• Nie Znaleziono Wyników

POLSKA NA MORZU. PISMO LIGI MORSKIEJ i KOLONIALNEJ. Nr 5 W ARSZAW A, M AJ 1939 ROKU ROK VI

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "POLSKA NA MORZU. PISMO LIGI MORSKIEJ i KOLONIALNEJ. Nr 5 W ARSZAW A, M AJ 1939 ROKU ROK VI"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

POLSKA NA MORZU PISMO LIGI MORSKIEJ i KOLONIALNEJ

N r 5 W AR SZA W A , M AJ 1939 ROKU ROK VI

(2)

2 = ^ = = = =

Z prac L M K w

M ia rą w a r t o ś c i o rganiz ac ji, g ło s z ą c e j p e w n e h a s ł a je st to, c z y h a s ł a te r o z p o w s z e c h n i a j ą się w s p o łe c z e ń s t w i e , c z y z n a jd u ją z re a liz o w a n ie . M asła w y s u w a n e p r z e z L igę M o r s k ą i K olo­

n ia ln ą nie ty lk o z y s k a ł y o d d ź w ię k w n a j s z e r ­ s z y c h w a r s t w a c h , ale w e s z ł y w s ta d iu m c z y n u w p e w n y c h dziedz inac h, a w in n y c h s t a n o w i ą p u n k t y p r o g r a m u in sty tu o y j, k tó r e m o g ą je w pełni w y k o n a ć .

J a k i e ż to h as ła, ja kie id ee w n o s iła Liga w ż y ­ cie s p o ł e c z e ń s t w a ?

W a r t o się n a d t y m z a s ta n o w ić . C h w ila je st po te m u o d p o w ie d n i a , bo w d n ia ch 20 i 21 m a ­ ja br. o d b ę d z i e się VIII W a l n y Z ja zd D e l e g a ­ t ó w L M K w T o ru n iu , k t ó r y n a k r e ś li d a l s z y p r o - g r a m d z ia ła ln o śc i n asze j o r g a n iz a c ji i p r z e d y ­ sk u tu je p r a c e z o s ta t n i c h d w ó c h lat.

W p r o g r a m i e p r a c L M K n a j p o w a ż n i e js z e m ie jsc e z a j m o w a ł y t r z y z a g a d n i e n ia : s p r a w a o b r o n y m o rsk ie j, a k c ja ko lo n ia ln a i w y c h o w a n i e m o r s k i e m ło d z ie ż y .

C z y t a l i ś m y n ie d a w n o w s z y s c y o p r z y b y c i u do G d y n i n o w e j je d n o stk i m a r y n a r k i w o je n n e j O. R. P. „ O r z e ł “. T e n o k r ę t p o d w o d n y — to re a ln y , w i d o c z n y d o w ó d z r o z u m ie n i a s p o ł e c z e ń ­ s t w a dla s p r a w y o b r o n y m o rsk ie j. Nie ż a ł o ­ w a n o d a r ó w n a F. O. M, i dziś m a m y u f u n d o ­ w a n ą ze s k ł a d e k s p o ł e c z n y c h j e d n o s tk ę floty.

Nie k o n ie c n a ty m . N a p ł y w ofiar nie u s ta ł, p o ­ cz ucie o d p o w ie d z ia ln o ś c i nie p o z w a l a s p o c z ą ć . P r z y s t ą p i l i ś m y do r e a liz o w a n ia n o w e g o h a s ł a :

„ B u d u j m y ś c i g a c z e ! “ i na te n cel z e b r a n o już su m ę p r z e s z ł o 3 i pół m ilio na zł, W obliczu o g ó l ­ n y c h z b ro je ń m o rs k ic h w E u ro p ie, z ro z u m ie n ie roli m a r y n a r k i w o je n n e j je s t sp e cja lnie ce n n e i k o n ie cz n e.

D r u g i m n a c z e ln y m p o s tu l a te m Ligi b y ł a a k ­ cja kolonialna.

Dziś s p r a w a kolonij, z a r ó w n o z p u n k tu w i ­ d z e n ia p o t r z e b s u r o w c o w y c h ja k i emigracyj-*

nych, je s t z r o z u m i a ł a dla w s z y s tk ic h . Z e s z ł o ­ r o c z n e „Dni Kolonialne** ś w i a d c z y ł y d o bitnie,' że w e z w a n i e „ Ż ą d a m y kolonij dla Polski** s ta ło się h a s ł e m p o w s z e c h n y m . O k oloniach mówi się w S ejm ie i S enac ie , z a g a d n i e n ie kolonialne p o r u s z a j ą n a s w y c h zja z d a c h i o b r a d a c h sfe r y g o s p o d a r c z e , u z y s k a n i e kolonij s t a w i a ja ko p u n k t p r o g r a m u n a s z rzą d .

Jeśli c h c e m y u z y s k a ć kolonie, m u s i m y b y ć p r z y g o t o w a n i n a u m ie ję tn e ich w y k o r z y s t a n i e . T ą d z ie d z in ą p r a c y z a ję ła się o b ec n ie Liga.

L ic z n e s ty p e n d i a do s z k ó ł k o lo n ia ln y c h z a g r a ­ nicą, n a w ią z a n ie k o n t a k t u z w s z y s t k i m i tym i, k t ó r z y b e z p o ś r e d n io p o z n a w a li t e r e n y k o lo ­ nialne, a w le c m o g ą w iele p o w ie d z ie ć o i s t o t­

n y c h c e c h a c h ż y c ia k o lo n is ty — w s z y s t k o to z m ie r z a do w y r o b i e n ia ludzi, k t ó r z y b y w k o lo ­ niach mogli p r a c o w a ć z w ielk ą zn a jo m o ś c ią

latach 1937-38

w a r u n k ó w tej p r a c y i z w i a d o m o ś c i a m i fac h o ­ w y m i.

P o k o le n ie obec nie w z r a s t a j ą c e znajd uje w so b ie wielkie z ro z u m ie n i e dla s p r a w m o r z a i kolonij. Na to w ła ś n ie — na m o r s k ie w y c h o ­ w a n ie m ł o d z i e ż y — z w r ó c o n o s p e c ja ln ą u w a g ę w p r o g r a m i e Ligi. I na t y m odcin k u d ą ż e n ia LMK o s i ą g n ę ł y ja k najle p s z e r e z u lta t y . O b o z y ż e g la rs k i e dla m ło d z ie ż y nad je z io r a m i N a r o c z i Ż a r n o w ie c k im p r z e s z k a l a j ą c o lato s e tk i u c z ­ niów i uczennic, w i ą ż ą c ich ściśle z w o d ą , b u ­ d z ą c z a m ił o w a n ie do s w o b o d n y c h w o d n y c h w ę d r ó w e k . R e js y na „ Z a w i s z y Czarnym** są j a k b y u r z e c z y w i s t n i e n i e m m a r z e ń o dalekich m o r s k ic h p o d r ó ż a c h dla w ielu m ło d o c ia n y c h m a rz y c ie li. Nie ty lk o je d n a k od s t r o n y p ię k n e ­ go p r z e ż y c i a , s z la c h e tn e g o s p o r tu c z y re a liz o ­ w a n ia m a r z e ń p o d c h o d z i m ł o d z ie ż do m o rz a . Z a c z y n a ja sno i t r z e ź w o u j m o w a ć m o r z e z p u n ­ ktu w id z e n ia g o s p o d a r c z e g o , z a c z y n a p o w a ż n ie b r a ć pod u w a g ę z a w o d y z w i ą z a n e z m o r z e m i to nie ty lk o s łu ż b ę w m a r y n a r c e , ale handel z a m o r s k i, p o ś r e d n i c t w o itp.

N iejako „liczbowym** d o w o d e m w z r o s t u z a ­ in t e r e s o w a n i a m ło d z ie ż y m o r z e m je st fakt, że w r. 1936 ilość Kół S z k o ln y c h L M K w y n o s iła 1.180, a w r. 1938 w z r o s ł a do 1.823.

O b o k ty c h tr z e c h n a c z e ln y c h p u n k t ó w p r o ­ g r a m u Ligi w y s u w a ł się c a ł y s z e r e g in nyc h za g a d n ie ń , k tó r e w m ia r ę p o t r z e b y z a j m o w a ł y w ięc ej m iejsca w p r a c y Ligi. T e g o ro d z a ju s p r a ­ w ą je st r e g u la c ja W is ły . Lig a siprawę tę w y s u ­ wa i a k c e n tu je bardzo, p o w a ż n ie .

R o z w ó j n a s z e g o w y b r z e ż a , za ję cie się lud­

no śc ią r y b a c k ą w y b r z e ż a — to ta k ż e d zied z in y działa ln o śc i LMK. W lecie ub. r. p o ś w ię c o n y

„D om Rybaka** w W ielkiej - W s i, w y b u d o w a ­ n y w dużej cz ęści s ta r a n i e m O k rę g u S t o ł e c z ­ nego LMK, s p e łn ia rolę p la c ó w k i k u ltu r a l­

no - o ś w i a t o w e j dla r y b a k ó w z p olskiego w y ­ br z e ż a .

Z a g a d n ie n i a p r o g r a m o w e p r o p a g u je LMK p r z e z liczne z e b r a n ia , o d c z y t y , ulotki, afisze, b r o s z u r k i, a w p i e r w s z y m r z ę d z ie — p r z e z s w o ­ ją p r a s ę . W s z y s t k i e w y d a w n i c t w a Ligi z n a c z ­ nie p o w i ę k s z y ł y sw ó j n a k ł a d i ob ec n ie „ M o r z e i Kolonie** w y c h o d z i w ilości 238.000, „ P o ls k a na Morzu** — 430.000 egz., co sta n o w i n i e z w y ­ kle w y s o k ą p o z y c ję w ś r ó d c z a s o p ism .

C h a r a k t e r y s t y c z n ą c e c h ą p r a c Ligi je st ich o g r o m n a a k t u a l n o ś ć i w a ż k o ś ć . Nie t r a c ą s w e ­ go zn a c z e n ia , p r z e c iw n ie c o r a z b a r d z ie j je z y ­ skują. R o z u m ie to s p o łe c z e ń s t w o , c o r a z liczniej w s tę p u ją c e w s z e r e g i o rganiz ac ji. L ic z b a 900.000 c z ł o n k ó w je st już p o tę g ą — w p r z y s z ł y m je d ­ nak dwuleciit LMK musi o g a r n ą ć w s z y s t k i c h o b y w a te li, ś w i a d o m y c h o b o w i ą z k ó w w o b e c kraju.

(3)

PO LSKA na M O R ZU ... ...

Jak pracują nasze porty

P o l s k a p o sia d a, ja k w ia d o m o , o b o k kilku m n ie js z y c h , d w a w ielk ie p o r t y , k tó r e u m o ­ żliw iają jej s w o b o d n y i n ie s k r ę p o w a n y k o n ­ t a k t z c a ł y m ś w ia te m . J e d n y m z nich je st n o ­ w o c z e s n a G d y n ia , ch lu b a p r a c o w i to ś c i n a s z e g o p o k o le n ia i s y m b o l d ą ż e ń P o ls k i do p a n o w a n i a n a d m o r z e m . D ru g i p o rt, t r a d y c j ą w s p ó ln e j hi­

storii z w i ą z a n y z P o ls k ą , z n a jd u ją c y się n a t e ­ r y t o r i u m W o l n e g o M ia s ta G d a ń s k a , n a l e ż y t y l ­ ko w p o ło w ie do Polski, g d y ż ta k p o s t a n o w i ł y u m o w y i t r a k t a t y m ię d z y n a r o d o w e , k t ó r e z o ­ s t a ł y P o ls c e n a r z u c o n e , k ie d y nie b y ł a je sz c z e

t a k a silna i p o t ę ż n a ja k dziś. T y m nie mniej p o r t g d a ń s k i od d aje p o w a ż n e usługi p o lskim in­

t e r e s o m g o s p o d a r c z y m . H an d e l z a g r a n i c z n y P olski, k tó r e m u p o r t y s łu ż ą p r z e d e w s z y s tk im , ijest ta k wielki, że nie m o ż e o g r a n i c z y ć się do je d n e g o ty lk o p o rtu , m usi on m ieć do sw ej d y ­ sp o z y c ji cona jm niej i drugi. T y m b ard z iej, że

ten drugi le ż y u ujśc ia W i s ł y , tej n a tu ra ln e j drogi z P o lsk i do m o r z a .

O b a p o r t y s ą w siln y m sto p n iu w y k o r z y s t a n e p r z e z P o ls k ę dla p o t r z e b s w e g o handlu. Ś w i a d ­ c z ą o t y m cy f r y , k t ó r e m ów ią , że z c a łe g o h a n ­ dlu z a g r a n ic z n e g o P o lsk i p r z e c h o d z i p r z e z p o r ­ ty polskie 78 proc., z te g o p r z e z G d y n ię 46

proc., a p r z e z G d a ń s k 32 p ro c., c z y li m ó w ią c ogólnie p r a w i e p o ł o w a polskich o b r o t ó w h a n ­ d lo w y c h idzie p r z e z G dynię, a je d n a tr z e c ia p r z e z G d ań sk . Do te go d o c h o d z ą je s z c z e c e n n e t r a n s p o r t y t r a n z y t o w e , p r z e z n a c z o n e , w z g lę d n ie p o c h o d z ą c e z k r a jó w , le ż ą c y c h p o z a P o ls k ą , w i ę c z W ę g ie r, Rum unii, Ju g o s ła w ii, S ło w a c ji i t. d. Ł ą c z n ie są to p o w a ż n e ilości, k t ó r e p r z e ­ ł a d o w u j e się w G d y n i i G d a ń sk u . W. ro k u 1938 np. p r z e ł a d u n e k G d y n i w y n i ó s ł 9,2 m ilionów ton, a G d a ń s k a 7,1 m ilio n ó w ton.

P r z y j r z y j m y się, ja kie t o w a r y się p r z e ł a d o ­ w u je i ja k ten p r z e ł a d u n e k się o d b y w a .

N a jw a ż n ie js z y m a r t y k u ł e m , jaki P o l s k a m a na s p r z e d a ż na r y n k u m ię d z y n a r o d o w y m , je st w ęg ie ł. T e n w ęgiel, k t ó r y w c o d z ie n n y m z n o ­ ju w y d o b y w a n y je st rę k a m i po lsk ieg o g ó r n ik a na G ó r n y m Śląsku, w Z ag łęb iu D ą b r o w s k i m

i n a Zaolziu. C odz ie nnie długie pociągi, nałado­

w a n e c z a r n y m i d ia m entam i, to c z ą się po s ta lo ­ w y c h s z y n a c h ku p o rto m . T u z kolei s z e r e g d ź w i g ó w sw o im i c h w y t a k a m i p r z e s y p u j e w ę ­ giel z w a g o n ó w w p r o s t do s t a t k ó w lub sp e c ja l­

ne u r z ą d z e n ie , p r z e c h y la ją c c a ł y w a g o n , w y ­ p ró ż n ia od r a z u c a ł ą jego z a w a r t o ś ć do luki

s ta tk u . D ru g im n a j w a ż n i e j s z y m a r t y k u ł e m w y ­ w o z o w y m je st d rzew o, p o c h o d z ą c e ze s t o k ó w K a r p a t lub z l a s ó w k r e s o w y c h . W s z y s c y d o ­ b r z e z n a m y t r a t w y , p ł y n ą c e po polskich r z e ­ ka c h ku m orzu, a b y w G d a ń s k u po w y s u s z e n i u i p r z e r ó b c e m a t e r i a ł w ten sp o só b p r z y w i e z i o ­ n y z n a la z ł się z n o w u w lu k a ch s t a t k ó w i b y ł d o s t a r c z o n y do dalekich k r a j ó w z a m o rsk ic h . T o sa m o dzieje się w G dyni, z tą różnicą, że d r z e ­ w o p r z y w i e z i o n e je st koleją. — T r z e c i m w a ż ­ n y m to w a r e m , k t ó r y idzie za p o ś r e d n i c t w e m p o r t ó w z P o lsk i do in nyc h k r a jó w , je st zb o że o r a z jego p ro d u k t, m ą k a , p o z a t y m ta k ż e roślin y strą c zk o w e . Dalej idą inne w y t w o r y p o c h o d z e ­ nia rolniczego. P o ls k ie szyn k i i w ęd lin y, jaja, m asło — w s z y s t k o to, co z a p o b ie g liw o ś ć i pil­

n o ś ć p o lsk ie g o r o ln ik a w y t w a r z a , d zięki p r a c y p o r t ó w m oż e d o t r z e ć b e z p o ś r e d n io do z a g r a ­ n ic zne go k o n s u m e n ta . U z y s k a n e dzięki s p r z e ­ d a ż y z a g r a n i c ą z y s k i p o z w a la j ą r olnikow i p r a ­ c o w a ć r e n to w n ie , c o nie b y ł o b y ta k ie ła tw e , g d y b y ś m y nie mieli w ł a s n y c h p o r t ó w i m u ­ sieli n a s z e w y t w o r y k i e r o w a ć p r z e z obce p o r ­ ty. C a ł y je sz c z e s z e r e g in nyc h t o w a r ó w e k s ­ p o r t u j e m y p r z e z n a s z e p o r t y , że w y m ie n ię pro­

dukty ch em iczn e, n a w o z y , w y tw o r y p rzem ysłu m eta lo w eg o , w y r o b y tek sty ln e i inne. W s z y s t ­ kie te w y t w o r y , p o w s t a ł e dzięki p r a c y polskich r ą k i m ó z g ó w m o ż e m y s p r z e d a w a ć i w y s y ł a ć w ś w i a t b e z p o ś r e d n i c t w a i k o n tr o li k u p c ó w ob ­ cych, bo p o s i a d a m y sw o je w ł a s n e polskie p la ­ c ó w k i h a n d l o w e z a r ó w n o w G dyni j a k i w G d a ń sk u .

P o l s k a nie ty lk o w y w o z i, ale i p r z y w o z i t o ­ w a r y z z a g r a n ic y . S p r o w a d z a m y p r z e w a ż n i e ta k ie to w a r y , k t ó r y c h sami nie p o s ia d a m y lub nie m o ż e m y p r o d u k o w a ć , a w ięc k aw ę, kakao,

Miłość morza winna być źródłem,

z kSórego czerpać będę swą moc przyszłe pokolenia Polski

(4)

herbatę, kau c z u k , b a w ełn ę, nasiona oleiste, o w o c e p o łu d n io w e , r u d y , p iry ty i t. d. T e t o w a ­ ry, dzięki s p e c ja ln y m u r z ą d z e n i o m p r z e ł a d u n ­ k o w y m są z n o w u w y c i ą g a n e z głębi o k r ę tu i idą b ą d ź b e z p o ś r e d n io na w a g o n ce le m n a ­ t y c h m i a s t o w e g o t r a n s p o r t u do m ie jsc p r z e z n a ­ c z e n i a w za p le cz u , błądź są k i e r o w a n e do m a g a ­ z y n ó w , gdzie d o p ie ro po z w a ż e n iu , p o s e g r e g o ­ w aniu, p r z e p a k o w y w a n i u i in n y c h p r z e r ó b k a c h s ą dalej o d t r a n s p o r t o w a n e do kraju.

J a k w id z i m y z te g o k r ó tk ie g o p rz e g lą d u , s z e ­ r e g a r t y k u ł ó w , p r z e ł a d o w a n y c h w p o r t a c h jest b a r d z o długi i r ó ż n o r o d p y . P r a w i e k a ż d y r o ­ dzaj w y m a g a te ż innego o b c h o d z e n i a się p r z y p r z e ła d u n k u . Je d n e , tz w . t o w a r y m a s o w e , jak n.p. w ęgiel, dzięki u r z ą d z e n i o m m e c h a n ic z n y m s ą p r z e ł a d o w y w a n e w wielkich ilościach i nie w y m a g a j ą p r a w i e ż a d n e j p o m o c y w p o sta c i s iły fizycznej. Inne t. zw. t o w a r y d r o b n ic o w e , a w i ę c ta kie, k t ó r e są o p a k o w a n e w s k r z y n ia c h , w o r k a c h , b e c z k a c h i t. d. m u s z ą b y ć s ta le d o ­ z o r o w a n e , p r z e n o s z o n e , u k ł a d a n e w w i ę k s z y c h p a r ti a c h , co w y m a g a s ta łe g o ud z ia łu siły fiz y ­ cznej. T o t e ż b a r d z o w a ż n y m c z y n n ik ie m w p o r c ie j e s t c z ło w ie k p r a c u ją c y . Od jego z n a ­ jo m o ś c i r z e c z y , o b c h o d z e n ia się z ła dunkiem ,

Na w o d a c

To, co się dzieje dziś na m o r z a c h ś w ia ta , p r z y k u w a u w a g ę w s z y s t k i c h m y ś l ą c y c h ludzi.

W i e m y b o w ie m , że o w o lnośc i, p o tę d z e i d o b r o b y c i e n a r o d ó w s ta n o w i m o r z e , na k t ó r y m pan u je m a r y n a r k a w o je n n a . T a m a r y n a r k a w o je n n a , k t ó r a p o s p o łu z w o j ­ sk ie m n a lądzie i l o tn i c tw e m w p o w ie t r z u , b r o ­ ni c a łe g o kraju, nie z a ś ty lk o, jak d a w n ie j m y ­ ślano, b r z e g u c z y w ó d p r z y b r z e ż n y c h . B ro n i k o m u n ik a cji m o rsk ic h , s t r z e ż e wielkich s z la k ó w h a n d l o w y c h , po k t ó r y c h p ł y w a j ą sta tk i z c e n ­ n y m i a b a r d z o p o t r z e b n y m i ła d u n k a m i. W y ­ w i e r a te ż w ielki w p ł y w n a c a ł ą p o lity k ę ś w i a ­ to w ą .

Z a c z n ij m y od M o r z a Ś ró d z ie m n e g o . W ł o ­ c h y — le ż ą c e n a d t y m m o r z e m — w z n a c z ­ nej m i e r z e dzięki sw e j m a r y n a r c e w o je n n e j z a j ę ł y z a m o r s k ą Abisynię. B e z niej nie z a ­ j ę ł y b y te ż Albanii, z k t ó r ą g r a n i c z y ł y ty lko p o p r z e z c ie ś n in ę m o r s k ą O t r a n t o — s z e r o k ą n a 70 k ilo m e tró w .

N ie m c y r ó w n i e ż r o z b u d o w a ł y s w ą m a r y ­ n a r k ę w o j e n n ą w o s ta tn ic h pięciu la tach, c h c ą c

p a n o w a ć n a M o r z u B a łty c k im .

Z b u d o w a li p r z e d e w s z y s t k i m b a r d z o d u ż o o k r ę t ó w p o d w o d n y c h , m a j ą c y c h z a z a d a n ie w r a z ie w o j n y a t a k o w a ć sta tk i h a n d lo w e , w io z ą -

zrę c z n o ś c i, z a l e ż y w d u ż y m sto pniu s p r a w n o ś ć p r a c y c a ł e g o p o rtu . D zięki z a le to m ro b o tn ik a p o r t o w e g o u r a b ia się c z ę s to ogólna opinia 0 porcie. L e c z p o z a t y m sp e łn ia ją r ó w n i e ż w a ­ ż n ą rolę inne k a t e g o r ie osób, p r a c u j ą c y c h w p o rcie w e d łu g k o n ie c z n e g o p o d z ia łu p r a c y . 1 ta k w y m ie n ić t r z e b a tu o d p o w ie d z ia ln ą fun- cję k o le ja r z y , d b a j ą c y c h o to, a b y w p o r c ie nie p o w s t a ł y z a t o r y , u r z ę d n ik ó w c e ln y c h i s t r a ­ ży p o r to w e j, s t r z e g ą c y c h m ie n ia p a ń s t w o w e g o , dalej ściślej z w i ą z a n y c h z p r a c a m i p r z e ł a d u n ­ k o w y m i e k s p e d y t o r ó w , s z t a u e r ó w , r z e c z o ­ z n a w c ó w , k i p e r ó w i w ielu in nych. W r e s z c ie , nie m o ż n a z a p o m in a ć o m a r y n a r z a c h , k t ó r y c h w ł a ś c i w a p r a c a o d b y w a się w p r a w d z i e na s t a t k a c h p o d c z a s p o d r ó ż y na m o rz u , c z ę s t o je d n a k w s p ó ł p r a c u j ą oni p r z y w y ł a d u n k u lub n a ł a d u n k u w porcie.

O ty m , ja k ci ludzie m o r z a i p o r t u p r a c u ją w dzień i nocy, z im ą i la te m m o ż n a b y p isa ć je s z c z e dużo. Niech nam , k t ó r z y p a t r z y m y n a nich z lądu, w y s t a r c z y je d n a k te kilka u w a g o r a z ś w ia d o m o ś ć , że w s z y s c y , oni i m y, w s p ó l ­ nie p r a c u j e m y dla d o b r a i w ielk o ści P olski.

Leon R adzik ow sk i

h ś w i a t a

ce w s z e la k ie z a o p a t r z e n i e do k r a j ó w n i e p r z y ­ jacielskich. S z c z e g ó ln ie w t y m w y p a d k u b y ł a ­ b y z a g r o ż o n a Anglia, k tó r a , ja k o w y s p a , nie m o ż e się s a m a w y ż y w i ć i m usi k o r z y s t a ć z z a ­ m o r s k ie g o d o w o z u .

W cz a s ie po k o ju p r z e w a g a m o r s k a N iem iec n a B a ł t y k u p o d p o r z ą d k o w a ł a b y ich w p ł y w o m w s z y s t k i e o b r o t y h a n d l o w e w o b r ę b i e te g o m o r z a , w c z a s i e w o j n y — z a p e w n i ł a b y im b e z p i e c z n y d o w ó z w s z y s t k i e g o , c z e g o b y ł y ­ b y w sta n ie d o s t a r c z y ć k r a je b a ł t y c k i e i s k a n ­ d y n a w s k i e , jak np. b o g a t y c h ru d ż e la z n y c h S zw ec ji, ta k n ie z b ę d n y c h N ie m c o m do p r o d u k ­ cji a r m a t, s a m o lo tó w , c z y m a s z y n .

S ł o w e m N iem cy, m a ją c silną flotę w o jen n ą , m o g ą o d c i ą ć inne k r a j e o d d o w o z u m o r s k i e ­ go, a s a m y m sobie ten d o w ó z z a b e z p ie c z y ć . Z a ś na M o r z u Ś r ó d z i e m n y m , p o sp o łu z W ł o ­ c h a m i p r z e s z k o d z ić r u c h o w i s t a t k ó w h a n d l o ­ w y c h an g ie ls k ic h i f ra n c u s k ic h , a so b ie p o ł ą ­ c z e n i a m o r s k ie u ła tw ić . P r z e c i e ż z A ustralii, I ndyj i D a le k ie g o W s c h o d u , p ł y n ą p r z e z K a n a ł S u e s k i na M o r z e Ś r ó d z ie m n e i dalej, o b o k t w i e r d z y G i b r a l t a r u na A tl a n t y k a ż do Anglii w ł a ś n i e — t r a n s p o r t y t o w a r o w e , a w r a z ie w o j n y i w o j s k a kolo nia ln e. T a k sam o, jak z p o r t ó w A fry k i pó łn o c n ej, p ł y n ą z n ó w tr a n -

(5)

s p o r t y w o j s k o w e i h a n d l o w e do F ra n cji, b e z k t ó r y c h F r a n c j a olbejść b y się nie m ogła .

Na p i e r w s z y r z u t o k a w y d a j e się w ięc , że z Anglią i F r a n c j ą m o ż e na w y p a d e k w o j n y b y ć k r u c h o . T a k nie jest, bo A nglia i F r a n c j a nie d a r m o p a n u j ą n a m o r z a c h . A choć z n ó w n a m o r z u w y g r y w a nie k o n ie cz n ie silniejszy, bo duch z w y c i ę s t w a , s p r a w n o ś ć z a łó g i gen iu sz d o w ó d c y t e ż coś z n a c z ą — to j e d n a k w ła ś n ie w s z y s t k o s k ła n ia się ku te m u, że po stro n ie F r a n c ji i Anglii bę d z ie nie ty lk o p r z e w a g a w ilo­

ści o k r ę t ó w , ale i l e p s z y duch.'

F lo ta W ielkiej B r y t a n i i je s t dziś nie d w u ­ k ro tn ie , ja k to w osta tn ie j w o jn ie b y ło , ale p r z e ­ sz ło p ię c io k r o tn ie sil niejsza od nie m ie ckie j. F l o ­ ta f r a n c u s k a je st o ć w i a r t k ę sil niejsza od w ł o ­ skiej. T r z e c ie p a ń s t w o osi R z y m — B e rlin — T okio, J a p o n ia m i a ł a b y tr u d n o ś c i w w y s ł a n i u s w e j m a r y n a r k i w o je n n e j do E u r o p y , bo t r z y ­ m a ć ją b ę d z ie w s z a c h u n a j p o tę ż n ie js z a i p r a ­ w ie d w u k r o t n i e silniejsza flota S t a n ó w Z je d ­ n o c z o n y c h A m e r y k i P ó ł n o c n e j ; a p r z y ty m J a p o n ia u w i k ł a n a je st w w o jn ę c h iń sk ą . N iech­

b y ty lk o o k r ę ty - ja p o ń sk ie nie m o g ł y s w o b o d ­ nie p ł y w a ć m i ę d z y w y s p a m i s w e g o k r a ju a c h i ń s k im b r z e g ie m , w o j s k a ja p o ń sk ie w a l ­

c z ą c e w głębi Chin, b y ł y b y z a g r o ż o n e .

N a s a m y m M o r z u Ś r ó d z i e m n y m je st nie inaczej. M o g ą w p r a w d z i e W ł o s i p r z e s z k a d z a ć s w y m i ło d z iam i p o d w o d n y m i i sa m o lo ta m i t r a n s p o r t o m an g ie ls k im c z y f ra n c u s k im . Ale A n g lic y i F ra n c u z i z n a jd ą sp o só b , p ł y n ą c bądź^ n a o k o ł o A fryki, z o m in ię c ie m M o­

r z a Ś ró d z ie m n e g o , b ą d ź te ż z A fryki do F ra n c ji c z y Anglii n a z a c h ó d od G ib ra lta r u , to z n a c z y

ty lk o po O ce an ie A tla ntyckim , N a to m ia s t o k r ę ty F ra n c ji i Anglii b ę d ą m o g ł y b e z tr u d u p r z e c ią ć w ło s k ie k o m u n ik a c je z p o ło ż o n ą w A fr y c e L i­

bią i A bisynią , d o k ą d już ż a d n e posił ki z W ł o c h nie d o tr ą .

No i p a m i ę t a ć tr z e b a , że s a m y m i o k r ę ta m i p o d w o d n y m i c z y s a m o lo ta m i w o jn y w y g r a ć nie m o ż n a . T r z e b a do te go p a n o w a ć n a m o rz u . A p a n o w a ć n a m o r z u b ę d ą w ielkie p an c ern ik i, w o p a r c iu o k t ó r e d z ia ła ć m o g ą do p ie ro siły le kkie i p ł y w a ć m niej w ięcej be z p ie c z n ie t r a n s ­ p o r t y . S a m e o k r ę t y p o d w o d n e z o s t a ł y b y p r ę ­ dzej lub później p o to p io n e lub sp ę d zo n e , bo p r z e ­ cież nie są one już t a k ą n ie sp o d z ia n k ą , ja k w r, 1914-ty m i są na nie sp o s o b y .

W o j n ę w y g r a ten, k to dłużej w y t r z y m a , k to b ę d z ie silniejszy d u c h e m i m o c n ie j s z y n e r w a ­ mi. W s z y s t k o z a ś p r z e m a w i a z a tym , że w y ­ t r z y m a j ą dłużej ta k b o g a t e w z a s o b y kraje , jak w ła ś n ie Anglia, F r a n c j a c z y A m e r y k a .

W tej ta k b a r d z o m o ż liw ej o b e c n ie zb ro jn e j r o z g r y w c e na m o r z a c h ś w i a t a p o ls k a m a r y n a r ­ k a w o j e n n a te ż o d e g r a s w ą rdlę. J e s t je s z c z e

s z c z u p ła , z a s z c z u p ła m oże, ja k do n a s z y c h p o ­ trzeb... z b y t p ó ź n o z a c z ę l iś m y ją t w o r z y ć , z m a r n o w a w s z y p i e rw s z e lata, k i e d y je s z c z e z r o z u m ie n i a t y c h r z e c z y u n a s nie było...

Ale w o p a r c iu o s p r z y m i e r z e ń c ó w i r o z p o r z ą ­ d z a ją c n a w s p a n i a l s z y m i n a B a ł t y k u w sw o ic h ty p a c h o k r ę ta m i — w s p o m o ż e i o n a s w o je w o j ­

sko. W k a ż d y m z a ś ra z ie w y s i ł e k n a d jej r o z ­ b u d o w ą w z m ó c b ę d z i e m y musieli, tak, a b y P o l s k a o d g r y w a ł a n a B a ł t y k u ta k w ie l k ą ro ­ lę, ja k F r a n c j a c z y W ł o c h y n a M o r z u Ś r ó d ­ z i e m n y m .

J. G.

(6)

--- — ---

— — 1

--- PO LSK A na M O R ZU

E m i g r a c j a p o l s k a

P r o b l e m e m ig racji jest i p o z o s ta n ie z a p e ­ w n e je s z c z e p r z e z w iele lat j e d n y m z n a j b a r ­ dziej ż y w o t n y c h z a g a d n i e ń P a ń s t w a P olskie go.

N ie w ą tp liw ie b o w ie m g ł ó w n y m m o t o r e m w ę ­ d r ó w e k P o l a k ó w w p o s z u k iw a n iu za le p szy m i w a r u n k a m i b y tu , ch le b e m i p r a c ą — je s t sta ły w y s o k i p r z y r o s t n a t u r a l n y lu dności w P olsce, w y n o s z ą c y ok o ło 400 t y s i ę c y ludzi rocznie.

Z n a c z y to, że p r z y b y w a w P o ls c e je den c z ł o ­ w ie k r o c z n ie na k ilo m e tr k w a d r a t o w y .

Z p o w o d u b r a k u ziemi d la r o s n ą c y c h r z e s z ludnośc i p ł y n ę ł o s z e r o k im str u m ie n ie m pol­

skie. w y c h o d ź t w o za g ran ic ę.

O r o z m i a r a c h tej em ig ra c ji polskiej daje n a m pojęcie fakt, że w o k r e s ie p o m ię d z y rokiem 1871 a w y b u c h e m w o j n y ś w i a t o w e j w 1914 r., to je s t w ciąg u la t 43, w y j e c h a ł o z P o lski z g ó r ą 3 i p ó ł m il iona ludzi. C y f r a t a n a b i e r a n a l e ż y te j w a g i d o p ie ro w t e d y , g d y sobie z d a m y s p r a w ę , że je s t to d o k ła d n ie p o ł o w a m i e s z k a ń c ó w całej M a ło p o lsk i, a p ó ł t o r a r a z y w ięcej, niż iu dność dzisiejszej L i t w y .

W chwili o b ec n ej m ie s z k a p o z a g r a n ic a m i P a ń s t w a P o ls k ie g o o k o ło 9 m ilio n ó w P o la k ó w . D z ie w ię ć m ilionów ! C y f r a ta m ó w i s a m a za siebie. J e s t to w ła ś n i e tyle, c o c z w a r t a c z ę ś ć c a łe j lu dności z a m ie s z k u j ą c e j ziem ie R z e c z y ­ pospolitej.

R o zm ie szc zen ie em igracji polskiej na św ie cie . E m ig r a c ję p o ls k ą m o ż e m y podzielić na d w ie z a s a d n i c z e g r u p y : e m ig r a c j ę e u r o p e js k ą i e m i­

g r a c ję z a m o r s k ą . E u r o p e j s k a lic zy w chwili o- b ec n ej o k o ł o 3 i pół m ilio n ó w P o la k ó w , z a m o r ­ sk a za ś o k o ło 4 i p ó ł miliona.

Z o b a c z m y t e ra z , ja k się p r z e d s t a w i a r o z ­ m ie s z c z e n ie te go w y c h o d ź t w a po lsk ieg o na św ie cie . M o ż e m y p o w ie d z ie ć , że p o z a P o l a k a ­ mi z a m ie s z k u j ą c y m i z w a r t ą m a s ą o b s z a r y n a ­ s z e g o p o g r a n ic z a , a w ię c w s c h o d n i e ziem ie nie­

m ieckie, P r u s y W s c h o d n ie , L itw ę , Ł o tw ę , R o s ję S o w i e c k ą , R u m u n ię i b. C z e c h o s ło w a c ję , z k t ó ­ rej z n a c z n a c z ę ś ć n a s z y c h r o d a k ó w już p r z e d kilku m ie s ią c a m i w r ó c i ł a do P o ls k i w r a z z zie­

mią, n a k tó r e j m ie sz k a li — r e s z t a P o l a k ó w z a ­ m ie s z k u je trzy w ielk ie ośrodki p olsk iego o sa d ­ n ictw a. S ą to w A m e r y c e P ó łn o c n e j ziem ie p o łu d n io w e j K a n a d y o r a z w s c h o d n i e i p ó łn o c ­ ne S t a n y Z je dnoczone .

W A m e r y c e P o ł u d n i o w e j w i ę k s z o ś ć w y ­ c h o d ź t w a po lsk ieg o g ru p u je się w p o łu d n io w y c h s ta n a c h B raz y lii, w P a r a g w a j u , U ru g w a ju i A r ­ ge n ty n ie .

T r z e c i e w ielk ie sk u p is k o polskie o bejm uje kraje e u r o p e js k ie : w s c h o d n i ą i p ó łn o c n ą F r a n ­ cję, Belgię, H olandię i nie m ie ckie p ro w i n c je n a d -

;eńskie.

T u się skupili po lsc y r o b o tn ic y rolni, p r a c o ­

w n ic y w ielkich z a k ł a d ó w p r z e m y s ł o w y c h , g ó r ­ nic y i w n ie z n a c z n e j ilości o s a d n ic y .

P o t y m n a jo g ó ln ie js z y m p r z e d s t a w i e n i u r o z ­ m ie sz c z e n ia P o l a k ó w n a św ie c ie p o d a m kilka cyfr, ilu s tru j ą c y c h ilościow o te t r z y w ielkie s k u ­ piska polskie — A m e r y k ę P ó łn o c n ą z a m ie s z k u je około 4 m ilionów P o la k ó w , A m e r y k ę P o ł u d n i o ­ w ą blisko 500 ty s i ę c y . W y c h o d ź t w o polskie sku p ia ją c e się w tr z e c im w y m i e n i o n y m sk u p i­

sku o b l i c z a m y m nie j w ię c e j na 500 ty s i ę c y . I nnych P o la k ó w , z a m i e s z k a ł y c h na ziem iac h p r z y l e g ł y c h do g r a n ic P a ń s t w a P o lsk ie g o , jest o k o ło 3 m ilionów . O c z y w i ś c i e , p o z a w y m i e ­

nio nym i tu wielkim i c e n tr a m i ż y c ia polskiego, żyje n a kuli z iem sk iej je s z c z e b a r d z o wielu P o ­ la ków , r o z r z u c o n y c h po w s z y s t k i c h nie m al k o n ­ t y n e n t a c h i w s z y s t k i c h k r a ja c h św ia ta .

Em igracja polska w ok resie pow ojen nym . W la ta c h p o p r z e d z a j ą c y c h w o jn ę ś w i a t o w ą , g ł ó w n y m ce le m n a s z e j em ig racji b y ł y S t a n y Z je d n o c z o n e A m e r y k i P ó łn o c n e j. W y j e c h a ł o do S t a n ó w w ciągu 40 la t p r z e d w o jn ą ś w i a t o w ą o k o ło 2 m iliony P o la k ó w . D ru g im w a ż n y m w ty m cz a s ie k r a j e m dla e m ig racji polskiej b y ł y N iem cy, d o k ą d w y j e c h a ł o o k o ło 800 t y s i ę c y P o la k ó w .

W o k r e s ie p o w o j e n n y m z a g a d n i e n ie w y ­ c h o d ź t w a najzu p e łn ie j się zm ieniło. O k r e s w o l ­ nej em igracji, w k t ó r y m e m i g r a n t a polskiego w ita n o z o t w a r t y m i r ę k a m i gdzieś, za m o r z a m i, n a l e ż y do p r z e s z ło ś c i. D la p r z y k ł a d u podaję, że g d y w p i e r w s z y c h latach po w ojnie w o k r e s ie od 1919 do 1925 ro ku, w y j e c h a ł o z P olski do S t a n ó w Z je d n o c z o n y c h 215 t y s i ę c y P o la k ó w , to je st mniej w ię c e j 35 ty s i ę c y osó b rocznie, to już w d w a n a ś c i e lat później, w ro k u 1937, w y j e ­ ch a ło do S t a n ó w ty lk o 1.600 osób, co s ta n o w i 20-tą c z ę ś ć p o p rz e d n ie j ro c z n e j e m igracji.

P r z y c z y n y te g o z m n ie js z e n ia się em igracji le ż ą w ty m , że p a ń s t w a , k t ó r e d a w n ie j p o t r z e ­ b o w a ł y r ą k ro b o c z y c h , ro b o tn ik ó w , r z e m ie ś ln i­

ków , o s a d n i k ó w ro ln y ch , dzisiaj z a m k n ę ł y się p r z e d e m i g r a n t e m polskim, g d y ż r y n e k ich p r a ­ c y nie w y k a z u j e z a p o t r z e b o w a n i a . D la te g o te ż w p r o w a d z i ł y one s z e r e g utru d n ie ń , ż ą d a j ą c p e ­ w nej, n ie je d n o k r o tn ie d o ść z n a c z n e j s u m y p ie ­ nię żnej o d k a ż d e g o p r z y j e ż d ż a j ą c e g o , albo u- dzielają z e z w o le n ia n a w j a z d ty lk o o s o b o m m a ­ j ą c y m spe c ja ln e p r z e s z k o le n ie f a c h o w e , albo w r e s z c i e w ogóle nie w p u s z c z a j ą c u d z o z i e m ­ c ów , o d m a w i a j ą c im p r a w a p r a c y i z e z w o le n ia na p o b y t.

W t y c h w a r u n k a c h , z a g a d n ie n ie em igracji, ja k o ś r o d k a z w a l c z a j ą c e g o p rze lu d n ien ie, c o ­ r a z w ię c e j tr a c i na z n a cz en iu . Na jego m ie jsc e zaś w y s u w a się inne z a g a d n ie n ie — bez po­

r ó w n a n ia sk u te c z n ie j s z e — u z y s k a n ia w ł a ­ sn y c h t e r e n ó w k o lo n iz a c y jn y c h .

(7)

PO LSKA na M O R Z U '— "

7

P o l u s y na r y g l a c h

A u t o r dzieli się w r a ż e n i a m i z p o d r ó ­ ż y p o Rugii. J e d e n to z f r a g m e n t ó w j e g o k siążki, k t ó r a p. t. „ O d W i n e t y do G d y n i “ w y j d z i e n i e b a w e m z d ru k u . K ie d y n o c ą b ł y s k n a s z e j m o r s k ie j la tarn i na R o z e w iu ściele się p o z a c h o d n ie j liinii w i d n o ­ k ręg u , p o m y ś l m y , że w p r z e d ł u ż e n i u je g o p r o ­ mieni, z ta m te j s t r o n y h o r y z o n t u zn a jd u je się ś w i a t n ie m nie j bliski i d rogi u c z u c i o m k a ż d e ­ go P o la k a . W s z a k ż e tam, n a z a c h ó d p r o w a d z i sz lak w s p o m n i e ń h i s t o r y c z n y c h , łą c z ą c y c h k ie ­ d y ś p i e r w s z e dzieje P o lsk i z c a ł y m P o m o r z e m pod b e r ł e m n a s z y c h k r ó l ó w : M ie szk a , Bole s ł a w a C h r o b r e g o i B o l e s ł a w a K r z y w o u s t e g o

Dzisiaj, c a ł a ta z a c h o d n i a s t r o n a P o m o r z a , jak s p o jr z e ć za b ł y s k i e m la ta r n i z R o z e w i a — n a l e ż y do Niem iec. Nie z n a c z y to je d n ak , a b y ś ­ m y mieli o niej z a p o m n ie ć. I dziś łą c z ą n a s z z a c h o d n i ą c z ę ś c i ą P o m o r z a niem niej w a ż n e m y ś l i i zw ią z k i ż y c io w e . W s z a k ż e p o ś r ó d 1.500.000 P o la k ó w , z a m ie s z k u j ą c y c h o b e c n ie w N iem cz ec h , m n ó s t w o n a s z y c h r o d a k ó w ż y j e na z i e m ia c li n a do dr z a ń sik ich.

Nie b r a k ich te ż n a Rugii, n a jp ię k n ie jsz e j z w y s p M o r z a B a łty c k ie g o . S p o t y k a ł e m ich tu n ie r a z w c i ą g u m ojej p o d r ó ż y . Co u nich s ł y ­ c h a ć ? J a k im się p o w o d z i ? W ł a ś n i e ta k ie p y ­ t a n i a z a d a w a ł e m z c i e k a w o ś c i n a p o t k a n y m

r o d a k o m .

O to kilka o b r a z k ó w , w y j ę t y c h z d n ia p o w ­ s z ed n ie g o , z w s p ó ł c z e s n y c h nam czasów.' Ru- gia, w y s p a ż y z n a , o k r y t a ła n a m i zbóż. s ła w n a z b o g a t y c h z b i o ró w b u r a k ó w c u k r o w y c h i kartofli, p o tr z e b u je w ielu r ą k do u p r a w y zie­

mi, ja k i do g o s p o d a r s k i e g o o b r z ą d k u . W ielu P o l a k ó w z n a la z ło tu p r a c ę p r z y r o b o ta c h w polu. A d o d a ć tr z e b a , że w tej polskiej g r o m a d z ie nie b r a k i tz w . „for*

s z u ' c e r ó w “ czyli p r z o d o w n i k ó w , w ł o d a r z y , kie.

r u ją c y c h r o b o c iz n ą na fo lw a r k a c h . Na p e w n o dosłu ż y li się te g o s t a r s z e ń s t w a nie z protekcji, ale dzięki w ła s n e j, rz e te ln e j p r a c y w ciągu kilk u n a stu , a n a w e t kilkudz ie sięc iu lat.

— D użo P o l a k ó w na Rugii! — r z e k ł e m k ie­

d y ś w r o z m o w ie .

— Hoho, c a ła to h isto ria lu dz ka! — o z w a ł się n a to je d en ze s t a r y c h P o lu s ó w .

— N iechże mi ją p a n opow ie...

— Ano, n a p r z ó d b y ło tak. J e s z c z e w c z a ­ s a ch w o j n y ś w ia to w e j, w la ta c h nie m ie ck ie j inwazji, wielu n a s z y c h ludzi z K o n g re s ó w k i s p ro w a d z i li tu N ie m c y do u p r a w y ziemi. Z c z a ­ se m p r z y s z li inni z P olski — za chlebem , z w y c z a jn ie , za z a ro b k ie m . K o b ie t y i m ę ż c z y ­ źni — te ż w s z y s t k o ludzie w s io w i. W ie lu się w ten sp o só b p o że niło m ię d z y sobą na w y ­ spie, po katolicku, w polskim kościele, co go

m a m y w m ieście B e rg e n , jak P a n B ó g p r z y ­ kaz ał. Z ta k ich o ż e n k ó w p o c h o d z ą te r a z d o ­ r o słe dzieci, nieźle już p o m o c n e w polu o j ­ c o m i m atkom ... A potem , ja k p o te m . D o tej lic z b y d o s z lu s o w a li — nowi. G łó w n ie to „ s e ­ zo n o w i p r z y b y w a j ą c y c o ro k u z P o ls k i za p a s z p o r t e m , n a r o b o ty , n a o k r e s ż n i w i zbio­

rów. R z e c z ja sna, że k a ż d y z n a s z y c h do sw o ic h p r z e d e w s z y s t k i m ciągnie , bo w i a d o ­ mo, że w g r o m a d z i e siła. Z w ł a s z c z a n a o b ­ c z y ź n ie . T a k w i ę c ciągle p r z y b y w a P o l u s ó w na R yglach...

— T o R ugię n a z y w a c i e : R y g l e ?

— A R y g le. T o ć z e w s z ą d w y s p a w m o r z u stoi. I P o l s k a o d n a s — z a w ie lk ą ś c ia n ą w o d y . T a k m y tu, po p r a w d z i e , j a k b y n a ry g iel w c h a łu p ie za parci. S p o d o b a ł o się ta k lu dz iom w y s p ę n a z y w a ć . J u ż to p e w n o le psze , niż n ie m ie c k a n a z w a : Riigen. Bo jak p r z e i n a ­ cz yć, to juści p ie rw e j p r z e i n a c z y ć — p o s w o ­ jemu. S w o j a t o p r z e c ie k r a in a , p r a s t a r a , s ło ­ w ia ń s k a , k a ż d y c z ł e k w i e o tym...

N ie je d n o k ro tn ie , p r z y t a k ic h r o z m o w a c h , m ia łe m m o ż n o ś ć n a p a t r z y ć się do s y t a s p r a w ­ ności polskiej r o b o c iz n y . C ó ż to b y ł za pięk.

n y w id o k , p r z e jm u ją c y z a r ó w n o p o d z i w e m , jak i d u m ą .

Jesiemią to by ło , w i ę c n a s z ero k ich , r o z ł o ­ ż y s t y c h p r z e s t r z e n i a c h o d b y w a ł a się w ła ś n ie z b i ó rk a kartofli. C a ł ą słu ż b ę f o lw a r c z n ą w i ­ d z ia łe ś w polu, ja k n a dłoni. Kto ż y w , s t a w a ł w t e d y do p r a c y „ n a a'kord“ — s t a r z y i m łodz i, c h ł o p y i ch ło p a k i, m a tk i i d z ie w u c h y . O bok P o la k ó w , nie b r a k ło tu o c z y w i ś c i e ludzi innych n a r o d o w o ś c i : N iem có w , C z e c h ó w , S ł o w a k ó w , W ę g r ó w itp. J u ż g a r s t k a k ilk u n a s tu ludzi p r z y ­ p o m in a ła z r ó ż n o ję z y c z n e j m o w y — biblijną w ie ż ę Babel.

Na p r z e g o n y , u w ija ły się ręc e p r z y ziemi.

Nad p o c h y l o n y m i g r z b ie ta m i, c o r a z to z a m ig o ­ t a ł a c z y ja ś c h u s t k a b a b s k a , albo m ę s k a c z a p ­ ka, p r z e k r z y w o n a na b a k ie r . C o r a z to n o w e k o sz y k i, p e łn e kartofli, s t a w i a n o na w a g ę .

„ F o r s z n i c e r “ w a ż y ł , liczył k o sz y k i i w o rk i , : z a p i s y w a ł n a d o b ro ludzkie z a r o b e k . Ani ch y b i, k a ż d e m u n a ja k n a jw ię k s z e j z b ró rce je d n a k o z a le ża ło . B e z różnicy. Kto b y k> był.

A Je dnak ta t y r a l i e r a z b i e r a c z y p r z e d s t a w i a ł a linię ła m a n ą . Na c z o ło w y b ija li się lepsi p r a ­ c o w n ic y , gorsi o d s t a w a l i w tyle. I w ty m r z e c z w ła ś n ie . Bo s p r a w n o ś ć r ą k polskich w o w y m w s p ó ł z a w o d n i c t w i e a k o r d o w y m p r z o ­ d o w a ł a z a w s z e , j a k b y z z a s a d y .

Ju ż te n o b r a z e k z ż y c ia m ó w i s a m za s ie ­ bie. Nie m a n a ś w ie c ie le p s z y c h od P o la k ó w p r a c o w n i k ó w n a roli. W a r t o ś ć r ą k ro b o c z y c h

(8)

n a s z e g o M u , ł ą c z y się z je go ś w i e t n y m z n a w ­ s t w e m , jalk i z w r o d z o n y m ta l e n t e m p r a c o W;

n ic z y m , u j a w n i a j ą c y m się d o p ie r o p r z y p o ­ r ó w n a n i u ze z d o l n o ś c i a m i in n y c h , c u d z o z i e m ­ c ó w . W i e m y już, że ś w i a d e c t w e m w y t r w a ł o ­ śc i c h ł o p a p o ls k ie g o s t a ł a się B r a z y l i a , g dzie z t o p o r e m w r ę k a c h p r z y s z ł o m u w y ś w i e t l a ć t w a r d e p u s z c z e po d u p r a w ę p o le te k , w y d o b y ­ t y c h dla p łu g a . W N ie m c z e c h , ja k i tu n a Ru- gii, ta s a m a p o w i e ś ć o tę ż y ź n ie , s p r a w n o ś c i i ta l e n t a c h polskiej r o b o c iz n y , m a s w o j ą m nie j z n a n ą w y m o w ę , w c a l e j e d n a k z n a m ie n n ą . D o ­ p ie ro tu w id a ć , p a t r z ą c n a p o r ó w n a w c z e p r z y ­ k ła d y , c o z n a c z y m ił o ś ć i p r z y w i ą z a n i e P o ­ la k a do u p r a w y ziemi.

D a l e k o N ie m c o m do ty c h w ł a s n o ś c i p o l­

skiej k r z e p y . Z n a t u r y , lud nie m ie cki nie o d ­ z n a c z a się z b y t w ie l k im p o c i ą g ie m do g o s p o ­ d a rk i rolnej. J e g o p o c i ą g d o - z i e m i je s t zn acz- , nie m n ie js z y , a w k a ż d y m r a z :e nie ta k s e r ­

d e c z n y , z n a w c z y i w y d a j n y , ja k u n a s w k r a ju w ś r ó d ludu. Nie bez- p o w o d u - sa m kam- ; cl e r z H itle r w sw ojej m o w ie , w y g ł o s z o n e j w N o r y m b e r d z e w ub. r., w y z n a ł m. in. ja w n i e :

„ N ie m c y m a j ą w is tocie d w ie 'troski gaspo.dar- . c z e : b r a k r o b o t n i k ó w w .ogóle, a w s z c z e g ó l ­ n o śc i — sp e c ja lis t ó w , ta k w. p r z e m y ś l e , ja k i <

n a r o l i “.

D o b r z e to t r z e b a r o z w a ż y ć w - n a s z e j ? p a m i ę ­ ci,. g d y ż r o d z i n y p olskie, o p u s z c z a j ą c t s w o je ; w i o s k i „ n a ś le p o “, z j e d y n y m c e l e m ' s z u k a n i a z a r o b k u , p r a c y i c h l e b a n a tz w . „ S a k s a c h " , • d o p ie r o po n ie w c z a s i e , d o ś w i a d c z y w s z y w y - , z y s k u o b c y c h c h l e b o d a w c ó w , d o w i a d u j ą się, j a k m a ł o w o c z a c h w ł a s n y c h o ce n ia li s ie b ie / i s w o ją p r a c ę , z n o s z ą c n ie ra z p r z y t y m w „ci- . c h o ś c i n a j b a r d z i e j b o le s n ą , na jz u p e łn ie j n ie sp ra - w i e dl iw ą p o n i e w i e r k ę po lsk im s p o ł e c z e ń s t w e m , i p o l s k ą . g o d n o ś c ią . T o ż m a ło to r a z y , w z a ­ m i a n z a w d z i ę c z n o ś ć , z a d o b r o s w e j r z e t e l ­ nej p r a c y i z a s łu g i n a za g o n ie , słyszeli, P o l a c y w Niem c.zech n ę d z n e obelgi, . w y m y ś l a n i a i po- . n i e w i e r a n i a . .* V'i • i ' * : '

C z y w y l e w a ć tu na p a p i e r s k a r g i z te go p o w o d u ? C z y p i ę t n o w a ć całą- n i e g o d z i w o ś ć i f a ł s z y w ą nik c ze m m ość tej z n i e w a g i ? L ep iej w o d p o w ie d z i p r z y t o c z y ć z ż y c i a p r a w d z i w y o- b r a z e k , k t ó r y w w ł a ś c i w y m ś w ie tle p r z e d s t a ­ wi, p o cz y je j s tr o n ie s p r a w i e d l i w o ś ć .

P r z y p o m i n a m so b ie p e w n e g o P o lu s a , k t ó r e ­ g o s p o t k a ł e m k ie d y ś , w ę d r u j ą c p o Rugii. M iał p r a w ą r ę k ę n a te m b la k u .

— C o w a m ?

— T o od k o r b y e l e w a t o r a .

U s ie d liś m y w p o lu na k a m ie n iu . C h ło p się z a r a z r o z g a d a ł :

— P r z y s to g u to b y ło . P r z y m łó c c e . C z łe k m ia ł r ę c e p e ł n e r o b o t y . A tu n ag le — tr a c h ! Z a m r o c z y ł o m n ie od bólu w ra m ie n iu . Ale n a chw ilę. M a c a m — m u s k a ł mi o p a d ł po n iż ej ło k ­ cia. Z a r a z - e m go p o d c i ą g n ą ł do g ó r y , t r z y m a m w g a r ś c i i p a t rz ę . .. L u d z ie się zbiegli, i dalej żalić się n a d e m n ą . „ S tu lc ie g ę b y ! " — w r z a - s ł e m n a to z g n i e w u : „ K o m u r ę k ę p r z e t r ą c i ł o

— mnie, c z y w a m ? J a je d e n m a m tu p r a w o k r z y c z e ć , i •“ k r z y c z ę je d n o : K to tę k o r b ę p u ­ ś c ił? K to?"... ' L u d z ie się ro zstą p ili. R y c h t y g , z a r a z s i ę v w y d a ł o . Ż a d e n z n a s z y c h ! Ż a d e n z n a s z y c h b y tak" b e z p o ję cia nie zrobił. N ie­

m iec to b y ł, p a r o b a s , o f e r m a ! „A t y p ł u d r z e ! "

— m ó w ię , i dalej do niego. „ T y d z i a d u, ty p r z y g łu p k u - s a lo m o n ie , p ó jd z ie s z t y mi z pola p r e c z !“ . ' C h c i a ł e m go bić, ale nie b y ł o c z y m , i jak... B a b a ■ m n ie z a s z y ję c h y c i t a . I ta k -e m to p r z e z : tę n i e m i e c k ą c h o le r ę , n a d o b r e d w a m i e s i ą c e - s t r a c i ł O pra w ą rę k ę , ż y wicielk ę...

— ;A' p a n *wasz n a ' f o l w a r k u co na t o ?

—- N i e p o z w o li ł ' m i r ę k i ' s k r ó c i ć w szpitalu.

D o b r y c z ło w ie k .\„ ,N ie d a m ' cię z n i s z c z y ć !“ — p o w i a d a ł . ' C o t a z - to vd o n in ie do sz p ita la do B e r g u T ( B e r g e n ) ;* s a m o c h o d e m p r z y j e ż d ż a ł .

„ J a k ż e .ja się' bez? ciebie o b e j d ę !“ — m ó w ił. —

„ M u sisz b y ć z d r ó w ! " . P r a w d z i w i e , P a n Bóg dał — o z d r a w i a ł e m . J e s z c z e m i ty le nie p o ­ m o g ło p o o p e r a c ji, ja k d o p ie ro w t e d y , g d y mi mój p a n k tó r e g o ś dnia p o w i e d z i a ł : „A w i e s z

(9)

c o ? T e g o p a r o b a s a , co ci r ę k ę k o r b ą p r z e t r ą ­ cił, w y r z u c i ł e m z f o lw a r k u . S k a r a n i e bo sk ie , jak e n a s z e nie m ie c k ie p a r o b k i nie u m ie ją w polu p r a c o w a ć ! Z a d a r m o im płać, je s z c z e się

z p a n a m i b iją 44...

J e s t to o p o w ie ś ć , k t ó r ą c o do s ł o w a w i e r ­ nie z p r a w d ą p r z y t a c z a m . I te n o b r a z e k s a m m ó w i z a sie bie b e z sn u c ia d a l s z y c h w n i o s k ó w , jak c e n n y i w a r t o ś c i o w y je st P o l u s n a R y ­ glach.

Albo in n y o b r a z e k , T y m r a z e m , p r o s t o z g a z e t y . I lu stru je on w s p ó ł c z e s n o ś ć nie m ie ck ą .

— C ó ż to w a m ? — s p y t a ł e m ja k ie g o ś w ą ­ sa la, k t ó r y sa p ią c , ja k m ie ch k o w a ls k i, m i ę t o ­ sił w g a r ś c i n ie m ie c k ie c z a s o p i s m o p o d n a z ­ w ą „ D e r A r b e i t s m a n n “ .

— P a t r z p a n !

P r z e t a r ł e m o c z y . Na c a łe j s t r o n n i c y g a z e t y w id n i a ł n ie m ie c k i a r t y k u ł pt. „ M y w i d z i m y ty lk o czarno*4. B y ł to b e z p r z y k ł a d n y , b e z c z e l ­ n y a t a k na ku lt n a s z e j M a tk i B o s k ie j C z ę s t o ­

c h o w s k i e j.

Nie d z iw , że w ś r ó d P o l a k ó w w N ie m c z e c h a ż z a w r z a ł o . Z a r a z p o s y p a ł y się liczne p r o t e s t y . Z w i ą z e k P o l a k ó w w N ie m c z e c h o d e ­ z w a ł się j e d n y m s t a n o w c z y m g ł o s e m : — Ś w i ę ­ tośc i n a s z y c h s z a r g a ć nie p o z w o li m y ! I c o ? C z a s o p i s m o n i e m ie c k ie m u s i a ło n i e b a w e m o d ­ w o ł a ć to c o n a p i s a ł o . Ale nic ta k nie plam i dzisiaj, jak f a r b a d r u k a r s k a .

J e s z c z e i n n y o b r a z e k z Rugii, p r o s t o z ż y ­ cia.

— N a p ij e m y się p i w a ? Niech pan pozw oli, m a m do p a n a w a ż n ą s p r a w k ę .

Z t y m i s ł o w a m i z w r ó c i ł się do m n ie p e w ie n le c iw y m ę ż c z y z n a , śm i e s z n ie m r u g a j ą c y p o ­ w ie k a m i. S i e d z ie l iś m y p o z e b r a n iu n ie d z ie l­

n y m , w r e s t a u r a c j i .

— O c o p a n u c h o d z i ?

— T r z y d z i e ś c i d w a la ta w N ie m c z e c h p r a ­ cuję. A ja k się ty le lat n a p r a c o w a ł o , to się

z e b r a ł o i tr o c h ę p i e n i ę d z y — n o n i e ? I cosiś tr z e b a z nimi z r o b ić — n o n ie ? C h c i a ł b y m p o s ł a ć do Polski. Ale nie p o z w a l a j ą . Nie w o l ­ no. P r z e c i e ż tu nie z o s ta n ę . W P o l s c e chcę k u p ić c h a ł u p ę i g r u n t — dla dzieci.

— D u ż o ich m a c i e ?

— T r z e c h . S y n ó w . W P o l s c e są. W y s ł a ł e m ich d a w n o . J e d e n , p r z y j e ż d ż a do m nie c z a s e m na s e z o n o w e ro b o ty . D rugi nie p r z y j e ż d ż a , bo się w e w si o ż e n ił. A trz e c i, n a j m ł o d s z y , u cz y się — w g im nazji. T o ć c z ł e k ty lk o dla ty c h dziec i haruje . I ty lk o d la teg o , a b y j e s z c z e lat p a rę i s a m e m u do nich do P o ls k i p o w r ó c i ć In a c z e j b y ć p r z e c i e nie może...

Z a i m p o n o w a ł mi te n c z ło w ie k . T o nic, że w y g l ą d a ł p o c i e s z n ie z tą z e z o w a t ą g a ł k ą o c z n a po d m r u g a j ą c y m i p o w ie k a m i. To b y ł n a p r a w dę P o l a k c a łą d usz ą. P r z y k r o mi b y ło , żem m u nie m ó g ł w iele p o rad z ić...

D u ż o ta k ic h w s p o m n i e ń z a w d z i ę c z a m dzi­

sie jszej Rugii. P o l s k o ś ć na tej w y s p i e m a s w ó j s e r d e c z n y , p r a w d z i w i e głę b o k i w y r a z . Ileż to r a z y o s z a r ó w c e w ie c z o r n e j , p r o w a d z i l i ś m y długie, w s p ó l n e r o z m o w y o r o d z i n n y m kraju , i ciągle w k ó łk o o n a s z e j o jc z y ź n ie . P a m i ę t a m , ijak n a p r o g u f o l w a r c z n y c h b a r a k ó w p r z y s i a d y - w a ł y się do tej p o g w a r k i s t a r s z e k o b ie ty . Ich có r k i ś p i e w a ł y p r z y nich polskie p io se n k i. A ś p i e w a ł y n i e r a z ta k pięknie, jak ta H elka i J a n k a , k t ó r e c h w a l i ł y się, że d o p ie r o co w r ó ­ c i ł y z P o lsk i, z o b o z u l e t n i s k o w e g o w Zanie- m y śli u u r z ą d z o n e g o dla dzieci p o lsk ic h w y c h o d ź c ó w z Niem iec.

Na niebie z a p a l a ł y się t y m c z a s e m g w i a z d y . S z a r ą s m u g ą c i ą g n ą ł się go śc in ie c p o ś r ó d d r z e w i g in ą ł w o d d ali, u w y s p i a r s k i c h b r z e g ó w , pod j ę t y w d a l s z y m c i ą g u p r z e z s r e b r n e fale, k t ó r e n io s ł y go n a w s c h ó d — do d zisie jsze j G dyni.

— A n ie c h p a n ta m w P o l s c e p o z d r o w i la sy , g ó r y i rz e k i! — p o w i e d z i a ł a mi k i e d y ś na p o ż e g n a n i e n a j z w y k l e j s z a , b r z y d k a , d z i o b a t a d z i e w c z y n a , p r a c u j ą c a n a d o b itk ę p r z y parują*

j

(10)

c y m n a w o z ie . O p a r t a n a w id ła ch , w y r z e k ł a — C i e k a w a m , c z y też ta m na o jc ow e j e h a - p r z y ty m coś n a d s p o d z ie w a n ie pię k n eg o , cze- cie w e ws.i już p u ste g n ia zd o b ocianie! I c z y go nig d y nie p r z y p u s z c z a ł b y m , p a t r z ą c w jej jaskółki ju ż o d le c ia ły ! J a k pan m yśli — nie t w a r z o g r u b y c h , z w y k ł y c h , n ie u ro d z iw y c h ry^ wie pan? ...

s a c h : Janusz S tęp ow sk i

Ł o w c a

B r a z y l i a — k r a j, w k t ó r y m p r z e b y ­ w a wielu n a s z y c h r o d a k ó w , m a z u p e ł ­ nie inny c h a r a k t e r niż n a sz kraj. Sa ta m s p e c ja ln e z aję c ia i ź ró d ła z a r o b k u , o jakich się u nas nie s ł y s z y . P o n iż ej p o d a j e m y c h a r a k t e r y s t y c z n e o p o w i a ­ d an ie je d n e g o z n a s z y c h r o d a k ó w , d ł u ż s z y c z a s m i e s z k a j ą c e g o w B r a ­ zylii.

S t a c j a k o le jo w a L a r a n j e i r a s na linii P a r a n a - gu a — K u r y t y b a n ic z y m s p e c ja ln y m nie różni się o d ca łe j m a s y in nyc h p r z y s t a n k ó w na p a- r a ń s k ic h kolejach. W s z ę d z i e ta k ie s a m e d r e w ­ niane, zb ite z c a lo w y c h d e s e k b u d y n k i k o le jo ­ w e, ta s a m a r ó ż n o k o l o r o w a public zność, je d n a ­ k o w o s m a k u je tu g o r z k a w e cafesi'nho ( k a w a ).

J e d n a k na tej stacji w c z a s ie po sto ju p o c i ą ­ gu pili k a w ę ty lk o ci z p a s a ż e r ó w , k t ó r z y nie wiedzie li, że tu ż o b o k m ia s t e c z k a m ieści się s ł y n n e le p ro s o r iu m (m iejsce o d o s o b n ie n ia dla c h o r y c h n a tr ą d ) . M oże z t y c h s a m y c h fili- ż a n e c z e k pił k t ó r y ś z p r z y w o ż o n y c h tu n ie ­ s z c z ę ś li w c ó w . M oże ta p ię k n a m u la tk a nosi te ż w sobie r o z k ł a d a j ą c e ciało - z a r a z k i trądu...

T y m c z a s e m d z i e w c z y n a z w e s o ł y m u ś m ie c h e m n a l e w a n i e ś w i a d o m y m c o r a z to n o w e p o rc je k a w y .

Z w a g o n u d ru g iej k la sy , n a j t a ń s z e g o o t w a r ­ d y c h ła w k a c łi i n i e w y b r e d n y m t o w a r z y s t w i e w y k o l e j e ń c ó w i p o s z u k i w a c z y p r z y g ó d w y s z e d ł s a m o t n y p a s a ż e r . O d d a w s z y p r z y d rz w ia c h

„ d w o r c a “ bilet, z a r z u c i ł n a p le c y w o r e k p o ­ d r ó ż n y i s k i e r o w a ł się s z e r o k im t r a k t e m ku zieleniejącej w oddali, o to c z o n e j licznym i e u k a ­ liptusam i, v en d z ie . M im o o t w a r t y c h okien, w o b s z e r n e j sali p e łn o b y ł o d y m u . P r z y d u ż y c h s to ł a c h n a d s z k la n k a m i z w ó d k ą sie d z ia ło licz­

ne t o w a r z y s t w o . O p a r t y o k o n t u a r v e n d z i a r z od r a z u p o z n a ł w c h o d z ą c e g o .

— C o m o vai, s e n h o r T ą d e o ! O que de n o v o ?

— D zie ń d o b r y ! U m nie nic n o w e g o . B y ł e m w C a u b a . S t r a s z n a ta m g o r ą c z k a , nie to, co u n ą s za S e r r o do M ar.

— P rz y w i e ź l i ś c i e , s e n h o rz e , ja k ą z d o b y c z ?

— M a m p a r ę s k ó r e k i d w a d o b r e o k a z y . T y m c z a s e m s ł u ż ą c y p o s t a w i ł p r z e d gośc iem kolację. Z w y c z a j e m b ra z y lijs k i m s k ł a d a ł a się oria w w ie lu p o t r a w : m a ły c h , b a r d z o w y s u s z o ­ n y c h b e f s z t y k ó w , p o s y p a n y c h m ą k ą k a d m io k o - k o w ą , k a w a ł k ó w k u r y . n ie o d z o w n e j c z a r n e j fa-

ż m i j

soli i u g o t o w a n e g o n a s y p k o r y żu . O s tr e , n a ­ s y c o n e o c t e m s tr ą c z k i fasoli s z p a r a g o w e j i g o r z k a w e ziele b ło tn e „ a g r i o n “ , m ia ły ł a g o ­ dzić m d ł y s m a k z je łc z a łe g o tłuszc zu.

— S e n h o r ż y c z y sobie piw a, c z y w ó d k i ?

— P r o s z ę z a p a r z y ć k a w y , tej lepszej.

S a m o t n y i nie p iją c y p o d r ó ż n y z w r ó c i ł na siebie u w a g ę d o b r z e p o d c h m ie lo n y c h b ie s ia d ­ ników, k t ó r z y z a b a w ia li się w e s o ł y m o d p o c z y n ­ kiem p r z y stole.

— P o c z ę s t o w a ć go w ó d k ą ? — z a p r o p o n o ­ w a ł k t ó r y ś — siedzi ja k mnich...

— Z a c z y n a ć z nim nie w a r t o . Nie z n a s z g o ? Z a s trz e lił r u d e g o Manuela...

— To t e n ? M a m go n a r e s z c ie !

— C h o ć je s te ś ja k im ś ta m k r e w n y m nie­

b o s z c z y k a , r a d z ę ci daj pokój. Z re s z t ą w s z y s c y w ie d z ą , że w t e d y M a nuel b y ł w inien, on p r z e ­ c ież z a c z ą ł a w a n t u r ę . Napij się je szc ze . J o s e i p a t r z w inną str o n ę , bo d ia b e ł nie śpi...

D o b r z e już p ija ny J o s e dalej o b s e r w o w a ł p r z y b y s z a , a w o c z a c h jego m ig o t a ł y złe b ł y ­ ski. D rg n ą ł, g d y z o b a c z y ł w jego ręku g a r ś ć b a n k n o t ó w . G o s p o d a r z o d d a w a ł w ła ś n ie T a d e ­ u sz o w i re sz tę .

— S e n h o r z o s ta n i e na n o c ? D r o g a daleka . Koń w y p o c z n i e d o b rze , m o ż n a w ię c b ę d z :e je­

c h a ć p r z e z c a ł y dzień b ez p r z e r w y .

— Z g c d a ! P r z e ś p i ę się u w a s . W C a u b a noce d u sz n e , o k a nie m o g łe m z m r u ż y ć . Kolei te ż nie lubię.

— S e n h o r T a d e o n igdy nic w e ź m ie p i e r w ­ szej k l a s y ! Z k a b o k l a d ą i n e g r a n ii w drugiej n ie z b y t w y g o d n i e .

— Zna pan p r z y s ł o w i e : „ k a ż d y m a w dom u s w e g o ś w i e r s z c z a 44? B o a noite! — B o a noite!

O d p r o w a d z o n y w z r o k i e m zu p e łn ie już p ija­

nego Jose, u d a ł się p o d r ó ż n y na p i e r w s z e pię­

tro. Ł ó ż k o już b y ł o p r z y g o t o w a n e . P o ł o ż y w ­ s z y p o d p p d u s z k ę r e w o l w e r , za sn ą ł.

P iją c e w v e p d z ię t o w ą r z y s t w o sie d z i a ło b y do raną, g d y b y pie in t e r w e n c j ą g o s p o d a r z a :

— P a n o w ie , idźcie spać, ś w it n ie d ale k o ! J o s e p o d n ió sł się p i e r w s z y , z a nim r e s z t a t o w a r z y s t w a . S y p ia ln ie dla osó b p o j e d y ń c z y c h i je d n a w s p ó ln a z n a j d o w a ł y się pb o k pokoju T a d e u s z a . W k r ó t c e c a ł y do m p o g r ą ż o n y b y ł w ciszy. Z k t ó r e g o ś ty lk o ł ó ż k a ro zle g ło się g ło ś n e ch ra p a n ie , k to ś z a k lą ł p r z e z sen...

S k r z y p n ę ł y d r z w i pokoju T a d e u s z a . Ins­

(11)

ty n k t, n i e z a w o d n y t o w a r z y s z le śn y c h w ł ó c z ę ­ g ó w , k a z a ł m u o t w o r z y ć o c z y : w y c z u ł w p o ­ bliżu oddec h, w p e w n e j chwili p r z y z w y c z a j o n e do c ie m n o ś c i o c z y z a a l a r m o w a ł y m ó z g s y l w e t ­ ką s k r a d a j ą c e g o się c z ło w ie k a . B ł y s n ą ł nóż.

P o w o l n y m , c i c h y m ru c h e m T a d e u s z s ię g n ą ł po co lta i czekał...

B y ł to J o s e P o s t a n o w i ł p o m ś c ić śm i e r ć k r e w n i a k a . Idąc do łó ż k a z o b a c z y ł le ż ą c y na stole w o r e k p o d r ó ż n y . S t a n ę ł y m u p r z e d o c z a ­ mi s z e le s z c z ą c e b a n k n o t y . Z a p o m n i a w s z y o z e m ś c ie s ię g n ą ł chc iw ie po w o r e k i s z y b k o z a ­ cz ą ł r o z w i ą z y w a ć n ie s k o m p li k o w a n y w ę z e ł Nagle d a ł się s ł y s z e ć p r z e r a ź l i w y k r z y k :

— R a tu n k u ! C o b r a ! Ludzie, r a tu n k u ! C a ł y dom z e r w a ł się na nogi. W k r ó t c e z j a ­ wił się na g ó r z e g o s p o d a r z ze ś w ia tłe m . — Ś m ie rte ln ie b la d y J o s e t r z y m a ł rękę w w o r ­ ku, z k tó r e g o w y z w a l a ł się w ą ż . O w i n ą w s z y r ę ­ kę, się g a ł c o r a z w y ż e j z b liża ją c się do t w a r z y .

F a t a m

J e d n y m z c i e k a w y c h z ja w i s k , s p o t y ­ k a n y c h n a m o r z a c h i w d a le k ich p u s t y ­ niac h, r o z p a l o n y c h p r z e z s ło ń c e, j e s t t. zw. ,.fata m o r g a n a “. P o l e g a ono na tym , ż e w p e w n e j chwili o c z o m l u d z ­ kim u k a z u j e się jak iś w y r a ź n y o b r a z , k t ó r y j e s t ty lk o z łu d z en ie m . Z ja w i s k o to p o w s t a j e na s k u t e k z a ł a m y w a n i a się ś w i a t ł a w w a r s t w a c h p o w i e tr z a . T ę g i n a s z s z k u n e r „ M a r i a “ s u n ą ł spokojnie o s t r y m k u r s e m na tu n is k ą B i z e rtę . T u ż z a r a z po „ p s ie j“ w a c h c ie ję liśm y się z w l e k a ć w s t r o ­ nę k u b r y k u . G r u b y a r a b s k i s t e r n i k c h w y c i ł lek­

ko z a ra m i ę s t a t k o w e g o c h ł o p c a i pupila z a r a ­ ze m i p o p c h n ą ł go do tr a p u . R u s z y liś m y i m y c a ł ą „zmia,ną“ w o ln o z a nimi. W k u b r y k u je s z ­ c z e m r o k p a n o w a ł. T a k jak i w n o c y kopciła s w ę d e m m a ła , o l i w n a la m p e c z k a . O d kuchni r o z c h o d z iło się w o k ó ł n ie z n o ś n e g o rą c o . W k o ja ch w s z y s c y spali, jeno k u c h a r z sie dział p r z y s a m y m piecu na p r z e w r ó c o n y m do g ó ry d n e m kosz u. P o p ija ł k a w ę . D z iw n e , jak ten k u ­ c h a r z m ó g ł znosić k u c h e n n e g o r ą c o !

— D ajn o k a w y ! — r o z k a z a ł ste rn ik , p o d s u ­ w a j ą c g łę b o k ą m is e c z k ę .

K u c h a rz leniw ie p o d n ió sł się z k o sz a , n alał pow oli z m ie d z ia n e g o , w y s o k i e g o n a c z y n i a . P o k u b r y k u n a t y c h m i a s t r o z s z e d ł się m o c n y a r o ­ m a t.

— A w y n ie ? — s p o jr z a ł s te r n i k w n a s z ą s tr o n ę .

S z t u r k n ą ł e m z n a c z ą c o c h ł o p c a . M a ł y z e r w a ł się, p o s k o c z y ł m ig iem do półki. W n e t r o z le g ły sie m i a r o w e sio rp a n ia . Isto tn ie m o ż n a się b y ło d e l e k to w a ć , bo k a w a w k u b r y k u b y ł a d o ­ s k o n a ła . P o tr ze cie j, c z y c z w a r t e j kolejce s t e r ­ nik p o w s t a ł z ła w y , c h l u s n ą ł r e s z t ą napoju

V e n d z ia r z i jego t o w a r z y s z e sa m i z a m a rli z p r z e ra ż e n i a .

— Nie bójcie się! G rz e c h o tn ik m a w y r w a n e zęby. T o b ie z a c n y kom pa nie, r a d z ę z a b i e r a ć d ę n a j p ie r w do c z ło w ie k a , p o te m s ię g a ć po je ­ go b a g a ż e . I u w a ż a j, p r zy ja cie lu , z a w a r t o ś ć w o r k ó w b y w a c z a s a m i ż y w a i...

— S e n h o r k a ż e z a w o ł a ć d e le g a ta policji?

— Nie t r z e b a — rzucił niedbale w ła ś c ic ie l żmii. — Idźcie p a n o w ie spać, ja t y m c z a s e m zw oln ię m e g o w ięź n ia . S p okojnie o d w i n ą ł w ę ­ ża z ręki Jo se g o , k t ó r y c h y ł k i e m w y m k n ą ł się z pokoju.

P o g odzinie z n ó w w s z y s c y spali w p o k o ja c h g o ś c in n y c h P e w n y , że nic mu nie grozi, o d ­ w ró c ił się T a d e u s z na d ru g i bok. G rz e c h o tn ik z w i n ą w s z y się w k łę b e k z a p a d ł w d r z e m k ę , śnią c o t ł u s t y c h ż a b ac h , k t ó r e w ła ś n ie o d e ­ z w a ł y się w ok o lic z n y c h b ajo rk a c h . Zbliżał się

ranek. W a c ł a w K ulesza

o r g a n a

o ziem ię, p o d c i ą g n ą ł sp o d n ie do g ó ry , r o z p r o ­ s t o w a ł sennie r am io n a, niem al o d ś c i a n y do śc ia n y .

— D u sz n o ś ć ! — m r u k n ą ł , — t r z e b a s p o jr z e ć co ta m w r irze, — r u s z y ł. W y w l o k ł e m się i ja.

Po ch w ili zja w ił się też i c h ł o p a k . B y ł o już po w sc h o d z ie . O l b r z ^ n r a k r w i s t a ta r c z a sło ń c a w y t o c z y ł a się doln ą k r a w ę d z i ą p o n ad w odę.

P o m o rz u , po c a ł y m niebie, po s t a l o w y m o s p r z ę c ie , po p o w ie t rz u niemal, p ły n ę ła s z c z o ­ d r a c z e r w i e ń . W s a m ą w s c h o d n i ą s t r o n ę m o ­ rza nie sp o s ó b b y ło p a t r z y ć , tak m o c n y m ż a r e m b a r w płonęło,

— I d z ie m y pod b u k s z p r y t* — m r u k n ą ł pod n o se m s te rn i k .

R u s z y liś m y . C h ło p a k sia dł o k r a k i e m na k a ­ bestanie**). S te r n ik legi bokiem na s a m y m dzio­

bie s ta tk u . W m ilczeniu l u b o w a l iś m y się c u ­ d e m p y s z n e g o w s c h o d u Nagle c h ł o p ie c p o r u ­ s z y ł się, s z y b k o w y s k o c z y ł na g ło w ic ę k a b e ­ s ta n u i c h w ie ją c się dla u t r z y m a n i a r ó w n o w a ­ gi w y p a t r y w a ł c z e g o ś hen w m o rsk ic h dale- k ośc iac h.

— P a tr z c ie ! ... p a t r z c ie no! — s z e p n ą ł z p r z e ­ ję cie m — p a t r z c i e tam... na niebo., p a trz c ie !

S te r n ik z r a z u p o d n ió sł się, p o te m w s ta ł.

S p o jrz a ł i r o z p r o m ie n iła mu się tw a r z .

— T o A łła ch z s y ł a n a s z y m o c z o m oblicze lądu za n im je s z c z e n a p r a w d ę m o ż n a b y go z o ­ b a c z y ć .

*) B u k s z p r y t — p o c h y łe d r z e w c e n a dziobie ż a ­ g l o w c a .

**) K a b e s t a n — w i n d a na dz io bie s t a tk u , s ł u ż ą c a d o w y c i ą g a n i a k o t w i c y .

Cytaty

Powiązane dokumenty

nych. Ale nie tylko Europejczyk musi być przed ­ miotem troski na obszarach egzotycznych. Obo ­ wiązkiem kolonialnej administracji sanitarnej jest również zapewnienie

W imię dobrze pojętego interesu ogólnego należy zdobyć się na te, czy inne ofiary, byleby móc za ­ pewnić sobie ciągły dopływ coraz większej liczby młodych ludzi,

nia, że zasadniczym czynnikiem powodzenia dzia ­ łań okrętów podwodnych jest przede wszystkim wielka ich ilość, budują okręty podwodne o wymia ­ rach bardzo

sunęły następnie w latach 1928 i 1929 w prywatnej kolonizacji kapitalistycznej sprawę osadniczą, skła ­ niając koncesjonartnszy do osadzania na ich obsza ­ rach pewnej

rad kolonialnych, do których zasiąść mogą narody, 2e przy tym stole nie może zabraknąć Polski. Było też i Jest prawdą, że Polska nigdy nie sprzymierzy się z tymi, którzy

Walny Zjazd Delegatów Ligi Morskiej i Kolonialnej, który odbędzie się w dniaen 7 - 8 maja w Poznaniu, wśród szeregu różnych a ważnych spraw zajmie się

nących. Pouczający przykład mieliśmy już w czasie wojen szwedzkich XVI i XVII wieku, kiedy morze miast być polską bramą na świat, — stało się polem, z

Położony między dwoma jeziorami, wielkiemi Dryświa- tami i małą Niewiatą, poprzez Dry- wiaty, poprzez systemat jezior, rzekę Drujkę może komunikować się Dźwi-