• Nie Znaleziono Wyników

Ach, ten Lolo.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ach, ten Lolo."

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Sławomir Mrożek Lolo

Ach, ten Lolo.

Jak on umie naciskać klawisze. To znaczy odpowiednie klawisze, bo naciskać, tylko naciskać, umiem nawet ja. Ale nie po to nas tutaj trzymają, Lola i mnie, żebyśmy naciskali byle co i byle jak. Gdyby tylko o to chodziło, w ogóle nie byłoby o czym mówić, to znaczy gdyby tu były tylko same odpowiednie albo tylko same nieodpowiednie klawisze. Ale pomysł tego pana z brodą na tym właśnie polega (i chyba chodzi mu tylko o to, żeby mnie upokorzyć,

a wywyższyć Lola), że klawisze są dwojakiego rodzaju. Te, które należy naciskać i te, których nie należy naciskać. Co gorsza, niczym nie różnią się one między sobą. To znaczy .... dopóki ich się nie naciśnie. Potem różnica ... ach, aż nazbyt jest widoczna.

Mianowicie, kiedy naciśnie się odpowiedni klawisz (to znaczy, kiedy Lolo naciśnie, bo mnie nie udaje się to nigdy), otwiera się klapa i wyskakuje kawałek słoninki, którą zjada ten, kto nacisnął (to znaczy Lolo). Kiedy zaś naciśnie się nieodpowiedni klawisz (ten, który ja zawsze naciskam, choć zawsze chcę nacisnąć inny) – nic się nie otwiera.

[...] Pan z brodą, który to wszystko urządził, zostawił nam swobodę naciskania, wybór więc należy do mnie. Co więcej, ten pan zdaje się oczekiwać, a nawet wymagać ode mnie, abym naciskał klawisz odpowiedni. Czym wytłumaczyć, że ja nie naciskam jak trzeba, a Lolo naciska? Tylko tym, że Lolo umie, a ja nie umiem. To znaczy, że ja jestem głupszy od Lola. Aby nie zginąć z głodu, muszę sobie radzić inaczej. Oto jak:

Właśnie już Lolo nacisnął i ja nacisnąłem, ze skutkami odmiennymi, które opisałem powyżej. Lolo trzyma w przednich łapkach kawałek smakowicie pachnącej słoninki (mnie ona pachnie smakowiciej niż jemu, bo ja jestem głodny, a on nie), ja mam łapki puste i burczy mi w brzuchu. On nie zabiera się jeszcze do jedzenia (bo jest nażarty, bestia), ja bym chętnie się zabrał, ale nie mam do czego. Słoninka jest w łapkach Lola.

Więc mówię:

– Wiesz, Lolo, podziwiam cię. Jesteś taki mądry, taki inteligentny, że zaledwie wystarczy mi ta odrobina głupiego rozumu, którą posiadam, żeby to pojąć i ocenić.

Jeżeli mam jakikolwiek rozum, to chyba tylko po to i tylko na tyle, żeby cię podziwiać.

– Hm, hm... – mruczy Lolo. – Jaki jestem?

Dobra nasza, myślę sobie i powtarzam:

– Jesteś mądry, inteligentny, wybitny, doprawdy niezwykły.

– Niezwykły, powiadasz? – podejmuje Lolo z lubością i ma taką minę, jakby jadł najpyszniejszą słoninkę na świecie. – Niezwykły?

– Oczywiście. Weźmy na przykład mnie. Ja nic nie potrafię, bo jestem głupi, ograniczony i tępy. Ty natomiast jesteś genialny.

– Hm, no to masz – powiada Lolo i oddaje mi słoninę. [...] I dodaje z pogardą:

– Tylko się nie udław.

Uwaga jest na miejscu. Jestem tak wygłodzony, że rzucam się na słoninkę doprawdy zbyt łapczywie. Ale nie mogę się powstrzymać, mimo pogardy Lola. Zresztą moje łakomstwo sprawia mu przyjemność.

– O, tak, je...steś wielki... potężny... mniam-mniam... Niesłychany... mlask-mlask...

Cudowny....

Trudno jest jeść i przemawiać jednocześnie, ale wiem, że muszę mówić, jeżeli mam zadowolić Lola. Trzeba żyć. Chociaż gdyby mnie ktoś zapytał: „Dlaczego trzeba?” – nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie. Lolo chętnie dyskutuje na tematy ogólne.

(2)

Ma ku temu chęć i swobodną głowę, bo zawsze jest nażarty. Ja myślę przede wszystkim o jedzeniu, ale nie mogę mu odmówić, kiedy się jemu zechce pogadać o abstrakcjach. Jego prawo. Przeważnie rozmawiamy wieczorem, kiedy laboratorium jest już zamknięte, klawisze nie działają i nikt nas nie obserwuje. Wtedy Lolo zaczyna:

– Moja misja to udowodnić, że jesteśmy zdolni do objęcia władzy nad światem.

Szczur – to brzmi dumnie. Jestem niesłychanie inteligentny, ale to jeszcze nic. W miarę jak ćwiczę moją inteligencję, rozwijam ją i pogłębiam, zbliżam się do rezultatów, o których nam się nie śniło.

– Ależ Lolo – próbuję oponować nieśmiało – na razie jesteśmy zamknięci w klatce.

On ignoruje moje spostrzeżenie.

– Moja wybitność świadczy, że jesteśmy rasą wyjątkową. Moim powołaniem jest ewolucja, która postawi mnie na czele gatunku, a nasz gatunek na czele wszystkich innych gatunków. Musimy sprostać temu zadaniu.

– Ty na pewno sprostasz. Ale ja nie.

– Nie martw się. Ostatecznie jesteś także szczurem, chociaż głupim. Należysz do tej samej rasy, co ja.

Lolo rozwija skrzydła swojej fantazji. Mówi o wynalazkach, jakich dokona, choć, oczywiście, ich nie precyzuje, bo nie wie jeszcze, jakie będą. Ale ma intuicję, wizję i natchnienie. Zwierza mi się na przykład:

– Już coś mi świta. Wynajdziemy coś... Coś takiego...

Nie mogąc się wysłowić, robi okrężny gest łapkami.

– Masz na myśli koło?

– Tak, tak, koło! – ucieszył się. – Wynalazek koła otworzy nam drogę do innych wynalazków.

– Oczywiście – zgadzam się nieszczerze. – Opanujemy kosmos. Słoninka.

– Co?

– Nic, nic, wymknęło mi się.

I tak sobie gwarzymy.

Od pewnego czasu ogarnia mnie niepokój.[...] Mówię Lolowi:

– Nie umiem tego określić, jestem tylko prostym, głupim szczurem. Ale słyszę głos, który mi mówi: „Przegryź klatkę, wydostań się poza mury. Skocz do wody.”

– Co za głupstwa – śmieje się Lolo. – Przerwać doświadczenia? Gryźć? I po co do wody?

– Nie wiem. To głos tajemny, który nie raczy mi się przedstawić. Nie wiem, skąd pochodzi. Wiem tylko, że brzmi rozkazująco.

– Tym mniej należy zwracać na niego uwagę. Nie rozmawiaj z nieznajomymi.

Naciskaj.

I Lolo naciska, dostaje słoninkę, je. Ja nie mam ochoty naciskać. Nawet już nie dlatego, że i tak mi nic z tego nie przyjdzie. Głos nie milknie, powtarza się, nie daje mi spokoju. Ten głos mi mówi, że ta klatka, to pomieszczenie, w którym się ona znajduje, i to, w czym znajduje się pomieszczenie – są zagrożone. Że trzeba opuścić to wszystko, wydostać się poza obręb tego wszystkiego i uciekać. Nie wiem, dokąd, ale uciekać, uciekać, uciekać... Śni mi się

ocean, ja i Lolo przebierając łapkami płyniemy w tym oceanie i oddalamy się od niebezpieczeństwa. Ale on nie chce słyszeć o niczym.

– Jaki ocean, po co ocean, zwariowałeś? Właśnie na oceanie jest niebezpiecznie.

(3)

– Tak, ale tam jeszcze mamy szanse. A tutaj...

– Co tutaj?

– Tutaj zginiemy.

– Może ty zginiesz, ale nie ja – obraził się – ja, z moją inteligencją...

Ma rację. On ze swoją inteligencją świetnie tu sobie radzi. I co on by robił na oceanie?

Tam ani klawiszy, ani naciskania, koniec z jego prestiżem. Tutaj on nie zginie i ja przy nim nie zginę. Więc czemu się niepokoję?

Z tomu: Dwa listy i inne opowiadania, Paryż 1970

1. „Jest to opowiadanie o inteligencie, który poddaje się władzy głupszego od siebie, schlebia mu i wysługuje się, aby w ogóle przeżyć.” – udowodnij, że zdanie to odnosi się zarówno do bohaterów „Lola”, jak i „Cesarza”.

2. Wypisz z opowiadania „Lolo” przykłady kolokwializmów.

3. Określ przyczynę stosowania języka potocznego w opowiadaniu.

4. Napisz, jaka jest twoim zdaniem intencja ironii Mrożka w opowiadaniu „Lolo”.

5. „Groteska to tragizm komicznej bezsiły.” – udowodnij, że stwierdzenie to odnieść można do opowiadania Mrożka.

6. Wyjaśnij rolę wtrąceń, zdrobnień i stylizacji we fragmencie opowiadania: Lolo trzyma w przednich łapkach kawałek smakowicie pachnącej słoninki (mnie ona pachnie smakowiciej niż jemu, bo ja jestem głodny, a on nie), ja mam łapki puste i burczy mi w brzuchu. On nie zabiera się jeszcze do jedzenia (bo jest nażarty, bestia), ja bym chętnie się zabrał, ale nie mam do czego.

7. Określ typ narracji w „Lolu” – jaka była intencja Mrożka?

8. Wyjaśnij użycie pojęcia „parabola” z wypracowania w odniesieniu do treści opowiadania:

Parabola odwołuje się do znanego nam z historii najnowszej świata socjalizmu, nasyconego treściami ideologicznymi, bo Lolo sam mianuje się ideologiem nowego wspaniałego świata.

9. Wypisz z opowiadania dwa związki frazeologiczne i określ ich a) znaczenie, b) pochodzenie, c) cel użycia w tekście.

LEW

Już Cezar dał znak. Podniosła sie krata i jakby grzmot coraz to potężniejszy zaczął sie wydobywać z czarnego lochu. Chrześcijanie zbili sie w gromadkę na środku areny. Tłum powstał z miejsc, żeby lepiej widzieć. Chrapliwy pomruk, toczący sie jak lawina głazów po osypisku górskim, gwar pełen podniecenia i krzyki leku. Pierwsza lwica, prędko i miękko przebierając łapami, wybiegła z tunelu. Igrzyska rozpoczęły się.

Dozorca lwów, Bondani Kajus, uzbrojony w długa żerdź, sprawdził, czy wszystkie zwierzęta wzięły udział w strasznej zabawie. Już był odetchnął z ulga, kiedy dostrzegł, że przy samej bramie zatrzymał sie lew i nie kwapiąc sie do wyjścia na arenę, spokojnie je marchewkę. Kajus zaklął, ponieważ do jego obowiązków należało pilnowanie, aby żaden drapieżnik nie kręcił się po cyrku bezużytecznie. Zbliżył się wiec na odległość

przewidzianą przepisami o bezpieczeństwie i higienie pracy, i ukłuł żerdzią lwa w

pośladek, żeby go podrażnić. Ku jego zdziwieniu lew odwrócił sie tylko i machnął ogonem.

Kajus ukłuł go po raz drugi, trochę silniej.

— Odczep sie — powiedział lew.

Kajus podrapał sie w głowę. Lew dał niedwuznacznie do zrozumienia, że nie chce

(4)

agitacji. Kajus nie był złym człowiekiem, ale bał sie, że nadzorca, widząc jego

zaniedbywanie sie w pracy, wrzuci go miedzy skazanych. Z drugiej strony — nie miał ochoty kłócić sie z lwem. Spróbował go wiec namawiać.

— Mógłbyś to zrobić dla mnie — powiedział do lwa.

— Nie ma głupich — odrzekł lew nadal zajadając marchewkę.

Bondani zniżył głos.

— Nie mówię, żebyś od razu kogoś pożerał, ale żebyś chociaż trochę pokręcił się i poryczał, tak dla alibi.

Lew machnął ogonem.

— Człowieku, mówię ci: nie ma głupich. Zobaczą mnie tam i zapamiętają, a potem i tak nikt ci nie uwierzy, że nikogo nie zjadłeś.

Dozorca westchnął. Zapytał z odcieniem żalu:

— Ale właściwie — dlaczego nie chcesz?

Lew spojrzał na niego uważnie.

— Użyłeś słowa „alibi”. Czy nie przyszło ci do głowy, dlaczego ci wszyscy patrycjusze sami nie biegają po arenie i nie pożerają chrześcijan, zamiast posługiwać sie nami, lwami?

— Nie wiem. Zresztą to przeważnie ludzie starsi, astma, zadyszka...

— Starsi... — mruknął z politowaniem lew. — Nic sie nie znasz na polityce. Oni po prostu chcą mieć alibi.

— Niby przed kim?

— Przed pierwiastkiem nowego, które kiełkuje. W historii zawsze trzeba sie orientować według tego, co nowe, co kiełkuje. Czy nigdy nie myślałeś o tym, że chrześcijanie mogą dojść do władzy?

— Oni — do władzy?

— A tak. Trzeba tylko umieć czytać miedzy wierszami. Cos mi się wydaje, że Konstantyn Wielki prędzej czy później dogada sie z nimi. I co wtedy? Rewizje, rehabilitacje. Wtedy tym w lożach łatwo będzie powiedzieć: „To nie my. To lwy”.

— Rzeczywiście, nie pomyślałem o tym.

— Widzisz. Ale mniejsza z nimi. Mnie chodzi o moja skórę. Jak przyjdzie co do czego, to wszyscy widzieli, że jadłem marchewkę. Chociaż, miedzy nami, marchewka to wielkie świństwo.

— A jednak twoi koledzy jedzą tych chrześcijan aż miło — powiedział złośliwie Kajus.

Lew skrzywił sie:

— Prymityw. Krótkowzroczni koniunkturaliści. Idą na byle co. Element bez zmysłu taktycznego. Ciemnota kolonialna.

— Słuchaj — zająknął sie Kajus.

— No?

— Jakby ci chrześcijanie, wiesz...

— Co — chrześcijanie?

— No, doszli do władzy...

— No?

— To mógłbyś wtedy zaświadczyć, że ja cie do niczego nie zmuszałem?

— Salus rei publicae summa lex tibi esto1 — powiedział sentencjonalnie lew i zabrał sie z powrotem do swojej marchewki.

1 Salus rei publicae summa lex tibi esto - dobro rzeczypospolitej jest dla ciebie najwyższym prawem

(5)
(6)
(7)
(8)
(9)
(10)

O co toczy się gra?

Co wkłada do gry Szuler?

Jaką stawkę postawił Nowosądecki?

Kogo obstawił narrator?

Ile postawił Beyer?

(11)

Opowiedz się za stwierdzeniem:

a) opowiadanie Mrożka jest po prostu obrazkiem z życia namiętnych karciarzy,

b) opowiadanie Mrożka nie dotyczy miłośników gry w karty, lecz kryje w sobie prawdy ogólniejsze, dotyczące postaw ludzkich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W związku z tym używa się za każdym razem tego samego systemu, ALE ten system nie jest jednoznaczny, tylko zależy od jakiegoś ciągu bitów, zwanego kluczem.. Ponieważ system

Struktura książki zdominowana jest rozważaniami zawartymi w teoretycznej, pierwszej części, w której Jacek Hołówka stara się interpretować zjawiska, skła- dające się na

Jeżeli faktycznie plejotropowe działanie małych dawek riwaroksabanu w połączeniu z ASA jest tak korzystne dla pacjentów z miażdżycą — nawet tych wiele lat po

Zróżnicowana i zdrowa dieta powinna zawierać dania przygotowywane od podstaw z jak najmniej przetworzonych produktów z następujących grup: warzywa, owoce, produkty zbożowe

Jeśli dziecko, które do tej pory było raczej dobrym uczniem, miało grono znajomych i raczej wywiązywało się ze swoich obowiązków domowych, nagle przestaje się uczyć,

Mianowicie, kiedy naciśnie się odpowiedni klawisz (to znaczy, kiedy Lolo naciśnie, bo mnie nie udaje się to nigdy), otwiera się klapa i wyskakuje kawałek słoninki, którą zjada

Uczniowie pracują w parach i na hasło Otwartusia wpisują na listę jeden.. czasownik z zakończeniem „uje”, następnie na sygnał „wkoło” podają ją dalej, żaden wyraz

Pytanie „kiedy malowidło staje się obrazem?” zapytuje nie tyle o mo- ment tej przemiany, co o miejsce, w którym ona zachodzi, a ponieważ dokonuje się ona w oku widza – to