Helena Zaworska
Futurystyczne koncepcje sztuki dla
mas
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 58/3, 79-107
FU TURYSTY CZN E K O N C EPC JE SZTUKI DLA MAS
1
A u tenty czn e rew o lu cje w sztuce w y ra sta ją, jak wiadom o, z zasad niczych p rzem ian w poznaw aniu i rozum ieniu św iata, zw iązane są z ogólnym i procesam i społecznym i i cyw ilizacyjnym i, z now ą prob le m aty k ą św iatopoglądow ą, a tak że z now ym ty p em odbiorcy. Propozycje estetyczne, k tó re nie p o w stają w izolow anym lab o ra to riu m form alny m , lecz chcą b yć ak ty w n y m elem entem k u ltu ro tw ó rczy m — sta ją się z a ra zem propozycjam i określonej postaw y wobec życia i sztuki. Bez św ia domego k sz ta łto w an ia tak ie j postaw y, bez dokonyw ania w yborów w ró ż nych zak resach w artości, sz tu k a b y łab y zapew ne ty lk o m niej lub b a r dziej in te resu jąc y m rzem iosłem . A może w ogóle nie byłoby sztuki? A rty sty czn e ru c h y aw angardow e pierw szych dziesięcioleci naszego w ieku b y ły bardzo liczne, różne ,,-izm y” rodziły się szybko, n iek tó re z nich ró w n ie szybko zanikały, często by w ały ze sobą przem ieszane w te o rii i w p rak ty ce. O rien tacja w skom plikow anym procesie k sz ta ł tow ania się sztuk i now oczesnej nie jest więc rzeczą łatw ą. J e s t ona jednak n iew ą tp liw ie rzeczą konieczną, jeśli chce się u n ikn ąć nieśw iado m ego p o w tarzan ia lub pły tk iego n aśladow nictw a form , za k tó re niegdyś in n i „płacili głow ą” . K o n sek w en tn y i p ed anty czn y K aro l Irzy ko w ski nie m ógł w łaśnie pogodzić się z faktem , że lite ra tu rz e i sztuce polskiej b ra k jest ciągłości rozw oju, że różn e zjaw iska b y w ają od siebie sztucz nie izolowane, że wciąż zry w a ją się raz naw iązane w ą tk i i d y sk u sje, za n ik a ją ledw o p ow stałe k ieru n k i. W ym agał on rzeczyw istej znajom ości całego zastanego d obrodziejstw a in w en tarza k ulturow ego, św iadom ego ko rzy stan ia z szeroko p o jętej tra d y c ji arty sty czn ej L
1 Zob. K. I r z y k o w s k i: Programofobia. „Skamander” 1920, z. 2; Plagiatowy charakter prze
łomów literackich w Polsce. „Robotnik” 1920, z 29 i 31 I; Na Giewoncie formizmu. „Przegląd War
Na tra d y c ję tzw . sztuki now oczesnej sk ła d a ją się już dośw iadczenia w ielu pokoleń, k tó re poprzez sw oją twórczość p rezen to w ały określoną postaw ę wobec rzeczyw istości, o kreśloną in te rp re ta c ję zjaw isk obycza jow ych i społecznych, określoną koncepcję człow ieka. Nie sposób ow ych tra d y c ji trak to w ać w yłącznie jako w ielkiego zbioru eksp erym en tó w i w ynalazków form alnych. M ieczysław J a s tr u n bardzo słusznie niegdyś n apisał:
M łodzi p oeci zbyt lek k ą ręką p rzejm u ją form y, za k tó re inni p ła c ili g ło w ą , su rrea lizu ją tak, jak b y su rrealizm b y ł program em jed n ej z „ p iw n ic”, n ie św ia to p o g lą d em n ajbardziej szalon ym ze w szy stk ich , ja k ie zna h isto ria litera tu r y i n ie ty lk o litera tu ry . P o stęp u ją w tym w y p a d k u podobnie jak m łod zi rom an tycy m n iejszeg o k alibru, którzy rom antyzm zrozu m ieli w y łą c z n ie jako pokaz n ie - sa m o w ito ści 2.
M ożna b y zauw ażyć, że przesadzam w ty m pow oływ aniu się na p r y n cypia, w p odkreślaniu in teg raln y ch zw iązków m iędzy X X -w iecznym i postaw am i arty sty czn y m i i tow arzyszącym i im w yb oram i św iatopoglą do w ym i oraz działalnością k u ltu ra ln ą i społeczną. M ożna dodać, że w sztuce X X -w iecznej nie trzeb a daleko szukać k ie ru n k u program ow o negującego w szelkie zasady, w artości i w ybory. Dadaizm , zwłaszcza d a d aizm szw ajcarski, był wszakże ta k ą postaw ą arty sty czn ą, k tó ra nie chciała w yn ajd y w ać dla siebie żadnych uzasadnień i nie zam ierzała w y pow iadać żadnych sądów pozytyw nych. G rupa m łodych tw órców po p ierw szej w ojnie św iatow ej po p ro stu u chyliła obow iązujący dotychczas sy stem w artości, i to w e w szystkich dziedzinach, ze sztuk ą włącznie. Nie k w apiono się z tw orzeniem w arto ści now ych. Twórczość tra k to w a n o jako sw obodny ż a rt ze w szystkiego, ż a rt absolutnie spontaniczny i bez głębszego znaczenia. Ale p odkreślm y od razu d atę: był to początek ro k u 1916.
Nie chodzi tu o ch arak tery zo w an ie p e ry p e tii tego ru ch u i jego h is to rii. J a k wiadomo, by ła to h isto ria bardzo k ró tk a . D ada jako ru ch u p a d ł ju ż w łaściw ie w ro k u 1921. Znaczna część zw iązanych z nim a r ty stów d ała początek surrealizm ow i, k tó ry n iew ątp liw ie m iał am bicje stw orzen ia określonego p rogram u artystycznego, społecznego, ogólnoży- ciowego. P rzygoda dadaizm u m u siała być kró tk a. J a k długo bowiem m ogła trw ać zabaw a arty sty c z n a o p a rta na to ta ln y m buncie? W ru ch u ty m potrzebę absolutnej, a w ięc i ab su rd aln ej negacji doprow adzono do szczytu i zarazem zam knięto pew n ą drogę. W ro k u 1916 istn iały bardzo określone p rzyczyny tak iej w łaśnie postaw y wobec rzeczyw istości, p ostaw y zbuntow anej, nihilistycznej, kpiącej ze w szystkich w artości ów czesnego św iata. D adaizm był sp ontaniczną re a k c ją na dośw iadczenia
pierw szej w o jn y św iatow ej, z ry w ał b ezapelacyjnie z obow iązującym system em norm , zry w ał tak że z dotychczasow ym i k ano n am i sztuki. W artość i uro k owego ru c h u w y n ik a ły m . in. z tego w łaśp ie, że ta to ta ln a p ró ba b u n tu b y ła pierw sza, bu rzliw a i k ró tk a . W tam ty c h w arunkach , w ta m ty m kontekście rozw oju h istorycznego i a rty sty c z nego, rezy g n acja z w szelkich zasad i w szelkich w artości by ła n a p ra w d ę określoną postaw ą, a nie ty lk o b rak ie m postaw y. Nie zapom inajm y, że dadaisty czn a a w an g ard a by ła podw ójnie m łoda: m łodością m e try k a ln ą i m łodością a rty sty c z n ą . B yła to przecież młodość sztuk i now oczesnej. G w ałtow ne zerw an ie ze w zoram i sztu k i X IX -w iecznej było wówczas pro gram em arty sty c z n y m . T kw iła w ty m specyfika m om entu h isto ry cz nego. Po latach dalszych dośw iadczeń sztu k i X X -w iecznej — żyw io łowego a nieokreślonego b u n tu i rezy g n acji z w y boru określonej posta w y nie sposób by ło b y uznać za cień p rogram u artystycznego. D ada istyczne zerw anie ze sztu k ą tra d y c y jn ą , choć doprow adzone do ab su rdu, było owocne. A le ta k m ożna zryw ać bardzo rzadko, a nie co p a rę lat. D adaizm stanow ił dużą pauzę. Ci sam i ludzie w rócili w szak do szkół arty sty czny ch , a raczej stw o rzy li je. S urrealizm , fu tu ry z m , k o n s tru k ty w izm przynosiły określone koncepcje rzeczyw istości i sztuki.
F u tu ry z m b y ł n ajb liższy dadaizm ow i w sw ym punkcie w yjścia. N a zachodzie E u ro p y w yp rzed zał go zresztą chronologicznie, w Polsce oba k ieru n k i b y ły m n iej w ięcej rów noległe w czasie. F u tu ry z m polski w sw ym p ro g ram ie negaty w n y m , o d rzu cający m lub k ry ty k u ją c y m za stan e w artości — naw iązyw ał w y ra ź n ie do ru c h u dadaistycznego. Do ty czy to zw łaszcza wczesnego fu tu ry z m u polskiego, m an ifestu jącego się n ajw ym ow niej w w yd an y m w r. 1920 zbiorze „G ga” . O d n ajd u jem y t u ta j podobne ak c en ty n ihilistycznego b u n tu przeciw ko tra d y c ji, jakie cechow ały działalność dadaistów szw ajcarskich i francuskich:
cy w iliza cja , k u ltu ra, z ich ch o ro b liw o ścią — na śm ietn ik . PR ZE K R EŚLA M Y H ISTO R IĘ I POTOM NOŚĆ.
p olsk a w in n a się w y rzec tra d y cji, m u m ii k sięcia józefa i teatru , m i a s t o b u r z y m y , w sz e lk i m ech an izm — aerop lan y, tra m w a je, w y n a la zk i, telefo n , zam iast n ich p ie r w o tn e środ k i p o ro zu m iew a n ia się. ap oteoza konia, dom y je d y n ie sk ła d a n e i ru ch om e, m ow a k rzyczan a i rym ow an a, ustrój sp o łeczn y rozu m iem y przez w ła d z tw o id io tó w isto tn y ch i k a p ita listó w , jest to grunt n ajb ar dziej p ło d n y w śm iech i w r e w o lu c j ę 3.
G dy p o ró w n am y te n ag resy w n y p ro test i n aiw n o -u to p ijn e nadzieje z bardziej k o n k re tn y m w negacji, ale rów nie m g listy m w nadziejach
3 „Gga. Pierwszy polski almanach poezji futurystycznej. Dwumiesięcznik prymitywistów”, Warszawa, grudzień 1920.
na przyszłość m anifestem d adaistycznym , ogłoszonym przez A ragona w ty m sam ym 1920 rok u w „ L itté r a tu r e ” — dostrzeżem y i podobieństw a, i różnice:
D ość m alarzy, dość litera tu r, dość m u zy k ó w , dość rzeźb iarzy, dość r e lig ii, dość rep u b lik an ów , dość m o n a rch istó w , dość im p eria listó w , dość a n a rch istó w , dość so cja listó w , dość b o lszew ik ó w , dość p o lity k ó w , dość p ro leta riu szy , dość dem okratów , dość b urżuazji, dość a ry sto k ra tó w , dość w o jsk , dość p olicji, dość ojczyzn, dość w resz c ie ty c h w sz y stk ic h id iotyzm ów , n iech w r e sz c ie n ie b ęd zie nic, n ie b ęd zie nic, nic, nic, nic, nic...
W ten sposób m am y p rzyn ajm n iej n a d zieję, że n o w o ść, która b ęd zie ty m w szy stk im , czego już n ie ch cem y, b ęd zie choć troch ę m n iej zgn iła, m niej e g o i styczna, m niej m erk an tyln a, m niej ciem n a, m niej id io ty czn ie gro tesk o w a *.
B unt „polskich p ry m ity w istó w ” n ie był ta k to ta ln y , a p o n ad to m ieli oni bardziej określon y p ro gram po zytyw ny. Jego głów nym hasłem w y w oław czym było słowo p r y m i t y w :
sztuką jest to ty lk o , co daje zd ro w ie i śm iech , istota sztu k i — w jej ch a ra k terze cy rk o w eg o w id o w isk a dla w ie lk ic h tłu m ó w , cech y jej zew n ętrzn o ść i p o w szech n o ść, p orn ografia n ie za m a sk o w a n a . [...] w ir u ją c e p rzed m ioty jako m a teria ł sztuki, tea try zm ien ić na b u d y n k i cyrk ow e, n a le ż y zerw ać ze ścian k a w a łk i p łótn a zw a n e obrazam i, m a lo w a ć tw arze, ubrania, b ielizn ę, lu d zi, dom y, ch od n ik i ®.
Propozycje te program ow o m ia ły epatow ać niezw ykłością pom ysłów i ich ro zb rajającą, u to p ijn ą naiw nością. C ały św iat tra k to w a n o tu jak o w ielkie m iejsce zabaw y, k tó rą w y m y ślili m łodzi tw órcy; jej regułom m iało zostać podporządkow ane życie a rty sty c z n e i społeczne, doznania w ew nętrzn e jednostek i zachow anie się tłum ów . W yrafino w an ie k u ltu r y odrzucono na ró w n i ze skom plikow aniam i psychiki. Społeczeństw o w tej w izji w łaściw ie nie istniało; istn ia ły ty lk o w ielkie zbiorow iska ludz-kie, tłum . P ro b lem y i k o n flik ty społeczne zostaw ały tu uchylone, jako je d y ną reakcję na „w ładztw o idiotów isto tn y ch i k a p ita listó w ” — propono w ano śm iech, kpinę. „R ew olucją” w ty m w yk on aniu m iała być w łaśnie buntow nicza wesołość, n ieb ran ie niczego na serio, odrzucenie dotychcza sowych norm zachow ania. P ry m ity w , dowolność, spontaniczność, in s ty n k t — oto cechy, k tó re m ia ły dom inow ać nad w szystkim .
Sztuka nie została całkow icie zanegow ana, jak u dadaistów , ale ro zum iano ją w sposób bardzo szczególny. P ostanow iono przede w szyst kim znieść b a rie rę oddzielającą tw órców od odbiorców , zatrzeć granice m iędzy sztuką i w szystkim i in n y m i form am i działalności in dy w id u aln ej
4 L. A ra g o n , Dwadzieścia trzy manifesty Dada. Cyt. za: G. P ic on, Panorama myśli współ
czesnej. Wyd. 2. Paryż [1963], s. 356.
i zbiorow ej. E kscentryczne zachow anie, p o d k reślan ie dziw ności i elem en tów nonsensu, tk w iący ch we w szystkich zjaw iskach, m an ifestacy jn e od rzucanie p rzy ję ty c h norm postępow ania, tw orzenia, k o n tak to w an ia się z publicznością — w szystkie te cechy, p o d jęte przez w czesny fu tu ry z m polski, m ożna odnaleźć w dadaizm ie. A le istn ieje ch ara k te ry sty c z n a cecha odm ienna: polscy fu tu ry ści od początku, od om aw ianego tu, bardzo jeszcze n iedojrzałego i naiw nego m an ifestu ,»prym ityw istów ”, zw racali się program ow o do now ego ty p u odbiorcy, trak tow an ego w no w y sposób: do zbiorow ości p o jętej b ardzo szeroko, do tłu m u, k tó ry m iał być bezpośrednio zaangażow any zarów no w odbiór jak i w tw o rzen ie sztuki. D adaiści szw ajcarscy i fra n c u scy (w odróżnieniu od n ie m ieckich, k tó rz y b y li ściśle zw iązani z ów czesnym i w yd arzeniam i r e w olucyjnym i) stano w ili X X -w ieczną odm ian ę m o dernistycznej cyganerii z c h a ra k te ry sty c z n y m d la niej poczuciem k ry zy su w artości, b u n tem arty sty c z n y m i obyczajow ym , epatow an iem m ieszczańskiej publiczności i separow aniem się od niej. K iedy na w ieczorach dad aisty czn ych szy dzono ze w szystkiego, w łącznie ze słu c h a jąc ą tego publicznością, k iedy ow a publiczność odpow iadała gw izdaniem , krzykam i, ciskaniem p rze d m iotów i dem olow aniem sali — to oznaczało zam ierzoną przez d ad a- istów „św iętą w o jn ę ” m iędzy tra d y c y jn y m znawcą sztuki a m łodym i ludźm i, k tó rz y św iadom ie prow okow ali, kpili, nie ty le naw iązy w ali kon ta k t m iędzy sobą a odbiorcam i, ile p o dk reślali jego całkow ite zerw anie. N aprzeciw ko m ałej g ru p y arty stó w sta ła w roga albo obojętna, w k a ż dym razie nic lu b niew iele rozum iejąca, reszta społeczeństw a; ta k w i dzieli sw oją sy tu a c ję przed staw iciele szw ajcarsk o -francu skiej d adaisty cz nej cyganerii 6.
F u tu ry śc i polscy inaczej oceniali szansę rozw oju sztuki. Nie chcieli — p rzy n ajm n iej w sw ych program ow ych in ten cjach — być k a m e raln ą g rupą arty sty czn ą, nie chcieli liczyć ani na elitę koneserów , ani na m ieszczańską „publiczk ę” . Byli m łodym , X X -w iecznym pokoleniem , k tó re postanow iło w yciągnąć w nioski z tego, że działalność a rty sty c z n ą przyszło im rozpoczynać w odm iennych niż w stuleciu m inionym w a ru n k ach cyw ilizacyjnych i społecznych. P rz y ję li m ianow icie do w ia domości dw a n iew ątp liw e fak ty : że istn ieje realn a, dzięki now ym form om przekazu, szansa d o tarcia do n ap raw d ę masowego odbiorcy oraz że sztuka może i m usi w ypracow ać w zw iązku z ty m nowe fo rm y swojego istnien ia, zm ienić sw oje fu nk cje, w łączyć się bezpośrednio w e
6 Opisy dadaistycznych imprez znaleźć można m. in. w następujących książkach: H. A rp R. H u e lse n b e c k , T. T zara, Die Geburt des Dada. Dichtung und Chronik der Gründer. Zürich 1957. — G. H u g n e t, V Aventure Dada. (1916—1922). Introduction de T. T zara. Paris 1957.
w spółczesne życie. Początkow o św iadom ość ta była jeszcze m g lista w k o n k retach , n aiw n a w p o stu latach . Ale b y ła — i ona w łaśn ie o k re ś la ła k ie ru n e k tw órczych poszukiw ań fu tu ry sty c z n eg o pokolenia.
2
P r y m i t y w łączył się w w yobraźni ty ch m łodych ludzi z p o ję ciem zbiorowości, tłu m u , m asy. M aksym alna p ro stota, bezpośredniość, żywiołow ość — tak w idziano ów n ie zn any bliżej tłum , d la k tó re g o i z k tó ry m chciano tw orzyć now ą sztukę. M asow y odbiorca w Polsce po pierw szej w ojnie św iatow ej — to przede w szystkim odbiorca ludow y, w znacznej m ierze niedaw no p rzy b y ły i w ciąż p rzy b y w a ją c y ze w si do m iast. Postanow iono w praw dzie zdecydow anie zerw ać z a rty sty c z n y m „ludo m ań stw em ”, ze stylizow aną ludow ością, ta k w yeksponow aną już przez pokolenie m łodopolskie, ale jednocześnie poszukiw ano gorączkow o in n y ch możliwości w łączenia do sztuk i now oczesnej cech ludow ej w ra ż liwości, w yobraźni, em ocjonalności. Zw rócono się zatem do in n y ch w zorów tw órczości ludow ej, zupełnie odm iennych od tych, o rn a m e n ta - cy jn o -d ek o raty w n y ch , w jakich lubow ała się secesja. Zw rócono się w k ie ru n k u ludow ego pry m ityw u .
Z w ro tu tego dokonała fran cu sk a aw an g ard a a rty sty c z n a już n a p o czątku w ieku XX. K ubiści za jedno ze źródeł sw ych in sp irac ji tw ó r czych u zn ali rzeźbę m urzyńską, k tó ra sta ła się o b jaw ieniem d la a rty stó w nowoczesnych. Istn ieje ju ż n a ten te m a t bogata lite r a tu r a in te rp re ta c y jn a , podaje się różne p rzy czy n y sięgnięcia sztu k i now o czesnej do ludow ego p ry m ity w u — od p rzy w o ływ ania arg u m e n tó w filozoficznych, aktyw izujący ch ów czesną św iadom ość (a n ty in te le k tu - alizm , k u lt in sty n k tu w dziełach Bergsona), aż po stw ierdzenie, że było to ty lk o w y k o rzy stan ie pew nych środków w y razu artysty cznego , nie m ające zresztą istotnego znaczenia.
N ie może tu chodzić o rozw ażanie tego p roblem u w jego aspekcie ogólnym , jed yn ie o przypom nienie, że polska aw an g arda arty sty czn a, w y stę p u ją c a po pierw szej w ojnie św iatow ej, m iała p rzy k ła d y tak ieg o w łaśnie zw rotu do p ry m ity w u w aw angard zie eu rop ejskiej. N ie ty lk o fra n c u sk ie j. Bliższe jej zapew ne b y ły dośw iadczenia poezji ro sy jsk iej, k tó ra w różny sposób sta ra ła się w yk o rzy stać w tw o rzen iu now ej sztu k i ludow ą w yobraźnię, odw oływ ała się bezpośrednio do ludow ego dośw iadczenia. W zory a rty sty czn e tak ic h odw ołań by w ały bardzo ro z m aite: od Błoka i Jesien in a po wczesnego M ajakow skiego, C hleb- nikow a, K ruczonycha. N ajbliższy pierw szym dośw iadczeniom polskich fu tu ry stó w b y ł chyba wzór M ajakow skiego z okresu jego tom iku
P roste ja k m y c ze n ie (1916). W iersz M ajakow skiego w y d ru k o w an y w r o
sy jsk im alm an ach u fu tu ry sty c z n y m P oliczek sm akow i pow szechnem u (1912) nosił ty tu ł Noc, a p rezento w ał ta k i obraz tłu m u i poety:
T łu m — zw in n y k o t o m ien iącej się sierści — p rzez drzw i p rzyciągan y, m k n ą ł p e łe n pośpiechu; Ja, w m ego ubrania n atrętn ej uprzęży,
w oczy im u śm iech w cisn ą w szy , zacząłem w m eta l b lach w a lić — i śm ie li się N egrzy, p a p u zie sk rzyd ło u p strzy w szy nad czołem 7.
In n y w iersz M ajakow skiego, z r. 1915, Oto, ja k zm ien iłem się w psa :
I k ied y zjeży w szy na tw a rzy m io tla ste k łak i tłu m się ogrom ny,
ro zw ścieczo n y p chał,
p rzyp ad łem na czw oraki i zaszczek ałem :
H au! H au! H a u ! 8
W om aw ian y m tu zbiorze „pry m ity w istów p o lskich” z n a jd u je się w iersz A n ato la S te rn a , k tó rem u w yraźn ie p atro n o w a ł ten w łaśnie w zór zafascynow ania p ry m ity w izm em tłu m u oraz półironiczna i półpow ażna prób a dostosow ania sw ojej poezji do żywiołowego, biologicznego istn ie nia. W iersz nosi ty tu ł m u za na czw orakach:
w y jd źm y , n iech aj że s ię tłu szczy w zru szen iem n a sy cę, w o le j, n iech zm u szę tłu m , by się ży w y m śm iech em śm iał, g d y w y b ie g łsz y na czw orak ach z tobą na u licę
za czn iem y w o ła ć, o m uzo, m eee, albo h au h a u ! 9
T łu m je s t tu anonim ow ym , b ezkształtnym , n iem al nieokreślonym zjaw iskiem , m ający m zresztą jeszcze w iele w spólnego z m o dern istycz n y m i n a jego te m a t w yobrażeniam i. Isto tn a różnica tk w i jed n a k w za chow aniu a rty s ty wobec tłu m u. P oeta nie chce opisyw ać go „z ze w n ą trz ” , n ie chce narzucać m u w łasnej estetycznej stylizacji; w ręcz p rzeciw nie — chce się z tłu m em utożsam ić spontanicznie i n iejako in sty n k to w n ie, chce sw oją w rażliw ość i sw oją sztu k ę nastaw ić na te n ton, k tó ry w y d a je m u się ch ara k te ry sty c z n y dla tłum u . Poniew aż tłu m je st d la p o e ty przede w szystkim w ielką, biologiczną m asą — opisy są tak że u trz y m a n e w kategoriach biologicznych. Chcący dostosow ać się do tłu m u i zarazem zabaw ić go a rty s ta ch w yta się pom ysłów ja k n a jb a rd z ie j p ry m ity w n y ch , „prostych jak m yczenie”, zabaw nych
7 W. M a ja k o w sk i, Poezje. Warszawa 1957, s. 15 (tłum. A. Stern). 8 Ibidem, s. 45 (tłum. A. W ażyk).
jak chodzenie na czw orakach i szczekanie. P ry m ity w izm ten je s t n aiw n y i in fa n ty ln y , ale ta k i w łaśn ie obraz tłu m u i jego potrzeb nosili w sobie w owych latach pisarze p ró b u ją c y pierw szych a rty sty c z n y c h k on taktów z m a s ą , dla k tó rej chcieli pisać, k tó rą chcieli bawić.
„W ybieram y prostotę, ordy n arn ość, wesołość, zdrow ie, try w ialn o ść, śm iech” — głosi m an ifest ,,G ga” . A zauw ażm y jeszcze, że w ty tu le tego m anifestu um ieszczono po p ro stu n ie a rty k u ło w a n y k rzy k gąsiora, podając w tekście ta k ą owego w y b o ru m otyw ację:
otw órzm y oczy. w ó w cza s Św inia w y d a się nam cza ro w n iejszą od sło w ik a , a gga gąsiora o lśn i nas bardziej n iż śp ie w łab ęd zi, gga. gga p a n o w ie w y p a d ło na arenę św ia ta , w y w ija ją c sw o im p o d w ó jn y m g, a k rzy czy , a — to u sta te g o w sp a n ia łeg o i ordynarnego b y d lęcia , w ła ś c iw ie m orda, p y sk albo r y j 10.
A więc zw ykły gąsior przeciw staw iony został w y rafinow an em u łabędziow i, zaś charkotliw e „gga” ■— poetycznym śpiewom. M łodzi ludzie z sa ty sfak cją lubow ali się w słow ach, k tó ry ch ich ojcow ie raczej nie użyliby nie ty lk o w poezji, ale n a w e t w to w arzyskiej rozm o wie. Słów ty ch używ ał na co d zień bo h ater i a d re sa t w ierszy f u tu r y stycznych — chciano je w ięc nobilitow ać, szokować nim i inn ą p u b licz ność, przyzw yczajoną w praw dzie do w szelakiego w y rafino w ania, ale nie znającą tak prow okacyjnego prym ity w izm u.
P rzed m łodym i tw órcam i stało jed nak d ru g ie p y tan ie zasadnicze: nie tylko jak pisać o tłu m ie i dla tłu m u , ale także — jak u tw o ry te tłum ow i przekazać, jak dotrzeć rzeczyw iście do m asow ego odbiorcy. Przecież nie przez urządzanie w ieczorów poetyckich w k aw iarn iach , a naw et nie przez w ydanie tom iku poetyckiego (zw ażyw szy ówczesne nakłady!). Trzeba byłoby zatem jak n ajszerzej w y korzystać nowe form y technicznego przekazu, w ym yślić zu pełnie inne form y ko n ta k tu z odbiorcą. W tej dziedzinie fu tu ry śc i polscy m ieli m nóstw o po stulatów , niekied y bardzo naiw nych, zabaw nych, u to pijn ych , n iek ie d y — zrealizow anych już wówczas, a w jeszcze znaczniejszym sto p niu — dziś. M anifest w y d an y w r. 1920 przynosił propozycje n ib y już o p a rte na nowoczesnej technice, a jed n ak p rzyp om inające sta re wzory:
poeta w in ien być zarazem zecerem i in tro lig a to rem sw ej k sią żk i, p o w in ien sam ją w szęd zie krzyczeć, n ie d ek lam ow ać, do ro zp o w szech n ien ia u żyć gram ofonu i kina, gazety, gram ow ozy rozjeżd żające, p łótn o ekranu lu b ścian a jako kartk a zbiorow o o d czytyw an ej k siążk i, gazety r e d a g o w a n e je d y n ie przez p o e t ó w 11.
Je st w ty ch propozycjach bard zo dalekie echo postulató w sztuki stosow anej — docierającej wszędzie, p rzen ik ającej w e w szystkie dzie dziny życia, tw orzonej i rozpow szechnianej bezpośrednio przez sa
10 Ibidem. 11 Ibidem.
m ego tw ó rcę. Echo to już bardzo d alekie, poniew aż głów ni p ro p ag a to rzy sz tu k i stosow anej, W illiam M orris i Jo h n R uskin, żyli w A nglii w połow ie ubiegłego w ieku i m ieli jeszcze złudzenia, że ro zw ija ją c y się p rzem y sł i tech n ik a nie ty lk o m ogą, ale m uszą om inąć sztu kę, k tó ra będzie rozw ijać się w form ie w ytw órczości rękodzielniczej. Jo h n R uskin polecił odbijać sw oje książki w m aleńkiej d ru k a rn i po słu gującej się sta ry m i narzędziam i,
a p o tem sp ro w a d za ł fu rgon y do rozw ożen ia ty c h k sią g , by n ie b y ły sp ro fa n o w a n e p rzew o zem k o leją żelazną. Sam też jeźd ził po kraju d yliżan sem sta r o św ie c k im , n arażając się na n iew y g o d y i szy d erstw o , b y le n ie p o słu g iw a ć się zn ien a w id zo n ą m aszyn ą parow ą 12.
F u tu ry ś c i polscy rozum ieli już doskonale, że tech n ik a nie jest ich w rogiem , lecz sprzym ierzeńcem w n aw iązan iu k o n tak tu z praw dziw ie m asow ym odbiorcą, że jest to jedn a z n ajisto tn iejszy ch now ych szans sztu ki X X -w iecznej. Chcieli oczywiście tę szansę w ykorzystać, p ropo now ali organizow anie w ielkich, tłu m n y ch p rzed staw ień ludow ych, m a sow ych sp o tk ań poetyckich, zabaw przy po m in ający ch tra d y c je X V II-w iecznych festynów . Ale przecież nie w ich ręk ach spoczyw ały środki do p row adzenia takiej w łaśnie p o lity k i k u ltu ra ln e j, nie m ogli w p rak ty c e liczyć na żadnego ro d za ju m ecenat, k tó ry pozw oliłby w prow adzić w czyn choć część tych postulatów , może zbyt m ało k o n k retn y ch , ale też i zupełnie wówczas n ierealnych. Więc poza dość u to p ijn y m i m arzen iam i pozostaw ała im in d y w id u aln a i grupow a p ra k ty k a, ogran iczająca się do ich osobistej in ic ja ty w y i skrom nych m ożli wości. Nie dysponow ali gram ow ozam i an i płótnem ek ra n u d la rozpo w szechniania swoich książek. Nie dysponow ali w łasnym pism em, w y d a w ali w ięc ulotki, jednodniów ki, sp rzed aw ane m asowo na u lic a c h l3. C zynili w okół sw ojej sztu k i wiele h ałasu , dem o nstro w ali pu blicznie ekscentryczność zachow ania, n a w ieczorach poetyckich sta ra li się n a w iązać k o n ta k t z publicznością poprzez w yw ołanie szoku budzącego
zainteresow anie. M arzyli istotnie o ty m , by baw ić całe tłu m y. N ie chcieli być poetam i k aw iarn ian y m i. Bliżsi byli raczej ty m tra d y c jo m wczesnej aw a n g a rd y X X -w iecznej, k tó ra uw ażała, że sztuka będzie spełniać w śród m as zarów no fun k cje m agiczno-kapłańskie jak i fu n k cje zabaw iającego lud błazna (we F ra n c ji tak i wzór poezji stw o rzy ła
12 J. M a rch le w sk i, Sztuka stosowana. W: O sztuce, Artykuły, polemiki oraz listy. Warszawa 1957, s. 169.
13 D o najciekawszych należały: Jednodńuwka Futurystuw, manifesty futuryzmu polskiego. wydańe nadzwyczajne na całą Żeczpospolitą Polską. Krakuw, czerwiec 1921. — Nuż w bżuhu.
Druga jednodńuwka futurystuw. Listopad 1921 (skonfiskowana przez cenzurę). — Nieśmiertelny tom futury z. Jednodniówka. Warszawa 1921 (skonfiskowana przez cenzurę).
aw an g ard a kubistyczna, a n a jb a rd z ie j ch yba c h a ra k te ry sty c z n ą d la owego w zoru postacią b y ł M ax Jacob). K ie d y pisali, że po eta sw oje u tw o ry „pow inien sam wszędzie k rzy c z e ć ”, k ied y w y o b rażali sobie, że poezja będzie zdolna w p raw ić w tra n s tw órczy całe m asy, k ie d y d la uzy sk an ia ta k tłum nego, zbiorow ego p rzeżycia estetycznego p ro p o now ali połączyć ze sobą różne ro d za je sztu ki: deklam ację, śpiew , m uzykę, św iatło, k o lo ry — chodziło im o now ą, m ak sy m aln ą in te n s y fik ację doznań arty sty czn y ch , o dosto so w an ie siły oddziaływ ania do pow szechności odbioru. U w ażali nie bez słuszności, że inaczej m ożna było przekazyw ać poezję, w k tó re j tw ó rca d a w a ł w y raz głów nie sw ym w e w n ętrzn y m przeżyciom i stanom , in n y ch zaś form p rzek azu dom aga się sz tu k a m ów iąca o ludzie i chcąca oddziaływ ać n a lud.
W sw ym początkow ym , „ p ry m ity w isty c z n y m ” sta d iu m bliscy b y li tak ie j koncepcji bezpośredniego k o n ta k tu z m asow ym odbiorcą, ja k ą w p ra k ty c e rep rezen to w ał bardzo ty p o w y dla pierw szych lat X X w. p oeta am ery k ań sk i V achel L indsay. W sw y m poem acie K ongo chciał dać sugestyw ny, jak n a jb a rd zie j zbliżony do p ry m ity w u obraz m u rzy ń sk iej zbiorowości, z jej „żyw iołow ą w esołością” , „p ierw o tn ą d z i kością” , z m agią i w ia rą w czary, z m u zy k ą, tańcem , śpiew em . B ył to u tw ó r z pogranicza poezji i m u zy k i, p isa n y w olnym w ierszem , sto su jący często onom atopeję, m ieszający w zniosłość i patos z elem en ta m i groteski, k ap łań sk ą pow agę — z b łazeń sk ą kpiną, to n k azno dziejski — z nonsensow nym żartem . P ołączen ia c h a ra k te ry sty c z n e d la początków X X -w iecznej sztuki, k tó ra w ed łu g pierw otnych , ludow ych w zorów chciała zjednoczyć relig ijn ą obrzędow ość i jarm arc zn ą zabaw ę, żyw iołow ą wesołość, biologiczny in s ty n k t — oraz m etafizy czn y lęk.
K ongo, poem at w y d an y w r. 1914, s ta ł się sensacją litera c k ą całej
A m eryki. L indsay zdobył ogrom ną p o p u larn o ść 14.
Z apracow ał sobie zresztą n a n ią w sposób dość niezw ykły, w łaśn ie do k ład n ie w taki, o jak im czytam y w m an ifeście naszych rodzim ych „ p ry m ity w istó w ” : rzeczyw iście k rzy c z a ł sam w szędzie sw oje u tw o ry . O dbyw ał on m ianow icie d ługie piesze w ęd ró w k i po k ra ju , n a k tó ry c h w duch u tak ich angielskich estetow -społeczników w . X IX , jak R uskin i W illiam M orris, głosił „ew angelię p ię k n a ” jako żyw o tnej p o trz e b y duchow ej szerokiego ogółu ludzi, n a w o ły w a ł do tw o rzen ia ośrodków arty sty czn y ch po wsiach i m iasteczkach, w zyw ał do tw o rzen ia sztu k i praw dziw ie ludow ej, czyli „g m in n ej” („com m on”), i ilu stro w ał w szy st k o re c y ta c ją w łasnych utw orów , przechodzącą w śpiew z akom p ania m e n te m m uzycznym i chóralnym re fre n e m .
Z atrzym ując s ię po m iasteczk ach i osadach, ro zw iesza ł sw o je ry su n k i a rch i tek to n iczn e, sw o je p la n y rozb u d ow y u rb an istyczn ej, sw o je fa n ta sty czn e r y su n k i, jak m a w y g lą d a ć p rzetw orzon y św ia t am ery k a ń sk i [...].
Z aczęło się od podróżnego k ija i sak w y, od utrudzeń i głod u , a sk oń czyło n a p otężn ych m a n ifesta cja ch [...], tłu m n y ch o w acjach . W p rzeciągu k ilk u la t u sły sz a ło p oetę p rzeszło m ilion słu ch a czy w e w szy stk ich stan ach U S A 15.
T ak w yglądała k a rie ra p o ety -tra m p a , naw iązującego osobiście k on ta k t z m asam i, żyw ot fu tu ry s ty in sp e ; sta ł on w łaściw ie na pograniczu stuleci, łącząc X IX -w ieczne społecznikow sko-estetyczne teo rie z w y czuciem X X -w iecznej przyszłości, w k tó rej m asy sta n ą się n apraw d ę b o h a te re m i odbiorcą sztuki.
Zrozum ienie, że sztu ka now oczesna m usi być sztu k ą m asow ą, p rze jaw iło się zatem — nie ty lk o w Polsce — w ow ym zwrocie do lu do w ego p ry m ity w u , w apologii biologicznych cech ludow ego bo hatera, w program ow ym naw iązaniu do zespołu różnych zachow ań zbioro wości. Z w ro t te n nie był b y n a jm n ie j m onopolistycznym pom ysłem polskich fu tu ry stó w ; zarów no w latach poprzedzających ich w y stąp ie nie jak i rów nolegle z ich działalnością m ożna odnaleźć w iele różnych po staw arty sty czn y ch idealizujących m it człow ieka pierw otnego lub eksponu jący ch p ro b lem aty k ę szeroko pojętej ludowości. Nie w tym więc rzecz, że przed fu tu ry sta m i n ie zauw ażono tej p ro blem atyki, ani n a w e t nie w tym , że fu tu ry ści nie k o rzy stali tu z w cześniejszych i n sp iracji. P ow oływ ałam się celow o n a X IX -w ieczne w swej istocie koncep cje sztu k i stosow anej R uskina i M orrisa lub bliskie im jeszcze, choć już X X -w ieczne p ró b y w łączenia sztu k i w życie zbiorowości — k tó ry m to próbom pom ysły w czesnego fu tu ry z m u b y ły jeszcze w p e w ien sposób bliskie. We w czesnej poezji fu tu ry sty c z n e j — w y raźn iej jeszcze niż w m anifestach — odnotow ać m ożna m an ierę sym boliczną i ekspresjo n isty czn ą; odnajdzie się ją w e w czesnych tom ikach B runo n a Jasieńskiego, A natola S te rn a , S tan isław a M łodożeńca 16, a już n a jw y ra ź n iej chyba rzuca się ona w oczy w tom iku uznanym za pierw szy f u tu ry sty c z n y tom poezji, w zbiorze Jerzego Jankow skiego T ram w popszek
u licy. Zwłaszcza d ru g a część tego tom u zaw iera w iersze o m an ie
rze sym bolicznej, co sam Jan k o w sk i k o m en tu je w n astęp u jący ch sło w ach:
15 S. H e lsz ty ń s k i; Amerykański piewca Murzynów. Jw., s. 92—93.
16 B. J a sie ń sk i, But w butonierce. Warszawa 1921. — A. S tern : Futuryzje. Warszawa 1919;
Nagi człowiek w śródmieściu. Warszawa 1919. — A. W at, Ja z jednej strony i Ja z drugiej strony mego mopsoźelaznego piecyka. Warszawa 1920. — S. M ło d o ż e n ie c , Kreski i futureski. B. m.
A utor T ra m u zam ieszcza poniżej żeczy p o k rew n e sy m b o lizm o w i n ie pszez p szy w ią za n ie do tego kieru n k u , z k tu reg o otsząsn ąć się zdołał, lecz je d y n ie p szez w zgląd na sp raw ę rozw oju fo rm y p o etyck iej.
O jczyzna autora — L itw a z a le d w ie pszeczu w a urbanizm , neoh u m an izm i św iad om ość k osm iczną — p ie r w ia stk i sk ła d o w e fu t u r y z m u 17.
Z n ajdziem y tu o brazy m iasta — siedliska lu m p e n p ro le ta ria tu , n ę dzy, egzotyki niepokojącego tłu m u . T y tu ły n ie k tó ry ch w ierszy m ów ią sam e za siebie: Z k n a jp y , K aw iarnia um a rłych , K atastrofa szczęścia,
Ż y w y m u r, P ieśń uołuczęgi. W iersz tytu łow y, T ram w pop szek ulicy,
u k a z u je w alczący p ro le taria t; jeśli pominąć, c h a ra k te ry sty c z n ą pisow nię, nie m a w ty m u tw orze żadnych istotnych cech now ej poezji:
W yzyw ają w roga oczy robotnicy W idzą one w szy stk o z poza rygla bram
czyjeż biło serce, gd y w p op szek u licy le g ł m ięd zy b eczk am i p szew ru con y tram . Z w y cięży ł w o d ę p ło m ień k rw a w y S a lw oddalonych su c h y tszask P sz y w iu d ł w św ią ty n i starej n a w y
F utu ryzm u b żask 18.
Różnie m ożna oceniać w zględne n o w ato rstw o tej poezji, ep atu jącej k rzykliw ie nie ty lk o pisow nią, jedno wszakże w y d aje się niew ątpliw e: cechuje ją bardzo spontaniczna i żarliw a w iara, że nowa, fu tu ry s ty c z na e ra je st erą p ro le ta ria tu , ak ty w izu jący ch się w ielkich m as ludz kich. Dla W ilam a H orzycy były to w yłącznie m gliste hasła, w iara
w m ity:
W tym jest J a n k o w sk i n a iw n ie szczery i p raw d ziw y: w ierzy on głęboko w fu tu ryzm , w neoh u m an izm , św ia d o m o ść k osm iczn ą itd., i g o tó w jest u w ierzyć w k ażd e w ie lk ie coś, co n ie m a jeszcze k ształtu an i tw arzy, a le d latego w y r a sta w p o ety ck iej w yob raźn i w o lb rzy m ie L ogos 19.
Z daniem Horzycy, to w łaśnie zabija w yobraźnię i poezję. Ale początkow o n aiw na, nieco a b stra k cy jn a , u to p ijn a w iara w przyszłość, żarliw ość, z jak ą przyszłość tę postanow iono św iadom ie i ko n sek w en t nie tw orzyć — była w istocie jed n ą z n ajb ard ziej cennych w łaściw ości fu tu ry sty c z n eg o ru chu . M łodzi ludzie angażow ali się z w ielką n a m iętnością w sp raw y epoki, w k tó re j im żyć w ypadło, chcieli być a k ty w ni, odrzucali tra d y c y jn ą „pasyw ność” , bezruch, in d y w idualistyczn ą sepa
17 Yeży Y a n k o w sk i, Tram wpopszek ulicy. Skruty prozy i poemy. Warszawa 1920. 18 Ibidem.
ra c ję od zbiorowości. P o ety ck i p o rtre t Jerzego Jankow skiego, p rz e k a z an y nam przez A natola S te rn a w w ierszu R e fle k to ry , o dd aje atm o sferę ta m ty c h lat:
w id ziałem Jan k ow sk iego jak śn ieżn y m porankiem pło n ą ce żu żle gryzł w u stach p ap ierosów
i w y b ieg ł na u licę w rynnach k a leso n ó w bosy było to w iln o zim a 1920 20.
Tom ik, w k tóry m uk azał się ten utw ór, nosi ty tu ł A n ie lsk i cham . T y tu ł bardzo w ym ow ny i ch ara k te ry sty c z n y dla w czesn o fu tu ry sty cz- nego zafascynow ania tłu m em (zbiór u kazał się w praw dzie w r. 1924, ale są w n im wiersze pisane w cześniej). W iersz ty tu ło w y p re z e n tu je nam ta k ą apostrofę do tłu m u , uświęconego entuzjazm em poety, tłu m u będącego jed n ak głów nie w ielką, biologiczną m asą:
R OBOTNICY śm ierd ząca usk rzyd lon a g aw ied ź o paru jące b yd ło cu d n iejsze od an iołów !
tłu m ie lu d zi gło d n y ch bez p racy sp ieszą cy ch na p ołów tłu m ie m ężczyzn i k o b iet dokąd ch cesz m n ie za w ied ź o tłu m ie tłu m ie lu d zi rojących się w o k ó ł —
B ezro bo tn y tłum , w yzyskiw any, cierpiący p ro le ta ria t — s ta ją się sw o isty m i m ęczennikam i epoki, św ięty m i naszych czasów. Jeszcze w y raźn iej podkreśla to in n y w iersz S te rn a z tego samego zbiorku,
Droga kół:
jest jed y n y k o śció ł — w o ju ją cy
jest jed y n y Chrystus — syn cie ś li
Chrystus giser
naznaczony sty g m a ta m i rozp ław ion ych k ro p li żelaza em b rion am i g w o źd zi k tó re płoną
Chrystus górnik
w ychylający sw ój ostatni kielich zalany w od ą szyb
Chrystus m niejszości
ćw iczon y rózgam i oszu k u jącej i oszukanej ciem n oty
w cieb ie w ierzę o um ęczony w cieb ie
dla k tórego is tn ie je jed n a ty lk o łask a żądza żyw ej sp r a w ie d liw o śc i
ch u sta czarnej w ero n ik i
20 A. Stern , Anielski cham. Warszawa 1924, s. 14. Z tegoż zbiorku cytuje się dwa dalsze wiersze: Anielski cham, s. 11; Droga kół, s. 12 — 13.
w y tk a n a przez nią na o k rw a w io n y m w a rszta cie w y zy sk u
tego n ie w id zi nikt
że ek sp resy ja d ą ce na w ie d e ń
ta n k i p o m a lo w a n e jak śc ia n y k o ścio łó w lśn ią c e p ow ozy u czciw y ch m ieszczu ch ó w w sz y stk ie k oła tego św ia ta
zęb ate i g ła d k ie
po tw o im toczą się ob liczu
W przedm ow ie do później w y d an eg o poem atu S te rn a słusznie pisał J a n N epom ucen M iller:
C h rześcijań stw o zresztą S tern a je s t ra czej sp o łeczn ą tran sp ozycją sy m b o ló w ży cia relig ijn eg o [...].
Z b a w iciel S tern a jest arcylu d zk im C h ry stu sem B a rb u sse’a i czerw on ym C h rystu sem C endrarsa [...] 21.
Sym bole życia relig ijn eg o isto tn ie u zy sk iw ały w poezji m łodych fu tu ry stó w sw oje społeczne odpow iedniki, zostaw ały przem ienione i włączone w obrazow anie życia w yzy sk iw anych m as: robotniczych i ludow ych. W adzenie się z Bogiem, z chrześcijańską koncepcją życia, z tow arzyszącym jej system em w arto ści etycznych, k tó re nie zapobiegły stw orzeniu św iata nędzy, w yzysku, niespraw iedliw ości — jest w ogóle m otyw em często p o w tarzający m się w aw angardow ej poezji X X -w iecz- n ej. Z najdziem y go także w e w czesnej tw órczości M ajakow skiego, od tonów p atety czn ej polem iki — aż po lekcew ażącą kpinę. Tę o statn ią p rez e n tu je nam np. tak a ap ostrofa d o Boga:
Słu ch aj pan, panie... Jak m ożna tak bez u stan k u
m oczyć p o czciw e oczy w g a la r e c ie n ieb ios? W ie pan co?
U rządzim y k aru zelę, p a n ie k och an k u , na d rzew ie w ia d o m o ści dobrego i złeg o 22.
A w trag ed ii zaty tu ło w an ej W ło d zim ierz M a ja kow ski p o eta powie sam o sobie:
W łaśn ie ja
p alcem tr a fiłe m w n ieb o i dow iodłem :
to — złodziej ! 23
21 J. N. M ille r , wstęp do: A. S tern, Europa. Poemat. Warszawa 1929, s. [4].
22 W. M a ja k o w sk i, Obłok w spodniach. W: Poematy. Warszawa 1959, s. 33—34. (tłum. J. Tuwim ).
W polskiej poezji ty ch lat najsilniejsze chyba w yzw anie rzucone Bogu oskarżonem u o sp rz y ja n ie społecznej krzyw dzie — p ada w poe m acie B ru n o n a Jasieńskiego Słow o o Ja ku b ie Szeli, w znanej scenie rozm ow y przyw ódcy chłopskiego pow stania z C hrystusem . W zupełnie in n ej sty liza c ji poetyckiej i z innej płaszczyzny przeprow adza sw oje p o ra c h u n k i z Bogiem T y tu s Czyżewski; tw o rzy on m ianow icie w łasną, sam odzielną kosm ogonię arty sty czn ą, w łasną w izję św iata, k tó ry m rząd zą tajem n icze p raw a „elek try cznej n a tu r y ” . Czyżew ski nie roz p raw ia się z Bogiem jako z sym bolem trad y cy jn eg o ludow ego m y ślenia i przeżycia religijnego, z pojęciem sankcjon ujący m przez w ieki o k re ślone u k ład y społeczne, u trz y m u ją c y m m asy w przekonaniu, że uczest niczą w zam ierzonej h arm o n ii św iata — jak to czynił B runo Jasień sk i. N ie s ta ra się także przełożyć chrześcijańskich pojęć relig ijn y ch na w spółczesne w a ru n k i życia społecznego i poprzez w yczuloną n a te po jęcia w rażliw ość w yw ołać em ocjonalne reak cje odnoszące się do in nych sp ra w — jak to m ożna obserw ow ać u S tern a, widzącego w u d rę czonym rob o tn ik u X X -w iecznego C hrystusa. Bóg istn iejący w n ie k tó ry c h poem atach Czyżewskiego, a zwłaszcza w jego E le k try c zn y c h
w izjach, jest Bogiem człow ieka pierw otnego, pan teisty czn y m pojęciem
tajem n iczej, niepoznaw alnej do końca n a tu ry , groźnym i w sp an iały m zarazem bóstw em stw orzonym przez m agiczne m yślenie ludów p ry m i ty w n y ch . W te j w izji w szystko jest ze sobą św iadom ie przem ieszane: pradaw ność — z przyszłością, duch — z m aterią, logika — z no n sen sem , cud — z m echaniką, n a tu ra — z cyw ilizacją.
ELEK TR Y C ZN Y SW IT M E C H A N IK A CUDU
SZ T U K A ZIELO NYCH ZĘBÓW, p a m -b a m w ie lk i Bóg
[ ]
U ra n o -b la sk m g ła w icy b iałej M ech an ik a D uch am b a m 24.
P ry m ity w , żywioł, in sty n k t, p ierw o tn a m agia i nowoczesna p recy zja m yślow a — w szystko to w łaśn ie Czyżewski, ten n a jsta rsz y w iekiem i arty sty c z n y m dośw iadczeniem poeta-m alarz, w prow adził do polskiego fu tu ry z m u , n ad ając m u sw oją głęboką i o ry g in aln ą tw órczością to n skom plikow any, bogaty w sprzeczności, ale d alek i od n aiw nych uprosz czeń. W fu tu ry sty c z n ej tw órczości tego okresu Czyżewski by ł n a jb liż szy ow em u wzorowi p o ety -m ag a i poety-klow na, pragnącego dać lu dow i now ą w izję św iata i w szechśw iata, a zarazem um iejącego baw ić ów lud.
3
Od lat dw udziestych, gdy na ulicach lub w lokalach W arszaw y i K rakow a fu tu ry śc i u rządzali sły n n e skandale, na k tó re ze zgrozą p a trz y li spokojni obyw atele — m inęło już tak dużo czasu, że zdążyły zupełnie zblaknąć owe szokujące pom ysły, daw no opadła p ian a p ro g ra m owego efekciarstw a. W ieczory „białych m u rzy n ó w ” , niezw ykłe je d nodniów ki, a w a n tu ry i ek straw ag an cje — stra c iły swój specyficzny rezonans i nie odpow iada im już echo ów czesnych plotek środow isko w ych. W latach m iędzyw ojennych zdarzało się dość często, że w ru c h u fu tu ry sty c z n y m dostrzegano ty lk o to pierw sze, kostium ow e przebran ie. K arol Irzykow ski grzm iał, jak wiadomo, n a ow ych m łodzieniaszków , k tó rzy baw ili się w w ym yślone przez in n ych z a b a w y 25. Z a rzu t nieo ry - ginalności b ył jed n y m z najczęściej im staw ian ych , pad ał on p rzy ty m z różnych stron: i z tej, k tó ra łączyła go z ep ite te m „bolszew izm u” , i z tej, k tó ra żądała ściślejszych k o n tak tó w z lew icą społeczną. Z a rzu cano im naśladow nictw o, w ypom inając k o rzy stan ie ze w zorów zarów no w łoskich jak i rosyjskich. F u tu ry z m polski n a d e r często płacił za sw e ek straw ag an cje tra k to w a n ie m go jako jed nej w ielkiej, niepow ażnej zabaw y, k tó ra w innych k raja ch m iała może jak iś sens, ale dla k tó re j u nas nie bardzo w idziano m iejsce 26.
To p raw d a — fu tu ry z m nasz naw iązyw ał do dośw iadczeń X X -w iecz nej aw ang ard y, i zachodniej, i w schodniej. Ale tk w i w ty m n ie w ą tp li w a zasługa tego aktyw nego, dynam icznego ruch u, a nie jego błąd. R uch ten p rezentow ał różne ten d e n c je program ow e, łączył w sw ych szeregach w sposób dość nieoczekiw any różnych tw órców , k tó ry c h drogi życiow e i poetyckie okazyw ały się z biegiem lat coraz b ardziej odm ienne. N iew iele m ieli ze sobą wspólnego, zresztą ju ż od p u n k tu s ta rtu , B run o Jasień sk i i S tanisław M łodożeniec, A natol S te rn i T y tus Czyżewski, ale nie bez powodu przecież łączyła ich w spólna aktyw ność arty sty czn a, społeczna, ogólnokulturow a. Nie stano w ili oni szkoły estety czn ej, g ru p u jącej tw órców na bazie w spólnej im poetyki. Raczej
25 Zob. K. Ir z y k o w sk i: Futuryzm a szachy. „Ponowa” 1921, nr 1; Futurystyczny Tapir. Jw., 1922, nr 5; Likwidacja futuryzmu. „Wiadomości Literackie” 1924, nr 5.
26 J. P r z y b o ś (Jak oceniam literaturę Dwudziestolecia. „Twórczość” 1947, nr 4) pisał: „Fu
turyzm! Futuryzm! Nikt się wtedy nie orientował, co to takiego. Hasło podejmowali zarówno epigoni, którzy wzorowali się na Siewierianinie, jak i ci radykalniejsi, którzy znali już i wyznawali Majakowskiego. N ie popełnię zbytniej niesprawiedliwości, jeśli powiem, że w tych pierwszych gwarnych latach kierowały nowatorami polskimi nie cele, lecz trafy. Traf momentu historycznego zmuszał nawet passeistów do rewolucyjnych gestów i znalezisk. Hasła i idee zmieniały się w miarę docierania czasopism artystycznych i ech z zagranicy. Takie też pozostały owoce tych trafów: wiersze minoderyjne i buńczuczne lub nieforemne bełkotanie i kawały”.
przeciw nie: ró żn e postaw y i różne m etody tw órcze m iały służyć w spó l nym , o gó ln o k u ltu ro w y m celom. D ostosow anie form arty sty czn y ch do potrzeb w spółczesnego życia, opanow anie przez sztukę p ro b le m aty k i dotyczącej człow ieka żyjącego w X X -w iecznym , burzliw ie ro z w ija ją cym się św iecie, zw rócenie się w k ie ru n k u au tentycznego i ak ty w n eg o m asow ego odbiorcy — to b y ły zadania, k tó re p od jął fu tu ry z m , chcący być „form ą św iadom ości zbiorow ej”, jak go określił Jasień sk i, a nie przepisem na po w staw anie w ierszy. Z auw ażm y, że u progu d o jrzew an ia tych ludzi s ta ły tak w ielkie w ydarzenia, jak pierw sza w ojn a św iato w a i rew o lu cja październikow a: byli oni pokoleniem , k tó re n a p raw d ę n ie m iało w ątpliw ości, że św iat zm ienia się w sposób gw ałtow ny, r a d y k a l n y i że n ajg o rszy m błędem byłoby niew yciąganie z tego w niosków , niew łączenie się w n u rt przem ian. K iedy B runo Jasień sk i w r. 1923 do k on yw ał b ilan su polskiego fu tu ry z m u , pojm ow ał ten ru ch w yłącznie jak o organizo w an ie św iadom ości społecznej i a rty sty czn ej. P isał p rz e kornie, ale w gru ncie rzeczy słusznie:
C ała n asza w in a p o leg a ła na tym , że p ew ien m om en t św ia d o m o ści w s p ó ł czesn ej, w sz y stk im nam w sp ó ln y , p o d jęliśm y , n ie w y p a r liśm y się go i u siło w a li go u jąć w p e w n e n o w e form y a rty sty czn e. Z c h w ilą , k ied y form y te zostan ą stw orzon e, m ożna b ęd zie d opiero m ó w ić o p rzezw y ciężen iu sam ego m om en tu . [...] S y tu a cja obecna na p rzyk ład p rzed sta w ia się zu p ełn ie o d w rotn ie, n iż są d zi o tym p u b liczn ość. Ja już „ fu tu ry stą ” n ie jestem , podczas gd y p a ń stw o w sz y sc y je s te śc ie fu tu ry sta m i. W ygląd a to na parad ok s, a jed n ak tak jest. N o w e form y ży cia sztu k a m u si w ch ło n ą ć i p rzetw orzyć — w te d y dopiero m ożna m ó w ić o k u ltu ra ln y m ich o p a n o w a n iu 27.
A rty sty c z n e przetw o rzen ie tak gw ałtow nie zm ieniających się form życia, zrozum ienie toczących się procesów dziejow ych, w spó łdziałanie w koniecznych p rzem ianach k u ltu ro w y c h — to był, oczywiście, p ro g ram „na w y ro s t” , p ro gram nie do zrealizow ania w pełni, zw łaszcza że polscy fu tu ry ści, w przeciw ieństw ie do sw ych rosyjskich im ie n n i ków , nie m ieli oparcia w k o n k retn y ch siłach społecznych, nie działali w k ra ju w ielk ich przew ro tó w politycznych i k u ltu ra ln y c h . Stąd c h a ra k te ry sty c z n y u to p ijn y m aksym alizm ich postulatów , nieokreśloność ich propozycji; w gru n cie rzeczy m iały one- ty lk o uśw iadam iać zbiorow ości pew ne p ro b lem y , a n ie rozw iązyw ać k o n flik ty czy realizow ać zadan ia. W a ru n k i życia w Polsce w pierw szych latach po zakończeniu w o jn y św iatow ej nie sp rz y ja ły k ry stalizo w an iu się postaw , zwłaszcza u ta k m łodych i pod każdym w zględem niedośw iadczonych ludzi. B y ły to przecież pierw sze lata odzyskanej niepodległości, lata, w k tó ry c h u stró j p ań stw o w y do piero się k ształtow ał; początkowo, pod w pływ em fali r e
w olucyjnej — k ształto w ał się tak, że m łodzi ludzie m ogli m ieć n ie pew ne n ad zieje na w y m arzone p rzez ich ojców p ań stw o sp ra w ie d li wości społecznej. N iepew ność, chw iejność, zam ęt, w ciąż zm ieniające się g a b in e ty rządow e, in flacja — oto w arun k i, w jakich w y stą p ili f u tu ryści. Ich m łodości i niedośw iadczeniu to w arzy szy ł je d n a k optym izm , przekonanie, że przyszłość zależy od tw ó rczej ak ty w n o ści w szystkich ludzi. Zbiorowość, tłum , m asa — b y ły to dla n ich pojęcia „św ięte ” , choć n ad er anonim ow e.
O ptym izm polskich fu tu ry stó w nie m ógł jed n a k trw a ć z b y t długo. Coraz w yraźniej ry su ją c e się k o n flik ty społeczne, tru d n o śc i w zna lezieniu praw d ziw ej h arm o n ii m ięd zy człow iekiem , n a tu r ą i cyw ili zacją — b u rzą w czesno fu tu rysty czn e złudzenia o bezw zględnym triu m fie now oczesnej w izji św iata. W izja ta zostaje pod dana k o rek tu rze histo rii, k o rek tu rze faktów . O k o re k tu rz e h istorii, w y zw alającej z w szelkich złudzeń, tak napisze w późniejszych w spom nieniach B ru no Jasieńsk i:
W y zw o len ie przyszło z zew n ątrz, w p ostaci n ie o cze k iw a n eg o w strzą su . T ym w strzą sem b yło k ra k o w sk ie p o w sta n ie w 1923 roku. [...] D w a d zieścia cztery god zin y p rzeżyte w m ieście o p u szczon ym od p o lic ji i w o jsk a w str z ą sn ę ły do fu n d a m en tó w m ój n ie p rzeb u d ow an y do końca św ia t. [...] W n a stęp n y m roku p ra co w a łem jako red ak tor lite r a c k i le g a ln e j jeszcze w ty m cz a sie k o m u n isty c z nej ga zety „T rybuna R ob otn icza” w e L w o w ie i tłu m a czą c dla n iej lic z n e arty k u ły L en in a po raz p ierw szy za czy n a łe m uczyć się p raw o k r eśla ją cy ch rozw ój k a p ita listy czn eg o sp o łeczeń stw a , tzn. te o r ii i p ra k ty k i w a lk i k la so w e j. P o lity c z n e p a m flety w ierszem , k tó re d ru k ow ałem w „T rybunie R o b o tn iczej”, w zetk n ięciu się z czerw on ym o łó w k iem cenzora p o ja w ia ły się na św ia t w p o sta ci n iesk a zi te ln ie b ia ły ch plam , oznaczonych ty lk o ty tu łem i p o d p is e m 28.
W ty m sam ym 1923 roku Ja sie ń sk i opisze inne sw oje p e ry p e tie z w ładzam i:
W rogie m a n ifesta cje po różn ych m ia sta ch P olsk i, p o licy jn e z r y w a n ie m oich w ieczo ró w w W arszaw ie, k o n fisk a ty , in terp ela cja rad n ych m ia sta K rak ow a w sp ra w ie n ieu d ziela n ia w ięcej n a m o je w ie c z o r y T eatru M ie jsk ie g o , ad m in i str a c y jn e w y d a le n ie m n ie z K ry n icy , g d y ch cia łem u rządzić ta m sw ój w ieczór, p o n iew a ż pobyt m ój „w in te r e sie R zeczy p o sp o litej” uznano za „ n iep o żą d a n y ”, ch ro n iczn e zd zieran ie przez p u b liczn ość i p o słó w (D ym ow sk i) m oich p lak atów , w y s iłk i m łod zieży a k a d em ick iej n a ro d o w o -d em o k ra ty czn ej cele m n ied o p u szczen ia do m oich od czy tó w w e L w o w ie , itp. — b y ły dla m n ie dotąd w iech a m i w sk a z u ją c y m i m i, że z drogi w ła śc iw e j n ie zb oczyłem 29.
28 B. J a s ie ń sk i, Coś w rodzaju życiorysu. „Przegląd Kulturalny” 1956, nr 17. Pierwodruk w języku rosyjskim jest wstępem autorskim do zbiorku Стихи (Moskwa 1931).
29 B. J a sie ń sk i, Nogi Izoldy Morgan. Powieść opatrzona wstępem autora. Lwów 1923, s. 12 (wstęp).
T ak w ięc sy tu a c ja fu tu ry stó w polskich w ówczesnej rzeczyw istości s ta ła się jasn a. W zw iązku z ich działalnością — „zaczęto w yw oływ ać z lasu w ilk a bolszew izm u i anonim ow ego m o carstw a” 30. M łodzi poeci nie b y li już sp rzym ierzeńcam i bliżej nie określonego tłum u, lecz b u n tu ją c y c h się mas, lew icow ej inteligencji. Jed n o d ń u w ka F u tu rystu w ..., w y d an a zaledw ie w rok później po zbiorze „p ry m ity w istó w ” — p rzy n osiła już bardziej k o n k retn e odw ołanie się do określonych sił społecz nych. C zytam y tam :
W ielk ie p rzesu n ięcie się w a r stw na W schodzie i Z ach od zie trw a. Do głosu d och od zi now a siła — u św ia d o m io n y p roletariat. Z aczyna się w ie lk ie p rzew a r to ś c io w a n ie w a rto ści. M ierzą się w sz y stk ie p ra w o ści i n iep ra w o ści 1000 -w iek o - w e j, za jeg o p leca m i, jego k osztem w y tw o rzo n ej, k u ltu ry. M ierzą się jed y n y m sp ra w d zia n em b oju jącego ży cia — tw a rd ą , żelazną, organ iczn ą pracą. [...] pod k r e śla m y trzy zasad n icze m om en ty ży cia w sp ółczesn ego: m aszyn ę, d em ok rację i tłu m . [...] A rty ści na u licę! [...] C złow iek w sp ó łczesn y n ie m a czasu n a ch o
d zen ie na k on certy i w y sta w y , 3U lu d zi n ie m a po tem u m ożności. D la teg o sztu k ę m uszą zn ajd ow ać w szęd zie: la ta ją c e p oezjok on certy w p ociągach , tra m w a ja ch , jad łod ajn iach , fa b ry k a ch , k a w ia rn ia ch , na p lacach , d w orcach, w h a lla ch , pasażach , park ach , z b a lk o n ó w d om ów , itd., itd., itd., o k ażd ej p orze dnia i nocy. [...] P otop cu d o w n o ści i n iesp od zian ek . N on sen sy ta ń czą ce po u licach . S ztu k a — tłu m em . K ażdy m oże b yć a rtystą. T eatry, cyrki, p rzed sta w ien ia na u lica ch , gran e p rzez sam ą p u b liczn ość 81.
„U św iadom iony p ro le ta ria t” m a być w koncepcji fu tu ry stó w od b io rcą i w spółtw órcą sztuk i m asow ej. N ależy zm ienić jej form y, w y k o rzystać w szystkie m ożliw e środki przekazu — aby d o ta rła ona rzeczyw iście do mas, sta ła się składnikiem ich pracy, ich codziennego życia, w ypoczynku i św ięta. W yżej przytoczone p o stu la ty w ty m za k re sie m ogą w ydać się u to p ijn e w ówczesnych w aru n k ach życia spo łecznego w Polsce, ale nie sposób zbyć je oceną, iż b yły to p o stu la ty naiw ne. Ich k o n k re tn a realizacja by ła m ożliw a w k ra ju nastaw io n y m n a ta k ą w łaśnie p olitykę k u ltu ra ln ą , k tó ra m iała służyć masom. A natol Ł u n aczarsk i w r. 1920 form ułow ał propozycje bardzo podobne do tych, ja k ie w idzieć chcieliby polscy fu tu ry ści:
Ś w ię to lu d o w e otoczy się w ień cem w szy stk ich k u n sztów : ro zb rzm iew ać b ęd zie m u zyk ą i śp ie w e m ch óraln ym na liczn ych estrad ach , nastrój św ięta będą w y r a ż a ły p rzed sta w ien ia , p ie śn i i recy ta cje w ie r sz y w śród ra d o sn eg o tłu m u — i w sz y stk o to złączy się potem w jed n ym m aso w y m d ziałan iu **.
A w in n y m a rty k u le pisał:
30 J a sie ń sk i, Futuryzm polski, s. 179. 31 Jednodńuwka futurystuw.
32 A. Ł u n a c z a r sk i, Rewolucja i sztuka. W: Pisma wybrane. T. 1. Warszawa 1963, s. 296.
To, co m u sim y teraz rob ić i czego n ie m o żem y n ie robić [...] — to u p r a w ia ć w sz e lk ie g o rodzaju d ziałaln ość arty sty czn ą : na u lica ch , w dom ach, w m ie s z k a n iach , w e w sz y stk ic h n a szy ch m ia sta ch . Z ja w iła się potrzeba ja k n a jszy b szej zm iany oblicza n aszych m ia st, zn a lezien ia w języ k u sztu k i w y ra zu dla n o w y c h n aszych przeżyć, odrzucenia m n ó stw a rzeczy ob ra ża ją cy ch u czu cia lu d u , s t w o rzen ia rzeczy n o w y ch , m o n u m en ta ln y ch b u d y n k ó w , m o n u m en ta ln y ch p o m n ik ó w — potrzeba je s t o lb r z y m ia 35.
I jeszcze jed en c h a ra k te ry sty c z n y cy tat, ta k bliski aw an g a rd o w y m koncepcjom sztu k i m asow ej, nie ty lk o od bieranej, ale i w spółtw o rzonej przez m asy:
Isadora D u n can zadała n am k ie d y ś p y ta n ie: k ie d y za c z n ie c ie o d p ra w ia ć św ięto p o m y śla n e jak o ru ch m as, ja k o sp e k ta k l ch o reo g ra ficzn y , k tó r y b y sta n o w ił w se n s ie m u zyczn ym jed n o litą całość i w y p e łn ił ca łe m ia sto — p r a w d ziw e zorgan izow an e św ięto , k ied y lu d — n ie p o szczeg ó ln y Jan czy p o szczeg ó ln y P a w e ł — le c z d o sło w n ie c a ły lu d p o czu łb y , że ż y je jed n y m w sp ó ln y m ż y c ie m *■*.
. O m ak sy m aln ej in te g ra c ji sztu k i i życia m y ślan o ty m razem n ie w k ateg o riach in d y w id ualn y ch, lecz zbiorow ych. K oncepcjom ty m nie p atron o w ał ideał a rty s ty w s ty lu O sk ara W ilde’a, tra k tu ją c e g o jak o sztu k ę w szystkie sfe ry swoich osobistych przeżyć; chodziło o to, żeby w fo rm y a rty sty c z n e m ożna b yło u jąć życie zbiorowości. P ra c a p ro le ta ria tu , jego rozryw ki, jego św ięta, o d a rte dotychczas z radości, z św ia dom ie k ształto w an y ch w artości estety czn y ch, z poezji, m uzyki, b a rw — te ra z m iały stać się tere n em w ielk iej i now oczesnej działalności a r ty stycznej. P o stu lo w an a tu nowoczesność stan o w iła elem en t b ardzo w a ż ny, rzecz bow iem w tym , że szeroko ro zu m ian a sztu k a m asow a nie m iała pow ielać tra d y c y jn y c h w zorów sztu ki m ieszczańskiej, spospoli- tow anych ty lk o i „ u łatw io n y ch ” n a u ż y te k m asow ego odbiorcy; nie m iała też ona ograniczać się do zn an y ch fo rm sam orodnej tw órczości ludow ej i robotniczej, choć fo rm y te s ta ra ła się ja k n a jb a rd z ie j uw zględniać i w y korzystyw ać. D ośw iadczenia X X -w iecznej a w a n g a rd y lew icow ej przeczą teoriom , że k u ltu r a m asow a z sam ej sw ej isto ty m usi być nieau ten ty czn a, że zdana je s t ty lk o n a p rze tw a rza n ie istn ie jącego już dorobku, a n ie m a szans n a tw o rzenie w arto ści now ych, sam odzielnych. W socjologii am e ry k ań sk ie j często przeciw staw ia się aw an gard y zm — k u ltu rz e m asow ej, w tej o sta tn ie j w idząc ty lk o zde form ow aną i spłyconą odm ianę w szelkich „akadem izm ów ” 35. Tym cza sem postępow y n u r t a w a n g ard y w sw ych koncepcjach sz tu k i d la m as
33 A. Ł u n a c z a r sk i, Sztuka. W: jw., s. 394—395.
34 A. Ł u n a c z a r sk i, Wskazania Lenina i wychowanie estetyczne. W: jw., s. 368.
b y ł ja k n a jd a lszy od jałowego pow ielania zn an ych wzorów; b y ł raczej aż do p rzesad y odw ażny w poszukiw aniu form zu p ełn ie now ych, w po d e jm o w an iu ekscentrycznych pom ysłów , w o d cinaniu się od d o ty c h czasow ych tra d y c ji arty sty czny ch .
4
S ztu k a fu tu ry s tó w m iała w ięc być nie ty lk o in d y w id u aln ą przygo d ą osobistą — sta w ała się ro d zajem ogólnego s ty lu życiowego, k tó ry a rty s ta chciał tw orzyć w oparciu o zbiorowość. W m anifeście f u tu r y styczny m z r . 1921 b y ła m ow a o form ach p rzek azu tej sztu ki szero kiem u odbiorcy, o poezjokoncertach odbyw anych w fab ry k a c h i n a ulicach, o p lasty c e przen ik ającej życie codzienne, fu n k cjo n a ln e j i u ż y t kow ej, o m u zy ce będącej a rty sty c z n ą o p raw ą w ielkich zgrom adzeń, 0 te a trz e , a raczej o now ej koncepcji tłu m n y c h im prez w idow isko w ych, itp . N ależy te ra z zadać pytanie: k tó re z ty ch p o stu latów z re a li zow ane zo stały w a rty sty czn ej p rak ty ce fu tu ry stó w , albo p r z y n a j m n iej — jak ie b y ły próby takich realizacji, ja k ie k o n k retn e fo rm y p rz y b ie ra ła ona w poszczególnych dziedzinach tw órczości a rty sty c z n e j? Czy z om ów ionych tu ten d en cji społecznych i k u ltu ro w y c h fu tu ry z m u w y ro sła o k reślo n a estetyka, czy ten d en cje te s p rz y ja ły określo nem u w yborow i ro d zajó w arty sty czn y ch , rozw ojow i p ew n ych dziedzin sztuki?
J e s t to p y ta n ie tru d n e, poniew aż tw órczość poszczególnych p isarzy fu tu ry sty c z n y c h ro zw ijała się — jak już pisałam — b ardzo różnie 1 nie sposób a u to ry ta ty w n ie odpowiedzieć, że te w łaśnie, a nie in n e cechy b y ły konsekw en cją fu tu ry sty czn eg o dośw iadczenia. W aspekcie ind y w id u aln eg o dorobku a rty stó w — odpow iedź nie może być ja sn a i precy zy jn a. W arto chyba jed n ak podkreślić pew n e ten d e n c je ogólne, pozostające w n iew ątpliw y m zw iązku z fu tu ry sty c z n y m i k oncep cjam i sz tu k i d la m as. P rz eja w iły się one głów nie w dw óch d ziedzinach a r ty styczn ej działalności fu tu ry stó w : w poezji i w tea trz e . W ty ch w łaśn ie zakresach fu tu ry ś c i polscy usiłow ali dokonać c h a ra k te ry sty c z n e j p rz e m ia n y po jęcia i fu n k cji sztuki i osiągali tu k o n k re tn e re z u lta ty .
W o m aw ian y m n a początku „p ry m ity w isty c z n y m ” m anifeście c zy tam y :
SŁ O W A m ają sw oją w agę. d źw ięk , b arw ę, sw ój ry su n ek . Z A JM U JĄ M IE J SCE W PR Z E STR Z EN I, są to d ecy d u ją ce w a rto ści sło w a , sło w a n a jk r ó tsz e (dźw ięk) i sło w a n ajd łu ższe (książka), zn a czen ie sło w a je st rzeczą p od rzęd n ą i n ie za leż y od p rzy p isy w a n eg o m u pojęcia, n a leży j e tra k to w a ć jako m a te r ia ł d ź w ię k o w y U ŻY T Y NIEO NO M A TO PEIC ZNIE.
c h w a lim y rozum , dlatego też odrzucam y lo g iczn o ść, to ogra n icze n ie i tc h ó rzo stw o u m y słu , non sen s je s t w sp a n ia ły p rzez sw ą treść n iep rzetłu m a c za ln ą ,