nistych na czoło org a n iz a cji stu d en ck ich w W iln ie (s. 30), gdy b y li on i ty lk o p o m o c niczą k o m órk ą zw iązk u F ilom atów . W ęgleń sk i, n ie W ęg liń sk i (s. 22); Ł ęczna, nie Ł ą czn o (s. 58); N o w y Z w ia g ie l (s. 124) to N ow y Z w ia h el, przedm ieście Z w iah la, od 1796 r. przezw a n ego N o w o g ro d e m W ołyń sk im . T a ostatnia n azw a, stale u żyw an a przez A u tora, b y ła w ów cza s w y łą czn ie u rzędow ą , a lu dn ość m iejscow a , ukraińska i p olsk a, m ów iła ty lk o Z w ia h el. N ie Ż y s zczó w (s. 131), a R z y s z c z e w ; nie Ł ą ck i (s. 188), a Ł a sk i; nie G ąbka (s. 202), a G ęb k a ; nie O lb ry ch S zan ieck i (s. 207), a O lrych.
Ż a łu jem y , że A u to r nie p o in fo r m o w a ł nas o p r o w e n ie n cji za m ieszczon ych , in teresu ją cy c h i liczn y ch ilu stra cji, a także fa csim ile p rogra m u Z je d n o cz o n y ch S łow ian — czy jest to m oże au tog ra f L u b liń sk iego? F a csim ile z prasy p ow sta ń czej na s. 201 m ożna b y ło d o b ra ć efek tow n iejsze.
P o ch w a łę k siążki z a ch o w u ję na k on iec. S ta n ow i ona pierw szą u nas p rób ę m a rk sistow sk iego sp ojrzen ia na nasze zw iązk i ta jn e d o b y k on g re so w e j. T o znaczy, że stara się ona, idą c śladem h istoriog ra fii ra d zieck iej, w y p ro w a d zić ten ru ch z o k reś lon ego pod łoża sp ołe cz n o -g o sp o d a rczeg o i dać zarazem o cen ę je g o p o stęp o w o ści ja k o
pierw szeg o po rozb iora ch , bardzo jeszcze n ieśm iałego i p oło w iczn e g o k rok u na drodze do przew alczen ia feu dalizm u — rod zim eg o i za borczeg o. Już przez to sam o jest p ra ca ta, p o m im o sw y ch m an k am en tów , k rok iem n aprzód w p orów n a n iu do d a w n ie j szej literatu ry, przez to sam o zaś m oże on a od d a ć usługi n a u czy cie lo w i i studentow i polsk iem u . Z a w iera ona dalej pierw sze w ję z y k u p olsk im c o k o lw ie k obszern iejsze om ów ien ie p ro g ra m ó w d ek ab ry stów , co za in teresu je u nas k ażd ego m iłośn ik a historii R osji. Z a w iera rozd zia ł dla czyteln ika p olsk ieg o w rę cz re w e la cy jn y , o S tow a rzysze niu Z je d n o cz o n y ch S łow ian , k tó re stało na le w y m sk rzy d le ru ch u rosy jsk iego, a w k tóry m czo łow ą r o lę g ra ł P olak , Ju lian L u bliń sk i. O w eg o L u b liń sk iego, n a j- g ru n tow n iej za pom n ian ego przez h isto ry k ó w p olsk iej m y śli p o stęp ow ej, przedstaw i czyteln ik o w i p olsk iem u d o p iero n iniejsza książka. (Nb. jeśli b y ł on n ap raw d ę za m łod u sek retarzem A . C zartoryskiego, to w a rto b y ło spraw dzić, czy nie m a ja k ich je g o listów w B ibl. C zartorysk ich ). O statni rozd zia ł książki zaw iera w fo rm ie lu ź n iejszej ju ż k ron ik i h istorię tra d y cji p rzyja źn i p o ls k o -ro s y js k ie j w n astępn ym p o k olen iu ; dużo tu w zru sz a ją cy ch szczeg ółów z okresu w sp óln y ch p rzeży ć sy bery jsk ich . W sum ie: książka dziś b a rd zo przydatna, p om im o d ość liczn y ch i dość w yb a cza ln y ch n iedociągn ięć.
B ib liog ra fia na k o ń cu tom u n iezby t k om pletn a, p o m ija n aw et p o z y cje cytow a n e przez A u tora w tekście. W y p ad a ło u m ieścić tu B i e c z y ń s k i e g o „S ą d sejmowy·* oraz p racę J a b ł o n o w s k i e g o „D e k a b ry ści a P olsk a “ — c h o ć b y na to, żeb y się z nią p o ra ch o w a ć.
S. K ie n ie w ic z
W itold J a k ó b c z y k : Studia nad d zieja m i Wieilkapolski. w X I X w . (D zieje p ra c y orga n iczn ej). T e m I, 1815— 1850. Poznań, T ow . P r z y ja c ió ł Nauk, 1951, sitron 206. Na p olu badań na historią pozn ań sk iej p ra cy organ iczn ej zn am y au tora tej k siążk i n ie od dziś. D e b iu tow a ł jeszcze p rzed w o jn ą obrzern ym , sum iennym , nadto a p ologetyczn ym ż y ciory sem patrona k ó łe k roln iczy ch , M ak sym ilian a J a ck o w sk ie go. Z b iera ł w te d y m ateriały do b io g ra fii M a rcin k ow sk ieg o; jeźd ził po; w ie lk o p o l sk ich d w ora ch i m iasteczkach w y d o b y w a ją c z pryw atn y ch zb io ró w n ieoczek iw a n ie
obfitą, n ietk n iętą przez b a d a czy k ore s p o n d e n cję sp ołecz n ik ów pozn ań sk ich sprzed lat .stu. Potem przyszła woj.rra^ przepad ły p ra w ie w szystk ie pozn ań sk ie arch iw a lia pryw atne, p rzep a d ły i n otatk i dra Ja k óbczyk a . On sam o g ó ln ik o w o ty lk o m oże dziś pam iętać, co gdzie w y czy ta ł przed k ilku n astu laty. S w oją pracę ba daw czą zaczynać m u siał od n ow a.
Od n ow a nie ty lk o z h eu rystyczn ego, ale przede w szystk im z m eto d olog iczn eg o punktu w idzenia. Dla p rze d w o je n n e j naszej h istoriog rafii poznańska praca o rg a niczna to b y ło dzieło bez skazy Słuszna w alk a toczon a z H akatą iprzez sp ołeczeń stw o zaboru pruskiego w ob ron ie ziem i, język a i w ia ry przesłaniała w tej lite ra tu rze w szystk o inne. N aród zdaw ał się solid arn ym ciałem sku pion ym w o k ó ł sw ych ziem iańskich c á y bu rżu a zy jn ych p rzy w ó d có w , w a lk i k la so w e j w P ozn ań skiem rzekom o nie by ło, a praca organiczn a stan ow iła w y ra z rozsądku, en ergii i p o ś w ię cenia się n ajlep szy ch obyw ateli. Na ten ton n astra ja ł się jeszcze w y d a n y przez Ja kóbczyk a po w ojn ie , p opu la rn y ży ciory s „D o k to ra M arcin a“ . Od tego czasu A u tor d ok on a ł jed n a k sporego w ysiłk u , a b y przestaw ić się na m ark sistow skie pozy cje — i oto, w św ietle w y d o b y ty c h przezeń n o w y ch fa k tó w , cała historia P ozn ań skiego· zaczęła u k azyw a ć się n am w n o w y m św ietle.
Na ja k ich m ateriałach op a rł się A u to r w sw e j pracy? K orzy sta ł naprzód z akt u rzęd ow y ch pruskich za w iera ją cy ch o b fite i dość w n ik liw e ra p orty o życiu p o l skim. Pozbierał, co się dało jeszcze znaleźć w Pozn an iu (A rch. A rch id iecezja ln e), K órn ik u , W rocła w iu , K ra k o w ie ze spuścizny po w ielk o p olsk ich działaczach. P rze - w ertaw ał n ieliczn e pam iętniki, n iezby t ob fite pok łosie broszur i d ru k ow a n e m a teriały statystyczne. Na k on iec p ra cow icie p rzek op ał się przez prasę i tu taj (sądząc z przyp isów ) znalazł n ieoczekiw sinie dużo n o w e g o m ateriału. Jest to w ażna w sk a zów ka dla in nych ba daczy p o d e jm u ją cy ch re w iz ję r.aszych d z ie jó w p orozb iorow ych . Prasa u jm u je fa k ty w sp esób p ły tk i i stron n iczy, ale r e je stru je ich tak w iele, że h istoryk m a w czym w y b ie ra ć; prasa zw łaszcza codzien na nie retu szu je historii na u żytek potom n ości, a le p od a je na g orą co to, czy m się in teresu je i p rzejm u je klasa posiadająca. D latego w re w o lu c y jn y ch latach m ożna zn aleźć w gazetach tyła szczeg ółów d o zagadnienia w a lk i k la sow ej, i to m im o cenzu ry za borczej.
Praca Ja k óbczyk a r c z c s d a się na d w ie m n iej w ięce j ró w n e części: pierw sza pośw ięcon a ok resow i M arcin k ow sk ieg o, druga — L idze P olsk iej z lat 1848— 30. D o rów n ocz esn y ch w y p a d k ów p o lity czn y ch lat 1846— 8, do w a lk i stron n ictw , do robót le w ic y pozn ań sk iej A u to r czyn i ty lk o zw ięzłe a lu zje 1 w m om entach, gdy tam te s p ra w y p rzecin a ją się z tem atem je g o stu d iów , tj. z p racą organiczną klas posiad a ją cy ch . W op a rciu o m ateriał p ozosta w ion y głów n ie przez te w łaśn ie k la sy: przez ziem ian i mieszczan, p olsk ich , przez u rzęd n ik ów ju n k iersk o-b u rżu a z y jn e g o państw a, zm ierza Auitor d o od słon ię cia rzeczy w istego oblicza o w e j p ra cy org a n i cznej: je j m o ty w ów , siposobów działania i osiągnięć.
.M otyw y: u p o d sta w le ż y szyb k ie w zaborze pruskim narastam ® stosu n k ów k a p i talistyczn ych . W w aru n k ach „p ru sk iej d rog i“ p olsk i p a n feu d aln y przekształca się na przedsiębiorcę, że zaś nie m oże liczy ć w ca łe j ro zcią g ło ści na p o p a rcie za b o r czego państw a, w ię c m usi w łasn y m przem ysłem orga n izow a ć, sk u pia ć d o k oła siebie polski „sta n trzeci“ , a raczej te je g o elem enty, k tó re m iały w P ozn ań sk im w aru n k i ro z w o ju : k u p iectw o. w oln e za w ody, ad m in istra cję rolną. T o je d e n m otyw , a drugi to ch ęć u spraw iedliw ien ia w łasn ego p rzod o w n ictw a w d e m ok ra ty z u ją cy m się sp ołeczeń stw ie, m yśl odciągn ięcia p ostęp ow y ch elem en tów m ieszczań skich o d r ob ó t
re w o lu cy jn y ch . Stosunek ziem ian pozn ań sk ich do p ra cy orga n iczn ej nie je st je d n o -, lity: w id a ć tam zaw sze gru pę bog atych k on serw a ty stów czy u ltram cn ta n ów , prze-, c iw n y ch kapita listyczn ym n ow in k om , i drugą grupę, podu pad łej szlachty, której n ie stać na pracę organiczną, a która zbliża się do k on sp ira cji. D latego to M arcin k ow sk i skupia d o k oła siebie ty lk o n ieliczn ą g ru pę k ilk u dziesięciu ziem ian i d la tego w yn ik i tej a k c ii są stosu n k ow o skrom ne.
G łów ną n ow ością tej książki jest p ró b a ustalenia ob licza społeczn ego, k on k retn e go zasięgu i stopnia p ożyteczn ości p oszczególn ych rob ót ziem iańskich. K asyn a i to w arzystw a roln icze p rzyśp ieszyły gdzien iegdzie postęp tech n ik i roln ej na fo lw a r k a ch ; o g ó ło w i dały n ie w iele: 4 Ochronki, jed n ą kasę oszczęd n ości i kilk a czytelń w iejsk ich ; „szerok ie p ro je k ty podn oszen ia w si pozostały n a papierze“ (s. 59). Bazar poznański organ izow ał, ja k w iem y , p olsk ie m ieszczań stw o do w a lk i k o n k u r e n c y j n ej z m ieszczań stw em n iem ieck im ; ale w tórn y m je g o zadaniem (·'. 68) b y ło od ciąg n ięcie od „ru ch u “ n ie k tóry ch e lem en tów d em ok ra tyczn ych . C h ary tatyw n ość pozn ań ska b y ła k rop lą w m orzu w o b e c bezm iaru n ędzy p leb su pozn ań skiego (w strząsająco brzm ią odn ośn e szczegóły p rzytoczon e z prasy na ε. 69— 70). T ow . N a u k ow ej P o m ocy m iało „s łu ży ć tej klasie, która je p ow o ła ła do życia, tj. bu rżuazji tak ziem iań skiej, ja k i m ieszczańskiej... B y ło dziełem o tyle p ostęp o w ym , że w pew r.ej m ierze u łatw iało przeobrażen ie daw n ego, feu daln eg o sp ołeczeń stwa na n ow e, k apita listyczn e“ (s 99).
W tej części pracy, n adzw y cza j zw artej, p o żą d a łob y się rozw in ięcia n iek tórych c zło n ó w rozum ow ania. R o z w o jo w i k apita listyczn ego fo lw a rk u p o św ięco n o za m ało uwagi, gdy przecie jest to punkt w y jścia ca łeg o pozn ań sk iego organicznikostw a. K ry zy s roln iczy lat 20-tych n ależało zilu strow a ć krzyw ą cen ; m oże ok aza łob y się w tedy, że n ie b y ł on w ca le tak głęboki, ja k n p w sąsiednim K rólestw ie, gdzie rzeczy w iście k rę p o w a ł on przez czas dłu gi postępy kapitalizm u. P rzy d a łob y się w ię ce j szczeg ółów o b ra ctw a ch trzeźw ości, k tóre w latach 4 0 -ty ch orga n izow a ły pod p rzew od em k leru znaczną rzeszę ludu, od w ra ca ją c u w a gę op in ii od istotn iej szych przyczy n pow szech n ej nędzy. N ie od p o w ia d a mi ca łk o w ic ie in terpretacja tzw . fr o n d y ziem sk iej (s. 33— 4) ja k o szlachty m ało za m ożn ej, od m łodu spisku ją ce j, „ra d y k a ln ej, g o rą ce j, pełn ej en tu zjazm u i op t3'm izm u, św ia tob u rczej, r o z - d y sk u tow a n e j“ . B yli i ta cy ; ale ob ok nich w iązali się z spiskiem lu dzie w ca le za m ożni (W. Lipski, W. N iegolew ski, Łącki, S. M ielżyński). W ielu z tych „m ło d y c h “ (K osiński, M alczew sk i) m iało do;brze po trzydziestce. I dlatego w ich zw iązkach ze spisk iem trzeba szukać też in nego m otyw u : ch ęci asek u row an ia siebie i sw o je j k ls sy przed k o n sek w en cja m i re w o lu cji, stałej dążności do utrzym ania k on troli nad „r u ch e m “ .
P ierw sza część pracy jest próbą n o w eg o sp ojrzen ia na sp ra w y ju ż cokolw iek znane. C a łk ow icie n ow a jest część druga, p ośw ięcon a L idze 1848 roku , o k tórej m ieliśm y dotąd nader m gliste w yob ra żen ie. O kazu je się, że Liga pow stała w atm osferze ostreg o kryzysu ek on om iczn ego i społecznego, ja k i ogarn ą ł m iasto i w ieś po n ied a w n ym zaw odzie pow stania. W pow ietrzu w isiała ru ch a w ka socja ln a ; p cd h asłem w alki z n iem czyzną organiczn iey p o d e jm u ją a k c ję u śm ierzającą, o b li czoną na zjedn a n ie sob ie za m ożn iejszego ch łop a i zw iązarae z sobą, na płaszczyźnie legalizm u, m o żliw ie liczn ych elem en tów dem okratyczn ych . Z a p a ł do tej a k c ji ustaje ju ż w iosn ą 1849, w raz z p rzezw yciężen iem k ryzysu i L ig a zaczyna zam ierać, zanim jeszcze u derzą w nią re p resje pruskie. N ie brak u A u tora p rzy k ła d ó w r*a to, j a k .
m om en t so c ja ln y sp ych a na dru gi plan w o w y c h g o rą cy ch latach sp ra w ę narodow ą, jak np. gdy służba folw a rczn a ch od zi na skargę do w ład z pruskich p rzeciw panom polskim, albo gdy w ładze pruskie rezyg n u ją z podn iecan ia ch ło p ó w p rze ciw szlach cie, pon iew aż m o g łob y to w y w o ła ć n iebezp ieczn e rep erk u sje socjaln e. Sądząc z danych p rzy to cz o n y ch przez A u tora e fek ty w n y zasięg rob ót lig o w y ch b y ł raczej skrom ny, fu n du sze L ig i zaw sze b a rd zo szczu płe; n atom iast o d d źw ię k w śród za m ożniejszego ch łop stw a m iejscam i d ość znaczny, zw łaszcza gdy idzie o ro zw ój czytelnictw a. I dla teg o nie le k ce w a ży łb y m znaczenia L igi, w k tórej n ależa łob y w idzieć początek całej późn iejszej p olity k i w ie lk op o lsk ieg o m ieszczaństw a, o b licz o nej na zw iązan ie z sob ą bog atego ch łop a p rzeciw w spóln em u w ro g o w i klasow em u , chociaż pod hasłem ob ron y n a rod o w ości i w iary.
K siążka dra J. jest pierw szy m tcm em w ięk szej całości, która w in na b y d o p r o w adzić d zieje p racy organ iczn ej aż po rok 1914.
A u tor .pokazał nam w tym pierw szy m tom ie w iele zupełnie n ow eg o, m iejsca m i bardzo efek to w n e go m ateriału źród łow ego. Z je g o in terp retacją nie w pełni um iał sobie dać radę. W ła ściw ą ocen ę prac M a rcin k o w sk ieg o czy L ig i P olsk iej m usi czyteln ik rek on stru ow a ć z m ozołem , w iążąc z sobą n ied op ow ied zian e w n iosk i i rzucon e luzem oceny. Sens om a w ian ych zagadnień, tak ja k w yła n ia się on z ze staw ion ego m ateriału, jest trafn y i n ow a torsk i, nie dostaje n am jeszcze p r e cy z ji w sądach i postaw ien ia n iek tórych k rop ek nad i. P rzyzn a jem y, że tem at był sk o m p lik o w a n y ; zd a jem y sob ie sp ra w ę z tru dności pierw szy ch k on ta k tów z m etodą m arksistow sk ą; w ie m y i to, ja k p ow a żn y m p rzeżyciem jest rew izjon izm , zw łaszcza w stosu nku do w łasn ej tw órczości, zw łaszcza d'la k ażd ego pow ażn eg o badacza. T o są przeszk ody do przezw yciężen ia. W ierzym y, że A u tor p ó jd zie naprzód po obran ej drodze, a na razie jesteśm y m u zob ow ią zan i za okazaną p c m o c w rozśw ietleniu sp ra w y szczególn ie zaciem n ion ej i zakłam an ej — i ży czy m y pow odzen ia w dalszym trudzie.
S. K ie n ie w ic z
Z e s k a r b c a k u l t u r y . B iu letyn in fo rm a c y jn y Z ak ła d u N a rod ow eg o .im. O ssoliń skich, zesz. 1, W ro cła w 1951, zesz. 2, W r o cła w 1952.
N iew ą tp liw e uznanie n ależy się in icja ty w ie Z ak ła du N a rod ow e g o im. O ssolińskich za p o d ję cie w y d a w n ictw a p erio d y czn eg o k tóreg o celem ja k stw ierdza w p rzedm ow ie red a k cja „je s t in form o w a n ie za in teresow a n ych ba d aczy o m ateriałach ręk op iśm ien n ych , ja k o też o zasobach starych d ru k ó w czy gra fik i, ja k ie zn a jd u ją się w zb io ra ch bib lio tek i O ssolin eu m “ . W y ch od zą c z założen ia, że p u b lik a cja da lszych tom ów in w entarza ręk o p isó w jest rzeczą dłu ższego czasu, k ie ro w n ictw o działu ręk op isów O ssolin eum pragnie da w a ć za p om o cą sw eg o biu letyn u szybką in fo rm a c ję o n ow y ch nabytkach . Z dalszych ' jed n a k stw ierdzeń w przedm ow ie, ja k i z treści pierw szego zeszytu w yn ik a, że zasadniczą za w a rtość biu letyn u stan ow ić m a ją e d y cje d robn ych u tw orów bą d ź też fra g m en tów w ięk szy ch ca ło ści za rów n o r ę k o p isó w ja k i staro d ru k ów , a in fo rm a c je o n o w y ch n aby tk a ch grać będ ą ro lę je d y n ie u zupełniającą. W y d a n e teksty g ru p ow a ć się m a ją w e d łu g n astęp u jący ch sześciu d zia łów :
a) literatura piękna, b ) m ateriały h istoryczne,