Za granicą
o kampanii wyborczej
w Polsce
Kampanii przedwyborczej w Polsce towarzyszy prawdziwy zalew korespondencji i komentarzy prasy zagranicznej.
Na łamach wtorkowego
„New York Timesa" John Tagliabue wyraża pogląd, że kandydaci na posłów i sena- torów nie podejmują najwa- żniejszych problemów kraju, zadłużonego na sumę 39 mi- liardów dolarów, a mianowi- cie sytuacji gospodarczej.
Tymczasem pierwszoplano- wym problemem rządu, który powstanie po wyborach, bę- dzie właśnie gospodarka. Mu- si on działać szybko i albo podwyższyć ceny żywności, albo utrzymać je niezmienio-
ne, co jednak grozi drastycz- nym spadkiem produkcji ar- tykułów spożywczych i bra- kami w zaopatrzeniu.
Tagliaibue przypomina, że podwyżki cen żywności pro- wadziły w Polsce często do niepokojów społecznych. Jak dotychczas — pisze — Wałę-
sie udaje się zapobiec roz- szerzaniu się dzikich straj- ków. Korespondent wspomina też, że w toczących się obe- cnie w Polsce dyskusjach wy- rażane są obawy, iż wprowa- dzenie mechanizmów gospo- darki wolnorynkowej może obniżyć poziom życia więk- szości społeczeństwa.
Szwedzki dziennik liberal- ny „Dagens Nyheter" opubli- kował refleksje swego czoło- wego komentatora Olofa San- tessom, zatytułowane „Pierw- sze na wschodzie wolne wy- bory— ciężka próba dla „Soli- darności".- Dziennikarz szwe- dziki pisze, że „Solidarność" ma za sobą erę heroizmu i „obe- cnie raczej nie należy się spo- dziewać, aby w wyborach zro- biła wielkiego szlema". Mu-
siano toczyć ciężką walkę o sukces w wyborach. Zastana- wiające jest — dodaje — że nawet Wałęsie nie uda-
ło się rozpalić wiel- kiego spotkania z 5 tysiącami uczestników w Bydgoszczy,
klasycznym terenie konfron- tacji. Santesson opisuje klimat niektórych spotkań przedwy- borczych i ogólnie ocenia
kampanię jako „mdłą", zwra- cą uwagę, że w rzeczywiście
wolnych wyborach do Senatu kandydaci „Solidarności" na- potykają równie znanych lu-
dzi, którzy reprezentują m.in.
PZPR.
Wychodzący w Zurychu ty- godnik „Die Wochezeitung"
w informacji „Kręgosłup i pieniądze" stwierdza, że "So- lidarność" demonstruje, iż w walce wyborczej nie brak jej niezbędnych pieniędzy". We- dług tygodnika, Komitet Oby- watelski „Solidarności" już 8 kwietnia określił wstępnie swe wydatki na ten cel na około 300 tysięcy dolarów i
„zwrócił się do biura koordy- nacyjnego w Brukseli z pro- śbą o odpowiednie przekazy"!
Biuro to „jest zaopatrywane głównie przez USA". W la-
tach 1983-1986 — pisze „Die Wochenaeitun-g" — Kongjres USA przekazał do dyspozycji
biura około miliom dolarów.
W latach 1986-1988 ogółem w USA wpłynęło na konto „So- lidarności" ponad 5 milionów dolarów, a w tym roku ocze-
kuje się aż 3 milionów do- larów. Wśród ubiegłorocznych pomocodawców znalazła się, z sumą 1,4 miliona dolarów, narodowa fundacja dla demo- kracji, instytucja utworzona przez rząd Ronalda Reagana i prowadząca — jak to ujmu- je „Die Wochenzeitung" — propagandę antykomunistycz- ną. Brytyjski „Financial Times"
w artykule „U progu nowej ery" stwierdza w związku z nadchodzącymi wyborami ic
„Polacy znajdują się dziś w awangardzie reform w Euro- pie Wschodniej". Autorzy ar- tykułu Christopher Bobińsk:
i John Uoyd piszą, że rozmo- wy „okrągłego stołu" wykazy- ły, iż poglądy „Solidarności",
zwłaszcza zaś jej odłamu ne- oliberalnego i poglądy refor- matorów gospodarki w rzą-"
dzącym establishmencie mają z sobą wiele wspólnego. „Nie jest więc wykluczone, że dojdzie do zmiany frontu i że w przyszłej kadencji par-
lamentarnej „Solidarność"
przyłączy się do reformator- skiego odłamu partii komuni- j stycznej". Sojusz taki będzie jednak znajdować się w osa- czeniu, gdyż reformy będzie się kontynuować pośród nara- stającej inflacji, która w tym roku może być trzycyfrowa.
Zachodnioniemiecki tygodnik
„Die Zeit" w artykule pt.
„Rysy w opozycji" pióra Hel- gi Hirsch zajął się min. try- bem wystawienia kandydatów przez stronę solidarnościowo- opozycyjną. Czcigodna, liczą- ca około 150 osób grupa war- szawskiej opozycji intelektu- alnej — pisze dziennikarka zachodnioniemiecka — była nader zdziwiona, gdy spostrze-
gła, że w Komitecie Obywa- telskim Warszawy nie trzeba
już decydować, tylko akcepto- wać. Regionalne, pod- ziemne kierownictwo „So- lidarności" uwolniło zgro-
madzenie od trudu nomi- nacji, a ze względu na starą
lojalność inteligencja zdegra- dowana do publiczności nie odważyła się przedstawić kontrpropozycji. Dyskutanci' na sali zwracali tylko uwagę,
że nie każdy, kto zdał egza- min w podziemiu, musi też dobrze wypaść w parlamen- cie.
W dalszej części artykułu autorka wyraża opinię, że dawna, dotychczas jeszcze w dużej mierze respektowana
zgodność poglądów opozycji w podstawowych kwestiach politycznych zaczyna nabierać tym więcej rysów, im bardziej wielowarstwowa staje się no- wa rzeczywistość.
Oprac. <majk>