• Nie Znaleziono Wyników

Życie : katolicki tygodnik religijno-kulturalny 1951, R. 5 nr 28 (212)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Życie : katolicki tygodnik religijno-kulturalny 1951, R. 5 nr 28 (212)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

APTEKA GRABOWSKIEGO

187, DIAYCOTT AVE, LONDON, S.W.3.

Tel. KEN 6583.

wysyła wszelkie lekarstwa do Polski Najtaniej Jest wysyłać P.A.S. w proszku a nie w tabletkach

500 gr. kosztuje tylko £.3.0.0.

500 tab. P.A.S. — £ .1.15.0 3 miliony j: PENICYLINY — £.1. 3.6

ROK V.

CENA lsk

ZOFIA KOSSAK Z OTCHŁANI Opowieść więźniarki Nr 64491

Str. 240.

Cena 3/6, z przesyłką, 4/- KAT. OŚRODEK WYD. „VERITAS“

12, Praed Mews, London, W. 2

NR 28/212/

LONDYN, NIEDZIELA 15 LIPCA 1951 R.

TOMASZ DOBROWOLSKI

POLITYKA MIŁOŚCI

C IĄGLE jeszcze żyjemy w świę­

cie pojęć nieaktualnych i prze­

żytych. Pojęć wszczepionych w nas przez przypadkowe wymie­

szanie różnych błędnych systemów filozoficznych, politycznych i eko­

nomicznych czasów minionych, sy­

stemów o podkładzie pseudonauko­

wym. Systemów nieuporządkowa­

nych, chaotycznych, opartych na podwójnej moralności, albo od­

rzucających z góry wszelkie obiek­

tywne normy etyczne. Poglądów krzyczących z murów kamienic ja­

skrawymi literami sloganów i haseł partyjnych.

Nasze obciążenie duchowe jest nieraz przerażające. Wyzbyliśmy się samodzielności myślenia na rzecz gotowych haseł, formułek 1 wzo­

rów, którymi operujemy bezmyśl­

nie 1 które z przedziwnym uporem usiłujemy stosować w życiu. W świat, w którym żyjemy, wprowa­

dziliśmy stan chaosu 1 przypadko­

wości. Zatraciliśmy sens własnego istnienia. Katastrofy ściągane przez nas samych na ludzkość za­

częliśmy uważać za coś normalne­

go 1 nieuniknionego, a narkotykiem hasła użycia i „'wyżycia się“ pró­

bujemy oddalić od siebie ponure widmo beznadziejności.

Przychodzą czasem chwile, kiedy rzeczywistość uderza naszą świado­

mość szczególnie jaskrawo 1 wtedy zdajemy sobie nagle sprawę, że ta rzeczywistość przerosła, zostawiła w tyle nasze hasła i formułki. I wtedy próbujemy nieśmiało samo­

dzielnego myślenia. Myślenia od podstaw. Ale to nie jest rzecz ła­

twa. Z trudnością nam przychodzi wyzbycie się dawnych uprzedzeń, oduczenie się operowania starymi, dawno przebrzmiałymi hasłami, spojrzenie na rzeczywistość otwar­

tymi, chcącymi widzieć oczami, i jeszcze trudniej 'wyciągnąć nam konkretne, jasne wnioski na przy­

szłość z tego, co widzimy w teraź­

niejszości.

Dochodząca obecnie do swego szczytowego punktu nasilenia bu­

rza komunistyczna objęła już swym bezpośrednim zasięgiem dwie piąte ludzkości i grozi teraz rozszerze­

niem się na resztę świata. Przyno­

si ze sobą zapowiedź totalnego nie­

wolnictwa i totalnej nędzy, atmo­

sferę zakłamania 1 ślepej, nie ma­

jącej sobie równej w dziejach słu­

żalczości, beznadziejność i szarą, nieoświetloną żadnym promieniem otuchy, wegetację człowieka-auto­

matu.

A wolna dotąd jeszcze część ludz­

kości znalazła się nagle w punkcie, z którego Już nie ma dalszego od­

wrotu. I widzi, że musi podjąć walkę nie w imię Jakichś szczy­

tnych celów 1 wzniosłej ideologii — ale rozpaczliwą walkę dla uchro­

nienia się przed bezpośrednim, śmiertelnym niebezpieczeństwem.

I myśli o nadciągającej wojnie, którą musi wygrać. Nie śmie my­

śleć o mającym po tej wojnie na­

stąpić pokoju, który przegrać bę­

dzie musiała, jeśli się do niego za­

wczasu nie przygotuje. O pokoju, w którym Istniejący dotychczas cha­

os będzie pogłębiony przez znisz­

czenia Wojenne i który „normal­

nym“ biegiem rzeczy będzie Jedy­

nie przygotowaniem do dalszej, je­

szcze bardziej niszczącej wojny.

I tak dalej. Aż do zagłady cywili­

zacji, na którą „postęp“ ludzkości dostarczy środków technicznych.

Nie są wesołe perspektywy na przyszłość Nie wygląda zachęcają­

co teraźniejszość. Kryzys, w jakim znalazła się ludzkość, grozi osta­

teczną katastrofą. Rzeczywistość wymaga od nas wysiłku nieco­

dziennego. Zjednoczenia wszyst­

kich zdrowych sił ludzkości i pchnięcia ich na nowe tory. A przede wszystkim zrozumienia rze­

czywistości dzisiejszej i wyciągnię­

cia z niej właściwych Wniosków. A następnie — wprowadzenia tych wniosków w życie.

Na tle ogólnego chaosu i tymcza­

sowości, społecznego i międzynaro­

dowego egoizmu, doraźnego wygry­

wania cudzym kosztem własnych, źle pojętych 1 krótkowzrocznych interesów — powstaje powoli opar­

ta na prawdach wieczystych no­

woczesna myśl społeczna i politycz­

na. Powstaje — bez nacisku z góry i bez hałaśliwej, opłaconej złotem, propagandy. PoWstaje samorzutnie w różnych, nic nieraz nie wiedzą­

cych o sobie ośrodkach i skupis­

kach ludzkich. Cechuje ją bezkom­

promisowe odrzucenie egoizmu, ja ko normy działania jednostkowego.

społecznego 1 państwowego, a przy­

jęcie jako podstawy czynnika, na który dotychczas nie było miejsca w polityce, ekonomii i socjologii.

Czynnika przyjaźni w stosunkach między ludźmi. Czynnika — miłości.

Na czoło nowoczesnej myśli poli­

tycznej wysuwa się ruch federal­

ny. Złożył się na to szereg czynni­

ków, z których głównym jest roz­

powszechniająca się coraz bardziej świadomość, że rozwiązanie naj­

istotniejszych zagadnień nurtują­

cych ludzkość leży nie na drodze współzawodnictwa poszczególnych narodów, ale na drodze jak najści­

ślejszego współdziałania.

Uświadamianie sobie tej prawdy zaczęło przybierać coraz konkret­

niejsze kształty po pierwszej woj­

nie światowej. Pierwszą poważną próbą zorganizowanego współdzia­

łania międzynarodowego była, oś­

mieszana często, Liga Narodów, która załamała się, gdy stanęło przed nią przekraczające siłę jej konstrukcji zadanie rozwiązania poważniejszych konfliktów między­

narodowych i udaremnienie agresji.

Zagadnienie współdziałnia mię­

dzynarodowego nie zostało przez załamanie się Ligi Narodów defini­

tywnie zarzucone. Oczywista atrak­

cyjność i słuszność samej idei skło­

niła w czasie Wojny Wielką Bryta­

nię i Stany Zjednoczone do wyko­

rzystania tego zagadnienia dla ce­

lów propagandy. Z dużym hałasem została podpisana i opublikowana

>W PEŁNEJ HARMONII Z CAŁOŚCIĄ SPOŁECZEŃSTW LUDZKICH«

PRZEMÓWIENIE

PAPIEŻA PIUSA

XII 09

DELEGATÓW IV.

KONGRESU RUCHU

ŚWIATOWEGO

DLA STWORZENIA ŚWIATOWEGO

RZĄDU

FEDERALNE60,

WYGŁOSZONA DNIA

6

KWIETNIA

1951 R.

Doceniamy w pełni szacunek oka­

zany Nam przez waszą wizytę w Watykanie i cieszy Nas, że może­

my przemówić do was, członkowie

„Ruchu Światowego dla stworzenia Światowego Rządu Federalnego“.

Witamy was serdecznie. Dobrze jest? wam znane nasze gorące prze­

jęcie się sprawą pokoju dla ludz­

kości tak ciężko »trapionej. Tego przejęcia się daliśmy wielokrotnie dowody. Jest ono, co więcej, nieod­

łączne od naszej misji. Utrzymanie i przywrócenie pokoju zawsze było i będzie przedmiotem naszej nieu­

stannej troski. I jeśli, zbyt często, uzyskane wyniki odbiegały dale­

ko od celów zakreślonych naszym wysiłkom i staraniom, to jednak nigdy nie zniechęci Nas brak po­

wodzenia — aż pokój zapanuje nad światem. Wierny wskazaniom Chrystusa Kościół kieruje całą swą pracę i wysiłki do tego celu, czyni to swymi wskazaniami i upomnie­

niami, bezustanną akcją i nieprzer­

waną modlitwą.

Zaprawdę, Kościół jest potęgą pokoju, przynajmniej tam, gdzie Jego niezależność i misja zlecona Mu przez Boga jest szanowana i doceniana, gdzie nie próbuje się Go uczynić potulnym sługą polity­

cznego egoizmu i gdzie nie jest On traktowany, jako nieprzyjaciel. Ko­

ściół dąży do pokoju i walczy o po­

kój i serce Jego jest zawsze z tymi, którzy, jak On, pragną pokoju i je­

mu się poświęcają. Lecz Kościół umie również, jak jest to Jego obo ­ wiązkiem, rozróżnić prawdziwych i fałszywych przyjaciół pokoju.

Kościół pragnie pokoju i dlatego popiera wszystko, co w ramach po­

rządku Bożego, naturalnego i nad­

naturalnego, przyczynia się do je­

go utrzymania. Wasz ruch, Pano­

wie, postawił sobie zadanie stwo­

rzenia efektywnej politycznej or­

ganizacji świata. Nic nie jest bliż­

sze tradycyjnym doktrynom Ko­

ścioła i bardziej zbliżone do Jego nauki o słusznej i niesłusznej woj­

nie, — specjalnie w obecnej sytu­

acji światowej. Organizacja tego rodzaju musi przeto powstać, cho­

ciażby dlatego, aby zakończyć wy­

ścig zbrojeń różnych państw, przez który', w czasie ostatnich dziesiąt­

ków lat, narody rujnowały się i wy­

czerpywały bezużytecznie. Wy, Pa­

nowie, jesteście zdania, iż ta orga­

nizacja polityczna świata, aby dzia­

łać wydajnie, musi mieć charakter federalny. Jeśli rozumiecie przez to, że organizacja ta nie może opie­

rać się na jakimś mechanicznym

Karta Atlantycka^ wysuwająca, ja- dzo wysoką ceną. Historia ostatnle- ko cele wojny, zorganizowanie, go trzydziestolecia wykazała jasno świata na zasadach współdziałania

1 odrzucenia egoizmu państwowe­

go, Jako normy postępowania, w stosunkach międzynarodowych.

Wojna się zakończyła i Karta A- tlantycka poszła w zapomnienie.

Bezpośrednie, krótkoplanowe inte­

resy najsilniejszych państw zwycię­

skich znalazły swój wyraz w cha­

rakterze noWej Organizacji Naro­

dów Zjednoczonych, której kon­

strukcja była oparta nie na dążę- . ____

niu do ustalenia jakiejś zdrowszej,1 gólnych państw stała się w prakty- opartej o obiektywne wartości ety­

czne, struktury świata, ale na za­

bezpieczeniu istniejącego stanu rzeczy i uchronieniu go od gwałto­

wniejszych wstrząsów. Odbyć się to

miało na podstawie podziału świata . - , __________ „ . . . . , . ...

na sfery wpływów i unikaniu wszel dzynarodowego. Grały tu przy tym wobec stanowiska Rosji Sowieckiej, klej akcji, która mogłaby wywołać

konflikt między wielkimi mocar­

stwami W porównaniu do przed­

wojennej Ligi Narodów był to ra­

czej duży krok do tyłu. Konstrukcji tej brak było jakiejkolwiek podsta­

wy ideowej, toteż Organizacja Na­

rodów Zjednoczonych nie wytrzy­

mała konfrontacji z rzeczywistoś­

cią i jest obecnie fikcją, nieudol­

nie maskującą podział świata na dwa wrogie bloki.

Krótki okres istnienia zarówno Ligi Narodćw, jak ONZ-u nie był jednak zupełnie bezowocny, przy­

niósł bowiem ludzkości cenne do­

świadczenie, chociaż okupione bar-

jednoczeniu, to i w tym punkcie pozostajecie w harmonii z zasada­

mi życia politycznego i społeczne­

go. tak mocno przedstawionymi i podtrzymywanymi przez Kościół.

Zaprawdę, żadna organizacja świa­

ta nie mogłaby istnieć inaczej, jak w pełnej harmonii z całością spo­

łeczeństw ludzkich i z normalnym porządkiem organicznym, regulu­

jącym stosunki pomiędzy ludźmi i pomiędzy poszczególnymi naroda­

mi. W braku tych warunków, nie­

możliwym by było dla tej organi­

zacji istnieć i przetrwać, jakakol­

wiek byłaby jej wewnętrzna struk­

tura.

Z tego też powodu jesteśmy prze­

konani. że wasza pierwsza troska winna być skierowana do solidnego umocnienia i przywrócenia tych podstawowych zasad w sferze wszelkiej działalności państwowej i konstytucyjnej, ekonomicznej, społecznej, kulturalnej i moralnej.

W obecnym czasie w sferze pań­

stwowej i konstytucyjnej życie na­

rodów ulega wszędzie rozkładowi przez ślepe uwielbienie siły liczbo­

wej. Obywatel jest wprawdzie wy­

borcą. Ale jako taki, jest on w rze­

czywistości niczym więcej, jak tylko jedną z jednostek składają­

cych się w sumie na większość lub mniejszość polityczną, którą kilka, lub jeden nawet tylko z oddanych

ANTONI BOGUSŁAWSKI

WIECZNA MĄDROŚĆ

Niby liście, które muszą opadać, zanim zdążą odlot ptaków wybadać, tak i człowiek: nim rozejrzy się w świecie, już go ziemia do się ściąga i gniecie.

Gniecie gniciem, zmurszałością gałązki, spadającej na przedzimiu w grunt grząski.

Stary obraz i starością dostojny:

co rok wskrzesa, czy jest pokój, czy wojny.

Choć byś rozwiał się w drobinki atomu, to powrócisz, chcesz czy nie chcesz, do domu.

Co w tym dómu, gdy znów staniesz przed progiem?

— To rachunek między tobą i Bogiem.

W wiekuisty-ś znowu obrót ujęty.

Czyś jest grzesznik w człowieczeństwie, czy święty — cząstko cząstki, kropio z kropel miriada, znowu iść ci w ruch niezmienny wypada.

Czy ci warto było — powiedz — czy warto stukać W bramę tajemnicy zawartą? — Czekaj czasu i złóż ręce w pokorze:

Wieczna Mądrość nic zagubić nie może.

ANTONI BOGUSŁAWSKI na przykładach Ligi Narodów 1 ONZ, że koncepcja zapewnienia zbiorowego bezpieczeństwa przez organizacje typu konsultatywnego nie wytrzymuje próby życiowej.

Usiłowanie stworzenia sprawnie działającej organizacji, która jed­

nocześnie pozostawiałaby swym członkom całkowitą niezależność i swobodę działania, — spełzło na niczym. Zasada utrzymania nie­

ograniczonej suwerenności poszcze- ce źródłem nieskoordynowanych posunięć, dyktowanych krótko­

wzrocznymi, źle pojętymi, egoisty­

cznymi interesmi poszczególnych państw, nie dającymi się pogodzić z samą zasadą współdziałania mię-

rolę takie czynniki, jak popular- Zasada nieograniczonej suweren­

ność pewnych posunięć wśród po- ności państwowej raz jeszcze zwy- tencjalnych wyborców poszczegól- ciężyła.

nych państw, zdecydowana niechęć 1”.1._____ 1__ 1.__ „____. ___...

do ponoszenia jakichkolwiek ofiar ni ostatnich kilku lat zaczęła roz- Pienia Nie jest to Jednakże droga na rzecz zbiorowości, przyjęcie wijać się i dojrzewać, głównie na prosta, ani łatwa. Ruch federalny praktyki tymczasowości wszelkich terenie Europy, idea oparcia współ- musi sobie torować drogę przez rozwiązań i wreszcie praktyczne pracy międzynarodowej o zupełnie gąszcz przesądów i uprzedzeń, przez odrzucenie wszelkiej podstawy ide- nową formę organizacyjną — sfe- brak jasnej oceny rzeczywistości, owej. Próba organizacji świata po derowanego państwa światowego, przez splot lokalnych, a nieraz o- drugiej wojnie światowej była o- które by mogło złączyć dotychcza- sobistych nawet interesów i powik- parta na fałszywej zasadzie zbleż- sowę niezależne i suwerenne pań- łań. Nie ułatwia przy tym pracy ności interesów państw najsilniej- stwa w jedną harmonijną całość, nadciągająca trzecia wojna świa- szych z zupełnym pominięciem in- Idea sama nie była nowa, ale była * 1 J

teresów państw mniejszych i z po- powszechnie uważana za niemożli- zostawieniem wszelkich obiektyw- wą do zrealizowania utopię. Suwe- nych mierników słuszności i spra- renność państw była traktowana drugiej wojnie światowej była o- które by mogło złączyć dotychcza- parta na fałszywej zasadzie zbleż- sowę niezależne i suwerenne pań-

głosów jest w stanie odwrócić. Ze strony partii patrzy się na niego jedynie z punktu widzenia jego wartości wyborczej, — poparcia, jakie przynosi jego głos, natomiast nie zwraca się wcale uwagi na miejsce, zajmowane przezeń w jego życiu rodzinnym i zawodowym.

W sferze gospodarczej i społecz­

nej nie ma naturalnej organicznej łączności między wytwórcami, od­

kąd ilościowy utylitaryzm. będąc jedynym czynnikiem branym pod uwagę w zagadnieniu kosztów pro­

dukcji. jest jednocześnie jedyną normą dyktującą rozmieszczenie produkcji i podział pracy; odkąd istnieje zagadnienie „klas“, roz­

dzielających sztucznie ludzi w spo­

łeczeństwie, a współpraca wew­

nątrz zawodowej społeczności prze stała być przyjętą powszechnie za­

sadą.

W dziedzinie kulturalnej i oby­

czajowej wolność indywidualna, wyswobodzona z wszelkich więzów, wszelkich reguł, wszelkich obiek­

tywnych i społecznych wartości — doprowadziła w rzeczywistości do szerzącej spustoszenie anarchii, zwłaszcza w dziedzinie wychowa­

nia młodzieży.

Jeśli politycznej organizacji świata nie dostarczy się niezbędnej siły przez oparcie jej na powyż­

szych niewzruszalnych podstawach

jako nienaruszalny dogmat, eko­

nomiści i politycy w swych teore­

tycznych rozważaniach brali pod uwagę przede Wszystkim interes państwowy, nie zdając sobie spra­

wy z istotnych powiązań między­

narodowych, które sprawiają, że pozornie sprzeczne interesy po­

szczególnych organizmów narodo­

wych sprowadzają się do Jednego:

pokojowej i rzetelnej współpracy i pomagania sobie wzajemnie.

Najbardziej jednak oczywiste prawdy nie są przez wszystkich wi­

dziane z jednakową oczywistością.

Potrzeba było dopiero dwóch wojen światowych w krótkim odstępie czasu, nadciągającego widma trze­

ciej wojny i groźby zniszczenia cy­

wilizacji przez broń atomową, w połączeniu z bankructwem dotych­

czasowych form organizacji zbio­

rowego bezpieczeństwa — aby idea integralnego związania ludzkości

__ w Jedną światową federację zna-

W tych warunkach na przestrze- lazła się na drodze do urzeczywlst- wiedliwości w ramach nieobowią-

zującej frazeologii.

Z załamaniem się prób zorgani­

zowania systemu zbiorowego bez­

pieczeństwa zbiegł się olbrzymi po­

stęp techniczny w produkcji na­

rzędzi zniszczenia. „Doskonałość“

nowoczesnych broni zagraża, w ra­

zie ich nieograniczonego użycia, bezpośrednią zagładą samej ludz­

kości. A oszołomiona ludzkość za­

czyna sobie uświadamiać fakt, że dziś, kiedy organizacja zbiorowego bezpieczeństwa jest potrzebniejsza bardziej, niż kiedykolwiek — wszel­

kie dotychczasowe próby rozwiąza­

nia tego zagadnienia spełzły na niczym.

Próba poddania przynajmniej energii atomowej pod kontrolę międzynarodową zawiodła zupełnie

towa, zmuszająca do pełnej mobi­

lizacji fizycznej i psychicznej. Jeśli jednak, z jednej strony, wygranie przez świat zachodni nadciągają­

cej Wojny jest niezbędnym warun­

kiem ocalenia ludzkości przed nie­

wolą fizyczną i duchową w pełnym tego słowa znaczeniu — to z dru- i?iei <=trnny.-^°htvn”a<,J:’ ’ intensy­

fikacja prac przygotowawczych do przyszłej federacji światowej jest niezbędna do wygrania pokoju, ja­

ki no tej wojnie ma nastąpić.

Zjednoczenie Wszystkich naro­

dów we wspólny organizm państ­

wowy wymaga żmudnej pracy.

Najłatwiejsza i najskutecznejsza droga do tego celu Jest jednocześ­

nie drogą najnaturalniejszą. Jest nią tworzenie federacji regional­

nych narodów związanych ze sobą kulturalnie 1 gospodarczo, gdzie przełamanie istniejących oporów psychicznych będzie najłatwiejsze i gdzie współdziałanie będzie mogło oprzeć się od początku na warto­

ściach duchowych, będących wspól­

ną własnością.

Nie chodzi tu o tworzenie jedy­

nie państw większych 1 silniejszych, niż istniejące dotychczas. Nie cho­

dzi tu o ściślejsze łączenie istnie­

jących interesów, celem skutecz­

niejszego przeciwstawienia ich in­

teresom innych. Federacja — to nie jest spółka handlowa, w której chodzi o wyciągnięcie jak najwięk­

szych zysków materialnych. Tym badziej to nie Jest kartel państw, utworzony dla zdobycia mocniej­

szej pozycji na rynku światowym w celu sprawniejszego wykorzystania słabszych społeczności. Federacja ma być dobrowolnym zjednocze­

niem wysiłków różnych narodów w dążeniu do wytworzenia warunków dla pełniejszego i zdrowszego roz­

woju duchowego i materialnego jednostek wchodzących w skład tych narodów z postawionym so­

bie z góry celem rozszerzenia tej przyjaznej współpracy na wszyst­

kie narody świata.

Leżą przede mną zestawienia wy­

ników konferencji środkoWo-Euro- pejskiego Ruchu Federalnego w formie rezolucji i wytycznych usta­

lonych na zjeźdzle w Londynie w dniach 26 — 29 maja 1950 doku.

Owoc wieloletnich przemyśleń i wieloletniej pracy ludzi dobrej wo­

li pochodzących z różnych środo­

wisk społecznych i z różnych naro­

dów. W uchwałach tych czytamy:

„środkowo-Europejski Ruch Fe­

deralny zobowiązuje się do współ­

pracy ze wszystkimi osobami, or­

ganizacjami i instytucjami, któ- dych celem jest zgodne współdzia­

łanie wszystkich narodów i klas i zjednoczenie świata.“

Taka współpraca, współdziałanie i zjednoczenie wymagają dla swe­

go urzeczywistnienia oparcia o naj­

wyższe wartości etyczne, o prawdy najwyższe. Końcowe uchwały wy­

mienionego wyżej zjazdu stwier­

dzają, że;

„Podstawą wszelkiej współpracy musi być etyczny realizm, nie zmurszały i bezczynny, lecz żywy i aktywny, oparty na miłości chrze­

ścijańskiej, wyrażany czynem, wza­

jemną pomocą i współdziałaniem.“

Tomasz Dobrowolski

— istnieć będzie poważne ryzyko zakażenia jej śmiertelnymi bakcy­

lami mechanicznego totalizmu.

Chcielibyśmy skłonić tych, którzy myślą o zastosowaniu tego środka na przykład do parlamentu świato­

wego, do przemyślenia tego zagad­

nienia, specjalnie z punktu widze­

nia federalizmu. W przeciwnym razie szliby oni jedynie na rękę tym siłom niszczycielskim, przez które nasz porządek polityczny i społeczny ucierpiał już zbyt wiele;

prowadziłoby to jedynie do doda­

nia jeszcze jednego prawniczego automatu do zbyt wielkiej już licz­

by powstałych dotychczas, a za­

grażających sparaliżowaniem na­

rodów i sprowadzeniem człowieka do stanu bezwładnego instrumentu.

Jeśli przez to duch federalizmu nie może pozwolić sobie na zejście do rzędu jednoczącego mechaniz­

mu, to uzyska on niezbędny auto­

rytet jedynie wtedy, gdy będzie za­

bezpieczał i pobudzał prawidłowy rozwój rozumnej, zdrowej społecz­

ności ludzkiej — społeczeństwa, w którym wszyscy jego członkowie będą zgodnie współpracować dla dobra ludzkości jako całości.

Jakiż zapas siły moralnej, inteli­

gentnego przewidywania i umie­

jętności przystosowania będzie mu- siał posiadać ten autorytet świato­

wy, potrzebny więcej niż kiedykol­

wiek w momentach krytycznych, kiedy, w obliczu wyraźnej złej woli, ludzie posiadający dobrą wolę po­

trzebują poparcia autorytetu! Po wszystkich naszych przeszłych i te­

raźniejszych próbach czyż odważy­

my się stwierdzić, że nasze środki i metody rządzenia i działalności politycznej są dziś wystarczające?

W rzeczywistości niemożliwe jest rozwiązanie problemu politycznej organizacji świata, jeśli nie zdecy­

dujemy się na zejście z ubitych ścieżek od1 czasu do czasu, bez od­

woływania się do doświadczeń his­

torycznych. lecz zwracając się do zdrowej filozofii społecznej, lub nawet do pewnego rodzaju wizji, powstałej w twórczej wyobraźni.

W tym kierunku. Panowie, roz­

ciąga się szerokie pole pracy, stu­

diów i czynu. Wyście to zrozumieli i spojrzeli temu zagadnieniu prosto w twarz; wy macie odwagę oddać się całkowicie tej sprawie. Gratu­

lujemy wam. Chcielibyśmy wam wy razić nasze życzenia całkowite­

go sukcesu i całym sercem prosić będziemy Boga, aby udzielił wam swej mądrości i pomocy w wyko­

naniu waszego zadania.

(2)

Str. 2 ź Y C I E Nr 28 (212)

BRONISŁAW PRZYŁUSKI

SIEDEM BOLEŚCI I SIEDEM RADOŚCI NAJŚW. MARII PANNY

WSTĘP żebym mógł, tak jak nie mogę wyksztusić pozdrowienie,

nie jak śpiewak, ale jak ogień, nie pieśnią, ale płomieniem.

Żebym się wzbił organami na chórze, żebym wyrósł kościołem,

żebym wieżami tonął w chmurze i żebym jak cietrzew zatokowa!.

Jak drwal albo jak kosiarz, jak pasterz, jak rybak, jak oracz — wiatrami słowa bym rozsiał po ugorach, po borach.

Niech by zakwitły, zaśpiewały zaszumiały zagrały

jakimś serdecznym madrygałem jakimś chórem wspaniałym!

Jakoś nadludzko, nieziemsko, niezmiernie i jeszcze wyżej...

Mowo, dzwonnico ciężka, języku, dzwoneczku chyży.

Stoję, stoję uparty, ptaki zmieniają warty,

a ja nie śmiem, ja mówić nie śmiem a cóż dopiero... pieśni?

Wykręciłem fujarkę

i tak sobie jak umiem dmucham ze śmiesznie zadartym karkiem, nieporadna ropucha.

SIEDEM BOLEŚCI Płacz, płacz, wierzbowa dudko,

zaszlochaj miazgo kręcona, Maryja Panna w pierwszym smutku

słucha słów Syineona.

Przeraź, proroku, niewiastę przebij słowami, jak włóczniami proroctwo, jak błyskawica jasne, proroctwo cierniami rani.

Po rozpalonym piasku ucieczka do niezmiernego Egiptu od wsi do wsi, od miasta do miasta — ani przystanąć, ani wytchnąć.

A potem przez trzy dni w rozpaczy szuka Synka dwunastoletniego zginął, przepadł jedynaczek, jakże tu usnąć bez niego.

Och, to, spotkanie straszliwe syn — dźwigający krzyż, nikt nie podtrzymał półżywej — patrzysz Matko i drżysz.

Krzyżują, rozdarli Mu ręce Z pod ćwieków cieknie krew, pocóżeś rosło ku tej męce o ty, najstraszliwsze z drzew.

Ostre i zimne ostrze wbite za jednym pchnięciem krwi już nie może dostrzec, tylko patrzy zawzięcie.

Kto Go zdjął z krzyża, nie widziała byle Go objąć i przytulić, # tak by Go jeszcze kołysała jak najserdeczniej, jak najczulej.

Wszystko rozumie, wszystko wie:

usta spieczone, oczy suche słońce zaćmione, mrozem dmie niebo, a ziemia głuchnie.

Namaściła Go olejkami, dłonie otarła w całun Jezu! — Do grobu idzie za Nim, stąpa, stąpa pomału.

Pomału, pomalutku ani westchnąć nie może, w najcięższym z siedmiu smutków Maryji Matki Bożej.

SIEDEM RADOŚCI Pozdrawia Cię śliczny anioł,

ziemi świętej ozdobo — Zdrowaś, Zdrowaś, Zdrowaś Mario Łaskiś pełna. Pan z Tobą.

Z radości uwita korona Duch święty córeczkę natchnął.

Elżbieto nawiedzona, o najszczęśliwsza Matko!

I porodziła Syna w betleemjykiej stajence, wybiła, wybiła godzina radość, radość nic więcej.

Trzej królowie w purpurze myrrą, kadzidłem i złotem hołdują, adorują, służą, jak nigdy przedtem, ani potem.

I znowu radość, radość odnalazła Syneczka w świątyni z kapłańską radą mówił o świętych rzeczach.

I wreszcie sen — i we śnie prawdziwie Jej ciało przepiękne — ze wszystkich, ze wszystkich najwcześniej uwielbione i wniebowzięte.

I tron na firmamentach nad słońcem patrzajcie ślepi i niemi —

korona z gwiazd gorejących Królowej nieba i ziemi.

To siódma radość z tajemnicy, największa ze wszystkich radości — chwała bądź na wysokości Niepokalanej Dziewicy.

BRONISŁAW PRZYŁUSKI

ZOFIA KOSSAK

JEJ N AKŁADEM autorki, p. Magda­

leny Dubanowiczowej, wyszła niedawno książka*) poświę*

eona nawiedzeniom różnych miejsc przez Najświętszą Marię Pannę, w ciągu ubiegłych stu lat. I choć, fakty podane W niej są znane ka­

żdemu katolikowi (względnie po­

winny być znane), nie można ode­

rwać się od tej relacji, z góry zaś wiadomo, że także czytelnik nie zadowolnl się jednorazowym prze­

czytaniem, lecz urzeczony treścią, będzie wciąż do niej powracał.

* ♦ * Gdy rozegrał się ostatni akt wielkiego misterium Odkupienia, przyczyny i sensu świata, Maria, Matka Ukrzyżowanego, dobiegała pięćdziesięciu lat. Najstarsze tra­

dycje chrześcijańskie powiadają, iż zasnęła w późnym wieku, prze­

kroczywszy siedemdziesiątkę. Za tern ponad dwadzieścia lat spędzi­

ła w domu ucznia, którego oolece Chrystus na krzyżu Ją zlecił. Dwa # dzieścia lat, długi okres czasu. Pi smo św. ani lubujące się w szcze gółach apokryfy, nic o tych latach nie mówią. Lecz nam wiernym, czczącym Ją i miłującym jak Mat­

kę. wolno wyobrażać sobie owe długie, pracowite lata, życie ciche, nie odróżniające się pozornie ni­

czym od życia przeciętnej kobiety, wdowy, staruszki, w owym kraju i w owych czasach — chwałę córy królewskiej ukrytą od wewnątrz, niewidzialną.

Co wypełniało myśli Marli wśród codziennych zajęć? I znów wolno nam 'wnioskować, że współczucie 1 tęsknota. Tęsknota za tym, które­

go zrodziła, współczucie dla wszel­

kiego stworzenia. Dawno przeba­

czyła katom swego Syna i nie po­

zostało w Niej nic, prócz litości Napatrzyła się wiele niedoli, uci­

sku, nędzy w bogatym, pogańskim Efezie, gdzie mieszkała z Janem i płacząc nad cierpieniem, które­

mu nie mogła zaradzić, wszystkie krzywdy dostrzeżone przechowy­

wała głęboko w sercu swoim.

Gdy w wonne, letnie wieczory, złożywszy spracowane dłonie na kolanach, siadywała pod starym poskręcanym sykomorem, podob nym drzewu, co użyczało Jej cle­

nia, gdv niegdyś, niegdyś, ucieka­

ła z Dzieciątkiem i Józefem do E- giptu —, czy wówczas zdarzało się .Tej myśleć o sobie samej, o nagro­

dzie jaka Ją czekać powinna? Ob­

darzona pełnią wiedzy, pojmowa­

ła niewątpliwie rolę jaką odegrała w dziele Odkupienia świata.

Zgubieni w gąszczu przypuszczeń w tym jednym wypadku możemy wyrokować nieomal z pewnością, że myśl o własnym wywyższeniu była od Marii daleka. W doskona­

łej swej pokorze, zdana na wolę Bożą całkowicie, nie troszczyła się zapewne o to, co z Nią Syn uczyni.

♦ ♦ ♦ Syn uczynił Ją Królową Nieba i Ziemi. Dał panowanie nad świa­

tem widzialnym i niewidzialnym.

I znów wolno nam przypuszczać, że radosna myśl Najświętszej po­

płynęła przede wszystkim ku cier­

piącemu stworzeniu. Teraz, gdy posiadła moc osuszania łez, od­

mieni oblicze ziemi...

Lecz tu Królowa spotyka nie­

przezwyciężoną przeszkodę: — Ludzką wolę. Duchy nie biańskie padają przed Nią na twarz. Na Jej skinienie gwiazdy zapalają się i gasną. Słucha Jej wszechświat, ale nie słuchają lu­

dzie... Serce ludzkie, jeśli chce, może pozostać harde, głuche na Jej słowa. Tak wielką władzę dał Bóg człowiekowi.

Więc Królowa zdjęta żalem, scho­

dzi z Nieba, zaklina, prosi, płacze, błagając ludzi, by zechcieli być zbawieni. Przebywa ustawicznie wśród nas. Ukazuje się widomie tym, których serca są czyste. Wiek po 'wieku, każde stulecie zachowu­

je pamięć Jej pobytu. Jej słów na­

brzmiałych macierzyńską troską.

Wymieniona na wstępie książka n. Dubanowiczowej „Matka Boska wśród nas w wieku XIX i XX“, da­

je bogaty zbiór tych zdumiewają cych odwiedzin. Bo dziwna rzecz:

wiek niewiary i połowicznej, py- szałkowatej wiedzy, to zarazem wiek objawień maryjnych. To nie tradycje XII, XIII wieku, które ła­

two potraktować pobłażliwie jako naiwne legendy, lecz fakty. Kry­

tyczne nastawienie większości spo­

łeczeństwa dodaj e tym faktom wiarogodności i blasku, a usiłowa­

nia wrogów, by wykazać niereal­

ność zjawisk, przyczyniają się do większego ich rozgłosu.

Jaka jest treść tych komunika­

tów nadawanych bezpośrednio z Nieba? Zawsze ta sama, uparcie ta sama, w paru słowach zawarta:

pokuta, modlitwa, mi­

łosierdzie. — Módlcie się, módlcie się wiele, — powtarza Pa­

ni. — Módlcie się. Niech się modlą źli i dobrzy. Niech się modlą bez przerwy. Tylko modlitwa i pokuta mogą uratówać świat... Odma­

wiajcie różaniec, — Odmawiajcie codziennie różaniec...

O. najczcigodniejsza modlitwo różańcowa! Jak wielkie jest twoje znaczenie! Zapewne dlatego, że

*) Magdalena Dubanowiczowa;

MATKA BOSKA WŚRÓD NAS W WIEKU XIX i XX. Londyn, 1951.

Nakładem autorki. 34, Claverton Str. London S. W. 1.

OBECNOŚĆ

ziemia odsyła w niej Bogu Jego własne słowa, a wkład ludzki ogra­

nicza się do pokornego błagania

„módl się za nami grzesznymi, te­

raz i w godzinę śmierci naszej“...

— Teraz i w godzinę śmierci. Dwa jedyne termi­

ny, których każdy żyjący jest pe­

wien. Wie. że w danej chwili żyje 1 wie, że przyjdzie nań godzina zgonu. Wszystko inne pozostaje

zakryte. # * *

Komu jest dane oglądać Pannę Najświętszą? — Dzieciom. Kto słyszy i przekazuje Jej posłanie?

— Dzieci. Od sześciu lat do czter­

nastu. Na kartkach książki prze­

wijają się przed nami: Melania i Maksymilian z La Salette. Bema- detka z Lourdes, Łucja, Hiacynta i Franek z Fatimy. 'Eugeniusz 1 Józef z Pontmaln, Marietta z Ban- neux, Fernanda. Gilberta 1 Albert z Beauring. Adelajda z Bergamo, nienazwane cztery małe dziew­

czynki z Heede w Holandii.

...Dzieci... Dlaczego tylko one?

Odpowiedź pada sama z sieoie: Bo niewinne. Bo proste i ufne. „J e - żeli nie staniecie się jako to dziecię...“

Zwierciadło zakurzone i mętne nie daje odbicia, a ileż brudu i kurzu gromadzi się w duszy każdego z nas starych grzeszników?!---

„Nie znam serca zbrodniarza — mawiał jeden z wielkich świętych

—, znam tylko serce tak zwanego porządnego człowieka. Jest okrop­

ne".

Czy każde dziecko może dostąpić podobnego zaszczytu i błogosła­

wieństwa? Nie każde. Kościół po­

siada w swym skarbcu rzeszę świę­

tych niewiniątek dość liczną, by można stwierdzić pewne reguły, nie wykluczające, rzecz prosta, wy­

jątków. Taką regułą, warunkiem nieodzownym, zdaje się być, — i to jest rzecz arcyważna, — pocho­

dzenie dziecka z rodziny chrześci­

jańskiej. Pobożny ojciec, pobożna matka, atmosfera religijna, trady­

cja religijna, błogosławieństwo bo­

że oonad domem. Nie rozkwitnie roślina bez słońca. Nie zapłonie duszyczka dziecka wzrosłego w klimacie drwiny i negacji, lub sce­

ptycznego zwątpienia.

• • •

Królowa Nieba 1 Ziemi chodzi no świecie, zagląda w serca dziecinne.

Szuka tych, które mają dość szla­

chetnego zapału i męstwa, by stać się Jej heroldami., tłumaczami Jej posiania. Tak. męstwa. Niemało odwaei bowiem wymaga przy­

świadczanie Pani. Wybrańcy — i to znów reguła — stają się nieu­

chronnie ofiarami prześladowania Prześladowanie to bywa dwojakie:

ze strony wrogów Kościoła, co zro­

zumiałe. Dla każdego materialisty wieść o nowym objawieniu staje się kamieniem obrazy, policzkiem, obmierzłą plotką. W nienawiści swej, materialista nie zna miary, gotów się posunąć do zbrodni.

Drugie prześladowanie jest dzi­

wniejsze: pochodzi od najbliż­

szych. Matki rodzone, pobożne matki, stają się nagle wro­

gami swych dzieci. Sprawozda­

nia z objawień pełne- są dras­

tycznych szczegółów na ten temat.

Aż warto zastanowić się nad przy­

czynami tej niechęci, „ż a d e n prorok nie jest przy­

jemny w ojczyźnie swoje j“. Do tego dziecko. Taka to smarkata ośmiela się widzieć rzeczy, których jej matka nie wi­

dzi. Jajko chce być mądrzejsze od kury! Naraża dom na pośmiewi­

sko! Ważną rolę grają również względy materialne; — Same nie­

szczęścia walą, się na mnie! — bia­

da matka Łucji z Fatimy. Nie dziw, że biada, bo dotkliwe to nieszczęś­

cie. Ludzie cisną się na miejsce objawień: zdeptali zagon ziem­

niaków. Konie przyjezdnych ob­

gryzły korę z oliwek 1 spasły łąkę...

Wszystko przez tę Łucję, której się coś przywidziało! I ponędliwa ma­

mą okłada dziewczynkę miotłą.

ENCYKLIKA MISYJNA

„Ewangelii Praecones“ — od tych słów zaczyna się nowa encyklika Piusa XII. W 25-letnią rocznicę encykliki misyjnej Piusa XI „Re­

rum Ecclesiae" głosiciele Ewange­

lii na misjach (Ewangelii praeco­

nes) są w szczególny sposób obec­

ni duchowi Papieża i drodzy jego sercu. Ich pracy zawdzięcza Ko­

ściół wielkie postępy ostatniego dwudziestopięciolecia swojej dzia­

łalności misyjnej. Ale nie tylko ich pracy, lecz także krwi przelanej obficie w czasie ostatnich prześla­

dowań w krajach misyjnych. „Je­

zus Chrystus, pierwszy z męczen­

ników. powiedział: Jeśli Mnie prześladowali, i was prześladować będą; na świecie doznacie ucisku, ale ufajcie, Jam zwyciężył świat;

jeśli ziarno* pszeniczne wrzucone w ziemię nie obumrze, samo zostanie, lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi."

Papież stwierdza, że praca, jaka została do ‘wykonania, wymaga gigantycznego wysiłku i niezliczo­

nych pracowników. I tej pracy Papież poświęca encyklikę. Wska­

zuje zasady i reguły, jakimi winni kierować się misjonarze. Mówi o niezbędnej konieczności wykształ­

Zdrowy rozsądek, skądinąd tak cenny, wzdryga się również przed uznaniem faktów niezwykłych.

Wyrażana przezeń doczesność, do­

czesność zajmująca w tym życiu pierwszy plan zagadnień człowie­

ka, broni się przed wtargnięciem nadprzyrodzoności i nie pozwala uwierzyć.

Zaprawdę, trzeba niemałej od­

wagi, by być wiernym posłańcem Najświętszej! Oto rozzłoszczony przedstawiciel ateistycznego rządu portugalskiego, grozi trójce dzieci z Fatimy, że zostaną usmażone żywcem w kotle z gorącym olejem, jeżeli nie wyjawią „sekretu“ jaki Im rzekomo zawierzyła „Pani". — ,,Olej już się grzeje w kuchni“ — woła. I malcy wierzą, że te po­

gróżki to prawda. Wierzą, że ten zły, silny człowiek, uczyni co za­

powiada Są sami. Nie broni ich nikt. Księża trzymają się z daleka.

Kościół będzie ostatnim, który za- bierze głos w tej sprawie. Rodzice obojętni, lub. jak matka Łucji. — usposobieni najgorzej. Troje dzie­

ci dźwiga samotnie ciężar wspa­

niałego wyróżnienia i niebieskiej tajemnicy. Boją się strasznie ale nie ustąpią.

Groteskowy pełnomocnik diabła chwyta Franka, wywleka do dru­

giego pokoju i wraca. — „Tamten jest już usmażony! — oznajmia.

— Kolej na was. Chyba że powie­

cie..." —O, nie. one nie powiedzą.

Są gotowe na męczeństwo. Przyj_

mą je jak Agnieszka, Katarzyna, Krystyna, Agata... Jeszcze większe uczucie podziwu i... wstydu wy­

wiera konsekwentne, heroiczne u- martwianie się tej trójki, ofiaro­

wane za nawrócenie grzeszników.

W przeciwieństwie do ludzi, jak­

że serdecznie macierzyńską jest dla swojego stadka Królowa! Tro­

szczy się o nie. nawiedza, pocie­

sza i. o radości niewysłowiona. sa­

ma przychodzi zabrać je do Nieba.

Przemawiając do dzieci dobiera wyrazy zrozumiałe. Porównania czerpie z dziedzin im dostępnych.

I postać swoją dostosowuje do ich naiwnego pojęcia o pięknie. Być może też. że owe hafty 1 wstęgi, ciżemki — to błękitne, związane złotą taśmią, to białe ustrojone ró­

żami, diadem, fartuch gospodarski na królewskiej szacie, mają na celu DOdkreślenie realności zjawiska.

To nie mgławicowa ułuda, ale rze­

czywistość.

Ks. Lamy, cudowny wizjoner du­

szy dziecka, zmarły w 1932 r.. któ­

rego proces beatyfikacyjny ma być wszczęty niebawem — posiadał wzrok widzący to, czego oczy ludz­

kie zazwyczaj nie widzą. Ze swym Aniołem Stróżem obcował niby z zażyłym kolegą, a Najświętszą Pannę miał szczęście oglądać 'wie­

le, wiele razy. Otóż ks. Lamy po wiada w swych pamiętnikach, że Maria schodząc na ziemię, gasi swoją glorię, gdyż świetlistego Jej blasku nie zniósłby żaden śmiertel­

nik. I ukazuje się 'w takich szatach, jakie patrzącym wydają się naj­

piękniejsze.

Książka p. Dubanowiczowej pisa­

na jest prosto, rzeczowo, bez lite- rackości i tak właśnie jest dobrze.

Treść mówi sama za siebie, nie po­

trzebując ozdoby. Parę drobnych usterek językowych n.p. „pod mi­

lion". zamiast ..około miliona“

warto by poprawić w następnym wydaniu. Czytelnik, który pragnął­

by. aby ta piękna książka była jak najdłuższa, zgłosi jedne tylko za­

strzeżenie pod adresem autorki:

uderzająca dysproporcja zachodzi między szczegółowym opisem obja­

wień w Fatima, a pobieżnym po­

traktowaniem pozostałych miej­

scowości, szczególnie dwu ostat­

nich. Banneux i Beauring. Być może, weszła tu w grę konieczność ograniczania rozmiarów książki?

W takim razie szkoda, wielka szko­

da!

Bo taka książka jest cennym „du­

chowym obrokiem".

Zofia Kossak

cenia duchowieństwa spośród tu­

bylców. Wspaniały jest obszerny wywód Papieża o pracach ludzi świeckich dla Kościoła w całych jego dziejach. Do pracy tej, którą dziś zwiemy Akcją Katolicką, Pa­

pież wzywa świeckich, stwierdza­

jąc, że działalność Akcji Katolic­

kiej jest niezbędna na misjach.

Część dalszą encykliki poświęca Papież znaczeniu szkolnictwa, pra­

sy. pomocy dla chorych i społecz­

no-gospodarczej działalności na misjach.

Encyklika kilkakrotnie mówi o niebezpieczeństwie ateistycznego materializmu, idei i błędów komu­

nizmu. szerzonych także w krajach misyjnych.

STANISŁAW KASZNICA ROZWAŻANIA

wyd. 3-ie str. 160 Cena 6/-, z przesyłką 6/6

Do nabycia w Kat. Ośr. Wyd.

„VERITAS"

12, Praed Mews, London, W. 2.

ZE ŚWIATA KATOLICKIEGO

Katolicka młodzież w Stanach Zje­

dnoczonych nie zna ruchów mło­

dzieżowych w sensie europejskim.

Zbyt dużo czasu zabierają jej za­

jęcia zawodowe i sport. Ostatnio jednak i na tym polu dają się za­

uważyć pewne zmiany. Młodzież ta zaczęła mianowicie ‘wydawać włas­

ne pisma. I tak: dawna komunist- ka Dorothy Gray założyła „Catho- lic Worker" przeznaczone głównie dla młodego pokolenia. Młody ele­

ment jest silnie reprezentowany w miesięczniku „To day". Młoda konwertytka, córka milionera, wy- rzekła się bogactwa ojca i założy­

ła pismo „Integrity". Jedyny ka­

tolicki dziennik amerykański, zało­

żony w 1950 r. „Sun Herald", pro­

wadzą redaktorzy 25 do 27-letni.

Zespół cały żyje w pewnego rodza­

ju zakonie, pielęgnując cnotę ubó­

stwa. W Europie niewiele się wie i pisze o tych wysiłkach katolic­

kiej młodzieży amerykańskiej w dziedzinie prasy.

Biskup Wright ostrzega lekarzy.

Na zjeździe medycznym w Atlan- tic City w New Jersey w St. Zjedn., w którym brało udział 200 preze­

sów różnych organizacji lekarskich, biskup Worcester Wright ostrzegł lekarzy przed prądami totalnymi ukrywającymi się pod różnymi nie­

winnie brzmiącymi nazwami so­

cjalizacji. liberalizmu, państwa u- społecznionego itd. Biskup mówił:

„W wieku takim jak nasz, po­

chłanianym przez kolektywizm i i socjalizm, konieczna jest niezwy­

kła czujność, jeśli zawód lekarski ma pozostać wolny od politycznej kontroli. Ponieważ medycyna za­

wdzięcza swą godność temu, iż słu­

ży osobie ludzkiej, dlatego lekarz

——r podobnie jak kapłan — musi wysoko stawiać duchowe podstawy osobowości ludzkiej i uznaWać mo­

ralny klimat, w którym rozwija się człowiek. Lekarz musi brać pod uwagę nie tylko fizyczne, ale i mo­

ralne elementy osoby ludzkiej. To­

talny komunizm usiłuje zniszczyć te elementy i oprzeć wszystko na materializmie. W pierwszym rzę­

dzie lekarze powinni kłaść wielki nacisk na moralność, gdyż jeśli zniknie moralność, zawód lekarski wpadnie w stan niewolnictwa i a moralnego pogańskiego totalizmu."

Kardynał Spellman wzywa do antykomunistycznej krucjaty. — Przemawiając do 15 tys. studen­

tów, zgromadzonych w parku uni­

wersytetu Fordham w Nowym Jor­

ku na procesji Bożego Ciała, kar­

dynał Francis Spellman mówił:

..Jeśli Amerykanie nie otrząsną się z letargu, dopóki jeszcze czas, ate­

istyczny komunizm, który 'wylągł się w czeluściach piekielnych, zni­

szczy najpiękniejsze dzieło człowie­

ka największy skarb ludzkich wol­

ności —Amerykę — nasz własny i jedyny kraj. Komunizm — dzieło szatana — uwodzi narody przy po­

mocy infiltracji i agresji, podbija pokój kochające ludy przy pomocy kłamliwych przyrzeczeń obfitości, a równocześnie morduje ich ciało, duszę i wszelką nadzieję, aż całe narody wykrwawiają się na śmierć w nieopisanym terrorze, chaosie i głodzie. Godzina sądu nadchodzi.

Jedynie przy pomocy Bożej zdoła­

my przebrnąć przez tę straszliwą burzę i ten straszliwy kryzys histo­

rii świata... Z naszych wiosek i po­

wiatów, z naszych miast i stanów

— niech się zjednoczą wszyscy lu­

dzie jakiejkolwiek wiary i pocho­

dzenia: chrześcijanin i izraelita, katolik i protestant. Murzyn i bia­

ły. każdego zawodu i stanowiska. W imię Boże niech się zjednoczą og­

niska domowe do walki z bezboż­

nymi siłami komunizmu, które usi­

łują nas zniszczyć. W ten sposób nasz wspólny czyn przemieni po­

gańskich komunistów, żyjących dziś w niewoli szatańskiego zła. w ludzi Bożych, cieszących się wol­

nością szlachetnego życia."

Bazylika druga co do wielkości.

Jak wiadomo, największym na świecie kościołem jest Bazylika św.

Piotra w Mieście Watykańskim. O- becnie będzie budówana w Apere cida w Brazylii bazylika poświęco­

na Matce Boskiej; będzie ona naj­

większa po Bazylice św. Piotra.

Koszt budowy wyniesie około pół­

tora miliona funtów.

Wystawa powołania. W Manche­

sterze otwarta była przez osiem dni wystawa poświęcona powoła­

niu do życia zakonnego. 75 zako­

nów i zgromadzeń zakonnych mia ło swoje stoiska. Celem wystawy, broszur i odpowiedzi na pytania zwiedzających było obudzenie za­

interesowania zakonami i zgroma­

dzeniami zakonnymi i obudzenie lub spotęgowanie powołań zakon­

nych. Wystawę zwiedziło 70 tys.

osób.

W walce z zakonami reżym Pragi usunął zakonnice ze szpitali, ode­

brał przełożonym zakonnym prawo kierowania zakonnicami oraz usiłuje zatrudnić w formie świec­

kich pielęgniarek siostry zakonne, które dotychczas pracowały w szpitalach.

W Indiach, według statystyki o- publikowanej po konferencji bis­

kupów znajduje się obecnie 4491 szkół katolickich z 843.663 ucznia­

mi i 42 internaty katolickie z 2.191 uczniami. Prócz tego Indie posia­

dają 85 katolickich szpitali. 372

przychodnie lekarskie, 10 stacji dla

chorych na trąd. 302 domy sierot i

47 przytułków dla starców.

Cytaty

Powiązane dokumenty

mi stać w końcu? W każdym razie Siostrzyczka Teresa nie inaczej się chyba do tego zabrała; można by rzec, że się stała świętą baWląc się w świętych z Dzieciątkiem Jezus,

chodzić zaczęły zmiany inne, niż dotychczasowe, których dotąd było niemało, ale do których niejeden czytelnik przyzwyczaić się miał dość czasu i sposobności. Nowe

Dziś zajmuje się owym cieniem, chodzącym za człowiekiem przez całe jego życie — grzechem co­.. dziennym, pokusą, która

nym sześćdziesięcioleclu, które dzieli nas od jej ukazania się. Jej silne oddziaływania są widoczne w dzisiejszych kodeksach pracy, 'w nowych konstytucjach państw, w

To jest oczywisty nonsens, bo — jak Panu musi być wiadomo — życie pośmiertne dla nas, chrześcijan, może się okazać zarówno bardzo nieprzyjemnym, jak też i

w dzieło Pana nosiło stygmat upodo- łym“ i „Dzienniku Polskim&#34; (De- którym to akcie autor sugeruje bania Jego. Niech Pan się z tego troit), ‘wyrażającymi te same co 1

dzo dobrze mi z nim było, bo za mnie trawił, a mnie zawsze ciężko trawić. Wtedy tylko fruwałam i gdyby nie to, że nie dałam rady zapracować na oboje, bo z sollte- rem

Ale na prawdę pasjonująca jest chy. Jeśli ta sprawa nie będzie u- dopiero część druga książki, śnia- porządkowana, sprawa ładu w decka, po różnych kolejach losu,