• Nie Znaleziono Wyników

Myśl Literacko-Społeczna. 1895, nr 14

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Myśl Literacko-Społeczna. 1895, nr 14"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 14, Lwów, 15. listopada 1895 r. R ok V.

Prenumerata wynosi

w e L w o w i e : rocznie . . 6 zŁ — ct.

półrocznie . 3 „ — kwartalnie . 1 50

n a p r o w i n c y i i .v cal oj A ustro-W ęgierskiej

m onarchii:

rocznie . . 6 zł. 50 ct.

kwartalnie . 1 „ 6 i w N i e m c z e c h : rocznie .. . 14'— mar.

półrocznie , 7’— „ kwartalnie . 3'50

w e F r a n c y i : rocznie . . . . 16 fr.

kwartalnie 4

Nr. pojedynczy kosztuje:

5ł5 centów.

literacko -

Ogłoszenia i reklamy

przyjmuje Administracya

„Myśli po 10 ct. za wiersz petitem lub jego miejsce za pierwszy raz, a po 5 ct.

za następny.

Rękopisów drobnych nie zwraca się.

Listów nieopłaconych Redakcya nie przyjmuje.

Redakcya i Administracya: .

w s . L w o w i e

przj ulicy Ossolińskich 1.11.

gdzie też uprasza się 'r/

o nadsyłanie wszelki:

przekazów i pism., 7

Prenumeratę przyjmują również: we Lw ow ie: wszystkie księgarnie. — W Krakowie: księgarnie: Tj%l5eŁnera i Spółki, Spółki wyda'- Zwolińskiego i Spółki i J. A. Krzyżanowskiego. — W Poznaniu: księgarnia Cybulskiego. — Numera pojedyncze do. nabycia wy

w biurach dzienników: Plohna i Olszewskiego.

Z D0R0BK0W NARODU.

( Z b l i s k a i z d a l e k a ) .

Cierpliwość w polityce, w ytrw ałość w pracy; z a p a ł ro z m ie rz o n y nie na dnie, ale na lata — oto czynniki, k tó re p o m a g a ją do zw y cięstw a i urzeczyw istnienia, jeźii nie zu p e łn y c h ideałów, to bądź co b ą d ź do zb li­

ż enia się do nich. W niespełna kilku o s t a t n i c h m ie s ią c a c h d ane było sp o łe c z e ń stw u n a s z e m u o glądać owoce p o s t ę p o ­ w a n ia w edług wyżej zaznaczonych zasad. Święciliśm y dnie o tw a rc ia instytucyi nowych, święciliśmy z ra d o śc ią u t r w a ­ lenie innych, obchodziliśm y uroczystość, p o ś w ię c o n ą j e d n e ­ m u z pierw szy ch w. Polsce sz e rm ie rz y wolności i p o d n ie ­ s ien ia :. ,2 ' o e g o do--godności-g g t r *».!;' •

■ v\' skUf,ieni!i'i>'---.'.-,ii.( s m u tn ą rocznicę ,-ttn ie f) rozbioru ojczyzny, nak o n iec czciliśmy zasługi -f...--;azjw<łgo w e te ra n a na are n ić politycznej, nie tylko naszej

ściślejszej ojczyzny,, ale i a a św iatow ej p rz e d laty/ który p o jm o w a ł w olność ńie jak o przywilej dla pew nego szczepu lub p lem ien ia — lecz jako dobro i klejnot wszystkich lu­

dów E u ropy.

W r a c a ją c do szczegółów, więc na pierw szem miejscu do o tw a rc ia polskiej szkoły średniej w Cieszynie, m o ż n a śm iało powiedzieć, że nie godzi się u ty s k iw a ć na n ie sz c z ę ­ ście, gdy w w a ru n k a c h dość trudnych i nieprzyjaznych,

■'dołał n a ró d polączonem i siłam i odnieść zw ycięstw o na m kultu ry narodow ej. O czem m arzy ł przed laty człor .viek, który pierw szy na S zlązku niósł ziarno o d ro d z e n ia mowy ojczystej i tradycyi rodzimej, nad czem wiele lat p raco w ał w pocie, czoła — to 'n akoniec zostało u rz e c z y ­ wistnione. Człowiekiem tym był P a w e ł S ta lm a c h i należy się przy okazyi w zm ianki o tej nowej in sty tu cv i n a r o d o ­ wej, w sp o m n ien ie serd eczn e o w e m u właśnie szerm ierzow i n a ro d o w e m u . Nie dożył błogiej chwili spełnienia m a rz e ń , ale do k o ń c a życia wierzył, że do urzeczyw istnienia ich przyjść musi. O nim to do p raw d y powtórzyć m ożna słowna te s ta m e n tu J u liu s z a Słowackiego :

Lecz zaklinam, niech żyw i nie tracą. M dziei, I przed narodem niosą oświaty kaganiec, A kiedy trzeba na śmierć idą po k o le i, Jak kam ienie przez Boga rzucane na szaniec !

’ł z ta k ą wiarą, legł tak zaszczytnie, bo w w a lc e

j

ościami przez cale ż y c i e ! —- Dziś — dzięki s o- ł.dowej, ro zb rzm iew a ju ż słowo polskie w .z a

■ ofiarność — tym ra z e m n a c h w a ł ę stkiem Polonii galicyjskiej, z a p e w n iła

niem al w szystkim uczniom I. klasy stypendy?

szkolny. N iepow szedni to objaw, ale o b y w szednim , póki tego in te re s n a ro d o w y Bę-.

Dw udziestopięciolecie is tn ie n ia sce' w P o z n a n iu — n a tych k re sa c h , gdzie o m i t . w an ie i dźwięk słow a ojczystego s ta c z a ć trzet, walkę jest je d n y m z doro b k ó w świadczących^, trw ałość, której brak p o k o n a n y m ta k ła tw o z a r f tnie się ob jaw ia i że, da Bóg, u trw a la ć się 1;*

na zgryzotę żywiołom nienaw istnym , a n a żijp/

i otuchy dla n a ro d u . C zasopism a codzienne;

tego dorobku szczegółowy — tu s tw ie r d z ić ./

że w bilansie tym świeci .ąnowu d o d a K ’.

braci ziemi ..ojczystej, j u . ę r z nagi - $ t s 0 »

z nad D n i e s t r u pod , , . r

. ■ / . . .1 : V

O! p ie ś a l‘gmfnna , tyś arką przymierza lEiędzy dawnćmi a nowem i laty !

ait'.

Bo >v tej pieśni, w tem słowie ojczystem , dochow a- n e m wiernie, tkw ią iskry, k tó re z a p alać b ę d ą do czynów pokolenia n a stę p n e . Dziś, wśród „ b u rz liw e g o 11 m o rz a ger- m antzm u, je s t tym p rzybytkiem sło w a o jczystego: s c e n a narodowa. —

Serce w odza w su k m a n ie spoczęło w ty m c z a s o w y m przybytku p am ią te k narodow ych. N a u ro czy sto ść tę w y s y ­ łały większe m ia sta n a sz e delegatów a w k r a ju odbyły się n a b o ż e ń s tw a za spokój duszy wodza z pod R a c ła w ic . Pięknie odbyła się u roczystość na wolnej ziemi Telia, w R appersw ylu, Mamy je d n a k słówko do n a d m ie n ie n ia ; czemu żaden z kom itetów o b y w atelsk ich nie p o m y ś la ł 0 tem, ażeby znalazł się przy ta k im o b c h o d z ie i je d e n 1 re p re z e n ta n tó w kmiecych. Nie byłby taki p rzed sta w ic iel obecnie d e k o ra c y ą tylko, bo lud polski z ro z u m ia ł ju ż m i­

łość, k tó r a ożywiała serce wodza, złożone w m u z e u m pam iątek. —

Obchód - r sm utny obchód w ykreślenia P olski z rzędu żywych organizm ów politycznych, obchodzono pow ażnie.

Nie szczędzono przy te m słów p ra w d y i s ą d ó w s u ro w y c h . T a k być powinno*. K to bow iem nie w idzi w ła sn y c h błęd ó w nie zdoła n a p r a w ić pomyłek. I n n a rzecz z z a c h o w a n ie m się przytem naro d ó w p o stro n n y c h — rzekom o wolnych, używ ających bytu politycznego. Z a r ó w n o ze s tro n y n i e ­ mieckiej, ja k rossyjskiej - uczyniono n a ro d o w i polskiem u z a r z u t : brak u s a m o d z i e l n o ś c i - r i rzekom o b łą d ten m iał się przyczynić do u tra ty bytu politycznego. W y g ląd a to na wyr z u t wilka uczyniony jagnięciu, k tó re piło wodę poniżej zdroju a wilk m iał pretensyę, że jag n ię m ąci w o d ę .

(2)

Że, w o b e c drapieżności jego wilczej mości, ow ca nie była sa m o d z ie ln ą — to oczywista.

Ale m ów iąc seryo — j a k ą to s a m o d zieln o ścią o d z n a ­ czało się Wielkie K sięstw o m o sk iew sk ie wtedy, kiedy w P o ls c e K o p e rn ik czynił w a ż n e odkrycia w astronom ii, kiedy rz e c z p o sp o lita d a w a ła p r z e ś la d o w a n y m za w y z n a n ia lub p r z e k o n a n ia polityczne opiekę i p rz y tu łe k ? Był m oże n iesam o d zieln y J a n Sobieski, który spieszył na. odsiecz W ie d n io w i?

J a k ą ż Niemcy odznaczały śię s a m o d z ie ln o śc ią w ó w ­ czas, gdy P o lsk a wieków ś red n ich s n u ła z siebie w szystkie

♦ytucye a do Niem iec w prow adzono gotowe, wzięte mu starego i n a -wzór. Owych grodów .z a k ła d a n e . Nie

• rolnictw a z Niemiec, bośmy je daU-ni ' n od ifo w ian , któ rych furya teńtońska iftptła, rzekomo' hrzesciańskiej, w istocie w 'lach ra b u n k u i za

k ś w iad czą ziemie (>h» - ' B o d ry c z ó w

‘imion, najbliższych T.« ;hif.* '~vJssVsamodziel- :■* pokojowej '■ śióclkai^i miłości- nie mie- )Oten<; / ' ze^iw owej furyi —.

icy:t . ohjowiajfi ą się n ie n a s y c o n ą chci-

••• iń \ iii".' aakoniec w y s ta p iła z koń- . w re fo rm a c h politycznych które s p a ­

li i w p rzy m ierzu z s a m o d z i e 1- w ie lk ic h książąt, m oskiewskich,

ay w łasne winy i błędy polityczne, ale usługach sąsiadów. P o d tym w zględem nów, T re its c h k ic h i in n y c h p ru s k ic h tnę- . ii z o jczyzną K atk o w y c h i M u ra wiewów, ap e ty t i na tera polu ry w a liz a c y a godna jflartm ana, który ausrotten p o staw ił jako

v> sie od tego w y u zd an ia um ysłów , p r z e s ią ­ d ą raiło je s t s p o jraeć * na o b jaw ? ez.ci r . s jw s .dla c:.v.?ołvic!:a. k4óry w ż o rs m 'Jawnych i "ii ' t. / A ' ■■'. ...iw ni ,~nv o'* ;/v -:h pgarnąf

... : Eyrso I^łpooti łJP 1 Tii

. : ierpiał ' 'iracow-ać "iii: prze.v'

Dr. F ra n c is z e k buiuiku, k ic rt *c* w hołdzie do innych wielu niesiem y — poświęcił wiek cały pracy — n a p r z ó d Polsce, a potem ludzkości. W ie d z ia ł bowiem, że P o ls k a poty w św ięcie będzie m iała sym p aty e, póki staw ać

M O J R O M A N S .

OPOWIADANIE PRZYJACIELA.

(Ciąg dalszy).

O n a t a k p r z y z w y c z a i ł a się do t e g o m ie js c a , t a k je p o l u b i ł a , że za n ic w ś w i e c i e n i e p r z e n i o s ł a b y się g d z i e ­ indziej. — I c z y w iesz, d l a c z e g o jej t e d w a k r z e s ł a b y ł y t a k d r o g i e , że ic h p o r z u c ić n ie c h c i a ł a ? :— Oto d la w s p o m n i e ń , k t ó r e j ą do n i c h p r z y w i ą z y w a ł y . — B o t r z e b a ci w ie d z ie ć , że ta m s i a d y w a l i ś m y je s z c z e j a k o n a r z e c z e n i , g d y n a m się u d a ł o c z a s e m m a t k ę w y c i ą g n ą ć d o t e a t r u . - T a m p o t e m s i e d z i e l i ś m y w p i e r w s z y m t y ­ g o d n i u p o ś lu b ie , g d y o n a , ju ż j a k o m ę ż a t k a , w y s t ą p i ł a p i e r w s z y raz b e z m a t k i , s a m n a s a m ze m n ą .

N i e m o g ł e m z a t e m p o z b a w i ć jej t y c h k r z e s e ł , do k t ó r y c h t a k ą p r z y w i ą z y w a ł a w a g ę .

C h w y c i ł e m s ię w ię c i n n e g o ś r o d k a , r a d y k a l n i e j ­ s z e g o . P o s t a n o w i ł e m u d a ć c h o r e g o i n i e b y w a ć j a k i ś c z a s w te a r r z e . M ia ł t o b y ć o d w r ó t K s e n o f o n t a n i e ­ m niej z a s z c z y tn y od t a m t e g o . C h c i a ł e m p o p r o s t u u c ie c o d p o k u s y , n ie w id z ie ć niojej p i ę k n e j n i e z n a jo m e j, a b y t e m ł a t w i e j z a p o m n i e ć o niej. M i a ł e m n a d z ie ję , że p rz e z t e n c z a s o n a a l b o w y je d z ie g d z ie , a l b o z n u d z i się t e a ­ t r e m , p r z e s t a n i e b y w a ć , n o i w te n s p o s ó b r o m a n s s ię -zakończy.

nie przestanie w obronie w szelkich zdobyczy w olnościowych i h u m a n ita rn y c h . Takim k ie ru n k ie m n a c e c h o w a n e były w y­

stąp ien ia sędziw ego n e sto ra polityków polskich od p ie r w ­ szego jego k roku na' are n ie politycznej. J e ż e li idzie o przy ­ kład, to m łodsze pokolenie sz u k a ć go powinno w działal­

ności tego męża. T. Sz.

Z cy k lu : Lunatica.

..ROSA MYSTICA*'.

Na aksamitu czarnych zwojach R ozkw ita cudna biała róża:

Ż chmur ■ rozścielonych się wynurza .Św ietlany blady pąk

I zwolna słodko się rozchyla, Odsłania bujne białe łono — 'W bezbrzeż, blaskam i napojoną, M iesięczny w zniósł się krąg.

* *

Na aksamitu czarnych zwojach L śni róża biała i promienna;

R ozkw item odurzona, senna Pochyla lśniący pąk.

W oblasków om dlewając pełni Otęczą się osrebrzą m gliście — I osypuje blade liście

N a chmur kobierzec w krąg.

N a aksamitu czarnych zwojach

B l h 1- ; u p o j e n i a r r.1 ■

ssijfc - *v>v./l »i$ .stP .. -.w. . .-

J ę t o tifc. e?.arf;'*';- chmur r • Opactty<5k biel 'ic śrusz’.

Smugami srebrnych »vstag

Wiedeń. L u d w ik i&ezeptnUki

P o p r o s i ł e m w ię c o u rlo p , b o c h c ą c c h o r o w a ć ż e b y n ie m ódz c h o d z ić do t e a t r u , t r z e b a b y ł o i d o s z k o ł y nie c h o d zić. W y n a l a z ł e m s o b ie j a k i ś n t y z m w n o g a c h , n i e d y s p o z y c y e ż o ł ą d k o w e i połc się do łó ż k a .

A l e co się s ta ło ?

P o c z c i w a B i b i s i a w z ię ła m o ją c h o r o b ę n

z a c z ę ła się n i e p o k o i ć o m n ie , s p r o w a d z a ć d o k t o r o w , c o r a z to le p s z y c h , k t ó r y m t r z e b a b y ł o d r o g o się o p ł a ­ cać, n a co z n o w u n ie b y ł o f u n d u s z ó w : p a k o w a ł a w e m n i e ró ż n e p r o s z k i i m i k s t u r y , k t ó r e m i n i b y p o m ó d z m i a ł y ; n ie s y p i a ł a p o n o c a c h z r y w a j ą c się za l a d a p o ­ r u s z e n ie m m o je m n a ł ó ż k u ; s c h u d ł a , z ż ó ł k ł a , p o m iz e r - n i a ł a ze z m ę c z en ia . N ie m i a ł e m s e r c a m ę c z y ć jej dłużej m o ją u d a n ą c h o r o b ą i o z d r o w i a ł e m n a g l e , co a o k t o r - u w a ż a l i za t r y u m f s z tu k i l e k a r s k i e j i n a w e t j e d e n m i a ł o d c z y t o te m n a p o s i e d z e n i u l e k a r s k i e m . - p o m y ś l a ł e m s o b ie — n i e c h się s p e łn i pr;.

n i k t n ie u n i k n i e s w o j e g o lo s u I z a m k - n i e b e z p i e c z e ń s t w o , j a k i e m i z a g r a ż a ł o ć m a d o ś w i e c y , n a s t ę p n e j s o b o t y pc tra ln e j.

W ł a ś n i e m i a ł e m s k r ę c a ć w o c z o m w ł a s n y m n ie w ie rz ę —- ■ m o je b ó s tw o , mój i d e a ł — w j- r o w e m f u t e r k i e m , w s w o im

(3)

Nr. 14 89

NOWY POSEŁ KRAKOWSKI.

D r . H e n r y k J o r d a n .

W ś r ó d poważnej liczby 150 posłów nowego sejm u galicyjskiego, który z końcem br. pod egidą rów nież nowego a znanego ju ż z energii i szerokiej wiedzy m a rs z a łk a hr. Stanisław a Badeniego, w a ln ą rozpocznie kam panię — ' zasiędzie wielu bardzo ludzi, którzy, acz dotychczas n a szerszej w idow ni politycznego życia w k ra ju lub w państw ie nie próbow ali sw ych skądinąd w y p r ó b o w a ­ n y ch zdolności i talentów, je d n a k ż e noszą n a z w isk a głośne, r o z b rzm iew ające nietylko wśród naszej ściślejszej Ojczyzny, ale i n a cały m o bszarze ziem polskich niezwykłą, a dodajmy, z a słu ż o n ą s ła w ą i oto czone są m irem w szystkich, bez względu na p rz e k o n a n ia i w y z n a n ia polityczno - społeczne.

Do rzędu takich nie „now ych lu d z i“, ale „ n o w y c h p o ­ słów" należy D r. H e n r y k J o r d a n .

W czasach, ujętych szu m n ą w tytule a czczą w treści n a z w ą fin de sieci’u, m ającego rzekom o określać i s treszczać syntezę dzisiejszych prąd ó w um ysłow ych i c h a r a k t e r m o ­ ra ln y c h d ą ż e ń ludzi, osłabionych cho ro b am i woli, p r z e c z u ­ lo nych d e k a d e n tó w , z w a ry o w an y ch s y m b o lis tó w itp. — j a s k r a w o musi u w y d a tn ia ć się i o d rz y n a ć od tła po w sze­

dniości postać, pełna żyw otnych id e a łó w , z a p a l a j ą c a się do rzeczy dobrej i pożytecznej, k tó ra n a d r o d z e s w y c h szla­

c hetnych i na daleką m etę zakreślonych p la n ó w nie cofa się przed ż a d n ą ofiarą, nie lęk a. się poświęceń w ła s n e g o m i e n i a i pracy, a zdaia o d 'w s z e lk ic h ambicyj i re k la m , id ących zw łaszcza w o statn ich cz a sa c h u nas zbyt c z ę s t o w p a rz e z filantropią — składa wszystkie zasoby n a o łta rz u u m i ł o ­ w anej sp raw y .

S:’a w a Prof dca J o r d a n a ro z b rz m ie w a daleko po za słupy graniczne naszego kraju. Je g o głośny P a r k k r a k o w ­ s k i , to dziś ju z nie zwykle miejsce z a b a w i odpoczynku d la dziatwy, ale instytucya wielkiego społecznego i kultu- ralnago znaczenia, Będąca w z o re m L przy k ład am d ta o b e y e k .

D u ż e ofiary p ie n ię ż n e , s k ł a d a n e p r z e z m a g n a tó w i do- robkiewićzTTw — to dziś izecz zw yczajna. W d z ie n n ik a c h czytam y o tysiącach, p rz e z n a cz a n y c h n a rozm aite fun d a cye,

zak ład y dobroczynne i tym podobne cele. I

O ileż rzadziej j e d n a k n otow ane są fakta głęboko od­

czutej i w sam o sedno w łaściw ych p o trzeb społeczeństw a j trafiającej filantropii, nie wywołanej z b y tn ią a m b icy ą i n a d ­

m ia re m m ajątku. Dr. J o r d a n bynajm niej do bogaczy tego ś w iata nie należy ; pracuje ciężko, j a k o profesor U n iw e rs y ­ tetu i lekarz, a jed y n ie obfite plony swej p ra c y w 2/3 czę­

ściach o b ra c a n a cele użyteczności publicznej. O ile wiemy, 30.000 złr z okładem poświęcił Sz. Prof. k ra k o w sk i n a u rzą d z e n ia p a rk u n a Błpniach. N a tej ofierze j e d n a k nie koniec J e g o działalności.

Od chwili, gdy s tra c ił u k o c h a n e dziecię — je dynego syna - całą miłość i p rz y w iązan ie p rzelał na tysiące b ie ­ dnych, opuszczonych dziatek, .k t ó r e w y d o b y w ał z nędzy i osłaniał p ra w d z iw ie ojcowską, tro sk liw ą opieką. —

D r. J o r d a n urodził się 23 lipca 1.842 r. P o u k o ń ­ czeniu szkół w T ry e ś c ie , w s tą p ił na W y d z ia ł lekarski w szechnicy wiedeńskiej, gdzie zw rócił n a siebie u w a g ę k o ­ legium profesorskiego w ybitnem i zdolnościami. W k ró tc e po o trz y m a n y m doktoracie, pow ołano młodego le k a r z a n a d o ce n tu rę ginekologii do K ra k o w a , gdzie po kilku latach z o sta ł profesorem nadzw yczajnym , po śmierci zaś śp. d ra M a d u ro w ic z a — zw yczajnym . W życiu publicznem K r a ­ k o w a bierze Dr. J o r d a n od w ielu, la t czynny i w y d a tn y udział. W rad zie miejskiej, której je s t je d n y m z n a jp o w a ­ żniejszych członków, p rz y sta ł z ra z u do t. z. partyi. lib eral­

nej. Z ra ż o n y n ie b a w e m w a lk a m i p artyjnem i, w ycofał się ze stronnictw a, n a ra ż a ją c się tem sam em n a z a r z u t z a c ie ­ trzew io n eg o konserw atysty. D o w o d e m n a jw y m o w n ie jsz y m uznania, jakiego z a ży w a Dr. J o r d a n w p o d w a w e lsk im g ro ­ dzie j e s t fakt, że po u stąp ien iu b u rm is trz a d ra S zlachtow - skiego ofiarow ano m u z aszczy tn e miejsce p r e z y d e n ta m ia s ta K ra k o w a ,

J e s t to ju ż w łaściw ością um ysłów głębokich, że nie z asklepiają się w je d n y m w yłącznie k ie ru n k u i że u m ie ją o b e jm o w a ć szerokie kręgi cywilizacyjnego życia.

— to bardzo wzięty, profesor U n iw e rs y te tu , kierow nik kliniki p o ło ż n ic z e j, p rezes wielu to w a rz y stw , (między innem i był p rezesem T ow . lekarskiego i T o w. n a u ­ czycieli szkół wyższych). — J o r d a n lubuje się w literatu rze i sztuce, żywo in te re su je się ogólnym ru c h e m u m ysłow ym ,

ra m i, id z ie z p r z e c i w n e j s t r o n y p r o s t o n a m n ie z m a ­ ł y m c h ł o p c z y k i e m .

Z a ć m iło m i się w o c z a c h i m u s i a ł e m aż p r z y s t a n ą ć , ż e b y się n ie z a t o c z y ć .

B a ł e m się, ż e b y nie m y ś l a ł a , ż e m p i j a n y .

B y ł e m r z e c z y w i ś c i e p i ja n y , a le z b y t k i e m s z c z ę ś c i a , że n a p i e r w s z e m w y j ś c i a z d o m u j ą w ł a ś n i e s p o t y k a m .

U w a ż a ł e m to za w id o c z n e p r z e z n a c z e n ie , k t ó r e n a s g w a ł t w e m p c h a ł o k u s o b i e ; o p i e r a ć s ię m u n i e m i a ł e m w c a le z a m ia r u . — N i e c h się s ta n ie , co się m a s t a ć .

N ie w i e d z i a ł e m t y l k o , j a k się z a c h o w a ć p r z y te m s p o t k a n i u ? C z y m i w y p a d a k ł a n i a ć się, c z y n i e ?

N ie b y ł o d u żo c z a s u do n a m y s ł u , b o z a l e d w i e k i l k a k r o k ó w o d d z ie la ło m n i e o d niej, a b i a ł a r o t u n d a , j a k ś n i e ż y s t a j a s n o ś ć , o ś l e p i a ł a m n ie i o d b i e r a ł a p r z y ­

to m n o ś ć .

J e s z c z e n ie n a m y ś l i ł e m się, co z ro b ić , g d y n a r a z j a k a ś c z a p k a m i g n ę ł a m i się p r z e d o c z a m i.

T o c h ł o p c z y k , k t ó r y b i e g ł o b o k niej, u k ł o n i ł m i się.

U ł a t w i ł o m i t o z a d a n ie , b o n a l e ż a ł o się o d k ł o n i ć , a b y ł to z a r a z e m u k ł o n d l a niej.

Z w d z ię c z n o ś c ią s p o j r z a ł e m n a c h ł o p c z y n ę , k t ó r y m i t a k p o m ó g ł w k ł o p o c i e .

T w a r z jeg-o nie b y ł a m i o b c a . P o z n a ł e m g o Po b y ł mój u c z e ń — P o ż a r s k i , z p ie r w s z e j k l a s y .

U ś m i e c h n ą ł się do m n ie , a p o t e m z w r a c a j ą c się do d a m y , p o w i e d z i a ł n i b y cich o , a le t a k , że d o s ł y s z a ­ ł e m w y r a ź n i e :

— M a m o , to t e n p r o f e s o r , co m a m a . . ,

W i ę c e j n i e d o s ł y s z a ł e m z p o w o d u o d l e g ł o ś c i , — a le to m i w y s t a r c z y ł o , co s ł y s z a ł e m . — W i e d z i a ł e m ju ż że j e s t m a m ą o w e g o c h ł o p c z y k a , m o j e g o u c z n ia .

T o mi w y j a ś n i ł o w s z y s t k o , a z a r a z e m u s p o k o i ł o m oje o b a w y , że to n ie j e s t ż a d n a k o k i e t k a , k t ó r a p i e r ­ w s z e g o l e p s z e g o , s p o t k a n e g o n a d r o d z e m ę ż c z y z n ę , o b ­ d a r z a s w o j e m i s p o j r z e n i a m i . — J a n i e b y ł e m d l a niej p i e r w s z y m le p s z y m . N ie b y ł e m o b c y m . Z n a ł a m n i e p r z e z s y n a i m u s i a ł a z a p e w n e z n i m r o z m a w i a ć o m n ie , j a k to w y w n i o s k o w a ł e m z z a s ł y s z a n y c h s ł ó w m a l c a , k t ó r e r o z b i e r a ł e m s o b ie w m y ś li, j a k ć w i c z e n i a ł a c i ń ­ s k i e z u c z n i a m i w s z k o le . Z t y c h p a r u s łó w , j a k C u v i e r z m a m u t o w y c h k o s t e k , u s i ł o w a ł e m o d t w o r z y ć s o b i e c a ł o ś ć je j r o z m o w y z s y n e m . — C h ł o p i e c m u s i a ł n i e r a z m ó w i ć jej o m n ie , c h w a l i ć m o ją ł a g o d n o ś ć , u m i e j ę t n o ś ć w y k ł a d a n i a n a u k i , — p a t r z a ł a w i ę c n a m n i e w t e a t r z e ju ż j a k o n a d o b r e g o z n a j o m e g o , a że p o w i e r z c h o w n o ś ć m o ja t a k ż e jej się s p o d o b a ł a — to ju ż r z e c z g u s t u . N i e to ła d n e , co ł a d n e , t y l k o , co się p o d o b a — a że jej się p o d o b a ł e m , to b y ł o w y r a ź n e , o t e m j u ż w ą t p i ć n i e m o g ł e m .

*

(4)

90 M Y Ś L. Nr. 14

a co więcej sam popiera niek tó re w y d a w n ic tw a (takich lu ­ dzi w Galicyi n a 10 p alcach nie policzysz) i kształci w ła ­ snym k o sztem arty stó w m a la rz y i rzeźbiarzy.

K r a k ó w zaw dzięcza wiele n ow em u posłow i pod wzglę­

dem u piększenia estetycznego. Sz. profesor d a r o w a ł m iastu, które go obecnie dopiero ta k z n a c z n ą liczbą głosów p o w o ­ łało n a rz e c z n ik a sw ych interesów w Sejm ie dwie rz e ź b y na p lantacyach, d łu ta D a u n a , a w p a r k u n a B ło ­ niach u s ta w ił przeszło 20 biustów zasłu żo n y ch dla Ojczyzny

m ężów . J . B.

MARYA K O N O PN IC KA

(studyum o fragmentach dramatycznych i prozie)

p rzez

1LĘ jZyNDRAM - j^ O Ś C IA Ł K O W SK Ą .

(C iąg d alszy).

K a r d y n a ł B audini p o su w a się dalej. „Czas to my b r a c i e ! '1 woła. Kościół, chcąc wielkim p ozostać, nie tylko nie pow inien ruch ó w czasu k ręp o w ać, lecz ow szem , w in ie n n a ich s t a n ą ć czele Biada nad zgrają, co b ło tem o b rz u c a A postołów i d e i :

„W iecznie to samo! od czasów G olgoty:

Ma krzyż g o ! na k r z y ż ! zaw cześnie się r o d z ił!

K iedyż czas będzie o B o ż e? “

N aw et k a p e la n do odprzysiężenia d o p ro w ad zający G a ­ lileu sza, ma dla niego w spółczucia i u z n a n ia słowa.

Od Galileusza po dziś d zień ubiegła ludzkość we d w o je więcej. A je d n a k , wszystkie z a g a d n ie n ia w strz ą sa ły c ia s n e m s u m ien iem P iz a n ó w i W ulpianusów , i te, które ro z s a d z a ły czoło Marafich, B a rb e rin ic h , B a u d in ic h , Masiówi C ąstelich. głośnem śród na? je s z c z e ro z le g a ją ślę echem . Ci, k tó ry c h nie z a d a w a ln ia za r ó w n o przeczenie ja k tw ier­

dzenie v«~ noszą się z ż ą d łe m zaw iłych zagadnień. Ci, k tó r y m nie zdaje się s to s o w n e m w zgardliw e pom ijanie m ilc z e n ie m niektórych sp o rn y ch kwestyj, boleją n a d g łu c h ą

W r ó c i w s z y do d o m u , z p r a w d z i w ą p r z y j e m n o ś c i ą p r z y g l ą d a ł e m się w l u s t e r k u m ojej t w a r z y , k t ó r a m i a ł a sz c z ę ś c ie p o d o b a ć się ta k i e j , j a k o n a k o b i e c i e .

N ie d z i w i ł e m się n a w e t t e m u w c a le . — W s z a k m i a ł a m ę ż a z n a c z n ie s t a r s z e g o o d e m n i e , b a n k i e r a — b o 0 t e m w i e d z i a ł e m , j a k o g o s p o d a r z , k l a s y , z k a r t k i w p i ­ s o w e j jej s y n a , A d a s i a , — a w i ę c c z ł o w i e k a z i m n e g o w y r a c h o w a n e g o , ą p r z y tem p r z e ż y t e g o . N ic w i ę c n a d ­ z w y c z a j n e g o , że z a j ę ł a się c z ł o w i e k i e m , k t ó r y o d p o ­ w i a d a ł w ięcej p o t r z e b o m jej s e r c a , o k t ó r e g o d z ie w ic z ej c z y s t o ś c i m o ż e s ł y s z a ł a od ludzi. — S z c z ę ś l i w y m się c z u ł e m , że n a m n i e p a d ł w y b ó r tej c u d o w n e j is to ty , 1 p o w t a r z a ł e m s o b i e z d u m ą , p a t r z ą c w l u s t e r k o :

K u b u s i u ! t y ś się w c z e p k u r o d z ił

N i g d y z w ię k s z ą p r z y j e m n o ś c i ą n ie s z e d ł e m do k l a s y , j a k t e g o d n i a p o p o ł u d n i u , w ie d z ą c , że t a m zo­

b a c z ę jej s y n a , k t ó r y p r z e c ie ż b y ł j a k ą ś c z ą s t e c z k ą tej a n i e l s k i e j i s t o t y i n a w e t b a r d z o do niej p o d o b n y m . T e s a m e j a s n e w ł o s y , t a k i e s a m e szafirowe, o czy . — D z i ­ w i ł e m się, że t e g o p i e r w e j n ie s p o t r z e g ł e m , — p o d o ­ b i e ń s t w o p r z e c i e ż b y ł o u d e r z a j ą c e . T o m i w y t ł ó m a c z y ł o , d l a c z e g o ja, z n a t u r y t a k n i e ś m i a ł y , z t a k ą o d w a g ą . w p a t r y w a ł e m się w jej o czy . O s w o i ł e m się z n iem i, m a j ą c je c o d z ie ń p r z e d o c z y m a n a t w a r z y c h ł o p c a . Z n a ­ j o m o ś ć s y n a o ś m i e l a ł a m n i e do m a tk i.

walką kościoła z nauką. r Galileusz* j a k „ H yp a tya * , ja k

„ )Y esa lju szu, obok typu i in teresu ogólnego, p o trą c a ją o s tru n y obecnej doby.

VI

S am ju ż zbiorowy tytuł frag m en tó w b rz m i p o ciesza­

j ą c o : „Z P r z e s z ło ś c i11. , Z p rzeszłości1", to jest rozdziały dziejów, któ ry ch karty czas p rz erzu cił i zapieczętow ał.

T o je s t to, co teraźniejszość ro z w a ż a ć m o ż e w św ietle d o k o n a n e g o postępu, o czem na p e w n y c h już opierając się dan y ch w nioskow ać m ożem y: że się nie p ow tórzy więcej Jja le k ą je s t z a p e w n e chwila o stateczn eg o tryum fu ś w ia tła , lecz i dalekośm y odbiegli od n iepew nych brzask ó w walki dnia z nocą. ..Ś w iatła11 co ra z to n ow e w znoszą się o łtarze a przesąd y po za ostatn ie sw e cofają się krańce.

D ziś mało kto w p o w ad ze księgi zbaw ienia szuka s tw ie r­

d zen ia odkryć nauki Z ło n a tejże sam ej instytucvi, co p o tę p ia ła odkrycia Galileusza jak o p o d k o p u ją c e objaw ienie po.wstają tacy, jak Ojciec Secchi a s tro n o m o w ie Wiek- nasz p rz e ję ty o ś w ia ty tchnieniem , o tw iera drogi do odkryć i b a ­ d a ń n au k o w y c h Kto z dróg się tych cofa, czyni to wla- sńow olnie, z a p o m in a ją c, że p o za tru d u cierniam i, bliżej czy dalej, k w itn ą zaw sze kwiaty u z n a n ia i chwały.

A ta k dziś rzeczy sto ją , że instylucye, osw ojone z k lą tw a m i — b roń tę zarzuciły —■ bo s tę p ia ła ja k o rzecz n ieu ży teczn a. Mogą w p ra w d z ie ta m o w a ć ruchy p o s tę p u , lecz nie zdołają wznosie p rz e d nim tam nie przebytych.

G ro m do „ ro z b ija n ia 11 z rąk mi w-ypada. Żeby ten, w kogo grom ten m ierzy:

„Zwać się przestawał dziecięciem swej ziemi Bratem w rodzinie, człowiekiem wśród ludzi, I był nędzarzem chociażby miał złoto Choćby miał matkę samotnym sierotą, I bezpotomnym chociażby miał syna I został trupem między żyjącym i...

tego j u ż dziś ż a d n a nie dokaże siła. I nie m ą ju ż

„dzikiej t ciem nej p o tę g i11, coby po godność lu d zk ą sięga do godności te noszącego czoła. (C. d. n.)

Z p r a w d z i w ą p r z y j e m n o ś u ą w p a t r y w a ł e m się t e g o d n i a w c h ł o p c a , o d s z u k u j ą c w j e g o c h e r u b i n o w e j t w a ­ r z y c z c e p o d o b i e ń s t w o do r y s ó w m a t k i . — C h o d z ą c p o k la s ie , z a t r z y m y w a ł e m się c z ę sto p r z y nim , c z e s a ł e m p a l c a m i j e ^ o g ę s t ą , ja s n ą c z u p r y n ę i n a w e t p o s u n ą ł e m się t a k d a l e k o , że o d w a ż y ł e m się z a p y t a ć g o o m a m ę ; c z y n i e wie, c z y dziś b ę d z i e w te a t r z e . O d p o w i e d z i a ł m i z d z i e c i ę c ą n a i w n o ś c i ą s w o im s r e b r z y s t y m g ł o s i ­ k ie m , że n ie w ie, a le m u się zdaje, że nie, bo p o d o b n o m a j ą b y ć g o ś c i e u nich.

R z e c z y w i ś c i e n ie b y ł o jej tej s o b o t y w t e a t r z e ; ale to m n i e n ie z m a r t w i ł o b a r d z o . — M i a ł e m t y l e p r z y ­ j e m n y c h w s p o m n i e ń z t e g o d n ia , że o n e m i w y s t a r c z a ł y

zupjełnie do z a p e ł n i e n i a t e g o w ie c z o ru .

S i e d z ą c w t e a t r z e m a r z y ł e m r o z k o s z n i e o niej, p r z y p o m i n a ł e m -pbi.e w s z y s t k i e jej s p o j r z e n i a z p o p r z e ­ d n i c h s o b ó t, V _,ą c z ą s t e c z k ę jej t w a r z y , k a ż d y r u c h

n i e l e d w i e , i t a k s i ę te m z a ją łe m , że z a p o m n i a ł e m zu- p e ł n i e o t e a t r z e , o s z t u c e , k t ó r ą g r a li, o B i b i 5b że sied zi t u ż p r z y m n ie . M u s i a ł e m s o b i e to aż p r z y p o m i n a ć u m y ­ śln ie , że to m oja żo n a, że t r z e b a p r z e c ie ż coś do niej z a ­ g a d a ć o d c z a s u do czasu. — Z m u s z a ł e m się do t e g o f o r m a ln ie .

(Dokończenie nastąpi)-

Michał

Bałucki.

(5)

Nr. 15 M Y S L.

II. P. Laffttte i Zachowawcy.

P ozytyw izm z a c h o w aw czy , właściw ie zaś c o ra te ’yzm nie z a b ły s n ą ł rn eteo ry czn ie słonecznym blaskiem L ittre- yzm u — p rzeciw nie n a w e t. W kolebce swej nie dusił żmij j a k m łodociany H e r k u l e s : bełkotać zaledw ie potrafił.

A j e d n a k — kiedy dzisiaj s ta ra m y się odpow iedzieć sobie n a pytanie, czem j e s t , t r u d n o z a p r a w d ę w j e d e n je d n o lity o b raz z e b ra ć pojedyncze jakkolw iek je d n o ro d n e plamy, które się nań s k ł a d a j ą : pozytyw izm f ra n c u s k i, angielski, sz w e d z k i; pozytyw izm e u ro p e js k i, a m e r y k a ń s k i — dwu półkul św ia ta K ied y w r. 1888 Ronan, jak o dyrektor, u ż y ­ czył Luffitte’owi najw iększego au d y to ry u m College de France, u stóp jego zasiedli u c z n io w ie : f r a n c u z i , anglicy, h isz p a - nie, holendrzy, szw edzi, węgrzy, grecy, m u z u łm a n ie , j a p o ń ­ czycy. Gdzie spojrzysz n a karcie kul i ziemskiej — w szę­

dzie znajdziesz uczniów jego, adeptów , w spółw yznaw ców , w szędzie tnisye i „kaplice". Je ż e li był w p o c z ą tk a ch swych stru m y k ie m — dziś n a p o d o b ień stw o rzek a m e r y k a ń s k ic h z a le w a całe k o n t y n e n t y , p rzy jm u jąc do głównego swego łożyska d opływ ów ilość n ie p rz e b r a n ą : je ż e li był słabą ro ś lin k ą — dziś j a k gdyby p o d z w ro tn ik o w a ro ślin a — w e ­ dług m alowniczego p o ró w n a n ia N i e t s c h e g o —■ żelaznym p ie r­

ścieniem otoczył p o tę ż n y pień n a s z e j wiedzy i naszej cy- wilizacyi. Nie b ąd z ie m y pytali «ini b a d a li, j a k ie to p r z y ­ czyny zdziałały, że p o w s t a ł i r o z w in ą ł się ta k olbrzym io.

Nie z a k re śla m y sobie tak szerokiego z a d a n i a : c h c ie ­ libyśmy dzisiaj tylko „o p isa ć 11 z e w n ę tr z n ą s tr u k tu r ę tej w spaniałej budow y, odpow iedzieć n a p y ta n ie , czem był c o m te ’yzm, co zdziałał, c z e m j e s t obecnie.

Z a n im r o z p a trz y m y s ta n o w is k o com te;yzm u poszczegól­

nie w e F r a n c y i, A n g lii i A m e r y c e , należy z a u w a ż y ć , że ro k 1877 w dziejach jego g ra ł rolę p rzeło m o w ą. W te d y to grupa s fa n a ty z o w a n y ch wielbicieli C om te’a (D oktorzy m ed.

Andiffrent i S e w ie rie we F r a n c y i i Congreve w Anglii, szczególnie zaś grupa brazylijsko - chilejska) ośw iad czy ła wobec „ lib e ra liz m u 11 L a ffitte ’a, że trw a dalej przy w y z n a ­ niu wiary m istrz a swego i u zn aje „czw arty to m n a w e t Po litiąue positiue za biblię s w ą , zupełnie n a u k o w ą , niezbitą

f) ffiichał Woł ows ki .

H 1 S T O R Y A LZY.

(Ciąg dalszy).

J ó z io s i e d z i a ł z g ł o w ą s p u s z c z o n ą k u z ie m i, a k a ­ ż d y z b i e s i a d n i k ó w czuł, że s t a c z a o n ze s o b ą w a lk ę , k t ó r e j k o n i e c ł a t w o b y ł o p r z e w i d z i e ć .

P i e r w s z a s z k l a n k a p o n c z u r o z c h m u r z y ł a m u j e d n a k czoło, g ł o w ę p o d n i o s ł a do g ó r y , o c z o m d a ł a w y r a z j a ­ ś n i e j s z y ; d r u g a s p r o w a d z i ł a h u m o r , a t r z e c i a p u s t o t ę d z i e c i n n ą , z w a r j a c t w e r n g r a n i c z ą c ą p r a w i e . P o t r z e ­ ciej te ż z a p o m n i a ł już z u p e ł n i e , że w d o n iu c z e k a n a n i e g o M a n i a , że liczy m i n u t y i s e k u n d y , że co c h w i l a s p o g l ą d a n a z e g a r e k , a p o t e m p r z e z l u f c i k n a ulicę, c z y c z a s e m n i e w r a c a .

D o b r z e m u te r a z b y ł o w t e m c y g a ń s k i e m k ó ł k u . W s z y s t k o i w s z y s c y t u ta j p r z y p o m i n a l i n i e d a w n e je s z c z e c z a s y k a w a l e r s k i e j w o ln o ś c i j e g o , a w ię c i o n ze s w e j s t r o n y c h c i a ł się im p r z y p o m n i e ć t a k i m , j a k i m b y ł k i e d y ś .

— J ó z i u ! je ż e li B o g a k o c h a s z , p o k a ż n a m s w e g o a t l e t ę .

J ó z io z r z u c ił t u ż u r e k , z a g i ą ł r ę k a w y o d koszuli, k a m i z e l k ę w ł o ż y ł n a n o g i, ta k , ż e b y n a ś l a d o w a ł a p r z e -

91

j a k g e o m e t r y a 11. I tu ta j więc n a s tą p ił niewielki kataklizm , który atoli p o w ażn ie jsz y c h s k u tk ó w za so b ą nie pociągnął.

P rz y p a trz m y się p rzed ew szy stk iem grupie francuskiej.

P ie rw s z e m iejsce w tej galeryi z a jm u je bez w ątp ien ia P i o t r Laffitte, od roku 1857. piastujący w ysoki u r z ą d „ d y re k to ra p o z y ty w iz m u 11. Laffitte uro d ził się w roku 1823. — liczy więc dzisiaj lat 72 i p om im o wieku niestrudzenie p ra c u je nad k rz e w ie n ie m swyćh zasad i w iary swojej. I p r z e ­ c iw nicy inuszą mu p rzy zn ać niezw ykłą erudycyę „en cy k lo ­ p e d y c z n ą 11, e rudycyę, p o z w a la ją cą mu p a n o w a ć n a d c a ło ­ k sz ta łte m wiedzy ludzkiej. J a k wszyscy uczniowie C o m te ’a ro z p o c z ą ł od m a te m a ty k i, ppzeszedł p o w ażn ą szkołę b io ­ logii przy fakultecie p a ry z k im (Robin, A. B e rn a rd ), w reszcie p rz y stą p ił do socyologii. M oralnośoi nieskazitelnej, nie s p la ­ mił nigdy żad n y m czynem , ż a d n ą myślą s o b k o w s tw a liljowo- białej s/,aty a r c y k a p ł a n a ; lekcyam i m a te m a ty k i opędzał sk ro m n e swe, p ie rw o tn e po trzeb y o s o b is te ; nie p rz y jm o ­ w a ł żadnej pensy i i żadnych ofiar ani' p o d a ru n k ó w . Nie z w ażał n a ża d n e p r z e s z k o d y : w ciężkiej p ra c y oślepł w p r a w d z ie , nie u s tą p ił j e d n a k ani przed siłą n atu ry , ani przed sz y d e rstw e m nieprzyjaciół — wiary swej nie stracił.

Dzisiaj wie, że zw ycięstw o po jego stronie.

S tolarz F a b i a n Maguin (1810— 1881) był je d n y m z p ierw szy ch p ro le ta ry u sz ó w , którzy przystąpili do com- te ’yzmu Zdajte się, że p o siad ał d użą dozę zdrow ego r o z ­ sądku. Comte cenił go wysoko za m o ra ln e p rzym ioty i za ro z u m n y p ra k ty c z n y u m y s ł: n azy w ał go, n ajlep szy m w z o ­ re m p raw d ziw eg o m ęża stan u . P o s ia d a ł p ew n e zasługi i n a polu lite r a c k ie m : myśl, jakiej bronił, była, że „nigdy nie b r a k p r a c y 11... Partji z a słu ż y ł się wielce p ro p a g a n d ą pokoju, j a k ą szerzy ł wtedy, kiedy p r y w a ta j e d n o s te k om al nie b y ła r o z e r w a ła ł a ń c u c h a je d n o śc i myśli i p o ż ą d a ń — celów i czynów.

H a d e ry ( 2 80S— 1884) z p o w o ła n ia inżynier, p o c z ą tk o w o b ył St. S iiń o ń ista i F o u r i e r y s t ą , aż w reszcie uspokoił się u boku C ointe’a. W 1848 r. p rz e w id u ją c koniec św iata, sp rz e d a ł z wielką s tr a tą w szy stk ie swe p ap iery w a rto śc io w e i za p o r a d ą m is trz a założył w zo ro w ą fermę. P r o w a d z i ł s a m życie su ro w e, p o k u tn ic z e — s a m chodził za pługiem . Pozytyw iści n a z y w a li go w p rz e c iw s ta w ie n iu do p ro le ta -

p a s k ę a k r o b a t y i b ł a z n o w a ł , j a k k i l k u n a s t o l e t n i s t u d e n t ; to r ę k ę w y p r o s t o w a ł , to p o d n i ó s ł do g ó r y s t o ł e k , to s ię n a j e g o p o r ę c z y b r z u c h e m p o ł o ż y ł a p o t e m u d a ją c s iln ie z m ę c z o n e g o , o d d y c h a ł g ł ę b o k o , z a ł o ż y w s z y r ę c e n a p ie r s i i c z e k a j ą c n a o k l a s k , j a k t o c z y n i ą g i m n a ­ s t y c y c y r k o w i .

N a t u r a l n i e , że m u o k l a s k ó w n i e s z c z ę d z o n o . C a ł a s a l k a t r z ę s ł a się o d ś m ie c h u , a u c z e s t n i c y u c z t y aż za z a b o k i się c h w y t a l i .

K o l e j k i p o n c z u s z ły t y m c z a s e m c o r a z to p r ę d z e j i c o r a z b a r d z i e j o d b i e r a ł y p r z y t o m n o ś ć z g r o m a d z o n y m . W i c h u r a ju ż z a s y p i a ł , J ó z i o t a c z a j ą c się, b e ł k o t a ł j a k i e ś z a k l ę c i a i p r z y s i ę g i w i e r n o ś c i d l a t y c h , k t ó r z y m u je s z c z e d o t r z y m a l i pla'cu, aż w r e s z c i e i o n l e g ł w ś r ó d o fia r z a b ó j c z e g o p o n c z u .

B y ł o to ju ż n a d r a n e m , p r z e z s z y b y o k i e n p r z e ­ d z i e r a ć s i ę z a c z ę ło ś w i a t ł o r o d z ą c e g o się d n i a ; s ł u ż b a c h c i a ł a iść n a s p o c z y n e k . B r o n i a w t o w a r z y s t w i e d w ó c h s t r ó ż ó w e k s p e d y o w a ł a d o r o ż k a m i p o l e g ł y c h d o m ie js c a s t a ł e g o z a m i e s z k a n i a .

N a S t a r e m m ie ś c ie w j e d n e m t y l k o o k i e n k u p a l i ł a s ię l a m p a , a p r z y b l a d e m jej ś w i e t l e r y s o w a ł a s ię t w a ­ r z y c z k a M a n i, s p o k o j n a , m a r m u r o w o b l a d a , z a p a t r z o n a w p r z e s t r z e ń , t a k , j a k b y z m a r t w i e n i e ż a d n e n i e n u r t o ­ w a ł o jej d u s z y . ..N ie d r g n ę ł a n a w e t , g d y u j r z a ł a z a j e ż ­ d ż a j ą c ą p r z e d d o m d o r o ż k ę , a w niej n i e p r z y t o m n e g o

(6)

92 M Y Ś L .

ry u sz a M a g u in ’a „ ty p e m przem ysłow ego p a try c y a ty " . W 1859 i . z r ą k L a i f i t t e ’a o tiz y m a ł H a d e ry pozytyw istyczny s a k r a m e n t ..p rzezn aczen ia" . Czy o biecujesz — p y ta n o go w tedy — że dla siebie z u ż y tk o w y w ać będziesz tylko to, co do osobistego u tr z y m a n i a twego j e s t i będzie koniecz- n e m i że dochody k a p ita łu o b r a c a ć będziesz na ko rzy ść p ra c u ją c y ch i n a u d o sk o n alen ie n a rz ę d z i p r a c y ? Czy u z n a ­ je sz , że bogactw o, b ę d ą c s p o leczn em z p o ch o d zen ia swego i p r z e z n a c z e n ia , m im o to m u s i p o z o sta ć w łasnością o so ­ bistą, a to dla tego, aż e b y człow iek o b ra c a ją c y k a p ita łe m d la dob ra lu d z k o śc i, m ógł z a p e w n ić sobie odpow iednią n ie z a le żn o ś ć! Żali o b ie c u je s z , że o ile siły ci pozwolą, p rz e k a ż e s z w d zied zictw ie k a p ita ł twój — k tó ry m z a r z ą ­ dzasz tylko w im ieniu ludzkości — zac h o w u ją c p o rz ą d e k i zasady s o c jo k r a ty c z n e ! H a d e r y p r z y r z e k ł, u z n a ł i złożył przysięgę. P o 25-letniem b o ry k an iu się z losem , aż nazb y t n ie ła sk a w y m dla niego, u m a r ł te n ,. pozy wisty czny t r a p i s t a 11 z zupełnego zan ik u sił. P o z o s t a w i ł m n ó stw o p ra c a g ro n o ­ m ic z n y c h , resztę m a ją tk u p r z e k a z a ł kasie w spółw y znaw ców .

R odzina le k a rz a R o b i n e f a : on s a m w niezliczonych k siążkach, b r o s z u rk a c h i a r ty k u ła c h , żona jego, k t ó r a była:

e n tu z y a s ty c z n ą pozytyw istką i syn G ab ry el na w p ły w o w em stanow isku rad cy m u nicypalnego w Pary ża okazali szerze n iu ewangelii pozytyw istycznej niespożyte i nieo cen io n e p r z y s ł u g i r ^ R o b i n e t o w i w dowód niezw ykłego z a u f a n ia po­

w ierzy ł C om te „pteazęć a r c y k a p ł a n a 11. Z literackiej d z ia ­ ła lności Rob. w y m ien im y tylko piękny a d r e s w y s to so w a n y do B i s m a r k a , ja k o do p re z y d e n ta afry k a ń sk ie g o k o n g resu d la p rz e c iw d z iała n ia handlow i niew olnikam i — pod dalą 1. s ty c z n ia 1885 r. I n n y z n o w u , do tej sam ej należący g ru p y lekarz dr. Andiffrent z azn aczy ł sw e pozytyw istyczne p rz e k o n a n ia w zupełności b e z p ła tn e m ud zielan iem p o ra d y

’ -k a rsk ie j: n a z y w a ł on praktykę le k a rsk ą „ e le m e n ta r n ą u n k c y ą w ładzy ducha".

Do t ejże gru p y francuskiej — jakkolw iek nie-francu- zów z p o ch o d zen ia doliczyć m o ż n a ; g a rstk ę a r y s to k r a tó w : '-abiego V a n L i n b u r g - S t i r u m , a d ju ta n ta k ró la H o le n d e r­

skiego i w ykonaw cę t e s t a m e n t u C o m te ’a , b a r o n a de Con- s ta n t-R e b e c q u e , a d m i r a ł a holenderskiego i anglika W istan- ley (um. 1802).

J ó z i a w t o w a r z y s t w i e n i e z n a n e j s o b i e B ro n i. Z b i e g ł a t y l k o s z y b k o n a d ó ł, z b u d z iła s t r ó ż a i p r z y j e g o p o ­ m o c y w p r o w a d z i ł a m ę ż a do m ie s z k a n i a , u ł o ż y ł a g o do ł ó ż k a , s a m a o p a r ł a g ł ó w k ę o p o r ę c z f o t e l u i t a k z n a p o ł y p r z y m k n i ę t e m u o c z y m a p r z e s i e d z i a ł a aż do p o ­ ł u d n i a , to je s t do c h w ili, w k t ó r e j J ó z io o c z y o t w o r z y ł . B y ł b l a d y , z m ę c z o n y , a n i p o d o b n y do t e g o c z ł o ­ w i e k a , k t ó r y w czo raj w y c h o d z i ł z d o m u , m y ś l ą c o p r z y - • s z ło ś c i s w o j e g o n ie i s t n i e j ą c e g o je s z c z e b o b u s i a . P r z e ­ t a r ł o czy , p o t e m d ł o n i ą p o c z o le p r z e c i ą g n ą ł i coś m r u k n ą ł , c z e g o M a n i a d o s ł y s z e ć ni z r o z u m ie ć n ie b y ł a w s ta n ie . S p o d z i e w a ł się w y r z u t ó w , scen, p ł a c z u , s p a z ­ m ó w , a . t y m c z a s e m M a n i a , s k o r o t y l k o s ię . s p o s t r z e g ł a , iź zła c h w i l a m i n ę ł a , p o s k o c z y ł a k u n i e m u , o b j ę ł a g o z a s z y ję i c a ł u j ą c w u s t a s a n ie s z e p n ę ł a :

—■ j a c ię t a k k o c h a m !

— D l a c z e g o ■ o n a m i n i e w y m y ś l a ? d l a c z e g o mi s c e n n ie r o b i — m y ś l a ł s o b ie Józio. - E h ! nie... to k o b i e t a b e z t e m p e r a m e n t u , b e z ż y c ia , k a m i e ń , g ła z .

I z a m i a s t p o .te m c i c h e m s ł ó w k u , p ł y n ą c e m z uu - s z y k o b i e t y k o c h a j ą c e j , w z ią ć j ą w o b ję c ia , u c a ł o w a ć , u p ie ś c ić , o d w r ó c i ł się o d niej i o p r y s k l i w i e z a w o ł a ł ;

— P r o s z ę cię, daj mi p o k ó j, j e s t e m b a r d z o c h o r y .

— T o p r z e jd z ie , J ó z i u ! w y ś p ij s ię t y l k o , to p r z e j ­ dzie, z a m a ł o s p a ł e ś — o d p a r ł a r ó w n i e ż ł a y o d n i e , a w g ł o s i e jej n a w e t d r ż e n i a c z u ć n ie b y ło .

D z iałaln o ść francuskiej grupy o b ejm u je trzy główne p u n k ty : naukę, kult i politykę. W 20-tym cyrkuLarzu swym pod d a tą 21. H o m e r a r. 80 (18. lutego 1868 r.) pisał L a ffitte : W szystka p ra c a n a s z a m a n a w idoku cel trojaki.

I. Z b u d o w a n ie ogólnego, dla wszystkich klas s p o łe c z e ń ­ stw a wspólnego system u pedagogicznego dla obu płci od- pew iad ąjąceg o w zupełności pozytywnej syntezie albo re- ligii lu d z k o ś c i, system u pedagogicznego, któryby uwzględniał w szystkie p odstaw ow e, is t o t n e , o d e rw a n e p ojęcia od naj- e le m e n ta rn ie js z y c h dan y ch m a te m a ty k i począwszy, aż do n ajw y ż sz y c h szczytów socjologii i moralności. T e n kolo­

salny sy stem w ychow ania pow inien z n a le ść sw e zakończe­

nie w e ty c e , k tó ra je s t jego koro n ą.. O sta tn ia — b ę d ą c je d n o c z e ś n ie te o re ty c z n ą i praktyczną, opierając się n a po­

w a ż n e j znajom ości n a tu ry ludzkiej i s p o łe c z e ń s tw a — for­

m u łu je p raw idła, k tó re określają ró żn o ro d n e o so b iste, do­

m o w e i społeczne obowiązki w sposób ta k i, ażebyśm y p o tr a f ili zach o w u jąc z u p e łn ą w olność w sp ó łd ziałać, ko­

le k ty w n e m u w spółistnieniu naszego gatunku. 2. J e d n o ­ c z e ś n ie zaś — u s ta n a w ia m y n a Z achodzie kult, sk ład ający się z z e b ra ń i c e r e m o n j a ł u , któreby zaw sze sprow adziły myśl naszę w obec z a to m iz o w a n eg o , rozbitego, zindyw idua­

lizowanego życia naszego - - do szerokiego, ogólnego socjologicznego stanow iska. 8. W reszcie p o zo sta w ia m y sobie akcyę polityczną. D o k tr y n a n a sz a może z aw sze służyć ja k o g w ia z d a przew odnia w spółczesnego politycznego i spo- ł e c z n e g o życia. Chcemy wobec tego za pom ocą odpow ie­

d n ich publikacyj da w a ć opinii publicznej każdorazowe, racy o n aln ie u m o ty w o w a n e w skazów ki".

W myśl tej oto zapow iedzi ro z w in ę ła się sz e ro k a i p o t ę ż n a działalność pozytywistów francuskich. S ta ra ją c się zadosyć uczynić p ie r w s z e m u celowi — Laffitte w nie­

zwykle bogatym ,.kursie sy ste m a ty c z n y m " u g ru p o w a ł c ało ­ k s z ta łt wiedzy ludzkiej. Nie m ożem y tutaj, rzecz ja s n a , p o d a w a ć prog ram ó w tych k u rsów , w ykładanych obecnie w College de France przy niezwykle licznym udziale publi­

c z n o ś c i, sy m p aty i uczonych i aplauzie prasy. Całkowity k u rs dzieli się na p ie r w s z ą , dru g ą i trz e c ią filozofię.

P ie rw s z a i druga, z a w ie ra ją system oderw anego, trzecia zaś lilozofia, konkretnego rozum u. P rz e d m io t pierw szej filozofii — k tó rą obecnie Laffitte wydaje w d w u to m o w e m

J ó z io nic n a to nie o d p o w ie d z ia ł, j a k i ś d e m o n złe- I go, o b r a ł s o b i e t e r a z m i e s z k a n i e w j e g o m ó z g u . Czuł, że z r o b i ł źle, a j e d n a k nie c h c i a ł się s a m p r z e d s o b ą d o t e g o p r z y z n a ć

Złość, p a s y a z a c z ę ł y g o o g a r n i a ć na n o w o ; c h w y ­ cił za s z k l a n k ę , w k tó r e j m u M a n i a p r z y g o t o w a ł a l e ­ m o n i a d ę w y p i ł p ł y n d u s z k i e m i t a k s il n i e ś c i s n ą ł p a lc e , że s/.kło r o z p r y s ł o się w d r o b n e k a w a ł k i ; g d y b y m ó g ł , b y J b y t e r a z w s z y s t k o ł a m a ł i t ł u k ł n a o k o ł o s i e b i e , b y ł b y s ię k łó c ił, g d y b y m ia ł c h o c ia ż n a j m n i e j ­ szy p o w ó d , a le M a n i a n ie m ó w i ł a nic, u s i a d ł a z n ó w n a fo te lu , z n ó w g ł ó w k ę o p a r ł a o p o r ę c z i p r z y m k n ę ł a o czy.

J ó z i o i m g łe z w r ó c i ł się do n i e j ; z d a w a ł o m u się, że ż o n a p ła c z e , g o t ó w b y ł o ł z y s ię k łó c ić , a le j e d e n r z u t o k a n a t ę t w a r z ■ s p o k o j n ą p r z e k o n a ł g o , że się m y lił, że t e n s p o k ó j j a k i ś ł a g o d n y , n i e w y t ł u m a c z o n y a n i n a c h w i l ę jej t w a r z y n ie o p u śc ił.

— N ie , to n ie d o w y t r z y m a n i a — z a w o ł a ł — z e r ­ w a ł się z ł ó ż k a n a r ó w n e n o g i i s z y b k o się u b i e r a ć ZĆlCZc^ł.

— I d z ie s z już, J ó z i u ? — s z e p n ę ł a o n a.

— I d ę — o p r y s k l i w i e o d p a r ł - - z d a je m i się, że s ię t łó m a c z y ć . n ie p o t r z e b u j ę n i k o m u z t e g o co r o b ię , lu b r o b i ć z a m y ś l a m .

(7)

d z ie le : Cours de pliilosophie prem iere — s ta n o w ią najogól­

niejsze p r a w a ro z u m u i n ajbardziej o d e rw a n e , w szystkim g ru p o m zjaw isk w spólne p r a w a ; druga — o b ejm u je p r a w a l e ż ą c e u p o d sta w różnorodnych grup z jaw iskow ych ( m a t e ­ m atyki, astronom ii, chemii, biologii, socjologi, etyki); t r z e ­ cia w re s z c ie — z a w ie ra ogólną teoryę isto t k o n k r e t n y c h : te o ry ę ziemi, ludzkości i przemysłu. Z en. Por. '

(Od 1 września 18 9 4 do 1 w rześnia 18 9 5 roku).

I. ,

Porozum iejm y się.

Z a m k n ię c ie r a c h u n k ó w ! Z dniem 1. w rz e śn ia z a k o ń ­ czy! się rok teatralny. K o m isy a a rty s ty c z n a — b u c h a lte r t e a tr u — s p o rz ą d z iła bilans za o s ta tn ie półrocze. Bilans w y p a d ł korzystnie dla dyrekcyi. Nie m ogąc z a k o m u n ik o ­ w a ć i n * e x t e n s o re fe ra tu k om isyi artystycznej, gdyż t a ­ kow y nie b yw a rozsyłany red ak cy o m (a szkoda!), p o s ta ra m

się w e d łu g sił i m ożności b ra k ten u zu p e łn ić i zap o zn ać s z e r s z y ogół z działalnością te a tru hr. Sk arb k a, za dyrekcyi

Z y g m u n ta Przybylskiego.

Z a d a n ie to tem m ilsze, że p isa ć m i p r z y p a d a nie o m artw o cie, lecz o życiu. N im j e d n a k p rz y stą p ię do treści a rty k u łu , chcę p o rozum ieć się z czytelnikiem, co do założe­

nia, z jakiego wyjść pragnę, o m a w ia ją c czynności sceny sk a rb k o w sk ie j.

Rozwój czy zastój t e a t r u , zależnym j e s t , .jak to już la t te m u blisko pięćdziesiąt trafn ie z a u w a ż y ł H ilary Meci- s z e w s k i, w y tra w n y z n a w c a scen, a u t o r „Listów, o te a trz e " , o d p ię c iu c z y n n ik ó w : d y re k to ra czyli e n t r e p r e n m a , krytyki a u t o r ó w , arty stó w i publiczności W k w in tecie tym p ie r ­

w s z e skrzypce trz y m a dyrektor. Czynić go je d n a k o w o ż w y ł ą c z n i e i t y l k o odpow iedzialnym za rozwój teatru, j e s t co n ajm n iej n iespraw iedliw e. I k ry ty k a i a u to rzy

— Czy j a co z a w i n i ł n m p r z e c i w k o t o b i e , J ó z i u ? — z a w o ł a ł a w t e d y M a n ia , s k ł a d a j ą c r ą c z k i i p o d c h o d z ą c k u n ie m u , p o w ie d z , j a ci już w ię c e j tej p r z y k r o ś c i n ie z r o b ię , j a n ie ch c ę , ż e b y ś ty k i e d y k o l w i e k b y ł ze m n i e

n ie z a d o w o l o n y .

T y c h s łó w p a r ę p o w i e d z i a ł a t a k i m t o n e m m ię k im , c i e p ł y m , s e r d e c z n y m , b e z żalu, że c a ł a z ło ś ć J ó z i a s t o ­ p n i a ł a w o k a m g n i e n i u . W tej c h w i l i je s z c z e d o b r y a n i o ł z w y c i ę ż y ł d e m o n a , a Józio, j a k m a ł e d z ie c k o , n a c a ł y g ł o s z a s z lo c h a ł.

— O, ż o n u s i u n a j d r o ż s z a , o ś w i ę t a ty m o ja , t y m n i e p r o s i s z o p r z e b a c z e n i e , m n ie , t a k i e g o ł o t r a , g a ł g a n a , k t ó r e g o n ie w a r to , a b y z i e m i a n a s o b i e n o s iła , t y " p o c z c i w a m o ja ! A l e ż j a n i e g o d z i e n j e s t e m p y ł u z m i a t a ć z p o d s t ó p tw o i c h , ja , k t ó r y w c zo raj

z a p o m n i a ł e m o w s z y s t k i e m , p r z e h u l a ł e m c a ło m ie - s i ę c z n y z a r o b e k , z a lic z k ę p r z e z n a c z o n ą n a t w ą c h o ­ r o b ę , n a p r z y s z ł e n a s z e e z ie c k o . T y m i p r z e b a c z , ś w i ę t a m o ja , c a łe m ż y c ie m n i e o k u p i ę m ej n ik c z e m n o - ś c i. Z o b a c z y s z j a k t e r a z ż y ć b ę d ę . N ie , nie, p rę d z e j p i o r u n m n i e s p a li, a n iż e li r a z je s z c z e t a m m i ę d z y n i c h w e j d ę . P r z y s i ę g a m ci n a ż y c ie n a s z e g o p r z y s z łe g o .

T u M a n i a s z y b k o z a k r y ł a u s t a J ó z io w i, k t ó r y n a p r z e m i a n y p ł a c z ą c i c a łu ją c ją, r e c y t o w a ł s w o je p r z y - się g i.

D a j pokój... n ic n ie m ó w je s z c z e o n ie m !..

i artyści, ja k i publiczność w in n i s ą , że t e a tr j e s t takim jak im j e s t , a nie innym . W s p ó ln ie się oni w s p ie ra ją . W spólnie dopo m ag ać sobie w i n n i do w y tw o r z e n ia całości bez s k a z y : ja s n e j i potężnej.

T e a t r spoczyw a na pięciu filarach C hcąc z a te m w y­

dać sąd spraw iedliw y, pełny i bezstro n n y o te a tr z e — k a ż d e m u z nich z kolei p rz y jrz e ć się, każdy z kolei z b a ­

dać należy ,

Z upełnie tak samo, j a k pisząc o obrazie nie dość j e s t ocenić g łó w n ą figurę, t r z e b a także bacznie przyjrzeć się otoczeniu, w ja k ie m a r t y s t a b o h a t e r a postaw ił.

i i .

Pierwsze skrzypce.

Chory m a się b a rd z o źle — n a w sz y stk o t r z e b a być p rzygotow anym -- tem i słow y m o ż n a było określić s ta n n a sz e g o teatru w chwili, gdy do niego zbliżył się p. P r z y ­ bylski.

Dzięki pieczołowitości i pracy nowego gospodarza, chory w ra c a do s ił, dobrzeje i dziś z n ajd u je się w fazie rek o n w alescen cy i. D łu g i, w isz ą c e ja k miecz D a m o k le s a nad głow ą t e a t r u , z k a ż d y m m iesiącem z m n iejszają się, to pnieją j a k śnieg w m a r c u ; maluczko, m alu czk o a n a l e ­ żeć będą do historyi..

Z n ie c h ę c en i p oprzednio a rty śc i ocknęli się z m e­

lancholii i rączo do pracy pospieszyli. P rz e c ię tn e w y k o n a ­ nie s z tu k w ubiegłym ro k u było s t a r a n n e , niekiedy w z o ­ r o w e (G niazdo rodzinne, Ciotka K aro la, W a lk a motyli, Ciepła w d ó w k a ) , a jeśli tu lub ów dzie dostrzegło się p e w n ą n ie d o k ła d n o ść , p r z y p is a ć j ą należy częściej pośpie­

ch o w i w y s ta w ie n ia lub w z n o w ie n ia sztuk, (występy Z im a - j e r o w e j , R ygiera, Z b o iń sk ie g o , M o d rz e je w s k ie j, F r e n k l a )

niż niechęci arty stó w lub pobłażliwości dyrektorskiej.

T r u d n o bo też w y m a g a ć od artystów , .aby po d w ó c h p r ó b a c h , a po czte re ch d n i a c h dostania ról, in te rp reto w ali j e bez z arzu tu . Co nagle to po dyable! N ajbardziej r u t y ­ n o w a n i arty ści nie w y jd ą zw ycięzko z a n s a m b lu bez p o ­ p rz e d n ic h p rz y g o to w a ń , bez „zgrania s i ę “. W y stęp y zaś

„ g o ś c i ', z w ła s z c z a we L w o w ie , gdzie w ów czas trz e b a grać n o w e sztuki lub d aw n o nie gran e — ciągną za s o b ą po-

— M a s z s łu s z n o ś ć , to b l u ź n i e r s t w o , to z b r o d n i a ■— m ó w i ł dalej J ó z io i z n ó w p ł a k a ł i całovyał żonę.

— T e łzy , z a r ó w n o j a k i p i e s z c z o t y n ie u c z y n i ł y jej in n ą , nie w y m ó w i ł a m u nic, n i e ż ą d a ł a n i c z e g o , t y l k o o b ję ła je g o szy ję, g ł o w ę n a p i e r s i a c h z ło ż y ła i r ó w n i e ż s p o k o j n i e j a k p r z e d t e m s p o g l ą d a ł a w p r z e ­ s t r z e ń , j a k b y w niej c h c i a ł a w y c z y t a ć p r z y s z ł o s c . J e m u s e r c e b iło g w a ł t o w n i e , s u m i e n i e w y r z u c a ł o c z y n z ł y ; k t ó r e g o t ł ó m a c z e n i e u m i a ł t y l k o z a m k n ą ć w e ł z a c h i p o c a ł u n k a c h . O n a je s z c z e n ie m i a ł a pojęcia, co to j e s t łz a , n ie p ł a k a ł a n i g d y w ż y c iu d o t ą d . D n i a t e g o już J ó z io n i e w y s z e d ł n i g d z i e

O b i a d u n i e j e d l i oboje. W k i e s z e n i a r t y s t y n i e b y ł o a n i g r o s z a . ' O n a n i e m ó w i ł a m u n i c o t e m ; d w i e b u ł e c z k i w z i ę ł a w s k l e p i k u n a k r e d y t , n a s t a w i ł a s a m o w a r i p o ł o ż y l i się s p a ć g ł o d n i p o d w ó c h s z k l a n ­ k a c h h e r b a t y . J ó z io c h c i a ł się w z ią ć w ie c z o r e m , j a k z w y k l e do p r a c y , a lę r ę k a m u d rż a ła , n i c r o b i ć m e m ó g ł .

N a z a j u t r z w y s z e d ł z d o m u w c z e ś n ie j niż z w y k l e , t r z e b a s ię b y ł o p o s t a r a ć o p i e n i ą d z e n a o b ia d . U ś c i s k a ł żo n ę czule, p r z y r z e k ł , j a k m o ż n a n a js z y b s z y , p o w r ó t i...

z n ó w g o n a z a j u t r z r a n o o d w i e z i o n o do d o m u w s t a n i e

g o d n y m litości. (Dok. n a s t )

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z twierdzenia 1.1 wynika, że q jest dzielnikiem liczby −1, więc jest równe ±1, a to oznacza, że liczba x jest całkowita. Zaznaczyć wypada, że to czy jakaś liczba jest

d) program szpiegujący (ang. spyware) – oprogramowanie, które zbiera informacje na temat działania użytkownika np. śledzi historię przeglądanych stron czy zbiera informację

Rzecby można, iż oddalenie się od środowiska ruchu, oddało mu tę przysługę, j a k ą zwyczajnie czas oddaje, wytwarzając przed nim ową perspektywę, z poza

wtedy jednak zwraca się do ofiarności ogółu, żebrze się , poniża, chwyta się za kolana publicznie wielkich, obcinających kupony pa- j sibrzuchów — ale

Do nadzwyczajności ale dodatnich zaliczam także orędzia naszych codziennych pism do narodu, z których do- dowiadujemy się, że tradycyjny zwyczaj reklamowania w

243 Szczególną rolę w opisywaniu dziejów lokalnego Kościoła mają prace ukazujące historię poszczególnych parafii 26 , a kilka z nich przybrało formę

Może mamy nie za bardzo dobra ziemię, tam na wschodzie jest lepsza ziemia, ale rolnikom te produkty się nie bardzo opłacą i tyle tej chemii nie pchają?. Natomiast do gryki chemii

Wystawienie pierwszej premiery w ubiegły czwartek nie powiodło się zupełnie — to jest nie mówimy tu o grze artystów, tylko o samej sztuce (»Minowskim«),