• Nie Znaleziono Wyników

Sobieski pod Wiedniem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sobieski pod Wiedniem"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

MAR JA SWOBODZIANKA

SOBIESKI

POD WIEDNIEM

Z CYKLU s

O B R A Z K I H IS T O R Y C Z N E

n a k ł a d e m- p a ń s t w, w y d. k s ią ż e k szk o ln y c h

(2)

P flŃ S T W . W Y D A W N IC T W O KSIĄŻEK SZKOL. W E LW OW IE UL Kurkowa 21. — Nr. Iclcf. 28-17. — Konto czek. P. K. O. Nr. 141.751

BIBLJOTEKA SZKOŁY POWSZECHNEJ

ma za zadanie dostarcz y ć m łodzieży szkół p ow szech n ych w szystk ich stopiiL^if*fr-itltOtIziezy pozaszkolnej pożytecznej i zajm ującej lektury, J ilc r tfp ie r w s z y m uzupełni i pogłębi nauczanie szkolne, drugim roz­

szerzy widnokręgi um ysłow e, pobudzi zainteresow ania i w olę czynu, ułatwi sam okształcenie, zachęci do tw órczości indyw idualnej i zbio­

row ej Upatrzeni A utorow ie w jasnych, barw nych i ciek aw ych tom i­

kach op ow ied zą m łodzieży o tern, co m łodzież pow inna w iedzieć z p rzeszłości i teraźniejszości, i co napraw dę czyteln ik ów zajmuje.

Tanie gQ tjyj tom iki pozw olą m łodzieży tw orzyć w łasn ą „B ibljołekę“.

W yszły z druku następujące tomiki Bibljoteki Szkoły Powszechnej:

1. W acław S ie r o s z e w s k i — Józef Piłsudski

2. K a zim ie rz C zach ow ski. — O H enryku Sienkiew iczu 3. Jó zef R ączkow ski. — Polska w rodzinie narodów

4. K a zim ie rz P ie k a rczy k . — Czego się Kuba od harcerzy nauczył 5. Jan Kuglin. — Jak p ow staje książka

6. B runona B ruchn alska. — N a w łasnej ziem i. O oszczęd ności 7. Marja C zeska-M ączyńska. — O pow ieść o Sw. Kindze

8. Z ygm u n t N o w a k o w sk i. — Cuda teatru 9. Ju lja Jaw orska. — Rok 18G3

10. H elena L orcn sow a. — Im ieniny Maku 11. F r y d e r y k P a p ie . — Lw ów

12. H en ryk O piefiski. — Paderew ski

13. T adeu sz D o b ro w o lsk i. — Polska rzeźba ludow a

14. B ron isław D u ch ow icz. — D aw niejsze i n ow oczesn e o św ietlen ie 15. T adeu sz Silnicki, — Klasztory

16. C zesław Z akaszcw ski. — W łasną pracą

17. B ron isław a Sfeinow a. — Święty Stan isław Kostka 18. Józef W atra P rze w ło c k i. — P olacy w A m eryce 19. Jan S ta sze w sk i. — ...Niem asz pana nad ułana 20. . Feliks P oh orecki. — Targi i jarm arki

21. K a zim ie rz K on arski. — W arszawa 22. B ern ard C h rzan ow ski. — Poznań 23. J e rzy G ułsche. — N arodziny gazety

24. Czeska-M ączyńska. — T eofila Sobieska, m atka króla Jana 25. E. Ji, S ch u m m er S zerm en to w sk i. — Litw a

26. A daig 'S kalkow ski. — N apoleon ____

27. Jan S o k o ło w sk i. — O ptaszkach, gniazdkach i p isklętach 28. S ta n isła w R achw ał. — Ksiądz biskup Bandursai 29. P io tr L aurecki. — Chemja czarodziejka

30. W alerfa S za la y Grocie. — M ilusińscy' 31. Jan M isiew icz. -— Służba P olicji P aństw ow ej 32. M ajer T auber. — Żydzi

33. K a zim ie rz B u czkow ski. — Kraków 34. T a d eu sz N a yd cr. — Mikołaj Kopernik

(3)

' . r w ' ‘ B I B L J O T E K A S Z K O Ł Y P O W S Z E C t i N E P

a i i a i i a i i a i t a < ' a i > a i i a i ł B i i a i i a i i a i i B i i a i i B i i a i i a i i a i i a MB i > a i > B i i a i i a i > i i a i i a i i B i i a i i a i i a i i a i i a i i a i i a n a i i S u a i > a i . *

ŁLU

MARJA SWOBODZIANKA

SOBIESKI POD WIEDNIEM

NAKŁADEM PAŃSTWOWEGO WYDAWNICTWA

LWÓW

(4)
(5)

I.

G R O Ź B A W O J N Y .

U p aln a i słoneczna pogoda ro zp rzestrze­

n iała się n ad ziemią latem 1683 r. B u jn a zieleń p o k ry w ała sady i w innice A ustrji. Bezszelestnie falow ały m iękkie, aksam itne liście w innej la to ­ rośli. W esoło uśm iechał się pogodnem u niebu szeroki D unaj, a w falach m nóstw a górskich, k rętych strum yków , spływ ających ku niem u ze stoków L asu W iedeńskiego, igrały prom ienie słoneczne tęczowemi barw am i.

N ad p raw y m brzegiem rzeki, okolona roz- licznem i jej odnogam i, w idnieje stolica c e s a rs k a : W iedeń. Zdalcka w czystem pow ietrzu w idać zw arte m u ry i czerw one dachy dom ostw , strze­

liste wieże kościołów, baszty, dziw aczną, zębatą, w ybiegającą naprzód, to znow u cofającą się li- n je m u ró w obronnych.

D okoła m iasta od północnego-w schodu n a w yspach D unaju, od zachodu i p o łu d n ia nad rzeczkam i, płynącem i z gór, rozsiadły się n a j­

p ierw dostatnio zabudow ane przedm ieścia, da- j*

(6)

4 S t r a s z n e w ie śc i

lej bielały w śród pól i ogrodów budynki fol­

w ark ów i wiosek. N a stokach gór w znoszą się taraso w ato w innice, a ponad niemi, aż do w ierz­

chołków górskich w idnieje gęsta zieleń leśna.

Jak że p o n u ro na tle słonecznej radości n a ­ tu ry w y d ają się oblicza m ieszkańców pięknego

k r a j u ! Z am ilkły codzienne ich piosenki. Nie słychać śm iechu. Ciężka tro sk a spędza ludziom sen z powiek. N a w ąskich ulicach m iasta coraz to zbiera się grom ada ludzi. Zasępieni słu ch ają now in. Ociężałym krokiem w ra ca ją do swych w arsztatów i kram ów , aby rozm yślać p rzy co­

dziennej p racy o najbliższej przyszłości swych rodzin i dobytku. Now iny, a w raz z niem i tr o ­ ska p rz e n ik ają z m iasta n a wieś. I tu ro ln ik żałośnie spogląda n a owoce swej pracy. Któż wie, kto będzie z nich k o rzy stał? Jak i los czeka jego i jego ro d zin ę? W ja k ą stro n ę św iata go popędzi, jeśli zachow a przy życiu ?

Od ro k u już zb ierają się. chm u ry nad Au- slrją. Grozi jej w idm o w ojny, stokroć strasz­

niejszej od w szystkich dotąd przebytych, w ojny z olbrzym ią potęgą turecką.

S u łtan turecki, potężny M ahom et IV, ty tu ­ łujący się w ładcą 34 p ań stw europejskich, a fry ­ kańskich i azjatyckich, nie chciał słyszeć naw et o przedłużeniu tra k ta tu pokojow ego między T u rcją, a cesarzem niem ieckim . Poseł cesarski w K onstantynopolu został uwięziony. Przed p a ­ łacem sułtańskim w A drjanopolu z początkiem r. 1683 w yw ieszono b u ń c zu k i: nieom ylny znak

(7)

C zy W i e d e ń się o b r o n i ? 5

wojny. Z Azji i z A fryki ściągnięto olbrzym ie zastępy wojsk. Groza przejm uje w iedeńczyków na wieść, że su łtan postanow ił zdobyć k ra je austrjackie. U tw orzy z nich now ą prow incję.

Osadzi we W iedniu najdzielniejszego z baszów za zasługi w ojenne. S p ad n ą krzyże ze w szystkich kościołów. Z gotyckiej wieży katedry św. Szcze­

p a n a zap an u je półksiężyc wesołej dotychczas i beztroskiej n addunajskiej krainie.

II.

T U R C Y P O D W IE D N IE M .

W pierw szych dniach lipca r. 16S3 olbrzy­

m ia a rm ja turecka zbliżyła się do g ran ic Austrji.

P ierw sze starcie przyniosło w ojskom cesarskim klęskę. Co nocy strażn icy z wieży św. Szcze­

p a n a alarm ow ali m iasto w iadom ościam i o coraz to bliższych lu n ach pożarów tatarskich. W iedeń gorączkow o przygotow yw ał się do ciężkich chwil oblężenia. K ończono zao p atry w an ie zaniedba­

nych w ostatnich latach obw arow ań m iejskich.

Z wozów i szkut w yładow yw ano ostatek zap a­

sów żyw ności i am unicji. Przedm ieścia opusto­

szały. L udność sch ro n iła się w stolicy, albo ucie­

kła w głąb kraju. T atarzy , paląc i rab u jąc, za­

puścili się n a M orawy, potem w najbliższe oko­

lice W iednia, aby odciąć m iastu żywność. K o r­

pus Lubom irskiego, k tó ry już od kilku tygodni w spom agał w ojsko cesarskie, tu i ówdzie g ro ­ m ił podjazdy w roga. Stało się jed n ak jasnem , że

(8)

G K a ra M u s ta fa p o d mu ra m i

naczelny wódz w ojsk cesarskich, ks. K arol Lo- laryński nie zdoła osłonić stolicy. Cesarz L eo­

pold pospiesznie opuścił m iasto, uchodząc do Passaw y. Okolice podm iejskie zaległo cofające siq wojsko. We W iedniu pozostaw iono jedynie 10.000 piechoty, przeszło trzecią część a rm ji ce­

sarskiej. K om endantem W iednia został h r. S tah- rem berg. R eszla arm ji m u siała się cofnąć wgląb kraju.

W kilka dni później pierścień pożarów o p a­

sał W iedeń. Płonęły w si i m iasteczka, podpalone przez- T urków . P ło n ęły przedm ieścia, podpalone z rozkazu k o m en d an ta S tahrem berga. W dzień sn u ją się dokoła m iasta gęste dym y, w nocy łu n y ro z ja śn ia ją ciem ność nieba, T am , gdzie nie r u ­ nęły n ad w ątlo n e p o żarem bud y n k i przedm iej­

skie, b u rzy się je kulam i arm atniem i, aby u n ie­

m ożliw ić T u rk o m osłonę p ra c oblężniczych.

T ym czasem pierw sze oddziały tureckie prze­

szły D unaj. Pow oli o taczają m iasto. Ale to je ­ szcze nie jest w łaściw a arm ja. Zdąża ona, u k ry ta poza najbliższem i wzgórzam i, aby potem szeroką rzeką ludzi, koni, w ozów i trzód rozlać się w okół m iasta. J a k okiem sięgnąć, u stóp L asu W iedeńskiego bielą się ja k śnieg gęsto ro zsta­

w ione nam ioty T urków . K ró lu ją w śród nich okazałe, b a rw n e i bogate nam ioty wodzów. N a j­

w iększą p rzestrzeń zajm uje ustaw iony na wzgó­

rzu n am io t wielkiego w ezyra, K a ra M ustafy. D la w ygody w odza zwieziono do jego nam iotu prze-

(9)

S tąd łatw a droga dalej... 7 pyszne kobierce, tkaniny, sprzęty, zb ro je i klej­

noty. Legjon k arn y ch pokojow ców gotów jest każdej chwili n a usługi. D okoła nam iotu, w śród zieleni szem rzą fontanny.

W przeciw ieństw ie do oblężonego m iasta tu p an u je pew ność zwycięstwa. Miasto otoczone.

K om unikacja z w ojskam i cesarskiem i uniem oż­

liwiona. H o rd y tatarsk ie sp ad a ją drapieżnie n a osady okoliczne; palą, ra b u ją i u p ro w ad zają dużo jasy ru .

Ze swego nam iotu n a wzgórzu, w pobliżu rzeczki W iedenki, m a K a ra M ustafa doskonały w idok n a obozowisko swej arm ji. I teraz przez uchylone skrzydła n am iotu p atrzy n a okolicę, zalaną lipcow em słońcem i u p aja się swą w iel­

kością.

T u rozłożyło się wojsko posiłkow e z Egiptu.

Za niem ogrom ny obszar zajm u ją żołnierze, sprow adzeni z rozlicznych k rajó w Azji, p o d ­ ległych sułtanow i. Po tam tej stro n ie znow u b a ­ sza R um elji, basza D am aszku, basza Tem e- szw aru i W ielkiego W aradynu. Blisko D unaju, otoczeni przez m ahom etan, chrześcijańscy po d ­ dani su łta n a z M ołdaw ji i W ołoszczyzny. P iln u je ich Achrned bej. N a łąkach, po lewym brzegu D u n aju też W ołosi, poniew oli pognani n a w ojnę przeciw chrześcijaństw u, oraz poturczeni Sło­

w ianie z Bośni. A tuż pod bokiem wielkiego w ezyra sław ni janczarow ie i spahisi.

Z taką a rm ją — rozm yśla K ara M ustafa

(10)

8 W oblężonym W iedniu

nie m ożna w ątpić o zwycięstwie. Będzie to zwy­

cięstwo w ielkiej wagi. K linem w ciśnie się m iędzy p ań stw a E u ro p y pan o w an ie su łtan a, a z riiem nieodłącznie panow anie islam u. Stąd ła tw a droga dalej n a zachód.

W tej sam ej chw ili g ru p a oficerów , dow ód­

ców zam kniętej we W iedniu nielicznej piechoty cesarskiej, b ad a przez „perspektyw y“ obóz w roga i rozw aża położenie. Do niew esołych m usieli dojść w yników . Jak b y n a głośne stw ier­

dzenie swych m yśli, jeden z n ich się odezw ał:

— Jesteśm y szczelnie otoczeni !

— Odcięci od reszty k r a j u !

— Pozostaw ieni sam i s o b ie ! — pad ły uw agi następnych.

— W tern położeniu naw et n a w iadom ości przenoszone D unajem przez dzielnych naszych ry b ak ó w n iep o d o b n a lic z y ć !

— Nie traćm y n a d z ie i! —- M uszą przyjść p o s iłk i!

— M usimy w y trz y m a ć !

— Posiłki ? Czemże one będą w obec tej liczby T urków . B aw ar ja, Saksonja, Salzburg, W irtem bergja m ogą nam dać po kilka, lub k ilk a­

naście tysięcy. T ak i Salzburg n a p rzy k ład nie da więcej n ad tysiąc żołnierzy !

— A B ran d en lm rg ja ? Od kiedyż to już ce­

sarz zw rócił się o pom oc do F ry d ery k a W il­

helm a.

— Z o b aczy m y ! Obyśm y się nie z a w ie d li!

— N a jednych tylko m oglibyśm y liczyć na-

(11)

Jedyua nadzieja w Sobieskim 9 pew no — odezw ał się. len z oficerów, który pierw szy w spom niał o posiłkach — n a z ah a rto ­ w an y ch w w o jn ach tureckich P olaków i n a

genjusz w o jen ny pogrom cy T urków , kró la So­

bieskiego. Tylko król polski, w ielokrotny zwy­

cięzca T urków , p o trafiłb y n as w ydobyć z tej m atni. „Lew L ecliistanu“, jak go T u rcy nazy­

w ają.

— T ak kapitanie, m acie słuszność. D otąd n ik t tak nie u m iał ich gromić. Pam iętam , jak i popłoch w zbudziło w całej E u ro p ie jego zwy­

cięstwo pod Chocim em w r. 1673. W tedy jeszcze nie by ł królem .

— Byleby Polacy z d ą ż y li! Ale czy król Sobieski zechce pośpieszyć? Niezawsze byliśm y sobie przyjaciółm i. Ileż to razy p olityka cesar­

ska krzyżow ała p lan y P o ls k i! Może teraz Polska zechcieć pozyskać od T u rcji ustępstw a naszym kosztem.

— U fa jm y ! W szak Polskę zawsze zwano przedm urzem chrześcijaństw a.

Nie w ątpm y ! Czyńmy, co nam każe obo­

w iązek żołnierski. Bądźm y dobrym przykładem dla ludności i załogi, choć niebezpieczeństw o jest większe, niż w ypow iedzieć i opisać można.

*

* *

N iecierpliw y su łtan w ysłał pod W iedeń za­

ufanego swego, agę Al eg o, aby sk o n tro lo w ał po-

(12)

10 N arad a w ojenna T urków

stępy wojen,ne i doniósł m u o n ich czem prędzej.

K ara M ustafa przeraził się. Wie, co znaczy n ie­

cierpliw ość sułtana. T rzeb a tem u zaradzić. Leży przed nim ogrom ny arkusz. T o nieudolnie n a ­ k reślo n a m ap a W iednia i okolicy. Jed n a k b a r ­ dzo dokładnie oznaczono n a niej w szystkie p o ­ zycje b atery j arm atn ich swoich i niep rzy jaciel­

skich. Te, n a k tó ry ch w id n ieją chorągiew ki z krzyżem , jeszcze należą do giaurów . T rzeb a je zdobyć jaknajśpieszniej, aby Ali aga mógł tylko do b re wieści zanieść sułtanow i. K ara Mu­

stafa nie pozwoli sobie w ydrzeć ty tu łu zdobywcy W iednia.

Grono baszów i bejów zebrało się n a n a ­ ra d ę w ojenną. R o ztrząsają p lan y jak n ajszy b - szego zdob3Tcia m iasta.

L śn ią o c z y . w odzów tureckich. U p a ja ich zwycięstwo. T riu m f ! Ł ask a su łta n a ! N agrody ! D ostojeństw a .' Zwycięstwo Islam u ! Półksiężyc, jego godło, w sercu E u r o p y !

W strząsn ął się nagle wielki wezyr. Nie, nie tak łatw o półksiężyc zwycięży w E uropie. Tam , n a północy, trzym a straż przy krzyżu „Lew Lc- ch istan u “ ze sw oją straszliw ą h u sa rją , o orlich skrzydłach. Ja k żywa zjaw iła m u się w izja króla Jan a , ja k n a czele swojej nieustraszonej, jedynej n a świecie, polskiej konnicy pędzi z szybkością h u rag an u tam , gdzie najw iększe niebezpieczeń­

stwo. A T u rcy p a d ają przed nim , ja k skoszony łan. Straszliw y jest u ro k im ienia Sobieskiego.

Zm ącił w ielkiem u w ezyrow i spokój.

(13)

Posłow ie u Ja n a III 11

III.

W W IL A N O W IE .

P a rk w ilanow ski zalany jest słońcem. Od drzew p a d a ją krótkie, głębokie cienie n a zieleń traw ników i żw ir ścieżek. T ańczą w śród nicli ziole plam y słońca. O lśniew ająco połyskują ściany p a ła c u z wysokiem i, błyszczącem i oknam i i poręcze ta ra su i schodów, prow adzących do parku.

W wielkiej sali pałacow ej król J a n III p rzy jm u je n a p o słu ch an iu n u n cju sza papieża Inocentego XI i nadzw yczajnego posła cesarza L eopolda, lir. W aldsteina.

• — Jesteś najjaśn iejszy panie jedyną dziś n a ­ dzieją chrześcijańskiego świata. T u rc ja u trw a ­ liła swe p an o w an ie n a ogrom nym obszarze E u - ropy, pom iędzy m orzem Czarnem a A drjatyc- kiem. Dziś posuw a się zwycięsko wzdłuż D u­

naju. Co się stanie, jeśli zw ycięży? R atuj chrze­

ścijaństw o, najjaśniejszy panie !

Tein i słow y zakończył swe przem ów ienie nun cju sz Pallavicini.

Zkolei poseł cesarski pełnym w zruszenia y f głosem przedstaw ił królow i ostatnie w ia d o m o ś c i^

z W iednia. A

— Nie jesteśm y w stanie obronić sjęksanih.

Ks. L olaryński rozdzielił swe szczufiTęc^oj»Jto:

M usiał się cofnąć wgłąb kraju. MożA piy.yjmo- w ać tylko drobniejsze bitwy. To Jzi>'aczyf' może tylko opóźnić klęskę. Tym czas^Si''nieszczęśliw y ’•

.,A v'4 . ^

(14)

12 S p r a w a c h r z e ś c i j a ń s t w a

W iedeń opuszczony ! Osaczony przez pogańską tłuszczę, zm aga się i nie m a znikąd ra tu n k u , jeśli ty, k ró lu miłościwy...

T u poseł cesarski, dum ny hr. W aldstein, nie zdołał opanow ać w zruszenia i łez.

— K r ó lu ! Miłościwy Panie, ra tu j W iedeń, ra tu j cesarza, ra tu j m ą ojczyznę! — zaw ołał p a d ają c n a k o lan a przed Jan em III.

Zabiło żywo serce dobrego króla, n ie u stra ­ szonego zwycięzcy zpod Chocimia, P odhajce, Lw ow a n a w idok takiego cierpienia. Podniósł łaskaw ie cesarskiego posła.

— Nie om ylił się Ojciec Święty, licząc n a Polskę — rzekł, zw racając się do nuncjusza. — Polska b y ła i będzie zawsze przedm urzem chrześcijaństw a.

— A w aszm ość h rab io — tu zw rócił się do W aldsteina -— bądź spokojnjc Polska nie za­

wiedzie w potrzebie tych, którym pom oc obieca.

Zrobim y wszystko, aby jak n ajp ręd zej w yruszyć z pom ocą oblężonem u W iedniowi i zagrożonej Austrji.

*

* *

P raw ie rów nocześnie w ysłano dwie o d p o ­ wiedzi n a p rośbę cesarza L eopolda o odsiecz przeciw T urkom . Jed n a z nich w ysłana została z W arszaw y, od J a n a III do ks. L otaryńskiego, d ru g a z Poczdam u od elektora b ra n d e n b u r­

skiego, F ry d e ry k a W ilhelm a do cesarza.

(15)

E l e k t o r b r a n d e n b u r s k i z a w ió d ł 13

Oto w yjątek z listu króla Sobieskiego:

„... Dlatego w szystkie chwile dni i nocy n a to tylko obrócę, aby z pom ocą Bożą w esprzeć sp raw ę chrześcijaństw a, które przez zagrożenie tego m iasta w niebezpieczeństw ie się zn ajd u je“.

Słow a te m ów ią sam e za siebie o stanow isku k ró la J a n a III w obec sp raw y odsieczy.

Jakże m ałostkow o i bezlitośnie brzm i wobec nich pism o elektora b ran d en b u rsk ieg o :

„... ze względu n a p a rę m iejscowości, które należy uw ażać w łaściw ie za stracone, a odzy­

skanie których nie w idać najm niejszej m ożliw o­

ści“, nie m ożna — tw ierdzi elektor - n arazić się na ew entualną zaczepkę w ojenną n a zachodniej granicy cesarstw a, o ileby się zebrało wszystkie w ojsko niem ieckie przeciw T u rk o m “.

Jak że śm ieszna jest ta daleko posunięta ostrożność i przew idyw anie wobec oczywistego, groźnego niebezpieczeństwa. E lek to r udaw ał, że nie rozum ie, czem groziło wierze C hrystusa, któ ­ rej i on był przecież w yznaw cą, zajęcie „p aru m iejscow ości“ przez zagorzałych w yznaw ców is­

lam u. Nic chciał zrozum ieć klęski m oralnej dla n aro d u , w ra z ie, gdyby T u rcy zajęli stolicę ce­

sarstw a. — Znaglony dopiero upom nieniem Ja n a III, aby przysłał posiłki arm ji polskiej z lennych Polsce P ru s Książęcych, z ak rzątn ął się tak ży­

wo, żc nik, a

posiłki były gotowe dopiero n a paździer- po bitw ie pod W iedniem.

(16)

14 Z aw sze przeciw przew adze

IV.

P R Z E D W Y P R A W Ą .

K ról J a n III działał zc sw ykłą sobie szyb­

kością i n iestru d zo n ą energją. Z pałacu w ila­

nowskiego naty ch m iast po p o słu ch an iu rozbiegli się gońce do w ojsk a z nakazem jaknajszybszego m arszu. P u n k tem zbornym jest K raków . Aby przyśpieszyć w ypraw ę, król każe now e pułki zaciągać n a swój rachunek. D w ór cały w re go­

rączkow ym ruchem przygotow ań do drogi. Nie dziw. Ma n a to niespełna dw a dni czasu. D nia 16 lipca odbyli sw oje poselstw o n u n cju sz i w y­

słan n ik cesarski. 18 lip ca kró l rusza w drogę.

J a n III w zaciszu swej k o m n aty u k ład a plany. O grom na jego w iedza w ojskow a i w o­

jen n e dośw iadczenie n a k az u ją mu w szystko przew idzieć i sk ru p u latn ie obliczyć. Bowiem ciąży n a nim w ielka odpow iedzialność.

W reszcie król pow stał od kilkugodzinnej, w ytężonej pracy. Zapadał zm ierzch. B yła cisza.

Tylko w idocznie w iatr się wzmógł, bo szum iał w k o ro n ach drzew w ilanow skiego parku. K ról puścił wodze m yślom . W spom niał wszystkie do­

tychczasow e zwycięstwa, bitwy, utarczki, b ły ­ skaw icznie szybkie podchody przeciw p o h ań - com. Jakże często z m ałą g arstk ą rycerstw a, tu i ówdzie z pom ocą ludu wiejskiego. Pod P od- hajcam i. Nad D niestrem przez Sam borszczyznę.

Pod Lwowem. Chocim. Zawsze przeciw p rze­

wadze. Bóg pom agał. Za w iarę. O ziemię polską.

(17)

Na o ds ie c z 15

Przez pam ięć w szystkich, poległych z ręk i tu rec­

kiej i ta ta rs k ie j; b ra ta M arka, k tó ry złożył w ofierze swoje m łode życie; w u ja S tanisław a D aniłłow icza, nieludzko um ęczonego w n am io ­ cie K a n lem ira; przez pam ięć n a siwą głowę n a j­

szlachetniejszego z ludzi, pradziada, S tanisław a Żółkiewskiego, zabitego pod C e c o rą ! W szyscy oni strzegli, rycerze nieustraszeni, w iary C h ry ­ stusa i sław y im ienia polskiego. J a n III czuje w sobie ich szczytne dziedzictwo; i pełn i je. T e­

raz oto m a je spełnić już nie w obec Polski tylko, ale w obec E uropy. W ierny trad y cji rodzinnej, poprow adzi też n a w ypraw ę i najstarszego syna,

16-letniego królew icza Jąkóba.

K azał zaw ezw ać syna, by m u oznajm ić swoje postanow ienie.

M łodzieniec p rzy jął je z rad o ścią i dum ą.

Szczęśliwy był, że weźmie udział w wielkiej w ojnie i ujrzy chw ałę rodzica.

V.

N A O D S I E C Z .

K ról an i dnia nie ociągał się z w yjazdem . Pom im o trudów podróży, niem łody już, bo 54- letni król nic ustaje w pracy. U staw icznie krążą w ysłańcy od k ró la do obozu austrjackiego i z pow rotem z w iadom ościam i. J a n III g ro ­ m adzi w pam ięci wszelkie dane o terenie A ustrji, 0 w ojsku cesarskiem , o jego jakości, przygoto­

w aniu i rozm ieszczeniu. B ada plan y w ojenne 1 m apy, szczególnie W iednia.

(18)

16 Ch w il a j e s t u r o c z y s t a

Pom im o pośpiechu król J a n III cały dzień spędził w Częstochowie n a nabożeństw ie. P rzy ­ stąpił do spowiedzi i Ko.mun ji św., aby uprosić 11 N ajśw iętszej P an n y w staw iennictw o u tro n u

Boga w tak w ażnem dziele.

Z końcem lipca w ystrzały arm atn ie z zam ku krakow skiego oznajm iły m iastu przybycie króla.

J a n III zam ieszkał w Łobzowie, pod K rakow em . W m iarę n ap ły w an ia pułków , czylo now ozacięż- nych, czyto stary ch w eteranów , nadciągających od w schodniej granicy, król robił szczegółowy przegląd. T roszczył się o am unicję, b ro ń , zapasy.

O bm yślił konieczne zabezpieczenie g ran ic p a ń ­ stw a od Podola, i K arpat. D okonano lego w szyst­

kiego, zważywszy ówczesne tru d n o ści kom u n i­

kacyjne, niesłychanie szybko, w ciągu niespełna dwóch tygodni.

D nia 10 sierp n ia błonia podkrakow skie przedstaw iały w spaniały widok. W ojsko polskie, tam zebrane, w ystąpiło w pełnym rynsztunku.

K arnie uszeregow ane pu łk i tw orzą olbrzym i czw orobok. L śn ią w słońcu b arw y sztandarów . Błyszczą zbroje, pięknie zdobne rzędy końskie i groty lanc. B arw ą słońca m ieni się, spiż arm at.

Przed w ojskiem , w otoczeniu dostojników świec­

kich i duchow nych, w idać w sp an iałą postać króla. Chw ila jest uroczysta. W łaśnie skończyło się nabożeństw o. Legat odczytuje błogosław ień­

stwo papieskie. Cisza. Tylko czasem słychać chrzęst zbroi i fu rk o t chorągiew ek. K ażde słowo błogosław ieństw a rozlega się głośno i dobitnie.

(19)

W pałacu łobzowskim 17 B iorą je żołnierze w serce n a drogę zwycięstwa.

Po chw ili legat sięga po wodę święconą. P osuw a się wzdłuż szeregów. Z wież kościołów krakow -

W p ałacu łobzow skim zebrali się u kró la h etm an i i w ojskow i wyżsi ran g ą n a o statn ią n a ra d ę przed w ym arszem . Zasiedli dokoła stołu, założonego m apam i i notatkam i.

— Mości panow ie — m ówi kró l — codzienne list}r z A ustrji b łag ają n as o odsiecz. W ódz cesa r­

ski, oddaw szy piechotę W iedniowi, m a p rzy so­

bie zaledwie kilkanaście tysięcy arty le rji i ko n ­ nicy. R atu n ek zależy od naszego pośpiechu. -—

T u rcy nie zwykli zim ow ać w polu. Będą coraz gw ałtow niej napierali. W arow nia jest osłabiona, ludność głoduje. N ie m ożem y czekać n a resztę w ojska, ani n a kontyngent z P ru s Książęcych, od elektora. Idziem y dw om a trak tam i. Mości panow ie hetm ani podzielili już w ojsko i ta ­ bory.

W aszmość, m ości hetm anie polny ruszysz n a Bielsk, Cieszyn, L ipnik i Mikułów, p o d ą­

żając krótszą drogą. Bacz, byś ją m iał wolną od pojazdów tatarskich. Staniesz w aszm ość pan

W ojska zaś pod kom endą Ich Mości P a n a h etm an a koronnego — tu zw rócił się król do przy jaciela swego, h etm an a wielkiego i w oje- ), Stanisław a Jabłonow skiego — śkich odezw ały się sygnaturki n a Anioł Pański.

na m iejscu, być może, prędzej.

(20)

18 W drodze do W iednia

w raz z a rty le rią w aszm ość p a n a '— m ów ił król dalej do generała M arcina Kątskiego — p ó jd ą drogą d łu ż sz ą : przez T arn o w sk ie Góry, Gliwice, R acibórz, Opawę. W O łom uńcu w szyst­

kie w ojska się sp o tk ają i odtąd rażeni podążym y ku cesarskim .

W ojsko m aszerow ało forsow nie. K ról d a ­ w ał najlepszy przykład. Pom im o znacznej tuszy odbyw ał całą drogę konno, ro b iąc czasem po 10 mil dziennie. N ocow ał pod nam iotem . Na w szystko m ial czas. Troszczył się i w iedział o wszystkicm , co się dzieje w w ojsku. N a po ­ stojach załatw iał liczną korespondencję. Co­

dziennie. p rzy jm o w ał delegacje m ieszkańców okolicznych, p rag n ący ch choć raz w życiu u j­

rzeć sław nego pogrom cę T u rk ó w i w yrazić mu hołd za to, co d la nich czyni.

N adszedł w reszcie rad o sn y dla w ojska cesar­

skiego dzień 31 sierpnia. W p u rp u ro w y c h po ły ­ skach zachodzącego słońca u jrzan o nadciągające zdała szeregi polskiej arm ji. P rzedw ieczorny w ia tr szum iał w skrzydłach h u sarsk ich i igrał p ro p o rczy k am i lanc. Polscy trębacze w znieśli trąby. Odezwały się raźn e dźwięki m arsza. M ar­

sowe postacie żołnierskie n a w sp an iały ch ru m a ­ kach, m im o tru d u dalekiej drogi, pełne siły, tchnęły n o w ą otuchę i w iarę w zwycięstwo w serca znękanych Niemców.

Książę L o tary ń sk i, dow iedziaw szy się o zbli­

żaniu się w ojska polskiego, pośpieszył n aty ch ­ m iast w otoczeniu swoich generałów i m in istró w

(21)

Pow itanie Polaków 19 cesarskich, bawiącj^ch przy nim , pow itać im ie­

niem cesarza przybyw ającego k ró la polskiego.

Obaczywszy go, zbliżającego się w otoczeniu do­

stojników polskich, zsiedli z koni, aby okazać należyty szacunek m onarsze Polski, przybyłem u n a ra tu n e k ziem iom cesarskim .

Ciekawie spojrzeli n a siebie w picrw szem spo tk an iu ci dwaj ongiś w spółzaw odnicy do ko­

ro n y polskiej. W idocznie odrazu ocenili obaj w zajem nie swoje w arto ści d u cha i um ysłu, bo zaw iązana rozm ow a potoczyła się żywo i b a r­

dzo serdecznie. Wódz w ojsk cesarskich zdał spraw ę ze zw ycięstw a Niem ców pod Bisam berg, odniesionego w dniu poprzednim dzięki pop ło ­ chowi, k tó ry w śród T u rk ó w w znieciła wieść o zbliżeniu się Polaków . K ról, u rad o w an y o stat­

nią now iną, w padł w doskonały hum or. Mimo zm ęczenia drogą postanow ił zaprosić panów niem ieckich n a wieczerzę.

Podczas wieczerzy, przy w ęgrzynie, p rzy ­ w iezionym z Polski, rozw iązały się języki. Książę roztkliw ił się, m im o, że obficie dolew ał wody do kielicha. U jęty polską serdecznością, n ach y ­ lił się do h e tm a n a Jabłonow skiego i przyci­

szonym głosem zapytał po łacinie:

— J a k po polsku: p a te r ?

— Ojciec — odpow iada z uśm iechem het­

man.

— Ojciec — p o w tarza z trudem L o tary ń - czyk. A r e x ?

— Król.

(22)

20 J a n U l o b e jm u je d o w ó d z t w o

F r a te r ? F rater — brał.

Po p a ru jeszcze p y tan iach i pop raw k ach sąsiada tak ą pierw szą w swojem życiu wygłosił przem ow ę po p o ls k u :

K ról ojciec. J a syn. Ty — zw rócił się do królew icza syn. My bracia, — tu w skazał po calem otoczeniu — a król ojciec !

T ak ogólną w esołością skończyła się skrom na uczta obozow a u k ró la Jana. P rzed sta­

wiciele cesarza, obdarzeni każdy pięknym w ierz­

chowcem, nadziw ić się nic mogli przyslępności i uprzejm ości potężnego w ładcy i sław nego b o ­ hatera.

N astąpiły pracow ite dni. K ról objął główne dowództwo. Rozważał, z której stro n y zaatak o ­ wać T u rk ó w : p rzesu n ąć się n a w schód od W ie­

dnia i odciąć im odw rót, czy ze względu n a pośpiech zajść ich od zachodu. W ybrał drugi plan. Mimo ogrom nych tru d n o ści teren u , po ­ stanow ił przejść przez zalesione i strom e góry i spaść nagle n a niespodziew ającego się z tej stro n y .ataku K ara Mustafę.

N iem cy byli zdum ieni szybkością o rjen la- cji i decyzji króla. Zdum ienie ich w zrosło je ­ szcze bardziej n a w idok odw agi Polaków , gdy zobaczyli skrom ne, po stu ludzi podjazdy, w y­

słane w celu zdobycia „języ k a“. W spom inali sw o je n iefo rtu n n e w ypraw y, znacznie liczniejsze.

N ie m ogli oczom w ierzyć, gdy w kilkanaście godzin później zobaczyli pow rót podjazdu i kil-

(23)

Bitwa pod W iedniem 21

k u n astu T ataró w w dodatku, ogłupiałych i prze­

rażonych niespodziew anem spotkaniem z P o la­

kami.

Nie brak ło i szpiegów, p o d k rad ający ch się do obozu, aby się przekonać naocznie o obec­

ności króla Sobieskiego. Jednego z nich przy ­ prow adzono przed króla. Szpieg, W ołoszyn, słu ­ żył daw niej w Polsce i w idyw ał króla.

Rzekł m u więc, ciągle wesoły, pełen otuchy, J a n III:

— PrzypaLrzże mi się dobrze, czym to n a ­ praw dę król polski '?

— Tak, W asza K rólew ska Mość - Odparł zatrw ożony W ołoszyn.

— Ten sam król, coś go w W arszawie' i Ja - w orow ie w idyw ał ?

— Ten sam , W asza K rólew ska Mość !

— Skoro tak, to idźże z Bogiem ! Nic ci się nie stanie. A powiedz wezyrowi swemu, żc król polski kazał ci pow iedzieć: Miłościwy wezyrze, w niedzielę staw ię ci się na śniadanie.

VI.

B IT W A P O D W IE D N IE M .

N adeszły chwile rozstrzygające. 8 w rześnia, w święto N arodzenia N. P. M. rozpoczął się m arsz połączonych w ojsk n a zbocza L asu Wie­

deńskiego. Strom e, kam ieniste drożyny, pełne w ybojów i poplątan y ch korzeni drzew oślizły, w skutek padającego od kilku dni deszczu. W oda nadw erężyła mosty. Miejscami trzeba było konie

(24)

22 P rzejście przez Las W iedeński

za sobą prow adzić, a a rm a ty przez całą praw ie drogę ciągnąć przy pom ocy żołnierzy, bo nie­

p o d obna było sobie p o rad zić z zaprzęgiem . O stry w ia tr przen ik ał idących naw skroś. K ról, bez

względu n a swój wiek i zdrow ie, n a ró w n i z w ojskiem p o k o n u je tru d n o ści m arszu.

W reszcie w ojsko osiąga cel. N aj pierw ej lewe skrzydło arm ji, ono bow iem m iało n a jk ró t­

szą drogę. Są w niem przew ażnie A ustrjacy.

PIAN

W I E D N I A

I O K O L I C Y W CZASIE O B L Ę Ż E N I A PR Z EZ TU RK Ó W W R.1Ć8J.

_• TURCY Ł . • ZGLISZCZA

l RUINY.«'-

(25)

W wigilję bi tw y 23

Z ajm ują góry najbliższe D u n aju : L eopoldsberg i K ahlenberg. Później przychodzi centrum , zło­

żone z w ojsk posiłkow ych z B aw arji, F ran k o n ji, Saksonji i W irtem bergji i staje obok, n a górze H erm annskogl. P raw e skrzydło jest w drodze.

M a ono bow iem drogę najdłuższą. Stanow i je a rm ja polska.

Pow odzenie jutrzejszej bitw y zależy od tego, aby T u rcy nie spostrzegli się, co się dzieje n a górach. To też konieczna bezw zględna karność.

Ognia nic w olno palić. K onie trzym ać trzeba w ręku. W śród szum u drzew leśnych słychać tylko czasem ściszonym głosem w ypow iadane h a s ło : — W im ię P an n y M arji, P anie Boże do­

pom óż !

K rólow i rozbito m ały nam iot. S trudzony p an m iłościwy, ale spać się nie kładzie. K om endant W iednia m a daw ać znaki racam i z wieży k ate­

d ralnej. W idzi to zmęczenie k ró la koniuszy ko- romry\

— Miłościwy królu, trzeba się w ywczaso- wać, choć nie tak, jak należy. Ju ż n a m nie się W. Kr. Mość spuść. J a o każdej racy oznajm ię.

Spoczął więc król, a M aczyński siadł u w ej­

ścia do nam io tu n a m ałym stołeczku, z którego król konia dosiadał. Czekają. Po jakim ś czasie wykwit}a w dole ognista raca.

— M iłościwy królu, jeden znak.

— To znaczy} że wie, żem się przez D unaj p rzep raw ił — o d p arł król.

— Miłościwy królu, drugi znak.

(26)

24 N abożeństw o przed bitw ą

— To już wie, żeni w drogę ruszył ku W ie­

dniowi.

Po chwili znow u ognista pręga w ychyliła n a chwilę z ciem ności szczyt wieży, p rzesu n ęła się po ciem ncm niebie i zgasła.

— M iłościwy królu, trzeci znak.

— N iechże będzie Bóg pochw alony. Wie o tem, że się tu z w ojskiem znajduję.

Polem król n ak ręcił swój „ekscytarz“ n a 3-cią godzinę z ran a i zasnął k ró tk im snem przed ju trzejszą ro zp raw ą z T urkam i.

Dzień 12 w rześnia 1683 r. p rzy p ad ł w n ie­

dzielę. Była to 14 niedziela po Zielonych Świąt­

kach, dzień O patrzności Boskiej. Szarym świtem rycerstw o z królem n a czele skupiło się w ru i­

nach zburzonego przez T u rk ó w kościółka ka- m edułów n a K ahlenbergu, aby w ysłuchać mszy św. W yszedł ze m szą ojciec Avianus, św iąto­

bliw y k apucyn, p rzy słan y do w ojska z błogo­

sław ieństw em papieża. Opodal, n a sk ra ju lasu, o d p raw ia mszę. dla żołnierzy dom in ik an in Sko­

powski. K ról, jak zawsze, pobożny, p rzy stąp ił do K om unji św., a potem do końca m szy św.

leżał krzyżem . Po mszy zakonnik przem ów ił krótko i udzielił błogosław ieństw a O jca św. P o ­ tem ukląkł przed ojcem królewicz Jakób, a król, staro d aw n y m zwyczajem , w tej doniosłej chwili pasow ał syna n a rycerza.

Za chw ilę w ojsko dosiadło koni. K ról krótko, po żołniersku, przem aw ia. D aje lewem u skrzydłu i cen tru m rozkaz do ataku. R u-

(27)

Janczarow ie nie próżnują 25 sza, najbliższe D unaju, lewe skrzydło. Oczy­

szcza pobliskie wąwozy. T u rcy pod osłoną w in ­ nic oslrzeliw ują gęsto. W tedy sp ad a n a nich L ubom irski. W alka zaciekła. Piędź po piędzi cofają się T urcy. Piędź po piędzi zbliża się od­

siecz do w id n ieją­

cego w dole W ie­

dnia.

Jednakże ja n ­ czarow ie pod sa­

mym W iedniem nie próżnują. W iedzą dobrze, że siły m ia­

sta są bard zo sła­

be. Gdyby nie po ­ moc giaurów z L e­

ch ¡stanu, m iasto b y ­ łoby już ich. B roni się teraz m ocniej, trzym a je nadzieja

O C a l e n i a . D alej- Kapliczka Sobieskiego na K ahlenbergu.

że j e d n a k ! Miny

pod k ład ać! Mury w alić! Byle pręd zej! Byle przed w ieczorem m iasto z d o b y ć ! W tedy utw o­

rzą jed en fro n t przeciw wrogowi. Tylu jest T u r ­ ków, że choćby liczebnie giaurów przem ogą.

Tym czasem z góry sąsiedniej posuw a się centrum . N ajp ierw łatwo. Bez o p o ru p raw ie z aj­

m uje wąwóz Schciblgraben. W alczy tu arty le- r ja saska. P o su w ają się coraz dalej pod stan o ­

w iska tureckie. Zacięty opór. T u rcy p o stan o ­

(28)

26 U k a z a n i e się p o ls k ie j k o n n ic y

w ili u trzy m ać się tu za w szelką cenę. W ojska książęce po stan aw iają ich okrążyć. M ija godzina za godziną. W re w alka zawzięta. — Za w szelką cenę nie dać się — m yślą T urcy. — Za w szelką cenę zbliżać się do W iednia — m yślą N iem cy — m ozolnie zdobyw ać wieś po wsi, w ąw óz po w ą­

wozie, w zgórze po wzgórzu.

Lewe skrzydło zdobyło już N ussdorf. R a­

zem z cen tru m a tak u ją teraz n astęp n ą m iejsco ­ w ość: H eiligenstadt. Ale tyle pozycyj trzeb a je ­ szcze zdobyć. T u rcy zbitą m asą zalew ają ko­

tlinę w iedeńską. Bitw a p o trw a ze trzy dni. Może dłużej.

Jest już godzina d ru g a po południu. Zmę­

czenie ogarn ia walczących. Ale i op ó r tu reck i jak b y słab n ie? N iedbale rzu cają placów ki, dotąd zaciekle b ro n io n e ? Dlaczego ?

Oto wielki w ezyr u jrz a ł grożące m u istotne niebezpieczeństwo. N a stokach gór: R osskopf i D reim ark stein n a sk ra ju lasu u k a za ła się jazda polska. P raw e skrzydło dopiero co skończyło m arsz n a swoje pozycje, najdłuższy i n a ju ciąż ­ liwszy, poprzez wioski, spalone przez T a ta ró w i stro m e zbocza górskie. Ale m im o to Polacy są gotowi do w alki. Stoją naprzeciw olbrzym ich nam iotów K ara Mustafy.

Z rozum iał wielki w ezyr grozę położenia.

Ściąga więc czem prędzej w szystkie sw oje siły przeciw praw em u skrzydłu. Musi n a nie u de­

rzyć i złam ać je. Albo z g in ie ! W szak to jest polska h u s a rja !

(29)

S la n o w is k o p r a w e g o s k r z y d ł a 27

A tam , n a górze jest już król. Zeszedł pieszo z K ahlenbergu, dosiadł swego bułanego „ P a ła ­ sza“ i już jest n a praw em skrzydle, przy swojej arm ji. K onnica jej m usi rozstrzygnąć o losacli bitwy. W szakże T u rk ó w jest dokoła W iednia eo­

na jm niej 200 tysięcy. A połączone w ojska o b ro ń ­ ców w ynoszą niespełna 80 tysięcy. Musi tu więc rozstrzygnąć odwaga, w ia ra w zwycięstwo, szyb­

kość natarcia. Pom nożą one siły atakujących, a oślepią i ubezw ładnią przeciw nika. P o trafi tego dokonać tylko w ypróbow ana, gotow a na wszystko, o b ro tn a i p rzy to m n a polska konnica.

A więc nie pozw olić T u rk o m czekać. Ani chw ili do stracenia. P raw e skrzydło jest podzie­

lone n a trzy części. Lew ą stro n ę zajm uje ze swemi pułkam i hetm an polny Sieniawski, p ra w ą h etm an wielki Jabłonow ski, środek na czele swej g w ardji król. N ieopodal g w ardji k ró ­ lewskiej u staw ił swą arty lerję generał Kątski.

Zadanie jest bardzo trudne. T eren falisty.

Szereg wzgórz do zdobycia. Pole poprzecinane row hm i. M ury w innic uniem ożliw iają rozw inię­

cie pełnego szyku. Za m u ra m i są u k ry ci ja n ­ czarowie. Prócz tego stanow iska T a ta ró w grożą niebezpieczeństwem . Mogą obejść i dostać się n a ty ły arm ji polskiej.

R usza więc n ajp ierw piechota do walki z janczaram i. O słania ją arty lerja. H etm an J a ­ błonow ski dostaje rozkaz otoczenia T a ta ró w i zepchnięcia ich z dotychczasow ych stanow isk.

To są zaledwie w stępne walki. Mają one za

(30)

28 A tak Polaków

zadanie utorow ać drogę do głównego ataku.

P a d a rozkaz królew ski. Z tętentem kopyt, gru- chotem usuw ających się z pod nóg końskich kam ieni, szum em skrzydeł hu sarsk ich , furkotem proporczyków pędzi konnica ku wzgórzu, gdzie stoją nam ioty wezyrskie. R zucają się. n a nią z wyciem spahisow ie. Nic to. Przez nich i po nich. Ja k niepow strzym ana fa la spływ ają zgóry dalsze szeregi. T u rcy staw iają opór. Gwałt, szczęk, bełkot straszliw y pow staje w leiu zw ar­

ciu się Polaków z T urkam i. N aciera gw ałtow ­ nie Sicniawski. Lewe skrzydło i centrum zbliża się teraz lukiem ku arm ji polskiej, zagarn iając ustępujących Turków . W ielki w ezyr grom adzi w szystkie siły, aby ru n ą ć na Jabłonow skiego.

Ale przew idujący h etm an gotów jest do w ałki z nim. W ypiera T u rk ó w i coraz gw ałtow niej p cha ich n a sam obóz wezyra.

Słońce zniża się na nieboskłonie. W schodnie stoki Lasu W iedeńskiego pogrążyły się w cień.

Król, p atrząc z góry, stw ierdził, że losy bitw y są już osądzone. Jeszcze ostatnie n atarcie w stron ę nam iotów w ezyra, skąd pow iew a zie­

lona chorągiew p ro ro k a. Rzuca więc rozkaz ró w ­ noczesnego atak u w szystkich sił n a cofających się Turków . P u łk królew icza A leksandra Sobie­

skiego u d e rz a n a straż przyboczną w ezyra. Za nim król z synem , na czele swej gw ardji, rzuca się. w w ir w alki, jak p ro sty żołnierz. Spełnił na dziś zadanie wodza, teraz więc, ku przykładow i w ojska, pełni zadanie żołnierza. W re jeszcze

(31)

Z w y c i ę s t w o 29

zacięła w alka w pobliżu nam iotów K a ra Mu­

stafy. W reszcie p ad ła zielona chorągiew , św ię­

tość T urków . Poddał się ostatni z w alczących baszów. K ara M ustafa, k o rzy stając z zam ętu b i­

tewnego, uciekł, pozostaw iając zwycięzcom swoje bezcenne sk arb y w nam iocie.

Zwycięstwo o siąg n ięte ! Za góram i w łaśnie zaszło słońce. Jeszcze tylko hetm an Jabłonow ski goni niedobitków , a ks. L o tary ń sk i oczyszcza z jan czaró w podkopy w pobliżu m iasta. Z wież •

kościołów w iedeńskich dzw ony oznajm iły m ia­

stu, że jest wolne.

Już popołudniu, kiedy stały się jasn e losy bitw y z chw ilą w ystąpienia Polaków , zap ał i za­

chw yt ogarnął Niemców. N iepodobna opisać ich podziw u po zwycięstwie. T łum nie otoczyli kró la J a n a III całując go po rękach, w b u ty i strze­

m io n a i w znosząc okrzyki n a jego cześć.

Król i po zwycięstwie był czujny. Nie ufał naw et pobitym wrogom . P adł o stry rozkaz, by jazda nie zsiadała z koni, a p iechota nie odda­

lała się od pułków . K ról sam całą noc przesie­

dział n a połow em krześle, jedynie pod osłoną S rozłożystego dębu, gotów każdej chwili do dzia-^r^y*'

łania. / /

MII. . \ V ’.N

P O Z W Y C IĘ S T W IE .

N astępnego dn ia J a n III o d b j^ A ^ jn z d ' do W iednia. B ram y m iejskie były jeSzcze z ataraso ­ wane, w ięc orszak polski m ia ł w jech ać przez

v vV

V «•

(32)

30 W jazd Jana III do Wiednia*

boczną furtę. Ł agodne w rześniow e słońce za­

lało m u ry i w ały złocistym blaskiem . W w ą ­ skich uliczkach m iasta jeszcze p a n u je cień. — Tylko tu i ówdzie w d zierają się ukośnie p ro ­ m ienie, u w y d atn iając jask raw o zniszczenie w o­

jenne. Zbiedzona i w ygłodzona ludność tłu m ­ nie zalega ulice. P rzy fu rcie gw ar się wzmaga.

Zegary wieżowe w skazują dziewiątą. Coś b ły - szczy w s ło ń c u ! To zdobyta w czoraj zielona chorągiew p ro ro k a. Za n ią u k azu ją się b u ń - czuki. Sym bole w ładzy, k tó ra m iała tu zap an o ­ wać, u k azu ją teraz Polacy zgrom adzonej lu d n o ­ ści. O rszak k ró la polskiego z pow agą w k racza do ocalonego W iednia. R ośnie gw ar podziwu.

U kazał się król. M ajestat i serdeczna dobroć widne w jego obliczu. Z p iersi tłum u b u c h n ął w tej chw ili żywiołowy okrzyk:

— N iech ż y je !

— N asz drogi k r ó l !

— Oswobodziciel W ie d n ia !

— N asz zbaw ca! N iech żyje! N iech żyje!

N iech ż y j e !

I poczęli ludzie p rości cisnąć się do króla, całow ać k raj delji i kontusza. Rodzice p o d n o ­ sili w górę m alutkie dzieci, aby i one n a całe życie zapam iętały postać obrońcy W iednia.

K ról, posuw ając się zw olna ulicam i, coraz to sięgał do kołpaka, k łan iał się i ze szczerą, serdeczną dobrocią p atrzy ł n a upo jo n e w olno­

ścią i zwycięstwem w ynędzniałe tw arze w iedeń­

czyków. Tuż za królem posuw ał się orszak p a ­

(33)

„Cieb ie, B og a c h w a l i m y “ 31

nów polskich. W idok ich olśniew ał patrzących.

Oto jedzie n a w spaniałym , jab łk o w itym w ierz­

chow cu h etm an w ielki koronny, S tanisław J a ­ błonow ski. Obok, p o d p arty w bok buław ą, h e t­

m an polny, M ikołaj Sieniawski. P acholę w sre b ­ rzystej zbroi, to królew icz, k tó ry ta k dzielnie w czoraj walczył. Dalej jeździec z fran cu sk a u b ran y , n a k ary m rum aku, to k aw aler M aligny, szw agier królew ski. I jeszcze cały szereg d ostoj­

ników , a za nim i szeregi tow arzyszów h u s a r­

skich. W iedeńczycy n ap atrzeć się nie mogą skrzydlatym rycerzom . Starzy i m łodzi chłoną ich w idok, każdy szczegół lśniącej zbroi, każdy chrzęst skrzydeł, każde w ejrzenie m arsow ych tw arzy, każdy ruch, p raw ie taneczny w tym w ol­

nym pochodzie, w spaniałych ru m ak ó w , Będą po ­ tem w długie w ieczory zimowe przez la ta całe w spom inać, ja k to było czasu strasznej w ojny tureckiej r. p. 1683.

T ym czasem orszak w śród niem ilknących okrzyków d o tarł do kościoła Augustjanów . Po- zsiadali z koni król, panow ie i ry cerstw o i we­

szli do świątyni. Z kościoła dały się słyszeć w tej chw ili dźwięki organów i potężne: Te D eńm laudam us.

Po pow rocie do obozu k ró l Sobieski w ysłał przedew szystkiem list do Ojca św., donoszący o zwycięstwie w iedeńskiem słow am i: „przyby­

łem, zobaczyłem , a Bóg zwyciężył“ i najoczy­

w istszy dowód klęski tu re c k ie j: chorągiew p ro ­ roka.

(34)

82 N i e w d z i ę c z n o ś ć c e s a r z a L e o p o ld a

N astępnie kazał rozdzielić zdobycz po we­

zyrze, obdzielając n ią cesarza L eopolda, książąt i wodzów niem ieckich.

W liście do żony tak pisał: „D obrześm y krw ią szlachecką oblali tę przysługę cesarską i całego ch rześcijań stw a“.

J a k śmiesznie w obec tych słów, św iadczą­

cych o boh atersk iej ofierze Polaków , w ygląda zachow anie się cesarza Leopolda. W rócił już do W iednia i oto m a kłopot nielada. Należy p u ­ blicznie spotkać się z w ybaw cą m iasta i k raju , pow itać go i podziękow ać. Ale co zrobić p o tem ? Czy gościa i obrońcę um ieścić po swojej praw ej stro n ie ? A sam em u jech ać po lew ej? Biedzi się. swemi m yślam i cesarz Leopold.

D oniesiono o tern królow i Sobieskiem u. Roz- fh liał się krótko, a serdecznie. W spółczuje ce­

sarzow i w jego kłopocie. J a n III nie dalej jak 12 w rześnia, trzy dni tem u dopiero, też m iał k ło p o t: innego rodzaju, z T urkam i. — A że m a zwyczaj po żołniersku, krótko rozstrzygać, więc pow iada:

— Powiedzcie cesarzow i jegomości, że skoro to taki kłopot, zróbm y tak, abym ani ja nie był ¡jo jego praw icy, ani on po m ojej. Wy- jedziem y naprzeciw siebie, spotkam y się, p rzy w i­

tamy, rozjedziem y się każdy do swego obozu.

Nie uchybim y swoim godnościom .

T a k się też stało. Cesarz by ł szczerze za­

dowolony. J a n III zyskał sobie — obok ocalenia

(35)

Z naczenie zw ycięstw a pud W iedniem 33 W iednia — jeszcze jeden powód do w dzięczno­

ści. To praw da. Ale to już nie był kłopot króla Jan a.

*

* *

O calenie przez Polaków A nstrji i jej sto­

licy W iednia należy do rzędu zw ycięstw św iato­

wej sławy. F akt ten odgryw a niesłychanie w ażną role nie tylko w h islo rji Polski, ale i E uropy.

Potęga turecka załam ała się po klęsce pod W iedniem. U stały odtąd zaborcze w ojny T urcji w E uropie. Kto wie, jak b y się był ułożył dalszy bieg w ypadków europejskich, gdyby nie genjusz w ojenny króla J a n a Sobieskiego i m ę­

stwo naszego wojska. One to ocaliły niepodle­

głość zagrożonego k raju i stanęły m urem wobec zalew u islamu.

Bądźm y dum ni, że przodkom naszym danem

Sobieski pod Wiedniem. 3

(36)

M A R S Z A L K A ^

JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO V

O P O W IE D 2 IA N E DLA M ŁODZIEŻY ®

& 4

-NAKŁADEM.- V

A

¿lA I PAŃSTWOWEGO W D .JŁ S lA 2 E K A Z K ,feji

Świeżo uk azały się n a półkach księgarskich nakładem W ydawnictwa

„ B o je o P o l s k ę M a r s z a ł k a J ó z e f a P i ł s u d s k i e g o 44 opracow ane przez H en ry k a Szczerbowskiego. K siążka bogato ilustrow ana od-

. pow iada upodobaniom i sposobowi pojm ow ania młodzieży.

(37)

JIV*

(38)

* I Í M t 1

0 2

.

0 6

.

199

§

2009

-

09

-

0 2

2011 -02- - 4

2013

-

09

-

0 9

(39)

35. M ar ja Jaw orska. — M arszałek Foch

3G. Mar ja S w a b o d zia n k a . — Sobieski pod W iedniem

37. F ran ciszek L aben dziń ski. — O gruźlicy i sposobach zw alczania jej 38. W ito ld ■ T aszycki. — Nasza m ow a ojczysta

39. T adeu sz K ro k o w sk i. — Wuj ko Czarodziej 40. S ta n isła w D cdio. — Igrzyska olim pijskie

Tomiki przygotowane do druku:

l. CO W IESZ O PO LSC E?

W itold T a szyck i. — Gwary polskie . , II. ZNAKOMICI POLACY:

Stefan Papéc. — Prezydent Ignacy M ościcki III. WOJSKO PO LSK IE:

Jan B iliński. — Marsz, m arsz Dąbrow ski Jan B iliński. — Legjony Piłsudskiego IV. NASI SĄSIEDZI:

M arjan S zy jk o w sk i. — C zechosłow acja B olesław S rocki. — N iem cy

W ła d y sła w K ow aleń ko. — Sow iety

■ ; S ta n isła w W ędkiew icz. — Rum unja V. NASI SOJUSZNICY:

M arjan Jedlicki. — Francja ; : M ieczysław B rahm cr. — W łochy . VI. MIASTA PO LSK IE:

W itold H u lew icz. - W ilno A n d ric j Zan d. — Łódź Jul ją Jaw orska. — Lublin VII. MUZYCY POLSCY:

W itold H u lew icz. — Chopin W ito ld H u lew icz. — Moniuszko VIII. URODA POLSKIEJ W SI:

Jan S ta n isła w B ystroń . — P ieśni ludow e J ę d rze j Cierniak. — Boży rok w polskiej w si F elicja G osieniecka. — Zdobnictw o ludow e A dam Z aw isza. — W ojciech Boroń

T adeu sz M ayzner. — Muzyka ludow a IX. MALARZE POLSCY:

J erzy K oller. — Jan Matejko , J e rzy K oller. — Artur Grottger

X. PRZEDSTAW ICIELE LUDZKOŚCI:

S ta n isła w Żaczek. — Juljusz Cezar S ta n isła w H e lszly ń sk i. — Szekspir J ó zef W atra P rze w ło c k i. — W ilson XI. PISARZE POLSCY:

Józef S koczek. — Jan D ługosz . S tefan A dam S ch m idt. — Jan K ochanow ski

Ks. S ta n isła w S kaziń ski. — P iotr Skarga ■ ~ T y - Z ofja C iechan ow ska. — Adam M ickiew icz

Jó zef B ączkow ski. —Stan isław W yspiański XII. OBRAZKI HISTORYCZNE:

^Antoni Jakubski. — Obrona Lw ow a

E. M. S ch u m m er S zerm en to w sk i. — P rzeszłość L itw y

(40)

i K 1

XII!. OBRAZKI OBYCZAJOWE:

Jó zej S koczek. — Żacy 5

n i

XIV. POLSCY ŚW IĘCI: A

ie | U

'1

Ks. F ran ciszek B lotnicki. — P olsk ie legendy o C hrystusie F r y d e r y k P a p ie. — Święty Kazim ierz K rólew icz

XV. CZYTANKI ROŻNEJ TR EŚCI:

Jan S zta u d yn g er. — M uchom orki

S ta n isła w S trugarek. — O Edziu, Stasiu, W alusiu. Opowiadania!

Jul ¡a R yb czyń sk a . — Opowiadania babuni

XVI. PRZEDM IOTY M Ó W IĄ ... * f '

W ła d y sła w Lam . — Taj'emnice m alarskiej pracow ni Zenon Iio sid o w sk i. — M ówi do Was radjo

XVII. TEA T R SZKOLNY

Jadw iga D uszyńska. — Mali pow stań cy XVIII. POLSK IE PODANIA I LEGENDY:

W alerja S za la y Groele. — Podania o grodach w M ałopolsce W aler ja S za la y Groele. — Legendy o Poznaniu

XIX. SŁOW IANIE:

W ito ld T a szyck i. — Święty Cyryl i M etody, ap ostołow ie Słow ian XX. ZAGADNIENIA SPOŁECZNE I PR A W N E:

L u dw ika D o b rzy ń sk a R ybicka. — Czy ch cesz m ieć p o w o ­ dzenie ?

M arjań Jedlicki. — U stroje p aństw E uropy zachodniej XXI. ZAGADNIENIA WYCHOWAWCZE:

(w przygotow aniu) XXII. PRZYRObA:

Juljan R zóska — P odróż w krainę najm niejszych istot S ta n isła w a S ło w ik o w sk a Dr. — P otw ory św iata roślinnego S tan isław a S ło w ik o w sk a Dr. — Zwierzęta jadow ite i ich broń B ron isław D u ch ow icz. — Szkodniki dom ow e i p olne

Jan D o b ro w o lsk i. — U praw a roślin lekarskich

A dam W o d ziczk o . — O rezerw atach p rzyrodniczych i parkach narod ow ych w P o lsce

A dam W odziczko. — Ginące zw ierzęta XXIII. FIZYKA 1 CHEMJA

T adeu sz K ro k o w sk i. — Kuźnia olbrzym ów P io tr Laureclci. — Świat atom ów

XXIV, GEOGRAFJA I PO DRÓ ŻE:

W alerja S za la y Groele. — Przygody w akacyjne W itk o w sk i. — Gwiazdy karły i gw iazdy olbrzym y XXV. A N TROPOLOGJA:

M ichał C w irko G odycki. — Ludy na kuli ziem skiej

M ichał C w irko G odycki. — Jak w ygląd ali i jak ży li nasi przodkow ie

XXVI. PRAKTYCZNE ZASTOSOW ANIE NAUK:

Jan A dam ski. — P ierw otn iak i ch orob otw órcze W ik to r Deya. — Ratownict%vo

Z ygm u n t H elper. — N asze środki sp ożyw cze Z ygm u n t H elper. — Tajniki chem ji

J ó ze j Jarząb. — P ielęgn ow an ie zębów

Jan K ro to sk i. — Co p ow in ien każdy człow iek w ied zieć o za- n n l n n i i i i l o n o i Hc tI /i 9

paleniu ślepej kiszki?

XXVII. WYCHOWANIE FIZYĆZNE (w przygotow aniu) XXVII!. PORADNICTW O ZAW ODOW E:

W alerja S za la y Groele. — O w łasn ych siłach.

DRUK. I. ZYDACZEWSKIEOO, LWÓW, L, SAPIEHY 77.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Za tę konkurencję możecie otrzymać maksymalnie 20 punktów, dodatkowe pięć zaś za szybką pracę..

Prace konserwatorskie Bitwy pod wiedniem, opracowanie lica obrazu Fragment obrazu Bitwa pod wiedniem po konserwacji.. Fragment obrazu Bitwa pod wiedniem przed i

Ciśnienie p 1 jest mniejsze niż ciśnienie p 2 , ponieważ przesuwanie tłoczka do góry zwiększa objętość powietrza zamkniętego pod tłoczkiem co powoduje zmniejszenie się

Z graniastosłupa prawidłowego czworokątnego o krawędzi podstawy 12 cm i krawędzi bocznej 15 cm wycięto ostrosłup prawidłowy czworokątny, którego wysokość jest równa 8 cm

class diagram) przedstawiający strukturę dowolnej uczelni z wyszczególnieniem klas obrazujących wydziały, pracowników akademickich, studentów itd.. Do edycji

Ilość Polaków posiadających kartę kredytową zmienną losową o rozkładzie

Raz zeskanowanej funkcji możemy użyć w programie używając klocka WYWOŁAJ FUNKCJĘ w zestawieniu z nazwą funkcji którą chcemy wywołać... WPROWADZENIE DO

Do wykonania kompozycji zimowej, w której wykorzystane są krzewy o ozdobnych owocach, powinno się zastosować następujący zestaw roślin:A. ostrokrzew kolczasty,