Matuszewskim
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 36, 135-138
T a d e u s z K o m e n d a n t
M O J E P O D R Ó Ż E Z R Y S Z A R D E M M A T U S Z E W S K IM
1. Tadeusza Żenczykow skiego1 - późniejszego pracownika W olnej Europy i au tora opracowań dotyczących okresu formowania się władz kom unistycznych w Polsce - poznał Ryszard M atuszewski jeszcze przed wojną, w czasie studiów, w śród ideologów ZPM D; odwiedził go w 1995 roku w Londynie. Bolesławowi W ierzbiań skiem u - po wojnie redaktorowi „Nowego Dziennika” w N ow ym Jorku — którego niespodziewanie spotkał w r. 1933 w Pradze czeskiej, gdy wracał z W ęgier, za w dzięcza „impuls do zorganizowania sobie w następnych lalach pierwszych sam o dzielnych w yjazdów za granicę”; spotkał się z nim dopiero po półwieczu, w roku 1986, w nowojorskiej redakcji „Nowego Dziennika” . Był w ó w c z a s-„ d z ię k i Z dzi siowi Jeziorańskiem u” -g o ś c ie m Departamentu Stanu. Przy harcerstwie trzym ała go „perspektywa wyjazdu na Jamboree, m iędzynarodowy zlot skautów na W ę grzech”. W czasie zdobywania kolejnej harcerskiej sprawności poznał Igora Szew- czenkę; po wojnie okazało się, „że Igor żyje, jest wybitnym znaw cą sztuki bizantyjskiej i wykłada w USA na Uniwersytecie Harvarda”; spotykał się z nim w czasic w yjazdów do Stanów Zjednoczonych w latach 1979 i 1986, a później w L on dynie. U ojca Jasia Czarskiego - innego kolegi z harcerstwa - spędził tydzień w r. 1946 w Londynie, znalazłszy się tam z w ycieczką dziennikarzy z Polski. Później sam Janek zaczął przyjeżdżać do Polski, „co stało się ostatnio okazją do niem al do rocznych naszych spotkań, a także i mojej wizyty u niego w hrabstwie K ent” . N a węgierskie Jam boree wybrał się z obozem wędrownym, którego trasę sam obmyślił. „Składała się ona z trzech odcinków. W ędrówkę rozpoczęliśm y od m alow niczego Krzem ieńca, by przewędrowaw szy pieszo pasmo wzgórz dzielących płytę p o dolską od W ołynia, oglądając po drodze takie miejscowości ja k Poczajów ze słyn nym klasztorem prawosławnym..., Podhorce (piękny, późnorenesansow y zam ek Koniecpolskich, następnie Jakuba Sobieskiego), Olesko - dotrzeć, ju ż koleją, do Lwowa, a po zw iedzeniu tego miasta, wsiąść znów w pociąg i rozpocząć drugi odci nek pieszej wędrówki w Worochcie. Przemierzywszy cały główny grzbiet C zarno
stru pod N iżniow em ”. Trasa pow rotna z Jam boree wiodła przez sło w ack ą N itrę, „gdzie w łaśnie odbyw ały się w ielkie uroczystości 900-lecia tam tejszego biskup stwa. Pół dnia spędziliśm y na rozprażonym placu przed starą katedrą, gdzie odbyła się m sza połowa. Potem zw iedziliśm y Bratisławę, Brno i Pragę” .
W 1934 - zainspirow any spotkaniem z W ierzbiańskim , o którym ju ż była m ow a - Ryszard M atuszew ski w yjeżdża znów na W ęgry. „W iedziony ciekaw o ścią św iata” postanaw ia jechać przez W iedeń, a z W iednia statkiem po Dunaju. Zarobione na fikcyjnej posadzie praw dziw e węgierskie pieniądze w ydaje na zw iedzanie Jugosławii: najpierw jedzic do Zagrzebia, stam tąd do Lubljany i nad jezioro Bled, a potem nad Adriatyk. Płynie statkiem , który zatrzym uje się w Szy- beniku, Splicie i wreszcie w D ubrow niku, który w ydaje m u się praw dziw ym ra jem . Po tej w ypraw ie czuje się „w ytraw nym globtrottercm ” .
W 1935 roku w yrusza w podróż do Paryża, który w idział ju ż 10 lat tem u z m atką i w ybiera trasę przez Berlin, Kolonię i Brukselę. W każdym z tych m iast p o stanaw ia zatrzym ać się, by je zwiedzić. W pociągu m iędzy K olo nią a B rukselą zaw iera znajom ość z dw iem a panienkam i, dzięki którym zw iedza Belgię: n a stępną podróż do niej będzie m ógł odbyć dopiero w 23 łata później, na EX PO
1958. D ociera do Paryża, ale w ypraw y do W ersalu i Fontainebleau nic nasycają jeg o pasji turystycznych, postanaw ia jechać na południe Francji i dociera do L our
des, g d z ie -p o n ie w a ż jest turystą, a nie p ie lg rz y m e m -n ie widzi cudu, jak to N a j św iętsza Panienka o północy schodzi ze skały i robi siusiu...
O statnie studenckie w akacje spędza na spływie kajakow ym . „P opłynęliśm y S zcz arą o d Słonim ia, a potem N iem nem , m ijając po drodze upam iętnione przez O rzeszkow ą B ohatyrow iczc oraz znajom e mi ju ż - dzięki w ypraw ie z ojccm - G rodno. N ajsilniejsze w rażenie zrobił na mnie jednak Kanał A ugustow ski, który przepłynęliśm y od N iem na po Augustów, zbaczając jeszcze po drodze nad jezioro Serw y i transportując stam tąd, utartym szlakiem, kajaki nad W igry, by w rócić z nich na kanał C zarną H ańczą.”
Po wyjściu z podchorążów ki zatrudnia się w m iędzynarodow ym biurze podróży W agons - Lits / Cook; praca ta daw ała mu praw o do skorzystania raz na m iesiąc z biletu wolnej jazdy na wszystkie linie PKP. Zw iedza dzięki tem u G dańsk i Kraków. Po ślubie jedzie z żoną do B ukowiny Tatrzańskiej. „Od początku m ego zw iązku z B eatą pragnąłem w prow adzić j ą we w szystko, co tw orzyło klim at m ego życia, a zw łaszcza w to, z czego brałem najwięcej radości. B yłem przekonany, że poprow adzenie jej w moje ukochane Tatry sprawi jej tę sam ą przyjem ność, co
mnie, kiedyśm y z Jankiem [Kottem] - sześć lat wcześniej - zdobyw ali razem w szystkie tatrzańskie szczyty.” O kazało się jednak, żc nic w szyscy lub ią p rzech o dzić O rlą Perć...
Co stanow iło klim at jego życia? Bez w ątpienia literatura i spotkania z p isarza mi. M am jednak pew ność, żc najwięcej radości brał z podróżow ania.
2. To, co napisałem przed chwilą, przytoczyłem za w spom nieniow ą k siążką Ryszarda M atuszew skiego Chmury na pogodnym niebie. Zam yka się ona na latach przedw ojennych. Ale przecież Ryszard M atuszewski podróżow ał i po w ojnie - częściow o dzięki zaw artym w m łodości przyjaźniom , częściej jak o uczestnik ró ż nych pisarskich delegacji. N a przykład tak:
C entrum starego R zym u. Plątanina w ąskich, ciasno obudow anych uliczek. Do n iew ielk ie g o P iazza R otonda, którego środek w ypełnia potężny m asyw Panteonu, p rzylega m niejszy, n iefo re m n y placyk: Piazza M inerva. S tojący tu kościół S anta M aria so p ra M inerva nosi tę nazw ę dlatego, że w zn iesio n o go na gruzach daw nej św iątyni bogini rzym skiej. Pośrodku placyku osobliw y pom nik: biały m arm urow y słoń d łuta B erniniego d źw iga na grzbiecie egipski obelisk z hieroglifam i.
K iedy nas tu ulokow ano w hotelu M inerva po p rzyjeździe na kongres C O M ES (C o m m u n ita E u ro p ea degli Scrittori - E u ro p ejsk a W spólnota Pisarzy) w roku 1965, nie w iedziałem jeszcze ani tego, że Jarosław Iw aszkiew icz, który byl w tedy p rzew odniczącym polskiej delegacji, stale zatrzy m u je się tam będąc w R zym ie, ani tego, że będzie to m oje jedyne faktyczne spotkanie z Jaro sław em , o k azja nie tylko do w ielu razem spędzonych godzin na nudnym kongresie, ale i do u roczych w sp ó ln y c h chw il w zaułkach starego R zym u oraz spaceru na A w entyn. N ik t od Jarosław a nie m ógł być lepszym i m ilszym przew odnikiem po W iecznym M ieście2.
Kongresy na ogół byw ają nudne, w yrw ane kongresowi chw ile spędzane w pięknym m ieście są urocze. W ygłaszane na kongresie przem ów ienia i hom ilie czę sto są mało ważne, w ażniejsze są osobiste kontakty i zwiedzanie now ych m iejsc. Szczególnie gdy ma się tak dobrego i m iłego przew odnika jak Jarosław Iw aszkie wicz. Tylko jeden raz rzeczyw isty, ale w ielokrotnie - lekturowy.
Ryszard M atuszew ski opisał swoje w łoskie spotkania z Iw aszkiew iczem i wydał w pięknej książeczce P rzeleciał anioł cały purpurow y. To, nie w aham się stw ierdzić, jed n a z jego najw ażniejszych książek. Udało mu się w niej połączyć swoje dwie pasje: aktyw nego czytelnika literatury, dzięki której je s t znany p u b li cznie, i drugą, pryw atną, o której m ało kto wie: pasję podróżnika. Bo jeg o po d ró że były (i są) zarów no poznaw aniem now ych m iejsc, naocznym zetknięciem się z arcydziełam i m alarstw a i architektury, ja k i lekturą opisanych przez p oprze dników podróży, których śladam i podąża krytyk. Dlatego w każdą podróż w ybiera się nie tylko otw arty na nowe wrażenia, ale rów nież z bagażem książek. D latego do W łoch zabiera tom y Iw aszkiew icza i jeg o oczym a patrzy (czy stara się patrzyć) na m alarstw o włoskie. Sam zresztą w yznaje: „Po lekturze Podróży do Włoch w ę
każdy, kto czytał jeg o książki. Realizują, one strategię podróżnika, dlatego w iele w nich zachw ytu od pierw szego wejrzenia, czasem nieuzasadnionych idiosynkra- zji, w ędrów ki po utartych szlakach i czapkow ania przed uznanym i w ielkościam i (każdy choć raz w życiu m usi ruszyć z pielgrzym ką do M ona Lizy), ale rów nież sporo błąkania się po zakam arkach z dala od utartych ścieżek. Co najw ażniejsze jednak, teksty owe prób ują ułożyć się w opis pewnej obow iązkow ej trasy do prze bycia, bedeker na użytek poznających literaturę w spółczesną (stąd pew nie p od rę cznikow e pasje autora).
O tym drugim - że Ryszard M atuszewski czyta m iejsca - m ogłem przekonać się sam w trakcie paru w spólnych w yjazdów turystyczno-konfcrcncyjnych. B łądziliśm y bowiem razem w poszukiw aniu domu M arii D anilew icz-Zielińskiej i poznaw aliśm y sm ak vinho verde w małej lizbońskiej knajpce. Z kolei po drodze do Bari (jechaliśm y pociągiem ) Ryszard M atuszew ski czytał Iw aszkiew icza i Piovenego; to nic, żc Bari okazało się tylko stacją przesiadkow ą i zaw ieziono nas stam tąd nad M orze Jońskie. N ie zapom nę wspólnej w ycieczki do M atery i jej urbanistycznych pejzaży rodem z Piekła Dantego (nikt z m iędzynarodow ych k ry tyków, m im o że byliśm y tak blisko, nie zdecydow ał się na tę wyprawę). P rzypom i nam sobie spacery po N eapolu, oglądanie C aravagia i w łoskich prym ityw ów , a później literacką w ycieczkę na Capri do willi A xcla M unte i dom u Gorkiego. I całkiem niedaw ną podróż do Nancy, m iasta Stanisława Leszczyńskiego.
We w szystkich tych w ypraw ach tow arzyszyły R yszardow i M atuszew skiem u książki i w spom nienia lektur. Oraz nieodłączny sznurek, nieustannie m iętoszony w ręce. Kiedy raz zapytałem go, po co mu ten sznurek, spojrzał na m nie z w yrzu tem i odpowiedział:
- Po co? Przecież nanizuję na niego poetów czterech pokoleń.
Przypisy:
1 W szystkie inform acje i cytaty z: R yszard M atuszew ski, C hm ury na p o g o d n y m niebie, W arsza w a - N a d a r z y n 1998.