• Nie Znaleziono Wyników

O właściwe rozumienie filozofii Proklosa.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O właściwe rozumienie filozofii Proklosa."

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N IK I F IL O Z O F IC Z N E T o m X V , z e s z y t 1 1967

MIECZYSLAW GOGACZ

o WLASCIWE

r o z u m i e n i e f i l o z o f i i p r o k l o s a

1. L ek tu ra E lem entow teologii Proklosa deoXoyixyj, In - stitutio theologica) zmusza czytelnika, zorientow anego w historii filo­

zofii i opracowaniach, dotyczqcych filozofii Proklosa, do postaw ienia przynajm niej dw u pytan: 1. Czy tresc tekstow , napisanych przez P ro ­ klosa, jest zgodna z tym , co podajq podr?czniki i opracowania?; 2. W ja- kim stopniu Proklos, w edlug swej w lasnej opinii i w edlug opinii histo- rykow filozofii w ierny uczen P lotyna i Porfiriusza, jest neoplatonikiem rzeczywiscie w iernym tradycji?

Szukajqc odpowiedzi na obydw a pytania si?gnijm y najpierw p rzy­

najm niej do dw u podr?cznikow, do daw niejszego i najnowszego. Otoz w klasycznym juz dzis podr?czniku historii filozofii greckiej E. Zeller stw ierdza, ze nauka Proklosa jest obrazem w yczerpania i zaniku sil neo- platonskiej szkoly, ostatnim jej akordem . Proklos, w edlug Zellera, nie dodal nic nowego do uj?c m istrzow i szczyci si? tym , ze jest ich w iernym uczniem. O pracow uje wi?c z drobiazgowq dokladnosciq i scisloscia calq wiedz?, przekazanq m u przez poprzednikow. D aje jednak w yklad, k to ry w yw oluje w razenie czegos sztucznego i zawiklanego. Z poj?ciam i filo- zoficznymi m iesza m ityczne w yobrazenia wschodnich i greckich w ierzen.

Kurczowo trzym a si? m aterialu, przekazanego przez tradycj?, na sil?

w ciska ten m ateria l w ra m y logicznej konsekwencji, k to ra nie w y p ly - wa z w ew n?trznych potrzeb poznawczych czlowieka. Tw orzy system zw arty, lecz oderw any od zycia x. W jednym z najnow szych podr?czni- kow, m ianowicie w Z arysie historii filozofii J. Legowicza, czytam y, ze szkola atenska, k to rej tworcq byl Proklos, „korzystajqc z najbardziej r 6 znorodnych dyscyplin filozoficznych, m itologicznej gnozy i dotych- czasowych dok try n teistycznych, przy pomocy swoistej dialektyki stwo- rz y la now y system naturalistyczno-teologiczny. Podstaw q neoplato- nizm u atenskiego jest em anatyzm przyczynowy. Zagadnienie sprowadza si? do odpowiedzi na trz y pytania: 1 . jak skutek tkw i w przyczynie, 2. jak skutek pochodzi (em anuje) z przyczyny i 3. jak do swego przy - czynowego zrodla powraca. Proces ten dokonuje si? n a zasadzie sprzecz-

i E. Z e l l e r , Die Philosophie der Griechen, Leipzig 1903, s. 834—890.

(2)

so

nosci nurtujqcych ontologiczn^ tozsamosc Jedni, k to ra z kolei kieruje przyczyn^ i skutkiem ” 2.

Sposrod opracowan o charakterze m onograficznym w ezm y pod uwags wazniejsze pozycje i znowu daw niejsze oraz najnow sze publikacjs, na przy*;lad ksigzks B. Jasinowskiego i ksiqzks P . M erlana. C harakteryzu- jqc istots neoplatonizm u Jasinow ski m ysl P lo ty n a dokum entuje cytatami z P ro k lo sa 3. Nie widzi wise rozniey w poglqdach tych dw u autorow.

Uwaza, ze „zreb ideowy” calego neoplatonizm u, podw alins ,,gmachu neo- platonskiej m etafizyki” stanow i^ dw ie zwiqzane z sobq koncepcje: „[...]

koncepcja powszechnego porzqdku doskonalosci i bytow oraz nowa, dy- namiczna koncepcja zasady substancji” 4. I dodaje, ze „zrqb” ten jest roz- w ijan y ,,z um ilow aniem przez jego nastspcow ” 5. Na dalszych stronicach Jasinow ski m a na m ysli przede wszystkim Proklosa twierdzqc, ze jeszcze mocniej niz P lotyn w ysuw a Jed n is „na czclo system u” oraz rozw ija i uza- sadnia istotne w neoplatonizm ie dw ie w ym ienione koncepcje 6. M erlin, w ksiazce pt. From Platonism to Neoplatonism , porow nuje tek sty Proklo­

sa z tekstam i innych neoplatonikow, a takze A rystotelesa, i stwierdza, ze Proklos podobnie jak Jam blich k ontynuuje m ysl Posidoniosa, a w rrate- m atycznym opisie duszy i bytow m atem atycznych utozsam iajgc kwadrat z duszq daje ujscie podobne do u jsc Jam blicha 7. Takze w ise w edlug M er-' lana nie m a w iskszej rozniey, a moze naw et zadnej, m isdzy poglqdami neoplatonikow. Proklos jest w iernym uczniem m istrzow.

Dodajm y omowenia Sinki i Gilsona, w edlug ktorych erudy cy jn y Pro­

klos z cgrom nych m aterialow , przekazanych przez tra d y e js szkoly, wy-

2

J. L e g o w i c z, Zarys historii filozofii, Warszawa 1964, s. 72.

3 Por. B. J a s i n o w s k i , O istocie neoplatonizm u i jego stanowisku w dzie- jach filozofii, Warszawa 1917, s. 9, 11, 13—14, 17, .20.

4 Tamze, s. 8.

5 Tamze, s. 8.

6 Tamze, s. 9, 13—14.

7 Ph. M e r 1 a n, From Platonism to N eoplatonism , The Hague I9602, s. 21, 23, 34, 83, 90; por. s. 39, 109. Przytaczajqc poglqdy tylko Zellera, Legowicza, Jasinow­

skiego i Merlana pragne przykladowo pokazac, ze w najnowszych i najdawniej- szych uj^ciach podr^cznikowych oraz monograficznych ,,obowi^zuje” teza o braku oryginalnosci w uj^ciach Proklosa. Te oryginalnosc mozna jednak dostrzec w in- nym niz u Plotyna organizowaniu przez Proklosa analizy filozoficznej i w rozwa- zaniu na gruncie neoplatonizmu sprawy ciggu przyczyn w nieskonczonosc. Byloby ciekawe porownanie ujtjcia ci^gu przyczyn u A rystotelesa i u Proklosa. Temat taki wykracza jednak poza ramy artykulu. Zwi^zki Proklosa z Arystotelesem roz- waza czqsciowo w cytowanej pracy Merlan. Omawia jednak glow nie problemy me­

tafizyki, duszy, substancji i podzialu nauk. Literature dotyczqcg Proklosa zestawia

F. U b e r w e g — K. P r e c h t e r , Die Philosophie des A ltertum s, Geschichte

der Philosophie I, Berlin 1926, s. 193* — 195*; nowszq literature podaje W. Totok,

Handbuch der Geschichte der Philosophie, I: A ltertu m , Frankfurt am Main 1964,

s. 346—348.

(3)

O W L A S C IW E r o z u m i e n i e f i l o z o f i i p r o k l o s a 91

pracow al system , tlum aczqcy w edlug praw triadycznego rozw oju skom - plikowanq stru k tu r^ sw iata. Proklos w swoich uj^ciach dal przew ag? Te- odorowi, Syrianow i, Jam blichow i i Plotynow i. Stw ierdzil, ze istnieje trzy stopnie lub sfery rzeczywistosci: bytow anie wszystkiego w Jedni, byto- wanie poza Jedniq poprzez w yjscie z Jedni, bytow anie poza J e d n iq w p o - wrocie do Jedni. W yjscie poza Jedni^ jest em anacjq az do m aterii. W szy- stko wi^c pochodzi z Jedni,' lecz zawsze za posrednictw em pierw szych jednosci i rozum u. W rozum ie sq trz y sfery: byt, zycie, mysl. B yt i zycie dzielq si? ha trz y triady. Mysl rozpada si? na siedem hebdom ad. Kazdy elem ent tych szeregow jest bostwem . W szystkie bostw a dzielq si? n a trzy kategorie, z ktorych kazda stanow i cztery tria d y bogow glownych, bogow pozasw iatow ych i bogow wsrodsw iatow ych. Ponizej bogow sq demony (aniolowie, wlasciw e dem ony, bohaterowie), pod nim i dusze i eteryczne cialo ludzkie, stanow iqce z przebywajqcq w nim duszq — czlowieka. W szystko to jest spi^te klam rq: Jed n ia — m ateria 8.

W lite ratu rz e wi^c dotyczqcej Proklosa podkresla si? glownie to, ze bvl calkowicie w iern y trad y c ji szkoly, ze nie dodal nic do uj^c m istrzow i ze tylko uporzqdkow al ogrom ny m aterial erudycyjny, wciskajqo go na sii? w ra m y logicznej konsekw encji i w zw arty system , w ktorym wychodzqc z em anatyzm u przyczynowego p rz y szeregow aniu posredni- kow m i^dzy Jedniq a m ateriq pom ieszal poj^cia filozoficzne i m ito- logiczne.

W racajqc do pytan, postaw ionych na poczqtku arty k u lu , dodajm y, ze lektura E lem entow teologii, a glownie rozdzialy pt.: „ 0 pierw szym dobru”, „ 0 tym , co jest sam ow ystarczalne”, ,,0 przyczynie”, „ 0 n ieru - chomym i ’p er se’ ruchom ym pocz^tku lub przyczynie”, „ 0 tym , co wieczne”, budzi przekonanie, ze tek sty Proklosa nie prezentujq tylko mechanicznie jakkolw iek logicznie zestaw ionej listy posrednikow mi^dzy Jedniq i m ateriq, lecz takze precyzyjnq analizy filozoficznq, w ktorej rozwaza si? rozne mozliwosci rozwiqzania podj^tego problem u. Rozwa- zania Proklosa z tej ra cji w yw olujq w razenie bardziej analizy z zakresu ontologii ty p u w jakim s sensie ingardenow skiego (o ile t? ontologi? u j- m uje si? pod kqtem m etody kom binatoryjnej, zastosow anej w Sporze o istnienie swiata) niz poszukiw an zwi^zkow em anacyjnych m i^dzy hipo- stazam i w yroznionym i przez neoplatonikow . Analiz tych P roklos do- konuje oczywiscie na m ateriale neoplatonskim . By 6 moze wi^c za moc- no podkreslono lub tylko zauwazono w tekstach Proklosa hierarchizm rzeczywistosbi, nie dostrzegajqc calej sily i precyzji analiz mozliwosci typu ontologicznego. Nie w ynika z tego, ze w tekscie Proklosa znajdu- jem y czystq spekulacj? ontologicznq, ze Proklos nie m iesza ontologii

8 T. S i n k o, L iteratura grecka, Wroclaw 1954, t. I ll, cz. 2, s. 305; E. G i l ­

s o n , La philosophie au moyen-&ge, Paris 19442, s. 378—379.

(4)

92 M IE C Z Y S IiA W G O G A C Z

z m etafizyki, porz^dku poznania z porzqdkiem istnienia. Chodzi o to, ze tresc tekstow jest bogatsza niz to, o czym in fo rm u ji podr^czniki i opracowania, i ze wiernosc Proklosa wobec tradycji nie jest calkowicie jednoznaczna, skoro rozw aza on takze problem ci^gu przyczyn w nie- skonczonosc, w ym agaj^cy przeciez substancjalnej odr^bnosci bytow, od- r^bnosci nie wyst^pujqcej w em anacyjnym szeregu hipostaz.

Celem arty k u lu jest w lasnie zilustrow anie tych dw u zagadniefy 1. analizy mozliwosci przeprow adzonej u Proklosa, 2. problem u ciqgu przyczyn w nieskonczonosc.

Pierw sze zagadnienie w ydobyw a pom ijany aspekt dziela Proklosa, drugie w swoistym sensie wzbogaca d y sk u sji na tem at kinetycznego dowodu istnienia Boga.

2. Nalezy blizej w yjasnic, dlaczego to drugie zagadnienie mozna wl^czyc do biez^cej i wci^z zywej dyskusji, dotycz^cej istnienia Bytu pierwszego.

Na tem at kinetycznego dowodu istnienia Boga, sform ulowanego przez sw. Tomasza z Akwinu, w ostatnich latach w ypow iadali si^ szerzej dwaj autorzy: K. Klosak 9 i A. M. K rqpiec 10. Nowym, zjaw iajqcym siQ prEj- dom i rozwi^zaniom filozoficznym problem u ruchu przeciw staw iali „sta- re ” uj^cia A rystotelesa i sw. Tomasza, ktore to uj^cia ku zdziwieniu za- interesow anych w ygryw aly w sporze, a w swiadomosci czytelnikow u stalaly przekonanie o wiecznie trw alej, mlodej, wci^z aktualnej sile praw dy (jezeli to byla rzeczywiscie prawda), niezaleznie od tego, przez kogo odkrytej i w jakich czasach. O stygl entuzjazm dla hegelianskiej tezy o wi^kszej wartosci tego, co nowe, a raczej pozniejsze w dzie- jach. Przekonyw ano si$, ze nie ty le rozw i^zania pozniejsze w czasie, ile jakosc, a wlasciw ie prawdziwosc odpowiedzi, decyduje o jej trwaniu i aktualnosci. W ydobyty z tekstow sens uj§c sw. Tomasza rozwigzywaf wi^c caly szereg kw estii m etafizycznych i historycznych. I przejm ujq- cym akcentem bylo w ykazanie w lasnie przydatnosci i aktualnosci to- m izm u w rozw i^zyw aniu dzis podejm ow anych problem ow dowodzenia istnienia Boga. Dopowiedzeniem czy moze podsum owaniem i porz^d- kowaniem dyskusji stalo si^ po kilku latach w yst^pienie w „Znaku”

s. Z. J. Zdybickiej n , podejm uj^cej problem form y rozumowego poznania istnienia Boga i rozwazajqcej w sw ietle wspolczesnych w ym agan nau- 9 Ks. K. K I 6 s a k, K in etyczn y dowdd istnienia Boga wobec now ych zarzu- tow , „Znak”, 19 (1949) 392—401; t e n z e , W poszukiw aniu pierw sze j przyczyny, Warszawa 1957, t. II, s. 214—298.

10 O. A. K r ^ p i e c , Raz jeszcze o kinetycznym dow odzie istnienia Boga,

„Zr.ak”, 25 (1950) 281—295.

11 S. Z. J. Z d y b i c k a , C harakter rozum owania w ystqpujqcego w Tomaszo-

w ym dow odzie kinetycznym . istnienia Boga, „Znak”, 89 (1961) 1483—1499.

(5)

O W t A S C I W E R O Z U M IE N IE F I L O Z O F I I P R O K L O S A 9 3

kowych metodologiczng poprawnosc stosowanego przez sw. Tomasza dowodzenia.

W tym dowodzeniu do wniosku prowadzg trzy przeslanki: „1. Istnie- jg na swiecie rzeczy b?dgce w ruchu; 2. Wszystko, co jest w ruchu, zo- staje poruszane przez cos innego; 3. J e st niemozliwe post?powac w nie- skonczonosc w tym szeregu czynnikow poruszajqcych i rzeczy porusza- nych” 12, (wniosek: istnieje pierw szy poruszyciel nieporuszony). Otoz trzecia przeslanka, u podstaw ktorej lezy nieujaw niona zasada racji do- statecznej, stanow i cale osobne zagadnienie, rozstrzygajgce spraw ? m e- tafizycznego ch arak teru dowodu istnienia Boga z ruchu. M etafizyka bowiem ty m si? charakteryzuje, ze dla kazdej rozpoznanej, w ew n?trznej s tru k tu ry b y tu szuka uzasadniajgcej t? stru k tu r? racji. Dotyczy to m e­

tafizyki arystotelesow skiej i tom istycznej. I dowod z ru ch u jest zwig- zany w lasnie z tg m etafizy k i, w tej m etafizyce funkcjonuje. Obok m e­

tafizyki, zbudow anej na arystotelizm ie i tom izm ie (przyjm uj?, ze inna jest teoria b y tu w ypracow ana przez A rystotelesa i inna przez sw. To­

masza), w scholastyce rozw ijajq si? m etafizyki, budow ane na platonskiej i neoplatonskiej w izji rzeczywistosci. Duzym zaskoczeniem dla historyka filozofii jest analiza problem u niemozliwosci ciggu przyczyn w nieskon- czonosc, dokonana przez Proklosa w Elem entach teologii, a wi?c w tek - scie, w ktorym w ykladajgc em anacyjne powiqzania m i?dzy hipostazam i au to r tek stu porusza si? na teren ie m etafizyki, poslugujgcej si? koncep- cjg przyczynowosci, w jakim s sensie w ykluczajqcej problem atyk? p ier- w szej przyczyny. Owszem, Jed n ia jest poczqtkiem wszystkiego, co zn aj- d u je si? poza nig, jest pierw sza w szeregu a raczej ponad szeregiem h i- postaz, b?dgcych bezposrednim i, pierw szym i przyczynam i hipostaz niz- szych, ale w lasnie z racji tego swoistego szeregu przyczyn pierw szych nie m ozna do niej, do Jedni, odnosic zagadnienia ciggu przyczyn w nie- skonczonosc, poniewaz zagadnienie to wiqze si? z kosmologicznym pu n - ktem w yjscia i redukcjq jako typem dowodzenia, a przede w szystkim , jak juz zauwazono, z zagadnieniem substancjalnej odr?bnosci bytow.

W ydawalo si?, ze neoplatonizm przyjm ujgc em anacj? nie widzi substan­

cjalnej odr?bnosci hipostaz, nie czerpie z poznania zmyslowego i nie posluguje si? redukcjq. Oczywiscie, Proklos przy jm u je em anacj?, po- m ija poznanie zmyslowe, nie posluguje si? redukcjq, nie widzi substan­

cjalnej odr?bnosci m i?dzy hipostazam i. Tym bardziej wi?c ciekawe sta- je si? rozum ow anie, ktore na terenie zupelnie innej m etafizyki dotyczy problem u typow ego dla trzeciej przeslanki dowodu istnienia Boga, sfor- m ulowanego przez sw. Tomasza, dla problem u takze i dzis pasjonujg- cego filozofow.

12

Tamze, s. 1488.

(6)

94

3. Aby dojsc do wnioskow, k tore b?dy w yjasnieniem czy uargum en- tow aniem dw u w ym ienionych i wyznaczajycych cel arty k u lu zagadnien, rozw azm y tek sty Proklosa. Szeroko pom yslane rozw azania w ym agalyby starannego przeprow adzenia analiz filologicznych i ujaw nienia ich w pra- cy, precyzow ania znaczen term inow w oparciu o historic j?zyka i historic prydow filozoficznych, a po zidentyfikow aniu ujec Proklosa porownania ich z mysly P lotyna, P orfiriusza i innych. Rezygnujyc ze staranniejszego przeprow adzenia i ujaw nienia calej tej w arsztatow ej roboty ze wzgl?du n a ra m y arty k u lu podam y same juz. rozwiyzania zagadnien, ktorych zreferow anie i zilustrow anie stanow i cel pracy.

Dla inform acji dodajm y, ze Proklos jest scholarchy i wlasciwym tworcy neoplatonskiej szkoly w Atenach. U rodzil si? w Konstantyno- polu w 410 r. S tudia zaczyl w A leksandrii. Udal si? potem do Aten, gdzie sluchal w ykladow P lutarcha, a przede w szystkim Syriana. Przez S yriana zostal w prow adzony w ark an a nauki Platona, Arystotelesa i spekulacje neoplatonskie. Po S yrianie przejyl kierow nictw o szkoly w Atenach. Cieszyl si? ogrom nym auto ry tetem i szacunkiem, zmarl w 485 r.

Bye moze, ze problem , a raczej tem at, ciygu przyczyn w nieskonczo- nosc Proklos wziql od A rystotelesa. Rozwazal ten problem jednak w swo- je j m etafizyce w innej koncepcji rzeczywistosci i przyczyny. Uzyskal dzi?ki tem u swoistosc rozwiyzan uderzajycych wysoky jakosciy speku- lacji, ktory w arto wydobyc, a rozw iyzania wlyczyc do dyskusji filozo­

ficznych'.

Dla potrzeb tego arty k u lu w ystarczy, gdy zanalizujem y z Elementow teologii fragm ent ,, 0 przyczynie” oraz „ 0 nieruchoniym i ’p er se’ rucho- m ym poczytku lub przyczynie”.

PROBLEMATYKA FILOZOFICZNA

W WYBRANYCH TEKSTACH ELEMENTOW TEOLOGII

Zanim przejdziem y do om owienia interesujycych nas kw estii, powin- nism y zdac sobie spraw ? ze sposobu, w jaki Proklos w ogole stawial i rozwiyzywal problem y. Otoz kazde zagadnienie w Elem entach teolo­

gii opracowal w edlug pewnego, z gory ustalonego schem atu, w ktorym m ozna w yodr?bni 6 trzy zasadnicze cz?sci: 1 . postaw ienie tezy, 2 . prze- prow adzenie jej uzasadnienia, 3. konkluzj?. N ajistotniejszy cz?sciy tak przebiegajycego opracow ania jest uzasadnienie tezy. U Proklosa odbywa si? to n a drodze kolejnej elim inacji mozliwosci, niezgodnych z posta- wiony tezy. W konsekw encji zostaje tylko mozliwosc pokryw ajyca si?

z tezy i ona jest w nioskiem rozumowania.

(7)

O W L A S C IW E R O Z U M IE N IE F I L O Z O F I I P R O K L O S A 9 5

I. O przyczyn ie 13

T e z a p i e r w s z a : W szystkie b y ty wywodzq si? z jednej, p ier- wszej przyczyny 14.

U z a s a d n i e n i e : Moglyby tu wchodzic w rachub? trz y mozli­

wosci, gdyby nie bylo prawdq, ze w szystkie b y ty wywodzq si? z jednej, pierw szej przyczyny. Mozliwosci te sq nast?pujqce: 1. albo zaden by t nie m ialby sw ojej przyczyny, 2 . albo przyczyny w szystkch okreslonych rzeczy stanow ilyby w swiecie obwod zam kni?ty, 3. albo ow ciqg i gra- dacja rzeczy szlyby w nieskonczonosc; w tedy jednak kazda rzecz m ia- laby innq przyczyn? i nie doszlibysm y nigdy do jakiejs pierw szej p ra - przyczyny, poniewaz ta cofalaby si? stale w nieskonczonosc.

W dalszym ciqgu rozum ow ania Proklos odrzuca po kolei kazdq z wyzej w ym ienionych mozliwosci.

Ad 1. Nie jest mozliwe, aby zaden z bytow nie m ial przyczyny, bo w tedy nastqpilaby tak a sytuacja, ze nie mozna by bylo mowic na przy - klad a) o jakim kolw iek porzqdku rzeczy pierw szych i drugich, b) o roz- nicy m i?dzy rzeczam i w ylaniajqcym i z siebie cos i rzeczam i wylonio- nymi, c) o rzeczach porzqdkujqcych i porzqdkowanych, d) o w ytw arza- jqcych i w ytw arzanych, e) o dzialajqcych i podlegajgcych dzialaniu. Nie mozna by bylo mowic o jakie jkolw iek w iedzy na tem at ktoregos z by tow, bo wiedza jest przeciez poznaniem przyczyny. W tedy bowiem mowimy, ze cos w iem y o bytach, gdy poznajem y przyczyny tych bytow.

Ad 2. Bl?dna jest row niez druga ew entualnosc, k to ra kaze przypu- szczac, ze przyczyny w szystkich rzeczy stanowiq w swiecie obwod za- m kni?ty. Zdaniem Proklosa, w te j mozliwosci k ry je si? sprzecznosc.

Gdyby bowiem przyczyny stanow ily obwod zam kni?ty, to bylyby je - dnoczesnie i pod ty m sam ym wzgl?dem: a) poprzedzajqce i nast?pujqce, b) potencjalne i pozbawione moznosci. W szystko bowiem, co w ylania z siebie jakies rzeczy, m a n a tu r? doskonalszq od tych wylonionych rze­

czy. Zasada ta nie trac i swego znaczenia naw et w tedy, gdybysm y przy­

czyn? p rzy pomocy m niejszej czy tez wi?kszej liczby posrednikow po- Iqczyli z rzeczq b?dqcq jej skutkiem , k to ry w ten sposob staralibysm y

13 Elem enty teologii Proklosa byly przedmiotem rozwazan na prowadzonym przeze m nie w r. akad. 1965/66 na KUL-u proseminarium historii filozofii. Protok61y posiedzen i prace prosem inaryjne znajduj^ si? w Archiwum Zakladu Historii F i­

lozofii KUL. Fragm ent „ 0 przyczynie” i „ 0 nieruchomym” analizowal ks. Stani- slaw Wielgus. W artykule korzysta si? z tej analizy.

14

7

tdtvTa xa (Svra npAeioiv *tt6 |ua£ atrtac, tt)C npti-n)? [omnia entia ab una prima causa progrediuntur], STotxefo'uff ^eoXoylxtj (Institutio theologica), P lotini Enneades cum M arsilii Ficini in terpretation e castigata iteru m ediderunt F. Creuzer e t G. H.

Moser, prim um accedunt P orph yrii e t P rocli Institution.es..., Parisiis 1855, s. LIV,

§ XI.

(8)

M IE C Z Y S EjA W g o g a c z

si? uczynic doskonalszym. Sam a przyczyna bowiem zawsze b?dzie do- skonalsza od wszystkich posrednich ogniw, ktorych jest przyczyny.

I im wi?cej jest tych posrednikow, tym bardziej przyczyna m usi bye uw azana za przyczyn? w stosunku do rzeczy przez siebie spowodowanych.

Ad 3. Takze i trzeciq, ostatniq ew entualnosc nalezy odrzucic. Gdy­

bysm y bowiem przyj?li, ze to przytaczanie przyczyn szloby w nieskon- czonosc, nie bylaby mozliwa wiedza o zadnej rzeczy, bo przeciez nie- mozliwe jest poznanie rzeczy nieskonczonych. Jezeli nie b?dziemy znali przyczyn rzeczy, nie bpdziemy tez nic wiedzieli o sam ych rzeczach od ty ch przyczyn zaleznych.

W n i o s e k : Jezeli zatem w m ysl tego, do czego doszlism y w na- szych rozwazaniach: 1 . musi bye przyczyna rzeczy, 2 . przyczyny roz- niq si? od skutkow i 3. to post?powanie w lancuchu przyczyn nie moze isc w nieskonczonosc, to m usi istniec pierw sza przyczyna bytow, z kto­

re j niby z korzenia byty te si? wywodzq. Jed n e sq blizej przyczyny pierw szej, inne zas dalej. Musi bye jednak jeden poczqtek rzeczy, po- niewaz wszelka wielosc jest pozniejsza niz Jednia.

T e z a d r u g a : Poczqtkiem i pierwszq przyczyny wszystkich by­

tow jest samo dobro 15.

U z a s a d n i e n i e : Przyjsjwszy w m ysl tego, co udowodniono w te- zie pierw szej, ze w szystkie b y ty pochodzq od jednej przyczyny, nalezy rozwazyc dw ie ew entualnosci: 1 . albo owa przyczyna jest samym do- brem, 2. albo jest czyms doskonalszym od dobra. G dybysm y zgodzili si? na ew entualnosc drugq, to w tej sytuacji m usielibysm y zdac sobie spraw ? z dw u p y tan narzucajqcych si? wobec takiego zalozenia:

a) czy z tej przyczyny rozlewa si? cos na b y ty i ich natur??

b) czy nic si? nie rozlewa?

Gdybysm y orzekli, ze z owej przyczyny do innych bytow nic si? nie w lew a, to nasze tw ierdzenie byloby niedorzecznosci^. Gdyby bowiem istotnie nic si? z tej przyczyny na inne b y ty nie rozlewalo, to nie bylaby przyczyny ani tez nie wolno by nam bylo uw azae jej za przyczyn?.

Jezeli bowiem przyczyna rzeczywiscie bylaby przyczyny, to musialoby przeciez wsz?dzie istniec cos przez niq spowodowanego, co wyplywaloby z niej jako z przyczyny, jako z pierw szej przyczyny, od k to rej wszystko zalezy i dzi?ki ktorej istniejq poszczegolne byty. Z atem przyjm ujem y jako bezsporne, ze z owej przyczyny m usi si? cos rozlewac w byty i w ich natur?.

Rozwazajqc dalej problem , czy przyczyna jest czyms doskonalszym od samego dobra, Proklos w ysuw a argum enty, k tore m ajq n a celu wy-

15 roxvrcav

tuvovtov

<ipx"h *a'- atrta

tcpot

E

ott

) dyaftiv ioTtv [omnium

e n tiu m

principium et prima causa est ipsum Bonum], op. cit., s. LV, § XII.

(9)

O W iiA S C I W E R O Z U M IE N IE F I L O Z O F I I P R O K L O S A 9 7

kazanie nieslusznosci takiego zalozenia, i snu je swoje rozw azania n a- stspujqco.

Jezeli m isdzy owq pierwszq przyczynq (ktora jest czyms doskonal- szym od dobra i k to ra jako przyczyna m usi rozlew ac doskonalosc na by- ty i ich n atu re , bo inaczej nie bylaby przyczyn^) a bytam i m usi istnie 6 taki zwi^zek, jak zwigzek samego dobra z bytam i, to tak, jak w tym drugim przypadku dostrzegam y dobro w bytach rozlane z samego dobra, tak samo pow innism y w tych bytach dostrzec cos znaczniejszego od sa­

mego dobra, cos, co w yplyw aloby z pierw szej przyczyny, co byloby prze- jawem jej jako doskonalszej od samego dobra. Przyczyna ta jako do- skonalsza i postaw iona ponad dobrem nie m oglaby w zaden sposob dac przyczynom drugim , to znaczy w pierw szym rzsdzie sam em u dobru, a nast^pnie innym bytom , dobra albo czegos od dobra gorszego, bo one m ajg juz dobro, ale daw alaby to, co zaraz nast^pow aloby po niej, to znaczy takq doskonalosc, k to ra bylaby czyms wi^kszym niz samo dobro.

Proklos zastanaw ia si$, czy moze bye cos znaczniejszego od dobra, i do- chodzi do w niosku, ze nie, bo przeciez m iarq doskonalosci b y tu jest je­

go udzial w dobru. Dobro jest kry teriu m , przy pomocy ktorego ocenia si? doskonalosc bytu. Jezeli zatem cos, jak ta hipotetyczna, wyzsza od dobra pierw sza przyczyna, nie byloby sam ym dobrem , tylko czyms in­

nym niz sam o dobro, to nie m ozna by bylo dobra nazwac czyms dosko- nalszym od tego czegos. Jezeli zas nie byloby czyms doskonalszym od dobra ani nim sam ym , to byloby czyms od niego gorszym.

Poza ty m nie m ozna stw ierdzi 6 , zeby b y ty dom agaly si? czegos in- nego niz sam ego dobra. Z tego wzgl^du na jakiej podstawie, p y ta Pro­

klos, mozna stw ierdzic, ze ta przyczyna, od ktorej b y ty pochodzq, jest wyzsza od samego dobra? G dyby ta pierw sza przyczyna byla istotnie czyms stoj^cym ponad dobrem, to byty, skoro b y od niej wyszly, jej wlasnie pow inny si? domagac, tym czasem dom agajq si? wyl^cznie sa­

mego dobra.

W n i o s e k: Z atem samo dobro jest zasad^ i pierw szq przyczynq wszystkiego, albow iem to, od czego w szystkie b y ty zalezg, jest dobrem.

T e z a t r z e c i a : Kazde dobro posiada moc jednoczenia tego, co w nim p artycypuje, skqd kazde zjednoczenie jest dobrem i samo dobro jest identyczne z samq Jed n i^ 16.

U z a s a d n i e n i e : Jezeli samo dobro m a moc utrzym yw ania cze­

gos w calosci (ktora to moc jest z tego powodu przez w szystkich godna poz^dania) i przez to je st samq Jedni^, bo posiadajqc moc utrzym yw ania

16 t o v d ty a& iy £vg>tix6v I o t i tu m (jLeTe>;6vT(ov i u t o u , x o l T taoa E v w a ij 4 y a 9 fiv , x a i

‘ti'faH v t<o Ivl v Lomne bonum vim habet uniendi ea, quae participant ipsum.

Et omnis unio bonum est, et ipsum bonum est idem cum ipso uno], op. cit., s. LV,

§ XIII.

7 R o c z n ik i F i lo z o f ic z n e , t . X V , s . 1

(10)

9 8 M IE C Z Y S i-A W G O G A C Z

w calosci moze Iqczyc istoty i n a tu re jednostek (wszystko jest bowiem utrzym yw ane w calosci przez sam^ Jedni^, podzial natom iast pozbawia kazd^ jednastk^ jej istoty i natury), przeto dobro, w czymkolwiek si§

znajduje, spraw ia tQ jednosc i l^czy wszystko przez zjednoczenie. A je­

zeli sam a Jed n ia posiada moc zebrania i polqczenia bytow, to przez swo- jq obecnosc kazdy z nich udoskonala. W ten w lasnie sposob dobro jest zjednoczone ze w szystkim i bytam i.

Jezeli zatem i sam a unia jest dobrem ’p e r se’ i sam o dobro jest czyn- nikiem jednocz^cym (gromadz§cym rzeczy w calosc, czyniqcym z wielu jedno), to to, co jest po prostu dobrem, i to, co jest Jednig, sq tym samym, gdyz i byty jednoczy, i czyni je dobrym i. Z tej ra cji wszystko, co w ja- kikolwiek sposob jest pozbawione uczestnictw a w Jedni, jest tez pozba- wione dobra. Te byty, k tore zaryzykow aly u tra t^ jednosci do tego stop- nia, ze zaistnial w nich podzial tej jednosci, sq jednoczesnie pozbawione dobra.

W n i o s e k: Samo dobro jest zjednoczeniem i samo zjednoczenie jest dobrem; samo dobro jest Jedni^ i sam a Jed n ia jest dobrem.

II. O nieruchom ym i ’per se’ ruchom ym poczqtku lub przyczynie T e z a: Kazdy b y t jest albo nieruchom y, albo ruchom y. Jezeli jest ruchom y, to albo dzi^ki sam em u sobie, albo z powodu innego bytu. Jezeli dzi^ki sam em u sobie, jest auxoxivyjTov (per se mobile), jezeli zas z po­

wodu innego bytu, w tedy jest eTspoxivrjrov (ab altero m o tu m )17.

U z a s a d n i e n i e ; K azdy b y t albo jest nieruchom y, albo „per se”

ruchomy, albo poruszany ,,ab altero ”. W zwiqzku z ty m nasuwaj% si^

nast^puj^ce wnioski. Jezeli s^ b y ty poruszane „ab altero ”, musi bye rowniez to, co jest nieruchom e, a m i^dzy nimi, to znaczy mi^dzy poru- szanymi „ab altero” i nieruchom ym , m usi bye to, co jest ,,per se mobile”.

Wszystko, co jest poruszane przez cos drugiego, w tedy siQ porusza, gdy przez cos innego si$ porusza, i ruchy te odbyw ajq si§ po kole albo post^- pujq w nieskonczonosc. Ruchy jednak, o ktorych mowa, nie odbywaj^

si§ po kole ani nie post^puja w nieskonczonosc, skoro w szystkie byty s%

ograniczone i okreslone ju z sam ym pocz^tkiem, i skoro to, co porusza, jest doskonalsze od tego bytu, k to ry zostal poruszony. W te j sytuacji narzuca si^ wniosek, ze m usi istniec cos pierwszego, nieruChomego, co

17 7tav to ov Ax£vy)t6v £<mv ^

xivo»|xevov.

x a i si xivoujisvov, ^ 6<p’ ia o T o o ^ i n ’ fiX- Xou.

xal el [lev

69

' JauTOO, auTOxtv

7

]Tov

ECTTIV. e t

Ss in ’

SXXov, £Tepox(vv)Tov. nav Spa

3) dtx£v

7

]x

6

v itjriv ^ aiToxJvrixov iTepoxtwjTov [omne ens v el im mobile est vel mobile.

Et si m obile est, vel a se ipso vel ab alio movetur: si a se ipso, est &

6

tox£v

7

)Tov (per

se mobile); si vero ab alio, £Tepox£v>)Tov (ab altero motum). Omne igitur ens vel

immobile est vel per se mobile vel ab altero motum], op. cit., s. LVI, § XIV.

(11)

O W L A S C IW E r o z u m i e n i e f i l o z o f i i p r o k l o s a

99 porusza inne byty. Trzeba si? jednak zastrzec, ze jezeli uznam y istnie­

n ie takich bytow nieruchom ych, to m usim y z koniecznosci uznac takze istnienie bytow poruszajqcych si? „per se”, bo gdyby istnialy tylko b y ty nieruchom e, to czym byloby to, co pierw sze zostalo poruszone? Nie by- loby ani sam ym bytem nieruchom ym („ipsum im m obile”), poniewaz w natu rze takiego bytu nie m a podobienstw a do tego, co si? staje, ani tym, co przez cos drugiego jest poruszane („ab altero m ovetur”), bo m u- sialoby si? poruszac bez poruszyciela. N arzuca si? zatem wniosek, ze to, co pierw sze zostalo poruszone, jest tym , co porusza si? samo przez si?.

Z tego wzgl?du, ze jest ono czynnikiem Iqczqcym by t nieruchom y z tym i bytami, k to re „ab alio m o v en tu r”, tym sam ym jest w jakis sposob po- srednikiem , gdyz jednoczesnie porusza i jest poruszane. Je st posredni- kiem m i?dzy tym i bytam i, k to re S 3 nieruchom e i tylko poruszajg, a tym i, ktore niczego nie poruszajq i sam e S 3 poruszane.

W n i o s e k : K azdy wi?c by t jest albo nieruchom y, albo ruchom y

„per se”, albo poruszany „ab a ltero ”. Z bytow poruszanych pierw szy jest ten, k to ry porusza si? ,,per se”, a z tych, k tore poruszajq inne rze­

czy, pierw szy jest ow, k to ry jest nieruchom y.

III. B lizsze om ow ienie problem aiyki analizowanych tekstow

1 . Sledzqc tok rozum ow ania Proklosa w tekscie „ 0 przyczynie” mo- mozemy w yroznic przynajm niej trzy p rzy j?te przez niego zalozenia:

a) przyczyna jest doskonalsza od skutku, b) najdoskonalsze jest dobro, c) dobro, jednia i przyczyna sq tym sam ym 18. Proklos uwaza, ze to, co w ylania z siebie rzeczy, ma n a tu r? doskonalszg od rzeczy wylonionych.

W ynika z tego, ze zachodzi roznica m i?dzy w ylaniajqcym a tym , co w y - lonione, wi?c m i?dzy przyczynq i skutkiem . Na czym ta roznica polega?

Dowiadujemy si?, ze przyczyna jest sam ym dobrem, a rzeczy od tej przyczyny zalezne uczestniczq w dobru. Po prostu przyczynowosc jest utozsam iana u P roklosa z partycypacjq, a roznica m i?dzy przyczynq i skutkiem polega wobec tego na tym , co w j?zyku M arcela mozna by wyrazic term inam i „byc” i ,,miec”. P rzyczyna jest dobrem, skutki posia- dajq dobro. Taka odpowiedz oczywiscie nie w yjasnia zagadnienia, lecz jeszcze bardziej je kom plikuje. W yglqda bowiem na to, ze Proklos, po- slugujqc si? j?zykiem P latona a wizjq bytu P lotyna, powiqzania m i?dzy hipostazami rozum ie na sposob w jakim s sensie arystotelesow ski. Je d ­ nia, a wi?c poczqtek rzeczywistosci, jest zrodlem oraz przyczynq wszy- stkiego i m a n a tu r? dobra. To, co wylonione, stajqc si? zrodlem nowej hipostazy, jest tez przyczynq, a tym sam ym dobrem, lecz p artycypujq- cym w Jedni. W ydaje si? wi?c, ze roznica tylko ilosciowa m i?dzy Je d -

18

Por. przyp. 16.

(12)

100

nig a hipostazam i nie ulega wgtpliwoSci. I stw ierdzenie, ze przyczyna jest doskonalsza od skutku, znaczy po prostu otrzym yw anie od pelni dobra calej bytowosci, ukonstytuow anej z dobra. P arty cy p acja dla Pro­

klosa oznaczalaby ilosciowy udzial skutku w przyczynie w ty m sensie, ze przyczyna oddziela od siebie cz?sc swego bytu, a raczej swego dobra, usam odzielniajgc t? cz?sc w osobng hipostaz?. N a tu ra tego usamodziel- niania nie jest dokladnie wyprecyzow ana. Jasinow ski nazyw a to „pro- d ukcjg”, przefz ktorg rozum ie przeksztalcanie si? jednosci w wielosc i wielosci w jednosc 19. To przeksztalcanie Jasinow ski w yraza poprzez dynam iczng koncepcj? substancji. Jed n ia po prostu, jak b y powiedzial Plotyn, ze swego „nadm iaru” w yprodukow uje to, co jest poza nig, prze- ksztalca te n nadm iar w wielosc. I jezeli to, co w yprodukow uje Jednia, z niej w lasnie pochodzi, to wielos 6 nie rozni si? co do istoty od Jedni.

Rozni si? tylko ilosciowo, porcjg dobra, b?dgcego uwielokrotnieniem Jedni. P rzyczyna wi?c, ktorg jest Jednia, nie rozni si? realn ie od skutku.

R 6 zni si? num erycznie, stopniem doskonalosci, iloscig dobra, samg tylko trescig.

Przyczyna, wedlug Proklosa, jest rzeczywiscie ilosciowo doskonalsza od skutku, poniewaz zaw iera pelni? dobra, ktorego czgstki stajg si? skut- kam i. W tym ilosciowym czy num erycznym znaczeniu owszem, rozni si? od skutku. Samo przyczynowanie, tlum aczone partycypacjg i „pro- dukcjg”, czyli dynam icznym przeksztalcaniem si? Je d n i w wielosc, jest swoistym ,,rodzeniem ” hipostaz, w ylanianiem si? ich z tego, czym jest Jednia, a wi?C z dobra, k to ry m jest. W ynika z tego dalej, ze faktycznie jest tylko jedna pierw sza przyczyna. Ta jedynosc przyczyny zmusza Proklosa, a przedtem caly neoplatonizm , do przyj?cia koncepcji przy- czynowania jako rodzenia, poniewaz tylko w ted y w rozum ieniu neopla- tonizm u hipostazy w sw ym bytow aniu sg uzaleznione od Jedni. K r 6 t- ko mowigc, wedlug Proklosa istnieje jedna przyczyna pierwsza, a jej dzialanie, czyli przyczynow anie, polega na w ylanianiu z tego, czym jest, ilosciowo m niej doskonalych hipostaz. Zauw azm y dla porownania, ze A rystoteles p rzyjm uje cztery przyczyny, w srod ktorych jest przyczyna sprawcza, dzialajgca jednoczesnie z innym i przyczynam i, lecz przez przy­

czynowanie rozum ie spowodowanie, a nie rodzenie skutku, realnie roz- nego od przyczyn. W odniesieniu do Proklosa pozostaje nie wyjasniony problem przyczynow ania ze strony hipostaz, k to re w edlug Obiegowej opinii sg bezposrednim i przyczynam i hipostaz nizszych. Akcentujgc pierwszg przyczyn? Proklos uzaleznia od niej hipostazy. Nie sg one przyczynam i pierw szym i i wobec tego nie m ajg bytow ania w pelni sa- modzielnego. P artycypujg w dobru Jedni, od k to rej i od siebie roznig si? stopniem doskonalosci.

19 B. J a s i n o w s k i , op. cit., s. 22.

(13)

O W L A S C IW E r o z u m i e n i e f i l o z o f i i p r o k l o s a 10 1

Rzeczywistosci w uj?ciu Proklosa, a raczej Jed n ia przeksztalcajyca si? w wielosc, partycypujycy i powracajycy do Jedni, jest wobec tego poj?ta panteistycznie. Zrodlem tego panteizm u jest koncepcja jednej przyczyny i przyczynow ania, rozum ianego jako „rodzenie” hipostaz przez Jedni?. N alezy tylko dodac, ze ten panteizm nie byl celem lub zalozeniem analiz neoplatonskich. Chodzilo o w ykazanie, ze P la to n nie m a racji, ze idee nie sy odr?bnym i, sam odzielnym i bytam i, lecz ze sy calkowicie podporzydkowane Jedni, od niej pochodzy i do niej wracajy.

Panteizm stal si? tu konsekw encjy teorii przyczynow ania jako rodzenia i tezy o stopniach doskonalosci, a nie o ich substancjalnej odr?bnosci.

Hipostazy pom yslane jako stopniow ana ilosc dobra, skoro sy czystky dobra Jedni, dom agajy si? pierw szej przyczyny. O pierajyc si? na takich przeslankach Proklos b?dzie mogl podjyc problem ciygu przyczyn w nie- skonczonosc.

Obok te j tendencji do w yprecyzow ania roli dobra jako pierwszego bytu i przyczyny neoplatonizm k ieru je si? drugim zalozeniem, m ajy- cym swe bezposrednie zrodlo w filozofii Filona z A leksandrii, m ianowicie schem atem , w edlug ktorego istnieje najw yzszy i najnizszy kraniec rze­

czywistosci. Te dw a krance nie podlegaly wytpliwosci. Zadanie filo­

zofii sprow adzalo si?' do w ypracow ania teorii posrednikow, k tore Jedni?

lub Boga oddzielaly od m aterii lub zla. Proklos w idzial tych posredni­

kow ogrom nie duzo i — w edlug opracow an — rozw ijal tylko ich teori?.

Caly spekulacj? n a tem at posrednikow , a raczej usilow anie pokla- syfikow ania hipostaz i nazw ania ich, m ozna uznac za dowolny fantazj?, m ieszanie porzydkow i poj?c. W ysilek jednak zrozum ienia n a tu ry przy­

czyny i jej relacji do skutkow jest u Proklosa filozoficzny analizy mozli­

wosci. Proklos przeciez w yraznie elim inuje te mozliwosci. Zaklada na przyklad, ze zaden b y t nie m a przyczyny. W ynika z tego, ze w tedy nie m a roznic m i?dzy tym , co w ylania i co jest w ylaniane, oraz nie m a ich m i?dzy rzeczam i w ylonionym i. Odrzuca wi?c taky ew entualnos 6 . A je - zeli przyczyny stanowiy obwod zam kni?ty, nast?p u je tozsamosc przy­

czyn i skutkow . Taka proporcja rozwiyzan jest takze — wedlug Proklo­

sa — nie do przyj?cia. Trzecia mozliwosc, czyli ciyg przyczyn w nie- skonczonosc, uniem ozliw ia wiedz?, k to ra polega na u staleniu przyczyn.

Ciyg przyczyn w nieskonczonosc zm usza do przyj?cia tezy, ze b y tu je sama wielos 6 , k to ra przeciez bez Jed n i jest niezrozum iala i nieuzasadnio- na tak dla Proklosa, jak dla w szystkich neoplatonikow. Zadna z tych mozliwosci nie jest do przyj?cia. T rzeba z nich zrezygnowac. Pozostaje inne rozwiyzanie, m ianowicie takie, ze Jed n ia jako dobro i przyczyna jest poczytkiem wszystkiego.

A naliza tych mozliwosci jest cechy charakterystyczny spekulacji P ro ­

klosa. Moze Proklos rzeczywiscie czasem m echanicznie zestaw ia posred-

(14)

102

M IEC ZY S3LA W G O G A C Z

niki. Trudno si? o to sprzecza 6 . Jego teksty dajy jednak podstaw ? do tw ierdzenia, ze Proklos analizuje mozliwosci. A naliza ta jest opisem mozliwych do przyj?cia cech n a tu ry przyczyny i mozliwego sposobu jej dzialania.

2. We fragm encie pt. „ 0 nieruchom ym ” Proklos w yroznia by t nie- ruchom y, by t poruszajycy si? „per se” i by t poruszany przez cos. Dla tych, ktorzy przyw ykli do poslugiw ania si? j?zykiem A rystotelesa, byt nieruchom y i by t poruszany przez cos sy zrozum iale. N ielatw o nato­

m iast pojyc by t poruszajycy si? „per se”, posredni m i?dzy bytem nie­

ruchom ym i poruszanym . J e st to byt, kto ry porusza i jest poruszany, w praw iony w ruch i powodujycy ruch. Ze wzgl?du n a te dw ie funkcje P roklos nazyw a go bytem poruszajycym siebie. B yt nieruchom y tylko udziela ru ch u i nie otrzym uje go, by t poruszony przez cos drugiego otrzym uje ruch i nie przekazuje go dalej, b y t poruszajycy sam siebie otrzym uje ruch i udziela go innym bytom . P rzyjm ujyc te trz y rodzaje bytow, rozwazanych ze wzgl?du na ruch, Proklos spekuluje w ramach neoplatonskiej m etafizyki, a dokladniej mowiyc — w ram ach schematur najw yzszy i najnizszy kraniec rzeczywistosci. G dy natom iast twierdzi, ze to, co porusza, jest doskonalsze od poruszanego, sugeruje owszem roznic? ilosciowy w doskonalosci czy dobru bytow oraz najdoskonalszy i najw yzszy kraniec dobra, dobro sam o w sobie, lecz takze metafizyk?, uwzgl?dniajycy w jakim s stopniu przyczynowosc w sensie zdolnosci by­

tu do powodowania skutkow, k to re nie sy czystky przyczyrty, i sugeruje z tej ra cji roznic? w naturze przyczyny i skutku. Czyzby wi?c, wedlug Proklosa, roznica m i?dzy hipostazam i nie byla tylko roznicy ilosci po- siadanego przez hipostaz? dobra? Zreszty w ykazyw anie, ze Proklos wy- kracza poza ra m y przyj?tej przez siebie teorii rzeczywistosci, nie jest nam w naszych rozw azaniach potrzebne. Zobaczm y raczej, czy ciyg przyczyn w nieskonczonosc jest zrozum ialy i do przyj?cia w koncepcji koniecznego porzydku bytow i dynam icznej substancji.

Wiemy, ze odrzucenie teorii przyczyny i skutkow , wedlug Proklosa, uniem ozliwia wiedz?, rozum iany jako poznanie przyczyn, znosi roznic?

m i?dzy bytem w ylaniajycym i w ylanianym , a w konsekw encji mi?dzy nieruchom ym i b?dycym w ruchu. To, co w ylaniane i uwielokrotnione, takze wi?c to, co jest w ruchu, dom aga si? zasady wielosci i ruchu, mia- nowicie nie podlegajycej ruchow i Jedni. Proklos nie opiera wniosku na danych doswiadczenia, lecz rozwaza niemozliwosc wielosci i ruchu bez Jedni. Ruch zreszty jest natu ry „produkcji”, w ylaniania si? bytow z Jed n i i ich do niej pow rotu.

W artosc analizy tych w szystkich mozliwosci, elim inow ania ich i zde-

cydow ania si? na tez? o Jed n i jako przyczynie ruch u zalezy od wartosci

nieujaw nionego zalozenia, ktorym niew ytpliw ie jest zasada ra cji do-

(15)

statecznej, inspiruj^ca problem atyk? Jed n i i wielosci, przyczyny i sk u t- ku, bytu nieruchom ego i b?dqcego w ruchu. Zasada ta jest znakiem m yslenia filozoficznego, wyznacznikiem kazdej m etafizyki.

Czy nie nalezaloby wi?c popraw ic Jasinow skiego i za bardziej pod- stawowq zasad? w m etafizyce neoplatonskiej niz koncepcja koniecznego porzqdku doskonalosci i dynam icznej substancji uznac jednak zasad?

racji dostatecznej funkcjonuj^cej w spekulacjach nad mozliwosciami?

Racja dostateczna regulujgca i organizujqca analiz? mozliwosci oto istota neoplatonizm u, sw oistej ontologii, lecz poszukujqeej ostatecznych uza- sadnien.

B yt w yloniony dom aga si? bytu w ylaniajqcego jako swej racji, a byt w ruchu — zasady ru ch u w bycie nie m ajqcym przyczyny ruchu, czyli nieruchom ym . G dyby istnial tylko b y t udzielajgcy ruchu i odbierajqcy ruch, nie byloby ru ch u i produkcji w calej rzeczywistosci, poniewaz h i- postaza poruszana ,,ab altero ” nie przekazujgc ruchu zatrzym alaby pro- ces na sobie. M oglaby w tedy oprocz Je d n i istniec tylko jedna hipostaza.

Jezeli jest ich wiele, znaczy to, ze oprocz bytu nieruchom ego i porusza- nego przez cos istnieje, tak rozum uje Proklos, by t poruszany i po- ruszajqcy, otrzym ujqcy ruch i przekazuj^cy go dalej, ta k zw any byt poruszajqcy si? ,,per se”, posrednik m i?dzy Jedniq i hipostazam i, ktore juz nie przekazujq ruchu, jeden z posrednikow m i?dzy najw yzszym i najnizszym krancem rzeczywistosci.

W artosc rozwiqzan rozwazanego przez Proklosa problem u ci^gu p rzy­

czyn w nieskonczonosc polega na zw iqzaniu teorii ruchu z podstaw ow y- m i tezam i m etafizyki neoplatonskiej i na korzystaniu im plicite z zasady racji dostatecznej, na k to rej przeciez budujq swojq teori? pierwszego po- ruszyciela takze A rystoteles i sw. Tomasz z A kwinu. C zytelnik dzisiej- szy moze sledzic w m etafizyce mozliwosci, bo tak trzeba nazwac neo- platonizm , nieodzownosc zasady racji dostatecznej, a wi?c w m etafizyce budow anej na podstaw ie innej niz arystotelesow ska i tom istyczna w izja rzeczywistosci. Moze zobaczyc, jak zasada ta takze w m etafizyce roznej od m etafizyki A rystotelesa czy sw. Tomasza wyznacza rozwiqzanie pro­

blem u ciggu przyczyn i ru ch u w nieskonczonosc.

Po zostanow ieniu si? nalezy dodac, ze rozum ow ania Proklosa sq b ar­

dziej uzasadnianym czy uspraw iedliw ianym racjq dostatecznq przecho- dzeniem z mozliwosci, stw ierdzanej w punkcie w yjscia, do mozliwosci, przedstaw ianej w e wniosku. W lasnie podobnie budow al sw oje dowody sw. Tomasz z A kwinu. Jego rozum ow anie staje si? zrozum iale takze w te- dy, gdy — jak w yjasnia s. Z. J. Zdybicka — ,,przyjm ie si?, ze u jego pod- staw lezy nieujaw nione silniejsze zalozenie [...], m ianowicie zasada racji dostatecznej, zgodnie z ktorq ak tu aln y i nieskonczony szereg m otorow zaleznych nie m a w sobie racji istnienia, dlatego konieczne jest przyj?cie

O W L A S C IW E r o z u m i e n i e f i l o z o f i i p r o k l o s a 1 0 3

(16)

1 0 4

pierwszego m otoru. Takie rozwi^zanie spraw y nie w ynika w prost z ana- lizy tekstu, lecz jest podyktow ane kontekstem system u” 20. Sw. Tomasz oczywiscie nie przechodzi z mozliwosci do mozliwosci tak, jak Proklos, lecz z realnego „stanu stwierdzonego w punkcie w yjscia do stanu przed- stawionego w e w niosku” 21. A rystoteles dowodzqc niemozliwosci posu- w ania si$ w nieskonczonosc w serii bytow poruszaj^cych inne i porusza- n y c h 22- posluguje si§ takze zaw artq im plicite u podstaw rozumowania zasadq, ktorq dzis za Leibnizem nazyw am y zasad^ ra cji dostatecznej.

Bez tej zasady przeciez nie m ozna upraw iac m etafizyki. I nie moglby je j upraw iac takze Proklos, k to ry jest m etafizykiem mozliwosci dzi^ki tem u, ze t§ zasady intuicyjnie, im plicite, niesw iadom ie stosuje.

TENDENCJE I KONSEKWENCJE FILOZOFII PROKLOSA

Aby wlasciwie rozum iec filozofia Proklosa, nie m ozna pominqc za- gadnienia tendencji i konsekw encji jego rozwiqzan.

T endencja jest dose jasna. Proklos p rzy j^ l im plicite zasady racji do­

statecznej i posluzyl si§ niq w analizie mozliwosci. Eksplicite oparl si?

na koncepcji porzqdku doskonalosci i dynam icznej substancji. Uznajqc w szeregu stopni doskonalosci koniecznosc tych stopni, em anacyjnie od siebie zaleznych, m usial dqzyc do zhierarchizow ania bytow , a w ramach schem atu: najw yzszy i najnizszy stopien dobra — rozwazac zagadnienie posrednikow. Zalozenia te i tezy w yznaczyly tendencja do zhierarchi­

zowania hipostaz przy pomocy problem u przyefcyny i tendencja do wy- czerpania listy posrednikow.

K onsekw encje to tyle, co zam ierzone lub niezam ierzone przez Pro­

klosa w yniki lub nast^pstw a jego analiz, zaleznych od zalozen i tendencji jego filozofii. Tendencje m ajq w filozofow aniu rol<? celow, do ktorych prowadzq rozumowania, wyznaczone p u n k tam i w yjscia. Konsekwencje sg faktycznym i w ynikam i i nast^pstw am i zalozen oraz rozum ow an. Aby je ustalid, spojrzm y n ajpierw ra z jeszcze na glowne tezy filozofii Proklosa.

Wedlug aleksandryjskiego schem atu m etafizyki rzeczyw istos 6 stano- w i trojczlonowq stru k tu r^: Bog, posrednik, m ateria. W s tru k tu rz e tej Bog je st czynnikiem pozytyw nym , m ateria negatyw nym . P osredniki s^

sposobem znalezienia przejscia od m aterii do Boga, takze wi^c od nie- ao S. Z. J. Z d y b i c k a , op. cit., s. 1487—1488.

21

Tamze, s. 1491. Por. rozwazania o. A. M. Krjjpca w op. cit., s. 294.

22 A rystote’es posluguje si? do§fi czqsto redukcj^ „ad absurdum”. Por. qpinie ks. K. Klosaka w zwiqzku z pierwszym dowodem drugiej tezy m etafizycznej pierw­

szego argumentu kinetycznego z CG w ksi^zce pt. W poszukiw aniu pierw szej

przyczyny*, s. 228. Na tem at ciqgu przyczyn w nieskoficzono§£ por. w tej ksi^zce,

SS. 227—321 i 267—281.

(17)

O W t-A S C IW E R O Z U M IE N IE F I L O Z O F I I P R O K L O S A 1 0 5

bytu do bytu, od zla do dobra. S ystem y filozofii przedscholastycznej sg w arian tam i rozw igzania problem u posrednikow . Filozofia Proklosa jest jedng z odpowiedzi.

Z akladajgc m i?dzy Jednig a hipostazam i ilosciowg roznic? doskona­

losci jako jedyng, a takze jako jedyne praw o bytow ania, P roklos kon- ty n u u je neoplatonskg filozofi? tresci, a wi?c filozofi? esencjalistyczng 23F i dochodzi do absurdalnej tezy, a wlasciw ie do slusznego wniosku w ra - mach aleksandryjskiego schem atu m etafizyki, ze im staranniejszy, b ar- dziej zlozony system posrednikow naw et o nieskonczonej ich ilosci, tym w ierniejsze tlum aczenie rzeczywistosci, k to ra nie jest zespolem konkre- tow, sam odzielnych i zlozonych bytow, lecz tylko zespolem porcji trescio- wych, rosngcych w doskonalosci n a drodze od m aterii do Jedni. W u j? - ciach tresciow ych odleglosc m i?dzy Jednig i m aterig m usi bye nieskon- czona. Dobrze to Proklos w yczuw al i nie wgtpigc o slusznosci najw yz- szego i najnizszego kranca rzeczywistosci, podjgl spraw ? posrednikow jako glow ny problem m etafizyki.

O perow anie tresciam i staje si? zasadniczg tendencjg esencjalizm u.

Spraw a istn ien ia w tej sy tu acji jest kw estig nie ty le drugorz?dna, ile w ogole nieaktualng. M etafizyka ogarn?la tresci, uj?la je w posredniki, w ym ierzyla ich doskonalosc i nie zajm uje si? niczym wi?cej. Problem em nie jest poszczegolny b y t jako byt, poszczegolna hipostaza jako hipo- staza, sposob jej bytow ania, lecz to, na ile jest m niej doskonala od Jed n i czy hipostazy jg poprzedzajgeej. Konsekw encjg takiej tendencji jest nie tylko pomini?cie problem u istnienia, lecz takze dowolnosc w w ypelnia- niu ontycznej odleglosci, a cz?sto pustki m i?dzy Jednig i m aterig. A by tej pustki unikngc i m imo w szystko zwigzac b y t pierw szy ze sw iatem , Proklos m usial za neoplatonikam i przyjg 6 em anatyzm , prowadzgey do panteizm u. E m anatyzm i panteizm sg dalszym i konsekw encjam i esen- cjalistycznej tendencji w m etafizyce. Proklos post?puje dowolnie w tym , ze usiluje zhipostazowac w szystkie zjaw iska, obserwowane w rzeczyw i­

stosci, poklasyfikow ac je, ulozyc, w zajem nie sobie podporzgdkowac i uza- leznic od Jedni. W lasnie zasada ustalania ilosci dobra danej hipostazy, porcji tresciow ych doskonalosci, jest dowolna, intuicyjna, ew entualnie w cz?sci o p arta na nieprecyzyjnej obserw acji. Chcgc w ykazac w szystkie posredniki m i?dzy Jednig i m aterig P roklos staje wobec trudnosci por- cjow ania tresci w nieskonczonosc. Nieskonczona ilosc posrednikow bylaby najw lasciw szym rozwigzaniem . Proklos jednak zam yka list? po­

srednikow . Nie m ozna m iec p re te n sji do jego rozum ow ania, uzalezniajg-

23

w spraw ie okreslenia esencjalizmu filozoficznego por. M. G o g a c z, W spdl-

czesne in terpretacje tom izm u, „Znak”, 113 (1963) 1344—1349; A. S t Q p i e ri, Oce-

na m etodologiczna analizy istnienia u Ingardena, „Sprawozdania z czynnoSci w y-

dawniczej i posiedzefi naukowych... TN KUL”, 13 (1963) 37—39.

(18)

a 0 6 M I E C Z Y S iA W G O G A C Z

cego hipostazy, a raczej wielosc, od Jedni. Mozna m u jednak zarzucic dowolnosc i brak uzasadnienia decyzji zamkni^cia listy posrednikow, a wi^c nie racja m etafizyczna, lecz —- bye moze — w yczerpanie si^ erudyeji wyznaczylo rozwi^zanie problem u posrednikow. To rozw igzanie z dru- giej strony jest sluszne, poniewaz pozwala Proklosowi uniknqc absurdu szukania nieskonczonej liczby posrednikow. Zreszt^ Proklos do szuka- nia tych posrednikow zostal zm uszony tezq o zlu, utozsam ionym z samo- dzielnie bytuj^cq m ateriq nieuformow anq, ktor% w j^zyku Arystotelesa moglibysm y nazwac m ateriq pierwszy. Bog m usial zostac nieskoncze- nie oddalony od m aterii, od zla. I problem em stalo si§ szukanie posred­

nikow, aby m imo wszystko uzaleznic od dobra samego w sobie, Jedni czy Boga calq rzeczywistosc z m ateriq wiecznie. T endencja sluszna.

Niepokoila w ielu filozofow, ktorzy w ram ach swoich w izji bytu nie um ieli rozroznic m aterii pierw szej i m aterii drugiej, bytujqeej z form^

substancjaln^. Paradoksalne arystotelesow skie zaprzeczenie bytowania m aterii pierw szej jako m aterii, a uzaleznienie jej istnienia od formujq- cego jq aktu, czyni m ateri^ realnym elem entem sw iata. Doskonale wy- czuwal Grzegorz z Nyssy, a potem B erkeley 24, ze realnosc i bytowanie m aterii m ozna obronic tylko tez^ o im m aterialnosci. O bydw aj nie umieli ustalic dla m aterii wlasciwego i konkretnego jej w rzeczach bytowania, nie um ieli dostrzec, ze m ateria tylko w spolbytuje, T rak tu j^c j^ jako cos istniejqeego samodzielnie, mogli jedynie domagac si§ im materializmu.

Proklos, nie m aj^c problem u substancjalnych roznic m i^dzy hipostazami, decyduj^c siQ na em anacyjny panteizm , tylko oddalil m ateri^ od Jedni nieskonczonosci^ posrednikow.

Mozna doda 6 , ze Proklos akcentujqc za P lotynem Jedni^ i wielos 6 , a wi§c dwa czynniki rzeczywistosci, nie by l w jakim s sensie wierny schematowi m etafizyki trichotom icznej. I tylko jakqs niezamierzon%

konsekwencjq teorii posrednikow stalo si^ to rozpaczliw e odsuwanie Jed n i od m aterii i bronienie m aterii w calym neoplatonizm ie przez wlq- czenie jej w porzqdek hipostaz.

Nalezy dotknqc i te j spraw y, ze Proklos ujm uj^c poznawczo tresci hipostaz, trak tu j^ c hipostazy jako tresci, spekulujqc na tem at ich wza- jem nych zaleznosci, posrednio w jakim s apriorycznym racjonalizm ie w skazyw al na zrodlo poznania, za k to re uznal rozum.

Pom ijajgc t$ sprawy stw ierdzm y tylko, ze esencjalizm Proklosa, wy- razajqey si^ w analizie m ozliwych kom binacji tresciow ych, ustalajqcych

24 Por. rozwazania Berkeleya o materii: B. B e r k e l e y , T rzy dialogi miqdzy H ylasem a Filonusem, Krak6w 1956, specjalnie dialog drugi i trzeci, np. „jest rze- czg niemozliw^, aby jakakolwiek rzeczywista rzecz cielesna istniala w naturze'V s. 260, „nie ma [...] ani jednego dowodu, kt6ry by przemawial za istnieniem ma­

terii’’, s. 313, „bezmiaru falszyw ej nauki unikamy dzi?ki lej jednej koncepcji imma­

terializm u”, s. 312.

(19)

O W L A S C IW E R O Z U M I E N I E F I L O Z O F I I P R O K L O S A 1 0 7

porzydek posrednikow , owocowal nast?pstw am i lub konsekwencjam i, z ktorych najw azniejsze sy nast?pujyce: 1 . Koniecznosc przyj?cia nie- skonczonej ilosci posrednikow m i?dzy Jedniy i m ateriy jako krancam i rzeczywistosci. 2 . Niemozliwosc w ypelnienia posrednikam i nieskonczo- nej odleglosci m i?dzy Jedniy i m ateriy (nieskonczonosc przeciez w yklu- cza zam kni^cie listy posrednikow ). 3. Pomini?cie, niedostrzezenie pro- blemu istnienia, a tym sam ym calkow ite odsuni?cie Jed n i od sw iata, od wielosci, i jednoczesnie w problem atyce przyczyn em anacyjne i pan- teistyczne jednak utozsam ienie Je d n i z wielosciy w n atu rz e hipostaz.

4. Niebezpieczenstwo utozsam ienia Jed n i z nicosciy, skoro dochodzenie w porzydku doskonalosci tresciow ych do Jed n i polega na u tracie w ie­

losci, a wi?c na utracie tresci. Aby uniknyc wyczuw anej konsekw encji pozbawienia tresci tego bytu, k to ry jest pierw szy, neoplatonicy cz?sto przesuwajy poznanie Boga z m etafizyki do m istyki. Proklos za P loty- nem i tradycjy neoplatonsky oczywiscie widzi w Jed n i pelni? dobra, samo dobro, udzielajyce hipostazom partycypow anego dobra. Moze t?

tez? utrzym ac dzi?ki niekonsekw encji w przejsciu z wielosci do Jedni, bo przeciez redukow anie tresci, upraszczanie wielosci w jednosc jest od- rywani^m tresci, a nie jej separow aniem w sensie tom istycznej m etody sep a rac ji25. I znowu spraw ? t? tylko sygnalizuj?, poniewaz problem zwiyzku Jed n i z wielosciy nie nalezy do tem atu arty k u lu . Nalezy jednak podkresli 6 , ze Jed n ia jest przeciw ienstw em wielosci i jej zrodlem. Je st takze, poznawczo rzecz bioryc, brakiem zw ielokrotnionej tresci. I tylko brak konsekw entnie przestrzeganej roznicy m i?dzy porzydkiem pozna­

nia i porzydkiem istnienia pozw ala Proklosowi konstruow ad logicznie zw arty system filozoficzny. A poniewaz nie widzi w yraznych granic takze m i?dzy mozliwosciami i realnym i bytam i, nie widzi tez w szystkich negatyw nych konsekw encji sw ej filozofii.

Aby w lasciw ie rozumiec filozofi? Proklosa, nalezy w yroznic w jego

25

Brakuje w tym artykule rozwazan na temat metod, stosowanych przez Pro­

klosa w jego filozofii. Zasygnalizowana jest tylko metoda eliminacji. Nalezaloby scharakteryzowac metody negacji, rozwiniqty pozniej przez Pseudo-Dionizego, aby mozna bylo Sledzic w ysilek Proklosa w kierunku niepoddania si$ koncepcjom, w y- nikajgcym ze stosowania negacji i ukrytej abstrakcji dla uzyskania wniosk6w, kt6re gwarantuje separacja. Proklos bowiem uzyskuje poj^cie Jedni na drodze, kt6ra przypomina separacj?. Wigze sis z tym problem wyboru najwlasciwszej m e­

tody analiz i problem zaleznoSci w ynik6w poznania oraz analizy od stosowanej metody, a takze problem mieszania przez Proklosa filozoficznych metod poznania i praw em anacyjnego ksztaltow ania si? hipotez, mieszania po prostu porzydku po­

znania z porzydkiem bytowania, m ozliwosci z realnym i faktami. Rozwazania nad

wymienionymi tu sprawami nie mieszczy sis jednak wprost w zadaniach artykulu.

(20)

108

uj^ciach erudycyjne i m etodyczne dziedzictwo trad y c ji neoplatonskiej obok jego wlasnego w kladu, ktorym jest nie tyle, jak chc^ opracowania jego filozofii, logiczne porzqdkowanie w ram ach przyj^tych schematow erudycji m istrzow, ile raczej analiza mozliwosci, elim inow anych przy pomocy im plicite p rzyj^tej zasady ra cji dostatecznej. Stosowanie tej za- sady w odniesieniu do mozliwosci pozw ala Proklosow i upraw iac meta- fizyk? mozliwosci, k to rej swoistq odr^bnosc wyznacza zagadnienie przy- czyny, stosowane w obr^bie trichotom icznego schem atu, prowadz^ce do nieskonczonosciowego rozwiqzania problem u hipostaz posrednich mi^dzy Jedniq i m ateriq. W yroznion^ przez Jasinow skiego koncepcj^ porzqdku doskonalosci Proklos faw oryzuje i rozw ija bardziej niz zasady dynamicz- nej substancji. Tej ostatniej zasadzie d aje ch a rak ter analiz tresciowych akcentuj^c tym sam ym o w iele w yrazniej esencjalizm neoplatonizmu.

T en esencjalizm , a w ty m w ypadku przypisyw anie realnego bytowania tresciom pom yslanym , w spom aga analiza mozliwosci.

A by wlasciw ie rozum iec filozofia Proklosa, nalezy takze rozroznifi p rzy j^ te przez niego faktyczne tw ierdzenia i tendencje oraz wyznacza- jqce to wszystko zalozenia filozoficzne obok konsekw encji, czyli na- st^pstw , p rzy pomocy k t 6 rych czQsto historycy filozofii charakteryzujq jego s y s te m 26. T endencja do zhierarchizow ania hipostaz i wyczerpania listy posrednikow obok tw ierdzenia o przyczynow aniu hipostaz przez Jed n i^ i obok tw ierdzenia o trichotom icznej stru k tu rz e rzeczywistosci prow adzq do konsekw encji, z k torych najgrozniejsza jest sprzecznosc m i^dzy koniecznosciq przyj^cia nieskonczonej liczby posrednikow i fak- tycznym przyj^ciem skonczonej ich ilosci, aby ratow ac rol^ Jedni jako przyczyny, oraz praw ie nieskonczone odsuni^cie Je d n i od wielosci, a jednoczesnie em anacyjno-panteistyczne utozsam ianie Jed n i z wielosci^

w n atu rze hipostaz.

W nioski te dalo si$ uzyska 6 p rzy okazji charakteryzow ania dwu za- gadnien: ze Proklos upraw ia m etafiz y k i mozliwosci i ze jego analiza ci^gu przyczyn w nieskonczonosc posiada w alor naukow y. Obydwa za-

26 Mieszanie tych spraw mozna zauwazyc chocby w znakomitej, erudycyjnej i gl^bokiej pracy Jasinowskiego. Przy calym podziw ie dla wiedzy, zawartej w tym studium, nie mozna nie zasygnalizowafi uw agi o odczytaniu w dziele Jasinowskie­

go Plotyna i Proklosa poprzez konsekwencje ich filozofii. Sledzenie konsekwencji jakiejS tezy filozoficznej i analiza samej tezy sq oczywi£cie zadaniem historii fi­

lozofii (por. M. G o g a c z, W spraw ie koncepcji h istorii filozofii, „Zeszyty Nau- kow e KUL”, VII (1964), z. 3, s. 53—57), nie jest to jednak wlaSciwe w monografii szkoly czy autora. Nalezy do wyr6znionej przez Gilsona tak zwanej filozofii „itself”, czyli do porz^dku historii filozoficznych problem 6w jako problem 6w (por. E. G i 1- st>n, The U nity of Philosophical Experience, N ew York 1937, s. 302; por. takze J. C z e r k a w s k i , G ilsonowska koncepcja historii filozofii, „Roczniki Filozo­

ficzne", XIII (1965), z. 1, s. 61—72).

(21)

O W L A S C IW E R O Z U M I E N I E F I L O Z O F I I P R O K L O S A 1 0 9

gadnienia sq z sobq zwigzane problem em przyczyny i problem em ruchu.

Jeden i dru g i problem Proklos podejm uje na teren ie analizy mozliwosci, ktore elim inuje w oparciu o zalozonq zasad? racji dostatecznej. Analiza mozliwosci w zakresie problem u ciqgu przyczyn w nieskonczonosc jest ciekawa z tego wzgl?du, ze pokazuje funkcjonow anie tego problem u w m etafizyce innej niz arystotelesow ska i tom istyczna. Wzbogaca wi?c wspolczesne dyskusje budzqc refleksje nad rolq zasady ra cji dostatecz­

nej w filozofii mozliwosci. Okazalo si?, ze Proklos nie tyle porzqdkuje w sposob m echaniczny m ateria l erudy cy jn y szkoly, lecz ze staw iajqc nowe ekcenty jest niezalezny od m istrzow . A rozw ijajqc tez? o posred- nikach w yrazniej dochodzi do rozwiqzan esencjalistycznych w ram ach m etafizyki, ktorq orien tu je w kieru n k u analizy mozliwosci.

Dodac nalezy i to, ze w iele tw ierdzen w filozofii Proklosa jest kon- sekwencjq w czesniejszej, swoiscie pierw szej w neoplatonizm ie tendencji m onistycznej, pozom ie dualistycznej w zagadnieniu Jed n i i wielosci.

F O R T H E P R O P E R U N D E R S T A N D I N G O F P R O C L O S ’ P H IL O S O P H Y

To reach the right understanding of Proclos’ phi’osophy one needs to draw the distinction in his writings betw een the erudite, methodical inheritance of Neopla- tonic tradition, and his own contribution to Neoplatonism. This consists not so much in the logical ordering of the learning of the Masters w ithin the framework of Neoplatonic schemes, as in the analysis of possibilities, eliminated with the help of the principle of sufficient reason, im plicitly accepted. The application of this principle in the field of possibilities a’low s Proclos to pursue a metaphysics of possibilities. What makes such metaphysics a specific one is the problem of cause, developed w ithin the compass of a trichotomic schem e (the One, interm e­

diaries, matter), w hich makes necessary the acceptance of an infinite number of hypostases betw een the One and matter.

The proper insight into Proclos’ thought further requires the distinction bet­

ween the affirmations which he accepts and the tendencies derived therefrom, and the consequences of these statem ents and tendencies. The hypostases of p h i­

losophy often characterize Proclos’ philosophy in the light of these consequences.

Tendencies of Proclos’ philosophy: hierarchy of hypostases, tendency to e x ­ haust the list of intermediaries betw een the One and matter.

His basic statem ents: causation of hypostases, trichotomic structure of reality (the One, interm ediate hypostases, matter).

Consequences derived from these statem ents and tendencies: contradiction between the necessity of accepting an infinite number of intermediaries and the actual acceptance of a lim ited number of these; a nearly infinite separation of the One from plurality and, at the same time, a pantheistically emanating identifica­

tion of the One w ith plurality in the nature of hypostases.

The consequences •here described have been drawn on the basis of the analy­

sis of th e passus „on cause” and that „on the immutable” from Institutio theolo-

(22)

110

M IE C Z Y S t-A W G O G A C Z

gica. Showing tha;t the problems of cause and infinite continuity of causes were pursued by Proclos on the ground of the analysis of possibilities, enables us to state that, contrary to handbook information, he not only marshalled the material of the School, but also, independently of the Masters, brought new elements into Neoplatonic philosophy (analysis of possibility, Aristotelian problem of the conti­

nuity of causes within Neoplatonic metaphysics). His solution of the thesis on

the intermediaries brought him more explicitly than other Neoplatonists to essen-

tialistic solutions.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Za każdą poprawną odpowiedź przyznajemy 1 punkt.. Za każdą poprawną odpowiedź przyznajemy

Porównując udział wydatków majątkowych, w tym inwestycyjnych, w wydatkach ogółem w miastach na prawach powiatu województwa zachodniopomorskiego ze śred- nim

Film and foils Rigid plastics (PP/LDPE/HDPE/PS/PET) Plastic mix waste 100 % 10% 13 % 32 % 45 % 39% recovery of valuable polymers 77% recovery of valuable polymers.. Plastic

przypadku produkcji mowy.. gramatycznego na kategoryzację) dla języka francuskiego i hiszpańskiego, ale nie dla niemieckiego. Autorzy konkludują, iż tym samym nadawanie

stanu swoich poszczególnych komponen- tów i zespołów, pozycji, trasy i jej przebiegu, ładunku (wykorzystania ładowno- ści) czy sposobu i rodzaju eksploatacji. Dane te dotyczą

Dymitra zachował sie˛ egzemplarz wydany w Wittenberdze (Excudebat.. protestanckich zostały równiez˙ oddane w Latopisie, kiedy rozwaz˙aj ˛ac o grze- chach ludzkich, s´w. Dowodzi to

La Région centrale zostaje zestawiony z koncepcją malarskiej katastrofy i ob- razu-diagramu Gilles’a Deleuze’a, a celem tego zestawienia jest wskazanie, jak doświadczenie krajobrazu

Mimo, że pomoc m aterial­ na centralnych władz austriackich dla polskich poczynań była m inim alna i spo­ łeczeństwo polskie było zdane na własne siły, rozwój wiedzy