rec
.
Józe
f
Gurgul
Jan Widacki: Zabójca z motywów
seksualnych. Studium przypadku
,
wyd
.
Krakowskie Towarzystwo Edukacyjne
sp. z
0.0.,
Oficyna Wydawnicza AFM
,
Kraków 2006
,
stronic 204
Książka cenna, inspirująca do ważkich prze myśleń. W pierwszej kolejności powinna zaciekawić Ueśli
wolnotak się wyrazić) klub kon ese-rów elitarnej problematyki zabójstw
popełnianych pod wpływem bodż cówseksualnych.Poza wąskim
gro-nem prawników i ekspertów z awodo-wozajmujących się tą problematyką
publikacja prof. Jana Widackiego może wzb udz i ć zainteresowanie
osób, które chcą więcej wiedzieć otym,jakłatwostać się ofiarą,o me
-andrach duszy zbrodniarza i tzw.
kuchniśledczej, której tajemnice Au
-tor odstania wewstrząsającymanek
-sieobejmującym ponad 1/3 publ
ika-cji.Jej bohaterem jest Joachim Kny -chała, skazany za zabójstwa i usiło
wanie kolejnych zabójstw kobiet. Takie są pierwsze, spontaniczne odczucia po przeczytaniu najnow
-szej pracy Jana Widackiego - napi
-sanej językiem klarownym i podbu-dowanej imponującą literaturą na
-ukową. Do zalet podnoszących atrakcyjnośćtejpublikacjitrzeba
za-liczyćnadto polemiki z wielomaauto -rami krajowymi i zagranicznymioraz rozmaite materiały ilustrujące c
zyn-ności procesowe, fotografie oraz od-ręczne szkice sytuacyjne, kreślone
przez Joachima Knychałę jako za
-łączn iki do protokołów przesłucha
nia.Knychała,w okresieod 5 listopa -da1974 r.do8 maja 1982 r.,działa jąc w celu zaspokojenia popędu płciowego,naterenie Bytomia, Cho-rzowa,PiekarŚląskich iSiemianowic Śląskich dokonał pięciu i usiłował
PROB LEMYKRYMINALISTYKI257/07
dokonaćsiedmiukolejnych zabójstw
kobiet (s. 96). Mężczyznę skazano na ka rę śmierci. Wyrok wykonano
(s. 63).Możnazakładać,żenawet te hasłowo uj ęte dane ws kazuj ą na
sens rekomendowania dzieła prof. Widackiego tym,którzymają ambicję poznawaniameandrówLustmordu.
Zabójstwa z lubieżności zdarzają się rzadko, jednak ich wielki ciężar gatunkowy nie jest pochodną
su-chych liczb statystycznych. Nieduża liczbatychzbrodniwyjaśn iaprzyczy
-nę braku profesjonalnego przygoto
-wania do ich wykrywania i udowad -niania, dlatego tym bardziej należy oczekiwaćna spontaniczne zaintere -sowaniesiękazusem Joachima Kny
-chałyze strony prawnikówibiegłych
różnych specjalności.
Praca pro!. Widackiegoskładasię ze wstępu , trzech rozdziałów, ww. aneksu pióraJ.Knychałyoraz biblio
-grafii (s. 199-204) obejmującej po
-nad 120 pozycji polskich i obcoję
zycznych.W tym zestawie kluczowa rola przypada aktom Sądu Woje
-wódzkiego w Katowicach(sygn.IV K 171/83) .
Studium niniejszego przypadku prezentujesięwewstępie(s.7-9) ja-konaukową metodę badawczą, któ-ra pozwala ustalać pewne prawidło wości, zależności i związki przyczy
-nowezachodzące wobrębie analizo-wanych wydarzeń kryminalnych.
Sprawa Joachima Knychały potwier -dza tenpunkt widzenia.
J.Widackibyłniejako predestyno-wany do jej opisania,ponieważw
po-stępowaniu przeciwKnychalewystę pował jako ekspert i potrafił nawią
zać z podsądnym właściwy kontakt psychiczny. Dzięki temu oskarżony złożył szokującewyznania.
Rozdział pierwszy pt. "Zabójstwa związanez seksem" (s.15-38)trak
-tuje o ich aspektach teoretycznych
z perspektywy także historycznej.
Zapowiadajątotytuły podrozdziałów: .Podstawows kwestie termino
logicz-ne" (s. 13-15), "W kręg u Krall
--Ebinga i Wachholza" (s. 16-29), "Zabójstwa seksualne w ujęciu współczes n ej nauki" (s. 3038) -przede wszystkim amerykańskiej, której Autor jest entuzjastą. Trafnie
za u waż a on, że w typologiach za-bójstw i zabójców pobudzanych po-pędem płciowym zaznacza się n ie-jednolitośćterminologii.Inte rp retując statystykikryminalne, wtym również stwierdzenie,żeLustmordystanowią w Polsceniespełna2%ogółu zama-chów na życie (s. 14), należałoby wziąć pod uwagę prawdopodobne konsekwencjeni ejed n o litości nazew-nictwadlaobrazutej statystyki.
Osobna rzecz to prawdopodo-bieństwo, że liczebny aspekt
oma-wianego zjawiska może być zmąco ny jego specyfiką. W przypadku za-bójstw dochodzi do głosu z reguły
nie jeden, lecz wiele motywów
o zmiennym nasileniu. Nie sposób
zapominać takżeomożliwychkonse -kwencjach istnieniawieluteorii mot y-wacji. Psychologowie rozmai cie k la-syfi kująorazidentyfikująmotywy 1.
W podrozdzia le pt. "W krę gu Kraft-Ebinga iWachholza" (s. 16- 29) znajdujesię świetny przegląd metod definiowania zabójstw zwi ązanych z zaspokajaniem popęduseksualne -go - począwszyod starożytności aż po współczesność. W wywodzie
tchnącym erudycją bez specjalnej estymy wymienia się zapatrywania również polskich badaczy problemu: Wachholza, Olbrychta, Spetta, Po-pielskiego, Bilikiewicza, Hanauska i Im ieli ń s ki ego. Autor ubolewa nad wadami rodzimych kwalifikacji (typo -logii), bowiem ich twórcy nie
uwzględniają "nowszych wynikó w
badań zagranicznych,zwłaszczatak istotnych badań amerykańskich zkońca lat80."(s.23, 25).
Dominująca w świecie pozycja nauki USA to oczywistość,cojednak nie uzasadnia patrzenia na poiskich badaczy hurtem jak na zaścianek. Odmiennośćtradycji, obyczajowości,
kultury, naukowej terminologii i tym podobne czynniki sprawiają ,że
prze-noszenie na nasz gruntdoświadczeń
amerykańskich en bloc może być niekiedy ryzykowne. Trzeba też za-uważyć, że w każdym języku myśli
się jakby inaczej i opisuje świat
wsposób zindywidualizowany.Dzię ki temu przedmioty analizy są bar-dziej różnorodne i treściowo bogat-sze.Nikt nie ma przy tympatentu na nieomylność, dlatego pogląd o tym,
że uczyć się trzeba od każdego,
a szczególnieodwiodącegopodm
io-tu, i zawsze zniezbędną dozą
kryty
-cyzmu ,jest nadal aktualny.
Może dzięki przykładom uda się
ukazać istotęproblemu. Trudnobyło
by bezdyskusyjnie przyjąć stano wi-sko, że jedną ze znaczących p rzy-czyn zabójstw zlubieżności jest por -nogratia2. Podobnie rzecz się ma z uznaniem "dusiciela z Bostonu" -Alberta de Salvo - przez
JA
Brus-70
sela za schizofrenika paran oidalne-go, gdy tenże zabójca był kla
sycz-nym przykładem psych opaty-', Dr
med.psychiatra Brussel był k onsul-tantem wsprawie"Anna". W ro
zmo-wie z prowadzącymi śledztwo t
wier-dził, że N.N. seryjny zabójca jest
"człowi ekiemwykształconym, homo -seks ua l istą, schizofrenikiem". Zdzi-sław Marchwicki był zaś heterosek-sualnym psychopatą, mającym tylko
podstawowe wykształceni e.
Oddającjednak świadectwopra w-dzie, należy też nadm i eni ć, że dr Brussel z niemal apte ka rs ką do-kładnością twierdził, że pierwszego zabójstwa (chodziło o pozbawien ie
życia Anny M. 7 listopada 1964 r.) do kon ał mężczyzna liczący 35 lal.
W tym czasie Zdzisław Marchwicki
mi ał37lat (zapis konsultacji wposi a-daniu recenzenta).
Dla uzmysłowienia, że po naszej stronie Atlantykunaukowcyteż mają
cośdo powiedzenia ,nawiążędo su -gestii prof.Manfreda Ochernala we
-dług którego, żeby wykryć sprawcę serii zabójstw objętych śl edztwem
kryptonim "Anna", należy wrócić do pierwszego zabójstwa i w jego szczegółachodczytać identyfikujące dane. Zdaniem tego konsultanta pierwszy atak nie był motywowany seksem, wobec czego analiza relacji ofiara - sprawca może okazać się żródłem wielu cennych informacji.
Więżofiary zesprawcą może być bo-wiem znacząca. Wątek seksu mógł zaś się pojawić- rozumował Och er-nal - dopiero w trakcie realizacji czy -nu i obserwowania konającej. Ten pogląd życie pozytywnie zweryfiko -wało. U podstaw tej dygresji leży dłu goletnie doświadczenie, z którego wynika,żenie ma takiegoczłowieka, od którego nie dasię uzyskać żadnej
wartościowejwiedzy.
Sporo celnych uwag,przydatnych w procesie typowania N.N. sprawcy zabójstwa seksualnego, zawiera trzeci segment omawianego rozdzia-łu (s. 30-38). Podział zabójców na zorganizowanych i zdezorganizo
wa-nych(s.32-33)daje praktykowiśled
czemu wiele do myś len ia. Prz ypisy-waneim cechy mogą bowiems
tano-wićpunkt wyjściadoprofilowanias yl-wetki nieznaneg oprzestępcy.
Jak każdy zachwyt , tak też i ten maswoje granice, wtym przypadk u wytyczanespostrzeże n iam i nie tylko
własnym i , lecz także autorów star-szych. W rzeczywistości trzeba brać pod uwagę pogląd, że definitywne zakwalifikowanie konkretnego z abój-stwa,jako popełnionego z lubieżno
ści, jest uwarunkowane uzyskan iem pozytywnych w tym względzie wyja-śnień samego sprawcy", awięc zło
żeniem szczerych wyjaśnie ń. Poza tym,bezwzględu na to, jakie autory-tetystojąnastrażydanejklasyfikacji, z ostrożności należy ostrzec prakty
-ków,żewiedza oczłowiekui jego za-chowaniachskłada się wduż ej mie-rze z pytań. W każdej sprawie, na każdym jej etapie, pojawiają się wci ąż nowe kwestie m.in. w tym przedrniocieś. Upora się z nimi tylko ten,kto przekracza włas ny punkt w i-dzenia i dopuszcza możl iwość, że
"maluczki"też może mieć rację.
Rozdział drugi nosi tytuł "Casus Joachima Knychały" (s. 41-105) .
Rozpoczynają go ważne dla zrozu -mienia istoty rzeczy "Dane biogra -ficzne" (s. 41-43) , przypominające wiele rys życiorysów dwudziestu siedmiu podejrzanych, którzy w la-tach 1965-1978popełnili łącznie96 zabójstw z lubieżnośclś. Można mó-wić zatem o względ n ej typowości
J
.
Knychały.
Warto wyrażnie wskazać na pe-wien istotny dlakształtowaniaprakty -ki szczegół biograficzny. Otóż nie bez uzasadnionego powodu w kilku miejscach książki prof. Widackiego przewija się relacja o skazaniu w 1971 r. Knychały za usiłowanie
zgwałcenia, uważane przezeń za krzywdzące (s. 43, 117, 138, 155, 156,195).W doktrynie utarł się po-gląd, że subiektywne przeświadcze nieoskarżonegoo pokrzywdzeniu go skazującym wyrokiem owocuje chę
cią wzięcia ślepegoodwetu za rz eko-modozn an ą niesprawiedl iwość. P
er-spektywy resocj alizacji przestępcy
sąmizerne,jeśli we właściwymcza
-sie nieokażeon skruchy i nie
poczu-jesięwinnym dokonanej zbrodni/.
Dobrze został pomyślany szkic
.Joachim Knychała w ocenach śro
dowiska"(s. 44-45). Tekst
eksponu-je cechy, jakim może odpowiadać
domn iem any sprawca Lustmor du,
dlatego prowadzący śledztwo powi
-nien się temu dokładniej przyjrzeć . Równocześnie zastanawia znaczne podobie ństwo chara kteryzowa nia te-gożpodejrzanego przezposzczegó l-nychświadków.
W zeznaniach świadków po wta-rzają się słowa : skryty, małomówny, zamyślony, nieskory do żartów i in. Kwestia, czy nie są to "zeznania przesł u ch uj ąceg o o zeznaniach przesłuchiwanego". Sęk w tym , że w rzeczywistości, jeśli dwie osoby patrząnato samo, wcale jeszczenie
oznacza, że widząto samo.Niczego
nie przesądzam, a jedynie - tam
gdzie można- dzielę się odcieniami
widzenia pos zczególnych zaga
d-nień.
Smutne refleksje nasuwa
okolicz-ność,że- mimo złychw tym samym
względzie doświadczeń w sprawie
kryptonim .Anna" - w opisywanym
przez prof. Widackiego przypadku
prowadzono kilka (kilkanaście?) od
-rębnych śledztw dla poszczególnych
czynów.Połączonoje w jedno dop
ie-ro po .szczęśl lwyrn " odnalezien iu
w toku przeszukania 8 maja 1982 r.
kurtki identyczn ej z tą, którą nosił
osobnik widywany w podejrzanych
sytuacjach (s.55). Widać, że niektó-rzy nie wyciągnęli odpowiednich wniosków z'przyczyn przewlekłości
innych postępowań.
W tym fragmencie publikacji z
a-ciekawiają badania poligraficzne Jo -achima Knyc hały, profesjonalnie wy
-konane przez Autora działającego
na zlecenie Prokuratu ry Rejonowej
w Tarnowskich Górach (s. 50-59).
Kwestia tylko, czy z przyczyn dyd
ak-PROBLEMY KRYMINALISTY KI257/07
tycznychnienależało unikaćro
zpro-szenia (zob. s 67-95) informacji
o istotnym wkładzie reprezentantów
nauk pomostowych w poznawaniu
prawdy o tym seryjnym zabójcy. P
o-dzielam zdanie prof. Widackiego
ostro krytykującego SądWojewódzki
za wykluczenie motywu seksualnego
z opisu zbrodni inkryminowanych J.
Knychale (s. 62-63). Istotnie, rzecz to niepojęta!
Syntetyczne ujęcie .Sposobu
działania" (s. 64-65) odzwierciedla ogół najważniejszych cech zac ho-wań charakteryzujących seryjnego,
sadystycznego zabójcę. W la
pidar-nych zwrotach tkwią cenne inspira -cje. O słusz nościopiniioJ.Knyc ha-leświadczyrównieżzręcznes portre-towanie "ofiar" (s.66),których ws pól-ną (poza ostatni ą ), znaczącą cech ą jest ich przypadkowość.
W rozdziale drugimzwracauwagę
także wnikliwa "Konfrontacja opis u dz i ałan i azabójcy zmateriałemsądo wo-leka rskim" (s. 67-95) . To nieco zawężony tytuł. Prof. Widacki k
on-frontuje bowiem modus operandi
przestępcy nie tylko z ustaleniami
medykówsądowych,lecztakżez
do-kumentacjąeksperymentów z udzia-łem J. Knychały oraz jego wspo-mnieniami spisanymi po
uprawomoc-nieniu się wyroku. Zaciekawiony tą
problematykąotrzymuje wiele suge-stii w zakresietworzenia i weryfikacji
wersji śledczych poprzez szczegóły
oględzin,wizji lokalnych i inne żródła informacji.Często, nie tylko w tej
re-cenzji, eksponuję to jako utylitarnie
patrzący na daną le kturę, która jest
tym lepsza, im bardziej sprzyja po
-szerzaniu horyzontów myślenia o
r-ganuprocesowego.
Fragme nt "Czas i miejsca za -bójstw" (s.96-101)zyskujed odatko-wą cechę plastycznościdzięki mapie
terenu aktywności przestę pcz ej
w przestrzen i między Bytomiem,
Chorzowem, Piekarami Śląskim i
iSiemianowicamiŚląskimioraz szk i-com sytuacyjnymnakreślonym przez J.Knychałę.
W tym odcinku prof. Widacki p
i-sze, że po wyroku Knychała wyznał
mu,że usiłował dokonaćjeszcze co najmniej kilku zabójstw, które nie by-ły objęte aktem oskarżenia (s. 96).
Autor nie kwestionuje wiarygodności
tej samodenuncjacji.Ciekawe, gdyż
podobna sytuacjamiałamiejsce
wie-le lat wcześniej. Również Zdzisław Marchwicki na łamach swego .pa-miętnika" samooskarżałsię o czyny ni eobjęte śledztwem, acz w
porów-naniu z podobnym dokumen tem
Knychały zapisy Marchwickiego ce -chowały prymitywizm i szczupfość refleksji. Historia, jak widać, może się powtarzać,tylko nieco inaczej.
Z obrazu "Działań wykrywczyc h" o(s. 102-105) warto wyłuskać kilka faktów poś red nio przypomi n aj ących zadomowione w prakt yce śledczej prawdy. Otóż po pierwsze, portret pamięciowy domniem anego s praw-cy można zreko n struować na pod-stawie zezn ań świadków opisują cychszczegółyjegowyglądu.W
ba-danym przypa dku wymownym
przy-kładembyłydeskrypcjekurtki budry-sówki,w której J.Knychała wybierał się na zbrodnicze łowy. Po drugie, śledztwo to udziela przestrogi naciskającym przesłuch iwanegoper fas et netes,aby przyznał siędo
wi-ny. Naciskany przez przesłuchują
cych niejaki A. samooskarżył się
o jedno z zabójstw popełnionych
przez Knychałę. Zanim doszło do
wznowienia feralnego procesu,
ten-że A. spędził kilka lat w więzieniu, odbywając orzeczonąprzezSąd
ka-rę 15 lat pozbawien ia wolności.
Wzwiązkuz tym,po trzecie, prawni-kaobowiąz uje bezdyskusyjnie prak-seologiczna zasada, że przyznanie
nie jest królową dowodów. Każde
zeznanie powinno być p rzefiltrowa-ne wświetle wyczerpująco zebra ne-go mat eri ału dowodowego, azwłaszczaskonfrontowanez wy ni-kami oględz i n oraz ekspertyz. Tego nie udasięjednakzrobić,gdysędz ia (prokurator, policjant) nie orientuje się w kanonach naukpomostowych.
A nieznanenie nęci, o czym niez
bi-cieświadczy okoliczność, że w pro
-cesie przeciwko A. prawnicy wyka
-zali rażącą nieznajomość podstaw
różnicowani a obrażeń ciała (głowy)
zadanych styliskiem kilofa - rzeko
-moużyteg oprzez A. - od spo
wodo-wanych obuchem siekiery, którą
J. Knychała in concreto zadał ofie
-rześmierć.J.Widacki pisze,że
spo-wodowane obuchem zmiany
w szczegółach różnią się od obra
-żeń zadanych styliskiem kilofa (s.
105). Ta konkluzja musi być dopre-cyzowana, ponieważ różnią się z a-sadniczo!
Stosowne argumenty w tym
względzie zawi e rają podręczniki me-dycyny sądowej, np. J.S. Olbrychta
z 1964 r., w których zamieszczone
ilustracjeprzekonująo specyfice n a-stępstw użyciaobucha siekiery(młot
ka). Problematykę tegoż różnicowa
niaprzetestowałem w śledztwie wła snym w sprawie zabójstwa Katarzyny B.w R. Z przyczyn irracjonalnychdo tego zabójstwa przyznał się Jan M. twierdzący, że użył obucha mtotka.
Był to sygnał, że jego wyjaśnienie
jest najpewniej nieprawdziwe,
ponie-waż obrażenia głowy denatki
wskazywały na to, że sprawca użył
narzędzia tępego, ale obłego i
po-dłużnego. Ostatecznie ustalono, że
faktyczny sprawcaZdzisławJ.posłu
żył się drewnianą laską.Wobec Jana
M.śledztwo umorzyłem.
Rozdziałtrzeci pl. "Przypadek Jo
-achima Knychałyna tle typologii za-bójstw seksualnych" (s. 109-117)
jest uogólnieniem teoretycznych i praktycznych wniosków ferowanych przez Autora na podstawie analizy
akt procesowych (głównych) oraz w oparciu o wrażenia, jakie odniósł,
uczestnicząc jako ekspert w
wyja-śnianiu zbrodni. W tym kontekście
znaczący wpływ na tok postępowa
nia wywarły poligraficzne badania
podsądnego.
Poza sporem pozostają st
wier-dzenia, że J. Knychała zabijał z
lu-bieżności, że każdezabójstwo i
każ-72
dyjego sprawcaod różn ia sięc
echa-miindywidualnymi. Wcałości nicsię nie powtarza, Szczegóły zdarze ń są płyn n e . Jednocześnie wypadażało wać , że świetnyznawcazagadnienia
tylko arbitralnie napomknął , że "są
pewne wątp l iwości", czy Zdzisław
Marchwickl był "wampirem z Zagłę bia" (s.112).Ramy i cele recenzjinie pozwalają na pogłębioną dyskusję z takimi wątpliwościa mi. Z czym
zresztą po lem izować, gdy oponent
nie podaje, który konkretnie dowód (numer tomu akt,numer karty)został
przez sąd nieprawidłowo oceniony
idlaczego,alboktóry fragmentw yro-kuzostałoparty na dowodzie n
ieist-niejącym? Prawnicy nie mogą
po-nadto dyskutować, nie mając świ a
domościznaczenia wpływu realizacji
zasady bezpośredniości nakształto wanie swobodnej oceny dowodów. Patroni napominają aplikantów, że akta trzeba czytać , zn ać i rozumieć. W niektórych przypadkach zrozumie-nie nie jestjednak możliwe , jeśli nie uczestniczyło się w rozprawiegłów nej,awyjątkowo takżewpostępowa
niuodwoławczym, gdy- jakwspra
-wie przeciwko "wampirowi z Zagłę bia"- delegowani do Katowicsędzio
wie Sądu Najwyższego przesłuchali
Zdzisława Marchwickiego i usłyszeli
twierdzącą odpowiedż na pytanie; czy pan przyznajesiędo winy?
Sąd Najwyższy badał również
problemy autentyczności, dobrowol
-ności,spontanicznościi
wiarygodno-ści "pamiętnika"napisanegowłasno ręcznie (jak to uczynił także J. Kny
-chała) przez Zdzisława
MarchwIc-kiego w okresie po zapadnięciuwy
-roku Sądu Wojewódzkiego. Wyja
-śnieniauzyskane od autora tego do-kumentu rozwiały wątpliwości
doty-czące ewentualnego wpływu po
-stronnych osób na treść obciążają cej wypowiedzi. Marchwickl w spo-sób ogólny, ale bez zastrzeżeń,
przyznał się do postawionych mu
zarzutów w piśmie własnoręcznym, skierowanym bezpośredniodoSądu
Najwyższegoitd.
W tym dyskursie trudno pominąć inform acj ę, że Rzecznik Praw Ob y-watelskich (ówcześni e prof. Andrzej
Zoli), potrwających kilkanaście mie-sięcy badaniach akt "wampiraz Za-głębia", "nie dopatrzył się żad nych nieprawidłowości", wobec czego "nie zwróci się do Sądu Najwyższego o kasację" (cyt. za "Gazetą Wybor-czą"z6 marca2003r.).Barwy sporu
natomiast podlegałyby pewnej mo
-dyfikacji,gdybyprzyjąćza jego punkt
wyjśc i a prawdy o ograniczonośc i
ludzkiego poznania czy o tym, że
pełne odtworzenie minionych
zda-rzeń nie jest możliwe. Zawszepozo
-stan ą jakieśbiałeplamy.
Ijeszcze jedno koniecznez
astrze-żenie do apodyktycznego wniosku,
że ostatnie zabójstwo (dr Jadwigi K. 4 marca 1970 r.)"nie miało związku
zseksem" (s.112),jako dokonane za namowąbrata.Otóżwahamsię,czy uchodzi przypominanie truizmów na temat polimotywacji i procesu nara-stania (wygasania) bodżców
stymu-lujących zachowania przestępcze.
Nie,to nie miałobysensu,wspom n ę
jednak,żew protokole z sekcjizwłok Jadwigi K. uczeni biegli z Zakładu Medycyny Sądowej stwierdzili
obra-żenia narządów rodnych denatki.
Ranymogły byćzadane paznokciem
palcapenetrującegote okoliceciała. Wielkie uznanie należy się
Auto-rowi za pomysł i trud zdobycia oraz
przybliżenie czytelnikom w aneksie
(s. 121-196) rękopisu "spowiedzi"
Joachima Knychały. To wyjątkowo
zatrważającydokument,narzucający
myśl o potrzebie przedyskutowania go z wielu punktów widzenia.
Wy-znaniaskazańca zaświadczająo
nie-przemijającej aktualności znanej
z .Pojedynku" Czechowa sentencji "zły dobry człowiek" . Podążając śla damimyślitrzechczęścianeksu
spo-rządzanych w różnych terminach
i jakby pod wpływem innych i mpul-sów, nie wolno uronić ani słowa.
Równieżtych, którewyrażnienawią
zujądo sprawyZdzisława Marchwic-kiego.Z niej to bowiem J. Knychała
wyciągał praktyczne wnioski ,jak po-winien zachować się w konkretnych przypadkach,aby nie wpaść w ręce
MO. Znowu zateminte res uj ące były
by sygnały w kwestiach: czy, ajeś li
tak, to jakie piętno na obraz sprawy
J. Knychały wywarła wiedza wyn
ie-siona przez niego i przez prowadzą
cych śledztwo z postępowania prze-ciwko Zdzisławowi Marchwickiemu.
Ale to temat naodrębną dyskusję.
Podsumowując dość nietypową recenzję, po raz wtóry wypada
za-uważyć, żeprof.Jan Widacki napisał książkę oryginalną , ciekawą,
wielo-wymiarową, nieścinającą ostrości
problemów. Praca weryfikuje
reflek-sję, że oddzielenie dziedzin nauki
prawa i nauk sądowych
(pomosto-wych) przestało być obowiązującym
paradyqrnatern''. W nowym świetle
jawi ą sięzatem kryteria
profesjonali-•
zmusędziego, prokuratora,ad
woka-ta i policjanta . Podążając za tokiem
rozważa ń Autora, zawodowcem
możnaokrzyknąćtego, ktoniezależ
nieod stosownych zaletum ysłowych
ietycznych zna jeszczewłasneog
ra-niczenia i postępuje z uwzg lęd nie
niem tejwiedzy.
PRZYPISY
1por.H. Hen tig:Zur Psychologieder
Einzeldelikte,Tubingen 1956: S.M.
Kossiyn, R.S.Rosenberg: Psycho
-logia.Mózg-Człowiek-Świat,Kraków
2006,tłum.zanq.:
2J.M. Reinhardt: Sex perversionand sex crime,lIlinois1957;
3J.A.BrussękCase book ot acnrne
psychiatrist,New York 1980:
4por. np. L. Wachholz: O m
order-stwiezlubieżności,"PrzeglądLeka
r-ski"1900,nr 39; W.Wimmer:Trieb
-sverbrecher - ligar im Schafspelz, Kriminalistik1976,nr6;
5por. M. Temp czyk: Prawdao st
ruk-turzeświata,"Znak"1996,nr9; 6J.Gurguł: Zabójstwoz lubieżności .
Studium kryminal isty czn o-pro
ce-sowe, Warszawa1981;
7Bliżej: A. Jakubik:Psychologiap
o-czucia winy, .Psychiatria Polska"
1975,nr 4: J.Gurgul:Glosa do
wy-rokuSąduApelacyjnegow Krakowie
zdnia 25kwietn ia2001 r. sygn. II
AKa 674/01, "Prokuratura i Prawo" 2003, nr 1itampowołanaliteratura;
8 por. S. Waltoś: O związku prawa
karnego procesowego z kryminali·
styką,Nauka wobecprzestępczości.
Księga ku czci Profesora Tadeusza Hanauska ,Kraków 2001.
•
Inf
ormujemy,
że
nakł
adem
W
ydaw n ictw a
C
entraln ego L
aboratorium K
ryminal istycznego KG
P
uk
azał się
"Zesz
yt
Met
odyczny"
n
r 24
pt
.
"Wybrane z
agadnienia
z
z
akresu
bad
ań
do
kumentów "
.
W
skład
zes
zytu
wcho
dzą
c
ztery prace.
MarekNow ickiw opracowaniupt.
T
echniki
i m
etody
fałszowan iadokum
entów na
przykładzieu
jawnionego
ośrodka
fałszerskiegowskazujemetod ydziałaniafałszerzydokumentówich araktery zuje procesytechnologicznewy-korzystywaneprzeznichdo wyrobufalsyfikatów.
Krzysztof Waław pracy pt.
K
ody
kre
skowe
-
możliwościodc
zytywania i
nf ormacji
zk
odów
ozakłóconejs
trukturze
dokonuje systemowej anali zyproblematykikodów kreskowych.Autor podajedefinicje elementarnych pojęć
z zakresu teorii kodówkreskowych iprzed stawia za rów n o metody poprawyjakościobrazulub odtworzenia
strukturykodów paskowych ,jak imożliwościweryfikacji uzyskanychodczytówz odtwarzanych kodów.
Paweł Włodarskiw opracowaniupt.
K
omputer w
służbiee
ksperta
badańdok
umentów
przedstawiasposoby wy-korzystaniaśredniejklasyzestawukomputerow egoskładającegosięz jednostki centralnej iurządzeń peryfe-ryjnych(drukarka, skaner, aparat cyfrow y) orazodpowiedniego oprogramowaniado wspomagania pracyeks-pertabadańdokumentów.
PracaAnny Janiszewsk iej-Ryb ki pt.
M
erk
ja
ko
graficz
ny pi
erwowzór znak
u
własnościprzedstawiaznaczeniemerku w ujęciu historycznymjako praformy znakuwłasnościosób fizycznych(podpisy) ,jak i prawnych
(lo-go),jego funkcji społecznychi kierunków ewolucjiażdo czasówwspółczesnych.Autorkaopisałatakże unika-towe metody zabezpieczan ia drewnianych przedmiotówstosowane przez działkonserwacjiza bytków Cen-tralnego MuzeumMorskiegow Gdańsku,jak imożliwościzabezpieczaniamokregopodłożapapierowego .