Maria Renata Mayenowa
Dyskusja nad zeszytem próbnym
"Słownika polszczyzny XVI wieku"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 49/2, 626-632
DYSK USJA NAD ZESZYTEM PRÓBNYM „SŁOWNIKA POLSZCZYZNY XVI WIEKU“
Od roku 1949 IBL prowadzi prace nad Słow n ikiem polszczyzny X V I w i e ku. Opublikowany przed dwoma laty zeszyt próbny zam ierzonego S ło w n i k a 1 stał się przedmiotem dyskusji zorganizowanej przez IBL na konferen cji 10 stycznia 1958. W konferencji w zięli udział: członkowie Rady N au kowej IBL, członkowie K om itetu Językoznawczego PAN, członkowie K o m itetu Slaw istycznego PAN, naukowcy interesujący się problem atyką j ę zykoznawczą lub starszą literaturą oraz obradujący w ów czas w W arszawie przedstawiciele narodowych kom itetów slaw istycznych powołanych do orga nizacji m iędzynarodowego zjazdu w Moskwie.
Głosy, które padły na konferencji, zostały poprzedzone głosam i recen zentów, które w ym ieniam w kolejności nadsyłania recenzyj: S. W e s t f a l (Anglia), H. G r a p p i n (Francja), L. L. T h o m a s (Kalifornia), J. B a u e r (Czechosłowacja), J. T r y p u ć k o (Szwecja), J. D a ń h e l k a , A. D o s t a ł (Czechosłowacja). Osobno wym ieniam recenzje opublikowane w polskich czasopismach naukowych: A. S iu d u ta 2 i B. Krei К W sprawozdaniu traktu jemy je na równi z głosam i obecnych na konferencji dyskutantów. Orga nizacja konferencji przew idyw ała otwarcie dyskusji (prof, dr К. W у к a), zre ferowanie dotychczasowych recenzyj (prof. dr M. R. M а у e n o w a), koreferat prof, dra S. U r b a ń c z y k a oraz dyskusję. Zabrali w niej głos: prof, dr J. К u r у ł o w i с z, prof. dr B. H a v r â n e k , prof. dr К. G ó r s k i , prof. dr Z. K l e m e n s i e w i c z , prof. dr W. D o r o s z e w s k i , prof. dr R. P o 1- 1 a к, prof. dr R. A w a n i e s o w, prof. dr K. H о r â 1 e к, dr F. V. M a r e ś , prof. dr P. Z w o l i ń s k i , prof. dr H. К о n e с z n a, prof. dr L. K a c z m a r e k , prof. dr S. H r a b e c, prof. dr S. R o s p o n d , prof. dr M. R. M a y e - n o w a. D yskusję zamknął prof. dr K. W y k a .
Przedstawim y tu problem atykę dyskusji i zarysow ane w niej stanowiska, idąc od zagadnień najogólniejszych ku mniej ogólnym. Pom iniem y natom iast te niezw ykle cenne a bardzo szczegółowe, dotyczące realizacji poszczegól nych haseł — uwagi, które znalazły się w recenzjach, lecz z natury rzeczy nie m ogły się stać przedmiotem szerokiej dyskusji. M ówiąc o ogólności traktowanych zagadnień, nie zawsze mamy na m yśli ich ogólność teoretycz ną. Idzie raczej o płynące z nich w nioski praktyczne. Tym śm ielej pozwalam sobie traktować dyskusję praktycystycznie, że przeważająca ilość w ypow ia dających się potwierdza zarysowaną koncepcję Słownika, proponując kore- ktury i uzupełnienia, a nie zasadnicze zmiany.
Na pierwsze m iejsce w ysun ęła dyskusja zagadnienie kanonu źródeł, jego zakresu i charakteru. Kanon źródeł został w głównej m ierze oparty na
1 S ło wnik polszczyzny X V I wieku. Zeszyt próbny. (Kolegium redakcyjne: S tanisław B ą k , Stefan H r a b e c, W ładysław K u r a s z k i e w i c z , Maria Renata M a y e n o w a , Stanisław R o s p o n d , W itold T a s z у с к i). W rocław 1956. Zakład im ienia Ossolińskich — W ydawnictwo Polskiej A kadem ii Nauk, s. LIX, 1 nlb., 118, 2 nlb. + kartka erraty. Polska Akadem ia Nauk — Instytut Badań Literackich.
2 J ę z y k P o l s k i , X X XVII, 1957, z. 3, s. 209—215. 3 L i n g u a P o s n a n i e n s i s , VI, 1957, s. 204—209.
drukach. Stąd należy się spodziewać trojakich konsekwencyj: 1) przewagi języka literackiego nad swobodniejszym językiem mówionym, który może dałby się odnaleźć w rękopisie nieliterackim ; 2) stosunkowo m ałego za gęszczenia dokumentacji dla pierwszego trzydziestolecia XVI w., kiedy druki są bardzo nieliczne; 3) stosunkowo znacznego zniw elow ania różnic dialektycznych, które m oże w ystąpiłoby jaskrawiej w rękopisie o charakte rze nieliterackim .
Z arysow ały się także różnice potrzeb i zainteresowań, których zaspo kojenia przyszli użytkow nicy oczekiwaliby od Słownika. Jedni chcieliby uzyskać przede w szystkim informacje dotyczące geografii lingwistycznej (Kaczmarek, Kreja), inni — móc dotrzeć do języka m ówionego (Pollak). Jeszcze inni, dla różnych zresztą zainteresowań, chcieliby m ieć pewność m ożliwej kom pletności hapax legomenów, ułatw iającą rozwiązanie szeregu problem ów ściśle lingw istycznych (Thomas, J. Safaretwicz), um ożliw ia jących po prostu rozum ienie trudniejszych m iejsc tekstu (Pollak). N aj wyraźniej może charakter przyszłego zestaw u leksykalnego Słownika, w yni kającego z takiego zestaw u źródeł, scharakteryzow ał Thomas: będzie to słow nik hum anistycznej, literackiej zlatynizowanej łaciny. Dańhelka, pod trzym ujący takie same obawy, proponuje zm ienić odpowiednio tytuł S ło w nika lub uzupełnić kanon źródeł tak, by odpowiadał on rzeczyw iście swojej nazwie — Słownik polszczyzny X V I wieku.
W związku z charakterem kanonu źródeł i jego przew idyw anym i kon sekw encjam i zarysow ały się następujące postulaty: przerobić w szystkie teksty szesnastow ieczne (Trypućko, Kaczmarek); odwrócić ich proporcje tak, by preferow ały rękopis, a nie druk, tekst nieliteracki przed literackim (Pollak); uzupełnić dotychczasowy kanon o m ateriał rękopiśm ienny do r. 1540 (Siudut); wciągnąć w szystkie druki z okresu do r. 1540, położyć szcze gólny nacisk na druki nie związane naw et przez osobę drukarza z Krako wem (Urbańczyk); wciągnąć niektóre przynajmniej pieczołow icie wydane rękopisy (Grappin, Siudut, Pollak); w ciągnąć m ateriał słow ników i grama tyk (E. Decaux); poza przyjętą przez Słownik metodą opracowania m ate riału stw orzyć komórkę przeglądającą niew yekscerpow ane teksty ze względu na hapax legom ena i w ydaw ać tak uzyskany m ateriał w postaci suplem entu (Thomas, w pew nym stopniu także Górski i Urbańczyk).
Piszącej te słowa w ydają się zupełnie nierealne propozycja pierwsza i druga. Gdyby naw et założyć, że ekscerpcja kompletu m ateriału zachowa nego dotąd przyniesie inform acje o języku m ówionym , trzeba uznać przed sięw zięcie za niem ożliw e do w ykonania za życia jednego pokolenia. Liczne doświadczenia zaś, potwierdzone w dyskusji (Havrânek), wskazują, że roz ciągnięcie tego typu przedsięw zięć na czas zbyt długi kryje w sobie ich najw iększą klęskę: nie dochodzą do skutku lub dochodzą w postaci oka leczonej, nie zadowalającej już nikogo. Pisząca te słow a nie ma też żadnych podstaw, by przypuścić, że język m ówiony, że jego leksykalne i frazeologiczne elem enty znajdą się raczej w dziełach specjalnych lub w rękopisie archi w alnym albo — tym bardziej — literackim , niż w drukach — dziełach nale żących do literatury pięknej.
Sądzę natomiast, że przedsięwzięciem realnym jest wyekscerpowanie rękopisów o charakterze archiwalnym do 1540 r., uzupełnienie kanonu
ograniczonym m ateriałem rękopiśm iennym nieco późniejszym (takim jak sta tuty cechowe) i wybranym i drukami — czy to szczególnie w czesnym i, czy to obiecującymi słow nictw o specjalne, m arginalne dla podstawowego zaso bu słownikowego, ale istotne dla specjalistów z rozm aitych dziedzin, po szukujących w yjaśnienia znaczeń term inów specjalnych. Za realne uważam też stworzenie komórki poszukiwaczy hapax legom enów, które redakcja w ykorzystyw ałaby w specjalnych zeszytach suplem entowych, nie narusza jąc przyjętej m etody ekscerpcji i opracowania dla głównego zrębu słow nictwa.
W związku z kanonem źródeł zarysow ały się też charakterystyczne różnice stanowisk w stosunku do tekstów tłum aczonych lub dwujęzycznych, takich jak słow niki (Thomas, Dańhelka, Decaux, Mareś, Kuryłowicz). Thomas wskazuje na niebezpieczeństwo tego typu tekstów, poniew aż często świadom ie nawet latynizują one polszczyznę. Stąd szczególnie niebezpieczne dla redaktorów jest zbytnie zaufanie np. do M ączyńskiego, traktow anie go jako przewodnika w podziale m ateriału na rubryki znaczeniowe. N iebezpie czeństwo to potwierdza także Kuryłowicz, ale jednocześnie w idzi on w źró dłach tłum aczonych szczególnie wdzięczny m ateriał dla wydobycia syn on i- miki. N iebezpieczeństw płynących z m ateriału tłum aczonego nie dostrzegają ani Dańhelka, ani Decaux. Obaj widzą szczególne korzyści w ynikające z posiadania ekw iw alentu obcojęzycznego, ufając widocznie jednoznaczności tak uzyskanych w yjaśnień w yrazów i wyrażeń polszczyzny szesnasto- w iecznej.
By zakończyć om ówienie sprawy tak zasadniczej jak kanon źródeł, w arto chyba jeszcze wskazać na konsekwencje, które w ynikałyb y przy spełnieniu zalecenia korzystania z m ateriału pieczołow itych przedruków. N ie staw iając tu tak istotnej sprawy jak sprawa zaufania do późnego prze druku, należy się odwołać do poruszonej w dyskusji sprawy transliteracji m ateriału przykładowego. Zasada transliteracji spotkała się z wyraźną aprobatą w iększości dyskutantów. Otóż należy sobie zdać sprawę z tego, że przedruki źródeł archiwalnych posługują się bardzo różnym i zasadami — z reguły zresztą — transkrypcji, nie transliteracji. W prowadzenie ich do Sło wnik a stworzyłoby nieprawdopodobną m ieszaninę zasad podawania m a teriału oraz zmusiłoby do rezygnacji z opracowania fonetycznej i gram a tycznej charakterystyki haseł.
Ze sprawą kanonu źródeł łączy się zagadnienie chronologicznych granic Słownika. Formalne granice — stulecie jako okres objęty opracowaniem — spotkały się z aprobatą w iększości dyskutantów (Urbańczyk, Górski, K le m ensiewicz, Awaniesow). Rozumiejąc w ynikającą z praktycznych pobudek konieczność ograniczenia m ateriału, uznali oni za m ożliwe takie jego zakre ślenie, które dawałoby nawiązanie do Słownika staropolskiego z jednej stro ny, z drugiej zaś — w yzyskiw ałoby twórczość pisarzy schyłku XVI w., wchodzącą już na próg siedemnastowieczny.
Formalny charakter granic w yw ołał jednak i zasadnicze sprzeciwy, fcwłaszcza jeśli idzie o górną granicę Słownika (Trypućko, Kaczmarek). Jeszcze dalej posunął swe obiekcje Dańhelka, który chciałby w idzieć granice chronologiczne Sło wnik a zakreślone przez rzeczyw istą periodyzację rozwoju języka i literatury. M ateriał Słownika ciągnąłby się przez pierwsze dziesię
ciolecia X VII w., obejmując tylko dzieła reprezentujące kierunek renesan sow y, z w yłączeniem dzieł reprezentujących prądy barokowe. Propozycja ta, postulująca przed zebraniem m ateriału słownikow ego m ożliwość rozstrzygnięć tak bardzo zasadniczych, pozostała odosobniona.
N iew ątpliw ym novum dyskutow anego Słownika jest podawana w nim informacja cyfrowa dotycząca liczby użyć hasła w całym m ateriale, jego zróżnicowania fonetycznego, oboczności gram atycznych, zróżnicowania sem antycznego itp. Informację tę uważam za ogromnie istotną dla form uło w ania i rozw iązywania problematyki historycznostylistycznej. W ydaje się, że stosunek dyskutantów do niej jest nie dosyć jasny. Na ogół dyskutujący gotowi są uznać jej przydatność (Safarewicz, Klem ensiewicz, Urbańczyk, Trypućko, Kaczmarek), w ysuw ają jednak szereg zastrzeżeń co do jej roz miarów. Tak np. w idzi się wym ow ność statystyki przy „hasłach narasta jących i obum ierających“, natom iast masa słów podstawowego słow nictwa nie zyskuje na ośw ietleniu statystycznym (Klemensiewicz). Bliżej niespre- cyzowaną m ożliwość cięć w tym zakresie w idzi także Urbańczyk.
N ie kwestionując w zasadzie inform acji statystycznej, kwestionuje ostro jej charakter w S ło wn ik u — Dańhelka. K rytykę swoją form ułuje on tak: dane statystyczne w zeszycie próbnym są niedokładne, ponieważ ekscerpcja m ateriału nie zawsze jest stuprocentowa. Około 20% m ateriału w yekscerpo- w ano w dwudziestu procentach. Dane statystyczne są nieprzejrzyste, p on ie w aż nie kierują użytkow nika jednoznacznie do badania określonych zjawisk. R ozumiejąc stylistyk ę jako dyscyplinę mówiącą o indywidualnych sposo bach użycia słów, recenzent nasz sądzi, że w artość ma tylko statystyka odnosząca się do poszczególnych utworów. Tej zaś w Sło wnik u brak. N ieporozum ienie w yjaśnia się prosto: informacja statystyczna w stosunku do poszczególnych utw orów jest w S ło wn ik u w pełni respektowana, recen zent ją po prostu przeoczył. Sprawą inną i zbyt ogólną w stosunku do naszego zadania jest zagadnienie przedmiotu stylistyki. Recenzent, zajmując naw et określone stanowisko, m usi uznać istnienie choćby takiej dyscypliny jak stylistyka lingw istyczna, która nie traktuje o indywidualnych sposobach użycia w yrazu czy formy. Jest rzeczą charakterystyczną, że inform acja statystyczna nie stanowi elem entu jednakowo w ażnego dla w szystkich członków kolegium redakcyjnego. A jednocześnie to w łaśnie system atyczne ujęcie statystyczne m ateriału usprawiedliw ia głównie ten typ ekscerpcji, który stał się podstawą S ło w n ik a : ekscerpuje się każdy wyraz tyle razy, ile razy on się w tekście pojawia, bez względu na jego ew entualną ba nalność.
Do spraw istotnych w ysuniętych przez dyskusję należy zagadnienie informacji fonetycznej i gramatycznej w Słowniku. Informacja fonetyczna ma dwojaki charakter: 1) w ystępuje poprzez fonetyczną interpretację ha^ła, stanowiącą podstaw ę transkrypcji hasła; 2) w ystępuje poprzez statystyczne ośw ietlenie fonetycznych oboczności hasła oraz w pierwszej części arty kułu słow nikowego, poświęconego zagadnieniom fonetycznym . Transkrypcja hasła nie dawała jego pełnej fonetycznej interpretacji, w ycofyw ała się na ogół z ustalenia „normy w zakresie pochyleń“. Ten „minimalizm“ redakcyjny spotkał się na ogół z dezaprobatą (Westfal, Trypućko, Decaux, Urbańczyk). Redakcja ma, zdaniem oponentów, dostateczny m ateriał, by to istotne zagad
nienie rozwiązać dla w szystkich sam ogłosek (Westfal, Decaux) lub p rzy najmniej dla a i e (Trypućko). Niezupełnie konsekw entne jest stanow isko Urbańczyka, ponieważ w zasadzie chciałby on widzieć, tak samo jak K acz marek, zmodernizowany kształt hasła, który oczywiście w yklucza postulo w ane na innym m iejscu rozwiązanie sprawy sam ogłosek pochylonych. Istnienie informacji fonetycznej i gramatycznej w artykule hasłow ym pro w okuje sprzeczne stanowiska. Jedni bronią tego rodzaju inform acji w za sadzie: Słownik powinien opracować wyraz m ożliwie w szechstronnie (A w a- niesow), jest to informacja bogata i pożyteczna (Trypućko); in ni w zasadzie nie widzą dla niej m iejsca w S ło wn ik u (Zwoliński), choć gotowi są uznać już pewną, ustalającą się w tym zakresie tradycję polskiej leksykografii (Dostał, Dańhelka), cenną choćby dlatego, że dotąd nie posiadam y dostatecz nie bogatej gram atyki historycznej (Decaux, Kaczmarek).
N ajistotniejsze w ydają m i się propozycje w prow adzenia korektur do sposobu i zakresu opracowania informacji fonetycznej i gramatycznej. D y s kusja sform ułowała trzy zagadnienia.
1) M iejsce inform acji fonetycznej i gramatycznej w Słowniku. Słow n ik opracowuje fonetykę i gram atykę osobno w odniesieniu do każdego hasła, naw et wtedy, kiedy nikt nie zakłada, jakoby określone zjaw iska charaktery zow ały w łaśnie dane hasło. Przeciw nicy tego rodzaju opracowania w ysuw ają propozycję wprowadzenia specjalnych haseł fonetycznych czy gram atycznych, by umieścić pod nimi m ateriał dla całości zagadnienia, usunąć zaś cząst kowe opracowania z poszczególnych haseł. Tak np. należałoby wprowadzić hasło NA//NAJ jako formant przedrostkowy przym iotników w stopniu najwyższym , usunąć zaś opracowanie tego m ateriału spod poszczególnych haseł przym iotnikowych (Decaux). Jesteśm y tu już bliscy propozycji Z w o lińskiego — usunięcia informacji gramatycznej ze Słownika i zastąpienia jej m onografiami gram atycznym i poszczególnych zagadnień.
2) Nie należy ograniczać inform acji gramatycznej do form różnych od dzisiejszych. N ależy stanąć na płaszczyźnie opozycyj szesnastowiecznych. Stan dzisiejszy jest i zm ienny, i niedokładnie zbadany (Westfal).
3) Organizacja pracy redakcyjnej w Słowniku, która nie pozwala pra cownikowi w yspecjalizow ać się w jednym zagadnieniu gram atycznym lub fo netycznym na bardzo szerokim m ateriale, lecz zmusza go do całościowego opracowania jednego lub kilku haseł, m usi w zakresie inform acji fonetycz nej i gramatycznej prowadzić do błędów (Zwoliński).
D yskusja w odniesieniu do fonetyki i gramatyki ujaw niła w prawdzie sprzeczne stanowiska, ale na ogół chyba poparła tę tradycję polskiej lek sy k o grafii. Toteż szczególnie istotne w ydają się uw agi zm ierzające do jej orga nizacyjnego' i naukowego usprawnienia. Z punktu zaś w idzenia tak akcen towanych tu potrzeb stylistyk i inform acja fonetyczna i gram atyczna typu słow nikow ego w ydaje się nie do zastąpienia przez informację, jaką daje h i storyczna gramatyka, w łaśnie ze względu na to, że się układa w szufladki jednostkowych haseł i jednostkowych tekstów.
S łownik chciałby w miarę m ożliwości ukazywać życie hasła także poza granicami objętym i przez okres zakreślony dla własnej ekscerpcji. Stąd odsyłacze do Sło wnik a staropolskiego. Odsyłacze te m iały dotychczas charak ter formalny, nie dotyczyły rozwoju znaczeń zarejestrowanych w S ło wnik u
staropolskim. D yskusja w ysunęła żądanie dania odsyłacza mniej formalnego do Słownika staropolskiego lub jego skreślenia i wprowadziła dodatkowy po stulat ukazania perspektyw y rozwojowej hasła przez odesłanie do Słownika Lindego (Safarewicz, Zwoliński).
Bardzo istotne i na ogół zgodne jest stanowisko dyskutantów w zakresie sem antycznego podziału m ateriału. Zarzuca się Słow n ikow i zbyt daleko idą ce semantyczne rozbicie hasła (Dańhelka, Górski, Dostał, Urbańczyk, S iu dut), traktow anie odcieni znaczeniowych lub indyw idualnych użyć jako osob nych znaczeń, choć ci z naszych dyskutantów, którzy sami wykonują pracę słow nikow ą, także nie um ieją sform ułować teoretycznych uogólnień pozw ala jących w łaściw ie segregować materiał.
Jeszcze drastyczniejsze jest zagadnienie następstw a znaczeń w obrębie Sło wnik a i paralelne zagadnienie układu w ariantów fonetycznych hasła. Ogól ny protest w yw ołuje kryterium statystyczne jako podstawa układu. Jedynym obrońcą kryterium statystycznego jest Thomas. Nikt natom iast nie umie za proponować koniecznego i wystarczającego kryterium, które pozwoliłoby w y znaczyć historyczne następstw o znaczeń bez przeprowadzania monograficz nych badań w odniesieniu do każdego hasła.
Na ogół panuje też zgodna opinia, że frazeologia powinna podawać tylko jednostki zleksykalizowane, a podstawą jej w yróżnienia jest walor sem an tyczny jednostki (Kuryłowicz, Urbańczyk, Dostał, Dańhelka). Szczególnie ostro odrzuca się tu kryterium statystyczne.
Inny zarzut w stosunku do opracowania frazeologii form ułuje Górski. W skazuje on na niekonsekw encje w odróżnieniu użyć przenośnych n iezlek sy- kalizow anych od zleksykalizowanych.
Z istotnym i trudnym postulatem uzupełnień opracowania hasła ze w zglę du na problem atykę stylistyczną w S ło wn ik u w ystąpił Kuryłowicz. Chciałby on w idzieć w Słowniku w skazanie pod danym hasłem jego synonim ów sze- snastowiecznych. Widzi możliwość wykonania tego zadania głów nie przy pomocy tekstów pochodzących z przekładu oraz m ateriału zawartego w tzw. szeregach. Bauer w idzi także konieczność zdania sobie sprawy z syncnim iki dla haseł spójnikowych, których opracowanie staje się osobnym problemem organizacyjno-naukowym Słownika.
Poza w ym ienionym i zagadnieniami, których waga teoretyczna jest w iększa lub m niejsza, stoi istotne zagadnienie praktyczne — objętości S ło w nika. Łączy się z nim zagadnienie obfitości egzem plifikacji oraz rozpiętości cytatu, choć to ostatnie ma i swój walor teoretyczny. N a ogół dyskutanci (nie którzy z pew nym żalem) postulują zm niejszenie liczby przykładów, w ielu postuluje też skrócenie cytatu do rzeczyw istego relew antnego kontekstu (Kuryłowicz, Siudut, Safarewicz, Urbańczyk, Dostał). Choć ci zwłaszcza, którym dłuższy i obfitszy cytat służy jako m ateriał do ich własnej, nie opracowanej system atycznie w Słowniku problem atyki, z żalem m yślą o ko nieczności skrótów (Klemensiewicz). Skróceniu objętości Słownika m iałoby służyć także usunięcie z zestawu haseł imion w łasnych (Safarewicz, Urbań czyk) lub ograniczenie ich do tych, które uzupełniają zasób słow nictw a XVI w., „dając takie św iadectw o o języku polskim XVI w., jakiego nie m a my w pozostałym m ateriale“ (Dańhelka).
m iennych pod hasła czasow nikow e (Safarewicz, Trypućko) oraz połączenia czasow ników zwrotnych i niezw rotnych pod jednym hasłem (Safarewicz), choć jest i propozycja „większego usam odzielnienia wyrazów i traktowania rozłącznego przym iotników zw ykłych i zsubstantÿw izow anych“ (Dańhelka).
Przed zam knięciem sprawozdania z dyskusji warto podnieść pew ną ogól ną opinię i w iążący się z nią postulat. Opinię tę sform ułował koreferent, prof. Urbańczyk: redakcja Sło w n ika jest ostrożna, zbyt lękliwa, przedkłada czytelnikow i m ateriał nie ujaw niając sw ego stanowiska. Tym czasem dys kusja w ym aga od niej rozwiązań, naw et gdyby ich część m iała być błędna (pochylenia w haśle), em endacji cytatu, gdy jest on, jej zdaniem, błędny (Siu- dut), kw alifikatorów stylistycznych (Siudut, Dańhelka); zachęca też do bo gatszej bezpośredniej w ypow iedzi odredakcyjnej (Siudut). Tu m oże należał by rów nież postulat informacji biograficznej dotyczącej autorów w yzysk a nych źródeł, a pozwalającej orientować się dodatkowo w charakterze i w ar tości m ateriału (Westfal, Kreja).
Sw ój koreferat zakończył prof. Urbańczyk propozycją organizacyjną po w ołan ia rady redakcyjnej oraz zam ów ienia i przedyskutow ania — nim K o legium Redakcyjne rozpocznie w p ełn i drugi etap prac — kilku dalszych recenzji dotyczących poszczególnych zagadnień.