• Nie Znaleziono Wyników

Aleksander Brückner

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Aleksander Brückner"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Aleksander Brückner

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 60-73

(2)

1. Życie, osobowość, p rac a i osiągnięte w niej wyniki — słowem zawiły kompleks spraw, związanych z nazwiskiem A leksandra Briicknera, jest czym ś tak niezw ykłym i jed ynym w swoim rodzaju, a z a ra z em czym ś tak w yją tk ow ym w dzie­ jach naszej ku ltury naukowej, zw łaszcza hum anistycznej, iż zasługiwał by na serię studiów, wiodących do monumentalnej monografii, k tó rą prędzej czy później powinniśmy otrzym ać. Monografii, której wiele punktów węzłowych m a dzisiaj cha­ rak te r rocznic odświętnych.

B rü ck ner bowiem urodził się w Brzeżanach przed dzie­ więćdziesięciu la ty (29 stycznia 1856), przed siedemdziesięciu zaś zdobył na uniwersytecie wiedeńskim ostrogi naukowe (1876), by w dw a lata później habilitować się do slawistyki w Berlinie, po dwu latach docentury otrzym ać tam katedrę i po pierw szych próbach młodzieńczych rozpocząć zdum iew a­ jącą działalność naukową, nieprzerw aną przejściem na eme­ ryturę, zakończoną zaś dopiero przez śmierć na kilka tygodni przed wojną (24 m aja 1939), śmierć, k tó ra dosłownie w ytrąciła pióro z palców niepożytego starca, nastąpiła bowiem w śród p r a c y korektorskiej nad ostatnim jego dziełem, nad „Encyklo­ pedią s ta ro p o lsk ą “. Zabiegi ówczesnego przedstaw icielstw a polskiego w Berlinie, by p ro ch y wielkiego uczonego przewieźć do k raju i złożyć na cm entarzu rodzinnego miasta, rozbiły się 0 opór rządu niemieckiego. P ro c h y — dosłownie, wbrew bo­ wiem życzeniu B rü ck nera zwłoki jego zostały nie pogrzebane, lecz spalone w krem atorium .

Co w naszkicowanej tu najogólniej biografii uderza naj­ bardziej, to uporczyw ość związku profesora berlińskiego z P olsk ą i kulturą polską, trw ałość tego związku w ciągu lat przeszło sześćdziesięciu, w y r a ż a ją c a się w nieprzerwalności studium nad dziejami k u ltu ry polskiej, w stałości kontaktów z rodzim ymi instytucjam i naukowymi, w różnorodności współ­ p ra c y z ośrodkam i jej w kraju, w ydaw nictw am i naukowymi, czasopismami, p ra s ą codzienną, w stałej gotowości ujmowania 1 oświetlania zagadnień, o k tó rych rozwiązanie do B rücknera stale się zw racano. T y p o w y m przy k ła d em tego może być choćby stosunek niestrudzonego naukowca do „Pam iętnika

(3)

literackiego“. W ym ieniony na karcie tytułow ej rocznika pierw ­ szego jako w spółpracow nik, w ystępow ał B rückner na k artach kw artaln ik a stale i konsekw entnie przez lat 37, drukując tu m nóstw o rozp raw i recen zy j; co więcej, stw orzył tu sobie coś w rodzaju w łasnego podw órka, om aw iając system atyczn ie kolejne tom y „Bibliografii polskiej“ E streichera, przyczem recenzje te, g d y b y je zebrać razem , d ały by niezw ykle bogaty tom gruntow nych w iadom ości bibliograficznych.

T a w naszych w arunkach tak rza d k a pracow itość i w y­ trw ałość, konsekw encja i system atyczność, nie m iały niczego wspólnego z p ed an terią m ola książkow ego, p rzy c z y n k a rz a 0 pokroju niemieckim, zasypującego pism a naukowe w iado- m ostkam i bez znaczenia. Ł ączy ła się ona w osobowości B rückn era z tem peram entem niesłychanie żyw ym , naw et gw ałtow nym , by w tym osobliwym zespole p rzerad zać się w sw oiste pieniactw o naukowe. Może dopiero p rzy sz ły biograf w yjaśni, jak to się działo, że ten dobroduszny olbrzym ,w sto ­ sunkach osobistych c z aru jący łatw ością rozm ow y, w łaściw ym sobie hum orem , w yrozum iałością na niedom agania bliźnich, z chwilą g d y brał za pióro, zadaw ać nim umiał ciosy bardzo dotkliwe, co w iększa, z tw a rd ą nieustępliwością w yw oływ ał gw ałtow ne sp o ry i polemiki, wiodące naw et ofiary jego, nie zaw sze słusznego uniesienia, do instytucyj sądow ych, by tam poszukiw ać wątpliw ego zadośćuczynienia za doznane krzyw dy.

Osobow ość B ru ck n era naukow ca jednym jeszcze uderza rysem niezw ykłym ; P ro fe so r stołecznego uniw ersytetu nie­ mieckiego, przez lat siedem dziesiąt p rzeb yw ający w śro d o ­ wisku obcym, zachow ał w żyw ym słowie i w mowie pisanej nienaganną polszczyznę, budzącą podziw tych w szystkich, któ rzy zetknęli się z nim osobiście czy też pisyw ali o jego pracach, polszczyznę niewątpliwie syconą przez s ta ły kontakt z pisarzam i czasów daw nych i now szych. Równocześnie je d ­ nak, zw łaszcza w latach ostatnich, ro zp raw y polskie Briick- nera o innych literatu rach słow iańskich, zw łaszcza rosyjskiej 1 czeskiej, w y k a z y w a ły tak ogrom ną dom ieszkę rusycyzm ów czy czechizm ów, iż lektura ich nie należała do zajęć łatw ych ni przyjem nych. M ultiw alencja językow a b rała dotkliw y odwet na znakom itym pisarzu za b rak płynięcia w nurcie potocznej polszczyzny, za brak codziennego z nią obcowania, uniem ożli­ wionego choćby ty lk o przez niedom aganie fizyczne, agorafo- bię, k tó ra starcow i nie pozw alała na w y jazd do kraju. Dzięki tem u jednak p rz y sz ły badacz osobowości B riicknera stanie wobec jednej jeszcze zagadki z dziedziny psychologii języka, m onografia zaś wzbogaci się nową stroną, dotychczas ca łk o ­ wicie nieznaną.

W szy stk o to, co się tu rzekło, ustępuje jednak na plan dalszy wobec podstaw ow ej w łaściwości auto ra „Dziejów kul­ tu ry polskiej“, jego iście fenom enalnej pracow itości, zadoku­ Aleksander Brückner g j

(4)

m entow anej dorobkiem , k tó ry — w edle zestaw ień bibliogra­ ficznych w „Studiach staro p o lsk ich “, księdze zbiorow ej, ofiaro­ wanej B riicknerow i w 70-lecie urodzin (1928) — objął 1245 po- zy cy j, a k tó ry w dziesięcioleciu następn ym w zrósł co najm niej do liczby 1500. O c h a ra k te rz e prac briicknerow skich, w chwili g d y a u to r ich zaledw ie dochodził do pełni sw ego w ysiłku, bo w r. 1902, mówił w „P am iętniku literackim “ w strzem ięźliw y Chm ielow ski: „Sam przez się w ciągu lat kilku wzbogacił w ie­ dzę n aszą o z a b y tk ach rękopiśm iennych więcej, aniżeli w ciągu lat 25 w sz y sc y inni badacze razem w zięci“. W pół wieku póź­ niej, g d y tw órczość naukow a B rü ck n era stanow i k artę z a ­ m kniętą, zdanie C hm ielow skiego wolno uogólnić i tę sam ą form ułę zastosow ać nie do rękopiśm iennych tekstów literac­ kich, lecz do całej litera tu ry , a naw et k u ltury polskiej. 1 w ów ­ czas dopiero u każe się w łaściw e oblicze B riickn era jako hu- m an isty-polihistora, b a d a cz a lite ra tu ry ludów słow iańskich, nade w sz y stk o zaś m iłośnika i zn aw cy litera tu ry staropolskiej, całej lite ra tu ry polskiej, a w reszcie k u ltu ry duchowej i społecz­ nej P olski od e ry piastow skiej po c z a sy m iędzyw ojenne.

2. Ja k b y na p rzek ó r zasadom , obow iązującym w nauce europejskiej od końca w. XIX, zw łaszcza w środow isku, w k tó ry m w ypadło mu pracow ać, niemieckim, zasadom , k tó re za podstaw ę w szelkiej p ra c y naukow ej uw ażały specjalizację, ograniczenie z a k re su zainteresow ań, by w ten sposób na w ą ­ skim polu zgłębiać badane sp ra w y możliwie dokładnie, B riick nera cechow ał rozm ach polihistora, p rzypom inającego tra d y c je nauki czasów hum anizm u czy oświecenia, g d y czło­ wiek nauki swobodnie p oru szał się n a wielu n ajro zm aitszych teren ach p racy , skazu jąc się z resztą z g ó ry na w yniki szerokie w praw dzie, ale przew ażnie pow ierzchow ne i w skutek tego wątpliw e. S law ista berliński tedy, m oże zre sz tą nie bez wpływ u sam ej slaw istyki, dziedziny dotąd nie m ającej p recy zy jn y ch granic, zasięgiem sw ych zainteresow ań obejm ow ał sp raw y językow e, słow iańskie i litew skie, zagadn ienia literackie, m i­ tologię słow iańską, folklorystykę, dzieje ży cia religijnego, zw łaszcza zw iązanego z reform acją, spraw y archeologiczno- on o m astyczne i m nóstw o innych, ujm ując c a ły ten barw ny ogrom już to w m onografiach i rozpraw ach niem al m onogra­ ficznych, już to w niezliczonych recenzjach, drukow anych przew ażnie w specjalnych czasopism ach polskich i niem iec­ kich. „A rchiv für slavische P hilo log ie“ i jeg o kontynuacja, „Z eitschrift für slavische P hilologie“ , „Kuhn’s Z eitsch rift“ , p ra sk a „S lav ia “, „K w artalnik h isto ry c z n y “, „Pam iętnik lite ­ rac k i“, „ W isła “ , „L ud“, „B iblioteka W a rs z a w s k a “, „A te­ neum “, „ P rze g ląd P o lsk i“, „ P rac e filologiczne“, „P rzegląd W a rsz a w sk i“, „ P rze g ląd w sp ółczesn y“, „W iadom ości lite­ rac k ie “ , nie m ów iąc już o dziennikach, oto w a rsz ta t p rac y

(5)

A leksander Brückner 6 3 brücknerow skiej o c h a ra k te rz e już to popularyzatorskim , już to naukow ym , p rzyczem przeprow adzenie granicy obydw u dzia­ łów byw a tu zazw y czaj b ard zo trudne, p racy rozsiew ającej tysiące w iadom ości i w iadom ostek o sp raw ach najrozm aitszych, zaw sze jed nak w y ra sta ją c y c h z w spólnego pnia, zain tereso­ wań kulturologicznych. Na tym tle dopiero zrozum iałe się stają studia takie, jak rzeczy o prehistorii Słow ian („O P ia śc ie “, 1897, „ C y ry l i M eto d y“, 1908, „Die W ah rh eit über die Slaven- apostei“, 1913) i Litw inów („Litw a s ta ro ż y tn a “, 1904), о ich obyczajach i w ierzeniach („M itologia słow iańska“, 1917, „Mi­ tologia p o lsk a “, 1925), o ich w zajem nych stosunkach („Polacy a Litw ini“, 1914) itd. itd. Tu należą rów nież w ycieczki w dzie­ dzinę p ublicystyki naukow o argum entow anej, jak sp o ry tom „luźnych szk iców “ o Słow ianach w wojnie św iatow ej („Die Slaven und d er W eltk rieg “ , 1916, w przeróbce pt. „Słowianie i w o jn a“, 1918), lub „Die F ra g e der polnischen Jud en “ (1917), ukazujące slaw istę berlińskiego od stro n y raczej z pew nych w zględów zapom nianej, niżeli nieznanej. B rückner bowiem, co było n a tu ra ln e i zrozum iałe u człowieka, zw iązanego z nie­ m ieckim środow iskiem naukow ym , należał czasu pierw szej w ojny europejskiej do ludzi, przekonanych, iż rozw iązanie sp raw y polskiej, c zy naw et zagadnienia św iata słow iańskiego, da się osiągnąć jedynie w ram ach polityki niem ieckiej, i tego ro ­ dzaju, pospolitym podów czas i u nas, opiniom daw ał w yraz w sw ych w ystąpieniach.

S zczegół to o ty le nie obojętny, że w ym ienione tu p rz y ­ kładow o prace leżą niew ątpliw ie gdzieś na obwodzie p o d sta­ w ow ych zain tereso w ań ich autora, utrw alonych w studiach jego slaw isty czn y ch o c h a ra k te rz e fundam entalnym , to znaczy d o ty czący ch historii lite ra tu ry ludów słow iańskich. Briickne- row ska znajom ość sp raw tego rzędu, zadem onstrow ana naj­ pełniej w sy n te ty c zn y m „Z ary sie literatu r i języków literackich słow iańskich“ (napisanym w raz z T. L ehr-Spław ińskim dla „Lwow skiej biblioteki slaw isty cznej“, 1929), p racy skądinąd nieudałej, szła przede w szystkim w kierunku ru sy cy sty k i i w y ra z n ajp ełn iejszy o trz y m ała w okazałym tomie „Ge­ schichte d er russischen L ite ra tu r“ (1905, wznowienie 1909, przekł. ang. 1908), przerobionym na polskie jako „H istoria li­ te ra tu ry ro sy js k ie j“ (1922). Nie w dając się w analizę tej pracy, zazn aczy ć należy, że jeszcze przed piętnastu laty stała ona w bibliotece podręcznej M uzeum B rytyjskiego, jakkolw iek istniała już na ry n k u angielskim doskonała praca sy n tety czn a D. M irskiego, o raz że doszło w niej do głosu, co znow uż z ro ­ zum iałe, ogólne stanow isko slaw istyki niemieckiej końca ubiegłego stulecia, znacznie odbiegające od poglądów sla ­ wistyki pow ojennej w postaci jej, reprezentow anej czy to w Rosji Sow ieckiej czy w Instytucie slaw istycznym praskim . W ychow anek ostatniego, J e rz y Bąbała. na jednym z posiedzeń

(6)

'lw a L iterackiego im. M ickiew icza w W arszaw ie czasu w ojny (1942), niezw ykle interesująco oświetlił postaw ę B rü ckn era- slaw isty, w y k azu jąc w niej składniki ideow o-naukow e ch a­ rak te ru bardzo archaicznego, bo bardzo odległego od — g rze sz ą cy c h nieraz dużą p rze sa d ą — ujęć now oczesnych, z ro ­ dzonych w innym klim acie kulturalnym .

3. R ozległą i obfitą dziedzinę puścizny naukowej B riick n era stanow ią jego studia językow e, ukoronow ane p ra ­ cam i takim i, jak „Dzieje języ k a polskiego“ (1906), jak „Słow ­ nik etym ologiczny jęz y k a polskiego“ (1926), jak mniej znane i podziw iane, w reedycji dzieła teg o pom inięte, m onograficzne ro zp ra w y w „Encyklopedii Polskiej Akadem ii U m iejętności“ (1915), tra k tu ją c e o „G rafice i o rto g rafii“ oraz o „Pow staniu i rozw oju ję z y k a literackiego w P o lsce “, najlepsze i jak dotąd jed y ne ujęcia tych zagadnień.

B rü ck n er m ianowicie rozporządzał, jak nikt inny, impo­ n ującą znajom ością naszego jęz y k a i średniow iecznego i stu ­ leci XVI i XVII, w yniesioną z w ieloletnich studiów nad z a b y t­ kam i daw nej m owy, k tó re albo sam odkrył, albo przynajm niej poddał gruntow nem u badaniu słow nikow em u. O bdarzony z n a ­ kom itą pam ięcią, obeznany z innym i językam i słow iańskim i, celu jący niezrów naną intuicją, pozw alającą mu znajdow ać w łaściw ą drogę tam , gdzie inni d ostrzec jej nie umieli, w se­ riach rozpraw , jak „ P rzy c z y n k i do słow nictw a polskiego“, „D robne zab y tk i ję z y k a polskiego“, oraz w recenzjach w zno­ wień tekstów staropolskich i kom en tarzach do tekstów , przez siebie w ydaw any ch , rozsiał tysiące wiadom ości, k tó ry ch s y ­ stem aty czn e zebranie — nie jed y n y raz w jego k arierze na­ ukowej — dało by sp o ry tom słow nikow y. O grom posiadanego m ateriału, z konieczności udostępnianego w postaci p rzy c z y n ­ ków do m ającego kiedy ś pow stać słow nika staro po lszczyzn y, nie m ógł zadow olić uczonego z tem peram entem B rücknera, sam ą swą w ag ą kusił do ujęć sy n tety czn y ch , bez w zględu na to, czy ow oczesny sta n naszego języ ko znaw stw a na syntezę pozw alał. B rü ck n er dw ukrotnie pokusom tym uległ, obydw a ra z y spotkał się z ogrom nym uznaniem ogółu czytelników , spragn io ny ch żyw o podanych w iadom ości językow ych, i z o strą k ry ty k ą ze stro n y n aszy ch językoznaw ców , przed któ rym i w obydw u w y padkach otw ierało się ponętne pole zabłyśnięcia w łasną eru d y cją, a w y k azan ia ignorancji czło­ wiekowi, k tó ry w uw agach sw ych o ich p racach nie m iał z w y ­ czaju ow ijania spraw p rz y k ry c h w bawełnę. Książkam i owymi były „Dzieje ję z y k a polskiego“, w znaw iane dw ukrotnie, oraz „Słow nik etym o lo g iczn y“, mimo sw ego specjalnego c h arak teru tak poczy tn y, iż rozszedł się niezw ykle szybko i zanosiło się na jego reedycję. O bydw ie te prace u d e rz a ły śm iałością i świeżością, u k a z y w a ły czytelnikow i sp ra w y językow e od

(7)

Aleksander Brückner 6 5 strony m u obcej, sw ego życia i swego stanow iska w kulturze, w yjaśniały sp raw y znane doskonale z potocznego użycia, a przecież zagadkow e, równocześnie zaś w y k azyw ały wspólne błędy, nieścisłości i inne zaniedbania, płynące zarów no z nie­ w ystarczająceg o opanow ania dziedziny zjaw isk językow ych, jak z pośpiechu i niecierpliwości autora. Sam em u było mi dane przekonać się o tym w sposób dość zabaw ny. T rafiw szy przed laty dw udziestu na zag adk o w y w yraz „b odatny4' (spełniający życzenia), słow nictw u naszem u po za danym w ypadkiem nie znany, zw róciłem się do B riicknera z prośbą o potw ierdze­ nie , czy moje rozum ienie zw rotu „czapka b o d atn a“ jest słu­ szne. Odpowiedź nadeszła rychło i była oczywiście negatyw na. C zapka bodatka (!) — w yczytałem na karcie, pokrytej ch a­ rak tery sty czn y m , dużym pism em — może znaczyć tylko czapkę „bodącą4*, ostro zakończoną. Ł atw o sobie w ystaw ić zdziwienie, z jakim spotkałem w kilka m iesięcy później ową „bodatkę44, z ro ­ dzoną w w yobraźni mego sędziwego i apodyktycznego doradcy, na k a rta ch jego „Słow nika etym ologicznego44. Tego pokroju w ypadki m usiały Briicknerow i zd arzać się częściej i wiodły do ujęć, które sam z upodobaniem określał jako „z palca w y ssan e44, a które m usiały razić na tle bardzo p recyzy jny ch rozw ażań językow ych w początkach bieżącego stulecia. T ym w łaśnie tłum aczą się zaciekłe spo ry językoznaw ców krajow ych z „fi­ lologiem 44 berlińskim , jak sam różnicę tę determ inow ał, tym niechęć ich do au to ra „Dziejów języ ka polskiego44, potępianych w praw dzie bardzo nam iętnie, ale dotąd nie zastąpionych, na ujęcie bowiem ich tem atu ze stanow iska językoznaw czego nauka n asza w ciągu lat czterdziestu dotąd się nie zdobyła.

Z nając w szystkie niedom agania p rac B riicknera w d z ie ­ dzinie języka, jedną a raczej dwie duże zasługi p rzyzn ać mu się musi. P ierw sza z nich polega na tym , że tw órca „Słownika etym ologicznego44 wiedzę herm etyczną, przeznaczoną tylko dla w tajem niczonych, w yniósł na rynek, udostępnił niew ta­ jem niczonym . Zmusił tym naszych gram atyków do pisania dla ogółu, do propagow ania sw ych zasad nie tylko z k a te d ry uniw ersyteckiej. 1 z tego stanow iska nie pozbawiona w ym ow y jest okoliczność, iż b ardzo surow a recenzja drugiego w ydania „Dziejów języ k a polskiego44 pióra J. Rozw adow skiego pojaw iła się w drugim roczniku „ ję z y k a polskiego44, pism a poświęconego krzew ieniu tego, co krzew ić m iała recenzow ana m onografia, i to krzew ieniu w pow iązaniu z całą ogrom ną dziedziną spraw , obok których nasze językoznaw stw o zaw sze skłonne było przechodzić obojętnie, a któ re dla B rücknera w łaśnie stano ­ wiły ośrodek jego zainteresow ań językow ych. Spoglądał on bowiem na zjaw iska językow e nie jako na tw ory przyrodnicze, które bada się w yizolow ane, lecz jako w ytw ory kulturow e, dokum enty życia zbiorowego, w którym w zięły początek i w rozw oju którego o degrały tak ą czy inną rolę. Z tego stano-Pamiętnik literacki X XXVI. 5

(8)

w iska „filologow i“ istotnie trudno było porozum ieć się z „ję­ zyk o zn aw cam i“ jego pokolenia, dopiero bowiem pokolenie następne m iało zająć stanow isko znacznie bliższe poglądom w y znaw anym przezeń konsekw entnie, a zgodnym z całością jego p ostaw y naukow ej, zam iłow anego b ad acza całych dużych zespołów zjaw isk kulturow ych.

4. P rzy g o to w an ie językow e p redestynow ało B riicknera na w ydaw cę tekstów staropolskich, średniow iecznych i póź­ niejszych, istotnie też na tym polu osiągnął on sporo pozycyj w ręcz rekordow ych. P o zo staw ało to w ścisłym zw iązku z kierunkiem jego badań, w spom nianych już poprzednio w zw iązku z opinią Chm ielowskiego, badań, k tó ry m nieco dalej w ypadnie słów kilka poświęcić, badań obejm ujących nie tylk o druki i p rzedruki, lecz przede w szystkim rękopisy bi­ blioteczne, k tó ry m i przed B riicknerem zajm ow ano się rzadko i bez zapału. W y szk o lon y filologicznie badacz nie tylko um iał czy ta ć daw ne foliały i k w a rta n ty , ale z niezaw odną intuicją orientow ać się w tym , co m ożna było spod pergam inow ych okładek w ydobyć. Zdaje się, że przełom ow e znaczenie w jego k arierze m iało odkrycie na paskach okładkow ych rękopisu C esarskiej Biblioteki w P e tersb u rg u „Kazan św iętokrzysk ich “, zachęciło go bowiem do poszukiw ań dalszych i u trzy m ało na drodze, której przed nim chyba tylko N ehring próbow ał z rów nym pow odzeniem , a po której z jego rów ieśników k ro ­ czył, mniej odeń i pom ysłow y i szczęśliw y Jan Łoś. O dkrycie „K azań św ięto k rzy sk ich “ było jednak nie ty lk o spraw ą p rz y ­ padku. Jeśli z aś był to p rzyp adek , to pozwolił on odkry w cy w y k azać w całej okazałości swe zdolności i swe p rzy g o to w a­ nie. O pow iadał mi niegdyś S tan isław P ta sz y c k i, k tó ry na swój rew ers kodeks łysogórski z m ag azyn u bibliotecznego dla B riicknera w ydostał, ad m in istracja bowiem uczonem u robiła rozm aite trudności, iż sław ne paski dostrzegł on w ostatniej chwili, tuż p rzed w yjazdem , z m iejsca ocenił ich doniosłość i niem al na kolanie odpisał. Jeśli tak było, to niepodobna stłu­ mić podziw u dla człow ieka, k tó ry pism o nieczytelne, budzące m nóstw o w ątpliw ości, opanow ał jednym rzutem oka i odtw o­ rzy ł w ręcz nienagannie. W szak studia nad bezcennym z a b y t­ kiem, przeprow adzone później przez P. Dielsa oraz tw órców w zorow ej edycji akadem ickiej, do sposobu odczytania, u stalo ­ nego przez szczęśliw ego odkryw cę, w niosły tylko g arść mało istotnych popraw ek.

P o rękopisie św iętokrzyskim poszły p race inne, nie z a ­ wsze sięgające poziomu, ustalonego w w y pad ku opisanym , zaw sze jednak pom ysłow e i w znacznym stopniu popraw ne. Dość p rzerzucić „W yb ó r tekstów staropolskich“ W ierczyń- skiego lub Ł osia „P oczątki piśm iennictw a“ , by przekonać się, ile drobnych tek stów ukazało się drukiem dzięki p racy

(9)

B riicknera, a do tego sam ego wniosku prow adzi zapoznanie się z akadem icką „Biblioteką pisarzów polskich“, obejm ującą m. in. przed ru k cennego apokryfu, „R ozm yślania p rzem y sk ie­ g o“, k tóre m oże w łaśnie dzięki w ydaw cy uszło zag łady . Ta sam a seria w y kazuje sporo przedruków z czasów później­ szych, b y w skazać choćby tylko na Rejowego „K upca“ oraz kilka pozycyj z zak resu hum ory styki popularnej, nazw anej przez B riicknera „literatu rą sow izd rzalsk ą“. Jeśli do tego do­ dać ogrom ne zbiory liryki barokow ej, Trębeckiego „W iry d arz poetyck i“ i Potockiego „O gród fraszek “, następnie kilkanaście tomików krakow skiej „Biblioteki narodow ej“, a w reszcie p rz y ­ godne w ydanie „M arii“ M alczew skiego, ustalające jej tekst w w ypadkach, k tó ry m poradzić nie umieli dawniejsi kom en­ ta to rz y poety rom antycznego, otrzym a się im ponujący ogół rzeczy przez B rü ck n era udostępnionych czytelnikow i w po­ staci, nie zaw sze wolnej od skaz, ale bardzo popraw nej w po­ rów naniu z p rak ty k am i niezaradnych w ydaw ców daw niej­ szych, i najzupełniej w ytrzy m u jący ch porów nanie z p racą na tym polu w ydaw ców now szych. P ow tarzam , że nie w szystko jest tu w zorowe, B riickner bowiem nie w ahał się przed w pro­ w adzaniem w łasnych dom ysłów w tek sty przekazane („M aci zw olena“ — tak odczyty w ał zw rot „B ogurodzicy“), nie zaw sze rozum iał ich subtelności, jak dowodzi stosow ana przezeń in te r­ punkcja, nie zaw sze był szczęśliw y we w prow adzanych po­ praw kach, z ty m w szystkim roboty jego edytorskie zaliczyć należy do n ajw y ższy ch osiągnięć nowoczesnej filologii polskiej.

W zw iązku z pracam i w ydaw niczym i B riicknera w spo­ mnieć należy ich odmianę, tj. jego recenzje analogicznych w y ­ dawnictw , przez pół wieku drukow ane w „Archiv für slavische Philologie“, „K w artalniku h isto ry czn y m “ i przede w szystkim w „Pam iętniku literackim “. Stanow ią one istną kopalnię po­ praw nych lekcyj, sprostow ań i uzupełnień daw nych tekstów, tak doniosłą, iż żaden nowy ich w ydaw ca nie może się obyć bez ustaw icznego spraw dzania, co odkryw ca „Kazań św ięto­ k rzy sk ic h “ miał w ty ch spraw ach do powiedzenia.

5. W przeciw ieństw ie do wielu sw ych rówieśników, jak p rzyjaciel i w spółpracow nik filologa berlińskiego na gruncie krakow skim , Jan Czubek, B riickner nie poprzestaw ał na s a ­ m ych pracach edytorskich, lecz niestrudzenie i przeobficie sypał studiam i, stanow iącym i niejednokrotnie ich zapowiedź, kiedyindziej ich n aturalne dopełnienie. W szczególności z a j­ m ował się upośledzonym i i zaniedbanym i ugoram i naukowo- literackim i, zjaw iskam i, na któ re albo nie zw racano uwagi, albo lekcew ażąc je jako m ało interesujące, zbyw ano je ogólnikami. Rew izjonista z tem peram entu, badacz zjaw isk kulturow ych z zam iłow ania, B rückner zapuszczał się na owe odłogi p rze­ szłości kulturalnej, p rzeo ry w ał je czasam i tylko pow ierzchow -. Aleksander Brückner 6 7

(10)

nie, kiedyimdziej do głębi, i odkryciam i sw ym i w prow adzał do św iadom ości jeśli nie ogółu czytelników , to przynajm niej z a ­ w odow ych b a d a cz y lite ra tu ry całe gru py sp raw nowych, nie­ znanych. W ysiłk i sw e skupił przede w szystkim na śre d n io ­ wieczu, następnie na pew nych odcinkach naszej k u ltu ry rene­ sansow ej, w reszcie na piśm iennictw ie barokow ym . I w ogóle raczej na piśm iennictw ie, niż na literatu rze w łaściw ej, ze s ta ­ now iska bowiem przez się zajm ow anego nie d o strzeg ał róż­ nicy m iędzy tekstam i literackim i a dokum entam i k u ltu ry lite­ rackiej, jak w iększość jego rów ieśników w rażliw szy był na ry s y znam ienne, c h a ra k te ry sty c z n e przeszłości, aniżeli na jej piękno utrw alone w słowie, i jak oni pod pretek stem badań literackich, upraw iał studia nad kulturą obyczajow ą, religijną, społeczną, nie d o strz e g ają c istnienia sw oistej, nieraz pierw ot­ nej k u ltu ry literackiej. P ra c u ją c zaś w dużym i ruchliw ym środow isku uniw ersyteckim , m ając pod ręką doskonale skom ­ pletow ane zbio ry biblioteczne, badane p rzez siebie sp raw y ujm ow ał od stro n y ich porów naw czej, dzięki czem u unikał z a ­ ściankow ej ciasnoty, na k tó rą skazani byli jego koledzy po piórze, p o p rze stają cy na daleko skrom niejszych w arsztatach p ra c y naukow ej w K rakow ie, Lwowie lub W arszaw ie. To w szy stk o spraw iło, iż dorobek B riicknera w y p adał bardzo efektow nie i budził ogólny podziw, częściej zre sz tą u laików, aniżeli u zaw odow ych znaw ców daw nej literatu ry , u ludzi typu B ruclm alskiego lub W indakiew icza.

W dorobku tym na plan pierw szy w y su w ają się studia nad piśm iennictw em m ediew alnym w Polsce, a więc „K azania średniow ieczne“ (1892), „Średniow ieczna poezja łacińska w P o lsc e “ (1892—4), „P oczątk i tea tru i d ram at śred n io ­ w ieczny“ (1894), „A pokryfy średniow ieczne“ , „ P sa łte rz e pol­ skie do połow y w. X V I“, „Ezopy polskie“ ( 1902), rozpraw y o „Pow ieściach ludow ych“ (1900) i m nóstw o in., częściow o ze­ bran ych razem i w y d an ych jako „ L ite ra tu ra religijna Polski średniow iecznej“ (1902—4). C echą podstaw ow ą ty ch p rac jest obfitość ro zw ażanego w nich m ateriału, przew ażnie do­ piero przez a u to ra dobytego z zapom nienia, a w yzy skan ego przez niego zazw y czaj od stro n y filologiczno-źródłow ej i oby­ czajow ej. D zisiaj, po latach czterdziestu czy pięćdziesięciu, w iększość w yw odów autorsk ich zachow ała sw ą wagę, reszta —■ choć dla sform ułow ań bardzo stanow czych po w tarzan a „in verba m ag istri“ — w y m ag a b ard zo gruntow nego sp raw d ze­ nia. Dla p rzy k ład u w skazać m ożna głośne ujęcie „K azań św ię­ to k rz y sk ic h “, z którego, po bliższym w rzecz wniknięciu, nie ostaje się kam ień na kam ieniu, czy to idzie o pochodzenie r ę ­ kopisu, czy jego c h a ra k te r a rty sty c z n y . Jeszcze w cześniej ru n ęły fan tasty czn e w yw ody na tem at „B ogurodzicy“, przez sam ego au to ra nazw ane rom ansem , tej pieśni, o której w p o ­ lem ikach toczonych na sam y m schyłku żyw ota orzekł, iż ta ­

(11)

Aleksander Brückner 6 9 jem nice jej pozostaną zam knięte na siedem pieczęci, co w y­ daje się grubą p rzesad ą w kierunku rezygnacji.

W zakresie w. XVI uw agę swą skupił B ruckner przede w szystkim na barw nycli dziejach naszej reform acji, badając ją od stro n y obyczajow ej i polityczno-społecznej raczej, niż dogm atycznej, od stro n y ruchu raczej (w „Różnow iercach pol­ skich“, 1905), aniżeli jego czołow ych szerm ierzy. Jednem u z nich, i to nie byle komu, bo M ikołajowi Rejowi poświęcił w praw dzie ogrom ną m onografię jubileuszową (1905), zajął się w niej jednak nie tyle niepospolitym pisarzem , ile bezw ied­ nym odbiciem w jego dziełach ówczesnego obyczaju, tak że w powodzi drugorzędnych, choć zaw sze interesujących szcze­ gółów z a ta rły się ry sy najw ybitniejsze osobowości pana z N a­ głowic. Tego rodzaju nastaw ieniem bad acza tłum aczy się nie­ wątpliwie okoliczność, że stosunkow o m ało zajm ow ał się poetą, do którego poznania walnie się p rzyczynił okazyjnie, a w którym był rzetelnie rozkochany, mianowicie Janem Ko­ chanowskim . Z p rac jego nad śpiew akiem „T renów “ n a jw y ra ­ zistsza jest zgrab n y m p ortretem literackim , zniekształconym jednak cokolwiek przez położenie nadm iernego nacisku na zagadnienie religijności poety czarnoleskiego, sprow adzonej do deizmu, choć dającej się w yrozum ieć równie dobrze na tle kultu ry hum anistycznej.

Z ty m w szystkim i prace nad średniow ieczem i nad rene­ sansem , co najw ym ow niej św iadczy o ich w artości, nie przeszły bez echa, w yw ołały bowiem znaczne ożywienie badań nad tym i czasam i; z natchnień mianowicie briicknerow skich zrodziły się równie dobrze ro zp raw y i w ydaw nictw a m ediew istyczne Łosia i W ierczyńskiego, studia nad daw ną powieścią mego pióra, jak prace całego zespołu b adaczy naszego życia reli­ gijnego czasów zygm untow skich, zorganizow ane przez St. Kota w czasopiśm ie „R eform acja w P o lsce“, nie mówiąc już o dociekaniach renesansow ych I. C hrzanow skiego i jego wychow anków .

Rówmie zapładniające znaczenie m ają rozpraw y Briick- knera nad piśm iennictw em , k tórego „od kry cie“ uchodzi za jego niepodzielną zasługę w stopniu może naw et w yższym , aniżeli w w ypadku średniow iecza, nad puścizną zw łaszcza rękopiś­ m ienną w. XVII, od W acław a Potockiego i hum orystyki popu­ larnej począw szy. Istotnie, studia nad zbioram i Załuskiego, nad niezliczonym i „silvae reru m “ po w szystkich bibliotekach polskich, przew ertow anie ty sięcy innych rękopisów, których m iejsca z biegiem lat sam nieraz nie umiał już w skazać, uzbroiły B riicknera w zdum iew ającą znajom ość epoki W azów i królów elekcyjnych i spraw iły, iż w świecie Zagłobów i P a ­ sków, T w ardow skich i Potockich obracał się z swobodą, ja ­ kiej u nas nie m iał nikt przed nim ni po nim. W ynikiem tej działalności jego b yła sw oista rehabilitacja naszego baroku

(12)

sarm ackiego, dostrzeżenie w nim czegoś więcej po za jezuicką n ap u szy sto ścią sty lu i nagm innym zepsuciem sm aku, w yczu­ cie w jego litera tu rz e tego rozm achu, k tó ry tak świetnie w y­ dobył na k a rta c h trylogii Sienkiewicz. I jeśli w ram ach o sta t­ nich lat pięćdziesięciu w yd ano mniej lub więcej k ry ty czn ie dzieła w ybitniejszych p isa rz y ty ch czasów i poświęcono im k ilk aset m niej lub więcej szczegółow ych studiów, to ca ły ruch na ty m polu, zaniedbany z re sz tą w latach m iędzyw ojennych, ta k że nie udało się u rato w ać od zag ła d y ogrom nej ilości tek ­ stów , przez B riick n era om ów ionych a nieogłoszonych drukiem , to było to najniew ątpliw iej rezultatem jego inicjatyw y, zad o ­ kum entow anej m. in. pośw ięceniem m u tomów „ lite ra tu ry m ieszczań sk iej“ K. B adeckiego, jak w y d aw ca nazw ał to, co in sp irato r o k reślał m ianem produkcji sow izdrzalskiej.

6. S am B riickner nie po p rzestał na dociekaniach cząstk o ­ w ych, choćby zagadnień najbardziej pasjonujących, lecz w okresie, g d y poczęły u n as pojaw iać się próby syntety czneg o ujęcia całości naszego dorobku literackiego, sam się o doko­ nanie jednej z nich pokusił, najpierw po niem iecku (,.Ge­ schichte d er polnischen L ite ra tu r“ , 1901), później po polsku. P ró b a niew ątpliw ie się udała, jak dow iodła jej popularność, zaśw iad czo n a dw om a w znow ieniam i oraz przekładem na cze­ skie. Zwięzłe, dw utom ow e „D zieje lite ra tu ry polskiej w z a ry ­ sie“ (1903) b y ły istotnie pew nego rodzaju sensacją, p rzy n o ­ siły bowiem czytelnikow i żyw y i barw n y obraz nie tylko z a ­ m ierzchłej przeszłości, ale praw iły rów nież o bieżącym życiu literackim , w ram ach ich ’mieścił się równie dobrze Gallus czy Kadłubek, jak W y sp iań sk i lub Żerom ski.

Na dzieje lite ra tu ry B riickner, podobnie jak inni jego rówieśni, sp o jrz a ł od stro n y historii k u ltu ry um ysłow ej, której rozw ój dem onstrow ał na zjaw iskach c h a ra k te ru literackiego, co pozwoliło mu, zw łaszcza w uw agach nad kulturą przed w. XVIII, zab ły sn ąć zd u m iew ającą w ręcz znajom ością spraw , o k tó ry ch mówił. Dzięki tem u stanow isku m ógł zarazem dać w y ra z sw ym zam iłow aniom bibliograficznym i swem u oczy­ taniu w p isa rz ac h p odrzędnych, norm alnie w spom inanych ra ­ czej przez bibliografów, aniżeli przez h isto ry kó w literatu ry . W sz y stk o to spraw iło, że stronice swego dzieła zatłoczył m asą spraw , w k tó ry c h orientow ać się trudno naw et zaw odow em u zn aw cy daw nego piśm iennictw a, poniew aż jednak w w yw ody sw e wplótł m nóstw o zgrabnie ujętych sylw etek p isa rz y w y­ bitnych, tip zaś lich um iał p rzedstaw ić zajm ująco, k siążk a zdoby ła chętn y ch czytelników , p orw anych jej pozorną p łyn­ nością a nie d o strz e g ają cy c h , że barw na często n a rra c ja a u to r­ sk a k ry ła niew iarogodną ilość trudności nie do pokonania. P rz ek o n a ć się o tym było m ożna niejednokrotnie w rozm ow ach ze studentam bpolonistam i, usiłującym i pod przew odem

(13)

Briick-Aleksander Brückner 7 1 nera zdobyw ać naukow ą orientację w literaturze. P o p u larn y „podręcznik“ w p rak ty c e przek ształcał się w labirynt bez w y j­ ścia, pozostaw iając tylko ogólne w rażenie dobrze uchw yco­ nych rysów podstaw ow ych tych czy owych okresów n a­ szego życia literackiego i aforystycznie nieraz określanych w ybitnych jego przedstaw icieli.

Te podstaw ow e niedom agania pióra brticknerow skiego, płynące z brak u uzdolnień sy n tety czn y ch autora, przen o szą­ cego operow anie m asam i szczegółów nad uw ydatnianie faktów należycie zhierarchizow anych, w y stąpiły b ardzo dotkliwie w jednotom ow ym zary sie rozwoju litera tu ry polskiej (w ency­ klopedycznym w ydaw nictw ie T rzaski, E w erta i M ichal­ skiego), rzuconym na p apier pośpiesznie i niedbale i rojącym się od m nóstw a błędów. Analogicznie w y g ląd ały ro zpraw y w łączone do akadem ickich „Dziejów litera tu ry pięknej w P ol­ sce“, zw łaszcza próba ujęcia okresów najnow szych. Dowio­ dły one, że sędziw y pisarz na stanow isku sy n tety ka, u sta la ją ­ cego w ytyczne ogrom nej ilości spraw , sk ładających się na ca­ łość litera tu ry w Polsce, okazał się przew odnikiem bezradnym .

M utatis mutandis, w y tw o rzy ła się tu sytuacja, przypom i­

n ająca spraw ę „Dziejów jięzyka polskiego“, od poprzedniej różna tym tylko, że zasłużonego auto ra nie atakow ano tak energicznie, jak to niegdyś robili językoznaw cy, ten czy ów bowiem znaw ca litera tu ry wolał zrezygnow ać z zabierania głosu w recenzjach, aniżeli w y g arn ąć całą p rz y k rą praw dę. 2'astanaw iając się zaś nad jej przyczynam i,» up atryw ać jc m ożna nie tylko w braku uzdolnień sy ntety cznych u B riick­ nera, ale rów nież w jego nieum iejętności przem aw iania ję z y ­ kiem popularno-naukow ym , co zrozum iałe u człowieka, p o ­ zbawionego bezpośrednich kontaktów z żyw ym odbiorcą, dla którego książki swe przeznaczał. O statecznie zaś każde sy n ­ tetyczne ujęcie dziejów litera tu ry musi mieć c h a ra k te r popu­ larny, o, ile nie jest encyklopedią w iadom ostek bibliograficz­ nych, przeznaczoną do użytk u studentów , zm uszonych do w ia­ dom ostek tych w ykuw ania.

7. Te w łaściw ości B riicknera, rysu jące się jasno już w jego ujęciu litera tu ry polskiej, w y stąp iły jeszcze jaskraw iej w ogrom nej p rac y przedśm iertnej, noszącej ty tu ł „Dzieje k u ltury polskiej“ (1930— 1). M onum entalne dzieło w trzech grubych tom ach, w w ydaniu nowym powiększone tom em czw artym , praw dopodobnie zniszczonym czasu w ojny, m ia­ łem bowiem w ręku tylko kilka jego ark u sz y korektow ych, pozyskało znow uż m asy czytelników , doczekało się reedycji, m iało być tłum aczone (bodajże w skróceniu) na języki obce, słowem zdobyło dużą popularność, tłum aczącą się przede w szystkim faktem , że było ono pierw szą próbą ujęcia całości naszego życia kulturalnego od m roków prehistory cznych po

(14)

r. 1830, czy naw et po koniec w. XIX. R am y o tak im ponującej rozpiętości ręk a niestrudzonego p racow nika w ypełniła oceanem sp raw n a jro zm aitszy ch z dziedziny prehistorii, etnologii, m ito­ logii, historii obyczaju w życiu zbiorow ym i jednostkow ym , historii politycznej i społecznej, dziejów języka, litera tu ry i sztuk innych. N agrom adzenie tego niew iarogodnego m nó­ stw a szczegółów i szczególików , by dać jasn y obraz zmian zach o d zący ch w naszej przeszłości, w ym agało w praw nych palców s y s te m a ty k a i sy n te ty k a , ro zg raniczająceg o sp raw y w ażne od nieistotnych, nadrzędne od podrzędnych, doniosłe od błahych, zdolnego do pom ijania drobiazgów choćby n aj­ efektow niejszych tam , gdzie p aczy ły b y linie sy n tetyczne, do­ strzeżon e i ustalone niezaw odnym okiem badacza, ste ru ją ­ cego przez b ezm iary historii. B riickner posiadał fenom enalną w ręcz erudycję, cechow ała go rów nież intuicja naukow a, w y ­ o strzo n a w ciągu wieloletniej p racy , a więc obydw a p o d sta ­ wow e n a rzęd zia poznania, w ym ąganc od b ad acza naukow ego i dzięki um iejętnem u naogół posługiw aniu się nimi stw o rzył dzieło, jak pow iedziałem , m onum entalne, ale dalekie nie tylko od doskonałości, ale naw et od popraw ności. Nie m yślę tu o ca­ łym m nóstw ie takich czy innych potknięć, nieścisłości i błędów, nieuniknionych w tego rodzaju p racy , w ykonanej przez jednego człow ieka, a trudno u chw ytnych naw et dla oka w ytraw nego re d a k to ra p ra c y zbiorow ej, lecz o rażący ch dysproporcjach w ujm ow aniu spraw , w książce przedstaw iony ch. R zeczy tedy pierw szorzędnej doniosłości zbyto tutaj niekiedy paruw ier- szow ą w zm ianką, osobliw ostki zaś, któ re w panoram icznym obrazie wielkiej całości należało pom inąć, w księdze B riicknera ro zro sły się często do ekskursów kilkustronicow ych. D latego też ogólne w rażenie, w yniesione z jej lektury, przyrów n ałem k ied y ś do w rażeń, odbieranych p rz y zw iedzaniu lam usa, w y ­ pełnionego bezcennym i pam iątkam i przeszłości, p rzem iesza­ nym i z m asą rupieci, co oczyw ista nic um niejsza znaczenia tw ó rcy owego lam usa.

Z jego zasobów należało w y b rać tylko to, co było w nich cenne, odnow iednio je skatalo gow ać i w ystaw ić, by całość n a b ra ła zg o ła innego ch arak teru . Tak stało sie na kartach ..Encyklopedii staro p o lsk iej“, gdzie sam układ abecadłow y chronił przed dy sproporcjam i, jask raw o w ystępującym i w w y ­ kład zie ciągłym i zw iązanym , i gdzie m echaniczna e la sty cz ­ ność p rzy p ad ko w eg o sąsied ztw a spraw , naw et najodleglejszych w y łą c zy ła konieczność ustroju syntetycznego, Jeśli do tego dodać, iż rękopis ,.E ncyklopedii“ p rzeszed ł potrójne sp raw ­ dzenie takich specjalistów jak St. Kot i jego uczniowie, K. E stre ich e r i St. S zczotka, ostatnie chronologicznie dzieło B riicknera uznać trz e b a za pracę jego od „Dziejów k u ltu ry “ znacznie doskonalszą.

(15)

Aleksander Briickner 7 3 8. P o szu k u jąc zwięzłej form uły, pozw alającej uchw ycić najistotniejsze cechy osobowości pisarskiej A leksandra B riick­ nera, pow tórzyłbym rozróżnienie, które narzuciło mi się przed dziesięciu laty p rzy rozw ażaniu puścizny jednego z naszych w ybitnych historyków literatu ry. W idziałem w ów czas w śród nich dwa biegunowe typy, pracow ników gabinetow ych, wni­ kający ch precy zy jnie w szczegóły obserw ow anych przez sie­ nie faktów, oraz aw anturników naukow ych, poszukiw aczy przygód, odkryw ców now ych lądów, ludzi kipiących nadm ia­

rem energii i usiłujących ją w yładow ać na szlakach, p rzez typ gabinetow y starannie om ijanych. B riickner byłby typow ym , a w typow ości swej w yjątkow o czy sty m przedstaw icielem tego w łaśnie typu drugiego, z w szystkim i jego wielkimi cno­ tam i i niemniej wielkimi błędami. Niepospolity rozm ach, fan ­ taz ja urodzonego zaw adiaki, pow iązane ściśle i nierozłącznie z niezw ykłą pracow itością, spraw iały, że szedł olbrzym im i krokam i przez krainy, poprzednikom jego nieznane i ustalał ich opisy geograficzne z pewnością i dumą odkryw cy, n a ­ stępcom pozostaw iającego kłopoty ze spraw dzaniem słuszno­ ści jego doraźnych, pośpiesznie dokonyw anych postrzeżeń. Rozm ach ten był tak duży, zw łaszcza gdy się zw aży, iż g ra ­ nice naszej litera tu ry są wcale szczupłe, iż od kryw ca odrobił zaległości całych pokoleń i niewiele pozostaw ił zakątków dla odkryw ców późniejszych. Stąd k a ż d y jego następca w m iej­ scach naw et najm niej oczekiw anych dostrzeże śla d y stóp wielkiego poprzednika, często utrw alone z niezaw odną pew ­ nością. w ogrom nej jednak w iększości w ypadków w y m agające bardzo dokładnego skontrolow ania spraw , p rzy których B riickner się krócej czy dłużej zatrzy m y w ał. C zysto ść zaś typu, p rzy św iad czająca jego wielkości, polega tu na tym , że wielcy o d k ry w cy rychło -się nużą, że zapał, k ieru jąc y ich krokam i w m łodości, stygnie i często p rzek ształca się w go­ rycz i obojętność. N iezwykłość A leksandra B riicknera polega na tym , że m łodość zachow ał do końca długiego żyw ota, że z p asją, cechującą pierw sze jego w ystąpicnia, służył spraw ie, której ślubował w ierność, służył do ostatniej chwili, by na w alo ry języ k a naukow ego przetw arzać niezłomne ukochanie litera tu ry polskiej i k u ltu ry polskiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zofia Helman, Zbigniew Skowron, Hanna Wróblewska–Strauss, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszaw skie­ go, Warszawa 2009. ° „Mitteilungen des Instituts für

Rodys dał się wcześnie poznać jako uzdolniony obrońca i wy­ traw ny praw nik... Do chw ili w ybuchu w ojny odbył aplikację

Po­ stanow ienie uchylające zabezpieczenie nie nadaje się w ogóle do egze­ kucji i wobec tego rzeczywiście nie może uzyskać klauzuli wykonalno­ ści, i to

Autor, opierając się na bogatym orzecznictwie sądowym (zwła­ szcza Sądu Najwyższego), przeprowadza teoretyczną analizę przepisów p raw a karnego m aterialnego

Celem artykułu jest przedstawienie i ocena możliwości finansowania działań z zakresu zielonej gospodarki z funduszy europejskich zaprojektowanych na lata 2014-2020

Autorka omawianej pracy przedstawia, jak w e Francji i we Włoszech w okre­ sie pow-ojennym kształtowały się i powstawały postanowienia konstytucji zwią­ zane ze

Został on utworzony w celu wywołania komicznego efektu wypowiedzi poprzez dodanie do rzeczownika syf (w znaczeniu [SZYM]: „(wulg.) brud, bałagan, niepo- rządek”)

W Javie hierar hia klas jest drzewem: wszystkie klasy poza.. jedn¡ maj¡ swoj¡ nadklas - dokªadnie jedn¡