• Nie Znaleziono Wyników

Przypisy tradycyjne w treści głównej są linkami oznaczonymi słowem „przypis” i numerem porządkowym, wziętymi w nawias kwadratowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przypisy tradycyjne w treści głównej są linkami oznaczonymi słowem „przypis” i numerem porządkowym, wziętymi w nawias kwadratowy"

Copied!
238
0
0

Pełen tekst

(1)

Uwagi do wersji zaadaptowanej

Zaadaptowana wersja książki została stworzona zgodnie z art. 33 z indeksem 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Zostały zachowane numery stron. Numer danej strony znajduje się nad tekstem danej strony i poprzedza go skrót „Str.”.

Wartości wyrażone w oryginale liczbami rzymskimi w adaptacji przedstawiono cyframi arabskimi.

Znaki procentu a także plusa zapisano słownie.

Zachowano podział na przypisy tradycyjne i harwardzkie. Pierwsza cyfra w numerze porządkowym przypisu tradycyjnego lub harwardzkiego wskazuje rozdział, w którym pojawia się dany przypis.

Przypisy tradycyjne w treści głównej są linkami oznaczonymi słowem „przypis” i numerem porządkowym, wziętymi w nawias kwadratowy. Linki te prowadzą do opisów przypisów, które zostały umieszczone na końcu dokumentu. Powrót do treści głównej po odczytaniu opisu przypisu jest możliwy poprzez link „Wróć do treści głównej” umieszczony na końcu każdego opisu przypisu.

Zakładki oznaczone literą „p” i numerem porządkowym znajdują się w treści głównej, w miejscu występowania przypisu tradycyjnego. Zakładki oznaczone słowem „przypis” i numerem porządkowym znajdują się na końcu adaptacji – w miejscu występowania opisu przypisu tradycyjnego.

Przypisy harwardzkie w treści głównej są linkami oznaczonymi słowem „przypis”, znakiem podkreślenia, numerem porządkowym oraz treścią przypisu, wziętymi w nawias okrągły.

Linki te prowadzą do opisów przypisów, które zostały umieszczone na końcu dokumentu.

Powrót do treści głównej po odczytaniu opisu przypisu jest możliwy poprzez link „Wróć do treści głównej” umieszczony na końcu każdego opisu przypisu.

Zakładki oznaczone literą „p”, znakiem podkreślenia i numerem porządkowym znajdują się w treści głównej, w miejscu występowania przypisu harwardzkiego. Zakładki oznaczone słowem „przypis”, znakiem podkreślenia i numerem porządkowym znajdują się na końcu adaptacji – w miejscu występowania opisu przypisu harwardzkiego.

Wykaz skrótów:

cyt. – cytat im. – imienia nr – numer por. – porównaj red. – redakcja

(2)

reż. – reżyseria s-ka – spółka św. – święty t. – tom

tłum. – tłumaczenie

PAN – Polska Akademia Nauk

ZSRR – Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich DNA – deoxyribonucleic acid

DARPA – Defense Advanced Research Projects Agency DBMS – Database Management System

ANT – Actor-Network Theory

ISBN – International Standard Book Number US – United States

IP – Internet Protocol

HTML – Hyper Text Markup Language MIT – Massachusetts Institute of Technology UVK – Universitätsverlag Konstanz

Koniec uwag do wersji zaadaptowanej.

Okładka 1

Mateusz Borowski Strategie zapominania INTERPRETACJE 72

Okładka 2 Strona pusta.

Str. 1

Strategie zapominania

Str. 2

Strona pusta.

Str. 3

Mateusz Borowski

(3)

Strategie zapominania. Pamięć i kultura cyfrowa Księgarnia Akademicka

Kraków

INTERPRETACJE 72

Str. 4

Copyright by Mateusz Borowski, Kraków 2015 Recenzja: prof. dr hab. Małgorzata Sugiera

Publikacja dofinansowana przez Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Redakcja naukowa: Małgorzata Sugiera

Opracowanie redakcyjne: Roman Włodek Projekt okładki: Kuba Rudziński

WYDAWCA:

Księgarnia Akademicka

ulica św. Anny 6, 31-008 Kraków

telefon/faks: 12 431 27 43, 12 421 13 87 akademicka@akademicka.pl

www.akademicka.pl ISBN 978-83-7638-470-2

Str. 5

INTERPRETACJE 72 REDAKCJA:

MATEUSZ BOROWSKI MAŁGORZATA SUGIERA

Seria „Interpretacje”, wydawana przez Księgarnię Akademicką we współpracy z Katedrą Performatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, w formie monografii autorskich i zbiorowych prezentuje nowatorskie interpretacje dzieł i nurtów artystycznych, problemów z zakresu filozofii i kultury oraz zjawisk społecznych. Tytułowe interpretacje rozumiemy w sposób zdecydowanie szeroki i zgodny z tendencjami dominującymi w naukach humanistycznych po tak zwanym przełomie performatywnym. W ramach tego względnie nowego

paradygmatu dzieło artystyczne przestało być traktowane jako artefakt, struktura

organiczna i zamknięta. Funkcjonuje raczej jako historycznie i kontekstowo zmienny efekt oddziaływań artystycznych i społecznych sił, rodzaj scenariusza, propozycji czy wręcz metaforycznie rozumianego programu generującego formy i sytuacje dla odbiorcy, bierną

(4)

konsumpcję zmieniając w aktywne (współ)tworzenie. Wszystko to sprawia, że zmienia się również status nauk humanistycznych, które stopniowo rezygnują z dążenia do

obiektywizmu i rzekomo naukowej ścisłości na rzecz świadectwa ze spotkania, opisu form i sytuacji w procesie ich powstawania i oddziaływania, a zatem na rzecz czegoś, co

nazwać można właśnie zabiegiem interpretacji.

Str. 6

SPIS TREŚCI

Str. 7 Spis treści

WSTĘP. Strona 9

PAMIĘĆ ABSOLUTNA I FORMY ZAPOMINANIA. Strona 39

PAMIĘĆ ZŁOWIONA W SIEĆ. CYBERPRZESTRZEŃ I STRATEGIE ZAPOMINANIA.

Strona 95

IMPLANTY PAMIĘCI. Strona 145 ARCHIWUM W RUCHU. Strona 1 99

ZAKOŃCZENIE: CO Z PAMIĘCIĄ? Strona 263 BIBLIOGRAFIA. Strona 271

INDEKS. Strona 281

Str. 8

Strona pusta.

Str. 9 WSTĘP

Na samym początku wypada zapewne wytłumaczyć się z tego, dlaczego w tytule książki, poświęconej konceptualizacjom pamięci i zapominania w erze cyfrowej, w pierwszym planie pojawiają się jednak „strategie zapominania”. Na moją decyzję, by zająć się bliżej zespołem zjawisk i procesów określanych jako rozmaite typy zapominania, wpłynął dynamiczny rozwój badań nad zapominaniem, o czym najlepiej świadczą liczne, opublikowane w ostatnich latach w językach obcych monografie [przypis 1.1.] i tomy zbiorowe [ przypis 1.2.] , z których część już ukazała się w Polsce. Prace, które powstały na gruncie różnorodnych metodologii i w ramach odmiennych nurtów teoretycznych,

rozmaicie definiują zjawisko zapominania, sytuują je w różnych kontekstach historycznych

(5)

i kulturowych. Dostarczyły one podstaw teoretycznych dla moich rozważań, dlatego nawiązuję do nich w kolejnych rozdziałach, referując poglądy badaczy procesów zapominania i wykorzystując ich ustalenia dla własnych celów.

Str. 10

Nie tylko jednak sam renesans studiów nad zapominaniem sprawił, że właśnie z punktu widzenia tego zjawiska postanowiłem przyjrzeć się kilku wybranym problemom,

związanym z zagadnieniem pamięci w epoce cyfrowej. Równie istotny, co sama liczba prac poświęconych temu tematowi, wydał mi się bowiem moment, w którym badania nad zapominaniem powoli zyskują status odrębnej dziedziny w obrębie bujnie rozwijających się w drugiej połowie 20 wieku memory studies.

Nie bez przyczyny to właśnie dziś dyskurs akademicki zaczął zwracać baczniejszą uwagę na zjawisko, które dotąd traktowano dość pobieżnie, nie poświęcając mu dogłębnej

refleksji. Kiedy jednak cyfrowe technologie komunikacji i rejestracji danych stały się częścią naszych codziennych doświadczeń, a znaczna część interakcji społecznych przeniosła się w cyberprzestrzeń, kiedy kwitnie zarówno sztuka internetowa, jak wirtualne rynki, na których operuje się e-pieniędzmi, coraz częściej słychać pytania o to, czy

stworzona w ostatnich latach sieć informacyjna to ostateczna realizacja projektu takiej pamięci, która wreszcie wyzwoli się spod groźby zapominania. Tradycja zachodnia od swojego zarania zna rozmaite wersje projektu pamięci absolutnej, zaś mnożące się dziś prace historyków pamięci dowodzą, że w poprzednich epokach zarówno na poziomie refleksji teoretycznej, jak też w sferze praktycznych rozwiązań wiele razy rozważano szanse stworzenia sztucznej pamięci bez granic, stanowiącej protezę tej ludzkiej i zawodnej. Dziś funkcję pamięci bez granic przejęły serwery należące do wielkich firm komunikacyjnych i informatycznych, które oferują użytkownikom sieci praktycznie nieograniczone możliwości rejestrowania i przechowywania danych. Jednak temu

upowszechnieniu się dostępu do nieograniczonej pamięci towarzyszy wzmożona potrzeba dyskusji na temat negatywnych skutków oddziaływania nowych technologii. Jak się

bowiem okazało, cyfrowa pamięć bez granic w wielu przypadkach zbyt długo przechowuje informacje, nie pozwalając niektórym jej użytkownikom uwolnić się, na przykład, od

fałszywych oskarżeń, które kiedyś wobec nich wysunięto, lub od błędów, które wciąż nie pozwalają im rozpocząć nowego życia.

Str. 11

Tocząca się dziś w mediach debata na temat tego, kto i na jakich zasadach powinien

(6)

decydować o udostępnianiu informacji na temat osób prywatnych i publicznych,

doprowadziła wręcz do tego, że w Parlamencie Europejskim rozpoczęła się tak zwana

„wojna o prawo do zapominania” z firmą Google [przypis 1.3.]. Stawką w tej walce jest nie tylko to, by każdy z użytkowników internetu miał prawo domagać się ostatecznego

usunięcia z sieci informacji na jego temat. Idzie również o to, by znacznie ograniczyć dostęp do narzędzi komercyjnych, takich choćby jak funkcja Street View, która w realnym czasie zapewnia panoramiczny widok ulic miast z różnych części świata. Jak bowiem przekonują zaniepokojeni krytycy i publicyści, ta funkcja bardzo łatwo posłużyć może jako narzędzie nieuprawnionej inwigilacji osób, które przez przypadek znajdą się przed kamerą.

Oczywiście, walka o prawo do zapominania ma drugą stronę. Stanowi ona przykład tego, w jaki sposób oficjalne organizacje i instytucje rządowe próbują rozciągnąć jurysdykcję na obszar cyberprzestrzeni, który w założeniu miał pozostać domeną wolną od cenzury, dostępną w całości i na takich samych zasadach dla wszystkich użytkowników. Jak przekonują Jack Goldsmith i Tim Wu [ przypis 1.4.] , już w pierwszych latach 21 wieku, w obliczu rozrostu ogólnoświatowej sieci informacyjnej, wiele rządów narodowych i

organizacji pozarządowych zaczęło prowadzić bezprecedensową walkę o to, jakie treści można upubliczniać na stronach internetowych i kto powinien kontrolować zasoby serwerów. Choć początkowo uważano powszechnie internet za świat bez granic

terytorialnych, bardzo szybko oficjalne organy państwowe stworzyły przepisy i narzędzia technologiczne, pozwalające na cenzurowanie zawartości stron internetowych i nakładanie sankcji na nieposłusznych użytkowników sieci. Jak przekonują Goldsmith i Wu, próby zawłaszczenia internetu tylko dlatego nie zakończyły się ostatecznym sukcesem, że ogólnoświatowa sieć informacyjna to wytwór zbiorowych działań, wymykający się wszelkim dążeniom do podporządkowania go tylko jednej nadrzędnej instancji.

Str. 12

Jednak omawiane przez nich procesy sądowe przeciwko tym właścicielom stron

internetowych, którzy lekceważyli sobie odgórne dyrektywy rządowe, świadczą dobitnie o tym, że cyberprzestrzeń nie jest wcale obszarem pozbawionym wszelkich granic i

ograniczeń.

W mojej książce nie zajmuję się jednak tak rozumianymi, socjologicznymi i politycznymi konsekwencjami pojawienia się cyfrowych mediów komunikacji. Traktuję je jedynie jako swoisty znak czasu i symptom przemian naszych wyobrażeń o pamięci w erze nowych technologii. Walka o prawo do zapominania i o kontrolę nad treściami publikowanymi w internecie interesują mnie przede wszystkim dlatego, że pozwalają jak na dłoni zobaczyć,

(7)

że w epoce cyfrowej kwestia eliminowania niechcianych bądź uznanych za szkodliwe informacji stanęła na ostrzu noża. Wymienione tu przypadki prawnych sporów o dostęp do informacji w internecie, a także inne zjawiska kultury cyfrowej, o których piszę w kolejnych rozdziałach, zmuszają ponadto do poważnego zastanowienia się nad pozornie tylko trywialnymi kwestiami: czym jest zapominanie? Jak można, czy wręcz jak należy je definiować i rozumieć? Po co w ogóle zwracać na nie uwagę i jakie korzyści poznawcze wynikają z badania tego zjawiska? Próbuję przynajmniej częściowo udzielić odpowiedzi na te pytania, rozmaicie konceptualizowane procesy zapominania w dobie cyfrowej traktując jako podstawowe procedury, które pozwalają korzystać z zasobów ogólnoświatowej pamięci cyfrowej.

Teza o zapominaniu jako procesie kluczowym dla rejestrowania i przekazywania informacji nie jest na terenie memory studies ani odkrywcza, ani nowa. Już dawno temu badacze pamięci w rozmaitych kontekstach i paradygmatach badawczych odkryli kluczową

zależność między pamięcią a zapominaniem. Nie idzie mi jednak o dostarczenie kolejnych dowodów na zasadność tamtych, po części dobrze znanych ustaleń.

Str. 13

Ograniczając pole badań do dziedziny mediów cyfrowych, staram się raczej zastanowić nad wzajemnymi i złożonymi relacjami między pamiętaniem i zapominaniem. Nie tyle zatem chcę odpowiedzieć na pytanie, czym jest zapominanie, ile raczej pokazać na wybranych przykładach, co tym terminem określało się w historycznie zmiennych

kontekstach, w powiązaniu z dostępnymi wtedy typami technologii, sposobami jej użycia, a także ówczesnymi konceptualizacjami ludzkiego ciała, funkcji aparatu poznawczego i jego powinowactwami z maszynami cyfrowymi. W ramach tak zakrojonych badań, jak mi się wydaje, znacznie mniej pożyteczna okazuje się tak zwana high theory, teoria dążąca do ostatecznej klasyfikacji badanych zjawisk i przedstawienia ich w ramach

wszechobejmującej syntezy. W kontekście zjawisk kultury cyfrowej interesuje mnie raczej różnorodność definicji pamięci i zapominania. Dlatego też znacznie bliższe są mi w tej książce postulaty low theory, która zadowala się uogólnieniami lokalnymi, ograniczonymi do poszczególnych kontekstów i wychodzi od praktycznej analizy konkretnych zjawisk, artefaktów i procesów społecznych [przypis 1.5.]. W prowadzonych przeze mnie

badaniach nad zapominaniem takie podejście do „lokalnych” koncepcji ma co najmniej jedną zaletę: pozwala rozprawić się z pokutującym nadal w obrębie memory studies przekonaniem, że zapominanie ma tylko jedno imię i polega na samorzutnym, czy wręcz

„naturalnym”, rozpadzie wspomnień i śladów pamięciowych.

(8)

Wymownym przykładem takiego, w mojej ocenie nazbyt upraszczającego podejścia do kwestii pamięci i zapominania, jest monografia Kollektives Gedächtnis und

Erinnerungskulturen ( przypis 1.1. Erll 2005) autorstwa niemieckiej badaczki Astrid Erll, która podjęła próbę przygotowania syntetycznego wprowadzenia do wybranych nurtów badań nad pamięcią. Nie bez racji stwierdza ona, że pamięć jako – indywidualną lub zbiorową – zdolność czy zmienną strukturę odróżnić należy od pamiętania jako procesu, który w ostatecznym efekcie prowadzi do powstania wspomnień [przypis 1.6.].

Str. 14

Pamiętanie to zatem w jej ujęciu rozgrywający się w teraźniejszości proces ciągłej weryfikacji tego, co zarejestrowane w pamięci, proces polegający na nieustającym demontażu zgromadzonej wiedzy i ponownym nadawaniu jej spójności. Jak słusznie Erll przypomina, procesualny charakter pamiętania oddają najlepiej angielskie czasowniki i ich synonimy. Słowo „re-member” oznacza przecież zarówno pamiętanie, jak i ponowne składanie całości z części, a czasownik „re-collect” to tyleż „przypominać”, co „ponownie zbierać”. Tym dziwniejsze wydaje się to, że choć Erll postrzega pamięć w kategoriach procesów o społecznym charakterze, zapominanie traktuje jako siłę naturalną, wręcz taką, która w żaden sposób nie podlega sterowaniu i kontroli.

„Pamiętanie i zapominanie to dwie strony tego samego zjawiska pamięci, czy też dwa składające się nań procesy. (Społeczne) zapominanie to warunek (kulturowego)

pamiętania” [przypis 1.7.] – pisze z przekonaniem Erll. Zaś na poparcie tak sformułowanej tezy przywołuje ustalenia innych badaczy pamięci, Eleny Esposito i Gary’ego Smitha, którzy podkreślają właśnie komplementarność i antytetyczność procesu pamiętania i zapominania. Oba te procesy łączy paradoksalna relacja wzajemnego wykluczania się i dopełniania [przypis 1.8.]. Dlatego wyobrazić je sobie łatwo w postaci biegunów, między którymi ustala się dopiero kształt i struktura pamięci. Nikogo nie powinien jednak dziwić fakt, że choć Erll przypisuje zapominaniu kluczową rolę w procesie formowania się pamięci, to w swojej monografii poświęciła mu ledwie dwie strony. Ta zauważalna

dysproporcja wynika w prostej linii z przyjętych przez nią za dobrą monetę ustaleń Smitha, który jednoznacznie opisał paradoks dialektyki pamiętania i zapominania. Jak bowiem twierdził, o ile da się intencjonalnie pamiętać bądź zmusić kogoś do pamiętania, o tyle trudno powiedzieć to samo o zapominaniu. Dlatego – tłumaczy Smith – „nie można

nakazać zapominania i nie istnieją równie skuteczne strategie zapominania, jak dzieje się to w przypadku pamiętania” [przypis 1.9.].

(9)

Str. 15

Widać zatem wyraźnie, że zarówno Erll, jak i Smith traktują zapominanie jako proces przypadkowy i niepodatny na jakiekolwiek społeczne sterowanie. Innymi słowy, wbrew własnym, przyjętym wcześniej założeniom, naturalizują oni zapominanie jako rodzaj pierwotnej siły, której nieugiętemu prawu podlegają i jednostki, i społeczności. Nie będzie chyba zbyt wielkiej przesady w stwierdzeniu, że z podobnym ujęciem wiąże się co

najmniej jedno istotne niebezpieczeństwo. W ramach tak ustalonego schematu zbyt łatwo można uwierzyć w symetryczność opozycji między pamięcią a zapominaniem, zbyt łatwo także pamięć, tworzona w ramach kolektywnych negocjacji, przesuwa się wtedy na stronę kultury, zapominanie sytuując po stronie natury. Rzekomo nie podlega ono przecież racjonalizacji i działa zupełnie przypadkowo, niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze, niczym nieopanowany żywioł, siła samorzutnej entropii lub niczym morze, które w jednostajnym rytmie zabiera kolejne skrawki lądu. Nazbyt też łatwo narzucić tak

ukształtowanej binarnej opozycji moralne wartościowanie, jednoznacznie przypisując pozytywną wartość pamiętaniu, zaś zapominanie traktując jako wynik karygodnego

grzechu wobec dziedzictwa przeszłości. W takiej perspektywie rzeczywiście nie należy się dziwić, że to właśnie pamięć i procesy pamiętania cieszyły się do tej pory większym

zainteresowaniem badaczy, zaś zapominanie dopiero niedawno stało się przedmiotem refleksji akademickiej.

Tymczasem już przywołane przeze mnie przykłady konfliktów, których przedmiotem stał się sposób rozpowszechniania i udostępniania informacji w internecie, klarownie pokazują, że zapominanie to wcale nie jest naturalna siła entropii wspomnień. To raczej zestaw klarownie zdefiniowanych procedur selekcji i eliminacji danych, nad którymi kontrolę mogą sprawować tak indywidualni użytkownicy, jak i zbiorowości, instytucje i organizacje

rządowe. Jak mi się wydaje, to właśnie zjawiska kultury cyfrowej pozwalają klarownie sproblematyzować kwestię zapominania jako zestawu tak rozumianych procedur, obrazując jednocześnie różnorodność zjawisk, obejmowanych tym terminem.

Str. 16

Zamiast jednak mnożyć przykłady z życia społecznego i casusy prawne, chciałbym odwołać się w tym miejscu do przykładu zaczerpniętego z kultury popularnej. Film Niepamięć (2013) znakomicie pozwala bowiem zobrazować interesujący mnie problem zależności pamięci, cyfrowych technologii i zapominania jako różnorodnych procesów i procedur.

Nie bez przyczyny to właśnie synonim zapominania znalazł się w tytule filmu Josepha

(10)

Kosińskiego, nakręconego na podstawie jego autorskiego komiksu. Niepamięć tematyzuje rozmaite sposoby kontrolowania i modyfikowania pamięci, tak na poziomie indywidualnym, jak i zbiorowym. W typowy dla konwencji science fiction sposób Kosiński rozpoczyna akcję filmu w przyszłości, wiele lat po apokalipsie, która nastąpiła w wyniku niespodziewanego ataku obcych. W tym przypadku jednak atak na Ziemię przybrał zgoła oryginalną formę.

Zamiast bezpośredniego najazdu, obcy ograniczyli swoje działania do zniszczenia

Księżyca. To zaś wywołało falę anomalii klimatycznych, w tym ogromne trzęsienia ziemi i tsunami, które zmiotły z powierzchni ziemi całą ludzką cywilizację. Ludzkość zdołała wprawdzie wygrać wojnę, uciekając się do ostatecznego rozwiązania i używając broni atomowej, zapłaciła jednak za to wysoką cenę ostatecznego zniszczenia i

napromieniowania całej planety. Teraz zaś garstka ludzi chroni się na Tytanie, jednym z księżyców Saturna, gromadząc ziemskie zasoby wody oceanicznej do gigantycznych silosów. Ostatnie fazy procesu ewakuacji nadzoruje technik Jack Harper ze swoją żoną Victorią. Czuwają oni nad przebiegiem operacji gromadzenia wody i serwisują drony, niszczone systematycznie przez garstkę obcych, którzy wciąż przebywają na Ziemi.

Już samą apokalipsę przedstawia Kosiński jako wielkie zapomnienie, gdyż w pierwszych sekwencjach filmu pokazuje melancholijne krajobrazy niezmierzonych połaci ziemi, gdzie kiedyś rozciągały się tętniące życiem miasta, a teraz pochłaniają je piaski i woda.

Str. 17

Gdzieniegdzie widać wierzchołki słynnych budowli i pomniki, które straciły już wszelką funkcję użytkową i symboliczną. Ludzką cywilizację po apokalipsie powoli pochłania przyroda, zaś kolejne obrazy można traktować jako metafory tego naturalnego procesu rozpadu pamięci, o którym pisała Erll. Co równie istotne, nawet Jack Harper nie wiąże z nimi żadnych wspomnień, bowiem tuż przed opuszczeniem Ziemi wszyscy ludzie poddali się dobrowolnie wymazaniu pamięci, zapewne po to, by oszczędzić sobie koszmaru wspomnień o zagładzie i ułatwić w ten sposób życie w nowym świecie. To zatem

wymazanie pamięci, do którego doprowadziły rozszalałe żywioły na poziomie globalnym, technologia pozwoliła przeprowadzić na poziomie indywidualnym, pozbawiając jednostkę niechcianych wspomnień. W pierwszych obrazach Niepamięci reżyser przedstawia zatem rozmaite formy naturalnego i wspomaganego technologią zapominania, obrazując ich możliwe konsekwencje, tyleż na poziomie społecznym, co indywidualnym.

Kolejne zwroty akcji wiążą się z tym, że główny bohater musi zweryfikować wszystko, co wie o sobie i swojej roli w obliczu ogólnoświatowej apokalipsy. Dzięki temu rozwiąże zagadkę własnej tożsamości i wyjaśni sens powtarzającego się uporczywie snu, w którym

(11)

spotyka nieznajomą kobietę na tarasie widokowym Empire State Building. Kobieta z marzeń sennych okazuje się wkrótce jedyną ocalałą pasażerką statku kosmicznego, który spadał w pobliżu wieży strażniczej Jacka Harpera. Tuż po tym, jak Jack ratuje nieznajomą przed atakiem dronów, zostaje schwytany przez obcych. To oni odsłaniają mu prawdę o tym, że nieświadomie wziął aktywny udział w dziele zniszczenia ludzkiej cywilizacji. Harper to bowiem jeden z wielu klonów stworzonych przez Tet, tajemniczą bezzałogową stację kosmiczną, kierowaną przez sztuczną inteligencję, która doprowadziła do zagłady planety, a teraz krąży wokół Ziemi, gromadząc resztki zasobów naturalnych. Obcy koczujący na Ziemi to w rzeczywistości ostatni ludzie, którzy wszelkimi sposobami próbują udaremnić ostateczną zagładę. Pamięć Harpera okazuje się tym samym w całości sfabrykowana przez najeźdźcę z kosmosu, któremu jednak nie udało się w pełni zapanować nad wytworzonym sztucznie klonem.

Str. 18

W sklonowanym Harperze przetrwały resztki wspomnień szczęśliwego życia u boku kobiety ze snu, która okazuje się jego żoną i członkinią załogi statku wysłanego na pierwszą ekspedycję zwiadowczą, gdy do Ziemi zbliżył się Tet. Co więcej, klon pod wpływem niewyjaśnionego impulsu zbudował prowizoryczny dom nad jeziorem,

gromadząc w nim znalezione resztki cudzej przeszłości, przede wszystkim książki, ale także przedmioty codziennego użytku i dzieła sztuki. Właśnie ta oaza staje się nową kolebką ludzkości, kiedy już Harperowi z narażeniem życia uda się zniszczyć Tet. Jego prawowita żona rodzi córkę i zamieszkuje w domu, który zbudował klon jej męża. Jak pokazują końcowe sekwencje, w oazie po kilku latach pojawia się kolejny Harper, który rozpoznaje swoją żonę. To zaś klarownie dowodzi, że we wszystkich stworzonych przez maszynę klonach pozostała resztka wspomnień prawdziwego Jacka Harpera.

Już nawet tak pobieżne streszczenie filmu Kosińskiego pokazuje, że w Niepamięci

splatają się w jedno rozmaite koncepcje zapominania, zarówno te tradycyjne, jak i bardziej współczesne, typowe dla kultury mediów cyfrowych. Jak się wydaje, zdecydował o tym wybór na głównego bohatera klona, czyli tworu, który stanowi połączenie biologicznego, choć laboratoryjnie wytworzonego ciała i sztucznej pamięci. Wyraźnie zatem maszyna Tet, tworząc kolejne sobowtóry Harpera, traktowała pamięć tak, jak proponowali

psychologowie kognitywni już w latach siedemdziesiątych 20 wieku: jako rodzaj centralnego komputera, przetwarzającego dane i zawiadującego funkcjami całego organizmu [przypis 1.10.]. Dlatego z taką łatwością mogła wymazać jego wspomnienia i wczytać nowe, zgodne z potrzebami misji obcych, dokonujących ostatecznej eksploatacji

(12)

Ziemi. Takiej metaforze zapominania jako kasowania i wpisywania danych przeciwstawia Kosiński inną, wywodzącą się z nurtów myślenia, które współczesna nauka zdecydowanie odrzuca.

Str. 19

Klon z Niepamięci mógłby bowiem posłużyć jako przykład dla Jeana-Baptiste’a Lamarcka, który na początku 19 wieku sformułował teorię dziedziczenia cech nabytych, dziś

jednoznacznie odrzuconą w świetle ustaleń współczesnej genetyki [przypis 1.11.]. Jak pokazuje Kosiński, ciało Harpera przechowało resztki wspomnień tak, jakby odłożyły się one w jego DNA i dzięki temu mogły zostać przekazane kolejnym kopiom z całym

dobrodziejstwem genetycznego inwentarza. Oczywiście, nie chodzi mi w tej chwili o to, by krytykować film Kosińskiego za niezgodność z ustaleniami współczesnej nauki. Interesuje mnie raczej to, w jaki sposób koncepcja pamięci zapisanej w ciele posłużyła mu do

zobrazowania pozostałych wymiarów pamięci indywidualnej jako zasadniczo uzależnionej od relacji międzyludzkich i technologii.

Trudno wyraźniej pokazać, że wspomnienia Harpera odzyskuje jego klon dopiero wtedy, kiedy odbudowuje związki z innymi, przede wszystkim z prawdziwą żoną, a także z resztką ludzi na ziemi. I to związki międzyludzkie decydują o tym, że niejasne obrazy z jego snów zmieniają się we wspomnienia, dzięki którymi opowie się on ostatecznie po stronie ludzi i zwróci przeciwko własnemu stwórcy. Wtedy też pojawia się w Niepamięci inny wymiar zapominania, zapominania jako funkcji relacji społecznych. Tet nie tylko przecież stworzył towarzyszkę dla Jacka, klonując jedną z kobiet, które brały udział w ekspedycji, ale także sam, kiedy kontaktuje się z ziemską stacją, przybiera ludzką formę.

Na ekranie monitora widzimy go pod postacią Sally, która kiedyś kierowała z centrali na Ziemi pierwszą wyprawą w celu spotkania przybyszów z kosmosu. To rozwiązanie fabularne czytelnie wprowadza koncepcję zapominania, która kojarzy się z teorią ram społecznych Maurice’a Halbwachsa [przypis 1.12.]. Jednoznacznie stwierdził on, że pamięć jednostki w sposób fundamentalny zależy od kontekstu relacji międzyludzkich, zaś zapominanie to nic innego, jak zmiana ram społecznych, w których funkcjonuje jednostka.

Str. 20

Nie jest to zresztą jedyna pojawiająca się w filmie Kosińskiego tradycyjna koncepcja zapominania, zrodzona na długo przed nastaniem epoki cyfrowej. Nietrudno bowiem dostrzec tu elementy klasycznej koncepcji wyparcia, zaproponowanej przez Freuda na przełomie 19 i 20 wieku. Nie tylko przecież sny klona Harpera okazują się symptomami

(13)

traumy, resztkami wspomnień życia sprzed wielkiej katastrofy. Co więcej, o tym, co dokładnie się wydarzyło w czasie pierwszej ekspedycji, dowiadujemy się za sprawą powtórzenia, kiedy klon Harpera przemierza tę samą, co jego poprzednik, trasę z Ziemi na Tet, tym razem wioząc ładunek wybuchowy, który zniszczy bazę najeźdźców. Dopiero wtedy z mroków niepamięci wyłania się obraz minionych wydarzeń i wtedy także staje się dla widzów jasne, dlaczego klon Harpera zafascynował się zbiorem stylizowanych na antyczne pieśni poematów Thomasa Babingtona Macaulaya o historycznych bitwach, zatytułowanym Lays of Ancient Rome (1881). Już kilka razy wcześniej powtarzał cytat: „A jaka śmierć jest lepsza niż ta w obliczu strachu, za prochy ojców i świątynie bogów”, by wreszcie utożsamić się z Horacjuszem Koklesem, bohaterem rzymskiej legendy, który w czasie wojny przeciwko Etruskom w pojedynkę obronił ważny most na Tybrze. Jak zatem widać, zrekonstruowanie dramatycznych wydarzeń pozwala klonowi Harpera nie tylko odtworzyć pamięć, lecz także nadaje sens jego losowi, czy wręcz determinuje jego działania w chwili, kiedy staje się on jedynym obrońcą ludzkości i ostatnim z tych, którzy mogą zniszczyć wroga z kosmosu.

Z pewnością te przykłady różnych form zapominania z filmu Kosińskiego są wystarczające do tego, by przekonująco udowodnić, że zapominanie nie jest bynajmniej procesem samorzutnego rozpadu wspomnień. Każda ze zidentyfikowanych tu konceptualizacji zapominania wiąże się przecież z innego typu procedurami, inną funkcję przypisuje ciału jako nośnikowi wspomnień i inaczej zarysowuje powiązania między ciałem i umysłem, funkcjami fizjologicznymi organizmu i afektami, jednostką i zbiorowością, człowiekiem i technologią. Co więcej, każda z tych konceptualizacji zakłada inne możliwości sterowania procesem zapominania i inaczej definiuje jego cele.

Str. 21

Z pewnością jednak film Kosińskiego pokazuje zapominanie jako określony zestaw

procedur, nad których realizacją czuwają rozmaite instancje; procedur uzależnionych tyleż od przyjętej w danym momencie konceptualizacji ludzkiego ciała, ile od istniejącej

technologii i sposobów jej wykorzystania. Dlatego jednoznacznie dystansując się do naturalizujących ujęć zapominania jako siły niezależnej wobec zewnętrznego sterowania, zajmuję się w mojej książce rozmaitymi jego koncepcjami jako strategiami. Za każdym też razem traktuję zapominanie jako celową procedurę selekcjonowania dostępnych informacji i porządkowania ich tak, by jednocześnie wykluczyć inne rodzaje uporządkowania.

Nawiązuję tym samym do klasycznego rozróżnienia na dane i informacje, które wprowadził teoretyk komunikacji Claude E. Shannon [przypis 1.13.]. Zgodnie z jego

(14)

ustaleniami, informacje w epoce cyfrowej nie mają żadnego związku z przekazywaniem semantycznej treści czy znaczenia. Jedynie zmiana stanu rzeczy w określonym polu zmiennych potrafi wprowadzić znaczącą różnicę. Taka zmiana to choćby pojawienie się innej częstotliwości sygnału, kreski po ciągu kropek, czy jedynki w ciągu zer. Właśnie tak rozumiane różnice, które są powtarzalne i nieprzypadkowe, decydują o tym, że w układach danych mamy do czynienia ze znaczącymi zróżnicowaniami. Taka też teoria danych leży u podstaw technologii cyfrowych, dla których uniwersalnym językiem stał się najprostszy sposób zapisu znaczących różnic: kod zerojedynkowy. Zapisane z jego pomocą

zróżnicowania, czyli wzory danych, za każdym razem są odtwarzane i materializowane przez odpowiednie platformy: cyfrowy wydruk czy też ekran komputera, telefonu

komórkowego lub tabletu. Dopiero dzięki materializacji tego typu informacja uzyskuje określoną treść, która rodzi się w wyniku interakcji użytkownika z interfejsem. W ramach takiego ujęcia sens tego, co widzimy na ekranach urządzeń służących do codziennej komunikacji, okazuje się wypadkową zasad funkcjonowania samych maszyn, interfejsów pośredniczących między nami a dostępnymi zasobami danych, a także kulturowych uwarunkowań i kontekstów, w których sytuujemy informacje, przekazywane nam przez nośniki.

Str. 22

Do takiego właśnie rozróżnienia na dane i informacje nawiązuję wielokrotnie w mojej książce, traktując je jako podstawowe założenie teoretyczne. Zapominanie traktuję bowiem jako zestaw strategii kluczowych dla wytwarzania informacji, wydobywanych z zasobów cyfrowej pamięci, selekcjonowanych i układanych w znaczące całości.

Jedno założenie odróżnia jednak moje rozważania od propozycji klasycznych teoretyków informacji. Traktowali oni informację jako spójną zasadę kodowania danych, która nie zmienia się w zależności od platformy pozwalającej ją odtworzyć. Innymi słowy, dla

teoretyków informacji materialne nośniki nie wpływają na same dane, a jedynie służą jako ich „przezroczyste” materializacje. O problematyczności tego założenia pisał już choćby W. B. Worthen, traktując dekodowanie informacji jako metaforę, która opisuje proces realizacji tekstu scenicznego w rozmaitych mediach, zarówno na drukowanej stronie, jak i w postaci cyfrowego pliku, zarówno w formie przedstawienia na żywo, jak i filmu. W pracy Dramat: między poezją i przedstawieniem ( przypis 1.2. Worthen 2010 ) [przypis 1.14.]

przekonująco dowodził, że sposób materializacji danych tekstowych ma fundamentalne znaczenie dla sensów fikcyjnego świata, tworzonego na podstawie danego tekstu,

podobnie jak dla jego relacji z odbiorcami. Innymi słowy, Worthen starał się przekonać, że

(15)

tekst rozumiany jako zestaw danych nie tylko stanowi podstawę przedstawienia teatralnego, lecz także sam ulega istotnym modyfikacjom i zmianom w zależności od sposobu swojej materializacji. Taka właśnie perspektywa, zapożyczona z dziedziny performatyki i dramatologii, pozwala skomplikować opis procesów zapominania w cyberprzestrzeni.

Str. 23

Owszem, stanowią one kluczową część procesu materializacji danych zgromadzonych na serwerach, ale jednocześnie przybierają rozmaite formy w zależności nie tylko od

dostępnych platform i kształtu interfejsów, lecz również od wielu innych kulturowo warunkowanych czynników: dominujących konceptualizacji ciała, jego związków z umysłem, a także metaforyzacji pamięci i jej związków z mediami [przypis 1.15.].

W tej książce próbuję opisać kilka wybranych koncepcji zapominania w epoce cyfrowej, analizując ich rozmaite formy historyczne, poszukując ich związków z szerszym

kontekstem praktyk społecznych i naukowych. Zatem moja praca sytuuje się w kręgu tych studiów, które zapominanie traktują jako zjawisko historyczne i zestaw określonych

strategii. O pożytkach z takiego podejścia do kwestii zapominania pisał choćby Paul Ricoeur, autor wielu prac poświęconych pamięci, w tym monografii Pamięć, historia, zapomnienie ( przypis 1.3. Ricoeur 2 000 ) [przypis 1.16.]. Bardzo obszerna, inspirowana przede wszystkich hermeneutyką i fenomenologią praca Ricoeura to synteza wielu nurtów refleksji nad pamięcią, zarówno filozoficznych i socjologicznych, a nawet politologicznych i neurofizjologicznych. Jednak już na samym wstępie francuski filozof podkreśla, że

zapominanie ma dla niego także wymiar historyczny i wiąże się z możliwym do

zidentyfikowania zestawem strategicznych posunięć, tak w planie indywidualnym, jak i zbiorowym. Właśnie dlatego Ricoeur zdecydował się powrócić do antycznej filozofii, by w dialogach sokratejskich Platona odnaleźć prototypową dla kultury Zachodu koncepcję zapominania. „Widać, w jaki sposób od początku stawia się problem zapomnienia, i to w podwójnym sensie: zacierania śladów i błędnego dopasowania teraźniejszego obrazu do pozostawionego odcisku” [przypis 1.17.] – podsumowuje swoje wnioski z lektury Platona, nawiązując do historycznej metafory pamięci jako woskowej tabliczki, na której pozostają ślady wszystkich tekstów, zapisanych na niej rylcem.

Str. 24

Oczywiście Ricoeur świadomie interpretuje antyk ze współczesnej perspektywy, filozofię Platona i Arystotelesa włączając w krąg aktualnych rozważań filozoficznych i

(16)

socjologicznych nad naturą i powinnościami pamięci. Ten szeroki zakres zainteresowań wynika z typowego dla hermeneutyki dążenia do syntetycznego scalenia wiedzy na temat danego zjawiska w horyzoncie wyznaczanym przez teraźniejsze uwarunkowania

kulturowe. Ricoeur podjął się syntezy różnorodnych koncepcji pamięci właśnie dlatego, żeby postawić pytania tyleż o ich formę, co o społeczne i polityczne znaczenie u progu 21 wieku. Z tych samych pobudek w jednym z końcowych rozdziałów pracy Pamięć, historia, zapomnienie, opatrzonym właśnie tytułem Zapomnienie [przypis 1.18.], przedstawił przegląd rozmaitych koncepcji zapominania w tak pozornie odległych od siebie

dziedzinach, jak kliniczne badania neurologiczne, filozoficzne dociekania fenomenologów oraz prawodawstwo. Jednocześnie klarownie pokazał, że w każdej z tych dziedzin

zapomnienie zyskuje inną rangę i inaczej opisuje się jego społeczne konsekwencje. Dla neurofizjologów, badających amnezję i inne schorzenia pamięci, przybiera ono postać patologii uniemożliwiającej normalne, codzienne funkcjonowanie, a więc podlega

medykalizacji jako jednostka chorobowa. W filozofii, szczególnie w jej antycznych nurtach i nawiązującej do nich fenomenologii, zapomnienie włącza się w obręb rozważań nad konstrukcją znaku i relacją między śladem a jego odczytaniem. W prawodawstwie

natomiast zapomnienie przyjmuje postać przepisów dotyczących przedawnienia zbrodni i amnestii. Stanowią one istotny warunek społecznego pojednania i przebaczenia jako samego fundamentu zbiorowej tożsamości. Nie ma zatem wątpliwości, że zapominanie w każdym z tych kontekstów spełnia funkcję tyleż strategiczną, co pragmatyczną. Nie tylko podlega innemu typowi konceptualizacji, lecz także służy rozwiązywaniu innych,

praktycznych problemów. Za każdym też razem przybiera ono inne instytucjonalne formy oraz przejawia się w odmiennych zbiorowych i indywidualnych działaniach i gestach.

Str. 25

Jak widać, Ricoeur przedstawiając swoje rozważania na temat pamięci, chciał zakreślić na tyle szeroki horyzont poznawczy, by zmieściły się w jego obrębie wszystkie analizowane przezeń teorie, by połączyły się one w jedną, spójną teorię pamięci, oferującą podstawę dla konkretnych rozstrzygnięć społecznych. I właśnie pod tym względem chciałbym zaproponować podejście odmienne od tej typowo hermeneutycznej historyzacji, której dokonał francuski filozof. Nie tyle bowiem interesuje mnie stworzenie syntetycznej definicji zapominania, ile refleksja nad tym, jakie formy przybiera ono w wybranym przeze mnie kontekście kultury cyfrowej. Dlatego znacznie bardziej niż złudne korespondencje między różnorodnymi koncepcjami zapominania zajmują mnie różnice między nimi, świadczące o lokalnym charakterze tego zjawiska i jego wykładni, która zależy od aktualnego kontekstu.

(17)

Nie mam przy tym większych wątpliwości, że dopiero takie podejście pozwala uniknąć niebezpieczeństwa uniwersalizacji koncepcji zapominania, a zarazem akcentuje jej

performatywny, procesualny charakter. Zgodnie z tym założeniem staram się przedstawić w tej książce kilka wybranych form zapominania w erze cyfrowej, odchodząc od jego czysto psychologicznego znaczenia, czyli od traktowania go jako procesu rozpadu

wspomnień jednostki. W przeciwieństwie do Ricoeura, interesują mnie nie tylko naukowe czy filozoficzne ujęcia tego zjawiska, lecz także te koncepcje zapominania, które zostały wpisane w określone formy artystyczne i popkulturowe. Chcę bowiem przyjrzeć się

metaforom pamięci przez pryzmat ich reprezentacji w rozmaitych dziedzinach, zarówno w praktyce społecznej, jak i artystycznej, czy naukowej. Staram się zatem pokazać rozmaite ujęcia procesów zapominania jako „figuracje” w tym znaczeniu, jakie terminowi temu nadały Susannah Radstone i Katharine Hodgkin w pracach zbiorowych: Regimes of Memory (przypis 1.4. Radstone, Hodking, Regimes of Memory 2003) [przypis 1.19.] oraz Contested Pasts (przypis 1.5. Radstone, Hodking, Contested Pasts 2003) [przypis 1.20.] . W przedmowie do pierwszej z nich redaktorki wyłożyły podstawowe założenia teoretyczne i postulaty metodologiczne, które przyświecały autorom zamieszczonych w niej tekstów.

Str. 26

Wyraźnie przy tym podkreśliły, że chodziło im o przedstawienie pamięci jako serii odległych od siebie w czasie i przestrzeni koncepcji, a nie jako psychologicznej czy

umysłowej zdolności, która stanowi uniwersalny element ludzkiego aparatu psychicznego i poznawczego. Dlatego zaproponowały, żeby współpracujący z nimi autorzy poddali analizie poszczególne koncepcje pamięci w całym ich historycznym i geograficznym zróżnicowaniu. Nalegały także na to, żeby szczególną uwagę poświęcili oni rozmaitym

„figuracjom" pamięci, czyli jej wszelkim kulturowo utrwalonych obrazom oraz analogiom i metaforom, z których pomocą staramy się nadać pamięci dostępną zmysłom postać i tym samym wyjaśnić jej podstawowe mechanizmy. Memory studies dla Radstone i Hodgkin to przede wszystkim historyczne badania genealogii pamięci, które niczym w soczewce skupiają w sobie podstawowe problemy nowoczesnej humanistyki. I wcale nie przez przypadek w tytule jednego ze zredagowanych przez nie tomów znalazło się pojęcie

„reżim”, które kojarzy się jednoznacznie z metodologią badań genealogicznych Michela Foucaulta. Pamięć w takim ujęciu to podstawowa kategoria służąca opisowi kształtowania się podmiotu jako nośnika czy „naczynia” pamięci, a także procesu zdobywania przez niego wiedzy, identyfikowanej z władzą. Dlatego też postulowane przez Radstone i Hodgkin badania historii pamięci winny dostarczyć stosownych ram i nowego punktu

(18)

widzenia dla analiz nie tylko dziejów nowoczesnej podmiotowości, lecz również jej związków z nowożytnymi reżimami biopolitycznymi [przypis 1.21.].

W ramach tak zakrojonych, kulturoznawczych i konstruktywistycznych badań nazwa memory studies staje się zbiorczym i bardzo pojemnym określeniem dla szerokiego spektrum studiów nad metodami i strategiami nawiązywania relacji z przeszłością jednostek lub zbiorowości. Wiąże się to ponadto z całym szeregiem założeń

metodologicznych. W tym kontekście pamięć okazuje się pozbawioną esencji hipostazą, dlatego też z konieczności przyjmuje charakter metafory, często ulegając wtórnemu znaturalizowaniu, zwłaszcza kiedy charakteryzuje się ją jako uniwersalną właściwość ludzkiego aparatu psychicznego [przypis 1.22.].

Str. 27

Tak rozumianemu metaforycznemu charakterowi pamięci jako społecznej konstrukcji towarzyszy zmiana rozumienia podstawowego schematu jej funkcjonowania, polegająca na dynamizacji procesów rejestracji i odtwarzania danych. Co istotne, pamięć w tym ujęciu staje się przedmiotem negocjacji między jednostkami czy zbiorowościami, a zarazem wyraźnie traci charakter nośnika, który służy do zapisywania i przechowywania doświadczeń. Przestaje się ją również pojmować jako rodzaj „pojemnika”, który

przechowuje wspomnienia w nienaruszonym stanie, w każdej chwili gotowe do tego, by je przywołać i wykorzystać. Owszem, służy ona nadal do przedstawiania przeszłości w indywidualnym lub zbiorowym wymiarze, jednak powstaje zawsze ex post, konstruowana czy wyznaczana z teraźniejszej perspektywy. Klarownie zatem stanowi funkcję aktualnych dążeń, pragnień i celów, gdyż w taki sposób tworzy wizję przeszłości, by dostarczyła ona koniecznych sankcji dla teraźniejszych rozstrzygnięć politycznych czy też indywidualnych wyborów i działań. Tym samym pamięć zyskuje wymiar temporalny jako proces

nieustannych modyfikacji zapamiętanych treści i ich sensu. Ich niekończące się przemiany wiążą się tyleż z aktualnym kontekstem i dyktowanymi przezeń potrzebami, jak i z wizją przyszłości, którą na podstawie przeszłych doświadczeń tworzą zarówno jednostki, jak i zbiorowości.

Widać zatem wyraźnie, że pamięć w takim ujęciu to dosłownie proces negocjacji społecznych, rozgrywający się zawsze „tu i teraz”. Bez większych wątpliwości można zatem włączyć ustalenia kulturoznawczych teorii pamięci w krąg badań nad

performansami kulturowymi, łącząc takie podejście z problematyką strategicznego

zapominania. Taką perspektywę wprowadził na polu performatyki już w 1996 roku Joseph Roach w pracy Cities of the Dead [przypis 1.23.], w której zaproponował swoją teorię

(19)

surogacji.

Str. 28

Taką właśnie nazwę nadał bowiem całemu zespołowi procesów, dzięki którym kultura jednocześnie zyskuje niezbędną ciągłość i zarazem ulega równie koniecznym,

nieustannym przemianom i mutacjom. Roach zajmuje się w swojej pracy rozmaitymi performansami pamięci w kulturze wokółatlantyckiej, które wywodzą się z rdzennych kultur afrykańskich i amerykańskich, ale stanowią też integralną część kultury Stanów

Zjednoczonych. Jak przekonująco pokazuje, performanse aktualizujące pamięć zbiorową stanowią zawsze jedno z nieskończenie wielu powtórzeń, a każde z nich różni się w pewnym stopniu i pod pewnymi względami od pozostałych. Realizuje je w zmieniającym się kontekście zawsze inna grupa, zastępując poprzedników i jednocześnie aktualizując przekaz tradycji, zgodnie z wymogami danej sytuacji. Tym samym integralną częścią każdego performansu jest zawsze zapominanie, rozumiane jako wszelkiego rodzaju modyfikacje przekazywanego przez poprzedników przebiegu wydarzeń, kostiumów, gestów i wypowiadanych słów. Nie ma przy tym większego znaczenia to, czy zmiany tego typu pojawiają się przypadkowo, zostały wprowadzone celowo przez wykonawców czy też narzucone odgórnie przez instytucje reprezentujące oficjalną władzę. Najistotniejsze jest bowiem to, że właśnie dzięki tak rozumianemu zapominaniu tradycja może trwać, choć nie zastyga nigdy w ostatecznym kształcie i z konieczności zmienia się w czasie. Na

przykładzie teorii surogacji Roacha widać jak na dłoni, jakie pożytki oferuje spojrzenie na zapominanie jako integralny element kulturowych performansów pamięci. Pozwala bowiem prześledzić dokładnie, jak przebiegają procesy eliminowania i modyfikowania treści przekazywanych jako zbiorowa pamięć o procesualnej naturze. Zaś samo

zapominanie okazuje się właśnie zestawem strategii, które wykorzystują tyleż wspólnoty, co reprezentanci władzy instytucjonalnej w trakcie negocjacji obrazu wspólnej przeszłości.

Str. 29

W mojej książce nie zajmuję się jednak typowymi performansami kulturowymi,

odbywającymi się „tu i teraz”, w których wykonawcy i uczestnicy wspólnie powołują do istnienia tymczasową wspólnotę, scaloną na krótką chwilę przez podzielaną pamięć. Jak już wspomniałem, interesują mnie nie tyle performanse pamięci, ile właśnie performatywne aspekty zapominania, czyli rozmaite jego konceptualizacje, rodzące się w lokalnych

kontekstach. Z tego punktu widzenia koncepcja „figuracji” okazuje się bardziej pożyteczna niż „surogacji”, gdyż pozwala usytuować badania nad zapominaniem i pamięcią na

(20)

przecięciu dyskursów artystycznych i naukowych. Nie tylko przecież rozpowszechnione koncepcje zapominania wywodzą się z naukowych modeli, które wykorzystują nauki kognitywne czy medioznawstwo. Z upodobaniem posługują się nimi także autorzy powieści i twórcy filmów science fiction, którzy – jak przywołany wcześniej Kosiński jako reżyser Niepamięci – łączą rozmaite, nowoczesne i bardziej tradycyjne koncepcje pamięci i zapominania, zastanawiając się nad społecznymi i kulturowymi konsekwencjami

przemian reżimów pamięci w epoce cyfrowej. Z tego względu postanowiłem rozpatrywać odmienne koncepcje i figuracje pamięci cyfrowej, nie oddzielając zdecydowanym gestem prawdy naukowej od artystycznego zmyślenia. Analizując je, staram się raczej pokazać, że koncepcje pamięci i zapominania powstawały i nadal powstają na przecięciu

rozmaitych praktyk kulturowych jako efekt wielorakich przepływów między dyscyplinami i dziedzinami wiedzy. Świadczy o tym choćby fakt, że piszący dziś autorzy science fiction mają często gruntowne wykształcenie naukowe, zaś w swojej twórczości starają się przystępnie objaśnić czytelnikom sens nowych wynalazków technologicznych i odkryć naukowych, a także zastanowić się nad możliwymi społecznymi konsekwencjami

wprowadzenia ich do powszechnego użytku. Nie tylko na tym poziomie dostrzec można relacje między naukowymi koncepcjami pamięci, badaniami laboratoryjnymi i formami artystycznymi, podejmującymi temat pamiętania i zapominania. W konkretnych analizach, powołując się na ustalenia teoretyków i historyków pamięci, staram się ponadto pokazać, że jej koncepcje rodzą się w wyniku różnorodnych i na różnych planach

przeprowadzonych metaforyzacji procesu rejestracji i przywoływania danych – metaforyzacji, dla których podstawy dostarczają nowe media jako materialne nośniki pamięci.

Str. 30

Przywołuję i zestawiam ze sobą naukowe i artystyczne koncepcje pamięci właśnie dlatego, żeby w miarę przekonująco pokazać zbieżności i powinowactwa między

modelami tworzonymi w laboratoriach a wytworami artystycznej wyobraźni, które stanowią kulturowe reprezentacje procesów pamiętania i zapominania.

Z tego względu większość przykładów, które przywołuję i analizuję w kolejnych

rozdziałach tej książki, to przede wszystkim – choć nie tylko – filmy i powieści science fiction z drugiej połowy 20 i początku 21 wieku. Właśnie ten nurt artystyczny stara się bowiem ściśle łączyć wiedzę o najnowszych odkryciach naukowych z szeroko zakrojoną refleksją filozoficzną i społeczną na temat możliwych konsekwencji i kierunków rozwoju technologicznego. Zjawiska i wytwory kultury science fiction traktuję zaś zgodnie z

(21)

ustaleniami tego nurtu badawczego, który pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zapoczątkowały przełomowe studia Darka Suvina. W Metamorphoses of Science Fiction (1979) zaproponował on definicję, w myśl której science fiction jako gatunek

literacki łączy w sobie wartości poznawcze (powołuje się na najnowsze odkrycia naukowe) z efektem wyobcowania, znanym z twórczości Bertolta Brechta [przypis 1.24.]. W

przeciwieństwie jednak do sztuk ojca teatru epickiego, powieści science fiction nie wykorzystują efektów deziluzyjnych i metafikcyjnych, by dzięki temu wytworzyć dystans konieczny do krytycznego oglądu wydarzeń, prezentowanych w ramach fikcyjnej fabuły.

Literatura fantastyczno-naukowa wytwarza raczej dystans wtedy, kiedy powołuje do istnienia światy alternatywne i w tak założonych warunkach prezentuje hipotezy naukowe, które jeszcze nie zyskały (i być może nigdy nie zyskają) sankcji jako powszechnie przyjęte prawdy. Przedstawia je przy tym z naukową ścisłością, tworząc taką wizję rzeczywistości, która stoi w jawnej sprzeczności z powszechnie przyjętymi wyobrażeniami o naturze wszechświata.

Str. 31

Tym samym literatura fantastyczno-naukowa ma moc podważania dominujących przekonań i aksjomatów naukowych. Przedstawia bowiem demonstracyjnie możliwe światy, w których naukowych ustaleń nie sposób oddzielić od wytworów fikcji.

Suvin objaśnia tę funkcję literatury science fiction, porównując dwa przykłady

historycznych relacji podróżniczych z okresu wielkich odkryć geograficznych i podboju krain zamorskich. Z jednej strony powołuje się na list Krzysztofa Kolumba, w którym relacjonuje on podróż do ujścia Orinoko. Tam właśnie, na terenach ciągnących się wzdłuż rzeki, miał on bowiem zobaczyć ziemską wersję Edenu, rajskiego ogrodu. W ten właśnie sposób, odwołując się do biblijnego toposu, odkrywca Ameryki opisywał nieznane

Europejczykom zamorskie krainy, jednocześnie dając wyraz swojemu zachwytowi ich cudownością i odmiennością od wszystkiego, co do tej pory udało mu się zobaczyć. Z drugiej strony Suvin przypomina fantastyczne wyprawy Guliwera, opisane przez Jonathana Swifta i relacjonowane z dbałością o wszelkie szczegóły, jakby chodziło o najprawdziwszą relację podróżnika i naukowca. „Różnica między opowieściami Kolumba i Swifta jest mniej istotna niż ich gatunkowe powinowactwo” [przypis 1.25.] – podsumowuje Suvin swoje rozważania. Stwierdza też jednoznacznie, że zarówno faktualna, jak i fikcyjna narracja zawierają w sobie elementy ustaleń naukowych (zgodnie z dominującą w okresie ich spisywania koncepcją nauki) i artystycznej wyobraźni. Ten historyczny przykład

pozwala mu pokazać, jak istotną funkcję pełniły takie na poły fikcyjne, na poły naukowe

(22)

narracje jako narzędzie oswajania nowej wizji rzeczywistości w chwili, gdy dawny,

ptolemejski porządek wszechświata zaczął chwiać się w posadach. Bardzo podobnie autor Metamorphoses of Science Fiction podchodzi do wytworów kultury science fiction w 20 wieku, traktując je jako krytyczną reakcję na głębokie przemiany rozumienia

podstawowych relacji łączących człowieka ze światem w wyniku odkryć naukowych i wynalazków technologicznych.

Str. 32

Jego koncepcja fantastyki naukowej zakłada bowiem, że wytwory fikcji literackiej pełnią jednocześnie funkcję kognitywną, zapoznając czytelników ze skomplikowanymi niekiedy koncepcjami naukowymi i implikowanymi przez nie przemianami obrazu rzeczywistości, co jednocześnie umożliwia przyjrzenie się hipotezom naukowym z krytycznego dystansu.

Ustalenia Suvina w dużej mierze wpłynęły na ten nurt badań literatury i filmu science fiction, który sytuuje je pomiędzy dyscyplinami naukowymi i dziedzinami sztuki, starając się wydobyć na jaw utylitarną i krytyczną funkcję fantastyki naukowej. Nic zatem

dziwnego, że istotne prace poświęcone tym nurtom kulturowym powstały w łonie tak zwanej teorii krytycznej, która wykorzystuje ustalenia nauk humanistycznych, by z krytycznej perspektywy przyjrzeć się aktualnym problemom społecznym, kulturowym i politycznym. Typowe dla tego nurtu prace akcentują przede wszystkim istotną rolę fantastyki naukowej w rozpowszechnianiu i krytykowaniu tych utopii społecznych, które rodzą się w chwili pojawienia się nowych ustaleń naukowych i zrodzonych dzięki nim wynalazków technologicznych [przypis 1.26.]. W efekcie takiego podejścia na plan pierwszy wysuwa się związek między naukowymi wizjami przyszłości a koncepcjami historiograficznymi i społecznymi, co w konsekwencji nadaje literaturze i filmom science fiction rangę istotnego motoru przemian społecznych i politycznych. Niewątpliwie nie brakuje przekonujących dowodów na to, że fantastyka naukowa to dyskurs z pogranicza nauki i sztuki, który pełni zarówno funkcje popularyzatorskie, jak też dostarcza pożywki dla wyobraźni naukowców tworzących i testujących swoje koncepcje w warunkach

laboratoryjnych, a także dla inżynierów społecznych i polityków, projektujących utopie lepszego jutra i proponujących nowatorskie rozwiązania aktualnych problemów

społecznych.

Str. 33

Z tego punktu widzenia fikcyjne przedstawienia pamięci i zapominania, które identyfikuję w dziełach fantastyki naukowej, traktuję tu jako przykład „kulturowych reprezentacji”,

(23)

stanowiących podstawowy przedmiot badania szkoły teorii krytycznej i posiadających tyleż aspekt poznawczy, co polityczny i biopolityczny. Jedną z pożytecznych koncepcji

„kulturowych reprezentacji” proponuje w pracy Representations of the Post/Human Elaine L. Graham, która bada związki współczesnych nauk z kulturą science fiction [przypis 1.27.]. Nie traktuje przy tym wytworów fikcji jako ilustracji dokonań naukowych, jako

czegoś w rodzaju wtórnego dyskursu symbolicznego, który odbiorcom-laikom uprzystępnia zasady funkcjonowania nowoczesnych technologii, jednocześnie próbując objaśnić ich szersze, kulturowe znaczenie. Powołując się na ustalenia szkoły krytyki kulturowej, w tym przede wszystkim definicje Stuarta Halla, Graham proponuje potraktować zarówno

fikcyjne, jak i naukowe reprezentacje jako zespoły określonych praktyk społecznych, które wyrażają ideologie dominujące w danym kontekście historyczno-kulturowym, przyjęte wtedy koncepcje jednostki ludzkiej, hierarchie wartości i wizje natury. Z tego właśnie względu dyskurs naukowy i dyskurs science fiction stanowią dla niej równorzędne domeny reprezentacji, które wspólnie produkują wizję rzeczywistości w określonym miejscu i czasie. Demonstrują w ten sposób nie tylko budowę i funkcjonowanie nowych

wynalazków, lecz również przyczyny ich powstania, realizowane przez nie cele społeczne, ich możliwe konsekwencje i stwarzane zagrożenia. Co istotne, tak rozumiane

reprezentacje mają dla Graham moc powoływania do istnienia faktów naukowych i określonej wizji rzeczywistości, czyli spełniają funkcję normalizującą. Ale nie tylko. Mogą również kwestionować przyjęte i obowiązujące wyobrażenia, wytwarzając konkurencyjne wobec nich obrazy rzeczywistości, stylów postępowania i myślenia.

Str. 34

Zgodnie z wyłożonymi powyżej założeniami metodologicznymi podchodzę w mojej książce do analizy zjawiska zapominania w kulturze cyfrowej, próbując zastanowić się nad jego konceptualizacjami i możliwymi kulturowymi reprezentacjami. Zamiast typowego

teoretycznego wprowadzenia w obszar badań, prezentującego wyabstrahowane narzędzia analizy, które dopiero potem znajdą swoje zastosowanie, chciałbym w duchu słabej teorii zaproponować spojrzenie na problem zapominania przez pryzmat jednego tylko zjawiska, pokazując jego odmienne oblicza w wybranych kontekstach. Taki praktyczny wstęp z konieczności powinien być na tyle poglądowy, by zdołał przekonująco przedstawić zarówno moje własne teoretyczne stanowisko, jak i wybrane metody analizy. Dlatego pierwszy rozdział Strategii zapominania to w zasadzie praktyczna kontynuacja

zarysowanych powyżej wstępnych założeń badawczych i metodologicznych. Zajmuję się w nim tak zwanym zjawiskiem pamięci absolutnej, a szczególnie jego najnowszymi

(24)

wersjami, które zrodziły się pod wpływem rozwoju cyfrowych mediów i technologii.

Wspomniane na początku niniejszego wstępu niepokoje społeczne, związane z

utrudnionym eliminowaniem niepożądanych treści z zasobów internetu, stanowią bowiem dla mnie w prostej linii konsekwencję odrodzenia się mitu pamięci bez granic.

Wykorzystuję współczesne wersje tego mitu dlatego, że każda z nich w specyficzny dla siebie sposób konceptualizuje zapominanie, demonstrując pozytywne – bądź zgubne – konsekwencje możliwości pamiętania bez ograniczeń. Przykład ten pozwala mi w ramach praktycznych analiz zilustrować koncepcję zapominania jako takiej właśnie strategii, której wybór, postać i zastosowanie zależy tyleż od rozwoju technologii, ile od sankcjonowanych kulturowo sposobów posługiwania się nią.

W kolejnych rozdziałach zajmuję się już bardziej szczegółowymi kwestiami i problemami, związanymi przede wszystkim ze specyfiką zapominania w erze cyfrowej. Drugi rozdział poświęciłem metaforze sieci jako podstawowemu modelowi procesów pamięci w

cyberprzestrzeni, próbując odpowiedzieć na pytanie, jakiego rodzaju procedury selekcji danych ona zakłada i umożliwia. Przywołując kulturowe reprezentacje sieci

cybernetycznej, koncentruję uwagę na tym, od czego de facto zależy przebieg procesów wydobywania i eliminowania danych z zasobów internetu.

Str. 35

W tym kontekście zarysowuję relację między konceptualizacjami zapominania i dwoma innymi zjawiskami typowymi dla kultury cyfrowej. Z jednej strony interesuje mnie

konstrukcja wyszukiwarek internetowych jako tych narzędzi, które pośredniczą między użytkownikami internetu a jego zasobami. To nie tylko instrumenty służące wydobywaniu i porządkowaniu informacji, ale także swoiste modele funkcjonowania pamięci. Z drugiej strony biorę pod uwagę konstrukcję interfejsów, które przenoszą użytkowników w obręb cyberprzestrzeni, jednocześnie aktywizując funkcje poznawcze ludzkiego aparatu percepcyjnego.

Podczas gdy w drugim rozdziale przedstawiam możliwe relacje między interfejsem a ciałem użytkownika, w trzecim przechodzę do analizy tych technologii, które wiążą się z bezpośrednią ingerencją w funkcjonowanie ludzkiego układu nerwowego. Zajmuje mnie problem implantów pamięci jako reprezentacji kulturowych tak w najnowocześniejszych laboratoriach neurokognitywnych, jak i w dziedzinie fantastyki naukowej. Możliwość bezpośrednich wszczepów domózgowych, które potrafią gromadzić informacje na takich samych zasadach jak komórki nerwowe, to bowiem jedna z tych naukowych hipotez, które wciąż czekają na potwierdzenie, rozbudzając wyobraźnię naukowców i artystów. Dlatego

(25)

też traktuję implanty pamięci jako reprezentacje kulturowe, które pozwalają zobrazować relacje między procesami zapominania i koncepcjami ludzkiego układu nerwowego jako maszyny cyfrowej. Przywołuję w tym kontekście kilka historycznych przykładów takich powiązań, pokazując implantację pamięci jako problem, który dotyka tyleż koncepcji ludzkiej jednostki, co zbiorowego współdziałania w ramach sieci informacyjnej.

Ostatni rozdział stanowi w pewnej mierze podsumowanie poprzednich, ponieważ zajmuję się w nim koncepcją zapominania jako integralną częścią projektów cyfrowych archiwów.

Wychodzę w nim od modernistycznej wizji biblioteki jako domeny zapominania,

jednocześnie zaś przywołuję kilka historycznych koncepcji archiwów, przypominając ich funkcje i podstawowe zasady funkcjonowania.

Str. 36

Na tym tle próbuję uchwycić specyfikę cyfrowych metod archiwizacji danych, odwołując się do ustaleń medioznawców i teoretyków komunikacji. W tym ostatnim rozdziale interesują mnie przede wszystkim zasady rządzące konstrukcją baz danych jako dosłownych i metaforycznych struktur, które służą do przechowywania dokumentów cyfrowych. To właśnie rozmaite koncepcje baz danych, bardzo chętnie wykorzystywane w sztukach performatywnych, dostarczają mi podstawowego materiału do analizy zapominania jako aktu selekcjonowania i porządkowania informacji. Dzięki temu mogę zarysować relację między procesami zapominania w cyberprzestrzeni a wyłaniającymi się w ramach kultury cyfrowej nowymi modelami produkcji wiedzy.

Odchodząc od koncepcji zapominania jako naturalnej entropii wspomnień, postrzegam je jako integralny element zmiennych historycznie reżimów pamięci, traktuję jako kulturową konstrukcję z własną genealogią, a przy tym konstrukcję społecznie użyteczną i

posiadającą sankcje instytucjonalne. Koncentruję się, co prawda, na zjawiskach typowych dla kultury cyfrowej, mam jednak nadzieję, że ten sposób podejścia do koncepcji

zapominania można z powodzeniem przenieść również na grunt refleksji nad specyfiką historycznych mediów analogowych. Zaproponowany przeze mnie sposób spojrzenia na zagadnienie cyberpamięci i cyberzapominania to wynik poszukiwania drogi wyjścia z impasu binarnego myślenia, które każę wyobrażać sobie pamięć jako coś, co potrafiliśmy uratować przed niszczycielskim żywiołem zapominania; jako coś, co pozostaje w chwili, kiedy wreszcie uda się skutecznie zapobiec zapominaniu i oddalić od siebie jego groźbę;

jako zjawisko, które nie podlega woli jednostki i zbiorowości. Jeśli zatem chcemy wyjść z impasu binarnego myślenia, musimy potraktować zapominanie jako rodzaj

performatywnego działania, jako określony zestaw możliwych do zidentyfikowania i

(26)

opisania strategii, które towarzyszą produkcji pamięci w określonym miejscu i czasie.

Tylko wtedy bowiem można będzie opisać jego koncepcje, funkcje oraz możliwe konsekwencje i pożytki, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym, w określonych historycznych i kulturowych kontekstach.

Str. 37

Dzięki temu uda się być może lepiej zrozumieć sens strategii budowania relacji z przeszłością, typowych zasad selekcjonowania i łączenia wspomnień, a także strategii eliminowania tego, co w pamięci z jakichś względów zmieścić się nie może lub zmieścić się nie powinno.

Str. 38

Strona pusta.

Str. 39

PAMIĘĆ ABSOLUTNA I FORMY ZAPOMINANIA 1.

Film Księga ocalenia, wyreżyserowany w 2009 roku przez Allena i Alberta Hughesów, w niekonwencjonalny sposób przedstawia dramatyczne konsekwencje apokalipsy atomowej, choć sam temat był już wielokrotnie eksploatowany. Pustynny krajobraz, poprzecinany drogami, po których grasują łupieżcy i kanibale, to przecież topos znany bardzo dobrze z klasycznych filmów tego gatunku, który w latach osiemdziesiątych 20 wieku

zapoczątkowała trylogia o Mad Maksie. Film braci Hughesów także przedstawia świat, w którym trzydzieści lat po atomowym wybuchu ludzkość, żyjąca bez nadzoru

scentralizowanej władzy i zmuszona do walki o przetrwanie, powoli osuwa się do stanu natury. Nie tylko odżywają dawne, plemienne formacje społeczne, stosujące twarde prawo pięści, ale także rozpowszechnia się barbarzyński zwyczaj zjadania ludzi. Jednak

podstawowa różnica w stosunku do innych tego typu filmów polega na tym, że ci, którzy pozostali przy życiu i próbują odtworzyć dawny porządek, poszukują w Księdze ocalenia nie tylko żywności, wody i nowych źródeł energii, ale także tego, co pozwoli im odbudować więzi społeczne i jeszcze raz nadać sens życiu społecznemu i indywidualnemu.

Jednoznacznym symbolem odrodzenia dawnej wspólnoty staje się właśnie tytułowa księga, synonim pamięci kulturowej, która zaginęła w chwili, kiedy czytanie okazało się mniej istotne od poszukiwania najlepszych metod przetrwania. Dlatego jedną z głównych bolączek świata po apokalipsie, równie dotkliwą jak zdziczenie obyczajów, okazuje się w

(27)

Księdze ocalenia powszechny analfabetyzm jako naoczny dowód tego, jak bardzo ludzkość oddaliła się od znanego nam świata – świata cyfrowej komunikacji, w którym naszą pamięć przechowują stworzone do tego celu media i nowoczesne technologie komunikacyjne.

Str. 40

Tytułowej księgi gorączkowo poszukuje Carnegie, założyciel i przywódca pustynnej osady, zbudowanej na gruzach dawnego świata. Jako jeden z niewielu ocalałych ludzi z epoki, kiedy ludzie potrafili jeszcze czytać, zdaje on sobie sprawę z wagi przekazu kulturowego jako środka podtrzymującego wspólnotowe więzi i zarazem narzędzia skutecznego sprawowania kontroli politycznej. Dlatego wysyła specjalny oddział, by gromadził wszystkie zachowane książki, licząc na to, że wreszcie znajdzie tę, która stanie się narzędziem postępu i kontroli społecznej. O tym, że chodzi mu o szczególną księgę, przekonuje scena, w której każę spalić cały przywieziony przez oddział łup, w którym między innymi znajduje się bestsellerowa powieść Kod Leonarda da Vinci Dana Browna z 2003 roku i egzemplarz czasopisma „Vogue”. I trudno się dziwić takiej decyzji, skoro poszukiwana księga to dawny tekst o fundacyjnym znaczeniu dla cywilizacji zachodniej, a nie jeden z produktów kultury masowej. Jak się wkrótce okazuje, tytułową księgą ocalenia jest oczywiście Biblia, jako kluczowe dzieło, które w nieomal magiczny sposób

przechowało w sobie pamięć o świecie sprzed zagłady i może wesprzeć dzieło odbudowy dawnej hierarchii wartości. Carnegie marzy o tym, żeby w nowym świecie posiąść władzę absolutną. I to właśnie słowa księgi mają mu pomóc w sprawowaniu niepodzielnych rządów, kiedy kulturowa tradycja stanie się narzędziem władzy totalitarnej. Plany krzyżuje mu jednak Eli, samozwańczy strażnik księgi ocalenia, który od trzydziestu lat samotnie idzie pieszo ku odbudowującemu się miastu na Zachodnim Wybrzeżu. Eli postanowił przekazać Biblię jedynie tym, którzy wiedzę zamierzają szerzyć, a nie chcą

instrumentalnie wykorzystać jako źródła władzy.

Świat bez książek powołany do istnienia przez braci Hughesów pozornie niewiele ma wspólnego ze współczesną kulturą cyfrową. Właściwie jedynym jej znakiem w ich filmie jest stary, rozpadający się iPod, na którym Eli słucha ulubionych przebojów pop z lat siedemdziesiątych 20 wieku. Jak się można domyślać, kryzys energetyczny sprawił, że wszelkie zasilane prądem urządzenia stały się zbyt drogie w utrzymaniu i dlatego nikt nawet nie próbuje ich szukać i naprawiać.

Str. 41

(28)

Zarazem jednak obecność iPoda w świecie po apokalipsie wskazuje na to, że zagłada, która zatrzymała postęp cywilizacyjny i spowodowała regres kulturowy, wydarzyła się w dobrze nam znanym świecie cyfrowych mediów komunikacji i rejestracji danych. Jak można się domyślić, w ten sposób bracia Hughesowie starają się podpowiedzieć, że zalążki możliwej katastrofy kulturowej pojawiły się już w czasach nam współczesnych, kiedy cyfrowe media, krok po kroku, przejmują od nas dawny obowiązek pamiętania, zaś czytanie podstawowych dla naszej kultury dzieł w tradycyjnej, analogowej formie zaczyna powoli odchodzić w niepamięć.

W gruncie rzeczy przed podobną apokalipsą kultury już w 1971 roku przestrzegał George Steiner w serii czterech wykładów, opublikowanych następnie pod tytułem W zamku Sinobrodego [przypis 2.1.]. Przypomniała je niedawno Aleida Assmann [przypis 2.2.], kiedy diagnozowała przemiany pamięci kulturowej pod koniec 20 wieku. Jak twierdzi Assmann, Steiner słusznie uważa, że współczesna postkultura, czyli konsumpcyjna kultura masowa, w obliczu nieustannego postępu technologicznego i rozwoju mediów audiowizualnych prowadzi do zaniku kultury żywej. Dawna kultura tekstów wymagała od użytkowników takich kompetencji kulturowych, które zapewniały ciągłość tradycji,

przekazywanej z pokolenia na pokolenie w swoistej sztafecie dziejów. Tymczasem cyfrowe media audiowizualne, które uprzywilejowują komunikację za pośrednictwem obrazów i dźwięków, eliminują konieczność czytania, gdyż zastępują pisanie i czytanie innymi modelami zapisu i odtwarzania danych. Przede wszystkim zaś, jak już

wspomniałem, media cyfrowe przejmują od nas obowiązek pamiętania. Dlatego zanika stopniowo dawna sztuka mnemoniczna, która oczywiście okazuje się całkowicie zbędna w świecie cyfrowego zapisu danych.

Str. 42

Trudno się zatem dziwić, że – jak twierdził Steiner – dawną edukację, polegającą na przyswajaniu sobie wspólnego dla członków danej społeczności zrębu kultury, zastępuje pod koniec 20 wieku „zorganizowana amnezja” jako zjawisko, w którym zanik umiejętności czytania i interpretacji literatury przyspiesza rozpad pamięci kulturowej.

Diagnozy stawiane przez Steinera na początku lat siedemdziesiątych 20 wieku dotyczyły przede wszystkim tradycji jako pamięci kulturowej, rozumianej jako zbiór tekstów

kanonicznych i ich uświęconych interpretacji, niezależnych od upływu czasu i przemian cywilizacyjnych. Jeśli jednak film braci Hughes odczytać można jako krytyczny komentarz do współczesnej kultury medialnej, to jednocześnie jego fabułę potraktować należy jako traktat o ocalającej mocy pamięci kulturowej, która nigdy nie ginie, nawet jeśli zniszczeniu

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlatego też ironią jest to, że kiedy zmiany społeczne i ekonomiczne nasilają się, a populacja mieszkańców wsi i wiejska gospodarka stają się coraz bardziej wyspecjalizowane

W gerontologii zwraca się szczególną uwagę na oddziaływanie ze strony społeczeństwa na zróżnicowaną sytuację starszych kobiet i mężczyzn (przypis 11 Arber, Ginn 1993, s.

Kamil, odchodząc od Noemi, nie uzyskuje oczekiwanej wolności, powraca do niej, gdyż tylko wobec niej jest w stanie odczuwać rzeczywistość; z kolei Noemi, skupiając się na

System wyboru Prezydenta Stanów Zjednoczonych oparty jest bowiem na zasadzie federalizmu, wobec czego mówiąc o wyborach prezydenckich, mówimy de facto o 51

Nieco szersze omówienie koncepcji swobody umów w europejskiej tradycji prawnej wydaje się celowe, zważywszy na fakt, że członkowie Komisji Kodyfikacyjnej w Polsce

Jednakże świadkiem może stać się nie tylko przeżywca, ale również obserwator wydarzenia, który otarł się o przemoc, w jakiś sposób uczestniczył w wydarzeniu, choćby

kształtowane są poszczególne dzieła”, a pod pojęciem dzieła literackiego rozumianego jako „językowy twór sensowny (wypowiedź) spełniający warunki literackości przyjęte w

Mając to na uwadze, nie trudno spostrzec, że o ile utrzymywanie tego typu regulacji zasadne jest co do państw trzecich, gdzie system wymiaru sprawiedliwości często nie