• Nie Znaleziono Wyników

O krytycznym wydaniu "Dzieł wszystkich" Juliusza Słowackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O krytycznym wydaniu "Dzieł wszystkich" Juliusza Słowackiego"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Konrad Górski

O krytycznym wydaniu "Dzieł

wszystkich" Juliusza Słowackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 67/1, 288-294

(2)

O KRYTYCZNYM WYDANIU „DZIEŁ WSZYSTKICH” JULIUSZA SŁOWACKIEGO *

Edycja, której tom 16, zaw ierający nie ogłoszone za życia poety rapsody Króla-

-Ducha, ostatnio się ukazał, jest częściow o wydaniem 2, a częściowo kontynuacją

edycji przedwojennej, zapoczątkowanej tom em 1, opublikowanym w e Lw ow ie w 1924 roku.

Redaktorem naczelnym wym ienionej edycji lw ow skiej był Juliusz Kleiner; tę sam ą rolę zachował on w opracowaniu edycji powojennej i pełnił sw e obowiązki redaktorskie aż do śmierci, która go dosięgła w marcu 1957. A le dopiero w druczku adresowanym do prenum eratorów Dzieł w s zystk ich i dołączonym do części 2 to­ mu 13, ogłoszonego w r. 1963, W ydawnictwo Ossolineum zawiadam iało o reorga­ nizacji zespołu edytorskiego, na czele którego po śm ierci Kleinera stanął W ładysław Floryan. Tak w ięc tomy ogłoszone po śm ierci Kleinera: tom 12, cz. 1 (1960) i cz. 2 (1961), oraz tom 13, cz.l i 2 (1963) — prócz tom ów 10 i 11, ogłoszonych w 1957 r. z zaznaczeniem , że jest to „w ydanie drugie” — są owocem redaktorskiej pracy inicjatora i pierwszego redaktora tej m onum entalnej edycji przy współudziale W ładysława Floryana.

W zasadzie Ossolineum i sam Kleiner stali na stanowisku, że edycja pow ojen­ na jest częściow o powtórzeniem przedwojennej. Do wybuchu drugiej wojny św ia­ towej ukazały się w e L w ow ie tomy następujące: 1 (1924), 2 (1926), 3 (1924), 4 (1924), 5 (1930), 6 (1931), 7 (1930), 8 (1939), 10 (1925) i 11 (1933). W szystkie tomy edycji powojennej posiadające tę sam ą num erację zostały na karcie tytułow ej oznaczone jako w ydanie 2. Jedynie tom 8 pow ojenny nie otrzymał tego kwalifikatora. Wybuch wojny w 1939 r. przerwał jego druk; arkusze korektowe, już odbite na czysto, uległy zniszczeniu; pięć z nich, z tek stam i utworów , zdołał uratować Wiktor Hahn. Zachow ał się również m aszynopis w stępu Józefa U jejskiego do utw orów m łodzień­ czych z lat 1825—1829, ale został zm ieniony i uzupełniony przez Jana Kuźniara. Inne utwory tego sam ego tomu zostały opracowane po wojnie, częściowo przez członków powojennego składu redakcyjnego. Słow em — nie jest to drugie wydanie, lecz pierwsze.

Jednakże uznanie tom ów 1—7 i 9— 11 edycji powojennej za w ydanie 2 n ie jest określeniem całkiem ścisłym . Aby uw ydatnić różnicę zasadniczą m iędzy obu edy­ cjami, zacytujm y początek w stępu do całego wydania, w tomie 1 z r. 1924 i w to­ m ie 1 z 1952.

Wstęp przedwojenny zaczyna się tak:

„Celem edycji niniejszej jest dać kom pletny, opracowany krytycznie i naukowo kom entow any tekst dzieł Słowackiego, doprowadzony do tej postaci, jaką mu naprawdę w yznaczyły zamierzenia twórcze poety”.

Otóż w e w stępie powojennym odpadły słowa: „i naukowo kom entow any”. Jak w ynika z innych zapow iedzi przedwojennego w stępu, edycja lw ow ska miała przy­ nosić bogaty m ateriał historycznoliteracki, um ożliw iający czytelnikowi wszechstron­ ne zrozum ienie i pełne przeżywanie utworów. Miała udostępnić zdobycze badań nad twórczością poety i — o ile możności ·— zdobycze te wzbogacić.

Edycja wrocław ska ograniczyła sw e zadanie tylko do podania m ożliwie po­ prawnego tekstu. Pierw sza zawierała obszerne w stępy historycznoliterackie i ko­ mentarz adresowany do czytelnika o w ykształceniu ogólnym, ale nie fachowca rozporządzającego bogatą w iedzą w zakresie literatury polskiej i powszechnej; dru­ ga dała tylko w stępy edytorskie i aparat krytyczny. Są to w ięc wydania różne, o innym założeniu edytorskim, adresowane do odbiorców o różnych zainteresow a­

* R eferat wygłoszony na konferencji edytorskiej, zorganizowanej przez Instytut Badań Literackich PA N (Warszawa, 19—20 XI 1973).

(3)

niach. Z pierwszej m ógł korzystać zarówno badacz twórczości Słowackiego, jak i jej m iłośnik; druga przeznaczona jest przede w szystkim dla pracow ników nau­ kow ych w zakresie historii literatury.

N atom iast niezaprzeczona w yższość edycji w rocławskiej polega na większej poprawności zawartych w niej tekstów Słowackiego, na co się złożyły zarówno odkrycia autografów, które uchodziły za zaginione (np. autograf Balladyn y), jak i now e rozwiązania problem ów tekstologicznych, dokonane już po ogłoszeniu nie­ których tom ów edycji lw ow skiej. N ie bez powodu Kleiner, jako w yłączny edytor czterech tom ów edycji lw ow skiej (3, 4, 5, 7), zaznacza, że drugie ich w ydanie jest zarazem nowym opracowaniem.

Przedsięwzięcie tak ogromne byw a zazwyczaj dziełem całego zespołu w spół­ pracowników. Spróbujmy choć w paru słowach scharakteryzować ich udział.

Dusz'ą w ydaw nictw a i człowiekiem , który wniósł do obu edycji najw ięcej trudu i osiągnął najbogatsze wyniki, był bez w ątpienia Juliusz Kleiner. On jest autorem w stępu filologicznego do wydania lw owskiego, w stępu liczącego 84 stronice, który został nazwany przez Manfreda Kridla „poematem filologicznym ”. Jakoż w stęp ten wraz z „prolegomenami” Bruchnalskiego do wydania dzieł w szystkich M ickie­ w icza („Pamiętnik Literacki” 1923) mógł pełnić funkcję jakby podręcznika edy­ torstw a naukowego w czasach, gdy nasza literatura fachowa takiego dzieła jeszcze nie posiadała. W w ydaniu wrocław skim w stęp ten został powtórzony z pewnym i skrótam i (liczy obecnie 63 stronice), co w ynikało z przerobienia lub usunięcia n ie­ których w yw odów już nieaktualnych w obec odmiennego charakteru edycji po­ w ojennej, jak rów nież było skutkiem w ycofania się autora z tych rozwiązań teksto­ logicznych, które okazały się błędne, np. koniektura mająca przywrócić poprawne brzm ienie w ersu 3 w album owym wierszu Do E. hr. К. — [W albumie Elizy Bra-

nickiej, późn iejszej Krasińskiej], rzekomo zniekształcone w pierwodruku skutkiem

om yłki zecerskiej; odnalezienie autografu w iersza uczyniło koniekturę zbędną. N astępnie Kleiner jest w yłącznym edytorem czterech tomów, które już w y ­ m ieniłem , oraz w spółuczestnikiem edytorskiego opracowania tomów: 8, 9, 10, 11, 12 (cz. 1 i 2), 13 (cz. 1), 14 i 15. Jedynie tomy 6, 12 (cz. 2) i 16 pozostały bez jego udzia­ łu. O zasięgu pracy Kleinera jako redaktora edycji w rocławskiej już wspom niałem. Do współpracow ników edycji przedwojennej należeli: Józef Ujejski, Jan Czu­ bek, Manfred Kridl i Wktor Hahn.

Józef U jejski opracował całą ogłoszoną za życia poety twórczość od początków

(Hugo) do Kordiana w łącznie (tomy 1 i 2 obu edycji) oraz nie drukowane za życia

Słow ackiego utw ory m łodzieńcze z lat 1825— 1829 (tom 8).

Manfred Kridl jest edytorem pięciu utw orów zachowanych w autografie i za­ m ieszczonych w tom ie 9 obu wydań; najobszerniejszy z nich to Podróż do Ziemi

Ś w ię te j z Neapolu.

Jan Czubek dał w tomie 9 edycji lw ow skiej tekst polskiego dramatu Beatrix

Cenci, ale przy współpracy Kleinera. W tomie 10, również do spółki z Kleinerem,

opracował Fantazego, dramat Wallenrod i fragm enty Złotej Czaszki.

Wiktor Hahn jako edytor opracował całkow icie tom 6 (Tak m i Boże dopomóż,

K siądz Marek, Sen srebrny Salomei), w tom ie 13 (cz. 1) — fragm enty dramatu Książę Michał Twerski, a także bibliografię do w szystkich tom ów obu edycji z w y ­

jątkiem tomu 16. Bibliografia ta uwzględnia następujące działy: w ydania, przekła­ dy, krytyki i sądy w spółczesne w opracowaniach, w pływ y literackie, oddziaływanie utworu na inne sztuki (muzyka, m alarstwo, teatr). W dziale opracowań Hahn w y ­ m ienia pozycje najcenniejsze. Bibliografia w w ydaniu powojennym doprowadzona jest do roku m ożliwie bliskiego chw ili ukazania się drukiem danego tomu.

Do pracy nad edycją powojenną w łączyli się jako głów ni współpracownicy: W ładysław Floryan (po śm ierci Kleinera redaktor naczelny) i Jan Kuźniar; obok

(4)

nich: Stan isław Kolbuszewski, S tan isław Piotr Koczorowski, Witold Bełza, Jerzy Pelc, Kazimierz Pecold, Jarosław M aciejewski i Eligia Bąkowska.

Wkład W ładysława Floryana przedstawia się następująco: w tomie 8 w spół­ udział w opracowaniu Horsztyńskiego (główni edytorzy: Bełza i Kleiner); w tomie 12 (cz. 1) — Poeta i natchnienie (współudział z Kleinerem); w tom ie 12 (cz. 2) —

Zaw isza Czarny (współudział z K leinerem i Jerzym Pelcem); tom 13 (cz. 1) — opra­

cow anie Fragmentu o Helijaszu i pięciu uryw ków dramatycznych; tom 13 (cz. 2) — opracow anie całego tomu z w yjątkiem Iliady i Syna zie m i oraz zredagowanie sprostowań i uzupełnień do tomu 15 (1955); tom 14 — Genezis z Ducha oraz Dzieła

filozoficznego ciąg dalszy, opracowanie do spółki z Kleinerem (wym ienionym na

drugim m iejscu); tom 15 — Próby poem atu filozoficznego (do spółki z Kleinerem i Kolbuszewskim ), Pomniejsze pisma treści filozoficznej i religijnej (z udziałem Kleinera), Pisma polityczne i Dodatki (do spółki z Kleinerem). We w szystkich tych opracowaniach K leiner jest w ym ieniony na drugim m iejscu.

Z kolei Jan Kuźniar. Jego wkład jest może jeszcze większy niż W ładysława Floryana, choć bardziej rozproszony w dziewięciu wolum inach edycji powojennej. Naprzód w tom ie 8 uzupełnienia do opracowanych przez U jejskiego w ierszy z lat 1825— 1829 oraz w spółudział w opracowaniu przez Kleinera w ierszy z lat 1832—1842. Tom 9: w spółudział w ustaleniu tekstu dramatu polskiego B eatryks Cenci (główni edytorzy: Czubek i Kleiner), opracowanie w edycji powojennej fragm entów Kraka i przekładu Makbeta. Tom 10: udział w opracowaniu prawie w szystkich tam utw o­ rów, których głów nym i edytorami byli* K leiner i Czubek. Podobnie w w ydaniu 2 tomu 11, zawierającego dalsze pieśni Beniowskiego i fragm ent poem atu Ksią dz

Marek (edytor: Kleiner), Kuźniar w spółdziałał przy ustaleniu pieśni VII B e n io w ­ skiego. W tom ie 12 (cz. 1) — opracowanie do spółki z Kleinerem w ierszy z lat

1843— 1849; w tym że tom ie (cz. 2) — w spółpraca z Kleinerem przy ustalaniu tekstu

Agezylausza i całkowicie w łasne opracowanie fragm entów Waltera Stadiona. W to ­

m ie 13 (cz. 1) współpraca z Kleinerem nad S am uelem Zborowskim·, w części 2 — sprostowania i uzupełnienia do części 1 tego tomu. W reszcie tom 16 — najw yższe osiągnięcie edytorskie Kuźniara: tekst głów ny rapsodów Króla-D ucha nie wydanych za życia poety, ze w szystkim i odmianam i i pom ysłam i zaniechanym i w obrębie tekstu głównego. Jest to im ponujący przykład pracy tekstologicznej, wykonanej na m ateriale rękopiśm iennym niezw ykle trudnym, skom plikowanym i niełatw ym do odczytania.

Wkład pozostałych współpracow ników edycji powojennej ogranicza się do u sta­ lenia tek stu jednego lub dwu utworów. I tak Stanisław Kolbuszewski uczestniczył w opracowaniu Le Roi de Ladaw a (główny edytor: Kleiner) i Prób poem atu filo­

zoficznego (Floryan i Kleiner). S tan isław Piotr Koczorowski ustalił tekst fragm en­

tów francuskiego dramatu Beatrix Cenci (wstęp filologiczny napisany do spółki z Kleinerem). Witold Bełza opracował wraz z Kleinerem Horsztyńskiego, Jerzy Pelc w spółdziałał z Kleinerem i Floryanem przy ustalaniu tekstu Zaw iszy Czarnego. Kazimierz Pecold opracował Iliadę, Jarosław M aciejewski — Syna ziemi, a Eligia Bąkow ska przeprowadziła rew izję tekstu pierwszych trzech tom ów edycji w rocław ­ skiej, ze współudziałem redaktora naczelnego.

Jakież są w yniki tak ogromnego wkładu pracy całego zespołu ludzi znakomicie przygotowanych do w ykonania bardzo trudnych zadań? Jak bardzo trudnych, o tym m ówią liczby. U tw ory ogłoszone za życia poety w ypełn iły siedem pierwszych w olum inów edycji w rocław skiej; liczą one razem — 2422 stronice. Sum a stronic w olum inów pozostałych (a jeszcze dojdzie tom 17) sięga liczby 5000 stronic. Daje to pojęcie o trudnościach w ydaw ania tek stów poety, którego spuścizna rękopiśm ien­ na jest dwukrotnie w yższa od drukowanej za życia. W dodatku nie odziedziczyliśm y czystopisów, tylko bruliony, a w ięc przekazy, w których tekst utworów, w w ię k ­ szości nie dokończonych, nie otrzymał ostatecznego kształtu autorskiego i zawiera

(5)

w iele m iejsc bardzo trudnych do ustalenia intencji twórczej pisarza. Oczywiście w ydaw cy obu edycji Ossolineum — i przedwojennej, i powojennej — m ieli poprzed­ ników, którzy przetarli pierwsze ścieżki w tej autografowej dżungli, ale trzeba stwierdzić, że wyniki prac dawniejszych nad tekstam i Słow ackiego nowi edytorzy um ieli nie tylko w yzyskać, ale też znakomicie poprawić i wzbogacić. I znów trzeba tu podkreślić wkład Juliusza Kleinera. Gdy przed pierwszą wojną św iatow ą ukazało się w ydanie krytyczne dzieł Słow ackiego, opracowane przez Gubrynowicza i Hahna, liczący w ów czas 23 lata K leiner poddał je szczegółow em u rozbiorowi w rozprawie pt. Układ i te k s t dzieł Juliusza Słowackiego („Pamiętnik Literacki” 1909). Na prze­ s z ł o 100 stronicach petitow ego druku przeprowadził dokładną rew izję pracy teksto-

logicznej starszych od siebie m istrzów i pokazał, jak tę robotę należało wykonać. W doskonaleniu w łasnych na tym polu osiągnięć nigdy nie ustaw ał, a dzięki fen o­ m enalnej pamięci i w ieloletniem u zżyciu się z twórczością Słow ackiego m ógł do­ chodzić do bezbłędnych rozwiązań.

Krótko mówiąc, edycja Ossolineum w sw ej powojennej postaci przynosi naj­ lepsze ze w szystkich dotychczasowych ustalenie autentycznych tekstów Słowackiego. W zam iarze Kleinera, wyrażonym w e w stępie z r. 1924, a powtórzonym w e w stępie z 1952, m iałaby to być editio ne varietur. Sam naczelny redaktor form ułuje to ostrożnie, jako intencję w ydaw ców , która czy zostanie osiągnięta, to przyszłość po­ każe. Dodać by należało ze stanow iska teoretycznego, że najlepsza naw et edycja jest owocem stanu posiadanej przez nas dokumentacji i może uchodzić za editio ne

varietur tak długo, póki nie zostaną odkryte now e źródła tekstologiczne, zm uszające

do poprawienia tego, co w ydaw ało się ostatecznie ustalone. Otóż z wym ienionym zastrzeżeniem może to w ydanie być uznane za editio ne varietur.

A oto kilka przykładów, jak lw ow ska edycja została poprawiona przez w rocław ­ ską.

W rozdziale IV Anhellego bohater tytu łow y na widok zmarłych, którzy w trum ­ nach nadal skuci są łańcuchami, m ówi do Szamana: „oto się boję, żeby nie zmar­ tw ychw stali ci um ęczeni”. Tak jest w pierwodruku i tak podała edycja lw ow ska w tom ie 3 (1924). Już po jego ukazaniu się A leksander Łucki trafnie odgadł, że zam iast „boję” tekst powinien brzmieć: „boją” — i dopiero w tedy słowa A nhellego nabierają w łaściw ego sensu, zgodnego z całą sytuacją. Popraw kę tę wprowadza oczyw iście edycja wrocławska.

Gdy ukazał się w 1930 r. tom 5 zaw ierający pięć pierwszych pieśni B eniow ­

skiego, jeszcze nie znany był fragm ent autografu, który się zachował w Muzeum

w Raperswilu, a spłonął w W arszawie podczas ostatniej wojny. Dzięki niem u można było odstąpić od niektórych koniektur wprowadzonych przez edytora do wydania lw owskiego. Chodzi o w. 121—126 pieśni III. W edług pierwodruku m iały one brzmieć w sposób następujący:

Szkoda! czterdzieście cztery pieśni całych! Czterdzieście bowiem cztery w planie stoi — B ow iem do rzeczy dążąc zawsze śm iałych

Zacząłem epos tak, jak śpiewak Troi, Większą — bo naród mój nie lubi białych

R ym ów i nagiej się poezji boi...

W edycji lw ow skiej Kleiner dał „czterdzieści” zam iast „czterdzieście”, a słowo „większą” uznał za błąd zecerski zam iast „wierszem ”. Skłoniło go do tej koniektury poczytywanie słowa „epos” za rzeczownik rodzaju m ęskiego i twierdzenie poety, że naród nasz n ie lubi białych rymów. Otóż autograf raperswilski, którego różnice z tekstem 1930 r. Kleiner zdołał przed wojną wynotować, pozwolił na uznanie brzmienia pierwodruku za tekst autentyczny. Zbieżność z tytułem w iersza Norwida

(6)

Epos nasza w yjaśniła do reszty, że Słow acki mógł napisać: „Zacząłem epos [...]

W iększą”.

A teraz jeden przykład, ilustrujący w iększą poprawność edycji Ossolineum niż w ydań dawniejszych. Jedną z ogromnych trudności przy w ydaw aniu dramatów S ło ­ w ackiego z brulionowych autografów jest brak w tek ście dialogów oznaczenia przem awiających osób, wobec czego trafne przyznanie każdej k w estii w łaściw ej po­ staci dram atycznej w ym aga bardzo uważnego w czytania się w kontekst. Pierw szy edytor Fantazego Antoni Małecki, a za nim w szyscy późniejsi w ydaw cy, popełnił następującą omyłkę. Po szarpiącej najboleśniejszym i przeżyciami pieśni sołdackiej, którą śpiew a Jan i której słucha nie zauważona przez niego Idalia, Jan ma mówić n astępujące słowa:

Jaka cudowna pieśń!... Szczekają skały, Jakby stu wilków... otworzyły paszcze I razem z głosem... czarną krw ią rzygały.

Po pieśni — jęczy powietrze i klaszcze, Jak czarownica...

I dopiero po tej rzekomej w ypow iedzi Jana odzywa się Idalia: A on... u strumienia Niby cudowny rycerz z Ariosta

G łow ę w swój kołczan srebrzysty wpromienia, I zda się, ciepłe te powietrze chłosta Energią głosu...

Otóż takie rozdzielenie tekstu m iędzy dw ie osoby zawiera w ew nętrzne sprzecz­ ności; jest rzeczą niew ątpliwą, że cały przytoczony tu urywek m ówi Idalia. A le to przynosi dopiero edycja krytyczna Ossolineum.

W reszcie sprawa interpunkcji. Dyskusja, jaka się na tem at interpunkcji w ostat­ nich latach rozwinęła, pozwala na stw ierdzenie, że i w w ysunięciu tego zagadnienia K leiner był poniekąd prekursorem. D laczego tylko poniekąd, to w yjaśnia sform uło­ w anie zasadniczego stanowiska redaktora naczelnego w e w stępie z r. 1924, p ow tó­ rzone bez zm iany w e w stępie z 1952. — K leiner uznaje, że istnieje jakiś styl inter­ punkcji jako znam ienna cecha epoki lub poety, ale głosi potrzebę zachowania tego stylu tylko do pew nych granic. Oto zasada głów na postępowania redaktora:

„Co do stylu interpunkcji, zachować należy średniki, dwukropki i pytajniki tam, gdzie odpowiadają zw yczajow i ówczesnem u, chociaż nie odpowiadają dzisiej­ szemu. Poniew aż jednak interpunkcja logiczna jest ważniejsza od stylu interpunkcji, ona w ięc zw ycięży w razie kolizji — wobec tego znajdą się przecinki przed zaim ­ kiem względnym , chociaż epoka rom antyczna pomija je często za przykładem Francuzów ” (wstęp z 1952 r. — t. 1, s. LIV).

K leiner nie zdaw ał sobie spraw y z ew olucji przestankowania od czasów rene­ sansu do w. X IX , a m ianow icie ze stopniow ego odchodzenia od interpunkcji reto- ryczno-intonacyjnej na rzecz logiczno-składniow ej. N ie poszedł tą drogą język angielski, natom iast w języku niem ieckim nastąpiło w X VIII w. rygorystyczne usztyw nienie przestankowania w duchu logiczno-składniow ym , a m yśm y w ciągu X IX stulecia ulegli w pływ ow i niem ieckiem u i w prow adzili interpunkcję zrywającą z naszą daw niejszą tradycją językową. J eśli w ięc epoka romantyczna nie stawiała przecinków przed zaimkiem w zględnym , to nie był to w ynik naśladowania Fran­ cuzów, tylko trw anie przy dawnych europejskich zwyczajach przestankowania, k tó­ rych przestrzegał język polski na równi z angielskim i francuskim.

Mimo to postulat częściowego choćby poszanowania stylu interpunkcji był w stosunku do praktyk edytorskich poprzedzających omawianą tu edycję wielkim krokiem naprzód. Spróbuję to pokazać na jednym przykładzie. W scenie szpitalnej

(7)

rycznie straw estow aną historię stworzenia świata. Podaję tekst z interpunkcją pierwodruku:

Bóg przez sześć dni w iekow ych stwarzał ziem skie ludy. W pierwszym dniu, stw orzył P aństw o modlące się Judy, To była ziemia na niej w yrosły narody.

W drugim dniu, porozlewał w schodnich ludów wody, W trzecim, jak drzewa greckie w yrosły plemiona; W czwartym dniu, zaśw ieciło z gór Sokrata słońce; W piątym , w zleciały orłow Rzym iańskich znamiona, To były ptaki — a na dnia piątego końce,

Padła noc w iek ów średnich, długa, zachmurzona, W szóstym człow ieka zlepił Bóg... Napoleona. Dziś dzień siódmy Bóg rękę na rękę założył Odpoczywa po pracy, nikogo nie stworzył.

Gdy U jejski w ydaw ał w „Bibliotece N arodow ej” Kordiana, przeprowadził kon­ sekw entną m odernizację interpunkcji, w yrzucił w ięc przecinki po wyliczeniach: „W pierwszym dniu”, „W drugim dniu”, „W trzecim ” itd., skutkiem czego silne akcenty, położone na tych wyrażeniach przez oddzielenie ich przecinkami pełniącymi funkcję pauzy, zostały zatarte; z drugiej strony dodał przecinki następujące: w w er­ sie trzecim po słow ie „ziemia”, w jedenastym po „siódm y” i po „założył”.

W edycji lw ow skiej opracowanie tekstu znowuż było dziełem U jejskiego, ale nad interpunkcją czuwał redaktor naczelny, który pousuw ane przecinki pierw o­ druku przywrócił, a dodane przez U jejskiego jako zgodne z obowiązującym i dziś zasadami pozostawił.

Jako edytor Anhellego Kleiner przeciwstaw ił się dotychczas praktykowanej m o­ dernizacji przestankowania w tym utworze. Stwierdził, że interpunkcja pierwodruku jest zgodna z rytm iką biblijnych w ersetów . Wobec czego zam iast przypisywać Sło­ w ackiem u zdanie: „Usłyszaw szy to, A nhelli spuścił głow ę”, należy drukować: „Usły­ szawszy to Anhelli, spuścił g łow ę”.

Przykłady te stwierdzają, że w ydanie krytyczne Ossolineum stanow i i pod tym w zględem w ielki krok naprzód w rozwoju polskiej tekstologii i edytorstwa. Dosko­ nałe zrozumienie tych problem ów okazał w zespole wrocławskim Jan Kuźniar. W opracowanym w yłącznie przez niego tomie 16 (rapsody pośm iertne Króla-D ucha) rozwiązaniu spraw interpunkcji poświęcony został cały rozdział liczący ponad 40 stronic druku. Autor przyjął w zasadzie postulaty w ysunięte przeze m nie w roz­ prawie o interpunkcji w Panu Tadeuszu i skonfrontował je z niezw ykle trudnymi zagadnieniam i tekstologicznym i, jakie nastręczają autografy nie ogłoszonych za życia poety rapsodów jego m onumentalnego dzieła.

Z kolei sprawa aparatu krytycznego. Prekursorstwo Kleinera w tym względzie polega na osiągnięciu znacznie w iększej czytelności w podawaniu w ariantów, niż było to w wydaniach dawniejszych. K leiner zainicjował operowanie w iększym i ze­ społam i tekstow ym i, co pozwalało na zrozum ienie celow ości odmiennych redakcji w św ietle obszerniejszego kontekstu. Drugą nowością było ograniczenie roli kon­ w encjonalnych syglów na rzecz słow nego komentarza. I znów trzeba powiedzieć, że ideę Kleinera najwszechstronniej rozwinął i zrealizow ał Kuźniar w aparacie kry­ tycznym tomu 16.

Czytelność aparatu krytycznego w wydaniach Ossolineum (pierwszym i drugim) byłaby na pew no większa, gdyby nie był drukowany in continuo; innym i słow y, gdy­ by ustępy odnoszące się do określonych m iejsc tekstu głów nego były drukowane a linea. Zw iększyłoby to na pew no ilość stronic dzieła, imponującego sw oją obszer- nością, ale byłoby ogromnym ułatw ieniem dla odbiorcy. Dodajmy, że w ysiłk i w spół­ czesnych edytorów idą w kierunku zastosowania w aparacie krytycznym takiego

(8)

układu graficznego, który by um ożliw ił jak najszybsze zorientow anie odbiorcy w procesie kształtowania się definityw nej postaci tekstu. Nie ulega w ątpliwości, że dla osiągnięcia takiego celu układ pionow y jest bardziej w łaściw y od poziomego.

Edycja krytyczna Ossolineum konsekw entnie przeprowadziła podział na dzieła ogłaszane za życia poety i te, które stanow ią spuściznę rękopiśmienną. Ponieważ w ydanie całości jeszcze nie zostało ukończone, odbiorcy są czasem zniechęceni m o­ zolnym odszukiwaniem jakiegoś tekstu w osiem nastu — jak dotąd — woluminach. A le ten kłopot się skończy wraz z ukazaniem się ostatniego tomu, który na pewno przyniesie alfabetyczny indeks utw orów Słow ackiego i wskazówki, gdzie dany utwór został pomieszczony.

Kon rad Górski

SŁOWACKI I PROBLEMY INTERPRETACJI FILOLOGICZNEJ*

Określenie ogólnych, liczbowych proporcji pomiędzy utworami, które Słowacki drukował za życia, a korpusem ogólnym posthum ów prowadzi do wyników, które mogą zaskoczyć naw et znaw cę poety. Posługując się jako podstawą takiego ob li­ czenia podziałem zastosowanym przez Juliusza Kleinera w Dziełach wszystkich , otrzym ujem y po stronie „utw orów wydanych z puścizny rękopiśm iennej” aż trzy czw arte twórczości Słowackiego. Dzieła w s z y s tk ie nie obejmują korespondencji. Gdyby tylko jej część poświęconą opisom typu pam iętnikowego, krajobrazowego i towarzyskiego, w późniejszym zaś okresie zawierającą propagandę i w ykład „nauki gen ezyjskiej”, uznać za produkt zorganizowanego zam ysłu literackiego, to jeszcze proporcjonalnie zm niejszy się część puścizny doprowadzona przez samego autora do stadium publicznej oceny, do druku. Przypom nieć zaś wypada, że w spół­ cześni złośliw ie zarzucali Słow ackiem u zbyt szybkie tempo nie tylko pisania, ale i drukowania sw ych utworów. „Widzę, że w szystko mi stoi na wstręcie, / Nawet pisania łatw ość rzuca plam ę” — czytam y w II pieśni Beniowskiego. Była to replika na złośliwość, na jaką pozwolił sobie poznański „Tygodnik Literacki” informując o w ydaniu B e atry ks Cenci (podwójnie fałszyw ie, bo i książka n ie wyszła, i podanie tytułu w w ersji „Beata Cenie” św iadczyło o ignorancji): „[...] W itwicki powiada o nim, że ledw ie się tytułu jednej jego tragedii na pamięć nauczy, to już druga w ychodzi [...]”.

I oto pisarz, którem u trudno im putować wrodzone zaham owania psychiczne, jeśli idzie o pisanie i oddawanie do druku swych dzieł — w trzech czwartych dorobku literackiego pozostaje nie znany współcześnikom, w iele lat m usi minąć od jego śm ierci, by publiczność czytająca poznała w całym rozmiarze to, co po nim pozostało.

A ni zbyt w olno pracował, ani nie brakło m u odwagi głoszenia sw ych przekonań. To przeciwnie, tem po pracy było tak szybkie, inwencja twórcza tak bogata, iż rów ­ nowaga m iędzy ilością pisanego a czasem potrzebnym na ukończenie definitywne, w ydawnicze, uległa, można by sądzić, zakłóceniu tak poważnemu, iż uczyniła ze Słow ackiego autora-pogrobowca. Czy jednak rzecz polega na zakłóceniu równowagi, na zaniku poczucia czegoś, co dałoby się nazwać autorskim poczuciem rzeczy­ wistości? Raczej w ątpliw e. Istota problemu — a jest to, bez wątpienia, zagadkowy problem twórczości Słowackiego, jak i kluczowa trudność filologa-w ydaw cy wobec puścizny Słow ackiego — polega nie na ilości rzeczy pisanych, ilości przewyższającej możność ukończenia poszczególnych pozycji, ale na jakości tej produkcji, na jej charakterze. Nie że tyle pisał, ale j a k i c o pisał — oto pytania, które należy postawić, by w łaściw ie interpretować rękopiśmienną, pośmiertnie odkrytą tw ór­

* R eferat w ygłoszony na konferencji edytorskiej, zorganizowanej przez Instytut Badań Literackich PAN (Warszawa, 19—20 X I 1973).

Cytaty

Powiązane dokumenty

W uchwale z 22 lipca 2005 r., III CZP 52/05 Sąd Najwyższy rozstrzygał wątpliwość, czy dopuszczalne jest postępowanie na skutek skargi o wznowienie postępowania w sprawie o rozwód,

Dla podjęcia i wy­ konania tych trudnych a ważnych zadań historją literatury musi oprzeć metody badania pojawów duchowych, utrwalonych w formie słowa, na

Chociaż praca stara się różne kwestje sp ro ­ wadzić do problemu wrażliwości i reakcyj Kochanowskiego przy percepcji sztuki plastycznej, zostaje różność

W nioski z lektury pamiętników Ber­ gera, podobnie jak i wszelkich obser­ wacji sytuacji w adwokaturze, są takie same: uczyć zasad etyki zawodowej i koleżeństwa,

Posłużenie się przez sprawcę innym środkiem dla osiągnięcia celu: gwałtem na osobie czy doprowadzeniem do stanu nieprzytomności lub bezbronności w wypadku rozboju

Als de risico's groot zlJn op het mislukken van een zand- sluiting moeten alternatieven gereed worden gehouden. Dit wordt besproken in hoofdstuk XXI: Alternatieven bij een

The boundary conditions at the upper end of the suspended pipe depend on the method of operation (for example the type of stinger used).. But we note, for future use, that

• Grote meerderheid gemeenten ziet dat ze naast corporaties steeds meer met kleine investeerders en ontwikkelaars