• Nie Znaleziono Wyników

Między strażnikiem i kloszardem : o "Gołębiu" Patricka Süskinda

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Między strażnikiem i kloszardem : o "Gołębiu" Patricka Süskinda"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Irena Jokiel

Między strażnikiem i kloszardem : o

"Gołębiu" Patricka Süskinda

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (113), 153-162

2008

(2)

Irena JOKIEL

M iędzy strażnikiem i kloszardem.

O

Gołębiu

Patricka Süskinda

W któryś sierpniow y p ią tek 1987 ro k u pięćdziesięcio trzy letn i Jo n a th a n N oel, s tra ż n ik jednego z p a ry sk ic h banków , otw orzył ra n o d rzw i swego m ie sz k an ia i z p rzerażen iem spostrzegł, że „niecałe dw adzieścia centym etrów od p ro g u ” 1 sie­ dzi gołąb. W strząśnięty w idokiem ptaka, postanow ił opuścić „zablokow ane” p o ­ m ieszczenie i n igdy doń nie wracać.

W groteskow ej i dram atycznej zarazem opowieści P atricka S üskinda, której akcja obejm uje zaledw ie k ilkanaście godzin z życia b o h atera, rozpoznajem y k la ­ sycznie skonstruow aną nowelę z w yraźnie określonym ce n tru m kom pozycyjnym , o rganizującym m a teria ł tem atyczny. Tytułow y gołąb p ełn i funkcję now elistyczne­ go „sokoła”, pojaw ia się na początku, znika w finale, w yznaczając ram ę k o n stru k ­ cji fab u larn ej, a zarazem granicę w ydarzeń, które w swym lin earn y m , jednow ąt- kowym przebiegu, zw inięte w podstaw owy epizod z życia b o h atera, stanow ią m o ­ del p rze m ian y i egzystencjalnego rozpoznania.

T aki sposób ukształtow ania m a te rii literackiej spraw ia, że czytelnika p rz e k ra ­ czającego b ram ę początku i w chodzącego w świat przedstaw iony zaskakuje nie- w spółm ierność cechująca b ezp o śred n i zw iązek m iędzy b an a ln y m przecież incy­ d entem , jakim jest sp otkanie z gołębiem , k tóry w leciał przez otw arte okno, i p a ­ niczn ą reakcją Jo n ath an a. D l a c z e g o ? D laczego zdarzenie to „z dnia na d zień ” chw ieje „podstaw am i jego egzystencji” (s. 5) i odczuw ane jest jako dośw iadczenie krańcow e, porów nyw alne ze śm iercią? Jakaż to siła wyzwala falę potw ornego lęku,

1 P. S ü s k i n d G ołąb, p r z eł. M . Ł u k a s z e w ic z , C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 9 2 , s. 11. C y ta ty

lo k a liz u j ę w te k ś c ie .

15

(3)

15

4

który wypędza go z azylu, z „bezpiecznej w yspy” (s. 9) - m aleńkiego p o koiku na szóstym p ię trze paryskiej kam ienicy?

W ekspozycji w szechw iedzący opow iadacz-ironista usypia czytelnika pow ierz­ chow nym w yjaśnieniem , że h isto ria z gołębiem dlatego ta k m ocno zakłóciła rów­ nowagę w ew nętrzną N oela, poniew aż zagroziła jego spokojowi duchow em u, z tr u ­ dem osiągniętem u i przez d ziesiątk i lat pieczołow icie strzeżo n em u po tra u m a ­ tycznych przeżyciach dzieciństw a i m łodości. Złożyły się na nie i śm ierć rodziców w obozie koncentracyjnym , i rozstan ie z siostrą, i rana odniesiona na w ojnie w In- dochinach, i na dodatek n ie u d an e m ałżeństw o. K um ulacja nieszczęść isto tn ie d ra­ m atyczna jak na jeden żywot i uspraw iedliw iająca p rag n ie n ie „świętego spokoju” . W szystko to jed n ak zostało opow iedziane w sposób ta k la p id a rn y i zdawkowy, że w z d erzen iu z rozbudow anym , precyzyjnym opisem potw ornego przerażen ia, k tó ­ rem u uległ Jo n a th a n na w idok p ta k a, w ydaje się m ało znaczące. N ic bow iem z te ­ go, co w ydarzyło się w jego życiu p r z e d pojaw ieniem gołębia na progu, nie wy­ jaśnia zagadki, co więcej, pozostaw ia czytelnika b ezrad n y m wobec w ielkiego, in ­ trygującego n iedookreślenia, któ re pojaw ia się na trasie potoczystej n a rra c ji n i­ czym w ielka przepaść.

Jednocześnie opowiadacz wciąga tegoż czytelnika w fascynującą opowieść o n a ­ s t ę p s t w a c h lęku, jaki ogarnął Jo n a th an a bez reszty, lęku katalizującego se­ rię działań i zachow ań, prow adzących zatrw ożonego uciek in iera w „niebezpiecz­ ny św iat”. H iperrealisty czn o -h alu cy n acy jn y opis tej serii, noszącej zarów no z n a­ m iona praw dopodobieństw a, jak i k oszm aru sennego, jest sygnałem podw ażają­ cym możliwość racjonalnego w yjaśnienia psychotycznych odruchów Jonath an a. To jedna z przyczyn, dla których czytelnik daje się uwieść opowiadaczowi: w spo­ m n ian a niew spółm ierność m iędzy b an a ln y m zd arzen iem i reakcją b o h atera jest na tyle ta jem n icz a i niepo k o jąca, a p rześw iadczenie, iż m am y tu do czynienia z czym ś skrytym , nie dającym się zw erbalizować na tyle dojm ujące, że potrzeba w yjaśnienia przyczyn duchow ego kryzysu tow arzyszy le k tu rze do sam ego końca. Wobec tej tajem nicy, opieczętow anej i zatrzym anej p rze d n iep rzep u szczaln ą g ra­ nicą jasnej św iadom ości, b ez rad n e są obie ofiary ironicznej gry opow iadacza, za­ równo Jo n a th an , ogarnięty lękiem , jak czytelnik, śledzący jego historię. P odsta­ wowym założeniem tej gry jest w skazanie na mowę jako n arzędzie upośledzone wobec najgłębszych, jednostkow ych przeżyć w ew nętrznych i przek azan ie jej ko­ m unikacyjnych fu n k cji ciału - ciału, które czuje, cierpi, doznaje zm ysłowej przy­ jem ności, ciało żywe, n a tu ra ln e , po d d an e praw om fizjologii2.

D la zrozum ienia, jak działa ów m ech an izm przen iesien ia, istotne są trzy sytu­ acje, trz y epizody n a s tę p u ją c e ko lejn o po ucieczce z Jo n a th a n a z m ieszk an ia: w pierw szym w idzim y go pełniącego przedp o łu d n io w y dyżur na sto p n iach b an k u ;

2 W g D a n u t y D a n e k ( S z t u k a r o zu m ie n ia . L it e r a tu r a i p s y c h o a n a liz a , W y d a w n ic tw o IB L P A N , W a r sz a w a 1 9 9 7 , s. 3 0 9 -3 1 0 ): „ M o w a c ia ła b liż s z a je s t w e w n ę t r z n e m u , u k r y t e m u c e n tr u m o s o b o w o ś c i lu d z k ie j n iż m o w a s ło w n a . [ . .. ] P r ó b y z r o z u m ie n ia c ia ła p r z y b liż a ją n a s k u r o z u m ie n iu i s t o t y c z ło w ie k a , i s t o t y je g o c z ł o w i e c z e ń s t w a ” .

(4)

Jokiel Między strażnikiem i kloszardem

w dru g im , dziejącym się w czasie przerw y obiadowej, Jo n a th a n spotyka w p ark u kloszarda; trzeci epizod obejm uje godziny popołudniow ej służby.

W pierw szym epizodzie straż n ik N oel, od trzy d ziestu lat w ykonujący swe obo­ w iązki ze stoickim spokojem , „bez lęku, bez u tra ty w iary w siebie” (s. 29):

J u ż p o p a r u m in u ta c h u c z u l, ja k b r z e m ię c ia ła p r z y g n ia ta b o le ś n ie p o d e s z w y s tó p . P r z e ­ m i e ś c i ł c ię ż a r z je d n e j n o g i na d r u g ą i z p o w r o te m , z a to c z y ł się w s k u t e k te g o i m u s ia ł w y k o n a ć n a d p r o g r a m o w e k r o c z k i w b o k , a b y n ie n a r a z ić n a s z w a n k r ó w n o w a g i, u tr z y ­ m y w a n e j w s z a k d o t ą d w z o r o w o w p o s ta w ie p io n o w e j. N ie s p o d z ie w a n ie p o c z u ł te ż s w ę ­ d z e n ie w u d a c h , w o k o li c y ż e b e r i n a k a rk u . P o c h w ili z a s w ę d z ia ło g o c z o ło , ja k to b y w a w z im ie , g d y sk ó r a ro b i s ię s u c h a i s p ie r z c h n ię t a - a p r z e c ie ż b y ło g o r ą c o , [ . .. ] i c z o ło m ia ł ju ż [ . .. ] w ilg o t n e , s w ę d z ia ły g o r a m io n a , p ie r ś , p le c y , n o g i, s w ę d z ia ła g o c a ła sk ó ra , i m ia łb y c h ę ć s ię p o d r a p a ć , c a łk ie m b e z ż e n a d y i ła p c z y w ie , a le n a B o g a , n ie u c h o d z iło p r z e c ie ż , ż e b y s tr a ż n ik p u b lic z n ie się d r a p a ł! N a b ie r a ł w ię c g łę b o k o tc h u , w y p in a ł p ie r ś, p o d n o s i ł i o p u s z c z a ł r a m io n a i w te n s p o só b o d śro d k a o c ie r a ł s ię o w ła s n e u b r a n ie , a b y s o b ie u lż y ć . Te n ie z w y c z a jn e s k r ę ty i p o d r y g i c ia ła w z m o g ły je d n a k ty lk o c h w ie jn o ś ć p o s ta w y i p o c h w ili d r o b n e k r o c z k i w y p a d o w e w b o k n ie m o g ły ju ż w y sta r c z y ć d la u t r z y ­ m a n ia r ó w n o w a g i” (s. 2 9 ).

Zaw iodły go także oczy, nie zn ajd u jące jakiegoś stałego p u n k tu , k tó ry dałby „opar­ cie i o rien tację” (s. 30); odm ów iły posłuszeństw a - przypuszcza Jo n a th a n sp a ra li­ żow any w izją osobistej apokalipsy - zaatakow ane już czym ś tak im , jak k atarak ta , jaskra, rak lu b tu m o r m ó z g u .

Som atyczne zaburzenia, dotykające Jo n a th an a po przeżyciach feralnego p o ­ ran k a, z m edycznego p u n k tu w idzenia p rzypom inające alergię, w ytrącają go z ry t­ m u dotychczasow ych, rutynow ych zachow ań, pozostają bow iem w głębokiej koli­ zji ze zbiorem tych kilk u , n ielicznych i nieskom plikow anych czynności, do jakich będąc straż n ik ie m bankow ym w drożył się przez lata służby i które - utożsam iając swą życiową rolę z rolą sym bolicznego egipskiego sfin k sa 3 - spełniał w zgodzie z sobą aż do dnia, w któ ry m zdarzyła m u się przygoda z gołębiem . R ozbudow any frag m en t p rzedstaw iający Jo n a th an a na sto p n iac h b a n k u ukazuje te n m om ent, w k tó ry m w y p e łn ia n ie o b o w iąz k u , p o le g a ją c e g o w isto c ie na f i z y c z n e j o b e c n o ś c i , n apotyka n a niepokojącą przeszkodę w postaci b u n t u c i a ł a ; wymyka się ono spod k o n tro li um ysłu, w prow adzając w działan ie cielesnego m e­ ch a n iz m u p ierw iastek rozprzężenia, sam owoli, by nie rzec - anarchii.

W ta k im stanie psychofizycznego ro zstro ju straż n ik bankow y spotyka w p a rk u kloszarda. W ciągu przyczyn i skutków epizod te n stanow i w ażne ogniwo w in te r­ p reta cji krytycznego stanu, w jak im znalazł się strażnik.

3 W s tr u k tu r z e u tw o r u u t o ż s a m ie n ie to m a g łę b o k i s e n s s y m b o lic z n y . S tr a ż n ik b a n k u , k o n ty n u u ją c y fu n k c ję m it y c z n e g o r e p r e z e n ta n ta fa r a o n a , s tr z e ż e

w s p ó łc z e s n e j in s t y t u c ji, w k tó rej n a le ż a ło b y w id z ie ć z n a k w ła d z y . P o r ó w n u ją c s ię d o s fin k s a b o h a te r G o łęb ia u w a ż a s ię z a k o g o ś , k to s łu ż y o k r e ś lo n e m u p o r z ą d k o w i i sa m je s t e le m e n t e m p o r z ą d k u o p a r te g o na s o lid n y c h p o d sta w a c h ; to d a je m u p o c z u c ie b e z p ie c z e ń s t w a . Por. u w a g i S. F ilip o w ic z a o s y m b o lic e w ła d z y w k s ią ż c e

(5)

15

6

K loszard tow arzyszy Jonath an o w i od chw ili, kiedy te n objął służbę w b anku. Jest stałym sk ład n ik iem w ystroju ulicy, któ rą straż n ik podąża codziennie do p ra ­ cy, ale w zasadzie egzystuje na obrzeżach jego św iadom ości. P rzed h isto rią z gołę­ b iem Jo n a th a n tylko dwa razy skoncentrow ał uwagę na osobie bezdom nego: po raz pierwszy, na sam ym początku strażniczej kariery, kiedy kloszard, od którego biła „aura w olności” (s. 33), w zbudził jego zazdrość „beztroskim życiem ”; po raz drugi, po upływ ie w ielu lat, kiedy na w idok kloszarda załatw iającego n a tu ra ln ą p otrzebę m iędzy zaparkow anym i sam ochodam i, zazdrość u stą p iła m iejsca o d ra­ zie. Posiadacz m ieszkania i posady, ciałem i duszą bezpieczny w skorupie cyw ili­ zacyjnej struktury, straż n ik bankow y w tym m om encie upew nia się w p rze k o n a­ n iu, że jego życie „m a sens [...], poniew aż ch ro n i go p rze d pub liczn y m obnaża­ niem zadka i sran iem na ulicy” (s. 35).

W epizodzie, o którym m owa, ich drogi krzyżują się po raz trzeci. Jo n a th an przygląda się b ezdom nem u, kiedy ten , posiliw szy się bagietką, sardynkam i, se­ rem , g ruszką i biszk o p tam i, zasypia snem spraw iedliw ego na ławce parkow ej, a go­ łębie w ydziobują resztk i pozostaw ionego jedzenia.

K loszard w ykreow any przez S üskinda to postać n ie tyle z m a rg in esu społecz­ nego, ile w cielenie niezależności wobec w szelkich k u lturow ych opresji. Jego we­ w nętrzna w olność objawia się na pow ierzchni, poprzez n a tu ra ln e o d ruchy ciała m anifestującego posłuszeństw o w yłącznie wobec in d yw idualnych im pulsów , ciała nieskrępow anego w ięzam i k o n tro li społecznej. Jest kim ś, kto p ełn i rolę m ilczące­ go dem iurga, zdolnego zm ienić kieru n ek jego życiowej podróży. K loszard to p r o ­ w o k a c j a , m o ż l i w o ś ć , ciało w olne budzące archetypow ą in tu ic ję w olno­ ści doskonałej, anarchistycznej, w yalienow anej wobec w szelkich form w stydu czy p rzy m u su 4.

W tej roli w pisuje się on w b in a rn y układ, w któ ry m stanow i ab solutne p rze ci­ w ieństw o Jo n a th an a . Jo n a th a n bow iem to - w opozycji do bezdom nego abnegata egzystującego w p rze strzen i otw artej - człow iek zam k n ięty na w szelkich m ożli­ wych poziom ach k o n ta k tu z tym , co zew nętrzne, zam k n ięty we w łasnej skórze, w służbow ym m u n d u rze , w pokoju zarastającym od w ew nątrz różnym i sprzętam i niczym „m uszla m a łży ”, o sobnik z a trz a śn ię ty w n ie z m ie n n y m ry tu a le stałych

Z n a k o m it y m p e n d a n t u w y d a t n ia ją c y m k r e a c y jn y c h a r a k te r p o s ta c i k lo sz a r d a w G o łęb iu je s t k s ią ż k a P. D e c le r c k a R o z b itk o w ie . R z e c z o p a r y s k ic h k lo sza rd a ch (p rz e ł. A . G ło w a c k a i J. K a c z m a r e k , p o s ło w ie W .J. B u r sz ta , M u z a , W a r sz a w a 2 0 0 4 ), z a w ie r a ją c a a n t r o p o lo g ic z n ą r e f le k sję n a d ś r o d o w is k ie m w y k lu c z o n y c h . D e c le r c k z w r a c a u w a g ę n a tr a n s g r e s y jn y c h a r a k te r k lo s z a r d a , k tó r y - p o d o b n ie ja k n a r k o m a n c z y p r o s ty tu t k a - je s t „ e m b le m a t y c z n ą fig u r ą « o d w r o tn e j str o n y » , n a ig r a w a ją c ą się z n o r m a ln o ś c i i p o r z ą d k u . [ . .. ] ja w i s ię ja k o k to ś w o ln y i p o z b a w io n y p o w ią z a ń i o b o w ią z k ó w . C z y n i g o to p o c ią g a ją c y m ” (s. 4 1 9 ). A le to , c o p o c ią g a ją c e

w e g z y s te n c ji k lo s z a r d a , w o l n o ś ć , je s t w i s t o c ie p r o je k c ją p r a g n ie ń o b se r w a to r a , fu n k c jo n u ją c e g o w o p r e s y jn y c h s tr u k tu r a c h p o r z ą d k u s p o łe c z n e g o . W ś w ie t le r e p o r ta ż o w y c h r e la c ji D e c le r c k a k lo s z a r d ja w i s ię ja k o n i e w o l n i k c ie r p ie n ia , k tó re w y n ik a z p s y c h o fiz y c z n e j d e g r a d a c ji.

(6)

Jokiel Między strażnikiem i kloszardem

gestów i zachow ań, w sta ra n n ie pielęgnow anej sam otności, w bezpiecznym schro­ nie, jaki sobie stworzył m nożąc wokół siebie granice.

O braz „leniwego, sytego ciała”, będącego w idom ym znakiem osobowości „po­ zostającej w doskonałej h a rm o n ii z sobą i ze św iatem ” (s. 37), w prow adza Jo n a­ th a n a w stan najwyższego niepokoju: jego um ysł dokonuje analizy w ykluczają­ cych się naw zajem sprzeczności m iędzy trw aniem w cytadeli granic g w aran tu ją­ cych m u poczucie bezpieczeństw a i o drzuceniem w szelkich opresji, krępujących pierw otne praw o człowieka do wolności.

Ale w yłom w tej cytadeli został już zrobiony. W skazuje na to sym bolicznie ste- m atyzowana rozgrywka m iędzy fantom am i strażnika i kloszarda w epizodzie z dziu­ rą w spodniach: Jo n a th a n , jeszcze n iew olnik zakodow anych głęboko odruchów społecznego przystosow ania, które dają m u pewność schronienia i bezpieczeństw a, ale już „zarażony” w irusem anarchicznej w olności, w chw ili k iedy przypadkow o rozdziera nogaw kę m u n d u ru , czuje, że

d o k rw i u d e r z a m u a d r e n a lin a , o w a ła s k o c z ą c a s u b s ta n c ja , o k tórej p r z e c z y ta ł k ie d y ś , że w y d z ie la j ą ją n a d n e r c z a w c h w ila c h n a jw y ż s z e g o z a g r o ż e n ia f iz y c z n e g o i n a p ię c ia p s y ­ c h ic z n e g o , a b y z m o b iliz o w a ć w s z y s t k ie r e z e r w y o r g a n iz m u d o u c ie c z k i a lb o d o w a lk i na ś m ie r ć i ż y c ie . W i s t o c ie m ia l się ja k c z ł o w i e k r a n io n y . J a k g d y b y n ie ty lk o w m a te r ia le s p o d n i, a le w je g o w ła s n y m c ie le z ia ła d w u n a s t o c e n t y m e tr o w a ra n a , k tó rą w y c i e k a k r e w , ż y c i e , z a m k n i ę t e p r z e c i e ż s z c z e l n i e w w e w n ę t r z ­ n y m o b i e g u , i j a k g d y b y s k a z a n y b y ł n a ś m i e r ć , j e ż e li n ie u d a m u się tej r a n y n a t y c h m ia s t z a s k le p ić . (s. 4 1 , p o d k r. m o j e - I.J.)

Isto tn ie , chodzi tu o życie, o skoncentrow anie się wokół pierw szego celu b iolo­ gicznego. U trzym any w poetyce groteski nachylonej w stronę trag izm u , zd o m in o ­ w any przez zw izualizow ane elem enty ran y śm ierteln ej, obraz te n m etaforyzuje n aru szen ie g ranicy (m undur) dzielącej Jo n a th an a od reszty świata, godzi w sens jego życia (porządek), polegający na szczelnym zam knięciu w „w ew nętrznym obie­ g u ” . H isteryczną reakcję strażnika, będąca sk u tk iem sp otkania z człow iekiem „bez g ran ic”, m ożna odczytać jako w yraz lęku p rze d opuszczeniem skorupy bezpiecz­ nego schronienia, czyli k la tk i cyw ilizacyjnych i społecznych form ludzkiego b y to ­ w ania. Jo n a th a n okazuje się nie tylko straż n ik ie m instytucji, której racją istn ien ia jest precyzyjna organizacja, jest on w rów nym sto p n iu straż n ik ie m sam ego siebie, straż n ik ie m precyzyjnie zorganizow anej codzienności, zam kniętej w kołowrocie naw yków i przyzw yczajeń, strzeżonych p rze d chaosem .

W trzecim epizodzie, dziejącym się ponow nie na schodach przed b an k iem i rów­ nie jak dwa poprzed n ie ep atującym groteskow o w yolbrzym ionym i szczegółam i, um ysł Jo n a th an a p rzyjm uje niejako w yzwanie, jakie rzuca m u zrew oltow ane ciało i pró b u je n a d tym ciałem zapanow ać poprzez swoistą racjonalizację cierpienia:

S k ó ra s w ę d z ia ła g o te r a z n a c a ły m c ie le , a le n ie m ó g ł s ię ju ż o c ie r a ć o w ła s n e u b r a n ie , bo p o c ił s ię w s z y s tk im i p o r a m i i u b r a n ie l e p iło s ię d o sk ó r y n ic z y m d r u g a sk ó ra . A ta m , g d z ie s ię n ie le p iło , g d z ie m ię d z y sk ó r ą a u b r a n ie m p o z o s ta w a ło je s z c z e tr o c h ę lu z u : na ły d k a c h , n a p r z e d r a m io n a c h , w z a g łę b ie n iu n a d m o s tk i e m . w ła ś n ie w ty m z a g łę b ie n iu , g d z ie s w ę d z ia ło n a p r a w d ę n ie z n o ś n ie , b o p o t ś c ie k a ł w ie lk im i, ła s k o c z ą c y m i k r o p la m i -

15

7

(7)

15

8

w ła ś n ie ta m n ie c h c ia ł s ię d r a p a ć , n ie , n i e c h c i a ł s o b ie s p r a w ić tej m o ż liw e j, d r o b ­ nej u lg i , b o n ic b y to n ie z m ie n i ł o o g ó ln e j, str a sz liw e j n ie d o l i, w ja k iej s ię z n a jd o w a ł, a ty lk o u w y d a t n iło b y jej r o z m ia r y i ś m ie s z n o ś ć . J o n a th a n c h c ia ł te r a z c ie r p ie ć . Im b a r ­ d z ie j c ie r p i, ty m le p ie j.

Owa sam oudręka wyzwala w Jo n a th a n ie nienaw iść do otoczenia, ale przede w szystkim do sam ego siebie, ta z kolei pogłębia cielesną k o ntestację, i ta k koło się zam yka. U m ysł i ciało zdają się trw ać w jakim ś obłędnym , bolesnym zw arciu, k tó ­ re m u si się rozstrzygnąć klęską lub zw ycięstwem jednej ze stron.

W zm ag an iu się dwóch fenom enów , na jakie rozpada się Jo n a th a n - zanarchi- zowanej m a te rii i ducha ogarniętego silnym i em ocjam i - ciało, poddaw ane przez lata treningow i zachow ań regulam inow ych, ostatecznie ulega odruchow i w a ru n ­ kow em u i „w raca” do swoich „obow iązków ” . N a sygnał wzywający strażn ik a do otw arcia b ram y

J o n a th a n p o c z u ł, ja k tr z a s n ę ło m u w s ta w a c h i ja k k r ę g o s łu p s ię r o z c ią g n ą ł. I c z u ł, ja k b e z je g o u d z ia łu w y s u n ię ta p ra w a n o g a p r z y su w a s ię d o le w e j, le w a s to p a o k r ę c a s ię na p ię c ie , p r a w e k o la n o z g in a s ię d o k r o k u , p o te m le w e , i z n o w u p r a w e . i ja k s ta w ia n o g ę p r z e d n o g ą , ja k n a p r a w d ę i d z ie , b a - b ie g n i e [ . .. ] . W s z y s tk o to u c z y n ił c a łk ie m a u t o m a ­ ty c z n ie , z g o ła b e z u d z ia łu w o li [ . .. ] . (s. 5 1 -5 2 )

W p sychodelicznym rozdw ojeniu, św iadczącym o krańcow ej d ezo rganizacji stru k tu ry osobowościowej, Jo n a th a n poczuł, że

c a łe to c ia ło d o o k o ła n ie g o w c a le ju ż d o n ie g o n ie n a le ż y , a o n [. ] - a lb o to , c o z e ń p o z o s ta ło - je s t ty lk o m a le ń k im , s k u r c z o n y m g n o m e m w o g r o m n y m g m a c h u o b c e g o c i a ­ ła , b e z r a d n y m k a r z e łk ie m , u w ię z io n y m w e w n ą tr z o w ie le za d u ż e j, o w ie le z b y t s k o m p l i­ k o w a n e j m a c h in y lu d z k ie j, n a d k tó r ą ju ż n ie p a n u je i k tó r ą ju ż n ie m o ż e k ie r o w a ć w e d le sw ej w o li, a k tó ra w n a jle p s z y m r a z ie k ie r u je s o b ą sa m a a lb o k ie r o w a n a je s t p r z e z ja k ie ś in n e m o c e . (s. 52)

Tak oto narastające w J o n a th an ie odczucie, iż jego w łasne ciało to w ięzienie, obcość w najczystszej postaci, tajem nicza przestrzeń , k tó rą zaw iadują siły n ie zn a­ ne i niepodległe św iadom ej woli, osiąga swe apogeum . W ku lm in acy jn y m p u n k ­ cie, utraciw szy poczucie tożsam ości, straż n ik oddala się m e n taln ie od swego ciała i postrzega je jako „m arionetkow ą m ach in ę lu d z k ą ” noszącą nazw isko Jo n a th a n N oel (s. 52). R ozpada się na duchow e Ja i wyobcowaną m aterialność ciała, p o ru ­ szającego się bezw olnie koleiną rutyny. Stają n aprzeciw siebie: wyzwolony, ludzki, jednostkow y d u ch i kukła, autom at, podległy sile in stytucjonalnego regulam inu.

P od w pływ em sceny w p a rk u stało się coś b ardzo w ażnego, a co m ożna było w yrazić tylko sposobem , po jaki p rze d S üskindem sięgali M ikołaj Gogol, Lewis C arroll, F ranz K afka, czy P h ilip D ick, którzy na język lite ra tu ry p rze k ład a li zja­ w isko u tra ty tożsam ości, rozszczepienia, schizofrenicznego rozpadu. „O ddziele­ n ie ” od uprzedm iotow ionego ciała, zdegradow anego do roli „odw ieszonej na bok m a rio n e tk i” (s. 52), jest w Gołębiu form ą w yrazu w ew nętrznej dezintegracji, jakiej doznaje b o h ater w czasie swej jednodniow ej ucieczki-podróży. Jej przyczynę m oż­ na określić krótko: s t r a ż n i k z o s t a j e d o t k n i ę t y s y n d r o m e m

(8)

Jokiel Między strażnikiem i kloszardem

k l o s z a r d a . P rzekraczając kolejno granice, w których d otąd szczelnie zaskle­ p iony czuł spokój i bezpieczeństw o (porzucenie dom u, odstąp ien ie od rutynow ych czynności, spożywanie obiadu na ławce w p ark u , odstępstw a od reg u la m in u służ­ bowego), Jo n a th a n p rzestaje być straż n ik ie m - także straż n ik ie m w łasnego ciała, które, porzucone przez wyzwolony k arte zja ń sk i um ysł, pozbaw ione sprawczej siły, staje się m an ek in em . J e s z c z e n i e j e s t b e z d o m n y m a b n e g a ­ t e m , a l e n i e j e s t j u ż s t r a ż n i k i e m , j e s t n i k i m , z n a ­ l a z ł s i ę w s t r e f i e p r z e j ś c i a i m u s i o d n a l e ź ć s w o j e i n d y w i d u a l n e , „ w y j ą t k o w e i n i e z a s t ą p i o n e b y c i e ”5, s w o j e e g z y s t e n c j a l n e J a .

W h otelu, m iejscu niczyim i tym czasow ym , w pokoju o kształcie trum ny, przy­ cupnąw szy na łóżku jak na ławce parkow ej, Jo n a th a n pow tarza gest kloszarda: posila się sardynkam i, serem i gruszką, po czym zasypia z m ocnym postanow ie­ niem : „Jutro się zab iję” (s. 57).

Owo p rag n ie n ie śm ierci jest w istocie p rag n ie n iem osiągnięcia celu - p rze m ia­ ny, która zniszczy stary p o rzą d ek 6. Z apadając w sen, w sym boliczną śm ierć, Jo n a­ th a n o dnajduje drogę k u ciem nem u w n ętrzu swej duszy, k u owem u Coś, co u śm ier­ cało go jako osobę, co kazało m u zam knąć się na w szelkie przejaw y tego, co n ie ­ pew ne, niespodziew ane, nie poddające się p resji uporządkow anych reguł, a więc ryzykow ne, p rze d czym ch ro n ił się całe życie utożsam iając się z p ersoną strażnika - m arionetkow ą m artw otą. Tym Czym ś jest nied o ty k aln e d o tą d trau m aty c zn e d o ­ św iadczenie z odległej przeszłości, kiedy w czasie w ojny jako dziecko stracił m a t­ kę i został zasypany w piwnicy:

p iw n ic a , ta k , p iw n ic a , je s te ś w p iw n ic y r o d z in n e g o d o m u , j e s te ś d z ie c k ie m , ś n iło c i się ty lk o , ż e je s te ś d o r o sły , ż e je s te ś sta r y m , p a s k u d n y m s tr a ż n ik ie m w P a r y ż u , a le n a p ra w d ę je s te ś d z ie c k ie m i s ie d z i s z w p iw n ic y r o d z in n e g o d o m u , a na z e w n ą tr z je s t w o jn a , a ty je s te ś u w ię z io n y , p r z y sy p a n y , z a p o m n ia n y . D la c z e g o n ie p r z y c h o d z ą ? D la c z e g o m n ie n ie ratują? (s. 59)

5 O k r e ś le n ie Z . B a u m a n a Ś m ie r ć i nieśm iertelność. O w ielo ści stra te g ii ż y c ia , P W N , W a r sz a w a 1 9 9 8 , s. 56. 6 P s y c h o lo g ic z n y a s p e k t te g o g r a n ic z n e g o z ja w is k a in te r e s u ją c o o m a w ia J. H illm a n w k s ią ż c e S a m o b ó jstw o a p r z e m ia n a p s y c h ic zn a (p r z e ł. D . R o g a ls k i, W y d a w n ic tw o K R , W a r sz a w a 1 9 9 6 ), zw ra c a ją c u w a g ę n a p o d ś w ia d o m y b o d z ie c w y w o łu ją c y p r a g n ie n ie a u t o d e str u k c j i: „To, c o c h o r y n a n e r w ic ę n a z y w a ś m ie r c ią , g d y ż je s t c ie m n e i n ie z n a n e , m o ż e b y ć n o w y m im p u ls e m ż y c ia p r ó b u ją c y m się p r z e d r z e ć d o ś w ia d o m o ś c i; to z a ś, c o n a z y w a o n ż y c ie m , g d y ż je s t m u z n a n e , m o ż e b y ć li ty lk o o b u m ie r a j ą c ą p o s ta w ą , k tó rą c h o r y p r ó b u je u t r z y m a ć ” (s. 7 5 ). I d a le j: „ R u ch w k ie r u n k u k o ń c a o s t a te c z n e g o , s p e łn ie n ia w s ta g n a c ji, w któ rej z a m ie r a ją w s z y s t k ie p r o c esy , je s t p r ó b ą o s ią g n ię c ia in n e j p ła s z c z y z n y r z e c z y w is to ś c i, p r z e jśc ia o d s ta w a n ia s ię d o b y c ia . P o ł o ż e n ie k r e su s a m e m u s o b ie o z n a c z a o s ią g n ię c ie w ła s n e g o k r e su , o d n a l e z i e n i e k r e s u l u b g r a n i c y t e g o , c z y m s i ę j e s t , a b y o s i ą g n ą ć t o , c z y m s i ę - j e s z c z e - n i e

j e s t ” (p o d k r . m o je - I.J., s. 7 6 ).

15

(9)

09

1

U tkw iw szy w przem ocy doznanego wówczas lęku N oel nie m oże się zeń uwol­ nić aż do dnia, k tórym zanurza się w przeszłość i w raca do „piw nicy” dziecięcego urazu, aby w sym bolicznym początku odrodzić się w now ym życiu. Tak zam yka się p ętla czasu. Budząc się w czesnym ra n k ie m Jo n a th a n (podobnie jak M arcel w pierw szym tom ie Proustow skiego cyklu) stw arza świat wokół siebie, rozpoznaje i p o rząd k u je najbliższą p rze strzeń , w ychodzi z ciem ności na światło. O dzyskuje także swoje ciało, bo i ono b u d z i się z sym bolicznej śm ierci, kiedy N oel, brodząc po zalanej deszczem ulicy, doznaje zm ysłowej przyjem ności, takiej sam ej, jakiej doznał w dzieciństw ie, kiedy pew nego dnia po b u rzy w racając do dom u rozchla­ pywał kałuże; ta k jak wtedy, i teraz „było w spaniale. D elektow ał się tym dziecin ­ nym łobuzerstw em niczym w ielką odzyskaną w olnością” (s. 60)7.

Pętla czasu zam yka się po raz d ru g i i wówczas w olny od lęku Jo n a th a n N oel w raca do swojego p o koiku na szóstym p ię trze paryskiej kam ienicy.

W róćm y do p y ta n ia, dlaczego w odysei skrojonej na m iarę bankow ego stra ż n i­ ka gołąb odegrał ta k znaczącą rolę? Posiłkując się tra fn ą form ułą B runona S chul­ za, iż „każde w ydarzenie dostatecznie w głąb ścigane, gubi się w m itycznym ja­ kim ś m a tec zn ik u ”8, m ożna by spośród różnych kodów in te rp re tac y jn y ch wybrać ten, który naw iązuje do rozbudow anej w k u ltu rz e sym boliki gołębia. Ale z te k stu w ynika, że ta droga sem antycznej deszyfracji byłaby błędna, bo w g runcie rzeczy tym , co wywołuje p an icz n ą reakcję b o h atera n ie jest w istocie gołąb, lecz jego - o k o :

To o k o [ . .. ] b y ło s tr a sz n e . T k w iło w u p ie r z e n iu g ło w y ja k n a s z y ty g u z ik , b e z p o w ie k i, b e z rzęs, c a łk ie m n a g ie , b e z w s ty d n ie w y b a łu s z o n e i n ie s a m o w ic ie o tw a rte; z a r a z e m b y ło je d ­ n a k w ty m o k u c o ś p o w ś c i ą g liw ie z a m k n ię t e g o ; to z n o w u w y d a w a ło się a n i o tw a r te , a n i z a m k n ię t e , ty lk o p o p r o s tu m a r tw e , ja k s o c z e w k a k a m ery , k tó ra p o c h ła n ia c a łe ś w ia tło z z e w n ą tr z , o d w e w n ą tr z z a ś n ie r zu ca ż a d n e g o b la s k u . O k o to b ły s z c z a ło , n ie lś n iło , p o z b a w io n e b y ło w s z e lk ie j is k r y ż y c ia . B y ło to o k o b e z s p o jr z e n ia . (s. 11)

7 W u j ę c iu C .G . J u n g a (A rc h e ty p y i sym bole. P is m a w y b r a n e , w y b ., p r z e k ł. i w s tę p J. P r o k o p iu k , C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 7 6 , s. 1 5 0 ) d e s z c z , b u r z a to w y r a ź n e n a w ią z a n ia d o s y m b o lik i o d r o d z e n ia p o p r z e z z e t k n ię c ie z „ w o d ą ż y c i a ” . R ó w n ie g łę b o k ą w y m o w ę s y m b o lic z n ą n a w ią z u ją c ą d o a r c h e ty p u o d r o d z e n ia m a w G ołębiu w ą te k z a m k n ię c ia w p iw n ic y (c ie m n o ś c i) /p o k o j u h o te lo w y m (tr u m n ie ); te m ie js c a s p r o w a d z a ją s ię d o p o ję c ia „ g r o ty ”, k tó ra - w e d łu g J u n g a - je s t „ o w y m ta j e m n ic z y m p o m ie s z c z e n ie m , w k tó ry m z a m y k a s ię c z ło w ie k a , a b y m ó g ł się «w y lą c» i o d n o w i ć ” (ta m ż e , s. 1 4 4 ). I d a lej: „T en, k to z n a jd z ie s ię w o w ej g r o c ie , tj. w g r o c ie , k tó rą k a ż d y n o s i w s o b ie , lu b w o w ej c ie m n o ś c i , k tó ra r o z c ią g a s ię z a je g o ś w ia d o m o ś c ią , w ik ła s ię w z r a z u n ie ś w ia d o m y p r o c e s p r z e m ia n y . W k r a c z a ją c w n ie ś w ia d o m o ś ć łą c z y o n sw ą ś w ia d o m o ś ć z t r e ś c ia m i n ie ś w ia d o m y m i. S tą d m o ż e w y n ik n ą ć b r z e m ie n n a w s k u tk i p r z e m ia n a je g o o s o b o w o ś c i - w s e n s ie p o z y ty w n y m lu b n e g a ty w n y m ” (ta m ż e , s. 145). 8 B. S c h u lz M it y z a c ja r z e c z y w is to ś c i, w: te g o ż S z k ic e k r y ty c z n e , o p r a c . M . K ito w s k a - -Ł y s ia k , W y d a w n ic tw o U A M , L u b li n 2 0 0 0 , s. 20 .

(10)

Jokiel Między strażnikiem i kloszardem

Co przygląda się zatem Süskindow em u strażnikow i? Oko O patrzności? Oko N atury? A m oże jedno i drugie, ale już m artw e, anonim ow e, m o n stru a ln e oko k a­ mery, w spółczesnej spełnionej apokalipsy Orwella? Z pew nością dotyka ono ciem ­ nego w n ętrza ludzkiego, b u d ząc strac h p rze d niew ypow iedzianym , sk łan ia do ucieczki-podróży w głąb indyw idualnej, skrytej praw dy, której istotę m ożna okreś­ lić G adam erow ską frazą: „M usisz zm ienić swoje życie”9. O znacza to - wydobyć się z zam kniętej, ciem nej piw nicy na wolność.

Gołąb jest g en ialn ą przypow ieścią o egzystencjalnej kondycji w spółczesnego

człow ieka, który za cenę red u k c ji osobowości zapew nia sobie bezpieczeństw o, za­ m ykając się w sieci uw ew nętrznionych opresji cyw ilizacyjnych, kulturow ych i spo­ łecznych, gubiąc jednocześnie tro p prow adzący do praw dy „bycia”. Jo n a th an , po ­ dobnie jak pozostali uw ięzieni w swoich obsesjach neurotyczni bohaterow ie Süskin- da - p a n Som m er, G renouille, k o n trab asista - w pisuje się w elita rn ą p lejadę lite ­ ra c k ic h outsiderów , k tó rzy szu k ają tej praw d y w a b so lu tn y m o s a m o tn ie n iu 10. W yruszając w świat po złote ru n o własnej tożsam ości, pow tarza gest m itycznych wędrowców, którzy - od Odysei przez Jądro ciemności po Ulissesa - odbyw ali sym bo­ liczną podróż sam opoznania. Jo n a th a n porusza się po p aryskich ulicach, ale w isto­ cie podróżuje m iędzy S trażnikiem i K loszardem , których m ożna uznać za p o sta­ cie ikoniczne dzisiejszych czasów, oscyluje m iędzy k o nform izm em i an arch ią, stan w ew nętrznej h arm o n ii osiągając w tru d n y m procesie przem iany. Pozwala ona zro ­ zum ieć, że niezbyw alnym a try b u tem pełnego człow ieczeństw a jest wyzw olenie z niew idzialnych m urów opresji, zarówno tych indyw idualnych, staw ianych przez podśw iadom ą m oc p sychiki, jak i społecznych m urów w ielkiej i coraz b ardziej kom plikującej się m ach in y przym usu, k o n tro li, anonim ow ych sił zam ieniających istotę lu d zk ą w autom at. W procesie tej p rze m ian y uczestniczy nie tylko um ysł, ale i ciało, które ostatecznie okazuje się d epozytariuszem p am ięci ratującej czło­ w ieka p rze d to ta ln ą dezintegracją.

Jo n a th a n N oel nie p rag n ie scalać rozbitego św iata, on scala tylko siebie. To bardzo dużo. I b ardzo optym istyczne. Jak na „dzisiejsze czasy” .

9 H .-G . G a d a m e r R o z u m , sło w o , d zieje, p r z eł. M . L u k a s ie w ic z , K. M ic h a ls k i, PIW , W a r sz a w a 1 9 7 9 , s. 141. F r a z a ta p o c h o d z i z w ie r s z a R .M . R ilk e g o pt. A r c h a ïsc h e r

Torso A p o llo s („ D u m u ß t d e in L e b e n ä n d e r n ”) i s ta n o w i o s n o w ę k r ó tk ie g o u tw o r u

S ü s k in d a A m n e z ja „ in litte r is ” (w: te g o ż T rzy h isto rie i je d n o r o z w a ż a n ie , p rz eł. M . Ł u k a s z e w ic z , Z n a k , K r a k ó w 1 9 9 8 ).

10 W a rto w ty m m ie js c u z w r ó c ić u w a g ę na p o w ta r z a ją c y s ię w p r o z ie S ü s k in d a m o ty w z a m k n ię c ia w tr u m n ie /j a s k in i , w m ie js c u z u p e łn e g o w y iz o lo w a n ia , w k tó ry m b o h a te r p r z e k r a c z a g r a n ic ę s y m b o lic z n e j ś m ie r c i i o d r a d z a s ię d o n o w e g o ż y cia . G r e n o u ille w P a c h n id le (p r z e ł. M . L u k a s ie w ic z , C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 9 0 ) c h r o n i s ię w g ó r sk ie j g r o c ie „ ty lk o p o to , b y z b liż y ć s ię d o s a m e g o s i e b i e ” (s. 117); w g r o c ie p a n u je „ n ie p r z e n ik n io n a n o c , c is z a g r o b o w a ” (s. 1 1 5 ), a o n sa m le ż y w n iej p r z e z s ie d e m la t „ ja k sw ój w ła s n y tr u p ” (s. 117).

19

(11)

16

2

Abstract

Ire n a JOKIEL U niversity o f Opole

Between the Guard and the Tramp. Patrick Süskind’s The Pigeon

Patrick Süskind's g rotesque novel The Pigeon is read by Ms. Jokiel as a brilliant parable on

th e existential co n d itio n o f to d a y 's hum an being w h o is enslaved by civilisation and c u ltu re - related oppressions w h ils t longing fo r fre e d o m . Jonathan N o e l, an e m p lo ye e at a Paris bank, experiences an in n e r tran sfo rm a tio n at a decisive m o m e n t in his life. H aving fo u nd him self in a sym bolic space b e tw e e n a guard and a tram p , he frees him self fro m his c h ild h o o d -tim e tra u m a and regains his o w n identity. Similarly as o th e r characters fro m Süskind's w orks, N o e l is alienated and lonely, and, in search fo r th e tru th a b o u t himself, he repeats th e

gesture o f mythical w a n d e re rs w h o - fro m th e Odyssey th ro u g h th e H eart o f Darkness to

Cytaty

Powiązane dokumenty

dla [imię i nazwisko ucznia]. W przypadku zakupu podręczników do kształcenia ogólnego, w tym podręczników do kształcenia specjalnego, dopuszczonych do

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

wa oświadczyłem, żc w niedługim czasie skoro tylko się podleczę, zgłoszę się sam jak żołnierz. W krótkim czasie po tej wizycie w pierwszych dniach kwietnia

Pod nazwą SEAT Financial Services oferowane są usługi bankowe (przez Volkswagen Bank Polska GmbH sp. z o.o.) oraz usługi ubezpieczeniowe (przez Volkswagen Bank Polska GmbH sp. Oddział

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej SEAT i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

Już na początku długotrwałych poszukiwań nasunęły się panu Duchaczkowi, pani Duchaczkowej i mnie wątpliwości, czy moja żona wogóle przyniosła z sobą ten

W przypadku braku znajomości języka, dziecko otrzyma dodatkowe godziny nauki języka polskiego oraz pomoc w wyrównaniu ewentualnych różnic. programowych z