• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 154 (1819)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 154 (1819)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Wilno w Sobotę

P O D R O Ż Y P R O Z N IA C K Ó F IL O Z O F IC Z N E Y C IĄ G D A LSZY .

Siódma wyprawa niewielka

,

<ale wielki Filozoficzny traktat.

Juz ia zgaduię; kochany C zytelniku, co m y­

ślisz o m n ie — Podobno m ię m asz ża sam o­

chw alcę , albo ra c z e y .za sam ozw ańca — O bie­

całem ći opisać podróż p różniacką w praw dzie, ale i Filozoficzną; a wszelako dotąd baw iłem cię tylko sam em próżniactw em i w łóczęgą -— „ A gdzież ow a obiecana Filozofiia? ” odezwiesz się zapew ne •— Czego ia m am , pow iesz, płacić za p ró ż n ia c tw o ! — ‘fi Jaki mi osobliwszy to ­ w ar! — “ T ego dobra jest dosyć i u mnie — “ F i- ló zo fiia!. . . . to co innego! —— przecie iest zaco dadź dziesięć groszy ”— P raw da. . .. ależ bo . . . kiefLyjto-, uzećz tak,-okrzyczana taFiLazofiia! . . . . kiedyż to ła ią i w pism ach , i w rozm ow ach, i n a am b o n ach .. . . kiedy n iek tó rzy ludzie z po­

w o łan ia i obowiązku ro.zum ni, pow iadaią, że:

co tylko iest złego n a świećie, to w szystko zro ­ b iły Filozofy — Jakże się tu z Filozofiią ode­

zw ać? . . . iak w y d a ć .. . Człowiek od ra z u okrzy­

czany, zhańbiony, potępiony — Co innego pró­

żniactw o! — na to się nikt nie gniewa; to rzecz bardzo n ie w in n a , ow szetn zbaw ienna; — po­

w szechnie'szacow ana i lubiona; to , pew na droga do szcZęścia. — A choć się k to przeciw ko n ie­

m u odezw ie , to ty lk o ż a r te m ; to iedynie przez sk ro m n o ść , żeby się samego nie c h w a lić .—

A potem nie bardzo pięknie popisyw ać s i ę , że k tó p ró żn iak i nic nie robi — A le nic nie ro ­ bić-, a udaw ać pracow itego, zatrudnionego, w a­

żnego i wielkiego cz ło w ie k a , to p ię k n ie ,—- to w naylepśzyfch to w a rz y stw a c h u c h o d z i, z do­

b ry m tonem się zgadza zupełnie i nigdy z m o­

dy nie w yydzie — Ale poco t a p e ro ra ? ;— idź­

Dnia J5 Listopada

m y do rz e c z y — O to -ci m uszę koniecznie dadź tra k ta t Filozoficzny, choćby m ię te ż w szyscy hazgracze i P e ro ran ci łaiać jmieli— Ą do tego tr a k ta t n ie la d a , bo od "wielu Filozofów n a w szystkie stro n y obracany. C h cę m ów ić, tr a k ­ t a t o szczęściu.

Szczęście i nieszczęście.

W c z o ra y (a) ledwom w yszedł n a ulicę, spot­

k a m ię JP, N ow inkiew icz, móy daw ny znaio- m y, a ścisnąwszy serdecznie, r z e k ł:— ,, Jakem te ż ia nieszczęśliw y, że cię nigdy w -dom u zastać nie m o g ę— kilka ra z y zachodziłem do ciebie, :bo ci m am donieść tysiąc rzeczy ciekaw ych, ale cię nigdy nie m a — Z m iłuy się, czekay iur tro n a m nie” — Dobrze! rzekłem , a idąc daley.

myślałem w duszy: iakem szczęśliw y, że m ię te n gaduła i nudziarz w domu nie zachw ycił — Zbliżaiąc się do ry n k u postrzegłem uskaku- iącego nagle na bok znaiomego m i dobrze P a ­ nicza, k tó ry uciekał iak oparzony, ciągnąc za rę k ę iakiegoś kollegę i mówiąc dość głośno, ta k Żem mógł s ł y s z e ć . “ T o prawdziwe" n ieszczę­

ście ; gdzie się obrócę, w szędzie iest; -— ustrzedz się tego człow ieka nie można — Jakiś ty szczę­

śliwy, że cię nie zna ” — Gdy ta k panice ucie^

kał, w y w ró cił niosącą garnuszek w ręk u dziew ­ czynkę i w ylał iey śm ietanę — „ Ąh!' ia n ie­

szczęśliwa,- poczęła wołać i płakać rzew nem i łzam i; pani m ię p rzez cały ty d zień bić b e- dzie ” -— Lps iey, niechw aląc się, m ocno mię poruszył; dobyłem w ięc piędziesiąt groszy z kie­

szeni i poradziłem : żeby nie robiła k rzy w d y ta k dobrey P an i i odkupiła śm ie ta n k ę __ Z a ru ­ m ieniła się cokolwiek, ale p rzy ięla i odeszła; a iam pom yślał w duszy «— I to szczęście, żem tę dziew czynkę od płaczu i plag uw olnił___

W chodząc na p la c , ząszedł m i drogę P . R o t- (a) NB. byloto i5 września.

(2)

i 8 8 m fs trz , m ó y s ta ry znaiom y r k tó ry tylkoco

z bryczki w ysiadł. — Co to z n a c z y , rzekłem , że do m iasta przyieźdżasz? — « O to przyw io­

złem tro c h ę ży ta na przedaź ; ale cóż? — nie­

szczęście mospanie! w szak to pow iadają, źe nic, przedać nie m o żn a” —- Dla czego'!-— „C ena, sły­

szę, ta k m ała, źe się nienagradza nasza praca — A do. t e g o , p a trz a y W P a n , co to za czas; z i­

m no i sucho; w szak to na p rzy szły role żyta nie b ę d z ie — P raw dziw e nieszczęście, mospanie! “ — To- pow iedziaw szy w estch n ął serdecznie i od­

szedł) a ia żałuiąc przyiaciela, pożegnałtem się z nim i poszedłem daley pod r a tu s z — Idąc, o tarłem się n a p rió d o dwóch piekarzy, radują­

c y c h się niezm iernie , źe żyto spadło na pięć r u b li— “ O t to szczęście', m ów ił ieden do d ru ­ giego, zboże nadzw yczay tan ie, a m y dla tego*

chleb i przedaiem y #drogo, i będziem y t a k p rz e - daw ali iak z a w s z e ” — J e s tto , pomyślałem so­

b ie, szczęście w asze, ale nie ty c h co k.upuią — Ledw om m inął piekarzy nadeszła w łaśnie, po­

w racająca z placyku i siadająca do karety , K li-‘

m e n a — „ J a k się m asz, Panie S e k re ta rz u ? rz e ­ k ła do m nie —ii Co to za szczęście niezrów na­

n e , ta k piękna i ta k długa pogoda!— P rzynay- m niey te ra z żyiem y” — P raw d a, Pani, odpo­

w iedziałem ; ale oto tylkoco się ze m ną ro z - szedł m óy przyiaciel, P an R otm istrz, k tó ry pd- w iada, źe ta pogoda bard zo szkodzi usiewom. — 11 F i donc! to iakiś okropny p r o s ta k — Bo te w ieśniaki , nigdy niek o n ten te z niczego — M on D ie u ! to iakiś barbarzyniec — Czy o n chce że­

byśm y żyły w błocie iak żaby!— A propos: po­

ju trz e u nas sessya; nie zapom inąyże W P a n ”—

U kłoniłem się n iz k o , a podszedłszy kilkadzie­

siąt kroków , siadłem na ław ce i zacząłem ro z ­ m yślać.

Szczęście i nieszczęścia •— W sz a k to so­

bie Filozofowie nie ż a rte m suszyli głow y, żeby pow iedzieć n a czerń zależą, i żeby ludzi nauczyć, iak szczęśliw em i bydź mają- — "W tem przy­

pom niałem sobie , ź e ' i ia podlałem się bydź F ilo zo fem W ię c w ypada i m nie zgłębić i m a te ry ą m ądrze i uczenie ; zw yczaynie iak na Filozofa p rzy sto i — M nieysza o to, czy się ro-

dzay ludzki pozna n a te y przysłudze i czy m i potrafibydź w dzięcznym — Filozofuymy!— Co te z to ludzie n azyw aią szczęściem ? — M usi to- w szelako bydź coś praw dziw ego; kiedy w szy­

scy do niego w zdyehaią i całe życie biegną za.

niem w zawody — A.le musi to bydź albo cóś niepięknego, albo- iakiś skarb, z k tó ry m się nie należy wydaw ać:; bo ile pam iętam , nigdy m i się nie adarzyło powiedzieć komu, że szczęśli­

w y, żeby się tego natychm iast nie w y p arł i n ie spędził na kogoś drugiego, m ów iąc : otto czło­

w iek szczęśliwy. — Jeszozem nie zn ał nikogo, coby komuś drugiem u nie zazdrościł, i coby był k o n ten t z w łasnego lo s u , z w łasnego stanu, z własnego m ajątku.— Jeżeli pow inszuiesz szczę­

ścia bogatem u i opływ aiącem u w e w szystko;

rozgniew a się' niechybnie, i zaraz zacznie ubo­

lew ać na n ie z d ro w ie , na bezsenność, n a b rak ap ety tu , na słabość żołądka •— P ow inszuy ko*' m u zdrow ia i dobrey cery; zaraz zacznie n a ­ rzekać na złe czasy, na tegoroczny nieurodzay, n a u b ó stw o — W in sz u y komu, że się ożenił (NB-. w kilka miesięcy po ślubie).; skrzyw i się, i gptów żałow ać że xiędzem nie zo stał__ To stan , powie ci, nay szczęśliwszy! dla nich benefieya, p reb en d y , p re la tu ry ;— dla nich honory i u s z a ­ nowanie powszechne! — Pow inszuyźe xiędzu, k tó ry się w yniósł n a wysokie w swoim stanie sto p n ie ; nieieden żałuie, źe się nie ożenił; w i­

dzi n ay w y isze szczęście w dzieciach i otocze­

niu się liczną familiią. — T e n , k tó ry się nią otoczył, skarży się na los; nie k o n len t z dzieci, i chętnieby się m ieniał z tv m i, k tó rz y żadnych nie m a ią — Ci naw zaiem do niczego nie w zdy­

chają w ięcey: tego tylko dobra pragną, iego osią- gnieniem iedynie zaięci. D la tego, p a trz iak w o ­ żą a w ożą żony do cudow nych mie-ysc, do w ód, do doktorów , albo nakoniec do bab i an to i*

k ó w .— Cóżby tedy skom ponować dla człow ie­

ka, żeby był szczęśliwy?-;— Pom yślm y!— Zdaie się, źe gdyby k to był zaw sze k o n te n t, zupeł­

nie p rzestaw ał n a tem co m a i czem iest, i niczego w ięcey nie ż ą d a ł, m usiałby bydź szczę­

śliw y m — a przyn ay m n iey nie w idzę, dla cze«

goby nim nie był. — T rz e b a t e d y , żeby k aź

(3)

1S9 d y człow iek m iał cóś takiego, z czegoby się za­

w sze cieszył i nacoby z nikim nigdy nie chciał fry n iarczy ć — A le cóżby to- było takiego? —.

Z ap e w n e nie m ajątek i bogactw a; bo się po- kazuie oczew iście, że im* ludzie w ięcey ich m aią, tem w ięcey p rag n ą — Nie sław a; bo tey n igdy niesyci i zaw sze szukają w iększey; a je­

żeli, broń- B e z e , postrzegą, że k to b y ł albo iest sław nieyszy, d rę c z ą się i c ie rp ią , a zatem są p ra ­ w dziw ie n ieszczęśliw i— Nie dostoieństw a i za­

szczyty ; bo iak ty lk o -d o stą p ią ty c h co żądali,, zaraz p rag n ą n ow ych — •- Nie rozum iałbym - tez, żeby było p raw d ziw e, pew ne i trw a łe szczęście w m iłości lub p rzy iaźn i — Bo pierw sza, nie iest sz c z ę śliw a , ieżeli nie w zaiem na, a ieżeli szczę­

śliw a, płocha i n ie trw a ła —— D ruga do zn ale­

zienia b ard zo tru d n a , ieżeli podobna; często się łą c z y z nieufnością lub podeyrzeniem i trw a p o ­ spolicie dopóty, dopóki nie w padnie in te re s, k tó ­ r y ią rozerw ie^ Słowem : niem ogą nas zaspokoić i uszczęśliw ić rzeczy; bo ich pragniem y coraz w ię c ły , i nigdy nie p rzestaiem y na tem , co m a­

m y — Nie mogą-ludzie, bo z ty c h nigdy nie je­

steśm y -kontenci —^ A potem , każdem u z nas co innego się ro i o szczęściu; bo to , oo ieden ma za m e, drugi nieszczęściem n a z y w a —. N p . gdyby m ię b y ł P .N ow inkiew icz szczęściem z ło w ił w do­

m u; byłoby to? p raw dziw e dla mnie n ie szczę­

ście — N ieszczęście dziew czyny, k tó ra w ylała śm ietan k ę, było moiem uszczęśliw ieniem , żem m ógł to b ie d n e stw o rzen ie rato w ać w kłopocie—

I to szczęście, że takow e uszczęśliw ienie k o ­ sztow ało ty lk o 5q groszy — Nieszczęście P. R o t­

m istrz a było uszczęśliw ieniem piek arzy i za- cn ey K lim eny — W ię c cóż może bydź źródłem pow szechnego szczęścia?— Na czem ie tu z a ­ sadzić? —■ O toż to sęk!— to do rozw iązania w ę­

zeł!— G dyby ci np. kochany czy teln ik u , dano n a m om ent w ładzę urządzenia św iata, podług tw o ie y woli; cóźbyś-zrobił?— Ani w ątpię, żebyś z araz chciał uszczęśliw ić całe ludzkie płem ie—

A le iakbyś teg o dokazał? — O lto zagadka!,—

Jakżebyś w szystkim dogodził? — k ied y co jed­

n y ch u szczęśliw ia, gniew a i robi nieszczęśli­

w y m i drugich— Co kolw iekbyś uczynił, chw aliło­

b y cię może k ilk ir lub kilkunastu', klęło s t u , ą łaialiby w szyscy. Ci n aw et k tó ry m b y ś zro b ił do­

b rze, chw aliliby cię poniekąd, ale z dodatkiem:., że można było zrobić daleko lepiey — W ię c moiem zdaniem , ubieganie się o szczęście,, k tó ­ re m a zależeć od rzeczy] i od ludzi, ie st ga­

tunkiem g ry losow ey , w k tó re y n ik t .w ygrać nie może, żeby nie p rz e g ra ł drugi i trz e c i—-A zatem , porzućm y, kochany czy teln ik u , tę g rę —-

„DziękuięJpowiesz-.więc nie m aszczęścia n a św ie - cie” —. P rzep raszam ; otoż ia wam czy teln icy o- bjawię taiem n icę— zbierzcie się ty lk o i słu - chaycie w szyscy..

Uważcie ty lk o , moi P an o w ie kochani, co te ż zawsze lubicie? i z czegoście w szyscy kon­

te n c i? — C zy niekontenciście sam i z siebie?—.

,,D obrze,pow iecie—-ale tospraw iedlinieJA potem cóż z te g o ? ” — R ozw ażcież tylko d o b rz e ; a przekonacie s i ę , że nie w szystko i w sobie rów nie poważacie} ale że iest. w w as rz e c z ie».

dna zaw sze doskonała, nieoszacowana,.. i k tó ra y - byście z nikim , n a nic n a sw iecie, nie m ieniali.

J e s tta poczęści s e r c e , ale n ayistotniey głowa i to w szystko, co się ;w n ie y rodzi — Z nałem w ielu , k tó rz y praw d ziw ie filozoficznie w szy­

stk o mieli za nic; nie dbali o życie,. ani m ają­

tek; daliby sobie byli odcinać, ręce i n o g i, ale k tó rz y nigdy nie pozwolili nic pow iedzieć p rz e ­ ciw ko sw oiem u sercu, ani sw oiey głowie — Znam pełno tak ich , coby się rad zi m ieniali n a apetyt, i żołądek, na sm ak , słuch lub w zrok;

nikogo, coby sw ego se rca i swoipy głow y n ie m iał za naylepsze, i coby się chciał m ieniać na n ie —-Z w ażałem n aw et, ty lk o m oi Panow ie nie w ypieraycie się, wszak to rzecz m iędzy nam i;

uw ażałem , mówię^ że każdy naylepiey trz y m a o te m w szystkiem , co głow a iego rodzi, a każdy ta k ma dobre serce, żeby ra d te m i płodami, w szystkich a w szystkich u ra c z y ł—- Rzecz p ra ­ w dziwie osobliwa!— Nie widziałem nigdy skępca w tym rodzaiu: owszem,, wszyscyśm y hoyni a®

do zbytku, w szyscy w spaniali — D la tego iedni piszą a piszą, drudzy praw iąj a praw ią, a w szy­

scy nauczają i częstują bliźniego sw oiem i rao- zgowemi płodam i—-T e n podaie przepisy dobrego

(')

(4)

ły e ia j 6w zachow ania zdrow ia, ta m te n z e b ra­

n ia m aiątku, a in n y dopięcia sław y lub dostą­

pienia zaszczytów . — T e n znow u częstuie e ru - d y c y ą lu b nauką; ów dow cipem , rozum em , w y­

m ow ą. T a m te n każdem u, kogo złapie, Jczy ta sw oie w iersze lub prozaiczne ram oty; ów zaś, zaparłszy biednego bliźniego w k ą t i trzym aiąc aa połę, opow iada z uniesieniem i roskoszą w a ­ żne swoie m y ś li, wielkie p ro iek ta ,• przedsię­

w z ię c ia cudow ne lub now e w idoki— K rótko m ów iąc, w szyscyśm y kontenci z w łasnych głów, Z w łasnych ta le n tó w i zdolności, w szyscy się niem i cieszym y i nigdy nie m ożem y nacieszyć, W szyscy się w nich przeglądam y, nigdy ich po­

jąć, zgłębić, nigdy się im w y d ziw ićn ie możemy.

B iorąc zaś rz e c z y po filozofsku, uw ażam , źe to tylko m oże bydź źródłem powszechnego- Szczęścia, co wszystkich" raduie i baw i,przyjem ­ nie, a co w szyscy m aią, lub kiedy chcą, mi&ć niogą— Spodziewam się zaś, żem cię, kochany czytelniku, w ciągu teraźnieyszego pisma prze­

konał; i i p ró żn iactw o , któ reg o ty le mamy ga­

tunków i ’ odm ian, ie st i pow szechnie lubione i daie początek tysiącznym ukontentow aniem r rozkoszom ; a zatem , podług nayściśleyszych p ra w id e ł' logicznych* zaw iązuję i stanow ię, iż:

praw dziw e szczęście człowieka iest w próżniac­

tw ie i p rzyiem n em rozpam iętyw aniu własnych przym io tó w i zdolności. A tak ; k o ch an y c z y ­ teln ik u , sam widzisz ia k masz postępow ać, abyś b y ł praw dziw ie i trw a le szczęśliw ym — W zgardź tćrti, co'się dzieie wokoło c ie b ie ; miey w szy­

stk o i w szystkich za n i e ; zanurz się i zasklep, źe,' ta k pow iem , sam w sobie; ciesz się sw oią osóbką ip iy puhar szczęścia zastanaw iając się nad w ła- snem i doskonałościami,- k tó rem i cię tak h o jn ie obdarzyła n atu ra, a przekonasz się: iak moi.a ra ­ da iest gruntow na, iak m oia nauka nieporu- szona.

Nie dbam ia o t o , że inni filozofowie* i m oi kolledzy, k tó rz y się do próżniactw a, iak mówią/

nie poczuw aią, to iesliprzyżnać nie chcą;hurm em p o w stan ą na m nie, i każdy m ię swoim syste- ńiatem lub szkolarstw em ch w ostać będzie—-Mó- iey rzeczy , chw ała Bogu, aż nadto iestem pe­

w ien — Móie Szczęście nifetyiko iest praw dziw e, ale i nieodbitą m oią w łasnością; n ik t mi go dadź, n ik t odiać nie może; oosisę ie albowiem sam w sobie i odem nie tylko zaw isło—K tokolw iek zaś chce u trzy m y w ać inaczey, -niech się uderzy w piersi, n iech kiedyżkolw iek p rz e sta n ie siebie zw odzić i oszukiw ać w spółbraci.

A potźm , dośw iadczenie m ów i .za m ną. — C zy może bydź kto szczęśliw szy od T e m iry , k tó ra cały dzień ro zw aża w zw ierciadle do­

skonałości sw oiey tw a rz y c z k i? T y lk o bieda, że ta k w ielkie szczęście n ie tr w a łe — W id z ę zdaleka , iak powolnym lecż niecofnionym k r o ­ kiem id ą a idą 'zm arszczki, k tó re to- szczęście obalą___ M a wprawdzife T e m ira i głów kę, ma dow cipek o strj', W którym ' się kocha, a k tó ry m n ielitościw ie tnie i kaleczy bliźniego: i to »zczę—

ście może iey zostanie na starość — N ie wiem tylko, co zostanie kochanem u sędziem u, k tó ry to się w zw ierciad le przegląda i popraw ia to się nóżkom to innym doskonałym i wzorowym- częściom ciałka swoiego p rz y p a tru ie ; to się co raz inaczey kryguie i u s ta w ia , .a zaw sze mir luohnym umizgiem , źe iest n a jszczęśliw szy m z ludzi, upew nia.-— \V szy stk o to wielkie szczę­

ście, ale n ietrw ałe.

L ecz m ędrzec, k tó ry kilkaset szpargałów przedrabow ał ; k tó ry się w sw oiey kom nacie długiem dośw iadczeniem przekonał, że nic n ad iego głów kę; k tó ry na płody sw oich kollegów liteściw ie ram ionam i w zdryga; k tó ry im naw et niekiedy, iak z tróynoga, iż nic nie um ieią, obja­

w ia: kiedj’ zam knięty w litc ra c k ie y kom órce treść swoiego mózgu w kilku szo rstk ich w ie r­

szykach rozpuścił; kiedy nędzną ro zp raw k ę, ni w pięć ni w dziew ięć, z w ielkim mozołem 'sk le ­ cił; &lbo gdy-duszę swoię, pisząc o garnku E - truskim lub p an to flu P ery k lesa, na pap ier wylał,' i n sd .tem papierem , dziw iąc się sam sobie, z roskoszy i z zachw ycenia ledw o dyszy; o tto człow iek praw dziw ie'! na w ieki szczęśliwy* -— A gdzież on to szczęście1 znalazł?—W ciasn ey 'sw o ­ iey głćfwie —- O tóż go tam w szyscy sz u k ay tie, a im główki znaydfciecte1 citlśn>eysze, te m szczę- śoie wasze peyvni»ejśze i trw alsze te. d. p.)- D ozw ala się drukować z warunkiem dostawienia do Kom itetu C enzury siedmiu exem p la rzy dla m ieysc praw em w yznaczonych. F . N . Goiański K om. C e n zu ry C ii-

w W iln ie w drukarni R e d a k c y i pism p e ryo d yczn ych .

Cytaty

Powiązane dokumenty

niec wódki, tylkojkotłów ki, ib ąd źto na ulicy,bądź W srćbrney sali, bądź w karczm ie, lfeń na niego z całey siły; jeśli szubraw iec, uniesie się jak kot

Gdy mu się nareszcie zdało dostrzedz, źe zabiegi jego mogłyby nie bydź nieskuteczne, odważył się uczynić wyznanie ich przed damą i odkryć nieszczęśliwy stan

W yp raw iło się w pogoń trzech przyjaciół, z których było dwóch zdrowych i chcących tylko zapewnić sobie zdrowie na przyszłość, trzecim zaś ja sam

tarka, JMPanna Wiadomość Brukowa. Chociaż i ta Panna istnym jest obrazem wszystkich in ­ nych Sekretarzów, co to ledwo setną część proso podnoszą w czasie przyzwoitym:

[r]

traktowe ; wiele jest lat od stworzenia świata, i wiele lat mają wszystkie xięźniczki europey- slcie— Hrabina była całkiem za zdaniem Pana Guwernera; Hrabia

za powołanych do w yższych

rakterem. T en mi pow iedział, iż to jest pismo samskryckie. Starałem się poźniey Wywiedzieć : jakim sposobem tak nieoszacowa- ny skarb dostał się mojemu oycu. Tym