Stefan Ignar
"Gazeta Świąteczna" i jej
korespondent spod Łodzi : studium
socjologiczne z zagadnień
kształtowania się świadomości
społecznej chłopów
Przegląd Socjologiczny Sociological Review 10, 191-273
STEFAN
IGNAR —
ŁÓDŹ,
„GAZETA
ŚWIĄTECZNA"
I
JEJ KORESPONDENT
SPOD
ŁODZI
*
)
*) Część pracy doktorikiej Wykonanej w Instytucie Socjologicznym U. Ł.
STUDIUM
SOCJOLOGICZNE Z ZAGADNIEŃKSZTAŁTOWANIA
SIĘ ŚWIADOMOŚCISPOŁECZNEJ CHŁOPÓW
Zagadnienie
W
roku 1947, wtrakcie
zbierania materiałów domonografii
podłódzkiej
gminyŁaznów,
znalazłem
zbiórkorespondencji
do „GazetyŚwiątecznej“
drukowanejw
latach
1913—
1939r.
Autor tejkorespondencji,
Stanisław Chmielarski, przepisałwłasnoręcznie
do specjalnego zeszytuwszystkie
swoje artykuły,
artykuliki,nowiny i
innemateriały
z „GazetyŚwiątecz
nej
“,uzupełniając je poprawkami
i
uwagami. W dalszych poszukiwa
niach zdobyłem jeszcze materiał uzupełniający wpostaci pierwotnych
odpisów pewnej
częściwcześniejszej korespondencji,
brudnopisy niektó
rychartykułów,
fragmentarycznepamiątki,
spis wierszyi
piosenek
orazcały
szereg
dokumentów z pracyspołecznej autora.
Ponieważ
tak
bogatych materiałówźródłowych, zgromadzonych
przez jednego chłopa, niemożna
zbyt
łatwospotkać,
więcza radą
prof. J.Chałasińskiego
postanowiłem
wykorzystać
je
do studium, obrazującegoproces
kształtowania się świadomościspołecznej
u chłopówpod
wpły
wem jednego z najpoczytniejszych wswoim czasie
pismtygodniowych.
Wiadomo,
że piśmiennictwo
periodyczne należy dopodstawowych
czynników
kształtowaniai organizowania świadomości społecznej róż
nych
warstw
i sfer
nowoczesnego
społeczeństwa.Brak
jest jednakże
studiów,które
by się zajmowały nie tylko literacką zawartością pisma,lecz
także ichspołeczną
funkcją
w określonej epocehistorycznej w
od
niesieniu do określonegosystemu instytucji
i
w związku zokreślonymi
ruchamii dążeniami
społecznymi.Nie
jestto
łatwe określićrzeczywisty
wpływ społecznyczasopisma.
A
jednak niemożna
zrezygnować zsocjo
logicznychstudiów na
tentemat.
Jest to
bowiem
bardzo ważnadroga
dopoznania
procesówrozszerzania
sięidei
społecznych,
procesów utrzy
mywania sięi
przekształcania
się instytucjii ustrojów społecznych,
pro
cesówspołecznego
wyzwalania
sięmas
ludowych
i w
ogóle procesów
formowania się nowoczesnego społeczeństwa.Przystępując
do studium „GazetyŚwiątecznej
“,
mamna
uwadze raczej jej odbiorców, klientelę, niż redaktorów. Dlategostudium dotyczące
wiernego
korespondenta,którego „Gazeta Świąteczna“
wychowała dla siebie,wydaje mi
się zadaniemszczególnie pociągającym.
Temat
jesttym
bardziej
interesujący,
że dotyczy
korespondenta spodŁodzi,
z
okolicy,która
znajdowała sięw zasięgu
przemysłowego regionu
łódz
kiego.Myślę,
że
studiumto rzuca światło
nietylko na
„naturalną“historię
tego typuinstytucji
co„Gazeta
Świąteczna“,
na
jejwpływ i
zasięgspo
łeczny,
lecztakże
na jej
powiązania z tradycjami społecznymi i syste
mem parafii.Studium
tojest
chyba w równejmierze
studium „Gazety
Świątecznej“,
co
i parafialnego systemuspołecznego
życia, jegowytrzy
małości i znaczenia w społecznych przeobrażeniachwsi polskiej
na prze
łomie XIX
i XX
wieku.„Wyjście
chłopa z zamkniętej,ciasnej
przestrzeniw
rozległą
pod
względem kulturalnym, nieograniczoną przestrzeń życia narodowegoszło
wparze
ze zmianą jegowłasnej samowiedzy.
Przestawał
byćczymś
skończonym
iograniczonym.
Zacząłstawać
się czymś zupełnie nowym,czymś
nieskończonym.To
wchodzenie
donarodu
było
ściśle
związane
zotwieraniem
się przed nimnowych
możliwości. Wchodząc do narodu,uniezależniał
się od krę
pujących go zewnętrznych autorytetów.Stawał
się wolnymczłowie
kiem; droga wolności społecznejprowadziła
go do narodu.1
I tylko ona
donarodu
doprowadzić
mogła. Osiągającspołeczną
wolnośći we
wnętrzną niezależność,zaczął być sobą,
zaczął tworzyćswoją
i
swojego narodu historię“1).
*) J. Chała siński: „Młode pokolenie chłopów'*, tom I, str. 129.
Ten proces
społecznego
wyzwalania się chłopów jestchyba
najbardziej istotnymrysem
historiiwsi
i
chłopów wPolsce
z przełomuXIX i
XXw.
Ogarniał oncały
kraj.Ale
nie miałbynajmniej charakteru
lawiny, niszczącej wszystko, cobyło na
jej drodze. Przeciwnie,był
to proces mozolny. Przeciwsobie miał
historycznie
uformowanąstanowo-klasową
strukturęnarodu,
sankcjonowanąprzez religię i strzeżoną
przez
każdy parafialnykościół.
Nawet w przemysłowymregionie
łódzkim,gdzie,
zdawałoby
się,kapitalizm
powinien
był przyspieszyć złamaniewytrzy
małości
parafii,
instytucja
ta
wykazywała
dużążywotność
w ciągu całegorozwoju
przemysłowego Łodzi.Dla
zobrazowania
szerszegotła
przeobrażeńspołecznych
wsiokolicy
łódzkiej
w drugiejpołowie XIX
wiekui na początku
XX wieku, wyko
rzystałem
częściowomateriały
zebrane domonografii gminy Łaznów,
w postaci życiorysów,jakie
zdołałem
uzyskać
od
mieszkańcówtej
gminy. Ponadto poprzestudiowaniu
roczników„Gazety
Świątecznej“i
po
spraw
dzeniuautentyczności korespondencji
Chmielarskiego, dałemwe
wstępie„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT
charakterystykę
tego tygodnika.
Dla wyjaśnienia procesu, wygasania pionierskiejfunkcji
„Gazety Świątecznej
“skorzystałem
z materiałówzgromadzonych
przez
Łukasza
Kumoraw
niedrukowanej pracypt.
„Zdziejów
ruchu ludowegow Królestwie
“, przygotowywanejprzed
wojną
wramach prac Polskiego
Instytutu Socjologicznego.1. ZAGADNIENIE KSZTAŁTOWANIA SIĘ
ŚWIADOMOŚCI
SPOŁECZNEJ CHŁOPÓW
I.
Wieś po uwłaszczeniuChłopi gminy Łaznów1)
w
powieciebrzezińskim pod
Łodzią, wpierw
szej połowieXIX
wiekuto
zbiorowy niemowapod
względemklasowym
i
narodowym. Byłto
wprawdzie okres zżywymi
tradycjamiKościuszki,
okres nabrzmiały
fermentem Powstania
Listopadowego itzw.
„rabacji“
J. Szeli. WŁaznowie
jednak niespotykamy
śladutych
wielkichruchów.
Wydaje
się,że
gmina Łaznówi
najbliższa okolica tejgminy stanowią
zamkniętyukład
dworsko-parafialny.’) W skład gm. Łaznów wchodzą nast. wsie: Łaznów. Popielawy. Rokiciny. Michałów, kol. Łaznów i kol. Rokiciny. W pierwszej połowie XIX wieku gmina składała się z trzech pierwszych wsi, pozostałe powstały później na gruntach folwarcznych.
13 Przegląd Socjologiczny.
Na
podstawieakt
parafialnychznajdujących
sięna
plebanii wŁaz
nowie
stwierdziłem,że
jedynympiśmiennym
chłopem na 18 przedsta
wicielitrzech gromad
gminy
Łaznów był Wojciech Kawka. Wspecjal
nym
zeszycie dokumentów dotyczących szkołyznajduje
sięprotokół
z
zebrania
„Towarzystwa Szkolnego“ zdnia 15
września 1827 r.
Tematem zebrania byłowypowiedzenie
się wsprawie
potrzeby istnieniaszkoły.
W
zebraniutym
wzięło
udział 68
chłopówze
wsiŁaznów,
Popielawyi Rokiciny
orazproboszcz
Janiszewski, jako członekdozoru szkolnego.
Pomiędzy
chłopami znajdował sięWojciech
Kawka
zŁaznowa, który
jużpoprzednio
od siebiezłożył, napisane
przez
aktuariusza,podanie
dopowiatowych władz szkolnych, żądając
zamknięciauciążliwej
szkoły.
Wojciech Kawkawyróżniał
sięspośród
ogółuchłopów,
ponieważumi’!-się
podpisać.Na
wspomnianym
zebraniu, według tego, co mówiprotokół,
chłopiwypowiedzieli
się za zniesieniem szkoły. Wimieniu
ogółuprotokół
podpisałopo sześciu
przedstawicieli z
każdejgromady.
Wśród18 chłop
skich podpisów w formie krzyżykówwidnieje
jedyny
imienny podpis„Wojciech
Kawka“.
Pod chłopskimi podpisami znajdują sięjeszcze pod
pisyczłonków dozoru
szkolnego: naddzierżawcy Zajączkai
ks.
prób.
J
aniszewskiego.Jedyną
więc indywidualnością, jaką
zdołaliśmy
tu wyłowić,to wymie
nionyWojciech
Kawka,fagas aktuariusza
Kurowskiego.Dał
on
sięużyć
szlacheckiemu dozorowi jako narzędzie dozwalczania szkoły.
Na świecie
dzieją sięważne
rzeczy,
a
wŁaznowie
głucho,jak na odludnej
wyspie.Jeśli zaś
dochodzą tujakie
treści, tojako
wieści
legendarne,
nie doty
czące
ludzimiejscowych.
Łaznów,Rokiciny,
Popielawyi
kilkaokolicz
nych wiosek wraz z
parafią
i
dworem — to całyświat
ówczesnego chłopa. Żeni się onwe
własnej lubnajdalej w
sąsiedniejwsi, we
dnieharuje
używając
prymitywnych narzędzi,w zimowe
wieczory drzemieprzy
patykach
płonącychna
kominkulub
opowiada
jeden drugiemuniestwo
rzone baje o strachach i dziwach.W
niedzielęwysłucha
nabożeństwa,napije
sięw
karczmiegorzałki, potańcuje
i
odponiedziałku
bierzesię
znowu doroboty
wzagrodzie. Życie
senne, jałowe, niemalpod
świadome.
Ponieważ
wsie
„EkonomiiRządowej
Łaznów“były wsiami
czynszo
wymi, więc też
uwłaszczenie
nie spowodowałowiększego przewrotu.
Zamiast
czynszu, zaczęto płacić podatki i towszystko.
Powstanie 1863r.
również nieodbiło
sięspecjalnie na stosunkach społecznych
w Łaznowiei
we wsiach okolicznych, chociaż
jakieś echa powstaniatułają
się wpa
mięci
żyjącegopokolenia. Jeden
z gospodarzyw
Popielawach
wspo
mina o tym:„Dziadek
cieszył się bardzo dobrąopinią
na terenie
całej gminy, bo byłdługi
czas wójtem.Jeszcze
teraz
starsiludzie
opowiadają, że niebyło
wójta nad
Szczepunika. Nie nazywał sięw rzeczywistości
Szczepunik,
tylko JałmużnaTadeusz,
ale to
nazwiskoprzybrane
mabyć
za
czasów powstania,bo
dziadka ojciecmiał
być
powstańcem imieli
pseuda,które
dotychczas się utrzymały“(Życiorys
nr11).
Sugestia,
żeSzczepunik
jest powstańczym pseudonimem, jestnie
zgodna z prawdą.Na
liścienazwisk
z
Łaznowa, Popielawi
Rokicin z 1września 1820
r.
w dokumencie p.n.
„Rozkładna
Towarzystwo Szkolne ścięcia drzewa izwózki
onego
do budowliSzkoły
“znajdujemy
w Łaznowie dwóch gospodarzyJałmużnów,
a w Popielawach dwóch
Szczeponików.Najprawdopodobnięj
jeden
zpotomków
któregoś
Jał
mużny
zŁaznowa
ożenił sięze Szczeponikówną w
Popielawach,
przy
chodząc
doniej na
gospodarstwo rodzinnei stąd nazwa
tzw. placuczyli
zagrody,
która na wsijest
popularniejsza odnazwiska
indywidualnego,
przeszła w potocznymjęzyku na
Jałmużnę, który przyszedł do Łaznowa.W
żadnym
wypadku
„Szczepunik“ nie jestpowstańczym pseudonimem.
Dalsze „pseuda“ przytaczane przezwspomnianego
autora, jakByczek
i
Kaszatka,również
spotykamy
wwymienionym
spisie, ztą różnicą,
że sąto
gospodarze popielawscy. Ci pożenili się z Najdrównami iSoń-tównami
zwłasnej
wsi,
przechodzącna
ich gospodarstwa.Istnienie kilku
gospodarzy wPopielawach
o tym
samym nazwisku „Najder“,
wymagało ich rozróżnienia wpotocznej mowie, więc
jeden został
Kąsielą, drugi Konką.a trzeci
Kaszatką. Razto
było
przezwisko,innym
razemnazwi
sko
rodowe
żony, araczej
zagrody.Jakby
w
odpowiedzina
te
wyjaśnienia autorżyciorysu nr 11
pisze dalej: ..Ja dokładmen
:e wiem, tylko zopowiadania, że
był
tu
na
wsinie-jak; Wojtkiewicz
czyWojtkowski
i
on miałorganizować w
Popielawach oddziałypartyzanckie,
któremiały być
użyte w czasiepowstania
i ten Wojtkiewiczbył
całymkomendantem.
Kiedy było
powstanie,to
chłopi pod komendą Wojtkiewiczaposzli
na
punkty
zbornei
byli
użyci
dowalki
„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 195
z
Moskalami. Dużo niepowróciło, polegli na
polu bitwy.Kiedy
powstanie nieudało
się,
to Popielawybyły
prześladowane przez Moskali“.Z tego
wywodu
o powstaniu najmniej jestprzekonywujące
ostatniezdanie, że
Popielawy
były prześladowane.Z
22 życiorysów, jakieuzy
skałem odmieszkańców
gminy,żaden
niewspomina o
zesłaniuczy
innych
represjachrosyjskich.
Nigdy
też wrozmowie z najstarszymi
ludźmi nie słyszałem, żebyjakiś
chłop
zPopielaw
był ukarany zaudział
w powstaniu.Nie
sądzę, żeby pamięć zsyłkina
Sybirtak
łatwozatarła
sięw
tradycji rodowejwsi.
O powstaniu wspominarównież
autor
życiorysunr
3. Antoni Przywaraz Rokicin
ur. 1889r.
Przywara
pisze:„babcia opowiadała
mi
opowstaniu,
jaksą powstańcy
ubrani
i
czapki
mająrogatywki
i wierzchy czerwone, konie
białe...Jak
ruskiewojska
pytały się o wojskapolskie...
Jak
szły ruskie przez Łaznów, to cywilne uciekały w polei
do lasów“
.Możliwe, że
ktoś
próbował
popularyzowaćw
gminie ŁaznówPowstanie
Styczniowe
—może nawet
byłto wspomniany Wojtkowski, który
chybanależał
do personelufachowego dworu, jakiś może szlachcic
oficjalista,ale
żeby chłopiz
Popielaw wyruszyli wwiększej liczbie
do bitwy —to
się wydajenieprawdziwe. Legenda o powstaniu
w rodzinieJałmużnów
rosłaprawdopodobnie
wmiarę
narodowego
uświadomienia
wczasach
późniejszych.
Okres
popańszczyźniany — tożycie
w systemie indywidualnej gospo
darki
chłopskiej. Morgii
dorobekbyły
głównym elementem tegożycia.
Mórg
byłomało,
dorabiać
się było nie łatwoprzy niskim
poziomie tech
niki
rolnej. Czynnikiemuzupełniającym
było furmaństwo, jako
lekar
stwo
na braki w
gospodarstwie.
Rozwijająca sięŁódź dawała
możli
wości
zarobkowania furmankami.Łódź stawała
.się
w coraz większymstopniu
środowiskiemprzemysłowym, atrakcyjnym
dlatych
chłopów, którzy niemieli
możności osiągnąćsamodzielnego
gospodarstwa w po
działach rodzinnych. Do końcaXIX
wiekujednak
mieszkańcygminy
Łaznównie
emigrowalimasowo
doŁodzi.
Ruch
tenwzrasta
dopiero w pierwszych latachXX wieku.
Obraz
życia
kulturalnegoi gospodarczego
wgminie
pod
koniec XIXwieku
zarysowuje sięwe wspomnieniach
miejscowych mieszkańców w barwachniezbyt
różowych.82-letni
W.Zając
tak o nimpisze:
„Matka posadziła mnie
na
kominiepod kapturem i
kazałaprzy
kładać drzewa,aby
ogień niezgasł,
aby światło było nacałe
miesz
kanie. Dziewczyny
przyszły
zkądzielą, przędły
leni
pakułyna
wrzecionach i
śpiewały
różnepiosenki i
opowiadały zagadki. Cza
sem
niektóramówiła:
Waluś,przyłóż na ogień,
bo gaśnie“.
(Życiorys
nr 1).Tenże
autor informujeo systemie
płodozmianui
wypasaniu:„Był zwyczaj,
żeugór
zostawiali przy kupie, była trzypolówka: ozimina, jarzyna,a
reszta
leżałaugorem i służyła jako pastwisko.
Paśliśmy razem z sąsiadami.Nasze
polagraniczyły
z jankowskimi. Jankowiakipasali
w
lesie,
bo
mieli
serwitut,a
Popielawy pod lasem, tonieraz
byłabitwa.
Jak
było
jankowiaków
więcej,
to
nas popielawiakówwygnali
do lasu. Ale nie zawszetak było,
czasami
bywało zgodnie, razemżeśmy
grali we
wojnę, w
dzikiegęsi,
we
świnie
iinne
zabawki...“
Pastuszek
szybkoawansował na
parobka.Pracy
było w gospodar
stwie
dużo. Była
onaciężka
przy użyciuprymitywnych
narzędzi. Jeden
zestarszych
chłopów
z Łaznowa tak o tym pisze:„Miałem
lat
dwanaście skończone, z ojcem razemżeśmy
młócilicepami przez cały
dzień,a
wie
czorem
robić zapassieczki
dla
koni, krów na następnydzień, a
byłokomu, bo
koni było 2,krów 4
i ze 2 cielęta.Maszyn
domłocki
ani kieratajeszcze
niebyło.
Przygnębionypracą
nie było czasu myślećo
książce.A co
mówićjak
przyszły żniwa —ze
sierpemna zagonie,
bo
kosy
jeszczebyły mało
wużyciu, a ojciec
nie umiałkosić
żyta, ani kosy doszykować.“ (Życiorys nr4).
Praca
u biedniejszych nieograniczała
się
do własnegogospodarstwa,
trzeba
byłochodzić
na
zarobki, wspominao
tym
W. Zając. „Gdy miałemlat 15
— czytamy — to już ciężkopracowałem.
Tłukłem kamien:e na
szosie,wytłukłżem
44 metry. Dróżnikiem był JanWiktor.
Onmi
płacił 60 kopiejek tojest 120
groszy. Ale byłowesoło, bo miałem
kolegę Ludwika Najdra, tośmy razem chodzilii tłukli
i palili
machorkę, i jak .my szli do domu,tośmy
piosenki
śpiewali,bo to
byłmaj i
czerwiec 1880roku.
Zimową porą młóciłem u ojca cepami
i chodziłem do sąsiadów na
zarobeki płacili
30
groszy
na dzień. Najgorsza pracadla
mnie byłapoganiać krowy
i konia, bo ojciec orał w trójkę
— dwiekrowy
ikor.
Pługbył drewniany
nakółkach, deska
drewniana, tylkospód
okuty wblachę
— to było bardzo mozolnei
żmudne.
“(Życiorys
1).O narzędziach i
uprawiew
XIX wieku wspomina takżeAntoni
Przy
wara z Rokicin:„Był
pług na
kółkach
drewnianych, bronacała drewniana,
domłocki
cepy,to
trza byłorobić...
Żęliśmyna
sierpy,
to żniwaciągły
się do wrze
śniaPodorywek
na
żyto nierobili, orali
naraz.
“ (Życiorys 3).Do systemu produkcji w
staroświeckim
gospodarstwie
dostosowane
byłyobyczaje.
„StaraKółkowa
“z
Łaznowa
ur. w 1887r.
tak opisuje
kojarzenie
małżeństw:„Przyszli
najczęściejojcowie
chłopca
dorodziców
dziewczynyi
obgadali sprawy majątkowe,a
potem gdzieśtam
kawaler
podjechał,
żebytę
pannę zobaczyć,
no na pierwszyrzut
oka mu sięspo
dobała, więc
biorąjakiegoś
swata czy swatkę i jużjadą. Na przykład
„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 197
moje
zaręczyny:
Przyjechało napodwórze
w niedzielę dwóch mężczyzn,,jeden
stary,drugi młodszy,
noi
wskazalimi,
że to
ten bysobie życzył,
żebym
była jego żoną,a
ja czy zechcę,żeby
on
byłmoim mężem.
Takarozmowa
była
przypierwszym
spotkaniu
się wsieni
naszegodomu
w obecności jego brata, bo gdyby dziewczynai
chłopiec
rozmawiali tylkowe
dwoje,to
byłobynieprzyzwoicie.
Takamłoda dziewczyna
nie odpowiedziała nic naswoją
rękę,tylko
było:
anoto
jak
tamrodzice
będąchc:
eli,to i
ja sięzgodzę.
Itak
było, rodzice sięzgodzili,
uradzili wtedy
daćna zapowiedzi, a
wtedy dorejenta,
co sięspotkali,
tosobie popili,
naznaczyli dzieńkupna prezentów,
apotem
dzień ślubu iodbyło
się
wesele
i
jużsą
młodzi
gospodarze.A zapoznawanie
się, nie tylkocharak
terów, ale nawet twarzy,to
byłopo
ślubie.“(Życiorys
2).Po
weselu
rozpoczęła siębardzo
trudna charówka, aby się dorobić. Wtym
okresienajbardziej
wytężonejpracy i
przy lichym odżywianiurodziła
sięgromada dzieci,
zktórych
połowa
normalnieumierała,
ale starczyło ichna tyle,
abypodzielić
gospodarstwo na
części
z chwilą gdy dorosłyi
ukazaćim
znowu
perspektywę dorobku wdwa
razy trudniej
szych
warunkach, niżza
czasów
młodościojców.
2.
Zmiany
w technicerolnej i
ich skutkispołeczne
Na tle
ogólnego
rozdrobnienia ziemi, gospodarze, którzyna
skutek
małej
ilości
rodzeństwai zręcznej
żeniaczkizdołali
utrzymać wcałości
odziedziczone gospodarstwa, wyrastali prawem kontrastuna
bogaczy,
obejmując
patronatnad opinią społeczną
wsi.Bogatsi
gospodarze zdo
łali na
początku XX wieku wysunąć sięna
czoło wpostępie rolniczym
i uniezależnić się odbiedniejszych
wzakresie
najmu,
wskutekmożności
zaopatrzenia się wnowoczesne narzędzia
imaszyny.
Wtym czasie
stają
się
powszechne ubogatszych kieraty,
nowoczesne sieczkarniei
młocarnietzw.
targanki.
„Na cepy“młóciło
się u zamożniejszychtylko
tyle, ile wymagałoprzygotowanie
prostej słomy napokrycie
dachówi na po
wrósła. Słoma na
pościółkęi na
paszę dobra
byłai
targana z ówczesnej młocarni. Ilość pracyw
mniejszym
i większym
gospodarstwiezrównała
się,
podczas gdy
wyniki tej pracybyły
różne.Biedniejsi
stracili
możliwość dorabiania u bogatszych. Robociznastała
się tania.
Było
teraz mniejsze
zapotrzebowaniena
nią,i
wystarczyłobogatszym
gospodarzomograniczyć
się dowynajmu
bezrolnychwyrob
nikówtzw. komorników,
którzy zdegradowani w systemie podziałów rodzinnychstali się
pariasamibez roli
i bez własnej
chałupy,zdani
cał
kowiciena łaskę
bogatych gospodarzy,odrabiając
za
mieszkanie, za przysądzeniekartofli, za przysianie
lnu. System płac
uwstecznił się. Podczasgdy synowi
biedniejszegogospodarza,
który niepotrzebował
u bogatszegoprzysądzać
karol i, trzebabyło
płacić gotówką, obecnie wyrobnikotrzymywał
płacęw
naturze. Stałon
się klientem, niejako ubogim „familiantem“gospodarza, który
nieraz
nawet obdarowywałgo
w postaci
kolędy
świątecznej,podarunku
niedzielnego, obrywki
z ubojuświni
(łebkowizna,
kaszanka)
itp.W
wypadku, jeśligospodarz
niemiał
dorosłychsynów,
bezrolny szedł doniego na
stałego
parobka,
agdy
wszystkie dzieci
gospodarza byłydorosłe,
posyłał dziecko zapastucha-najmitę.
Na tej
podstawiedokonywały
siędalsze
zmiany
dotychczasowego
układu w pańszczyźnianym rolnictwie,
coszczególnie
występuje wpo
wiatachpodłódzkich, pod wpływem
wielkiegorynku
zbytuna produkty
rolne.Gospodarstwa
stawały sięcoraz
bardziejprzedsiębiorstwami,
a równocześniepod
względemspołecznym
wieśpozostawała
z dala od wpływówśrodowiska
robotniczego, chronionaprzez opinie
i ruchyideologiczne,
w którychprzywódcami
stali sięgospodarze
zamożni, jako najbardziejwykształceni,
zorganizowani
i
zasilani
treścią gazetwyda
wanych
dla wsi.Biedniejsi
gospodarze,zamiast
robić u bogatszych,zajęli,
sięfurmań-
stwem.
„Nie
byłokolejów,
dużojechało
na
furmankę z różnymitowarami
do miasta Łodzi, Pabianic z
węglem,
drzewem,z solą.
“ (Przywara — Życiorys 3).Młodzież, nie
widząc przyszłości we
wsi,szła
masowo do pracy wroz
wijającym się przemyślei komunikacji.
„Widziałem, — czytamy w życiorysie — że młodzież wyjeżdża do miasta. Bo były całe gospodarki, zaczęli dzielić. Więc młodzież szła no kolej, do tramwajów. Jak przyszedłem do rodziców, to na wsi było mało młodych ludzi, a rodziny były liczne: 8, 10, a nawet 12-ro dzieci“. ,.Kto przyszedł do miasta, to jak przy jechał do rodziców na święta, to był elegancko ubrany: na głowie kapelusz, pod szyją krawat i pieniędzy w kieszeni“ (Życiorys 3).
Trzeba jednak podkreślić, że
młodzież,
któraemigrowała
dopobliskiej
Łodzi, nieoddziaływała
wkierunku
zbliżenia wsi domiasta,
a zwłaszcza
chłopa
do robotnika. Zchwilą,
gdy
przeszła
dopracy
w fabrykach,mimo
związaniatradycjami
wychowania zrodzinną
wsią
i częstych
odwiedzin
macierzystego
środowiska
— anawet
nieraz i stałegopowrotu
na
wieś,
byłaona
izolowanaprzez opinię
gospodarską.
Kto
uległ wpły
wom łódzkim, ten wystawiony byłna ujemną
ocenęna wsi.
Ponieważ do Łodzi emigrowała
zdegradowana biedota chłopska,
więc
mimo polorumiejskiego, często powierzchownego
—ale nieraz i istotnie
podnoszącego poziom
robotnika, chłopi-gospodarzei
ich dzieci, pewne tzw. „majątku“ rodzinnego,dyskwalifikowali
„przebierańców“,aby
zachować wyższość społeczną
ikierownictwo
opinią.
Znane
były w tam
tych czasach
złośliwe
powiedzenia idowcipy pod
adresem wychodźców,odwiedzających rodziny lub
wracających do nędzy wiejskiej,na
skutekniepowodzeń
w Łodzi.Człowiek
takistawał
się w opinii,urabianej przez
gospodarzy,„łódzkim
łykiem“ lub„Antkiem
z Bałut“. Dziewczyna,
która przesłużyła pewien czas w mieściei
przyjechałana
Wielkanoc dodomu,
pytałarzekomo:
„mamo, co toza
ptaki te gąsiaki
“.
Oczywiście naskutek
GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 199
analfabetyzmu emigrantów
przystosowanie
się ichdo
kultury miejskiejbyło kruche,
bylito
w gruncierzeczy
nadal chłopi, tylkopracujący
w przemyśle.
Przy
tym Łódź
wtedy nieposiadała warunków
doasymilacji kultu
ralnej
przybyszów, byłato
bowiemduża osada fabryczna
zparafią
jako głównym ośrodkiem życia społecznego.Trzeba tu oczywiście rozróżnić
dwa elementy,
występujące wantago
nizmie
chłopówi
świeżychrobotników.
Jednym
ztych
elementów
był automatyczny z punktu widzenia socjologicznego opór tradycyjnegoukładu
przed inwazjąnowości,
rozbijającej jegopodstawy.
Drugim jednakczynnikiem
było podłoże ekonomiczne,nad którym panowali
chłopi-„dziedzice“,
czyli zamożnigospodarze, spychający,
pod
wpływem
wkraczania kapitalizmu
na
wieś, biedniejszychna
pozycje emigracyjne. Procesten
był popierany ideologicznie nietylko przez patronów
z„Ga
zety
Świątecznej“
,ale także
i
przez
samodzielne pisma
chłopskie,
takiejak
„Zaranie“
.Dzięki takiemu procesowi eliminacyjnemu
emigrant
wiejski w mieście byłistotnie
w swejpostawie
społeczno-parafialnejchłopem,
a gdy
przyjeżdżał
na wieś, stawałsię
w opinii zasiedziałejludności wiejskiej
—mieszczuchem.
Należy
jeszcze dodać dlapełności obrazu
antagonizmupomiędzy
wsią
i
miastem, żepostawę
ludności miejskiej
dochłopów
kształtowałainteli
gencja pochodzenia szlacheckiego,
którana
tępłaszczyznę
przeniosła
dworskie
kryterium panai
chama.3.
Uświadomienie
narodowei służba wojskowa
Ważnym
czynnikiem kształtującymspołeczno-narodową
postawę chłopów była służbawojskowa.
Chłopiłaznowscy
szli do wojska rosyj
skiegow
latach
między 1905—
1914 już zpewnymi,
że
takpowiem, „kapi
tałami“ wyobrażeńi wiadomości
zdziedziny
narodowej i
państwowej.
Świadomość narodowa wsikształtowana
była
przez
różne
podania,
legendy i
proroctwa,które
były ludową transpozycją ruchównarodo
wych i
koncepcji społeczno-politycznych. Dużą rolę odgrywała jużwtedy
nawsi
w byłym KrólestwieKongresowym
„Gazeta
Świą
teczna“.
Do
legendnależała
przedewszystkim
legenda o
wojnie zeSzwedami.
Matka Boska Częstochowska, któraspowodowała
pogrom Szwedów,
jestnajpopularniejszą
postacią religijno-patriotyczną, występującą wświa
domości
polskiego chłopa. Drugą postacią niemniejpopularną
odMatki
Boskiej Częstochowskiejjest
Sybilla. Opieka Matki Boskiej dajegwa
rancje,
żenaród
polski nie zgim=, Sybilla natomiastkonkretnie prze
powiada,
co
się stanie.Jest
charakterystyczne, że
Sybillina ogół
nikt nieczytuje,
a przytacza ją jakodowod
prawdytego,
co
opowiadana
podstawie ustnego podania. Sybilla jestautorytatywnym źródłem
także
i
dla analfabetów.„Babcia opowiadała, — czytamy w życiorysie — że książka Sybilli opisywała, że będą bez koni jeździć, w powietrzu będą fruwać, że będą wojny, że wojna zacznie się od zachodu, że nas spod Rosji zabierze Niemiec, że Polska będzie, że ja nie doczekam, ale ty wnusiu doczekasz. Że Niemiec zabierze po trzy razy, wyjdzie w nieładzie, a Polska będzie. Że Szwedzi szli na Polskę i nie mogli zabrać, bo polski naród wierzy w Matkę Boską. Zawsze Polska zwycięży“. (Życiorys 3).
Żywa
była na
wsi w końcu XIXi
na początkuXX
wieku tradycjawojny napoleońskiej
z Rosją,przechowały
się takżewspomnienia
insurekcjikościuszkowskiej,
pomieszaneze
wspomnieniami z później
szych powstań.„Mój ojciec — czytamy w życiorysie — urodził się w 1810 r. 24 lutego, trochę pamiętał, jak Napoleon spod Moskwy powracał, czy mu tam starsi mówili. Mówili, że były tęgie mrozy, że dużo Francuzów namarzło, że na Rzepnej Górze pochowali siedmiu, na Zagródkach 10-ciu — tak nazwali miejscowości, to było 1813 i 14 roku. Później opowiadał, jak w 1830 r. szli chłopi z kosami do Warszawy pod rozkazami Tadeusza Kościuszki — to była rewolucja, ale pod Maciejowicami Kościuszko był ranny i dostał się do niewoli i rewolucja upadła. Dużo chłopów wywieźli na Sybir“. (Życiorys 1).
Za życia
naszychprzyszłych rekrutów
carskichrównież
miałomiejsce
zdarzeniedużej
miary,które
oddziałałona
ich świadomośćspołeczno-
narodową i w
zrozumiały sposóbodbiło
sięw
ichumysłach.
Byłato
rewolucja
1905 roku.
„Przychodziły — czytamy w życiorysie — takie coś zwiastuny jakiegoś no wego porządku. Nastały jakieś nieznane wsi strajki. Pamiętam byłam raz na targu, a tu nam zrzucili kartofle z workiem, gruszki. Tak już zaczął panować jakiś duch rabunku. Zaczęto sobie przywłaszczać cudzą własność“. (Życiorys 2).
„Pamiętam wojnę rosyjsko-japońską — czytamy w innym życiorysie. — Brali zapas do wojska na wojnę na daleki wschód, była to rozpacz dzieci i żon. Rosja obiecała czyli dała Polsce autonomię, czyli miała dać konstytucję za księdza w Będkowie Trepkowskiego z Warszawy. Szlachta poubierała się w sukmany chłopskie, koszule też, wstążki czerwone pod szyją. Białe sukmany, czarne pętle na obie strony, pasy, jak dawniej chłopy chodzili i buty. Na bokach medaliki z godłem polskim. W kościele się odprawiało uroczyście. Narodu się zeszło bardzo dużo. Zaśpiewali „Boże coś Polskę“. Samo serce płakało z radości, chociaż byłem chłopak młody, że już doczekałem tych czasów, co mi opowiadali starsi. Wyszli z kościoła pochodem na drugi rynek, była tam mównica. Ci mówili, co byli ubrani. Mówili, że chłop polski chce Polski, że będzie Polska, królem będzie brat cesarza. Polski pieniądz będzie, polski żołnierz będzie, tylko pod zarządem ruskim. Po uroczystości zebrali się tylko szlagoni i księża, co brali udział. Nie zaprosili obywatela Bieńka. Starszy człowiek, miał lat 84. Umarł z żalu czy z radości. Później zrobiła się czarna sotnia. Po drogach, po rogatkach po trzech ludzi z kosami i widłami całe noce pilnowali, żeby ta sotnia nie napadła, bo wyrzynają do dziecka wszystkich. Po wsiach wkopali wysokie słupy, na czubku przybili mażnicę ze smołą od wozu. Jak na jaką wieś napadli, żeby z drugich stron lecieli ratować. Ludzie tak się bali, że na
„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT
201
noc okna zabijali, nikt nie wyszedł do nikogo- Ojciec budował dom, to po mieszczenie miał w oborze, to inni zazdrościli, że tu nie przyjdą do obory. Krzykli w Będkowie, że 20-stu przyszło do dworu. Kobieta, żona mularza, 4 dzieci miała, mąż był na robocie. Żona zwariowała i po tygodniu umarła. Po tem kozaki batami bili ludzi i mówili: Polska wasza, żopa nasza. W Łodzi za częli zbroić barykady. Bili, łapali, wywozili na Sybir, dużo ludzi zginęło po więzieniach“. (Życiorys 3).
Z tym kapitałem legend,
proroctw i
przeżyćpatriotycznych
szedł dowojska
rosyjskiego21-letni
chłopiecz
Łaznowa, z Popielaw i z Rokicin. Przyjrzyjmy się tej służbieu dwóch
autorów:jeden to Antoni
Przywara zRokicin,
autor życiorysu 3,drugi to autor
życiorysu 4 z Łaznowa1).
Obaj byli
wzięci
do wojska w 1910roku i
wcieleni
do tego samegopułku.
„Zapoznałem się z dziewczyną i miałem zamiar się żenić, — opisuje pierw szy — ale ojciec mi odmówił, bo mnie wojsko czeka. Poszedłem na komisję, miałem wybór 3 kategorii. Numer miałem mały i odebrali mnie do wojska 1910 r. Wysłali mnie na Wołyń do Łucka, bardzo dobrze, bo zawsze Polaków wysyłali w Rosi ją, a ten rok nasz blisko.
Były dwa kościoły polskie i niemiecki i cerkiew. Nas Polaków ani raz nie posłali do cerkwi, tylko do kościoła. 4 miesiące nas uczyli do przysięgi, chcieli nam dać popa, my powiedzieli, że jesteśmy rzymsko-katolickiego wyznania. Dali nam księdza, przysięgę my przyjęlim, że będziemy bronić do ostatniej kropli krwi. Nie wolno było powiedzieć, że jestem Polakiem, tylko że jestem ruski żołnierz, zaszczytnik wragów, bo ruski chleb jemy.
Jak nas zawieźli do Łucka, był śnieg za kolana, mróz 10 stopni. Pierwszą noc kazali spać w stołowy na cemencie bez nikogo. Na drugi dzień rozbili nas po rotach. Jak zaczęli wołać: rzemieślniki różne — było nas 500, to się zostało bardzo mało. Oficerowie mówią do siebie: co to, wszyscy są same fachowce w Polsce. Mnie samego wybrali do pierwszej roty 23 pułku Ochockiego. Byłem cały czas służby w stroju, a swoje roboty robiłem, miałem dobrze, bo miałem zawsze świeży grosz. Tu nie było wolno nic mówić po po(sku, tylko po rusku ... Nieraz ci powiedział polski miatieżnik, było to bardzo przykre, żeby to się człowiek doczekał czasów polskich“.
W tym samym
czasie
i wtym
samym puikuodbywał
służbę
wojskową
autor życiorysu 4
zŁaznowa,
któryją
tak
opisuje:
„Ja z poboru pojechałem do wojska rosyjskiego w roku 1910. Byłem prze znaczony przez komisję wojskową do kreposnej artylerii (do fortecznej arty lerii), ale że miałem kolegów i oni byli przeznaczeni do Łucka, to ja prosiłem naczelnika wojskowego, żeby mnie przeznaczył z kolegami do Łucka, i po- padłem do piechoty do 43 Ochockiego pułku. Poprawiłem sobie z deszczu pod rynnę. W domu zajęty pracą, w wojsku jako młody żołnierz, pozbawiony wol ności, nudziło mi się bardzo, a koledzy nie pomagali mi w tym moim smutku. Ale chłop da sobie radę. Za zezwoleniem władz wojskowych zaprenumerowałem sobie gazetę polską tygodniową8), kupiłem nafty, lampę i w długie zimowe wieczory przy małym stoliku czytaliśmy to gazety, to książki, to listy od rodzin
*) Ujawnienie nazwisk stosuję w zależności od decyzji autorów życiorysów. ż) Prawdopodobnie „Gazetę Świąteczną“.
z domu to uczyliśmy się przepisów wojskowych. Dużo pisywałem listów do rodziny, nietylko swoim kolegom, ale i niemcom i żydom, a nawet i rosjanom; byłem łubiany przez wszystkich i kapitan i porucznik cieszyli się z moich po stępów, i nauka szła mi dobrze, nie byłem odmowny i z kolegami i ze wszyst kimi się zgodziłem i dopomagałem, co mogłem. Kiedy zaszła potrzeba, byłem tłumaczem z rosyjskiego na polskie, z polskiego na rosyjskie. Przezywano mnie różnie: ty jesteś najlepszy kolega, ty jesteś jak brat, to znowu ty będziesz naszym zwodnym ...“
Widzimy
z tych dwóchrelacji,
że nasi chłopcy zgminy
Łaznów nie dali się zjeśćw kaszy. Stanowili
w wojskucarskim element
przodowni
czy. Jeden z nichjako
szewcmiał
wygodną pozycję rzemieślnika,drugi
przezswoją
umiejętnośćpisania i
skłonności dosamokształcenia,
choć nierzemieślnik,
wyrobiłsobie przywileje
w trudnychwarunkach
powszechnego
spychaniaPolaków.
Jako
uczeń szkoły podoficerskiejma
rzył
o
stopniuporucznika. Obaj
łaznowscy żołnierze mieli już pewneuświadomienie
narodowe, lecz wojsko przyczyniło się wdużym stopniu
do
wzrostutej
świadomości.Mieli
tu możność w życiucodziennym
stykać
się zproblemami
narodowymi,państwowymi i religijnymi.
Niewątpliwie
reiigia
katolicka, w którejbyli wychowani
wswej parafii,
stała sięw wojsku czynnikiem
uświadomienianarodowego,
ponieważ zaborcy mieli innąreligię.
Aleoczywiście
dyskryminacje wyznaniowe byłytu
charakteru
ubocznego.Ważniejszą
rolęodgrywała
mowa,
która
także dlazaborcy
była
o
wieleczulszym
miernikiem
przejawów
świadomościi
lojalności
obywatelskiej. Służbawojskowa
uwypuklała
znaczenieoświaty.
Człowiekpiśmienny
w ówczesnym wojskucarskim
— toprzodownik
w służbiei w życiu
koleżeńskim.
Umieprzeczytać
instrukcję,umie
napisać list,a
nawet pre
numeruje gazetyi
szerzy uświadomienie wzakresie
sprawpaństwowych,
narodowychi
ogólno-ludzkich.Ciężkie
początkiszkoły
łaznowskiej
i
wchodzący
coraz
bardziejzwyczaj
posyłania
dzieci do niej, dajątutaj
wyniki, jakkolwiek szkoła ta była licha,a nawet pod
koniecXIX wieku
całkiem zruszczona. Ludzie,
którzy byli wwojsku,
toprzed 1914
na wsi ludzie „światowi“,którzy
dużo widzieli
idużo mają
do powiedzenia. Zdanie ichważy
wopinii wsi.
Mają oni prawo
dowypowiadania
sądówśmielszych
i
krytycznych. Sąwe
wsi popularni. Wtensposób
stali sięoni
czynnikiem
postępui przyczynili
się doprzełamania
zapór izolującychparafialną
grupę od szerszego świata. AntoniPrzywara, to późniejszy
członek
opieki szkolnej, członek kółkarolniczego, podsołtys,
członek
Stronnictwa
Ludowego, radynadzorczej
spółdzielni,Ochotniczej
Straży
Pożarnej,
skarbnikspółdzielni
mleczarskiej,członek
zarządu gminnegoi rady
gminnej.5-ro
jego dzieci skończyło 7-oddziałowąszkołę po
wszechną, mimo
że
niejest
to chłop bogaty, posiada bowiem10
morgów ziemi.Podobnie zaznaczył się w
życiu
autor życiorysu 4.Równocześnie
trzeba
podkreślić,że
wysłużeni carscy żołnierze nieodznaczali
się skłonnością„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 203
do udziału
w
bardziej
ryzykownych ruchach społecznych.Nie
mieli wiary wmożności rewolucyjne, bądź
też byliwprost
przeciwnikami gwał
townych przemian.Najbardziej
odpowiadał imzastany
układ społeczny,w
obroniektórego
często sięangażowali, jak
zobaczymy
na szczegóło
wym
przykładzie StanisławaChmielarskiego.
Tak
sięprzedstawia
wskrócie tło społeczne
i
kulturalne,jakie trzeba
miećna
uwadze, gdy
się pragnie określić znaczenie „GazetyŚwią
tecznej
“ i zdaćsobie
sprawę z czynników, które ją uczyniłytym, czym
była w kulturalnejhistorii
b.zaboru rosyjskiego
oraz
w procesach kształtowania się społecznej świadomości chłopów.II.
PIŚMIENNICTWO LUDOWE i„GAZETA
ŚWIĄTECZNA
“ „GazetaŚwiąteczna
“ nie była,jak
wiadomo, pierwszymczasopismem,
które
obrało
sobie
za
cel
oddziaływaniena
środowisko chłopskie.Poczy
nając
odpoczątku
XIXwieku,
wychodziłyróżne pisma,
przeznaczone dlawsi.
Na
terenie b.Królestwa
Kongresowegopierwszym
takim
pismem był„Przyjaciel
wiejski“,
którywychodził w
Kaliszuod
1811r.
Następnym
był „Pielgrzymnadwiślański
“wydawany
w Warszawie od1822
r.
Trzecim
zkolei
był „Kmiotek“,
któryzostał
założony w War
szawie
w1842 r. To
ostatnie
pismo
zazębiało się już bezpośrednio swądziałalnością
z tygodnikamipowstałymi
wdrugiej połowie
XIXwieku,
jaknp.
„Zorza
“,która
została założona wWarszawie
po uwłaszczeniu w1866
r.1).
Wszystkie tepisma
łącznie z „Zorzą“ do czasuobjęcia
redakcji przez M.Brzezińskiego (1882
r.)miały charakter
społeczno-moralny.
Zadaniem ichbyło urobić
chłopów na posłusznych
podopiecz
nychi
poddanychbraci
szlachtyi
parafii.
Pod
względemtreści
wycho
wawczej pokrywały się z moralizatorskim podręcznikiem dla szkółpara
fialnychpt.
„Pielgrzym wDobromilu“
napisanym
przezksiężnę
Izabelę Czartoryską, wydanym w 1818r. Czartoryska
i redaktorzywymienio
nych pisemekprzekonywali
chłopówo tym, że
powinni
byćzadowoleni
ze swego stanu.
Oto urywek z
„Pielgrzyma
“:
„Wdzięczny
Bogu, wierny
panu,Na los
się nie gniewam,Kontent zawsze
z
mego stanu, Pracujęi śpiewam.
Pan
tylko osławie
marzy,Nie
śpi
bogacz chciwy,Dla
mnie
dość comi
Bógzdarzy,
Jestem
chłop szczęśliwy.
“W
miejsce prawnego
przypisania
dogleby,
które
zostało
formalniezniesione przez
Napoleonaza
czasówKsięstwa Warszawskiego,
szlachta starała siędziałalnością moralno-wychowawczą wpłynąć
na chłopów, aby nadal byli tymi przypisańcami.„Wy młodzi
wieśniacy
—czytamy
w „Pielgrzymie“ — nieszu-
kaycieinnego
szczęścia
nad
to,które
wwaszym
rodzinnym siedlisku,pośród rodziców,
przyjaciółi
krewnychiest
dla wasz nieba prze
znaczone“.
Redaktor
„Zorzy“,
Władysław L. Anczycjak
również
J.Grajnert,
wsztukach
teatralnych dlaludu
kontynuowalinauki
Czartoryskiej.
Przypomnijmy
sobie choćby takiego „Błażkaopętanego
“, gdzie głównąmyślą
autora
jest odstraszenie
młodzieży wiejskiej
odzepsutego
życia
miejskiego.
Idee Czartoryskiej
i
pierwszych gazetek
dla luduprzejęli
późniejsi działaczena niwie oświaty
ludowej,a więc
tak Mieczysław Brzeziński, jaki Konrad
Prószyński.
Wnieśli oni
jednak
nowe elementy do pracynad
ludem, jakoprzedstawiciele
polskiego
pozytywizmu,
amianowicie
popularyzacjęnauk
przyrodniczych
i
racjonalizmw
gospodarowaniuna
roli.
Niemniej jednak ideaizolacji
chłopów odprzemysłu
i życiamiej
skiegoutrzymała
się w„Gazecie
Świątecznej
“ do 1939 r.Pisma dla
ludu, wydawane w
pierwszej połowie XIXwieku,
nie ode
graływiększej
roli
wwychowaniu
chłopów.Cały ciężar
tego wycho
wania „dźwigali“księża.
Dopiero
„Zorza“i
„GazetaŚwiąteczna
“ woparciuopopularny„Elementarz“ Kazimierza Promyka
weszły istotniena
wieśi
przyczyniłysię
do przeobrażeń, które następnie stały siępod
stawą dlarozwoju
samodzielnegoruchu
ludowego,
jakkolwiektakiego
celu sobie
niezałożyły
ipóźniej
gowręcz
zwalczały. Szczególniewybitną
rolę odegrała tu„Gazeta
Świąteczna“, która
nauczyła chłopówsyste
matycznieczytać
i przyzwyczaiła ich doprenumerowania
pism tygo
dniowych.
Pierwszy numer
tego pismawyszedł na Nowy Rok 1881.
Ostatni — 3057 —ukazał
się27 sierpnia
1939r.
„Gazeta
Świąteczna“wychodziła
więc w
ciągu58
lati
8miesięcy.
Mało byłow
Polsce pism,które
bysię
mogły
pochwalić takądługowiecznością.
Z pism, które byłyprzezna
czone
dla wsi nie ma bodajże drugiego równegopod tym
względem „GazecieŚwiątecznej“.
„GazetaŚwiąteczna
“ wychodziła przez całyczas
jako tygodnik formatu4°
o objętości
zmiennej. Pojawiła
się w 1881r.
jako pismo 8-stronicowe,
później
wzrosła do objętości12 stron,
a od czasu do czasu zawierała stron16.
Drukowanabyła
wukładzie
trzy-szpaltowym.Tygodnik ten był
niewątpliwie
przejawemi
stosunków społecznychw Polsce, i
potrzeb oświatowych
wsi, niemniej jednakdzieje „Gazety
Świątecznej“związane są
zosobistym
wkładem dużej energiize
strony jednego człowieka, którymbył
Konrad Prószyński. Dlatego teżnależy
,GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 205
podać najważniejsze informacje, dotyczące
założyciela
i
,pierwszego
redaktora
„Gazety Świątecznej“.
Według
danych,
zaczerpniętych
z nrujubileuszowego,
wydanego
w pierwszym tygodniu1931
r.,
Konrad Prószyński urodził się wMińsku
w 1851
r.
Ojciec Konrada został skazanyna
wygnanie syberyjskieza
udział
wprzygotowaniach
powstaniastyczniowego. Konrad podążył
za ojcemi
przebywałz
nim jakiś czas na wygnaniu. Po powrocie do kraju młodyPrószyński
musiałsobie radzić
samodzielnie. Przyjechał doWar
szawy wjesieni
1868 r. i
tuznalazł
się wruchliwym
środowiskuspo
łecznymmłodzieży
studiującej.Sam
niemiał możności
normalnegoukończenia
szkoły średniej,wobec
tegozabrał
się dosamouctwa
i
wkrót
kim
czasiezdał jako
eksternista ówczesnąmaturę i
wstąpił doSzkoły
Głównej.Prószyński
rozumiałpotrzebę
szerokiejoświaty
i wiedział,
że wieś pogrążona jest wanalfabetyzmie. Próbuje
onsposobów szybkiego
i łatwego
nauczania. Wroku 1874,
w czasie pobytuu krewnych żony na
wsi, rozpocząłnaukę
dlatamtejszych
chłopskichdzieci. Nie
mając żadnego podręcznika,zaradził
brakowi w ten sposób, żena
szczytowej ścianie domu wymalował dużymiliterami
elementarz. Przykład ten wskazujena zapał
i pomysłowość Prószyńskiego. Jako
student
założył Prószyński „Towarzystwo Oświaty Narodowej“, które
składało się zpo
dobnych jak
onzapaleńców.
Zasady
tego towarzystwa głosiły:
1. Przywiązanie jednostek do ojczyzny
i narodowości,
połączoneze
świadomością wspólnych interesów.2. Dobrobyt moralny. 3.
Oświata.
4. Dobrobyt
materialny.
W r. 1875
K. Prószyński
wydałopracowany
przez siebie
pod
pseudo
nimem KazimierzaPromyka
„Elementarz
“, opracowany według
ulepszo
nych sposobów nauczania.Na
takie pracei wydawnictwa
potrzeba
było
piemędzy.
Prószyński
wspomina
otym lakonicznie, że
„czcigodnyczło
wiek
.przyszedł
zwielką,
nieocenioną pomocą dowydania „Elemen
tarza
“,co
umożliwiłoPromykowi założyć księgarnię
wydawniczą.W tych
latach żywy
był wśród młodzieży
warszawskiej rewolucyjnyruch
socjalistyczny. KonradPrószyński, nastawiony
na
pracępatro-
nacko-pozytywistyczną nad ludem, popadł w konflikt z socjalistami,co
szczególnie uwydatniło się w latach 1876i
1877. Początkowojedni
dru
gich
chcieliprzekonać,
aż wreszcie
rozeszli się razna zawsze
jako wrogowie.W roku
1879
wydałPrószyński
nowy,
gruntownieprzepracowany
ele
mentarz pod
nazwą„Obrazkowa
naukaczytania
i
pisania“.Elementarze
K.
Promykarozeszły
się wkilkudziesięciu wydaniach.
Jużw roku
1898 autorpodaje,
że rozprowadził
525.000 swego
bądź co bądź epokowegodzieła
w dziedziniezwalczania analfabetyzmu
i
popularyzacji oświaty. Wroku 1880
na przygotowanym jużnieco przez
„Elementarz
“ gruncie, przystępujePrószyński
do założeniapisma tygodniowego,
przeznaczonego dlaludu
wsi
i
miasteczek
Kongresówki. Udaje
mu
się zdobyć2.500
pre
numeratorówjeszcze przed wydaniem
pierwszegonumeru
gazety.Pismo
pomyślane
popularniei redagowane
przez
tak
zdolnego
oświatowca, szybko się rozwijało,sięgając
w1899
r. 12.600 egz. nakładu, co w ówczes
nychwarunkach
było
wielkim sukcesem. W następnychdziesięciu
latach rozrosło
sięjeszcze bardziej,
osiągającw
ostatnich latach przed I wojną światową 32.000egz. nakładu.
W tensposób „Gazeta
Świą
teczna
“ stała siępierwszym
inajpopularniejszym
pismem chłopów,szlachty
zagrodowej,rzemieślników,
organistów, księżyi
nawet
robot
ników. Z wybitniejszych współpracownikówi
kontynuatorówPromyka
w redakcjinależy
wymienić AmelięBortnowską,
ur. wKownie
1856r„
apracującą
w
„GazecieŚwiątecznej
“ od1890
—1929r.
orazTadeusza
Prószyńskiego,
syna — ur. w Warszawie 1873r., pracującego
w redakcji
od
1890—
1925r.
„Gazeta
Świąteczna“ stałasię popularnym
pismem
dlaludu
dzięki temu,że
założyciel jeji redaktor
wypracował specjalnyrodzaj
języka
publicystycznego,
który
cechowała prostota ijasność
orazusunięcie
nie
zrozumiałychsłów obcego
pochodzenia, a
także fonetyczna transkrypcjaobcych
imion własnych.Drugą
zaletą
tygodnikabyła
dużailość
krótkich
wiadomości zeświata, a
trzecią umiejętne pobudzanie do pisaniaczytel
ników,nawet
mało wyrobionych, oraztroskliwe wykorzystywanie
nade
słanychkorespondencji. Zamiast ciężkich
artykułówwstępnych, właści
wychwszystkim niemal
czasopismom,
na pierwszej stronie„Gazety
Świątecznej“ byłydrukowane
krótkiei
ciekawe
„Nowiny“. Dopiero
pośmierci
Promykaredakcja zaniechała
tych zasad i rozpoczynałapoli
tycznymi
artykułamiwstępnymi.
Dalszą
zaletą popularyzatorską
była wielka rozmaitośćtreści. Oto
zestaw dziedzin omawianych w „GazecieŚwiątecznej
“w
rocznikuI za rok
1881:1. Sprawy
gminne,
wiejskiei szkół
ludowych.2. Gospodarstwo rolne
i
domowe, przemysł,wynalazki,
sposoby i środki lecznicze.3. Sprawy kościelne.
4. Zwyczaje
naganne,
znachorstwoi zabobony.
5.Pijaństwo i
wstrzemięźliwość.6.
Różne
wypadkinieszczęśliwe i
przestępstwa.7.
Historyczne pamiątki, życiorysy i wspomnienia
o zmarłych. 8.Nowiny
ze świata i
telegramy.9.
Powieści,
opowiadania,pogadanki,
wiersze,bajki.
10.
Artykułyi
listy różnej treści.11.
Wsprawie
języka,
pisownii nauki
czytania orazpisania.
12.
Niektóre
zważniejszych
odpowiedzi pisarza „Gaz.Świąt.“
.13.
Nowe książki.
Zagadki.-„GAZETA
ŚWIĄTECZNA
“
I
JEJ
KORESPONDENT
207
Ideologię
społeczną
„Gazety
Świątecznej
“ilustrują następujące urywki
moralizatorskiego
wiersza
znr 88,
rok 1882:
„Ten
pan, zdaniem
mojem,Kto
przestałna swojem!
“(gawęda)
Głupi
człek —skarbów bliźniemu
zazdrości; mądry — sam rzucaświatowe
marności.
Kiedy
książęta
i bogacze
świata,szukając
nieba, składają zochotą
świetną purpurę i koronę
złotą,w nędzy
i trudzie
pędząc
długie lata, — abysię.
zrównać z ubogą prostotą,snadź
ubożuchnym najbliżej
donieba.
Z pokorą
tylko los swój
przyjąć trzeba,a podziękować Bogu, co
nam w darze daje tę dolę,która nam
podwojeraju
otwiera,
za którąmocarze
znoszą Mu skarbyi korony
swoje!Na
trud
skazawszy całeludzkie plemię,
Bógwszystkim
mądrze rozdał ciężkie brzemię, Chociaż napozór miarą
niejednaką:jeden
wśród zbytków,drugi
ladajakożywot
swój pędzi na ziemi,
aprzecie
jednaki
ciężar
wszystkichludzi gniecie.
I
więcej jeszcze:
nieraz biedakowi radośniej,raźniej
swobodniej i zdrowiej.On nieraz w lichej płóciennej
kapocie
wytrwa bezpieczniena
mrozie
i
słocie;
a bogacz,futrem sobolem
okryty,złapie
ból
ciężki
przez
okno
karety.
Biedak śpiewając,
zjadachleb
razowy,
szczęsny,gdy
maczem
posolić ziemniaki;bogacza znudzą
zamorskie przysmakii
nienasyci głodu
stółcukrowy.
Na twardej
ziemi, zkułakiem pod głową
biedak snem krzepi siłyspracowane,
a bogaczległszy na
łożepuchowe,
nieraz przeklina noce nieprzespane.A i to praca
— niech sięwam
nie zdawa,że
zawsze tylko mapracować
ręka;
ojże,
i wgłowie
bywa pracakrwawa,
co
stokroćwięcej
nadwszelki trud znęka.
Boć
to nie tylko ciału kęsa chleba,duszy
też
strawy duchowej potrzeba.Są
też i
tacy, co ręką nigłową
pracy niedźwigną,
syci
i
okryci;im
życie zdaje się chwilą godową.Bajki! ta
rozkosz rychło sięprzesyci,
rychło
się gwarneprzebiorą
zabawy,a
nierazhuczna
uczta jednej nocy wstokroć
ich cięższej pogrąży niemocy, niż całodzienny biedakatrud krwawy.
M. Poh.“
Jak widzimy — nie
odbiega ta nauka
od tego, co zalecał przed kilku
dziesięciu
laty
chłopompańszczyźnianym
„Pielgrzym wDobromilu
“. Nie ma się też czemu dziwić,że
Prószyński nie mógłsię
pogodzić z ów
czesnymi
marksistami takimi,jak Ludwik Krzywicki i
członkowie „Pro
letariatu“. W tymsamym czasie,
kiedy Promyk
wydawał tegorodzaju
naukimoralne
dlaludu, Krzywicki tłumaczył
I
tom„Kapitału“
Marxa.Jakkolwiek
Promykwychowuje
swych czytelnikówna wzorowych
członków społeczeństwastanowego,
pojętegow
sposób
statycznyi
okre
ślonego przez
autorytetreligijny,
tojednak
pochwala ipropaguje
dora
bianie się chłopów „drogą uczciwą“.
Podaje
on
przykłady
dokupywania
ziemi odobszarników.
Jedenz
wielu
takichprzykładów został podany
w„Gazecie
Świątecznej“ z 1882 r.nr 88. Jest
on tym bardziejinteresu
jący, ponieważodnosi
siędo
rodzinnejwsi
Chmielarskiego, który
będzietematem
dalszych rozdziałów tej pracy. We wspomnianymnumerze
wartykule
pt.
„Słówkowedle
przyszłości“
, w którymredakcja zaleca
najwłaściwsząformę
zbiorowego nabywania ziemi,czytamy:
„Otóż w tych czasach w pow. brzezińskim niedaleko od miasta Łodzi był folwark taki zwany Zamość, obejmujący dwadzieścia włók. Dziedzic pan Raj- chel zdstawił sobie siedem, a na trzynaście ogłosił rozkup. Wsie okoliczne, którym są przyległe grunta, zniosły się ze sobą i rozkupiły ten folwark. W War szawie przed rejentem spisywano akt kupna i dla tego aktu przyjechał był ów gospodarz, z którym się spotkałem w kramiku, a z nim i kilku jego sąsiadów. Szacunek postąpili po 85 rubli za mórg, co czyni za włókę 2550 rubli — i wy płacili wszystko przy umowie gotówką“.
„GAZETA ŚWIĄTECZNA“ I JEJ KORESPONDENT 209
Promyk, szlachcic