• Nie Znaleziono Wyników

Czy darwinowska teoria doboru naturalnego jest dogmatem współczesnej biologii? : uwagi o socjologicznych aspektach współczesnych nauk ścisłych niestosowanych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czy darwinowska teoria doboru naturalnego jest dogmatem współczesnej biologii? : uwagi o socjologicznych aspektach współczesnych nauk ścisłych niestosowanych"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Łomnicki

Czy darwinowska teoria doboru

naturalnego jest dogmatem

współczesnej biologii? : uwagi o

socjologicznych aspektach

współczesnych nauk ścisłych

niestosowanych

Studia Philosophiae Christianae 32/1, 43-54

1996

(2)

Studia Philosophiae C hristianae A TK

32 (1996) 1

A D A M Ł O M N IC K I

CZY DARWINOWSKA TEORIA DOBORU NATURALNEGO JEST DOGMATEM W SPÓŁCZESNEJ BIOLOGII?

UWAGI O SOCJOLOGICZNYCH ASPEKTACH WSPÓŁCZESNYCH NAUK ŚCISŁYCH NIESTOSOW ANYCH

1.

D la o b serw ato ra z zew nątrz, k tó rem u nie zn an e są zasady d ziałania współczesnych n a u k ścisłych, darw in o w sk a teo ria ew olucji jaw i się ja k o do g m at narzucony w szystkim w spółczesnym biologom . N ajpow ażniejsze pisma przyrodnicze, tak ie ja k N a tu re lub Science, k tó re m ają największe n a k ład y i k tó ry ch arty k u ły są najczęściej cytow ane od lat nie opublikow ały żad nego a rty k u łu p o d w ażającego tę teorię. U czeni, którzy kw estio nu ją d arw in o w sk ą teorię m ają znikom ą szansę opublikow ania swych p oglądów nie ty lk o w tych dw óch n ajbardziej znanych pism ach, ale w jakich k o lw iek z setek pism przyrodniczych, które liczą się w n auce św iatow ej2. D oty czy to także pow ażnych popularnych pism nauk ow ych , tak ich ja k Św iat

N a u ki (polska wersja Scientific Am erican) lub brytyjski N ew Scien­ tist. N aw et uczeni z tytułam i p ro fesorskim i i dużym d o ro b k iem

w różnych w ąskich dziedzinach biologii, nie m ają szans n a o p u b ­ likow anie antydarw inow skiego a rty k u łu we w spo m niany ch powyżej pism ach. Jed y n a d la nich szansa, to znalezienie w ydaw cy d la książki, wydaw cy k tó ry licząc na sk an d a l i ew entualny zysk zgodzi się w ydać dzieło z poglądam i różnymi od ogólnie przyjętych.

T a jed n o lito ść poglądów i nieakcep tow anie p o g ląd ó w przeciw ­ nych w ydaje się we współczesnym świecie czym ś b a rd z o w y jąt­ kowym . P oza naukam i ścisłymi (w łączając w nie biologię) nie m a takiej dziedziny wiedzy, k u ltu ry , p olityki, w której p o g ląd y byłyby

1 Siła przebicia (ang. impact factor) czyli średnia liczba cytacji na jeden artykuł w dwa lata po jego opublikowaniu wynosi dla obu tych pism powyżej 20.

2 M ożna uznać, że pismo liczy się w nauce światowej jeśli spis jego artykułów pojaw ia się w tygodniku Current Contents i dlatego m a szanse dotrzeć do wszystkich zainteresowanych.

(3)

ta k ujednolicone. N a w et w ypow iadając tak oczywiste stw ierdzenie, że lepiej być zdrow ym i b o gatym niż biednym i cho rym m ożn a zawsze liczyć n a o p o n e n ta , k tó ry uw aża, że pieniądze nie p rzyno szą szczęś­ cia, a cierpienie uszlachetnia; naw et takiego, k tó ry swoje pog ląd y będzie realizow ał w życiu. T o, że ró żnim y się pog lądam i politycznym i i estetycznym i je st oczyw istością. C o więcej, w olność w yznaw ania, głoszenia i p ro p a g o w a n ia poglądó w odm iennych o d innych jest p o d sta w ą funcjo n o w an ia dem okratycznych społeczeństw.

A kcep to w an ie rozm aitości pog ląd ó w zdaje się dotyczyć także n a u k ścisłych stosow anych. N ie tylko szerok a publiczność, ale sam i fizycy m iew ają w ątpliw ości, czy bud ow ać elektrow nie atom ow e. P roducenci lodów ek, sam o ch o d ó w i sam o lo tó w stosu ją b ard zo różne rozw iązan ia techniczne, uw ażając je za najlepsze z m ożliw ych, a te różne p ro d u k ty w yd ają się znajd ow ać nabyw ców . R óżnim y się także pogląd am i, czy ż u b r pow inien być zw ierzęciem łow nym przy n o szą­ cym dew izy, czy tylko ch ro n io n y m i czy w T a tra c h pow inien być utrzym y w any w ypas owiec. W a rto zauw ażyć, że tylko siłą m ożn a p o w strzy m ać takie zróżnicow anie poglądów . P ró b o w ał tego N ik ita C hruszczów , p ro p o n u ją c up raw ę kuk u ry d zy ja k o najlepsze rem e­ d iu m n a prob lem y radzieckiego rolnictw a, ale gdy odszedł od w ładzy zaraz znaleźli się tacy w byłym Z S R R , k tó rzy p og ląd ten p o dd ali surow ej krytyce.

Z tego co pow ied ziano powyżej w ynika, że uczeni pracujący w n a u k a c h em pirycznych niestosow anych znaleźli jak iś sp o sób na ujednolicenie sw ych poglądów i n a niedopuszczanie szerokiej p u b ­ liczności d o kw estio n o w an ia tych poglądów . S po sób ten znaleziono d o p iero w X X w ieku. Jeszcze kilka w ieków tem u m o żn a było być u znanym uczonym i kw estionow ać teorię K o p e rn ik a, a laicy m ogli w yrażać swe p rz ek o n an ia co d o w artości okryć G alileusza i K eplera. C o więcej, okazyw ało się, że racja była często po stron ie po jed y n ­ czego b adacza, w sp artego przez opinię publiczną. T ak było jeszcze w X IX w ieku w p rz y p a d k u o d rzucenia przez L udw ika P asteu ra teorii sam o ró d ztw a. T akże darw in o w sk a teo ria ew olucji, o d k tó rej ro z­ p oczęto p ro w a d zo n e tu rozw ażania, sp o tk ała się z p ow ażn ą k ry ty ką i to ta k ze stro n y laików , ja k i zaw odow ych uczonych. N iektórzy uczeni odrzucali j ą jeszcze w X X w ieku, ale w ynikało to nie tyle ze zróżnico w an ia po glądów , ile z b ra k u jasn eg o zrozum ienia relacji m iędzy teo rią ew olucji a genetyką. G d y relacja ta zo stała w yjaśniona, p rz estan o darw in o w sk ą teorię ew olucji kw estionow ać. B ardzo k ró t­ ko i b ard zo niew ielu badaczy kw estionow ało też teorie Einsteina.

W ydaje się, że uczeni wynaleźli ta k d osk o n ałe sposoby ujed ­ n o lican ia swych pog ląd ó w i elim inację z lite ratu ry naukow ej p o ­ glądów d iam etraln ie przeciw nych, że inni ujednolicacze poglądów ,

(4)

tacy ja k H itler lub Stalin, spraw iają w rażenie am ato ró w . D o b rą ilu stracją tego są dzieje Łysenki. O kazało się że Stalin, a p otem K o m u n isty czn a Partia Z w iązku R adzieckiego, m ogli przez dziesiątki la t ujednolicać poglądy obyw ateli w dziedzinie historii, socjologii i ek onom ii, natom iast epizod Łysenki i tak zw anego tw órczego d arw in iz m u trw ał stosunkow o k ró tk o i radzieccy biologow ie d o łą ­ czyli ze swymi poglądam i d o swych zagranicznych kolegów .

R odzi się zatem pytanie czy n a u k a nie jest d o gm atyczna, a p o n ie­ w aż w ygląda na dogm atyczną, k to za tym stoi i ja k się to robi? N ie w ydaje się, aby stali za tym m asoni, now ojorscy bankierzy, m afia czeczeńska i sycylijska, Żydzi lub papiści czyli katolicy, bow iem n aw et oni w ydają się zbyt słabi, aby tak d o sk o n ale n au k ę n a całym świecie kontrolow ać.

O d p o w ia d ając na postaw ione powyżej p y tan ia nie będę zajm ow ał się filozofią, ale raczej socjologią nau k i. W spółcześni uczeni w ydają się obecnie działać zgodnie z p o stu latam i K a rla P o p p e ra , Im re L a k a to sa i T hom asa K uhna, ale b ard zo rz ad k o w sp o só b św iadom y. T o raczej społeczność uczonych narzu ca przestrzeganie tych p o stu la ­ tów . Bez p o znania zasad fun k cjo n o w an ia tej społeczności tru d n o zrozum ieć mechanizmy w spółczesnej nauki.

2

.

T o co laikom jawi się ja k o dogm atyzm n au ki w ynika z sam ej jej isto ty , ja k o działalności o ch a rak terze społecznym . Z godnie z tą koncepcją, proponow aną przez Z im a n a 3, R o b in so n K ru zo e m ógł n a bezludnej wyspie uprawiać sztukę, religię, technikę, ale nie naukę. J a k pisze Z im an: „Fakty i teorie n aukow e m uszą przejść okres krytycznych b ad a ń i p ró b ze stro n y innych ko m p eten tn y ch i bez­ stro n n y ch osób i muszą o k azać się n a tyle przekonyw ujące, by zyskać niem al pow szechną akceptację” ,· a w innym m iejscu: „Jed no m y śln ość p rz ek o n ań nie jest dodatkow ą konsekw encją ’m eto dy n au k o w ej’, ale sam ą m eto d ą naukow ą.”

A by n a u k a m ogła funkcjonow ać tak ja k p ro p o n u je Z im an 4, uczeni m uszą dysponow ać podobnym i in form acjam i o obecnym stanie wiedzy i posługiw ać się p o d o b n ą m eto d o lo g ią n au k o w ą. O tó ż w ydaje się, że p o stu la t ten został w pełni zrealizow any d o p iero w drugiej połow ie X X wieku. Jeszcze d o niedaw na wiedzę n a u k o w ą p rzek azy ­ w an o głów nie przez osobiste k o n ta k ty i dlateg o wiedzę naby w ało się z wiekiem . K siążki i czasopism a były n a tyle drogie i nieliczne, że najlepszym sposobem zdobycia wiedzy było w ysłuchanie w yk ładu

3 J. Zim an, Społeczeństwo nauki, PIW , W arszawa 1972. 4 Tamie.

(5)

niezbyt m łodego pro feso ra. Jeszcze przed upow szechnieniem się k o m p u teró w d ostęp d o inform acji naukow ej w X X w ieku był znacznie lepszy niż w w ieku X IX . O becnie w ynika to nie tylko z niższych kosztów p ro d u k cji książek i czasopism , ale tak że z u ła t­ w ień w p o d ró ż o w an iu i telekom unikacji, nie m ów iąc ju ż o sieciach kom pu tero w y ch .

K onsekw encją ułatw ień w p rzekazyw aniu inform acji jest spadek znaczenia erudycji i pogorszenie się pozycji nauk ow y ch au to ry te tó w o p arty c h o erudycję. W ielkie o dkry cia X X wieku: teo ria E insteina i odkrycie stru k tu ry D N A zostały d o k o n a n e przez ludzi bard zo m łodych. Jeszcze w X IX w ieku w ybitny uczony m ógł czuć się za gro żon y gdy jego a u to ry te t był kw estionow any przez now e o d ­ krycia. D lateg o za różnicą p og ląd ów w kw estiach nau kow ych stały często k o n k re tn e interesy u znanego uczonego, k tó ry obaw iał się u tra ty swojej pozycji. O becnie a u to ry te t znaczy n a tyle m ało, że nie o p łaca się go bronić. Z tym że d ać tu należy pew ne zastrzeżenia. Jeśli ju ż jak ieś a u to ry te ty n au k o w e istnieją, to polegają one n a m ak sy m al­

nej o tw arto ści n a no w opo w stające idee o raz n a um iejętności zro ­ zum ienia i przysw ojenia sobie tych idei. D latego w śród au to ry te tó w współczenej biologii zn ajd u ją się i 30 -latk o w ie i 70-latk ow ie, jeśli tylko p o tra fią śledzić p o stęp w swej dyscyplinie o ra z w pó łp raco w ać i k o n k u ro w a ć z m łodszym i kolegam i.

K onsekw encje tego m o żn a ju ż zauw ażyć. W pism ach n aukow ych zanikł zwyczaj um ieszczania przy nazw isku a u to ra jego n aukow ych tytułów , nie um ieszcza się też (co p ra k ty k o w a n o kilkadziesiąt lat tem u) nazw isk k ierow nika kated ry , w k tórej d a n ą p racę w y ko nano , p ozostaw ia się go niekiedy najwyżej ja k o jedn ego z w spó łau torów . N a różnego ro d z aju kon gresach i sp o tk an iac h uczonych u n ik a się ty tu ło w an ia, a w dyskusjach obserw uje się zdum iew ająco rów ne trak to w a n ie p o czątkujących d o k to ra n tó w i w iekow ych profesorów , jeśli nie faktyczne, to przynajm niej form alne.

G dzieś n a obrzeżach wielkiej n au k i, w m ałych prow incjonalnych ośro d k a ch , p o za głów nym jej n u rtem , poucza się m łodych ludzi, aby nie starali się być m ądrzejsi o d swych profesorów . Jeśli k to ś znalazł się w tak im o śro d k u , m oże m ieć zupełnie spaczony o b ra z d ziałania w spółczesnej nau k i. T akich m iejsc je st jeszcze wiele n a świecie, bo każdy kraj chce m ieć swe w łasne uniw ersytety i swych w łasnych uczonych, a nie stać go n a ich odpow iednie w ykształcenie, u m oż­ liwienie im szybkich i łatw ych k o n ta k tó w z otaczającym św iatem , zao p atrzen ie w p o trz e b n ą lite ratu rę p rzed m io tu i n au k o w ą ap ratu rę. T a k a n a u k a o d cięta o d głów nego n u rtu , alb o k o m u n ik u ją ca się z tym n u rtem b ard zo rz ad k o , to ju ż właściwie nie n a u k a , ale jej udaw anie: wieś p o tio m k in o w sk a stw o rzo n a d la lepszego sam opoczucia bieda­

(6)

ków . G łó w ny n u rt nauki przekazuje swą wiedzę innym , ale z p rac n au k o w y ch wykonywanych poniżej pew nego sta n d a rd u nie k orzys­ ta , a w ręcz przeciwnie igno ru je je. U czonych sp o za głów nego n u rtu n a u k i łatw o rozpoznać: naw et jeśli p ro d u k u ją oni niewiele mniej nau k o w y ch artykułów, to arty k u ły te nie są czytane i cytow ane. D lateg o zaw arte w nich inform acje m ają znikom y w pływ n a p o stęp w nauce. T acy uczeni nie d y sp o n u ją zw ykle p ełn ą in fo rm acją o stanie swej dyscypliny, stąd m ogą się p ojaw iać w śród nich pow ażne różnice w interp retacji różnych zjaw isk. W takiej sytuacji w spom niany pow yżej w arunek ujednolicenia po g ląd ó w całej społeczności uczo­ n y ch m oże nie być spełniony.

3.

Istnienie poważnych różnic w interpretacji zjaw isk w hum anistyce je st sp raw ą oczywistą. N ie sądzę, aby historycy kiedyś ostatecznie ustalili, czy przyczyny rozbioró w P olski były głów nie ty p u w ew nętrz­ nego, czy też wynikały z obecności w y jątkow o złych sąsiadów . N ie u stalim y też, czy większym wieszczem był M ickiew icz czy Słow acki. A ta k praw dę mówiąc, to sm utny byłby św iat, w k tó ry m hum aniści ostatecznie uzgodniliby swe poglądy.

N ie w ydaje się też, aby w n au k a ch stosow anych doszło d o pełnej unifikacji poglądów. Dwie są tego przyczyny. Po pierw sze, w n a u ­ k ac h stosow anych nie chodzi o znalezienie najlepszego w ytłum acze­ nia, ale zaproponow anie najbardziej ekonom icznie lub społecznie korzystn ego rozwiązania. T echnik p ro p o n u jąc y tak ie rozw iązanie nie zawsze dysponuje pełn ą info rm acją o układzie, k tó reg o ro z­ w iązanie to dotyczy. D o b rze byłoby, ab y w szystkie rozw iązania p ro p o n o w a n e przez technika m iały tw ard e pod staw y n aukow e, ale jeśli obecnie tych podstaw brak u je, to nie p o zostaje nic innego ja k działać zgodnie ze swym dośw iadczeniem i intuicją, licząc n a k o rzy stn y efekt. Co więcej, część wiedzy o układzie je st przez tech n ik a u k ry w an a przed k o n k u re n ta m i, co pow oduje, że w iedza nie je st ogólnie dostępna. W konsekw encji badacze z ró ż n ą w iedzą m ogą różnić się poglądam i. K ryterium sukcesu nie jest p rzek o n an ie innych d o swych rozw iązań, ale m aksym alizacja zysku przy m inim alizacji nakładów . Jednym udaje się to przy pew nych rozw iązan iach, innym przy rozw iązaniach zupełnie odm iennych.

P o drugie, w naukach niestosow anych rów nym au to ry te te m cieszy się tw ó rca nowej teorii, ja k i ten k tó ry sta rą teo rię obalił. W ybitny uczony nic nie traci ze swego a u to ry te tu , gdy stw ierdza że tak n ap raw d ę, to nic nie wiemy i nie znam y zadaw alającego rozw iązania interesującego nas problemu, a św iat kryje w sobie wiele zagadek.

(7)

N a to m ia st pełen w ątpliw ości lekarz lub inżynier, to jest praw dziw e nieszczęście. O d przedstaw icieli n a u k stosow anych oczekujem y, że zn ają się n a rzeczy, a jeśli ich au to ry te t jest po tw ierd zo ny naukow ym i tytu łam i, to tym lepiej. W n au k a ch stosow anych liczy się nie sam a wiedza, ale tak że dośw iadczenie o p a rte o p op rzedn ie sukcesy. D latego w n au k a ch stosow anych nie należy spodziew ać się sp ad k u znaczenia au to ry te tó w , p o m ija n ia naukow y ch tytułó w i ta k sw o b o d ­ nego przepływ u inform acji ja k w n au k a ch niestosow anych. Z atem definicja n au ki Z im a n a 5, w sp o m n ian a powyżej, w n au k ach h u m an is­ tycznych i stosow anych m oże m ieć zastosow anie z pew nym i o g ra n i­ czeniam i. W pełni sto so w an a być m oże tylko w n au k a ch ścisłych niestosow anych.

4.

C zy z tego co pow iedziano powyżej w ynika, że adepci n au k ścisłych niestosow anych p o tra fią bez żadnych kon fliktó w uzgadniać m iędzy so b ą po gląd y w kw estiach naukow ych? N ic n a to nie w skazuje. P o d o b n ie ja k w innych dziedzinach ludzkiej działalności pan u je tu też o stra k o n k u ren cja, a stosow anie b ru dn ych chw ytów nie w ydaje się rzadsze niż w innych g ru p ach zaw odow ych. W k o n k u re n ­ cji tej chodzi o przyznanie pierw szeństw a o d kry cia naukow ego, 0 publikacje w najlepszych pism ach, o najw yższe m ożliw e fundusze na b a d a n ia , o d o b rze p łatn e stan ow iska profesorskie i kierow nicze. Rzecz w tym , że w n au k a ch ścisłych niestosow anych jed n e b ru d n e chw yty byw ają czętsze, bo sp o ty k ają się tylko ze słabym potępieniem , a inne są b ard zo rzadkie, bo ich stosow anie m oże zupełnie w ykluczyć b ad a cza ze społeczności uczonych.

Z n a n a jest histo ria pew nego genetyka, k tó ry słuchając re feratu swego kolegi n a m iędzynarodow ym kongresie zo rientow ał się, że m oże go prześcignąć w dalszych b ad a n ia ch , pobiegł do telefonu 1 w czasie godzinnej rozm ow y ze swym la b o ra to riu m w S tanach Z jednoczonych p o d a ł d o k ład n e instrukcje przep ro w ad zen ia eks­ perym en tu u siebie. T o m oże nie jest jeszcze b ru d n y m chw ytem , ale korzy stan ie z pom ysłów i w yników m łodszych, podległych p raco w ­ ników i d o k to ra n tó w chw ytem tak im n a pew no jest. R óżn e sposoby d o cieran ia d o n ieopublikow anej wiedzy osób zajm ujących się p o d o b ­ nym i p ro b lem am i znaleźć m o żn a w opisie historii od krycia stru k tu ry D N A przez C rick a i W atso n a. D lateg o nieunik nio ne są spory, ko m u należy się p rio ry te t d anego odkrycia, i k tó re z o d k ryć było w ażniej­ sze. D lateg o też uczeni pow ażnie ró żn ią się zdaniem czy N a g ro d y N o b la są rozdzielane sprawiedliw ie.

(8)

Są je d n a k chwyty, których nie o p łaca się stosow ać. N a pew n o nie o p ła c a się fałszow ać wyników b a d a ń , bo aczkolw iek tak ie fałszerstw a czasem zd arzają się, to jeśli dotyczą spraw w ażnych, szybko w y­ c h o d z ą n a jaw i ostatecznie k o m p ro m itu ją fałszerza. N ie o p łaca się też u p ierać przy swym zdaniu, celem o b ro n y swego a u to ry te tu , gdy w yniki b a d a ń empirycznych i p o p ra w n e teoretyczne d o ciek an ia tem u przeczą. Po pierwsze, uczonych n a świecie jest b ard zo wielu, a każdy z nich usiłuje poprawić swą pozycję w nauce (a tym sam ym pozycję społeczną i finansową) przez kw estionow anie ogólnie przyjętej w iedzy. Po drugie, jest ich nie tylko wielu, ale są oni w zajem nie niezależni; p racu ją w różnych krajach , w różnych in sty tucjach i u p ra w ian ie krytyki niczym im nie grozi. C óż m oże być lepszego dla m ło d eg o zdolnego człowieka ja k w ykazanie, że w ybitny a u to ry te t i la u re a t N a g ro d y Nobla się myli? W takiej sytuacji fałszywe zdanie je st n a dłuższą m etę nie do obrony. C hy ba, że nie u p raw iam y n auk i n a serio, ale zajmujemy się lokalnym i spraw am i i publiku jem y w lo kaln ym piśm ie, w m iejscu gdzie wszyscy się zn ają i cała nasza k a rie ra zależy od uznanego au to ry te tu . Ale to ju ż nie je st w spółczesna n a u k a ścisła niestosowana.

N ie opłaca się także stosow ać b ru d n y ch chw ytów przy red ag o w a­ niu pism a naukowego. R ed ak to rz y i w ydaw cy rów nie o stro k o n ­ k u ru ją ze so b ą ja k autorzy. Im bardziej n o w ato rsk ie i d o b rze p o p a rte d anym i empirycznymi artyku ły, tym więcej a u to ró w chce tam p ublikow ać, tym większy w y b ó r m ają re d ak to rzy , tym więcej p re n u ­ m era to ró w i czytelników, ta k że w ostatecznym ro z ra c h u n k u n ajlep ­ sze pism a m ogą przynosić d ochód. W ydaje się, że tak im pism em są

N a ture i Science. W Nature kolegium redakcyjne je st sto su n k o w o

m łode, nie sk łada się z zaw odow ych uczonych, przesyła im jedynie p race do recenzji i nie m a żadnych o p o ró w przy o d rz u can iu m aszynopisów nawet noblistów , jeśli m aszynopisy te są poniżej s ta n d a rd u N ature. Oczywiście A nglikom je st łatw iej o p u b lik o w ać w N ature, a A m erykanom w Science, ale m oże to w ynikać z tego, że a u to rz y z tych krajów operują p o d o b n y m i k ateg o riam i m yślow ym i co redakcje, nie mówiąc już o język u i słow nictw ie. B iorąc p o d uw agę, że pism a te odrzucają powyżej 90% n adsyłanych m aszynopisów , nie dziw iłbym się, gdyby 90% uczonych uw ażało re d a k to ró w tych pism za ban d ę gangsterów. Ale ta k nie jest. W ydaje się, że najlepszym pism om n a świecie rzeczywiście chodzi o p u b liko w anie najlepszych i najbardziej now atorskich prac. A utenty czne k u m o terstw o m ożliw e je st tylko w m ało znanych lokalnych pism ach w ydaw anych n a k oszt p o d atn ik ó w . T am gdzie k o n k u re n cja jest n a serio, uczciw ość p o ­ płaca. W a rto przyjąć nowatorski d o sk o n ały m aszynopis m ało znan e go badacza, a odrzucić zły m aszynopis b ad acza u znan ego . W o

(9)

st?t-nich latach k o n k u re n cja ta jeszcze bardziej się zaostrzyła, poniew aż liczba uczonych i p ro d u k o w a n y ch przez nich m aszynopisów w zrasta szybciej niż liczba pism naukow ych, a analizy częstości cytow ań pozw alają ilościow o określić, k tó re pism o lepiej d aje sobie radę, a k tó re gorzej. Z a tym idą decyzje bibliotek i czytelników czy d ane pism o pren um ero w ać, czyli pieniądze.

N ie o p łaca się także we w spółczesnych n au k a ch ścisłych tępić m łodych zdolnych ludzi i innych w ybitnych kolegów , naw et jeśli są oni niesym patyczni i konfliktow i. W iad o m o , że now ych o d kry ć nie robi się w p ró żn i intelektualnej, ale w środow isku innych w ybitnych jed n o stek . M im o, że k a n d y d a tó w n a uczonych jest znacznie więcej niż m iejsc do ich zatru d n ien ia, N ature, Science i sieć k o m p u tero w a In te rn e t ro ją się od propozycji różnych stypendiów , k o n tra k tó w i etatów . W szyscy szukają zdolnych i w ybitnych, a jeśli na takiego n a tra fią to hojnie go w yn ag rad zają i sta ra ją się nie stracić. T o tylko n a obrzeżach n au k i zdolniejszych od nas uw aża się za k o n k u ren tó w , w głów nym nurcie n au k i stan o w ią oni zyskow ny nabytek.

5.

W szystkie p o d an e powyżej uw agi o n au k a ch ścisłych n iesto sow a­ nych p o d a n o p o to, aby uśw iadom ić czytelnikow i, że n a u k a z jednej stro n y jest p o d o b n a do innych instytucji g o sp o d ark i w olnorynkow ej z o strą k o n k u ren cją, grom adzeniem k a p ita łu w p ostaci cytacji i w o p arciu o ten k a p ita ł g ra n tó w na dalsze b a d a n ia , n agrad zaniem tych k tó ry m się u d ało i elim inow aniem nieudaczników . Z drugiej je d n a k stro n y n au k i te ró żn ią się znacznie od innych dziedzin działalności społecznej człow ieka: szybkość i sw o bo da przepływ u inform acji, d u ża liczba uczonych i ich w zajem na niezależność oraz o stra k o n k u re n cja p ro w a d zą d o szybkiego k on sensu su w kw estiach p odstaw ow ych. N a w et jeśli w nauce funk cjo n u ją dwie różne hipotezy tłum aczące to sam o zjaw isko, to aczkolw iek różni b adacze skłonni są przychylać się d o jednej lub d o drugiej, nie jest to źródłem konflik tów i ostry ch sporów zn anych z innych dziedzin ludzkiej działalności. Raczej wszyscy zgad zają się, że przy obecnym stanie wiedzy ro z p a t­ ryw anie o b u hip o tez jest uzasad n io n e. C o więcej, b ra k ko nsensusu w danej spraw ie, pow oduje skupienie uw agi n a tej spraw ie, co jest najlepszą d ro g ą do znalezienia jednego ogólnie ak ceptow anego rozw iązania.

M ając św iadom ość ja k działa w spółczesna n a u k a , znając jej socjologiczne u w a ru n k o w an ia, tru d n o zgodzić się z laikam i, któ rzy w ujedno liceniu pog ląd ó w w idzą zm ow ę dogm aty kó w . P roblem polega n a tym , że u p raw ian ie n au k i w ym aga pewnej wiedzy, a b ard zo

(10)

często dość skom plikow anej a p a ra tu ry . N a w et b ard zo d o b rz e w y­ k ształco n y absolwent liceum , m ając do dyspozycji rozgw ieżdżone n ieb o i k a rtk ę papieru, nie p o tra fi w ykazać, że należy przychylić się d o teorii heliocentrycznej K o p e rn ik a , a nie geocentrycznej. Spec­ jalizac ja pow oduje, że laicy, w tym tak że bad acze innych specjalności, nie m o g ą b rać udziału w k ry ty k o w an iu zaak ceptow anej w iedzy i jej rozw ijan iu , ale muszą ufać uczonym , że ci nie w p ro w ad zają ich w b łąd , tylko najlepiej ja k to obecnie jest m ożliw e tłum aczą o taczający świat.

T rz e b a też mieć na uw adze, że sukcesy n a u k ścisłych m a ją swe p o d ło że w specyficznym k onserw atyźm ie uczonych. O gólnie przyję­ ty ch teorii i hip otez nie o b alam y jeśli są spełnione d w a w aru nk i: (1) b ra k sprzeczności między d anym i em pirycznym i a tym i teoriam i i h ipotezam i i (2) brak hip o tez alternatyw n ych . N a u k a w ym aga od sw ych adep tó w znajomości obecnego sta n u wiedzy, ale najw iększe sukcesy o d n o szą ci, którzy za sta n y stan wiedzy zm ieniają. U jed ­ nolicenie poglądów uczonych n a otaczający nas św iat nie jest zatem kon sensu sem statycznym ra z przyjętym i zaakcep to w an y m n a stałe, ale dynam icznym , stale p o dw ażan y m , a o d czasu do czasu z wielkim wysiłkiem zmienianym. D lateg o laik, k tó ry p rzychodzi z zew nątrz i nie p o siad ając odpowiedniej wiedzy o raz znajom ości m eto d p ro p o ­ n u je nam zupełnie inny o b ra z św iata w zbudza litość i śm iech pusty. A m a to ro m zd arza się błysnąć w polityce lub w hum an isty ce, a naw et d o k o n a ć w ażnego technicznego w ynalazku, je d n a k w n au k a ch ścisłych niestosowanych niem ożliw y jest p o stęp bez p o z n a n ia o bec­ nego sta n u w iedzy i metodologii b a d a ń nau ko w ych , n a której uczeni op iera ją swe dotychczasowe sukcesy. K lasycznym przy kładem był T ro fim Ł ysenko, który wiedzę o współczesnej genetyce czerpał z encyklopedii oraz odrzucał ogólnie przy jętą m eto d y k ę d o św iad ­ czalnictw a.

6.

O dbiegliśm y o d postawionego n a w stępie p y ta n ia dotyczącego D arw inow skiej teorii dobo ru n a tu ra ln eg o , poniew aż przyw iązanie biologów d o tej teorii nie je st zro zum iałe bez znajom ości sposobów up ra w ian ia n a u k ścisłych niestosow anych. W świetle tego co pow ie­ d zian o powyżej, teoria ta nie je st i nie m oże być dogm atem . W swym oryginalnym kształcie zap ro p o n o w an a została praw ie p ó łto ra wieku tem u przez K a ro la Darwina ja k o najlepsze w yjaśnienie ró ż n o ro d n o ­ ści św iata organicznego i zadziw iających p rzy sto so w ań organizm ów żywych. G d yb y tem po przepływu in fo rm acji i natężenie k o nk uren cji w śród uczonych było tak duże ja k obecnie, to m og ła nie p rzetrw ać

(11)

n aw et k ilku lat, poniew aż D arw ino w i i jego w półczesnym b rak o w ało znajom ości m echanizm ów dziedziczenia i pow szechnie przyjm ow a­ n o , że cechy dzieci są średnią cech ich rodziców . Jeszcze za życia D a rw in a, p ro feso r inżynierii U niw ersytetu w G lasgow , Fleem ing Jen k in zw rócił uw agę, że przy tak im dziedziczeniu dochodzi do ogrom nej u tra ty zm ienności w każdym p oko leniu, a bez zm ienności d o b ó r jest niem ożliwy. N ie znaleźli się je d n a k inni krytycy, znający dostateczn ie do b rze m atem aty k ę, k tó rzy by podjęli ten isto tn y w ątek. P o p o w stan iu genetyki arg u m e n t ten u p ad ł, poniew aż o kazało się, że m echanizm y dziedziczenia pozw alają n a utrzym yw anie się zm ien no ­ ści z p o k o len ia n a pokolenie.

O dkrycie m echanizm ów dziedziczenia, a co za tym idzie w y­ kluczenie m ożliw ości dziedziczenia cech nab y ty ch było dla wielu b ad aczy (np. w ybitnego am erykań skiego genetyka T h o m asa M o r­ g an a ) arg u m en tem przeciw ko darw inow skiej teorii. P ow stan ie gene­ tyki populacyjnej w pierwszej połow ie X X w ieku pozw oliło n a logiczne połączenie darw inow skiej teorii z genetyką i co więcej dało tej teorii jeszcze m ocniejsze podstaw y. N iem niej d o la t 6 0 -ty ch m o żn a było m ieć w ątpliw ości czy teo ria D a rw in a spełnia fo rm aln e w ym ag an ia teorii naukow ej w sensie zap ro p o n o w an y m przez P o ­ p p e ra , czy też jest tylko m etafizycznym p ro g ram em badaw czym , ale i ta w ątpliw ość u p a d a w świetle p o stęp u w teorii ew olucji w drugiej połow ie X X w ieku.

D ysponujem y zatem teo rią, ogólnie za ak ce p to w an ą przez w szyst­ kich zajm u jących się ew olucją i zagadnieniam i pokrew nym i, k tó ra w yjaśnia dlaczego św iat organizm ów żywych i paleontologicznych odk ry w ek w ygląda tak ja k w ygląda. Z teorii tej w y prow ad zane są różne przew idyw ania, k tó re m o żn a em pirycznie spraw dzać. W w ięk­ szości p rz y p ad k ó w obserw acje i eksperym enty po tw ierd zają te przew idyw ania, a jeśli nie p o tw ierd zają, to ja k dotychczas sprzeczno­ ści m iędzy teo rią a d an ym i em pirycznym i są zb yt m ałe aby teorię tę obalić. D aje się o n a tylko uzupełniać lub p o p raw iać i setki jeśli nie tysiące b adaczy zaan g ażo w an e są w tę czynność. Z atem pew ność, że te o ria ta je st najlepszym w ytłum aczeniem i nic jej nie zagraża, nie w ynika z naszego do gm atyzm u , ale ze św iadom ości, że jej ciągłe spraw dzanie, tylko ją p o p ra w ia a nie niszczy.

O statn i wielki p roblem ja k i m a ją ew olucjoniści, a m ianow icie przyczyny istnienia w p rzyrodzie płciow ości jeszcze d o niedaw na w ydaw ał się problem em nierozw iązanym i przez to b ard zo o biecują­ cym . S kupił o n uw agę wielu b ard zo różnych badaczy i w chwili

6 K. Popper. 1976. Unended quest: an intelectual autobiograpy. Fontana/C ollins, London.

(12)

obecnej w ydaje się już bliski ro zw iązania7. M oże za 200 lat darw in o w ­ sk a teo ria tak się zmieni, że odbiegnie znacznie od swego obecnego kształtu , ale ja k dotychczas teo ria ta trzy m a się d o sk o n ale i na horyzoncie b ra k jej jakichkolw iek k o n k u ren tó w . D latego n a laikach ro b i w rażenie dogmatu.

N a zakończenie w arto w spom nieć o jeszcze dw óch w ażnych spraw ach. Po pierwsze, biologia ew olucyjna nie jest au to n o m iczn a w obec w szystkich innych n a u k ścisłych. Jej stw ierdzenia nie m ogą być sprzeczne z wiedzą fizyków , chem ików , geologów i biologów m olekularnych. Przedstawiciele tych dyscyplin m o gą sam i nie o rien ­ to w ać się w biologii ew olucyjnej, ale są badacze, któ rzy zajm ują się takim i zw iązkam i między biologią i innym i dziedzinam i n au k przyrodniczych. Wszelkie rewizje teorii ew olucji m uszą to b rać p o d uw agę. Jest rzeczą znam ienną, że przeciw nikam i Ł ysenki po ster­ rory zo w an iu biologów byli radzieccy fizycy, k tó rzy nie m ogli się pogodzić z m etodologią badaw czą p ro p o n o w a n ą przez Łysenkę.

P o drugie, w tłumie tysięcy uczonych i setek tysięcy arty k u łó w naukow ych ogromnie tru d n o się przebić. D latego każdy k to odkryje coś now ego stara się in terp reto w ać swe odkrycie ja k o przełom , a przynajm niej dać mu nazw ę przełom tak i sugerującą. S tąd nazw a „ew olucja niedarw inow ska” n a zm iany w częstości genów nie będących skutkiem doboru, m im o że tak ie zm iany nie są sprzeczne z teo rią D arw in a. Stąd też rek lam a w okół innych koncepcji, k tó re m iały być rewizją darwinizm u, a były tylko jego d ro b n y m u zupeł­ nieniem . B ardzo ładnie opisał to kilka la t tem u nieżyjący ju ż w ybitny polski p aleontolog i biolog A n to n i H o ffm a n 8. D la laików riie śledzących dokładnie postępów w biologii ew olucyjnej, w tym także poszukujących sensacji dziennikarzy, tak ie reklam iarskie w ystąpie­ nia robią w rażenie poważnej rewizji teorii ew olucji. W rzeczywistości nic nie w skazuje, aby w najbliższym czasie ta k a rew izja była p otrzebn a. C o oczywiście nie oznacza, że teo ria ew olucji jest ta k a , ja k za czasów D arw ina. K ażdy ro k przynosi now e od k ry cia i staw ia przed badaczam i nowe problem y, nic je d n a k nie w skazuje n a to , aby podstaw ow e tezy Karola D a rw in a trzeb a było odrzucić.

7 H. Krzanowska i inn. 1995. Zarys mechanizmów ewolucji, PW N , W arszawa. 8 A. Hoffm an, Arguments on Evolution: a Paleontologist’s Perspective, Oxford University Press, New York 1987.

(13)

IS D ARW IN IAN TH E O R Y O F NATURAL SELEC TIO N A D OG M A O F M O D E R N BIOLOGY?

REM ARK S O N SO C IO L O G IC A L A SPECTS O F M O D ER N Ν Ο Ν -A PPL IE D SC IEN C ES

Summary

While in many areas o f hum an activity: politics, arts, hum anities and applied sciences, many different views and approaches are accepted, the situation in m odern non-applied sciences is quite different. All scientists seems to accept the same paradigm s and they present the same view concerning the basis scientific concepts. One o f such comm only hold view is the acceptance o f the D arw inian theory o f natural selection in biology.

The au th o r makes an attem pt to explain why it is so and why m odem non-applied sciences differ from bo th from old sciences and from other areas o f hum an activity. The argum ents given by the au th o r are based mainly the sociology o f m odern science.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Then the shell was removed from the UNIVIMP, the cable of the capacitive transducer was installed, the shell was placed again on the UNIVIMP, and the fifth

Celem prowadzonych badań wchodzących w skład osiągnięcia naukowego Pani Marty Wanarskiej była identyfikacj a i ekspresja f3-D-galaktozydaz oraz izomeraz

• Dwie cząsteczki DNA mogą posiadać identyczne sekwencje par zasad, ale jeśli nici mają różne liczby splotów, będą one się inaczej zachowywać. Wtedy nazywamy

• Szczególnie interesującą cechą białek jest to, że w większości przypadków stają się aktywne biologicznie tylko po zwinięciu w ściśle określony kształt.

Celem przedmiotu jest zapoznanie studentów z metodami badań ankietowych i specyfiką tych badań w naukach biologicznych.. Ukształtowanie umiejętności zaprojektowania i

Нирвана является здесь не резуль- татом процесса (в противном случае она была бы еще одним преходящим состоянием), а высшей вечной

71 Według ustaleń A.. W grudniu 1970 roku, po naw iązaniu stosunków polsko-zachodnioniem ieckich, w perspektywie ko- lejnej fali wyjazdów, władze zewidencjonowały