Andrzej Szostek
Człowiek jako autokreator:
antropologiczne podstawy
odrzucenia encykliki "Humanae
Vitae"
Studia Philosophiae Christianae 25/2, 43-63
1989
Studia Philosophiae Christianae ATK
25(1989)2
ANDRZEJ SZOSTEK
CZŁOWIEK JAKO AUTOKREATOR.
AN TRO PO LO G ICZN E PO DSTA W Y ODRZUCENIA EN CY K LIK I „HUM ANAE V ITA E”
Wstęp. 1. Od etyki sytuacyjnej do egzystencjalnej. 2. Osoba ludzka: wolność wcielona w „naturę”. 3. Transcendentalny przełom we współ czesnej teologii. 4. Wybór podstawowy. 5. Praw o Boże — natu ra ludzka — społeczeństwo. 6. Konkluzja praktyczna: odrzucenie Humanae
vitae. 7. Uwagi krytyczne.
WSTĘP
„Rzadko k tó ra w ypow iedź U rzędu N auczycielskiego P io tra i jego następców spotkała się z ta k gw ałtow nym sprzeciw em , jak to m iało m iejsce w przy pad k u encykliki H um anae vitae P a w ła V I” \ Ta opinia znanego francuskiego teologa G ustava M ariteleta S J p o p a rta być może długą listą dowodów św iad czących o tym , jak szerokie k ręg i katolików — duchow nych i św ieckich —■ ów sprzeciw objął, jak w ysoką em ocjonalną te m p e ra tu rą się odznaczał, a w reszcie jak różne fo rm y p rzy bierał. Z pew nością w ielorakie było podłoże ta k silnej k o n te stacji nauczania papieskiego, toteż n ależy się w ystrzegać zbyt
jed nostro n nej i uproszczonej jej in te rp re ta c ji. T ym niem niej w a rto dziś, po u pływ ie 20 la t od ogłoszenia encykliki, zasta now ić się n a d tym , co zaważyło n a tak iej rea k c ji n a nią. W arto zwłaszcza szukać przyczyn trw ałości n egatyw nego jej odbioru przez w ielu członków Kościoła, szczególnie w k raja ch E uropy Zachodniej i A m eryki. Dziś bowiem em ocje w znacz n y m stopniu opadły, n ie znaczy to jednak, by pow szechniej sza była ap robata m oralnego p rzesłan ia zaw artego w encyklice, a także w nauczan iu Stolicy A postolskiej leżącym n iejako na jej p rzedłużeniu, a więc w licznych w ypow iedziach obecnego papieża — n a czele z a d h o rtacją Fam iliaris consortio — jak
1 G. M artelet, Die prophetische Botschaft von „Humanae vitae” im
Widerspruch, w: J. B äkm ann■ (Hrsg.), Befreiung vom objektiv Guten?,
Vom verleugneten Desaster der A ntikonzeption zum befreienden Ethos,
rów nież w do kum entach K ongregacji N auki W iary, aż po
D onum vita e % 1987 r.
Z tego p u n k tu w idzenia na szczególną uw agę zasłu g u je w y pracow ana przez w ielu w pływ ow ych teologów w spółczesnych koncepcja antropologiczno-etyczna, w k tó re j jak b y nie m ieści się w izja człow ieka i m oralności z a w a rta w ecyklice H um anae
vitae 2. K oncepcja ta, o kreślana n iek ied y m ianem „now ej teo
logii m o ra ln e j” dla pod k reślen ia jej zasadniczej odm ienności wobec teologii „ s ta re j”, jest dziełem w ielu autorów . Zrozu m iałe więc, że u ró żn y ch teologów n a b ie ra ona różn ych in d y w id u aln y ch odcieni i nie przez w szystkich w ypow iadana jest rów nie w yraźnie i rad y k aln ie. Tym n iem n iej w y d aje się, że jest ona dostatecznie czytelna i d ojrzała —· a zarazem dostatecznie opozycyjna wobec oficjalnego nauczan ia K oś cioła — by zasługiw ała n a k ry ty czn ą reflek sję i by widzieć w n iej w ażny elem en t przyczy n iający się do pow szechności i trw ałości o d rzucenia H um anae vitae.
Interesow ać m nie będzie p rz y ty m f i l o z o f i a człow ieka i m oralności, jak ą p rez e n tu ją au to rzy z k ręg u „now ej teologii m o ra ln e j”, nie zaś p roblem y ściśle teologiczne (takie jak in te rp re ta c ja P ism a św., ran g a w ypow iedzi M agisterium Ecclesiae w dziedzienie m oralności lu b tp.). W łaśnie bow iem p rz y ję ta przez w ielu teologów filozoficzna antropologia zdaje się decy dować w znacznej m ierze o ich sto su n ku do w skazań m oral n y ch zaw arty ch w encyklice H um anae vitae i ona też m a znaczny w pływ n a sposób rozum ienia i rozw iązyw an ia szeregu zagadnień teologicznych, b ardziej lub m niej bezpośrednio zw ią zanych z tą encykliką.
Cóż to więc za now a koncepcja człowieka? Dlaczego jest ona nie do pogodzenia z w ym ogam i encykliki H um anae v ita e ? Z jakich powodów uznać ją n ależy — p rz y całym respek cie dla jej oryginalności i atrak cy jn o ści — za nie ty lko błędną,
2 T. Ślipko słusznie zauważa, iż różnica zdań wywołana encykliką
Humanae vitae „tylko pozornie dotyczyła m oralnej kw alifikacji okreś
lonych kategorii ludzkiego postępowania. (...) W gruncie rzeczy przed miotem s,poru stały się same podstawy m oralności” (T. Ślipko, Rola
rozum u w kształtow aniu moralności, Studia Philosophiae Christianae
ATK 24(1988) z. 1, s. 123). Chciałbym, by poniższe rozważania potw ier dziły trafność spostrzeżeń i analiz zaw artych w cytowanym artykule, jak również w szeregu innych publikacji T. Slipki, choć spór ów będę tu charakteryzow ał w nieco innej perspektywie, pod pewym > względem szerszej, bo ukazującej, jak gruntow nie idea „twórczego rozum u” (o k tó rej niżej będzie mowa) kazała jej zwolennikom przeformułować całą tr a dycyjną teologię m oralną fundam entalną.
ale także p rak ty czn ie niebezpieczną? Oto p y tan ia , któ re w y znaczają treść i p lan poniższych rozw ażań. G łów ną ich część z ajm ie p rez e n ta c ja koncepcji człow ieka w y p raco w anej w ob rę bie tzw . „now ej teologii m o ra ln e j”. Z p rez e n ta c ji te j pow inno w ynikać, że — i dlaczego — m usi ona prow adzić do odrzucenia n o rm H um anae vitae. Na koniec w reszcie sp ró b u ję podjąć w sto sun k u do n iej reflek sję k ry ty czn ą. R efleksja ta, jak i po p rzed zająca ją pozy ty w n a p rezen tacja, może być tu p rze d sta w iona ty lk o w w ielkim skrócie, nie w olnym od uproszczeń. A le też tru d n o w ram ach jednego a rty k u łu powiedzieć zbyt w iele. Spełni on sw e zadanie, jeśli zachęci do dalszych i głęb szych rozw ażań zm ierzających nie ty lk o do w y jaśn ien ia p rz y czyn w spom nianego k ry zy su w teologii m o raln ej, lecz p rzede w szystkim do lepszego zrozum ienia sensu i doniosłości zasad m o ralny ch w dziedzinie p rzek azy w an ia życia ludzkiego, o k tó ry c h m ów i encyklika.
1. OD ETYKI SYTUACYJNEJ DO EGZYSTENCJALNEJ
Człowiek — au to k reato r. W olny tw órca siebie, swego oso bowego, m oralnego oblicza. Czy n ie w ielk a to i fascynująca praw d a o ludzk iej osobie? Czy nie odróżnia się on od bytów nieosoibowych w łaśnie tym , że jest zdanym n a w łasną odpo w iedzialność podm iotem rozum nie w olnych w yborów , k tó ry c h ostatecznym celem jest n ie ty le przek ształcanie św iata ile nade w szystko k ształto w anie siebie samego? I czy jest to aż ta k now a i rew o lu cy jn a m yśl? Przecież n ie k to inny, jak św. To masz, n a któ reg o z tak im upodobaniem p ow ołują się od w ie ków papieże i teologowie, p odkreślał, iż człowiek jest —
z woli Bożej —· „sibi ipsi et aliis p ro v id en s” 3, czyli że to sam Bóg pow ierzył człowiekowi troskę o siebie sam ego i św iat go otaczający. O statecznym celem istn ien ia ta k człow ieka, jak i całego w szechśw iata, jest Bóg. O ile jed n ak b y ty n ierozum ne prow adzone są doń m ocą p ra w nim i rządzących, a w ięc n ie jako z zew nątrz n a nie narzuconych, o ty le człow iek — oso bow y podm iot — sam m usi w ybrać sw ą drogę do Boga; sam zdecydow ać, jak i k sz ta łt będzie przyb ierało jego doń podo bieństw o.
N ie należy, oczywiście, owego w ezw ania do au to k re ac ji ro zum ieć n a zb y t rad y k a ln ie i jednostronnie. T ak w łaśn ie sta w ia ł spraw ę s y t u a c j o n i z m i K. R ah n er k ry ty k o w ał zw olen
ników tego stanow iska — jeszcze p rzed jego potępieniem przez Stolicę Św iętą — za nom inalizm i subiektyw izm , czyli za przyzn aw an ie podm iotow i ludzkiem u a try b u tó w absolutu de cydującego o d o b ru i złu 4. S ytu acjo n izm uzn aje za obow ią zującą jed n ą tylko norm ę: p rzykazanie miłości Boga i bliź niego. Inne, bardziej szczegółowe n a k azy m o raln e nie mogą mieć, zdaniem sytuacjonistów , c h a ra k te ru ogólnego, są bo wiem w yznaczone przez każdorazow o in n ą k o n k re tn ą sy tu ację. 0 tym , co tu i tera z jest w yrazem miłości, m usi zdecydow ać sam podm iot w oparciu o w łasne, pew ne poczucie słuszności. Je st to — zdanem R a h n era — stanow isko zarazem ab su rd aln e 1 naiw ne. A bsu rd aln e —- bo nie liczy się z przygodnością ludz kiego by tu; naiw ne — bo nie trzeb a być bardzo w nikliw ym psychologiem , by wiedzieć, jak łatw o ów stan sub iek ty w n ej pew ności w yw ołać i jak on jest zwodniczy.
Jed n ak że R ah n er nie chce poprzestać n a k ry ty c e sy tu a c jo - nizm u. D ostrzega w n im bow iem cenną, choć n iezbyt szczęśli wie sform ułow aną, ideę: ideę obrony niepow tarzalności lud z k iej osoby, k tó rą to n iepow tarzalność neoscholastyka zagubiła w gąszczu sw ej kazuistyki. Ogólne n o rm y m oralne, powiada R ahner, nie m ogą adekw atnie „przylegać” do k o n k re tn e j ludz kiej osoby, w łaśnie dlatego, że są ogólne (esencjałne), zaś czło w iek to indyw iduum , a więc coś w ięcej, niż szczególny p rzy padek tego, co ogólne. N ależy w ięc ety k ę esencjalną, fo rm u łu jącą ogólne zasady postępow ania, dopełnić e t y k ą e g z y s t e n c j a l n ą , k tó ra k o n c e n tru je uw agę n a no rm ach in d y w id u alny ch (zw anych przez R a h n era im p eratyw am i) i poszu k u je k ry te rió w popraw nego — żeby znów nie popaść w sy - tuacjo n istyo zn y subiektyw izm — nie dowolnego ich fo rm u łow ania 5.
2. OSOBA LUDZKA: WOLNOŚĆ WCIELONA W „NATURĘ”
P o stu la t dopełnienia ety k i esencjalnej egzysten cjaln ą za kłada, oczywiście, określoną koncepcję człowieka, w im ię k tó re j R ah n er k ry ty k o w ał zarów no n azb y t esencjalistyczne
4 K. Rahner, Situationsethik und Sündenm ystik, Stim m en der Zeit 145(1949)50, s. 330—342. W sprawie prezentacji i krytyki sytuacjonizmu w etyce chrześcijańskiej, por. też: S. Rosik, Sytuacjonizm etyczny
a chrześcijańska roztropność, Poznań 1986, s. 31—118.
5 Ideę etyki egzystencjalnej rozwijał K. R ahner m. in. w artykułach:
Über die Frage einer fundam entalen ExistentialetM k, w: tenże, Schrif ten zur Theologie, Rd. 2, Einsiedeln 1955, s. 7—94 oraz: Prinzipien und Im perative, w: tenże: Das Dynamische in der Kirche, Rreitaurg im Br.
[53
C Z Ł O W IE K J A K O A U T O K R E A T O R 47jego rozum ienie w tra d y c y jn e j teologii, jak i n azb y t in d y w i du alistyczne w sytucjonizm ie.
K im jest dla R a h n era człowiek? N ie w chodząc w zbyt szcze gółowe rozw ażania antropologiczne znanego te o lo g a e, p rzy to czyć chciałbym podaną przezeń zw ięzłą c h a ra k te ry sty k ę ludz k iej osoby, w ażną m. in. dlatego, że p rzejęło ją w ielu w spół czesnych m oralistów katolickich. „W oparciu o duchow o-m a- terialn ą dw oistość człowieka należy rozróżnić — pow iada R ah n er — m iędzy człow iekiem jako in telig ib iln ą osobą, a czło w iekiem jako „ n a tu rą ”. Przez osobę rozum ie się człowieka, o ile może on w wolności sobą sam ym (jako n a tu rą ) dyspo- now ć i rzeczyw iście dysponuje. Przez n a tu rę rozum ie się to w szystko, co w a ru n k u je możliwość w olnego działania czło w ieka jako osoby, a zarazem stanow i n orm ę ograniczającą autonom iczną suw erenność w olności” 7. Ten, kto choć trochę obeznany jest z klasyczną B oetiusa definicją osoby (rationalis
naturae individ u a substantia) i sposobem jej in te rp re to w a n ia
w scholastyce, m usi zauw ażyć m. in. silne przesunięcie akcentu w pojm ow aniu osoby z rozum ności na w o l n o ś ć oraz od m ien n y od trad y cy jn eg o sens term in u „ n a t u r a ” (który sam R ah n er nie bez rac ji często o p a tru je w ty m kontekście cudzy słowem). W „ n a tu rz e ” m ianow icie u p a tru je R a h n e r nie istotę
I9602, s. 14—37. K ryteriów poprawnego form ułow ania im peratywów szu kał Rałm er w oparciu o ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli. Por.: K. Rahner, Die Logik der existentiellen Erkenntnis bei Ignatius von
Loyola, w: tenże, Das Dynamische in der Kirche, dz. cyt., s. 74—148.
6 Dobry skrót antropologii K. R ahnera znaleźć można m. in. w jego
Podstawowym w ykładzie wiary, W arszawa 1987, zwł. s. 9—100. Por. też
jego artykuł Teologia a antropologia, Znak 21(1969) n r 186, s. 1533—1551. Filozoficzno-krytyczną analizę antropologii R abnera przeprowadził m. in. T. Klimsfci. Por. jego: Człowiek jako relacja bytującego do bytu. Pod
stawowe problemy antropologii filozoficznej K. Rahnera, W arszawa 1986.
7 K. Rahner, Die Gliedschaft in der Kirche nach der Lehre der
E nzyklika Piusa X II „Mystici Corporis”, w: tenże, S chriften zur Theo logie, Bd. 2, dz. cyt. s. 86 (tłum. moje — A. S). Tę definicję ludzkiej
osoby przytaczają z aprobatą i analizują m. im. następujący moraliści katoliccy: J. Fuchs, Die Frage an das Gewissen, w: tenże (Hrsg.), Das
Gewissen. Vorgegebene N orm verantw ortlichen Handelns (oder Produkt gesellschaftlicher Zwänge?, Düsseldorf 1979, s. 56n; tenże, Teologia
moralna, W arszawa 1974, s. 96—101, F. Böckle, Fundamentalmoral, M ün
chen 1977, s. 43—48; tenże, G rundbegriffe der Moral. Gewissen und
Gewissensbildung, Aschaffeniburg 1967, s. 34—37, B. Schüller, Gesetz und Freiheit, Düsseldorf 1966, s. 22m, K. Demmer, Sein und Gebot,
M ünchen 1971, s. 243—249. Dłuższa jeszcze byłaby lista autorów, któ ry w prawdzie w prost nie przytaczają cytowanej R ahnera definicji ludz kiej osoby (lub form uły jej równoważnej), ale w yraźnie ją suponują.
danego b y tu u jaw n io n ą w jej działaniu (jak to czyni filozofia klasyczna,) lecz „to, co z a sta n e ” przez ludzkiego d u cha (wol ność); to, co może i pow inno być podporządkow ane duchow i, choć w aru n k iem tego podporządkow ania jest resp ek tow an ie — i w m iarę m ożności w y k o rzy sty w an ie — p ra w „ n a tu rą ” rz ą dzących.
R a h n era „k o re k ta ” trad y cy jn eg o rozum ienia lud zk iej osoby pociąga za sobą, rzecz jasna, daleko idące konsekw encje. W szczególności tak a koncepcja człow ieka każe u p a try w a ć k r y te riu m w arto ści m o ra ln ej czynu (czyli n o rm ę m oralności) głów nie, lu b w ręcz jedynie, w tym , ja k dalece przyczynia się on do po tw ierdzenia w olności ludzkiego podm iotu i jej n iejak o rozszerzenia: pow iększenia jej w ładztw a w zględem „ n a tu ry ”. T rak to w an ie przez rzeczników tak ie j antropologii wolności jako w artości par excelelnce m o raln ej jest zrozum iałe, jeśli się p am ięta o tym , że w artość m oraln a to w łaśnie ta w artość, k tó ra przyczynia się do doskonalenia (spełnienia) człow ieka jako c z ło w iek a8. To zaś, co isto tn e dla człow ieka jako czło w ieka, u p a tru je się tu w łaśnie w osobowym jego w ym iarze, u tożsam ianym ty lk o z wolnością.
K o n sek w en tn ie „ n a tu ra ” jako to, co przedosobow e w czło w ieku pozbaw iona zostaje isto tn ej m o raln ej ran g i. T ru d no się z nią nie liczyć, ale nie n ależy w jej praw idłow ościach u p a try w ać w iążących w skazów ek odnoszących się do — w cielonej w tę „ n a tu rę ”, ty m n iem n iej ra d y k a ln ie od n iej różn ej — osoby-wolności. Z rozum iała jest w ty m kon tek ście uw aga J . Fuchsa, iż „m ożna chyba, a n a w e t byłoby to sensow niej, zam iast „ n a tu ra ” m ówić o „osobie” jako no rm ie m oralności” 9. W dalszej c h a ra k te ry sty c e om aw ianej koncepcji człow ieka trz e b a n am więc skupić uw agę z jed n ej stro n y n a wolności luzd k iej (jej stru k tu rz e , sposobie m an ifestow an ia się) z drugiej zaś n a „ n a tu rz e ” w jej re la c ji do osoby.
D la zrozum ienia jed n ak refero w an y ch tu poglądów poży teczne będzie poprzedzenie ich niew ielką, ale w ażną d ygresją n a tu ry historycano-filozoficznej i teoriopoznaw czej zarazem .
3. TRANSCENDENTALNY PRZEŁOM WE WSPÓŁCZESNEJ TEOLOGII
Soborow y w ysiłek odnow y całego K ościoła n ie m ógł om inąć teologii m o raln ej. D e k re t o form acji k ap łań sk iej p o d k reśla
8 Jest to dość powszechny sposób rozum ienia wartości m oralnej, po dzielany m. in. ta k ie przez m arksistów. Por. H. Jankow ski (red.), Etyka, W arszawa 1973, s. 17.
naw et, iż ,.szczególną tro sk ę n ależy skierow ać k u udoskonale niu teologii m o ra ln e j” 10, a d y rek ty w ę tę odczytyw ać należy w kontekście in n y ch w skazań zarów no odnoszących się do teologii w ogóle (np. ściślejszego jej zw iązku z filozofią) u , jak i do w szystkich katolików , k tó ry m Sobór m. in. zaleca: „niech więc w iern i ży ją w najściślejszej jedności z in n y m i ludźm i sw oich czasów i s ta ra ją się dokładnie uchw ycić ich sposoby m yślenia i odczuw ania, zn ajd u jące w yraz w ich k u ltu rz e u m y sło w ej” 12. Te i podobne soborow e p o stu la ty m u siały skłonić teologów m . in. do tego, by życzliw iej p o tra k to w a li dotąd nie obecne lu b słabo obecne w teologii n u r ty filozoficzne. W szcze gólności m usiały skłonić niem ieckich teologów do bliższego zainteresow anie się niem iecką — jakże b ogatą i wciąż żyw ą — tra d y c ją filozoficzną, od K an ta, poprzez H egla, aż po H usserla i H eideggera, silnie nasyconą i d e a l i z m e m . J e st rzeczą godną uw agi, że n a jb a rd zie j tw órczy i liczący się au to rzy zw iązani z „nową teologią m o ra ln ą ” należą do k ręg u języka niem ieckiego i z n a jd u ją się pod b ard ziej lub m n iej w y raźny m w pływ em niem ieckiego idealizm u 13.
W yjątkow e m iejsce w te j tra d y c ji zdaje się zajm ow ać I. K a n t i jego „kopernikański p rz e w ró t”. P rzy pom n ijm y, iż polegał on — u jm u jąc rzecz w ogrom nym skrócie — n a tym , że, w edług K an ta, uleg am y n aiw n em u złudzeniu sądząc, iż przy pom ocy sw ych w ładz poznaw czych p o zn ajem y a d e k w a t nie św iat. P rzeciw nie, to dzięki istn ien iu „rzeczy-w -sobie” („noum enów ”) pozn ajem y w łasne k ateg o rie poznawcze, pod m iot bow iem n a k ła d a n a „n o u m en y ” sw e k ategorie, któ re zniekształcają ów św iat „rzeczy-w -sobie”, fo rm u ją c „fen o m eny ”,
10 D ekret o form acji kapłańskiej, p. 16. Cytuję za: Sobór W atykań
ski 11. K onstytucje, Dekrety, Deklaracje, Poznań 19862.
11 Tamże, p. 14.
12 K onstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, p. 62.
13 Obok wspomnianych wyżej autoróiw (K. Rahner, J. Fuchs), wymie nić można w tym kontekście takie nazwiska, jak: F. Bockte, A. Auer, B. Schüller, К. Demmer, В. Häring, J. Gründel, P. K nauer, W. K orff. Oczywiście, n u rt w teologii, nazwany tu nieco umownie „.nową teo logią m oralną”, współtworzą także teologowie spoza kręgu języka nie mieckiego: Włosi (E. Ghiavacci, A. Molłnaro, G. Piana), Holendrzy (C. .Van der Poel, E. Schillebeeckx.W. Van der Marek), Am erykanie (R. McCormick, С. O urran, J. G. Milhaven). W ydaje się jednak, że pod staw ow e zręby om awianej tu koncepcji antropologicznej są dziełem przede wszystkim autoróiw niemieckojęzycznych. Godzi się wszakże do dać, że również kry ty k a jej podejmowana jest szczególnie gruntow nie przez Niemców i A ustriaków (A. Laun, R. Spaemann, J. Seifert, A. G ünthör, J. Bökmann, G. Ermecke, J. Stöhr).
czyli „rzeczy -d la-p o dm io tu ”. A k t poznania m a więc wg K a n ta c h a ra k te r istotn ie tw órczy; podm iot mocą sw ych poznaw czych kateg o rii k o n stru u je w łasny przedm io t poznania — „fenom en”'.
■Myśl K a n ta rozw ija współcześnie f i l o z o f i a t r a n s c e n d e n t a l n a . W przeciw ieństw ie do klasycznej filozofii obiek- ty w isty cznej — budow anej w oparciu o dane poznania przed m iotow ego (tem atycznego) — bada ona, co w podm iocie w y znacza s tru k tu rę poznania (luib zresztą jakiegokolw iek innego ro d zaju aktyw ności podm iotu). Inaczej mówiąc, tra n sc en d e n - ta lis ta zastan aw ia się, jak w ogóle jest m ożliw y ak t poznania; co w podm iocie stanow i jego w a ru n e k tra n sc en d e n taln y : uprzednio, apriorycznie w y znaczający konieczną s tru k tu rę przedm iotu, k o n s t r u u j ą c y ów przedm iot w łaśnie jako przedm iot poznania — i w ty ch apriorycznych w a ru n k a ch u p a tru je on g w aran cję pew ności u zyskan ej wiedzy. Skłonny jest przy ty m podkreślać ra d y k a ln ą różnicę pom iędzy „tem atycz n y m ” poznaniem św iata przedm iotów , a „atem aty czn y m ”, ' n ie u c h w y tn y m w k ateg o riach przedm iotow ych, uśw iadom ieniem sobie sw ej w łasn ej podm iotowości.
W arto o te j specyfice filozofow ania tran scen den talistyczn ego pam iętać, gdy się czyta .prace w spółczesnych k ato lickich m o ra listów , poniew aż w ielu z n ich — i to szczególnie w pływ ow ych (K. R ah n er, J. Fuchs, F. Böckle, K. D em m er) — ten ty p m y ślenia stosu je w sw ych rozw ażaniach. Po te j dygresji w racam y do system atyczn ej p rezen tacji koncepcji człow ieka jako auto - k rea to ra , ściślej zaś: do bliższej c h a ra k te ry sty k i jego w ol ności.
4. WYBÖR PODSTAWOWY
O kreślając pew ne a k ty angażujące ludzką wolność m ianem w y bo ru podstaw ow ego (decyzji podstaw ow ej, optio fu n d a m e n
talis), teologowie nie zam ierzają odw oływ ać się jedy nie do
dość oczyw istego fak tu , że decyzje człow ieka m ają różną głę bię, n ie w szystkie są rów nie doniosłe życiowo i z rów ną d e term in acją przezeń podjęte. Chodzi im raczej o to, że każda decyzja „ p e ry fe ry jn a ”, kateg o rialn a, zm ierzająca do osiągnięcia jakiegoś k on k retn eg o przedm iotow ego dobra, stano w i jedno cześnie w y raz wolnego sam ookreślenia się tegoż p o d m io tu u . D ecyzje te także, oczywiście, w p ły w ają n a ich podm iot, n a
14 N a tem at optio fundam entalis pisali interesująco m. in.: K. Rahner,
Podstawowy w ykład wiary, dz. cyt., s. 19—41; tenże, Z um theologischen B egriff der Konkupiszenz, w: tenże, S chriften zur Theologie, Bd. 1,
dalszy bieg jego życia; przede w szystkim jed nak zeń w y p ły w ają; w y ra ż ają ów w ybór podstaw ow y, k tó ry m usi się· w k o n k re tn e a k ty decyzji „w cielić” , choć zarazem W żadnym z n ich nie m oże się „w yczerpać”’.
Ja k dotąd, c h a ra k te ry sty k a relacji pom iędzy w yborem pod staw ow ym a decyzjam i odnoszącym i się do uchw ytn ych , k a te - g o rialn ych dóbr, zgodna jest jeszcze z silnie u g ru n to w an y m w w ielow iekow ej tra d y c ji teologicznej prześw iadczeniem , w e dług którego ty lk o sam Bóg jest ad ek w atn ym „przedm iotem ” w yb oru człowieka; w szelkie dobra ziem skie są jedynie nieko niecznym i śro d k am i-etapam i w d ążeniu do Niego.
Tę tra d y c y jn ą scholastyczną tezę in te rp re tu ją jed n ak R ahner, Fuchs i in. teologowie w duchu w spom nianej filozofii tra n s cendentaln ej. P o d k re śla ją oni, że w y b ó r p o d s t a w o w y m a zasadniczo inną s tru k tu rę i sens, niż decyzje „ p e ry fe ry jn e ”. Odnosi się on bow iem do podm iotu, nie zaś do przedm iotów , m a w ięc c h a ra k te r .p o d m i o t o w y: atem atyczny, w ciągu życia ziem skiego n ig d y w pełni nie uśw iadom iony. O p arty jest 0 tego sam ego rodzaju atem atyczne, podm iotow e sam orozum ie- nie, niem ożliw e do adekw atnego w y rażenia w przedm iotow ych kateg o riach tego św iata. O statecznym „m otorem ” tego fu n d a m en taln eg o dynam izm u lud zk iej osoby, podstaw ą sam orozum ień człow ieka i n ajgłębszym „sk ąd” oraz „dokąd” jego pragnień 1 dążeń, jest Bóg —■ A bsolutny Podm iot. Jego także tra fn ie j „c h w y ta” człowiek w ak tach poznania podm iotowego, atem a- tycznego, niż w a k ta c h poznania przedm iotow ego, kiedy Bóg jaw i się jako k o n k retn y , treściow o określony „K to ś”, ku k tó rem u k ie ru je m y nasze m yśli i pragnienia, trochę podobnie, jak je k ieru jem y w stro n ę poszczególnych stw orzeń. F u n d a m en ta ln y a k t u m iłow ania Boga m a więc z isto ty sw ej cha r a k te r tran scen d en taln y , podm iotow y, a zarazem n ieu chro nn ie tw órczy, w olny, n iep rzek ład aln y jednoznacznie n a jakikolw iek p ro g ra m działań, k tó ry w yznaczałby k o n k retn y , treściow o określon y i konieczny sposób w ielbienia Boga. Podobnie jest z przykazan iem m iłości bliźniego: człow iek jest u k o n sty tu o w an y jako isto ta społeczna, koniecznie u k ieru n k o w a n a n a in ne osoby, jednakże jest to odniesienie podm iotow e, a nie przedm iotow e; tw órcze, a nie odtwórcze. Z przy kazan ia m iłości bliźniego nie w y nik a więc jednoznacznie, jaki k o n k retn y , k ateg o rialn y k sz ta łt m iłość ta m usi przy brać.
115; J. B. Metz, Befindlichkeit, w: Lexikon fü r Theologie und Kirche, Bd. 2, Freiburg im Br. 1958, s. 102—104.
T ak oto powoli odsłania się znaczenie tra n sc en d e n taln e j in te rp re ta c ji w ybo ru podstaw ow ego d la etyki, zwłaszcza zaś dla rozum ienia sensu i ran g i tzw . treściow ych ogólnych n o rm m oraln ych , tak ich jak: nie zabijaj!, nie cudzołóż!, nie k rad n ij!. Z auw ażm y bowiem: no rm y te reg u lu ją postępow anie człow ieka dotyczące tak ich dóbr, jak życie, in sty tu c ja m ałżeństw a, m a jętność. D obra te m ają k ateg o rialn y , u c h w y tn y c h a ra k te r. Przez dążenie do n ich łub ich ochronę, w olna ludzka osoba może w yrazić swój — o p a rty n a sam orozum ieniu — w ybór podstaw ow y. A le ż a d n e z t y c h d ó b r n i e „ w i ą ż e” o s o b o w e j w o l n o ś c i , respeikt dla żadnego z n ich nie stanow i koniecznego w a ru n k u w olnej sam orealizacji podm iotu. Inaczej m ów iąc, poszanow anie życia — w łasnego lub in n y ch — m o ż e być na ogół kateg o rialn y m sposobem w y rażan ia fu n dam en talneg o w yboru miłości Boga i bliźniego, ale n im być n i e m u s i . I zależy to nie ty lk o od zew nętrznego u k ład u sy tu a c y jn y c h w arunk ó w działania człowieka. B ard ziej jeszcze zależy od sensu, jalki tem u d ziałan iu n a d a człowiek w im ię swego w yboru podstaw ow ego, z n a tu r y sw ej w ym ykającego się ocenie w św ietle n o rm ogólnych. Te o statn ie n a w e t „p ery fe ry jn y c h ” decyzji k ateg o rialn y ch dotyczą ty lko po części. Nie m ogą bowiem z góry określać znaczenia czynów, skoro to zna czenie k o n sty tu u je podm iot w łaśnie ak tem swego w y bo ru p od staw ow ego. Do obiektyw nego znaczenia ko n k retn eg o czynu należy więc przede w szystkim to, czy i w jakim stopniu stanow i on w y raz podstaw ow ej decyzji podm iotu. W duchu ta k rozum ianego zw iązku pom iędzy optio fu n d a m e n ta lis
a k o n k retn y m i czynam i i ich oceną może stw ierdzić A. Mo- linaro, iż „czyn nie dlatego zostaje spełniony, poniew aż jest dobry, lecz jest dobry, n a ile zostanie w y ko nan y jako tra fn y hic et n unc w y raz sam ospełnienia m o raln ie d o brej osoby” 1S, zaś B. H äring, po p rzed staw ien iu k ilku p rzykładów sam obójstw a, powie: „to, co jest oznaczone ty m sam ym te rm i nem , może być w jed n y m .przypadku szlach etną odpowiedzią n a p otrzeby bliźnich, rozum ianą i zam ierzoną jako p ełna m i łości odpowiedź n a w ezw anie Boga, w in n y m p rzy p ad k u b u n tow niczym odrzuceniem Jego św iętej m iłości” 1S,
15 A. Molinaro, L’applicazione della conscienza, Rivüeta di teologia m orale 3(1971), s. 30 (tłum. moje — A. S.). Por. też: J. Fuchs, Teologia
moralna, dz. cyt. s. 127.
i l l ] C Z Ł O W IE K J A K O A U T O K R E A T O R 53
T ru d n o nie zgłosić już podejrzenia, że tak a koncepcja czło w ieka m a w grun cie rzeczy su b iek ty w isty czny ch a ra k te r. S ubiektyw izm etyczny ,polega przecież w łaśnie n a uzależnianiu w artości m o ralnej czynu od sam ego podm iotu: od jego orga nizacji psyeho-fizycznej lu b n a w e t od jego decyzji ” . Cóż innego zaś czynią teologowie, k tó rzy u zależniają tę w artość od „opcji fu n d a m e n ta ln e j” podm iotu; opcji, k tó ra — jako pod m iotow e, atem atyczne u k ieru n ko w an ie wolności — w ym yka się ocenie w św ietle treściow ych, o b iektyw nych no rm m o ralny ch ?
5. PRAWO BOŻE — NATURA LUDZKA — SPOŁECZEŃSTWO
Także odw ołanie się do Bożego P ra w a obiektyw nie w iążącego wolność ludzką, przy tej koncepcji wolności problem u subiek tyw izm u nie rozw iązuje. Owszem , Bóg w iąże ludzką osobę sw ym praw em , ale nie inaczej, jak poprzez rozum ną tejże osoby wolność. Nie ty lko więc Jego w ola nie ogranicza w ol ności człowieka, ale w ręcz stanow i jej fu n d am en t i gw arancję, co najlep iej w yrażać m a form u ła „t e o n o m i с z n a a u t o- n o m i a ”. Oczywiście, człowiek jest zobow iązany — w łaśnie „teonom icznie”, Bożym P raw em — do szukania w łaściw ych fo rm m iłości ale w poszukiw aniu ty m zdany jest w yłącznie n a w łasne rozeznanie — i w ty m sensie jest on autono m iczny !S. Nie m ożna w ty m kontekście pow oływ ać się na objaw ione Boże n ak azy i zakazy. Tego rodzaju n o rm y zaw arte w Piśm ie św. u k azu ją n ajgłębszy sens dobra i zła m oralnego, zachęcają człow ieka do szukania dobra, nie w y ręczają go jed n a k w ty ch p o sz u k iw a n ia c h 19. Z am iast więc mówić, że czyn jest m oralnie dobry, o ile jest zgodny z Bożym P raw em , n ależy raczej powieidzieć, że jest on zgodny z ty m P raw em , o ile jego podm iot dokonuje go w edle własnego· przekonania o tym , co słuszne.
17 Por. W. Tatarkiewicz, O bezwzględności dobra, w: tenże, Droga do
filo zo fii'i inne rozprawy filozoficzne, W arszawa 1971, s. 205—240.
18 Bliżej na tem at tak pojętej autonomii człowieka, por. np.: A. Auer,
Autonom e Moral und christlicher Glaube, Düsseldorf 1971; F. Böckle, Theonome Autonomie. Z u r Aufgabestellung einer fundam entalen Moral theologie, w: J. Gründel, F. Rauch (Hrsg.), H umanum. Moraltheologie im Dienst des Menschen, Düsseldorf 1972, s. 17—46; J. Fuchs, Teologia moralna, dz. cyt. s. 171—192.
18 Por. w tej sprawie zwłaszcza: В. Schüller, Zur Diskussion über
das Proprium einer christlichen Ethik, Theologie und Philosophie
51(1976), s. 321—343 oraz: J. Fuchs, Das Gottesbüd und die Moral in
Do czego jed n ak m a się odwołać podm iot w sw ych au to n o m icznych poszukiw aniach słuszności, by ustrzec się przed su b iek ty wis tycznym utożsam ieniem wolności z dowolnością? T ra dycy jnie bliższą o b iek ty w n ą norm ę m oralności u p a try w an o w p r a w i e n a t u r a l n y m . A u to rzy z k ręg u „now ej teo logii m o ra ln e j” z term in u tego i jego fu n k cji w etyce nie rezy g n u ją, in te rp re tu ją go jed n a k w du ch u om ów ionej w yżej ■koncepcji osoby ludzkiej, k tó re j „ n a tu ra ” jest zadana do pod porządkowania w olności 20.
O tóż ta k p o jęta n a tu r a — .powiadają, nasi au torzy — ani nie jest ta k stała, jak kiedyś sądzono, an i sam a przez się m oralnie człow ieka jako osoby nie w iąże. Że nie jest stała, to pokazują w y raźn ie nauiki em piryczne. D aw ny, sta ty c zn y obraz człow ieka i św iata trzeb a zastąpić now ym , d ynam icznym . Człowiek przy ty m n ie ty lk o podlega ew olucji; dzięki m ocy swego rozum u m oże dalsze k ieru n k i swego rozw oju — indyw id ualn ego i spo łecznego — zaprogram ow ać. T ym bardziej więc nie należy praw idłow ości biologicznych, jak im człowiek podlega, tra k to w ać jako m o raln ie w iążących. N adaw anie m o ra ln ej ran gi ty m praw idłow ościom jest istotą błędu b i o l o g i a m u , często w y ty k an eg o tra d y c y jn e j teologii, a także d okum entom U rzędu N auczycielskiego Kościoła, z encykliką H um anae vitae w łącz nie. Biologizm jest w łaściw ie in n y m im ieniem lu b szczególnym przyp adk iem n atu ra liz m u : logicznie nieu p raw n ion eg o p rzejścia od fa k tu do n orm y, czyli uzn aw an ia za n o rm aty w n ie w iążące n a tu ra ln y c h praw idłow ości — biologicznych, socjologicznych lu b jakichkolw iek inn y ch — w yłącznie n a po dstaw ie fak tycz nego ich respektow ania. To zw ierzęta jako stw orzenia bezro- zurane podlegają tak im .prawom i tą drogą osiągają w łaściw ą sobie doskonałość. Człowiek nato m iast, poznaw szy te p ra w i
!0 Współczesna litera tu ra teologiczna poświęcona problematyce praw a naturalnego jest szczególnie bogata i trudno wyróżnić naw et najw ażniej sze lub najgłośniejsze jej pozycje. Z punktu widzenia interesującej nas problem atyki powołać się można, tytułem przykładu, na artykuły F. Böckilego, Rückblick und Ausblick, w: tenże, (Hrsg.) Das Naturrecht
im. Disput, Düsseldorf 1960, s. 121—150; Sittliches Naturgesetz in ge schichtlicher W irklichkeit, w: F. Henrich (Hrsg.), Naturgesetz und christliche Ethik, München 1970, s. 105—115; Natur als Norm in der Moraltheologie, w: Naturgesetz und christliche Ethik, dz. eyt. s. 73—90;
por. też jego: Fundamentalmoral, dz. cyt. s. 235—287, B. Schüllera, W ie
weit kann die Moraltheologie das Naturrecht entbehren?, Lebendige
Zeugnis 20(1965), s. 41—65; Zur theologischen Diskussion über die L ex
naturalis, Theologie und Philosophie 41(1966), s. 481—50 oraz J. Fuchsa, Teologia moralna, dz. cyt. s. 193—240. Por. też wspom nianą wyżej roz
dłowości, może w ykorzystać je w edle swego u znania odpow ia dającego jego podstaw ow em u w yborow i: całościowo po jętej w izji sam ego siebie, sw em u a u t o - p r o j e k t o w i . Może im n adać stosow ny sens, nie zaś sens ów tylko odczytyw ać i tra k tow ać jako sobie zadany. N a tu ra ludzka sprow adzona jest więc do tak rozum ianego auitoprojektu, k tó ry stanow i jednostkow ą (bo dotyczącą k o n k retn e j osoby) i ogólną (bo obejm ującą cale jej życie) k o n k rety zację w spom nianego w yżej podstaw ow ego samorozuimdenia.
Oczywiście, au to p ro jek t ten nie może być zupełnie dowolny; m usi respektow ać p raw a biologiczne (inaczej niesiposób swą cielesnością sterow ać). M usi też uw zględniać p ra w a życia spo łecznego i całe k u lturo w e, historycznie ukształto w ane jego podłoże. Człowiek jest — jak w spom niano — isto tą koniecznie społeczną. Swój au to p ro jek t k onstruow ać może więc jedynie w dialogu z innym i, resp ek tu jąc ich a u to p ro jek ty . S tą d n ie m ałe znaczenie dla w ery fik acji trafności indyw idualnego au to p ro je k tu m a i k o n s e n s : społeczna jego aprobata. P ra w id ło w em u rozpoznaniu rela cji pom iędzy idyw iiduałnym a u to p ro jek - tem a zastan ym i w danej społeczności w zorcam i zachow ań służy analiza dośw iadczenia m oralnego ai. T ym n iem n iej, jeśli chce się u n ik n ąć w spom nianego błędu n a tu ra liz m u w jego so cjologicznej w ersji, to nie m ożna uznać za m oralnie w iążące jakichkolw iek reg u ł zachow ań tylko dlatego, że re g u ły te już są przez w szystkich lu b większość członków d an ej społeczności zaaprobow ane. Poszczególny człowiek m usi sam , w sposób w olny zdecydow ać, jak siebie rozum ie i jak ą drogą będzie dążyć do sam orealizacji.
T ak oto odw ołanie się do p raw a n a tu ra ln e g o raczej p o tw ier dza i um acnia p rero g a ty w y wolności ludzkiej, niż je ogranicza. Treściow e i ogólne, zawsze człow ieka w iążące, n o rm y m oralne n ie ty lk o „nie p rz y s ta ją ” adek w atn ie do wolności ludzkiej osoby. Nie w y ra ż ają one rów nież tra fn ie n a tu r y dóbr, n a k tó ry c h straży stoją. Życie ludzkie, in sty tu c ja m ałżeństw a, dobra m aterialn e, etc. m ają c h a ra k te r w zględny, p r z e d m o r a 1 n y.
21 W sprawie doświadczenia moralnego, por. m. in.: F. Böekle, Fun dam entalm oral, dz. cyt., s. 268—287; D. Mieth, M oral und Erfahrung. B ei-, träge zu r theologisch-ethischen H erm eneutik, Freiiburg—Wien 1977; B. Schüller, Die B edeutung der Erfahrung fü r die R echtfertigung s ittli cher Verhaltensregeln, w: K. Demmer, B. Schüller (Hrsg.), C hristlich glauben und handeln, Düsseldorf 1977, s. 261—286; J. -Gründe!, Die B edeutung, einer K on vergen zargw n en tation fü r die G ew issh eitsbüdu ng und für vern ü n ftiger m enschlicher Einsichten, Concilium 12(1976), s. 634—640.
Ich sens, jak rów nież sens i obow iązyw alność no rm n a k a zu jących ich o chronę lub rozw ój, zależne są od a u to p ro jek tu pod m iotu. P o d m i o t n i e t y l e o d c z y t u j e (k o n statu je) ak tam i swego sum ienia, co go obow iązuje, i l e r a c z e j tym iż ak ta m i sum ienia k o n k r e t n ą p o w i n n o ś ć i r e g u ł y go obow iązujące t w o r z y (k onstytuuje). P o prze s ta ń m y tu n a jed n y m sform u ło w an iu ilu stru ją c y m te n sposób pojm ow ania sum ienia, choć p rzykładów tego ty p u m ożna p rzy toczyć w iele. „Sum ienie trzeb a rozum ieć jako jedność in tu ic ji em otyw nej, w olityw no-tw órczej, a k tu a liz u ją c e j” — pisze A. M olinaro. „Owa jedność zaw iera w sobie u stanow ienie w stru k tu rz e samego sum ienia tw órczej relacji m iędzy w a r tością m o raln ą i ponadto określenie sum ienia jako wolności. M ożna więc powiedzieć, że wolność, to znaczy sum ienie jako wolność, jest sam a w sobie w artością i ona sam a wchodzi jako część składow a do sam ego św iata w arto ści” 22.
Zgodnie z tak im rozum ieniem n a tu ry ludzkiej, wolności i sum ienia, przeb u d o w u je się rów nież tra d y c y jn ą s tru k tu rę a rg u m e n ta c ji etycznej. Nie w chodząc w szczegóły tego złożo nego zagadnienia pow iedzm y tylko, że om aw iani tu teologo w ie — jak zresztą m ożna było oczekiwać — od rzu cają k a te gorię czynów zawsze, przedm iotow o (e x obiecto) m oralnie złych; ich przy jęcie m usiałoby pociągać za sobą uznanie tre ś ciow ych i zaw sze obow iązujących n o rm m oralnych. Opow ia d ają się też n a ogół dość w y raźn ie za tzw. k o n s e k w e n - c j a l i z m e m (teleologizm em), czyli za poglądem uzależnia jącym słuszność czynu w yłącznie od p rzew id yw any ch jego s k u tk ó w 2S. Czym jed n ak m ierzyć w artość ty c h skutków ?
82 A. Molinaro, Tw órczość i odpow iedzialność sum ienia, w: P erspek ty w y i p ro b le m y teologii m oralnej, W arszawa 1982, s. 124—130. K ry tyczne omówienie szergu tego rodzaju sformułowań znaleźć można m. in. w książce A. Launa, Das G ew issen. O berste N orm sittlich en H andelns,
Innsbruck 1984, s. 72—91.
23 Rozróżnienie pomiędzy teleologizmem a deontologizmem pochodzi od C. D. Rroada, Five T ypes of Ethical Theory, London 1930. Wprowadze nie go do literatu ry teologicznej jest zasługą В. Schülüera. Por. zwłasz cza jego: Die Begründung sittlich e U rteile. T ypen ethischer A rgum enta tio n in d er katholischen M oraltheologie, Düsseldorf 1973, a także a rty kuły: A nm erkungen zu dem B egriffspaar „teleologisch — deontologisch”,
Gregorianum 57(1976), s. 741—756; N euere B eiträge zu m Thema: „Be gründung sittlich er N orm en”, Theologische Berichte 4(1974), s. 109—181. Spośród innych — nader licznych — opracowań tego tem atu w duchu „nowej teologii m oralnej” wymieńmy jeszcze, oprócz przytaczanych wcześniej pozycji J. Fuchsa i F. Böcklego, książkę F. Scholza: Wege, U m w ege und A u sw ege d er M oraltheologie. Ein P lädoyer für begrün dete Ausnahm e, München 1976.
W yw ody dotychczasow e każą przypuszczać, że ich k ry te riu m u p a try w a ć się będzie w w olnym au to p ro jek eie p odm iotu dzia łania. I rzeczyw iście, szereg au to ró w w spółczesnych re in te r- p re tu je w ty m du ch u tra d y c y jn y tra k ta t o m oralności czynu w raz z tzw . zasadą podw ójnego sk u tk u . B odaj n ajciek aw iej i n ajk o n sek w en tn iej czyni to P. K n a u e r 24. P o stu lu je on, by aktom ludzkim zapew nić zarazem r a c j o n a l n o ś ć i w o l n o ś ć. Są one racjo n alne, o ile biorą pod uw agę zastan ą rze czywistość i p raw a n ią rządzące. Są w olne, o ile praw o m ty m się nie podd ają lecz n a rz u c a ją im w łasną h iera rc h ię w artości, ustanow ioną m ocą podstaw ow ej decyzji podm iotu. D ecyzja ta (autoprojekt) m usi jed n ak obejm ow ać całe życie człow ieka i to w pow iązaniu ze społecznością, w jak ie j on żyje.
W ten sposób idea człow ieka — a u to k re a to ra została roz w in ięta w cały system „now ej teologii m o ra ln e j”. N ietru d no przew idzieć jej k o n sekw encje p rak ty czn e, a w zw iązku z ty m także postaw ę, jak ą jej zw olennicy poniekąd m usieli zająć wobec encykliki H um anae vitae.
6. KONKLUZJA PRAKTYCZNA: ODRZUCENIE „HUMANAE VITAE”
Ju ż stanow czy zakaz p r z e r y w a n i a c i ą ż y 2S m usi bu dzić ich p ro te st. J e st to przecież p rzy k ła d treściow ej n o rm y obow iązującej bez w y ją tk u ; n o rm y p rzy pisującej — w ich m niem aniu bezpodstaw nie — m oralną, n ien aru szaln ą ran g ę życiu ludzkiem u. B ezw yjątk o w y zakaz p rze ry w a n ia ciąży pozbaw ia w olny podm iot m ożliwości n a d a n ia — nie zaś tylko biernego odczytania — sensu i w artości sw ych aktów .
T ym w iększy opór m usi u ty ch au to ró w w yw oływ ać rów nie zdecydow anie n eg aty w n a k w alifik acja a n t y k o n c e p c j i z a w a rta w encyklice 2e, p rz y jednoczesnym uznaniu za m o
ral-21 Por.: P. K nauer, Das rech tverstan den e P rin zip von d er D oppel w irkun g als G rundnorm jed er G ew issensentscheidung, Theologie und Glaube 5711967), s. 107—133; tenże, F undam entalethik: teleologische als deontologische Norm begründung, Theologie und Philosophie 55(1980), s. 321—360.
25 „Należy bezwarunkowo odrzucić — jako m oralnie niedopuszczalny sposób ograniczania ilości potomstwa — bezpośrednie naruszenie roz poczętego już procesu żyoia, a zwłaszcza bezpośrednie przeryw anie ciąży, choćby dokonywane ze względów leczniczych”, Humanae vitae,
p. 14 (tłum. za: N otificationes e Curia M etropolitana Cracoviensia 1—4 (1969), s. 85).
2e „Odrzucić również należy wszelkie działanie, które bądź to w prze w idyw aniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełnienia, czy
nie dopuszczalne k o rzy stan ie z n a tu ra ln y c h okresów bezpłod ności (HV p . 16). Taka ocena obu sposobów reg u lacji poczęć odw ołuje się bowiem do n a tu ry a k tu m ałżeńskiego tra k to w a n e j jako rzeczyw istość sta ła , m ożliw a do poznania i m oralnie w iążąca; n ie zaś plastyczna, p ro jek to w an a przez podm iot i mo ra ln ie n e u tra ln a . Jak że dalekie w y d aje się z a w a rte w HV rozum ienie m ałżeństw a — i w ogóle seksualności — od tego, k tó re m u daje w y raz T. Goffi, gdy pisze: „Seksualizm , rzeczy w istość lu d zk a bogata w w artości, będzie p rzejaw iał się w dal szych now ych asp ek tach k u ltu ra ln y c h rów nież dlatego, że z n a jd u je się w c e n tru m m yśli, p rag n ie ń i codziennych do św iadczeń ludzi. Nie m ożna już tera z określić granic jego przyszłego znaczenia. W iadomo, jaki jest obecny sens k u ltu ra ln y seksualizm u; nie w iadom o, jak i będzie on ju tr o ” t7.
7. UWAGI KRYTYCZNE
T ru d n o odmówić atrak cyjno ści naszkicow anej w yżej w izji antropologicznej. W ydaje się ona świeża, bogata, głęboko p e r- sonailistyczna przez sw ą tro sk ę o uszanow anie wolności leżącej u pod staw godności osoby ludzkiej. L ękam się n a w e t, czy nie p rzed staw iłem jej zb y t szeroko i życzliw ie, niew iele już m ie j sca zostaw iając sobie n a reflek sję k ry ty c z n ą. Chciałem jed n ak w skazać n a źródła ta k w ielkiej popularności p rezen to w an ej w izji człow ieka, zarazem zaś n a p rzy czyn y ta k d ług otrw ałej, a n iek iedy ta k gw ałtow nej, k o n testacji encykliki H um anae
vita e w śród w ielu katolików . Z d ru g ie j stro n y sądzę, że już
sam o odsłanianie k o lejn y c h frag m en tó w k rea ty w isty c z n ej an tropologii, logicznie jed en z drugiego w ynikających, u jaw n ia je j teo rety czn e braki, jak rów nież p rak ty c zn e niebezpieczeń stw a. O graniczę się więc d o sfo rm u ło w an ia i k rótkiego omó w ienia trzech k ry ty c z n y ch uw ag, także zresztą ściśle z sobą zw iązanych, do k tó ry ch postaw ienia ta antropologia nieom al zm usza.
Otóż n a jp ie rw pow iedzm y w yraźn ie, że zap rezen to w ana k o n cepcja czło w iek a-au to k reato ra n ie tylko nie chroni przed etycz n y m s u b i e k t y w i z m e m , ale w ręcz zdaje się go san k cjo now ać. Nie m ogą te j opinii podw ażyć an ty su biek tyw isty czne d ek laracje, k tó ry ch au to rzy przy p om in ają o konieczności
re-w rozre-woju jego naturalnych skutkóre-w ·— miałoby za ceł uniemożlire-wienie poczęcia lub stanowiło środek prowadzący do tego celu” (tamże).
27 T. Goffi, Seksualizm i celibat dzisiaj, w: P erspektyw y i problemy,
sp ëk to w an ia p raw p rzy ro d y i reg u ł życia społecznego. Żaden su b ie k ty w ista tej konieczności n ie przeczy; lekcew ażenie ow ych ipraw i reg u ł zbyt szybko mści się n a tych, k tó rz y je ig n o ru ją . Rzecz w tym , że su b iek ty w ista (zwłaszcza zaś jego s k ra jn y przedstaw iciel: d ek retalista) nie o d n ajd u je w okół sie
bie w artości m oralnie go w iążących, lecz siebie sam ego uw aża za ich w olnego tw órcę. I ten w łaśnie pogląd głoszą oi, k tó rz y przy zn ają su m ien iu rolę tw orzenia n o rm i k o n k retn y c h po winności, nie zaś ich odczytyw ania. Idea „tw órczego su m ien ia”, może uspraw iedliw ić każde działanie, k tó re podm iot u zn a — w jak iejś harm o n ii z poglądam i danej społeczności (jej w ięk szości, bądź też w p ew ien sposób w yróżnionej elity) — za słuszn e 2S. W rzeczy sam ej „now a teologia m o ra ln a ” zdaje się być raczej teo rety czn y m dopracow aniem syiuacjonizm u, niż postulo w an y m p rzez R a h n era jego przezw yciężeniem .
S ubiektyw izm te n stanow i, po drugie, nieu ch ro n n ą k o n sekw encję tra n scen d en talisty czn ej in te rp re ta c ji aktów rozum u i wolności ludzkiej. Zabrzm i to p arad o k saln ie, ale ta w łaśnie in te rp re ta c ja , w brew sw ej nazw ie, zam yka człow ieka w i m - m a n e n t y z m i e, skazuje go na dialog z sam ym sobą, czyli n a monolog. Jeżeli bow iem poznanie m a c h a ra k te r n ieu ch ro n nie tw órczy (z rac ji n ak ład an ia na rzeczyw istość w łasnych k ategorii poznaw czych, k o n stru u jący ch p rzedm iot poznania), to znaczy, że w gruncie rzeczy nie jest ono niczym innym , jak sw oistą g rą z sam ym sobą. I pom im o a tra k cy jn ie brzm ią cych haseł, ludzką osoibę .pozbawia się m ożliw ości rzeczyw istego w zrostu, ten bow iem dokonuje się poprzez przekroczenie siebie w im ię p rze ra sta ją c e j człow ieka, choć danej m u w akcie poznania, p raw d y . Z ostaje on też pozbaw iony możliwości w y b o ru tej p raw d y (zwłaszcza p ra w d y o sobie sam ym ); zobowią zanie m o raln e zostaje sprow adzone do konsekw encji wobec w łasny ch w olnych w yborów , niczym d alej nie uzasadnianych, ho niem ożliw ych do oparcia n a o biektyw nie po znaw alnej p raw dzie 28. Czy w św ietle te j koncepcji m ożna uznać np. Tom asza
23 Nie cbodai tu, oczywiście, o to, by amputować autorom z kręgu „nowej teologii m oralnej” zam iary sankcjonow ania subiektywizmu, lecz o to, że faktycznie reprezentow ane przez nich stanowisko, mocą swej wew nętrznej logiki, prowadzi do subiektyiwistyeznyoh wniosków. Por. w tej sprawie: T. Ślipko, Rola rozumu, art. cyt. s. 132—133.
Por. w tej sprawie: J. Seifert, Erkenntnis objektiver W ahrheit, Salzburg—M ünchen 19762, s. 47—106; T. Styczeń, Wolność w prawdzie, Rzym 1988. Cały dotychczasowy wywód świadczy, mam nadzieję, wy raźnie o tym, że daleki jestem od kulturowego relatyw izow ania
pod-M orusa za b a rd z iej godnego podziw u i n aślad ow an ia od ty ch , k tó rz y — w oparciu o hdimierme sam orozum ienie — in n ą decyzję uznali za słuszną? Oto, jak tran scen d en talisty czn a in te rp re ta c ja człow ieka i jego wolności „spycha” go szczególnie silnie ’W k o lein y subiektyw izm u.
U podstaw tej in te rp re ta c ji leży z kolei d u a l i s t y c z n y p o g l ą d n a c z ł o w i e k a . Owszem, om aw iani tu au to rzy bardzo często p o d k reśla ją duehow o-eielesną jedność ludzkiego b y tu , pow ołują się n a św iadczące o te j jedności dane n a u k em pirycznych etc. Jed n ak że z a zasłoną ty ch słów k ry je się obraz człowieka, k tó ry — zgodnie z d efin icją R ah n era — speł nia się jako osoba w yłącznie w w ym iarze sw ej wolności, ra d y kaln ie różnej od zastanego św ia ta „ n a tu ry ”. Tym sposobem
ciało ludzkie ta k bardzo oddziela się od ludzkiego ducha, że nie pozw ala to dostrzegać w praw idłow ościach, jakim i się rządzi ciało, zasadniczych dróg k ształto w an ia się i do jrzew an ia tegoż ducha. P o w ta rza n y często z arzu t biologizm u k ry je w so bie w g ru n cie rzeczy deprecjację ludzkiego ciała; podw ażenie jego pozy ty w n ej ro li w form ow aniu osobowej w olności czło w ieka.
W łaśnie jed nak ciało i jego p o trzeb y dopom inają się szcze gólnie n atarczy w ie o sw e zaspokojenie tam , gdzie — w im ię n azb y t angelołogicznej w izji ludzkiej osoby — p ró b u je się pom niejszyć jego znaczenie. Gdy sprow adza się je do roli
stawowych norm moralnych. Podkreślam to, ponieważ w skutek mojego niezręcznego sformułowania, a także opuszczenia w tekście przecinka, przytoczony przez T. Slipkę fragm ent m ojej wypowiedzi może być źle zrozumiany (ipor. T. Ślipko, Rola rozumu, art. cyt. s. 135 przypis 19). Pisałem mianowicie: „Nie da się bowiem zaprzeczyć, że wiele norm daw niej uważanych za słuszne, niezależnie od ich kulturowego uw arun kowania, uznanych zostało z czasem za moralnie niedopuszczalne”. Opuszczenie drugiego przecinka w cytowanym zdaniu (wyrażającym nie tylko opinię omawianych przeze mnie autorów, ale i m oją własną) sugeruje, że przytaczane dalej przykłady takich norm (aprobata tortur, niewolnictwo etc.) uznaję za niezależnie od ich kulturowego uw arun kowania. Tymczasem chciałem .powiedzieć to właśnie, iż pomimo tego uw arunkow ania, utrudniającego^ niekiedy trafne rozeznanie w dziedzinie m oralności (i w tym sensie: niezależnie od niego), można jednak poznać norm atyw ne uszczegółowienia podstawowej etycznej zasady miłości (afirmacji) ludzkiej osoby. Zdolność docierania do takich „norm atyw nych praw d” o człowieku jak np. .niedopuszczalność stosowania w śledz tw ie tortur, stanowi — jak sądzę — istotny elem ent postępu moralnego rozumianego jako postęp wiedzy (świadomości) m oralnej. 1 ten problem zasługuje, oczywiście, na bardziej w nikliwą analizę, ale nie przypusz czam, bym się w tyim względzie istotnie różnił w poglądach z Ks. Prof. Slipką, który tak rzetelnie i w ytrw ale broni obiektywizmu w etyce.
in stru m e n tu , n a k tó ry m — całkow icie różna i w yższa od niego — wolność m oże w ygryw ać m elodie w edle sw ych um ie jętności i upodobań; gd y pozbaw ia się n a tu rę ludzką treścio w ych i m o raln ie w iążących znaczeń; g d y w ięc faktycznie o tw iera się drogę do sub iek ty w izm u — w ów czas w tak im „aksjologicznie p u sty m ” polu n ajszybciej p o jaw iają się m ate ria ln e , cielesne dążenia człow ieka. Są one bow iem treściow o w yraźn ie określone i z w ielką siłą dopom inają się o sw e zaspokojenie. W śród n ich zaś nie ostatnie m iejsce za jm u je popęd seksu aln y, którego opanow anie i p rak ty c zn e w ydobycie zeń jego personalistycznego znaczenia jest bardzo tru d n e . Ł a tw iej — w im ię rzekom ego p raw a do n ad aw an ia sensu sw ym czynom — uznać działania zgodne z ty m i dążeniam i za odpow iadające w łasnem u, w olnem u sam orozum ieniu, n aw et jeśli faktycznie oznacza to k ap itu la c ję osobowego podm iotu wobec dynam izm u, k tó reg o nie p o tra fi on sobie podporząd kow ać.
E x tre m a iu n g u n tu r. N azbyt i d e a l i s t y c z n a k o n c e p
c j a c z ł o w i e k a — a u t o k r e a t o r a , a tra k c y jn a przez podsycanie jego am bicji m irażem z łu d n ej, choć pozornie p o ry w a ją ce j w ielkości (u jej podłoża tru d n o nie dostrzec rajsk ie j p okusy „Będziecie jako bogowie, z n ający dobro i zło”), p r o w a d z i d o „ p e r s o n a l i s t y c z n e g o u s p r a w i e d l i w i e n i a ” d z i a ł a ń w y p ł y w a j ą c y c h z e — zdaw a łoby się, tak od n iej odległego — p r a k t y c z n e g o m a t e r i a l i z m u . T ru dn o więc n a koniec nie przypom nieć słów w ypow iedzianych przez Papieża w A uli KU L: „Człowiek (...) m usi w im ię p ra w d y o sam ym sobie przeciw staw ić się dw o jak ie j pokusie: pokusie uczynienia p raw d y o sobie poddaną sw ej wolności oraz pokusie uczyn ien ia siebie poddan ym św iatu rzeczy; m usi oprzeć się zarów no pokusie sam oubóstw ienia, jak i pokusie sam ourzeczow ienda” so. Są to słowa ostrzeżenia, ciągle aktualneg o n a m iarę aktualności obu ty c h pokus. K oncepcja czło w iek a-au to kreato ra zdaje się pokazyw ać, jak uleganie pierw szej z n ich (sam oubóstw ieniu) prow adzić może do p opad- nięcia w d ru g ą: sam ourzeczow ienie.
Nie oznacza to, że jed y n ą a lte rn a ty w ą wobec te j koncepcji jest p o w ró t do daw nej — w dodatku często przez jej w spół czesnych k ry ty k ó w w ypaczanej — w izji człow ieka i m oral ności. W łaśnie encyklika H um anae vitae k ry je w sobie
ełe-50 Ja n Paweł II, „Do końca ich umiłował’’. Trzecia w izyta duszpaster
m en ty takiego rozum ienia człowieka, k tó re uk azu je śm iałe i dalekie p ersp ek ty w y jego tw órczego rozw oju, m ożliwego jed n ak ty lk o n a drodze poznania i zaakceptow ania, nie zaś o drzu cenia, pozornie k ręp u ją cy c h ów rozw ój realiów jego b ytow a nia. A le om ów ienie z a w a rte j w H um anae vitae idei antropo logicznej zasłu g u je n a odrębne po trak to w an e. Dodać ty lk o n a koniec w arto, że pró b ą takiego k o m en tarza do encykliki jest cykl katechez Ja n a P aw ła II z lat: 1979— 1984 31.
L’HOMME EN TANT QU’AUTOCRÈATEUR; FONDEMENTS ANTHROPOLOGIQUES DU REJET
DE L’ENCYCLIQUE „HUMANAE VITAE”
Résumé
Dans le .présent article on essaie det recontruire la philosophie de l ’homme admise et développée par de nombreux théologues contem porains, philosophie sur laquelle est fondé le rejet des normes in cluses dans l'encyclique Humanae Vitae. Selon l ’auteur, l ’idée principale de cette anthropologie est celle de l ’homme en tan t qu’autocréateur qui doit non pas déchiffrer à l ’aide d’actes de la eosdence les normes d’action en ta n t que données objectivem ent et au contenu bien défini, mais plutôt construire lui-m êm e de telles normes grâce à sa liberté qui est. essentiellem ent créative et qui ne peut être évaluée d’une façon adéquate du point de vue des norm es morales générales.
C ette conception de l'hom m e a été introduite en théologie morale fondam entale, ce qui a dû causer un changement profond de celle-ci. Cette nouvelle form ule si éloignée de la conception traditionnelle (toujours respectée dans un grand nom bre de déclarations du Ma
gisterium Ecclesiae, entre autres l'encyclique H um anae Viitae) m érite
d’être appelée „nouvelle théologie m orale”.
L’au teu r présente (suivant l ’ordre logique plutôt que chronologique) les étapes de cette reconstruction de la théologie m orale: depuis la critique situationdste et la proposition d’éthique existentialiste, en pas sant p ar la notion de décision fondam entale, l’idée de l ’autonomie théonomique e t une nouvelle conception des problèmes du droit naturel, jusqu’à l’interprétation consèquentialiste de l ’argum entation en éthique. La thèse de l’article est qu’une telle idée de l’homme doit aboutir à la contestation de renseignem ent de Humanae Vitae et des autres do cum ents de l ’Eglise.
Après avoir présenté l’anthropologie à la base de cette „nouvelle théologie” l ’auteur expose ses rem arques critiques. Il juge cette théo logie comme étant foncièrem ent subjeetivdste d’abord, immanentdste ensuite (à cause des fortes influences en théologie contem poraine de
31 Ja n Paw eł II, „Mężczyzną i niewiastą stw orzył ich”. Odkupienie
ciała a sakramentalność m ałżeństwa, „Città del Vaticano 1986. Związek
tych katechez z encykliką Paw ła VI podkreśla sam A utor (por. zwłasz cza s. 459—503).
la philosophie transcendentaiiste), et dualiste enfin (en refusant au corps hum ain une véritable im portance morale).
La conclusion de cet article est qu’il fau t relire d’une façon précise la pensée anthropologique dans l’encyclique Humanae Vitae.