• Nie Znaleziono Wyników

"Sylwy współczesne : problem konstrukcji tekstu", Ryszard Nycz, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1984 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Sylwy współczesne : problem konstrukcji tekstu", Ryszard Nycz, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1984 : [recenzja]"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Włodzimierz Bolecki

"Sylwy współczesne : problem

konstrukcji tekstu", Ryszard Nycz,

Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź

1984 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 77/3, 356-371

(2)

356

R E C E N Z J E

S ą w isto cie ak toram i fa z procesu, w k tó ry m św ia d o m o ść tego, kto je w ciela, od­ gryw a dram at utożsam ian ia się i w y o d ręb n ia n ia spośród in n ych p odm iotów . Za­ m iast projektu sta łej to żsa m o ści o trzy m u jem y w ięc w ersje w izeru n k ó w autora, często w zajem n ie sobie przeczące. T em u za b ieg o w i D zien n ik sp rzyja n ajbardziej ze w szy stk ich gatu n k ów . I dlatego w ła śn ie D zie n n ik sta ł się m iejscem ośrodkow ym w p isa rstw ie G om brow icza, a w yob rażon a postać jego autora — postacią n ajb o­ gatszą w śród G om b row iczow sk ich p rotagon istów .

N ie m ożna p o w ied zieć po prostu, że stało się tak za sp raw ą d om inującej — rzecz jasna — w D z ie n n i k u ro li czyn n ik a autob iografizm u . S ta ło się ta k d z i ę k i z m i a n i e r e l a c j i a u t o b i o g r a f i z m u i f i k c j i w p orów n an iu z ich re­ la cja m i w tw ó rczo ści n ied zien n ik o w ej G om brow icza. T am a u tob iografizm poręcza fik cję, tu fik cja daje życie au tob iografii. P onadto, jak dow odzi Ł apiński, nigdzie tak jak w D z ien n ik u n ie m ógł G om brow icz w y zy sk a ć w n io sk ó w w y n ik a ją cy ch z in terak cyjn ej filo z o fii człow iek a. D z ie n n i k n a jp ełn iej u jaw n ia, jak p o w sta je G om - b row iczow sk ie u n iv e r s u m : poprzez ak t in ten cjo n a ln y sk iero w a n y ku a k to w i innej, w yobrażonej św iad om ości. D opiero ich w sp ó ło d d zia ły w a n ie d aje szan sę narodzin reszty św iata.

T w órczość G om brow icza n ie w ią że się w ięc z ew o lu cją trad ycji, która od ujęć „rzeczy sam ych w so b ie” zm ierza k u ich sto p n io w ej in terioryzacji. Tej trad ycji, n azw an ej fla u b erto w sk ą , obcy jest też autor D z i e n n i k a w p o tra k to w a n iu sw oich w ła sn y ch w ciele ń . „P ow ieściop isarz d zie w ię tn a sto w ie c z n y — stw ierd za Ł a p iń sk i — m ów iąc: »Em m a to ja«, w c a le n ie k w e stio n o w a ł sw o jej p u b liczn ej osob ow ości, ty m ­ czasem tw órca D z ie n n ik a g otów jest się zaprzeć: »W itold G om brow icz« — to n ie ja. Ja jestem k toś inny, »ja, F erd yd u rk e«” (s. 101).

P arod yjn e rozszczep ien ie p ostaci au tora m a jed n ak w p isa rstw ie G om brow icza granicę. P o zostaje o d p o w ied zia ln o ść fin a ln a autora au torów , ich sp raw cy. On, jako tw órca sw ego dzieła, ch ce w końcu, by to ono trw a ło : sp raw ca m a zn iknąć w w y ­ tw orze. O statnią k on k lu zją Ł a p iń sk ieg o je s t w ię c stw ierd zen ie n ieodparcie su g e s­ tyw n e: n a jw y ższą szan są sam orealizacji, a w ię c zy sk a n ia p ełn ej podm iotow ości, okazuje się dla G om brow icza tw ó rcy p rzek azan ie tej p od m iotow ości dziełu. W ten sposób pisarz tak w r a ż liw y na zd arzen ia zach od zące m ięd zy nim a jego p u b licz­ n ością okazuje się w osta teczn y m e fe k c ie b lisk i tra d y cji H oracego i P rousta.

K siążk a Z d zisław a Ł ap iń sk iego jest su k cesem . T rafn ość h ip otezy g łó w n ej i f i­ nezja p o m y słó w szczegółow ych , w yob raźn ia, ro zle g ło ść h oryzon tów i g ru n tow n ość m ik roan aliz zasłu gu ją n a n a jw y ższe u zn an ie. A pon ad to — jakże jest bogata w in sp iracje do d alszych badań!

A li n a B r o d z k a

R y s z a r d N y c z , SY LW Y W SPÓ ŁCZESNE. PRO BLEM K O N ST R U K C JI T EK ST U . W rocław — W arszaw a—K ra k ó w — G dańsk— Ł ódź 1984. Z akład N a ro d o w y im . O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P o lsk ie j A k a d em ii N auk, ss. 156. „Z D z ie ­ jó w Form A rty sty czn y ch w L iteratu rze P o ls k ie j”. T. L X V I. K om itet red ak cyjn y: Jan u sz S ła w iń sk i (red. n aczelny), E d w ard B alcerzan , K azim ierz B artoszyń sk i. P o l­ ska A k ad em ia N auk. In sty tu t B ad ań L iterackich .

Oj, b ędziem y się spierać. A le po kolei.

N a jp ierw b y ły dw a od k ryw cze a rty k u ły , ja k ie R yszard N ycz p o św ię c ił n ie ­ k o n w en cjo n a ln y m zja w isk o m w sp ó łczesn ej sztu k i n a rra cy jn ej. P ie r w sz y d o ty czy ł tech n ik i w y k o rzy sty w a n ia cudzego te k stu w tw ó rczo ści L eop old a B u czk o w sk ieg o ,

(3)

RECNEZJE

357

d ru gi — zja w isk k o la żu w p rozie X X w ie k u l. Oba sta n o w ić p o w in n y lek tu rę obo­ w ią zu ją cą dla w szy stk ich , k tórzy in teresu ją się e w o lu c ją w sp ó łczesn ej literatu ry. Z za in tereso w a ń u tw oram i n iesta n d a rd o w y m i ostatn ich d ziesięcio leci p o w sta ła z k o ­ le i rozpraw a d oktorska N ycza o „w sp ółczesn ych sy lw a c h lite r a c k ic h ”. R ecenzując ją J a n B ło ń sk i n a p isa ł o autorze tej d ysertacji, że „porusza się na w yżyn ach w sp ó łczesn eg o lite r a tu r o z n a w stw a ”. N ie p o w iem n ic innego, jeśli napiszę, że S y l w y w s p ó łc z e s n e N ycza są jedną z n ajam b itn iejszych , n a jorygin aln iejszych , a zarazem n a jtru d n iejszy ch k siążek , jak ie p o w sta ły na tem at przem ian form artystyczn ych w literatu rze p o lsk iej X X w iek u . Te trzy o k reślen ia w y m a g a ją jednak bardziej szczeg ó ło w eg o u zasad n ien ia.

N a rozp raw ę N ycza sk ład ają się n a stęp u ją ce części: W p r o w a d z e n i e (O s y l w i c z - ności, c z y l i k ło p o t z p r z e d m i o t e m ) , rozd ziały 1—4 (W s p ó łc ze s n e s y l w y w o b e c i n s t y ­ tu c j i li t e r a t u r y , S p o s o b y pis ania : a) M iłosz: b io-grafia idei, b) G om brow icz: b io ­ grafia struktury; T e z y o e k s c e n t r y c z n o ś c i tekstu·, F a k t lite racki) i Z a k o ń czen ie ( S y l w y ja k o d e k o n s t r u k c j a li te r a tu r y ) . W p r o w a d z e n ie , Z ak o ń c ze n ie oraz rozdziały 1 i 3 m ają ch arak ter teo rety czn y . P rzed sta w io n e w n ich tezy form u łu je N ycz na p od staw ie obszern ego zesta w u te k stó w i p rzyk ład ów . N atom iast rozd ział 2 (p ośw ię­ con y M iłoszow i i G om b row iczow i) oraz rozd ział 4 (p ośw ięcon y P r z y r o s t o w i n a t u ­ ra l n e m u R óżew icza i zw iązan ej z nim rozp raw ie K , W yki*) m ają charak ter in ter­ pretacyjn y. J a k w id ać, n a w e t su m ien n e w y lic z e n ie au torów dzieł, o k tórych pisze N ycz, n ie daje jeszcze p ojęcia o przed m iocie jego rozpraw y. Chcąc ją zatem w r e - cen zen ck im trybie om ów ić, trzeba n a jp ierw u w ażn ie zrek on stru ow ać zaw arte w niej tezy i argum enty.

P rzed m iotem k sią żk i N ycza — o czym autor in form u je w p ierw szy m zdaniu W p r o w a d z e n i a — jest ta część w sp ó łczesn ej litera tu ry p olsk iej, która „nie poddaje się ła tw o p orząd k u jącym procedurom litera tu r o zn a w có w ” (s. 5). W istocie m am y tu dw a ob iek ty za in tereso w a ń N ycza: n iek o n w en cjo n a ln e tek sty litera ck ie i k on ­ w en cjon aln e procedury a n a lity czn e, które, zd aniem autora, p ozw alają rozpoznać jed y n ie m ało istotn e cech y poszczególn ych u tw orów . D okonując sy stem a ty za cji tych d zieł za pom ocą a n aliz um ieszczon ych „w ram ach [...] k on w en cjon aln ie litera ck iej p e rsp ek ty w y ” (s. 5) zau w aża się, co n a jw y żej, ich pojed yń cze cech y — n ie m ożna ich n atom iast w yod ręb n ić jako „szczególnego obiektu b a d a w czeg o ”. Z p ersp ek ty w y o b ow iązu jących k a n o n ó w litera ck o śc i „tw órczość tego rodzaju — tw ierd zi N ycz — skażona jest od p o d sta w n eg a ty w n o ścią , n ied o sta tk iem istn ien ia, b rak iem p rzed- m io to w o ści” (s. 6). T y m cza sem w y sta rczy odrzucić taką p ersp ek ty w ę, by w tym , co w y d a je się ułom n ością, dostrzec k o n sty tu ty w n e cech y autonom icznego przed­ m iotu badań literack ich . C echam i ty m i są — na n ajo g ó ln iejszy m poziom ie — n a ­ stęp u jące w y zn a czn ik i „p rak tyk i p isa r sk ie j”: brak g o to w eg o przedm iotu przed sta­ w io n eg o (tem at jest p retek stem ), brak goto w eg o p rzedm iotu arty sty czn eg o (form a jest h yb ryd yczn a i n iezam k n ięta) oraz brak g o to w eg o p rzed m iotu estety czn eg o (utw ór narusza n orm y estety czn y ch o czek iw a ń odbiorców ). Te w ła śn ie w y zn a czn ik i p ozw a­ lają — w ed łu g N ycza — u tw orzyć tak i o b iek t b adaw czy, którem u na im ię „ sy lw y w sp ó łczesn e”. J e st n im „polim orficzn a v a r i e t a s ” tek stó w . P o m y sł term in ologiczn y zapożycza tu autor od S te fa n ii S k w a rczy ń sk iej, ale p rzy sto so w u je go do w ła sn y ch

potrzeb.

Próbując ok reślić „p od staw ow e a sp ek ty form y s y lw ic z n e j”, N ycz rek on stru u je cech y p oetyki, które od sta ro ży tn o ści p rzy p isy w a n o utw orom bloku silv a. D o n a

j-1 R. N y c z : T e u f e ls d r ö c k h r e d i v i v u s , alb o o p e w n y m dialogu t e k s t o w y m . „T ek sty” 1978, nr 1; O k o la ż u t e k s t o w y m . Jw ., nr 4.

* K. W y k a , P r o b l e m z a m ie n n i k a g a tu n k o w e g o w p i s a r s t w i e R ó ż e w ic z a . W: R ó ż e w ic z p a r o k r o tn ie . O pracow ała M. W y k a . W arszaw a 1977.

(4)

358

R E C E N Z J E

bardziej typ ow ych cech takich te k stó w n ależały: różnorodność tw o rzy w a , autonom ia poszczególnych elem en tó w i brak h ierarchii ich w ażn ości, a przede w sz y stk im taka p ra k ty k a pisarska, która u ja w n ia ła się w tzw . sp o n ta n iczn o ści zapisu oraz b ru lio ­ n o w y m n iew y k o ń czen iu d ysk u rsu (szkic, próba, im p row izacja, ro zm y śla n ie etc.). G rupę osobną — bo w y ra zistą pod w z g lę d e m g a tu n k o w y m — sta n o w iły d zieła skom p on ow an e z c y ta tó w (c e n t o n , q u o d li b e t, „b igos”, „m akaron”) lu b ro zm a ite a n ­ to lo g ie typu: collectan ea, w iry darz, zw iercia d ło czy en cyk lop ed ia.

S y lw y jako typ p iśm ien n ictw a b y ły w ię c za w sze k ategorią p on ad gatu n k ow ą. Próba przystosow an ia tego term in u do an aliz litera tu r y w sp ó łczesn ej — pow iada N ycz — nie jest arb itraln ym p o m y słem badacza. O istn ien iu tej tra d y cji p iśm ien ­ n ictw a w św ia d o m o ści p isarzy X X w . św iad czą w y p o w ie d z i różn ych autorów : J. C zechow icza, H. M alew sk iej, J. Z a w ieysk iego, A. K u śn iew icza , A. W ażyka, A. R ud­ nickiego, K. Brandysa, W. W oroszylsk iego, L. B u czk ow sk iego, a w ty m i h isto ­ ryk ów literatury: J.* T rznadla, J. B łoń sk iego, M. M arcjan, M. Jan ion i innych.

. A le tu w ła śn ie — o czym czy ta m y już w ty tu le W p r o w a d z e n i a — zaczyna się „k łop ot z p rzed m iotem ”. Próżno b o w iem szukać w śród różnorodnych form w sp ó ł­ czesnej litera tu ry ja k ich k o lw iek k on stan t ga tu n k o w y ch , rodzajow ych, k o m p o zy cy j­ nych, spójnej organ izacji czy ok reślon ego zn aczenia. S y l w y — p isze N ycz — n ie m ają an i stru k tu raln ego, a n i sen so tw ó rczeg o c e n t r u m , n atom iast to, co je k on stytu u je, znajduje się stale jakby na zew n ątrz n ich . J e st n im — w e w szy stk ich przypadkach — w sp ó ln y , n eg a ty w n y u k ład od n iesien ia, k tóry N ycz n a zy w a „in sty­ tucją litera tu r y ”. M ów iąc in n y m i słow am i: ob szarem za in tereso w a ń R yszard a N ycza są tak ie najróżn orod n iejsze w ła śc iw o ś c i lite r a tu r y w sp ó łczesn ej, k tóre łą c z y j e d y - n i e o d rzu cen ie u trw a lo n eg o w p ow szech n ej św ia d o m o ści m od elu u tw o ru i „kon­ w e n c ji lite r a c k ic h ”. O pisać „ sy lw y w sp ó łc z e s n e ” — p o w ia d a N y cz — to zrek o n stru o - w ą ć ów układ o d n iesien ia , k tóry ró w n o cześn ie k o n sty tu u je in n o w a cy jn o ść p oszcze­ g ó ln y ch utw orów .

Isto tn y m i sk ła d n ik a m i form sy lw iczn y ch są w sz e lk ie form y p araliterack ie: n o­ tatnik, zapis d zien n ik ow y, brulion, kom entarze, za p isk i „na m a rg in esa ch ” etc. Pod tym w zględ em sy lw y p rzek reślają p r z eciw sta w ien ie d zieła nap isan ego (skończonego, zam k n iętego i gotow ego) oraz n ien ap isan ego. R ów n ocześn ie w y p o w ied zi sy lw iczn e a sy m ilu ją cudzą m ow ę (cytaty), a ich w e w n ą trztek sto w ą sy tu a cją k o m u n ik acyjn ą okazuje się często zapis m om en tu lek tu ry (u w agi recen zyjn e, au tok om en tarze, za­ p isy lektur). Pod tym w zg lęd em sy lw y , będąc św ia d ectw em odbioru i w yboru z u n iw ersu m p iśm ien n ictw a, p ełn ią fu n k cję w y p o w ie d z i m eta tek sto w y ch . A w resz­ cie — ży w a jest w tek sta ch sylw Ticzn y ch ob ecn ość w sz e lk ic h form u ży tk o w y ch i d okum entarnych (v id e tw órczość B ia ło szew sk ieg o ) czerp an ych d em on stracyjn ie spoza obszaru u zn aw an ego za dom en ę sztuki sło w a . W ten sposób — odrzucając estety czn ą w y k ła d n ię litera ck o śc i — sy lw y u n iew a żn ia ją p rzeciw sta w ien ie lite r a ­

tu ry i n ieliteratu ry.

Pod w zględ em m orfologiczn ym ty p o w ą cząstk ą form sy lw iczn y ch jest fragm en t, a pod w zględ em k om p ozycyjn ym — zasada zesta w ien ia . W p oetyce fragm en tu — pisze N ycz — „skupiają się k o n sty tu ty w n e cech y w y p o w ied zi sy lw ic z n e j” (s. 22): p od atn ość na tra n sfo rm a cje sem a n ty czn e, u za leżn ien ie od k o n tek stu , a p rzede w s z y ­ stk im — otw artość. Do tej ostatn iej N ycz zalicza: fizyczn e n ieu k o ń czen ie w y p o ­ w ied zi (lub jej fragm en tów ), „otw arcie p r o g resy w n e” — ku przyszłym p rzek szta ł­ ceniom tekstu, „otw arcie r e g r e sy w n e ” (dialogow e) — ku tek sto m już istn ieją cy m (cytaty, aluzje, k om en tarze etc.) oraz otw arcie k o m u n ik a cy jn e — jako zap roszenie czyteln ik a do u sp ójn iającej lek tu ry tek stu . Nb. sy lw y za w iera ją tak że in n e in ­ strukcje koheren cyjn e: m ogą być n im i k o n w en cje g atu n k ow e, sty listy czn e, p o w tó ­ rzenie jed n ostk i k on stru k cyjn ej (w ątek ) lu b b ezp ośred n ie od w ołan ie się do czy ­ teln ik a (np. ak tu alizacja top osu zak oń czen ia) (s. 33— 35).

(5)

-R E C E N Z J E

359

m en ta rn ą sw o isto ść w obszarze p iśm ien n ictw a , a m ia n o w icie: sy lw a dąży do „ w y ­ m k n ię c ia się sp od p raw litera ck iej ta k so n o m ii” (s. 23) i r eh a b ilitu je p oten cjaln ość e stety czn ą k ażd ej w y p o w ied zi słow n ej. W ykraczając jed n ak poza litera tu rę poprzez s t a ł e od n oszen ie się do jej „ in sty tu cjo n a ln y ch ” w y zn a czn ik ó w , form y sy lw iczn e s t a ją się zarazem m eta litera tu rą (s. 24).

N astęp n ym ele m e n te m in sty tu cji litera tu ry , w ob ec k tórego N ycz sy tu u je sy lw y , s ą in stru k cje gatu n k o w e zau w ażaln e już na p oziom ie ty tu łó w p oszczególn ych u tw o ­ ró w . S y lw y albo n a zy w a ją form ę pod staw ow ą, do której n aw iązu ją (np. Li t erat ur a. P o w i e ś ć W. W oroszylskiego), albo tem a ty zu ją k w a lifik a c ję gatu n k ow ą (np. Ni e ­ b i e s k i e k a r t k i A. R udnickiego), albo w chodzą w dialog z w ielo m a k o n tek sta m i (np. p ro za L. B u czk ow sk iego). W k ażd ym z tych p rzyp ad k ów ty tu ł p ełn i fu n k cję w sk a ź ­ n ik a „m etajęzyk ow ego poziom u sp ójn ości tek stu , k tó ry odbierać trzeba o stateczn ie ja k o w yp ow ied ź o literaturze [...]” (s. 28). R ów n ocześn ie k on w en cje gatu n k ow e w ch od zą w k o rela cję z k on stru k cją podm iotu, która sta je się „gw aran tem sp ój­ n o śc i w y p o w ie d z i” (s. 33). K on stru k cja ta — u jm u jąc rzecz w p rzyb liżen iu — po­ le g a na ek sp o n o w a n iu au to b io g ra ficzn o -a u to tem a ty czn ej str a te g ii p isarsk iej. Z p er­ sp e k ty w y k o m u n ik a cji litera ck iej m am y tu do czy n ien ia z figu rą lek tu ry — pisania p ozw alającą au torow i na ek sp on ow an ie m e ta te k sto w y c h i czyn n ościow ych elem en ­ tó w p ostaw y n ad aw cy. P rzyk ład y d w óch ty p o w y ch dla s y lw w sp ó łczesn y ch stra ­ te g ii pisarskich w id zi N ycz w tw órczości C zesła w a M iłosza i W itolda G om brow icza. O d k ład ając na później bardziej szczegółow e o m ó w ien ie in terp retacyjn ych w n io sk ó w N y c z a za w a rty ch w rozdziale 2, p o św ięco n y m ty m p isarzom , przechodzę do tez rozd ziału 3. D otyczą one kategorii, którą N ycz n a zy w a „ e k s c e n t r y c z n o ś c i ą t e k s t u ” i która jest jed n ym z n a jw a żn iejszy ch e le m e n tó w w w yw od ach autora S y l w ws pół c z e s ny c h.

S trategie p isarsk ie M iłosza i G om brow icza — przy ich w szy stk ich różnicach — m ożna ok reślić w sp óln ą form ułą: „czyn n ościow a k on cep cja podm iotu i te k s tu ” <s. 45). Da się ona sch arak teryzow ać n astęp u jąco. M ieszczą się w jej ram ach takie sp osob y p isania, w których w yraźn y jest p rym at rela c ji (tu: aktu pisania) nad w y tw o rem (tu: d ziełem skończonym , zam k n iętym , n ap isan ym ) (s. 41). D zieło w tej k on cep cji — tw ierd zi N ycz — „nie sta n o w i ju ż czegoś danego z góry i dokonanego, le c z zdaje się tw orzyć pod sp ojrzen iem p o d m io tu ” (s. 42). R ów nocześnie fu n k cją języ k a jest n ie ty le p rzek azyw an ie „gotow ego se n su ” (czyli reprodukcja zastanych k onw encji), co p oszu k iw an ie n ow ych sp osob ów w y tw a rza n ia znaczeń. W k on cep cji t e j dochodzi w ięc do odrzucenia tak iego rozu m ien ia p ojęcia „n a śla d o w a n ia ”, które p rzyp isu je m u fu n k cję k o p io w a n ia istn ieją cej rzeczy w isto ści. D ziałaln ość p isarsk a — gd y została odrzucona „g o to w a ” rzeczy w isto ść i k o n w en cjo n a ln e form y jej p rzed­ sta w ia n ia — sta je się n atom iast sposobem k szta łto w a n ia i rep rezen tow an ia w s z e l­ k ic h „form organ izacji d o św ia d czen ia ” (s. 43). M ożna za tem p ow ied zieć, że sp ecy ­ fik a form sy lw iczn y ch — w tym przypadku — polega na prym acie sposobu p o stę­ pow an ia autora nad rezu lta tem jego d ziałań (tj. sk oń czon ym dziełem ). Lub m ów iąc inaczej: w ch a ra k tery sty czn y ch dla form sy lw iczn y ch sp osob ach p isan ia dochodzi do „ p rzesunięcia p u n k tu ciężk ości z w y t w o r u na p r o c e s w y t w a r z a n i a ” (s. 43; podkreśl. W. B.). W spólny dla obu stra teg ii p isarsk ich jest „n egatyw n y układ o d n ie s ie n ia ” litera tu ry jako in stytu cji, w którym w y o d ręb n ić m ożna trzy p rze­

słanki: 1) „p ojm ow an ie język a jako n a rzęd zia ”, 2) tra k to w a n ie „dzieła jako w y ­ tw oru sk oń czon ego i sc en tra liz o w a n eg o ” i 3) u zn a n ie „ artysty jako g w aran ta jego .sensu” (s. 93).

Z daniem N ycza, za czy n n o ścio w ą k o n cep cją p od m iotu i tek stu stoją — w sp o ­ sobach p isan ia M iłosza i G om brow icza — d w a gen eraln e sta n o w isk a w ob ec języka poetyckiego. Za G. L. B ru n sem N ycz ok reśla je m ian em id e i orfick iej i h erm en eu - tyczn ej i w ią że z n im i odpow iednio: fen o m en o lo g icz n o -h erm en eu ty czn ą oraz struk- tu ra listy czn o -sem io lo g iczn ą o rien tację filo zo ficzn o -litera tu ro zn a w czą (s. 93—94).

(6)

зсо

R E C E N Z JE

P ierw szą reprezentują n a zw isk a G adam era, R icoeura i H eid eggera, drugą — d e S a u ssu r e’a, D erridy, P e ir c e ’a, B a rth es’a i L év i-S tra u ssa . W p ierw szej od rzu cen ie in stru m en taln ego rozu m ien ia język a p row ad zi do uznania p rzed - i p on ad zn ak ow ego istn ien ia sło w a (i sensu) (s. 94), w drugiej n a to m ia st — „do rozp ozn an ia [...] sem an ­ tyczn ego u n iw ersu m u k o n sty tu o w a n eg o w ję z y k u ” (s. 95). W obu p rzyp ad k ach s e n s jakby istn ieje poza znakiem . W edle h erm en eu tów , zd an iem N ycza, sen s p rzy b y w a do znaku z m ityczn ego m om en tu jed n ości bytu i znaczenia, n a to m ia st w e d le str u k - tu ra listó w — sen s p o w sta je d zięk i relacyjn ej p ozycji znaku w sy stem ie. Z h erm e- n eu tyczn ego punktu w id zen ia każda w y p o w ied ź jest in terp retacją, ze str u k tu r a li- styczn ego — każda w y p o w ied ź jest k radzieżą. Z h erm en eu ty czn ej k o n cep cji zn ak u w y w o d zi się p rzeciw sta w ien ie „bezpośredniego rozu m ien ia i k o m en ta rza ”, ze str u k - tu ralistyczn ej — „inżyniera oraz b rico leu ra ” (s. 95). O tóż „p olim orfizm w sp ó łc z e sn e j litera tu r y ” — poin tu je N ycz ten w y w ó d —■ poddany jest tem u sam em u zróżn ico­ w aniu, co p rzed staw ion e w yżej k on cep cje język a i w y n ik a ją ce z n ich proced u ry an alityczn e. Z różnicow anie to h istorycy litera tu r y o p isy w a li za pom ocą ro zm a ity ch p rzeciw staw ień : tra d y cji i n ow a to rstw a , k la sy cy zm u i aw an gard y, m oralizm u i lin g - w izm u, n atom iast N ycz proponuje je o p isy w a ć „w k a teg o ria ch centrum , jego u tra ty i prób resty tu cji z jednej strony oraz dw óch o d m ien n ych try b ó w ek scen try czn o ści

z d ru g iej” (s. 98).

P o tej k o n sta ta cji autor S y l w w s p ó łc z e s n y c h p rzechodzi do tez h isto ry czn o lite­ rackich. Oto one. M odernistyczny i aw an g a rd o w y przełom w sztu ce p o leg a ł na o d e j­ ściu od „ tran scen d en tn ej” fu n k cji sztu k i i zw iązan ej z nią w ia ry w istn ien ie „ sta ­ biln ego k u ltu row ego p a ra d y g m a tu ” (s. 99). T ezie tej patron u je J o sé O rtega y G a sset. „A tran scen d en tn ość” n ow ej sztu k i N ycz proponuje zw ią za ć z „k ryzysem k a teg o rii rep rezen ta cji”, d otyczącym trzech „głów n ych k ręg ó w p ro b lem o w y ch ” (s. 99): k o n ­ cep cji języka, który n ie rep rezen tu je już rzeczy w isto ści, k o n cep cji form y w sztu ce, która przestała być ca ło ścio w a i n ie rep rezen tu je już u n iw ersa ln eg o porządku ś w ia ­ ta, oraz k on cep cji tem atu , w e d le której cele m sztu k i jest w y r a ż a n ie p r o b le m a ty k i e g zy sten cja ln ej, sp o łeczn ej i narod ow ej. O dw rót od tej k o n cep cji daje się z a u w a ży ć w p olskim m od ernizm ie ju ż to w za in tereso w a n iu zja w isk a m i ek scen try czn y m i (gro­ tesk a, egzotyk a, kicz, sen , sza leń stw o etc.), ju ż to „w z a k w e stio n o w a n iu sa m e g o pojęcia tem atu, w p od k reślan iu jego p retek sto w o ści, n ieok reślon ości, p ły n n o ści

i zm ien n o ści” (s. 100).

N a jw cześn iejszy m w y ra zem „d ezin tegracji tego m o d elu ” litera tu r y b y ła w e d łu g N ycza tw órczość T ad eu sza M iciń sk iego, w k tórej — jak p isa ł J a n P rok op — „»centrum jednoczące p rzen osi się [...] poza te k st« ” (cyt. na s. 101). W m ie jsc u k oncepcji, zgodnie z którą u tw ór jest „sam ow ystarczaln ą ca ło śc ią ”, p o ja w ia s ię koncepcja utw oru rozum ianego jako zbiór w a ria cji na ten sa m tem at lub ja k o tek st policentryczny, tj. taki, który od w ołu jąc się do różn ych ty p ó w w y p o w ie d z i, żadnej nie czyn i in tegratork ą całości (s. 102). H isto ry cz n o litera ck im i p rzy k ła d a m i tej tezy są dla N ycza program y ek sp resjo n istó w („w olny sposób w y ra ża n ia s ię ”) oraz fu tu ry stó w („słow a na w o ln o śc i”), w k tórych autor dostrzega podobny e fe k t d ezin tegracji tek stu . P rogram y te — m im o że n a le ż a ły do an ta g o n isty czn y ch k ie ­ ru n k ó w a rtystyczn ych — b y ły w sp óln ą reak cją na „załam an ie się d a w n eg o k od u cen traln ego i c a ło ścio w eg o ” i sta n o w iły próbę p rzezw y ciężen ia k on cep cji ję z y k a jako n eu traln ego i przeźroczystego m edium k om u n ik acji. R eak cja ta w y ra ziła się· „w dw óch w ersjach języ k o w ej u to p ii” <s. 103): „pozak od ow ej k o m u n ik a cji” (ok reś­ len ie Prokopa) i pozarozu m ow ego języka. O bie te „ u to p ie” b y ły w y ra zem k ry zy su Χ Ι Χ -w ieczn eg o m im etyzm u, który odrzucono jak o n a iw n y i sta ty czn y i p rzeciw ­ staw ion o m u now e rozu m ien ie n a śla d o w a n ia w sztu ce jako tw orzen ia, o d k r y w a n ia i in terp reto w a n ia rzeczy w isto ści (s. 104). PrawTie r ó w n o cześn ie p o ja w ia się w ś w ia ­ dom ości litera ck iej potrzeba „restytu cji w sztu ce n ow ego rodzaju kodu centralnego^ i ca ło ścio w eg o ” (s. 105). Jej w yrazem — zd an iem N ycza — są k o n cep cje ję z y k a

(7)

R E C E N Z J E

3G1

p o e ty c k ie g o T ad eu sza P eip era i B o le sła w a L eśm ian a. M im o zasadniczych ró żn ic św ia to p o g lą d o w y c h i este ty c z n y c h m ożna je sch arak teryzow ać za pom ocą „tych> sa m y ch p o d sta w o w y ch w ła sn o ś c i”: a u to n o m ii w ob ec rzeczy w isto ści i tra d y cji e s te ­ ty czn ej, n ad organ izacji języ k a w ob ec form p otocznej k om u n ik acji oraz h om ologii

u tw o ru w ob ec porządku m y ś li (s. 107).

P rzem ia n y w litera tu rze la t d w u d ziesty ch i trzy d ziesty ch rep rezen tu je tu jeszcze tw ó rczo ść W itkacego, B eren ta, W ażyka, S ch u lza i G om brow icza. P o szu k iw a n ia k o n ­ stru k cy jn e ty ch pisarzy — tw ierd zi N ycz — dadzą się p rzed staw ić jako odchodze­ n ie cd c a ło ści „z góry d a n y ch ” do n o w eg o id ea łu c a ło ści nieorgan iczn ej. M ów iąc in n y m i sło w y : gd y w sk u te k m od ern istyczn ego odczu cia k ry zy su k u ltu ry obraz św ia ta rozpadł się na fra g m en ty , to k w estią , jaką w k rótce trzeba b yło p o sta w ić na n ow o, sta ło się „sc.alenie” tek stu , w iz ji a rtystyczn ej, w y p ra co w a n ie n ow ej kon­ c e p c ji ca ło ści i n o w y ch w zo rcó w in tegracji. W szystk ie n iek o n w en cjo n a ln e m o d e le k o n str u k c y jn e zn an e n am z lite r a tu r y ow ego czasu b y ły w y ra zem tego w ła śn ie problem u. A w ięc: „w o rk i” M iciń sk ieg o i W itkacego, p alim p sesty, litan ie, k o m en ­ tarze, ju x ta p o zy cje W ażyka, w a ria cje S ch u lza czy G om b row iczow sk ie sięgan ie do- zap asu h eterogen iczn ych jed n o stek k u ltu ry . W szystk ie te w zorce zdają się być w y ­ razem now ego typu p rzekonania, że poza tek stem istn ieje „utajony w zorzec in te­ g r a c ji-’ i że choć n ie m ożna go u jaw n ić, to jednak m ożna p rzybliżać się do jego- sek retn eg o sensu. P o in ta teg o w y w o d u N ycza jest następ u jąca: „ponad ró żn y m i p o ety k a m i oraz ich często sp rzeczn ym i m o ty w a cja m i św ia to p o g lą d o w y m i zaczyna z a r y so w y w a ć się w ty ch latach p e w ie n w sp ó ln y a od m ien n y od dotychczasow ych, id ea ł k on stru k cyjn y, k tó ry p o d jęty oraz w szech stron n ie ro zw in ięty w e w sp ó łc z e ­ sn ej literatu rze po p rzełom ie la t sześćd ziesią ty ch sta n o w i d alej a k tu aln y ośrod ek p o szu k iw a ń a rty sty c z n y c h ” (s. 114).

Z różnorodnych prób u p orząd k ow an ia istn ieją ceg o od początk u X X w . „gigan­ ty czn eg o in w en tarza k u ltu r y ” (s. 119) p o w sta ły trzy k on cep cje tek stu rozum ianego· jako całość: organiczna, a to m isty czn a i relacyjn a. P ierw sza, oparta na prymacie· regu ł c a ło ści u tw oru na k a żd y m jego poziom ie, m ia ła zn aczenie m argin esow e. A le, p arad ok saln ie, to ona w ła śn ie m ogła być „n atu raln ym n arzęd ziem a k tu a liza cji k o d u cen tra ln eg o i m ow y c a ło ś c io w e j” (s. 116). Istn ia ły jednak trzy p ow od y załam an ia się tej kon cep cji: k u ltu ra m a so w a , od czucie siln ej p etry fik a cji kodu litera ck ieg o oraz zm ęczen ie p isarzy e ste ty k ą form y ca ło ścio w ej (s. 118— 119). G dy atra k cy jn o ść w zo r­ ca k o n stru k cji o rgan iczn ej ok azała się bardzo n iew ielk a , p o szu k iw a n ia pisarzy sk u ­ p iły się w o k ó ł — b lisk ich sobie — k o n stru k cji a to m isty czn ej i rela c y jn ej. P ierw szą ch a ra k tery zu je p ry m a t części nad całością, a zarazem u m ieszczen ie ich in te g r a c ji jak b y poza tek stem . D rugą n a to m ia st k o n sty tu u je w z a je m n e o d d zia ły w a n ie k o n ­ w e n c ji i e le m e n tó w u tw oru . K ażdej z ty c h k o n cep cji lite r a tu r y N y cz przyporządko­ w u je in n y rodzaj „języ k o w ej u to p ii” (term in R. B a rth es’a): u top ię p o za k o d o w ą , e stety czn ą i h istoryczn ą) (s. 122— 123). Z tak ich ró żn y ch sp osob ów p isa n ia m ożna w y w ie ść w sp ó ln ą — a różną od „ o rg a n iczn ej” — k o n cep cję litera tu r y , którą ch a ­ ra k teryzu ją n a stęp u ją ce w y zn a czn ik i. Jej n e g a ty w n y m u k ła d em o d n iesien ia j e s t X I X -w ie c z n y p arad ygm at k u ltu ry op arty na w ierze w is tn ie n ie cen tra ln eg o i ca ło ­ ścio w eg o kod u i „ w sp iera ją cy się na m itach ca ło ści i czy steg o ję z y k a ” (s. 122). N a ­ tom iast p o d sta w o w e cech y p o ety k i to: a n ty k o n w en cjo n a lizm w tra k to w a n iu za sta ­ n ych w zorów , a so cja cjo n izm p r zeciw sta w io n y języ k o w i potoczn em u , zasada b ezp o­ śred n iego w y ra ża n ia rea ln o ści oraz a to m isty czn e ro zu m ien ie u tw oru z a k ła d a ją ce p o za tek sto w y czyn n ik in te g r a c ji tek stu . T en o sta tn i — n a zy w a n y przez N ycza ta k że „ek scen tryczn ością te k s tu ” — im p lik u je „ n ied efin io w a ln e cen tru m znaczenia, w sk a ­ zuje [...] na k o m en ta rzo w y tryb u zy sk iw a n ia »w idzenia sy n tety czn eg o « [...]” (s. 123). M ów iąc inaczej, n o w y porządek u tw oru p o w sta je po u znaniu rów n orzęd n ości w sz y ­ stkich kodów : d ziałaln ość k o m en tatora w form ie eseju oraz b ricoleura w fo r m ie

(8)

302

R E C E N Z JE

Jcolażu — oto stra teg ie p isarsk ie k anonizujące te k sto w ą ek scen try czn o ść w sp ó ł­ czesn ych form sylw iczn ych .

Czas na zakończenie: „P ojęcie sy lw iczn o ści [...] — pisze N ycz — w sk a zu je n a j­ w y r a ź n ie j na f o r m a c y j n y w ym iar litera tu r y , sta n o w ią cy jej n ajogóln iejszą

przestrzeń m o żliw o ści [...]” (s. 145). P ojęcie to w e w szy stk ich u tw orach ogn isk u je się w ok ół problem u znaczenia, które — w tek stach sy lw iczn y ch — zajm u je p ozycję „ ek scen tryczn ą”. F ak t ten „ w yd aje się przeczyć istn ien iu ogólnej g ra m a ty k i tekstu, [...] w sk azu jąc w zam ian na p ragm atyczną d on iosłość zm iennej h isto ry czn ie »gra­ m a ty k i kontekstu« [...]” (s. 146). S ylw iczn ość okazuje się n iczym in n y m jak „roz­ biórką zastanych, stan d ard ow ych k ategorii organ izacji w y p o w ie d z i”. M ożna zatem p ow iedzieć, że jej p od staw ow ą cechą jest dekon stru k cja „ zin stytu cjon alizow an ego m odelu u p raw ian ia lite r a tu r y ” (s. 146), a w ięc: n atu raln ości form w y p o w ied zi, bez­ pośrednio d anego przedm iotu oraz apriorycznej w sp ó ln o ty w ied zy autora i cz y te l­ nika. S y lw iczn o ść to tw o rzen ie w ła sn ej su b sta n cja ln o ści, p o szu k iw a n ie zasad jej integracji, to k ry ty k a k on cep cji język a p rzezroczystego, to d em isty fik a cja form y ■organicznej, to d ezilu zja referen cjaln ości i za k w estio n o w a n ie jed yn ej p raw d y tekstu. A le „w sy lw iczn ej k on cep cji litera tu r y — koń czy sw ój w y w ó d N ycz — n ie m a n ic w ięcej [...] niż w jej trad ycyjn ym pojęciu; n ie m a n iczego innego — jest jednak zu p ełn ie in a czej” (s. 148). T oteż sylw iczn ość okazu je się w sp ó łcześn ie „form ą w e ­ w n ętrzn ej sam ow ied zy lite r a tu r y ”. Oto zarazem „fak tyczn a sta w k a za jm o w a n ia się tą p ro b lem a ty k ą ” (s. 149). P rzyznajm y, że jedna z n a jw y ższy ch .

A oto tezy dw óch in terp retacyjn ych rozd ziałów k sią żk i N ycza. Z acznę od o sta ­ tn ie g o (rozdz. 4), bo jego treść ściślej w iąże się ze streszczon ym i p o w y żej w y w o ­

dam i.

„Fakt lite r a c k i” to dla N ycza tek st P r z y r o s tu n a tu r a ln eg o R ó żew icza oraz in ter­ p retująca go rozpraw a W yki. Oba te tek sty św iad czą o „prym acie czyn n ościow ego, p rocesualnego u ję c ia ” utw oru, jak ie pojaw iło się zarów no w literatu rze, jak i w li­ tera tu ro zn a w stw ie (s. 127). T ek st R óżew icza jest p rzyk ład em od ejścia od „ k on w en ­ cjon aln ych regu ł k o m p o zy cji” i „problem atyzacji in sty tu c jo n a ln o -e ste ty c z n y c h ” u- w aru n k ow ań w y p o w ied zi literack iej. Z k o lei tek st W yki jest p rzyk ład em rozpraw y, w której autor d ał św ia d ectw o r e w iz ji sw y ch założeń teo rety czn y ch pod w p ły ­ w em lek tu ry d zieła in n o w a cy jn eg o (s. 128). U tw ór R óżew icza rozw ija się na trzech planach: p rzedm iotow ym , który „przynosi h istorię p o w sta w a n ia ” (s. 128), p od m ioto­ w ym , na k tórym przed staw ion e sę życiow e i a rty sty czn e o k o liczn o ści tw orzen ia tego tek stu (s. 130), oraz na poziom ie „ b iograficzn ym ”, na k tórym m ają zostać przezw yciężon e p o d sta w o w e opozycje k o m en tow an e w dw óch p ierw szy ch p lanach — p odm iotu i przedm iotu, zdarzenia i struktury, w y tw o ru i jego sp raw cy. R óżew icz organizuje „teatr w e w n ę tr z n y ” i tek stu aln y sp ek ta k l (s. 133), w k tó ry m podm iot sta je się autorem i aktorem , b ohaterem i aranżerem , a w ielo ść tych ról u w id o ­ czniona zostan ie w tech n ice kolażu. K om entarz i k olaż są tu d w om a r y w a liz u ją ­ c y m i sp osob am i rozw ijan ia w yp ow ied zi, która n ie jest już organ iczn ym dziełem , w której autor i w y p o w ied ź tw orzą jedność i w której u jaw n ion a zostaje stru k tu ­ ra ln a oraz in tertek stu aln a n iegotow ość dyskursu.

Z k o lei tek st W yki jest próbą teoretyczn ego opisu b u d ow y u tw oru R óżew icza i św ia d ectw em rezy g n a cji badacza z przyjm ow an ych k o lejn o założeń a n alityczn ych . R ozpraw ka W yki jest w ed le N ycza p rzykładem k o n flik tu m ięd zy sta n d a rd o w y m i proceduram i, ja k im i p osłu gu je się badacz literatu ry, a lek tu ro w y m d o św ia d cze­ niem . O bjaw em tego k o n flik tu jest fakt, że W yka prób ow ał w y p o w ia d a ć się w kilku sta n d a rd o w y ch gatu n k ach n au k ow ych , a gdy opisanie w ich ram ach Przyr ostu, n a ­ tu r a ln e g o okazało się n iem o żliw e, w yb rał — ró w n ie n iestan d ard ow ą jak R óże­ w icz — form ę w ła sn ej w y p o w ied zi. Zdaniem N ycza oba tek sty (R óżew icza i W yki) są e fek tem zm ian d o k on u jących się w ram ach jed n ej k o m u n ik a cy jn ej w sp ó ln o ty . Z m ian y te p olegają na za k w estio n o w a n iu a n alogiczn ych w obu d y sk u rsa ch sy s te

(9)

-R E C E N Z J E 3 6 3

sn ó w od n iesien ia: form organ izacji dzieła (R óżew icz) ί form jego pozn aw an ia (W yka). M im o że prop ozycja W yki („zam iennik g a tu n k o w y ”) n ie została przez n ik ogo przy­ ję ta , to jednak — zd aniem N ycza — w yb ran y przez W ykę sposób p ostęp ow an ia .m a w ie le w sp ó ln eg o z p roceduram i n ajn ow szego litera tu ro zn a w stw a : „n egatyw n ą h e r m e n e u ty k ą ” i p oststru k tu ralizm em (s. 142). W spólny dla obu jest b o w iem „eks­ cen tr y c z n y tr y b ” o p isyw an ia tek stu . M ożna rzec, że z p ersp ek ty w y tak iego opisu w sa m y m d ziele n ie m a n ic do in terp retow an ia (s. 142—143). T ek st b o w iem alb o s a m jest a k tem „ in terp reto w a n ia -u k a zy w a n ia ” (s. 143), albo jest a k tem stru k tu ro- w a n ia , w k tó ry m sen s dopiero się w ytw arza. Te d w a „ek scen tryczn ie ro zw ija n e •tryby b ad aw czego p ostęp ow an ia — kończy ten rozd ział N ycz —· łączą się w e w sp ó l­ n y m za interes o w an iu prob lem em w aru n k ów zn a czen ia ” (s. 144).

J a k n a to m ia st w k on cep cji „ sy lw w sp ó łczesn y ch ” N ycza m ieszczą się odrębne „ sp o so b y p is a n ia ” M iłosza i G om brow icza?

W tw ó rczo ści p ierw szeg o autora („Miłosz: b io -g ra fia id ei”) N ycz dostrzega g łę ­ b o k i zw ią zek „m iędzy form am i p oetyck iego d ośw iad czen ia a o d p ow ied n im i fo r­ m a m i k o n stru k cji [...]” (s. 64). O to jego tezy.

U p od staw dośw iad czen ia w p isan ego w poezję M iłosza znajduje się odczucie k o n k r e tu . J ego form ą — co stw ierd ził B ło ń sk i — jest ep ifan ia. D ośw iad czen ie to w y r a ż a się od czuciem b lisk o ści tajem n icy i s a c r u m oraz zagad k ow ości tego, co is tn ie je . Ś w ia t — in terp retu je tu N ycz sen sy tek stó w M iłosza — zadaje nam zn ak i d o m a g a ją ce się in terp retacji, co w sk azu je, że za w a rty w ty ch znak ach sen s w y ­ m a g a d op ow ied zen ia. S łu ży tem u p ostęp ow an ie eg zegetyczn e, p rzejaw iające się w ■twórczości M iłosza w różnych form ach k om en tow an ia. Są n im i przede w szy stk im g lo so w a n ie i m arginalia, które u M iłosza sta n o w ią p o d sta w o w ą figu rę jego d y s­ k u r s u i „naczelną zasadę organ izacji jego tw ó rczo ści”. N ycz w yod ręb n ia w n iej trzy operacje: rek o n tek stu a liza cję elem en tó w i ich red ystryb u cję oraz m etab olę s e ­ m a n ty c z n ą (s. 49). M iłosz-k om en tator na różnych etap ach sw ej tw órczości propo­ n o w a ł różne m etod y postęp ow an ia. I tak w T r a k ta c i e m o r a l n y m b yła to zasada r ed u k cji, zd zieranie m asek i od słanianie isto ty rzeczy organizujące dyskurs g lo - sa lic z n y (s. 51). Z k o lei zasadą dysk u rsu w T r a k ta c i e p o e t y c k i m jest p ostęp ow an ie a m p lifik a c y jn e p rzeja w ia ją ce się w m argin aliach . Obie te m etod y w y rażają w p o e­ ty c k im d ośw iad czen iu M iłosza k o n flik t m ięd zy su b stan cjaln ością a h istorycznością, k tó reg o próbą p rzezw y ciężen ia są p oetyck ie ep ik lezy . E p ifan ie w y ra ża ły in icjację w jed n o stk o w e d ośw iad czen ie w y m y k a n ia się sen su istn ien ia, n a to m ia st ep ik lezy w y ra ża ją potrzebę w iary w istn ien ie T ran scendencji, a w ięc w m ożliw ość o sta ­ te c z n e g o u ja w n ien ia znaczenia bytu. Ten „ reg resy w n o -p ro g resy w n y ruch r e fle k ­ s j i ” — tw ierd zi N ycz — k ryje w sobie n u rtu jący M iłosza problem tożsam ości i w y ­ d zied ziczen ia u ja w n ia ją cy się sta le w figu rach rozp a m ięty w a n ia różnych d o św ia d ­ c z e ń podm iotu.

W sp ółd ziałan ie w a ria cy jn o ści m a rgin aliów i w aria n to w eg o g lo sow an ia — oto g e n e r a ln a zasada całej tw órczości M iłosza. M istrzam i tak ich sposobów p isan ia b y li M on taign e (m arginalia) i V a léry (glosow anie). A le d yskurs M iłosza m ieści się n ie ty lk o w tych dw óch w zorach. Jego ew o lu cja p rzeb iegała od resp ek to w a n ia k on ­ w e n c ji ga tu n k o w y ch przez zacieran ie p o d zia łó w m ięd zy n im i aż po w yk raczan ie poza in sty tu cjo n a ln e ogran iczenia litera tu ry (s. 60). S ia d em tej ew o lu c ji jest M iło- sz o w sk ie rozu m ien ie p ojęcia form y, za w iera ją ce w sz y stk ie g atu n k ow e sk ła d n ik i s y lw ic z n o śę i (co llecta n ea , e x c e r p t a , an tologie, lu c u b r a ti o , flo r il le g i u m czy centon), c e c h y d ysk u rsu sy lw iczn eg o (naw roty, rozw in ięcia, zm iany p ersp ek tyw y), k o n cep ­ c j ę d zieła n ie n ap isan ego („w to k u ”) i tow arzyszące jej w y zn a czn ik i podm iotu ja k o osob ow ości su w eren n ej, h arm onijnie godzącej pisan ie z d ziałan iem . D zieło M iłosza — kończy N ycz sw ój w yw ód — „sam o u sta n a w ia w ła sn e granice, [...] sa m o w y ja śn ia się stop n iow o i sam o organizuje w toku sw eg o ro zw o ju ” (s. 67).

(10)

364

R E C E N Z J E

jest odczucie form y. Form a — czy li to, co w życiu sp o łeczn y m z in sty tu cjo n a lizo ­ w ane, u m ow ne i sztu czn e — staje się u G om brow icza n ieu sta n n y m przedm iotem , parodii. Jej celem n ie jest jed n ak sa ty ra czy o śm ieszen ie, le c z o sią g n ię c ie „in n ej sa m o w ied zy ” o charakterze u n iw ersa ln y m . R zecz nie w odrzu cen iu sp etry fik o w a - n ych w zorców , ale w od zyskaniu stłu m io n y ch i p oten cjaln ych w a rto ści. S p osob em osią g a n ia tego celu jest w y r y w a n ie e le m e n tó w z ich n a tu ra ln eg o k o n te k stu i w łą ­ czan ie w n o w y u kład relacji. C zyli — p o słu g u ją c się term in em N y cza z poprzed­ n iego rozdziału (s. 49) — rek on tek stu alizacja, którą m ożna ob serw o w a ć na k a ż­ d ym poziom ie d zieła G om brow icza. P o n iew a ż w G om b row iczow sk im św ięcie brak jest „sensotw órczego, sak raln ego środ k a” (s. 75), w sz y stk ie jego ele m e n ty znajdu­ ją się w „ekscentrycznej p rzestrzen i” n iep rzew id y w a ln y ch zw ią zk ó w . Sans, jak i m oże się w y ło n ić z ta k rozw ib row an ego układu, p o w sta je jed y n ie d zięk i podm io­ to w ej organ izacji d ośw iad czen ia. N atom iast n a poziom ie zach ow ań podm iotu N y cz dostrzega tech n ik ę g lo sow an ia i k om en tow an ia, a obok n ich — jako zasadę k o m ­ plem en tarn ą — bricolage. Ten ostatn i is tn ie je w postaci dw óch „ sk orelow an ych ze sobą o p era cji”: zesta w ien ia (ju xtap ozycji) oraz n a ło żen ia (su p erp ozycji) (s. 77). Z k o lei jedność d zieła G om brow icza — o jak iej piszą w szy scy k r y ty c y — n a jw y ­ raźniejsza jest, w ed le N ycza, w n eg a ty w n y m p o tra k to w a n iu „ k o n w en cji obiektyw*- n eg o istn ien ia p rzed staw ion ego św ia ta ”. „ S tatyczn em u ob razow i czło w ie k a i ś w ia ­ t a ” G om brow icz p r z eciw sta w ił „ujęcie p rocesu aln e i d y n a m iczn e” (s. 82).

Jego tw órczość ch arak teryzu je zatem n ie ty le w y s iłe k rep rezen ta cji, co raczej „próba p rzed staw ien ia k rytyczn ego d o św ia d czen ia ję z y k a ”, a zarazem „prezentacji sieb ie jako te k stu ek sp on u jącego sw ą znakow ą, m aterialn ą ob ecn o ść” (s. 83). P rzy ­ k ład em tej p rak tyk i p isarsk iej jest tu sy lw ic z n ie różnorodny D z ie n n i k G om bro­ w icza, który słu ży N y czo w i za m ateriał do uk azan ia cech G o m b row iczow sk iego (auto) portretu. P od m iot k reo w a n y przez G om brow icza za ch o w u je p ozycję e k s ­ cen tryczn ą zarów no w ob ec o p isy w a n y ch form k u ltu ry (jest „ob cym ”, „b łaznem ”,. „ zb iegiem ” etc., s. 70, 85), jak i w ob ec w ła sn ej eg zy sten cji, którą trak tu je ja k o chaotyczną i n iegotow ą. S tw a rza ją c się w p rocesie sa m o w ied zy , k reu je sw oje „ ja ” sta le poza sobą (s. 87) i rów n ocześn ie sta le próbuje arb itraln ie u sta n o w ić ja k iś „quasi-sakra’ln y śro d ek ” (s. 89). C entrum to okazuje się jednak n ieo sią g a ln e, g d y ż w G om b row iczow sk im św iecie n ie m a sen su tra n scen d en tn ego. P od m iotow i pozo­ sta je w ięc jed yn ie działaln ość, której cele m n ie jest ju ż „ u sta n a w ia n ie cen tru m ”, lecz jed yn ie „zak reślan ie g ra n ic” na m iarę w ła sn eg o istn ien ia . Ś w ia t, w którym : się porusza, to in w en tarz ele m e n tó w k u ltu ry poddany „sw o b o d n y m ” aranżacjom , p od m iotu ” (s. 89). A ó w G om b row iczow sk i podm iot p ozo sta je s ta le n ieo b ecn y , gd yż — jak ch a rak teryzu je go sam autor D z ie n n ik a — „jest za w sze gdzieś poza tym , co rob i”. P osłu gu je się forme,, a le jest poza nią, p isze, a le w ak cie p isa n ia przekracza sw o je „ja”, su b teln ie od d ziału je na innych, a le se n s tego w p ły w u („cza-: r o w a n ia ”) p ozostaje n ieu ch w y tn y . B yć, p isa ć i rów n ocześn ie stw a rza ć sobą in ­ n ych — oto id eał G om b row iczow sk iej w y p o w ied zi.

O ryginalność w y w o d ó w N ycza jest ch yb a w y sta rcza ją cy m u sp ra w ied liw ien iem : tak szczegółow ego p rzed sta w ien ia tez jeg o k sią żk i. Jed n ak k ilk a za le t tej rozp raw y w y m a g a n azw an ia ich w p rost. A w ięc: N y cz a n a lizu je b ezsp rzeczn ie n a jtru d n iej­ sze zagadnienia i u tw ory X X -w ie c z n e j prozy n a rracyjn ej. P rzerzu ca pom osty m ię ­ dzy u tw oram i od sieb ie o d leg ły m i i z im p on u jącą eru d ycją pok azu je h istoryczn e trad ycje p iśm ien n ictw a tk w ią ce u p od staw w sp ó łczesn y ch p rak tyk p isarsk ich . W y ­ jaśn ia n ie ty lk o p rzem ian y w prozie p ow ojen n ej, lecz sięg a tak że do trad ycji d w u ­ d ziesto lecia m ięd zyw ojen n ego i M łodej P olsk i. T w orzy za tem h ip o tezę e w o lu c j i form w literatu rze p o lsk iej w okresie n iem a l całego w ie k u X X . M iarą w a r to śc i jego pracy jest fakt, że zm usza czy teln ik a do za sta n o w ien ia się nad ta k im i zw ią z ­ k a m i różn ych u tw o ró w i różnych sp osob ów pisania, k tó ry ch n ik t w cześn iej n ie dostrzegał. We w szy stk im , o czym pisze, jest b ezd y sk u sy jn ie orygin aln y: odrzucat

(11)

R E C E N Z J E

365

tr a d y c y jn e sp osob y a n a lizy i w y ja śn ia n ia te k stó w literack ich , w y b iera drogi n o w e i nieznane, p rezen tu je ta k ie w id zen ie ew o lu c ji form a rtystyczn ych , k tóre przez s a ­ m ą sw ą inność jest dla czy teln ik a w artością p oznaw czą. A w reszcie, m im o że od­ w o łu je się często do cu d zych opracow ań, w y d o b y w a z nich ta k ie w n io sk i i w łą cza je w tak i sposób argu m en tacji, że za każd ym razem od k ryw a coś n ow ego — coś, c zeg o przed nim n ik t nie sfo rm u ło w a ł. N a w et w ó w cza s, gd y w y p ow iad a się o a u ­ to r a c h , k tó ry ch d zieła m ają solid n ą d o k u m en ta cję a n a lity czn ą (R óżew icz, G om bro­ w icz), w yd ob yw a z nich n ie zau w ażon e w cześn iej zagadnienia. A także, la s t bu t n o t least, w p row ad za do p o lsk iej h isto rii litera tu r y n ajn ow sze p o m y sły term in o­ lo g iczn e i h eu rystyczn e, czerp an e g łó w n ie z prac a m eryk ań sk ich i an gielsk ich . S ło w em , jest to praca, której orygin aln ość sta je się zarazem m iarą jej w y b it- ności.

Jednak im p on u jąca k o n sek w en cja N ycza w rea liza cji w ła sn eg o pom ysłu b a ­ da w czeg o sta w ia czy teln ik a w dość tru d n ej sytu acji. N ie sposób b o w iem — jeśli k to ś m iałb y ochotę — p olem izow ać z p oszczególn ym i tezam i tej pracy. Otóż m ają o n e sens jed yn ie w ram ach ca ło ścio w ej k on cep cji „ sy lw w sp ó łczesn y ch ” i poza n ią — jak m i się zdaje — n ie są w ery fik o w a ln e. T oteż „ sy lw y w sp ó łczesn e” jako p rop ozycję b ad aw czą m ożna albo w ca ło ści p rzyjąć, albo w ob ec całej tej k on cep ­ c j i zach ow ać dystans. A le zarów no ak cep tacja, jak i d ystan s będą tu postaw am i

p o d k reślającym i w ró w n y m stop n iu n ie z w y k ło ść p rop ozycji an alityczn ych i in ­ terp reta cy jn y ch sfo rm u ło w a n y ch w k sią żce N ycza. „ S y lw y w sp ó łczesn e” są b o w iem ob iek tem sk on stru ow an ym tak su g e sty w n ie (i tak in sp iru jącym in telek tu aln ie), że m ożna go co praw da om inąć, a le n ie sposób go n ie zau w ażyć. T oteż k siążk a N y ­ cza w b adaniach nad litera tu rą w sp ó łczesn ą m a z a p ew n io n e trw a łe m iejsce.

N a p isa łem w szak że na w stęp ie, że b ęd ziem y się spierać. Czas zatem d otrzy­ m a ć ob ietn icy.

N ycz zauw aża — co szczeg ó ło w o o p isa łem już w cześn iej, w ięc teraz b ędę •upraszczał — że (1) k o m p o zy cy jn y m i sk ła d n ik a m i w ie lu u tw orów X X w . są róż­ norodne form y p a raliterack ie, że (2) osią k on stru k cji tych u tw orów są czyn n ości k reacyjn e podm iotu, że (3) język w ty ch tek sta ch n ie jest m e d i u m neu traln ym i że (4) cech y te, n a zw a n e „ sy lw iczn y m i”, w szy stk ie razem i każda z osobna, p rze­ c iw sta w ia ją się id e a ło w i d zieła jako k o n stru k cji ca ło ścio w ej, skończonej, m ającej o d n iesien ie przed m iotow e i przezroczystej w w a r stw ie język ow ej. T rafność tej ob­ serw a cji jest b ezd ysk u syjn a. A le autor S y l w w s p ó łc z e s n y c h w yp row ad za z niej d w a w n iosk i. Po p ierw sze tw ierd zi, że k o n w en cjo n a ln e literatu rozn aw cze procedury a n a lity czn e są n iep rzy d a tn e do a n a liz tak iego obiektu, jak i stan ow ią „ sy lw y w sp ó łczesn e”. T ezy te j jed n ak n igd zie n ie u zasadnia i n ie podaje żadnego p rzy­ kład u , który k azałb y zw ą tp ić w m o żliw o ści p ozn aw cze rozporządzanej przez nas a p a ra tu ry litera tu r o zn a w czej. J ed y n y m a rg u m en tem m o g ła b y b y ć k ry ty k a rozp raw h istoryczn oliterack ich p o św ięco n y ch p oszczególn ym autorom , a le to p rzecież ty m w ła śn ie rozpraw om N ycz w ie le za w d zięcza — co sk rzętn ie od n otow u je w przy­ pisach. Z k o le i „b łąd zen ie” K azim ierza W yk i po m an ow cach tek stu R óżew icza ok a­ zu je się św ia d ectw em tra fn ej in tu icji b ad aw czej i zbiega się z in sp iracjam i „no­ w ego litera tu r o zn a w stw a ”. T oteż w y jśc io w a teza N ycza za w isa w próżni: m ery to ­ ry czn ie n ie sp recyzow an a, p ozostaje ty lk o p olem iczn ą filip ik ą . J e st jed n ak o czy ­ w isty m argu m en tem — na rzecz w p ro w a d zen ia ca łej rodziny n o w y ch term in ó w i pom ysłów in terp reta cy jn y ch . Jed n ak że autor n ie zad b aw szy o p recyzyjn e zary­ so w a n ie oblicza p rzeciw n ik ó w m etod ologicznych, n ie u ła tw ił n am rów n ocześn ie poznania k on cep cji sw y c h teo rety czn y ch kon trah en tów . W prow adzając w ie le n o ­ w ych pojęć i k on cep tów , n ie sp recy zo w a ł w ystarczająco ich znaczeń czy zastoso­ w ań. W ten sposób za p rzep a ścił szan sę u czyn ien ia sw ej k sią żk i bardziej czyteln ą i przystępną n a w et w gron ie lu d zi za w o d o w o zajm u jących się literaturą.

(12)

3 6 6 R E C E N Z J E

s y lw y [■··] [to] typ n ow oczesn ej fo rm a cji lite r a c k ie j” (s. 6), a le w żad n ym m iejscu sw e j pracy nie w y ja śn ia , co rozum ie przez term in „form acja”. D op iero w Z a k o ń ­ czen iu znaleźć m ożna od syłacz do k sią żk i M ichela F ou cau lta A r c h e o lo g ia w i e d z y oraz stu d iów B. S k argi i M. S iem k a (s. 145, p rzypis 2). J est to jed n ak m u sztard a po obiedzie (a i to bez sm aku), a lb o w iem N ycz n ie tłu m aczy, jak rozum ie term in proponow any przez F ou cau lta do opisu dziedziny zu p ełn ie innej n iż badania l i ­ terack ie.

T eoria „form acji” zajm u je m niej w ię c e j jedną trzecią k sią żk i F ou cau lta i s łu ­ ży do opisu d ziedziny zw an ej przez fran cu sk iego autora h istorią d y s k u r s u . „ D y sk u rs” jest jed n ym z n a jczęstszy ch term in ó w sto so w a n y ch w pracy N y cza , a le także — jak w p rzypadku „ form acji” — jego zn aczenie n ie je st w y ja śn io n e. D y sk u rsem jest w szystk o: w iersz, narracja w prozie, esej etc. „ D y sk u rs”, jak w ia ­ dom o, jest u lubionym term in em fran cu sk ich i a n g ielsk o języ cz n y c h badań p o st- stru k tu ralistyczn ych , a prace, w k tórych w y stęp u je, tw orzą już b ib liotek ę. N ie w n ik ając w za lety tego term inu, pow ied zm y, że m a pew n ą „ w a d ę”: u jed n o lica w szy stk ie rodzaje w y p o w ied zi (także w erb aln ych ). O czyw iście, z p ew n eg o p u n k tu w id zen ia n iew ażn a jest różnica m ięd zy „d ysk u rsem ” literatu ry, film u czy a rch i­ tek tu ry lub m ięd zy w ierszem a prozą czy dram atem . A le skoro ob iek tem pracy N ycza jest literatura, to autor p o w in ien jednak w y ja śn ić, co oznacza w je g o pracy w yrażen ie „dyskurs G om b row icza” lub „dyskurs M iłosza” (zw łaszcza gdy — jak w tym drugim przypadku — term in odnosi się do w iersza). Z atarcie w s z e l­ k ich różnic m iędzy rod zajam i w y p o w ied zi każe b o w iem p ytać o p ow od y ta k ie j procedury — ty m bardziej, że w ie le słyn n ych rozp raw n apisano, by uzasadnić, ż e g atunki, rodzaje i l i t e r a c k o ś ć n ie są fik cją, a różnica m ięd zy p o em a tem a dram atem (czy dziennikiem ) m oże b yć — przy od p ow ied n im czytan iu — ta k w yraźn a jak m ięd zy parów ką a lok om otyw ą. R zecz n ie jest błaha: w k o n cep cji F ou cau lta „d ysk u rs” nie jest po prostu jed n ym z ty p ó w w y p o w ied zi, lecz s y s te ­ m em s t r a t e g i i w y p o w i e d z e n i o w y c h o p isy w a n y m poprzez w sk a z a n ie ich relacji. Cała ta kon cep cja jest fa scy n u ją cy m p rojek tem m etod ologicznym , n ie ­ m n iej jej k lu czow e k ateg o rie i proced u ry an a lity czn e n;je ty lk o nie są o c z y w iste , lecz odniesione do badań litera ck ich są po prostu e g z o t y c z n e . Żeby je z a sto ­ so w a ć jako narzędzie w ied zy o literaturze, trzeba je choćby w stęp n ie sk on fron to­ w ać z istn iejącą n o m en k latu rą p o ety k i i np. w y ja śn ić, jak m a się teoria „form a­ cji d y sk u rsy w n y ch ” do teorii tek stu (literack iego). T y m czasem autor S y l w w s p ó ł ­ c z e s n y c h posłu gu je się w ielo m a term in a m i tak, jakby b y ły one już daw no zad o­ m ow ion e w nauce o literaturze, jakby ich znaczenia i za sto so w a n ie b yło p o w szech ­ n ie przyjęte i jakby b y ły one już h a sła m i w sło w n ik u w sp ó łczesn eg o litera tu r o ­ zn aw stw a. A przecież są one z a led w ie jed n ostk am i in d y w id u a ln y ch id iom ów n a u ­ k ow ych i filozoficzn ych . T oteż brak m i w pracy N ycza e l e m e n t a r n y c h c z y n ­ n o ś c i a d a p t u j ą c y c h a rcyb ogaty zbiór term in ó w i procedur do an alizy o b iek ­ tu n azw an ego „ sy lw y w sp ó łc z e s n e ”.

N ied osyt p ozn aw czy budzi tak że ta ty tu ło w a i — p rzyzn ajm y — p o m y s ło w o stosow an a k ategoria. A m ian ow icie: jak iego poziom u tek stu d otyczy term in „ sy l­ w a ”? N ycz n igd zie o tym n ie pisze; zaznacza co praw da, iż jest to k ategoria p o - nad gatu n k ow a, ale z jego an aliz w y n ik a , że d otyczy tak że poziom u s ty lis ty k i, pragm atyki, sem an tyk i, a przede w szy stk im kom p ozycji. N ieostrość zn aczen iow a tej k ategorii (gatunek, rodzaj, k om p ozycja, m orfologia utw oru?) uw yraźn ia się je ­ szcze, gdy an alizy N ycza o d n iesiem y do p od tytu łu jego k siążki: P r o b l e m k o n ­ s t r u k c j i te k s tu . O każe się bow iem , że ty lk o część w y w o d ó w d otyczy zja w isk g e - nologiczn ych czy te k sto w y c h (np. k o n stru k cji w ścisły m znaczeniu), pozostałe n a to ­ m ia st należałob y chyba n azw ać ty p a m i zach ow ań podm iotu au torsk iego p rzed sta ­ w io n y m i w tek ście, gdyż N y cz a n a lizu je „ czy ta n ie”, „ p isa n ie”, „ k om en tow an ie” czy „ fa b u la ry zo w a n ie” jako p rzed sta w io n e (i stem a ty zo w a n e) c z y n n o ś c i p o d m i o ­ t u , a n ie m orfologię tek stu .

(13)

R E C E N Z J E

307

W isto cie rzeczy, N ycz zajm u jąc się zarów no k on stru k cją te k s tó w (m on taż, k o la ż, c y to w a n ie, fragm en taryczn ość etc.), jak i op isu jąc d ziałan ia podm iotu, po­ ru sza się w sferze, którą m etaforyczn ie, bo nie w sen sie lin g w isty czn y m , można- b y n a zw a ć „gram atyką te k s tu ” — nb. sam N ycz n egu je istn ien ie tej dziedziny (s. 146)! J e st to b o w iem poziom „ reg u ł” o k reśla ją cy ch zasady łączenia różnycli ty p ó w w y p o w ie d z i w w ię k sz e całości. U ży łem cu d zy sło w u , a lb o w iem „ reg u ły ” i „ gram atyczn ość” p ełn ią tu fu n k cję h eu ry sty czn y ch m etafor w sk a zu ją cy ch n a d z ia ła n ia — a n a w et t e c h n i k i — które trudno p recy zy jn ie nazw ać. T oteż h isto ­ ry k litera tu r y p o w in ien z dużą ostrożnością p rzek ład ać „ reg u ły ” ow ych działań w p isa n e w w y p o w ied zi litera ck ie na „ostrą’* term in o lo g ię literaturozn aw czą. Od­ n oszę n a to m ia st w rażen ie, że autor S y l w w s p ó ł c z e s n y c h dokonuje n iek ied y tej· o p era cji w sposób n ie ca łk iem jasn y, a to z k o le i k aże m i w ą tp ić w niektóre· sp osob y bu d ow ania a rg u m en ta cji w jego książce. Oto d łu gi — ale w ie le m ó w ią ­ c y — p rzyk ład . R zecz d otyczy „eseisty czn eg o trybu d y sk u rsu ” M iłosza:

„>Nie p rzy p isy w a łem sobie w y b itn y ch zd oln ości i ta len tó w —■ w y z n a w a ł C ze­ s ła w M iłosz — z w y ją tk ie m jednego, k tórego i teraz n ie u m ia łb y m ok reślić. B y ła to bardzo szczególna odm iana in telig en cji, zdolnej k ojarzyć dane n ie kojarzone przez innych. Czy też b yła to odm iana w yob raźn i u w ra żliw io n ej zw łaszcza na o b yczaje i in stytu cje. Tak czy ow ak sły sza łem ciągle w sobie ostrzeżenie: to n ie m oże trw a ć« ” (O gród nau k. P aryż 1979, s. 69). W arto spróbow ać b liżej sch arak tery­ zow ać tę szczególną u m iejętn ość. Z daje się, że oparta jest ona na trzech operacjach p odm iotu. 1° — R ek o n tek stu a liza cji —· p olegającej na w y sw o b o d zen iu jed n o stek z ich d o ty ch cza so w y ch u sy tu o w a ń w ram ach in sty tu cjo n a ln eg o i sa m o -p rzez-się- -zro zu m ia łeg o porządku rzeczy w isto ści o b iek ty w n ej oraz u m ieszczen iu ich w u k ła ­ dzie innym , który w odróżnieniu od p op rzedniego jest otw arty, n iesy stem o w y , a tak że w całości n iezn an y. 2° — R ed ystryb u cji ty ch elem en tó w , zgodnie z n o w ą zasadą ich organ izacji w yzn aczon ą przez re la c ję część— całość i zw iązan ą z n ią rep rezen ta ty w n ą fu n k cją szczegółu w ob ec całości, n ie o k reślającą n atom iast sto ­ sunku m ięd zy tym i częściam i (Jakoż w ła śc iw ie form a eseju jest zaw sze in d y w i­ dualna). 3° — M etab oli sem an tyczn ej, »p rzed staw iającej« sen sy dotąd podporząd­ k ow an e stan d ard ow ym rygorom w od m ien n y w y m ia r znaczenia, który, jak m ó w i poeta, k u si »obietnicą jak iegoś n ieod k rytego praw a« (O g ró d nauk, s. 101). [...]

Tak rozum iana zasada k om en tarza [...] sto p n io w o [...] o p a n o w y w a ła ro zm a ite form y w yrazu , z czasem coraz w y ra źn iej sta ją c się n aczeln ą zasadą organizacji ca łej tw ó rczo ści [M iłosza] [...]” (s. 49—50).

P o m ija m tu sposób, w jak i „ w y c isn ą ł” N y cz z „m ięk k ich ” o k reśleń zaw artych w e w sp o m n ien iu M iłosza „ rek o n tek stu a liza cję”, „ red y stry b u cję” i „m etabolę s e ­ m a n ty czn ą ”. N atom iast k w estia p o d sta w o w a jest następ u jąca: czego d o ty czy w sp o m n ien ie M iłosza? W e fra g m en cie cy to w a n y m przez N ycza M iłosz ch arak tery­ zuje sw ą „odm ianę in te lig e n c ji” i „w yob raźn i”. N ic w ięcej. N a jakiej p o d sta w ie n a to m ia st dostrzega N ycz w zdan iach M iłosza sen sy dotyczące p oetyk i k o m en ta ­ rza (k om en tow an ia, ese isty c z n e g o trybu dysk u rsu) i w k tórym m iejscu w y p o w ied zi M iłosza w id zi w y zn a n ie na tem a t „zasad k o m en ta rza ” — tego n ie p otrafię zgad ­ nąć.

P odobne w ą tp liw o śc i tow arzyszą m i ta k że przy lek tu rze d alszych fra g m en tó w tej części pracy N ycza. C harak teryzu je on w n ik liw ie k ilk a partii T r a k t a t u m o r a l ­ nego i T r a k t a t u p o e ty c k ie g o (s. 50— 51) w y d o b y w a ją c z n ich „m etod y” czy też „spo­ soby p o stęp o w a n ia ” głoszon e przez M iłosza w form ie sen ten cji, aforyzm ów , p ytań ctc. Po c h w ili jednak okazuje się, że „ m eto d y ” te (które są przecież w y k ła d em filozofii m oralnej M iłosza) N ycz tra k tu je ta k że jako m etod y „organizacji d ysk u r­ su ” (s. 51). A by sp raw y już d alej n ie p rzeciągać: w arto w y ra źn iej rozgraniczać form ę w y p o w ie d z i i jej treść.

N a to m ia st najb ard ziej d ysk u sy jn a jest dla m nie w k siążce N ycza k o n cep cja „ek scen tryczn ości te k s tu ”. P rzed e w sz y stk im d latego, że autor S y l w w s p ó l c z e s

Cytaty

Powiązane dokumenty

– de renovatie en de restauratie van het Justus van Effencomplex te Rotterdam (1983-1989; 2001- 2012) is gekozen omdat het twee verschillende aanpakken voor instandhouding toont,

In Chapter 5, the article ’Influence of Atmospheric Tur- bulence on Planetary Transceiver Laser Ranging’ (Dirkx et al., 2014b) is reprinted, in which the influence of both

For water and sanitation, the engagement of local, national and international water utilities and governments on water infrastructure development and O&amp;M is beneficial

Based on the simulation results, a debris flow hazard map as a function of both the maximum flow depth and the maximum flow velocity is finally produced.. Debris flow,

As far as the seepage instability is concerned, the guideline specifies procedure for setting rainfall and flood wave, a method for unsteady saturated-unsaturated seepage analysis,

Źródłem sprzeczności między właścicielem a autorem może być nie tylko zderzenie się uprawnień właściciela do rozporządzania i korzystania z rzeczy z prawem

Z drugiej strony — podobnie, jak ma to miejsce w razie udziału obrońcy w przesłuchaniu podejrzanego oraz w stosunku do prawa wglądu w akta sprawy — w

Zgromadzenie Adwokatów Izby Adwokackiej w Lublinie popiera ogłoszoną dekla­ rację niepodległości Litwy i wzywa wszystkie rady adwokackie w kraju i Naczelną Radę