Włodzimierz Bolecki
"Sylwy współczesne : problem
konstrukcji tekstu", Ryszard Nycz,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź
1984 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 77/3, 356-371
356
R E C E N Z J ES ą w isto cie ak toram i fa z procesu, w k tó ry m św ia d o m o ść tego, kto je w ciela, od gryw a dram at utożsam ian ia się i w y o d ręb n ia n ia spośród in n ych p odm iotów . Za m iast projektu sta łej to żsa m o ści o trzy m u jem y w ięc w ersje w izeru n k ó w autora, często w zajem n ie sobie przeczące. T em u za b ieg o w i D zien n ik sp rzyja n ajbardziej ze w szy stk ich gatu n k ów . I dlatego w ła śn ie D zie n n ik sta ł się m iejscem ośrodkow ym w p isa rstw ie G om brow icza, a w yob rażon a postać jego autora — postacią n ajb o gatszą w śród G om b row iczow sk ich p rotagon istów .
N ie m ożna p o w ied zieć po prostu, że stało się tak za sp raw ą d om inującej — rzecz jasna — w D z ie n n i k u ro li czyn n ik a autob iografizm u . S ta ło się ta k d z i ę k i z m i a n i e r e l a c j i a u t o b i o g r a f i z m u i f i k c j i w p orów n an iu z ich re la cja m i w tw ó rczo ści n ied zien n ik o w ej G om brow icza. T am a u tob iografizm poręcza fik cję, tu fik cja daje życie au tob iografii. P onadto, jak dow odzi Ł apiński, nigdzie tak jak w D z ien n ik u n ie m ógł G om brow icz w y zy sk a ć w n io sk ó w w y n ik a ją cy ch z in terak cyjn ej filo z o fii człow iek a. D z ie n n i k n a jp ełn iej u jaw n ia, jak p o w sta je G om - b row iczow sk ie u n iv e r s u m : poprzez ak t in ten cjo n a ln y sk iero w a n y ku a k to w i innej, w yobrażonej św iad om ości. D opiero ich w sp ó ło d d zia ły w a n ie d aje szan sę narodzin reszty św iata.
T w órczość G om brow icza n ie w ią że się w ięc z ew o lu cją trad ycji, która od ujęć „rzeczy sam ych w so b ie” zm ierza k u ich sto p n io w ej in terioryzacji. Tej trad ycji, n azw an ej fla u b erto w sk ą , obcy jest też autor D z i e n n i k a w p o tra k to w a n iu sw oich w ła sn y ch w ciele ń . „P ow ieściop isarz d zie w ię tn a sto w ie c z n y — stw ierd za Ł a p iń sk i — m ów iąc: »Em m a to ja«, w c a le n ie k w e stio n o w a ł sw o jej p u b liczn ej osob ow ości, ty m czasem tw órca D z ie n n ik a g otów jest się zaprzeć: »W itold G om brow icz« — to n ie ja. Ja jestem k toś inny, »ja, F erd yd u rk e«” (s. 101).
P arod yjn e rozszczep ien ie p ostaci au tora m a jed n ak w p isa rstw ie G om brow icza granicę. P o zostaje o d p o w ied zia ln o ść fin a ln a autora au torów , ich sp raw cy. On, jako tw órca sw ego dzieła, ch ce w końcu, by to ono trw a ło : sp raw ca m a zn iknąć w w y tw orze. O statnią k on k lu zją Ł a p iń sk ieg o je s t w ię c stw ierd zen ie n ieodparcie su g e s tyw n e: n a jw y ższą szan są sam orealizacji, a w ię c zy sk a n ia p ełn ej podm iotow ości, okazuje się dla G om brow icza tw ó rcy p rzek azan ie tej p od m iotow ości dziełu. W ten sposób pisarz tak w r a ż liw y na zd arzen ia zach od zące m ięd zy nim a jego p u b licz n ością okazuje się w osta teczn y m e fe k c ie b lisk i tra d y cji H oracego i P rousta.
K siążk a Z d zisław a Ł ap iń sk iego jest su k cesem . T rafn ość h ip otezy g łó w n ej i f i nezja p o m y słó w szczegółow ych , w yob raźn ia, ro zle g ło ść h oryzon tów i g ru n tow n ość m ik roan aliz zasłu gu ją n a n a jw y ższe u zn an ie. A pon ad to — jakże jest bogata w in sp iracje do d alszych badań!
A li n a B r o d z k a
R y s z a r d N y c z , SY LW Y W SPÓ ŁCZESNE. PRO BLEM K O N ST R U K C JI T EK ST U . W rocław — W arszaw a—K ra k ó w — G dańsk— Ł ódź 1984. Z akład N a ro d o w y im . O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P o lsk ie j A k a d em ii N auk, ss. 156. „Z D z ie jó w Form A rty sty czn y ch w L iteratu rze P o ls k ie j”. T. L X V I. K om itet red ak cyjn y: Jan u sz S ła w iń sk i (red. n aczelny), E d w ard B alcerzan , K azim ierz B artoszyń sk i. P o l ska A k ad em ia N auk. In sty tu t B ad ań L iterackich .
Oj, b ędziem y się spierać. A le po kolei.
N a jp ierw b y ły dw a od k ryw cze a rty k u ły , ja k ie R yszard N ycz p o św ię c ił n ie k o n w en cjo n a ln y m zja w isk o m w sp ó łczesn ej sztu k i n a rra cy jn ej. P ie r w sz y d o ty czy ł tech n ik i w y k o rzy sty w a n ia cudzego te k stu w tw ó rczo ści L eop old a B u czk o w sk ieg o ,
RECNEZJE
357
d ru gi — zja w isk k o la żu w p rozie X X w ie k u l. Oba sta n o w ić p o w in n y lek tu rę obo w ią zu ją cą dla w szy stk ich , k tórzy in teresu ją się e w o lu c ją w sp ó łczesn ej literatu ry. Z za in tereso w a ń u tw oram i n iesta n d a rd o w y m i ostatn ich d ziesięcio leci p o w sta ła z k o le i rozpraw a d oktorska N ycza o „w sp ółczesn ych sy lw a c h lite r a c k ic h ”. R ecenzując ją J a n B ło ń sk i n a p isa ł o autorze tej d ysertacji, że „porusza się na w yżyn ach w sp ó łczesn eg o lite r a tu r o z n a w stw a ”. N ie p o w iem n ic innego, jeśli napiszę, że S y l w y w s p ó łc z e s n e N ycza są jedną z n ajam b itn iejszych , n a jorygin aln iejszych , a zarazem n a jtru d n iejszy ch k siążek , jak ie p o w sta ły na tem at przem ian form artystyczn ych w literatu rze p o lsk iej X X w iek u . Te trzy o k reślen ia w y m a g a ją jednak bardziej szczeg ó ło w eg o u zasad n ien ia.
N a rozp raw ę N ycza sk ład ają się n a stęp u ją ce części: W p r o w a d z e n i e (O s y l w i c z - ności, c z y l i k ło p o t z p r z e d m i o t e m ) , rozd ziały 1—4 (W s p ó łc ze s n e s y l w y w o b e c i n s t y tu c j i li t e r a t u r y , S p o s o b y pis ania : a) M iłosz: b io-grafia idei, b) G om brow icz: b io grafia struktury; T e z y o e k s c e n t r y c z n o ś c i tekstu·, F a k t lite racki) i Z a k o ń czen ie ( S y l w y ja k o d e k o n s t r u k c j a li te r a tu r y ) . W p r o w a d z e n ie , Z ak o ń c ze n ie oraz rozdziały 1 i 3 m ają ch arak ter teo rety czn y . P rzed sta w io n e w n ich tezy form u łu je N ycz na p od staw ie obszern ego zesta w u te k stó w i p rzyk ład ów . N atom iast rozd ział 2 (p ośw ię con y M iłoszow i i G om b row iczow i) oraz rozd ział 4 (p ośw ięcon y P r z y r o s t o w i n a t u ra l n e m u R óżew icza i zw iązan ej z nim rozp raw ie K , W yki*) m ają charak ter in ter pretacyjn y. J a k w id ać, n a w e t su m ien n e w y lic z e n ie au torów dzieł, o k tórych pisze N ycz, n ie daje jeszcze p ojęcia o przed m iocie jego rozpraw y. Chcąc ją zatem w r e - cen zen ck im trybie om ów ić, trzeba n a jp ierw u w ażn ie zrek on stru ow ać zaw arte w niej tezy i argum enty.
P rzed m iotem k sią żk i N ycza — o czym autor in form u je w p ierw szy m zdaniu W p r o w a d z e n i a — jest ta część w sp ó łczesn ej litera tu ry p olsk iej, która „nie poddaje się ła tw o p orząd k u jącym procedurom litera tu r o zn a w có w ” (s. 5). W istocie m am y tu dw a ob iek ty za in tereso w a ń N ycza: n iek o n w en cjo n a ln e tek sty litera ck ie i k on w en cjon aln e procedury a n a lity czn e, które, zd aniem autora, p ozw alają rozpoznać jed y n ie m ało istotn e cech y poszczególn ych u tw orów . D okonując sy stem a ty za cji tych d zieł za pom ocą a n aliz um ieszczon ych „w ram ach [...] k on w en cjon aln ie litera ck iej p e rsp ek ty w y ” (s. 5) zau w aża się, co n a jw y żej, ich pojed yń cze cech y — n ie m ożna ich n atom iast w yod ręb n ić jako „szczególnego obiektu b a d a w czeg o ”. Z p ersp ek ty w y o b ow iązu jących k a n o n ó w litera ck o śc i „tw órczość tego rodzaju — tw ierd zi N ycz — skażona jest od p o d sta w n eg a ty w n o ścią , n ied o sta tk iem istn ien ia, b rak iem p rzed- m io to w o ści” (s. 6). T y m cza sem w y sta rczy odrzucić taką p ersp ek ty w ę, by w tym , co w y d a je się ułom n ością, dostrzec k o n sty tu ty w n e cech y autonom icznego przed m iotu badań literack ich . C echam i ty m i są — na n ajo g ó ln iejszy m poziom ie — n a stęp u jące w y zn a czn ik i „p rak tyk i p isa r sk ie j”: brak g o to w eg o przedm iotu przed sta w io n eg o (tem at jest p retek stem ), brak goto w eg o p rzedm iotu arty sty czn eg o (form a jest h yb ryd yczn a i n iezam k n ięta) oraz brak g o to w eg o p rzed m iotu estety czn eg o (utw ór narusza n orm y estety czn y ch o czek iw a ń odbiorców ). Te w ła śn ie w y zn a czn ik i p ozw a lają — w ed łu g N ycza — u tw orzyć tak i o b iek t b adaw czy, którem u na im ię „ sy lw y w sp ó łczesn e”. J e st n im „polim orficzn a v a r i e t a s ” tek stó w . P o m y sł term in ologiczn y zapożycza tu autor od S te fa n ii S k w a rczy ń sk iej, ale p rzy sto so w u je go do w ła sn y ch
potrzeb.
Próbując ok reślić „p od staw ow e a sp ek ty form y s y lw ic z n e j”, N ycz rek on stru u je cech y p oetyki, które od sta ro ży tn o ści p rzy p isy w a n o utw orom bloku silv a. D o n a
j-1 R. N y c z : T e u f e ls d r ö c k h r e d i v i v u s , alb o o p e w n y m dialogu t e k s t o w y m . „T ek sty” 1978, nr 1; O k o la ż u t e k s t o w y m . Jw ., nr 4.
* K. W y k a , P r o b l e m z a m ie n n i k a g a tu n k o w e g o w p i s a r s t w i e R ó ż e w ic z a . W: R ó ż e w ic z p a r o k r o tn ie . O pracow ała M. W y k a . W arszaw a 1977.
358
R E C E N Z J Ebardziej typ ow ych cech takich te k stó w n ależały: różnorodność tw o rzy w a , autonom ia poszczególnych elem en tó w i brak h ierarchii ich w ażn ości, a przede w sz y stk im taka p ra k ty k a pisarska, która u ja w n ia ła się w tzw . sp o n ta n iczn o ści zapisu oraz b ru lio n o w y m n iew y k o ń czen iu d ysk u rsu (szkic, próba, im p row izacja, ro zm y śla n ie etc.). G rupę osobną — bo w y ra zistą pod w z g lę d e m g a tu n k o w y m — sta n o w iły d zieła skom p on ow an e z c y ta tó w (c e n t o n , q u o d li b e t, „b igos”, „m akaron”) lu b ro zm a ite a n to lo g ie typu: collectan ea, w iry darz, zw iercia d ło czy en cyk lop ed ia.
S y lw y jako typ p iśm ien n ictw a b y ły w ię c za w sze k ategorią p on ad gatu n k ow ą. Próba przystosow an ia tego term in u do an aliz litera tu r y w sp ó łczesn ej — pow iada N ycz — nie jest arb itraln ym p o m y słem badacza. O istn ien iu tej tra d y cji p iśm ien n ictw a w św ia d o m o ści p isarzy X X w . św iad czą w y p o w ie d z i różn ych autorów : J. C zechow icza, H. M alew sk iej, J. Z a w ieysk iego, A. K u śn iew icza , A. W ażyka, A. R ud nickiego, K. Brandysa, W. W oroszylsk iego, L. B u czk ow sk iego, a w ty m i h isto ryk ów literatury: J.* T rznadla, J. B łoń sk iego, M. M arcjan, M. Jan ion i innych.
. A le tu w ła śn ie — o czym czy ta m y już w ty tu le W p r o w a d z e n i a — zaczyna się „k łop ot z p rzed m iotem ”. Próżno b o w iem szukać w śród różnorodnych form w sp ó ł czesnej litera tu ry ja k ich k o lw iek k on stan t ga tu n k o w y ch , rodzajow ych, k o m p o zy cy j nych, spójnej organ izacji czy ok reślon ego zn aczenia. S y l w y — p isze N ycz — n ie m ają an i stru k tu raln ego, a n i sen so tw ó rczeg o c e n t r u m , n atom iast to, co je k on stytu u je, znajduje się stale jakby na zew n ątrz n ich . J e st n im — w e w szy stk ich przypadkach — w sp ó ln y , n eg a ty w n y u k ład od n iesien ia, k tóry N ycz n a zy w a „in sty tucją litera tu r y ”. M ów iąc in n y m i słow am i: ob szarem za in tereso w a ń R yszard a N ycza są tak ie najróżn orod n iejsze w ła śc iw o ś c i lite r a tu r y w sp ó łczesn ej, k tóre łą c z y j e d y - n i e o d rzu cen ie u trw a lo n eg o w p ow szech n ej św ia d o m o ści m od elu u tw o ru i „kon w e n c ji lite r a c k ic h ”. O pisać „ sy lw y w sp ó łc z e s n e ” — p o w ia d a N y cz — to zrek o n stru o - w ą ć ów układ o d n iesien ia , k tóry ró w n o cześn ie k o n sty tu u je in n o w a cy jn o ść p oszcze g ó ln y ch utw orów .
Isto tn y m i sk ła d n ik a m i form sy lw iczn y ch są w sz e lk ie form y p araliterack ie: n o tatnik, zapis d zien n ik ow y, brulion, kom entarze, za p isk i „na m a rg in esa ch ” etc. Pod tym w zględ em sy lw y p rzek reślają p r z eciw sta w ien ie d zieła nap isan ego (skończonego, zam k n iętego i gotow ego) oraz n ien ap isan ego. R ów n ocześn ie w y p o w ied zi sy lw iczn e a sy m ilu ją cudzą m ow ę (cytaty), a ich w e w n ą trztek sto w ą sy tu a cją k o m u n ik acyjn ą okazuje się często zapis m om en tu lek tu ry (u w agi recen zyjn e, au tok om en tarze, za p isy lektur). Pod tym w zg lęd em sy lw y , będąc św ia d ectw em odbioru i w yboru z u n iw ersu m p iśm ien n ictw a, p ełn ią fu n k cję w y p o w ie d z i m eta tek sto w y ch . A w resz cie — ży w a jest w tek sta ch sylw Ticzn y ch ob ecn ość w sz e lk ic h form u ży tk o w y ch i d okum entarnych (v id e tw órczość B ia ło szew sk ieg o ) czerp an ych d em on stracyjn ie spoza obszaru u zn aw an ego za dom en ę sztuki sło w a . W ten sposób — odrzucając estety czn ą w y k ła d n ię litera ck o śc i — sy lw y u n iew a żn ia ją p rzeciw sta w ien ie lite r a
tu ry i n ieliteratu ry.
Pod w zględ em m orfologiczn ym ty p o w ą cząstk ą form sy lw iczn y ch jest fragm en t, a pod w zględ em k om p ozycyjn ym — zasada zesta w ien ia . W p oetyce fragm en tu — pisze N ycz — „skupiają się k o n sty tu ty w n e cech y w y p o w ied zi sy lw ic z n e j” (s. 22): p od atn ość na tra n sfo rm a cje sem a n ty czn e, u za leżn ien ie od k o n tek stu , a p rzede w s z y stk im — otw artość. Do tej ostatn iej N ycz zalicza: fizyczn e n ieu k o ń czen ie w y p o w ied zi (lub jej fragm en tów ), „otw arcie p r o g resy w n e” — ku przyszłym p rzek szta ł ceniom tekstu, „otw arcie r e g r e sy w n e ” (dialogow e) — ku tek sto m już istn ieją cy m (cytaty, aluzje, k om en tarze etc.) oraz otw arcie k o m u n ik a cy jn e — jako zap roszenie czyteln ik a do u sp ójn iającej lek tu ry tek stu . Nb. sy lw y za w iera ją tak że in n e in strukcje koheren cyjn e: m ogą być n im i k o n w en cje g atu n k ow e, sty listy czn e, p o w tó rzenie jed n ostk i k on stru k cyjn ej (w ątek ) lu b b ezp ośred n ie od w ołan ie się do czy teln ik a (np. ak tu alizacja top osu zak oń czen ia) (s. 33— 35).
-R E C E N Z J E
359
m en ta rn ą sw o isto ść w obszarze p iśm ien n ictw a , a m ia n o w icie: sy lw a dąży do „ w y m k n ię c ia się sp od p raw litera ck iej ta k so n o m ii” (s. 23) i r eh a b ilitu je p oten cjaln ość e stety czn ą k ażd ej w y p o w ied zi słow n ej. W ykraczając jed n ak poza litera tu rę poprzez s t a ł e od n oszen ie się do jej „ in sty tu cjo n a ln y ch ” w y zn a czn ik ó w , form y sy lw iczn e s t a ją się zarazem m eta litera tu rą (s. 24).
N astęp n ym ele m e n te m in sty tu cji litera tu ry , w ob ec k tórego N ycz sy tu u je sy lw y , s ą in stru k cje gatu n k o w e zau w ażaln e już na p oziom ie ty tu łó w p oszczególn ych u tw o ró w . S y lw y albo n a zy w a ją form ę pod staw ow ą, do której n aw iązu ją (np. Li t erat ur a. P o w i e ś ć W. W oroszylskiego), albo tem a ty zu ją k w a lifik a c ję gatu n k ow ą (np. Ni e b i e s k i e k a r t k i A. R udnickiego), albo w chodzą w dialog z w ielo m a k o n tek sta m i (np. p ro za L. B u czk ow sk iego). W k ażd ym z tych p rzyp ad k ów ty tu ł p ełn i fu n k cję w sk a ź n ik a „m etajęzyk ow ego poziom u sp ójn ości tek stu , k tó ry odbierać trzeba o stateczn ie ja k o w yp ow ied ź o literaturze [...]” (s. 28). R ów n ocześn ie k on w en cje gatu n k ow e w ch od zą w k o rela cję z k on stru k cją podm iotu, która sta je się „gw aran tem sp ój n o śc i w y p o w ie d z i” (s. 33). K on stru k cja ta — u jm u jąc rzecz w p rzyb liżen iu — po le g a na ek sp o n o w a n iu au to b io g ra ficzn o -a u to tem a ty czn ej str a te g ii p isarsk iej. Z p er sp e k ty w y k o m u n ik a cji litera ck iej m am y tu do czy n ien ia z figu rą lek tu ry — pisania p ozw alającą au torow i na ek sp on ow an ie m e ta te k sto w y c h i czyn n ościow ych elem en tó w p ostaw y n ad aw cy. P rzyk ład y d w óch ty p o w y ch dla s y lw w sp ó łczesn y ch stra te g ii pisarskich w id zi N ycz w tw órczości C zesła w a M iłosza i W itolda G om brow icza. O d k ład ając na później bardziej szczegółow e o m ó w ien ie in terp retacyjn ych w n io sk ó w N y c z a za w a rty ch w rozdziale 2, p o św ięco n y m ty m p isarzom , przechodzę do tez rozd ziału 3. D otyczą one kategorii, którą N ycz n a zy w a „ e k s c e n t r y c z n o ś c i ą t e k s t u ” i która jest jed n ym z n a jw a żn iejszy ch e le m e n tó w w w yw od ach autora S y l w ws pół c z e s ny c h.
S trategie p isarsk ie M iłosza i G om brow icza — przy ich w szy stk ich różnicach — m ożna ok reślić w sp óln ą form ułą: „czyn n ościow a k on cep cja podm iotu i te k s tu ” <s. 45). Da się ona sch arak teryzow ać n astęp u jąco. M ieszczą się w jej ram ach takie sp osob y p isania, w których w yraźn y jest p rym at rela c ji (tu: aktu pisania) nad w y tw o rem (tu: d ziełem skończonym , zam k n iętym , n ap isan ym ) (s. 41). D zieło w tej k on cep cji — tw ierd zi N ycz — „nie sta n o w i ju ż czegoś danego z góry i dokonanego, le c z zdaje się tw orzyć pod sp ojrzen iem p o d m io tu ” (s. 42). R ów nocześnie fu n k cją języ k a jest n ie ty le p rzek azyw an ie „gotow ego se n su ” (czyli reprodukcja zastanych k onw encji), co p oszu k iw an ie n ow ych sp osob ów w y tw a rza n ia znaczeń. W k on cep cji t e j dochodzi w ięc do odrzucenia tak iego rozu m ien ia p ojęcia „n a śla d o w a n ia ”, które p rzyp isu je m u fu n k cję k o p io w a n ia istn ieją cej rzeczy w isto ści. D ziałaln ość p isarsk a — gd y została odrzucona „g o to w a ” rzeczy w isto ść i k o n w en cjo n a ln e form y jej p rzed sta w ia n ia — sta je się n atom iast sposobem k szta łto w a n ia i rep rezen tow an ia w s z e l k ic h „form organ izacji d o św ia d czen ia ” (s. 43). M ożna za tem p ow ied zieć, że sp ecy fik a form sy lw iczn y ch — w tym przypadku — polega na prym acie sposobu p o stę pow an ia autora nad rezu lta tem jego d ziałań (tj. sk oń czon ym dziełem ). Lub m ów iąc inaczej: w ch a ra k tery sty czn y ch dla form sy lw iczn y ch sp osob ach p isan ia dochodzi do „ p rzesunięcia p u n k tu ciężk ości z w y t w o r u na p r o c e s w y t w a r z a n i a ” (s. 43; podkreśl. W. B.). W spólny dla obu stra teg ii p isarsk ich jest „n egatyw n y układ o d n ie s ie n ia ” litera tu ry jako in stytu cji, w którym w y o d ręb n ić m ożna trzy p rze
słanki: 1) „p ojm ow an ie język a jako n a rzęd zia ”, 2) tra k to w a n ie „dzieła jako w y tw oru sk oń czon ego i sc en tra liz o w a n eg o ” i 3) u zn a n ie „ artysty jako g w aran ta jego .sensu” (s. 93).
Z daniem N ycza, za czy n n o ścio w ą k o n cep cją p od m iotu i tek stu stoją — w sp o sobach p isan ia M iłosza i G om brow icza — d w a gen eraln e sta n o w isk a w ob ec języka poetyckiego. Za G. L. B ru n sem N ycz ok reśla je m ian em id e i orfick iej i h erm en eu - tyczn ej i w ią że z n im i odpow iednio: fen o m en o lo g icz n o -h erm en eu ty czn ą oraz struk- tu ra listy czn o -sem io lo g iczn ą o rien tację filo zo ficzn o -litera tu ro zn a w czą (s. 93—94).
зсо
R E C E N Z JEP ierw szą reprezentują n a zw isk a G adam era, R icoeura i H eid eggera, drugą — d e S a u ssu r e’a, D erridy, P e ir c e ’a, B a rth es’a i L év i-S tra u ssa . W p ierw szej od rzu cen ie in stru m en taln ego rozu m ien ia język a p row ad zi do uznania p rzed - i p on ad zn ak ow ego istn ien ia sło w a (i sensu) (s. 94), w drugiej n a to m ia st — „do rozp ozn an ia [...] sem an tyczn ego u n iw ersu m u k o n sty tu o w a n eg o w ję z y k u ” (s. 95). W obu p rzyp ad k ach s e n s jakby istn ieje poza znakiem . W edle h erm en eu tów , zd an iem N ycza, sen s p rzy b y w a do znaku z m ityczn ego m om en tu jed n ości bytu i znaczenia, n a to m ia st w e d le str u k - tu ra listó w — sen s p o w sta je d zięk i relacyjn ej p ozycji znaku w sy stem ie. Z h erm e- n eu tyczn ego punktu w id zen ia każda w y p o w ied ź jest in terp retacją, ze str u k tu r a li- styczn ego — każda w y p o w ied ź jest k radzieżą. Z h erm en eu ty czn ej k o n cep cji zn ak u w y w o d zi się p rzeciw sta w ien ie „bezpośredniego rozu m ien ia i k o m en ta rza ”, ze str u k - tu ralistyczn ej — „inżyniera oraz b rico leu ra ” (s. 95). O tóż „p olim orfizm w sp ó łc z e sn e j litera tu r y ” — poin tu je N ycz ten w y w ó d —■ poddany jest tem u sam em u zróżn ico w aniu, co p rzed staw ion e w yżej k on cep cje język a i w y n ik a ją ce z n ich proced u ry an alityczn e. Z różnicow anie to h istorycy litera tu r y o p isy w a li za pom ocą ro zm a ity ch p rzeciw staw ień : tra d y cji i n ow a to rstw a , k la sy cy zm u i aw an gard y, m oralizm u i lin g - w izm u, n atom iast N ycz proponuje je o p isy w a ć „w k a teg o ria ch centrum , jego u tra ty i prób resty tu cji z jednej strony oraz dw óch o d m ien n ych try b ó w ek scen try czn o ści
z d ru g iej” (s. 98).
P o tej k o n sta ta cji autor S y l w w s p ó łc z e s n y c h p rzechodzi do tez h isto ry czn o lite rackich. Oto one. M odernistyczny i aw an g a rd o w y przełom w sztu ce p o leg a ł na o d e j ściu od „ tran scen d en tn ej” fu n k cji sztu k i i zw iązan ej z nią w ia ry w istn ien ie „ sta biln ego k u ltu row ego p a ra d y g m a tu ” (s. 99). T ezie tej patron u je J o sé O rtega y G a sset. „A tran scen d en tn ość” n ow ej sztu k i N ycz proponuje zw ią za ć z „k ryzysem k a teg o rii rep rezen ta cji”, d otyczącym trzech „głów n ych k ręg ó w p ro b lem o w y ch ” (s. 99): k o n cep cji języka, który n ie rep rezen tu je już rzeczy w isto ści, k o n cep cji form y w sztu ce, która przestała być ca ło ścio w a i n ie rep rezen tu je już u n iw ersa ln eg o porządku ś w ia ta, oraz k on cep cji tem atu , w e d le której cele m sztu k i jest w y r a ż a n ie p r o b le m a ty k i e g zy sten cja ln ej, sp o łeczn ej i narod ow ej. O dw rót od tej k o n cep cji daje się z a u w a ży ć w p olskim m od ernizm ie ju ż to w za in tereso w a n iu zja w isk a m i ek scen try czn y m i (gro tesk a, egzotyk a, kicz, sen , sza leń stw o etc.), ju ż to „w z a k w e stio n o w a n iu sa m e g o pojęcia tem atu, w p od k reślan iu jego p retek sto w o ści, n ieok reślon ości, p ły n n o ści
i zm ien n o ści” (s. 100).
N a jw cześn iejszy m w y ra zem „d ezin tegracji tego m o d elu ” litera tu r y b y ła w e d łu g N ycza tw órczość T ad eu sza M iciń sk iego, w k tórej — jak p isa ł J a n P rok op — „»centrum jednoczące p rzen osi się [...] poza te k st« ” (cyt. na s. 101). W m ie jsc u k oncepcji, zgodnie z którą u tw ór jest „sam ow ystarczaln ą ca ło śc ią ”, p o ja w ia s ię koncepcja utw oru rozum ianego jako zbiór w a ria cji na ten sa m tem at lub ja k o tek st policentryczny, tj. taki, który od w ołu jąc się do różn ych ty p ó w w y p o w ie d z i, żadnej nie czyn i in tegratork ą całości (s. 102). H isto ry cz n o litera ck im i p rzy k ła d a m i tej tezy są dla N ycza program y ek sp resjo n istó w („w olny sposób w y ra ża n ia s ię ”) oraz fu tu ry stó w („słow a na w o ln o śc i”), w k tórych autor dostrzega podobny e fe k t d ezin tegracji tek stu . P rogram y te — m im o że n a le ż a ły do an ta g o n isty czn y ch k ie ru n k ó w a rtystyczn ych — b y ły w sp óln ą reak cją na „załam an ie się d a w n eg o k od u cen traln ego i c a ło ścio w eg o ” i sta n o w iły próbę p rzezw y ciężen ia k on cep cji ję z y k a jako n eu traln ego i przeźroczystego m edium k om u n ik acji. R eak cja ta w y ra ziła się· „w dw óch w ersjach języ k o w ej u to p ii” <s. 103): „pozak od ow ej k o m u n ik a cji” (ok reś len ie Prokopa) i pozarozu m ow ego języka. O bie te „ u to p ie” b y ły w y ra zem k ry zy su Χ Ι Χ -w ieczn eg o m im etyzm u, który odrzucono jak o n a iw n y i sta ty czn y i p rzeciw staw ion o m u now e rozu m ien ie n a śla d o w a n ia w sztu ce jako tw orzen ia, o d k r y w a n ia i in terp reto w a n ia rzeczy w isto ści (s. 104). PrawTie r ó w n o cześn ie p o ja w ia się w ś w ia dom ości litera ck iej potrzeba „restytu cji w sztu ce n ow ego rodzaju kodu centralnego^ i ca ło ścio w eg o ” (s. 105). Jej w yrazem — zd an iem N ycza — są k o n cep cje ję z y k a
R E C E N Z J E
3G1
p o e ty c k ie g o T ad eu sza P eip era i B o le sła w a L eśm ian a. M im o zasadniczych ró żn ic św ia to p o g lą d o w y c h i este ty c z n y c h m ożna je sch arak teryzow ać za pom ocą „tych> sa m y ch p o d sta w o w y ch w ła sn o ś c i”: a u to n o m ii w ob ec rzeczy w isto ści i tra d y cji e s te ty czn ej, n ad organ izacji języ k a w ob ec form p otocznej k om u n ik acji oraz h om ologii
u tw o ru w ob ec porządku m y ś li (s. 107).
P rzem ia n y w litera tu rze la t d w u d ziesty ch i trzy d ziesty ch rep rezen tu je tu jeszcze tw ó rczo ść W itkacego, B eren ta, W ażyka, S ch u lza i G om brow icza. P o szu k iw a n ia k o n stru k cy jn e ty ch pisarzy — tw ierd zi N ycz — dadzą się p rzed staw ić jako odchodze n ie cd c a ło ści „z góry d a n y ch ” do n o w eg o id ea łu c a ło ści nieorgan iczn ej. M ów iąc in n y m i sło w y : gd y w sk u te k m od ern istyczn ego odczu cia k ry zy su k u ltu ry obraz św ia ta rozpadł się na fra g m en ty , to k w estią , jaką w k rótce trzeba b yło p o sta w ić na n ow o, sta ło się „sc.alenie” tek stu , w iz ji a rtystyczn ej, w y p ra co w a n ie n ow ej kon c e p c ji ca ło ści i n o w y ch w zo rcó w in tegracji. W szystk ie n iek o n w en cjo n a ln e m o d e le k o n str u k c y jn e zn an e n am z lite r a tu r y ow ego czasu b y ły w y ra zem tego w ła śn ie problem u. A w ięc: „w o rk i” M iciń sk ieg o i W itkacego, p alim p sesty, litan ie, k o m en tarze, ju x ta p o zy cje W ażyka, w a ria cje S ch u lza czy G om b row iczow sk ie sięgan ie do- zap asu h eterogen iczn ych jed n o stek k u ltu ry . W szystk ie te w zorce zdają się być w y razem now ego typu p rzekonania, że poza tek stem istn ieje „utajony w zorzec in te g r a c ji-’ i że choć n ie m ożna go u jaw n ić, to jednak m ożna p rzybliżać się do jego- sek retn eg o sensu. P o in ta teg o w y w o d u N ycza jest następ u jąca: „ponad ró żn y m i p o ety k a m i oraz ich często sp rzeczn ym i m o ty w a cja m i św ia to p o g lą d o w y m i zaczyna z a r y so w y w a ć się w ty ch latach p e w ie n w sp ó ln y a od m ien n y od dotychczasow ych, id ea ł k on stru k cyjn y, k tó ry p o d jęty oraz w szech stron n ie ro zw in ięty w e w sp ó łc z e sn ej literatu rze po p rzełom ie la t sześćd ziesią ty ch sta n o w i d alej a k tu aln y ośrod ek p o szu k iw a ń a rty sty c z n y c h ” (s. 114).
Z różnorodnych prób u p orząd k ow an ia istn ieją ceg o od początk u X X w . „gigan ty czn eg o in w en tarza k u ltu r y ” (s. 119) p o w sta ły trzy k on cep cje tek stu rozum ianego· jako całość: organiczna, a to m isty czn a i relacyjn a. P ierw sza, oparta na prymacie· regu ł c a ło ści u tw oru na k a żd y m jego poziom ie, m ia ła zn aczenie m argin esow e. A le, p arad ok saln ie, to ona w ła śn ie m ogła być „n atu raln ym n arzęd ziem a k tu a liza cji k o d u cen tra ln eg o i m ow y c a ło ś c io w e j” (s. 116). Istn ia ły jednak trzy p ow od y załam an ia się tej kon cep cji: k u ltu ra m a so w a , od czucie siln ej p etry fik a cji kodu litera ck ieg o oraz zm ęczen ie p isarzy e ste ty k ą form y ca ło ścio w ej (s. 118— 119). G dy atra k cy jn o ść w zo r ca k o n stru k cji o rgan iczn ej ok azała się bardzo n iew ielk a , p o szu k iw a n ia pisarzy sk u p iły się w o k ó ł — b lisk ich sobie — k o n stru k cji a to m isty czn ej i rela c y jn ej. P ierw szą ch a ra k tery zu je p ry m a t części nad całością, a zarazem u m ieszczen ie ich in te g r a c ji jak b y poza tek stem . D rugą n a to m ia st k o n sty tu u je w z a je m n e o d d zia ły w a n ie k o n w e n c ji i e le m e n tó w u tw oru . K ażdej z ty c h k o n cep cji lite r a tu r y N y cz przyporządko w u je in n y rodzaj „języ k o w ej u to p ii” (term in R. B a rth es’a): u top ię p o za k o d o w ą , e stety czn ą i h istoryczn ą) (s. 122— 123). Z tak ich ró żn y ch sp osob ów p isa n ia m ożna w y w ie ść w sp ó ln ą — a różną od „ o rg a n iczn ej” — k o n cep cję litera tu r y , którą ch a ra k teryzu ją n a stęp u ją ce w y zn a czn ik i. Jej n e g a ty w n y m u k ła d em o d n iesien ia j e s t X I X -w ie c z n y p arad ygm at k u ltu ry op arty na w ierze w is tn ie n ie cen tra ln eg o i ca ło ścio w eg o kod u i „ w sp iera ją cy się na m itach ca ło ści i czy steg o ję z y k a ” (s. 122). N a tom iast p o d sta w o w e cech y p o ety k i to: a n ty k o n w en cjo n a lizm w tra k to w a n iu za sta n ych w zorów , a so cja cjo n izm p r zeciw sta w io n y języ k o w i potoczn em u , zasada b ezp o śred n iego w y ra ża n ia rea ln o ści oraz a to m isty czn e ro zu m ien ie u tw oru z a k ła d a ją ce p o za tek sto w y czyn n ik in te g r a c ji tek stu . T en o sta tn i — n a zy w a n y przez N ycza ta k że „ek scen tryczn ością te k s tu ” — im p lik u je „ n ied efin io w a ln e cen tru m znaczenia, w sk a zuje [...] na k o m en ta rzo w y tryb u zy sk iw a n ia »w idzenia sy n tety czn eg o « [...]” (s. 123). M ów iąc inaczej, n o w y porządek u tw oru p o w sta je po u znaniu rów n orzęd n ości w sz y stkich kodów : d ziałaln ość k o m en tatora w form ie eseju oraz b ricoleura w fo r m ie
302
R E C E N Z JEJcolażu — oto stra teg ie p isarsk ie k anonizujące te k sto w ą ek scen try czn o ść w sp ó ł czesn ych form sylw iczn ych .
Czas na zakończenie: „P ojęcie sy lw iczn o ści [...] — pisze N ycz — w sk a zu je n a j w y r a ź n ie j na f o r m a c y j n y w ym iar litera tu r y , sta n o w ią cy jej n ajogóln iejszą
przestrzeń m o żliw o ści [...]” (s. 145). P ojęcie to w e w szy stk ich u tw orach ogn isk u je się w ok ół problem u znaczenia, które — w tek stach sy lw iczn y ch — zajm u je p ozycję „ ek scen tryczn ą”. F ak t ten „ w yd aje się przeczyć istn ien iu ogólnej g ra m a ty k i tekstu, [...] w sk azu jąc w zam ian na p ragm atyczną d on iosłość zm iennej h isto ry czn ie »gra m a ty k i kontekstu« [...]” (s. 146). S ylw iczn ość okazuje się n iczym in n y m jak „roz biórką zastanych, stan d ard ow ych k ategorii organ izacji w y p o w ie d z i”. M ożna zatem p ow iedzieć, że jej p od staw ow ą cechą jest dekon stru k cja „ zin stytu cjon alizow an ego m odelu u p raw ian ia lite r a tu r y ” (s. 146), a w ięc: n atu raln ości form w y p o w ied zi, bez pośrednio d anego przedm iotu oraz apriorycznej w sp ó ln o ty w ied zy autora i cz y te l nika. S y lw iczn o ść to tw o rzen ie w ła sn ej su b sta n cja ln o ści, p o szu k iw a n ie zasad jej integracji, to k ry ty k a k on cep cji język a p rzezroczystego, to d em isty fik a cja form y ■organicznej, to d ezilu zja referen cjaln ości i za k w estio n o w a n ie jed yn ej p raw d y tekstu. A le „w sy lw iczn ej k on cep cji litera tu r y — koń czy sw ój w y w ó d N ycz — n ie m a n ic w ięcej [...] niż w jej trad ycyjn ym pojęciu; n ie m a n iczego innego — jest jednak zu p ełn ie in a czej” (s. 148). T oteż sylw iczn ość okazu je się w sp ó łcześn ie „form ą w e w n ętrzn ej sam ow ied zy lite r a tu r y ”. Oto zarazem „fak tyczn a sta w k a za jm o w a n ia się tą p ro b lem a ty k ą ” (s. 149). P rzyznajm y, że jedna z n a jw y ższy ch .
A oto tezy dw óch in terp retacyjn ych rozd ziałów k sią żk i N ycza. Z acznę od o sta tn ie g o (rozdz. 4), bo jego treść ściślej w iąże się ze streszczon ym i p o w y żej w y w o
dam i.
„Fakt lite r a c k i” to dla N ycza tek st P r z y r o s tu n a tu r a ln eg o R ó żew icza oraz in ter p retująca go rozpraw a W yki. Oba te tek sty św iad czą o „prym acie czyn n ościow ego, p rocesualnego u ję c ia ” utw oru, jak ie pojaw iło się zarów no w literatu rze, jak i w li tera tu ro zn a w stw ie (s. 127). T ek st R óżew icza jest p rzyk ład em od ejścia od „ k on w en cjon aln ych regu ł k o m p o zy cji” i „problem atyzacji in sty tu c jo n a ln o -e ste ty c z n y c h ” u- w aru n k ow ań w y p o w ied zi literack iej. Z k o lei tek st W yki jest p rzyk ład em rozpraw y, w której autor d ał św ia d ectw o r e w iz ji sw y ch założeń teo rety czn y ch pod w p ły w em lek tu ry d zieła in n o w a cy jn eg o (s. 128). U tw ór R óżew icza rozw ija się na trzech planach: p rzedm iotow ym , który „przynosi h istorię p o w sta w a n ia ” (s. 128), p od m ioto w ym , na k tórym przed staw ion e sę życiow e i a rty sty czn e o k o liczn o ści tw orzen ia tego tek stu (s. 130), oraz na poziom ie „ b iograficzn ym ”, na k tórym m ają zostać przezw yciężon e p o d sta w o w e opozycje k o m en tow an e w dw óch p ierw szy ch p lanach — p odm iotu i przedm iotu, zdarzenia i struktury, w y tw o ru i jego sp raw cy. R óżew icz organizuje „teatr w e w n ę tr z n y ” i tek stu aln y sp ek ta k l (s. 133), w k tó ry m podm iot sta je się autorem i aktorem , b ohaterem i aranżerem , a w ielo ść tych ról u w id o czniona zostan ie w tech n ice kolażu. K om entarz i k olaż są tu d w om a r y w a liz u ją c y m i sp osob am i rozw ijan ia w yp ow ied zi, która n ie jest już organ iczn ym dziełem , w której autor i w y p o w ied ź tw orzą jedność i w której u jaw n ion a zostaje stru k tu ra ln a oraz in tertek stu aln a n iegotow ość dyskursu.
Z k o lei tek st W yki jest próbą teoretyczn ego opisu b u d ow y u tw oru R óżew icza i św ia d ectw em rezy g n a cji badacza z przyjm ow an ych k o lejn o założeń a n alityczn ych . R ozpraw ka W yki jest w ed le N ycza p rzykładem k o n flik tu m ięd zy sta n d a rd o w y m i proceduram i, ja k im i p osłu gu je się badacz literatu ry, a lek tu ro w y m d o św ia d cze niem . O bjaw em tego k o n flik tu jest fakt, że W yka prób ow ał w y p o w ia d a ć się w kilku sta n d a rd o w y ch gatu n k ach n au k ow ych , a gdy opisanie w ich ram ach Przyr ostu, n a tu r a ln e g o okazało się n iem o żliw e, w yb rał — ró w n ie n iestan d ard ow ą jak R óże w icz — form ę w ła sn ej w y p o w ied zi. Zdaniem N ycza oba tek sty (R óżew icza i W yki) są e fek tem zm ian d o k on u jących się w ram ach jed n ej k o m u n ik a cy jn ej w sp ó ln o ty . Z m ian y te p olegają na za k w estio n o w a n iu a n alogiczn ych w obu d y sk u rsa ch sy s te
-R E C E N Z J E 3 6 3
sn ó w od n iesien ia: form organ izacji dzieła (R óżew icz) ί form jego pozn aw an ia (W yka). M im o że prop ozycja W yki („zam iennik g a tu n k o w y ”) n ie została przez n ik ogo przy ję ta , to jednak — zd aniem N ycza — w yb ran y przez W ykę sposób p ostęp ow an ia .m a w ie le w sp ó ln eg o z p roceduram i n ajn ow szego litera tu ro zn a w stw a : „n egatyw n ą h e r m e n e u ty k ą ” i p oststru k tu ralizm em (s. 142). W spólny dla obu jest b o w iem „eks cen tr y c z n y tr y b ” o p isyw an ia tek stu . M ożna rzec, że z p ersp ek ty w y tak iego opisu w sa m y m d ziele n ie m a n ic do in terp retow an ia (s. 142—143). T ek st b o w iem alb o s a m jest a k tem „ in terp reto w a n ia -u k a zy w a n ia ” (s. 143), albo jest a k tem stru k tu ro- w a n ia , w k tó ry m sen s dopiero się w ytw arza. Te d w a „ek scen tryczn ie ro zw ija n e •tryby b ad aw czego p ostęp ow an ia — kończy ten rozd ział N ycz —· łączą się w e w sp ó l n y m za interes o w an iu prob lem em w aru n k ów zn a czen ia ” (s. 144).
J a k n a to m ia st w k on cep cji „ sy lw w sp ó łczesn y ch ” N ycza m ieszczą się odrębne „ sp o so b y p is a n ia ” M iłosza i G om brow icza?
W tw ó rczo ści p ierw szeg o autora („Miłosz: b io -g ra fia id ei”) N ycz dostrzega g łę b o k i zw ią zek „m iędzy form am i p oetyck iego d ośw iad czen ia a o d p ow ied n im i fo r m a m i k o n stru k cji [...]” (s. 64). O to jego tezy.
U p od staw dośw iad czen ia w p isan ego w poezję M iłosza znajduje się odczucie k o n k r e tu . J ego form ą — co stw ierd ził B ło ń sk i — jest ep ifan ia. D ośw iad czen ie to w y r a ż a się od czuciem b lisk o ści tajem n icy i s a c r u m oraz zagad k ow ości tego, co is tn ie je . Ś w ia t — in terp retu je tu N ycz sen sy tek stó w M iłosza — zadaje nam zn ak i d o m a g a ją ce się in terp retacji, co w sk azu je, że za w a rty w ty ch znak ach sen s w y m a g a d op ow ied zen ia. S łu ży tem u p ostęp ow an ie eg zegetyczn e, p rzejaw iające się w ■twórczości M iłosza w różnych form ach k om en tow an ia. Są n im i przede w szy stk im g lo so w a n ie i m arginalia, które u M iłosza sta n o w ią p o d sta w o w ą figu rę jego d y s k u r s u i „naczelną zasadę organ izacji jego tw ó rczo ści”. N ycz w yod ręb n ia w n iej trzy operacje: rek o n tek stu a liza cję elem en tó w i ich red ystryb u cję oraz m etab olę s e m a n ty c z n ą (s. 49). M iłosz-k om en tator na różnych etap ach sw ej tw órczości propo n o w a ł różne m etod y postęp ow an ia. I tak w T r a k ta c i e m o r a l n y m b yła to zasada r ed u k cji, zd zieranie m asek i od słanianie isto ty rzeczy organizujące dyskurs g lo - sa lic z n y (s. 51). Z k o lei zasadą dysk u rsu w T r a k ta c i e p o e t y c k i m jest p ostęp ow an ie a m p lifik a c y jn e p rzeja w ia ją ce się w m argin aliach . Obie te m etod y w y rażają w p o e ty c k im d ośw iad czen iu M iłosza k o n flik t m ięd zy su b stan cjaln ością a h istorycznością, k tó reg o próbą p rzezw y ciężen ia są p oetyck ie ep ik lezy . E p ifan ie w y ra ża ły in icjację w jed n o stk o w e d ośw iad czen ie w y m y k a n ia się sen su istn ien ia, n a to m ia st ep ik lezy w y ra ża ją potrzebę w iary w istn ien ie T ran scendencji, a w ięc w m ożliw ość o sta te c z n e g o u ja w n ien ia znaczenia bytu. Ten „ reg resy w n o -p ro g resy w n y ruch r e fle k s j i ” — tw ierd zi N ycz — k ryje w sobie n u rtu jący M iłosza problem tożsam ości i w y d zied ziczen ia u ja w n ia ją cy się sta le w figu rach rozp a m ięty w a n ia różnych d o św ia d c z e ń podm iotu.
W sp ółd ziałan ie w a ria cy jn o ści m a rgin aliów i w aria n to w eg o g lo sow an ia — oto g e n e r a ln a zasada całej tw órczości M iłosza. M istrzam i tak ich sposobów p isan ia b y li M on taign e (m arginalia) i V a léry (glosow anie). A le d yskurs M iłosza m ieści się n ie ty lk o w tych dw óch w zorach. Jego ew o lu cja p rzeb iegała od resp ek to w a n ia k on w e n c ji ga tu n k o w y ch przez zacieran ie p o d zia łó w m ięd zy n im i aż po w yk raczan ie poza in sty tu cjo n a ln e ogran iczenia litera tu ry (s. 60). S ia d em tej ew o lu c ji jest M iło- sz o w sk ie rozu m ien ie p ojęcia form y, za w iera ją ce w sz y stk ie g atu n k ow e sk ła d n ik i s y lw ic z n o śę i (co llecta n ea , e x c e r p t a , an tologie, lu c u b r a ti o , flo r il le g i u m czy centon), c e c h y d ysk u rsu sy lw iczn eg o (naw roty, rozw in ięcia, zm iany p ersp ek tyw y), k o n cep c j ę d zieła n ie n ap isan ego („w to k u ”) i tow arzyszące jej w y zn a czn ik i podm iotu ja k o osob ow ości su w eren n ej, h arm onijnie godzącej pisan ie z d ziałan iem . D zieło M iłosza — kończy N ycz sw ój w yw ód — „sam o u sta n a w ia w ła sn e granice, [...] sa m o w y ja śn ia się stop n iow o i sam o organizuje w toku sw eg o ro zw o ju ” (s. 67).
364
R E C E N Z J Ejest odczucie form y. Form a — czy li to, co w życiu sp o łeczn y m z in sty tu cjo n a lizo w ane, u m ow ne i sztu czn e — staje się u G om brow icza n ieu sta n n y m przedm iotem , parodii. Jej celem n ie jest jed n ak sa ty ra czy o śm ieszen ie, le c z o sią g n ię c ie „in n ej sa m o w ied zy ” o charakterze u n iw ersa ln y m . R zecz nie w odrzu cen iu sp etry fik o w a - n ych w zorców , ale w od zyskaniu stłu m io n y ch i p oten cjaln ych w a rto ści. S p osob em osią g a n ia tego celu jest w y r y w a n ie e le m e n tó w z ich n a tu ra ln eg o k o n te k stu i w łą czan ie w n o w y u kład relacji. C zyli — p o słu g u ją c się term in em N y cza z poprzed n iego rozdziału (s. 49) — rek on tek stu alizacja, którą m ożna ob serw o w a ć na k a ż d ym poziom ie d zieła G om brow icza. P o n iew a ż w G om b row iczow sk im św ięcie brak jest „sensotw órczego, sak raln ego środ k a” (s. 75), w sz y stk ie jego ele m e n ty znajdu ją się w „ekscentrycznej p rzestrzen i” n iep rzew id y w a ln y ch zw ią zk ó w . Sans, jak i m oże się w y ło n ić z ta k rozw ib row an ego układu, p o w sta je jed y n ie d zięk i podm io to w ej organ izacji d ośw iad czen ia. N atom iast n a poziom ie zach ow ań podm iotu N y cz dostrzega tech n ik ę g lo sow an ia i k om en tow an ia, a obok n ich — jako zasadę k o m plem en tarn ą — bricolage. Ten ostatn i is tn ie je w postaci dw óch „ sk orelow an ych ze sobą o p era cji”: zesta w ien ia (ju xtap ozycji) oraz n a ło żen ia (su p erp ozycji) (s. 77). Z k o lei jedność d zieła G om brow icza — o jak iej piszą w szy scy k r y ty c y — n a jw y raźniejsza jest, w ed le N ycza, w n eg a ty w n y m p o tra k to w a n iu „ k o n w en cji obiektyw*- n eg o istn ien ia p rzed staw ion ego św ia ta ”. „ S tatyczn em u ob razow i czło w ie k a i ś w ia t a ” G om brow icz p r z eciw sta w ił „ujęcie p rocesu aln e i d y n a m iczn e” (s. 82).
Jego tw órczość ch arak teryzu je zatem n ie ty le w y s iłe k rep rezen ta cji, co raczej „próba p rzed staw ien ia k rytyczn ego d o św ia d czen ia ję z y k a ”, a zarazem „prezentacji sieb ie jako te k stu ek sp on u jącego sw ą znakow ą, m aterialn ą ob ecn o ść” (s. 83). P rzy k ład em tej p rak tyk i p isarsk iej jest tu sy lw ic z n ie różnorodny D z ie n n i k G om bro w icza, który słu ży N y czo w i za m ateriał do uk azan ia cech G o m b row iczow sk iego (auto) portretu. P od m iot k reo w a n y przez G om brow icza za ch o w u je p ozycję e k s cen tryczn ą zarów no w ob ec o p isy w a n y ch form k u ltu ry (jest „ob cym ”, „b łaznem ”,. „ zb iegiem ” etc., s. 70, 85), jak i w ob ec w ła sn ej eg zy sten cji, którą trak tu je ja k o chaotyczną i n iegotow ą. S tw a rza ją c się w p rocesie sa m o w ied zy , k reu je sw oje „ ja ” sta le poza sobą (s. 87) i rów n ocześn ie sta le próbuje arb itraln ie u sta n o w ić ja k iś „quasi-sakra’ln y śro d ek ” (s. 89). C entrum to okazuje się jednak n ieo sią g a ln e, g d y ż w G om b row iczow sk im św iecie n ie m a sen su tra n scen d en tn ego. P od m iotow i pozo sta je w ięc jed yn ie działaln ość, której cele m n ie jest ju ż „ u sta n a w ia n ie cen tru m ”, lecz jed yn ie „zak reślan ie g ra n ic” na m iarę w ła sn eg o istn ien ia . Ś w ia t, w którym : się porusza, to in w en tarz ele m e n tó w k u ltu ry poddany „sw o b o d n y m ” aranżacjom , p od m iotu ” (s. 89). A ó w G om b row iczow sk i podm iot p ozo sta je s ta le n ieo b ecn y , gd yż — jak ch a rak teryzu je go sam autor D z ie n n ik a — „jest za w sze gdzieś poza tym , co rob i”. P osłu gu je się forme,, a le jest poza nią, p isze, a le w ak cie p isa n ia przekracza sw o je „ja”, su b teln ie od d ziału je na innych, a le se n s tego w p ły w u („cza-: r o w a n ia ”) p ozostaje n ieu ch w y tn y . B yć, p isa ć i rów n ocześn ie stw a rza ć sobą in n ych — oto id eał G om b row iczow sk iej w y p o w ied zi.
O ryginalność w y w o d ó w N ycza jest ch yb a w y sta rcza ją cy m u sp ra w ied liw ien iem : tak szczegółow ego p rzed sta w ien ia tez jeg o k sią żk i. Jed n ak k ilk a za le t tej rozp raw y w y m a g a n azw an ia ich w p rost. A w ięc: N y cz a n a lizu je b ezsp rzeczn ie n a jtru d n iej sze zagadnienia i u tw ory X X -w ie c z n e j prozy n a rracyjn ej. P rzerzu ca pom osty m ię dzy u tw oram i od sieb ie o d leg ły m i i z im p on u jącą eru d ycją pok azu je h istoryczn e trad ycje p iśm ien n ictw a tk w ią ce u p od staw w sp ó łczesn y ch p rak tyk p isarsk ich . W y jaśn ia n ie ty lk o p rzem ian y w prozie p ow ojen n ej, lecz sięg a tak że do trad ycji d w u d ziesto lecia m ięd zyw ojen n ego i M łodej P olsk i. T w orzy za tem h ip o tezę e w o lu c j i form w literatu rze p o lsk iej w okresie n iem a l całego w ie k u X X . M iarą w a r to śc i jego pracy jest fakt, że zm usza czy teln ik a do za sta n o w ien ia się nad ta k im i zw ią z k a m i różn ych u tw o ró w i różnych sp osob ów pisania, k tó ry ch n ik t w cześn iej n ie dostrzegał. We w szy stk im , o czym pisze, jest b ezd y sk u sy jn ie orygin aln y: odrzucat
R E C E N Z J E
365
tr a d y c y jn e sp osob y a n a lizy i w y ja śn ia n ia te k stó w literack ich , w y b iera drogi n o w e i nieznane, p rezen tu je ta k ie w id zen ie ew o lu c ji form a rtystyczn ych , k tóre przez s a m ą sw ą inność jest dla czy teln ik a w artością p oznaw czą. A w reszcie, m im o że od w o łu je się często do cu d zych opracow ań, w y d o b y w a z nich ta k ie w n io sk i i w łą cza je w tak i sposób argu m en tacji, że za każd ym razem od k ryw a coś n ow ego — coś, c zeg o przed nim n ik t nie sfo rm u ło w a ł. N a w et w ó w cza s, gd y w y p ow iad a się o a u to r a c h , k tó ry ch d zieła m ają solid n ą d o k u m en ta cję a n a lity czn ą (R óżew icz, G om bro w icz), w yd ob yw a z nich n ie zau w ażon e w cześn iej zagadnienia. A także, la s t bu t n o t least, w p row ad za do p o lsk iej h isto rii litera tu r y n ajn ow sze p o m y sły term in o lo g iczn e i h eu rystyczn e, czerp an e g łó w n ie z prac a m eryk ań sk ich i an gielsk ich . S ło w em , jest to praca, której orygin aln ość sta je się zarazem m iarą jej w y b it- ności.
Jednak im p on u jąca k o n sek w en cja N ycza w rea liza cji w ła sn eg o pom ysłu b a da w czeg o sta w ia czy teln ik a w dość tru d n ej sytu acji. N ie sposób b o w iem — jeśli k to ś m iałb y ochotę — p olem izow ać z p oszczególn ym i tezam i tej pracy. Otóż m ają o n e sens jed yn ie w ram ach ca ło ścio w ej k on cep cji „ sy lw w sp ó łczesn y ch ” i poza n ią — jak m i się zdaje — n ie są w ery fik o w a ln e. T oteż „ sy lw y w sp ó łczesn e” jako p rop ozycję b ad aw czą m ożna albo w ca ło ści p rzyjąć, albo w ob ec całej tej k on cep c j i zach ow ać dystans. A le zarów no ak cep tacja, jak i d ystan s będą tu postaw am i
p o d k reślającym i w ró w n y m stop n iu n ie z w y k ło ść p rop ozycji an alityczn ych i in terp reta cy jn y ch sfo rm u ło w a n y ch w k sią żce N ycza. „ S y lw y w sp ó łczesn e” są b o w iem ob iek tem sk on stru ow an ym tak su g e sty w n ie (i tak in sp iru jącym in telek tu aln ie), że m ożna go co praw da om inąć, a le n ie sposób go n ie zau w ażyć. T oteż k siążk a N y cza w b adaniach nad litera tu rą w sp ó łczesn ą m a z a p ew n io n e trw a łe m iejsce.
N a p isa łem w szak że na w stęp ie, że b ęd ziem y się spierać. Czas zatem d otrzy m a ć ob ietn icy.
N ycz zauw aża — co szczeg ó ło w o o p isa łem już w cześn iej, w ięc teraz b ędę •upraszczał — że (1) k o m p o zy cy jn y m i sk ła d n ik a m i w ie lu u tw orów X X w . są róż norodne form y p a raliterack ie, że (2) osią k on stru k cji tych u tw orów są czyn n ości k reacyjn e podm iotu, że (3) język w ty ch tek sta ch n ie jest m e d i u m neu traln ym i że (4) cech y te, n a zw a n e „ sy lw iczn y m i”, w szy stk ie razem i każda z osobna, p rze c iw sta w ia ją się id e a ło w i d zieła jako k o n stru k cji ca ło ścio w ej, skończonej, m ającej o d n iesien ie przed m iotow e i przezroczystej w w a r stw ie język ow ej. T rafność tej ob serw a cji jest b ezd ysk u syjn a. A le autor S y l w w s p ó łc z e s n y c h w yp row ad za z niej d w a w n iosk i. Po p ierw sze tw ierd zi, że k o n w en cjo n a ln e literatu rozn aw cze procedury a n a lity czn e są n iep rzy d a tn e do a n a liz tak iego obiektu, jak i stan ow ią „ sy lw y w sp ó łczesn e”. T ezy te j jed n ak n igd zie n ie u zasadnia i n ie podaje żadnego p rzy kład u , który k azałb y zw ą tp ić w m o żliw o ści p ozn aw cze rozporządzanej przez nas a p a ra tu ry litera tu r o zn a w czej. J ed y n y m a rg u m en tem m o g ła b y b y ć k ry ty k a rozp raw h istoryczn oliterack ich p o św ięco n y ch p oszczególn ym autorom , a le to p rzecież ty m w ła śn ie rozpraw om N ycz w ie le za w d zięcza — co sk rzętn ie od n otow u je w przy pisach. Z k o le i „b łąd zen ie” K azim ierza W yk i po m an ow cach tek stu R óżew icza ok a zu je się św ia d ectw em tra fn ej in tu icji b ad aw czej i zbiega się z in sp iracjam i „no w ego litera tu r o zn a w stw a ”. T oteż w y jśc io w a teza N ycza za w isa w próżni: m ery to ry czn ie n ie sp recyzow an a, p ozostaje ty lk o p olem iczn ą filip ik ą . J e st jed n ak o czy w isty m argu m en tem — na rzecz w p ro w a d zen ia ca łej rodziny n o w y ch term in ó w i pom ysłów in terp reta cy jn y ch . Jed n ak że autor n ie zad b aw szy o p recyzyjn e zary so w a n ie oblicza p rzeciw n ik ó w m etod ologicznych, n ie u ła tw ił n am rów n ocześn ie poznania k on cep cji sw y c h teo rety czn y ch kon trah en tów . W prow adzając w ie le n o w ych pojęć i k on cep tów , n ie sp recy zo w a ł w ystarczająco ich znaczeń czy zastoso w ań. W ten sposób za p rzep a ścił szan sę u czyn ien ia sw ej k sią żk i bardziej czyteln ą i przystępną n a w et w gron ie lu d zi za w o d o w o zajm u jących się literaturą.
3 6 6 R E C E N Z J E
s y lw y [■··] [to] typ n ow oczesn ej fo rm a cji lite r a c k ie j” (s. 6), a le w żad n ym m iejscu sw e j pracy nie w y ja śn ia , co rozum ie przez term in „form acja”. D op iero w Z a k o ń czen iu znaleźć m ożna od syłacz do k sią żk i M ichela F ou cau lta A r c h e o lo g ia w i e d z y oraz stu d iów B. S k argi i M. S iem k a (s. 145, p rzypis 2). J est to jed n ak m u sztard a po obiedzie (a i to bez sm aku), a lb o w iem N ycz n ie tłu m aczy, jak rozum ie term in proponow any przez F ou cau lta do opisu dziedziny zu p ełn ie innej n iż badania l i terack ie.
T eoria „form acji” zajm u je m niej w ię c e j jedną trzecią k sią żk i F ou cau lta i s łu ży do opisu d ziedziny zw an ej przez fran cu sk iego autora h istorią d y s k u r s u . „ D y sk u rs” jest jed n ym z n a jczęstszy ch term in ó w sto so w a n y ch w pracy N y cza , a le także — jak w p rzypadku „ form acji” — jego zn aczenie n ie je st w y ja śn io n e. D y sk u rsem jest w szystk o: w iersz, narracja w prozie, esej etc. „ D y sk u rs”, jak w ia dom o, jest u lubionym term in em fran cu sk ich i a n g ielsk o języ cz n y c h badań p o st- stru k tu ralistyczn ych , a prace, w k tórych w y stęp u je, tw orzą już b ib liotek ę. N ie w n ik ając w za lety tego term inu, pow ied zm y, że m a pew n ą „ w a d ę”: u jed n o lica w szy stk ie rodzaje w y p o w ied zi (także w erb aln ych ). O czyw iście, z p ew n eg o p u n k tu w id zen ia n iew ażn a jest różnica m ięd zy „d ysk u rsem ” literatu ry, film u czy a rch i tek tu ry lub m ięd zy w ierszem a prozą czy dram atem . A le skoro ob iek tem pracy N ycza jest literatura, to autor p o w in ien jednak w y ja śn ić, co oznacza w je g o pracy w yrażen ie „dyskurs G om b row icza” lub „dyskurs M iłosza” (zw łaszcza gdy — jak w tym drugim przypadku — term in odnosi się do w iersza). Z atarcie w s z e l k ich różnic m iędzy rod zajam i w y p o w ied zi każe b o w iem p ytać o p ow od y ta k ie j procedury — ty m bardziej, że w ie le słyn n ych rozp raw n apisano, by uzasadnić, ż e g atunki, rodzaje i l i t e r a c k o ś ć n ie są fik cją, a różnica m ięd zy p o em a tem a dram atem (czy dziennikiem ) m oże b yć — przy od p ow ied n im czytan iu — ta k w yraźn a jak m ięd zy parów ką a lok om otyw ą. R zecz n ie jest błaha: w k o n cep cji F ou cau lta „d ysk u rs” nie jest po prostu jed n ym z ty p ó w w y p o w ied zi, lecz s y s te m em s t r a t e g i i w y p o w i e d z e n i o w y c h o p isy w a n y m poprzez w sk a z a n ie ich relacji. Cała ta kon cep cja jest fa scy n u ją cy m p rojek tem m etod ologicznym , n ie m n iej jej k lu czow e k ateg o rie i proced u ry an a lity czn e n;je ty lk o nie są o c z y w iste , lecz odniesione do badań litera ck ich są po prostu e g z o t y c z n e . Żeby je z a sto so w a ć jako narzędzie w ied zy o literaturze, trzeba je choćby w stęp n ie sk on fron to w ać z istn iejącą n o m en k latu rą p o ety k i i np. w y ja śn ić, jak m a się teoria „form a cji d y sk u rsy w n y ch ” do teorii tek stu (literack iego). T y m czasem autor S y l w w s p ó ł c z e s n y c h posłu gu je się w ielo m a term in a m i tak, jakby b y ły one już daw no zad o m ow ion e w nauce o literaturze, jakby ich znaczenia i za sto so w a n ie b yło p o w szech n ie przyjęte i jakby b y ły one już h a sła m i w sło w n ik u w sp ó łczesn eg o litera tu r o zn aw stw a. A przecież są one z a led w ie jed n ostk am i in d y w id u a ln y ch id iom ów n a u k ow ych i filozoficzn ych . T oteż brak m i w pracy N ycza e l e m e n t a r n y c h c z y n n o ś c i a d a p t u j ą c y c h a rcyb ogaty zbiór term in ó w i procedur do an alizy o b iek tu n azw an ego „ sy lw y w sp ó łc z e s n e ”.
N ied osyt p ozn aw czy budzi tak że ta ty tu ło w a i — p rzyzn ajm y — p o m y s ło w o stosow an a k ategoria. A m ian ow icie: jak iego poziom u tek stu d otyczy term in „ sy l w a ”? N ycz n igd zie o tym n ie pisze; zaznacza co praw da, iż jest to k ategoria p o - nad gatu n k ow a, ale z jego an aliz w y n ik a , że d otyczy tak że poziom u s ty lis ty k i, pragm atyki, sem an tyk i, a przede w szy stk im kom p ozycji. N ieostrość zn aczen iow a tej k ategorii (gatunek, rodzaj, k om p ozycja, m orfologia utw oru?) uw yraźn ia się je szcze, gdy an alizy N ycza o d n iesiem y do p od tytu łu jego k siążki: P r o b l e m k o n s t r u k c j i te k s tu . O każe się bow iem , że ty lk o część w y w o d ó w d otyczy zja w isk g e - nologiczn ych czy te k sto w y c h (np. k o n stru k cji w ścisły m znaczeniu), pozostałe n a to m ia st należałob y chyba n azw ać ty p a m i zach ow ań podm iotu au torsk iego p rzed sta w io n y m i w tek ście, gdyż N y cz a n a lizu je „ czy ta n ie”, „ p isa n ie”, „ k om en tow an ie” czy „ fa b u la ry zo w a n ie” jako p rzed sta w io n e (i stem a ty zo w a n e) c z y n n o ś c i p o d m i o t u , a n ie m orfologię tek stu .
R E C E N Z J E
307
W isto cie rzeczy, N ycz zajm u jąc się zarów no k on stru k cją te k s tó w (m on taż, k o la ż, c y to w a n ie, fragm en taryczn ość etc.), jak i op isu jąc d ziałan ia podm iotu, po ru sza się w sferze, którą m etaforyczn ie, bo nie w sen sie lin g w isty czn y m , można- b y n a zw a ć „gram atyką te k s tu ” — nb. sam N ycz n egu je istn ien ie tej dziedziny (s. 146)! J e st to b o w iem poziom „ reg u ł” o k reśla ją cy ch zasady łączenia różnycli ty p ó w w y p o w ie d z i w w ię k sz e całości. U ży łem cu d zy sło w u , a lb o w iem „ reg u ły ” i „ gram atyczn ość” p ełn ią tu fu n k cję h eu ry sty czn y ch m etafor w sk a zu ją cy ch n a d z ia ła n ia — a n a w et t e c h n i k i — które trudno p recy zy jn ie nazw ać. T oteż h isto ry k litera tu r y p o w in ien z dużą ostrożnością p rzek ład ać „ reg u ły ” ow ych działań w p isa n e w w y p o w ied zi litera ck ie na „ostrą’* term in o lo g ię literaturozn aw czą. Od n oszę n a to m ia st w rażen ie, że autor S y l w w s p ó ł c z e s n y c h dokonuje n iek ied y tej· o p era cji w sposób n ie ca łk iem jasn y, a to z k o le i k aże m i w ą tp ić w niektóre· sp osob y bu d ow ania a rg u m en ta cji w jego książce. Oto d łu gi — ale w ie le m ó w ią c y — p rzyk ład . R zecz d otyczy „eseisty czn eg o trybu d y sk u rsu ” M iłosza:
„>Nie p rzy p isy w a łem sobie w y b itn y ch zd oln ości i ta len tó w —■ w y z n a w a ł C ze s ła w M iłosz — z w y ją tk ie m jednego, k tórego i teraz n ie u m ia łb y m ok reślić. B y ła to bardzo szczególna odm iana in telig en cji, zdolnej k ojarzyć dane n ie kojarzone przez innych. Czy też b yła to odm iana w yob raźn i u w ra żliw io n ej zw łaszcza na o b yczaje i in stytu cje. Tak czy ow ak sły sza łem ciągle w sobie ostrzeżenie: to n ie m oże trw a ć« ” (O gród nau k. P aryż 1979, s. 69). W arto spróbow ać b liżej sch arak tery zow ać tę szczególną u m iejętn ość. Z daje się, że oparta jest ona na trzech operacjach p odm iotu. 1° — R ek o n tek stu a liza cji —· p olegającej na w y sw o b o d zen iu jed n o stek z ich d o ty ch cza so w y ch u sy tu o w a ń w ram ach in sty tu cjo n a ln eg o i sa m o -p rzez-się- -zro zu m ia łeg o porządku rzeczy w isto ści o b iek ty w n ej oraz u m ieszczen iu ich w u k ła dzie innym , który w odróżnieniu od p op rzedniego jest otw arty, n iesy stem o w y , a tak że w całości n iezn an y. 2° — R ed ystryb u cji ty ch elem en tó w , zgodnie z n o w ą zasadą ich organ izacji w yzn aczon ą przez re la c ję część— całość i zw iązan ą z n ią rep rezen ta ty w n ą fu n k cją szczegółu w ob ec całości, n ie o k reślającą n atom iast sto sunku m ięd zy tym i częściam i (Jakoż w ła śc iw ie form a eseju jest zaw sze in d y w i dualna). 3° — M etab oli sem an tyczn ej, »p rzed staw iającej« sen sy dotąd podporząd k ow an e stan d ard ow ym rygorom w od m ien n y w y m ia r znaczenia, który, jak m ó w i poeta, k u si »obietnicą jak iegoś n ieod k rytego praw a« (O g ró d nauk, s. 101). [...]
Tak rozum iana zasada k om en tarza [...] sto p n io w o [...] o p a n o w y w a ła ro zm a ite form y w yrazu , z czasem coraz w y ra źn iej sta ją c się n aczeln ą zasadą organizacji ca łej tw ó rczo ści [M iłosza] [...]” (s. 49—50).
P o m ija m tu sposób, w jak i „ w y c isn ą ł” N y cz z „m ięk k ich ” o k reśleń zaw artych w e w sp o m n ien iu M iłosza „ rek o n tek stu a liza cję”, „ red y stry b u cję” i „m etabolę s e m a n ty czn ą ”. N atom iast k w estia p o d sta w o w a jest następ u jąca: czego d o ty czy w sp o m n ien ie M iłosza? W e fra g m en cie cy to w a n y m przez N ycza M iłosz ch arak tery zuje sw ą „odm ianę in te lig e n c ji” i „w yob raźn i”. N ic w ięcej. N a jakiej p o d sta w ie n a to m ia st dostrzega N ycz w zdan iach M iłosza sen sy dotyczące p oetyk i k o m en ta rza (k om en tow an ia, ese isty c z n e g o trybu dysk u rsu) i w k tórym m iejscu w y p o w ied zi M iłosza w id zi w y zn a n ie na tem a t „zasad k o m en ta rza ” — tego n ie p otrafię zgad nąć.
P odobne w ą tp liw o śc i tow arzyszą m i ta k że przy lek tu rze d alszych fra g m en tó w tej części pracy N ycza. C harak teryzu je on w n ik liw ie k ilk a partii T r a k t a t u m o r a l nego i T r a k t a t u p o e ty c k ie g o (s. 50— 51) w y d o b y w a ją c z n ich „m etod y” czy też „spo soby p o stęp o w a n ia ” głoszon e przez M iłosza w form ie sen ten cji, aforyzm ów , p ytań ctc. Po c h w ili jednak okazuje się, że „ m eto d y ” te (które są przecież w y k ła d em filozofii m oralnej M iłosza) N ycz tra k tu je ta k że jako m etod y „organizacji d ysk u r su ” (s. 51). A by sp raw y już d alej n ie p rzeciągać: w arto w y ra źn iej rozgraniczać form ę w y p o w ie d z i i jej treść.
N a to m ia st najb ard ziej d ysk u sy jn a jest dla m nie w k siążce N ycza k o n cep cja „ek scen tryczn ości te k s tu ”. P rzed e w sz y stk im d latego, że autor S y l w w s p ó l c z e s