• Nie Znaleziono Wyników

Pytania o dramat

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pytania o dramat"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Pytania o dramat

Rozpoczęcie dyskusji na tem at p olonistyki w przebudow ie i p olonistyki jutra, na tem at stojących p rze d nią zadań, otw ierających się szans i zagrożeń, zachęca do sform ułow ania radykalnych tez i zajęcia jasno określonych stanow isk. Zwłaszcza nie m oże stać się inaczej w chw ili, kiedy w tym kontekście postawić trzeba kilka podstaw owych p ytań o dram at. Bowiem z perspektyw y p rze m ian w te atrze ostat­

n ich lat i w pisanych dlań tekstach każde p ytanie postaw ione dziś o d ram at jako ro­

dzaj i g atu n ek literack i m usi z założenia stać się pytan iem źle postaw ionym . Przede w szystkim dlatego, że te rm in „ d ra m a t” stosowany w obowiązującej n ad al tradycyj­

nej d e fin ic ji pozostaw ia poza po lem naszej uw agi w iększość w spółczesnych w pełnym tego słowa znaczeniu utworów, a więc w łaśnie tych, które decydują nie tylko o jutrze dzisiejszych scen, ale także - jak podejrzew am - po części również o jutrze polonistyki. Tym czasem poloniści najchętniej zajm ują się tek stam i usan k ­ cjonow anym i przez kanon, bardzo rzadko ważąc się na w ycieczkę na tru d n y teren tego, co z różnych względów w n im się kiedyś n ie zm ieściło lub też dzisiaj się w nim nie m ieści. A przecież żywy i żywotny, rzeczywiście obchodzący nauczycieli i ucz­

niów k anon to tylko k anon wciąż kwestionowany, poddaw any n ieu stan n y m rew i­

zjom i w eryfikacjom . N ie inaczej niż na teren ie m arzącej dopiero o przebudow ie po­

lonistyki dzieje się w w ielu polskich teatrach, których dyrektorzy i reżyserzy nadal z uporem godnym lepszej spraw y poszukują dram atów współczesnych, m ając na w zględzie nie tylko aktualność tem atyki, ale również określony kształt tekstów: od zapisu graficznego z typow ym podziałem na tekst główny i poboczny (pisany zwy­

kle kursywą) oraz w yodrębnieniem im ion postaci i w ypow iadanych przez nie kwe­

stii poczynając, a na dialogu jako najwłaściw szym m ed iu m dla fabuły i mimesis, ro­

zum ianym jako naśladow anie lu d zi w działaniu, kończąc. Owszem, także dzisiaj nadal pisze się dla na w ielu instytucjonalnych scen i grywa na n ic h oraz n ad al bę­

dzie się dla n ich pisało i na n ich grywało dram aty zgodne z tradycyjną definicją.

W większości przypadków tru d n o jednak mówić o współczesności tych sztuk, której

(2)

nie należy m ylić z aktualnością tem atyki czy społeczno-politycznym zaangażow a­

niem , jak to często m iało m iejsce w trak cie o statnich dyskusji wokół tw órczości tak zw anych brutalistów . I to w łaśnie te nie m ilknące na łam ach polskiej prasy i w m e­

diach dyskusje najlepiej u przytam niają zagrożenia, zw iązane z u p arty m trw aniem p rzy daw nych koncepcjach i konceptach.

D ra m a t w jego n ad a l przyjętej definicji, „zuniw ersalizow anej” w szkolnej ed u ­ k acji oraz kształtow anych przez nią przyzw yczajeniach i oczekiw aniach o d b io r­

czych należy, w m oim p rze k o n an iu , zacząć w reszcie traktow ać jako zjaw isko w pełn y m tego słowa zn aczen iu h istoryczne, obejm ujące jedynie część utw orów li­

te ra ck ic h przeznaczonych do realizacji scenicznej w ram ach obow iązujących dotąd, choć najczęściej niep isan y ch , zależności m iędzy słow em a in n y m i środkam i w yrazu. N a określenie nowej i najnow szej tw órczości dzisiejszych autorów , którzy n ie k ied y p ró b u ją te zależności rad y k a ln ie przeform ułow ać, p ro p o n u ję n ato m iast używać m niej restrykcyjnej i bard ziej poj em nej nazw y tekst dla te atru . To bow iem najczęściej p rzeznaczenie danego te k stu (gest au to ra czy w ybór reżysera), a nie zgodne z n o rm am i p oetyki w yznaczniki fo rm aln e decydują dziś o klasyfikacji.

Tym b ard z iej, że w iększość ta k ro zu m ian y ch tekstów dla te a tru n ie oczekuje wcale swojej scenicznej realizacji na podobnych zasadach, na jakich drożdżową babkę m ożna potraktow ać jako realizację kon k retn eg o k u lin a rn eg o p rzep isu . N ie rezy­

gnując ze swojej sam oistnej literackiej w artości, co zdecydow anie odróżnia je od ta k zw anych użytkow ych tekstów scenicznych, k tóre zna cała h isto ria te a tru , choć h isto ria lite ra tu ry zwykle o n ic h milczy, m ają am bicję stać się jedynie elem entem przyszłego te atraln eg o w ydarzenia. N ie tyle zatem chcą z góry określać i w yzna­

czać inne środki w yrazu, tra k tu ją c je jako poręczny m a teria ł do realizacji w łasnej w izji św iata przedstaw ionego, ile pozostaw iając każdorazow o reżyserow i i w yko­

naw com decyzję co do ich rodzaju, ty p u in te ra k c ji itp., wejść w rów norzędną re la ­ cję z h etero n o m iczn ą m a terią te a tru , k o n k retn ą p rze strzen ią danej sceny i czasem . D latego św iadom ie stawiać będę p y tan ia przeciw ko d ram atow i i z konieczności m oje w ystąpienie nie p rzybierze p ostaci b ardziej usystem atyzow anego ak ad em ic­

kiego w ykładu. Będzie m iało raczej interw encyjny ch arak ter, lecz jak inaczej m oż­

na rozm aw iać o zadaniach, szansach i zagrożeniach polo n isty k i jutra.

A zacząć chciałam od dw óch cytatów z n ajb ard ziej znanych sztuk Sam uela Bec- k etta, gdyż cel i sposób posługiw ania się n im i p rzez badaczy lite ra tu ry i te a tru do­

brze ilu stru je pew ne ogólniejsze te n d en c je w p odejściu do w spółczesnych tekstów pisan y ch dla te a tru . Pierw szy z cytatów to sam o zakończenie Czekając na Godota.

N a m ało skom plikow ane p y tan ie V ladim ira: „To co, idziem y?”, E stragon rów nie prosto odpow iada: „C hodźm y” . D id ask alia jed n ak podw ażają te n oczywisty z d a­

w ałoby się przy p ad ek kon sen su su , konieczny dla tradycyjnego zam knięcia akcji, gdyż ich jasna dyrektyw a b rzm i następująco: „N ie ruszają się”, otw ierając p rze­

strzeń dla kolejnych cyklicznych pow tórzeń oczekiw ania na tym sam ym poboczu n ieokreślonej bliżej drogi na enigm atycznego G odota. D rugi, nieco dłuższy cytat pochodzi z Końcówki. K iedy w pew nym m om encie Clov już po raz kolejny zapew ­ n ił H am m a, że „coś posuw a się swoim to re m ”, te n pyta z w yraźnym zaniepokoję-

(3)

niem : „C zy a b y ... n ie oznaczam y ju ż ... czegoś?” I zaraz w ykłada przyczyny swego n iepokoju: „G dyby na ziem ię pow róciła jakaś istota ro zu m n a, czy obserw ując nas d o statecznie długo, m ogłaby na tej podstaw ie dojść do jakichś wniosków?

(Udając głos istoty rozumnej) A ha, jasne, już w iem , co to jest, już rozum iem , co oni ro b ią ” . I w zasadzie wszystko to, co i jak B eckett poleca w Końcówce w cześniej i później robić swoim b o h atero m , w ym ierzone zostało przeciw ko te m u klasyfi­

k u jącem u „ a h a” w olnej już od p otrzeby dalszego m yślenia, zadow olonej z szybkie­

go w yniku swoich ro zpoznań isto ty rozum nej.

Ten pierw szy cytat, cytat z Czekając na Godota, służy najczęściej jako poręczny p rzy k ład sam ej istoty tych a n ty tea traln y c h rozw iązań, jakie u progu lat p ięćd zie­

siątych w prow adził ta k zw any te a tr a b su rd u - n ad a l trak to w an y przez w iększość p olskich badaczy jako obow iązujący wzorzec najw ażniejszych te n d e n c ji aw angar­

dowych we w spółczesnym dram acie. Oczywiście, nie jesteśm y osam o tn ien i w tym p rze k o n an iu , że zakw estionow anie podstaw ow ych konw encji tradycyjnego d ra ­ m atu , jakiego dokonali absurdyści, to najw iększa rew olucja m ożliw a w tym szcze­

gólnym ro d za ju literac k im , k tó ry - raz lepiej, raz gorzej - stara się jednocześnie służyć dw om panom : lite ra tu rz e i teatrow i. Jeszcze stosunkow o niedaw no Enoch B rater w k ró tk im w stępie do dedykow anego M artin o w i E sslinow i to m u szkiców 0 n astęp cach absurdystów , 4 /ie r the Theatre o f the Absurd, an i chw ilę n ie zaw ahał się p rze d jednoznacznym stw ierdzeniem , że nie m a i nie będzie żadnego „po” po te ­ atrze ab su rd u . Bo i jak w yobrazić sobie coś b ardziej radykalnego niż k o m p le tn ie wywrócony na nice jak rękaw iczka, absolutnie zanegow any m odel tradycyjnego d ram a tu , czyli d ram a t a b su rd u z jego opisaną już po w ielekroć przez krytyków 1 dram atologów antyakcją, antyklim aksem , an ty b o h ate re m itd? Ten m an ifestacy j­

ny gest sprzeciw u skupia się w łaśnie jak w soczewce w przyw ołanym w cześniej cy­

tacie z fin a łu Czekając na Godota, gdzie w ypow iedzi boh ateró w stoją w jaskraw ej niezgodności z ich działan iem , w podręcznikow y w ręcz sposób ilu stru jąc niem oc ko m unikacyjną słowa, d o tą d najw ażniejszego m e d iu m d ram a tu . I - co m oże w aż­

niejsze, bo przecież kłop o ty z w zajem nym p o ro zu m ien ie m m ie li już bohaterow ie Ibsena czy Czechowa - sposób w yznaczenia św iata przedstaw ionego nie pozwala n am dla tej niezgodności m iędzy w ypow iedzią a d ziała n ie m znaleźć żadnego w m iarę sensow nego w ytłum aczenia. Stanow i więc zn ak o m ity p rzy k ła d zdrow o­

rozsądkow ego ro zu m ien ia p rzy m io tn ik a „ a b su rd aln y ”, a zarazem pokazuje, że uwaga odbiorcy w inna przenieść się z płaszczyzny m im etycznego „co” świata przedstaw ionego na płaszczyznę „jak i dlaczego” zastosow anych przez au to ra roz­

w iązań. Ten sam autorefleksyjny aspekt w ydaje się charak tery sty czn y dla te a tra l­

nych tekstów o sta tn ic h d ekad ubiegłego w ieku. O g raniczenie go do takiej m odelo­

wej w ersji, jaką przy b iera w finale Czekając na Godota, pozostaw ia je d n ak na m a r­

ginesie to, co nowego w tej kw estii pojaw iło w te k sta ch pisan y ch dla te a tru , kiedy już w yczerpał się tw órczy im p u ls a n ty tea traln e j rew olucji absurdystów.

Przytoczony wyżej cytat z Końcówki zn alazłam w ponow nie w ydanym po dzie­

sięciu la tac h fra n cu sk im p o d ręczn ik u , p rzeznaczonym pierw otnie p rzede wszyst­

k im dla stu d en tó w k ieru n k ó w hum an isty czn y ch , autorstw a Je an -P ie rre’a Rynga-

(4)

erta, profesora paryskiej Sorbony N ow ej, Lire le théâtre contemporain1. Z ostał on w znow iony w tym ro k u także dlatego, że w now ym kan o n ie le k tu r fra n cu sk ich szkół śred n ic h znalazła się już nie tylko tw órczość absurdystów , ale rów nież utw o­

ry sceniczne z o sta tn ic h dw óch d ekad (m iędzy in n y m i sprzeczne z w zorcem tra d y ­ cyjnego d ra m a tu te k sty dla te a tru P h ilip p a M inyany). W książce R yngaerta jedy­

n ie pierw szy z p ięciu przykładów różnorodności w spółczesnego d ra m a tu fra n c u ­ skiego p o chodzi z Krzeseł (1952) Ionesco. P ozostałe cztery to utw ory z lat osiem dziesiątych ta k ich autorów , jak Je an -C lau d e G rum berg, M ichel D eutsch, M ichel V inaver i B ernard-M arie K oltès, p rez en tu ją ce wielość m ożliw ości innego n iż tradycyjny p isa n ia dla te a tru . N a czw artej stro n ie o kładki Lire le théâtre contem­

porain czytam y bow iem , ż e - c o praw da - p u n k t wyjścia dla rozw ażań autora stan o ­ wi ta k zw any te a tr ab su rd u , ale sk u p iają się one głów nie w okół tych tekstów n o ­ w ych dram ato p isarzy , któ re n astęp n ie znacząco m odyfikow ały rozw iązania ab su r­

dystów lub eksperym entow ały z n ie zn a n y m i jeszcze tam tym , now ym i form am i.

„Z an ik «w ielkich narracji», n aro d z in y « d ram a tu rg ii fragm entu», rozbicie czasu i p rze strzen i, odnow ienie form dialogu scenicznego i podw ażenie sta tu su postaci dram atycznej - inform uje dalej reklam ow y tekst na okładce - zm ien iają w sposób decydujący relację m iędzy odbiorcą a te k ste m ” . I w łaśnie tę rozstrzygającą także o kształcie sam ego te k stu zm ianę relacji n ajlep iej, zd a n ie m au to ra, pokazuje cyto­

w any przeze m n ie w cześniej fragm ent Końicówki.

N ie bez pow odu on m a bard ziej m e ta te a tra ln y c h a ra k te r niż zakończenie Cze­

kając na Godota, w k tórym kon fro n tacja m iędzy tezą w ypow iedzi p ostaci a antytezą dyspozycji w d id ask aliach co do ich d ziała n ia m a stricte sceniczny w ym iar, pozo­

staw iając w idza w pozycji b iernego - ew entualnie zdziw ionego - obserw atora ab su rd a ln y ch in k o n g ru en c ji św iata przedstaw ionego. N ato m iast w Końcówce roz­

grywka toczy się w ram a ch sytuacji te a tra ln e j, a więc nie tylko uw zględnia obec­

ność widzów, ale w ręcz tem aty zu je w łaściwą im perspektyw ę odbioru, w ykorzy­

stując ją jako n ajb ard ziej w tym m om encie ak tu a ln y i zarazem relew an tn y dla n ic h m odel kognityw ny. I dzieje się ta k n ie tylko dlatego, że Clov kilk an aście kw estii w cześniej skierow ał lo rn etk ę na w idow nię i po chw ili z p rze ra żen iem skom ento­

wał: „W idzę... tłu m ro zszalały”, niszcząc iluzję ta k zwanej czw artej ściany. N aw et jeśli któryś z w idzów się wówczas zagapił, albo też przeg ap ił m e ta te a tra ln y w ydź­

w ięk tego kom entarza, to teraz B eckett daje m u kolejną szansę, każąc d ru g iem u z boh ateró w z te a tra ln ą swadą odtw orzyć dom n iem an ą wypow iedź w racającej na ziem ię rozum nej istoty: „Aha, jasne, już w iem , co to jest, już rozum iem , co oni ro b ią ”. O degrana przez H am m a kw estia b rz m i przecież n iem al jak dosłow ny zapis reak cji teatraln eg o w idza, k tóry n ajch ętn iej m ości się w ygodnie w pieleszach stw o­

rzonego zgodnie ze zn an y m i m u konw encjam i św iata przedstaw ionego, by z bez­

piecznego d y stan su i p rzy m in im aln ej inw estycji em ocjonalnej przyglądać się przygodom innych. Takiego w łaśnie w idza i jego koneserskiego „ a h a” lęka się b o ­ h a te r Końicówki. N ib y H am m w sztuce B ecketta, w iększość w spółczesnych tekstów

J.P. R y n g a e rtL ire le théâtre contemporain, P a rís 2003.

(5)

dla te a tru stara się znaczyć jak n ajm n iej w tradycyjnym sensie. Co wcale n ie równa się stw ierdzeniu, że zręcznie w ym iguje się p rze d jakim kolw iek znaczeniem . Szu­

kać go w szakże n ie należy w ta k i sposób i nie w tych m iejscach, do jakich przyzwy­

czaił nas tradycyjny d ram at i - dodajm y - d ram a t a b su rd u jako jego zam ierzone zaprzeczenie. D latego też trak to w an ie proponow anych przez absurdystów roz­

w iązań j ako sw oistej p ro p ed e u ty k i w spółczesnej tw órczości dla te a tru stanow i n ie ­ bezpieczną p ułapkę.

D ziałan ie absurdystów w la ta c h pięćdziesiątych polegało m iędzy in n y m i na tym , że nie sp e łn ia li oczekiwań m ieszczańskiej te a tra ln e j p ubliczności, nie re ­ spektow ali jej przyzw yczajeń odbiorczych, cały czas w szakże pozostając w obrębie tradycyjnego p ara d y g m atu (choć zaprzeczonego). Tym czasem p isa n e od co n a j­

m niej dw óch d ek a d w spółczesne te k sty dla te a tru to po d w ielom a w zględam i efekt zniesienia tradycyjnych ro zró żn ień m iędzy ro d zajam i literac k im i, lite ra tu rą a in ­ nym i sztu k am i, stary m i i now ym i m ed iam i, k u ltu rą w ysoką i niską. R ysujący się coraz w yraźniej od końca X IX w ieku kryzys form y tradycyjnego d ram a tu , w yra­

żający się m iędzy in n y m i w jego epizacji i liryzacji, to jedynie jeden z m ożliw ych do w yodrębnienia i opisania zachodzących rów nocześnie procesów p rzem ian . N ie m ożna też zapom inać o konieczności uw zględnienia w pływ u na nie n u rtó w m a rg i­

naln y ch (bądź m arginalizow anych), jak tw órczość fem inistyczna czy postkolonial- na z typow ą dla niej, ta k w teoretycznych rozw ażaniach, jak w d ram ato p isar- skiej p raktyce, rad y k aln ą p róbą podw ażenia tradycyjnej koncepcji mimesis. I nie m yślę p rzy tym w yłącznie o utw orach, któ re pow stały w la tac h siedem dziesiątych i osiem dziesiątych na fali ta k zwanego drugiego fem in izm u , ale p rzede w szystkim o tych, któ re pow stały w cześniej, ale dopiero w tedy i nieco później m iały szansę znaleźć się w głów nym obiegu kultury. I ta k na p rzykład, jakikolw iek w ykład na te ­ m at rad y k a lizm u i różnorodności rozw iązań w te atraln y ch te k sta ch niem ieck o ję­

zycznych o sta tn ic h dwóch d ekad nie będzie m ożliw y bez uw zględnienia propozy­

cji „już n ie d ram atycznych tekstów ” (jak b rz m i ty tu ł jednej z pośw ięconych im m on o g rafii2) d ram a to p isa re k m iędzyw ojennych ta k ich , jak M arielu ise F leisser czy Elsę L aske-S chuller, by w ym ienić tylko dwa n ajb ard ziej znane nazw iska.

In n y n u rt p rze m ian to oczywiście zm iany estetyki te a tra ln e j, tyleż pod w pływ em eksperym entów (p ara)tea traln y c h (hap p en in g , fłuxus, perform ance arts), co in te rm ed ia ln y c h ze sztuką w ideo i d ig italn ą (w irtualną) na czele. Co w tym m iejscu w arte szczególnego p o d k reślen ia, to z całą pew nością fakt, że po okresie n ieufności do słowa absurdystów i do m in acji ta k zw anego te a tru insceni- zatorów, różnych form tw órczości kolektyw nej i ta k zwanego p isan ia na scenie w la tac h siedem dziesiątych, gdzieś od połow y lat osiem dziesiątych te k sty pisan e dla te a tru stały się z pow rotem dom eną sztuki słowa, lite ra tu rą (choć częściej lite ra ­ tu rą nie do końca w p rzyjętym zn aczen iu tradycyjną, gdyż rozpoznaw alne cechy k u ltu ry m ów ionej św iadom ie d o m in u ją w niej n a d typow ym i dla pisanej i norm a-

^ Por. G. P o sc h m a n n D er nicht m ehr dramatische Theatertext. A ktuelle Bühnenstücke und ihre

•O dramaturgische Analyse, T ü b in g e n 1997.

(6)

tyw nie te atraln ej). N ie jest to jed n ak pow rót do p u n k tu wyjścia, choć w hybrydycz- nych utw orach z lat dziew ięćdziesiątych m ożna bez tru d n o śc i rozpoznać elem enty tradycyjnych gatunków i rozw iązań w form ie cytatów , in te rte k stu a ln y c h - czy m oże lepiej: interdyskursyw nych - naw iązań. Czym stało się słowo we w spółczes­

nych te k sta ch te atra ln y c h m oże uprzy to m n ić opow iedziana w dużym skrócie k a­

riera m onologu na dzisiejszych scenach.

D ecydują o tej karierze n ie tylko w zględy ekonom iczne (choć oczywiście p ro ­ dukcja sz tu k i E rik a Bogosiana dla jednego aktora kosztuje o w iele m niej niż wy­

staw ienie Wesela w pełnej obsadzie). Już tradycyjny m onolog naru sza obo­

w iązującą w tradycyjnym teatrze h ie ra rc h ię układów k om unikacyjnych, która uprzyw ilejow uje w ym ianę in fo rm acji w ram ach św iata przedstaw ionego kosztem ukryw anej obecności widzów, choć to w łaśnie ze w zględu na n ic h pow staje na sce­

nie iluzja obiektyw nie przedstaw ionych i w arunkow anych jedynie dynam iką w łasnego rozw oju m ięd zy lu d zk ich interak cji. T radycyjny m onolog swoją adresa- tyw ną form ą częściowo przyw raca w idzom św iadom ość ich obecności jako św iad­

ków rozgryw ających się w ydarzeń, stw arzając fikcję bezpośredniego k o n ta k tu m iędzy m ów iącym a słuchaczam i, fikcję intym ności w ew nętrznych rozterek „być albo n ie być?” H am leta. Pisane dziś m onologi zwykle naw et tę fikcję rozbijają, na w iele sposobów dążąc do w yw ołania w rażenia rea ln ie bezpośredniego k o n ta k tu m iędzy sceniczną postacią i/lu b w ykonaw cą a k o n k retn y m i w idzam i w ich „tu i te ­ ra z ” . Ku ta k ie m u efektow i zm ierzają choćby takie m onologi, w których p oznajem y nie jedną w ersję przeszłych w ydarzeń, gw arantow anych fikcją progresyw nego

„w yznania”, ale kilka rów nie praw dopodobnych, w zajem sobie przeczących. W te­

dy w łaściw ie nie dochodzi do u konstytuow ania się na scenie fikcyjnej postaci, za któ rą szczelnie ukrywa się aktor. K iedy żadna z p rezentow anych w ersji w ydarzeń, a tym sam ym w iarygodnych p o rtre tó w m ówiącego, n ie jest praw dziw sza n iż inne, w tedy m onologujący aktor staje się podobny, jakby chciał fra n cu sk i badacz w spółczesnego d ram a tu , Jean -P ierre Sarrazac, do antycznego rapsoda. N ikogo już bow iem nie p rzedstaw ia, lecz we w łasnej scenicznej osobie, „tu i te ra z ” snuj e p rzed n am i opowieść o cudzych losach3. Rezygnację z b u dow ania całościowej fikcji św ia­

ta przedstaw ionego, dążenie do odsłonięcia te atraln eg o „tu i te ra z ” w im ię b ezpo­

średniości rzeczyw istego k o n ta k tu m iędzy sceną a w idow nią (często o w yraźnych elem en tach rytu aln y ch , konsty tu u jący ch bąd ź podtrzy m u jący ch w spólnotow e więzi) jeszcze w yraźniej w idać w tych tek stach , które - jak utw ory D an ie la D anisa z francuskojęzycznej K anady czy w spom nianego już P h ilip p a M inyany, które ostatn io weszły do k an o n u le k tu r fra n cu sk ich szkół śred n ic h - w ro zm a ity sposób splatają czy też zderzają ze sobą k ilka m onologów -rzek, przeryw anych k ró tk im i i lakonicznym i dialogam i. O tw arte u jaw nienie te atraln o ści zastosow anego w n ic h m o n ta żu najczęściej służy tem u , by w yraźnie pokazać, że w łaśnie scena jest tym je­

dynym m iejscem , w któ ry m m ogło dojść do sp o tk an ia pochodzących z różnych czasów i m iejsc głosów. To zaś klarow nie u p rzy ta m n ia jednorazow ość teatralnego

J.P. S a rra z a c L ’A ven ir du drame. Écritures dramatiques contemporaines, C irc é 1999.

(7)

w ydarzenia jako k o n fro n ta cji tego, co dzieje się na scenie, z k o n k retn y m i w idzam i w danym czasie i p rzestrzen i. Sceniczna fikcja przestaje być zatem rzeczyw istością alternatyw ną, starającą się na tyle p rzyciągnąć uwagę p ubliczności, by zapom niała 0 tym , gdzie faktycznie się zn a jd u je , kazała identyfikow ać się ze scenicznym i bo ­ h a te ra m i i ich losam i. T eraz sceniczna fikcja tra c i k o h erencję i spójność, rozpada na wiele n iejed n o ro d n y ch fragm entów , bezw stydnie odsłoniętych w swojej tym ­ czasowości. N ie stara się ukryć te a tru p o d barw ną zasłoną jakiegoś m ożliwego św iata, ale staje się częścią zaaranżow anej specjalnie dla niej sytuacji te atraln ej, częścią jedynego w swoim ro d zaju te atraln eg o environment, w k tórym fikcyjne nie elim in u je realnego, ale z n im w spółistnieje, w chodzi w chwilowe in te rak cje i k o n ­ frontacje.

In n y m przy k ład em zm ienionej fu n k cji słowa, a co za tym idzie rów nież innego m iejsca literackiego te k stu w system ie scenicznych system ów znaczących, m oże być najnow szy angielski te a tr d o k u m e n tu , zw any Verbatim, k tó ry na p o lski te re n próbow ał, b odaj dość n iesk u teczn ie, p rzenieść M aciej N ow ak w p ostaci Szybkiego T eatru M iejskiego w G dańsku. M a te ria łu wyjściowego dostarczają tu d z ie n n ik a r­

skie czy socjologiczne b ad a n ia i wywiady, opracow yw ane n astęp n ie w ta k i sposób, aby aktorzy nie tyle m ogli w cielić się w postacie i w prost przedstaw ić sytuacje z ich życia na scenie (jak jeszcze m iało to m iejsce w tradycyjnie m im etycznych sztukach ta k zw anych bru talistó w ), ale m ie li jedynie szansę przem ów ić ich au tentycznym i głosam i, w iernie wobec sposobu arty k u lacji, doboru słow nictw a i frazeologii, ry t­

m u oddechu tych głosów opow iedzieć ich h isto rię. Także w ięc w p rzy p a d k u Verba­

tim w łaśnie słowo, żywe słowo „tu i te ra z ” w ypow iadane ze sceny staje się podstaw ą efektu realności, k tó ry w szakże niew iele m a w spólnego z trad y cy jn y m obrazem św iata na scenie i typow ym i dlań konw encjam i retorycznym i i uw ierzytel­

niającym i. Rację m iał bow iem F ra n cis Ponge, k iedy pisał: „Staw ką nie jest b o ­ w iem przed staw ien ie św iata, ale dan ie odpow iedzi na jego rzeczyw istą obecność przez rów ną jej obecność słów, o tej sam ej intensyw ności; zarazem w ieloznaczną 1 n ie-znaczącą”4. Teatr, który nie chce konkurow ać z in n y m i m e d iam i w w iernym odtw arzan iu czy sym ulow aniu obrazów św iata, pow raca do swej praw dziw ej istoty, czyli do jedynego w swoim ro d za ju bezpośredniego k o n ta k tu oraz praw dziw e­

go w swej m a teria ln o śc i żywego ciała i oddechu, w ypow iadanego „tu i te ra z ” słowa. Aby to je d n ak zrobić, m u si zniszczyć tradycyjny w arsztat d ram a to p isa rsk i, a p rzede w szystkim sam o serce scenicznej fikcji - fabułę jako logiczne następstw o łączonych na zasadzie przyczyny i sk u tk u zd a rzeń o klarow nym p oczątku, w ypię­

trzo n y m w k u lm in ac ję środku i szczelnie dom ykającym całość końcu.

To w łaśnie jeden z głów nych pow odów tego, że te a tra ln e te k sty następców ab- surdystów, k tórzy nazbyt dobrze w iedzą, że rów nież przyzw yczajenia i oczekiwa­

n ia w idzów się zm ieniły, p o rzucają parad y g m at ro d za ju dram atycznego, na czele z fikcją św iata przedstaw ionego, fab u la rn ą m atrix (M ichael K irby), w ykorzystują nowe strateg ie b u dow ania relacji z odbiorcą i tym sam ym b u d ow ania w łasnych

»O 4/ C yt. za: j p R y n g a e rt L ire le théâtre contemporain, s. 4.

(8)

sensów; strategie, często m odyfikow ane na użytek jednego, kon k retn eg o tekstu.

I to w łaśnie analiza i in te rp re ta c ja projektow anego p rzez dany te k st ty p u k o n ta k tu z czy teln ik iem czy w idzem zazwyczaj skutecznie zastęp u je niem ożliw ą do rozpo­

zn a n ia i norm atyw nego opisu naw et w n ajb ard ziej ogólnych zarysach form ę te k ­ stów literac k ich dla w spółczesnego te atru . Rów nież w dzied zin ie w p e łn i lite ra c ­ kiej tw órczości dla te a tru przech o d zim y dziś zatem od p ra k ty k i tradycyjnego te ­ a tru , w k tó ry m to tekst produkow ał sensy i znaczenia, w spom agany jedynie przez pozostałe ta k zwane system y znaczące, do takiego te a tru , w któ ry m odpow iada za n ie cała h etero n o m iczn a m a teria (nie tylko sceniczna!), a za d an iem te k stu jest od­

pow iednie w pisanie się w p o te n cja ln ie w ieloznaczącą czasoprzestrzeń te atraln ej sytuacji. N azwać by to m ożna sp e łn ie n iem te sta m e n tu T ad eu sza K antora, k tóry przecież swoje w czesne gry z W itkacym prow adził przeciw ko tradycyjnym d ra m a ­ tom , w n ajd ro b n iejszy ch szczegółach p ro jek tu jąc y ch św iat p rzedstaw iony i z m u ­ szających te a tr do ich odtw arzania. W spółcześni au to rzy rzadko m ają przecież ta ­ kie to ta lita rn e am bicje jak tradycyjny d ram a t i zam iast fab u larn ej m atrix p ro p o ­ n u ją zaledw ie m a teria ł literac k i, ja k im te a tr m oże się posiłkow ać, tw orząc w k o ntakcie z w idzam i żywe „tu i te ra z ”, a nie jedynie re p ro d u k u jąc fab u la rn e

„tam i w tedy”.

K iedy dziś teatro lo d zy piszą o ta k im typie te a tru , te a tru w olnego od d om inacji m atrix dram atycznego te k stu i na now ych zasadach definiującego relacje m iędzy sceną a p ublicznością, to najczęściej w ym iar „tu i te ra z ” rzeczyw istej obecności wykonawców, ich ciał, głosów, realnego czasu i p rze strzen i określają m ia n em per- form atyw ności. Bywa jednak, że nazbyt p o chopnie łączą perform atyw ność te a tru z całkow itym w yelim inow aniem ze sceny lite ra c k ic h tekstów. T ym czasem naw et jeśli nowe zjaw iska w te atrze nazw iem y za n ie m ie ck im te atro lo g ie m H an- sem -T hiesem L eh m an n em i jego wpływową, przetłu m aczo n ą już na kilka języków książką te a tre m p o std ram aty c zn y m 5, to tytułow a p ostdram atyczność n ie m usi wcale rów nać się p o stliterack o ści czy posttekstow ości. Już L eh m an n podaje p rze­

cież w iele przykładów te atra ln y c h g ru p i projektów , któ re n ad a l w ykorzystują lite ­ rackie teksty, choć na o d m iennych od dotychczasow ych zasadach. W ażniejsze jed­

nak, że p erform atyw ny w ym iar, p rojektow any już na poziom ie te k stu , stanow i ce­

chę w yróżniającą dzisiejszego p isa n ia dla te atru . I to co najm n iej na trzech istotnych, m ożliw ych do teoretycznego w yodrębnienia poziom ach.

Pierw szy z n ic h stanow ił już p rze d m io t zainteresow ania lingw istów, filozofów i teoretyków te a tru , gdyż w iąże się ściśle z perform atyw nością sam ego języka. Jak p rze k o n u ją ich analizy tradycyjnych dram atów , to nie tyle dekoracje i rekwizyty, ile w ypow iadane przez postacie kw estie w ywołują iluzję św iata przedstaw ionego.

Robią to w szakże w ta k i sposób, by w idzow ie o d b ie ra li je jako przek o n u jącą im ita ­ cję odbyw ających się w jego ram a ch m ięd zy lu d zk ich in te ra k c ji6. W p isan y ch dziś te k sta ch w ręcz przeciw nie. Perform atyw ne akty zostają z prem ed y tacją pozbawio-

H.T. L e h m a n n Postdramatisches Theater, F ra n k fu r t/M a in 1999.

62 Por. c h o cb y V. H e rm a n D ram atic Discourse. Dialogue as interaction in plays, R o u tle d g e 1995.

(9)

ne fikcyjnego k o n te k stu św iata przedstaw ionego, k tó ry pozw alałby traktow ać je jako w ypow iedzi „realn y ch ” osób w k o n k retn ej „życiowej” sytuacji. W idoczna jak na dło n i staje się zatem ich perform atyw na fu nkcja podstaw owego n arzędzia k re ­ acji scenicznej fikcji; fikcji, któ ra pow staje tylko na chw ilę jak w czasie aktorskich ćw iczeń z im prow izacji. I jak w czasie tych ćw iczeń zostaje pokazana w idzom jako zad an ie do w ykonania, głów na staw ka obecności w ykonawców n a scenie. T ym sa­

m ym tekst zyskuje w yraźny autorefleksyjny w ym iar, k tó ry p o dkreśla aktualność aktów m owy na scenie, dopełn ian y ch w b ezpośredniej przy to m n o ści widzów, w te ­ a tra ln y m „tu i te ra z ” .

Relacja m iędzy tym , co zw ykliśm y nazyw ać św iatem p rzedstaw ianym , a tym , co w tradycyjnym teatrze ukryw a się p o d n im jako rusztow anie i pożywka dla scenicz­

nej fikcji, czyli świat przedstaw iający, to d ru g i głów ny obszar perform atyw ności w spółczesnych tekstów dla te a tru . Tocząca się w n ic h rozgryw ka m iędzy p rz e d sta ­ w ianym a p rzedstaw iającym p rzypom ina n iek ied y u lu b io n y te m at i chw yt fo rm al­

ny m e ta te a tra ln y c h sztuk ta k ich pisarzy, jak P irandello, S chnizler, W ild er czy n a ­ wet absurdyści, którzy u ciekali się do form y te a tru w teatrze, u siln ie poszukując skutecznych sposobów na uzyskanie efektów realn o ści w coraz bard ziej ujaw ­ n iającym swoją konw encjonalność te atrze pierw szej połow y XX w ieku. U jaw nie­

n ie te atraln o ści jednego z planów te a tru w teatrze służyło wówczas u w ierzytelnie­

n iu drugiego, dlatego m u siały być i klarow nie w yodrębnione, i p rzekonująco uporządkow ane. P isane dziś te k sty p rzy p o m in ają n ato m ia st u k ła d w arstw geolo­

gicznych po gw ałtow nym trzę sie n iu ziem i. K olejne p la n y fikcji pojaw iają się rów­

n ie niespodziew anie, co znikają, a ich sensy częściej sobie przeczą, n iż po tw ier­

dzają się i k u m u lu ją. W efekcie ro d zi się specyficzny dla danego te k stu ry tm pulsa- cji i n ie u sta n n y c h przejść od tego, co przedstaw iane, do tego, co przedstaw iające.

W ostatecznym ro zra c h u n k u k ażdy z w idzów na w łasną rękę m u si p rzesądzić o ich w zajem nych relacjach w zależności od tego, ile czasu i energii zechce pośw ięcić na poszukiw ania m ożliw ych relew ancji tego, co dzieje się na scenie: w ybranych ge­

stów, scen, sytuacji, relacji m iędzy nim i.

A to już bezpośrednio wiąże się z projektow anym typem odbioru, czyli trzecim poziom em perform atyw ności. T eatralna publiczność zwykle chętnie zadowala się rolą biernego obserw atora, któ rem u obow iązujące konw encje zapew niają wszystkie konieczne inform acje na tem at świata przedstaw ionego i jego sensów. N aruszając podstaw owe zasady ta k rozum ianego k o n trak tu , nowy te a tr i p isane d lań teksty wy­

staw iają w idza na niebezpieczeństw o, choć najczęściej n ie chodzi o dosłowne w ciągnięcie go w akcję czy zm uszenie do jakichkolw iek działań fizycznych, jak m iało to m iejsce w te atrze futurystów , dadaistów czy w spektaklach aw angardow ych g rup z lat sześćdziesiątych. Z am ierzoną niewygodę w idza wywołuje dysonans po­

znawczy, k tóry pow staje jako efekt niem ożności zastosow ania przyjętych kodów i konw encji, dobrze znanych m echanizm ów referencji czy naw et życiowej wiedzy potocznej. Z m ienia to tradycyjną sytuację kom fortowego odbioru jako odczytywa­

nia określonego p rzekazu w rodzaj angażującego dośw iadczenia, które wymaga w ię­

kszej niż zazwyczaj aktywności poznaw czej, odw ołania się do zasobów pryw atnej

(10)

pam ięci em ocjonalnej i cielesnej. O dpow iedzialność za w spółtw orzenie sensów tego, z czym te a tr św iadom ie k o nfrontuje w idza, osiąga niekiedy tak i stopień, że znajd u je się on w sam ym ce n tru m w łasnych działań kognityw nych jako ich główny podm iot i zarazem przedm iot, gdyż te atr n ad al tym różni się od rzeczyw istości, że otwiera przed odbiorcą przestrzeń refleksji, w tym o statn im przy p ad k u refleksji n a d w łasnym i procesam i kognityw nym i. To zrozum iałe, że teksty, które p rojektują ta k i rodzaj perform atyw nej in terak cji z w idzam i, nie tracąc swoich artystycznych walorów, m usiały rozsadzić obow iązujący d otąd paradygm at. I tak rozu m ian y wy­

m ia r tekstów dla te a tru jest z pewnością czymś, co w podobnym zakresie obce było tradycyjnem u dram atow i. W ym aga zatem nie tylko nowych m echanizm ów recepcji, ale rów nież w ypracow ania now ych n arzędzi analizy i in te rp re tac ji tych utworów, które pow stały po „perform atyw nym zw rocie”.

To dobra pora, by pow rócić do w spom nianego wyżej francuskiego p odręcznika, choć jest on w w ielu stw ierdzeniach i w skazów kach co do tego, jak należy czytać najnow szy teatr, już po części nieaktualny, przed e w szystkim dlatego, że jeszcze n ie uw zględnia typow ej dla tekstów zw łaszcza drugiej połow y lat dziew ięćdzie­

siątych strateg ii św iadom ego i nie zawsze parodystycznego recyklingu trad y cy j­

nych form d ram atycznych i rozw iązań. W Polsce jed n ak naw et do takiego po d ręcz­

nika nie m ożem y odesłać, gdyż jedyną k anoniczną pracą na te m at p rz e m ia n form d ram atycznych w X X w ieku n ad a l pozostaje w ydana w połow ie lat sied em d zie­

siątych, a dw adzieścia lat po pierw szym w ydaniu niem ieckim , Teoria nowoczesnego dramatu 1880/1950 Petera Szondiego. Jeśli więc ktoś chce się czegoś dow iedzieć 0 now oczesnym d ram acie, sięga po nią niem al bezw iednie, choć jej p rze d m io t już daw no p rze stał być nowoczesny. I cóż z tego, że Szondi p rzekonuj ąco k reśli pewne, n ie p o trzeb n ie przez niego absolutyzow ane, p rze m ian y w dram acie końca X IX 1 p o czątk u XX w ieku w k ie ru n k u epizacji jego formy, skoro zarazem utw ierdza ko­

lejne p okolenia sw oich czytelników w p rze k o n an iu , że jedynym zasadnym gestem w sto su n k u do nowego te k stu jest przy m ierzen ie go do obow iązującego wzorca d ra m a tu absolutnego. N a co dzień prow adzę ze stu d e n ta m i IV ro k u krakow skiej teatro lo g ii zajęcia z ta k zw anego d ra m a tu i te a tru w spółczesnego, których św iado­

m ie nie ograniczam do znanych już i osw ojonych rejonów do te a tru ab su rd u w łącznie. I wówczas m am m ożliw ość obserw ow ania b ezrad n o ści naw et wyjątkowo zdolnych studentów , analizujących często bez większego p ro b lem u n ajnow sze zja­

w iska światowego te a tru ; b ezrad n o ści w ra d z e n iu sobie ze zwykłą le k tu rą pisanych dla tego te a tru now ych i najnow szych tekstów. Do dyspozycji m ają jed n ak nabyte w trak c ie szkolnej i uniw ersyteckiej edu k acji in s tru m e n ta riu m pojęć i m etod, spraw dzonych w o d n ie sie n iu do tradycyjnego d ra m a tu , lecz w znacznej m ierze do analizy i in te rp re ta c ji now ych tekstów dla te a tru n ie p rz y d atn y c h , zw odzących na m anow ce p y ta ń o b o h atera, rozwój zdarzeń, k o n flik t, ch arak tery sty k ę postaci i m otyw y ich działan ia, te k st główny i poboczny, dialog jako podstaw ow e m e d iu m d ra m a tu jako ro d zaju literackiego etc. Lecz n iek o n ieczn ie trzeba m ieć p raktyczne dośw iadczenie z p racy ze stu d e n ta m i. W ystarczy p rzypom nieć falę dyskusji na te ­ m at d ra m a tu rg ii S arah K ane, jaka niedaw no przetoczyła się przez łam y polskiej

(11)

m niej i b ardziej fachowej prasy, b y jak na dło n i dojrzeć p rzerażające efekty w ielo­

letniego zan ie d b an ia w b ad a n ia ch n a d w spółczesnym i te k sta m i dla te a tru i w szkolnej edukacji. To w szkole przecież k sz tałtu je się te n naw yk odbiorczy, k tóry dom aga się form y przezroczystej dla znaczeń; znaczeń zapisanych w zgrabną fabułę z początkiem , śro d k iem i końcem (co ciekaw e, daleki od form k an o n icz­

nych jest p olski d ram a t rom an ty czn y i neorom antyczny, częściej jed n ak n au c za­

m y w szkole o jego sensach niż o tym , w jaki sposób pow staw ał).

I n ie tru d n o znaleźć przyczyny takiego sta n u rzeczy. N iem al całkow icie z n ik ­ nęły z u niw ersyteckich curricula (nie tylko n a polonistyce) zajęcia pośw ięcone d ra ­ m atow i, zaś p roblem atyka b a d a ń n a d d ram a tem z pola uwagi literaturoznaw ców i teatrologów . Jest to, m oim zdaniem , jeden z pow ażnych (negatyw nych) skutków rozw ijania się studiów teatrologicznych na p olsk ich u niw ersy tetach i konieczności określenia się teatro lo g ii jako odrębnej dyscypliny badaw czej. U jaw nił się on ze szczególną siłą w chw ili, k iedy na p o czątk u lat dziew ięćdziesiątych rozpoczął się p rak ty czn ie w całej E u ro p ie ren esan s p isa n ia dla te atru ; ren esan s dość n ieoczeki­

w any po w cześniejszych try u m fac h obchodzącego się bez literac k ich tekstów „p i­

sania na scenie” i program ow o lekceważącego słowa jako m a te ria łu sem antyczne­

go ta k zw anego te a tru obrazów (tea tru plastycznego). Fala now ych tekstów, która n ajp ierw zalała sceny in sty tu cjo n aln y c h teatrów w W ielkiej B rytanii, potem w N iem c ze ch i w R osji, a w reszcie w Polsce (osobną kw estią jest specyfika rozw oju d ra m a tu rg ii fran cu sk iej, która nie przeżyła ta k ostrego kryzysu w la ta c h osiem ­ dziesiątych), zm usił do zw rócenia uwagi na rolę te k stu w te atrze naw et dogm atycz­

nych teatrologów , ujaw niając zarazem n ie d o sta tek i anachroniczność istniejących n arz ęd zi badaw czych. N ajlepszym p rzy k ład em takiego „zw rotu” w zainteresow a­

n ia ch zdeklarow anych teatrologów m oże być P atrice Pavis, au to r znanego także w Polsce Słow nika terminów teatralnych. O sta tn ia książka Pavisa (jej n iew ielki frag­

m en t drukow ały niedaw no „D id a sk a lia ”), w ydana w tej sam ej serii uniw ersytec­

k ich podręczników , co w spom niana praca R yngaerta, pośw ięcona jest analizie wy­

b ran y c h fra n cu sk ich tekstów te atra ln y c h o sta tn ic h trze ch d ekad po d w zględem zastosow anych w n ic h rozw iązań form alnych, gdyż w najb ard ziej w spółczesnych te k sta ch dla te a tru to przecież nie ak c ja /fa b u ła decyduje o sensach, ale sposób u k ształtow ania ich słownej (lecz nie tylko sem antycznej) m a te rii, ich te k stu ra 7.

Z pew nością zjaw iska sk ru p u la tn ie opisane przez Pavisa na m a teria le nowych tekstów fra n cu sk ich tru d n o będzie jeszcze znaleźć w w ydaw anych i krążących je­

dynie w m aszynopisach te k sta ch polsk ich m łodych i najm łodszych autorów. Ich pogoń za życiową „praw dą” i realistycznym praw dopodobieństw em , m ierzonym i zazwyczaj oczekiw aniam i widzów, któ re ukształtow ały się na telew izyjnych seria­

lach i reality shows, to odrębna kw estia. Dość jed n ak porów nać dwa opublikow ane n iedaw no na ła m ac h „D ia lo g u ” te k sty o podobnej problem atyce, by p rzekonać się, że zebrane przez R om ana Pawłowskiego w antologii Pokolenie porno i inne niesmacz- 3/" P. Pavis L e théâtre contemporain. Analyse des textes, de Sarraute à Vinaver, P aris 2002; tejże

„Samotność pól bawełnianych” B .-M . Koltèsa albo św iat dealu, tłu m . M . B orow ski,

^ „ D id a s k a lia ” 2004 n r 61 /6 2 , s. 62-70.

(12)

ne sztuki teksty nie p rzesądzają o n iczy m 8. Z jednej stro n y m am y bow iem Wesołe Miasteczko M arka P ruchniew skiego z p rze n iesio n y m i w prost ze scenariusza film o ­ wego, an ach ro n iczn y m i już m ocno na te atraln ej scenie dekoracjam i, któ re - niby w te atrze A n to in e ’a - w inne gw arantow ać w iarygodność prezentow anej w izji świa­

ta 9. Z drugiej Kopalnię M ichała W alczaka, który św iadom ie m iejscem w ypow iedzi swoich p ostaci czyni te a tra ln ą scenę, sw obodnie d zięki te m u dysponując czasem i p rz e strz e n ią 10. Oczywiście, tek st W alczaka drażnić m oże swoją niezbyt w yrafi­

now aną autotem atycznością, a słowu w ypow iadanem u przez jego p ostaci często jeszcze b ra k tej dyscypliny, któ rą odznaczają się teksty u zn an y ch autorów fra n c u ­ skich czy n ie m ie ck ic h i k tó ra stanow i tyleż o literack iej ran d ze te k stu , co o jego te ­ atraln ej atrakcyjności. W ystarczy j ednak, b y polscy autorzy zdobyli się na odwagę p isa n ia przeciw ko oczekiw aniom p u b liczności i in sty tu cjo n aln y c h teatrów , by rów nież poloniści m u sieli zdać sobie spraw ę z tego, że istn ieje coś takiego, jak p i­

sane dziś te k sty dla te a tru .

P onadto stoi p rze d p o lo n istam i w n ajbliższych la tac h zad an ie o w iele pow aż­

niejsze, niż jedynie cierpliw e oczekiw anie na nowe, dojrzalsze te k sty m łodych a u ­ torów. A wiąże się ono z koniecznością spojrzenia z p erspektyw y dziś p isan y ch te k ­ stów dla te a tru oraz już w ypracow anych m eto d ich analizy i in te rp re ta c ji na te w spółczesne utw ory sceniczne, k tóre w łaśnie przez norm atyw ną poetykę d ra m a tu zostały zbagatelizow ane i zm arginalizow ane jako tzw. d ram a t poetycki, a więc p i­

sany p rzez poetów bez koniecznej znajom ości te atraln eg o savoir-faire. Tym czasem ponow na le k tu ra i an aliza z pom ocą nowego in stru m e n ta riu m tekstów H elm u ta K ajzara czy Stanisław a G rochow iaka (by w ym ienić tylko n ajb ard ziej oczywiste n a ­ zwiska) pow inna bez w ątp ien ia o tym przekonać, że także w pow ojennej polskiej lite ra tu rz e staw iano istotne p y ta n ia o d ram a t i jego współczesność.

^9 Pokolenie porno i inne niesmaczne utwory teatralne. A n to lo g ia n ajn o w szeg o d ra m a tu p o lsk ieg o w w yborze R. Paw łow skiego, K rak ó w 2003.

99 M . P ru c h n ie w sk i Wesołe miasteczko, „ D ia lo g ” 2004 n r 5.

109 M . W a lc z a k Kopalnia, „ D ia lo g ” 2004 n r 8.

Cytaty

Powiązane dokumenty

 odczytuje z wykresu funkcji jej dziedzinę, zbiór wartości, miejsca zerowe; argumenty, dla których funkcja przyjmuje wartości ujemne;. argumenty, dla których funkcja

cuzów w ciągu tych kilku godzin wywołało popłoch w dowództw ie niemieckiem, które nie spodziewało się tak pow ażnego natarcia Francuzów i okazało się

Jeśli jednak zablokowanie aplikacji ogranicza sprawdzanie poczty elektronicznej, korzystanie z kalendarza, kontaktów lub dostęp do WiFi oraz VPN, być może warto zastanowić się,

trzebują się martwić, wielu z nich jeszcze niewątpliwie będzie się m ogło wdrapać na górę, na ctórej leży Gardone, aby choć jacht, przeznaczony do

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

ki, iż tu na kresach wszystkie majątki zadłużone należą do Polaków, podczas gdy służba folwarczna jest przeważnie ruska. Przy większej ilości zapasów ziemi

Zdaje się mocno tłumaczyć Kreon ze swojego postępku, łudząc Tezeja nader pochlebnemi słowy; ale Edip opisaniem okrutne­.. go obeyścia się, odkryciem zdradliwego

Przedmiotem niniejszej dokumentacji projektowej wykonawczej jest montaż i uruchomienie zestawów czterech analizatorów parametrów sieci nn na czterech niezależnych