• Nie Znaleziono Wyników

Opowiadania o Legionach : (1914-1917)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opowiadania o Legionach : (1914-1917)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Stępnik

Opowiadania o Legionach :

(1914-1917)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 82/3, 55-73

(2)

K R ZY SZ TO F ST Ę P N IK

OPOWIADANIA O LEGIONACH. (1914— 1917)

Opowiadania o Legionach, powstałe w latach 1914— 1917, przedsta­ w iają epopeję oddziałów Piłsudskiego od wymarszu pierwszej Kompanii K adrowej w dniu 6 sierpnia 1914 aż po kryzys przysięgowy w lipcu ]917. Stanowią zamkniętą całość ideowo-propagandową i jednocześnie specyficzny n u rt piśmiennictwa żołnierskiego, ważny, ale nie jedyny ele­ m ent twórczości w ojennej; w szczególności pozostają jakby w cieniu bardzo obfitego okolicznościowego wierszopisarstwa, które i dziś jeszcze, w dniach rocznic patriotycznych masowo przywoływane, dominuje nad dokonaniami wojennego prozopisania. Natomiast o fakcie, że opowiadania o Legionach nie w yczerpują pojęcia twórczości narracyjnej okresu w iel­ kiej wojny, przesądzają przede wszystkim względy polityczne. W pierw ­ szym roku zmagań zbrojnych ukształtow ały się trzy ideowo-propagan- dowTe n u rty prozy okolicznościowej — obok najświetniejszego legiono­ wego, filoaustriacki i filorosyjski Warto tu przywołać dla przykładu opowiadanie propagandowe Edm unda Biedera Nasi pod K raśnikiem (K ra­ ków 1915), skądinąd autora ładnego wiersza Modlitwa legionistów przed

bitwą, wychwalające przymierze m ilitarne z A ustrią i dzielność pułków

polskich wchodzących w skład cesarsko-królewskiej armii. N atom iast apologię m ęstwa żołnierzy Polaków walczących u boku Rosji głosił m.in. Józef Bzowski w opowieści Pierwsze gromy (Piotrogród 1916). W utw o­ rach tego typu oficerowie austriaccy bądź też rosyjscy licytują się po­ między sobą w w ychwalaniu dzielności żołnierzy polskich, widząc w nich dobrowolnych sprzymierzeńców, którzy chętnie zginą za cesarza czy za cara. N aturalnie był to elem ent walki o rekruta, stąd autorzy tekstów propagandowych nie m ają żadnych zahamowań w głoszeniu najbardziej nieprawdopodobnych psychopolitycznie treści. N ajbardziej patriotyczny z żołnierskich okrzyków brzmi: „Za Cesarza, za Ojczyznę, za Polskę!”.

1 M ało znana tw órczość prozatorska au torów o orien tacji p rorosyjsk iej za zn a ­ czyła jednak sw ój udział w p o lsk iej literaturze w o jen n ej. P rzyk ład em (n a jlep szy m literacko) zbiór op ow iad ań J. G ą s s o w s k i e g o z lat 1914— 1915, w y d a n y ch p o w o jn ie w tom ik u W iosn a śm ie r c i (z przedm ow ą Z. D ę b i c k i e g o ) . Zob. też zb iork i opow iadań K. B i e l s k i e j W p ęta ch Marsa. 1914— 1915 (W arszaw a 1915) oraz Z. K o ­ w a r s k i e j (pseud.: J u liu sz W erski) P r z e z k r e w i łzy... (W ilno 1915). W ty m te ż

kręgu — w zw iązk u z w y ra źn y m ak cesem p o lity czn y m autora — trzeb a w id z ie ć op ow iad an ie R eym on ta Na N i e m c a !, n ap isan e w grudniu 1914. Z u tw o ra m i ty m i k oresp on d u ją tek sty p rop agan d ow e w rodzaju a n o n im o w y ch P a m i ę t n i k ó w r e z e r ­

w i s t y z o b e c n e j w o j n y z N ie m c a m i (W arszaw a 1914). T en d en cje p ro ro sy jsk ie są

(3)

56 K R Z Y S Z T O F S T Ę P N I K

Λ pieśni narodowe śpiewane w pułkach są odpowiednio aktualizowane, jak np. Warszawianka:

Oto dziś dzień k rw i i chw ały!... Oby dniem w sk rzeszen ia był!... L eci w górę orzeł biały

W b łęk it patrząc w zrok sw ój w pił...

N aturalnie o „tęczy Franków ” w armii austriackiej nie mogło być mowy. To samo dotyczy parafrazy Roty, w której — jak śpiewają żoł­ nierze — nie będzie deptał naszej w iary „zbój”, tj. Moskal, zamiast — zgodnie ze słowami Konopnickiej — Niemiec 2. To u Biedera (nb . jak napraw dę było pod Kraśnikiem, opisał Wojciech Kossak w swoich pa­ miętnikach, nie zostawiając suchej nitki na arm ii austriackiej, której był oficerem, na głupocie i pysze dowódców), natom iast w propagandowej prozie filorosyjskiej i tego nie ma. Uczucia patriotyczne „rezerwistów ” są w niej substytuowane przez westchnienia do k raju ojczystego, a ra ­ chuba wolnościowa oparta na niesłychanie mglistym pojęciu braterstw a. Te jaskrawo propagandowe n u rty prozy, afiliowane przy agendach po­ szczególnych orientacji politycznych, pozostawić wypadnie na uboczu, choć skądinąd tem at to ciekawy. Zajmiemy się wyłącznie opowiadaniami o Legionach sprzed d aty kryzysu przysięgowego, nie obejmiem y zatem naszą uwagą odzwierciedlonych w literaturze późniejszych dziejów tych form acji Legionów, które odmówiły lojalistycznej proniemieckiej przy­ sięgi, za co zostały internowane w Beniaminowie i Szczypiornie, i tych, które pozostały w organizmie m ilitarnym państw centralnych — starły się one zbrojnie z Niemcami i A ustriakam i w 1918 roku. Pominięte też będą godne osobnej uwagi obrazy tragicznych losów legionistów i peo- wiaków w Rosji Sowieckiej (dobrym literackim dokum entem jest zbiór opowiadań Eugeniusza Małaczewskiego Koń na wzgórzu) oraz epizodów w alk korpusów polskich na Wschodzie (opowiadania Melchiora W ańko­ wicza w zbiorku S trzęp y epopei). Interesować nas będzie 3-letnia epo­ peja Legionów Piłsudskiego, a więc okres powstania, wzrostu i św iet­ ności legendy i jej świadectwa literackie w zakresie prozy, a ściślej: m ałych form narracyjnych (powieści wydano niewiele). Zanim p rzej­ dziemy do spraw gatunku i formy artystycznej, wypadnie poruszyć kilka kwestii, które pomogą w bliższym usytuowaniu edytorsko-typologicznym opowiadań czasu wojny.

K oniunktura, m anew ry propagandowe, psychologiczna potrzeba od­ reagowania przeżyć zbiorowości, wreszcie głód sensacji, który może być zaspokojony gazetową faktografią, barw nym i opisami bitew i czczym wymysłem, to tylko niektóre elem enty w prawiające w ruch w ojenną machinę wydawniczą. Wyprodukowane w młynach propagandow ych tw ory są w oczywisty sposób tendencyjne, jednak byłyby one najzupeł­ niej m artw e (nieskuteczne), gdyby nie odwoływały się do autentycznych uczuć i przekonań zbiorowości. Może coś o tym powiedzieć fak t sponta­ nicznego w końcu powstania tysięcy wierszy okolicznościowych, w yda­ w anych w licznych tomikach przez autorów wybitniejszych, przez nie

2 W tym k o n tek ście w arto przyw ołać tezę A. R o m a n o w s k i e g o („Rota ” —■

p ie ś ń nie podległo ści. P o w s ta n i e — p r z e m i a n y — f u n k c j a społeczn a. „ P a m iętn ik L i­

tera ck i” 1987, z. 2, s. 244): „D opiero k ryzys p rzy sięg o w y oraz in tern o w a n ie le g io ­ n istó w przyn iosły odżycie orygin aln ego tek stu K on op n ick iej — o w y d źw ięk u a n ty - n iem ieck im ”.

(4)

znanych skądinąd bardów legionowych, wreszcie przez ewidentnych gra­ fomanów. W wierszu w ystarczy poruszenie emocji żywej w społeczeń­ stwie, przywołanie stereotypu patriotycznego, i już utw ór odbierany jest jako szczery, a przynajm niej będący wyrazem autentycznych uczuć jego autora. W prozie jest inaczej. Tu procedery propagandowe i artystyczne są bardziej skomplikowane — oczywiście mamy na myśli status lite­ rackiego odzwierciedlenia wojny. Wiersz przeważnie uchodzi za „szczery”, choć może być nieudolny, a czy jest coś takiego jak szczera nowela?

K westia autentyzm u w twórczości wojennej — wbrew pozorom — ma znaczenie centralne, w ostateczności choćby ze względu na propagan­ dowy efekt prawdopodobieństwa. To nic, że potrzeba twórcza i koniunk­ tura, cel propagandowy czy zapotrzebowanie czytelnicze na sensację wojenną są elementami prowokującymi powstanie utworu. Trzeba jesz­ cze to opowiadanie, nowelę czy obrazek tak uformować i tak wydać, by nosił on znamiona autentyzm u porównywalnego do fotografii fron­ towej. Tych metod sugerowania rangi świadectwa czy dokumentu w od­ niesieniu do utw oru literackiego jest wiele, od kwestii inform acji autor­ skiej poczynając. Na okładkach zbiorków prozy, poezji i wspomnień na­ zwiska twórców figurują czasem w towarzystwie inform acji o stopniu i przynależności wojskowej, np. „Andrzej Filipowicz, legionista”, „Sta­ nisław Rostworowski, podporucznik Legionów Polskich”, „Józef Relidzyń- ski, podporucznik wojsk polskich”, „Wacław Denhoff Czarnocki, podpo­ rucznik piechoty”, „Seweryn Romin, podchorąży Legionów Polskich”, „Aleksander Nowak, sierżant 1 Pułku Piechoty”.

N aturalnie stopień wojskowy i nazwa formacji stanowią konwencjo­ nalną gw arancję autentyzm u utw oru czy relacji, powiadamiają o auto­ rze jako o tym, który widział, przeżył, opisał i ew entualnie sfabulary- zował to, czego był świadkiem. Liczy się zwłaszcza czynny udział w w al­ ce zbrojnej. Podobną gwarancją byłoby w ybitne nazwisko, ale w prze­ ciwieństwie do poetów nasi uznani prozaicy niezbyt często i z różnym powodzeniem pisali o wojnie. Przyczyn tego stanu rzeczy było wiele, a wśród nich brak — z konieczności — niezbędnego dla wielkiej epiki dystansu tw órcy do wydarzeń. W zakresie prozy nie pojawili się w y­ bitni bardowie, czego nie można powiedzieć o legionowej poezji. Może tylko talent Juliusza Kadena-Bandrowskiego znalazł im puls twórczy w wojnie. Jednak w literackich biografiach wielu uznanych pisarzy epizod wojny odgrywa pewną rolę. Mamy na myśli prozę W ładysława Orkana, Gustawa Daniłowskiego, A ndrzeja Struga, Kazimierza Przerw y-Tetm a- jera oraz Stanisława Przybyszewskiego, który nie tylko wydał kilka opo­ wiadań, ale na gruncie niemieckim w broszurze propagandowej Polen

und der heilige Krieg (München und Berlin 1916) szerzył legendę Le­

gionów Piłsudskiego, opisywał bohaterską szarżę ułanów polskich pod Rokitną.

Godnym uwagi zjawiskiem jest jawne przyznawanie się edytorów do ulegania czytelniczemu zapotrzebowaniu na twórczość wojenną. Wy­ dawcy i naw et autorzy sami inform ują o mieliznach i niedoskonałościach artystycznych, co przemawiać ma, jak się wydaje, na rzecz autentyzm u utworu. N aturalnie w myśl założenia, że odbiorca, traw iony głodem no­ win, chętnie wady usprawiedliwi i przyjm ie za dobrą monetę choćby już tylko „świeżość spojrzenia” wnoszoną przez oferowaną mu publikację. W tej perspektyw ie naw et dysfunkcje formalne i treściowe mogą być uznane za nośnik szczerości i świadectwa, bo przecież daje się autorowi prawo do gorącego odreagowania przeżyć i obrazów. Nie będzie przesa­

(5)

58 K R Z Y S Z T O F S T Ę F N I K

dy, jeśli powiemy, że w zbiorkach opowiadań w ojennych — poprzedzo­ nych wstępami autorskimi, redaktorskimi, wydawniczymi — dochodzi do swego rodzaju ekshibicjonizmu w przedstawianiu niedoskonałości proponowanych czytelnikowi utworów. Opisany przez Curtiusa eksor- dialny topos afektowanej skromności przekształca się tu właściwie w to­ pos afektowanej ułomności. Przyw ołajm y kilka przykładów, w których edytor bądź autor sam obnaża mielizny artystyczne oferowanej tw ór­ czości wojennej, nie tylko nie wstydząc się tego, ale osobliwie w ady te eksponując. Defekty są tu traktow ane jako przejaw autentyzm u, walor, którym można się posłużyć w apelu do czytelnika. W tomie zbiorowym

Pod znakiem Legionów (Kraków 1916) w ydanym przez Józefa Andrzeja

Teslara, w przedmowie sygnowanej charakterystyczną notą lokalizacyj­ ną: „W polu, wrzesień 1915” 3, czytamy:

D la W as, którzy nas jeszcze b liżej n ie znacie, którzy m acie ch ęci dobre, ale jeszcze n ie dość zdecyd ow an ą w olę, w y d a jem y tę w iązan k ę. N ie jest ona całością sy stem a ty czn ie i po k siążk ow em u op racow aną, gdyż w y ch o d zi od nas w polu będących i dalszą akcją w ojen n ą w czynnej słu żb ie zajętych . J e st w sz a - koż m im o doraźności układu zestaw ion ą co do n a stęp stw poszczególn ych t e ­ m a tó w tak, że daje W am w oln y od ped an terii, sam orzutny, tak jak p o w sta ł w polu, na k olan ie i dyszlu k reślon y obraz przeżyć naszych p rzez ten rok w ojn y P o lsk i z M oskalam i. C hcem y przy tym p ragn ien ie drogiej nam W aszej ciek a w o ści zaspokoić jak najprędzej — i oto jest druga p rzyczyna, d ecyd u jąca o charakterze n in iejszej książki. Zbiorek ten d otyczy d ziejów 2 brygady, jako że w y d a w ca z tą w ła śn ie brygadą przebył zim ow ą kam panię, [s. 3]

Zbiorek opowiadań, szkiców i wspomnień Stanisława Rostworowskie­ go Szablą i piórem (Kraków 1916) autor przedmowy, Ludw ik Hieronim Morstin, określa mianem „notatnika żołnierza”, nazywa „swobodną roz­ mową z ułanem, który w wielu bitwach był, wiele rzeczy widział, spa­ m iętał i ładnie je teraz opowiada”. Książka ta, pomimo dbałości o formę i język, jest „nieliteracką, jest swobodnym opowiadaniem”, a w przy­ szłości będzie „cennym m ateriałem historycznym ”. W odautorskim w y ­ jaśnieniu Gustawa Daniłowskiego pojawia się również wskazanie na ów moment niedokonania:

O p ow iad an ie m oje o tym o k resie p rzed sta w ię n iejak o in crudo pod p o sta cią w o jsk o w eg o d zien n ik a, który p ocząłem prow ad zić od dnia 18 sierp n ia 1914 roku 4.

W zbiorku Juliusza Kadena-Bandrowskiego Mogiły (Lublin 1916) odsłonięcie intencji jest skrajne: „Książka ta nie może stanąć na półkach pięknej i kunsztownej literatu ry polskiej”. A utor przyznaje, że „w tych krótkich wspomnieniach pomieszał śpiesznie formalne wyliczenie czynów i dat z lirycznym wzruszeniem” i że miejscem upragnionym tej książki jest „kieszeń polowego m unduru” (s. 3—4). Równie znam ienne jest w y­ jaśnienie zawarte w przedmowie redakcyjnej do w ydanych anonimowo w r. 1916 we Lwowie Opowieści żołnierskich (ich autorem jest Mieczy­ sław Hartleb):

8 T ego typ u n oty są szczególn ie p ow szech n e w poezji. Zob. np. u tw ory S. G ra - lew sk ieg o („Październik 1914 r. L aski pod D ęb lin em — godzina przed b it w ą ”), S. D ługosza („Sobow ice. Okopy, 29 III/1915”) i J. R elid zy ń sk ieg o („Na p o zy cji, w styczn iu 1916”).

(6)

Z am ieszczam y szereg p ow yższych obrazków w przekonaniu, że obok p u b li­ kacji, które p o sta n o w iliśm y k olejn o w w y d a w n ic tw ie naszym za m ieścić — w in n iśm y zapoznaw ać ogół c zy teln ik ó w z literaturą żołnierską, która, ch ociaż n ieraz n iew yb red n a form ą i szatą zew nętrzną, stan ow ić będzie k ied y ś ż y w y d ok u m en t m y ś li P olak a-żołn ierza w latach w ielk iej w ojn y.

Dążenie do zaspokojenia czytelniczej ciekawości, na które się powo­ ływano, zdawało się rozsadzać pojęcie sztuki literackiej. Że tak się rzeczy miały, świadczy może najdobitniej reakcja Stefana Żeromskiego na wo­ jenną twórczość wierszowaną i prozatorską, wyrażona w głośnym od­ czycie Literatura a życie polskie, wygłoszonym w Zakopanem 28 sierpnia

1915. Tak tu został scharakteryzow any stan literatu ry wojennej:

J est to b o w iem m om en t, k ied y i p iśm ien n ictw o , zaskoczone, w y p rzed zo n e 0 ty sią ce m il przez w y p a d k i — on iem iałe i o słu p ia łe — sta ło się p r zew a żn ie odruchow ym , n aślad ow czym słow otok iem , stek iem b om b astyczn ych w ie r sz y 1 barok ow ej prozy. Czczość patosu bez w ew n ętrzn eg o ognia, który by się p a lił w istocie, p rzelew a w yrazy w św ie tle pogorzeli, w huku b itw , w ob ec cza rn y ch p iecow isk , pól nędzy, szeregu m ogił i przed rozpaczą sk a m ien ia łą w m il­ czeniu 5.

Znakomita form uła „barokowej prozy” może służyć jako celna de­ finicja dysfunkcji form alnych i estetycznych owych tworów, do któ­ rych się odnosi, ich dysharmonii, polimorfii, rozkojarzenia oraz w ogóle defektów artystycznych, dla których jedynym usprawiedliwieniem jest zaskoczenie kalejdoskopem wydarzeń. Z opinią Żeromskiego zestawić można prognozę Juliusza K leinera z 1916 roku:

Tory ła tw eg o p iśm ien n ictw a rozszerzy w ojna ogrom nie. W yda się w y s ta r ­ czającym sięgn ąć do ja k ich k o lw iek w sp om n ień w ojen n ych , w y zy sk a ć bez p r z e ­ tw orzenia, bez w p row ad zen ia w artości duchow ych, cok olw iek n a su n ie się na tle w ojn y, rzucić k ilk a im io n znanych, k ilk a dat i term in ów tech n iczn ych , a żeb y znęcić ak tu aln ością. A le m am y praw o przypuszczać, że nie literatura zm ęczen ia da fizjon om ię przyszłej epoce e.

Henryk Zbierzchowski w humoresce Poeta opisał proceder przeróbki wiersza modernistycznego na wojenny. Redaktor, który takie spraw y załatwiał od ręki, tak powiada do zszokowanego autora: „Kilka w praw ­ nych skreśleń ołówkiem i będziemy mieli od razu coś aktualnego, w y­ soce wojennego”. Dość zgryźliwa jest również opinia Eugeniusza M ała- czewskiego wyrażona w Koniu na wzgórzu, a odnosząca się do „galicyj­ skich legionów, opisanych nad miarę przez tęgie pióra literackie i przez morze wodnistych bazgranin, poczciwie tendencyjnych i dzielnicowo oj- czyźniackich”.

Wydawniczy efekt autentyzm u i aktualności zyskują opowiadania oraz inne form y narracji przez sąsiedztwo z wierszem, artykułem pro­ pagandowym, fotografią. Jest to możliwe w gazecie, kalendarzu i alm a­ nachu wojennym, jednodniówce i różnych rodzajach edytorstw a perio­ dycznego. Przykładem niech będzie wydany w Piotrkowie Kalendarz

polski dla ludu na 1916 r., w którym pomieszczone zostały m.in. kró­ 5 S. Ż e r o m s k i , S e n o sz p a d z ie i sen o Chlebie. W yd. 3. W arszaw a—K ra k ó w 1923, s. 84— 85.

e J. K l e i n e r , P od w r a ż e n i e m w o j n y i „K sięg i u b o g ic h ”. W: S z t y c h y . L w ó w 1925, s. 97.

(7)

ciutkie obrazki wojenne Władysława O rkana i M ariana Dąbrowskiego,

Kalendarz Legionów Polskich na rok Pański 1915, w ydany w Wiedniu,

zawierający m.in. utw ory Kadena-Bandrowskiego, Almanach wojsk pol­

skich na rok Pański 1916, w ydany w Cieszynie ( tu na uwagę zasługuje

opowiadanie Adama Krechowieckiego Nr 44, o którym jeszcze będzie mowa).

Efekt autentyzm u i aktualności powstaje również w sytuacji zgrupo­ wania utworów prozatorskich różnych autorów w jeden zbiór. Mamy na myśli antologie opowiadań wojennych, oczywiście nie tak liczne jak antologie pieśni i poezji, niemniej dające się zauważyć. Zaw ierają one jakby obraz przeżyć zbiorowości, a więc pretendują do uogólnienia do­ świadczeń pokolenia wojny. Wspominaliśmy już o tomie zbiorowym Pod

znakiem Legionów. Obok niego na uwagę zasługuje bodaj najlepsza

pozycja tego typu, Widziały to sępy i kruki... Wybór nowel wojennych (Poznań 1916). W przedmowie Stanisław Lam uw ydatnia myśl, że polska literatura wojenna jest objawem „prawie że nowym”. Powieściopisar- stwa i nowelistyki współczesnej nie miały bowiem u nas ani epopeja napoleońska, ani powstanie listopadowe, a w r. 1863 prób prozatorskiego dawania świadectwa wydarzeniom było zaledwie kilka. Dominowała w polskiej literaturze beletrystyka historyczna, wojenna była zaś rzad­ kością i dopiero teraz, w dobie wielkiej wojny, bujnie się rozwinęła. To ciekawe spostrzeżenie Lam a nakazuje dzisiejszemu badaczowi większy respekt dla tego, co skłonny jest — jak autor niniejszego artykułu — nazywać twórczością czy wręcz literacką produkcją wojenną.

O wiele pojemniejszym „magazynem” narracji jest obszerna antologia

Serce polskie. Wybór opowiadań i nowel legionowych z lat wielkiej wojny,

wydana we Lwowie w r. 1917 (właściwie pod koniec 1916). Książka to typowa dla edytorstw a wojennego. Na jej zawartość składa się 40 utw o­ rów prozą: opowiadań, nowel, szkiców, obrazków frontowych, wspom­ nień autorów bardziej lub mniej гдапусп, czasem zaś anonimowych. Są tu m.in. rzeczy napisane przez Juliusza Kadena-Bandrowskiego, M aria­ na Dąbrowskiego, Stanisława Rostworowskiego, Józefa A ndrzeja Tesla- ra, Witolda Ćwikowskiego, Tadeusza Konczyńskiego, Zygm unta Kisie­ lewskiego i Ewę Łuskinę. Antologia ta, wydana staraniem Lwowskiej Li­ gi Kobiet NKN, wyposażona jest w charakterystyczną dedykację: „Mło­ dzieży polskiej w upom inku”. Na marginesie w arto dodać, że znaczna część wojennych tomów prozy i poezji została wydana nakładem Cen­ tralnego Biura Wydawnictw NKN bądź jego terytorialnych delegatur, jak np. Wydział Narodowy Lubelski, Lwowska Delegacja NKN. Bywało, że poszczególne pozycje wchodziły w skład serii wydawniczych typu „Polska Biblioteczka W ojenna”. Również redakcje gazet i czasopism oka­ zały swoją aktywność na rynku książki („Piast”, „Ilustrow any K urier Codzienny”).

Edytorska forma tomu zbiorowego, w której mieszczą się różne tek ­ sty, adresowana była do masowego czytelnika w myśl zasady, że każdy znajdzie tam coś, co go zainteresuje. Amatorów sylw spotkać można w każdej epoce. Jednak koniunktura i „nowinkarstwo” w ojenne (które dawniej znajdowało wyraz w balladach) doprowadziły do swego rodzaju pomieszania rzeczy, co się przejawiało od strony wydawniczej zupełnym niezwracaniem uwagi na dobór gatunkowy wydawanych we w spólnym tomie utworów. Przeważnie wystarczało zaznaczenie przynależności ga­ tunkowej, ale najzupełniej niezobowiązujące i ogólne, typu „wybór opo­

(8)

wiadań i nowel legionowych”. Nie ma mowy o wnikliwszym segrego­ w aniu całości i o trafności poszczególnych kwalifikacji (inna sprawa, że czynnik amorfii w ogóle charakteryzow ał prozę młodopolską, w ojna przez obniżenie poziomu literatu ry tylko tę własność wyjaskrawiła). Dotyczy to głównie antologii, natom iast w książce jednego autora w ystarczał „wo­ jenny” tytuł, pozbawiony jakichkolwiek kwalifikacji gatunkowych. Przy­ kładem zbiorki opowiadań Romana Hernicza O Polsko — Polsko uką-

pana w krwi! (Wiedeń 1916), Stanisława Rostworowskiego Szablą i pió­ rem (Kraków 1916), Zygm unta Kisielewskiego Krwawe drogi (Kraków

1916). „Żywioł prozy”, „mieszanina narracyjna” czy „m ateria opowiada- niowo-opisowa” byłyby — jak się wydaje — właściwymi, choć niezbyt precyzyjnym i określeniami dla gatunków reprezentowanych przez po­ szczególne utw ory w tych zbiorkach.

Dokumentaryzm i fikcjonalizm to oczywista para pojęć, która ową m aterię opowiadaniowo-opisową dzieli z grubsza na dwa obszary. Fik­ cjonalizm opowiadań i nowel nie wymaga specjalnych w yjaśnień, zresz­ tą będziemy o tym jeszcze mówić. Tu trzeba zdań parę poświęcić doku- mentaryzmowi, wszystko jedno czy spontanicznemu, czy sterowanemu. Chodzi o utw ory pozbawione w zasadzie fabuły, w których linia prze­ kazu pokrywa się jakby z biegiem wydarzeń i obserwacji. Mowa o re­ lacjach, wspomnieniach, nekrologach, listach z okopów, zapiskach i no­ tatnikach, pam iętnikach, raptularzach, opisach działań bojowych. Rodzaj dokum entam y krzewił się nader bujnie, nie sposób tu naw et wymienić dziesiątków pozycji, które by wymienione form y mogły ilustrować. P rzy­ wołamy dla przykładu kilka tylko utworów, i to autorstw a uznanych literatów . Zbiorek Kadena-Bandrowskiego Piłsudczycy (Oświęcim 1915) mieści w sobie obrazki i portrety legionistów oraz opisy charakteru formacji wojskowych, szkice sytuacji frontowych, lekko koloryzowane fabularnie, a to wszystko przyozdobione jest jeszcze zdjęciami i frag­ mentami tekstów popularnych śpiewek żołnierskich. Bitwa pod Kona­

rami tegoż autora jest z kolei rodzajem żołnierskiego raptularza, w któ­

rym odzwierciedlają się wydarzenia i nastroje frontowe. N atom iast K a- dena Rubikon, relacjonujący pobyt Piłsudskiego na Lubelszczyźnie w sierpniu 1915, spokrewniony jest już bliżej z gatunkiem opowiadania. W podobnej perspektyw ie propagandowego dokumentaryzm u sytuuje się książka Wacława Sieroszewskiego Józef Piłsudski (Piotrków 1915), uka­ zująca tytułową postać jako „najlepszego z nas”. Również Gustawa Da­ niłowskiego dziennikowe opisy wrażeń, obrazki i opowiadania — w ydane potem w tomiku Z jednego źródła — dają się interpretow ać w katego­ riach wojennej literatu ry faktu.

Przywołane utw ory, przedstawiające wczesną dobę epopei Legionów, są jednocześnie świadectwem inicjacji legendy. Form y dokum entacji re­ portażowej, niewątpliwie służąc dziełu propagandy, mieściły się w przed­ sionku twórczości literackiej. Dokumentaryzm — czy paradokum enta- ryzm — można zatem interpretow ać jako „przedpole” fikcjonalizmu, dające m ateriał do ręki uznanym bądź początkującym literatom. Inna sprawa, że propagandysta bez trudu nabywał wówczas licencję artysty. Materia dokum entarna stw arzała możliwości „źródła”, z którego n atu ­ ralnie czerpano. Jednak — jak się okazało — nie było aż tak łatwo zostać pisarzem, który by przeszedł do historii literatury. Z reportażo- wo-opowiadaniowej osmozy nie mogły się jakoś wyłonić dzieła artystycz­ ne. Co więcej, nie wyzyskano naw et tych szans, jakie otwierała forma

(9)

gawędy żołnierskiej; spotyka się ją nader sporadycznie, np. w opowia­ daniach Stanisława Rostworowskiego, zebranych w tomie Te, które zo­

stały... (Poznań 1919).

Teraz przejść możemy do innych kwestii genologicznych. W tym miejscu term in „opowiadanie”, w ystępujący w tytule artykułu, będzie traktow any jako nazwa rodzajowa związana z procederami narracy jn y ­ mi przejaw iającym i się w prozie legionowej. Ten term in obejmowałby przeto i nowelę (ściślej biorąc to, co sami autorzy określają tym mianem), i opowiadanie w węższym sensie, następnie obrazek, szkic oraz różne formy narracji wspomnieniowej.

To podporządkowanie noweli opowiadaniu wymaga pewnego w yjaś­ nienia. Otóż w prozie lat 1914—1917 mamy do czynienia ze swoistym rozmiękczeniem formy noweli. Z tym, że teraz zjawiska tego nie można wyłącznie tłumaczyć kontynuacją praktyk liberalizmu gatunkowego, właściwego prozie młodopolskiej. W grę bowiem wchodzi sama istota twórczości okolicznościowej, niemal automatyczne narzucanie się sche­ matu fabularnego katastrofy, a w szczególności inwazja treści propa­ gandowych i opisowych — te m ają uzmysławiać realia wojny. To jest danina, którą musi zapłacić nowelista, by jego utw ór nabrał cech waż­ nych dla przedstawiania np. zdarzeń frontowych. Nowela zanurzona w żywiole prozy wojennej przez kontakt metonimiczny nabiera jej cech i ulega genologicznemu rozmiękczeniu. Przeto nie musi mieć ona wy­ rafinowanego układu kompozycyjnego, wystarczy, że jej schemat fabu­ larny wspiera się na przewidywalnej figurze losu, czyli — innymi słowy mówiąc — na logice katastrofy, śmierci, kalectwa. Naśladowcze przed­ stawienie akcji (fabuła w rozumieniu Arystotelesa) nie wymaga tu skom­ plikowanych zabiegów artystycznych. Ani koncept artystyczny, ani dra­ matyczna i nowelistyczna kategoria punktu kulminacyjnego nie są bez­ względną koniecznością, skoro rozwiązania, na których ciąży wojna, są zgodne z przewidywalnym porządkiem rzeczy. Oczywiście zdarzają się nowele skonstruowane w myśl arkanów sztuki, np. utw ór Witolda Ćwikowskiego Są rzeczy..., w którym w yrazistym punktem kulm inacyj­ nym, wyznaczającym dalszy bieg wypadków i spełnienie się fatalizm u przeczuć, jest ujrzenie przez legionistę w oknie leśniczówki poległego brata. Ale już sama wspomniana figura losu jest tym czynnikiem, który potencjalnie mieści w sobie, by tak rzec, nowelistyczną „intrygę”.

Wzmiankowaliśmy o inwazji treści gatunkowo „innorodnych”. Chodzi o to, że nowela wojenna rozsadzana jest przez czynnik propagandy oraz dyw ersyjnych dla schematu fabularnego w staw ek mających na celu przybliżenie okoliczności czasu. Ważny jest rys narracji dającej świa­ dectwo wypadkom, okazującej tem peram ent i wrażliwość n arrato ra w rozległej skali od liryki po sensację — powoduje to pewną subiektywi- zację naw et najbardziej klasycznego m ateriału nowelistycznego.

Proza wojenna wbrew pozorom nie lubi skupiania się na samych tylko wydarzeniach, jest w niej miejsce także na różnego typu retardacje. Debiutancki W ymarsz (Kraków 1917) Zygm unta Nowakowskiego nazw a­ ny jest w podtytule „nowelą”. I właśnie na przykładzie tego utw oru można wykazać, jak schemat fabularny (w finale powrót młodego legio­ nisty po wielomiesięcznym pobycie w szpitalu na front) zanurza się w kolorycie wojennym. W nieśpiesznym biegu n arracji jest miejsce na przytoczenie listów do matki, a naw et na obraz przeżyć bohatera zw ią­ zanych z lekturą dzieł Żeromskiego. To są już te strefy, które rozm azują „rysunek” schematu fabularnego utworu. W „nowelce” A ndrzeja F ili­

(10)

powicza Pożegnanie legionisty z narzeczoną (Kraków 1917) mamy do czynienia z bardziej jaskraw ą sytuacją. Nikły schemat fabularny wręcz się tu rozpada pod ciężarem bagażu przytaczanych pieśni i wierszy, spraw iających wrażenie sztucznego dodatku do opowiadania właściwego. A do tego dochodzi jeszcze afektowana retoryka patriotyczna, nienatu­ raln y patos. Legionista mówi do narzeczonej:

— P ójd ziem y zerw ać te straszn e p ęta niew oli, osw obodzić naród i O jczyznę od sw o ich gnębicieli... W ięc idę... to, co robię, nakazuje m i obow iązek... N iech w ied zą , że P olsk a żyje!... [s. 6]

— a ona do niego tak się zwraca:

— Tak, jestem P olk ą — córką, a ty sy n em zabitej M atki-O jczyzny... [s. 9]

W tekście tej noweli przytoczony został list, co autor bezpośrednio zasygnalizował „Tu podaję list, który ona pisała do niego w pole”. Opo­ w iadanie Włodzimierza Sulimy Popiela Krwią i łzami... (Cieszyn 1915), również oparte na motywie rozstania z narzeczoną, która błogosławi wy­ ruszającego do boju legionistę, nosi charakterystyczny podtytuł: Szkic

powieściowy z ostatniej doby Legionów Polskich.

A utorzy nadali swoim utworom różne określenia gatunkowe: „no­ w elka” , „szkic powieściowy”, choć te opowiadania są bardzo do siebie podobne zarówno pod względem form y (inkrustowanie n arracji pieśniami i listami), jak i stylu (emfaza patriotyczna w dialogach narzeczonych). Różnica zaznacza się w zakończeniu, w jednym wypadku wesele, w dru­ gim rozdzielające parę kalectwo żołnierza 7. W przywoływanym już zbior­ ku Hernicza Z pamiętnika żołnierza wielkiej wojny... dwa utw ory w y­ posażone są w charakterystyczny podtytuł: Szkic do noweli. Są to właś­ ciwie szkice figur losu wojennego — śmiertelnie ranny legionista roz­ poznaje w sam arytance dawną miłość, platoniczny kochanek poświęca się i ginie na froncie zamiast męża ukochanej. Redukcja noweli do „nowelki” bądź „szkicu do noweli” jest znamienna — zaznacza się poprzez nią tendencja, o której wspominaliśmy: wzajemne przenikanie się form w ży­ wiole prozy wojennej, w obszarach jej dokum entaryzm u i fikcjona- lizmu.

Sposób istnienia opowiadań wojennych związany jest też oczywiście z treścią zaw artych w nich przedstawień. Do rozważań o kwestiach ga­ tun k u i wyjaśnień dotyczących praktyk edytorskich dodać trzeba cha­ rakterystykę tematyczną gatunku. Istotnym tłem akcji w interesujących nas utw orach jest wojna, ale jak się wydaje, samo pojęcie tła jest zbyt powierzchowne dla określenia tego, o co nam chodzi. Tło w opowiadaniach w ojennych wykazuje tendencję do stania się jakby esencją wydarzeń, wchodząc w sferę znaczeń głębszych, pretendując do rangi swoistej do­ m inanty, a przynajm niej elementu tego, co zwykliśmy określać mianem losu czy predestynacji. Zmagania bojowe, frontowa wymiana ciosów mogą w percepcji wrażliwej jednostki, literacko wykreowanej, prze­ kształcić się w mitogenne wyobrażenia, w skład których wejdą np. rysy monstrów, koszmary, przypomniane zostaną lęki czyhające w podświa­ domości, udosłowniony wręcz będzie m it o matce-ziemi.

7 M otyw narodzin rom antycznej m iło ści w an trak cie w o jn y , rozstania k och an ­ ków i tragicznego fin a łu uczucia — śm ierci ułana leg io n isty — ujął artystyczn ie najzręczn iej G. D a n i ł o w s k i w w y d a n y m już po w o jn ie rom an sie T ę te n t (K ra­ k ów 1919).

(11)

64 K R Z Y S Z T O F S T Ę P N I K

Potworność obrazów zakodowanych w wyobraźni żołnierzy fronto­ wych rozpoznał, jako jeden z pierwszych, Sigmund Freud, co wpłynęło w sposób decydujący na rozwój psychoanalizy. Wojna rozerwała okowy popędu, pozwalając mu na odsłonięcie swojego oblicza, tym razem już w skali masowej. „Religia okopów” postawiła też pytanie kulturze. Ge­ neza antropologii ekspresjonistycznej, komunionizmu, osadzona jest głę­ boko w doświadczeniach wojny. A dadaistyczny aleatoryzm, będący jakby parodią gry losu, czyż nie wywodzi się z atmosfery chaosu, w jakim pogrążyła się duchowość Europy? Z autentycznych przeżyć frontowych wyrosła choćby po części Chwistka teoria wielości rzeczywistości, W it­ kacego lęki metafizyczne i koncepcja Tajemnicy Istnienia. Walczyli ci filozofowie, nawiasem mówiąc, we wrogich sobie armiach. Zakorzenia się w genezyjskim kataklizmie w ojenna twórczość Stanisław a P rzyby­ szewskiego 8.

U wydatniam y te spraw y celowo, gdyż problem atyka prozy w ojennej to nie tylko kwestia związków polskiej literatu ry z historią i propagan­ dy patriotyzm u. Zresztą i tu nie wszystko jest jeszcze dostatecznie prze­ dyskutowane; nadal sprawia trudność oddzielenie treści m itu od doświad­ czenia dziejowego, szczerości od reżyserii politycznej. Rzewne rocznico­ we przypomnienie obraz literatu ry w ojennej upowszechnia, ale i w pe­ wien sposób wygładza. Przyw ołujem y ten kontekst spraw, by móc już teraz postawić i odpowiednio uargumentować tezę: istotną osią egzysten­ cjalną świata przedstawionego w opowiadaniach o Legionach jest m eta- morficzność. Treści zdarzeniowe w ykazują po prostu gotowość do swego rodzaju „przemienienia”, tak by były w stanie demonstrować sytuację dotknięcia przez wojnę. Można to też ująć tak: świat przedstawiony to św iat zaćmiony przez ludzki in sty n k t niszczenia, czego skutkiem jest nie- samowitość bądź dziwaczność wydarzeń, przypadkowe gry losu, okale­ czenie przyrody, pogwałcenie ziemi, koszmary psychiczne i neurozy. Me­ tamorfozy przejaw iają się na wiele sposobów. W yjdźmy może od n a j­ bardziej powierzchniowego elem entu (nie pozbawionego wszak nośności symbolicznej), jakim jest okaleczenie przyrody. Uderzająco wiele utw o­ rów przedstawia w formie znaczącego tła obrazy zniszczeń wojennych, spalonej wsi, pogwałconej natury. Rzec można — czarna aura losu.

Z ew sząd w io n ę ła p u stk a i z n isz c z e n ie w a lk i i rabunku, które jak b u rza p rzew a liły się przez w iosk ę. R ozw arły się na nasze p rzyjęcie chaty, u k a zu ją ce w n ętrza sw e opuszczone i zn iszczone, ogn isk a zagasłe i zrabow ane kom ory... [...] W okół d ym iły zgliszcza do cna w y p a lo n y ch chat, jak czarne, b olesn e b lizn y , rzucone w zieleń drzew i ogrodów — otoczone jeszcze jak za d a w n y ch la t w ień cem m a lw ro zk w itły ch i zad u m an ych sło n e c z n ik ó w 9.

K a w a łek dalej trupy drzew sp a lo n eg o sadu ch w ia ły się żałośn ie, w y d a ją c sy k jakiś i trzask głu ch y, który p on osił w iatr i p ęd ził go dalej, strasząc z a b łą ­ kan ego psa, co p od k u liw szy ogon, ob ch od ził pogorzeliska, szu k ając kogoś b e z ­ radnie 10.

Lecz pole jeszcze okropniejszy p rzed staw iało w id ok . Zboże p o tra to w a n e albo b yle jak pozżyn an e leża ło na ziem i. Z m ierzw iona słom a p ok osam i c a ły m i leżała, dokąd oko sięgało. Tu i ów d zie czern iały na złocistej p ow ierzch n i c ie m n e 8 Zob. rozdz. M e t a f i z y k a i w o jn a w a rty k u le I. M a c i e j e w s k i e j P r o z a

p o ls k a la t 1914— 1918 w o b e c w o j n y ś w i a t o w e j („P am iętnik L itera c k i” 1981, z. 1).

9 M. H a r t l e b , Na w o ł y ń s k i e j zie m i. W: O p o w i e ś c i ż o łn ie rs k ie . L w ów 1916, s. 8. 10 A. S c h r ö d e r , Pani Rokicka. E pizod j e d n e j nocy. S ta n isła w ó w 1916, s. 17.

(12)

ła ty , tam gdzie ogień c h w y c ił sprzęt i n aokoło w y p a lił. N ajżałośn iej w y g lą d a ły z iem n iak i, potłuczone, p ow b ijan e w ziem ią. Zda się, olbrzym jak iś w ś c ie k ł się i p otw orn ym i stop am i szed ł po polach, gniótł, targał, w g n ia ta ł w ziem ię jej p ło d y n .

Zwłaszcza ziemia frontowa, zryta pociskami artyleryjskim i, pocięta jak brzytw ą okopami, przemieszana z krw ią, uosabia przeciwne naturze zabójstwo życia. Tak Stanisław Przybyszew ski opisuje ziemię znisz­ czenia:

A n a g le jęk n ęła do sam ych trzew ió w porozryw ana, rozkopana, g ran atam i na p otw orn e w ą d o lce przetw orzona ziem ia , zarzechotała stra szliw y m sk o w y tem jęk ó w , które m u się w y d a ły potęp ień czą gam ą przeokropnych k rzy k ó w o r a ­ tu n ek , k rzyków , które z w y cia w śm iech p rzechodziły — zak ołysała się w p o ­ sadach i jęła się trząść i szam otać jak w k o n w u lsy jn y c h drgaw kach p rzed ­ śm iertn ych .

I dalej

S k orn iała groźna, już już, p rzek leń stw em m ająca m iotać ziem ia jego — um ilk ła. T ylk o z olbrzym ich oczodołów , jam głębokich, gran atam i p o w y r y ­ w an ych , ziało ku n iem u p rzeraźliw e, p rzeb olesn e spojrzenie, a z ty sią c a ran la ła się k rew bez końca... nie! to n ie krew , która by z w nętrza w y p ły w a ła , m iał to złu d zen ie, że ziem ia pokryw a się p ła ta m i k rw aw iącego się śn iegu w coraz to w yżej p iętrzących się w a r stw a c h ...18

Innym elementem metamorficznym obok okaleczenia natury, sioła i ziemi jest bitwa, przez Zygm unta Lubicza definiowana w kategoriach m etafizyki żywiołów:

S łońce, żelazo, ciało lu d zk ie i w o la — oto cztery ż y w io ły , które się sk ła d a ją na b itw ę. Słońce: tło, aureola; żelazo i m ięso lu d zk ie — tw orzyw o, glina; w ola: dźw ignia, r y le c ...18

W przywołanym opowiadaniu w izja zabijania ludzi nabiera rysów ofiary składanej Molochowi. Ziemia rozstępuje się pod „ciosami ostrym i żelaza”, „by dać schronisko młodym, pulsującym gorącą krw ią ciałom — mięsu arm atniem u”. Antropomorfizowany jest sprzęt wojenny, także efekty związane z lotem kuli są jakby umetafizyczniane. Przykładem charakterystyka „pieśni łabędziej dogasającej kuli” z tego samego utw o­ ru Lubicza:

Oto groźna, jak Erynia, le c i w śm ierteln y m locie, głaszcze p ow ietrze i za­ p ytuje: „Zabiję czy nie zabiję?... D okonam czy nie dokonam tego, co jest m ym przezn aczen iem ?...” P ierw szy i o sta tn i lo t m o ty lo w eg o życia karab in ow ej k u l i ! 14

Opowiadania o Legionach pełne są m etafor wyobrażających efekty związane z bitwą i własności śmiercionośnych militariów. To miejsca swoiście poetyckie i jednocześnie psychologiczne, dające pojęcie o se­ kretnej pracy podświadomości, obsesjach, myśleniu o losie. Seweryn Ro- min opisuje „niezwykłe uczucie: pogardę dla pocisku... który nie tra fił”.

11 Z. K i s i e l e w s k i , P om sty! W: K r w a w e drogi. K rak ów 1916, s. 38. 12 S. P r z y b y s z e w s k i , P o w r ó t. K rak ów 1916, s. 46, 47.

18 B. Z. L u b i c z , B it w a . W: P o b o jo w is k o . N o w e l e — s y l w e t k i — szkic e. W ar­ sza w a 1916, s. 101.

14 Ibid em , s. 104.

(13)

66 K R Z Y S Z T O F S T Ę P N I K

Legionista-poeta Stanisław Długosz, który poległ na Lubelszczyźnie do­ kładnie w rocznicę wymarszu pierwszej Kompanii Kadrowej, na kilka dni przed śmiercią opisał odniesione wrażenie, że trafiła go kula, która go potem rzeczywiście nie minęła. Cto końcowy fragm ent ostatniego niedokończonego już zapisu, datowanego „Okopy pod Jastkowem, 1 / VIH”:

M iałem dziś zd arzenie dziw ne: siedzę w okopie, z p rzym k n iętym i oczam i i m ów ię coś do C iebie; coś uderza m nie w p iersi — to już m y ślę, i ch w ytam gorącą kulę, która się już stacza i parzy m nie w χ-ęce. Z a c h o w a łe m 15.

Orkan nazwał karabiny maszynowe „różańcem śmierci”, Marian Dą­ browski zaś „chińskim m łynkiem do recytowania pacierzy śmierci” 16. Najzupełniej pospolite i czytelne są m etafory typu „ogniste żądło”, „roje pszczół”, „dziwaczne dzięcioły”, „złoty pazur”, „gwiżdżący gad”, „pie­ kielne robactwo”. O ile narzędzia niosące śmierć są animizowane bądź antropomorfizowane, o tyle wygląd i zachowania ludzi byw ają przed­ miotem reifikacji bądź jakiegoś zabiegu redukującego cechę człowieczeń­ stwa. Żołnierz frontow y jest więc nieraz przedstawiany jako automat, biernie i odruchowo reagujący naw et na śmierć. Józef Nawrocki w opo­ wiadaniu Do ziemi obiecanej (w antologii Widziały to...) opisuje, co od­ czuwa żołnierz, „jak się staje śmiercionośną maszyną i jak nabiera ry t­ m u”. Podobny mom ent spotkamy w opowiadaniu Kisielewskiego Je­

niec:

Z daw ało m u się, że jest aparatem z m ięśn i, żył, k o ści i nerw ów , za d zi­ w ia ją co m istern ie spreparow anym na p od ob ień stw o człow ieka. Szed ł k to ś — n ie o n 17.

Sporadycznie pojawiają się porównania żołnierza walczącego w oko­ pach do jaskiniowca czy jakiegoś przedpotopowego monstrum , a masze­ rującego wojska do „tysiącnogiego jaszczura”. Redukcja do pojęć zwią­ zanych z mechanizmem czy automatem bądź do wyobrażeń teratologicz- nych oznacza sekretną charakterystykę bytu, pomniejszenie walczącego człowieka do bezmyślnego autom atu czy nieruchawego potwora. Jest taki wiersz W ziemiance Józefa Mączki, barda Legionów, opisujący w al­ ki na Polesiu, który wyraźnie odsłania, o co chodzi w tej metamorfozie i skąd mogą się brać podobne skojarzenia:

Z bierw ion , w ziem ię w kop an ych , uczyniona grota, Strop z ga łęzi i m szy ste w e w n ęk u p o sła n ie — Oto całe w y k w in tn e m oje p om ieszkanie, W którym pędzę le n iw e godziny żyw ota... Mrok się czai po k ątach i sny ciem ne m ota — W ilgoć p lam y cudaczne m alu je na ścianie... W snach, co duszę w posępne tu biorą w ład an ie, D ziw n ą b ajkę m i m oja opow iada grota.

N ad ziem ię las d rzew iastych paproci w y k w ita ,

15 S. D ł u g o s z , ([pseud.:] J. T e t e r a ) , P r z e d z ł o t y m czasem ... Z p rzed m ow ą A. S t r u g a . K rak ów 1917, s. 199.

18 D o ok reślen ia Orkana n aw iązał M. D ą b r o w s k i , ty tu łu ją c zbiorek sw o ich opow iadań R óżan iec ż y c i a i śm ie rc i (Zam ość 1924). Są tu m .in. utw ory, które p o ­ w sta ły w czasie w ojn y.

(14)

P e łe n cudów bajeczn ych las przedpotopow y; Oto czuw am w tym lesie, groźny troglod yta — P ostrach k n ie i d ziew icz y ch — c zło w ie k ja sk in io w y — N a m ch ach człon k i strudzone krzepiący do syta, N im w y jd zie zn ów na k rw aw e po ostęp ach ło w y !...18

Szczególnym polem metamorfoz egzystencjalnych jest pobojowisko,

locus horridus zrządzony przez ludzi, miejsce, w którym śmierć tow a­

rzyszy gasnącym okruchom życia, kalectwu, ranom, psychicznym u ra ­ zom. Opisów „aren śmierci” jest oczywiście wiele, ale zwłaszcza ten z opowiadania Pobojowisko Lubicza jest znamienny, bo przedstawia o k ru ­ cieństwo agonii ciężko rannych żołnierzy. Z pobojowiska galwanizowa­ nego co jakiś czas przez poruszenia „mar człowieczych” powoli uchodzi życie. Półżywi żołnierze zmagają się jeszcze ze śmiercią:

Za k rzak iem sied zia ł i sła n ia ł się, zak ryw ając rękam i pierś, p rzestrzelon ą k ulą karabinow ą, człow iek -m ara, czło w iek -w id m o , z oczym a, w których o d ­ z w iercied la ła się cała potęga in sty n k tu k ruszącego się życia i cała potęga n a d ­ chodzącej ś m ie r c iie.

Inni, już martwi, zastygli w najdziwaczniejszych grymasach i gestach, w jakimś ostatnim, bezsensownym ruchu. Na pogrążonych „w p rze­ ogromnym niedołęstwie śmierci” żeruje jeszcze hiena, obdzieracz trupów ludzkich. H orror „krwawego pola” przedstawia również A rtu r Schröder w Pani Rokickiej, zwłaszcza moment przebudzenia pobojowiska przez zimno i ból. „Cudacznie pokurczone ciała” m artw ych i kwilący „jak ptaki duszone w gnieździe” ran ni to elem enty koszmaru pobitewnego.

Chłód po zachodzie słoń ca i ścin an a w ostre ig iełk i m gła b ezlitośn ie w y ­ ciągają m roźn ym i u k łu cia m i o sta tn ie resztk i k ołacącego się życia, jak ieś str z ę ­ py, okruchy gasn ącego istn ien ia w poszarpanych ciałach. N iek tóre zaczyn ają drgać, rzucać się, jak robak w b ity na k olec, kurczyć i rozp rostow yw ać — ■ czasem ty lk o ręka szarp ie pazuram i ziem ię lub noga ryje się w m arznącą g r u d ę...20

Eitwę i jej efekt ujmował M arian Dąbrowski poprzez m etaforykę agrarną: „krwawa orka, ołowiana siewba i okrutne żniwo w jednej go­ dzinie”. W opowiadaniu Błękitni Ewy Łuskiny (w antologii Serce pol­

skie) wozy wiozące rannych określane są przez n arrato ra jako „wysokie,

drabiniaste, pełne bogatego użątku z pól. Plon wieziemy, plon...” (s. 157). Ten sekretny symbolizm siewu i posiewu kul, orki i bitwy, pobojowi­ ska i żniwa — choć objawia się również w prozie — jest szczególnie widoczny w poezji wojennej. Oto fragm ent z utw oru Bronisławy Ostrow­ skiej Dwie zadumane płaczące brzozy...:

Ś w iecą granatów p u ste nasiona, K olczasty p n ie się drut:

S iejb a śm ierteln a, siejb a szalona, N ie w zrastająca w płód 21. 18 J. M ą c z k a , S t a r y m s z la k ie m . W yd. 3. W arszaw a 1934, s. 66. 19 L u b i c z , P o b o jo w is k o , s. 20. “ S c h r ö d e r , op. cit., s. 30. 21 В. O s t r o w s k a , D w i e z a d u m a n e p ła c z ą c e brzozy... W : P ie rś c ie ń ż y c i a .. W arszaw a 1918, s. 40.

(15)

68 K R Z Y S Z T O F S T Ę P N I K

Ówczesna poezja nasycona jest m etaforam i typu „krwawy siew”, „czerwone żniwo”, „zniszczenia siew” , „kosa w ojny”, „kul posiew”, „plon pobojowisk”. Intuicja poetycka najw yraźniej pozwala autorom uchwycić jakąś archetypową korespondencję pomiędzy narzędziami kultywowania roli a narzędziami zniszczenia, pomiędzy tym, co podtrzym uje życie, a tym, co je unicestwia.

Obok pobojowiska miejscem, gdzie króluje ból, kalectwo i śmierć, jest szpital. Tu się ulokowały koszmary, zmory i furie wojenne, tu spełnia się m isterium rany, miłości i śmierci. Szpital nie jest tylko in­ stytucją przywracającą pacjentów do zdrowia czy też miejscem ich umierania. Przestrzeń szpitalna nosi wszelkie znamiona sakrosfery, w któ­ rej dzieją się rzeczy ostateczne bądź kluczowe dla człowieczego losu. Tu się idzie naprzeciw swemu przeznaczeniu, tu cała przeszłość staje przed oczyma rannych, tu się zmierzający ku śmierci spowiada, staje oko w oko z przeznaczeniem gotujący się na ciężką operację, tu można się jeszcze i oszukiwać. To nie tylko miejsce okrucieństwa losu, lecz także doznań eschatologicznych. Nawet personel lazaretu odgrywa w przeżyciach cięż­ ko rannych żołnierzy role jakby symboliczne. Sam arytanka nie jest li tylko pracownicą szpitala Czerwonego Krzyża, ale kochanką, matką, siostrą w zmaganiu się z bólem. To uosobienie dobra, ciepła i ewen­ tualnie swoiście rozumianej eutanazji, szczęśliwej śmierci.

W opowiadaniu Teslara W ym owa oczu um ierającem u żołnierzykowi sanitariusz zwiduje się jako upragniony ksiądz. I ten człowiek odgrywa rolę prawdziwego księdza, bo wie, że tym kłamstwem uszczęśliwi ostat­ nią chwilę życia legionisty. W opowiadaniu Adama Krechowieckiego

Nr 44 w prowizorycznym szpitalu dla ciężko rannych znalazł się oficer

rosyjski. N arrator, asystent dyrektora lazaretu, świetnego chirurga, zra­ zu czuje tylko niechęć do jeńca, ale powoli, właśnie pod wpływem prze­ łożonego, zmienia swoje nastawienie. Okazuje się, że ów oficer wywodzi się z mieszanego małżeństwa Polaka i Rosjanki, że ojciec, którego tak bardzo kochał, odrzucił go, całkowicie przelewając swoje uczucia na młodszego syna. Ten młodszy, którego ojciec z polskich książek uczył, poszedł walczyć w Legionach, starszy zaś bił się w arm ii rosyjskiej. Bohater opowiadania jest przekonany, że został raniony przez brata. Z majaczeń, z okrzyków rozpaczy, z bezładnych słów wypowiadanych po rosyjsku i po polsku dyrektor powoli odtwarza przypuszczalne dzieje oficera. Odsłania się przed nim stopniowo w nętrze tego człowieka, który równocześnie kocha i nienawidzi brata oraz ojca (ten popełnił samobój­ stwo), który jest odrzuconym, pozbawionym rodzicielskiej miłości mie­ szańcem. Po operacji będzie żył, śpiewa już sobie potem „Pa matuszkie... pa Wałgie”. Nienawidzi Polaków i to swoje uczucie ostentacyjnie prze­ nosi na otoczenie, które mu się odpłaca tym samym. Tylko chirurg i jego asystent wiedzą, jaka jest prawda. Opowiadanie Krechowieckiego stanow i dobry przykład zakorzenienia koncepcji artystycznej w tem atyce wojny, jak też przem yślanej konstrukcji psychologicznej bohatera. P raw ­ da mieszańca jest tu odsłaniana stopniowo; dowiadujemy się o niej po­ średnio (tego, co n arrato r usłyszał od zafascynowanego pacjentem d yrek­ tora) i bezpośrednio (tego, czego narrato r był świadkiem).

Mówiliśmy dotąd o cechach gatunkowych i o świecie przedstawionym opowiadań o Legionach. Myślę, że tem at winien dopełnić trzeci element triad y problemowej — mianowicie idea. Nie sposób analizować n a rra ­ cyjnej prozy wojennej, nie uwzględniając nośności jej treści patriotycz­ nych i niepodległościowych. Trzeba jednak najpierw zauważyć, że w wie­ lu opowiadaniach zaznacza się jakby rozziew pomiędzy hasłam i

(16)

pobud-kowymi, persw azyjnym wezwaniem do boju a przedstawianym światem tragizm u i ofiary. Aktywizm i bezpośrednia propaganda patriotyczna dom inują raczej w formach obrazkowych, reportażowych, migawkach z frontu, a więc m ają miejsce tam, gdzie dominuje niedokonanie fabu­ larne. Natom iast opowiadania i nowele nie są tak bezpośrednim wezwa­ niem, co więcej, pogłębienie refleksji i osadzenie schematu fabularnego na figurach losu prowadzą do swego rodzaju zadumy patriotycznej nad ceną ofiary, jaką trzeba zapłacić za dążenie do wolności. Obrazy śmierci i zniszczenia nie są budujące i zapewne działać by mogły defetystycznie, gdyby nie nuta heroizmu i te wspaniałe romantyczne rysy legionowego gestu rzucenia losu na stos. Tragizm jednak był faktem i zarówno poezja jak i proza odzwierciedliły go w charakterystycznych obrazach i mo­ tywach, z których najbardziej typowy dotyczył bratobójczych walk Po­ laków walczących we wrogich sobie armiach zaborców. Edw ard Słoński w wierszu Czy T y wyrośniesz? stawiał bolesne pytania:

Czy Ty w yrośn iesz z tych czerw onych ran, k tóre żołnierzom siw y m róz całow ał, Ty k rw ią d ym iącą od progów do pow ał, m rąca na gruzach p ostrzelanych ścian? Czy znów pszen icą porośnie Tw ój łan, k tóry w róg ogniem orał i tratow ał, i kto, o P olsko, będzie Cię budow ał, kom u dziś w ręce w łoży k ieln ię Pan?

Czy krw ią w p isan a w k sięgi lu dzkich d ziejów , Ty zn ajdziesz dzisiaj P ia stó w K ołodziejów , którym an ioły każą czynić ład?

Czy k rew T w a w sią k n ie w bezpłodne ugory po to, by z niej się w y lęg ły upiory

na grobach, w które brata sp ych ał brat? 22

Nie inaczej jest w prozie. Dobitnie eksponuje tonację tragizmu ty tu ł przywoływanej antologii Widziały to sępy i kruki..., rzec można p ara­ frazujący gorzką Żeromskiego formułę, nb. przypomnianą przez Słoń­ skiego w początkach wielkiej w ojny w wierszu Rozdziobią nas... Dalekie jest to od uczuciowej emfazy wierszy wzywających do boju. Niemniej to współistnienie patosu i cierpienia, eksklamacji i refleksji, uniesienia i koszmaru było zjawiskiem najbardziej naturalnym . Jednolitość, jak ­ kolwiek szeroko ją rozumieć, byłaby w odniesieniu do literatu ry w ojen­ nej psychologiczną niemożliwością. Podkreślić jednak trzeba zauważalną jedną jej funkcję: budowę nowego mitu, legendy żołnierskiej.

Epopeja Legionów od razu poruszyła wyobraźnię narodową, frapując zwłaszcza romantyzmem porwania się do walki z Rosją, która to w alka stała się ostatnim ogniwem dzieła podjętego niegdyś przez konfedera­ tów barskich, insurgentów, napoleończyków oraz powstańców listopada i stycznia. Gwoli praw dy trzeba powiedzieć, że na początku wojny w Kon­ gresówce było inaczej i liczni zwolennicy orientacji rosyjskiej wyzłośli- wiali się pisząc o „hufczykach” Piłsudskiego, traktując je w kategoriach dziecinady. A w ich liczbie byli pisarze znani: Reymont, Świętochowski,

22 E. S ł o ń s k i , Idz ie ż o łn ie rz borem , lasem... 1914— 1915. W yd. 2. W arszaw a 1916, s. 12— 13.

(17)

70 K R Z Y S Z T O F S T Ę P N I K

Miciński, Niemojewski, Oppman. Wszystkie ważniejsze pola bitew zo­ stały opisane w tekstach dokum entarnych, prozatorskich bądź wierszo­ wanych, i od razu rozpropagowane w licznych wydawnictwach z lat wojny. Boje I i II Brygady, zwłaszcza legendarna szarża pod Roki tną, „besarabską Somosierrą”, przedstawiane były jako chlubne świadectwo m ilitarnego uczestnictwa Polski w wojnie. Ale także zmagania frontowe na Lubelszczyźnie w 1915 r. i na Wołyniu w r. 1916 m iały swoich kro­ nikarzy, prozaików i poetów. Pokolenie ówczesne nie pamiętało regular­ nych formacji wojska polskiego, więc widok żołnierza w maciejówce czy w czaku ułańskim wywoływał wzruszenie patriotyczne.

Ten moment opiewali w swoich utw orach bardowie Legionów, Józef Mączka i Józef Relidzyński. Ukazanie obrazów wysiłku zbrojnego sa­ mych Polaków miało nadzwyczajną wartość psychologiczną dla zniewolo­ nego narodu. Fascynował zwłaszcza wzorcowy dla młodego pokolenia w spaniały typ legionisty, niezłomnego rom antyka, świetnego żołnierza 23. „Dla mnie — stwierdzał Kazimierz Przerw a-Tetm ajer — Legiony są przejaw em życia polskiego, są momentem linii jego pochodu przez dzieje narodow e” 24. Ten sam poeta, błogosławiąc „purpurow ą wojenną Legen­ dę Polski”, dochodził do wniosku, że „Trąba wojenna to jest jedyny głos, w którym nieznany światu i przeczony przez świat język polski staje się dla wszystkich zrozumiałym” 25. Józef Andrzej Teslar oświadczał w podobnym duchu, że Legiony „przyjęły też na siebie rolę zbrojnego p o s e l s t w a do ludów Europy i do świątyni Sprawiedliwości” 26.

Świetnie rozwinęła się zwłaszcza legenda wymarszu pierwszej K a­ drow ej Kompanii Legionów Polskich z krakowskich Oleandrów w dniu 6 sierpnia 1914 27. Świadomość, że wyruszenie na wojnę z Rosją, choć

23 Ideologię żołnierską (w p ew n ej op ozycji do sp isk o w ej i k on sp iracyjn ej) k reow an o już na gru n cie literatury m łod op olsk iej. In teresu jąco o tym p isze —> w o d n iesien iu do W ysp iań sk iego i Ż erom skiego — I. M a c i e j e w s k a w studium

T o p ik a n ie p o d le g ło ś c io w a p o ls k ie j l i te r a tu r y p o c z ą t k ó w w i e k u d w u d z i e s t e g o (w zb io­

rze: D z ie d z ic tw o r o m a n ty c z n e w lite r a tu rz e p o z y t y w i z m u i M ło d e j Polski. L ublin 1988, zw łaszcza s. 131).

24 K. P r z e r w a - T e t m a j e r , Cienie. K raków 1916, s. 93.

25 K. P r z e r w a - T e t m a j e r , O ż o łn ie rz u p o ls k im 17951915. O św ięcim 1915,

s. 99.

28 J. A. T e s l a r , S k a r b c z y k legionis ty . P iotrk ów 1916, s. 8.

27 P rozatorskich ilu stra cji w ym arszu jest w iele. Obok p rzy w o ły w a n eg o już

W y m a r s z u N o w a k o w s k i e g o w y m ien ić m ożna p ow ieść P. S t a ś к i G rzesznic a,

n ap isan ą w 1915 roku. W rozdziale 10, w yod ręb n iającym się w p ew n ą całość, w y ­ m arsz został op isan y jakby w przeczuciu św ietn o ści legen d y: „B ogini K lio oparła się o w iejsk ą brzezinę i na k arcie coś zn aczy...” W obrębie literatury o p isu jącej p ierw szy akt leg io n o w ej ep op ei m ieści się też zbiorek opow iadań S. W a n d y - c z o w e j (pseud.: S te fa n M odrzeć) O tych , co p o z o s ta ły (K raków 1916). Z prozą litera ck ą korespondują form y dokum entarne, np. obrazek Z. K i s i e l e w s k i e g o

W y m a r s z s t r z e l c ó w z K r a k o w a (w K r w a w y c h drogach) czy relacja A. N o w a k a Z p a m i ę t n i k a Strzelca (W arszaw a 1917), co znam ienne, sp isan a w p ierw szą rocznicę

w y m a rszu . Z w ym arszem , p rzystąp ien iem kadr w ojska p olsk iego do w o jn y w ią ż e się m o ty w akcesu jed n ostk ow ego, w yob rażający u cieczkę m łodego zap aleń ca z d o ­

m u do L egionów . Proza w y k a za ła w ra żliw o ść w p rzed staw ian iu tego tem atu , p rzy ­ k ład em — opow iadania: R o z k a z A. S c h r ö d e r a i Ś m ierć le g io n is ty M. H a r t - 1 e b a.

(18)

nieokazałe m ilitarnie, ma sens głęboko symboliczny i znów wskrzesza szansę na odzyskanie niepodległości, od razu zakorzeniła się w świado­ mości patriotycznej mieszkańców Galicji, a po roku — przynajm niej w części społeczeństwa Kongresówki. Już pierwsza rocznica była „ob­ chodzona”, a rangę wymarszu podniesionego do aktu w ydania w ojny Rosji dobitnie podkreślał okolicznościowy rozkaz Piłsudskiego (w tym czasie Legiony toczyły boje na Lubelszczyźnie). N aturalnie była to praw ­ da względna, rodzaj — powiedzmy — „wishfull thinking” polegającego na widzeniu w czynie Legionów nie tylko tego, co było, ale i tego, co być powinno. W ystarczy skonfrontować przywołane poglądy T etm ajera i Teslara z wyrażoną już po wojnie bezlitosną — rzec można — w swojej wymowie opinią A ndrzeja Struga, działacza niepodległościowego i orę­ downika idei Legionów:

L egion ista b ił się bez poparcia sw ojego narodu, w b rew nadziei, czerp ią c w iarę w sobie sam ym i w u k ochaniu d alek iego celu, który n ie daw ał się o g a r­ nąć żadną ludzką rachubą

Do innych elementów tej opinii należy „zimna obojętność ogółu”, nie­ nawiść zwolenników orientacji rosyjskiej oraz intryganctw o galicyjskich legalistów. Legiony były potrzebne do łatania dziur frontow ych w K ar­ patach czy na Wołyniu, nie wyzwoliły one W arszawy i nie stały się „parafrazą czynu” form acji Dąbrowskiego. A ustria i Niemcy baczyły, by polska siła m ilitarna funkcjonowała użytecznie w ram ach m achiny zbrojnej państw centralnych, a nie jako potencjalny koń trojański. N a­ turalnie rzeczy te po imieniu można było nazwać po wojnie i już z p er­ spektyw y dokonanych wydarzeń. Natomiast w trakcie jej trw ania dzia­ łał czynnik zakładanej wyższości racji niepodległościowej, który nak a­ zywał szerzyć ideę Legionów za wszelką cenę, choćby z zaciśniętymi zębami. Trzeba było sojusz zaryzykować i w stosownej chwili zeń się wycofać, a przede wszystkim zawierzyć nieobliczalnemu czynnikowi for­ tuny wojennej. Rachuby niepodległościowe w spierały się niemal w y­ łącznie na niewiadomych, były więc spokrewnione raczej z hazardem. Praw da o Legionach przepuszczona została tedy przez pryzm at oczekiwań politycznych i propagandy, stąd nie sposób treści zaw artych na pożółk­ łych już stronicach wydawnictw z owych la t traktować w kategoriach bezwzględnej szczerości. Do tego dochodził jeszcze czynnik cenzury wo­ jennej, o której przypominały formuły: „Dozwolone przez C. i K. Wo­ jenną K w aterę Prasow ą”, „Geprüft und freigegeben” 2Э. То wszystko

28 A. S t r u g , W i e k o p o m n y d zie ń 6 sierpnia 1914. W arszaw a 1926, s. 30.

23 S ym b oliczn ym w ręcz p rzejaw em in geren cji jest w id oczn e u su n ię c ie p rzez

cenzurę w yrazu „n iep od legła” tam , gdzie p o w in ien on sąsiad ow ać z w y ra zem „P olsk a”. W druku opuszczano w takich w yp ad k ach od p ow ied n ią liczbę zn a k ó w graficznych, co daw ało e fe k t w id oczn ej „białej p la m y ”. P rzyk ład em p rzed m ow a T eslara do zbiorku P o d z n a k i e m L e g io n ó w oraz K r w a w e d r o g i K isie le w sk ie g o (zob. p rzem ów ien ie P iłsu d sk ieg o w W y m a r s z u s t r z e l c ó w z K r a k o w a ) . W ogóle o p o lity c e w y d aw n iczej ów czesn ych w ład z n iem ieck ich , o p odziem nej prasie w a r sz a w sk ie j ciek a w ie p isa ł A. K r a u s h a r w k siążce W a r s z a w a p o d c za s o k u p a c ji n i e m i e c k i e j

1915— 1918. N o ta tk i naocznego ś w i a d k a (L w ów 1921). Bardzo ciek a w a jest też p u ­

blikacja św ie tn ie p okazująca, jak cenzurow ano w y p o w ied zi d otyczące P iłsu d sk ieg o :

T ajn e d o k u m e n t y c e n z u r y n ie m ie c k i e j 1914— 1918. Z orygin ału tłu m aczył S. P o d -

(19)

przesądzało o wspomnianym trybie mówienia z zaciśniętymi zębami, 0 szerzeniu treści niepodległościowych w ram ach machiny propagando­ wej państw centralnych, budowaniu poczucia sensowności wysiłku m i­ litarnego brygad legionowych czasem jakby wbrew faktom. Bardzo w y­ mowny był ton goryczy i zawodu w śpiewkach karpackich, a potem w ciętej satyrze internowanych w 1917 r. legionistów. A także gryząca praw da słynnej pieśni My, Pierwsza Brygada.

Opowiadania o Legionach (1914—1917) w platają się na żywo w rytm narodowej legendy, przysw ajają jej elementy i propagują je. Jest to świadkowanie gorące i zaangażowane, nie oczekujące, aż pojawi się dystans, z którego w yraźniej zobaczyć by można kontury i sensy zda­ rzeń. To zaangażowanie, ta koncentracja na legendzie, wyzwala pewien ciekawy efekt. Mianowicie wróg, z którym się walczy, a w jeszcze więk­ szym stopniu sprzymierzeniec, czyli armie austro-w ęgierska i niemiecka, są ukazane w dość głębokim tle. Niewątpliwie działa tu czynnik swoistej autocenzury, nakłaniający do wyboru przemilczenia, ale może to też 1 o tym świadczyć, że nasza proza wojenna pozbawiona jest urazów na­ rodowych, choć naturalnie pewne stereotypy, np. Moskala — „odwiecz­ nego ciemiężcy” , w ystępują. Jest to jedna z bardziej interesujących ten ­ dencji psychopolitycznych, jakie literatu ra polska w dobie w ojny w y­ kazała. Hasła zemsty są rzadkie, substytuują je przekonania — w yrażane raczej w poezji — że dzieło Legionów jest powrotem w koleiny historii i okazją zrewanżowania się za nieudane powstania narodowe. W alka z Rosją przyjęta została jakby z ulgą, że broń, o którą modliły się po­ kolenia, została podniesiona, że znów spotykam y się z Fortuną, k tó ra może będzie dla Polski łaskawsza.

Wróg, ku którem u kieruje się lufę karabinu, jest zwyczajny, nie ma on w sobie nic z demonizmu. Jakże wiele wierszy poświęcono pochwale karabinu polskiego żołnierza. N aturalnie nie ma mesjanizm u i choć zi­ ściła się modlitwa Mickiewiczowskiej Litanii pielgrzymskiej — o wojnę powszechną, to tym razem Polska nie chce być Chrystusem narodów. Nie zostaje też podniesione chlubne w naszej tradycji narodowej hasło „za wolność waszą i naszą”. Polacy chcą walczyć tylko o własną nie­ podległość.

Wojna jest tragedią, ale stw arza szansę, więc jest błogosławiona, jak w opowiadaniu Tadeusza Konczyńskiego Błogosławię tej wojnie (w anto­ logii Serce polskie). Nie ma ofiar za Europę, mesjanizmu, ale i nie ma, z drugiej strony, pacyfizmu, szwejkizmu, nie ma pochwały „c.k. dezer­ terów ” (aluzja do powieści Kazimierza Sejdy, w ydanej w r. 1936), choć armią austriacką legioniści tęgo pogardzali. Nawiasem mówiąc, fenomen Wielkiego Dnia rozpadu arm ii austro-węgierskiej przedstawił A rtu r Ćwi- kowski w powieści Pod łuną. Opowiadania humorystyczne są raczej rzadkie i bodaj jedynym bardziej znanym utworem są K arola Lilienfel- da Krzewskiego Kaprala I Brygady Piłsudskiego poglądy różne na rzeczy

rozmaite (Kraków 1917). Pom ijam y tu całkowicie — bo trzeba by tem u

zjawisku poświęcić osobne miejsce — n u rt satyry wierszem i prozą. I na koniec teza tylko na pozór zaskakująca. Otóż w ydaje się, że opowiadania o Legionach wykazują tendencję akcentującą rolę, jaką w świecie przedstawionym pełni pojęcie m acierzyństwa (co w szcze­ gólności charakteryzuje pieśń żołnierską). M atka bowiem zarówno w przestrzeni symbolizmu (Matka-Ojczyzna) jak i realizm u (kobieta za­ m artw iająca się o syna, który walczy) zdaje się obsesyjnie wpisywać

Cytaty

Powiązane dokumenty

Michael [11] has proved that every metric space can be embedded isometrically as a closed, linearly independent subset of a normed linear space, while Arens and Eells [1] have

In particular, it turns out that the mixed measure-category product of ideals (i.e. the product of the ideal of all meager sets and the ideal of all sets having measure zero)

Si on note H 1 le sous-groupe de R form´e par tous les nombres r´eels x tels que la s´ erie de terme g´ en´ eral kxn!k 2 converge, cela se traduit donc par le r´ esultat suivant,

If R is continuous, we can extend it by continuity onto the whole of X, and since relations (2) will be satisfied for all x in X, by continuity of the involved operators, we can

We shall prove (Section 5) that (∗) and (∗∗∗) are equivalent at every point of a 4-dimensional warped product manifold at which the tensor S − (K/n)g does not vanish, where K is

Among other things we shall prove that for n > 4, if around a generic point there exists a non-trivial null parallel vector field, then in some neighbourhood the Ricci tensor

Making use of the results contained in Sections 1–2 we investigate the solvability of the equation (0.2) with nonhomogeneous linear part as well as the problem of stability of

Our proof will thus be complete if we can show how to handle the induc- tive steps required to obtain conditions (1) to (6)... This completes the proof of Theorem 2 and concludes