Krzysztof Janiak
11. niedziela zwykła, Nieproszony
gość
Wrocławski Przegląd Teologiczny 5/2, 238-239
238
POMOCE DUSZPASTERSKIEw in no się ujaw nić J a k to my, lic zn i i tak różni, tw orzym y jed n o C iało, podejm ując w sze lk ie funkcje potrzebne p o d cza s św iętej liturgii? A p o tem - k onsekw en tnie - p rzenosząc to d o św iad czen ie na co d zien n o ść w p o staci czynnej m iło śc i b liźn ich , w p o staci m iłosierdzia? K toś trafnie zau w ażył, że gd ybyśm y potrafili w ła śc iw ie zachow ać się przy stole rodzin nym, to p raw dopodobnie u m ielib yśm y także zn a leźć sw oje m iejsce przy stole euchary stycznym , przy ołtarzu. Skoro jed n a k przy tym d om ow ym , rodzinnym stole (jeśli je s z c z e w o g ó le taki sprzęt w n aszych dom ach istn ieje!) zachow u jem y się eg o isty czn ie, koncentru ją c się na sw o ic h zainteresow aniach, to sp ecjaln ie nie m oże nas d ziw ić, że w św iątyni przyjm ujem y najchętniej p ostaw ę kibica, krytycznego w id za, który jed y n ie sw oje przestoi, przedrzem ie i naw et nie w padnie na m yśl, ż e c o k o lw ie k liturgia m iałaby w j e g o ży c iu z m ie nić, że m iałby tu, jak o c z ło n ek Ludu B o ż e g o , jak ąś sp ecjaln ą rolę do spełnienia...
M inął w łaśn ie rok o d za k oń czen ia 46. M ięd zyn arod ow ego K ongresu E uch arystyczn e go w e W rocław iu i trudno nie pytać, na ile ostateczn ie w p ły n ęło to n iezw yk łe w ydarzenie np. na kształtow an ie celebracji euch arystyczn ych w naszej parafii: m inistranci, lektorzy, kantorzy, św ie cc y szafarze Eucharystii, ale też w szy scy , którzy p rzyn ależą do tej w sp ó ln o ty; czy to, c o aktualnie m am y i um iem y, to j u ż w szy stk o , na co nas stać?
Potrzeba nam niew ątpliw ie o ży w czeg o tchnienia D ucha Św iętego. Pam iętacie, ja k w dniu przyjm ow ania Sakramentu B ierzm ow an ia ośw ia d cza liśm y w o b ec B isk u p a i zgrom ad zo n ych w iernych: „Pragniem y, aby D u c h Święty, którego otrzymam y, u zd o ln ił nas do m ężn e go w yzn aw ania w iary i do p ostęp ow an ia w ed łu g jej zasad” . Trzeba nam otw orzyć się na działanie teg o D ucha, który w szy stk ieg o nas nauczy, j e ś li M u tylko p o zw olim y, j e ś li o k a że m y się p o słu szn i Jego natchnieniom .
ks. Aleksander Radecki
11. NIEDZIELA ZWYKŁA - 14 VI 1998
Nieproszony gość
Ilekroć w słu ch ujem y się w tek sy E w an gelii nie przestaje nas ona zad ziw iać. Z ad ziw ia nas przede w szy stk im p ostaw a Jezusa. Z jednej strony je s t O n w ym agający, radykalny i nie p ozostaw iający cien ia w ą tp liw o ści w sw y ch w ystąpieniach, a z drugiej zaś strony je s t tak otwarty na słab ość ludzką.
D zisiejsz e teksty, zarów no ten przedstaw iający historię D aw ida, ja k rów nież Ew angelia Łukaszow a, podejm ują temat, który nigdy się nie starzeje, a pozostaje w cią ż aktualny. C hodzi tu b o w iem o zagadnienie grzechu, a głów n ie je g o poczucia. Pytanie, które m oże się zrodzić je st następujące: d laczego Pism o św. m ów i o grzechu? O tóż dlatego, że grzech istnieje. U kry w anie grzechu b yłob y w ielk ą hipokryzją, a je g o n eg a cja -k ła m stw em . Pius XII m ów ił sw ego czasu: nie ma w ięk szeg o grzechu niż ten, który zaw iera się w samej je g o negacji. G rzechem d zisiejszym je s t brak p oczu cia grzechu, p ow ie P apież znad W isły. Prym as Tysiąclecia, gdy b ył pytany przez m edia zagraniczne ja k to się dzieje, że w praw dzie w P o lsce k o ścio ły są w ypełn ione ludźm i a jed nak P olacy g rzeszą ja k w szy scy inni na całym św iecie, odpowiadał: Tak jest, ale z tą różnicą, że P olacy nie zatracili je s z c z e p oczu cia grzechu.
POMOCE DUSZPASTERSKIE
239
T ego p o czu cia grzechu nie zatraciła grzeszn ica z d zisiejszej E w an gelii. W słuchując się b o w ie m w sło w a n iesp otykan ego dotąd N a u c zy c iela u św iad om iła sob ie, j ak d aleko b y ło j ej ży c ie o d j e g o pouczeń . K onfrontacja słó w Syna B o ż e g o z jej ziem sk im ży c ie m w zb u d ziła u niej pragnienie n o w eg o w yboru. P om im o teg o , że grzeszyła, to jed n a k nie zatraciła p ełn e go obrazu sw eg o grzeszn eg o życia. Fakt ten w ca le jej nie uspraw iedliw ia, niem niej jed n ak odkryw a p rzed Jezu sem praw dziw e sw e w nętrze i o b licze. Z ostały jej od p u szczo n e g rze chy, b o „bardzo u m iłow ała” . N ie m ożn a p o w ied zie ć, ż e do tej pory nie kochała. Jakoś tam kochała, gd y ż ja k o ś tam b y ła zaangażow ana w d zieje sw y ch kochanków. Ileż to razy m u siała w ysłu ch iw ać długich, n iek oń czących się narzekań i k ło p o tó w rodzinnych, m ałżeń sk ich b y ć m o że n iejed n ego z tych, którzy b y li o b ecn i na p o siłk u u faryzeusza. O na dobrze w szy stk ich ic h znała, m oże naw et lepiej n iż praw ow ite ich żony. O ni dzisiaj są n iew yrozu- m iali w o b e c niej i g o to w i u ży ć k am ienia w o b e c niej, a ja k ż e w yrozum iali w o b e c w ła sn y ch słab ości. Grobam i p ob ielan ym i n azw ie tych „n ieu giętych tw ardzieli” Chrystus w E w a n g e lii św. M ateusza (M t 2 3 ,2 7 ). Z punktu w id zen ia Chrystusa jej m iło ść d o ty ch czasow a b y ła jed n ak grzeszna, b o nieuporządkow ana. I O n i ona dobrze o ty m w ied zieli. D la teg o z b y teczn e i niepotrzebne b y ły słow a. Tam potrzebny b y ł konkretny g est skruchy i żalu z jej strony i g est łe z, które b y ły n ajlepszym k om entarzem do jej obecnej sytuacji duchow ej. N ie w sty d ziła się ich, nie w ied zą c naw et o tym , ż e b y ły to łz y na w agę przebaczenia. „N ie w stydzić się sw ych w łasn ych łe z to także zw ykła, naj zwykłej sza rzecz” śpiew a zesp ó ł „Budka Suflera” w jed nej ze sw y ch p iosen ek . Tak, tylko żeb y zapłakać trzeba zd ob yć się na w y s i łek konfrontacji, szczerej i obiektyw nej, niejednokrotnie twardej oceny. Trzeba zd ać sob ie sprawę z w łasnej o m y ln o ści i błędów .B e z w ątp ienia n a jsz cz ęśliw szą osob ą, która op u ściła d o m faryzeu sza b y ła grzeszn a kobieta. W eszła do n ieg o b e z słó w ob cią żo n a b a g a żem grzechu, a w y sz ła z n ieg o rów n ież b e z słów , ale w zm o cn io n a ła sk ą przebaczenia. Jeśli naw et nie w yrzek ła je d n e g o słow a, to bardzo w ie le nam p ow ied ziała. P o w ied zia ła nam, ja k m usi w ierzyć, ufać i m iłow ać ten, kto ch ce d o św ia d czy ć na sob ie słó w Chrystusa: „Tw oje grzechy są ci o d p u szczo n e” . P o w ie d ziała nam rów nież, że praw dziw e w yzn anie grzechu nie p o leg a na form alizm ie, b o tak trzeba cz y w ypada, ale na autentycznej w o li zm iany życia.
N a jed n y m z w yk ła d ó w p row adzonych p rzez znanego teo lo g a szw ajcarskiego H ansa v o n Balthasara je d e n ze studentów zad ał pytanie: cz y j e s t p iek ło , skoro Chrystus umarł na krzyżu za w szy stk ie grzechy świata? Tak, o d p o w ied zia ł znany teo lo g . N astała c isz a i jakby rodzaj n ieza d o w o len ia z otrzymanej o d p o w ied zi, ale p o ch w ili dodał: M am nadzieję j e d nak, że j e s t puste.
B ó g nigdy nie p otęp ia grzesznika, ale p otęp ia grzech. B o „ B ó g nie ch ce śm ierci g rz esz nika, ale ch ce, aby ży ł i m iał ży c ie w ie c z n e ” . B ó g p o sła ł sw eg o Syna, aby od szu kał to, co zagu b ione i aby to, co o d n alezion e uchronić o d zagubienia. D la teg o p o zo sta w ił nam dar Eucharystii ja k o pokarm u m ocn ien ia i sakram ent pokuty ja k o nieustanna m o żliw o ść p o w rotu do B oga.