• Nie Znaleziono Wyników

"Dnie", Eliza Orzeszkowa, oprac. Iwona Wiśniewska, Warszawa 2001 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dnie", Eliza Orzeszkowa, oprac. Iwona Wiśniewska, Warszawa 2001 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Magdalena Kreft

"Dnie", Eliza Orzeszkowa, oprac.

Iwona Wiśniewska, Warszawa 2001 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 94/2, 235-241

(2)

Księdza M arka dziś znamy, kom entujem y i interpretujem y” (s. 159). K w estia w ażna w cza­

sach, gdy rów nież poważni badacze zbyt często zapom inają o w rażliw ości edytorskiej i pro­ fesjonalnym stosunku do tekstu, do staw ianych mu pytań. N ajw ażniejszych - o rzeczyw i­ sty kształt dzieła.

Problem postaw iony przed uczestnikam i konferencji, której zapisem je st om ów iony tom, sprow okow ał ciekaw e niejednokrotnie przem yślenia na tem at now oczesności i euro­ pejskości poezji Słow ackiego. W niosek stąd o c z y w is ty -je s t to tw órczość dająca się w tych kategoriach odczytyw ać i interpretow ać. Tw órczość w ciąż aktualna. S kłaniająca do w y­ pracow yw ania osobistego o niej sądu. Są to często, w tym tom ie przynajm niej, opinie nie tylko now atorskie, ale i dobrze uzasadnione.

M ałgorzata F rankiew icz w artykule Toksyczni bohaterow ie d ram atów Słow ackiego

(czyli poeta w szponach postm odernizm u), grupując - przy pom ocy rozróżnień d o kona­

nych w b estsellerze Lillian G lass Toksyczni ludzie - postaci stw orzone przez poetę, tak w ielką ujaw nia ow ych bohaterów toksyczność, że sensow ny staje się pom ysł napisania kolejnego z serii popularnych podręczników, tym razem pt. „Jak czytać Słow ackiego i prze­ trw ać” . M ów iąc zaś pow ażnie: lektura recenzow anego tom u skłania do w niosku, że w ciąż - a m oże naw et teraz szczególnie - w arto zastanaw iać się, ja k Słow ackiego czytać i ja k go pojm ow ać. W sam ej bow iem je g o tw órczości zaw arta je st energia inspirująca do szukania własnych sposobów jej rozum ienia, czasem w brew utartym opiniom . N ie wiem , czy p o ­ szczególne rozw iązania złożą się kiedyś na w spólnie akceptow aną praw dę o tym dziele, ale sam a droga dochodzenia do niej, ja k uczy zresztą w łaśnie ta tw órczość, je st w artością.

A utorzy, których teksty złożyły się na recenzow aną publikację, szukali w łasnych o d ­ pow iedzi, nie zapom inając przy tym o rzetelności badaw czej.

E w a M irkow ska

E l i z a O r z e s z k o w a , DNIE. O pracow ała I w o n a W i ś n i e w s k a . W arszawa 2001. (Instytut Badań Literackich PAN), ss. 348. „Inedita z II Połow y XIX W ieku” . Pod redakcją J a n u s z a M a c i e j e w s k i e g o . Instytut Badań Literackich Polskiej A kade­ mii Nauk. Pracow nia Literatury II Połow y X IX W ieku.

U kazanie się D ni Elizy O rzeszkow ej, sekretnego dzienniczka pisarki, to praw dziw e św ięto dla w ielbicieli jej tw órczości, ja k rów nież dla tych, którzy czekają na rzadkie okazje poznania tekstów zapom nianych, do tej pory nie w ydanych czy nagle odnalezionych. To także prezent dla am atorów lektury pam iętników , tak obecnie popularnych autobiografii i w ynurzeń osobistych. To w reszcie - nieoczekiw anie - gratka dla badaczy zagadek i se­ kretnych notatek. Dobrze, że O rzeszkow a po dłuższym okresie pew nej „recesji” pop u lar­ ności w róciła ostatnio do grona bohaterów konferencji i badań historycznoliterackich (kon­ ferencje rocznicow e, tom N ow ego K orbuta jej pośw ięcony, edycja Dni, prace nad kalen d a­ rzem jej życia i tw órczości).

Od pierw szej chw ili rzuca się w oczy zaprojektow ana przez Joannę G ondow icz okład ­ ka niezw ykłej urody (O rzeszkow a pow iedziałaby: „pyszna”). Z m roku w yłania się ciąg identycznych zdjęć pisarki, ja k zatrzym any film. Prow adzi to, z jednej strony, do w rażenia w strzym ania ruchu postaci, z drugiej - do spotęgow ania jej obecności. Fotografię dobrano świetnie - jakby O rzeszkow a przed 100 laty z górą um yślnie pozow ała do zdjęcia na okładkę sw ego dzienniczka. Stoi oparta o pulpit, na którym spoczyw a w ielka księga, w ręku zaś trzym a m ałą książeczkę, ja k gdyby zagłębiona była w lekturze kalendarzyka. Tę fotografię rzadko reprodukow ano. C hyba ostatni raz w tom ie 1 jej L istów w edycji Edm unda Jankow ­ skiego w 1954 roku.

(3)

236

RECENZJE

To, że O rzeszkow a pisała kalendarium , nie dziwi. W szak rozm aite im ionniki, sztam ­ buchy, dzienniczki, zbiory aforyzm ów i w zorców do nauki kaligrafii, listow niki, zeszyty z naklejanymi suszonym i kwiatami były w ówczas „na w yposażeniu” każdej uczennicy pensji i każdej młodej damy. Prow adzenie pam iętnika lub dziennika traktow ano zapew ne jako sw ego rodzaju zabieg autoedukacji i sam okontroli. P isz ą je heroiny ów czesnych pow ieści: bohaterka P am iętnika Waclawy, tytułow a A da z utworu K raszew skiego, Joasia z L udzi bez­

dom nych. W archiw ach zachow ał się sztam buch O rzeszkow ej. Jak w yglądał przeciętny

dzienniczek przeciętnej panny, nieco ironicznie próbow ał pokazać Prus w Anielce. Panna W alentyna, guw ernantka, daje swej w ychow ance „pąsow y, dość b ru d n y ” , „obdarty kaje- cik” , w którym , ja k zapew nia, „w ynotow ała najgłów niejsze zasady ży c ia” . Na pierw szej stronicy A nielka czyta: „»Z aw sze myśl pierwej o spełnieniu obow iązków , a później o w ła­ snych w ygodach«. N ieco zaś niżej: We środę dałam do prania: koszul dziennych 4, koszul nocnych 2” '.

W szakże O rzeszkow a to nie panna W alentyna, a D nie nie są typow ym dziennikiem ani autobiografią. Pisarka sporządzała z różnych okazji rozm aite o ficjalne i półoficjalne w ersje sw ego życiorysu: Z w ierzenia dla prasy, w spom nienia pisane na prośbę przyjaciół, np. F ranciszka G odlew skiego (zob. zapis w D niach z 20 V 1898), P a m iętn ik oraz autobio­ grafię w listach do A urelego D rogoszew skiego i A ntoniego W odzińskiego. D nie są czym ś innym. To rodzaj sekretnego kalendarium , pisanego skrótam i i szyfrem , nie przeznaczone­ go dla cudzych oczu. Jego w yjątkow a intym ność spraw ia, że m am y do czynienia z zapi­ sem niekiedy zdum iew ającym , niekiedy zagadkowym , a przede w szystkim niezw ykle szcze­ rym. ukazującym nieco inny portret pisarki niż ten utrw alony w oficjalnych biografiach czy naw et w jej listach. Podczas lektury odczuw a się rodzaj zaw stydzenia i zakłopotania z pow odu nietaktow nego w targnięcia do św iata intym nych sekretów O rzeszkow ej. Pew ­ nych zapisów nie da się czytać obojętnie, np.: „U czucie takie, ja k b y m staczała się w ciem ­ ną otchłań” (21 11 1898)2. W cale nie przesadnie brzm ią skargi: „M ęka. Sam otność bez granic. [...] Nie ma u kogo poradzić się o nic, z niczym zw ierzyć się” (1811 1898); „Sm utek bezdenny. C zy ludziom serca brak? Cała oddałam się im i - nic! nikogo! Boże! miej li­ tość!” (4 III 1898).

Przedziw ny to dzienniczek. Jeśli szukać dla niego wzorów, to znajdziem y je w D zien­

niku intym nym H enriego A m iela, pisarza, którego zw ierzenia O rzeszkow a we fragm entach

znała. Była pod ich głębokim w rażeniem , nazyw ając je „spow iedzią duszy” . W łaśnie spo­ w iedzią m ożna by nazw ać jej Dnie. „M yśli, słowa, uczynki i zan ied b an ia” zostały tu zap i­ sane w' lapidarnym , zagęszczonym skrócie. K olejne dnie to zw ięzłe punkty, sygnały, po je­ dyncze słow a, krótkie skargi albo „obojętne” notatki. O w a zw ięzłość uderza zw łaszcza tych, którym niekiedy przeszkadza rozlewny, bogaty w epitety i przegadany styl O rzesz­ kowej. Tę esencjonalność zapisu dodatkow o potęguje fakt zastosow ania przez autorkę sys­ tem u skrótów , tak iż czasem m am y do czynienia jak b y z kodem , z tajnym językiem p o ro ­ zum iew ania się z sam ą sobą.

B ohateram i D ni są dziesiątki osób z otoczenia O rzeszkow ej, przyjaciele, znajom i, d o ­ mownicy, w tym ci najw ażniejsi: M aria z Siem aszków O brębska z m ężem , panie G orz- kow skie, zm arły m ąż Stanisław Nahorski, rodziny Eysymonttów, K ościałkow skich, K ru­ szewskich, W róblewskich, Nusbaumów, a przede wszystkim Franciszek Godlewski. Ten młody oficer przez długi czas był serdecznym przyjacielem i pow iernikiem O rzeszkow ej. M łodszy od niej o 25 lat, stał się nagle obiektem jej wielkiej, skrywanej i nie odw zajem nionej miłości.

1 B. P r u s, A n ielk a . W: P ism a . W stęp M. D ą b r o w s k a . W yd. 3 w tej e d y cji. T. 3. W arsza­ w a 1990, s. 77.

2 W cytacjach p om ijam , dla u p ro szczen ia za p isó w , za sto so w a n e p rzez w y d a w c ę n a w ia sy k w a ­ dratow e, syg n a lizu ją ce granice rozszyfrow an ych c z ę śc i w yrazów . D aty po cytatach - w y łą c z n ie w tzw. starym stylu.

(4)

G orzkim dośw iadczeniem pisarki będzie najpierw to niew ypow iedziane uczucie, a później inform acja o zaręczynach G odlew skiego i udział w je g o ślubie z Janiną Iżycką.

D ziennik obejm uje niedługi okres życia O rzeszkow ej: od stycznia 1898 do październi­ ka 1904. Był to czas, w którym w idocznie silna była jej potrzeba zw ierzenia się, w yrzuce­ nia z siebie nadm iaru niszczących jej spokój przeżyć i traw iących j ą niepokojów . Zapis rozpoczyna się w rok po śm ierci drugiego m ęża, S tanisław a N ahorskiego, którego odejście po krótkim okresie m ałżeństw a i w zględnego spokoju w pędziło pisarkę ponow nie w stan głębokiej frustracji i sam otności. Ale czas ten zaznaczył się też pogłębieniem pilnie skryw a­ nego uczucia do G odlew skiego. Prawdopodobnie ten fakt, ja k również klęska owej miłości starszej kobiety do młodego oficera i tow arzyszące jej upokorzenie miłości własnej dopro­ wadziły do nasilenia potrzeby kreślenia słów w dzienniczku. Ze sm utku po śmierci męża O rzeszkow a m ogła bowiem zwierzyć się w łaściwie każdemu. M ogła opow iedzieć swym przyjaciołom o kłopotach zdrow otnych czy literackich. Nie m ogła jednak, bez zgorszenia i surowej reakcji otoczenia, w yznać gorącego pragnienia miłości m łodego m ężczyzny i swych oczekiwań w zględem niego. Dlatego początkowo dziennik to zapis tęsknot, walki z sobą sam ą i z ogarniającym ją uczuciem - także uczuciem zaborczej zazdrości. Rów nolegle zaś jest to zapis żalu i w estchnień do zm arłego m ęża, zapis opam iętyw ania się i w yrzutów su­

mienia.

Z kolei rok 1904 w yznacza inną granicę w życiu O rzeszkow ej. D zienniczek nie je st ju ż jej potrzebny (albo też ju ż nie w ystarcza i, być m oże, ją m ęczy). P ogarsza się stan jej zdrow ia, coraz trudniej zm uszać się do pisania, a dnie stają się m onotonnie podobne do siebie. Nie oczekuje ju ż pisarka poryw ów serca. G asną nadzieje, a żal po m ężu cichnie. N adchodzą now e w ydarzenia, które kierują jej uw agę ku innym spraw om , a aktyw ność popchną na tory społeczno-polityczne.

Z diariusza dow iadujem y się o O rzeszkow ej rzeczy dość oczyw istych, ale i całkiem nieoczekiw anych. Dnie u p ły w ająje j najczęściej na pisaniu listów. C odzienny rytuał k ore­ spondencji był dla niej uciążliw ą koniecznością, pracow icie i sum iennie odrabianym ob o ­ w iązkiem , choć i w ięzią łączącą ją z innym i ludźm i. Rzecz ja sn a, w idok tom ów w ydanych listów pisarki ju ż o tym upew nia, ale zapisy w D niach u jaw niają codzienną „pańszczy­ znę” : „m nóstw o listów ” (28 XI 1900) - notuje - „Listów ośm ” (20 V 1899), „12 listów ” ( 10X1 1899). C zas upływ a w ięc na korespondencji, przyjm ow aniu w izyt oraz czekaniu na listy i na gości. W izyty gości to kolejny skrupulatnie odnotow yw any fakt. K rąg osób b liż­ szych i dalszych, przybyszów oficjalnych i dom ow ników był olbrzym i. D opiero D nie una­ oczniają, że przez „szary dom ek” pisarki przew ijał się w łaściw ie nieprzerw anie tłum o d ­ w iedzających. N ajczęściej ją to raduje („G w ar, cudnie [...]. Szum! Dzięki ci, Boże! W ie­ czorem 15 osób gości!” - p is a ł a 21 III 1899). Gdy gości brak, O rzeszkow a zaczyna narzekać na opuszczenie. N azw iska w ylicza tak, ja k inni odnotow ują fakty, bo w jej diariuszu w yda­ rzeniam i są w łaśnie listy, goście, stan zdrow ia i pogody, a przede w szystkim przeżycia w e­ w nętrzne. Z drugiej strony, w izyty często j ą nużą, przyjm uje je ja k m ęczący obow iązek, choć dla w szystkich stara się być jednakow o uprzejm a (ale 1 I 1902 notuje: „w izyt 20 nie przyjęłam ” ). D ram atem O rzeszkow ej, dram atem , którem u ciągle daw ała w yraz, był bo ­ wiem fakt, iż choć otoczona licznym gronem ludzi, w coraz w iększym stopniu odczuw ała dojm ującą sam otność. 7 I 1902 pisała: „Sam otność! N ie w iem , czy sam otność serca, czy myśli w ięcej bo li”. Pisarka, w yrastająca daleko ponad przeciętne otoczenie, pozbaw iona rodziny i innych ukochanych osób, nie znajduje w śród tłum u gości ludzi pokrew nych jej m yślą i sercem . C oraz ciężej znosi dokuczliw e choroby (narzeka na ból zębów, bóle głowy i oczu, serce i dusznicę). Kuruje się podczas wakacyjnych wyjazdów, znów wraca do Grodna, nudzi się, oddaje niew yszukanym rozryw kom , takim ja k głośna lektura, m uzykow anie, w yklejanie papieru listow ego czy loterie. Czytając D nie, tow arzyszym y w ięc autorce w cho­ robach i przy lekturze, przeżyw am y z nią razem jej w ykłady w tajnej szkółce oraz trudy pracy literackiej. D ziennik odsłania proces pow staw ania w ielu utw orów. Pokazuje irytację

(5)

238

RECENZJE

pisarki na siebie sam ą i na innych ludzi („W ieczorem niesm aczne żarty pana M aksym ilia­ na o moim w yjeździe na w ieś” - skarżyła się 7 II 1900), odkryw a nadzieje zw iązane z N o­ blem oraz codzienne m ałe rozczarow ania i wielkie klęski („D nie ciężkie, rozm yślania, w spo­ m nienia sm utne. [...] Sm utna historia z m ajów ką” - żaliła się 18-19 V 1901). U jaw nia rozm aitość em ocji, chw iejnych i zm iennych. Są to je d n ak głów nie te em ocje, które łączą się ze sm utkiem , z uczuciem przegranej czy ze św iadom ością w łasnych ograniczeń. D nie to lektura najczęściej gorzka, bo i okres życia, który zam ykają, to czas pogłębiającego się poczucia starości, niedołężności, utraty kobiecej atrakcyjności i nikom u niepotrzebnej sa­ m otności.

Jednak w raz z rosnącą św iadom ością w łasnych ograniczeń rośnie zarazem w O rzesz­ kowej siła ducha i m oc w iary w Boga. D nie pozw alają śledzić d u chow ą ew olucję pisarki, która jaw i się w nich ja k o osoba bogata w ew nętrznie, silna i w ytrw ała, niebanalna (w ba­ nalnym otoczeniu) i m ocno zw iązana z Bogiem. Przejm ująco brzm ią słow a m odlitw. M o­ dlitw y te należą do najczęściej pow racających m otyw ów dziennika. Z w ykle są to słowa uw ielbienia, pogodzenia się z Boskim i w yrokam i, w yznania ufności, praw ie nigdy - buntu (zob. zapis z 29 X 1903: „M yślę, że um ierając nie będę m iała przy sobie ani jednej istoty praw dziw ie kochającej i kochanej. M yślę, czy zasłużyłam na to?” ). K rótkie: „B ądź wola Twoja, B oże!” - często kończy rachunek dnia (zob. 18, 19 i 20 X 1898). N ierzadko O rzesz­ kowa odnotow uje fakt w ielogodzinnej, gorącej modlitwy, przynoszącej jej ulgę i napełnia­ jącej otuchą. Zdania: „O, Boże, Ty jesteś w ieczny” (20 XI 1898), „W nocy [...] długa m o­ dlitw a” (31 VIII 1903), „B oże, zlituj się!” (9 X 1899), „prośba do Boga o pom oc” (1 4 -

1 5 -1 6 -1 7 VIII 1900), „B oże, dzięki Ci za m ożność pracow ania!” (6 X 1898), „B oże, niech się stanie, ja k w ola Twoja! [...], a m nie daj śm ierć bliską” (18 V 1898) - stan o w ią n iew iel­ ki odprysk codziennych przeżyć duchow ych O rzeszkow ej. D nie p o zw a lają zauw ażyć pewien etap w zachodzącej w niej na przełom ie stuleci ew olucji stosunku do Boga, lu­ dzi i do siebie sam ej. Przem iana prow adząca od agnostycyzm u do m odlitew nego za­ wierzenia, sw oista „religia serca” pogłębiająca się paradoksalnie w raz ze w zrostem odczu­ wanych cierpień, ofiar i klęsk, koresponduje z w ym ow ą utworów, których pow staw anie śledzim y w zapisie dziennika. U koronow aniem tej przem iany będzie sform ułow any kil­ ka lat później „system religijny” O rzeszkow ej, przesłany w liście do Tadeusza Bochw ica (z 3 V 1909).

Nie w iadom o, ja k ie były losy dzienniczka po śm ierci pisarki. Rękopis od lat spoczyw a w A rchiw um Państw ow ym w Wilnie. Tam po raz pierwszy pół w ieku temu znalazł go i spró­ bow ał odszyfrow ać w ybitny badacz O rzeszkow ej, Edm und Jankow ski. W ybrane fragm en­ ty opublikow ał i skom entow ał w swojej m onografii E liza O rzeszkow a (W arszaw a 1964, rozdz. ,,Stroją p o e m a tu ”) w kontekście jej znajom ości z G odlew skim . Potem na długie lata dziennik popadł w niepam ięć, czekając na sw ego odkryw cę. N iezw ykle trudnego za­ dania publikacji całego diariusza podjęła się Iwona W iśniewska. O tym , ja k najeżona trud­ nościam i była to praca, ja k czasochłonna i m ozolna, upew nia dopiero lektura całości. Ba­ daczka nieraz zresztą zdaw ała publicznie spraw ę z piętrzących się kom plikacji i stanu przy­ gotow ań (konferencje, fragm enty opublikow ane w „N apisie” (seria VI: 2000)). Edycja D ni stała się dla niej w yzw aniem , sw ego rodzaju przygodą literacką i źródłem satysfakcji. Nie m ożna nie w spom nieć o w idocznych niekłam anych em ocjach edytorki spow odow anych p ochłaniającą j ą pracą. W iśniew ska dla O rzeszkow ej zrobiła do tej pory ju ż bardzo wiele. O swej bohaterce potrafi m ów ić z pasją i ze znaw stw em dalekim od rutyny. D okonania deszyfratorki, w ydaw cy i kom entatorki D ni są im ponujące i pozw alają przypuszczać, że w jej osobie Edm und Jankow ski doczekał się godnej następczyni. Poznała ona w detalach życie, tw órczość i osobow ość w ielkiej pisarki. M usiała zgłębić niuanse charakteru pism a autorki D ni i osw oić się z nim. Pism o w dzienniczku je st bow iem drobne i nieczytelne, co w idać na zam ieszczonej w książce kopii stronicy rękopisu. T rzeba było zm ierzyć się z ogrom nym zadaniem skom entow ania w szystkich przyw ołanych nazw isk, faktów i w zm ia­

(6)

nek, objaśnić w ydarzenia, sprostow ać om yłki, naśw ietlić konteksty. O bszerne przypisy m o­ gą dostarczyć odrębnej, interesującej lektury. We W stępie edytorka z delik atn o ścią op o ­ w iada o duchow ych rozterkach O rzeszkow ej i w prow adza w tem atykę Dni. Ale chyba naj­ większym problem em , przed którym stanęła, było uzupełnienie skróconych zapisów. O przy­ jętej m etodzie, zm aganiach z tekstem , ja k rów nież o zastosow anych przez pisarkę typach skrótów i kryptonim ach, poinform ow ała szerzej we Wstępie. R utynow a praca edytorki po­ przedzona w szak m usiała być w cześniejszą pracą deszyfratorki. W ym agało to rozpoznania indyw idualnego system u skrótów, standardów stylu, szyku czy częściej używ anych przez autorkę D ni słów. Lektura polega w ięc na rozw iązyw aniu zagadek, na w spółuczestnictw ie, nawet na konkurow aniu z W iśniew ską w dokańczaniu w yrazów i snuciu domysłów. W szyst­ kie ingerencje edytorki zostały bow iem ujęte w nawiasy, co daje czytelnikow i m ożliw ość poznania pierw otnego zapisu. O rzeszkow a skracała w yrazy, pozostaw iając czasem tylko pierw szą literę, a także stosow ała kryptonim y oznaczające osoby. U kochany Franciszek G odlew ski to zw ykle „p. fr.” lub „X ”, zm arły m ąż to „cień” . B adaczka nie rozw iązała jednak w szystkich zagadek. N ie w iem y np., kim był O skar (zapis z 24 III 1898). C zy ta­ jem nicza Lusia (28 II 1898) to m oże Ludw ika z Eysym onttów K ościałkow ska? Jak rozszy­ frować „os mł do cyrku m gł kart j[uż] nigdy n[ie] b [ędzie]” (20 VI 1898)? N iepew ność lekcji najlepiej obrazuje zapis z 11 X 1898. C zytam y tam: „X pien[iadze] przyj[ął], n[?] o[?] n [?] p[?]!” A utorka Wstępu pisze, że na rozw iązanie ostatnich skrótów nie sposób znaleźć pom ysłu. O tóż problem tkwi raczej w tym, że m ożna zaproponow ać aż nadto roz­ w iązań. ale żadnego nie da się zw eryfikow ać, np.: „nie otrzym ałam naw et pokw itow ania” , „nie odda na pew n o ” , „now ej ofiary nie przyjął” , „nie odpow iedział na p ytania” , „nic o so ­ bliw ego nie pow iedział” , „nie okazał naw et przyw iązania” , „nigdy obcem u nie p ożyczę”, „na obiedzie nie p o zo stał”, „naw et on nie p ytał”, w reszcie: „nalegał o następną p o życzkę” (zw łaszcza że nazajutrz O rzeszkow a idzie do banku i pisze do X, by znow u przyszedł po pieniądze), „niestety oddał nasz pierścień” albo: „nigdy obrączki nie p rzyjm ie” (sw ego czasu chciała ona dać Franciszkow i pierścień - pisał o tym Jankow ski w przyw ołanym wyżej rozdziale swej m onografii).

Nie sposób nie postaw ić pytania o to, dlaczego O rzeszkow a nie zniszczyła swego dzien­ niczka. Leżał on gdzieś w ukryciu jeszcze praw ie 6 lat przed jej śm iercią. Czy po dłuższym czasie uznała go za m ało w ażny? Czy była pew na bariery je g o sw oistego szyfru? C zy może nie zniszczyła go dlatego, że nie było w nim aż tak w iele do ukrycia, bo w idziała w nim ju ż tylko szpargał zapisany nieczytelnym i literkam i? Czy o nim zapom niała, a m oże stanow ił dla niej przede w szystkim notes, w którym na odw rotach stronic m iała zapisane adresy, rachunki, cytaty i błahe notatki? Czy było to jej ju ż obojętne, że w padnie on kiedyś w nie­ pow ołane ręce? A m oże kierow ał nią sw oisty kult pam iątki, w tym w ypadku pam iątki po sobie sam ej, m aterialnego reliktu przeszłości, utrw alającego zarazem m om enty i nastroje w specyficznym lapidarium czasu... M oże pisanie i przechow anie notesu to w yraz troski i czułości dla sam ej siebie, czułości upragnionej, a nie otrzym yw anej od innych ludzi? Dziennik byłby w ięc ta k ą „relikw ią” czasu, zapisem chw il życia, chw il, co praw da, bo les­ nych, ale takich, które daw ały przynajm niej poczucie tego, że się żyło, kochało i cierpiało. O rzeszkow a „ p rz e ta p ia ła ” te chw ile w p ojedyncze litery, sto su jąc skróty i kryptonim y zm ierzała do n asile n ia „e se n c ji” przeżyw anych dni. Skrót m iał u chronić tajem n icę przed ujaw nieniem , ale p o słu ż y ł też sw oistem u kondensow aniu dośw iad czeń . Z apis zatem , ja k tekst m ów iony, w y d aw ał się niekiedy p rzeznaczony do je d n o ra z o w e g o w ypow iedzenia i odczytania, bo po raz w tóry nie zaw sze dało się to tak sam o i bez trudu odczytać. S łu sz­ nie w ięc zw raca u w agę Iw ona W iśniew ska w e W stępie do D ni na początkow o te ra p e u ­ tyczną funkcję d zien n ik a . Słow a przy n o szą piszącej o cz ek iw a n ą ulgę, p o w o d u ją „ sp u sz ­ czenie tam y ” , sam o p o zn a n ie i uporząd k o w an ie m yśli. K artka pap ieru spełn ia rolę n ie­ o b e c n e g o b lis k ie g o c z ło w ie k a i n ie m eg o słu c h a c z a . N o ta tn ik w p ro w a d z a e le m e n t dyscypliny w dnie pełne napięcia. Jest je d n o cz eśn ie konfesją, rach u n k iem , m odlitw ą i li­

(7)

240

R ECENZJE

stą spraw załatw ionych. R ezultat taki został osiągnięty m im o braku szerokich autoanaliz, długich w ynurzeń i narcy sty czn y ch biadań. M etodę zapisu p rz y ję tą przez O rzeszk o w ą m ożna chyba p orów nać z m etodą im presjonistów : k ładzenia zlew ający ch się p o je d y n ­ czych plam barw.

K w estia „szyfru” nie w ydaje się zresztą w cale taka je dnoznaczna. D laczego bow iem O rzeszkow a pisała skrótam i i stosow ała kryptonim y? Jako pierw sza nasuw a się myśl, iż pisarka bała się dekonspiracji, obaw iała się, że ktoś niepow ołany m ógłby przeczytać notat­ ki (jak pisze W iśniew ska w e W stępie na s. 15: „Zam iast otw artego w yznania w ybrała for­ mę sekretnego, szyfrow anego zapisu. [...] boi się p odglądacza” ). M usim y zgodzić się z tym w yjaśnieniem , ale tylko do pew nego stopnia. E dytorka podzieliła skróty w yrazów na 3 typy: skróty dość czytelne, trudno czytelne i niem ożliw e do odczytania. O tóż przejrzenie kart D ni prow adzi do w niosku, że najbardziej nieczytelne są tylko te zapiski, które d oty­ czyły uczuć do F ranciszka G odlew skiego (tylko przez pew ien czas G odlew ski to „X ”, „F ” i „p. fr.” ), oraz te, które stanow iły m odlitew ne zw roty do Boga. Słow a kierow ane do męża („cienia” ) nie są ani trudne do rozpoznania, ani w żaden sposób zaw stydzające. Zatem O rzeszkow ej zależałoby na ukryciu przed niepow ołanym i oczam i w yłącznie fragm entów ukazujących jej m iłość i jej wiarę! U czucie do m łodego oficera stanow iło w pew nych krę­ gach tajem nicę poliszynela, ale otw arte m ów ienie czy pisanie o tym na pew no byłoby przez O rzeszkow ą odebrane ja k o poniżające i krępujące (zbyt obnażające). W iadom o także, że oficjalnie nikt nie w idyw ał je j, kiedy się m odliła. O kazuje się, że gdy chciała to uczynić, zam ykała się w „izdebce” sw ego dzienniczka. Zatem to przede w szystkim szczere myśli 0 Bogu i o Franciszku chciała ukryć. Po cóż bow iem m iałaby chronić przed ujaw nieniem w ątpliw e „tajem nice” o tym , że obudziła się z bólem głowy, że była u niej Jadzia i że czy­ tała pow ieść D eotym y? W róćm y w ięc do pytania o to, dlaczego autorka notatki „szyfrow a­ ła” . W ydaje się, że odpow iedź je st prosta, choć paradoksalna: O rzeszkow a nie pisała skró­ tami dlatego, że bała się, iż ktoś inny m ógłby to przeczytać, ale w łaśnie dlatego, że nikt inny tego ju ż przeczytać n i e m u s i a ł (np. lektorka, sekretarka). Przypuszczalnie inten­ cją pisarki nie było w ięc utrudnienie odczytania (poza fragm entam i o Bogu i o F rancisz­ ku), ale ułatw ienie sobie pisania. Pow szechnie znany je st przecież zw yczaj, że gdy ktoś chce coś zanotow ać szybko, w yłącznie dla siebie i „na brudno” - stosuje skróty. Pam iętać też trzeba o tym , ja k często pisarka cierpiała na bóle dłoni i nadgarstka spow odow ane w ie­ logodzinnym i codziennym ręcznym pisaniem. M oże w łaśnie oszczędzając zm ęczoną rękę, zw ięźle kreśliła w łasne dzienne obrachunki. N areszcie przeznaczała tekst tylko dla siebie 1 nie m usiała się ju ż starać o zrozum iałość.

Co d ecydow ało o w yborze uw iecznionych zdarzeń? W dniu 16 IX 1900 O rz esz k o ­ wa pisze: „D eszcz. C hodzę po pokoju, tłum aczę”, a 11 XI 1899: „W ieczorem kilka o só b ” . M ożna przy p u szczać, że 21 VI 1899 zdarzyło się coś w ięcej nad „D eszcz u le w n y ” , ale tylko ten fakt zd ecy d o w ała się utrw alić. Co działo się je sz c z e w dniach 8 -9 XI 1901 poza błahym : „C zytanie, robota, listy. C isza”? Co czytała? Co to za „ ro b o ta ” ? N iekoniecznie w ięc w aga w ydarzeń decydow ała o ich utrw aleniu. W ażne m ogły być d eszcz lub ci­ sza, pow szed n io ść i m onotonia, dające jej poczucie bezpieczeństw a. O rzeszk o w a notu­ je to, co nagle p rzyszło je j do głow y, to, co zaprzątało m yśl, to, co sm u ciło , oraz to, cz e­ go nie m ożna było nikom u pow iedzieć, bo było w stydliw e albo banalne. D latego D nie nie sp ełn ią oczekiw ań łow ców plotek, am atorów opisów o b y czajó w i ciekaw ej g aw ę­ dy. Swój diariu sz pisała autorka o sobie i dla siebie, bez zam iaru p o d o b an ia się p u b licz­ ności czy potom nym . S ięgnęła w nim po in dyw idualną norm ę p ro w ad zen ia intym nego dziennika.

O ile z oficjalnych biografii i listów w yłania się nieco posągow y w izerunek O rzeszko­ w ej, sławnej i będącej autorytetem m istrzyni pióra, o tyle D nie pozw alają zobaczyć inny jej obraz, pełen ludzkich cech, pełen słabości. Jest to portret kobiety często bezradnej i roz­ czarow anej, z lękiem m yślącej o życiu, wyglądającej śm ierci i przeżyw ającej głębokie roz­

(8)

terki: ja k pozostać w iern ą cieniow i zm arłego m ęża, skrycie kochając innego m ężczyznę, jak zasygnalizow ać kom uś uczucia, nie narażając się przy tym na zranienie i odrzucenie, jak spełnić żarliw e pragnienie posiadania kogoś bliskiego, będąc zarazem zm ęczoną ciągłą obecnością w ielu ludzi? O rzeszkow a w D niach je st bardzo w iarygodna, bardziej niż w li­ stach, gdzie czasem przybiera m aski, gdzie nie przestaje być elegancka, dyskretna i zaw sze pam ięta o przym usie autokreacji. W D niach je st szczera i surow a w obec siebie (zob. no tat­ ki z 10 VIII oraz 20 XI 1898). D latego dzienniczek stanow i św ietne dopełnienie listów i dlatego pow inno się go czytać z ich tom am i pod ręką. W przypisach W iśniew ska n ie ­ ustannie z nich korzysta i do nich odsyła. Jednak czytelnik pozostaje z uczuciem ciągłego niedosytu inform acji. N ie każdy m oże pozw olić sobie na lekturę D ni w raz z 9 w olum inam i

Listów’ zebranych. G dy w ięc raz za razem jesteśm y odsyłani do tom u i stronicy, w zbiera

żal, że trzeba na tym poprzestać. Z rozum iałe je st, że tekst przy p isó w nie m oże, niestety, p om ieścić w szy stk ich k om entarzy i cytatów . C hętnie p rzeczy tało b y się w ięcej o p o sta ­ ciach o m ó w io n y ch w p rzypisach i o ich zw iązkach z pisarką. E dytorka nie w spom ina np. o tym , że Julian B ieniecki, „zaprzyjaźniony z O rzeszk o w ą lekarz g ro d zie ń sk i” (s. 89, przypis 271), był także św iadkiem na jej ślubie ze S tanisław em N ahorskim . N iek ie­ dy m ożna by zaproponow ać nieco inne uzu p ełn ien ia skrótów niż te, które proponuje badaczka. Z kolei po lekturze całości rośnie ochota na przeczytanie tego, co pisarka u m ie­ ściła na o d w ro tach zapisanych kartek diariusza, o czym W iśniew ska w zm iankuje w e

Wstępie.

Z nakom ite w ydanie D ni ma tylko jed en brak - je st to brak indeksu, który by zaw ierał nazw iska i tytuły utw orów O rzeszkow ej i innych pisarzy. W książce obejm ującej tak o b ­ szerny m ateriał nazew niczy, w książce, którą m ożna by się posługiw ać „na w yryw ki” , to brak zasadniczy (chyba staje się on ostatnio norm ą w rozm aitych publikacjach). Jeśli ch o ­ dzi o nazw iska osób często przew ijających się przez karty D n i, w ystarczyłby num er stroni­ cy, na której pojaw iają się po raz pierwszy.

E dycja D ni z pew nością skieruje na O rzeszkow ą uw agę w ielu badaczy. N a kanw ie diariusza m ożna zaprojektow ać rozm aite zagadnienia i tem aty dotyczące tw órczości autor­ ki N a d N iem nem , łącznie z literaturą autobiograficzną. W św ietle D ni w arto by rozw ażyć na now o w iele jej utw orów, tak ja k to w e W stępie proponuje Iw ona W iśniew ska, w skazu­ jąc na m ożliw ość now ej interpretacji now el P orcelanka, M om ent i Zagadka.

Tytuł D nie nadała dzienniczkow i sam a Eliza O rzeszkow a. „D nie” to ja k b y inna kate­ goria czasu niż „d n i” . „D ni” w ydają się policzalne i dynam iczne, konkretne i w yraźnie w yodrębnione z biegu życia. „D nie” zaś niosą ze sobą w rażenie bezkresu, nieokreśloności i statyki. G rodzieńskie dnie i „noce bezsenne” O rzeszkow ej nie obfitow ały w w ydarzenia. W szelako tak to często w życiu bywa, że niem ałe dram aty rozgryw ają się w dom ow ym zaciszu, m ając za tło całkiem niepozorne problem y.

M agdalena K reft

Ż Y C IE L IT E R A C K IE I LITERATURA W W ILN IE X IX -X X W IEK U . Pod redak­ cją T a d e u s z a B u j n i c k i e g o i A n d r z e j a R o m a n o w s k i e g o . K raków 2000. C ollegium C olum binum , ss. 312. „B iblioteka Tradycji L iterackich” . N r V. U niw ersytet Jagielloński. Instytut Polonistyki. „Z Prac K atedry K ultury L iterackiej P ogranicza” . T. 1.

1

Pom ieszczone w książce rozpraw y są ow ocem badań prow adzonych w Polsce i na Litw ie w ram ach projektu badaw czego „Życie literackie W ilna i W ileńszczyzny w latach 1 8 3 0 -1 9 4 1 ” . W iększość z nich została zaprezentow ana na zam ykającej projekt sesji na­

Cytaty

Powiązane dokumenty

- na postawione na początku artykułu pytanie badawcze, na podstawie jakich war­ tości i postaw kształtuje się tożsamość (indywidualna i zbiorowa) młodych gdańsz­ czan

- To create an assessment framework of the Red River dikes during a long duration flood wave and to evaluate the safety margin of the Red River dikes in the area of Ha

Dawniej ładne mniej więcej bajeczki nie potrzebowały tylu zachodów, przysposobień i różnej natury sił (LZ, VI, 143)... Blisko dwuletni okres polemik i sporów, wywołanych

wydaniem przez Oficynę Wydawniczą „Vocatio” książki Glosy Ziemi Świętej, stanowiącej za­ pis przeżyć polskich dziennikarzy radiowych, ukazało się wydane drukiem

Najbardziej znana oraz najczęściej stosowana wersja tego podziału rozszerzona jest do sześciu klas, gdzie klasa wyższa dzieli się na dwie klasy: klasę wyższą wyższą oraz

w ustawie o adwo­ katurze BSRR znajdujemy jedynie wzmiankę, że rada ministrów za­ twierdza instrukcję o trybie wynagradzania adwokatów; w ustawie zaś o kolegium

W tych warunkach staje się rzeczą oczywistą, że mimo najlepszej w oli tudzież odpowiednich przepisów prokurator n ie jest tym organem, który z natury rzeczy

Propozycje zmian w postępowaniu egzekucyjnym - tezy do dyskusji Obecny stan prawny, normujący po­.. stępowanie egzekucyjne w sprawach cywilnych, jest wysoce