• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze w sprawie początków Oświecenia w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze w sprawie początków Oświecenia w Polsce"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Wołoszyński

Jeszcze w sprawie początków

Oświecenia w Polsce

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/2, 467-490

(2)

P

O

L

E

M

I

K

I

ROMAN WOŁOSZYNSKI

JESZCZE W SPRAW IE POCZĄTKÓW OŚW IECENIA W POLSCE Problem atyka początków O św iecenia w P o lsce w ielok rotn ie już anga­ żow ała uw agę h istoryk ów w . XVIII, szczególnie zaś h istoryk ów k ultu ry i literatury. N ic dziw nego; m ożna się tym zagadnieniem n ie interesow ać, gdy badania dotyczą spraw w ycin k ow ych ; skoro jedn ak rozszerza się je na całą form ację, nieuchronnie powraca tem at „początków ”. W latach p ow ojen n ych b yliśm y św iadkam i poważnej kontrow ersji naukow ej do­ tyczącej problem u daty startow ej polskiego O św iecenia. W roku 1950 prof. Tadeusz M ikulski bronił tezy o roku 1764 jako dacie startow ej 1. W 1959 prof. Ju liu sz N o w ak -D łu żew sk i — nie upierając się zresztą przy jak iejk olw iek dacie — początek O św iecenia w P olsce zw iązał z faktam i k u ltu row ym i w cześn iejszym i o lat około dw adzieścia czy d w adzieścia pięć. Czasy panow ania A u gu sta III uznał w ięc za pierw szą fazę O św ie­ cenia w P olsce 2.

Spór m iałb y m oże znaczenie podrzędne, gd yby sprow adzał się w y ­ łączn ie do prób u stalen ia konw encjonalnej daty, czy też „fak tu ” (albo i „zespołu fa k tó w ”), od których n ależałoby liczyć czas O św iecenia w P o l­ sce. Jednakże poza stroną k onw encjonalną sprawa ma rów nież sw oją n iebłah ą stronę m erytoryczną, a tej pośw ięcono, jak dotąd, zb yt mało u w agi.

Jak się w yd aje, d ysku sja m ogłaby przynieść znaczny profit naukow y, gd yb y — m iast grom adzenia coraz to n ow ych argum entów rzeczow ych na w sparcie takiej czy innej „daty startow ej” — u siłow ano precyzyjn iej określić podstaw y filozoficzn e k u ltu ry O św iecenia i jej charakter. W d ysk u sji d otych czasow ej zw raca uw agę dow olność, a czasem w ręcz niefrasob liw ość w k w alifik ow an iu fak tów k ultu row ych jako p rzyn ależ­ n ych do O św iecenia. Próbę u stalen ia daty startow ej (choćby k on w en cjo­

1 T. M i k u l s k i , Stan badań i p otrzeby nauki o literaturze w iek u Oświecenia. W: O sytu acji w historii literatury polskiej. W y bór referató w w ygło szonych na

Z je źd zie Polonistów w dniach od 8 do 12 maja 1950 r. Warszawa 1951, s. 165—172.

Przedruk w: T. M i k u l s k i , Ze stu diów nad Oświeceniem. Warszawa 1956, s. 13—21. 2 J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , O datę sta rto wą literatury polskiego Oświecenia. „Przegląd H um anistyczny” 1959, nr 1. Pow ołując się na tę pracę, stronice podajem y w nawiasach.

(3)

468 R O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

n aln ej) p ow inn a zatem poprzedzić d ysku sja nad zasadą tej k w alifik acji. K w estia daty startow ej przyn iosła rów nież spór o „p rekursorów ” i o sposób u stalania gran icy dzielącej fazę w stęp n ą epoki od jej fazy głów n ej. Czy w y stą p ien ie sym p to m ów i fa k tó w jed n ostk ow ych m oże stanow ić dostateczną p odstaw ę do w yp row ad zenia te zy o narodzinach n ow ej form acji k ultu row ej? Czy też m ożna o ty m m ów ić dopiero, gdy zaob serw uje się za gęszczen ie o w y c h faktów , ich zorganizow anie w ok ół siln ego centrum d y sp ozycyjn ego, ich ustrukturalizow anie? Tak m ożna by streścić p ytan ie staw ian e przez uczonych. Z apew ne, aby na n ie odpo­ w ied zieć, trzeba w p ierw rozstrzygnąć k w estię pierw szą: jak p rzejaw ia się O św iecen ie w różnych d zied zin ach k ultu ry.

Od strony fa k tó w h istoryczn y ch rzecz przedstaw iała się dość jedn o­ znacznie: m niej w ięc ej od r. 1740 n o tu je się w P olsce różnorakie zjaw iska św iad czące o w y ła m y w a n iu się n a jśw ia tlejszy ch jed n ostek z tego, co m ożna um ow n ie, na p otrzeb y w y k ład u , nazw ać „form acją saską”. W śród lum inarzy okresu (jak Z ałuscy, K onarski) uw idocznia się postaw a k ry ­ tyczn a w ob ec stan u istn iejącego, a w ślad za tym idą k onk retn e działania, w w y n ik u k tórych p ow stają najrozm aitsze deklaracje, d zieła, in sty tu cje — fak ty p o zy ty w n e n ie m ieszczące się w kręgu sarm atyzm u doby sask iej. Z jaw isk tak ich o b serw u je się stosu n k ow o dużo (przegląd ich dał m. in. prof. N o w ak -D łu żew sk i w w y m ien io n y m artykule). W roku 1765 te n ­ d en cje te zostały ukoronow ane: S ta n isła w A ugust, w y ch o w a n ek w o lf- fia n isty P ortalu p piego, b y ł m onarchą n astaw ion ym zd ecydow anie w rogo w ob ec d zied zictw a saskiego; n ależał do szczu płego w ów czas kręgu en tu ­ zjastów O św iecenia i sam b y ł inicjatorem różnorakich w y siłk ó w zm ierza­ jących do w yp arcia w sze lk ich p rzejaw ów sarm atyzm u. W okół sieb ie zgrom adził najbardziej w a rtościow y ch lud zi P olsk i ów czesn ej, w raz z n im i opracow ał program działania, dał im poparcie i realną pom oc; w p ierw ­ szy m p iętn astoleciu sw oich rządów król był rzeczy w isty m przyw ódcą p ion ierów polsk iego O św iecenia. W porów naniu z K onarskim i Z ałuskim bez trudu stw ierd za m y znacznie w ięk sze od tam tych zaaw ansow anie S tan isław a A u gu sta i jego sztabu w ideologii O św iecenia.

W łaściw y spór o datę startow ą n ie d otyczy w artościow an ia fak tów , lecz ich in terp retacji i n om en k latu ry. W szyscy h istory cy życia u m y sło ­ w e g o i k u ltu ry w X V III w . dostrzegają, rzecz jasna, o ży w ien ie k u ltu ra l­ ne i p ojaw ien ie się zespołu p o zy ty w n y ch fa k tó w w latach czterd ziestych i p ięćd ziesiątych . Z jaw isk o to in terp retu je się na ogół jako zapow iedź O św iecenia w P olsce, jako ozn ak i budzenia się u m ysłó w z k ata lep ty cz- nego snu czasów saskich. Prof. T adeusz M ikulski, a w ślad za nim prof. Jan K ott 3 proponow ali, b y za początek epoki O św iecenia w P o lsce uznać

3 Zob. J. K o t t , T rw ałe w artości literatury polskiego Oświecenia. Warszawa 1851, s. 5.

(4)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O Ś W IE C E N IA W P O L S C E 469

u form ow anie się w latach 1764— 1765 ośrodka stw orzonego przez S ta ­ nisław a A ugusta; okres działalności Konarskiego i Z ałuskiego u w ażali za fazę w stępn ą. K onarski, Załuski, M itzler d e K oloff — to prekursorzy 4. O kres po r. 1795 traktow ano jako fazę postępującego sch yłk u O św ie­ cenia. Taki trójd zieln y schem at uważać m ożna za ty p o w y dla propo­ zycji period yzacyjnych w ielu historyk ów k u ltu ry i literatu ry O św iece­ nia. W iększość badaczy przyjm ow ała istn ienie fazy w stęp n ej O św iecenia, k ied y to trw ała w pełni sw ych składników i cech form acja saska, a rów ­ n ocześnie zaczęły się m nożyć fak ty noszące piętno je śli nie „ ośw iece­ n io w e”, to p rzynajm niej opozycyjne w obec „kontrreform acji”, n ie m iesz­ czące się w struk tu rze św iatopoglądow ej sarm atyzm u. Prof. N ow ak - -D łu żew sk i odrzucił jako fałszyw ą, n ie m ającą pokrycia w rzeczyw istości historycznej, k w alifik ację okresu 1740— 1764 jako fazy w stęp n ej O św ie­ cenia, czasu prekursorów . O kres ten w łą czy ł w granice epoki k u ltu ry zw anej O św ieceniem , stw ierdzając: „czasy drugiego Sasa należą cał­ k ow icie do O św iecenia, które n azyw am y stan isław ow sk im ” (151).

U czonem u chodziło — jak tw ierd zi — o „ustalenie jedności k u ltu ra l­ nej m ięd zy pierw szą a drugą połow ą w. X VIII, a raczej n ie u stalen ie, ale ukazanie jej tak, jak się przedstaw ia w sw ym n atu ralnym bycie, w sw y m istn ieniu o b iek tyw n ym ”. Zabiega w ię c o „przyw rócenie jedności k ultu raln ej w iek ow i XV III tam, gdzie ta jedność została zakłócona, to znaczy w tezach badaczy tego okresu naszej k u ltu ry ” (151). Jego zdaniem:

Odejmowanie okresowi Oświecenia nowych gospodarczych zjawisk z po­ czątku w. XVIII, odejm owanie mu żywej, bogatej, zracjonalizowanej publi­ cystyki politycznej pierwszej połow y wieku, odcinanie od Oświecenia „prekur­ sorskich” niby reform Konarskiego w dziedzinie wychow ania i stylu literackie­ go, oddzielanie od czasopiśm iennictwa Oświecenia — czasopiśm iennictwa koła J. J. Załuskiego, od jego teatru — teatrów szkolnych i m agnackich za Sasa, od jego klasycznej literatury — klasycznej już literatury lat czterdziestych i pięćdziesiątych — w szystko to są czynności mechaniczne, rozdzierające żyw e ciało jednego organizmu. [151—152]

D o epoki O św iecenia zalicza prof. N ow ak -D łu żew sk i generację Józefa Jędrzeja Z ałuskiego i S tanisław a K onarskiego.

Tej w łaśnie generacji — stwierdza — za czasów drugiego Sasa przypadła historyczna rola tw órcy pierwszego okresu polskiego Oświecenia. W św ietle szczegółowego rachunku zjaw isk kulturowych nie będzie m ożna m ówić o jakimś „prekursorstwie” ośw ieceniow ym w czasach drugiego Sasa, tworzącym w tym czasie jakieś „zalążki” Oświecenia. Czasy te, jak uczy analiza rachunkowa, to już zdecydowana, w yraźna w swym obliczu i dojrzała nowa epoka kulturalna, która się zjaw ia na powierzchni życia, aby żyć po swojemu, pełnym nowym życiem. [152]

4 Stanowisko zakładające istnienie fazy przejściowej m iędzy form acją saską a ośw ieceniow ą znalazło odbicie w tytu le książki R. K a l e t y i M. K l i m o w i c z a :

(5)

470 R O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

T w ierdzenia w y p ow ied zian e z dużym przekonaniem i — dodać trze­ ba — poparte ob szernym rejestrem zjaw isk k ultu row ych , m ających ow e tw ierd zen ia w eryfik o w ać. Jednakże są pow ody, aby n ie uw ażać spraw y za zam kniętą i na „analizę rach u n k ow ą” prof. N ow ak a-D łu żew sk iego spojrzeć okiem k rytyczn ym , próbując w niknąć w m eritum sporu o po­ czątek O św iecenia w P olsce.

Z całą p ew ością obu uczonym , prof. T adeuszow i M ikulskiem u i prof. Ju liu szow i N o w ak ow i-D łu żew sk iem u , chodziło nie ty lk o o dokonanie form alnego i m ech anicznego rozbicia procesu d ziejow ego na epoki k u l­ tury. W tezach M ik ulsk iego trudno się doczytać negow an ia czy lek cew a ­ żenia p o zy ty w n y ch zjaw isk k u ltu ro w y ch , p olityczn ych , gospodarczych w czasach p anow ania S asów ; „od ejm ow anie” ich epoce O św iecenia nie jest w szak że rów noznaczn e z od ejm ow aniem ich k ultu rze i cyw iliza cji p olsk iej. W prow adzenie tak iego czy innego porządku, ugrupow ania fak ­ tów i p eriod yzacji n ie oznacza p rzecież negow an ia w zajem n ych pow iązań m ięd zy epokam i k u ltu ry ani „rozryw ania jedności k u ltu ra ln ej” tam , gdzie ta jedność i ciągłość rzeczyw iście istn iała i gdzie p ok rew ień stw o zjaw isk da się w ykazać. Sam a idea prekursorstw a przeczy takiej su po­ zycji.

Jak w spom niano, n iezm iern ie tu w ażne je st u sta len ie zasady k w a lifi­ kacji „fak tów o św iec en io w y ch ”. Spraw a nom en k latury nabiera tu b ow iem w aloru szerszego — sta je się spraw ą o rozum ienie isto ty procesu roz­ w ojow ego, jego sk ład n ik ów treściow ych i faz. N iechęć do rozróżnień p rzy­ w iod ła autora artyku łu o dacie startow ej do id en ty fik a cji m aterii n ie tożsam ych; stąd. p ew n e uproszczenia — ch yb a n iebłah e — skoro zakłócają w izję procesu rozw oju k u ltu ry w P o lsce w czasach A ugusta III i w p ierw ­ szej fa zie rządów S tan isław a A ugusta.

W ydaje się bow iem , iż do sporządzonego przez prof. Ju liu sza N ow ak a- -D łu żew sk ieg o „szczegółow ego rachunku zjaw isk k u ltu ro w y ch ” zostały w p isane liczne fa k ty będące n ie w ą tp liw ie pozytyw am i okresu saskiego,

ale n iesłu szn ie za k w alifik ow a n e jako p rzejaw y O św iecenia w Polsce. *

Spójrzm y na fa k ty z d zied zin y gospodarczej. To, że „reform y lik w id u ­ jące feu d alizm za częły się u nas za czasów S asa” (140), n ie znaczy jeszcze, iż od m om entu w ystąp ien ia zjaw isk takich, jak „k apitalistyczn a industria­ lizacja”, zakładanie m an u fak tur i czynszow anie, zaczyna się w P olsce O św iecenie. Sam e fak ty gospodarcze n ie pociągają za sobą au tom atyczn ie zm ian w d zied zin ie św iad om ości sp ołeczn ej, choć n ie w ą tp liw ie im sp rzyja­ ją. Trzeba by dopiero w yk azać, że p ostęp ow e in ic ja ty w y gospodarcze o p ie­ rały się na zasadach k tórejś z doktryn ośw iecen io w y ch , aby uznać i ow e

(6)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O ŚW IE C E N IA W P O L S C E 471

fak ty, i ich uzasadnienia ekonom iczne za gen etyczn ie pow iązane z O św ie­ ceniem . W czasach saskich takich teorii ekonom icznych jeszcze w P olsce n ie zn ajd u jem y, a sam fak t z dziedziny życia gospodarczego m oże być interp retow an y tylk o w kategoriach w łaściw ych zjaw iskom gospodar­ czym . Taką ośw iecen iow ą doktryną ekonom iczną, n iezm iernie płodną w sk utki na teren ie polskim , stał się dopiero fizjokratyzm . A le p rzy­ pom nijm y, że doktryna „ekonom istów ’’, u kształtow ana w latach p ięć­ d ziesiątych , w P olsce przyjm ow ać się zaczęła dopiero po roku 1764 5. N ie inaczej z program am i polityczn ym i. Czy istotn ie w szelk ie rozum ne i postęp ow e program y reform : likw id acji anarchii, uzdrow ienia w ład zy praw odaw czej, uspraw nienia aparatu w ładzy, egzekucji spraw iedliw ości, zw iększen ia armii, itp., w ysu w an e w pierw szej połow ie w . X VIII, m ają g en ezę ośw ieceniow ą? N a pew no nie. Czy np. traktat K arw ickiego, ty p ow ego szlach eckiego reform atora, De repu blica ordinanda — napisany w latach 1705— 1707, zrodzony z potrzeb chw ili, w toku bieżących w y ­ darzeń p olityczn ych — m ożna zaliczyć do dorobku m yśli ośw iecen iow ej? Trudno w skazać cech y rozpoznaw cze ideologii O św iecenia w tym i w in n ych głośnych program ach reform p olityczn ych w czasach saskich. P ro jek ty te m ają charakter praktyczny, chciałoby się pow iedzieć: tech ­ niczn y, a w uzasadnieniach zbliżają się bardziej do staropolskich pro­ gram ów „napraw y R zeczyp osp olitej” niż do argum entacji p olity k ó w - -reform atorów ośw iecen iow ych , z reg u ły p rzyw ołu jących na w sparcie sw y ch p ostu latów prawo natury, prawo człow ieka, rozum p ow szechny, ośw iecen iow o pojętą ideę natury i inne tym podobne pojęcia o kluczo­ w y m znaczeniu dla filozofii i św iatopoglądu O św iecenia.

P rojek tod aw cy szlach eccy okresu saskiego znakom icie orien tow ali się w przyczynach słabości państw a i defektach ustroju. A p elow ali do patriotyzm u, poczucia ob yw atelsk iej odpow iedzialności i rozum u p olitycz­ n ego szlach ty. A le brakow ało im szerszej p ersp ek tyw y filozoficzn ej, n ie dopuszczali do głosu k rytycyzm u w ob ec społecznych p odstaw ustrojow ych dem okracji szlacheckiej. Ich dzieła kontynuują tradycje k ry ty cy zm u p o li­ tyczn ego i id eę „napraw y R zeczyposp olitej” w w ariancie staropolskim : X V I- i X V II-w ieczn ym .

Zm iana n astąpiła dopiero w zw iązku z n a p ływ em doktryn ośw iecen io­ w ych , w św ietle k tórych w ą tp liw e m usiały się w yd ać n ie k w estion ow an e dotąd podstaw y struk tu ry społecznej państw a szlach ty polskiej. W ysiłek u zgodnienia ty ch n ow ych postu latów z ustrojem i praktyką społeczną dem okracji szlacheckiej ok reślił w czasach Stanisław a A ugusta problem a­

5 Zob. E. R z a d k o w s k a , Encyklopedia i Diderot w polskim Oświeceniu. W rocław 1955, s. 33 n. — K. O p a ł e k , Prawo natury u polskich fizjokratów< War­ szaw a 1953, s. 50 n.

(7)

472 R O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

ty k ę p olityczn ą ośw iecon ych „p ostęp ow ych k on serw a tystó w ” szlach ec­ kich. N ie d ostrzegam y tej prob lem atyk i w dziełach projektodaw ców p o lity czn y ch z czasów saskich.

S zerm ierze O św iecen ia w czasach stan isław ow sk ich o czyw iście w ysok o ce n ili w cześn iejszy ch b ojow n ik ów reform y państw a, p oniew aż i oni sam i b y li tej reform y rzecznikam i. A le n a w et p okrew ień stw o m y śli p olityczn ej n ie w ystarcza za argu m ent p ok rew ień stw a filozoficzn ego — a o takie ty lk o p o k rew ień stw o m oże chodzić, gd y zastanaw iam y się, czy dane zja­ w isk o n ależy do O św iecenia, czy też nie.

K ry ty cy zm budzi się także p rzy pozycjach „rachunku zjaw isk k u ltu ­ ro w y ch ”, n otu jących in ic ja ty w y ed ytorskie, fu n d acje i w o gó le d zia ła l­ ność „uczoną” w czasach saskich. E dycja V olu m in a legum , prace b ib lio­ graficzn e Z ałuskiego, w y d a w a n ie kodeksów d yplom a tyczn y ch i zbiorów k on sty tu cy j, przedruki pisarzy R enesansu, założenie B ibliotek i P u blicznej Załuskich, rozw ój badań n a u k ow ych — to w szy stk o n ie w ą tp liw e zasługi e lity in telek tu a ln ej ów czesn ej P olski, to zarazem dow ody stop n iow ego podnoszenia się z upadku i rozbudzania u m y słó w już w drugiej ćw ierci w iek u X V III. Są to zap ew n e w a żn e p rzesłanki O św iecenia w P olsce, a le n ie m a n ifesta cje k u ltu ry O św iecenia. Chodzi b ow iem o m o ty w y prze­ w o d n ie tych in icja ty w . Fundacja księgozbioru je st fak tem „n eu tra ln ym ”, m ożliw ym i na p ew n o p o zy ty w n y m w każdej epoce i w każdej form acji k u ltu row ej. B ibliotek a czy też ed ycja m o gły słu ży ć za m agazyn argu m en ­

tó w w rów n ym stop n iu rzecznik om O św iecenia, jak i jego antagonistom . N ie sam fa k t istn ien ia eru d y tó w czy m ecenasów , lecz dopiero rozpozna­ nie treści i m o ty w ó w rządzących ich działalnością p osłu żyć m oże do p rzy­ p orządkow ania ich jak iejś orien tacji ogólnej. Jak się w yd aje, Z ałuski i jem u podobni d ziałali raczej pod w p ły w em fa scy n a cji kulturą „w iek u L ud w ik a X IV ” n iż w iek u O św iecenia.

Także w pozycjach d zia łu „literatura i te a tr” znajduję tw ierdzenia, k tóre w yd ają się oparte na n ieporozum ieniu. O ile ośw iecen io w y m i z du­ cha i z ten d en cji b y ły W olterow sk ie tragedie w y sta w ia n e na scenie C ollegiu m N ob iliu m K onarskiego — słu szn ie w ięc n otu je się je jako d ow od y in filtracji idei o św iecen io w y ch do P o lsk i — to już trudniej się zgodzić na w p row ad zen ie do „rachunku” sporządzonego przez prof. N o- w ak a-D łu żew sk ieg o p ozostałych p ozycji, granych w ty m że kolegium . C orn eille’a i R acin e’a n ie zaliczy m y przecież do pisarzy O św iecenia. N ik t też n ie uzna fa k tu tłu m aczen ia C orn eille’a przez M orsztynów w X V II w . i w y sta w ie n ia C y d a w W arszaw ie w r. 1661 za sym p tom y skłonności o św iecen iow ych na dw orze Jana K azim ierza.

Podobnie z M olière’em. Jak fran cu scy k la sy c y tragedii, tak i M olière w yprzedza O św iecen ie i n ie jest jego p rzed staw icielem w literaturze. N ie sposób uznać U rszu li R ad ziw iłłow ej za p rzed staw icielk ę litera tu ry O św

(8)

ie-W S P R A ie-W IE P O C Z Ą T K Ó ie-W O Ś ie-W IE C E N IA ie-W P O L S C E 473 cenią w P olsce dlatego tylko, że adaptowała u tw ory tego autora. To sam o odnosi się do m olierow skich w fakturze literackiej kom edii W acław a R zew uskiego. Casus tego autora stan ow i zresztą jeden z najosob liw szych przykładów nieporozum ień zaw artych w om aw ianym artyku le. U tw ory teatraln e hetm ana prezentują k lin iczn y w ręcz przypadek rozbieżności m ięd zy k lasycyzm em a O św ieceniem . W jego kom ediach panuje m y śl sarm acka przynosząca apologię konform izm u, ew id en tn ie obca ideom i zasadom n iesion ym przez O św iecenie.

D alsze nieporozum ienia ujaw niają się w pozycjach z zakresu poezji i rom ansu. Można jeszcze — nie bez zastrzeżeń zresztą — zgodzić się na zaszeregow anie tutaj T ele m a k a Fénelona, jako że ten rom ans d ydak tyczn y został zaakceptow any gorąco przez ludzi O św iecenia (D’A lem bert, R ous­ seau). A le już Ezop n o w y polski J. S. Jabłonow skiego (w edług przeróbki La F o n ta in e’a), Z ałuskiego adaptacje satyr B oileau i „w cale udatne satyry orygin alne w zorow an e na k lasyczn ej francuskiej satyrze” U dalryka Ra­ d ziw iłła — n ie mogą w żadnym razie stanow ić argum entu na żyw otność k u ltu ry u m ysłow ej O św iecenia w P olsce saskiej, choć n iew ą tp liw ie sta­ now ią dow ody zainteresow ania ów czesn ych lum inarzy arcydziełam i fran ­ cu sk iego w iek u lud w ik ow sk iego. S zczytem zaś nieporozum ienia w y d a je się w ciągn ięcie do przew odu argum entacyjnego takich tw orów literac­ kich, jak sen tym en taln e rom anse panny de Scudéry (A rta m è n e ou le G ran d Cyrus), H ipolit M arii d’A ulnoy, a n aw et m ierny rom ans L e beau Polonais Préchaca, tłu m aczony w czasach saskich kilkakrotnie, zapew ne dzięki ty tu ło w i i polskiej tem atyce.

A u tor artyku łu unika w szelkich okazji do analizow ania różnic m iędzy fazam i „saską” i „stan isław ow ską”. P rzeciw n ie — dąży do id en ty fik acji i u siln ie poszukuje podobieństw . Brak w artykule odpow iedzi na kilka k w estii podstaw ow ych: co oznaczał i jaką p ełn ił fu n kcję racjonalizm i k artezjanizm w fazie „sask iej” ; czym tłum aczyć zain teresow an ie k la sy ­ cyzm em u czołow ych p isarzy tego okresu i jakie b y ły lo sy tego k la sy ­ cyzm u w o k resie stan isław ow skim ; i w reszcie — na jakiej zasadzie m ożna postaw ić znak rów ności m iędzy racjonalizm em i O św ieceniem oraz k lasycyzm em i O św ieceniem .

A rtyk u ł om aw iany pozw ala zorientow ać się szczególn ie w yraźnie, jak w ielk i chaos panuje jeszcze w dziedzinie podstaw ow ych pojęć i term in ów u żyw an ych przez h istoryk ów literatury XVIII w ieku. D opiero co w y ­ m ienione d w ie pary pojęć dziś jeszcze dość często byw ają identyfikow ane, a id en tyfik acja podobna pow oduje uproszczenia i zaciem nia obraz pro­ cesu rozw ojow ego k u ltu ry polskiej w okresie przew rotu um ysłow ego. N iezaprzeczalny fak t szerzenia się „gustu do literatury francuskiej i do zracjonalizow anej u m ysłow ości fran cu sk iej” (150) nie m u siał oznaczać zadom ow ienia się w P o lsce idei O św iecenia. Także i sym patia uczonych

(9)

474 R O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

doby saskiej dla K artezju sza i au torów ery lu d w ik ow sk iej n ie oznaczała ich p rzejścia na p ozycje ośw iecen iow e. N ie oznaczała tego n a w et akcep­ tacja tez filo zo ficzn y ch L ock e’a, jako że na Z achodzie obóz k ościeln y i m y śliciele n astrojeni an ty o św iecen io w o dość w cześn ie poddali je obrób­ ce i adaptacji. N arzuca się w ięc konieczność każdorazow ego rozpoznania orien tacji o góln ej, w ram ach której pojaw iają się w ielk ie n azw iska pa­ tronów eu rop ejsk iego O św iecenia.

D la m y śli o św iecen io w ej ch ara k tery sty czn y b ył em piryzm . R acjona­ lizm stan ow ił n ajogólniejszą d y rek ty w ę poznaw czą i niejako stałe tło w szelk ich p rog resy w n y ch k ieru n k ó w i doktryn. O bserw ow ać to m ożna dość w yraźn ie na p rzyk ład zie polem ik i V o lta ire’a z gen eraln ie n eg u ją ­ cym i K artezju sza em piryk am i an gielskim i. W L istach o A n glikach V o l­ taire uznał za sw oją p ow inn ość w ziąć w obronę w ielk ieg o rodaka przed zb y t daleko p osun iętą negacją ze stro n y em piryk ów z W ysp y — m im o że sam p rzecież n ie m oże być u zn an y za kartezjanistę: w ła śn ie w tym że sam ym d ziele poddaw ał k ry ty ce m etafizy k ę K artezjusza. N a leż y też p am iętać o przeprow ad zon ym przez h isto ryk ó w filo zo fii rozróżnieniu m ięd zy k artezjań skim racjon alizm em w . X V II a racjonalizm em o św iec e­ n iow ym . Id en ty fik o w a n ie tych d w u odm ian prow adzi do pow ażnych zakłóceń obrazu ew o lu cji k u ltu ry europ ejskiej.

W P olsce w latach czterd ziesty ch i p ięćd ziesiątych to czył się an alo­ giczn y, a le sp óźn ion y w stosu nk u do F rancji o przeszło sto lat — spór o K artezjusza, o K opernika, o program badań nauk ow ych, o m odel k u l­ tu ry. O późnienie w y n ik ło ze zn an ych p ow odów h istoryczn ych . W e F ran cji spór został ro zstrzygn ięty na całe d ziesięciolecia przed w y k r y sta ­ lizow an iem się założeń filo zo ficzn y ch i św iatop oglądow ych O św iecenia. W P olsce ak ces do zw olen n ik ów K artezju sza n ie m u siał oznaczać — jak n ie ozn aczał przed stu la ty w e F ran cji — p rzejścia na p o zycje O św iece­ nia, choć zap ew n e p rzejściu na te p o zycje sprzyjał.

K onarski przerastał ó w czesn y ch obrońców K artezjusza, toczących w k olegiach zacięte p olem ik i z „ ary stotelik a m i”. Jego horyzont o b ej­ m ow ał już w sp ółczesn ą m u m y śl O św iecenia: znał L ock e’a, L eibniza,

M onteskiusza, V o lta ire’a, E n cyk lop ed ystów ; orien tow ał się dobrze

w ak tu a ln y m stan ie m y śli eu rop ejsk iej. A k cep tow ał o czy w iście „m etodę” K artezjusza, ale jego racjon alizm n osił już cech ę osiem n astow ieczn ą.

Wiek X V III — pisze Tatarkiewicz — stał się w iekiem racjonalizm u w tym [...] znaczeniu, że chciał życie ludzkie ukształtow ać racjonalnie w brew temu, ku czemu kieruje je wiara, tradycja, potrzeby uczuciowe. Racjonalne powinno być życie jednostek i społeczeństw a, gospodarka, sztuka. Rozum w takim znacze­ niu nie był przeciw ieństw em doświadczenia, przeciwnie, na nim się najw ięcej opierał. I racjonalizm X V III w. doskonale się godził z (genetycznym) em pi- ryzmem fl.

(10)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O ŚW IE C E N IA W P O L S C E 475 Tę ch arak terystyk ę racjonalizm u ośw iecen iow ego i jego k oegzysten cji, czy w ręcz przenikania się z em piryzm em odnieść m ożna do K onarskiego i n ieliczn ej grupy jego tow arzyszy z ośrodka pijarskiego. S tanow isko K onarskiego w k w estiach filozofii od czytujem y zresztą raczej poprzez rozpoznanie jego w yp o w ied zi n iefilozoficznych, jako że k w estii filo ­ zoficzn ych — poza spraw ą deizm u — autor O s k u te c z n y m rad sposobie n ie podejm ow ał.

R olę p ion ierów n ow ego kieru nk u odegrali u nas także dość liczni zw o len n icy W olffa. F ilozofia W olffa, owo „pół O św iecenia, pół sch ola­ sty k i”, idealnie odpow iadała potrzebom i sytu acji p olskiej e lity in te­ lek tu aln ej, złożonej w przew ażającej części z duchow nych. W o lffo w sk i racjonalizm

odbiegał od racjonalizm u nowożytnego, którego osnowę stanow iła nie ars de-

monstrandi, lecz ars inveniendi, w ykazyw ał natom iast pokrewieństw o z racjo­

nalizmem s c h o l a s t y k i , a pokrewieństwo to pociągało za sobą w iele ze­ w nętrznych podobieństw m iędzy obu system am i7.

B ez w ięk szego trudu m ożna w yjaśn ić, czem u ta — panująca w N iem ­ czech — połow iczna i h ybrydaln a w ersja filozo fii O św iecenia szczególn ie odpow iadała sytu acji, jaka w y tw o rzy ła się w Polsce, gdzie pionieram i postępu u m y słow ego b y li n iem al w yłą czn ie lud zie w y k szta łcen i w sem i­ nariach teologiczn ych , na sch olastyce, i poddani presji środ ow isk w ste cz­ n y ch i w rogich francusk im b ezbożnym now ościom .

O czyw iście, pow odzenia W olffa w P olsce w czasach saskich n ie m ożna tłu m aczyć jed yn ie obaw ą naszych p ion ierów O św iecenia przed g n iew em p rofesorów -scholastyk ów , fan atyczn ych obskurantów dopatrujących się h erezji w każdym o d ch ylen iu od uśw ięcon ej przez K ościół d ok tryn y. W praw dzie i tego czynnika nie m ożna lek cew aży ć — p ion ierzy działali na w ła sn e ryzyk o i na m iarę sw ojej odwagi, co potw ierdzał napis na m edalu ku czci K onarskiego: „Sapere auso”. Jednakże za czyn n ik w a ż­ n ie jszy n ależałob y chyba uznać obawę innego rodzaju: ob aw ę przed zaangażow aniem się w obronę doktryn, które jaw n ie lub w sw ych u k ry­ ty ch przesłankach i k onsekw encjach godziły w naukę o O bjaw ieniu, w sy stem praw d podanych do w ierzen ia przez K ościół, w religię kato­ licką. N ie ma żadnych p ow odów w ątpić, że K onarski, W iśniew ski, Ś liw ick i, P ortaluppi, B ohom olec pragnęli pozostać w iern ym i i go rliw y m i sługam i K ościoła, m im o uznania dla p ozyty w n ych w artości n iesion ych przez n ow y prąd. W ty ch okolicznościach W olff okazał się n iezastąp ion y. O stan ow isk u K onarskiego p isał h istoryk filozo fii w Polsce:

U m iarkowane stanow isko W olffa najbardziej m u odpowiadało i szczegól­ nie dogadzało, nie tylko jako pedagogowi. U staw y Konarskiego są ow iane du-7 Ibidem, s. 218—219.

(11)

476 R O M A N W O Ł O S Z Y N S K I

chem nowej filozofii, a szczególnie Kartezjusza, na którego się pow ołuje przy różnych okolicznościach. Zalecając przecież W olffa, poprzez Leibniza sięgnął do tradycji tego filozofa; do tejże tradycji nawiązyw ał także poprzez Rollina, na którym oparł w iele elem entów w sw ojej koncepcji w y ch o w a n ia 8.

Jak w id zim y, na ty m etap ie w szy stk ie drogi — także poprzez W olffa — brały p oczątek w m y śli K artezjusza. Jednakże w ek lek ty cz­ n ym sy stem ie W olffa zn alazły p oczesne m iejsce rów nież niektóre w ażne m o ty w y o św iecen io w e.

Etap popularności W olffo w sk iej „ filozofii r e c e n tio r u m ”, filo zo fii w spartej na d ok tryn ie K artezju sza, to zrozum iałe i — jak się zdaje — k onieczn e w w arunkach naszej sarm ackiej „kontrreform acji” stadium p rzejściow e. O gólnie biorąc, po okresie b ezw zględ nego panow ania sch ola­ sty k i stopniow o (około p ołow y w iek u ) zysk u ją p rzew agę zw olen n icy K artezju sza i W olffa, przenikać też zaczynają n iek tóre elem en ty m yśli ośw iecen io w ej.

S tan isła w A u g u st b y ł u czn iem Portaluppiego, propagatora filo zofii W olffa w P olsce. A le i S ta n isła w A u gu st, i liczni uczn iow ie w o lffia n istó w n ie zatrzym ali się na doktryn ie n iem ieck iego ek lek tyk a. Spod jego w p ły ­ w u d ostali się pod w p ły w k o ry feu szy O św iecenia francuskiego i a n g iel­ skiego. Rola historyczna filo zo fii W olffa w P olsce sk ończyła się, gdy w ych o w a n ek jego szk oły zasiadł na tronie.

A w ięc m n iem an iu, jakoby in w azja racjonalizm u za czasów A u g u ­ sta III oznaczała początek O św iecenia w P olsce, w ypada się sprzeciw ić. R acjonalizm m iał w o w y m czasie różne znaczenia i postacie; n iek ied y (jak u w o lffia n istó w ) łą czy ł się z czym ś w rodzaju złagodzonego, „osw o­ jon ego” O św iecenia, głó w n ie jedn ak b y ł sztandarem , pod k tórym grupo­ w ali się p rzeciw n icy zd egen erow an ej w o w ym czasie i k o m p letn ie pozba­ w ion ej w artości — filo zo fii szk olnej.

Tę stronę, n egatyw n ą, n ależałob y — jak się zdaje — szczególn ie w y ­ akcentow ać, m ów iąc o p olsk ich k artezjan istach doby sask iej. W szak n ie

8 W. W ą s i k , Historia filozofii w Polsce. T. 2. Warszawa 1959, s. 257. — Po­ dobne stanow isko zajął H. H i n z (w e w stęp ie do tom u Polska m y ś l filozoficzna.

Oświecenie. R o m a n ty zm . W arszawa 1964, s. 13, 14. „Wybrane Teksty z H istorii

F ilozofii”): „Philosophia recentiorum w w ersji upowszechnionej z in icjatyw y Ko­ narskiego i W iśniewskiego nie w ykroczyła poza próby eklektycznego w łączenia do kanonu tradycyjnej edukacji filozoficznej nowszych dzieł i autorów. [...] W pływy te [tj. W olffa] nie w ykraczały zresztą poza czysto zewnętrzne oparcie na autory­ tecie W olffa jako filozofa odrzucającego perypatetycki sposób m yślenia i nauczania filozofii, nawiązującego do K artezjusza i Leibniza.

„Philosophia recentiorum to był początek. [...] Była to form acja mało sprecyzo­

wana, eklektycznie łącząca elem en ty tradycji scholastycznej z pew nym i ideam i pochodzącymi od różnych »nowszych« filozofów i uczonych. B ył to jednak n ie­ zbędny etap przygotow aw czy późniejszego rozw oju m yśli ośw ieceniow ej w P olsce”.

(12)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O ŚW IE C E N IA W P O L S C E 477

o b iek ty w n y w alor filo zoficzn y ich d ysput i traktatów zap ew nił im o k re­ śloną pozycję w historii k u ltu ry polskiej, lecz w łaśn ie postaw a o p o zy cy j- n o-k rytyczn a, burzycielska funkcja ich kam panii p rzeciw rozpanoszonej w szkołach jezu ickich (a w ięc w m iejscu szczególn ie w ażnym ) sch olastyce.

O pow iedzenie się K onarskiego i ów czesnej czołów ki in telek tu aln ej za racjonalizm em kartezjańskim b yło w ow ym czasie przejaw em postępu m yśli. Z jaw isko to n ależałob y jednak interpretow ać n ie ty le jako św ia ­ d ectw o obecności d ok tryn y O św iecenia w Polsce, ile jako d oniosłe w skutkach u derzenie w skostniałą filozofię szkolarską. A k cep tu jącym ep istem ologię kartezjańską łatw iej było przejść na p ozycje O św iecenia — w ty m sen sie w alk a K artezjusza w P olsce torow ała drogę m yśli o św iece­ niow ej 9.

*

Prof. N ow ak -D łu żew sk i przytacza w iele, znąnych zresztą, św iad ectw zain teresow an ia k la sy cy zm em w P olsce za A ugusta III oraz w ie le d o­ w od ów na istn ien ie dość żyw ego ruchu translatorskiego, przysw ajającego n aszej literaturze w iersze i dram aty k lasycystyczn e. P on iew aż ten k ieru nek estety cz n y m iał sw oją k ontynu ację w dobie S tan isław a A ugusta, badacz uznał to za argu m ent na rzecz sw ej tezy, rozszerzającej granice epoki O św iecenia w P olsce na lata czterdzieste i p ięćd ziesiąte X V III stu ­ lecia. W ten sposób k la sycyzm uzn any został za syn onim O św iecenia na obszarze literatury.

9 B. S u c h o d o l s k i , Stanisław Konarski. W tom ie zbiorowym: Z d zie jów

polskiej m yśli filozoficznej i społecznej. T. 2. Warszawa 1956, s. 87: „Po długich

dziesięcioleciach zastoju i regresu nawiązyw ano do przerwanej linii rozwojowej Odrodzenia, odkrywano przem ilczanych lub zwalczanych filozofów , takich jak Bacon czy Kartezjusz. Gdy w krajach bardziej zaawansowanych toczyła się w alka m ate­ rializm u z idealizm em już na znacznie wyższym poziomie, w Polsce połow y X V III w. rozpoczynała się dopiero w ielk a w alka ze scholastyką. Na tym etapie rzeczą najważniejszą było w strząśnięcie gmachem fideizm u i spekulacji, przetarcie dróg dla swobodniejszej m yśli, związanej bardziej z obserwacją i praktyką. Z punk­ tu w idzenia tych zadań można było propagować generalnie filozofię recentiorum, staw iając obok siebie nazw iska tak różne, jak Bacon i Kartezjusz lub Locke i W olff”. — W tym duchu w ypow iada się również H i n z (op. cit., s. 14—15): „W ten sposób w latach 1740—1760 dokonana została pierwsza skuteczna próba opanow ania katastrofalnej sytuacji polskiej kultury um ysłowej i filozofii czasów saskich. Nie w ykroczyła ta próba poza podanie w w ątpliw ość »niewolniczej« — jak m ówiono — zasady posłuszeństw a autorytetom scholastycznym i poza obronę w artości empirycznej fizyki przeciw uroszczeniom spekulacji perypatetyckiej. G łów ­ ną zasługą tych dążeń było wprow adzenie do obiegu w polskim środowisku kul­ turalnym dzieł i m yślicieli dotąd nieobecnych.

„Między tym i początkami a dojrzałą fazą polskiego O świecenia rozciągała się długa jeszcze droga do przebycia”.

(13)

478 R O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

M niem anie to znajdow ało zresztą pozorne oparcie w faktach życia literack iego w X V III w iek u . Z łotym w iek iem k lasycyzm u był, jak w ia ­ dom o, w iek X V II w e Francji. Jed n akże św ietn a literatura w iek u L ud­ w ik a X IV n ie n iosła treści o św iecen io w ych , lecz w iązała się u różnych au torów z rozm aitym i k ieru nk am i m y śli filozoficzn ej w iek u X V II. Tak w ięc np. tw órczość M o lière’a w iąże się z inspiracjam i filo zofii G assen- diego, traged ie R acin e’a u w ik łan e b y ły w sk om p lik ow an e zw iązki i za­ leżn ości od m y ślicieli jan sen istyczn y ch , doktrynę estetyczn ą B oileau in terp retu je się jako zastosow anie rozw iązań k artezjańskich w dziedzinie p oetyk i i literatu ry. S k ojarzen ie k lasy cy zm u z O św iecen iem nastąpiło dopiero w w ierszach i tragediach V o lta ire’a oraz w tw órczości P o p e’a — już w głębi X V III w iek u , gdy na horyzoncie życia u m y sło w eg o E uropy d om inow ało O św iecenie. Czas k ry sta lizacji głów n ych tez tego kierunku filozo ficzn eg o i początek jego prom ieniow ania na Europę ustala się w p rzy b liżen iu na ostatn i d ziesiątek X V II i p ierw sze dziesiątki X V IÎI w iek u i0.

Skoro w ięc i w czasach saskich, i w czasach S tan isła w a A ugusta sp otyk a m y się z w ierszam i czy dram atam i noszącym i literack ie cech y rozpoznaw cze k lasycyzm u , trzeba dokonać z k olei rozpoznania orien tacji filozoficzn ej ty ch u tw oró w i odpow iedzieć, o jaki k la sycyzm chodzi w k onk retn ym w yp ad ku . Okaże się w ów czas, że w n iek tórych utw orach dochodzą do g łosu idee O św iecenia, in n e zaś zdradzają p okrew ień stw o z p rzed ośw iecen iow y m i (m im o że n iek ied y racjon alistyczn ym i) orien ­ tacjam i m y ślo w y m i, a czasem w ręcz z sarm aty zm em , jak k la sy cy styczn e u tw o ry dram atyczne R zew u skiego. W jego kom edii D z i w a k (inspirow anej p rzez M izan tropa M olière’a) zn ajd zie się, zu p ełnie serio potraktow any, n astęp u jący morał:

są na św iecie ludzie tak w ielcy, tak godni, Że nam nie rzecz w tych ludziach ganić nawet zbrodni. Są ludzie, na których się nie można użalić,

A krzyw dy poniesione od nich trzeba chwalić.

[ ]

A całując te ręce, co go biczowały,

Mądrze przym usza język do krzywd sw ych p o ch w a ły li.

Z najdu jem y się — m im o k la sy cy zm u — na antypodach O św iecenia. N ie dziw , że w iersz p rzytoczon y w y ż e j tak oto został sk om en tow an y przez W acław a B orow ego:

10 Z. Ł e m p i c k i , Renesans, Oświecenie, Rom antyzm . W arszawa 1923, s. 82— —92. — P. H a z a r d , La Crise de la conscience européenne. T. 1—2. Paris 1935.

11 W. R z e w u s k i , Tragedie i komedie. Opracowała i w stępem poprzedziła J. M a j e r ó w a. W arszawa 1962, s. 201.

(14)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O ŚW IE C E N IA W P O L SC E 479

Okropności czasów saskich nie uprzytomniają nam w pełni pedanckie w ier­ szydła religijne, błazeńskie mowy, nadęte panegiryki i cham skie dowcipy: uprzytomniają ją dopiero takie ustępy, jak ten wyw ód Staropolskiego w D zi­

w a k u 12.

N ie tu m iejsce na szk icow e choćby u jęcie złożonej problem atyki k lasycyzm u . A le n aw et bez szczegółow ych eksplikacji w arto uporządko­ w ać u stalen ia n ajw ażn iejsze.

K lasycyzm n ow ożytn y m iał, z grubsza biorąc, trzy fazy: renesansow ą, francuską (ludw ikow ską) i ośw iecen iow ą. W fazie p ierw szej nosił piętno „literatu ry u czon ej”, ż y w ił się erudycją antyczną i w yrażał różnorakie orien tacje m y ślo w e R enesansu. W cześnie został p rzysw ojony przez K ościół i w tej w ersji w szed ł n astęp n ie do program u edukacji literackiej szkół jezuickich. Tak p ojęty k lasycyzm określał np. tw órczość jezu ickich dram aturgów szk olnych z kręgu C ollège de L ouis le Grand. Ta w ersja k lasycyzm u k rzew iła się w szędzie tam , gdzie nauczali jezu ici. W P o lsce rów nież (chociaż w czasach saskich nastąpiło także w k olegiach jezu ickich w yp arcie tego kierunku na rzecz orien tacji barokow ej, coraz bardziej się

degen erującej). O drodzenie szkół jezuickich spow odow ało p onow ny

zw rot w stronę tak p ojętego i służebnego — bo będącego narzędziem edukacji — k lasycyzm u . Program nauczania literatury w kolegiach jezu ickich przez cały czas p rzew id y w a ł zapoznaw anie m łod zieży z litera ­ turą rzym ską; w czasach saskich k lasycy łaciń scy m u sieli (często w zależ­ ności od in d yw id u aln ych upodobań profesorów) u stępow ać m iejsca przed­ staw icielom barokow ego konceptualizm u. Stan taki trw ał aż do k asaty zakonu w roku 1772 i3. A w ięc jakaś podstaw ow a orientacja k la sy - cystyczn a b yła ak tu aln a przez cały czas, sprzyjając szerzeniu się gustu k lasyczn ego w bardziej ośw iecon ych kręgach sp ołeczeństw a.

K ieru n ek drugi pozostaje w zw iązku z polityką k ultu raln ą L ud­ w ik a X IV . Jest to k ieru nek św iecki, dworski. W skazyw ano, że p odstaw y i uzasadnienia te oretyczn e tej odm iany k lasycyzm u pozostają w zw iązku z racjonalizm em kartezjańskim , są niejako aktualizacją jego m etodologii i teorii poznania na obszarze estety k i literack iej. Także K artezjuszo- w ego T r a k ta tu o n am iętnościach n ie można pom inąć, gdy się podejm uje teoretyczn ą an alizę podstaw k lasycyzm u w iek u L udw ika X IV 14.

W spom niano już, że — niezależnie od w yzn aczn ik ów literack ich i teoretyczn oliterack ich — k lasycyzm ery lud w ik ow sk iej w iązał się u róż­ n ych au torów z rozm aitym i orien tacjam i filozoficzn ym i. Z w iązał się tak że

12 W. B o r o w y , O poezji polskiej w w iek u XVIII. Kraków 1948, s. 51. 13 Zob. S. B e d n a r s k i , Upadek i odrodzenie szkół jezuickich w Polsce. Kra­ ków 1939.

14 Zob. S. P i e t r a s z k o , w stęp do: F. K. D m o c h o w s k i , Sztuka r y m o tw ó r -

(15)

480 R O M A N W O Ł O S Z Y ftS K I

z O św iecen iem i stał się jego narzędziem literackim . W e Francji ujaw nia ten k ieru nek tw órczość w ych ow an k a k olegiu m jezuickiego, V oltaire’a, w A n glii — tw órczość P o p e’a. A le w służbie teorem atów ośw iecen iow ych k la sy cy zm b ynajm n iej n ie zy sk iw a ł na doniosłości. W dram atach V oltai­ r e ’a, tak ich jak A l z y r a , M eropa, M ah om et, Zaira, w zbogacał się o egzotyzm ,

e lem en ty szeksp irow sk ie, sw o isty sen ty m en ta lizm i — w w a rstw ie tea­ tralnej — o nasilon e elem en ty w id ow isk o w e (przy czym to „w zbogacen ie” pociągało za sobą od stęp stw o od k rystaliczn ej k larow ności arcydzieł dra­ m atu ery lu d w ik o w sk iej). Za n ajdoskonalsze osiągnięcia literatu ry zorien­ tow an ej k la sy c y sty cz n ie uw aża się dziś d zieła z czasów L udw ika XIV, n ie zaś traged ie V o lta ire’a i całej rzeszy osiem n astow ieczn ych autorów , p osłu gu jących się g otow ym i sch em atam i g atu n k ow ym i i techniką k la sy - cystyczn ą. Tak czy inaczej, orientacja k la sy cy sty czn a w literaturze zachow ała sw oją ży w otn o ść do końca w. X V III, a m iała sw oje k on tyn u a­ cje i w w iek u następ n ym .

W P olsce — poczynając od C orn eille’ow sk iego O th ona (1744) w tłu ­ m aczen iu K onarskiego — d atu je się p ow oln y zw rot od w yn atu rzon ego sarm ackiego baroku ku k la sycyzm o w i; w szkołach pijarskich n aw iązy ­ w an o do w zorów k la sycyzm u „ św ieck ieg o ”, lud w ik ow sk iego, u jezu itów — do w zorów w yp racow an y ch w C ollège de L ouis le Grand. W obu jednak w ypadkach zw rot ten oznaczał próbę p rzeciw staw ien ia się, czy w ręcz p rzek reślen ia program u ed u kacji literack iej czasów sch yłk ow ego baroku; w obu też w ypadkach w iąza ł się ze zm ianą program u i celó w w y ch o w a ­ nia. B y ł to zw rot w stronę w ych o w a n ia ob yw atelsk iego, bardziej laickiego, europejskiego. B y ły to p ierw sze próby zlik w idow an ia przepaści m ięd zy sarm acką P olską czasów sask ich a kipiącą od n o w ych id ei zachodnią Europą. W sferze ed u kacji literack iej k la sy cy zm m iał stan ow ić a n tid o tu m na barok, zb aw cze r e m e d iu m dla języka, jakim p osłu giw ała się klasa panująca. P rzy p om ocy ryg oró w k la sycyzm u „uprzątano śm ieci” z ję­ zyka, uczono d y scy p lin y m y śli i słow a. Tę n eg aty w n ą fu n k cję ponow nej k la sy cy sty czn ej in d ok tryn acji w arto szczególn ie podkreślić, gdyż — jak sądzę — ona to w ła śn ie m iała d oniosłe znaczenie w dziejach k u ltu ry p olsk iej. O czyw iście, zaszczepiając n o w e w zory literack ie i czerpiąc z za­ sobu w a rto ścio w ych d zieł zachodnioeuropejskich, p olscy n ow atorzy p rze­ n osili rów nież d zieła zaw ierające w sobie idee o św iecen iow e. Trudno się tu jednak dopatrzyć k o n sek w en tn ego program u.

W czasach A u gu sta III o b serw u jem y n aw rót do k lasycyzm u . A le u ż y ­ w ając tego term inu, trzeba od razu w y różn ić w zm iank ow an e w y żej trzy orientacje, w literatu rze b ow iem o w eg o okresu w sz y stk ie one ak tu alizują się. O rientacja o św iecen io w a b yn ajm n iej nie zdobyła sob ie w ów czas rangi p ierw szoplan ow ej; traged ie V o lta ire’a gryw a n o w y łą czn ie w kolegiach

(16)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O Ś W IE C E N IA W P O L S C E 481 zakonnych i raczej m iały one służyć spraw ie odnow ienia języka i retoryki niż indoktrynacji ośw iecen iow ej.

W zw iązku z problem atyką k lasycyzm u i O św iecenia w arto jeszcze dotknąć zaw iłej sp raw y sen tym en talizm u w P olsce. N ajogólniej m ów iąc, chodzi o to, że dla epoki O św iecenia rów nie charakterystyczna i ad ek w at­ na w y d a je się orientacja sen tym entalistyczn a, jak ra cjon alistyczn o-k lasy- cystyczn a. C entralne m iejsce w „system ach ” ośw iecen iow ych i ich sedno stan ow ią w ielk ie ciągi rozum ow ań, u początków których leży idea natury, stanu natury, człow ieka naturalnego, prawa natury. Z reflek sji nad „na­ tu rą” w y r o sły podstaw ow e aksjom aty o św iecen iow ej ety k i i „filozofii czło­ w iek a ”, głoszące, iż lud zie są z n atu ry w oln i i rów ni. Z ty ch aksjom atów w yw od zą się o św iecen io w e koncepcje relacji: jednostka — zbiorowość oraz koncepcje prawa, u m ow y społecznej, relig ii naturalnej, teorie ek o­ n om iczn e (jak fizjokratyzm ), p ostu laty sp ołeczn e i p olityczn e o bardzo różnym n asilen iu radykalizm u. Tutaj też znajduje się źródło ch arak tery­ styczn ego dla O św iecenia k ryty cyzm u (jako aktu n eg a cji*w szy stk iego , co sprzeczne z rozum em i naturą) oraz utopijności, jako próby — podej­ m ow anej w praktyce życia społecznego, albo też w literaturze — realizacji p ostu latów „rozum u” i „n atu ry”, uzgadniania form istn ien ia człow ieka w św iec ie z jego istotą, z jego „naturą”.

Z e stanow iska ośw iecen iow ego cały hierarchiczny sy stem feud alny, jego in stytu cje, form y życia m u siały się znaleźć w ogniu krytyk i. Na osn o w ie teorem atów ośw iecen io w y ch p ow stały tak rozm aite idee, jak idea tolerancji, obrona pracy i u żyteczn ości połączona z odrzuceniem feudalnej zasady w artościow ania człow ieka i jego czynów , m niej lub bardziej radykalne p o stu la ty reform p olityczn ych przew idujące zw ięk szen ie praw i udziału w życiu p olityczn ym lud zi uznaw anych w sy stem ie feu d aln ym nie za czyn n ych ob yw ateli, lecz za biernych „m ieszkańców ” , jak uznanie ch łopów za ludzi, a m ieszczan za ob yw a teli, jak ośw iecen iow a idea hum a­ nitaryzm u, jak ch arak terystyczny pacyfizm . N a w et tak stara i mało radykalna idea „pana dobrego”, „k róla-ojca” czy „króla-stróża p raw ” — przejęta z tradycji szlach eckich sięgających R enesansu — w ow ym czasie obrasta w uzasadnienia „filozoficzn e” i tłu m aczy się na tle w ielk ieg o o św iecen iow eg o m itu „n atu ry” i ety k i naturalnej, nie m ów iąc już o jej zw iązkach z ideam i głoszon ym i przez fizjokratów . O dnalezienie zw iązku z p od staw ow ym i aksjom atam i O św iecenia to — szczególnie w kręgu p rob lem ow ym etyk i in d yw id u aln ej i społecznej — n ie jed y n y w praw dzie, lecz n a jw ażn iejszy sposób w yk azan ia gen etyczn ego zw iązku £ O św iece­ n iem i istotn ej p rzynależności do tego kierunku tak dzieła literackiego, jak i m a n ifestacji n ie lite r a c k ic h 15.

15 Problem atyką zw iązku m iędzy literaturą i filozofią okresu O św iecenia zaj­ m uję się szerzej w przygotowywanej obecnie pracy o Krasickim.

(17)

482 K O M A N W O Ł O S Z Y Ń S K I

Idee, p rob lem y i an tyn om ie m y śli O św iecenia k szta łto w a ły i w y p e ł­ n ia ły w ie le u tw o ró w literack ich zbudow anych zgodnie z norm am i p oetyk i k la sy cy styczn ej. Tak b y ło w e F rancji (np. V oltaire), tak i w P olsce w czasach S ta n isław a A u gu sta (N aruszew icz, K rasicki, Trem becki). L iteratura w iek u L udw ika X IV określała norm ę doskonałości a rty sty cz­ nej; życie p o lsk ie dostarczało w ie lu tem atów , a m y śliciele O św iecenia stw orzy li p odstaw ow ą orien tację ideologiczną. Z sy n tezy ty ch składników p ow stał p od sta w ow y nurt naszej litera tu ry stan isław ow sk iej w jej orien ­ tacji k la sy cy sty czn ej. Godzi się w szak że zaznaczyć, że k lasy cy zm sta n isła­ w o w sk i rozk w itał p rzede w szy stk im w kręgu m ecen atu królew sk iego, w k ręgu elity . J est to orien tacja p odstaw ow a ty lk o dla gen eracji N arusze­ w icza i K rasick iego — gen eracji, która dokon yw ała w ielk iej próby kom prom isu i adaptacji m y śli O św iecenia do zreform ow an ego sy stem u dem okracji szla ch eck iej. Poza k ręgiem m ecen atu k rólew sk iego w yrastała literatura, której n ie da się podporządkow ać n u rtow i k la sy cy styczn em u ; zresztą i w tw órczości N aruszew icza, i K rasickiego n iem ało zn ajd zie się p rzyk ładów od stęp stw a od m od elu literatu ry k la sy cystyczn ej.

W atm osferze O św iecen ia tw o r zy ły się b ow iem ch arak terystyczn e dla tej epoki gatu n ki i od m iany gatu n kow e, takie jak p ow iastka filozoficzn a, „pow ieść z te zą ” (D o ś w ia d c z y ń s k ie g o p r z y p a d k i ) oraz p o w ieści-m aga zyn y d ośw iadczeń i w y n ik ó w ek sp loracji (Robinson Cruzoe), gdzie k ró lu je em piria. P o w sta je drama, in teresu ją cym przem ianom u legają k om edie i sielanka. O b serw u je się zn am ien n ą degradację jedn ych gatu n ków (np. tragedii) i w y w y ż szen ia in n y ch (np. satyry).

A le i n ajogólniej p o jęty sen ty m en ta lizm w istocie czerpie sw oje racje z teorem a tów ośw iecen io w y ch . Czy będzie to dram a m ieszczańska, w k tó­ rej k w estio n u je się feu d aln ą h ierarchię stan ów (bohaterem dram y jest z re g u ły czło w iek n isk iej k on d ycji, m ieszczan in lub chłop), czy obrona w oln ości uczuć i u św ięce n ie (n azw ijm y to tak) prawa do m ezaliansu, czy też czerp iący n a tch n ien ie z „praw a n atu ry” bunt pariasa lub w im ie ­ niu pariasów p rzeciw u sta lo n y m h ierarchiom — w kręgu tzw . sen ty m e n ­ talizm u re w o lu cy jn eg o — w k ażd ym z ty ch p rzykładow o tu w yróżn io n y ch zjaw isk zn ajd ziem y od w o łan ie się do n atury, stan u n atu ry i praw a natury.

D m ochow ski w S ztu ce r y m o t w ó r c z e j dom agał się u d zielen ia ludziom n iższych k on d ycji praw a w stęp u na scen ę tragiczną (było to u stęp stw o na rzecz dram y m ieszczań sk iej); i ty m żądaniem , a n ie p rzejętym i od B oileau w yw od am i, np. o siela n ce czy tragedii k lasy cy styczn ej, o k reślił się jako człow iek O św iecenia. K arp ińsk i stał się apostołem praw serca, odnalazł w ch ło p ie człow iek a czującego i cierpiącego, tw órcę w artości estetyczn ych , isto tę p rzew yższającą pod w zg lęd em m oraln ym zepsu tych i ob łu d nych m ieszk ań ców m iast i dw orów pańskich; taka postaw a u kształtow ała się pod n ie w ą tp liw y m od d ziaływ an iem o św iecen io w ego

(18)

W S P R A W IE P O C Z Ą T K Ó W O ŚW IE C E N IA W P O L S C E 483

m itu natury. Jasiński, p rzed staw iciel sen tym entalizm u rew olucyjn ego w literaturze czasów O św iecenia, w im ię natury i praw człow ieka w zy w a ł do rew olucji, po której m iała nastąpić epoka, gdy

na zawsze zawrą się drzwi wojny, Plem ię plem ieniu prześle w iek spokojny, Wtedy św iat wróci do pierwszej postaci, Gdy ród człowieczy będzie rodem b r a c i16.

M yśl ośw iecen iow a zestrajała się w ięc zarówno z postaw ą racjon ali­ styczną, jak i sen tym en taln ą, które zresztą n ie pozostaw ały w sp rzecz­ ności. O św iecenie dokonało rów nania m iędzy rozum em i naturą — stąd to, co racjonalne, u w ażane było zarazem za naturalne, i odw rotnie. D la „ośw iecon ych ” prawa feu d aln e sta ły w sprzeczności z rozum em , jak i naturą, stąd m ożna je b yło k w estion ow ać tak ze stanow iska racjon ali­ styczn ego, jak i sen tym entalnego.

O św ieceniow a „natura” (pojm ow ana różnorodnie, jako abstrakcyjny układ pow szechników , w sp óln ych atrybu tów w szystk ich ludzi, bez w z g lę ­ du na czas i przestrzeń, czy też jako konkretna „natura ludzka”, czy w reszcie jako „przyroda” z człow iek iem jako jej w y tw o rem 17) stan ow iła norm ę i układ odniesień dla w szelak ich rozw ażań nad stosunkam i spo­ łecznym i, a w ięc jako kategoria rozum owa; ale b yła też o b fity m źródłem w zru szeń em ocjon alnych i różnego rodzaju afektów , ty m g w a łto w n iej­ szych, im d otk liw iej p rzeżyw ano rozdźw ięk pom iędzy id ealn ym „sta­ nem n atu ry” a pełną k rzyw d i niespraw ied liw ości rzeczyw istością spo­ łeczną. „N atura” dostarczała w ięc bodźców zarów no pisarzom nastro­ jon ym in telek tu a ln ie i racjon alistyczn ie, jak i pisarzom o usposobieniu em ocjonalnym , którzy p rzeży w ali raczej (niekiedy dram atycznie, jak np. R ousseau), niż stu d iow ali an tyn om ię natury i cy w iliza cji — pisarzom sen tym en taln ym . Istn iały nader liczn e skrzyżow ania, czy też m iejsca w sp ółistn ien ia obu w ym ien io n y ch nastaw ień. E lem en ty sen tym en talizm u bez trudu od najdu jem y w w ielu regularnych utw orach k la sy cy styczn ych , tam m ian ow icie, gdzie dochodzi do głosu em ocjon alny protest przeciw ko w yn atu rzon ym form om cy w iliza cji X VIII w ieku.

W yw od y p ow yższe um ieszczono w artyk u le o początkach O św iecenia w P olsce po to, by zw rócić u w agę na niebezp ieczeń stw a w yn ik ające z u tożsam ienia k la sycy zm u z O św iecen iem oraz z dość rozpow szechnio­ nego m niem ania, jakoby sen tym en talizm b ył postacią p rzezw yciężen ia O św iecenia na rzecz rom antyzm u, czy też „prerom antyzm u” 18. (W za­

10 J. J a s i ń s k i , Do egzulantów polskich o stałości. W: Poezja polskiego

Oświecenia. Antologia. Opracował J. К o 11. Warszawa 1954, s. 359.

17 Zob. B. B a c z k o : 1) Natura i historiozofia. „Studia Filozoficzne” 1962, nr 1. 2) Wstęp do zbioru: Filozofia francuskiego Oświecenia. Warszawa 1961, s. 43—48.

18 Stanow isko takie przejawiło się dobitnie w książce M. S z y j k o w s k i e g o ,

(19)

484 R O M A N W O Ł O S Z Y N S K I

przeczeniu p o w yższym n ie m ieści się odm ow a uznania sen tym entalizm u o św iecen iow ego za jedn o ze źródeł inspiracji rom antyzm u w P olsce.) Inaczej m ów iąc, sy g n a lizu je się tu n iebezp ieczeń stw o p ły n ą ce z m ieszania zjaw isk n ależących do różnych szeregów : filozoficzn ego (O św iecenie, ra­ cjonalizm ) i estetyczn ego , czy też sty listy czn eg o (klasycyzm , rokoko). Z bieżności, rozbieżności, w zajem n e od działyw an ia ty ch szeregów — to z p ew n ością jed en z n a jciek aw szy ch tem atów dla h istoryk a literatury i życia u m ysłow ego.

*

R ozpatrując spraw ę p oczątków O św iecenia w P olsce zb yt często traci się z oczu sp ecy ficzn ość ów czesn ej sytu acji. Już w ostatn iej ćw ierci w. X V II, szczególn ie zaś w okresie rządów A u gu sta II, w raz z p ostęp u ­ jącą degeneracją u stroju sp ołeczn o-p o lityczn eg o ob serw u jem y stop n iow y upadek k u ltu ry i o św iaty, co p rzejaw ia się m. in. w coraz w yraźn iejszym zryw an iu ży w o tn y ch zw iązk ó w z krajam i zachodniej Europy. W P o lsce trw ało w tórn e średn iow iecze, gd y tam rozw ijała się in ten syw n a praca m yśli, toczyła się n ieustająca p olem ik a filozoficzna, p ojaw ia ły się w y b itn e jednostki, in sp iru jące szerok ie grono now ocześnie w yk szta łco n y ch ludzi. P olska znalazła się „poza E uropą”, zam knięta i odgrodzona od św iata w sw y m zaścianku szlach eckim , ze sw oją m egalom anią, sw ym i m itam i i fan tazm atam i sarm ackim i, ze sw y m — jak to ok reślił K onarski — „para­ liż e m ”. D o p ołow y X VIII w . n ie znalazł u nas uznania K artezju sz i cały k om p leks isto tn y ch problem ów , jak ie n iósł k artezjanizm . G assendi, Spinoza, N ew to n , L eibniz, L ocke, S h aftesb u ry, G rotius, potem także filo zo fo w ie i pisarze zachod n ioeuropejscy p ierw szej poł. XV III w . pozo­ stali u nas nieznani, obcy; n ie insp irow ali d ysk u sji, bo n ie m iał kto d ysk u tow ać. N ie zn alazła praw ie w P olsce od dźw ięk u w ielk a literatura k la sy cy sty czn a w iek u L ud w ik a X IV ani pow ieść angielska. Czasy A u gu sta II to rzeczy w iście „dno u pad k u ”.

G dy w latach czterd ziesty ch p ojaw ili się p ierw si, k tórzy „odw ażyli się b yć m ąd rym i”, nastąp iła faza odrodzenia k u ltu ry, zaczął się ów sław n y „przew rót u m y sło w y ”. M oże n ajistotn iejszy m sk u tk iem tej doniosłej p rzem iany b yło p onow ne n a w ią zy w a n ie k ontaktów z bujną kulturą i ż y ­ ciem u m y sło w y m zachodniej E uropy, F rancji przede w szystk im . Mnożą się ob ja w y zain teresow an ia, uznania, a potem i próby przenoszenia do P o lsk i zdobyczy k u ltu ry fran cu sk iej i n iem ieck iej.

S tan ow isk o tu w yrażon e zn alazło p otw ierd zen ie w bardzo podobnym rozum ieniu początkow ej fa zy procesu rozw ojow ego k u ltu ry p olskiej przez h istoryk a filo zo fii p olsk iego O św iecenia:

W odróżnieniu od „wzoru” francuskiego — pisał Henryk Hinz — polska filozofia ośw ieceniow a m iała do spełnienia przede w szystkim pewną m isję elem entarną: m iała w ydobyć kulturę um ysłową z depresji czasów saskich,

Cytaty

Powiązane dokumenty