• Nie Znaleziono Wyników

Prorok Gombrowicz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Prorok Gombrowicz"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Błoński

Prorok Gombrowicz

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (17), 148-152

(2)

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y ,148

Prorok Gombrowicz

Dominik de Roux: Gombrowicz. Paris 1971.

Jacques Volle: Gombrowicz bourreau — martyr, Pa­ ris 1972.

D om inik de Houx zasłu gu je w Polsce n a wdzięczność, poniew aż spow odow ał pow stan ie książki, k tó ra w biblio­ g rafii G om brow icza św ieci nieobecnością, została jed n a k przez niego n ap isan a. R o zm o w y z G om brow iczem na pew no m iały m iejsce i n a p ew no p rzy czy n iły się do p o w stan ia książki pod tym że ty tu łe m *. S k ład a się ona jed n a k z k ilk u n a s tu jednozdaniow ych p y ta ń , sk reślo ­ n ych ch y b a przez de Roux, o raz ze stu stro n odpow iedzi, sk reślonych n iew ątp liw ie przez G om brow icza (styl nie m yli, a “tajem n icy n ik t nie strzeże). N ie je st to jed n a k w żadnym w y p ad k u zw yczajny w yw iad, choćby n a js ta ra n n ie j autoryzow any, lecz raczej — „ a u to p o rtre t z ro z­ m ów cą”, dziełko osobliw e i zb ijające z tro p u genologa.

G om brow icz n a jw y ra ź n ie j nie chciał pogodzić się z tym , że jego po­ wieści, now ele, d ra m a ty , raz w ydane, zaczynają żyć w ła sn y m życiem. Chciał je — od n ajw cześniejszych la t — zao p atry w ać w k o m en ta­ rze 2. Później zaś, k ied y się rozeszły po ludziach, m a rz y ł sta le o tym , aby je „ćLołapać” , zaopatrzyć w obow iązującą w y kład nię. T aka jest jed n a z fu n k cji (a m oże ta k ż e geneza?) D ziennika. G om brow icz chce tam przy m usić czytelnika, aby czy tał go i ro zum iał ta k , a n ie in a ­ czej, p rzed e w szystkim zaś, ab y — poznając dzieła — nie zapom niał 0 „ a u to rze ” . S ta ra się n ie stracić pan o w ania nad litera c k ą k om u n ik ac­ ją, czyli, m ów iąc starośw iecko, p rag n ie, ab y go podziw iano tak, jak m u to odpow iada. R o zm o w y z G om brow iczem d o k u m en tu ją to p ra g ­ n ien ie inaczej — i znacznie p er fi dniej.

Pisząc D zien n ik G om brow icz u sta n a w ia ł m iędzy a u to re m a c z y te ln i­ kiem swoich pow ieści postać pośrednią, „ n a rra to ra D zienn ika” , k tó ­ r y — m iędzy in n y m i — pouczał czytelniczą rzeszę, ja k rozum ieć u tw o ry m istrza. Ow szem , m istrza: G om brow icz chciał być „pedago­ giem ” ; k ształto w anie, u rab ia n ie m łodszego to przecie jego najw iększa nam iętność... Ów „ n a rra to r D ziennika” nie je s t oczywiście tożsam y z pisarzem . J e s t to p ra w d a nie ty lk o dla litera tu ro z n a w c y . Także dla n ajzw yklejszego czyteln ik a. Po to zjaw iają się w D zien n iku n iep ra w ­ dopodobne w sta w k i i grubo szyte m isty fik acje, aby łatw o się było zorientow ać, że „coś tu n ie je st w p o rzą d k u ” i że „ p raw d ziw y ” Gom­ brow icz je s t kim ś in n y m niż jego dziennikow y sobow tór... W R oz­

1 D. de Roux: Entretiens avec Gombrowicz. Paris 1968. Polskie wydanie: Roz­ mowy z Gombrowiczem. Paryż 1970.

2 Dowodem wycofania w ostatniej chwili przedmowa do Pamiętnika z okresu dojrzewania (por. T. Kępiński: Wspomnienia z niedojrzałości. „Teksty” 1973 nr 1, s. 168—171 oraz obie „przedmowy” w Ferdydurke).

(3)

m ow ach G om brow icz tw o rzy zaś sobie — najdosłow niej — odbiorcę,

o dstępując m u n a w e t a d re s bibliograficzny w łasnej książki. O braz a u to ra fak tyczn ego (Gom browicza) p o w sta je tu bow iem za p o śred ­ n ictw em podstaw ionego (de Roux). C zytelnik (w pisany w tek st, za­ tem w ykształcony F rancu z, zaciekaw iony już G om browiczem ... ale także rzeczyw isty, o ile n ie zna kulis sp raw y) p rz y jm u je w ypow iedzi G om brow icza o sołbie jako to, co z G om brow icza zrozum iał, zanoto­ w ał i podał do w iadom ości de Roux, a u to r p odany n a okładce. T ym ­ czasem w rzeczyw istości de R oux je s t — w ty m pseudow yw iadzie — postacią stw orzoną przez G om brow icza, lu strem , w k tó ry m G om bro­ wicz p ra g n ie się odbić w ła sn em u czytelnikow i... P rzyp om ina to tr o ­ chę m a n ip u la c je F ry d e ry k a w Pornografii. J a k F ry d e ry k pragn ie,

aby m łodzi pokochali się za sp raw ą i n a oczach F ry d e ry k a i n a rra to ­ ra, ta k sam o (rzekom o) in d ag o w an y G om brow icz chce, aby de R oux kochał go na oczach czy teln ik ó w z jego poduszczenia i pod jego k o n ­ trolą, ta k ja k on u z n a je to za w łaściw e. R o zm o w y w in n y być — co oczyw iste — ro zp a try w a n e jak o u tw ó r Gom brow icza. S tanow ią one tak że ciekaw y p rzy p a d e k badaw czy: pseudo w yw iad czy p seu d oau to- biografię, w k tó rej re la c je osobowe uległy sp lą ta n iu i uniezw y kleniu. D om inik d e R oux zasłużył się w ielce, u m ożliw iając i zapew ne fin a n ­ su jąc całą im p rezę. Ja k o postać literack a, zarysow ana w Rozm ow ach, jest n iem n iej stw orzo ny m p rze z G om brow icza m anekinem . Został n ie ja k o w ew n ętrzn ie opróżniony i n a now o w y pchany, aby le cher W itold m ógł odnieść k o le jn e zw ycięstw o w n ieu sta ją c ej psychom a- chii. Inna rzecz, że k ie d y p rzeczy tałem G om brow icza, napisanego (tym razem ju ż niew ątpliw ie) p rzez D om inika de Roux, zrozum iałem ostrożność, z ja k ą go p isa rz tra k to w a ł. Je st to n a jp ie rw rodzaj spaz­ m atycznej lita n ii do św iętego W itolda. S,pośród epitetów , k ó ry m i ro z­ p ę ta n a in w e n c ja słow na de Roux o b d arza G om brow icza, p rzep isu ję raczej rozsądniejsze: „drogi, d rog i w ie jsk i O bero n” (s. 50), „p ta k W ulkh k rążący n a o rbicie w okół ziem i (...) sym bol zw iew nej paleo ­ litycznej P o lsk i” (s. 92), „Eros s y n Izydy i O zyrysa, Boże Dziecię, k tó ­ re o d k ry w a m y zawsze, k ied y now e oczy o tw ie ra ją się życiu” (s. 95), „ g lin ian y kolos, s z k a rła tn y tro g lo d y ta (...) asceta, k tó reg o p a lił w e­ w n ę trz n y ogień w olności” (s. 139). De Roux p rze ry w a tak ie konsy - d e ra c je w sp om n ien iam i sp o tk a ń 3, p rzy czy n k am i biograficznym i, p o ­ ró w n a n ia m i z N abokovem (k tó ry go rozczarow ał) i de G aullem

(którego podziiwia), p rze d e w szy stk im zaś in w e k ty w a m i n a św iat cały, zarów no zachodni ja k w schodni. O to ja k m a lu je F ran cję:

„Wszędzie chłód, zimno, baliwiernia systemów i teorii, nauka upodlenia; rzą­ dy drobnomieszczaństwa, spętanego swoim pochodzeniem — pieniądzem, oraz swoim celem, arrywizmem; wahającego się między dwoma panami, burżuazją

1 4 9 R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y

8 Kilka fragmentów jest prawdziwie przejmujących, jak np. opis przedśmiert­ nej maskarady, którą Gombrowicz urządził z żoną i Dominikiem, wdziewając jarmarczne maski (s. 89—90).

(4)

a ludem. Nawet Stawrogin zostałby w tym ustroju bankierem w Genewie. Na­ wet Stawrogin nie mógłby uwierzyć, że będzie swobodniejszy w nicości. Kto zabije wreszcie arcyksięcia w Sarajewie?” (s. 133).

Czysta M łoda Polska. W ieczoram i d e R oux p o w in ien czytyw ać M i- cińskiego 4. Z resztą de R oux je s t m niej pisarzem , b ardziej — o ile m ogę w nosić — „postacią” . Toteż nie będę się szczegółowo zajm ow ać jego ‘książeczką, k tó ra polskiem u gom brow iczologow i n a nic przy dać się n ie m oże. J e s t jed n a k — w sw oim z lek k a g rafo m ań sk im szaleń­ stw ie — w ielce pouczająca. Dla d e R oux G om brow icz je s t prorokiem . A le czego? T ru d n o odpow iedzieć. De R oux n ie cierpi drobnom iesz- czan i po gardza lew ak am i, w yle\va k u b ły pom yj n a kom un istów i n ie p rze staje lżyć m ieszczańskiego św iata, w k tó ry m żyje. P ro ro k u je ra d y k a ln ą zm ianę, k atak lizm , k tó ry zm yje z po w ierzch ni ziem i w szy ­ stk ie sy stem y i spow oduje p ow stan ie now ego człow ieka... człow ieka takiego, jak ieg o zapow iada Gambroiwi'Cz. Ale definicja tego człow ie­ k a um yka, n ie pozw ala isię sform ułow ać, n a w e t p rze z rozw inięcie cech, w łaściw ych postaciom czy 'twórczości G om brow icza. P ozostają ty lk o alu zje do n ieb y w ały ch sekretów , ja k n p. zapow iedź „p ow rotu do b y tu ” , k tó ry m oże n ad ejść ty lk o od w schodu, „śladem D ostojew ­ skiego, kojącej w iz ji c a ra A lek san d ra I p a n i de K ru d e n e r” (s. 46). G om brow icz jaw i się tu ta j w roili dw uznacznego m aga, nauczyciela w iedzy 'tajem nej, M onsieur Soleil u kład ająceg o horoskop p rz y sz ło ­ ści. Uszczegółow ienie ta k ie j fascy n acji je s t niem ożliw e. M usiałoby

bow iem odw ołać się do schem atów F reu d a, M arksa, M arcuse’a, H ei­ deggera... Bóg w ie czyich. T ym sam ym p ro ro k spadłby do rzęd u id e ­ ologa, zaś n a sam ą m y śl o ideologach de R oux w y m io tu je p rze k leń ­ stw am i. Słowem , dla d e R oux G om brow icz ucieleśnia abso lu tn ą, n ie - p rz e n ik a ln ą inność.

W G om brow iczu kacie i ofierze Volle chciał dać en tuzjasty czne, ow­ szem, a le i a n a lity c z n e w prow ad zenie do tw órczości polskiego p isa ­ rza. Z apew ne nie czytał go w oryginale, n ie zna polskiej lite ra tu ry i strzela czasem zabaw ne gaffy: Iw aszkiew icz o kazu je się k ry ty k ie m (s. 43), po lsk a aw an g ard a czym ś w rodzaju spóźnionego parn asizm u (s. 99— 100), n a w e t Siem ian z P ornografii — m ieńszew ikiem (s. 184)! A le też V olle n ie m a am b icji u staw ien ia Gom brow icza w polskiej li­ te ra tu rz e , k tó ra go m ało obchodzi. Istn ie ją w iększe zbrodnie. Volle z obow iązku p rzy p o m in a lasy pisarza, d a je u p u st uczuciom , k tó re w nim w zbudził i już, już bierze się do egzegezy. A ta egzegeza tra d y ­ cy jn ie fra n c u sk a 1, n a w e t w sw ej buntowniczoścd. F ra n cu sk i mowo- grafista, sięga n iem a l odruchow o po narzędzia filozofii i p sy ch oan a­ lizy (jak polski — do h isto rii i socjologii...). Toteż nazw isk a F reud a,

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y ^ 5 0

4 Witkacego zaś zachwyciłby zapewne taki oto obraz przyszłości Polski: „coś bezbrzeżnego, jakby Chiny na nowo opętane Matką Boską, drgające od łkań i kaźni, mongolskie i rzymsko-katolickie” (s. 42).

(5)

Nietzschego i S a r tr e ’a b zy k ają n a k a rta c h tej książeczki ja k osy. Ale m yśl głów na n ie n a z b y t zaw iła i m ożna uznać ją za p u n k t w yjścia d y sk usji. D zieło G rom brow icza — pow iad a Voile — rodzi się z n a ­ pięcia m iędzy (zależnością a autonom ią. P isarz je st o fiarą — ofiarą „gęby” , „ fo rm y ” , d ziałań m iędzy lu d zkich — i katem , poniew aż od­ n a jd u je siebie d o piero za cenę m an ip ulo w ania bliźnim i... D ialek tyk a sadom asochizm u zo staje je d n a k ułam kow a, niedopow iedziana, jak b y w ysub lim ow ana w zarodku. F ascy n acja niedojrzałością rodzi się „we w rzącym k o tle id ” : p rzejaw ia się je d n a k dążeniam i p ro g resyw n ym i (prag n ieniem wolności, „nagości” , kosm icznym i dionizjam i), raz re - g resy w n y m i (narcyzm em infan ty lizm em , p rze jaw a m i in sty n k tu śm ierci) (s. 29). G om brow icz n ie m oże an i istnieć bez innych, ani naw iązać z in n y m i k o n ta k tu : in te rp re ta c ja V olle’a obraca się więc stale w okół G om brow iczow skiego w y znan ia o „niezdolności d o m i­ łości”, niezdolności zaw inionej — jeśli ta k w olno pow iedzieć — przez m atkę. Dzieło je s t w y n ik iem porażenia, zatrzym an ia, u k ry te j skazy: a le posiada zarazem c h a ra k te r w zorcow y, poniew aż to „po rażenie” pozw ala G om brow iczow i stw orzy ć p ry w a tn ą m itologię, k tó ra — b u ­ rząc zakazy — um ożliw ia n iesk rę p o w a n e tw o rzen ie i niszczenie w a r­ tości. „R o m antyk podludzkiego” (s. 246) — jak N ietzsche był ro m an ­ ty k ie m nadczłow ieka — w pro w ad za ty m sam ym czytelnika w św iat p ełn ej swobody. G om brow icz je s t — n a ró w n i z Szekspirem , Rous­ seau, K ierk eg aard em , D ostojew skim — „p ionierem subiek tyw n ości” , rad osnym w ieszczem epOki, rządzonej przez młodość, jed y n ą z do­ stęp n y ch n am odm ian wieczności.

Sporo je st u V olle’a naiw ności, n iejasności i n a w e t — niedbałości. N ie p rz e sta je parafraziOwać Gom brow icza, w ypow iedzi pisarza biorąc za w ypow iedzi filozofa. Co w ięcej, p a ra fra z u je stronniczo... P o stę­ p u je tak , ja k b y G om brow icz chciał a nie m ógł w ypow iedzieć rad o s­ n y ch praw d , k tó re d e d u k u je k ry ty k . Tym czasem było, n a d o b rą 9praw ę, odw rotnie: te p ra w d y G om brow icz mógł w ypow iedzieć ła t­ wo, ale nie chciał. V oile je s t zu pełnie n iew rażliw y n a „ tra d y c y jn ą ” stro n ę G om brow icza (zakorzenienie w polskości); co gorsza, ciem ne, zagadkow e, tra g icz n e oblicze jego dzieła budzi w e F ran cuzie — niby to saw an tnie i ro m an ty czn ie zbudow anym , ale zarazem prostym , po­ godnym i złak n io n y m szczęścia — p rz e stra c h czy n a w e t niechęć. P rz y zn a je — co w y p ad nie policzyć za zaletę — że z try lo g ii B aka ka j,

Pornografia, K osm os — czy teln ik „w ychodzi ja k z ciężkiego dośw iad­

czenia” (s. 185). Uw aża je za okup, k tó ry trz e b a było złożyć, ab y oca­ lić radOsną en ergię F e rd y d u rk e i skończyć fa je rw e rk ie m O peretki... Przeszłość — niezdolność d o tarcia do drugiego człow ieka — kładzie się ciężkim cieniem na całej tw órczości G om brow icza. Tym sam ym zw ycięstw o n a b ie ra cech autentyczności: im drożej opłacone, ty m praw dziw sze, p e łn ie jsz e ...

S tąd końcowe eulogie. Ju ż F e rd y d u rk e zapow iada chw ilę, „kiedy to ludzie zdruzgocą to tem iczn o -tab u isty czn y o b raz Form y, zasadzkę

(6)

w łasnej obiek ty w izacji; pozw olą w spółżyć dojrzałości i niedojrzałości., woleć będą p o d k u ltu rę o d s u p e rk u ltu ry ” , przyznając, że sta rsz y je s t zaw sze tw orzon y przez m łodszego (s. 248). G om brow icz je s t „ p ro ro ­ kiem u n iw ersaln o ści lud zk iej. Pozbaw ionej m aszyn i «m asyfikacji»; k u ltu r y i su p e rstru k tu ra liz m u ; celofanow ych opakow ań i g ad g etó w ” (s. 205). Z apew ne, ty lk o z n ajw ięk szy m tru d e m m oże p o b ratać się z p leb eju szem ; ale te n „w ielki R ozbitek otw iera drogę cyw ilizacji Syna, to znaczy p o zn an iu nie zw iązan em u ” , nie zw iązanem u m o ra l­ nością i system ow ością jednocześnie (s. 254). J e s t „C złow iekiem - -D zieckiem ”, k tó re „p rzecho w u je p raw d ę na czasy A n ty c h ry s ta ” , zapew ne A n ty c h ry sta tec h n o k rac ji (s. 254). Słowo nie pada, bo an g lo ­ saskie, a le jeszcze trochę a G om brow icz będzie p isarzem perm issive

so ciety i cy w ilizacji p re fig u ra ty w n e j, ja k M arg aret M ead określa społeczność, w k tó re j s ta rs i uczą się od m łodszych. O m a ju 1968 nie móiwię. P rz esła n k i św iatopoglądow e ta k dalece zaślepiają V olle’a, że w H u fn a g lu z O p e re tk i w idzi porte-parole Gom browicza...

M ichał G łow iński zestaw ił nied aw n o najciekaw sze — i n a jb a rd zie j uczone — zag ran iczn e in te rp re ta c je G om brow icza 5. P o d ejrzew am jed n ak , że zarów no d e R oux, n a rw a n y k a ta stro fista, ja k Voile, o p ty ­ m isty czny k o n te sta to r, w y zn aczają czytelniej m echanizm dzisiejszej rec e p c ji G om brow icza n a Zachodzie. Chyba więc książki G om brow i­ cza — m im o ty lu p rze z o rn y ch zabiegów — w y rw a ły m u się z rąk... P rzeczuw ał to zap ew n e i dlatego chyba dziw aczył ta k p rzed śm ie r­ cią... J a k o d m ien n ą d ro g ą idzie le k tu ra G om brow icza w Polsce! O ileż ostro żniejsza i św iadom a p u łap ek , k tó re porozstaw iał w sw oich książ­ kach.... Może grzeszę szowinizm em , ale m yślę, że jeśli nie lepiej, to w k ażd y m razie p ełn iej czy tam y Gom browicza. Jeżeli go czytam y,

oczywiście.

Jan Błoński

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y 1 5 2

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już też wiadomość o nadzwyczajnej, żal się Boże, wybitności, wielkości mojej lotem strzały po wszystkich Rodakach się rozeszła: nazajutrz w Biurze niskimi

rola społeczna sztuki rozumiana jest fałszywie i że, wskutek tego, nie umiecie właściwie traktować artystów ani mówić z nimi - pisałem - nie mówcie mi

“I feel a need to relate here” – preliminary remarks.. “I, a Polish writer, I, Gombrowicz” – on

Wydaje się nadto, że w oparciu 0 zachowane świadectwa można mówić o intuicyjnie zarysowanej teologii i teleologii Sokratesa, które opierają się na podstawach

China Merchant Holdings' maiden overseas greenfield port is capable of handling Triple E vessels - join Rohan Gunasekera in Sri Lanka » Features. 26 Knee-deep

Szkoda jedynie, że Autorka koncentrując się na sprawach mniejszości białoruskiej, nie pokusiła się o szersze naświetlenie tego problemu, także z punktu widzenia

W wielkim współczesnym supermarkecie kultu- ry musimy się nauczyć dokonywać właściwych wyborów, a do tego potrzebna jest nam hierarchia wartości.. Potrzebne jest poczucie

Berlin okazuje się nieuchwytny, wymyka się słowom przez sw oją niepełność istnienia, ale i istnienie Gom brow icza w Berlinie jest niepełne, nieokreślone. Berlin jest