ROCZNIKI T O W A R Z Y S T W A P R Z Y J A C I Ó Ł N A U K N A Ś L Ą S K U
R O C Z N I K I
T O W A R Z Y S T W A
P R Z Y J A C I Ó Ł N A U K N A Ś L Ą S K U
III
K A T O W I C E 1 9 3 1
N A K Ł A D E M T O W A R Z Y S T W A
, §p a f
cS ([ vf'
5 - <5 V
S.OS
O t 3 , 0 6 " S * , 5
DRUK : K. M I A R K A , S P Ó Ł K A W YD. Z 0 0 R . P O R . W M I K O Ł O W I E
0 0 o 5 5 5 4 | j
Drugi toni Roczników naszych niemniej życzliwie przyjęty został, niż pierwszy. Ludzie nauki i publicyści dali tem u wyraz w licznych wzmiankach, porozrzucanych po publikacjach nauko
wych i po czasopismach różnych odcieni i kierunków. Zdaniem prof. J. Zborowskiego (Ziemia, 1930 nr. 24 str. 512) „fakt, iż gwałtem niemczona dzielnica budzi się szybko do umysłowego życia, mówi za siebie. Niemniej korzystnym objawem jest i to, że n a
ukowe zrzeszenie śląskie za główny cel postanowiło sobie zbieranie m aterjałów , ilustrujących przeszłość i teraźniejszość własnego re- gjonu. lic nieznanych i.ciekaw ych wiadomości wydobyto w ten sposób, ile tem atów po raz pierwszy opracowano, świadczy o tern nowe dzieło, objętości 418 stron, z czego jedna trzecia przypadła inform acjom o bieżącem umysłowem życiu Śląska, nekrologom i re cenzjom”.
Prof. J. Kostrzewski (K urjer Poznański z dn. 13. listopada 1930 r.) podnosi, że „wydawnictwo to chlubnie świadczy o budzą- eem się coraz żywszem zainteresow aniu się przeszłością Śląska i o szlachetnej ambicji dorównania innym dzielnicom w badaniach naukow ych”.
Nieżyjącemu już, niestety, znakomitemu krytykow i Zdzisła
wowi Dębickiemu nasunął drugi tom Roczników następujące głę
bokie uwagi, zamieszczone w obszernej recenzji w K urjerze W ar
szawskim z dn. 25. października 1930 r . :
„Dwa są n u rty naszego życia współczesnego. Jeden niesie z sobą pianę w ydarzeń politycznych, mętną i brudną niestety, drugi płynie spokojnie, pracując nad wyżłobieniem sobie głębokiego łożyska na przyszłość. Ten drugi n u rt ma za podstawę pracę k u ltu ra ln ą : Bardzo dodatnim tak iej właśnie pracy przykładem na ziemi śląskiej, są roczniki istniejącego w Katow icach Tow arzy
stwa przyjaciół nauk.
Mamy właśnie przed sobą drugi tom tego pożytecznego i cie
kawego wydawnictwa, którego celem jest zbieranie m aterjałów do jaknajszerzej pojętych dziejów politycznych, gospodarczych,
społecznych i kulturalnych śląska. Je st w tej dziedzinie bardzo dużo do zrobienia, chociaż bowiem nauka niemiecka oddawna p ra cowała nad Śląskiem, to jednak z łatw o zrozumiałych względów wiele rzeczy i spraw, tych przedewszystkiem, które świadczyłyby o nieśm iertelnej polskości starej dzielnicy piastow skiej, pominęła milczeniem. Teraz więc kolej na naukę polską, żeby zabrała głos, p ro stu jąc i u jaw niając ukryw ane rozmyślnie praw dy.
Tej praw dzie służą roczniki Tow arzystw a”.
* #
W dzięczni jesteśm y tym wszystkim, którzy zadali sobie tru d zapoznania się z Rocznikami i zrozumienia ich celu i metody, a nadto znaleźli dla nas słowa uznania i zachęty, które są zarazem najlepszą nagrodą dla naszych współpracowników za ich bezinte
resowną i ofiarną pracę.
Mamy nadzieję, że i niniejszy tom l i i przysłuży się prawdzie o Śląsku.
K a t o w i c e , w grudniu 1931 r.
D r . W ACŁAW O L S Z E W I C Z . X . Dr. E M I L SŻ R A M E K .
Ks. infułaf Jan Kapica
«IBUOTEÏA główna
KS. JAN KAPICA
ŻYCIORYS
A 55 AB AZ KM FRAGMENT Z H IS T O B JI GÓRNEGO ŚLĄSKA.
M o t t o : Duplici ex causa utilius est hominum raagis memoriae laudem darc quam vitao, u t illo potissimuin tempore m erita extollas, quando nee lau- dantem adulatio movct, ncc laudatum te n te t elatio.
H o m i l i a 59 s t i M a x im i.
Czasem spotyka się w lesie dęby konarzyste, które, mocno za
korzenione w ziemi, choć wewnątrz już są spróchniałe, długo jeszcze stoją jako obraz siły odpornej. A gdy tak i olbrzym leśny w końcu wichurze ulega, z trzaskiem się załamuje i na ziemię kładzie, to upadek jego w około wywołuje echo żałosne i zostawia próżnię długo nie zapełnioną i dotkliwą. — Tak było przy śmierci ś. p. ks.
infułata Ja n a Kapicy. Był to istny ty ta n pracy, silną indyw idual
nością znacznie przerastający innych dzielnych księży śląskich. Oka
zały wzrostem i postawą, już na zewnątrz był symbolem tej krzepy i siły prapolskiej, ja k ą się już tylko na Śląsku piastowskim spo
tyka, a która w potężnej wymowie jego ta k wspaniale się prze
jaw iała, „a miła jego tw arz szeroka, w której fałdach czaił się jow jalny uśmiech doświadczonego i dowcipnego męża, przepełniała doń sym patją i zaufaniem ” 1). Któż nie znał te j charakterystycznej, jak b y z kam ienia w ykutej postaci długoletniego proboszcza ty skiego? Któż nie słyszał o jego misjach trzeźwości? Któż nie słuchał jego płomiennych i mocnych słów, jakie wypowiadał przy różnych okolicznościach życia kościelnego i narodowego? K ilka
krotnie mówiono o nim, iż będzie biskupem, bo miał wszelkie dane po tem u i odznaczał się apostolską „miłością nieobłudną, mówie
niem praw dy, mocą Bożą, bronią sprawiedliwości na praw o i na lewo” (2 Kor. YI. 7).
*) R o czn ik i K a to lic k ie na rok 1 9 3 1 , s tr . 4 2 3 .
o D r. E m il ¡Szramck.
Nie każda diecezja ma tej m iary kapłanów, a i na Śląsku był ks. Kapiea postacią w yjątkow ą. Z godną dumą nosił złoty krzyż Pro Eeclesia et Pontifiee, a chociaż nie zdobił jego piersi żaden polski order, to zasługi jego około ludu polskiego były ta k wybitne, że na nie orderam i wskazywać nie było potrzeba. Słusznie i bez przesady stw ierdzały u niego pisma -biskupie i brevia papieskie lu c u le n ta p ic ta tis , fi d e i, p r u d e n tia e , c o n silii et c lm s tia n a r u m v i r t u t u m testirn o n in — co p ia m m e r ito r u m , p r a e s ta n tia m d ig n i- ta tis — s a c e r d o ta le m m ta m in e x e m p lu m a d d u c e n d a m et co ra tn D e o e t h o m in ib u s v i r tu te ct labore p re c io sa m .
M Ł O D O Ś C.
M o t t o : M ło d o ś ć , M is t r z u , j e s t r z e ż b ia r k ą , C o w y k u w a ż y w o t c a ły ,
C h o ć p r z e m in ie s a m a s z p a r k o , C io s jej d łu t a w ie c z n o tr w a ły .
Zygmunt Krusiński. Kolebka ks. K a p ic y 2) stała na Miedźuej w powiecie pszczyń
skim. Dnia 2. lutego 1S66 r. tam się urodził jako syn gospodarza J a n a K apicy i Anny z Janygów . Po ojcu odziedziczył zmysł p rak tyczny, realne patrzenie na św iat i rezolutność, po matce zaś głę
bokie odczucie spraw i zamiłowanie do książek i nauki. Był n a j
starszym z czworga rodzeństwa, lecz były dwie siostry przyrodnie z pierwszego małżeństwa m atki z gospodarzem Golusem. Zaraz w dzień po urodzeniu otrzym ał chrzest św. z rąk ówczesnego pro
boszcza miedźwieńskiego ks. Stanowskiego, k tó ry pozostawił po sobie pamięć znakomitego mówcy. Kościół p arafjaln y w Miedźnej pod wezwaniem św. Klemensa słynął na całą okolicę z bractw a Serca Jezusowego, któ re tam kanonicznie istnieje już od roku 1781, ściągając na odpust procesje z bliska i z daleka. U trzym ała się t r a dycja, że kiedyś nawet z krakowskiego kościoła M arjackiego rocz
nic przybyw ała procesja do Miedźnej.
W domu rodzinnym panowała atm osfera szczerze religijna.
Nie przeszkadzała jednak praw dziw ej i um iarkow anej wesołości, ja k ą lu b ili'i ojciec i m a tk a 3), podobno najlepsza w swoim czasie tanecznica we wsi. Ponieważ Kapieowie m ieszkają tuż obok
-) N a z w isk o K a p i e a s p o ty k a s lą u sz la c h ty , m ie s z c z a ń s tw a i p r o ste g o lu d u . Su b o w iem K a p ie o w ie herbu J a s tr z ę b ie c , b ył b u rm istrz M a rcin K a p lc a w M y sło w ica ch (1 5 0 5 ) i su g o sp o d a rze K a p ie o w ie n a M iedźn ej i g d z ie in d z ie j.
°) M a tk a u m a rła d n ia 12 . V I. 1 9 1 5 r., m a ją c la t 8 0 , o jc ie c , lic z ą c la t 7 0 , d n ia 26 . w r z e ś n ia 19 1 6 r. Oboje p o ch o w a n i s ą w M iedźnej.
K s. J a n K apicn. 3
karczmy, wówczas żydowskiej, m iał Jasiek wciąż sposobność patrzeć z bliska na wesołe i sm utne obrazy z życia ludowego. Sani był z usposobienia bardzo wesoły i wcześnie nauczył się śpiewać i ta ń czyć. Wszyscy go lubili i śmiali się jego psotom. Jow jalny następca ks.- Stanowskicgo ks. proboszcz Oskar L o y 1) przy jął go za m ini
stra n ta i cieszył się, gdy Jasiek w kościelnym śpiewie głosem swoim wszystkich przebijał. Pierwszymi nauczycielami Jaśk a byli Lu- becki, Pludrzyński i Gnący. Lubecki był na Micdźnej od niedawna organistą, a syn jego Rudolf w tedy już był księdzem.
Ks. Loy namówił rodziców, by cbłopca posłali do szkoły m iej
skiej. To samo radził uczony m iftlźwianin ks. dr. Kucz, kom orańt na Mieclźnej. Zresztą u Boromeuszek w Pszczynie już się uczył kuzyn Franciszek Miczek, k tó ry stąd niebawem przeszedł do gim
nazjum w Bielsku. N auka u Boromeuszek ze względu na rozpę
taną w tedy „walkę k u ltu rn ą ” odbywała się przy zamkniętych drzwiach, a to razem z dziewczętami. Nauczycielką była siostra Kolumba, którą, chociaż później z klasztoru w ystąpiła, uczniowie zawsze z wdzięcznością wspominali. Poduczywszy się po niemiecku, poszedł Jaś za kuzynem swoim do Bielska, gdyż pobożni Miedź- wianie do protestanckiego gimnazjum w Pszczynie nic mieli zaufa
nia. Dnia 17. lipca 1882 r. został w Krakowie przez ks. kardynała Albina Dunajewskiego bierzmowany, przyczem obrał sobie na d ru gie imię Stanisław. W Bielsku był młody Kapica od 1879 do 1884 r.
Miewał świadectwa pierwszorzędne (Zeugnis der I Classe m it V or
zug). Mieszkał z kuzynem Miczkiem u niejakich Piętoków.
W roku 1884 opuścili obaj Bielsko i rozeszli się, Miczek do Krakowa, Kapica do Pszczyny, gdzie w stąpił do niższej sekundy. Dyrektorem
„der evangelischen Fürstenschule zu Plcss” był wtedy nawskroś spraw iedliw y dr. Sehoenborn. Religji katolickiej uczył słynny z eru
dycji proboszcz pszczyński ks. Ohl. W pensji był tu K apica u prze- zacńych pań Trieblerek, dwóch sióstr, które później całym zastę
pom gim nazjastów polskich w Pszczynie daw ały sumienną opiekę i dobre wychowanie. Aż do śmierci otaczał te panie, z których jedna go naw et przeżyła, pełną pietyzm u wdzięcznością. Z Pszczyny datow ała jego przyjaźń z późniejszym proboszczem radlińskim ks.
Pawłem Bojdołem.
*) K s. O skar L o y, u r. 2 5 . m a r c a 1 8 4 3 w W o d z is ła w iu , w y św ię c o n y 1SGS, p r a c o w a ł ja k o w ik a r y w O leśn ie, a p o tem od 1 8 7 3 r. był p roboszczem n a M iedźnfcj/
g d z ie 3 . sie r p n ia 19 0 3 u m a rł.
i Dr. E m il S zram ck.
Jak o uczeń gimnazjum odznaczał się Kapica bujną wesołością.
Na wycieczkach szkolnych bawił całe towarzystwo polskiemi pie
śniami ludowemi i zyskał żartobliw y przydomek „der polnische B änkelsänger”. Podczas w akacyj śpiewał i tańczył na wszystkich weselach miedźwieńskich.
Dnia 9. m arca 1888 r., gdy właśnie um ierał cesarz W ilhelm I., zdał K apica w Pszczynie m aturę jako jedyny katolik pomiędzy dziewięciu abiturientam i. Nie taił, iż ma zam iar iść na teologję.
Nowy w tedy książę-biskup Jerzy Kopp zaprowadzał właśnie obo
wiązek dla teologów mieszkania w konwikcie, stw arzając tern coś średniego pomiędzy studentem a klerykiem . Po pierwszym seme
strze odbył Kapica jako E injahrig-Freiw illiger służbę wojskową w W rocław iu w 11. pułku grenadjerów . Pół roku później obowiązek ten został dla kleryków ustawowo zniesiony. Teologji słuchał K a
pica u profesorów : Baeum ker (filozofja), Commer (filozofja), F ra n tz (historja kościelna), Friedlieb (Nowy Testam ent), Koenig (apologetyka i dogm atyka), K raw utzky (teologja m oralna), Laern- m er (historja kościelna i prawo kanoniczne), Mueller (Nowy Te
stam en t), Probst (pastoralna i hom iletyka), Seholz (S tary Testa
m ent). Oprócz tego przez cztery sem estry uczęszczał na w ykłady profesora W ładysław a Nehringa o św. Cyrylu i Metodym i o litera turze polskiej i rosyjskiej. Polskiego tow arzystw a akadem ików K a
pica nie zastał w W rocławiu, skoro od roku 1886 wszystkie były roz
wiązane. Przyjaciółm i jego specjalnym i byli późniejszy spirytuał a potem rektor alum natu i kanonik ks. dr. Oppermann i, zmarły 1913 r. jako proboszcz w Bielsku pod Nysą, ks. Jerzy Masloch.
Po zdaniu wszystkich egzaminów teologicznych w stąpił K a
pica na jesień roku 1891 do sem inarjum duchownego, ezjdi t. zw.
alum natu, gdzie rektorem był świątobliwy i nigdy nie zapomniany ks. dr. F erd ynan d S p e il5), a regensem późniejszy dyrektor archi
wum diecezjalnego i profesor ks. dr. Jungnitz.
PIERW SZE LATA KAPŁAŃSTWA.
M o t t o : E t p o n a m z e lu m m e u m in t e . Ezech. XXIII, 25
Święcenia kapłańskie otrzym ał ks. Kapica dnia 15. czerwca 1892 r. w W rocławiu, a prym icje odpraw ił 22. czerwca tegoż roku
c) j e s t a u to re m p rzecu d n ej b io g r a fji k s. A n to n ie w ic z a w jeży k u n ie m ie c k im : P . K a r l A n to n ie w icz , E in L eb en sb ild . W ro cła w 1 8 7 5 . I s t n ie je te ż p rzek ła d fr a n c u sk i.
Kr. J a n K ap iea. 5
w Miedźnej. W kazaniu prym icyjnym ks. Loy w swój sposób arcy- popularny opisywał ceremonje święceń kapłańskich a potem ku po
wszechnemu rozweseleniu nabożnych słuchaczy opowiadał, że pry- m icjant już jako chłopiec czuł pociąg i powołanie do stanu duchow
nego : „W ogrodzie na stołku odpraw iał mszę, żydek mu ministro- wał, a zamiast kadzielnicy wziął buty ojca z długiemi cholewami i ta k butem kadził”. — „Sław ne” to kazanie zakończył ks. Loy programowemi słow am i: „A teraz, Jaśku , nie bój się ani djabła ani Bismarcka. Am en”. Prym icje ks. Kapicy były wielkiem świę
tem dla całej wsi.
N eoprcsbiter dostał najprzód zastępstwo n a 6 tygodni w Gie
rałtowicach pod Gliwicami a potem posadę w ikarjusza w Siemiano
wicach. Tam mu się otworzyło szerokie pole działania, bo to ty powo górnośląska winnica Pańska, już nie wieś sielankowa jak Miedźna
W roku 1820 z m acierzystej p a ra fji Czeladź przyłączone do Michałkowie, korzystały Siemianowice od 1848 do 1867 r. w całej pełni a potem, choć m iały własnego proboszcza, wciąż jeszcze po
średnio z ożywczego w pływu ks. Antoniego Stabika z Michałkowie.
J a k słońce wiosenne wywabia kw iaty z grud ziemi, ta k on budził wśród ludu talen ta z uśpienia. Daniel Szendziclorz z Michałkowie i P io tr Kołodziej z Siemianowic to najw ybitniejsi literaci ludowi z jego szkoły. Około nich skupiali się inni. U Józefa Pram ora w Siemianowicach wyszedł naw et lokalny „Kalendarz Ludowy Ilu strow any” na rok 1889, opracowany „przez Górnoślązaków”. Pol
skie' te a try grywano w Siemianowicach od roku 1883 w tow a
rzystwie robotników, a to przeważnie sztuki przez P io tra Kołodzieja na miejscu i oryginalnie napisane. Od roku 1885 istniało tam , zało
żone przez ówczesnego kapelana ks. Ja n a K ubotha, tow arzystw o młodzieży pod opieką św. Alojzego. — Z drugiej strony jednak Sie
mianowice z zarządem H uty L aury na miejscu, były tw ierdzą nie
mieckiego kapitalizm u i protestanckiego hakatyzm u zarazem. To wcale nie przypadek, że właśnie z pod Siemianowic pochodzi W oj
ciech K orfanty, aż do zmiany suwerenności uosobienie radykalizm u polskiego na Śląsku.
Młody ks. Kapiea znalazł się odrazu wobec ostrych przeci
wieństw społecznych, wyznaniowych i narodowych. Proboszczem Siemianowic, drugim z rzędu, był w tedy ks. A ndrzej Świder, pieka- rzanin rodem, kapłan zacny i gorliwy, lecz nie posiadający pełnego
c Dr. E m il S zram ck.
zrozumienia dla spraw narodowych. Był to ch arak ter porywczy i postać nader ciekawa. — Składając wizytę proboszczom dekanatu, zetknął się ks. K apica i z ks. Bonczykiem w Bytomiu, ojcem pol
skich organizacyj młodzieży na Śląsku i pierwszym protektorem tow arzystw robotników katolickich.
Założone przez ks. K u b o th a c) Towarzystwo św. Alojzego, ograniczone do nabożeństw kościelnych, nie prosperowało szczegól
nie. Dopiero pod wesołem kierownictwem ruchliwego ks. Kapiey doznało pełnego rozwoju i doszło do niebywałej liczby 600 człon
ków. I młody K orfan ty we wakacjach swoich uczęszczał na ze
brania. Sala Sehwetera (teraz „Pod dwiema lipam i” ) co niedzielę była przepełniona. Nawet na ulicy pełno było ludzi, co przez otw arte okna słuchali wykładów ks. prezesa i pieśni polskich, któ rym często kapela wtórowała. Na zakończenie opowiadano zwykle żarty. Od czasu do czasu odgrywano te a try amatorskie, a to często prcm jery, skoro się miało osobnego dram aturga w osobie Piotra K o ł o d z i e j a 7). Ilekroć A lojzjanic święcili ja k ą uroczystość, zaroiło się na sali albo w ogrodzie „Pszezelnika” ja k w ulu p ra wdziwym. Ludzie samorzutnie pisali do k u rji wrocławskiej listy dziękczynne, że im ta k dzielnego posłano kapłana. W roku 1893 wydrukowano u J. Pram ora w Laura-Hucie ustaw y Stowarzyszenia
°) K s. J a n K u b o t li, u r. 27 . sie r p n ia 38G5 r ., w D o b ro d zien iu , w y św ie c o n y 1SŚ3 r ., p ra co w a ł ja k o w ik a r y w S ie m ia n o w ic a c h i K o ź lu , potem był przez k ilk a la t k się d z em w o jsk o w y m , a od roku 38 9 2 p rob oszczem w P ie c h o w ic a c h pod B y to m ie m . W roku 1 9 1 8 z re z y g n o w a ł i z a m ie sz k a ł ja k o k o m o ra n t w N y s ie , g d z ie 15 . g r u d n ia 1 9 2 0 r. u m a rł.
.K s. K u b o th b y ł k a p ła n em w ie lk ie j in ic ja ty w y p a sto r a ln e j i z n a n y ja k o bu
d o w n icz y n o w y ch k o śc io łó w . Z p a r a fji m ie c h ó w ic k ie j w y d z ie lił i w p ię k n e k o ś c io ły z a o p a tr z y ł B ob rek , K arb i Rokitnie«?, a w koficu M ieeh o w ice sa m e je szc z e p o d z ie lił na d w a odrębne obw ody d u sz p a s te r s k ie . W u zn a n iu z a słu g o tr z y m a ł g o d n o ść sza m b ela n a p a p ie s k ie g o . — C ałą d iecezję o b le g a ły je g o d o w cip y ja k o t. zw . K uboth - W itz e , a n ie je d e n k o n fr a te r dob ro d u szn y s t a ł s ię o fia r ą n o w eg o ża rtu ks. K ub otha.
7) Oto s p is s z tu k te a tr a ln y c h , k tó re K o ł o d z i e j n a p is a ł od roku 1SS3.
1. B o g a t a w d o w a , ob razek lu d o w y w 2 a k ta c h , 2. W y c u ż n i k , obrazek lu d ow y w 3 a k ta c h , 3. 30 0 0 0 m a r e k , k om cd ja w 2 a k ta ch , 4 . P o c z c i w y m ł y n a r z , obrazek l u d o w y w 3 a k ta ch , 5. M a co c ha , ob razek lu d o w y w 3 a k ta ch , G. O b i c ż y s a s i , obrazek ludow T w 3 a k ta c h , 7. S ą s i e d z l , ob ra zek ludowcy w 3 a k ta ch , 8. P a n f a b r y k a n t m io te ł, w 1 a k c ie , S. Z a k o c h a n i , k o m ed ja w 2 a k ta c h , 9. G ó r n i c y , o brazek d r a m a ty cz n y wr 5 a k ta c h , 10 . P i l n u j s w e g o o b o w i ą z k u , k o m ed ja w’ 2 a k ta c h , 11 . W a l k a o b y t , ko m ed ja w 1 a k c ie , 12 . W y r o d n y s y n , ob razek lu d o w y , 13 . J a n i k d o k t o r e m , k om ed ja w 2 a k ta ch , 1 4 . B a b s k i c o m b e r , k o m ed ja w 1 a k c ie , 15. M il o ś ć o f i c e r a , w jed n y m a k cie, 17 . P y c h a , 1 5 . Ł a k o m s t w o , 19. N i e c z y s t o ś ć , 20 . Z a z d r o ś ć , 2 1 . O b ż a r s t w o , 2 2 . G n i e w , 23 . L e n i s t w o w s ł u ż b i e B o ż e j , 24 . S z o p k a b c t ł c c m s k a w 5 a k ta c h , 25 . J e d y n a c z k a , k o m ed ja w 3 a k ta ch , 26 . Bogu n a c h w a ł ę , ob razek d ra m a ty czn y w 2 a k ta ch (d la s tr a ż y p o ż a r n e j):* — W s z y s tk ie s ztu k i te a tr a ln e s ą ze ś p ie w a m i.
P io tr K o ło d ziej u m a rł w S ie m ia n o w ic a c h d n ia 14 g r u d n ia 1 9 3 1 , m a ją c la t n ie s p e łn a 79 . - .
K s. J a n K apica. 7
Młodzieży, a na wniosek Piotra Kołodzieja, k tó ry był wiceprezesem, także „zbiorek najużyw ańszyck piosnek”. K asjer Alojzjanów Stani
sław Polak, k tó ry miał żyłkę poetycką, m usiał w edług wskazó
wek ks, prezesa wiersze układać. Tak powstała w Siemianowicach nader u datna parafraza górnośląska do pieśni filaretów :
Hej, użyjm y żywota, W szak żyjem tylko raz!
Życie to częsta psota, A wnet przeminie czas.
Śpiewajmy więc wesoło, Niecli p u h ar krąży wkoło, Chwytaj i do dna chyl W nadziei lepszych chwil.
Po co tu obce mowy, W szak polski pijem miód, Lepszy śpiew narodowy I milszy b ratn i ród!
Śląsko, to polska ziemia, To nasz ojczysty raj, Milszej k rainy niema, Nieeli żyje polski k r a j ! Ot, tam siedzą g ó r n i c y, Więc przed nich puhar staw, To dzielni robotnicy,
Bo bronią swoich praw.
Podziemną, ciężką pracą, Nie swoich tu bogacą, Wesoły górnik brat, Choć nędzny jego płat.
Tu jest h u t n i k ó w kolo, Czas ich to zdrowie wznieść.
Uczyńmy to wesoło, ' A w ięc: hutnikom cześć!
H u tn ik z ognia w ypali:
Żelazo, srebro, cynk.
Nie nasz ten skarb metali, W tern jest najw iększy sęk!
Lecz gdy zabraknie ehleba, Kto wtenczas da nam jeść?
A chleba nam potrzeba, A więc r o l n i k ó w cześć!
Niech żyje w pomyślności Rolników zawód cny, Łaknącej on ludzkości Ociera gorzkie łz y !
J a k z polskimi k u p c a m i, Niech d a ją życia znak, Niech będą zawsze z nami, Nam polskich kupców b r a k ! Żydzi się tu panoszą,
Zysk znaczny stąd wynoszą, E j, biedny ten nasz k raj Dla żydów istny ra j ! Nareszcie r z e m i e ś l n i c y , Szlachetny jest wasz stan, I inni robotnicy,
W y wszyscy żyjcie nam ! W zajemnie się kochamy, W tern najsilniejsza b r o ń ! Że zniemczyć się nic damy, Tu na to polska d ło ń !
Więc użyjm y żywota, W szak żyjem tylko raz, Życie to nieraz psota, A wnet przeminie czas.
Krew stygnie, włos się bieli, Trzeba poczciwie żyć.
Niech śpiew nas rozweseli, Nim będziem w ziemi g n ić !
8 D r. E m il S zram ck.
K om entarz do tej pieśni dał po śmierci ks. Kapicy K orfanty, pisząc w Polonji (1930 nr. 2132): „Pamiętam, ja k jako uczeń gimna
zjalny obchodziłem z tym młodym wikarym domy i przekonyw a
liśmy kupców i właścicieli kamienic, że powinni używać tylko pol
skich napisów na godłach. W żywej mam pamięci jego działalność w tow arzystw ach parafjalnyeh, gdzie nie tylko uczył, w ykładał i czytał dzieła literatu ry , ale i pielęgnował pieśń polską, sam bę
dąc dobrym śpiewakiem ”.
A lojzjanie byli dla ks. Kapicy w Siemianowicach chlubą i zgu
bą. Z dum ną radością przedstaw ił ich dnia 6 m aja 1894 r. ks. k a r
dynałowi Koppowi. Jego Em inencja podziwiał sprawność jego w dy
rygowaniu sześciuset młodzieńcami. Po wysłuchaniu przyw itania, wygłoszonego przez wiceprezesa Kołodzieja, i kilku pieśni, ks. k a r
dynał przemówił do Alojzjanów na tem a t: co za młodu zasiejecie, na starość żniwować będziecie! — i kazał ks. Kapicy przetłum aczyć swoje słowa na język polski. W końcu udzielił młodzieńcom bło
gosławieństwa. — Ale zanadto był ks. Kapica rozruszył lud polski.
Niemieccy urzędnicy H uty L aury zadenuncjowali go do proboszcza i do biskupa, iż przeszkadza germ anizacji, utrzym ując polskie poczu
cie narodowe. Już w roku 1893, gdy z okazji jubileuszu kapłańskiego ks. Loya rodaków swoich przed kościołem miedźwieńskim z pa
tosem zachęcał do pielęgnowania i obrony języka polskiego, ode
zwały się głosy znawców stosunków : „K aplan Kapica ist in Ober
schlesien unmöglich geworden”. — Rzeczywiście przeniesiono go w r. 1894 do Berlina. W Siemianowicach powstała niemała rewo
lucja parafjaln a, któ rą jednak ks. Kapica sam taktow nie zażegn ał8).
Do nowej, ta k bogatej w urozmaicenia, pracy w diasporze ks. K apica szybko się przyzwyczaił. W Berlinie udzielał się dużo w towarzystwie polsko-katoliekiem, uczył w szkole, pracow ał w szpi
talach i więzieniach i urządzał misje w całej okolicy. Ody w r. 1895 składał egzamin proboszczowski, chwalił go prepozyt u św. J a dwigi w Berlinie ks. dr. Jahnel jako kapłana gorliwego, skromnego i zgodliwego. Zaczęto zwracać uwagę na jego tale n t oratorski. Ale jem u myśli wciąż ulatyw ały do stron ojczystych. Ilekroć z pieca mu się kopciło, nabierał szczególnego humoru, bo przypom inały mu
8) K s. Ś w id er je s z c z e w k ilk a la t p óźn iej ż a lił s ię c za sem , iż p a r a fja n ie w ię c e j su p r z y w ią z a n i do d a w n iejsz e g o k a p ela n a n iż do sw e g o proboszcza. P o r ó w n y w a ł sit; do k u ry , co k a c z ę ta w y lę g ła i sa m a p o z o sta je , gd y ty m cz a sem k a c z ęta la ta j ą g d z ie in d zie j i w e so ło po w o d zie p ły w a ją .
K s. J a n K apica,
się dymiące kominy górnośląskie. Około nowego roku 1898 zgłosił się na chybił tra fił o nowo utw orzoną w tedy p a ra fję Jankow ice w powiecie rybnickim, k tó ra była p a tro n atu rządowego. Ponieważ był jedynym kandydatem , uzyskał prezentę. Przypadek zrządził jednak, że nie poszedł do Jankow ie, ale dostał się do Tychów.
Dnia 21. grudnia 1897 r. um arła bowiem żona kanclerza Rzeszy księżna Hohenlohe-Schillingsfürst. Nad jej tru m n ą odpraw ił ks. K a
pica nabożeństwo żałobne w domu i asystował też przy pogrzebie samym. Ponieważ córka zmarłej księżnej odwiedzała w tym czasie chorą służącą w szpitalu sióstr Elżbietanek, zwrócił siostrze Kuper- tynie półżartem uwagę na w akujące właśnie Tychy i, że mogłaby przy okazji poprosić księżniczkę o interw encję u księcia pszczyń
skiego, aby ten młody kapłan, k tóry nad tru m n ą jej m atki się mo
dlił w domu żałoby, otrzym ał probostwo. Zakonnica wzięła spraw ę na serjo i poprosiła księżniczkę, ta pomówiła z ojcem, a kanclerz Rzeszy z księciem pszczyńskim, k tóry dał odpowiedź przychylną.
Było to bardzo nic na rękę urzędnikom pszczyńskim, bo już byli sobie upatrzyli innego k andydata na Tychy. „Was, der B auern
junge soll Tichau bekommen?” — dziwiono się zarozumiale. Tak samo podnosili niektórzy księża protesty przeciwko nadaniu Ty
chów ks. Kapicy, k tóry był powszechnie znany jako Polak. Lecz ks. k ard y nał Kopp po jego stanął stronie. Na W ielkanoc 1898 r., gdy właśnie wychodził z kazaniem, otrzym ał ks. K apica prezentę.
N aturalnie rezygnował teraz z Jankow ie i zaliczał siostrę Kuper- tynę do praw dziw ych dobrodziejów swoich. Odwdzięczył się szczo
drze, darząc K ongregację św. Elżbiety zawsze szezególnemi względami.
PROBOSZCZEM W TYCHACH.
M o t t o Pochodnią nogom moim słow o Twoje,, i światłość ścieżkom moim.
Ps. 118
T y c h y 9), w samym środku pow iatu pszczyńskiego położone, należą oddawna do znaczniejszych miejscowości okręgu. Liczyły 1898 r. katolików 2044, protestantów 145, żydów 70. P a ra fja obej
mowała ponadto Czułów, Glinkę, Mąkolowiec, M ureki, Paprocany i Paprocką Kuźnię, W artogłowiec, Zawiść i Źwaków — i liczyła razem 6290 katolików , 344 protestantów i 77 żydów. Irndność jest
°) F a tr z : „ R o c z n ik i“ T. P . N ., tom I I ., s tr . 2 5 9 . N a z w a T ych y.
10 Dr. E m il S zram ek.
po części robotnicza, po części rolnicza. Charakterystyczne piętno nadaw a ją Tychom dwa wielkie browary, jeden książęcy, drugi oby
watelski, oraz palarnia. Brow ar książęcy, którego wyczop w r. 1897 wynosił 100 000 hi. a w roku 1914 osięgnął maksynram 261.608 hek
tolitrów , należy do największych brow arów wschodniej Europy.
Nic więc dziwnego, że okolica tyska była mocno zalkoholizowana.
Bywało, iż służące karczm arzy w poniedziałek przynosiły na pro
bostwo pełną zapaskę książek modlitewnych, zapomnianych w karczmie przez „pobożnych” pijaków, co w niedzielę wprost z ko
ścioła tam byli poszli i pozostali. Naw et kobiety hołdowały alko
holowi. Tak w yglądał ośrodek, z którego nie zadługo na cały Górny Śląsk zaczął promieniować system atyczny ruch m isyjny prze
ciwko pijaństw u.
Nowy proboszcz objął p a ra f ję dnia 29. czerwca 1898 r. Przy- tem wygłosił kazanie na tem at „Pax v o b is!” i pow iedział: „P rzy
szedłem przynieść wam pokój, lecz gdyby honor Kościoła, albo zba
wienie dusz waszych tego wym agały, zawołam z C hrystusem : „Nie pokój przyszedłem przynieść, ale miecz”. W Tychach było odrazu robot}’ dużo, bo poprzednik ks. Palica, k tó ry od r. 1870 tam był p ro boszczem, w ostatnim czasie jako staruszek już nie mógł w zupeł
ności podołać zadaniom duszpasterskim. Naw et śpiew był zanie
dbany. Ivs. K apica później opowiadał: „W Tychach zastałem, gdy w r. 1898 p arafję objąłem, śpiew kościelny we wielkiem zaniedba
niu, ponieważ i proboszcz dotychczasowy i organista byli starym i ludźmi i nic posiadali potrzebnego zmysłu muzykalnego. Zabrałem się do reform y śpiewu kościelnego. Co niedziela i święto tudzież podczas nieszporów oraz nabożeństw majowych i różańcowych ćwi
czyłem osobiście przez kilka la t od ołtarza polski śpiew kościelny i zaprowadzałem nieznane pieśni i nieszpory polskie, gdyż dotąd śpiewano tylko litan je zamiast właściwych nieszporów. Do dnia dzi
siejszego popraw iam natychm iast nieudany śpiew, zwracam uwagę na usterki, daję publicznie naganę lub pochwałę ludowi i organiście i każę pieśń, źle śpiewaną, pow tarzać” 10).
Proboszczowska działalność ks. Kapicy zaznaczyła się na- zewnątrz dw ukrotnem powiększeniem kościoła (1906/7 i 1929) przy równoczesnem terytorjalnem uszczupleniu p a ra fji przez wy
dzielenie Murcków. N aw ew nątrz dokonał przez gorliwe i umie-
10) „ P r z e w o d n ik K a t o l ic k i“ , 19 2 7 nr. S.
K s. J a n K ap ica. 11
jętn c duszpasterstwo całkowitego przekształcenia parafji, k tó rej stosunki wkońcu uchodzić mogły za wzorowe. To jest pewne, iż dłu gi szereg proboszczów tyskich osięgnął w ks. Kapicy ta k i punkt kulm inacyjny, że następcom trudno mu będzie dorównać.
Ks. Kapica upraw iał duszpasterstwo ze serdeezncm umiłowa
niem i nadzwyczajną znajomością psyehologji ludu. Czy to była nauk a dzieci, m ających przystąpić do Sakram entów św., czy nauką przedślubna, czy katechezy dla wszystkich, czy zwykłe ogłoszenia z ambony, czy rozmowy w kancelarji p arafjalnej, wszystko prow a
dził ta k patrjarchalnię, a przytem ta k um iejętnie i swoiście cie
kawie, że znać było m istrza, którego starsi konfratrzy i naw et bi
skupi podziwiali, a od którego księża młodzi z korzyścią uczyć się mogli. P a raf janie zaś pod jego ojcowską ręk ą czuli się bezpiecznie i eałkowitein darzyli go zaufaniem. J a k go czcili i kochali, p u blicznie pokazali przy różnych jego jubileuszach.
Po uroczystości Abraham a, k tó rą święcił w 1916 r., skoń
czyw szy'50 rok życia, obchodził dnia 17. czerwca 1917 r. srebrny jubileusz kapłański.
Po niomieckiom nabożeństwie, przy którem m iał kazanie ks. dr. Szra- mek, zaprowadzili p arafjan ie ks. ju b ilata w uroczystym pochodzie z pro
bostw a do kościoła na sumę. Szły najprzód dziatki, które tego roku były do pierwszej Komunji św., za niemi kongregacja młodzieńców, potem żołnierze i inw alidzi wojenni, następnie kongregacja dziewcząt, a za nią dziewczynki w bieli z liljam i srebrnem i i kw iatam i; przed samym ks. jubilatem niesiono zwiędłą koronę prym icyjną i srebrną koronę, a w pośrodku kroczyła dziew
czynka czarno ubrana z gromnicą. Ks. ju b ila t i asysta otoczeni byli srebrnym wieńcem. Za ks. jubilatem szli krewni, zakonnice, honoracje i nareszcie prze
łożone i przełożeni z Różańca i członkowie I I I Zakonu. W szyscy uczestnicy pochodu m ieli srebrną ozdobę, dziewczyny srebrne wianki, chłopcy zaś, mło
dzieńcy i mężowie srebrne różczki. Cała reszta ludności stała w szpalerze.
P rzy uroczystej sumie asystow ali ks. jubilatow i ks. Miczek z Warszowic, ks. A ntoni W ojciech z F riedlandu i ks. dr. Potempa, ty sk i kapelan. Polskie kazanie wygłosił ks. Miczek na tem at: „M iłosierdzie P ańskie na w ieki wy
śpiewywać będę“ (Psalm 88). Z kościoła odprowadzono ks. ju b ila ta znów w procesji przed probostwo, gdzie składali życzenia w im ienni gm iny tyskiej p. burm istrz Skupin po niemiecku, w im ieniu gminy paprockiej p. sołtys Czy- pek po polsku, ze Zarządu kościelnego p. Stabik po niemiecku i nareszcie ze za
stępstw a gm iny politycznej p. K ontny po polsku.
Po południu o godzinie czw artej całe Tychy zebrały się na podwórzu farskiem , pięknie przystrojonem w kw iaty, chorągwie i girlandy. Wśród ogól
nej wesołości tyszanie oddali tu ks. jubilatow i podarek w postaci ślicznego rum aka. P rzy dźw iękach m uzyki śpiewano n a melodję „Oj w polu jezioro"
osobno na to ułożoną pieśń:
12 Dr. E m il S zram ck.
Gra wesoło muzyka, koń nogami podryga,
P ięknie uprany, idzie choćby w tany, Po ma piękną drużynę;
Jedzie z nim do księżoszka cała gm ina tychowska;
Koń się paradzi, księżoszek mu radzi, iż ta k ślicznie uprany.
M a on srePrne łańcuchy, co mu dały dziewuchy,
P iękne postronki, co dały małżonki, srePrne Picze młodzieńcy, i t. d.
Teraz ks. dr. Szramek zagaił gratulacyjne zePranie ludowe i z mównicy, pod cienistą lipą zPudowanej, składały życzenia śpiewem przeplatane kolejno w szystkie stany i tow arzystw a p ara fji, mianowicie żołnierze i dziatk i po
ległych we wojnie żołnierzy, kongregacja młodzieńców i tow arzystw o Dzie
cięctwa Jezusowego, Trzeci Zakon i dziatw a szkolna, rohotnicy i m atki tyskie, kongregacja dziewcząt, w ojanki i służące, a n a końcu uPodzy p ara fji. TrzePa Pyło podziwiać sprawność ludu tyskiego, który ta k swoPodnie i śmiało pu- Plicznie umie przemawiać i po w ielkiej części oryginalnem i w ierszam i uczcił swego duszpasterza.
Ks. dziekan Kapiea dziękował p a ra fji za ta k serdeczne i miłe uczczenie jubileuszu; publicznie złożył zapewnienie, że ja k dotąd, tak też i nadal będzie wiernie pracow ał dla dobra p a ra fji tyskiej i całego ludu górnośląskiego. Jako cel i ideał swojej pracy podał uświęcenie dusz nieśm iertelnych, uszlachetnienie życia rodzinnego i kulturalnego, podniesienie polskiego ludu na Górnym Śląsku.
H ym nem : My chcemy Boga ! zakończono wzniosłe to zebranie.
Piękny wiersz jubileuszowy, ozdobnie w ydrukow any, a p ra wdopodobnie także ułożony przez Napieralskiego, wręczył w imie
nin p a ra fji gospodarz Brunon Kontny. Czytamy tam : Za wszystkie tru d y lud Cię błogosławi I za zasługę całe Śląsko sław i;
Szczególnie jednak, my Twoi najbliżsi I najw ierniejsi i Twoi najszczersi.
Tyś nasz, o Księże, my w ierni Twoi, Przymierze nasze na zawsze ustoi;
W iernyś ludowi z myśli, słowa, czynu I trw asz przy ludzie, wielki ludu Synu!
Może Cię inni wymowniej wysławią, Może na wyższym pom niku p o staw ią;
My słowem serca, w imieniu współbraci, Mówimy p ro sto : — Niech Ci Bóg zap łaci!
Pieśń stołowrą zaś, ta k na uroczystość A braham a jak na sre
brny jubileusz kapłański, ułożył w stylu żartobliwym ks. dziekan W iktor Loss z Pawłowie pod pseudonimem Bolko Odromir T. G.
herbu Krzywa Cholewa.
K s. J a n K ap ica. 13
APOSTOŁ TRZEŹWOŚCI.
M o t t o : Miscreor super turbam .
M a r e k V I I I , 2.
C aritas Cliristi urget me.
2. K o r . V , 14.
Pierwsze lata w Tychach zeszły na obserwacji stosunków p a
rafialnych i na intenzywnera studjum . Ks. Kapica przerobił jesz
cze raz całą teologję, przeczytał clwudziestokilkutomową historję powszechną Weissa i wgłębiał się w zasady ekonomji społecznej.
Ze względu na brow ary tyskie interesow ała go szczególnie kw estja alkoholowa. Jako jedyny sposób do jej gruntownego rozwiązania poznał rychło i w sposób intuicyjny czynną miłość bliźniego. Oko
liczności były tak ie :
Pewnego poniedziałku lub w torku, gdy było właśnie wesele i w karczmie grała muzyka do tańca, zawołano go do osoby młodej lecz ciężko chorej. Gdy na moment nastała cisza w izbic a tylko dźwięki muzyki dolatyw ały z karczmy, odezwała się c h o ra : „Sły
szą księżoszku?” — „Słyszę”. — „Tak też i mnie grała muzyka, bo przed rokiem moje było wesele i czułam się szczęśliwą”. Za chwilę wskazała na ślubny wianek, k tóry za szkłem wisiał na ścia
nie, i powiedziała : „W tedy ten wianek był świeży i zieluteóki, teraz je s t zwiędły i suchy. Razem z nim zwiędniało szczęście moje, bo mąż mój pije. Dlatego ja choruję, dlatego um rę i dlatego też to dziecię, co teraz w kolebce śpi, będzie nieszczęśliwe”. — Serce ks.
Kapicy przeszył ted y żal nad ludem rozpitym. Przypom niały mu się słowa Zbaw iciela: m iscreor super turbam — żal mi tego ludu, i w tej chwili postanowił podjąć walkę przeciwko pijaństw u jako najw iększem u Avrogowi szczęścia ludzkiego. A żeby zgóry utrącić zarzut, że księża też piją, w yrzekł się sam wszelkich trunków alko
holowych i tem u heroicznemu postanowieniu wiernym pozostał aż do śmierci.
O dtąd nie m iał spokoju i w ram ach p a ra fji już się nie po
mieścił. Założywszy w Tychach dnia 8. grudnia 1898 r. po poprzed
niej m isji bractw o trzeźwości, do którego się zaraz około 2000 a dnia 2. lutego 1899 r. dalszych 500 p a ra fja n na członków zapisało, po
d ał do księcia-bisluipa wrocławskiego wniosek o ponowienie daw
niejszych bractw trzeźwości w całej diecezji. Zaproszony w skutek tego z referatem na konferencję kom isarzy biskupich i dziekanów
14 D r. E m il S zram ck.
do W rocławia, przedstaw ił tam dnia 12. października 1899 r. jasno opracowany i znakomicie uzasadniony projekt nowoczesnego ujęcia ruchu trzeźwości przez Kościół katolicki 11). Przyjęto tak ie rezolu cje:
1. J e s t obowiązkiem duchowieństwa, orjentow ać się w kw estji alkoho
lowej, ta k doniosłej dla życia naszego ludu. 2. K sięża powinni -wykorzystać każdą okazję ja k nauka dziatwy, ambona, konfesjonał, nauka przedślubna, związki, — by oświecać lud o spustoszeniach, jakie alkohol w yrządza pod względem religijnym , fizycznym i społecznym. 3. Nieodzowne je st zakła
danie bractw trzeźwości a, o ile p rak ty k a n a to wskazuje, związków absty
nenckich. Dla słabych poleca się zaprowadzenie czasu próbnego. Kierownic
two w szystkich bractw trzeźwości spoczywa w rękach dyrektora diecezjal
nego, k tó ry m a w diecezji do pomocy dwuch albo więcej subdyrektorów. N a czele bractw a parafjalnego stoi proboszcz względnie jego zastępca. Celem poparcia akcji trzeźwości m ianuje on kilku zelatorów. 4. Pożądanem je st po
zyskanie prasy katolickiej dla ruchu trzeźwości. Jako organ bractw trz e źwości poleca się Posłańca Niedzielnego (Sonntagsblatt). Należy rozszerzać broszury i pism a ulotne. 5. Trzeba zakładać katolickie lecznice dla pijaków.
6. W oparciu o niem iecki Verein gegen M issbrauch des Alkohols należałoby na wschodzie Niemiec założyć związek podobny, któryby werbował członków z w szystkich w arstw społeczeństwa i m iał za zadanie, dążyć do zm iany przy
jętych zwyczajów pijackich i wpływać na czynniki ustawodawcze i organy adm inistracyjne, by popierały ruch trzeźwości. 7. Należy utw orzyć komisję z osób duchownych i świeckich, k tó ra całą akcję trzeźwości uruchomi.
Ponieważ inicjatyw a była wyszła z Górnego Śląska, to też na Górnym Śląsku zaczęto akcję urucham iać. Na początku roku 1900 odbyła się w Kędzierzynie konferencja pomiędzy delegatem k a rd y nała Koppa ks: Augustinern, ks. Kapieą, generalnym dyrektorem hrabiego Schaffgotscha, radcą sprawiedliwości dr. Stephanem z By
tomia i lekarzem dr. Sciffertem z Bytomia. Uchwalono natych
m iast i poza kościołem rozpocząć zorganizowaną walkę z alkoholem.
Zwrócono się zaraz do „D eutscher Verein gegen M issbrauch geisti
ger G etränke” w Berlinie i osiągnięto założenie centrali prow incjo
nalnej w W rocławiu, która utw orzyła niebawem „Oberschlesischer Bezirksverein gegen M issbrauch geistiger G etränke” z siedzibą w Bytomiu. Prezesem został generalny dyrek tor dr. Stephan 12). Tym
n ) P r o to k o ll d er am 11 . und 12 . O ktober 1S99 Im ib . th e o lo g isc h e n C onw ikt a b g e h a lten en TM özesankonierenz (s tr . 36 — 11).
12) B ern a rd S t e p h a n , u r. 1 0 . lis to p a d a 1S 55 r., ja k o sy n d y r e k to r a g im n a zju m w O stro w ie, u c z ęsz cz a ł do g im n a zju m w Ś r e m ie , g d z ie p ó ź n ie jsz y k s. p r a ła t W a w r z y n ia k był je g o n a u cz y c ie lem r e l ig j i. T u s ię też n a u cz y ł ję z y k a p o lsk ie g o . P o sk o ń czo nych stu d ja ch p r a w n ic z y ch p r a c o w a ł n ajp rzód ja k o sy n d y k w z a r z ą d z ie dóbr h r a b ie g o I le n c k e l-D o n n e r sm a r c k a w T a rn o w sk ich G órach (1 8 8 1 —1 S S 5 ), p o tem o s ie d lił s łę ja k o a d w o k a t w B y to m iu i od ra zu w z ią ł czy n n y u d zia ł w ż y c iu pu blioznem . Od r o k u 18 8 6 n a le ż a ł do r a d y m ie js k ie j, a w roku 1 8 9 3 w y b ra n y m z o sta ł w o k ręg u S tr z e lc e —K o ź le do p a r la m e n tu , a w ok ręg u B y to m —T a rn o w sk ie Góry do sejm u p r u sk ie g o . N a le ż a ł do
K s. J a n ICapica. 15
czasem ks. kardynał K.opp p a rł też naprzód akcję czysto kościelną.
W liście pasterskim , wydanym na wielki post jubileuszowego roku 1900, pod koniec ta k powiedział:
Czyż inożna godniej święcić to lato miłościwe, jakie nam Kościół przy zmia
nie stulecia otwiera, aniżeli podejm ując z tem w iększą gorliwością w alkę ducha z ciałem ?. . . B ractw a wstrzemięźliwości — to ratu n ek dla ludzi; chcą one kres położyć pijaństw u, które tyle nieszczęścia sprowadza na ro d z in y ..
a je st to także rzeczą honoru dla Kościoła; nie wolno nam bowiem dopuścić do tego, aby niewierni mogli choćby tylko z pozorem słuszności twierdzić, że religja nasza nie ma siły i zdolności do podniesienia poziomu moralnego. Nie, pokażmy im, że w Kościele naszym działa zawsze jeszcze ten sam, k tó ry przyszedł na św iat, „by szukać i ratow ać, co było zgubione“. (M at. 18. 11).
Równocześnie z wydaniem listu pasterskiego zwrócił się ks. k a r
dynał do kleru z usilną prośbą, by zechciał popieraniu ruchu trze
źwości poświęcić szczególną uwagę. Nie m ając jeszcze kandydata odpowiedniego na dyrektora diecezjalnego, zamianował tymczasem tylko subdyrektora dla Górnego Śląska w osobie ks. Kapiey.
W tym charakterze rozpoczął proboszcz tyski w imię hasła misereor super turbana, swoją działalność m isjonarską, w której w całej pełni zajaśniały u niego i gorliwość iście apostolska i feno
menalny wprost tale n t retorski. W latach 1900 do 1903 prowadził misje trzeźwości w następujących kościołach: Tychy, Chełm, Stary Bieruń, Bojszowy, Lędziny, Miedźna, Mysłowice, JCatowice, Ro- ździeń, Bogucice, Dąb, Załęże, Kochłowicc, Nowa Wieś, Bytom St. Maria, Bytom St. T rinitas, Orzegów, Godula, Ruda, Biskupice, Zabrze, Zaborze, Mikulczyce, Łagiewniki, Piekary, Bobrek, Miecho-
n a jw y b itn iejsz y c h p rzyw ód ców c en tr o w y ch R z esz y N ie m ie c k ie j i p r z em a w ia ł n a w ie lu k o n g re sa ch k a t o lic k ic h .
O bjąw szy z d n iem 1. lis to p a d a 1 8 9 9 r. g e n e r a ln e p e łn o m o cn ic tw o h r a b ie g o S c h a ffg o tsc b a d la r o zleg ły c h je g o p o s ia d ło ś c i w g ó r n o ś lą sk im o b w od zie p r z em y sło w y m , o k a z a ł s ię s p o łe c z n ik ie m d o sk o n a ły m o p o c z y n a n ia c h w p r o st p rzeło m o w y ch . O draził p o z n a ł w a ż n o ść k w e s t ji m ie sz k a n io w e j i k a z a ł w c z a s ie u rz ęd o w a n ia sw e g o n a s ta n o w is k u g e n e r a ln e g o d y r e k to r a w y b u d o w a ć 36 6 dom ów m ie s z k a ln y c h d la r o b o tn i
ków w p r z ed się b io rstw a c h h ra b ieg o S c h a ffg o ts c b a . Z a p ro w a d ził też p r e m je r o b o tn icz e , za p o m o g i m ie sz k a n io w e i d o d a tk i n a d z ie c i. P o p ie r a ją c u s iln ie ru ch p r z ec iw a lk o h o lo w y , s ta r a ł s ię s y ste m a t y c z n ie p r z y zw y c z a ić lud do n a p o jó w o r z e ź w ia ją c y c h a n ie szk o d liw y c h . T em u celo w i s łu ż y ć m ia ły np. lic z n e m le c z a r n ie h y g je n ic z n e . H o jn ie p o m a g a ł p rzy b u d o w ie n o w y c h k o śc io łó w . Szczod rą o p ie k ą o ta c z a ł ż łó b k i, o c h r o n k i, s z k o ły g o sp o d a rcze, d om y z w ią zk o w e, s p o r t itd ., a w sz y stk o to c z y n ił w ś c is le m za w sz e po
ro zu m ie n iu z d u ch o w ień stw e m . J a k o k a t o lik był w z o ro w y .
U m a r ł z a ra z po w yb uch u w o jn y d n ia 8 . s ie r p n ia 1 9 l 4 r. i p o c h o w a n y je s t w S zo m b ierk a ch pod B y to m ie m . P o ls k ie k a z a n ie p rzy p o g rzeb ie w y g ło s ił k s . K a p fc a , b io r ą c za m o tto s ło w a ś w . P a w ła : J u s tu s ex fid e v i y i t — s p r a w ie d liw y ż y je z - w ia r y .
G e n e r a ln y d y r e k to r S tep k a n był m ężem n a js z la c h e tn ie j s z e g o . c h a r a k te r u o k r y s zta ło w ej c z y s to ś c i du szy i n ie sp la m io n e j u c z c iw o ś c i. P o n ie w a ż p o tę p ia ł e k s te r m in a c y jn ą p o lity k ę rząd u w z g lęd em P o la k ó w , n ie p o s ia d a ł ża d n e g o o d z n a c z en ia p r u s k ie g o . A le był k o m tu ro m p a p ie s k ie g o o rd eru ś w . G rzegorza.
IG Dr. E m il Szraniek.
wice, Tarn. Góry, Stare Repty, S tare Tarnowice, Miehałkowice, W oźniki, Dąbrowa (pod Niemodlinem), Toszek, Opole, Lipiny, Mi
kołów, Mokre, Łaziska Górne, Woszczyce. — Ten czas m isyjny n a
zywał ks. K apica jeszcze w roku 1921 najpiękniejszym okresem swego życia •).
Uruchomiona przez proboszcza tyskiego w alka z pijaństw em robiła na Górnym Śląsku dobre postępy. Zadowolony z tego ks. k a r
dynał Ivopp zreorganizował istniejące tu z dawniejszych la t bractw a trzeźwości i dekretem z 23. m arca 1901 r. podniósł z upoważnienia Stolicy Apostolskiej bractwo, za czasów ks. Ficka w Piekarach ka
nonicznie erygowane, do godności arcybractw a, do którego wszyst
kie inne podobne zrzeszenia kościelne, gdziekolwiek naw et w innych diecezjach istniejące lub powstać m ające, agregowane być m iały 13).
Na spowodowanej tern uroczystości piekarskiej w zastępstwie ks.
kardynała przewodniczył n aturaln ie ks. Kapica. Aż do roku 1903 cała setka bractw trzeźwości była kanonicznie założona i do arcy
bractw a piekarskiego ag re g o w an a 14). Ponieważ były to praw ie wyłącznie polskie p arafje Górnego Śląska, jak ks. kardynał z ubole
waniem wyraźnie zaznaczał, bezpodstawna jest skarga z polskiej strony w roku 1914 wypowiedziana, iż „prawdziwie żałować trzeba, że nic wznowiono u nas klasycznych a swojskich i rzeczywiście pięk
nych bractw trzeźwości z czasów ks. F ick a” 15). Jeżeli te bractw a później w wirze walk politycznych, jakie się na widowni Górnego Śląska rozgrywały, znacznie podupadły, nie wina w tern ani Ko
ścioła wogóle, ani ks. Kapiey w szczególności. Dziękować raczej trzeba opatrzności Bożej, że przed rozognieniem w roku 1903 walki narodowościowej utrzeźw iła przez misje ks. Kapicy lud górnośląski tak , że potem przy wszelkiem roznam iętnieniu politycznem zacho
wał rozum i równowagę. Zgroza pomyśleć, co by się było działo, gdyby Górnoślązacy w tych gorących czasach byli się jeszcze zale
wali hektolitram i alkoholu.
Był to ogrom pracy, jak iej ks. Kapica w tedy dokonał, gdy inni spokojnie się przyglądali i dowcipkowali. Naw et pobożni staruszko
wie w strząsali ramionami, m ów iąc: Po co te misje? — wszak znamy
*) M ein e M ä ss ig k e its m is s lo n e n , w „ D er O b ersch lesier" 1 9 2 1 , nr. 30 , s ir . 53 7 . is) V e ro r d n u n g e n d es F b . G en eral - V ic a r ia ta m te s zu B re sla u N r . 3 7 9 , poz. IV.
u ) B e r ic h t über den S ta n d d er M ä ssig k e itsb e w e g u n g in der D iö z ese B r e sla u , do d a tek do V ero rd n u n g en itd . n r. 4 0 3 , poz. I I .
15) K o n st. P r u s . O w a lc e z p ija ń stw e m na Ś lą sk u G órnym za cza só w ks. F ic k a , s a r y s h is to r y c z n y , B y to m 1 9 1 4 , s tr . 4 0 .
Ks. J a n K ap ica .17
teolog,ję m oralną i mamy zasady pastoralne do traktow ania grzesz
ników nałogowych, to za łaską Bożą wystarczy. — Ks. K apica zaś wciąż pow tarzał: gratia supponit natu ram — i miał wielki szacu
nek dla pracy i dla kultu ry , która jest panowaniem ducha ludz
kiego nad natu rą. Tę definicję znało w Tychach każde dziecko 12-letnic. Ks. Kapica nie wierzył, iż pobożność sama wystarczy, by się Bogu przypodobać, i mógł się powołać na znane słowo Zbawi
ciela: Nic każdy, co do Mnie mówi „Panie, P an ie”, wnijdzie do królestwa niebieskiego. — Nie wierzył też w wygodny autom atyzm dziejowy, chociażby zostaw iający się pobożnie opatrznością Boską, ale wierzył i .uczył, że dopiero p raca w pocie czoła, wykonyw ana z myślą o Bogu, jest praw dziw ą służbą Bożą. Czuł z apostołem : caritas Christi urget me (2. Kor. V, 14), dlatego nie wa
hał się, tam , gdzie nie było wydeptanych dróg duszpasterskich, to row ać sobie z wielkim wysiłkiem drogi nowe.
Przypatrzm y się jego misjom. N ader cenne uw agi znajduje
m y w sprawozdaniu, które jako subdyrektor górnośląskich bractw trzeźwości na początku 1903 r. złożyć musiał lcurji wrocławskiej.
„P rzy ogłoszeniu m isji daje się w gminie zauważyć silne poruszenie.
Je d n i w ita ją misję z wielką radością, inni z złością, śmiechem i wyszydzaniem.
Interesenci alkoholu różnemi sposobami sta ra ją się powstrzymać pijaków od udziału w misjach. Mimo to serce w zbiera od radości na widok, ja k ze wszyst
kich stron lud garnie się do kościoła już długo przed czasem do kaza
nia naznaczonym. Mężczyźni i niew iasty, dorośli i dzieci, robotnicy w prost z pracy — wszystko się spieszy, by przyjść na czas i znaleźć jeszcze miejsce w kościele. Po odśpiewaniu jak iejś pieśni lub różańca rozpoczyna się o go
dzinie siódmej pierwsze kazanie. Ciekawość je st napięta, rzadko kto wierzy w powodzenie, przeważna część przyszła z postanowieniem: „niech sobie kaznodzieja co chce gada, ja gorzałki nie porzucę, bez niej nie mogę żyć i nie mogę pracować, zresztą nie jestem pijakiem — wszak bogaci też piją a księża ta k że“. P oczątek kazania m a zwykle decydujące znaczenie. K azno
dzieja musi odrazu pozyskać zaniepokojonych i do głębi poruszonych słucha
czów, musi ich uspokoić i zaciekawić i naprężyć na nowo, naprzyklad:
1. „Gdy jeszcze byłem małym chłopakiem, usłyszałem pewnego dnia gwałtowny huk, ta k że okna zadrżały. — Co to było? — W krótce rozeszła się wieść: W S tarym Bieruniu fabrykę dynam itu wysadziło w powietrze. Od
"tego czasu, a zwłaszcza w ostatnim roku, powtórzyły się te straszne w ypadki już kilka razy. W ielu z was opłakuje swoich najmilszych, którzy zginęli przy takiem nieszczęściu. J e s t więc rzeczą zrozumiałą, że t a fab ry k a stoi na nboczu wśród pól, że stosuje się najostrzejsze środki ostrożności przy pracy około śm iertelnej m a terji dynam itu, że n ik t nieupoważniony nie ma dostępu do tych niebezpiecznych miejsc, by zapobiec nowemu nieszczęściu, nowemu bólowi. — Jedno atoli je st dla mnie niezrozumiałem. Znam bowiem m aterję, k tó ra je st o wiele niebezpieczniejsza od dynam itu, i znam m iejsca o wiele
2
Dr. E m il Szram ck
niebezpieczniejsze od waszej fabryki dynam itu. Przez tę m aterję i w tych m iejscach zginęło znacznie więcej ludzi i zniszczało o wiele więcej szczęścia i poszło w pow ietrze mnóstwo domów i gospodarstw bogatych. Ilu z was nie opłakuje nieszczęśliwca w fam ilji swojej. A mimo to istnieją, te nieszczęsne fab ry k i tuzinam i w mieście waszem. K ażdy ma do nich wolny dostęp, n ik t mu nie przeszkadza, każdy może siebie i innych tą m aterją, burzącą szczęście
ludzkie, zabić, zgubić — nie przestrzega się żadnych środków ostrożności. — Temi fabrykam i są karczmy, a tą m aterją je st alkohol. Przyszedłem do was, by was ostrzec przed niebezpieczeństwami tych nieszczęsnych fab ry k i tej m aterji nieszczęsnej, by wam podać środki ostrożności“. (M isje w Starym.
B ieruniu).
2. „W altanie ogrodu siedziała szczęśliwa rodzina. Ojciec trzym ał trz y letniego chłopca na kolanach, naprzeciw siedziała szczęściem opromieniona m atka. N a stole sta ł kufel piwa. Ojciec od czasu do czasu zażyw ał tru n k u orzeźwiającego i cieszył się, gdy chłopczyk wołał: „Mnie też ta to " i mocno pociągnął ze szklanki. „To będzie tęgi chłopiec“, mówił ojciec z uśmiechem, a m atka śm iała się ż nim. św iadkiem tego szczęścia rodzinnego był księżyc, któ ry blaskiem swoim oświecał tę scenę i zdawał się podzielać szczęście. — L a ta minęły. — Znowu świecił księżyc ta k jasno. Tym razem zaglądał cie
kawie przez małe okienko do ubogiej izdebki na poddaszu. Tu siedziała późnym wieczorem wynędzniała i w ybladła kobieta, pilnie z a ję ta robotą ręczną.
Cicha była i zadumana, W łóżku leżał 12-letni chłopiec, jakoby spał. N araz podniósł głowę i zapytał m atki: „Mamo, dlaczego ta ta teraz zawsze ta k późno w raca do domu? Pew nie już ciebie i mnie nie kocha. J a go już też wcale nie lubię“. — W tem odezwały się na schodach ciężkie kroki, drzwi otw arły się hałaśliwie, kobieta zadrżała, a chłopiec skrył się pod kołdrą. — Co to może być za rodzina? Księżyc na niebie to wiedział. On w szystkich tro je już kie
dyś w idział i był świadkiem innej sceny. — Znowu przeszło kilka la t i znowu była pełnia księżycowa. Ciekawie zaglądał miesiączek przez okno ubogiej izdebki, gdzie przy maszynie do szycia siedziała blada kobiecina nieruchoma.
Co to może być? W zdrętw iałych rękach kurczowo trzym ała list. K siężyc czytał ciekawie. Co tam było napisane? — „Kochana matko, wybacz mi, gdy otrzym asz mój list, ja już śmierć znalazłem w falach rzeki. W szystkie tw oje ofiarne um artw ienia, tw oja pracowitość, tw oje troski były daremne. Nie uczy
łem się, lecz przehulałem tw oje grosze zaoszczędzone. Zmarnowanego na ciele i duszy, pchają mnie teraz w yrzuty sumienia do rzeki. W ybacz mi, bo jestem dzieckiem swego ojca, żegnaj! Twój syn". Księżyc p atrz ał na zwłoki syna w wodzie, patrzał na m atkę przy maszynie do szycia i poznał obydwóch. Ju ż dwa razy ich widział. — Kochani słuchacze! Ten sam księżyc, k tóry to w i
dział, spogląda dzisiaj i na nas. J a k śliczny je st wieczór dzisiejszy. T ysią
cami zebraliście się na tym cm entarzu, cisza panuje uroczysta. N aw et drzewa, pod którem i stoimy, zdaw ają się być ciekawe, ani listek się nie porusza.
N iech nam teraz księżyc opowiada! Przecież tyle razy na was patrzał, świe
cił wam do m ieszkania i czuwał przez niejedną noc, by was obserwować. — P rzy blasku księżyca te ra z przez kilka wieczorów około tego kościoła groma
dzić się będziemy i słuchać o szczęściu i nieszczęściu, o radości i o smutku, 0 ojcu i o synu, o nadzieji i o zawodach, o grzechu i o cnocie, o pijaństw ie 1 o trzeźwości" (W irek).
3. „Gdy jeszcze byłem małym chłopcem, stałem pewnego wieczora na podwórzu domu rodzinnego i ciekawie spoglądałem na niebo w kierunku pół
nocnym. Tam bowiem widać było w ielki czerwony blask ognisty, którego sobie