą zaś owej nieznanej. D om yślam y się, że m etropolia gnieźnieńska nie upadła za Mieszka II, że naw et praw dopodobnie (w edług nielicznych śladów) przetrw ała burzę z r. 1038,—w zapisce zaś z r. 1027 ow a ciągłość m etropolitów na stolcu biskupim je st zachowana. D ruga m etropolia rychło, jak wiemy, a raczej, ja k się pow szechnie domyślamy, upadła; — przy zapisce z r. 1028 nie znajdujemy już następcy, widocznie go nie było, zabrakło, — archidyecezya i związek m etropolitalny upadł, — to je st zatem ow a druga prow incya kościelna.

Gdzież była ow a druga metropolia? Przyznam się, że mam mało w praw y w poszukiwaniach geograficznej natury; zwrócę tu tylko uw agę na szczegół, po którym będzie można, tak mi się zdaje, dojść, ja k po nitce do kłębka,—do rozw iązania problem u. Chodzi tu o konfiguracyę biskupstw polskich, t. j. o niczem nie w ytłum a­ czone zjawisko rozerw ania dyecezyi poznańskiej na dwie, od siebie bardzo odległe części, których adm inistracya zawsze była trudna i ciężka. Cóż w yw ołało ten, bez w ątpienia, niezwykły fakt,

') O rganizacya p. 123.

Szkice p. 17.

(11)

K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (d o d a te k ). 1 8 1

sprzeciwiający się wszelkiej logice i ekonomii w używaniu sił? Dlaczego nie przyłączono owego archidyakonatu mazowieckiego (czerskiego) raczej do jednej z bliższych dyecezyj? Na to pytanie je s t tylko jed na odpow iedź,—że widocznie do tego skraw ka ziem miało biskupstw o poznańskie większe prawo, niż wszelkie względy natm y adm inistracyjnej, czyli, że archidyakonat czerski jest tw orem późniejszym, przyłączonym do biskupstw a poznańskiego na pod­ staw ie praw a pierw szeństw a już po reform ach z r. 1000;—trudno

bowiem sobie wyobrazić, by w r. 1000, gdy rozgraniczano poszcze­ gólne dyecezye, dano Ungerowi ów archidyakonat czerski, kiedjr

można go było w inny sposób za straty wynagrodzić.

Tłum aczenie tego zjawiska je st następujące: Pierw otnie na­ leżała cała Polska do Poznania, jako jedynego biskupstw a,—z tego tytułu miało ono bezsprzecznie praw o do tych wszystkich ziem pol­ skich, na których po r. 1000 niknęły inne biskupstw a, założone na pierw otnym terenie dyecezyi poznańskiej,—tak jak w razie zniknię­ cia arcybiskupstw a gnieźnieńskiego, jego w ładza m etropolitalna ipso facto przeszła by na arcybiskupów m agdeburskich, którzy ją przed r. 1000 w Polsce, t. j. na terenie biskupstw a Jordana w y­ konywali x). Otóż sądzić by należało, że mamy do czynienia z reszt­ ką takiej formacyi kościelnej, która w skutek jakiejś katastrofy zniknęła: ziemia, pozbaw iona swego pasterza, przeszła pod zwierzch­ ność tego, który tu ostatni władzę biskupią spraw ował, t. j. bi­ skupa i biskupstw a poznańskiego. Jeżeli zaś zapytam y się, co za organizacya kościelna tam przed archiclyakonatem czerskim istnieć mogła, to bjdibyśm y skłonni przypuszczać, że była tu właśnie część owej drugiej metropolii, Bolesławowskiej fundacja. C zy archidya­ konat czerski był częścią samej archidyecezyi, czy też jednej z jej sufraganii, dochodzenie byłoby już bezcelowe, — tu uryw ają się na­ sze sposoby badania i rekonstrukcja, — jesteśm y bezsilni. Niewierny, ja k daleko na wschód sięgaty granice państw a Chrobrego, nie zda­ jem y sobie spraw y z intenzj7wności ani siły w pływ ów polskich w Pru-

siech i u Jadźw ingów . Bolesław pilnem okiem śledził te strony, ja k to w jTkazują m issjre W ojciecha i Brunona, i widać, że na ich zchrjTstyanizowanie, t. j. złączenie ze swem państw em m ocny kładł nacisk. Prof. W ł. A braham , zastanaw iając się nad kwestjm drugiej metropolii, tu w tych stronach—od ścianjr pruskiej dopatiy- w ał się jakiejś osobnej organizacja, i tu gdzieś, zdaje mi się, loko­ w ał Brunona, którego przjmależność do kościoła polskiego starał

(12)

się szeregiem dow odów uzasadnić ’). Bruno „wszędzie niemal... solidaryzuje się z Bolesławem i jego państwem , a słow a jego w tym rodzaju, jak: Quomodo conueniunt Zuarasiz vel diabolus et dux sanctorum vester vel noster Mauricius, — S ed hoc quid ad nos? pozw alałyby wnosić, że Bruno uw ażał się za należącego do Polski, jeśli nie w charakterze poddanego Bolesława, to w charakterze członka episkopatu polskiego. Inaczej trudnoby było w yjaśnić ustęp w jego liście: Si quis etiam dixerit, quia hunc seniori (Bo­ lesławowi) fidelitatem et m ajorem amiciciam porto, hoc verum est; w szak słowo fidelitas w skazywać musi na pew ien stosunek praw ny, z którym obowiązek wierności się łączył. Jeżeli do tego dodam y okoliczność, że śmierć B runona zapisał nasz najdaw niejszy rocz­ nik, tudzież wzmianki Thietm ara, jakie odnoszą się do pobytu jego w Polsce, to w niosek ów tem więcej nabierze cech praw do­

podobieństw a. T hietm ar bowiem podaje, że Bruno m ulta a Bole- slao ceterisque divitibus bona suscepit, quae mox ecclesiis ac fami­ liaribus suis et pauperibus, nil sibi retinendo, divisit; — ów rozdział uzyskanych dóbr wskazuje na pierw otny sposób adm inistracyi mie­ nia kościelnego w czasie, gdy jeszcze poszczególne beneficya oso­ bno dotow ane nie p o w stały “. N astępnie prof. A braham , wykazu­ jąc realną w artość pogardzanego opow iadania W iperta, cytuje ustęp,

„który w yraźnie podaje, że Bruno posiadał w łasną dyecezyę, a więc, że się w Polsce osiedlił. U stęp ten brzmi: Ille etiam pontifex et m artir Christi Brunus, dimisso episcopatu, una cum grege sibi com­ missa cum suis capellanis am bulavit P rusciam “. T e oto są pew ne wiadomości nasze o Brunonie z Q uerfurtu i o jego dyecezyi w Polsce. Czy posiadał on w owej nowej metropolii w łasną dyecyzyę, czy też zajmował może w niej godność m etropolitalną (jak chcą niektórzy), nie wiemy, — w każdym razie znaczy tu coś niew ąt­ pliwie w spółczesna zapiska rocznikarska, nazyw ająca go poprostu „episcopus“.

W kw estyi, jakie biskupstw a należały do owego drugiego związku metropolitalnego, nie da się nic pew nego powiedzieć. Jeżeli należał do składu tej prow incyi Bruno, to może należały do niej, lub były w jej opiece biskupstw a misyjne, jak u Pieczyn- gów, lub w Szwecyi, co by nam w yjaśniało nieco pow ody, dla któ­ rych biskup Scary, O sm und, szukał i znalazł święcenia w Polsce. Z powyższych w yw odów wynika, że: 1) istniała w Polsce, prócz Gniezna, druga zorganizow ana dyecezya; 2) że resztek owej

1 8 2 K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (dodatek).

(13)

K IL K A U W A G O O P A C IE A S T R Y K U -A N A S T A Z Y M (d o d a te k ). 1 8 3

metropolitalnej prow incyi szukaćby w ypadło w mazowieckim ar- chidyakonacie czerskim; 3) że jej ostatnim arcybiskupem był S te­ fan, którego, zdaje się, słusznie prof. T. W ojciechowski iden­ tyfikuje z erem itą Stefanem , znanym z V ita quinque fratrum.

(Stefan ów zmarł w r. 1028); 4) że do niej należał zapewne Bruno, jako biskup; 3) że m iała ona praw dopodobnie w części zadania i organizacyę missyjną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wymiar korelacyjny może być wyznaczony nie tylko za pomocą współczynnika Hursta, ale i za pomocą nowszej bardziej dokładnej metody zaproponowanej przez Grassbergera i Procaccia

Potrzeba by³o up³ywu æwieræ- wiecza, by Autor znalaz³ siê poza zgodnym chórem piór zaanga¿owanych w s³u¿bie „po- lityce historycznej”, której klasycznym re- prezentantem

dla kierunku „x” - walec drogowy wibracyjny BOMAG BW 213D W przypadku kierunku oddziaływania „y” (rys. 5) odnotowano znacznie niższe wartości szczytowej

stanawia się nad [czymś J (dalej, w skrócie: zastanawiać się), który pojawia się w zdaniach typu Jan zastanawia się nad tym, dlaczego Zuzia wyjechała.. Cechy

Jest to dla mnie rewolucja, bo pojawia się pomysł, który jest zupełnie, ale to zupełnie nieoczywisty?. Ba, podobno Oded Goldreich zawsze swój kurs kryptologii (w Instytucie

„Gazeta Pisarzy” pokazuje specyfikę komunikacyjną zawodu dziennikarza – owo zamknięcie w ramach ilości tekstu, specyfiki pracy redakcji, podporządkowania się tematowi

Celem niniejszego artykułu jest podjęcie próby zdefiniowania rodziny migracyjnej, a także analizy wpływu wyjazdów zagranicznych na funkcjonowanie tego typu rodziny

However, as has been shown, key metrics often used in these NDCs, (Total Primary Energy and its related indicator Energy Efficiency and Energy Intensity as well as Electricity