• Nie Znaleziono Wyników

Romantyzm dziś - co to znaczy?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romantyzm dziś - co to znaczy?"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Leszek Szaruga

Romantyzm dziś - co to znaczy?

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5, 60-78

(2)

Leszek Szaruga

Rzeczy­ wistość ma charakter antynomiicz- ny

Romantyzm dziś —

co to znaczy?

1. W stępująca, najm łodsza g ru ­ pa w spółczesnych poetów polskich chętnie p rz y ­

d aje sobie nazw ę rom antycznych. Rzecz postaw iona została szczególnie o stro w ‘książce S tanisław a Ba­ rań czaka N ie u fn i i zadufani, w k tó re j a u to r p o stu lu ­ je p o staw ę „ro m an ty zm u d ialektycznego”. J e st to postaw a „dem askująca antynom ie zastanego p o rząd ­ ku rzeczy z p u n k tu w idzenia m ożliw ej ich sy n te z y ” 1. T akie rozu m ien ie zadań poezji ro m antyczn ej w y k ra ­ cza poza granice n ak reślone w dw udziestu pięciu defin icjach ro m a n ty zm u w ym ienionych przez W. T a­ tark iew icza 2. W ykracza p rzede w szystkim w sposo­ bie ro zum ien ia św iata: istniejący porządek m a dla tej poezji c h a ra k te r antynom iczny. I n ie cihodzi tu w cale 0 po rząd ek sztuki: antynom iczność je st cechą rzeczy­ w istości, sz tu k a zaś — tu ta j: poezja — m a dążyć do zsy ńtetyzo w ania istn iejących sprzeczności w drodze ich demaislkacji. Otóż demasikacja t a to nic innego jak bądź znalezienie ro zw iązania a n ty n o m ii (choćby przez

1 S. Barańczak: Nieufni i zadufani. W rocław 1971 O ssoli­ neum, s. 19.

2 Por. W. Tatarkiewicz: R om antyzm , czyli rozpacz se m anty ka. „Pam iętnik Literacki” R. LXII z. s. 3—21.

(3)

61 R O M A N T Y Z M D Z IS — C O T O Z N A C Z Y ? dowód konieczności jej istnienia), bądź Wskazanie jej pozornego ch arak teru . Pow róćm y do słów B arań­ czaka: „D iaiaktyka poetyckiego m yślenia, owa stała w alka an tynom ii i sprzeczności, cechuje (...) w łaśnie poetów p rąd ó w rom antycznych; m am oczywiście na m yśli dialektyikę w ty m rozum ieniu, k tó re ód H erak- lita poprzez Hegla w iedzie do M arksa” 3. Ten sposób m yślenia przeciw staw ia B arańczak poezji o c h arak te­ rze iklasycystycznym , opartej n a z gó ry podjętych ■ustaleniach arb itraln y ch.

P rzeciw staw ienie to w sposób chyba najbard ziej la ­ p id arn y sform ułow ane zositało przez M arksa w XI tezie o Feuerbachu, gdzie in te rp re ta c ji św iata odpo­ wiada n a drugim biegunie jego przekształcanie, zm ia­ na. P o staw a a u to ra J e d n y m tch em jest postaw ą skrajn ą: pom ija isto tn y elem ent m yśli zaw artej w tezach o F euerbachu.

Otóż M arks pisał, iż „filozofowie doitąd tylko in te r­ p reto w ali św ia t” i w sform ułow aniu ow ym słowo „ty lk o ” stanow i ogniwo zespalające dw a sty le m yśle­ nia: iMasycystyczny (opisujący, in terp retu jący ) oraz ro m an tyczn y (dążący d o zm iany zjawisk). Św iat, aby m ógł być zm ieniany, miusi zostać pierw ej opisany i zin terp reto w an y . A takow anie istniejącego ładu m ożliw e jest dopiero wówczas, gdy znany je st jego c h a ra k te r. Musi być więc poprzedzone dokładnym rozpoznaniem . W sw ej wypow iedzi B arańczak zdaje się tę p raw d ę przy jm o w ać milcząco: m ilczące założe­ n ia w szakże p o tra fią doprow adzić do w ielu niepo ro­ zum ień, w ty m rów nież do bezw zględnego odrzu­ cenia poezji k lasycyzującej. Taka postaw a je st jed ­ n a k kierow aniem b u n tu przeciw św iatu w stronę ab stra k c y jn e j idei św iata. „Z astan y porządek rze­ czy” m usi dla p o ety stanow ić k on k ret, nie tylko pojęcie. Inaczej każdy porządek, rów nież porządek p erm an en tn eg o b u n tu stan ie się przedm iotem ataku, co w rezu ltacie m usi doprow adzić do postaw y s k ra j­

X I teza Marksa Interpreto­ wanie i zm ienianie świiata

(4)

L E S Z E K S Z A R U G A 62 Sztuczne podziały Pokolenie lat sześć­ dziesiątych

nego sceptycyzm u, postaw y, k tó ra w yklucza m ożli­ w ość w ypow iedzenia jakiegokolw iek sądu. O znacza­ łoby to m .in. zlikw idow anie poezji.

Nie sądzę, b y tak ie zdanie m iało być podstaw ą p ro ­ ponow anej przez B arańczaka p ostaw y nieufności. M odel m y ślen ia dialektycznego nie m oże być zaw ie­ szony w próżni, dychotom iczny podział zaś, rozróż­ n iający „m iędzy m y ślen iem dialektycznym a m yśle­ niem a rb itra ln y m ” 4, w y d aje się być podziałem ró w ­ nie sztucznym jak podział filozofii n a idealistyczną i m ateriaiisty czn ą. M yślenie dialek ty czn e m usi w yjść

zawsze od pew nych u s ta le ń a rb itra ln y c h . Jed ny m

z ow ych u staleń jest nacechow anie „zastanego p o rząd ­ k u ” w o kreślonym sy stem ie w artości.

R om antyzm w dokonaniach najm łodszych p rze d sta ­ w icieli poezji polskiej — a więc tych, k tó ry c h d e b iu t p rz y p a d a n a la ta 1965— 1972 — cechuje p rzede w szystkim odw rót od postaw y estetyzującej, ogran i­ czającej zagadnienia sztu k i do tego, ja k ją czynić, bez w zględu n a to, co m a być przedstaw ione. J e s t to przeciw staw ien ie się tendencjom , k tó re c h a ra k te ­ ry zo w ały n ajsiln iej twórczość tzw. pokolenia 60 czy inaczej: pokolenia O rientacji. 1 tu ta j znów odw ołam się do słów B arańczaka:

„dialektyka obca jest zarówno 'sugerowanej przez tę poezję teorii poznania, jak ii jej ontologii: zwróćm y uwagę, że, ucie­ kając przed widmem D estrukcji i Negacji, liryka ta bynaj­ mniej nie przykłada się do Konstrukcji i Syntezy tak bar­ dzo, jak by w ynikało z szumnych zapowiedzi. Nie przykła­ da się dlatego, że w brew pozorom brak jej całościowego sy ­ stem u pozw alającego na uporządkowanie rzeczyw istości” 5.

W poezji najm łodszej P oezja Staje się m etodą po­ rządk o w ania Rzeczyw istości, gdy dotychczas tra k to ­ w ana b y ła jako jed y n a rzeczyw istość a rty sty , jako przed m io t. To przesunięcie akcentów doprow adziło do stw orzen ia now ego rozum ienia fu n k cji p o e ty w świecie. O ile dotychczas zadaniem a rty s ty był opis,

4 I b id e m , s. 20. 5 Ibidem, s. 22.

(5)

63 R O M A N T Y Z M D Z IS — CO T O Z N A C Z Y ?

in te rp re ta c ja św iata (częściej zaś ty lk o zjaw isk w y­ rw anych z kontekstu), o ty le obecnie m a on św iat ów atakow ać, ingerow ać w przebieg zachodzących w nim procesów. A k ty w n y stosunek do rzeczyw istości po­ ciąga za sobą ch arak tery sty czn e dla rom antyzm u przeciw staw ienie: ja — reszta św iata, gdzie owa „ re sz ta ” m u si być p o jęta jako nierozdzielna całość. P ow oduje to konieczność K o n stru k cji i S yntezy przy jednoczesnym p raw ie do D estru k cji oraz Negacji, k tó re posiadają sens jed y n ie d la u jęć syntetycznych. Tak więc przedm iotem dokonań artystycznych stanie się tutaj Rzeczywistość (przy czym jest to zarówno „ ja ”, jak i „resżta św iata” w sw ym spilocie d ialek­ tycznych oddziaływ ań), Poezja m etodą działania, p oeta zaś podm iotem — dodajm y: podm iotem H isto­ rii, ściślej zaś — Czasu.

2. Po październiku 1956 r. w lite ra tu rz e polskiej dom inow ał p rog ram „m ałego

realizm u ” , k tó ry był odpow iednikiem społecznego p ro g ram u „m ałej stab ilizacji” . P ro g ra m ów, ja k się zdaje, w sposób isto tn y zaw ażył na dokonaniach tzw . pokolenia 60. N ajm łodsi p rzedstaw iciele lite ­ r a tu r y polskiej w eszli św iadom ie w życie społeczne w połowie la t sześćdziesiątych, a więc w okresie, gd y p ro g ram m ałej stabilizacji począł się załam y­ wać, gdy sk u tk i tego procesu daw ały się odczuć coraz w y raźn iej w postaci w zro stu napięć społecz­ nych. Pokolenie to, w ychow ane na m icie paździer­ nika, bogatsze je s t od swoich poprzedników o do­ św iadczenia okresu 1949— 56 oraz następującego po nim dziesięciolecia. M a to istotne znaczenie dla rozw oju tw órczości najm łodszych.

Isitnieje w iele cech, k tó re pozw alają zestawić debiu ty la t ostatn ich z dokonaniam i pisarzy sta rtu ją cy c h za­ raz po w ojnie. Cechą n ajisto tn iejszą je st chyba w spólne p rzek o nanie o uczestnictw ie w tw orzeniu H istorii, pojm ow anie siebie sam ych jako podm iotu dziejów. (Pom ijam tu zagadnienie „spóźnionych de­

Zadania artysty Najm łodsze pokolenie Pow ojenne debiuty

(6)

L E S Z E K S Z A R U G A 64

Stosunek do języka propagandy

b iu tó w ” po rok u 1956.) Jednakże, jeśliby ujm ow ać rzecz schem atycznie, n ajm łodsi tw órcy posiadają w yższy sto p ień świadom ości historycznej od swych poprzedników . W yraża się to m .in. w w yraźnym od­ czuciu w zględności teg o co słuszne i niesłuszne, w odejściu od szty w n y ch dogm atów. Z daję sobie oczy­ w iście sp raw ę ze skom plikow ania sy tu acji społecznej i litera c k ie j pierw szej połow y la t pięćdziesiątych, chodzi m i p rzed e w szystkim o odnalezienie cech n a j­ istotniejszych. Otóż różnice zachodzące m iędzy de­ b iu ta n ta m i la t pow ojennych a tw órcam i s ta rtu ją c y ­ m i w okresie 1965— 1972 sta ją się najostrzej widocz­ n e w sto su n k u do języtka gazety, propagandy. O d kry ­ cia zapoczątkow ane p rzez lin gw istów (Białoszewski, K arpow icz, W irpsza — później Balcerzan), w y nik a­ jące z k ry ty czn eg o p o tra k to w a n ia języka jako m ate­ rii poetyckiej, doprow adziły obecnie do p rze w arto ­ ściow ania sw oistego języ k a gazety, tego w łaśnie ję ­ zyka, k tó ry w dużej m ierze kształto w ał u tw o ry lat pięćdziesiątych. P rzyp om nieć w arto tu ta j d yskusję n a tem a t „la k iern ictw a ” w publicystyce i litera tu rz e , k tó ra w ybu ch ła w okolicach roku 1956. R eakcją na ,/lakiern ietw o ” sta ł się estetyzm językow y, k tó ry do­ p row ad ził do w y k ształcenia język a poetów O rien tacji i iktóry spow odow ał w y rw anie poezji z jej społeczne­ go k o n tek stu . Tym m .in. tłu m aczy się chyba n iep rzy - staw alno ść pro gram ów „W spółczesności” i pokolenia

60 do ich a rty sty czn y ch realizacji.

W końcu w y b ó r jęz y k a je st w yborem p rzedm io tu w y­ pow iedzi. N a ty m pdlega „niezaangażow anie” O rien­ tacji, n a ty m rów nież polega „zaangażow anie” lite ra ­ tu ry pow ojennej i pow stającej w chw ili obecnej. Za­ angażow anie w p ro b lem y otaczającej nas rzeczyw is­ tości je s t istotną cechą rom antyzm u: w tym ro zu m ie­ n iu zarów no lite r a tu r a przedpaździernikow a, jak i obecnie najm łodsza są p rze jaw a m i postaw y ro m an ­ tyczn ej. Różnica polega przede w szystkim n a tym , iż bezk ry ty czn e przejęcie języ ka gazetowego, w iara w jednoznaczność i społeczną skuteczność jego sfo rm u ­

(7)

65 R O M A N T Y Z M D Z IS — GO T O Z N A C Z Y ?

łow ań, ch a ra k te ry żująca lite ra tu rę pow ojenną (tutaj w a rto przytoczyć kliniczny p rzyp ad ek Tadeusza Bo­ rowskiego), doprow adziły do załam ania, klęski tej poetyki. Przeciw nie, nieufne traktow anie tegoż ję ­ zyka w dokonaniach najm łodszych, dialektyczna po­ sta w a w ykryw ająca niejednoznaczność i niejedno­ k ro tn ie bezprzedm iotow ość gazetow ych .terminów o tw ierają p rzed tą poezją p ersp ek ty w y dalszego roz­ w oju. Bezsprzecznym osiągnięciem najm łodszej poe­ zji polskiej stało się odkrycie (świadome lu b nie — to nie m a większego znaczenia) n iestru k tu raln eg o , zam kniętego c h a ra k te ru języka, k tó ry m się posługu­ je, języka, k tó ry poprzez obecność w nim w yrażeń w ieloznacznych .i okazjonalnych, poprzez używ anie term inów m ów iących o nim sam ym prow adzi n ie­ uchronnie do wypowiedzi o charak terze antynom icz- nym , paradoksalnym . Nieświadom ość tego stanu rze­ czy jest elem entem łączącym dokonania lite ra tu ry polskiej sprzed października i estety żujące utw ory z o kresu po nim bezpośrednio następującego. Z kolei uśw iadom ienie sobie antynom icznego c h a ra k te ru m a­ te rii poetyckiej wyzw oliło, nazw aną przez B arańcza­ k a rom antyzm em dialektycznym , postaw ę dem aska- cji, otw orzyło now e p ersp ek ty w y rozw ojow e. Wybiło, że posłużę się tu ta j p a ra fra z ą Leca, zasłonięte ga­ zetą okno i pozwoliło ujrzeć św iat takim , jakim jest.

3. W arto chyba zaznaczyć, że ew olucja dokonań poetyckich najm łodszego pokolenia

zbiegała się ze w zrastającym i re k u n a ro k napięciem społecznym , k tórego w yrazem stały się dw a kolejno po sobie n astęp u jące w strząsy. Dokonana po paź­

dzierniku k ry ty k a języka gazetowego n ie odniosła pełnego sk u tk u : w dalszym ciągu stanow ił on siatkę m askującą s ta n rzeczyw isty. Świadomość stanu rze­ czy pociągnęła za sobą szereg zjaw isk artystycznych czy n a poły artystycznych, k tó re w konsekw encji prow adziły do k ry ty k i języ k a p rasy w twórczości najm łodszych poetów.

Nieufność wobec g a ­ zetowych terminów „Zasłonięte gazetą okno” Wstrząsy

(8)

L E S Z E t f S Z A R U G A Młody teatr a piosenka Wlspólne poszukiw a­ nia artystyczne

Nie m am tu ta j n a m y śli bezpośredniego w ynikania: isto tn a s ta je się, ja k sądzę, atm o sfera ogólna. N ie­ zw ykle doniosłą rolę w jej w y tw orzeniu odeg rał (do­ słow nie) k a b a re t i (teatr studencki. Mam tu n a m yśli ta k ie zjaw iska, jak p ro g ra m y „S todoły” z la t 1969— 1972 czy działalność pow stałego w ro k u 1969 k ab are­ tu „Salon N iezależnych”, k tó ry ch dokonania stano ­ w ią ukoronow anie w ieloletniego procesu rozpoczęte­ go przez STS czy „Piw nicę po d B aranam i” . W teatrze w ydarzeniem n a jisto tn ie jszy m b y ł sp ek tak l Szew ców (1965) w e w rocław skim tea trz e K alam bur, a później p o w itan ie tea tró w o ch arak terze poetyckim , z k tó ­ ry c h n ajd o b itn iej przem ów ił w rok u 1970 krakow ski te a tr STU Sp ad a n iem , o p a rty m n a poem acie Róże­ wicza. D okonania te w yznaczyły tea tro w i studenc­ kiem u o k reślo n y k ieru n ek , k tó ry zdom inow ał festi­ w ale lat 1971— 1972. Nie bez znaczenia d la pow sta­ n ia ogólnej atm o sfery przesyconej p ierw iastkam i m yśli rom an tyczn ej s ta ła się p op ularno ść piosenek G rzesiuka, a później O kudżaw y (ballada!). Sw oją ro ­ lę o d egrały rów nież piosenki W ojciecha M łynarskie­ go, Jo n asza K ofty czy J a n a P ietrzaka.

W szystkie te zjaw iska artysty czne, czy n a poły a r ­ tystyczne, w ten lu b in n y sposób sy tu o w ały się w o­ bec język a gazety p oprzez jego m niej lu b bardziej ostrą k ry ty k ę . Nie m iejsce n a dokładną analizę z ja ­ wiska. Sądzę jednak, iż jego zasygnalizow anie stało się w ty m szkicu konieczne. W końcu poezja, jak każ­ da in n a dziedzina lu d zk iej 'działalności, n ie jest z ja ­ w iskiem „osobnym ” , pow stającym poza splotem w szystkich procesów zachodzących w społeczeństw ie. I jeszcze jedno: w spólnota poszukiw ań widoczna w wielu dziedzinach a rty sty czn y ch jest w yrazem ko­ lejn ej cechy c h a ra k te ry sty c z n e j dla n u rtó w ro m an­ tycznych, wyrazełm dążenia do syntezy sztuki, do uczynienia z niej narzędzia atak ująceg o lud zk ą św ia­ domość ze w szystkich stro n n a raz.

(9)

67 R O M A N T Y Z M D Z IS — CO TO Z N A C Z Y ?

4. R om antyczność najm łodszego pokolenia tw órców nie spadła z nieba i jednocześnie

nie jest li tylko rea k c ją n a zastany, „klasycyżujący” m odel po ety k i O rientacji. Św iadczy o tym w iele fak ­ tó w literack ich — m .in. 'ukazanie się w ro k u 1969 książki Jerzego Zaw ieyskiego Korzenie, poprzedzo­ nej tak im i dokonaniam i, ja k np. Konrad nie chce

zejść ze sceny. T utaj pew na w spólnota postaw na­

rzuca się autom atycznie. Ale były też zjaw iska inne, w ydaw ałoby się, w m niejszym stopniu związane z tw orzeniem postaw y najm łodszych. Do nich należy np. w znow ienie Nienasycenia W itkacego i w ydanie jego dram atów : w łaśnie w okolicach roku 1965 za­ czyna się przemarlsz sztu k W itkiew icza przez w szyst­ kie niem al w ażniejsze sceny polskie. Je st to w yda­ rzenie w ażne m .in. dlatego, iż pow raca tu n a nowo i z całą rozciągłością p ro b lem aty k a historiozoficzna. W anto p rz y tym zw rócić uw agę n a fak t, iż w tym sam ym okresie T e a tr S tary w K rakow ie inscenizuje

Nieboską Kom edię K rasińskiego, w k tó rej pro ble­

m aty k a rew olu cji p o trak to w an a jest w sposób zbli­ żony do sposobu jej rozum ienia w twórczości autora

Pożegnania jesieni.

Pow rót tej problem atyki, podbudow any żywym w śród najm łodszych w spom nieniem w ydarzeń paź­ dziernika, nie m ógł pozostać bez echa. P ierw szym je ­ go odzew em b y ła w 1968 r. Rzecz listopadowa B ryl­ la, o k tó re j K o n stan ty P u zy n a powiada, iż „dźwięczą w R z e c zy listopadowej jaw ne, n ieraz kunsztow ne, pogłosy M ickiewicza, W yspiańskiego, Słowackiego, N orw ida, czasem odezw ie się n a w e t B roniew ski czy B aczyński. W oczy tany m słuchaczu pogłosy te bu­ dzą ciąg literack ich asocjacji, rad o sn e «wiem, wiem!» i poczucie dumy, że to o nas. Stąd ta k pow szechny za­ chw yt: w szystkim się zdawało, że wieszcze g rają jesz­ cze, a to echo g rało ” 6. I rzeczywiście: B ryll nie po­ tra fi p ro b lem aty k i, k tó rą podejm uje, w yrazić w łas­ nym językiem . Czyniąc lite ra tu rę , odryw a ją od jej

6 K. Puzyna: Burzliwa pogoda. Warszawa 1971 PIW, s. 165.

Zawieyski i Witkacy Rzecz listopado­ w a — echo grało

(10)

L E S Z E K S Z A R U G A 68 „Dwudzie­ stoletni poeci Warszawy” Młodzi krytycy a Brzozowski

społecznego (podłoża, nie m ów i o rzeczy sam ej, lecz 0 idei rzeczy, g ra pojęciam i tylko, nie um iejąc ich związać z rzeczyw istością. Ale Rzecz listopadowa jest, niezależnie od w szystkiego, w yrazem pew nej ko­ nieczności naszej lite ra tu ry drugiej połowy la t sześć­ dziesiątych, w y ra sta z pew nego k lim atu społecznego 1 artystycznego, k tó ry zaczyna dominować.

K o lejn ą p rzyczyną po w stania tego klim atu jest w y ­ d aw anie dzieł p isarzy okresu w ojennego. P o jaw iają się u tw o ry Gajcego, B aczyńskiego czy T rzebińskie­ go, k tó ry ch pogłosy i w p ływ y odnajdziem y w y ra ź ­ nie w tw órczości najm łodszych już nie po p rostu p rzejęte, lecz p o tra k to w a n e jako p u n k t w yjścia do w łasn y ch przekształceń, do w łasnego sposobu w i­ dzenia św iata (np. K. K arasek: Drozd, w któ ry m jed n y m z w ażniejszych elem entów je st naw iązanie do W id m Gajcego).

J u ż w ym ienione zjaw iska świadczą, iż lite ra tu ra pol­ ska osiągnęła pew ien próg w swoim rozw oju, próg, za k tó ry m czekało życie w swej niezam askow anej siatk ą frazesów i ozdobników form ie. W yraźnym w skazaniem stan u rzeczy była działalność k ry ty k i literack iej, w yrażająca się w Szmaciarzach i boha­

terach oraz Zagłobie w piekle Jack a Łukasiew icza,

w recen zjach i eseistyce Tom asza B urka, S ta n isła ­ wa B arańczaka oraz A n drzeja M encwela, k tó rych działalność zebran a została w trzech jednocześnie niem al w ydanych książkach. I tu ta j uwaga, ja k mi Się zdaje, niezw ykle istotna: - dokonania w szystkich w ym ienionych k ry ty k ów , każde na swój sposób, n a ­ w iązują do tw órczości S tanisław a Brzozowskiego, zwłaszcza zaś do jego o k reślen ia cech rom an ty zm u. To samo dotyczy K orzeni Zawieyskiego. W ydaje mi się, iż w znow ienie w 1971 r. Współczesnej po w ie­

ści i k r y t y k i literackiej jest jednym z przejaw ów ciś­

n ienia czasu, w k tó ry m żyjem y i k tó ry staw ia lite­ ra tu rz e polskiej w ym agania, z jak im i w okresie po­ w o jenn y m nie m ia ła do czynienia. Oznaczają one przede w szystkim konieczność rozw ijania zerw anej

(11)

69 R O M A N T Y Z M D Z I S — C O TO Z N A C Z Y ?

po w ojnie tra d y c ji — m am n a m y śli przede w szyst­ kim p rak ty k ę artystyczną, bowiem w sferze p ostu­ latów tra d y c ja ta silniejsza b y ła może niż kiedykol­ wiek w historii. T radycję ową określa Zawieyski w takich oto słowach: ’

„Literatura zawsze w Polsce była czymś więcej niż sztuką i estetyczną przyjemnością. Żądano od niej tego, czym być albo nie powinna, albo nie mogła: wiedzy o życiu, wskazań moralnych, pomocy, światła, drogowskazu” 7.

W pierw szym dw udziestoleciu po w ojnie lite ra tu ra nasza n a jp ie rw nie m ogła spełnić tych postulatów , później zaś p rzed nim i po prostu uciekła. D opiero po roku 1965 jej działalność zaczyna w yraźnie ciążyć ku owym zawsze u nas obecnym postulatom . Widać to choćby w ch arak tery sty czn ej przew adze p ie r­ w iastków etycznych n ad estetycznym i. Najm łodsza poezja polska, m ówiąc językiem dialektyki, w ytw a­ rza now ą jakość. W ytw arza ją im.in. dzięki kry ty ce dotychczasow ego języka, jakim poezja się posługi­ wała. Je st to k ry ty k a dwupoziomowa: z jednej stro ­ n y przew artościow aniu ulegają w szystkie te pojęcia, k tó ry m i operow ała lite ra tu ra polska pierw szej poło­ wy lat pięćdziesiątych, z drugiej zaś przetw arzane są norm y estetyczne w ypracow ane przez lite ra tu rę popaździernikow ą.0 Spięcie w jed n ym n u rcie dwóch oddzielnych, odrębnie ro zw ijających się poziomów m yśli poetyckiej, spięcie to, p o p arte k ry ty czn ą ana­ lizą dotychczasow ych dokonań — dodajm y: analizą posiadającą swe podstaw y w określonej syntezie otaczających zjaw isk -— otóż spięcie owo m usiało doprow adzić do przekroczenia b ariery , p rzed którą sta ła dotąd nasza lite ra tu ra .

G w ałtow ny rozwój najm łodszej poezji to b u n t kw ia­ tu przeciw ko — by posłużyć się 'sform ułow aniem Brzozowskiego ■— jego korzeniom : zarówno litera c ­ kim, jak i społecznym , to sprzeciw wobec naiw nego „zaangażow ania” lite ra tu ry socrealizm u, wobec

ahi-Ma rację Zawieyski?

Krytyka dwupozio­ mowa

(12)

L E S Z E K S Z A R U G A 70

Teatr B ia­ łoszew skiego

storycznego estetyzimu O rien tacji i — wreszcie — wobec zastanej rzeczyw istości.

5. A nalizując okres, w k tó ry m tw o rzy ły się zręby now ej w rażliw ości poetyckiej, tru d n o nie zw rócić uw agi na dw a — oddalone za­ rów no w czasie, ja k i w p rze strz e n i — w y darzenia te a tra ln e . Je d n y m z n ich jest Teatr osobny Biało­ szew skiego, przechodzący ew olucję od k ry ty k i języ­ k a aż po podjęcie — w w ytw orzonej przez siebie kon­ w en cji 'teatralnej — takich tekstów , jak np. Dziady M ickiewicza, k tó re w te a tra ln y m języ ku Białoszew­ skiego zyskują nagle dodatkow y, nieprzew idyw alny w ym iar. Znam ten uitwór ty lk o z taśm y m agnetofo­ now ej: w szakże n a w e t w takim przekazie jest to te a tr w łaśnie, a nie tylko recytacja. N aw iązanie do tw ó r­ czości ro m an ty k ó w sta ło się, ja k sądzę, konieczno­ ścią te a tru Białoszewskiego. O ile w łasne teksty a u to ra Obrotów rzeczy stanow iły m ateriał, dzięki k tó re m u m ożna było ‘w ypracow ać now e zasady eks­ presji, o tyle b yły one jednocześnie zbyt dla tychże zasad ubogie. T e a tr Białoszewskiego po w yjściu z epoki ek sp ery m en tu muisiał sięgnąć p o tekst, n a k tó ­ ry m m ógłby w pełn i ukazać sw oje możliwości. W lite ra tu rz e polskiej — ściślej: w polskim d ra ­ m acie — te k s ty tak ie pow stały jedynie w epoce ro ­ m an ty zm u oraz w tw órczości W yspiańskiego. T eatr Białoszewskiego, choć zasięg jego b y ł niezw ykle ograniczony, dzięki czem u stanow ił tzw. zjaw isko elitarn e, odegrał dość istotną rolę w kształto w an iu dom inującego w 'drugiej połow ie la t sześćdziesiątych ty p u w rażliw ości artystycznej.

D rugim w ydarzeniem te a tra ln y m je s t w rocław ski T e a tr L ab o rato riu m G rotow skiego. Tu znów m am y do czynienia z w ytw orzeniem sw oistego języ ka tea­ tralnego, języ ka niezw ykle Skondensowanego, k tó ry — w p rzeciw ieństw ie do T e a tru Osobnego — m iast ob rastać tekstem litera c k im — elim inu je go, spro­ w adza do absolutnie koniecznego m inim um .

(13)

Widocz-71 R O M A N T Y Z M D Z I S — C O T O Z N A C Z Y ?

n e je s t to zwłaszcza w ostatnim jego utw orze, Apo-

calypsis cum figuris, w k tó ry m eksp resja gestu kil­

k ak ro tn ie przek racza nośność tek stu literackiego, na k tó ry m je st budow ana. Spektakl te n w ażny jest jed ­ n a k i z innego pow odu — p o w raca w nim -motyw w alki z Bogiem czy o Boga, m otyw , którego kształt najdoskonalszy stw o rzy ł w Polsce M ickiewicz w

W ielkiej Improwizacji. Ale jest to tylko jeden z m o­

tywów: te a tr G rotow skiego we w szystkich swych w arstw ach, w każdy m z podejm ow anych w ątk ów od­ słan ia pew n ą tajem nicę, u k azu je cud: m iłości i n ie­ nawiści, w iary i nadziei, życia i śm ierci. Znów zatem m am y do czynienia z w y tw arzan iem w rażliw ości no­ wego typu, w rażliw ości podobnie ja k w te a trz e Bia­ łoszewskiego sp latającej w sobie zarów no to, jak

przed staw iać jak i to, co się przed staw ia. I dalej jeszcze: w plan ie odbioru przecież nie chodzi 0 przedstaw ienie, lecz o życie samo. A to, ja k sądzę, je s t tu ta j n ajisto tn iejsze.

Być może oba zjaw iska nie odegrały tak w ielkiej roli, jak to su g e ru je n in iejsza wypow iedź. Jedno jest pew ne: ich znaczenie w naszym życiu arty stycznym 1 w kształtow aniu k lim atu , k tó ry pozwolił n ajm ło d ­ szej poezji oisiągnąć te n poziom, jak i dziś rep re z en ­ tu je , nie pow inno podlegać dyskusji. Pom inięcie tych w ydarzeń w trakcie om aw iania zjaw isk w spółtw o­ rzących m yślenie kategoriam i „rom antyzm u dialek­ tycznego” byłoby przeoczeniem spraw y niezw ykle istotnej.

6. W poprzednich k ilk u fra g ­ m entach sta ra łe m się wskazać fakty, k tó re p ro w a­

dziły w ciągu la t ostatnich do w ykrystalizow ania się obecnej w śród najm łodszych tw órców postaw y nazw anej przez B arańczaka rom antyzm em dialek­ tycznym . Nie isą to, rzecz jasna, w szystkie zdarzenia, k tó re ©tworzyły n u rt istniejący. P rag nąłem tylko wskazać pew ną atm osferę życia um ysłow ego w Pol­ sce, życia, k tó re nie zawsze p o trafiło znaleźć sobie

Teatr Gro­ towskiego Jak co przedstawić? Atmosfera życda umysłowego w Polsce

(14)

L E S Z E K S Z A R U G A 72 Przekłady — egzystencja- listyczne i stiruktura- listyczine Marksizm w Polsce

m iejsce w c e n tru m oficjalny ch zainteresow ań. Je st to n iew ątp liw ie obraz szikicowy. A by go w pełn i zbadać, należałoby właściw ie k ro k po kroku p rze­ analizow ać w szystkie w ydarzenia społeczne i k u ltu ­ ralne, m ające w pływ n a form ow anie w rażliw ości i św iadom ości w kraczającego pokolenia. N ależałoby zatem ukazać zarów no znaczenie rodzim ej filozoficz­ nej twórczości, jak i oddziaływ anie lite ra tu ry ob­ cej p rzen ik aj ąoej n a n asz ry n e k w ydaw niczy w spo­ sób dość specyficzny, a m ianow icie falow y. Nie od rzeczy będzie, jak m yślę, u k azan ie dwóch lpodsta- wow ych fal przekładów .

P ierw szą tw o rzy gw ałtow ny n a p ły w lite r a tu r y egzy­ sten cja! isityczn ej lub za tak ą u w ażanej, k tó ra m.in. uform o w ała zręby l i t e r a t u r y , skupionej wokół „W spółczesności” a n astęp n ie O rien tacji P oetyckiej H ybrydy. D ru g ą falę tw o rzy trw ają cy d o dziś potok przek ładó w lite r a tu r y p rezen tu jącej m yśl s tru k tu - ralistyczn ą, k tó rej obecność w sposób istotny w y ­ znacza k ie ru n e k rozw oju lite r a tu r y polskiej po ro k u i 965. W arto p rzy ty m wspom nieć, iż w każdym przy p ad k u p u n k tem odniesienia w analizie czy p rz y ­ sw ajan iu form u ło w an y ch przez egzystencjalizm oraz stru k tu ra ! izm zasad rozum ienia społeczeństw a i jego k u ltu ry była w Polsce d o k try n a m arksistow ska, k tó ­ rej ciśnienie n a cało k ształt polskiej m yśli pow ojen­ nej m a n iew ątp liw ie c h a ra k te r dom inujący, p rze n i­ k a ją c y w szelką działalność in te le k tu a ln ą . Sposób pojm ow ania m ark sizm u w poszczególnych dokona­ niach tw órczych okresu 1945— 1972 wym aga, jak są­ dzę, osobnego szkicu. J e st to jedn akże p rob lem isto t­ ny, k tórego podjęcie stanow iłoby pow ażny k ro k w zrozum ieniu najw ażniejszych zjaw isk polskiej k u l­ tu ry pow ojennej. Obecność te g o zagadnienia wi­ doczna b yła w sposób szczególnie o stry w pracach pośw ięconych filozofii Brzozowskiego, p rezen tow a­ ny ch n a sym pozjum zorganizow anym przez IBL w styczn iu 1972 t.

(15)

73 R O M A N T Y Z M D Z IS — CO. TO Z N A C Z Y ?

kolenia literackiego w sposób pośredni Hub bezpo­ średni odw ołują się do m yśli M arksa. Je st to w i­ doczne zwłaszcza w dokonaniach Barańczaka, B u r­ ka, K a ra sk a czy też tw órców skupionych w krako w ­ skiej g rupie „T eraz” . J e st to widoczne rów nież w n a ­ w iązyw aniu do zagadnień staw ianych przez S tani­ sław a Brzozowskiego, którego m yśl w sposób bez­ pośredni fo rm u je pisarstw o krytycznoliterackie. Tutaj w łaśnie o dnajdujem y m arksistow skie podsta­ w y rom anty zm u dialektycznego. Pom inięcie tych zagadnień byłoby pom inięciem istoty rozw oju świa­ domości tak społecznej, jak estetycznej najm łodszych twórców , istoty procesu, k tórego kształt k o n k retn y odnajdujem y w dokonaniach poetyckich p o w stają­ cych w Polsce po ro k u 1965, a zwłaszcza 1968. Ta druga d ata m a tu znaczenie istotne, albow iem w okresie po niej następ u jący m widoczny s ta je się przełom w twórczości* takich poetów , jak Barańczak, K rynicki czy K arasek, przełom polegający przede w szystkim n a odw rocie od wypow iedzi ogólniko­ wych, na załam aniu się gładkości języka, n a p ęknię­ ciu czystego głosu, w k tórego m etodykę w targ n ął ostry zgrzyt języka gazetowego. W ystarczy zestawić wiersze z K o r e k ty tw a rzy i J e d n y m tchem B arańcza­ ka, by zjaw isko to ‘ukazało się w całej swej rozciąg­ łości. Różnica m iędzy twórczością poetycką okresu

1965— 1968 a tą, k tó ra pojaw ia się później, da się sch arakteryzow ać we w zajem nym stosunku m iędzy poetyką ciążącą ku m etodzie nadreailizmu, której przew aga widoczna jest w pierw szym okresie rozw o­ ju om aw ianej twórczości, a poety ką w ypracow aną w oparciu o dośw iadczenia ekspresjonizm u, k tó ra za­ częła dom inow ać później.

7. W twórczości najm łodszych poetów polskich po raz pierw szy po w ojnie od n aj­

dujem y rów now agę m iędzy ty m , co stanow i jej przedm iot, a tym , jak ów przedm iot jest prezen to ­ w any. R ów now aga ta jest w ynikiem dw óch kolej­

Ekspresjo-nizm zwycięża nadrealizm

(16)

L E S Z E K S Z A R U G A 74 Kartezjań- sk ie do­ św iadczenie Oddziaływać przez człow ieka

n y ch załam ań w rozw oju naszej poezji. O w ym co sta ło się w łasne „ ja ” poety. J e st to, ja k sądzę, re ­ z u lta t dośw iadczeń w yniesionych z ew olucji lite ra ­ tu r y w spółczesnej: zw rócenie się k u sobie, odnaj­ dyw anie w e w łasnym „ ja ” p u n k tu oparcia dla d a l­ szej p e n e trac ji św iata okazuje się w e w spółczesnym św iecie koniecznością. Ś w iat te n bow iem atak u je św iadom ość człow ieka tak ą ilością inform acji, iż p ró b a ich u porządkow ania b y łaby zdaniem się na ew okow anie b ełkotu. T ak zresztą dzieje się w wielu naszych propozycjach pisarskich.

T ak w ięc p u n k tem w y jścia ro m an ty zm u dialektycz­ nego s ta je się ikartezjańskie dośw iadczenie w iodące do gen eralneg o oczyszczenia świadom ości, oczysz­ czenia m ożliw ego ty lk o dzięki postaw ie nieufności. Ten zabieg p ro w adzi do stw o rzen ia p o d staw widze­ n ia niezafałszow anego, pozw alającego n a dokonanie zasadniczych przew arto ściow ań pojęć o świecie: s tw a rz a m ożliw ość sw obodnego w yboru.

Isto tn y m elem en tem polskiej tra d y c ji ro m an ty cz­ nej jest w ia ra w u rzeczy w istn ian ie słowa, w jego ucieleśnienie. W ciągu la t o sta tn ic h (słowo uległo je d n a k całkow itej d ew aluacji — więcej naw et: w y r­ w ane zostało z języka, p rzestało przylegać do świa­ ta. N u rt ro m an ty zm u dialektycznego w y ra sta jąc y z reflek sji n a d językiem dąży — p rzy n ajm n iej w dokonaniach dotychczasow ych — do odtw orzenia w artości jego elem entów , do uk azan ia rzeczyw iste­ go bogactw a słów. O w o „'urzeczyw istnianie słow a” je s t odw róceniem dotychczasow ego p o stu la tu tr a ­ d y c ji rom antyczn ej. J e st jego dialek tyczn ym p rze ­ w artościow aniem , polegającym n a ty m , iż nie m a ono oddziaływ ać n a człowieka, lecz przez człow ieka, poprzez jego indyw idualność. Tak też ch yba p o j­ m u je ów proces S tanisław B arańczak, pow iadając, że „m yślenie indyw idualne to m yślenie nieufne, k ry ty c z n e wobec zbiorow ych w iar, sen ty m e n tó w i hi­ sterii. W rodzony indyw idualizm tego rod zaju lite­ rackiego (tzn. poezji — L. S.), przez poetów

(17)

róż-75 R O M A N T Y Z M D Z IS — CO T O Z N A C Z Y ? nych epok tłum iony iluib podsycany n a nowo, dzisiaj sta je się d la poezji jeszcze jed n ą szansą aktyw nego sttosunku do św iata” 8. Tak więc ucieleśnienie słowa pojm ow ane je st tu ta j dosłownie: jako tw orzenie

człowieka.

Podobne akcenty odnaleźć m ożna w w ypow iedzi J e ­ rzego G rotow skiego, gdy mówi:

„w jakimś momencie drogi życiowej znaleźliśmy się w ta­ kim, a nie innym zawodzie a na obszarze tego zawodu za ­ czynaliśm y szukać odpowiedzi na pytanie, to, o którym wspomniałem: jak żyć by można; i dalej, jak żyć by można, gdyby zam iast grać — nie grać; gdyby zamiast się ukrywać — n ie ukrywać — właśnie odwrotnie niż w teatrze... i w ży­ ciu” 9.

i w dalszej części wypow iedzi:

„We w szystkim , co jeist mową, dążymy w naszym szukaniu, aby była to naturalna, ludzka reakcja z jej pęknięciami, niedokładnościami, niedoformułowana, zwyczajna m owa ludz­ ka. Jest cały szereg momentów, w których ona jest po pro­ stu ludzką reakcją — jak to się często zdarza z ludźmi, że się coś m ówi, ale niedokładnie, i to jest miazgą (...) — «beł­ kotem», a jednak zza tego wyziera język, język człowieka, który szuka spotkania. Ale ,są m omenty, w których ta m o­ wa, naw et jedno słowo, jest ważne. I to słow o ma być sły­ szane” 10.

T ak więc, gdy m ow a o „urzeczyw istnieniu słow a” w polskiej trad y cji rom antycznej, to m a być ono współcześnie ucieleśnieniem go w człow ieku i po ­ p rzez człowieka. Dzięki ternu zadanie staw iane pol­ skiej lite ra tu rz e zawsze — zadanie przekraczania sam ej siebie — nie prow adzi wcale, jak to pojm o­ w ał Zaw ieyski, ani do tego, „czym być nie może” , a n i do tego, „czym być nie po w in n a” . Owo p rze k ra ­ czanie samej siebie drogą tw o rzen ia w łasnego „ ja ” s ta je się jed y n ą szansą dalszego rozw oju. Poezja za­ tem s ta ła się tw orzeniem siebie sam ego — urzeczy­ w istnianiem istnienia poety (czy lepiej: „ ja ” lirycz­

8 S. Barańczak: Jedn ym tchem. Warszawa 1970 ZSP, wstęp. 9 J. Grotowski: Jak ży ć by można. „Odra” 1972 nr 4. 10 Ibidem.

„Słowo ma być słyszane”

(18)

L E S Z E K S Z A R U G A 76 Fikcyjny dylem at1 U niw ersa­ lizm a specyfika narodowa Poistawy M ickiewicza

nego), d la k tó reg o stanow i ona jed y n ą au tenty czn ą treść życia. Z łam any tu został, ja k sądzę, fikcy jn y d y lem at z a w a rty w p o w tarzan y m do znudzenia p y ­ tan iu : czy p o e ta pisze dla siebie czy dla innych? P o e­ ta po p ro stu żyje społecznie i zrozum ienie tego stało się pod staw ą funkcjonow ania poezji — poezji łam ią­ cej sztuczne b a rie ry języka m ającego stanow ić bądź m askę, bądź też dobudów kę rzeczywistości.

D ialektyczne przeobrażenie, jakiem u uległa tu ta j polska tra d y c ja rom antyczna, spowodow ało jed n o­ cześnie p rzerw an ie zaczarow anego kręgu jej swo­ istości. D oprow adziło w reszcie do stan u , w k tó ry m „to co p olskie” nie m u si być dostępne ty m tylko, k tó rzy o rie n tu ją się w zaw iłych drogach h isto rii n a ­ szego narodu, lecz m oże stać się elem entem w spół­ tw orzącym lite ra tu rę św iatow ą n a takich sam ych zasadach, n a jakich elem entem tej lite ra tu ry pozo­ s ta je lite ra tu ra laty n o am ery k ań sk a czy rosyjska, k tó re p rzez to nie tra c ą w cale specyfiki lite r a tu r narodow ych. P rz em ian a ta widoczna jest p rze d e w szystkim w re a k c ji w stępującego pokolenia n a ca­ łą twórczość E rn esta B rylla od poezji poczynając,, n a R ze c zy listopadowej kończąc. Je st to p rzeciw sta­

w ianie się staty czn em u m odelow i w idzenia św iata: przeciw staw ianie widoczne w przejściu od poetyki nadrealistycznej do ekspresjonistycznej.

8. Owo przeobrażenie p o d trz y ­ m yw an ej w dotychczasow ej lite ra tu rz e tra d y c ji p o l­

skiego ro m a n ty zm u m a swe korzenie w sam ym ro ­ m antyzm ie: choćby w twórczości A dam a M ickiew i­ cza. J e j jedność stanow i d ialek ty czn y splot dwóch postaw , z k tó ry c h jed n a przew aża w takich utw o ­ rach, jak S o n e ty k r y m s k ie czy liry k i lozańskie, d r u ­ ga zaś uw idoczniona została w Konradzie W allen ­

rodzie czy Dziadach zwłaszcza III części. D rugą

z po staw c h a ra k te ry z u je spętan ie tym , co przez d łu ­ gi okres naszej h isto rii w ystępow ać będzie pod kry p to n im em ,,sp ra w y p o lsk iej” . P ró b a uw oln ien ia

(19)

77 R O M A N T Y Z M D Z IS — C Ó T O Z N A C Z Y ?

się od niej w ielo k ro tn ie -natrafiała na opór ze stro ­ n y sam ej historii, opór, którego ukoronow aniem s ta ­ ły się dośw iadczenia narodu w czasie ostatniej w oj­ ny. Twórczość B rylla stanow i, jak m yślę, spazm ostateczny tego n u r tu naszej lite ra tu ry — spazm , w k tó ry m satyryczn e w trę ty w ydają się być ukoro­ now aniem jej m asochistycznych skłonności.

W stępujące pokolenia, ta k samo jak w szystkie ge­ n eracje ostatnich dw ustu n iem al lat, m usiało pod­ jąć pró b ę odpow iedzi na pytanie: „Co to znaczy być dzisiaj pisarzem polskim ?” W przeciw ieństw ie je d ­ n ak d-o generacji poprzednich term in u „pisarz pol­ sk i” nie p o trak tow ało ono jako w yrażenia m onoli­ tycznego. Tak więc n a jp ie rw m usiało odpowiedzieć so-bie n a pytanie: „Co to znaczy -być dzisiaj pisa­ rze m ? ” S tąd p rob lem aty k a języka, p ro b lem atyk a

uśw iadam iana sobie z całą ostrością i trak to w an a z powagą, na jaką nie zdobyli się pisarze starszych generacji u p rogu swojej twórczości. S tw arza to li­ te ra tu rz e polskiej — w łaśnie polskiej — now e p e r­ sp ektyw y, w prow adza n a drogi porzucone w raz z od­ w rotem -o d tra d y c ji Kochanowskiego, S ępa-S zarzyń- skiego, a wiodące, poprzez poezję baroku, do Sone­

tó w k r ym s kic h . Specyfika lite ra tu ry narodow ej w y ­

ra s ta n ie ty lko ze specyfiki problem ów , jak to się działo dotychczas w naszej lite ra tu rz e pow ojennej, lecz również ze specyfiki narzędzia, jakim się ta li­ te ra tu ra 'p o s łu g u je . I w uśw iadom ieniu sobie • tej p raw d y tkw i, jak sądzę, istota przełom u, k tó ry m a m iejsce w polskiej poezji po roku 1965.

W tym m iejscu sp ró b u ję odpowiedzieć na pytanie postaw ione w ty tu le niniejszego szkicu: „Rom antyzm dziś — co to znaczy?” Otóż postaw a nazw ana przez B arańczaka ro m antyzm em d ialektycznym jest n i­ czym innym , jak przew artościow aniem naszej tr a ­ dycji literack iej, 'buntem m łodej p oezji przeciw sw ym litera c k im korzeniom . U jm ow anie tej postaw y tylko jako przeciw staw ienie się n u rto w i klasycyzu- jącem u jest om inięciem istoty problem u. L ite ra tu ra

Być dzisiaj pi-sarzem? Przewarto­ ściowanie tradycji literackiej

(20)

L E S Z E K S Z A R U G A 78 -Nowa estetyka młodej poezji

rozw ija się ibowiem, w sw ej ew olucji w ew n ętrzn ej, z jednej tstrony p rzez ibuidowanie opozycji w obec n u rtó w bezpośrednio poprzedzających, z drugiej s tro n y p rzez n aw iązanie 'do całego iswego dorobku. Te dw a p la n y w b a d an iu i analizow aniu danego m o­ m en tu są konieczne i po m ijan ie jednego z nich — a jest to jed en z podstaw ow ych b raków om aw ianej n a w stępie (książki B arańczaka — w pew ien sposób w ypacza p ersp ek ty w ę k ry ty czn ą, zubaża ją i k ry ty ­ k ę sprow adza li ty lk o do sposobu załatw iania spo­ rów doraźnych. O dw rót od obow iązujących d o ty ch ­ czas n orm estetycznych, aestetyczność — w tra d y ­ cyjnym rozum ieniu estety k i — m łodej lite ra tu ry nie je s t o d w ro tem od estetyzm u w ogóle. O ile jed ­ n a k dotychczas (zwłaszcza w dokonaniach po ro k u

1956) było to zw racanie u w a g i n a bliżej n ie okreś­ loną „piękność” czy „ładność”, o tyle obecnie je st to tw orzenie k o n stru k c ji litera c k ic h odw ołujących się św iadom ie do Swojej form y, tzn. św iadom ie od­ słaniający ch w s tru k tu rz e k o m u n ik a tu literack iego jego treść. T ak w ięc, gdy m ow a o aestetyzm ie ro ­ m an ty zm u dialektycznego, będzie to zw rócenie u w a ­ gi n a świadom ość estetycznego c h a ra k te ru w ypow ie­ dzi, w k tó re j ró w n ie w ażną sp ra w ą jest to, jak je st o na sform ułow ana, ja k i to, o czym u siłu je pow ia­

domić.

9. Oto po raz pierw szy po w o j­ n ie k ry ty k a n ie m usi, ja k sądzę, zajm ować się uśw ia­

dam ianiem lite ra tu ry : uśw iadam ianiem m ającym uzm ysłow ić jej czas i m iejsce, w których jest tw o­ rzona.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p.. Zamiast grafów można podobnie analizować

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p. Zamiast grafów można podobnie analizować

Następnie każde dwie osoby przywitały się dokładnie raz, przy czym każde powitanie polegało na zamianie kapeluszami, które w danej chwili witające się osoby miały na

Dodawanie jest działaniem dwuargumentowym, w jednym kroku umiemy dodać tylko dwie liczby, więc aby dodać nieskończenie wiele liczb, trzeba by wykonać nieskończenie wiele kroków,

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

Zabawa dydaktyczna z wykorzystaniem tablicy multimedialnej – wyszukiwanie flagi Polski wśród flag z różnych krajów europejskich w tych samych barwach (np. Malty, Austrii,

Stres nie jest zjawiskiem negatywnym pod warunkiem, że nie unikamy sytuacji stresowych, a sukcesywnie pokonujemy stawiane przed nami