W P R Z E D E D N I U R U C H U ' R E W O L U C Y J N E G O W K R A K O W I E W R. 1- 8 -i- 6.
(R elacja K. R ogaw skicgo o w ypadkach w dniach od 8 do 18 lutego 1846) B urza rew olu cyjn a 1846 r. w ra z z w szystk im i jej d ziejo w ym i konse k w en cjam i: upiorną, inspirow aną przez najbardziej rea k cyjn y w ów czesnej Europie rząd rea k cy jn y z pobudek socjaln ych rzezią galicyjską, w cielen iem jedynego pozornie zresztą tylko niepodległego skraw ka ziem i polskiej, R z e czypospolitej K rakow skiej do Austrii, kom plikacjam i d yp lom atyczn ym i na terenie m iędzyn arodow ym , prześladow an iam i p o lity czn y m i w 'kraju, m im o w ca le obfitej literatu ry przedm iotu i pokaźnego, jakkolw iek mocno różnoli- tego zasobu ź r ó d e ł*), nie w e w szystkich m om entach i szczegółach, nieraz bardzo istotnych i w ażkich , jest w yjaśniona. D o ty czy to zw ła s zc za przede- dhia ruchu, który jak k a żd y ow oc działaln ości spiskowej, m im o szczegóło w ych zeznań głów n ych jego aktorów przed trybu nałam i m ocarstw zabor czych w Königsteinie, B erlinie, K ra k ow ie i L w o w ie , m im o wspom nień pa m iętnikarskich w m ieszan ych w eń głów n ych uczestników, m im o w reszcie coraz bardziej k ry ty czn y ch i w szechstronnych prób w y ś w ie tle n ia go z a rów no w całokształcie przebiegu, jak w b iograficzn ych ujęciach jego p rzy w ód ców posiada w iele punktów spornych i zagadkow ych. Do takich w p ierw szym rzędzie n a le ż y kwestia, która od samego początku, od r. 1846 budziła nam iętną w ym ia n ę zdań, b y ła przedm iotem dochodzeń ze strony czyn n ik ów kierujących w zględ n ie w sp ółd ziałających w przygotow an iu rew olucji, i która stała się najbardziej n ew ra lgiczn ym punktem dociekań późniejszych historyków , starających się ją w y ś w ie tlić , n a le ży p rzełom ow y dla przebiegu w yp a d k ó w dzień 18 lutego z jego najbardziej w a żk ą decyzją odw ołania po w stania, p ow ziętą pod w p ły w em w iadom ości o aresztow aniu p rzyw ód ców ruchu w Pozn an iu i zajęciu w ojsk ow ym K ra k ow a przez Austrię i łączącą się z nią odpow iedzialnością jednego z człon ków tajnego rządu rew o lu cy j nego, Jana A lc y a ty , za to odwołanie.
Do tego w łaśn ie problem u odnosi się głów n ie relacja, którą ogłaszam y. G eneza jej w ią że się z dochodzeniem , jakie C en tralizacja W ersalsk a T o w a rzy s tw a D em okratycznego na w niosek oskarżającego D om agalskiego i M a zu rk iew icza podjęła p rzeciw k o A lc y a c ie o tchórzostwo, opuszczenie przezeń w przeddzień w ybuchu rew olu cji K ra k o w a i w reszcie w ysła n ie rozkazu
od-‘ ) Szczegółow e, krytyczne om ów ien ie jej przynosi M. T y r o w i с z, J. Tys- sowski, dyktator krakow ski r. 18¥>, W a rsza w a 1930, str. 3—21.
w olu jącego p o w s ta n ie 5). W y z n a c z o n y pod p rzew odn ictw em L. Z ien kow icza sąd z a ją ł się w pierw szej p ołow ie lipca 1846 r. rozpatrzeniem spraw y. Za podstawą w przeprow adzeniu przew odu słu żył w ła sn y tzw . „ra p o rt“ oskarżo nego, składający się z krótkiego raportu w łaściw ego A lc y a ty jako członka Cen tralizacji i następnie pam iętnika jego czyn n ości w charakterze członka rządu 8). A le nie on za d ecyd ow ał o w yrok u potępiającym w dniu 14 lipca, je n o pisem ne zeznanie, jakie na w e zw a n ie C entralizacji skreślił w dniu 30 czerwca, tr. b y ły sekretarz jaw nego rządu narodowego w K rakow ie, a potem sekretarz dyktatora Jana Tyssow sldago K arol R o g a w s k i (zm . 1888), z n a la złs zy się szczęśliw ie na em igracji w P aryżu . P rzed sta w ia ono p rzebieg w ypadków od 8 lutego do 18 tm., to jest do m om entu opuszczenia Krakow#. przez A lcya tę, z szczególn ym u w ypu kleniem tego w szystkiego, co m iało zw ią zek z działalnością tego ostatniego w tych ciężarn ych dla po w stania dniach.
Skupiając głów n ą uw agę na spraw ie „w y ś w ie c e n ia haniebnego stano w iska, jakie (A lc y a to ) za jm o w a ł“ , oczyw ista najw ięcej m iejsca pośw ięcił R ogaw sk i najbardziej dram atycznem u momentowa, ow ej pam iętnej naradzie przedpołudniow ej w K rzysztoforach w dniu 18 lutego, na której zapadło po stanow ienie od w ołan ia powstania, anulow ane w krótce przez energiczne w y stąpienie osób postronnych. S praw ozdanie c z y zeznanie R ogaw skiego m a prostą 1'ormę opow iadania, pisanego z pam ięci, z p ew n y m i w ahaniam i, jeśli idzie o daty dzienne przedstaw ian ych w yd arzeń . N ie w chodzi w tajn ik i p la now ań konspiracyjnych, u w idaczn ia raczej czysto zew n ętrzn y rozw ój w y padków, „ fa k ty “ , dotyczące ostatnich przygotow ań. R ogaw sk i op isyw a ł tylko to — jak podkreślał — czego b y ł n a oczn ym świadkiem , lub o czym „ w ie dzia ł dokładnie“'. A w id z ia ł i w ie d zia ł w ie le — boć A lcya to, przeniósłszy się rych ło do jego m ieszkania w K rzysztoforach , p row ad ził tu w iększość sw ych rozm ów i działań rew olu cyjn ych , w których jako gospodarz domu nieraz ż konieczności u czestniczył.
M ożna m ieć tylko jedno za strzeżen ie; c z y św iadectw o Rogaw skiego, z a palonego orędow nika idei pow stańczej, silnie zw iązan ego z ruchem r. 1846, dla którego ów rok jeszcze w późnej starości b y ł jedną z n ajcenniejszych ch w il ż y c i a 4), nie jest zb yt przepojone pierw iastkiem subiektyw nym . A le i z tym zastrzeżeniem spraw ozdanie R ogaw skiego m a duże znaczenie, od słaniając w iele now ych istotnych i kapitalnych m om entów ostatnich dni przed w ybuchom rew olucji i rzucając całkiem now e św iatło na charakter ľ postanoAvienie głów n ych osób dram atu: n iew iarę A lc y a ty w powstanie i opuszczenie przezeń posterunku, załam an ie się L u d w ik a G orzkowskiego, zw ątpien ie i w ah an ia Tyssowskiego. R elacja Rogaw skiego stw ierdza w: końcu bezspornie fakt odw ołania rew olucji, w najnow szej h istoriografii polskiej o tej dobie czasem tu i ów d zie k w estion ow an y. Raport R ogaw skiego prze kreśla w reszcie obronę A lc y a ty w r. 1846 sztuczną i form alistyczn ie ujm o
2) Por. B. L i m a n o w s k i , H istoria r u ch u rew olucyjn ego Î 8 K , K ra k ó w 1913, str. 157/8.
s) Koresp on dencja dotycząca wykrelenia sic J. Alcyaty z listy członków Towarzystwa Dem okr. Pol., P a ry ż 18МІ, list W . M azu rkiew icza do A lcyaty z d. 15. 7. 1846 i pismo A lcyaty z 21. 7. t. r., str. 2 i 7.
4) W liście przedzgonnym do żony podnosił: „ W życiu m ojem miałem ch w ile szczęśliw e i pożyteczne. N a jw y ż e j sobie cenię ch w ilę z r. 18-10, polo- ży w s źy m ój podpis na dokumencie o uwłaszczeniu i usam owolnieniu ludu polskiego“ ( K a ro l Rogawski, Karta z naszych dziejów współczesnych, L w ó w , 1889, str. 9/10).
waną, bo opartą na zasadzie, że jako członek rządu rew olu cyjn ego odpo w iad a tylko przed narodem, a nie C e n tra liz a c ją 5), później (1850) jeszcze· bardziej w yk rętn ą i celow o niejasno form ow aną e).
W ie lk a szkoda, że R ogaw ski nie spełnił zapow iedzi, jaką zam ieścił p r z y ' końcu swego w yw odu , o zam ierzon ym szczegółow ym przedstaw ieniu prze biegu ruchu dla nauki i przestrogi społeczeństw a na przyszłość, „b y ś m y k rw a w y m dośw iadczeniem nauczeni w podobne raz jeszcze błęd y nie- w p a d a li“ .
R elację n iniejszą ogłaszam y z kopii współczesnej, znajdującej się w śród papierów po K. R ogaw skim w A rch iw u m U niw ersytetu Jagiellońskiego p o d ’ nr. 11314: a w form ie poszytu złożonego z czterech arkuszy form atu folio- (k. 8). O w ręczeniu jej C en tralizacji św ia d czy u m ieszczony na str. 1 w gór nej p łaszczyźn ie m arginesu notatka: „a d N 59 II odebrano 1 Lip ca 1846“ .
DO
C E N T R A L IZ A C J I T O W A R Z Y S T W A D E M O K R A TY C Z N E G O PO LS K IE G O
P o w o d o w a n y odezw ą w aszą, O byw atele! do skreślenia i przedstaw ienia w am w zupełności działań i postępow ania Jana A lc y a ty , w czasie jego po bytu w K rak ow ie, przed sam ym i ostatnim i w ypadkam i, posłuszny w o li w a szej, czyn ię tu zadosyć żądaniu. A le nie zn ajd ziecie tu nic nowego, lecz. ow szem w szystko to samo, co w a m już tylekrotn ie ustnie opow iadałem . R y s ten jest o ty le opisem w yp ad k ów zaszłych , o ile A lc y a to m iał w nich udział,, lub o tyle, o ile ich p rzytoczen ie w p łyn ą ć m oże na w yśw iecen ie jego hanieb nego postępku w opuszczeniu stanowiska, jakie zajm ow ał. Opisuję ja tu to,, czego t y łe m n aoczn ym świadkiem , lub o czym w iem dokładnie, — a opisuję sum iennie i dla tego jest to niejako opow iadanie ustne, które m ożecie ja k b y za w y w ó d słow n y uw ażać. Starałem się unikać w szelkich u w ag w łasn ych i krytyk i, dlaczego zn iży łem się do prostego opow iadania w yp ad k ów , bo serce moje zanadto d ra żliw ie zadraśnięte w ypadkam i, które jeszcze bardzo dobitnie stoją w mej m yśli, a ludzie za dużo za w in ili, bym rozbierając rzecz całą krytyczn ie, bym nie zab olał — ■ nie uniósł się — nie w y szed ł z granic obrębu, w jakim m nie żądanie w asze postawiło. P rzedstaw iam w am w ię c O byw atele facta, a do W a s n a le ży w yd a ć sąd sum ienny o nich, a raczej o człow ieku, co do tylu p rzedw czesnych już zw ich n ięć św iętej sp raw y na szej, a przez kraj tak w yp ielęgn ow an ej i w ym arzon ej, d o ło żył w końcu sw ej ręki, by ją do reszty w przepaść potrącić, w y w o ła ć ty le ofiar, zaw ieść tak szkaradnie oczekiw an e nadzieje.
Przeciąg czasu, któren opisyw ać będę, jest od dnia 8-o do 18-o lutego; b. r., z a c z n ę 1) jednak aż od samego poznania mego z A lcyatą.
W m iesiącu styczniu otrzym ałem rozkaz udania się do W ro c ła w ia dla. zakupienia prasy drukarskiej, m ającej być u żytą jeszcze przed wybuchem ,.
6) A lcyato do Centralizacji d. 16. 7. i tegoż ośw iadczenie z 21. t. m. ( Kores pondencja dot. wykreślenia Alcyaty, str. 5, 7).
e) J. A l c y a t o , Kilka slow o wypadkach w r. 18ίϋ, Strasburg 1850,. str. 68 nast.
127:
m iałem oraz u łatw ić przepraw ę Em igracji, zdążającej do kraju jak rów nież, izałatwiać, co b y w ypadło, a choćby i dial ej w N ie m c y udać się p rzyszło. W dniu zatem 28 s t y c z n i a opatrzony paszportem opuściłem K rak ów . R ów n ocześn ie z m oim do W ro c ła w ia p rzyb yciem aresztow ano tam że dwóch, akadem ików Polaków , z podejrzenia, że do Górnego Śląska jeźd zili. R z e c zyw iście zaś b y li oni w K oźlu w celu zdjęcia planu tej forteczk i i obejrze nia, c z y lib y nie udała się opanow ać podstępem, siłam i w rocław skim i. R e w izją papierów odbyto 2) p raw ie u w szystkich Polak ów , szczęściem nic n ie znaleziono. Plan K o źla b y ł już w m ym reku, a u w ięzien i tłum acząc się do brze, lubo w yp u szczen i nie zostali, ani rzeczy , ani osób nie skom prom ito w a li zupełnie. Okoliczność ta w p łyn ęła , iż b yłem zm uszony działać ostroż niej i w yp ełn ia ć moje posłannictwo, a tym sam ym dłuższego czasu do z a ła tw ien ia go potrzebow ałem . W dniu 1-ym l u t e g o nadjechał do W ro c ła w ia A lc y a to i z nim tam zaraz w id zia łe m się i po ra z p ierw szy poznałem . N ie baw iąc długo, w y jech a ł do K rakow a, p o leciw szy m i napisanie listów do L ipska i Strassburga w zględem n adsyłan ia co rych lej regulam inów , któ rych z taką niecierpliw ością oczek iw a liśm y w kraju, jako też przesłania adresu m ającym p rzy b y ć do W ro c ła w ia , gdzie za p rzyjazd em zgłosić się mają. Z lecen ia te natychm iast w ykonałem . Z aku piw szy potrzebną drukar n ię3) i w y p ra w iw s z y ją w m iejsce p rzezn aczen ia4), gdy nadto otrzym ałem po lecenie powrotu, p r z y b y ł e m d o K r a k o w a w dniu 7 c zy 8-ym 1 u t e - g o. Drugiego dnia, o ile m i się zdaje, po m oim powrocie, sprow adził się do- mego m ieszkania A lcya to, który dotąd m ieszkał w e w si Zw ierzen iec. Tys- s o w s k i5) od p o ło w y już styczn ia b a w ił ciągle w K rakow ie i b y w a ł u mnie,, lecz od czasu, jak A lcy a to p rzeb yw a ł w m oim m ieszkaniu, b y w a ł tym czę ściej, po kilka ra z y na dzień, jak rów n ież i Gorzkowski. N ie b yłem obecny w szystkim naradom tych trzech osób, nie mogę w ię c o w szystkich d zia ła niach 'W tym czasie powiedzieć. O ile w iem , nie z a w ie ra ły n ic ważnego,, gd yż ze w szystkim w strzym yw a n o się do p rzy b y cia L ib elta i H eltm an a, zaś co do działań w ojskow ych W ysock iego °) i Bobińskiego ’ ). A lc y a to z a j m ow a ł się pisaniem rozporządzeń, które m ia ły być w yd an e przez R zą d za ra z po dokonaniu powstania. R ozporządzenia te b y ły czysto administracyjne^, bo z nich niektóre w łasną ręką przepisyw ałem . Zajm ow an o się również, w yborem osób i obsadzeniem urzędów rew olu cyjn ych niektórych, dotąd je szcze przez nikogo nie zajętych. W dniu 9 lub 10-ym w y s ła n y został A lo jz y S k a rż y ń s k i8) (obecnie b a w ią cy w Brukseli) do P ozn an ia dla p rz y w iezien ia L ib elta i do czasu tego żadne niepokojące w iadom ości z Galicji.1
-) W rkpisie: odbytą. 3) W rkpisie: drukarnie.
4) H istorię tej drukarni, p rzew iezion ej n a jp ierw do dw oru w K w a cza le„ potem um ieszczonej w stodole hr. Juliana Saw iczew skiego na Zw ierzyń cu pod K rakow em , skąd akadem icy potajem nie pod płaszczam i przenieśli ją do p iw nic pod K rzysztoforam i, a którą dla braku czasu nie zdołano uruchomić, p o daje J. W a w e l - L o u i s , K ron ik a re w o lu cji krakowskiej, K ra k ó w lŚ98r, str. 14.
s) W rkpisie: Tysow ski.
°) Józef W ysocki pułkownik, późn iejszy jen. W . P., członek T o w a rzy s tw a Dem. Pol.
7) Franciszek Bobiński (1793— 1881 ?), pułkow nik W . P., uczestnik wojen:· napoleońskich, pow stania listopadow ego i partyzantki J. Zaliw skiego, jeden- z założycieli Zw iązku W ęgla rstw a oraz członek Zboru G łów nego S tow arzysze nia Ludu Polskiego i T o w . Dem. Pol.
nie nadeszły. W dniu dopiero 11-ym lub 12-ym nadjechał do K ra k ow a w ie l korządca G alicji Zachodniej S karżyński *) zdał raport z czyn n ości swoich a zarazem ośw iadczył, iż w y s ła n n ic y spiskowi do G alicji, źle o b lic zy li siły p ow stań cze tamtej prow incji, które teraz okazują się m niejsze, n iż b y ły obję te w rachunku ogólnym , a nadto, że nie w szęd zie lud będzie chciał w zią ć
udział w powstaniu w pierw szej ch w ili, podejrzeń jednakże w zględ em pó źn ie j zaszłej rzezi szlach ty nie b yło dotąd. Z p rzytoczon ych zatem p ow o dów w ielk orząd ca podał w niosek i żądał, ab y kolum na krakow ska 1-go n a boru, nie tracąc ch w ili czasu po opanow aniu Podgórza, ro zd zie liła się na d w ie części i ab y jedna z tych udała się ku W a d ow icom celem w sparcia ta m że pow stania i op an ow an ia W a d ow ic, druga zaś p ołow a b y w y ru s zy ła traktem przez W ie lic zk ę do Bochni w takim że celu. Do u łatw ien ia pochodu m iała być przez o b y w a teli w term inie n azn aczon ym przygotow an a potrzeb na "ilość podwód. O ddział dążący ku Bochni nie m iał już w racać do K rako w a, lecz działać w spólnie z kolum ną Bocheńską i z nią razem po opano w an iu Bochni w k roczyć do Kongresów ki. Projekt ten i żądanie w ielk orzą d c y , gdy nikogo nie b yło z .wojskowych, m ogących go ostateoznie ocenić, a nadto ro zw a żyć, c zy li nie będzie w sprzeczności z ogólnym ruchem p ow stania, zw ła szcza że m iał opóźniać pochód kolum ny krakow skiej o trz y dni czasu, odesłano natychm iast do P ozn an ia pod rozwiagę M ierosław skiego, z m o ty w ó w atoli, jakie podawano, rachow ano p raw ie z pew nością na za tw ierd ze nie żądania. W ciągu tych dni trzech człon kow ie Rządu m iew a li narady z w ielkorządcą G alicji, Avysylano rozporządzenia do G alicji i instrukcje dla kom issarzy pow iatow ych . W dniu 15-ym p rzy b y ł M arcjan Ż eliń ski dowód ca siły zbrojnej pow iatu Bocheńskiego, i w obecności człon ków R ządu i W ie l korząd cy 10) opow iadał plan swój ataku na Bochnię w odniesieniu go jednak że do żądanej pom ocy sił krakowskich, gdyż u trzym yw a ł, że lud w jego ok olicy w pierw szej c h w ili pow stania nie bardzo zechce łą czyć się że .szlach tą, nic atoli o dom ysłach rzezi n ie wspom inał, lecz ow szem u fn y w najlepszą pom yślność w yp a d k ów , sądząc, że gdy p ierw szy napad zostanie w sparty pow staniem krakow skim a zatem udać się musi, p rzech yli zupełnie na stronę pow stania obojętny tylko, jak się zd aw ało, lud wiejski, a dopełniw szy zda nia sp raw y z czynności swoich w dniu 16 na swoje stanowisko się udał. T e goż samego dnia nadjechał Bobrow ski A dolf, dow ódzca i kom isarz powiatu w a d o w ic k ie g o ” ), w ra z z sw ym k rew n ym Dąbskim z okolic T a r n o w a 12) i ci. ta k że nic zastraszającego nie donosili; co do szlach ty gotowość w szęd zie do powstania, co do ludu obojętność w p ierw szych chw ilach wybuchu. M ów ili w p raw d zie o źle obliczon ych silach pierw szego momentu, nie b yło ato^i do tą d żadnej w ątp liw ości co do nieudania się pow stania w p ierw szym ruchu.
Roztrząsano .także, c z y lib y nie było dobrze przyspieszyć w ybuch, a to z po w odu, iż R zą d austriacki, p o w zią w szy poszlak m ającego nastąpić powstania, rozp oczął czujność. W ojsko w Bochni i w T arn ow ie postaw ił na stopie w
o-e) M ieczysław Skarżyński; był on zastępcą w ielk orząd cy G alicji F ran ciszka hr. W iesiołow skiego.
10) T j. wspom nianego w y że j M ieczysław a Skarżyńskiego.
u ) W y je c h a ł po niego z polecenia L. G orzkow skiego lekarz dr Julian C hm ielecki (W a w e l Louis, str. 29). A d o lf hr. B obrow ski (1805— 1853), uczestnik pow stan ia listopadow ego, gorą cy oręd ow n ik podniesienia włościaństwa
z upadku, działacz spiskowy, łącznik m iędzy zaborem austriackim a pruskim, członek Kom itetu rew olu cyjn ego zachodnio-europejskiego (o d r. 1811).
1S) W ła d y sła w Dąbski, w łaściciel Z ak rzow a (p od W o jn in em ), do któ r e g o pod pozorem polow ań, zjeżd żali się emisariusze na narady.
129
jen n ej, nadto aresztow ano dwóch o b y w a teli w Bocheńskim, a za .dwoma in n ym i posłano w pogoń, którzy ukryć się m usieli ch w ilow o aż do dnia ogól nego powstania. O bawiano się skom prom itow ania rzeczy. D ochodzić także ■zaczęły w ieści, iż pułk austriackiej piechoty D eu tsch m eister18) z W iedn ia wsiadł na kolej żelazną, a w y sia d łszy w Lejtniku zm ierzał szybkim krokiem do Galicji. Lękano się w ięc słusznie pow iększenia tym sposobem sil n iep rzy jacielskich w W adow skim , a tym sam ym odcięcia od Jordanowa. Pułk atoli rzeczo n y w edług ogólnego rachunku na dzień 21 nie m ógł b ył stanąć w G a licji, a co potem pokazało się w rzeczyw istości.
C złonkow ie Rządu, ro z w a ż y w s z y w szystkie okoliczności za i przeciw , postan ow ili czekać naznaczonego terminu. Ciągle deszcze i od w ilż zrzu ciły lód na W iśle a kra rzęsista wodą sunęła, z tego powodu kom unikacja z P od górzem praw ie co dzień po parę godzin b y ła p rzerw an a i obaw iano się bar dzo, aby i w godzinę pow stania taż sama nie zaszła przeszkoda, a tym sa m ym , żeb y krakow skie powstanie, będąc naturalnym sposobem odcięte od Podgórza, nie mogło tam że działać zaczepnie i skutecznie. R adząc p rzeciw temu, роїесоло Żebraw skiem u 14) przysposobienie potrzebną ilość statków do p rzep ra w y w razie potrzeby. Jeden z urzędników austriackiej in ży n ie rii na Podgórzu, zw ią zk o w y , w yk on ał bardzo dokładny plan top ograficzn y miasta Podgórza z najdokładniejszym oznaczeniem w szelkich stanowisk w ojska i m ieszkań oficerów w szelkich stopni, podając oraz rad y łatw ego ich w z ię cia. P la n ten izłożony na moje ręce sam oddałem członkom Rządu. Ostro żność ze strony Austriaków coraz bardziej się zw ięk szała. N a Podgórzu pa trole nocne za c zę ły gęsto przebiegać. Do tego m ógł dać naw et powód bardzo w ielk i zjazd ob yw a teli z G alicji do K rakow a, k tórzy d la uzbrojenia się i um ontow ania tym i czasy p rzyb yw a li. W K ra k ow ie pow szechnie m ówiono •o m ającym nastąpić wkrótce powstaniu, gubiono się tylko w dom ysłach co do terminu. R ząd atoli krakow ski zd a w a ł się nie daw ać na to baczenia. D nia 15-go bm. w ypraw ion o posłannika do G lejw ic z hasłem nadesłanym nam z W ro cła w ia i poleceniem czekania tam że na p rzyb yć m ających i u łat w ien ia im p rzep raw y przez granicę pruską. W tym celu dałem mój pa szport, w yd a n y do Niem iec, a któren .później w pow rocie sw ym u żył A l cyato, w iedząc, w czyich był rękach, i zn a la złszy , nie w ie m gdzie i kiedy, owego w ysłannika. Nadesłano m anifest z Poznania, lecz tak n iew yra źn ie sym p atyczn ym atram entem napisany, iż za led w ie po u p ływ ie dwóch dni zdołałem go z najw iększą trudnością odczyn ić i w yczyta ć. N adszedł rów n ież list od Libelta, zap ew n iający, iż najdalej 14 łub 15-go z pew nością do K ra k o w a przybędzie. W dniu Ι δ -ym . p rzy b y ł do K rak ow a w ysła n n ik ze L w o w a z raportem z czynności, zdaniem spraw y o sile tam tejszego powsitania i planem do zatw ierdzen ia zajęcia samego L w o w a . Papier, na którym m iało to b yć napisane, próbow an y przez nas w szelk im i sposobami w ia d om ym i do w ycią gn ięcia atram entu sym patycznego, nic nie w y k ry ł. N iew iadom o z jakiej p rz y c z y n y m ogło to nastąpić, być atoli m oże, iż przypadkiem przez om yłkę, dano w ysła n n ik o w i czysty arkusz papieru zam iast zapisanego, dość że nic z niego, m im o usilności, nie dow iedzieliśm y się, a w ysłan n ik, nie będąc o n iczym ustnie poin form ow an y i w n iczym nie m ogąc nas objaśnić, z ni
>3) w rkpisie: Daltschmalster (!).
14) T e o fil żebraw ski daw n y oficer kw aterm istrzow stw a, po r. 1831 osie dlony w K rak ow ie, gdzie sp ra w ow a ł stanowisko inspektora dróg i mostów, chlubnie znany z prac naukowych w zakresie nauk ścisłych, przeznaczony był na szefa sztabu korpusu krakowskiego.
czym także odjechał', czasu zaś do przesian ia i odebrania nowej w iadom ości ze L w o w a dosyć nie było. Coraz z w iększą niecierpliw ością oczekiw aliśm y p rzy b y cia ludzi w ojskow ych na swoje stanowiska, im bardziej nadchodziła godzina powstania, bo p rzew id yw a liśm y jasno, że bez nich. nic stanowczego udać się nie może. Gdy jednak dotąd nikogo w idać nie było, a czas się skra cał, w e z w a li człon kow ie Rządu Żebraw skicgo do w yrob ien ia planu ataku miasta na podstawie zrobionego przez M ierosławskiego szkicu, i w lym celu w dniu :16-go G orzkow ski w obecności Żebraw skiego i Skarżyńskiego zd a w a ł ostateczny s ta n . spraw y z czynności konspiracyjnych m iejscow ych i okręgu krakowskiego, obliczając skrupulatnie siły powstania, mogącego sta nąć z bronią w ręku na pierw sze hasło, a oraz co tylk o w ied zia ł o czynności i posterunkach m ilicji krakow skiej i sposobach w zięcia z łatwością, tejże. N ie byłem obecny temu obliczeniu sił, nie w iem w ięc, jak je ostatecznie oceniono i liczebnie oznaczono. W dniu 17-ym z rana aresztow ano w P od górzu dwóch zw iązk ow ych , czujność wojska p ow ięk szyła się jeszcze, m ó w iono, ,że w yszed ł rozkaz zw odzen ia mostu na każdą noc, m ówiono o w k ro czeniu Austriaków do Krakowa. L ecz z drugiej strony ludzie, zn ający praw a Austrii w zględem Krakow a, dow odzili, iż to być nie m oże, to też i mało kto tej ostatniej pogłosce w ia ry dawał.
W dniu tym że doniósł Sroczyński, obyw atel z G a lic ji1“), m ieszkający niedaleko Podgórza, że dw a A ilw a g e n y austriackie, które w odstępie G-ciu godzin od siebie p rzyb yw a ją zw y k le ze L'wo\va na Podgórze, nie nadeszły i doniósł — iż rozeszła się pogłoska m ięd zy wojskiem austriackim o w ybuchłem powstaniu kolo Tarn ow a, o ruchu w ojska z Bochni ku tam tej stronie, jednakże o skutku w ybuchu nikt zgoła nic nie w iedział, ani dnia tego ani też następnych. Ten że sam S roczyński ośw iad czył obaw ę w z g lę dem ludu swoich okolic, iż tenże groźną za czyn a przybierać postawę, że z cyrkułu pow ydaw an o różne do ludu rozporządzenia, aby się m iał na baczności a sw ych panów m iał na oku, jako chcących się buntować p rzeciw cesarzowi. Zgoła opow iedział obawę, by lud przeciw powstaniu naprawdę się nie obrócił, i to są pierw sze najm ocniejsze wieści o niechęci ludu G ali cyjskiego w. w zięciu udziału w ogólnym ruchu. Nie sądzono atoli i tak je szcze, by lud m iał się posunąć aż do m ordow ania szlachty. O wiadom ościach b liższych z głębi Galicji, czy lib y jakie nadeszły tym i dniami, nie jest w cale wiadom e.
Dotąd szło jeszcze w szystko w porządku, robiono w szystko, co tylko oko liczności czasow e i m iejscow e dozw alały. Czekano na p rzyb ycie głów n ych aktorów, m ających odegrać stanow czą rolę w w ielkim dram acie pow stania Narodu. Czekano i łudzono się nadziejam i dobrego pow iedzen ia rzeczy całej, bo czas przekonał, że była to tylko ułuda, sen m arzeń przem ijający, bo głów ne role zanadto -źle i niestosow nym ludziom b y ły rozdane, dzieło, tak długo i z taką usilnością przygotow ane, nie m iało zajaśnieć blaskiem ' z w y cięstw a i sław y.
Nadszedł nareszcie· n ieszczęśliw y dzień 18-go l u t e g o a od niego z a c zęły już rozbijać się nadzieje nasze. Godzina ósma z rana uderzyła a zdu mieni m ieszkańcy Krakow a u jrzeli w chodzące wojsko austriackie z całą ostrożnością, w ojenną, n abitym i działam i, zajm ujące odw ach i w szystkie głów niejsze poczty w mieście. P a trz y li na to i jeszcze w ierzyć nie chcieli, bo nikt tego zupełnie się nie spodziew ał, ani też p rzew id zia ł, że mogło to
131
nastąpić. Sila wojska, k lóra 'w kroczyła do miasta, b y ła : dw a b atalion y pie choty, półtora szwadronu ciężkiej kaw alerii i 8 lekkie działa, nie licząc w to ciągłej załogi m iejskiej 600 ludzi piechoty i -40 żandarm ów . W yszed łem i ja na miasto dla dow iedzenia, co się dzieje, i przejrzenia się, jakie wrażenie- w nijście wojska zrobiło na m ieszkańcach krakow skich; obchodziłem w szę dzie, m ówiłem z ludźm i i daw ałem ogólne baczenie na p rzypatru jący się a zdum iony łud tym niespodzianym zbrojnym najściem. Z radością, ujrzałem na wszystkich tw arzach rozjątrzen ie przeciw najeźdźcom i jednom yślną odwagę połączoną z tą silną w iarą, iż A u striacy grób sobie sami zgotow ali, w chodząc w ulice Krakow a. Trzeba tylko było umieć korzystać z tego z a pału, nie zw lekać, nie tchórzyć, a sprawa nasza dnia tego jeszcze inną m o gła przybrać postać.
P o w ró ciw szy do m ieszkania, zastałem już u siebie W aligórskiego, któren p rzy b y ł z W ro c ła w ia rów nocześnie praw ie z w nijściem Austriaków. P r z y w iózł on smutne wiadom ości, będąc w y s ła n y z W ro cła w ia dla doniesienia o aresztow aniach w Poznaniu, które tam za szły 14-go. W iadom ość tę m iał p rzy w ieźć do W ro cła w ia Chamski i z nią do Krakow a W aligórskiego w y prawi ľ. W aligórsk i nie p rzyw iózł nic na piśmie, bo list, któren dopiero dnia następnego nadszedł, był osobno pocztą przesłany, aby ró żn y m i drogami tym łatw iej zaw iadom ić m ożna było K ra k ów o zaszłych w Poznaniu w y padkach. W aligórski ośw iadczył, iż otrzym ał zlecen ie oznajm ić o areszto waniach osób, które w ym ien ił, z dodatkiem atoli, iż jeżeli K rak ów po wstanie, Poznańskie rów n ież nie będzie się ociągać, lecz także powstanie. N ew a w ładza w Poznańskim , w m iejsce rozbitej, m iała się już w tenczas utw orzyć. Pom iędzy godziną 9-tą a 10-tą zgrom adzili się już razem A lcyato, Tyssow ski i Gorzkow ski i za częli się naradzać nad obecnym stanem rzeczy. N adszedł także Bobrowski i Skarżyński. Rozbierano w ięc wspólnie, co w te raźn iejszym położeniu w yp ad a przedsięw ziąć i c zy b y nie n ależało przyśpie szyć terminu wybuchu, tym w ięcej, że ciągle w ieści k rą ży ły o powstańiach już w Trnow skim , a nie w iedzian o ich skutków. Ja radziłem , aby nie cze kając co dalej będzie, korzystając z usposobienia ogólnego m ieszkańców krakowskich, tego jeszcze w ieczora rozpocząć bój z Austriakam i, zw łaszcza, że dotąd nie są do tego przysposobieni, nie rozlok ow an i stosownie, a nade w szystko znużeni. Jakiego zdania w tym b ył A lcyato, nie przypom inam so bie lecz mało nad tym zastanaw iając się, odrzucono wniosek, gdyż G orzkowski przekładał, iż siły z okręgu, które p rzy pow iększeniu sil w oj skow ych są konieczne w mieście, nie otrzym a w szy dotąd żadnych rozka zów , nie m ogłyby zdążyć na czas powstania, że plan ataku nie jest jeszcze dostatecznie w yrobion y. U radzono Avięc stanow czo w y trw a ć i czekać ogól nego terminu, chyba, żeb y coś nowego, nagłego zajść m ogło i do przeciw nego postanowienia osoby rządzące zm usiło. Z tym w ięc postanoAvieniem i roz kazem w yszed ł z mego m ieszkania Bobrowski. Sądzę, iż b yła w tenczas go dzina 10-ta, i natychm iast odjechał, m ając już poprzednio w szystko do w y jazdu gotowe. B y zaś uniknąć złapania na przypadek poszlaka udał sie nie przez Podgórze, lecz Bobrek do Galicji. P ow tarzam jeszcze raz, iż
Bobrow-1(i) W ed le przytoczonego przez Aleyatę w dziełku: Kilku slow o wypad kach w r. ÍS40 fragm entu z rękopiśm iennego, nie przeznaczonego do druku ■ pam iętnika, który spisał zaraz po p o w ro cie do Francji, w n iósł on w łaśnie jakoby na tym p ierw szym zebraniu o przyspieszenie terminu wybuchu p o wstania na noc z 18. na 19. t. m.
ski. odjechał z tym w y ra źn y m postanowieniem , aby na w y zn a czo n y m tar- m inie b ą d ź c o b ą d ź p o z o s t a ł , starał się opanow ać Wado\vice, a je że lib y sądził niepodobieństwo uskutecznienia tego, om inął je i d ą żył ku K rakow u z pow staniem w adow skim . R ó w n ież by b ył goto,wy i pow stał, je ż elib y odebrał rozkaz z K rakow a, przyspieszający term in wybuchu, gd yb y do Ił go kroku okoliczności b ra k ó w zm usiły, w p rzeciw n ym zaś razie, by ni.-, innego nie przedsiębrał. Z tym rozkazem odjechał i żaden in n y n i* b ył mu później dany. S karżyń ski rów nocześnie oddalił się z Robrowskim , a nad szedł L iîs o w s k i **). Ja w tedy w yszed łem w miasto lecz najdalej w pół go d zi n y w róciw szy, nie zastałem Lissowiskiego. Go m ięd zy nim, A lcyatą, Tyssow - skim a G orzkowskim , lub też m ięd zy tym i ostatnim i trzem a b yło m ówione, nie w iem , gdyż obecny temu nie byłem . Tyssow ski już b y ł w yszedł, lecz A lc y a to p rzy w o ła w s zy m nie pow iedział, iż w szystko na ten raz jest skończo ne, rzeczy zanadto wnzędzie sparaliżow ane, ab y m ożna być p ew n ym dobrego ich skutku, że powstanie postanow ili odw ołać, a rami b a uchronienia się,
rów n ież dla p rzerw an ia wątku indagacjom , których spodziew ać się n a leżało, w y jech a ć natychm iast za granicę. R a d ził m i także, abym i ja jako skom prom itow any, nie czekając aresztow ania, które lada ch w ilę nastąpić może, puścił się za granicę. Żądał także, bym natychm iast wyszukał' Ska rżyńskiego dła p ow ied zen ia mu o tym , jako i Bobrowskiego, aby ci w y d a li rozkazy, o ile się da jeszcze, do w strzym an ia n iew ybu ch łych powstań w Ga licji. G orzkow ski zaś oddał mi, nie pam iętam już, jak dużą kw otę p ien ięż ną, bym tę w rę c zy ł Tyssowskiem u, i w yszed ł dla zabran ia się w podróż. Dano 300 im. W aligórskiem u, b y zaraz także opuścił K raków i niczego da lej tu nie czekał. Jak to bolesna b y ła c h w ila d la mnie, niepotrzebnie wam m ówić, dość, że wam pow iem iż nigdy jej w m ym życiu nie zapomnę. Z po czątku robiłem przedstaw ienie o n iew czesn ym odw ołaniu powstania, lecz w idząc stanow cze postanowienie, p o w ied zia w szy żonie, iż w y jeżd ża m z A l- cyatą, by m i cokolw iek p rzygotow a ła na drogę, w yszedłem dia w yn a lezien ia Skarżyńskiego i Dobrowskiego, a o którym dow iedziałem się natychm iast, że już odjechał. Skarżyńskiem u w ięc o p o w ied zia w szy rzecz ^ałą, żądałem , b y ze m ną do A lc y a ty poszedł', p rzyrzek ł nadejść natychm iast, a dla pręd szego tfi) udał się, by w yd a ć stosowne rozkaz.y do G alicji, i zn a la złs zy dwóch c z y li trzech ob yw a teli z Rocheńskiego, w y p ra w ił ich nieba-wem z rozk aza m i w ich strony do Galicji. Te to są w ięc tylk o o d w o ł a ł n e r o z k a z y w stronę wschodnią Galicji. Po drodze napotkałem Tyssow skiego i pienią dze m u oddałem. Z n a la złem go w ahającego się co do w yjazd u z kraju i wt tym usposobieniu przyszedł do mego m ieszkania, gdzie zastaliśm y A l- cyatę zupełnie już do drogi zebranego i naglącego mnie, bym się rów n ież spieszył. N adszedł G orzkowski, prow adząc z sobą X. Księżarskiego, który m iał A.lcyatę w y w ie ź ć dla pew ności z m iasta i odprow adzić do poczty, do swego kolegi, b y tenże drogę mu dalej ułatw ił. G dy w ięc co. ch w ila zb liża ł się w y ja z d A lc y a ty , nastąpiło jeszcze raz rozw a żen ie postanowionego kroku, lecz już niejako publiczne, bo w obecności m ojej, x. Księżarskiego i mej ż o n y 10). Tyssow ski ciągle b ył w a h a ją cy się. Tu w ięc nastąpiła ow a scena, którą podobało się nazw ać A lc y a c ie zdecydow an iem pow stania przez ko biety. N ie opisuję jej, bo m usiałbym m ów ić o osobie, która za blisko m nie
” ) M ikołaj Lissow ski, zastępca w ielk orzą d cy Rzeczypospol. K rak ow sk iej L. G orzkow skiego i kom isarz p ow iatu krakow skiego.
18) W rkpisie brak jakiegoś słowa. 19) Z domu Briganti.
obchodzi. Zanadto gorszącą rów n ież b y ła ta chw ila ze w zględ u na osoby, m ające objąć g łó w n y ster powstania, że b y ły tak słabe i krótko1widzące* chcąc od w oływ ać ruch pow szech n y na przestrzeni m il kilkudziesięciu, nie m ając nad 48 godzin czasu do c h w ili wybuchu, a nie w ied ząc nawet, co gdzie dotąd już zajść mogło.
Ustęp ten słyszeliście tylekrotnie O b yw atele! z ust moich, w iecie w ięc dokładnie szczegóły jeigo, lecz pozw ólcie m i tylko, bym tu m ałą co do A l c ya ty zrobił uwagę. G dyby b y ł A lcya to usłuchał głosu, który w tak w a ż nych chw ilach nie pow inien się m oże b y ł od zyw ać, należało mu zebrać całą odw agę i tym sposobem uniknąć tej strasznej w życiu sw oim epoki, która go podaje w pogardę Polsce całej i staw ia na rów n i z zdrajcam i kra ju, bo nie dop ełn iw szy swojego obowiązku, zbiegł z przeznaczonego stano w iska. N ieb aczn y, chroniąc swą. szanow ną osobę, nie p rzew id zia ł, iż gdy go raz opuści, jed yn y skład ÓAvczesnego Rządu, ow a trójca pozostała w ro z biciu, straci cały swój urok i pow agę bo okaże słabość i niedołęstw o ludzi w niej będących. N ie będąc zaś dość silną, ani naw et mogąc pow strzym ać n azn aczon y w ybuch, popchnie go w przepaść nieładu i zostaw i bez żadne go steru. To też się stało, bo po jego zaraz w yjeźd zie rozk a zyw a ł, kto chciał, i anarchia ogarnęła wszystko. R o zk a zy i plan całego ataku wojsk austriac kich w K rakow ie, dostaw szy się w ręce ludziom bez zdatności w ojsk ow ych i dośw iadczenia, w y d a ły najokropniejsze skutki, bo nie zb iw szy w p ierw szym ataku Austriaków , w s zy s c y opuścili ręce, stracili w ia rę w swą własna., siłę i pom yślność powstania, rzecz taka nie da się nigdy naprawić.
L ecz w racam do opowiadania dalszego. Gdy b liżej zaczęto roztrząsać ostatni, postępek trójcy R ządow ej, po ubocznych uw agach Trójca zaczęła się· wahać. G orzkow ski nabrał odw agi i pow iedział, że się z K ra k ow a nie ru szy. Tyssowski, od początku już tej rozm ow y okazując niechęć w yjazd u , oznajm ił stanowczo, iż pozostanie w K rak ow ie i tu dalszych będzie oczeki w ać w ypadków . N areszcie oba ostatni zg o d zili się, iż pow stania od w oływ ać się nie godzi, nie m ożna naw et, przyśpieszać go atoli nie n a le ży ; lecz. w szystko niech idzie sw ym trybem . N a le ż y w y trw a ć i na oznaczonym ter minie, nie chcąc za w od zić braci innych prow incji, co bądź powstać potrze- 1 a. N a to nadszedł Skarżyński. U w iadom iono go o n ow ej d ecyzji i zażądan o, aby cofnął w steczne rozkazy, posłane do Galicji. W y s ta w ił on Trójce R z ą dowej całą niedorzeczność ich postępowania, a słabość A lc y a ty i w yszedł celem w yszu kan ia posłanników z p ow tórn ym i do G alicji rozkazam i. Alcyato· ciągle upierał się p rzy p ierw szym postanowieniu odw ołan ia pow stania, tw ierdząc, że j a k o r e p r e z e n t a n t E m i g r a c j i nie m oże sankcjo now ać pow stania w tej ch w ili, bo nie w id zi m ożności udania się — (zap o m inając o Galicji, o której, co się tam dzieje, nie w ied ział, i o Poznańskim ), że w obecnej ch w ili i położeniu m ógłby tylko jako ochotnik, jak prosty ż o ł nierz z bronią w ręku w ystąpić do boju, zgoła nie chciał dalej do niczego należeć, m im o przełożeń dwóch jego kolegów . W czasie tego, p om ów iw szy kilka słów na boku z Tyssow ekim , ośw iadczył, iż jak mu radzono dla uchro nienia się od mogącego nastąpić aresztow ania, a tym sam ym do reszty skom prom itow ania sprawcy, w^yjedzie z K rak ow a w okręg, a tam u k ryw szy się, czekać będzie ro zw iązan ia p ierw szych ruchów Krakow a. U radzono w ięc, aby się udał do Poczty, i tam się na ten krótki czas uchronił, stąd zaś dalej nie m iał się zupełnie oddalać, by m ożna z nim ciągłe zachow ać stosunki. Ustęp ten n iedecyzji i narady trw a ł dobre pół godziny.
Żona moja dla w iększej pewności podjęła się p rzew ieźć A lc y a tę przez rogatki miasta, m ające już natenczas być obsadzone przez wojsko, a o sę dzinie i —-tej w siadłszy z A lc y a tą do powozu, od w iozła go aż do wsi U s z e k .' X. K siężai>ki udał się tam także jednocześnie z W a ltó r s k im . Jaka dalsza b yła podróż A lcya ty, nie w iem w cale. W id zę tu jeszcze potrzeba nadm ie nić, co kilkakrotnie pow tarzał mi Tyssow ski, iż w czasie tej w e dwóch po ufnej rozm ow y, o której wspom niałem , A lcya to dal mu s l o w o, iż się ni gdzie z okręgu krakowskiego nie oddali, lecz tam św ięcie przyrzekł czekać w ypadków . Żona moja p ow róciw szy z Liszek, gdzie A lc y a tę zostaw iła, toż samo u trzym yw ała. Dodać m i tu jeszcze n ależy, czego rów n ież św iadkiem nie byłem , a o czym tylko z opow iadania G orzkowskiego zostałem uw iado m iony, iż tegoż samego jeszcze dnia, około godziny 3-ciej z południa p rzy był do K rakow a, c z y li też do w si Z w ierzyń ca pod Krakow em Czapski i tam się w id zia ł z Gorzkowskim , uw iadom ił go oraz o przybyciu w krótkim czasie innych, oczekiw an ych osób. G orzkowski, chcąc, jak m ów ił, sprow a dzić zaraz napo w rót A lcya tę, w y p ra w ił natychm iast do Liszek Czapskiego, by go mógł do powrotu nakłonić. Czapski opuściw szy raz K raków , w ięcej już do niego nie w rócił, lecz razem podobno z A leya tą w yjech ał do W ro c ła w ia. Kto mógł skłonić do tego kroku Czapskiego? z jakich pow odów ? — nie jest ш i w cale wiadomo, sądząc· a,toll ze zbiegu okoliczności,· wnosić wypada, że A lcyato.
N a tym zakończam O byw atele! opow iadanie moje, bo te tylko [akta u w ażam za w ła ściw ie tyczące się postępku A lc y a ty i \vymagające w aszej rozw agi i sądu. Reszta zaś, co potem zaszło, nie do w as już należy, a jakkol w iek w szystkie następstwa mają się w stosunku prostym do poprzednich błędów i usterek, osądzić je atoli m oże tylko naród, tylko historia. Ale ten że sam sąd Narodu i was potępić może, jeżeli nie okażecie się surow ym i i bezstronnym i sędziam i czyn ów i ludzi, którzy tak srogo za w in ili w wstęp nych działaniach powstania. Co do mnie, gdy bardziej ' jak teraz z zim ną k rw ią będę mógł spojrzeć na to, eo już m inęło, gdy choć w części zatrę w sercu m oim zanadto dotąd św ieże w rażen ia w ypadków , zbiorę m yśli moje i opiszę w szystko co zaszło, a opiszę z całą zupełnością; lecz oraz pragnąłbym szczerze, by opis taki a raczej ciąg naszych ostatnich w y p a d ków mógł posłużyć za naukę na p rzyszłość i, byśm y k rw a w y m dośw iadcze niem nauczeni, w podobne raz jeszcze błędy nie wpadali.
Pisałem w P a ryżu dnia 30 czerw ca 1846 roku.
Ł ą czę wam pozdrow ienie braterskie (podpisano) Karol Rogawski.
20) Józef K azim ierz Sulpicjusz Napoleon Czapski (1797— 1852), uczestnik pow stania listopadow ego, od czasu studiów uniw ersyteckich niestrudzony działacz niepodległościow y.