CENA 80 GR
MHjj
сЖ о
/
/4 /
POLSKI MONOPOL TYTONIOWY
D yrekcja P olskiego M onopolu T ytoniowego w W arszawie , N owy -Ś wiat 4 A dres telegraficzny : DYRMONTYT, T el . 75-41, K onto P. K. O. N r . 30200
Państwowe Fabryki wyrobów tytoniowych: w War
szawie (dwie: „Miasto" i „Ochota"), w Poznaniu: (trzy: „Je
życe", „Łazarz" i „ul. Bukowska"), w Białymstoku, Byd
goszczy, Grodnie, Grudziądzu. Inowrocławiu, Kościanie, Kowlu, Krakowie, Łodzi, Monasterzyskach, Radomiu, Sta
rogardzie. Wilnie, Winnikach, Wodzisławiu i Zabłotowie.
Państwowe Magazyny wyrobów tytoniowych: w Brze
ściu n/B, Częstochowie, Jagielnicy, Kaliszu, Katowicach, Kielcach, Kołomyi, Krzemieńcu, Lublinie, Lwowie, Nowym Sączu, Poznaniu, Przenyślu, Równem, Rzeszowie, Stani
sławowie, Tarnowie, Toruniu, Wadowicach i Wilnie.
Własne sklepy detaliczne: w Warszawie przy ul.
Nowy Świat 57 i Traugutta 2, w Poznaniu przy ul. 27-go Grudnia, w Bydgoszczy ul. Dworcowa, w Krakowie ul.
Sławkowska, w Katowicach ul. 3-go Maja i w Wilnie ul.
Jagiellońska.
Sklepy te sprzedają oprócz wyrobów Polskiego Mono
polu Tytoniowego taryfy ogólnej, również wyroby spe
cjalne, a to: specjalne papierosy „Triumf", „Złota Pani"
i „Egipskie Specjalne" oraz specjalne tytonie: „Hercego
wina" i „Pursiczan".
bu Państwa z Monopolu Tytoniowego 1923 r. . . . .... 38.444.936 fr. zl.
1924 ... .... 133.700.000 zł.
1925 ... .... 182.600.000 „ 1926 ... .... 270.000.000 „
Obowiązkiem każdego obywatela jest zwalczanie przemytnictwa wyrobów tytoniowych jako szkodliwego dla dochodów Państwa. Im większy bowiem dochód z Monopolu Tytoniowego, tern
mniejsza potrzeba podwyższania podatków dla zrównoważenia budżetu.
I KRAJOWE AB OGNIOWE
UBEZPIECZENIE Ж W POZNANIU
INSTYTUCJA PUBLICZNO-PRAWNA SAMORZĄDU POZNAŃSKIEGO Poznań, plac Nowomiejski 8.
Założone w r. 1804. Adres telegraficzny: Ogniowe — Poznań. Telefony: 2381, 5372 i 4112.
Krajowe Ubezpieczenie Ogniowe w Poznaniu, zapoczątkowane za czasów polskich — założone z przymusem ubezpieczeniowym dla budynków do roku 1864.
Od roku 1892 przechodzi pod zarząd Wydziału Krajowego.
Nadzór sprawuje wojewoda, imieniem wydziału krajowego starosta krajowy przy pomocy rady zarządzającej złożonej z obywateli ubezpieczonych z różnych sfer.
Minister b. dzielnicy pruskiej reskryptem z dnia 20 marca 1920 r. L. dz. 987/20 I. N. V nadał „Krajowemu" nazwę
„KRAJOWE UBEZPIECZENIE OGNIOWE W POZNANIU”.
Że K. U. O. w Poznaniu, jako instytucja publiczno-prawna, samorządowa, nieobliczona na zyski, spełnia swe zadania należycie, świadczą: uznanie wszystkich sfer społeczeństwa, niebywały wprost rozwój i ciągły napływ nowych członków.
Zbiór składek za rok 1925... 7.272.164,33 zł.
Majątek K. U. O. (fundusz rezerwowy działu ogniowego). 4.106.891,97 „ Przypuszczalny zbiór składek w roku 1927 ... 16.000.000,— „ Krajowe Ubezpieczenie Ogniowe w Poznaniu posiada 3 działy:
OGNIOWY — ŻYCIOWY — GRADOWY
Najdogodniejsze warunki dla ubezpieczonych, którzy prócz niskiej składki ubezpieczeniowej i rządowej należy- tości stemplowej żadnych innych należytości nie płacą.
SUMIENNA I NATYCHMIASTOWA LIKWIDACJA SZKÓD. K. U. O. POSIADA W POZNANIU TRZY WŁASNE GMACHY. SZEROKO ROZGAŁĘZIONE STOSUNKI REASEKURACYJNE W KRAJU I ZAGRANICĄ.
К U O. posiada 300.000 członków. Krajowe Ubezpieczenie w Poznaniu wydaje ilustrowany tygodnik „Wiadomości urzę
dowe” wraz z „Informatorem Przemysłowo-Handlowym”, którego numery okazowe na żądanie wysyła się darmo i opłatnie.
Prenumerata roczna 20 zł, półroczna 10 zł., kwartalna 5 zł. Adres Redakcji i Administracji:
Poznań, plac Nowomiejski 8.
W^gufflllirw Н—1И
Т111И' Г1 ■
Cena numeru 80 gr
ORGAN LIGI MORJIĆIEJ 1 RZECZNEJ
Nr. 2. Warszawa, luty 1 927 r. Rok IV.
TREŚĆ NUMERU: 1. w siódmą rocznicę objęcia dostępu do morza. 2. Walka o Bałtyk, cz. W.—Juljan Rumrml. 3. Uroczyste poświęcenie pierwszych polskich okrętów handlowych. 4. Pierwsze w Polsce starostwo morskie (Wywiad ze starostą morskim gen. M. Zaruskim). 5. Międzynarodowa rada dla badań morza i jej działalność-pro/, dr. Michał Siedlecki. 6. Podróż księcia de Conti do Polski -Sł. Frankowski. 7. Łodzią z Poznania na Bałtyk. 8. Z dziennika marynarza - Tadeusz Stecki. 9. Jak powstała marynarka wojenna w odrodzonej Ojczyźnie—Józef Boreyko. 10. Oficerska%zkoła marynarki wojennej, oraz bogaty dział kronikarski i dział
oficjalny Ligi Morskiej i Rzecznej.
38
ILUSTRACYJ I RYSUNKÓW W TEKŚCIE.WOBEC NIEPUNKTUALNEGO I NIEREGULARNEGO WPŁACANIA PRZEZ NIEKTÓRE ODDZIAŁY LIGI MORSKIEJ I RZECZNEJ SUM, NA- LEŻNYCH ZA PRZESYŁANE IM EGZEMPLARZE „MORZA", CO UTRUDNIA OGROMNIE UREGULOWANIE NAKŁADU CZASOPISMA — ZARZĄD CEN
TRALNY LIGI MORSKIEJ I RZECZNEJ ZAWIADAMIA, ŻE NA PRZY
SZŁOŚĆ WYSYŁAĆ BĘDZIE „MORZE" DO ODDZIAŁÓW I POD WSKAZA- NEMI ADRESAMI CZŁONKÓW TYCH ODDZIAŁÓW TYLKO PO CAŁKOWI-
TEM UREGULOWANIU ZALEGŁYCH NALEŻNOŚCI ZA NUMERY PO
PRZEDNIE.
CZŁONKOWIE LIGI MORSKIEJ I RZECZNEJ, OPŁACAJĄCY REGU
LARNIE SKŁADKI, A NIEOTRZYMUJĄCY CZASOPISMA, WINNI REKLA- MACJE KIEROWAĆ BEZPOŚREDNIO DO ODDZIAŁÓW.
ZARZĄD CENTRALNY LIGI MORSKIEJ I RZECZNEJ.
W SIÓDMĄ ROCZNICĘ OBJĘCIA DOSTĘPU DO MORZA
10 lutego 1920 roku....
Dzień ten będzie po wszystkie czasy pamiętny w historji naszego narodu.
Po długich latach niewoli, gdy spra
wiedliwe przeznaczenie dziejowe do
prowadziło do wskrzeszenia Niepo dległej Ojczyzny, gdy nastał czas re
windykacji ziem i miast, które przed laty brutalna przemoc nam wydarła, dnia tego o siwym, mglistym poranku na bursztynowem wybrzeżu Bałtyku stanęło znowu wojsko polskie.
Z tych samych borów pomorskich i z pośród tych samych malowniczych wzgórz kaszubskiej Szwajcarji, które- mi przed laty stu kilkunastu, za cza
sów wielkiego Napoleona, maszerował ku morzu i ku dalekiemu Gdańskowi żołnierz polski — wyszły dnia 10 lu tego 1920 roku na wybrzeże pułki wskrzeszonej armji polskiej.
Bataljon polskich marynarzy, za- jąwszy Puck, obsadził wszystkie punk
ty wybrzeża po Orłowo i Kolibki z jed nej strony i poza Karwię z drugiej.
Przy huku armat wzniosły się na wy brzeżu na wysokich masztach flagi biało-czerwone. Słowo stało się cia
łem. Polska objęła wybrzeże morskie, przyznane jej przez traktat pokoju w Wersalu, w wieczyste posiadanie.
Obecnie w siódmą rocznicę tego pa
miętnego dnia możemy wreszcie po
wiedzieć, że szczupły dostęp do mo
rza, jaki uzyskaliśmy, zaczyna być na- szem prawdziwem oknem na daleki świat. Po sześciu latach niezdecydo
wanej polityki morskiej, przyszedł wreszcie rok jasnych, świadomych
i skoordynowanych decyzyj. Robota na wybrzeżu wre. Tam, gdzie jeszcze przed pięciu laty stało zaledwie kilka nędznych chat rybackich, wyrasta dziś, jakby z pod ziemi, polskie miasto por
towe — Gdynia. Liczy ono już 3800 stałych mieszkańców. Za lat pięć bę
dzie ich liczyło —- według najskrom niejszych przewidywań — 35000.
W głąb nadbrzeżnych piasków i tor fowisk wrzynają się coraz głębiej i co raz dalej baseny budującego się portu.
Dragi czerpią bez przerwy piasek z dna zatoki. Holowniki i lichtery wywożą go daleko na morze. Przy skończonem już w 3 Ą molo południowem portu dy
mią kominy okrętów, które przycho
dzą z za morza po polski węgiel. Na tle malowniczych lesistych wzgórz za torem kolejowym, na tle pięknej Ka
miennej Góry i wyniosłości przeciw
ległego Oksywia wyrastają w iście amerykańskiem tempie nowe gmachy i budynki.
Na morzach Północnem i Bałtyc-
kiem krążą już od miesiąca okręty pań
stwowego przedsiębiorstwa żeglugi,
ten zaczątek potężnej — wierzymy
w to mocno — w przyszłości polskiej
floty handlowej. Flaga polska zjawia
się w coraz to nowych portach Euro py, w wielu oglądana po raz pierwszy.
Tem samem Polska weszła już do sze regu państw morskich.
Za przykładem rządu idzie także ini
cjatywa prywatna. Towarzystwo ,,Wi sła' — Bałtyk", w którem bierze udział nasz przemysł węglowy, zakupiło pod koniec roku ubiegłego 6 holowników i 14 lichterów morskich, przeznaczo
nych specjalnie do celów eksportu.
Bank Gospodarstwa Krajowego po
wziął wreszcie uchwałę nabycia 3 okrę
tów transportowych po 4.000 ton każ
dy. Okręty te mają być użyte do na
wiązania bezpośredniej komunikacji morskiej między polskiem wybrzeżem a krajami śródziemnomorskiemi, gdzie Polska zdobywa dla siebie coraz wię- . cej żywotnych interesów. Między in nemi polacy otrzymali w roku ubie głym na 25 lat dzierżawę monopolu spirytusowego w Turcji. Tymczasem we wszystkich stosunkach z tym kra
jem drogą morską musimy posługiwać się portem w Hamburgu i niemieckie- mi linjami żeglugi.
Marynarka wojenna Rzeczypospoli tej staje obecnie na progu dalszego rozwoju i wytężonej działalności, ma jącej na celu obronę naszego wybrze ża. Monumentalne gmachy i koszary,
świeżo wzniesione u stóp wyniosłych wzgórz Oksywia, obok portu wojen nego w Gdyni, są jej gniazdem na wy brzeżu. Jej siła zbrojna zostanie nie bawem powiększona o 3 łodzie pod
wodne i 2 torpedowce, budujące się obecnie we Francji. Zakupiony w tym roku na potrzeby marynarki wojennej żaglowiec „Iskra" kształcić będzie praktycznie w rzemiośle marynarza jej przyszłych oficerów.
W miesiącu bieżącym obejmuje wła dzę na wybrzeżu nowy, pierwszy w Polsce starosta morski, generał Ma- rjusz Zaruski. Specjalne pełnomocnic
twa, w jakie zostaje wyposażony, uła twią administrację całem wybrzeżem.
Wreszcie istniejący od roku 1920 Komitet Floty Narodowej pod prze
wodnictwem marszałka Sejmu, Macie ja Rataja, rozpoczyna również w naj bliższych tygodniach akcję gromadze
nia funduszów na potrzeby morza.
Jak widać z tego krótkiego' prze
glądu naszej, rozpoczynającej się na właściwą skalę, wszechstronnej pracy na morzu — siódmą rocznicę objęcia wybrzeża święcimy realnemi czynami, a nietylko podnoszącemi ducha obcho dami i uroczystościami. Ta przemiana zasadnicza, którą przynosi rok bieżą
cy, świadczy najlepiej o uczuciach, ja
kie żywimy już dziś dla morza, dla tego potężnego czynnika dobrobytu narodów i hartowania ludzkich cha rakterów.
„Wiatr od morza" idzie przez całą Polskę, jak długa i szeroka.
Liga Morska i Rzeczna, która od po czątku istnienia niepodległego Pań stwa Polskiego budzi bezustannie du
cha morskiego w narodzie i nawołuje do czynów na morzu, obecnie w siód
mą rocznicę odzyskania dostępu do tego morza ma prawo ze słuszną du
mą spojrzeć na rezultaty swej pracy i propagandy. Jest to nietylko nagro
da za jej trudy, ale i zachęta do dal szej działalności. Wchodzimy więc w okres nowy, w okres rozszerzenia i rozbudowy tego, co już na morzu Polska zdziałała. Mamy nadzieję, że teraz po wybiciu pierwszego wyłomu w murze niezrozumienia wielkich do niosłości zagadnień morskich — z usu nięciem zupełnem tego muru, odgradza jącego nas od szerokiego, wolnego świata, pójdzie już łatwiej. Dążyć bę
dziemy do tego wszystkiemi siłami, ufając, że spotkamy się — jak dotąd—
z poparciem całego społeczeństwa.
W A
Puszczanie w obieg nowych pogłosek o pertraktacjach w sprawie zmiany gra
nic Pomorza, o kompensatach na Litwie i to, o stworzeniu wyjścia na morze Czar
ne, za cenę zrezygnowania z dostępu do morza jedynie naturalną drogą — doliną Wisły i przez niewątpliwie etnograficznie polskie Pomorze, ma na celu wprowadze
nie dezorientacji w opinji polskiej, od
znaczającej się wielką wrażliwością, zmę
czenie jej stałem sianiem niepokoju, zła
manie jednolitego frontu polskiej myśli politycznej, a z drugiej strony ma przy
zwyczaić społeczeństwo polskie do my
śli o nietrwałości obecnej sytuacji, aby, gdy ogólne warunki polityczne w naszej części świata ułożą się dla Polski mniej pomyślnie, można było oderwać Pomo
rze bez nadmiernych protestów ze strony miejscowej ludności, jak i ze strony spo
łeczeństwa innych krajów, które są w ciągu szeregu lat systematycznie przygo
towywane do myśli o zmianie zachod
nich granic Polski.
Ofensywa przeciwko Polsce zatacza co
raz szersze kręgi. Do gry są wciągane umiejętnie kombinowane interesy róż
nych państw.
Naprzykład teza o stworzeniu wielkiej niepodległej Ukrainy (projektowanej w czasie wielkiej wojny przez Niemcy), z tem, że Polska może uzyskać przytem wyjście na morze Czarne, wiąże się z in
teresami Anglji, a może i innych, nawet zaprzyjaźnionych z nami państw, którym zależy przedewszystkiem na osłabieniu Rosji, stanowiącej niebezpieczeństwo dla azjatyckich posiadłości Wielkiej Brytanji, a z drugiej strony w Ukrainie, w jej prze
myśle są zaangażowane olbrzymie kapi
tały francusko-belgijskie, angielskie i nie
mieckie, a ponadto ten bogaty kraj na- daje się świetnie do odegrania roli tere-
LKA O BAŁT
IV.
nu kolonizacyjnego, do roli, którą już nie
jednokrotnie spełniał.
Z punktu widzenia Polski myśl o udzie
leniu jej wyjścia na morze Czarne bez posiadania Bałtyku nie może być trakto
wana poważnie, przedewszystkiem ze względu na odległość morza Czarnego od centrów handlu światowego, znajdujących się w odległości» 2—3 dni drogi od Gdy
ni, 20 dni zaś od morza Czarnego, nie mówiąc o tem, że dojść do tego morza możemy tylko przez obszerne, etnogra
ficznie nam obce terytorja, których inte
resy kierujących sfer mogą niezawsze być zgodne z interesami Polski.
Myśl o oderwaniu od Rosji Ukrainy była poruszana w niektórych środowi
skach cudzoziemskich już kilka lat temu i prawdopodobnie pewne siły dotąd pra
cują w tym kierunku, jednak ta akcja nie może mieć nic wspólnego z dostępem Polski do morza Czarnego. Jeśli ta myśl jest wysuwana, to wyłącznie, jak mówi
liśmy wyżej, dla dezorientowania naszej opinji, odwrócenia naszej uwagi od naj
bardziej zagrożonych punktów i wprowa
dzenia czynników słabości do naszego kraju.
Tak samo przedstawia się teza nie
miecka o Kłajpedzie, droga do niej no
tabene od najbardziej oddalonych, a naj
mniej rozwiniętych pod względem gospo
darczym naszych kresów, przy naogół niepomyślnej dla Polski konfiguracji stra- tegiczno-geograficznej, prowadzi również przez obce terytorjum z obcą ludnością.
Dorzecze Niemna obejmuje tylko część ziem polskich, posiadając właściwie dwa ujścia — na Królewiec, i drugie skanali
zowane na Kłajpedę, przyczem znaczna część jej brzegów należy do Prus, znaczę- nie zaś jej jako arterji komunikacyjnej jest bezporównania mniejsze, niż Wisły.
Połączenia kolejowe z Kłajpedą przez
Y К
obecną Litwę Kowieńską lub przez Pru
sy Wschodnie są mało dogodne.
Port w Kłajpedzie jest jednym z mniej
szych na Bałtyku, jest niedostępny dla większych statków, pod wielu względami nie może dorównać np. sąsiedniej Liba- wie, nie mówiąc o innych portach.
Przed wojną Kłajpeda żyła z przerób
ki drzewa surowego, które nadchodziło do niej Niemnem poczęści z obecnych ob
szarów Polski, Było to możliwe, gdyż Niemcy faworyzowali import drzewa su
rowego, utrudniając zapomocą ceł, ta
ryf i t. d. import drzewa obrobionego.
Było to przyczyną powstania w Kłajpe
dzie (jak i w Królewcu i Piławie) nader licznych tartaków i fabryk przetwórczych.
Tem dają się objaśnić i sympatje do Polski, które się uwidoczniały po wojnie, a przed zajęciem Kłajpedy przez Litwi
nów. Wówczas przypuszczano, że Polska zabezpieczy tartakom w Kłajpedzie od
powiednie ilości drzewa-surowca.
Sytuacja się jednak zasadniczo zmie
niła. Polska jest zainteresowana w zby
cie drzewa obrobionego, i patrzy na eks
port surowca, jako na male necessarium, aż póki się nie znajdą kapitały dla zor
ganizowania przeróbki drzewa w kraju, a w każdym razie nie może być zainte
resowana w rozwoju pracujących na jej surowcach przetwórczych fabryk w ob
cych krajach.
Przy istnieniu portów na polskiem te
rytorjum (Gdynia, Gdańsk, Tczew), Kłaj
peda, przy sprzyjających warunkach i unormowaniu stosunków z Litwą, mogła
by wprawdzie odgrywać pewną rolę w handlu północnych połaci Polski (chociaż porty łotewskie byłyby bardziej pod tym względem dogodne), lecz ta rola, przynajmniej w ciągu najbliższych dzie
sięcioleci byłaby nikłą. Natomiast Kłaj
peda, jako jedyny port polski, spowodo
wałaby zupełną zmianę konfiguracji na
szych dróg handlowych, odciągając na
sze życie ekonomiczne w kierunku pół
nocy, co odbiłoby się fatalnie na stanie gospodarczym, przedewszystkiem zachod
nich dzielnic Polski i stworzyłoby wyj
ście na morze niedogodne i zupełnie anor
malne, wbrew czynnikom fizyko-geogra- ficznym, które, jeśli mówimy o Polsce, wytworzyły sytuację, przy której nasz dostęp do morza musi iść w kierunku głównej arterji wodnej kraju, to jest w kierunku Wisły, obejmującej dorzeczami swemi cały kraj. Jeśli dziś Wisła, nie bę
dąc uregulowaną, jeszcze nie może być wykorzystana całkowicie jako droga ko
munikacyjna, jej regulacja i stworzenie przez nią dogodnej drogi tranzytowej na Wschód nie przekracza naszych możli
wości i jest tylko kwestją czasu.
Z tego wszystkiego wynika, że jedyną drogą w kierunku morza jest droga na Gdynię, Gdańsk i że żadna inna jej za
stąpić nie może.
Wysuwanie wszelkich myśli o kombi
nacjach z Kłajpedą i z innemi portami może być porównane z propozycją robio
ną człowiekowi, którego pragną zadusić.
Trzymając stryczek na jego szyi, wma
wiają weń, aby się zgodził na ściśnięcie mu gardła, twierdząc, że jest ono mu zbędne i że może on oddychać nietylko przez gardło. A gdy on, obałamucony, na to się zgodzi, stryczek zaciągną, gdyż chodzi właśnie o to, aby zginął.
Tak się przedstawia obecnie sprawa,
której nie możemy nazwać inaczej, jak walką o Bałtyk. Ta walka trwa, i w niej, jako naród i państwo, musimy zwyciężyć, niezależnie od tego, co to będzie nas ko
sztowało, gdyż to jest kardynalnem za
gadnieniem naszego istnienia.
Jak już wskazywaliśmy, prowadzą wy
raźną ofensywę Niemcy, my zaś zajmuje
my pozycję tylko obronną, nie mobilizu
jąc jednak wszystkich swych sił i, jak się może wydawać, nie doceniając niebez
pieczeństwa, a nic tak nie ośmiela prze
ciwnika, jak widoczna bierność.
W każdym razie Polska nie prowadzi odpowiedniej systematycznej kontrakcji, społeczeństwo zaś wydaje się być nie
przygotowane do tej uciążliwej i być może długiej walki, odbywającej się we wszystkich dziedzinach życia naszego i międzynarodowego.
Nie będziemy mówili o planie odpar
cia powtarzających się ataków. Zwróci
my tylko uwagę na nieodzowność uświa
domienia sobie konieczności wygrania tej walki, co beznadziejne bynajmniej nie jest. Przypomnijmy jeszcze raz, że nie zwycięża tylko ten, kto nie próbuje, i że jedną z zasad morskich jest walczyć nawet wówczas, gdy sytuacja wydaje się bez
nadziejną, gdyż nigdy nie możemy wiedzieć, skąd nadejdzie pomoc, która w tej lub innej formie zwykle nadchodzi w najbardziej krytycznym momencie.
Innemi słowy, chodzi o przezwyciężenie zmęczenia i bierności, o utrzymanie w
narodzie wiary w zwycięstwo, wiary w pewne aksjomaty życia narodowego. Jed
nym z takich aksjomatów jest np. spra
wa morska, utrzymanie jedności ducha i stałe przeciwdziałanie wszelkim wysu
wanym przez naszych współzawodników szkodliwym dla nas myślom, o których wyżej mówiliśmy, przeciwstawienie się tym myślom zapomocą ześrodkowania na
szych własnych myśli w kierunku tego, jak już mówiliśmy, najważniejszego dla naszego kraju zagadnienia. Wyniki walki o Bałtyk, o dostęp do morza, są w pierw
szym rzędzie zależne od rozwoju naszej akcji na morzu, gdyż ta akcja będzie w tej walce decydująca.
Poruszam te sprawy w nadziei, że to spowoduje myśl polską do głębszych stu- djów nad sprawą morską i znaczenia Po
morza dla Polski, o czem zresztą instynkt ludu pomorskiego przez usta jego poety już sobie wyraźne zdanie wyrobił.
Niema Kaszub bez Polonji, a bez Kaszub Polski.
Gdy świadomość o tem, że Państwo Polskie bez morza istnieć nie może, zo
stanie ugruntowana w najszerszych war
stwach społeczeństwa, a jednocześnie czynniki rządzące będą prowadziły syste
matycznie szczęśliwie zapoczątkowaną obecnie akcję, — wówczas nic nie roze
rwie związku ziemi pomorskiej z resztą Polski, i działalność polska na morzu bę
dzie mogła się rozwijać pomyślnie.
JULJAN RUMMEL.
Zaraz po nadejściu do Gdyni statku „Wilno" (jednego z liczby 5, zakupionych przez rząd we Francji), ludność miejscowa po nabożeństwie dziękczynnem udała się gremjalnie na pokład „ Wilna" ze starostą, burmistrzem i organizacjami spolecznemi
ze sztandami na czele.
UROCZYSTE POŚWIĘCENIE PIERWSZYCH POLSKICH OKRĘTÓW HANDLOWYCH
Siatek Wilno (X) pierwszy przybył do Gdyni.
Dnia 6 ub. m., w święto Trzech Króli, Gdynia przeżyła jedną z tych uroczysto
ści, które wypełniają serca ludzkie rado
ścią, a dusze chęcią i zaipałem do dalszej pracy. Dnia tego odbyło się w Gdyni u- roczyste poświęcenie zakupionych we Francji przez rząd dla państwowego przesiębiorstwa „Żegluga Polska" pierw
szych polskich okrętów handlowych:
„Wilno". „Kraków", „Poznań", „Katowi
ce" i „Toruń".
Na uroczystość tę przybył ze stolicy i z Pomorza szereg wybitnych przedstawi
cieli świata rządowego, sejmowego, in- stytucyj społecznych i gospodarczych itp.
Rząd reprezentował twórca zaczątków polskiej floty handlowej, minister przemy
słu i handlu inż. Eugenjusz Kwiatkowski.
Towarzyszyli mu wyżsi urzędnicy tego ministerjum z podsekretarzem stanu dr.
Franciszkiem Doleżalem na czele, a mia
nowicie: dyrektor departamentu organi
zacyjnego Józef Kożuchowski, szef sekre
tariatu ministra Czesław Peche, naczel
nik wydziału portowego inż. Stanisław Łęgowski, radcowie: Aleksander Jackow
ski i Feliks Rostkowski, oraz sekretarz osobisty ministra J. Barański.
W uroczystości wzięli także udział m.
inn.: komisarz generalny Rzeczypospoli
tej w Gdańsku min. Henryk Strassburger, wojewoda pomorski gen. Kazimierz Mło
dzianowski, przewodniczący sejmowej ko
misji morskiej pos. J. Załuska, prezydent m. Poznania i przewodniczący rady admi
nistracyjnej państw, przedsiębiorstwa „Że
gluga Polska" Cyryl Ratajski, członkowie tejże rady: inż. Antoni Olszewski, Wł.
Gieysztor, dyrektor przedsiębiorstwa inż.
Juljan Rummel, starosta morski gen. M.
Zaruski, burmistrz m. Gdyni Krause, do
wódca wojennej floty morskiej komandor Unrug, prezes dyrekcji kolejowej w Gdań
sku Czarnowski, b. minister przemysłu i handlu oraz skarbu inż. Czesław Klamer, dvr. К. Hącia, przedstawiciel pomorskiej izby przemysłowo-handlowej w Grudzią
dzu H. Krupski, dyr. tow. „Wisła-Bałtyk"
inż. T. Nosowicz, generalny dyrektor stoczni gdańskiej prof. L. Noe, członko
wie polskiej delegacji do rady portu w Gdańsku, kapitan portu w Gdyni Zaleski i wielu innych.
Właściwa uroczystość odbyła się na pokładzie statku „Wilno". Aktu poświę
cenia bander dokonał ks. proboszcz Je- sionowski, poczem przy dźwiękach hym
nu narodowego odbyło się podniesienie bandery na maszcie „Wilna".
W czasie śniadania, wydanego przez dyrekcję przedsiębiorstwa w hali „emi
gracyjnej" na terenie portu, po powita
niu gości w imieniu ludności miejscowej przez burmistrza m. Gdyni Krausego, za
brał głos minister przem. i handlu, inż.
E. Kwiatkowski, który wygłosił następu
jące przemówienie:
„Dzień dzisiejszy, zbiega się z chwilą zamknięcia bilansu za r. ub.
Rok ten nazwać możemy rokiem wytę
żonej, usilnej pracy, pracy skoncentrowa
nej, pozytywnej i twórczej.
Zapasy walut w bankach wykazywały w styczniu r. ub. saldo ujemne w sumie 3 miljonów zł. w złocie, deficyt w na
szym budżecie państwowym wynosił 70 milj., handel i przemysł oraz całe życie gospodarcze znajdowało się w upadku.
I oto w dniu dzisiejszym stoimy wobec faktu, że budżet państwowy zamyka się istotnie nadwyżką 40 milj., wszystkie po
przednie deficyty zostały pokryte, w Ban
ku Polskim posiadamy 130 milj. zł. w zlo
cie w walutach obcych, życie gospodar
cze podjęło twórczą i harmonijną pracę.
Owocem tej pracy jest również obecna uroczystość w Gdyni.
Stajemy z wielką radością wobec czy
nu, który jest rezultatem długotrwałej i usilnej działalności tych ludzi, którzy ro
zumieli doniosłość morza, i od długiego już czasu z wytężeniem pracowali dla tej idei.
Drobny ten fakt, którego świadkami je
steśmy w dniu dzisiejszym, a mianowicie zakupienie 5 okrętów i podniesienie na nich bandery polskiej, jest jednak począt
kiem naszej pracy twórczej na morzu. Ma on doniosłe znaczenie, aczkolwiek, nara
zie, jest on tylko posiewem na przy
szłość.
Z uroczystością w Gdyni łączy się sze
reg ważnych momentów.
P. Minister E. Kwiatkowski oraz grupa wyższych urzędników ministerialnych po wyjściu z pociągu, podstawionego do końca
mola południowego.
P. Minister E- Kwiatkowski na czele orszaku przybyłych gości
wstępuje na pokład statku „Wilno".
Kpt. M. Stankiewicz, b. komendant statku szkolnego „Lwów", obecnie dowódca okrętu
handlowego „Wilno".
Handel morski i nasza ekspansja na morzu stworzą innych ludzi, inne charak
tery, stworzą ludzi, zdolnych do dania odporu wszelkim trudnościom i przeci
wieństwom,—i z tego punktu widzenia pa
trzę na dzisiejszą uroczystość.
Tu powstanie szkoła dla Państwa i dla narodu, dla przyszłych pokoleń. Szkoła ta wychowywać będzie ludzi silnych i zdolnych do czynu.
Na pokładzie „ Wilna". Grupa oficerów i załogi.
Nie można zaprzeczyć, że 30 miljonowy naród, rozporządzający tyloma surowca
mi a nieposiadający własnej floty, traci na rzecz obcych tysiące, które powinien zachować dla siebie. To też z tego wzglę
du należy dzieło rozpoczęte doprowadzić do końca.
Nie wolno ograniczać się tylko do wy
dobywania surowców, trzeba je umieć przerobić i sprzedać. Inaczej bowiem go
spodarstwo społeczne nie będzie się roz
wijało i nigdy nie dościgniemy sąsiadów, którzy mieli możność nieskrępowanego rozwoju oddawna.
Dalszym czynnikiem, który nadaje spe
cjalne piętno dzisiejszej uroczystości, to związanie silnemi węzłami polskiego Po
morza z całym narodem i państwem.
Jeżeli do tej pory nie mogło być wąt
pliwości dla obywateli Rzpl. jak ona długa i szeroka, że ziemia ta na wieki nierozdzielnie jest związana z państwem naszem i jego bytem, to obecnie ta wiara musi się wzmocnić, skoro właśnie realne wysiłki i wielkie wkłady inwestycyjne koncentruje Polska u polskiego wybrzeża morskiego.
Stworzenie floty handlowej oraz kolei łączących tę ziemię z macierzą polską, będzie pracą dla dobra całego narodu i wielu przyszłych pokoleń.
Za lat kilka nasza skromna dziś flaga powinna się pomnożyć kilkakrotnie.
W tym celu, ci, którzy zadanie to po- dejmą, muszą się mu oddać, z całym po
czuciem odpowiedzialności i całem ser
cem. Organizacja naszej floty handlowej mu
si promieniować silą twórczą na całe pań
stwo i cały naród, stwarzając kadry tak ideowe, tak przepojone ambicją wielkiego zadania, jak ci, którzy ongiś tworzyli zrę
by organizacyj wojskowych, jeszcze pod uciskiem zaborców.
I dlatego też wielką wagę należy przy
wiązywać do tego, aby wszystkie siły narodu zespoliły się w pracy dla tego wielkiego dzieła".
Przemówienie swe zakończył p. mini
ster złożeniem życzeń dla nowopowstałej floty oraz przekazaniem p. C. Ratajskie
mu, jako przewodniczącemu rady admi
nistracyjnej przedsiębiorstwa, 5 nowoza- kupionych okrętów.
Przemawiali następnie pp.: prezydent m Poznania C. Ratajski, poseł J. Zału
ska, inż. Nosowicz.
Po śniadaniu p. minister oraz zaprosze
ni goście dokonali objazdu portu na ho
lowniku ,,Ursus".
J
Statek „Poznań" na redzie gdyńskiej.
„ŻEGLUGA POLSKA"
MA OTRZYMAĆ TRANS
PORTOWIEC WOJSKOWY
„WARTA".
Stan posiadania świeżo zorganizo
wanego państwowego przedsiębiorstwa
„Z e g1ug a Polska" ma się powięk
szyć niebawem o jeszcze jeden okręt han
dlowy. Rząd nosi się bowiem z zamia
rem przekazania przedsiębiorstwu tran
sportowca wojskowego „Warta". Jest to okręt o pojemności około 4.000 tonn.
Przewoził on dotychczas głównie materja
ły wojenne na potrzeby armji z Francji do Gdańska.
„Warta" stoi obecnie w stoczni gdań
skiej, celem przeprowadzenia drobnego remontu i napraw.
Z chwilą uzyskania takiej jednostki transportowej, działalność przedsiębior
stwa „Żegluga Polska" zrobiłaby nowy
znaczny krok naprzód.
PIERWSZE W POLSCE STAROSTWO MORSKIE
ZE STAROSTĄ MORSKIM, P. GEN. M. ZARUSKIM) (WYWIAD
Starosta morski, gen. Marjusz Zaruski.
Redakcja „Morza" zwróciła się do p.
gen. Marjusza Zaruskiego, pierwszego w Polsce starosty morskiego, z prośbą o scharakteryzowanie celów i zadań tego nowego, świeżo zorganizowanego staro
stwa. Wyjaśnienia, udzielone nam łaska
wie przez p. generała Zaruskiego, brzmią jak następuje:
— W jakim celu powołane zostało do życia starostwo morskie? —• zapytaliśmy na wstępie rozmowy.
—■ Rząd doszedł do przekonania, — brzmiała odpowiedź — że zarządzanie tym, tak ważnym dla Polski, skrawkiem ziemi, będącym w przededniu iście ame
rykańskiego rozwoju, wymaga blizkiego i bezpośredniego kontaktu z wybrzeżem.
Administracja na odległość z Warszawy nie daje dobrych wyników. Trzeba było stworzyć stanowisko i obsadzić je przez człowieka, który z ramienia Rządu bę
dzie mógł wykonywać władzę bezpośred
nio na miejscu.
— Jaki będzie zakres działania staro
stwa morskiego?
— Będzie to starostwo, wyposażone w szersze uprawnienia, niemające u nas do tej pory żadnego precedensu. A więc starosta morski będzie posiadał szereg uprawnień, nadanych mu przez poszcze
gólnych ministrów, zainteresowanych w administracji wybrzeżem morskiem. W zakresie spraw morskich i budowy por
tów starosta morski zostanie wyposażony w pewne uprawnienia przez ministra przemysłu i handlu, w zakresie budow
nictwa rządowego, budowy i utrzymania szos i dróg komunikacyjnych i t. p. — przez ministra robót publicznych, w za
kresie regulacji letnisk i terenów pod nie przeznaczonych — do pewnego stopnia przez ministra reform rolnych, dalej w zakresie rybactwa przez ministra rol
nictwa, wreszcie w zakresie spraw cel
nych przez ministra skarbu.
Praca moja, jak z tego wynika, będzie duża i odpowiedzialna.
—• Czy mógłby Pan Gęnerał w przybli
żeniu określić, w jakim kierunku zamie
rza rozwinąć swą działalność w najbliż
szym czasie?
— Program swych prac mógłbym po
dać bardzo szeroki, ale na jego wykona
nie potrzeba wiele czasu i wielu wysił
ków.
Określę narazie tylko zadania, które w danym momencie uważam za najpil
niejsze. Są to zadania w zakresie: budo
wy portu, rybactwa, rozbudowy miasta Gdyni, wreszcie założenia racjonalnych letnisk i kąpielisk morskich. W tych czterech zagadnieniach streszczają się moje plany na najbliższą przyszłość.
Przechodząc teraz do bliższego omó
wienia tych zadań, muszę przedewszyst- kiem scharakteryzować zakres swych
pa
wvbrzein (Imnhn
przyszłych prac, związanych z budową portu w Gdyni oraz urządzeń morskich na wybrzeżu. Jeżeli chodzi o budowę portu, umowa zawarta z konsorcjum fran- cusko-polskiem określa dostatecznie wa
runki pracy i terminy ich ukończenia.
Terminów tych konsorcjum zresztą ściśle dotrzymuje, a nawet roboty zakreślone planem na rok 1926 zostały ukończone przed Nowym Rokiem. Zadaniem mojem będzie nietylko czuwać nad całością tych spraw i — jeśli się da — przyśpieszyć pracę, tak, ażeby port był ukończony nie w roku 1930, a przynajmniej w 1929 — lecz również poczynić konsorcjum wszel
kie ułatwienia w jego pracach, tak, aże
by mogły one odbywać się bez przeszkód i w tempie najszybszem. Następnie, je
żeli już mówię o moich zamierzeniach w tej dziedzinie, muszę dodać, że będę się starał usunąć przeszkody utrudniają
ce intensywny ruch statków w Gdyni.
Zamierzam również przeprowadzić u
porządkowanie spraw, związanych z hy
drografią i locją naszych wybrzeży. Przy
kład: latarnie morskie znajdują się do
tychczas w kompetencji ministerjum przemysłu i handlu, wszelkie zaś znaki na morzu należą do ministerstwa spraw woj
skowych; uważam, że należy te obydwa działy skoncentrować w jednym ręku i będę do tego dążył,
W związku z tem mam zamiar dołożyć wszelkich starań, ażeby obowiązujący obecnie na naszem wybrzeżu system zna
ków morskich niemiecki zmienić na szwedzki. Wprawdzie system niemiecki nie jest gorszy od szwedzkiego, ale chodzi mi o to, ażeby w ten sposób podkreślić, że ta część wybrzeża stanowi odrębną ca
łość i nie ma nic wspólnego z wybrzeżem niemieckiem. Dotychczas bowiem, poczy
nając od Hamburga, a kończąc na Kłaj
pedzie, wzdłuż całego wybrzeża ciągną się znaki jednolite.
Poza tem bezwarunkowo mam zamiar jak najrychlej uruchomić istniejące dziś na papierze, a będące w stanie zupełnej ruiny stacje ratunkowe na naszem wy
brzeżu.
W sprawie rozwoju rybactwa zamiary moje idą w kierunku następującym: je
stem osobiście przekonany, że nasze ry
bactwo morskie jest obecnie w okresie upadku, dołożyć więc chcę wszelkich sta
rań, ażeby wyprowadzić je z wód przy
brzeżnych na pełne morze i w ten sposób dać mu możliwość wszechstronnego roz
woju. Mówiąc o zorganizowaniu poło
wów na pełnem morzu, mam na myśli mielizny bałtyckie, Sztolpską i Środko
wą, dalej duńskie Dogerbank, potem mo
rze Północne aż do wybrzeży Islandji. Do tego nieodzowną rzeczą jest stworzyć no
woczesną flotyllę tak zwanych trawlerów i dryferów, statków rybackich, zdolnych odbywać połowy na pełnem morzu, oraz transportowców rybnych, które dowozi
łyby plony tych połowów do Gdyni.
Jest również rzeczą konieczną wybu
dowanie w czasie najbliższym chłodni w Gdyni i w Warszawie, czem, nawiasem mówiąc, postarałem się już zaintereso
wać odpowiednie sfery, z czasem zaś tak
że w innych miejscowościach Polski. Wa- gony-chłodnie mam już obiecane przez
1 ministra komunikacji. Rybacy, o ile z roz
mów z nimi mogłem wywnioskować, chęt
nie odnoszą się do tej myśli. Jakie zaś znaczenie miałoby to dla całego kraju, to należy przypomnieć, że samych śledzi Polska kupuje co roku za 50 miljonów C złotych!
Pragnę również, i żywię nadzieję, że mi się to uda, stworzyć dla rybactwa, pracującego na pełnem morzu, bazę — przystań jak najbliżej mielizn bałtyckich, to jest w pobliżu granicy niemieckiej ko
ło Karwi, ponieważ dzisiaj od Stolpmiin- de aż do Helu niema ani jednej przysta
ni, gdzie mniejsze statki w razie burzy mogłyby znaleźć schronienie.
Jednem z najważniejszych zadań, któ
re lata najbliższe postawią przed nami, będzie rozbudowa miasta Gdyni. Zadanie to będzie musiał spełnić — rzecz oczy
wista, przy moim współudziale i pomo
cy — miejscowy samorząd. W tym wy
padku konieczną jest pomoc ze strony Rządu, nie można bowiem pomyśleć o rozpoczęciu budowy nowoczesnego du
żego, portowego miasta, bez większej po
życzki, gwarantowanej przez państwo.
Przy budowie gmachów, zwłaszcza rzą
dowych, będę dążył do tego, ażeby pro
jektowane one były nie dla Gdyni dzi
siejszej, ale dla Gdyni za lat dwadzieścia, t. zn. odpowiednio wielkie i estetyczne.
A jeżeli narazie zebraknie funduszów, bę
dziemy budowali częściami, zaczynając chociażby od Ча.
Zaznaczę, że w Gdyni, jako mieście portowem, musi powstać nowocześnie u- rządzona dzielnica robotnicza.
Trzeba ją zbudować, gdyż dziś robot
nicy żadnych siedzib nie mają. Mieszkają przeważnie w Wejherowie, skąd codzień do pracy jeżdżą pociągami.
Stosunki prawne w zakresie terenów są obecnie zagmatwane, sądzę jednak, że w krótkim czasie da się również i tę prze
szkodę usunąć.
Wybrzeże naszego morza musi być po-1 zatem wyzyskane dla celów letnisko
wych i kąpieliskowych. Ludność Rzeczy
pospolitej, żyjąca zdała od morza, musi tutaj to morze poznać, zbliżyć się do nie
go i zacząć je rozumieć, odczuwać jego potrzeby.
Mam zamiar zasadniczo przenieść wszystkie letniska i kąpieliska na półwy
sep Helski. Cały ten półwysep powinien być rozplanowany i urządzony jako wiel
kie nowoczesne letnisko, do czego zre
sztą ma wszelkie przyrodzone warunki.
Gdynia, jako miasto portowe, nie ma naj
mniejszych widoków na rozwinięcie swe
go charakteru jako miejscowości letnisko
wej.
Nie mogę powstrzymać się od jeszcze^
jednej uwagi. Oceniając znaczenie yach
tingu morskiego, jako bardzo silnego środ
ka propagandy czynnej, mającego znacze
nie nietylko moralne i wychowawcze ale nawet polityczne, będę popierał wszelkie usiłowania, dążące do rozwoju sportowego żeglarstwa morskiego. Trze
ba koniecznie stworzyć w Polsce atmo
sferę morza, która dopiero pozwoli zu
pełnie je opanować. J
Nadmienię jeszcze, że wszelkie poczy
nania społeczne o charakterze kultural
no-oświatowym znajdą we mnie gorącego rzecznika i obrońcę. Wobec bałamuce
nia ludności różnemi niegodziwemi środ
kami pracę w tym kierunku uważam za konieczną.
—* Kiedy Pan Generał obejmuje swo
je stanowisko?
— Jeszcze nie wiem, ale myślę, że już w ciągu lutego znajdę się na stałe w Gdyni.
— Jeszcze jedno pytanie. Czy określo
ne już zostały granice starostwa mor
skiego?
—• Owszem. Granica starostwa mor
skiego biec będzie wzdłuż naszego wy
brzeża w oddaleniu jakichś 10 kilome
trów, poczynając od granicy Gdańska, aż do granicy niemieckiej. Do starostwa morskiego włączone zostaną — rzecz pro
sta — wody terytorjalne polskie, które, jak wiadomo, ciągną się pasem 6-kilome- trowym wzdłuż wybrzeży.
Na zakończenie pragnę dodać, że jeże
li plan, który wyżej miałem sposobność dość zresztą pobieżnie naszkicować, uda mi się zrealizować, będę uważał chwilę taką za jeden z najszczęśliwszych momen
tów w swem życiu.
MIĘDZYNARODOWA RADA DLA BADAŃ MORZA I JEJ DZIAŁALNOŚĆ
Sprawa badań morza była już oddaw- na przedmiotem rozważań nietylko uczo
nych, ale też i władz wszystkich państw interesujących się marynarką lub wyzy
skaniem naturalnych bogactw morskich.
Już przed zgórą pięćdziesięciu laty, kiedy rozpoczął się okres bardzo inten
sywnego rybołówstwa, powstało pytanie, czy zapas ryb w oceanach jest tak wiel
ki, iż człowiek nie może go wyczerpać, czy też powoli musi się zmniejszać ilość ryb, a wkońcu może przyjść moment, w którym morza staną się zupełną pustynią.
Wybrano wówczas komisję, w której uczestniczyli uczeni z różnych krajów po
chodzący, przewodnictwo zaś powierzo
no znakomitemu badaczowi Huxleyowi.
Komisja ta orzekła, iż człowiek nie jest w stanie zmienić ilości ryb w morzach temi środkami, jakie ma do rozporządze
nia. Ta komisja to jedna z pierwszych prób międzynarodowego badania morza
Ale czasy się zmieniły. Technika rybo
łówstwa ogromnie się rozwinęła, zasto
sowano statki parowe lub motorowe do celów rybackich, a co najważniejsza, po
częto organizować rybołówstwo tak, iż z drobnego przemysłu domowego stało się ono przemysłem fabrycznym. Skutki tego rozwoju odrazu dały się odczuć; pewne, bardzo cenne i dobre gatunki ryb zaczęły ginąć a połowy ogólne stały się mniej
sze. Równocześnie zaś wzrosło zapotrze
bowanie ryb morskich na rynkach i tar
gach lądowych, gdyż niemi zastępowano brak mięsa, coraz to drożejącego. Pod
niosły się więc głosy, iż należy lepiej morze wyzyskać, ochronić je od gospo
darki rabunkowej i podnieść stan ilościo
wy ryb w niem żyjących. Okazało się jednak odrazu, iż przeprowadzenie które
gokolwiek z tych zadań da się dokonać jedynie wówczas, kiedy zbadamy warun
ki życia ryb morskich; do tego celu dojść można jednak tylko znając całość warun
ków i to zarówno chemicznych i fizycz
nych, jak odnoszących się do życia zwie
rząt morskich wogóle. Wypłynęła więc konieczność naukowych badań oceanów.
Zadania, łączące się ze zbadaniem ży
cia w oceanach, okazały się wkrótce tak ogromne i tak kosztowne, że przerastały
miarę sił i środków poszczególnych państw, tem więcej, że natura wielu py
tań prowadziła z konieczności do współ
pracy kilku narodów. Tak np. zbadanie wędrówek śledzi, których drogi prowa
dzą poprzez wody kilku państw, musiało nasuwać jako konieczność współpracę naukową większej ilości krajów.
Aby ten cel osiągnąć, zorganizowano instytucję międzynarodową, t. zw. Mię
dzynarodową stałą radę dla badań mo
rza (Conseil permanent international pour Texploration de la mer) z siedzibą w Ko
penhadze. Przystąpiły zaś do tej organi
zacji, przed laty dwudziestu pięciu po
wstałej, wszystkie państwa leżące nad brzegami Atlantyku i Bałtyku; nie nale
żą do niej dotychczas tylko państwa śród
ziemnomorskie, ale i te w ostatnich cza
sach zaczynają interesować się pracami rady.
Organizacja tej rady jest bardzo pro
sta. Każde z państw ustanawia jednego, lub najwyżej dwóch delegatów, którym może dodać do pomocy rzeczoznawców.
Ci zjeżdżają się corocznie zazwyczaj w
„Skagerak", szwedzki okręt badawczy.
siedzibie rady, L j. w Kopenhadze, przed
stawiają sprawozdanie z tego, co się w danym kraju zrobiło dla badań morza, układają program prac na rok następny, polecają wykonanie pewnych prac albo pewnym państwom (za ich zgodą), albo też pewnym osobom, organizują wspól
ną pracę większej ilości krajów a wre
szcie zajmują się publikacją rezultatów badań.
Aby tok pracy przyśpieszyć, zorganizo
wano w zeszłym roku całą Radę na no
wych zasadach. Podzielono ją na kilka komisyj, utworzonych albo dla określo
nych części mórz europejskich, albo też dla specjalnych problemów do zbadania.
Tak powstały następujące komisje:
Komisja Morza Północnego; Komisja Bałtycka, obejmująca Bałtyk oraz Katte
gat, Skagerak i Bełty; Komisja Północ
no-Zachodnia, obejmująca teren, którego centrum stanowi Islandja i wyspy Faro- er; Komisja Północno-wschodnia obejmu
jąca głównie morza norweskie; Komisja Atlantycka, obejmująca stoki Atlantyku aż do brzegów afrykańskich.
Prócz tych, regjonalnych komisyj ist
nieje komisja hydrograficzna, której za
daniem jest dbanie o prace, mające zwią
zek ze zbadaniem warunków fizycznych i chemicznych morza; komisja planktono
wa, badająca drobny świat istot, stano
wiących pokarm ryb; komisja limnologicz
na, badająca ryby wędrujące do rzek z
morza oraz te wszystkie zjawiska w wo
dach lądowych, które pozostają w związ
ku z życiem w morzu. Wreszcie osobna komisja statystyczna zbiera statystykę ry
backą wszystkich krajów, należących do rady.
Rezultaty badań publikuje się w sze
regu wydawnictw, z których ogólnem, a zawierającem też literaturę do badań mo
rza, jest „Journal du Conseil1', wycho
dzący od zeszłego roku.
Prace, wykonywane przez radę, bywa
ją często podstawą do konwencyj mię
dzynarodowych. Tak np. w zeszłym ro
ku ustalono czasy i tereny ochronne dla fląder na morzu Północnem. Często zaś badania w jednych krajach prowadzone mogą być zużyte w innych krajach i stać się nawet naukową podstawą prawo
dawstwa. Tak np. obecnie specjalne komisje rady badają sieci ciągnione po dnie (t. zw. cezy lub metryce albo traw
ie) a mające urządzenia, które dozwala
ją na połów jedynie tylko większych ryb, oszczędzają zaś drobniejszy narybek. Je
śli okażą się praktycznemi te modele sie
ci, które bada komisja, to być może, iż zostaną one wprowadzone obowiązkowo do rybactwa, celem ochrony stanu ryb we wszystkich krajach, za ich uprzednią zgodą.
Rada dopomaga też lub organizuje sa
modzielne badania. Jest w jej siedzibie laboratorjum do badań, są fachowcy, któ
rzy albo wykonywują prace polecone przez radę, albo sprawdzają przyrządy do badań, albo też zestawiają statystykę, słowem, wykonywują to, co może być podstawą do prac, prowadzonych na te
renach poszczególnych krajów.
Rzecz prosta, że organizacja takich prac, a zwłaszcza publikacja rezultatów, musi dość dużo kosztować; to też wszyst
kie kraje płacą wkładki roczne, służące na pokrycie wydatków.
Od lat trzech i Polska należy do tej or
ganizacji. Z początku brała udział jako gość, pd roku bieżącego zaś jest ijuż członkiem z pełnemi prawami. Za zgodą wszystkich państw przyznano Polsce wkładkę roczną ulgową; podobnie jak Belgja, Portugalja i Finlandja, Polska płaci rocznie 5000 kor., zamiast 10 000 lub 20 000 płaconych przez inne państwa.
Rzecz prosta, że stanowisko Polski w tej międzynarodowej radzie zależeć mu
si w znacznym stopniu od wydajności na
szej pracy. Mając mały tyiko skrawek morza, jako wyjście na świat szeroki, po
winniśmy starać się, aby wyzyskać go jak najenergiczniej. Praca zaś naukowa nad morzem i jego właściwościami może się odbywać nawet wówczas, kiedy tak mały kawałeczek brzegu, jak nasz, jest do dyspozycji, bo dla badań naukowych stoi cały świat do dyspozycji. Do dziś dnia jeszcze nie weszliśmy w okres pla
nowej i energicznej pracy naukowej nad morzem. Wprawdzie delegat Polski co
rocznie przedstawia na posiedzeniach prace polskich badaczy, mające znacze
nie ogólne; wprawdzie w publikacjach rady Polska ma stanowisko, choć skrom
ne, lecz poważne; wprawdzie w statysty
ce morskiego rybactwa Polska jest uwzględniona ze swym dorobkiem, — ale to jeszcze nie wystarcza! Musimy praco
wać usilniej i przynajmniej nasze wody poznać dokładniej, niż to czynimy obec
nie. Jeszcze nas nie stać na wielki statek badawczy, jeszcze nasze Morskie Labora
torjum Rybackie na Helu jest w zacząt
ku, jeszcze nie zorganizowaliśmy badań hydrograficznych, lecz mnożą się oznaki, że dobrej woli do pracy nie brak.
Kiedy zaś u nas sztab fachowców, z których kilku dopiero się kształci, zaj- mie się pracą, kiedy wszystkie władze dopomogą nam do badań naukowych — Polska stanie w rzędzie narodów, dba
jących naprawdę o swoje morze i wów
czas jej stanowisko w międzynarodowej radzie stanie się silniejsze i odpowie do
piero wielkości i sile Państwa Polskiego.
Prof. dr. MICHAŁ SIEDLECKI
Przekrój wzdłużny statku handlowego „Poznań", należącego do państw, przedsiębiorstwa „Żegluga Polska".
PODROŻ KSI
Kom. St. Frankowski, bawiąc we Francji, wynalazł szereg dokumentów hi
storycznych, które dały mu możność od
tworzenia wypadków bardzo mało nam znanych, związanych z podróżą do Gdań
ska obranego na Króla Polskiego księcia de Conti.
Ta karta historji jest tem bardziej interesująca, że eskadrę prowadził znako
mity admirał francuski Jean Bart.
Niech nasi czytelnicy uważnie prze
czytają pracę p. Kom. St. Frankowskiego, p<TÓwnywując ówczesną sytuację politycz
ną z późniejszą i zastanowią się nad ów
czesną sytuacją w Polsce, która miała swym wyniku zawładnięcie' Polską przez dy- nastję niemiecką, którą podtrzymywał i Gdańsk, zawsze sojusznik Niemiec.
Już mówiliśmy w „MORZU" o wy
padkach roku 1734, gdy Polska siły mor
skiej nie miała, a Francja swej na pomoc nie przysłała, być może pomna doświad
czenia roku 1696.
1 był rok 1772.