• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1948.01.30 nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1948.01.30 nr 5"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12 Cena 2 5 zł

Oplata pocttowa nlsKeCons r r ts jn tfe «

Co ^

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rok VI Łódź, 30 styczn ia 1949 r. Nr 5 (184)

—--- W N U M E R Z E ---

m ię d z y in n y m i:

J. A . K r ó l — C h ło p e k z lu b e ls k ie g o T . C h ró ś c ie le w s k i — D ro g a do s ła w y J. W a le n c z y k — W ie rsze

W . L e n in — Z e „S z k ic u tez w k w e s tii r o ln e j“

W . J a ż d ż y ń s k i — R o z m o w y z a g ro n o m a m i J. Cios — N a z je ź d z ie Z Z L P

S. P ię ta k — E ta p S. O r z e ł — D z ie c iń s tw o

J. J e lo n e k — G ry p s ia rz e to też pisarze

G . S z tu rc h a n ie c , J. P ią te k , P . P ig w a — P o le m ik i.

V .

J

Jan M aria Gisges

P U S Z C Z A E M E R Y K A

(czyli znów spraw a o rg a n iza cji k u ltu ry na p ro w in c ji)

l i anciszek Wielopolski, wojewoda krakow ski M uzeum Ś w ię to k rz y s k ie w K ie lc a c h

Jadw ika K o narska (Iłża), ..Tw ardowski“

F ot. P. Gan

W incenty Kitow ski (Iłża) Baba świętokrzyska"

Fot. P. Gan

W

o s ta tn ic h m iesiącach u b ie g ­ łego r o k u d o k o n a ły się po­

ważne z m ia n y w p o lity c e k u l­

tu ra ln e j. Z jednoczenie k la s y r o ­ b o tn ic z e j i u m o cnienie p o z y c ji

p ro le ta ria tu , k tó ry stawia na jednym z pierwszych miejsc zagadnienie k u ltu ry »obok podn iesien ia po ziom u o św ia ­ tow e go i ekonom icznego wsi. daje rę ­ k o jm ię , iż zagadnienia te będą kon se­

k w e n tn ie re a liz o w a n e i że w n ie d łu g im cza­

sie n a stąpi pow ażna n iw e la c ja ró ż n ic p o m ię ­ dzy w s ią i m iastem . R óżnice te dotychczas w y s tę p o w a ły jeszcze w o s jre j fo rm ie w za­

k re s ie k u lt u r y i dziś is tn ie ją n ie w ą tp liw ie . D obrze o tym. w ie d z ia ła c z -o ś w ia to w o -k u ltu - r a ln y . N ie m n ie j p rz e m ia n y ' w o m a w ia n e j d zied zinie ilo ś c io w e i ja k ó s ć io w e w os ta tn im trz e ć h łe c iu są bardzo znam iepne i m yślę, iż na le ży im pośw ięcić k ilk ą uw ag. Za p rz e d ­ m io t ty c h szkico w ych rozw ażań l?iorę K ie ­ lecczyznę, gd zie p ra c u ję , a k tó rą ju ż k ilk a ­ k r o tn ie : w , pra sie s p o łe c z n o -lite ra u k ie j zaata­

kow an o. U w a g i m o je należy tra k to w a ć ja k o pró bę podsum ow ania do ko n a n ych - d o - k o n y w a ją c y c h się zm ia n na p ro w in c ji. Bodą one ró w n ie ż w p e w n e j Części odpow iedzią na in s y n u a c je .Juliusza N o w a k D łu ż e w s k ie - go, zamieszczone w n o w o ro c z n y m num erze

„ Q d r y “ .

1;717 0<

' *>•; cń.r K ie le cczyzna, .którą zamieś-

żym. bo ga ctw ie la sów p rz y corażkąsaróyWfflej1 r o z w ija ją c y m się gó rnictw j® . 1 W n a jb liż s z e j przyszłości zie m ia ta zm ie ni oblicze pod' w p ły w e m ro z w o ju prze m ysłu, a że ,to m astą- p i — dow odem niech będą sygnały, ja k im i są — S tara chow ice, gdzie ju ż p ro d u k u je się sam ochody ciężarowe, O s tro w ie c Ś w ię to k rz y ­ ski, gdzie p rz y s tą p io n o do p ro d u k c ji w a g o ­ nó w , k o p a ln ie p ir y tu k o ło S łu p i N o w e j, k o ­ p a ln ie gipsu w W ó jc z y w pow. b u skim , o ko­

ło 30 ośro dkó w m aszyn ow ych ro ln y c h itd . W z w ią z k u z rozrostem m ia s t prz e m y s ło ­ w ych , k tó re pow iększą się w okresie sześcio­

le tn im o pokaźne tysiące ro b o tn ik ó w , od cią­

żona zostanie p rz e lu d n io n a jeszcze uboga w ieś tutejsza, zwłaszcza w p o w ia ta c h k ie le c ­ k im , k o z ie n ic k im , iłże ckim .

K ielecczyzna w n ie d a le k ie j przyszłości sta­

n ie s:ę regionem o zm ie n io n e j s tru k tu rz e go- , spodarczej. a zatem i k u ltu r a ln e j. P rzy w zm ożonej dzia ła ln o ści k la s y ro b o tn ic z e j i ra d y k a ln e j c h ło p s k ie j — zm n ie jszy się ro la i znaczenie k li k i k a p ita h s tó w , d ro b n o ­ m ieszczaństw a i k le ry k a łó w . o k tó re j tra fn ie p is a ł Ja żd żyński we „W s i ' !N r 43,-172). a k tó ­ ra dotychczas u ra b-a ła w - w ie lu w yp ad kach tz w . o p in ię pu bliczną . Ź m ia n a ^ ta zapew nia p o m y ś ln y ro z w ó j re g io n u w p ro s te j li n ii do socjalizm u.

W ró ć m y do . h is to r ii org a n izo w a n ia k u ltu ­ ry . L a ta 49L J 48 to okres pospiesznego po­

rz ą d k o w a n ia , zanieczyszczonego p o d w ó rk a — W o p a rc iu , zwłaszcza n ie k tó ry c h działaczy na te re n ie m ia sta K ie lc , o tę tra d y c ję , k tó ra u k a z y w a ła szlachetczyznę czy m ieszczaństw o, zapatrzońe w id e a ły k a p ita lis ty c z n e g o za­

chodu T o trzeba sobie szczerze powiedzieć.

Do te j „m u z e a ln e j“ prze d w rz e ś m o w e j tra d y -

A .

Sm. Wk p u J k

c ji, w y d a je się, n a w ią z y w a ła p o lity k a p ie r w ­ szej j d ru g ie j d y r e k c ji m uzeum kieleckiego, k tó ra p o k a z y w a ła do n ie d a w n a jeszcze w o g ro m n y c h p ię c iu salach ty lk o p o r tr e ty szlachetków , re g io n a ln y c h m a g n a tó w , m eble, w azy, tale rze itp . — c a ły balast tzw . dziś

„c m e n ta rz a z a b y tk ó w “ . A p o w s ta ł on (co zno­

w u na le ży poczytać za zasługę w ie lk ą i n ie ­ w ą tp liw ą zbieraczom ) z nagrom adzonych, u - ra to w a n y c h przed zniszczeniem , zw iezio nych z ro z p a rc e lo w a n y c h m a ją tk ó w d z ie ł s ztu ki, św iadczących o bogactw ie' stan u szlachec­

kiego. A le zw ie d z a ją c y w y c h o d z ili z m uzeum w p rz e k o n a n iu , że przeszłość re g io n u , to t y l.

k o ś w ie tn a przeszłość szlachecka. P o m in ię to b o g a ty przecież tu ta j m a te ria ł s z tu k i lu d o ­ w e j i, e tn o g ra fii, o k t ó r y roze gra ła się w ie l­

k a b a ta lia z d y r, K ra je w s k ą z L o dzi, p o m i­

n ię to c a łk o w ic ie ru c h y p o lity c z n e , socjalne, r o k 1863, „Z a ra n ie “ , b ra k b y ło p a m ią te k po Ś ciegiennym , S ie n k ie w ic z u (z r a c ji O b lę g o r- ka) D y g a siń skim : . Ż e ro m s k im . N ie w ia d o m o czy dzisiejszą: d y re k c ja m y ś li o ty m , że m o­

żem y stanąć- W.obec fa k tu , iż po ty c h tw ó r ­ cach. w ten-,- Czy in n y sposób zw iązan ych z .regionem , nie pozostanie n ic " — ja k nie m a n ic po Reyu i po K o ch a n o w skim . B ra k . w m uzeurń ś w ię to k rz y s k im d z ie ł m a la rs k ic h S zerm entow skiego, B ra n d ta i w ie lu in nych m a la rz y , w y w o d z ą c y c h stąd sw ó j rodow ód.

..‘Tatoffiiast ogrom na ilość zw ie zio n ych rzeczy riv'>M te- .rupiecie,., ..źs,walające m agazyny

.j ■■"Wrjv’e ^ .,.■ .. ‘

M ó w ią c o tr a d y c ji m uze alnej m ia łe m r ó w ­ nież na m y ś li o w y c h k ilk a n a ś c ie w y s ta w p la s ty k ó w , zresztą urzą dza nych n ie d y d a k ty c z - mie, często o sła b y m po zio m ie — po co — po to b y sprzedać. K u p o w a ła zawsze „ p r y w a tn a in ic ja ty w a “ . W ten sposób dzieło m a la rs k ie tra c iło s w ó j cel, bo m ia s t w isie ć w h a llu ja - k ie jś in s ty tu c ji społecznej, p o lity ć z n e j, w po­

k o ja c h p rz y ję ć , w b iu ra c h i urzędach, w szko- łaćh, gdzie ob raz ż y łb y życiem ty s ię c y spo­

z ie ra ją c y c h na niego oczu i z d o b y w a łb y w a r­

tość społeczną — zam iast tego — , szedł do p ry w a tn e g o dom u, ab y uczyn ić zadość p ra ­ w u „ś w ię te j w ła s n o ś c i“ . W y s ta w y p la s ty k ó w w K ie lc a c h nie cieszą się pow odzeniem , bo co to znaczy 800 czy 1.000 osób zw iedza ją cych roczn ie na 50.000 m ieszkańców m iasta? i w te j n ik łe j lic z b ie p ra w ie zawsze d o m in o w a ła in te lig e n c ja , czasem m łodzież. A le bardzo rzadko. C hłopa ta m nie w id z ia łe m an i razu

— a przecież ja r m a r k i w K ie lc a c h o d b y w a ją się dw a ra z y w ty g o d n iu . R o b o tn ik a też nie w id z ia n o na ty c h w ys ta w a c h . N a to m ia s t przez m uzeum ś w ię to k rz y s k ie p rz e w ija się od czasu do czasu n ie lic z n a w ycieczka ro b o tn i­

cza. F re k w e n c ja w m uzeum bardzo słaba, bo o~d 1.000 do 2.000 osób m iesięcznie. (W ty m w ie le w ycieczek szko ln ych i w o js k o w y c h ).

W yra ż a ją c się u je m n ie o k ilk u la ta c h p rz e ­ szłych m y ś la łe m o zan ie dba nym i p rz e m il­

czanym w a ż n y m zagad nie niu ru c h ó w am a­

to rs k ic h zespołów lu d o w y c h śpiew aczych, scenicznych. o rk ie s tra ln y c h , zagad nie niu ś w ie tlic , dom ów społeczno - k u ltu ra ln y c h , m ia łe m na m y ś li k o n c e rty urządzane je d y n ie w w ie lk ic h m iastach z p o m in ię c ie m o s ie d li ro b o tn iczych , m iasteczek i w s i — a w ię c z po m in ięciem w p o p u la ry z a c ji k u ltu r y —

T % j f # ; i

'w ék - ■■—

W m » ł - j - T : . ? j O m m

. . . .

f l W f c A • > • * * • . . . * - t j i

P * * ■-

Sprzedaż garnków z Derikowa w Ostrowcu Świętokrzyskim Fot. P. Gan

K o b ie ta w s tro ju lu d o w y m (Z b ijó w , pow. Iłż a )

Fot. P. Gan,

F ryd eryk B ąb el (Koszary), Dzban 50 cm wysoki, niepolewany

Fot P. Gan

/ n \ ^ Y \

Stanisław Luba (Iłża). Dzban Fot. P. Gan

(2)

ty c h g ru p społecznych, do k tó ry c h należy idąca epcka. W łaśn ie przez to e lita rn e t r a k ­ to w a n ie s z tu k i w la ta c h d w u d z ie s ty c h i d a w ­ n ie js z y c h — n a s tą p iło upośledzenie k u lt u r a l­

ne o g ro m n y c h w a rs tw lu d z i p ra c y fiz y c z ­ n e j — p ro le ta ria tu i chłopów .

W obecnej rz e czyw isto ści k u ltu r a ln e j znów w ra c a m y do p ra c y o rg a n iz a c y jn e j o ś w ia to - w o - k u ltu r a ln e j przede w s z y s tk im na w si.

Do tego zakre su zaliczam lik w id a c ję a n a lfa ­ betyzm u. G dy prze d w o jn ą na te re n ie w o je ­ w ó d z tw a k ie le c k ie g o b y ło 25,7 proc. a n a lfa ­ b e tó w (w e d łu g ro c z n ik a Statystycznego z 1939 r.) dziś ic h je s t o k o ło 14 proc. w g da­

n y c h K u r a to r iu m O. S. w K ie lc a c h . T u w y ­ m ie n ić trz e b a p o w a ż n y ro z w ó j ra d io fo n iz a - cji_ w si, obok tego w ą żną a k c ję b ib lio te czn ą , k tó r a w s k a li o g ó ln o p o ls k ie j może poszczycić się n a jp ię k n ie js z y m i w y n ik a m i. B o gd y w p o c z ą tk u 1948 ro k u b y ło na te re n ie w o je ­ w ó d z tw a 236 b ib lio te k g m in n y c h , dziś ic h je s t 1.736 — łą cznie z p u n k ta m i b ib lio te c z ­ n y m i. W k a ż d y m po w ie cie je s t pona d sto p u n k tó w b ib lio te c z n y c h . W je d n y m ty lk o p o ­ w ie c ie , z k tó re g o u d a ło m i się uzyskać dane s tatystyczn e — w ło s z c z o w s k im w e d łu g stanu n a dzień 28 g ru d n ia 1948 r . — na 89.308 lu d ­ n o ści w y łą c z n ie ro ln ic z e j je s t 5.552 c z y te ln i­

k ó w , g d y z p o c z ą tk ie m ro k u lic z b a ic h n ie ­ w ie le p rz e k ra c z a ła 1 pro c. A w ię c w ty m te ­ re n ie na 1 b ib lio te k ę w y p a d a 5.974 osoby, g d y w g d a nych z e b ra n ych przez A m e ry k a ń ­ skie T o w a rz y s tw o B ib lio te k i B r y ty js k ie Sto­

w a rz y s z e n ie B ib lio te k — w A n g lii 1 c z y te l­

n ia p u b lic z n a p rz y p a d a n a 80.000 lu d z i, w S tanach Z je d n o czo n ych n a 20.331 lu d z i, zaś W R o s ji S o w ie c k ie j 1 b ib lio te k a p u b lic z n a p rz y p a d a ' na 2.167 m ie szkań ców . W s k a li w o je w ó d z k ie j w s to s u n k u do lu d n o ś c i w g m i­

na ch w ie js k ic h czy ta p rz e c ię tn ie 2 proc., w b ib lio te k a c h m ie js k ic h i p o w ia to w y c h od 3 do 6 proc. N a m a rg in e sie stan c z y te ln ic tw a czasopism w m ia s ta c h : otóż w K ie lc a c h na 50.000 m ieszkań ców , codziennej gazety, ja k ą je s t „Ż y c ie R a d o m skie “ , rozchodzi się 2.500 egz., w R a d o m iu n a 80.000 m ie szkań ców — 8.000 egz., „O d ro d z e n ia — 300 egz., „T y g o d ­ n ik a Powszechnego“ 100 egz., in n y c h ja k

„ K u ź n ic a “ , „W ie ś “ — do 150 egz. Czasopis­

m a te w 60 pro c. są czytane przez m iesz­

czaństw o, w 30 pro c. prze z szko ły i 10 proc.

prze z r o ln ik ó w . R o b o tn ic y c z y ta ją prasę co­

d zie n n ą po l i n i i p a r ty jn e j, w ieś o g ólnie — lu d o w ą , ro ln ic z ą lu b k a to lic k ą .

O bo k a k c ji b ib lio te k a rs k ie j j cz y te ln ic z e j n a w s i ro z b u d o w u je się sieć w ie js k ic h og nisk m uzyczn ych. R ó w n ie ż ro b o tn ic z e ta k ie o g n i­

sko p o w s ta ło o s ta tn io w S ta ra c h o w ic a c h (w lis to p a d z ie ub. r.) z in ic ja ty w y ta m te j­

szych m u z y k ó w i z p o trz e b społeczeństw a s ta ­ ra c h o w ic k ie g o . W o g n is k u ty m obecnie k s z ta łc i się 71 u c z n ió w w 98 proc. pocho­

dzących z k la s y ro b o tn ic z e j. O g n isko to w prze cią g u 2 m ie sięcy d a ło siedem k o n c e rtó w d la ś w ia ta p ra c y . W bieżą cym r o k u po w stan ą

^podobne o g n is k a w P io trk o w ic a c h i B ie li­

na ch (pow . k ie le c k i) i w S andom ierzu. O bok ju ż is tn ie ją c y c h o g n is k .k u ltu ry p la s ty c z n e j W S an do m ierzu , K ie lc a c h i C zęstochowie p o w s ta n ie og nisko w O s tro w c u Ś w ię to k rz y ­ s k im . O gniska te m a ją n a celu w y c h o ­ w a n ie i w y k s z ta łc e n ie k o n s u m e n tó w s z tu k i w ła ś rtie ze s fe r ro b o tn ic z y c h i chłop skich, w y k s z ta łc e n ie m ło d zie ży na k ie r o w n ik ó w ś w ie tlic .

M yślę , że je s t to „b a rd z o k o n k re tn a tre ś ć

M uzeum Św iętokrzyskie w Kielcach. Fragm ent W nętrza sali pierwszej F ot. A . Oleś

m a te ria ln a tego, co się chce org a n iz o w a ć “ . I to są w ła ś n ie te o ś ro d k i p ro m ie n io w a n ia tw órczego, w k tó ry c h J. N o w a k -D łu ż e w s k i w id z i „o rg a n iz o w a n ie m g ła w ic y “ . Czy ab y to nie je s t d y w e rs ja na ty ła c h , k tó ra u s iłu je op óźnić w z ra s ta ją c y ru c h rozb ud zenia ws . p o dn iesien ia stan u k u ltu ra ln e g o ośrodków rob otniczych?

Jakże pow ażną ro lę spe łn ia ro b o tn ic z y ze­

spół „ Ś w it “ ze S karżyska, ob je żdżający z W i­

do w is k a m i. m a łe osiedla pow . kie le ckie g o , rad om skie go , k o z ie n ic k ie g o i iłżeckie go , ja k i poziom m a . c h ó r ro b o tn ic z y „P o c h o d n ia “ z Częstochowy, k t ó r y w je s ie n i 1948 ro k u z d o b y ł p ie rw s z ą na grodę na fe s tiw a lu m ię ­ d z y n a ro d o w y m w Budapeszcie, ja k ie zna­

czenie d la r o z w o ju jte a tru ludow ego, no w y c h fo rm , m a pra ca zespołu te a tra ln e g o z U n i­

w e rs y te tu L u d o w e g o z P ra w ic — o ty m w ie k a ż d y działacz o ś w ia to w o .k u ltu ra ln y z K ie le c c z y z n y , o ty m w ie W arszaw a, ale o ty m zda je się n ie w ie d z ie ć N o w a k - D łu - żew ski. P o m ija m in n e w a żne zespoły, bo nie m ie jsce tu na ic h re je s tra c ję . Chodzi przecież 0 z ja w is k a k u ltu ra ln e ,: g ra ją c e pow ażną ro lę w podnoszeniu poziom u, w usp ołecznien iu k u lt u r y i je j dó br, w je j u m a s o w ie n iu . a nie t y lk o p o p u la ry z o w a n iu .

Z aga d n ie n ie s z tu k i lu d o w e j K ie le c c z y z n y je s t s ta w ia n e na je d n y m z p ie rw s z y c h m ie js c w p la n a c h k u ltu r a ln y c h tego re g io n u . A że to w y n ik a z p la n ó w , do w odem o p ra c o w y w a ­ n ie k o le jn y c h k o n k u rs ó w c e ra m iczn ych dla Iłż y , D e nko w a, C h ału pe k, k tó r e n ie ty lk o m a ją zasługę w podnoszeniu p o z io m u e s te ty ­ k i p ro d u k c ji, ale przede w s z y s tk im tę, że o - ś ro d k i te m ogą się ro z w ija ć , że k o n k u rs y d a ły m o ż liw o ś c i e ko no m iczne d la ro z w o ju 1 -eksportu za granicę, a w ię c z bytu . B ez p la ­ n o w e j po m ocy P a ń s tw a w te j fo rm ie , o ja ­

k ie j w sp om in am , n ie b y ło b y dziś m o w y 0 is tn ie n iu s k u p is k cera m icznych ta k ic h ja k D enków , K ą ty , C h a łu p k i, Iłż a czy K o s z a ry 1 n ie b y ło b y czym p o c h w a lić się na w y s ta ­ w ie w M o s k w ie i N o w y m Y o rk u . O tw a rta 24 p a ź d z ie rn ik a ub. r. w y s ta w a k ie le c k ie j s z tu k i lu d o w e j b y ła p o w a żn ym sukcesem w s k a li o g ó ln o p o ls k ie j g zdaniem rzeczoznaw ­ ców i de le gató w M in is te rs tw a , K u ltu r y i S z tu k i — b y ła to najlepsza tego ro d z a ju w y s ta w a zorg an izow an a w Polsce po w o jn ie . T a k ja k c e ra m ik a u ż y tk o w a i g a la n te ria ce­

ram iczna, po do bn ie i tk a n in y oka zały się c ie k a w y m i eksp on atam i, k tó re zaliczyć n a le ­ ży do postępow ego d o ro b k u współczesności.

W szystko to, co się ju ż po w ie działo , są to osiągnięcia pow ażne n a drodze do p la n o w e ­ go r o z w o ju k u ltu ra ln e g o K ie le cczyzny, n ie ­ m n ie j je s t jeszcze dość da le ko do stanu id e a l­

nego, do doskonałości, do .k tó re j przecież zm ierzam y»

P rzechodząc do zaw odow ego ru c h u k u lt u ­ ra ln e g o zanotow ać na le ży w ie lk i postęp o r­

k ie s try . s y m fo n ic z n e j w K ie lc a c h i Często­

cho w ie , k tó re d a ły w r o k u u b ie g ły m łą c z n ie . 81 k o n c e rtó w , w ty m 42 k o n c e rty d la szkół, 23 d la ś w ia ta p ra c y i 16 o g ólnych. U jm u ją c s p ra w ę te re n o w o — 34 k o n c e rty o d b y ły Się w m ia ste czkach i na w siach a 47 w m ie js c o ­ w o ściach siedzib o rk ie s tr a w ię c w Często­

c h o w ie i K ie lc a c h .

S zczegółow iej d la ilu s tr a c ji po da m dane z m iesiąca lis to p a d a 1948 —• dotyczące k o n ­ c e rtó w W o je w ó d z k ie j O rk ie s try S y m fo n ic z ­ n e j z K ie lc . O d b y ło się 10 k o n ce rtó w ,, k tó ­ r y c h w y s łu c h a ło łą cznie 5.738 słuchaczy.

W y k o n a n o ogółem 82 u tw o r y k o m p o z y to ró w ta k ic h ja k : C h opin, C z a jk o w s k i, M on iu szko, R u b in s te in , G lin k a , D o rg o m y js k i, W o jc ie ­ c h o w s k i i in n i. W p a ź d z ie rn ik u urządzono

15 k o n c e rtó w d ia 4.996 słuchaczy.

O bok tego r o z w ija ją żyw ą działalność K lu ­ by L ite ra c k ie w Częstochowie. Kielcach-, Ra­

dom iu. W K ie lc a c h np, od m a rca 1948 r.

b y ło 21 „C z w a rtk ó w L ite r a c k ic h “ , na k tó ry c h fre k w e n c ja w y n o s iła od 70 do 250 osób. N a w ieczorze a u to rs k im Tadeusza K u b ia k a b y ło o k o ło 600 osób. W R a d o m iu urządzono od m a ­ ja do g ru d n ia 14 „P ią tk ó w L ite r a c k o - A r ty - styczn ych “ , na k tó r y c h fre k w e n c ja w y n o s iła do 50 osób, n ie m ó w ią c o w ieczorze a u to r­

s k im W ł. B ro n ie w s k ie g o , na k tó r y m sala b y ła przepełniona,

A przecież na te re n ie K ie le c c z y z n y je st za­

le d w ie trz e c h lite ra tó w : B u re k — w Sando­

m ie rzu , O^óg — w R a d o m iu i Gisges — w K ie lca ch.

W bieżącym ro k u p rz e w id u je się p rz y ja z d lite r a tó w z m ia s t c e n tra ln y c h do ośro dkó w ro b o tn ic z y c h i postępow ych w si, aby z w ią ­ zać now ą tw órczość z m asam i lu d o w y m i i ic h w a lk ą .

P o m in ą łe m tu ro lę te a tru zawodowego, k tó ­ reg o znaczenie w ie lo k ro tn ie na la m ach ró ż ­ n y c h czasopism b y ło om aw iane. D la ilu s tr a ­ c ji ty lk o podam , że w R a d o m iu w przeciągu niespełna 4 m ie sięcy na. 3 w id o w is k a c h było 30.000 w id z ó w , w K ie lc a c h na 260 przedsta­

w ie n ia c h (18 u tw o ró w ) około 86.000 w id z ó w (w r o k u 1948).

W K ie lc a c h p r o je k tu je się w s ty c z n iu b r.

p rz e p ro w a d z ić u n ifik a c ję stow arzyszeń o cha­

ra k te rz e n a u k o w y m , k u ltu r a ln y m i a r ty s ty ­ cznym . F u z ja ta m a za zadanie zjednoczenie tw ó rc z y c h w y s iłk ó w lu d z i, k tó r z y p ra c u ją nad po dn iesien iem stan u n a u k i, k u ltu r y t s z tu k i na te re n ie w o je w ó d z tw a , w je d n ą m ocną, sprężystą organizację. Jest to w y w o ­ ła ne lo k a ln y m i w a ru n k a m i i p o trz e b a m i społeczeństwa.

J a k z ty c h szkico w ych u w a g w y n ik a , nie je d n o s tk i k s z ta łtu ją oblicze k u ltu r a ln e re ­ gionu, (choć nie u jm u je się znaczenia ich w p ły w u i w a lo ró w osobistych), a czynią to określone w a r u n k i społeczne, o ko liczn ości i w y p a d k i, k tó re w obecnej t y lk o rz e c z y w i­

stości p o lity c z n e j, e ko no m iczne j, gospodar­

czej, w obecnym ' u k ła d z ie s ił społecznych mogą m ieć i m a ją m iejsce. Id z ie m y w ię c n a ­ p rzó d p e łn i o p ty m iz m u , że w n ie d a le k ie j p rzyszłości n ie ró w n o ś c i i zapóźnienia k u lt u ­ ra ln e będą w o g ro m n y m procencie z lik w id o ­ wane.

N ależę do e n tu zja stó w , do tych , k tó r z y tre ś c i re w o lu c y jn e łączą z rea lizm e m , k tó ­ rz y p ię k n o w id z ą w o d b u d o w ie i ro zb u d o ­ w ie p rze m ysłu , w ro z w o ju eko n o m ic z n y m w si, k tó rz y w a lczą o postęp, w iedzę i aw ans społeczny i k u ltu r a ln y obecnego r o z w ija ją ­ cego s ię ’c z ło w ie k a p ra c y ,, w s z y s tk o je d n o czy to fiz y c z n e j,, czy u m y s ło w e j.

W d a w n y c h puszczach E m e ry k a , gdzie za­

k o n n ic y s ta w ia li m o n u m e n ta ln e b u d o w le k o ­ ścielne, gdzie ó p a rc ie ! zn a le ź li a ria n ie , skąd po raz p ie rw s z y z a b rz m ia ł w lite ra tu rz e ję ­ z y k p o ls k i, c z ło w ie k X X w ie k u s ta w ia sobie p o m n ik i fa b ry k a m i, k o m in a m i w a p ie n n ik ó w , szyba m i g ó rn ic z y m i, b u d o w la m i do m ów k u l­

t u r y — w u p a rte j w a lce z e p ig o n a m i m ija ją ­ cej e p o k i — w ciągłym -roz',vo;ju, w zbogacając coraz in te n s y w n ie j k u ltu r ę mas, id ą c naprzód z p rz e o b ra ż e n ia m i św iata.

Jan M a ria Gizges

Jan Aleksander Król

„CHŁOPEK Z LU B ELS KIEG O “

(o K arolu N a m ysłow skim )

jk* . a m ię ta m y w szyscy aż n a d to dobrze E j fe. h is to rię „J a n k a M u z y k a n ta “ . W lu -

=Ldar dzie k r y ją się s k a rb y u z d o ln ie ń a rty - stycznych . A le s k a rb y te m a rn u ją - A się, bo k la s y posiadające i ba w ią ce się „ k u lt u r ą “ n ie u p ra w ia ją f ila n t r o ­ p ijn e g o m ecenatu. W z b io ro w y m to m ie opo­

w ia d a ń S ie n k ie w ic z a „J a n k o M u z y k a n t“ w y ­ ch o d zi w r. 1882. O tóż w ty m sam ym ro k u K a r o l N a m y s ło w s k i o rg a n iz u je p ie rw szą w ło ś c ia ń s k ą o rk ie s trę w L u b e ls k ie m . D a je p a ­ ro b k o m in s tru m e n ty . U czy ic h g r y i o r k ie ­ s tra staje g o to w a do popisu, aby za ś w ia d ­ czyć k o n c e rta m i o zdolnościach lu d u . Będzie w y s tę p o w a ć w L u b lin ie , K a lis z u , na Ś ląsku, w W arszaw ie na D ynasach, n a w e t w N e w - Y o rk u .

K a r o l N a m y s ło w s k i b y ł z ie m ia n in e m z po­

chodzenia. K o ń c z y ł k o n s e rw a to riu m w W a r­

szaw ie razem z P a d e re w s k im , ale za g ra ­ n ic ę na dalsze s tu d ia n ie po je ch a ł. Z a w ró c ił

2 d ro g i w io d ą c e j do s ła w y w irtu o z a i k o m ­ p o z y to ra na obu p ó łk u la c h . B p n ie to je s t ważne, czy m ó g łb y ją zdobyć. W ażne są je ­ go z w ią z k i z p o z y ty w iz m e m i następną fa lą n a c jo n a lis ty c z n y c h n a s tro jó w w k r a ju . P o ­ z y ty w iz m go w y c h o w a ł. A przeszczepianie O św ia ty w lu d w y ra z iło się w ty m okresie ru c h e m e m ig ra c y jn y m in te lig e n c ji z m ia s t i d w o ró w na w ieś. O czyw iście n ie b y ł to proces m asow y. W y c h o d z ił z w ą s k ic h , bo in te le k tu a ln y c h i po stę p o w ych k rę g ó w in te ­ lig e n c ji. O d p o w ia d a ł te j a k c ji, ja k ą d z is ia j p rz e p ro w a d z a ją stud enci s o c jo lo g ii w te re ­ n ie, z tą je d n a k różn icą , że p ra k ty k a , osobi­

ste tw a rz ą w tw a rz obcow anie na w s i z c h ło ­ p a m i m ia ły d o p ro w a d z ić do te o r ii p ra c y d la lu d u . do te o r ii d ro g i lu d u do aw ansu k u l­

tu ra ln e g o .

B rz e z iń s k i, P ru s z y ń s k i (P ro m y k ), D z iu b iń ­ ska i w ła ś n ie N a m y s ło w s k i, to p ie rw s z e z b rz e g u n a z w is k a n a jg ło ś n ie js z y c h p rz o d o w ­ n ik ó w tego ru c h u .

A le la ta 90-te ubiegłego w ie k u to ju ż la ta prze ło m u . Z a ła m a n ie Się p o z y ty w is ty c z n y c h n a d z ie i n a k r a jo w y — p o ls k i k a p ita liz m .

N ie znaczy to, a b y „ lu d spa dł w cenie. P rz e ­ c iw n ie , w y ra ź n ie ro śn ie n a ń „hossa“ . P rus ko ń c z y „ L a lk ę “ n ied w uzn aczn ą ap o stro fą : zosta ły na m Bóg, zie m ia i lu d . T y lk o , że d la o rg a n ic z n ik ó w „J a n k o M u z y k a n t“ , k tó r y b y do sta ł s k rz y p c e i s ty p e n d iu m z d w o ru , p o w in ie ń je cha ć za granicę, osiągnąć sławę...

P aderew skiego. D la o rg a n ic z n ik ó w „ A n te k “ , w s p a rty przez d o b ry c h lu d z i, p o w in ie n zo­

stać w je d n e j osobie p o ls k im E disonem i F o r­

dem, jeszcze le pszym W o k u ls k im . K r ó tk o m ó w ią c , szło p o z y ty w is to m o w y d o b y c ie

„o rg a n ic z n y c h ta le n tó w “ ze w s i na prze su­

n ię c ie ic h pona d dro bn om ie szczań stw o do szczytu b ra k u ją c e j k o p u ły : polskiej, dyna­

micznej burżuazji. S p ra w a w s i ro z k ła d a ła się zatem na d w a zag ad nie nia: garść ta le n tó w n a szczyt po lskie g o m ieszczaństw a i m asy w ie js k ie , ośw iecane pow szechnie d la o rg a ­ nicznego w ro ś n ię c ia w epokę m ieszczaństw a, w p rzyśp ie szo n y ro z w ó j k a p ita liz m u . Ta k o m b in a c ja n ie ud a ia się od gó ry. K a p ita liz m Z a c h o d n ie j E u ro p y r o z w in ię ty do fa z y k o n ­ c e n tra c ji p rz e m y s łu i fin a n s ó w n a su n ą ł się ja k lo d o w ie c na zap óźn ion y w prze m ian ach społecznych i r o z w o ju c y w iliz a c y jn y m k r a j n a d w iś la ń s k i i puste p ię tro b u rż u a z ji p o l­

s k ie j w y p e łn ił szczelnie, z m ia ta ją c k r a jo ­ w y c h ry z y k a n tó w , Z ie m ia ń s tw o stan ęło w o ­ bec konieczności z ra s ta n ia się z tą obcą b u rż u a z ją , stanęło w obec s p ó łk i do p o d w ó j­

n e j e k s p lo a ta c ji lu d u w ie js k ie g o i m ie js k ie ­ go. W spółce z po lską b u rż u a z ją b y ła b y to ek s p lo a ta c ja ja k o ś chro niąca suw erenność eko no m iczną k r a ju , w zm a ga jąca jego po­

te n c ja ł gospodarczy W spółce z obcą b u r ­ żuazją, z ob cym k a p ita łe m , lu d w ie js k i i m ie js k i w y s ta w io n y został na łu p eksplo­

atacji kolonialnej. A przecież p rz y pomocy w ła s n y c h s ił n a ro d o w y c h , za zgodą k la s po­

sia d a ją cych i społecznie p a n u ją c y c h — dla p ro w izji, ja k ą one c z e rp a ły z tego h a nd lu, ab y trw a ć na p o z y c ji „k la s po sia dających i społecznie p a n u ją c y c h “ . T o b y ł te n bardzo d rażliw y i- grożący obnażeniem pun kt zw ro t­

ny. D latego, k ie d y w o k re s ie p o z y ty w iz m u o

n a ro d z ie i p a trio ty z m ie n ie m ó w iło się z b y t głośno i. dużo, te ra z sło w o „o jc z y z n a “ nie schodzi z ust. H a ła ś liw y p a trio ty z m m ia ł p rz e s ło n ić no w ą postać n ie w o li n a ro d u — niew olę ekonomiczną. M ia ł prz e s ło n ić ro d o ­ w ó d je j p o w s ta n ia : opóźnienie prze m ia n społecznych, ic h połow iczność, m iał przesło­

nić aktualnie klasę, któ ra tę niewolę współ­

tw orzyła, m ia ł p rz y tłu m ić rezonans w a lk i, k la s o w e j, ja k ą ju ż r o z w ija ł rosn ący p ro le ta ­ r ia t, m ia ł w re szcie utrzym ać za wszelką ce­

nę wieś, jako rezerw ę burżuazji i ziem iań- stwa.

W ra c a m y do w s i i zie m iań stw a. W k o lo ­ n ia ln y m po ło żeniu w s i, p r z y ję ty m ja k o po­

ło żen ie stabilne na przyszłość, inaczej sta­

nę ła s p ra w a lu d u . N ie p o trze bn a ju ż je s t a n i garść ta le n tó w na szczyty m ieszćzaństw a, a n i ro z fa lo w a n ie mas c h ło p s k ic h do aw ansu w k a p ita liz m , skoro przyszłość zakłada u t r w a ­ le n ie n ie d o ro z w o ju in d u s tria ln e g o . Z a kła d a , to znaczy, je s t p o d y k to w a n a przez k a p ita liz m im p e ria ln y . P otrze bne je s t n a to m ia s t w y c h o ­ w a n ie w s i do losu k o lo n ia ln e g o . Los kolo­

nialny mas narodowych oto nowa, dominu­

jąca teraz treść znaczeniowa w pojęciu ojczy­

zny i patriotyzm u. W c h ło p s tw ie w szak a k c e n tu je się to, co s ta n o w iło je go śred nio­

w ieczną przeszłość: religijność parafialną i ku ltu rę ludową. T a k a w ieś bez b u n tu w y ­ tr w a w k a p ita liz m ie n ie d o ro z w in ię ty m , w y ­ tr w a bez b u n tu w p ó łk o lo n ia ln y m k r a ju E uro py. T a k ie j w s i m ożna m ó w ić o „o jc z y ­ źnie“ , , w ta k ie j w s i m ożna w id z ie ć „n a ró d “ . M ożna ogłosić solida rno ść k la s w im ię samo­

bójczego nacjonalizm u. K og o k r y ła r e lig ijn a tra d y c ja na w si? B o g a ty c h chłopów . B oga­

ty? W ida ć Bóg poszczęścił, w id a ć Bóg z. n im . On też dlatego b y ł s k w a D liw ie w ry tu a ln e j zgodzie z z a k ry s tią i plebanią. R egionalne tra d y c je — s tró j, b u d o w n ic tw o , sprzę ty, u ro ­ czyste ob rzęd y ro d z in n e — na to stać b y ło ró w n ie ż ty lk o bogatych chłopów . P rz y m ie rz e zostało za w a rte z w s ią k u ła k ó w , tzn. z ja ­ szcze niższym o g n iw e m w h ie ra rc h ii zarząd­

ców i e k s p lo a ta to ró w lu d n o ś c i tu b y lc z e j w

k r a ju p ó łk o lo n ia ln y m . K u ła c y ś w ie tn ie za­

g r a li a k c e s o ria m i k o lo n ia ln y c h lu d ó w , m ag ią i totem e m : odpustami i p ielg rzym kam i oraz sukmaną i gazdowstwem. Z a g ra li ś re d n io ­ w ieczem , a b y im p o s łu ż y ło do d ra p a n ia się w górę po n a jn iż s z y c h szczeblach aw ansu k a p ita lis ty c z n e g o . Z a iste — ko m e d ia n ie lu d z ­ ka. M ilia r d e r , p ie rw s z y m o n o p o lis ta J o h n R o c k e fe lle r — ja k pisze p ro f. C h a ła s iń s k i — r o b ił n o ta tk i z ka za n ia , ab y je. p o w tó rz y ć ch o re j żonie. N ie g o rz e j ob łu dę i z a k ła m a n ie u p ra w ia ła b u rż u a z ją polska. P a w e ł P op ie l, m a g n a t g a lic y js k i p is a ł w r. 1889 (w „C za­

sie“ ) ,o s z k o ln ic tw ie d la dzieci c h ło p s k ic h :

„S ta w ia m p y ta n ie , ja k im p ra w e m p a ń s tw o o d b ie ra ją c ro d z ic o m w ładzę, z ap raw dę w ty m p rz y p a d k u z laski B o s k ie j, w y c h o w a n ia w ła ­ snych dzieci, skazu je je nie t y lk o na d łu ­ g o le tn ie opuszczenie ro d z in n e j p o słu g i, ą ie na możebną, często pra w d o p o d o b n ą , u tr a tę ty c h zw yczajów rodzinnych i zasad m oral­

nych, k tó re n ie ty lk o s to k ro ć od nauki w a ­ żniejsze, ale ró w n ie ż po trze bn e d la ro d z in y , ja k dla społeczeństwa“... d o d a jm y — w p ó ł­

k o lo n ia ln y m k r a iu EuroD y. K re w n ia k , K o n ­ s ta n ty P o p ie l z K o n g re s ó w k i, p is a ł w r . 1887 ( „ N iw a “ ) pod adresem p o stępo w có w : „C ze m m y ś lic ie zastąpić te n stosunek w z a je m n e j pomofcy k tó r y wszędzie is tn ie je u nas po w siach (m ię dzy d w o re m a chatą — p rz y p . nasz), a is tn ie je silą dawnego obyczaju, silą rzeczy...

To nie jest nowa teoria, ja k Wasza, Pano­

w ie: to je s t daw na p rak tyk a, k tó ra w y ro s ła ze stosunku pattyarchalnego, Bogu dzięki jeszcze u nas przechowana, a n ie da się za­

stąp ić ż a d n y m i w y m y s ła m i rz e k o m e j c y w ili­

z a c ji dzie w ię tn a ste g o w ie k u "

O p ię tro n iż e j te same zasady, p rz y k ro jo n e dla sw o ich potrzeb, w y k ła d a ć będą k u ła c y . P rz y w o ła jm y na ś w ia d k ó w W itk ie w ic z a i O rkana . P ie rw s z y o b s e rw o w a ł u gazdów g ó ra ls k ic h „d u m ę i ro d o w ą pychę, jiocho- dząćą z bogactwa, k tó ra ro z p ie ra ta k "sam o p ie rś G ąsie niców ja k Z b o ro w s k ic h “ . D ru g i p rzyp atryw ał się „ t y m i ta m ty m (biednym

/

(3)

N r 5 (184) „W I E S“ Str.'S

K a ro l Nam ysłow ski (1856— 1925) i b o g a ty m , gó ralom ) i ic h stosu nkom w za­

je m siebie. „ N ie p o w ie m , b y się mii o w i p ło ń - Si le p ie j p rz e d s ta w ia li. T rad yc ja i ducha prostuje i w yżej nieść się mu każe“.

T a k o m e d ia n ie lu d z k a ro z g ry w a ła się p rz e , cięż w k a p ita liz m ie . B u rż u a z ja r e lig ią i k u l­

te m tr a d y c ji s ta n o w y c h p rz y k r y w a ła sw ój w y z y s k .k a p ita lis ty c z n y . Z ie m ia ń s tw o B o ­ giem i d a w n y m i o b y c z a ja m i p r z y k r y ło sw ó j .w y z y s k k a p ita lis ty c z n y , bo przez k a p ita liz m je j za ch o w a n y i d o z w o lo n y w w a ru n k a c h p ó łk o lo n ia ln e g o k r a ju . K u ła c y B og ie m i „ p y ­ chą ro d o w ą “ p r z y k r y w a li w y z y s k k a p ita li­

s ty c z n y w obec „ b r a c i - c h ło p ó w “ , na ty m n i­

s k im p ię te rk u w o ln e j g r y in te re s ó w d ro b n y c h posiadaczy z ie m i w d ro b n e j p ro d u k c ji, d ro b ­ n y m n a je m n ic tw ie , d ro b n y m w y k u p n ie i d ro b n e j lic h w ie .

„W z ię ta w siebie tra d y c ja o jc ó w u g ru n ­ tu je nas w sobie i z e s p o li" (O rka n ). W ło ­ ścian, k m ie c i i gazdów „u g ru n to w a ła w so­

b ie “ i z sobą k la s o w o zespalała. A le Bóg i tra d y c ja , te w a rto ś c i po średniow ieczne, c ią ż y ły s w y m b rz e m ie n ie m ró w n ie ż n a b ie d ­ n e j w si. C iem no ta i bezradność ekonom icz­

n a p o d trz y m a ły w n ie j k u l t dla m a g ii i to te m u (rodow ego), jak o n aiw n ą w iarę, podczas, g d y d la k u ła k ó w re lig ia i tr a d y c ja -pe łn ią ju ż t y lk o ro lę K O S T IU M U I N A R Z Ę ­

D Z IA do odegrania historycznej ro li — drobnych kapitalistów .

K ie d y się to w s z y s tk o w e źm ie p o d uwagę, ła tw o ju ż zrozum ieć, że in te lig e n c ja po zie - m ia ń s k a w la ta c h 9 0 -ty c h i p ó ź n ie j z pozy­

ty w iz m u zachowa tylko technikę „pracy od podstaw" w ś ró d lu d u w ie js k ie g o , zm ieni n a to m ia s t cel te j pracy. P ro m y k d o k o n a ł w y ­ na la zku , s tw o rz y ł „e le m e n ta rz “ , w y k s z ta łc ił je go w z ó r na lite ra c h , p is a n y c h poprzez całą ścianę o b ó r i cha łu p. A le e le m e n ta rz n ie m ia ł w y p ro w a d z ić c h ło p ó w z m ro k ó w m i­

stycznego p o jm o w a n ia życia. N ie k ie ro w a ł do św ieckiego, p o z y ty w is ty c z n e g o ra c jo n a ­ liz m u . T. N o c z n ic k i w y rz u c a ł m u, że w „G a ­ zecie Ś w ią te c z n e j" (k tó re j P ro m y k b y ł r e ­ da k to re m ) u d z ie la ł o ś w ia ty t y lk o ta k ie j, ja ­ k ie j ż y c z y ł sobie k le r. „O w szem — p is a ł N o c z n ic k i — c i c h ło p i u m ie ją czytac, ^ ty lk o n ig d y n ic , prócz k s ią ż k i do nabożeństw a, n ie c z y ta li“ .

B rz e z iń s k i*), tw ó rc a p ie rw s z e j (po pańszczy- źnie) b ib lio te k i dla lu d u z p ro g ra m o w y m k a ­ ta lo g ie m (1890 r.), u k ła d a to k o m p e n d iu m czy- te łn ia n e na zasadzie g o s p o d a rk i w y łą c z o n e j z k u lt u r y pow szechnej. M ia ła to b y ć lite r a ­ tu r a tw o rz o n a s p e cja ln ie d la lu d u , u tr w a la ­ ją c a ’ go w „s ta n ie ". O czyw iście, że w te n p ro g ra m w d a r ł się ja k o ś p o z y ty w iz m . ^ Są W te j b ib lio te c e , ja k d z ia ł I I k s ią ż k i p rz y ro d n ic z e i geograficzne, ja k I I I — k sią ż­

k i p ra k ty c z n e , ja k I V — k s ią ż k i społeczne, ekonom iczne i p ra w n e , ale o b ra z p rz y ro d y zap ow iad a się tu w n ie d w u z n a c z n y m s ty lu .

o w ie lu z w ie rzę ta ch , ro ś lin a c h , o d ro g ic h k a m ie n ia c h , o soli, siarce, o w o dzie . .. io ta k ja k b y ra z jeszcze (po średniow ieczu) o p ow iad ać o dziw ach , Jakie o g lą d a ł w I n ­ d ia c h A le k s a n d e r W ie lk i. P ra k ty c z n e k sią ż­

k i p o d s u w a ły „ ta k ie r a d y ja k ra to w a ć t o , p ie le ó w i z a m a rz n ię ty c h *. A le _ n a w e t m e te n ty p le k tu r y s ta n o w i po zycję głów ną, o k re ś la ją c ą c h a ra k te r jego b * l l ro t®k 'ra^ “ h <<

te k a s to i pod z n a k ie m „ro z p ra w m o ra ln y c h i ksią żek tre ś c i h is to ry c z n e j; im PodP” ^ « - k o w a n y je s t p o d s ta w o w y d zia ł: ele m e n t - rze i k s ią ż k i dziecinne, bo czego Jas się nauczy, tego J a n n ie będzie u m ia ł.

„ J a k to k ie d y ś b ro n iliś m y G ło g ó w oa N ie m ­ ców , ja k w o jo w a liś m y z T a ta ra m i i ja c y b y ­ l i u nas d a w n ie j z n a k o m ic i lu d z ie ‘. Z n a k o ­ m ic i d a w n ie j m o g li się cieszyć zza gr ° b ^ ®wy- m i p o to m k a m i, z n a k o m ity m i i pod Koniec w . X I X , skoro w b ib lio te c e B rzezińskiego do „ro z p ra w m o ra ln y c h “ zaliczone ™ s ta ły , S ennik, O k arczm ie, O m odzie papierosian ej ż y w o t Św. G en ow e fy, P rz e ra ź liw e echo tr ą ­

b y ostatecznej itp . „

J a d w ig a D z iu b iń s k a założyła pierw sze v.

k r a ju szkoły ro ln ic z e dla m ło dzie ży c h ło p ­ s kie j. P ra k ty k a w szkole ro ln ic z e j m ia ła po­

służyć je j w y c h o w a n k o m „d o prze kon ania, że d ro b n a w łasność może prosperow ać na

*) P a trz a r ty k u ł A n n y K a m ie ń s k ie j: „J a k p rze d n a m i p r o je k to w a n o '. „W ie ś . n r. 25,

1948 r.

d zisiejszej w ie lk ie j m a c h in ie k a p ita lis ty c z ­ n e j“ . I po słu żyła, bo w w iększości uczn ia m i ty c h sz k ó ł m o g li być, i b y li, sy n o w ie i c ó rk i b o g a ty c h gospodarzy. W a ru n k i m a te ria ln e k s z ta łc e n ia i jego celowość d o k o n a ły tego p rz e g ru p o w a n ia n a rzecz w ie lk o ro ln y c h . K u l­

tu r a dla „o b cio sa n ia grubego w ie js k ie g o w ió ­ r a " ró w n ie ż s łu ż y ła dzieciom k la s y k u ła c k ie j.

M ożna by te n spis zasłużonych n a z w is k ciągnąć w to m y . W ty m szkicu m a m y p ra w o p a ro m a p rz y k ła d a m i, w yzn aczyć no w ą ro lę in te lig e n c ji, id ą c e j w lu d w la ta c h d zie w ię ć­

d zie sią tych i dalszych. Służy ona klasie k u ­ łackiej, w n ie j u trw a la swój k o n ta k t z wsią i wiedzę o wsi. W y łą c z a m y z naszych ro z w a ­ żań zagadnienie in te n c ji i celów , ja k im i się ona k ie ro w a ła . Czy P ro m y k b a ł się, podobnie ja k m a g n a t P op ie l, w s trz ą s ó w społecznych, k ie d y w ie ś o d e jd zie od tr a d y c ji i re lig ia n - ctw a ? P o p ie l g rz m ia ł na postępow ców , że po te j drodze „p ro w a d z ą lu d p o w o li do socja­

liz m u ". C zy B rz e z iń s k i ró w n ie ż tego się bał?

A lb o W itk ie w ic z ? C zy D z iu b iń s k a zdaw ała sobie spraw ę, że podnosząc poprzez szkoły ro ln ic z e postęp te c h n ic z n y p r o d u k c ji na w s i c z y n i to n ie u c h ro n n n ie na rzecz k u ła k ó w ? 1 że je j prze kon anie, iż „drobna własność może pro spe row a ć na dzisiejszej w ie lk ie j m a c h i­

n ie k a p ita lis ty c z n e j ty lk o w te d y , gdy jest zrzeszona“, k r y ło d w a złudzenia? Że prospe­

ro w a ć może d ro b n a w łasność w k a p ita liz m ie i że do zrzeszenia je j, p ro w a d z iły szkoły. Do spółek w n a jle p s z y m razie, a z re g u ły do ro z ­ b ija n ia zrzeszeń przez k u ła c k ic h s yn kó w , w y ­ szkolon ych ro ln ic z o na duże gospodarstw a.

N a te p y ta n ia tu t a j n ie o d po w ia da m y.

S tw ie rd z a m y ty lk o fa k t w yra źn e g o w ty m o k re s ie z w ią z k u in te lig e n c ji z kla są k u ła c k ą i rozp ow szechn ia nie przez n ią w ś rod ow iskach in te lig e n c ji i m ieszczaństw a k o s tiu m u i n a­

rzędzi, służących do umocnienia pozycji w ie j­

skich kapitalistów . T en k o s tiu m i te na rzę-

J

dzia: to religijność i stanowość. Do „ filo z o f ii n a ro d o w e j“ i „ p o lit y k i n a ro d o w e j“ , do k u l­

t u r y k la s ośw ieconych p rz e n ik n ą za pośred­

n ic tw e m te j in te lig e n c ji m ity o „w ie c z n y m lu d z ie “ , o jego „ra s ie ", „h o n o rn o ś c i ro d o ­ w e j" , k u ltu rz e egzotycznej, uczuciow ości re ­ lig ijn e j, o jego krzep ie , tem peram encie i m o­

cy b iolo giczne j.

W y d a je n a m się, że na_ lis tę te j in te lig e n c ji w c ią g n ą ć m ożna K a ro la N a m ysłow skiego. Je­

go parobczańska o rk ie s tra w sukm anach, k o n c e rty , w k tó r y c ji — ja k p o w ta rz a ją to w s z y s tk ie w spółczesne rece nzje — „ g rz m i nasza sw ojska, ochocza, a p rz y ty m rzew na n u ta “ , wieczerze, na k tó ry c h ze „s w o js k im i a r ty s ta m i“ „na ga dan o się i na ściska no", bo

„ ja k n ie rozkoszow ać się, k ie d y poczciw e k m io tk i g ra ją z ta k im zacięciem “ . Ten „a fis z “ , ja k i N a m y s ło w s k i w y m y ś lił przez u tw o rz e n ie o r k ie s try w ło ś c ia ń s k ie j: „b ro n z o w a sukm ana, d łu g ie b u ty , b ia ła o k rą g ła czapeczka, w rę k u skrzypki czarodziejskie. Postać znana: c h ło ­ pe k z L u b e ls k ie g o ". W y s p ia ń s k i p is a ł podob­

n ie: „po sta ć znana, pam iętana...“ W e rn y h o - r a ł Ó N a m y s ło w s k im z a p o w ia d a ły gazety:

„z n o w u św ir, św ir za kom inem rozlega się w uszach i w sercach naszych“ . W y s p ia ń s k i za­

p o w ie d z ia ł znowu... ch o ch o li taniec.

A recenzent k o n c e rtu lu d o w e j k a p e li o k re ­ ś lił tr e ś ć . tego chocholego tańca. K ie d y b o ­ w ie m o g a rn ą ł go „n ie z w y k ły i w zru sza ją cy 'w id o k czerstw ych , d z ia rs k ic h i s iln y c h po­

staci w b ia ły c h sukm a na ch", uznał, że je s t to ,-,coś w reszcie, co po zw a la snuć marzenia o lepszej przyszłości. N ie w y c z e rp a n e są bo­

w ie m zdolności w naszym lu dzie , ty lk o trz e ­ ba um ie ć je w y k rz e s a ć ".

„Le psza przyszłość“ m ia ła k ie d y ś z re a liz o ­ w ać sojusz hien o-piasta. T o b y ło i to ty lk o m og ło b yć je j szczytem, skoro na w ie le la t w cześniej n a w a rs z a w s k ic h , drobnom ieszczań-

RECENZJE KONCERTÓW ORKIESTRY K. NAMYSŁOWSKIEGO

U ryw ki*)

R O K 1884 L U B L IN

„T łu m y zalegają salę koncertową. Dano hasło. Wszyscy się z miejsc ruszają. W idać falow anie głów, gdyż każdy chce ja k n a jle ­ p iej widzieć estradę. Kogóż m a na n iej zo­

baczyć? Czy zaw itał do nas drugi Paganini?

Może „Diabeł Hiszpański“? Nie. Wyszło ich dwudziestu w świtkach białych włościań­

skich i grzm i nasza swojska, ochocza, a przy tym rzew na nuta. Serce rośnie. Wszyst­

kich oczy zw racają się z w yrazem podzięki na dyrektora, któ ry wespół z inn ym i zarów ­ no w y w ija smyczkiem. P atrząc na to m aie chłopię na praw o estrady, co ta k się p rzytu ­ liło do swoich skrzypek i w ycina od ucha, niejednem u stanął w m yśli biedny „Janko M u zyka n t“.

R O K 1886 — K A L IS Z

„Przeróżne tow arzystw a dram atyczne i ro ­ zmaici artyści nie spraw ili nigdy ta k w ie l­

kiej, a powszechnej przyjemności j nigdy tak m ile przez tutejszą publiczność przyjm ow ani nie byli, ja k goszcząca obecnie u nas O rk ie ­ stra Włościańska pod d yrekcją p. K aro la N a ­ mysłowskiego. D w a pierwsze koncerty spro­

w ad ziły tłu m y słuchaczy do sali teatralnej, którzy rozkoszowali się swojską muzyką i swojskim i artystam i, włościanami p rzyb y­

ły m i z daleka od Zamościa. Wszyscy artyści nie zdejm ują swych ubrań, w jak ie ubierali się ich ojcowie i dziady. Po tych dwóch kon­

certach zaproszono m uzykalną drużynę na skromną wieczerzę; nagadano się z n im i i n a ­ ściskano, a na powszechne żądanie odbył się trzeci koncert rów nież tłum ny. Bo ja k nie rozkoszować się, kiedy poczciwe km io tki g rają z ta k im zacięciem“.

R O K 1904 — W A R S Z A W A

„Dynasy, Dynasy — gra raźno muzyka, obertas, m azurek do duszy przenika, na przyszłą niedzielę zagiąłeś już parol, bo m i­

le czas biegnie, gdzie gra ci pan Karol...

„Dynasy, Dynasy — sukienka różowa to m ignie na wzgórzu, to znowu się schowa i próżno ślesz za nią swe myśli i oczy — co chw ila ci ginie wśród kw ietnych roztoczy.

„Dynasy, Dynasy — powolnie efeień kona — muzyka, czar nocy, poeta — i Łona... cóż w ię­

cej tu dodać, cóż więcej tu trzeba, by żyjąc na ziem i w rażenie mieć nieba.

„Dynasy, Dynasy — tu w środku W arsza­

w y, zakątek m ilu tk i, istotnie ciekawy, na przyszłą niedzielę zagiąłem ju ż parol, bo m i­

le czas biegnie, gdzie gra ci pan K a ro l“.

„ M U C H A “

„Pięknie ci bo pięknie na totych Dena.

sach: od wody chłodek zalatuje, że n ijak ie­

go upału nie czujesz, po drugie piwo ci ta ­ kie w restorancie na miejscu szynkujom, że ja k jaksam it w gardziel idzie, a także samo pan Namysłcski, ja k ci chyci pale w garść, ja k rozpocznie wymachiwać, a m uzyka bez samych chłopów w ałiganckich bialuśkich sukmanach trombiona, ja k w ytn ie jakiego wyrw asa, to ci naw et w karpiach w stawie

pływających krew się zagotuje...“

r o k 1909 — Śl ą s k

„ I znów afisz... \ to afisz od la t doskonale wszystkim znany. A fisz dla wszystkich: b rą ­ zowa sukmana, długie buty, biała okrągła czapeczka, w ręku skrzypki czarodziejskie.

Pośtać znana: chłopek z Lubelskiego. Możemy nie czytać treści afisza. N a m y s ł o w s k i p r z y j e ż d ż a ! Znow u „Ś w ir, św ir za ko m i­

nem“, rozlega się w uszach, no i w sercach naszych. K to um ie myśleć, przyzna, że N a ­ mysłowski położył niespożyte zasługi na po­

lu um uzykalnienia ludu i miast. To nie r e ­ klam a, to tylko poczucie sprawiedliwości...“*

R O K 1925 N E W Y O R K

*) F ra g m e n ty te pochodzą z p rz y g o to w a ­ n y c h przez Józefa M a jk u ta dla F ilm u P o l­

skiego m a te ria łó w do f ilm u muzycznego o K . N a m y s ło w s k im .

„ N e w -Y o rk 17 lutego. L in ia O krętow a „Cu- nard “ przesłała następującą depeszę: Polska Narodow a O rkiestra pod batutą Stanisława Namysłowskiego w yd ała na pokładzie okrętu

„A tjuitania“ jadącego do Stanów Zjednoczo­

nych — koncert, któ rym rozkoszowały się setki am erykańskich pasażerów. A m e ry k a ­ nie słuchający tego koncertu oświadczyli zgodnie, że koncert ten był jedną z n a jw ię k ­ szych w świecie sensacji muzycznych tak pod względem harm onii, ja k ry tm u , i że orkiestra ta w swych malowniczych strojach, w y tw a ­ rzając ta k niezw ykłą atmosferę na okręcie

— szturm em zdobędzie dla siebie muzykalne sfery am erykańskie“.

„Na w idok orkiestry, odzianej w strój lu ­ dowy, ogarnia zrazu publiczność niedow ie­

rzanie, aby ci, w przeważnej części młokosy, mogli grą swoją zaimponować. Jednakowoż z pierw szym grom kim i pełnym siły ak o r­

dem, rozprasza się niedowierzanie, a jego miejsce zajm u je podziw, rosnący z każdym taktem m istrzow skiej m u zyki“.

„Ci chłopcy lubelscy grają mazura tak, ja k nie gra go żadna kapela na świecie, a przy tym przyśpiew ują z ogniem swoje w iejskie piosenki, te same, które z w y k li śpiewać na swych weselach. Cały tem peram ent polskiego ludu, jego żywiołowość i hum or b iją od tej gromady Iubliniaków . To nie są koncerty zwyczajne, o jakich się w krótce zapomina, to ccś, co zostaje w duszy trw ale, za czym się tęsknić będzie... Coś wreszcie, co pozwala snuć marzenia o lepszej przyszłości. N ie w y ­ czerpane są bowiem zdolności w naszym lu ­ dzie, tylko trzeba je umieć wykrzesać“.

„Znać było, że to Polacy grają polski naro­

dowy taniec z tem peramentem , jakiego w żadnej węgierskiej czy cygańskiej muzyce na próżno by szukać, A musieli oni porwać wszystkich słuchaczy, bo przed chw ilą sły­

chać było u tw o ry najsubtelniejsze, pełne a r ­ tystycznej powagi i powabu, polegającego na cieniowaniu, na pianach i pianissimach, gdy w tem ta sama orkiestra z niebywałą b ra ­ w u rą w ykonuje swojski utw ó r“.

„Zaiste n iezw ykły to i wzruszający widok tych czerstwych, dziarskich i silnych postaci w białych sukmanach. U tw o ry komponowane i dyrygowane przez Namysłowskiego, grane z poryw ającym ogniem i szaloną ochotą ro ­ zentuzjazm owały publiczność. Głów ną ich ce­

chą to zdrowie, hum or j siła. M im o w oli n a ­ suwa się myśl, ile to w naszym ludzie tk w i niewyzyskanych zdolności“.

„W am drużyno muzyczna cześć za w y trw a ­ łość i um iłow anie tej rodzim ej sztuki, w któ ­ rej Polska bez słów um iała cudownie w ypo­

wiedzieć swych dziejów, dolę i niedolę, odma­

lować bogactwa swych uczuć. I Tobie o fia r­

ny D yrektorze orkiestry, żeś nie dozwolił, by ja k ów Janko M uzykant Sienkiewicza — sy­

nowie waszego ludu m arnow ali swe wrodzo­

ne zdolności przez obojętność dziedziców, lecz żeś im skrzydła ku pięknu i sławie ro z­

w inął. Cześć Wam, Kochani Rodacy“.

„Brązowa sukm ana, okrągła czapeczka...“

s k ic h D ynasach ta k o p isyw a no w y s tę p y N a ­ m y s ło w s k ie g o o rk ie s try .

„P ię k n ie ci, bo p ię k n ie na to ty c h D ynasach:

od w o d y ch ło d e k za la tu je , że n ija k ie g o u p a łu n ie czujesz, po d ru g ie p iw o ci ta k ie w re s to - ran oie na m ie js c u s z y k u jo m , iż ja k ja k s a m it w g a rd z ie l id zie, a także samo p a n N a m y - słoski, ja k c i ch y c i pale w garść, ja k ro z ­ pocznie w y m a c h iw a ć , a m u z y k a bez sam ych c h ło p ó w w a łig a n c k ic h b ia lu ś k ic h sukm a­

nach tro m b io n a , ja k w y tn ie ja k ie g o w y r w a ­ sa, to c i n a w e t w k a rp ia c h p ły w a ją c y c h na s ta w ie k r e w się z a g o tu je “ . (M ucha).

Cóż się tu do kon ało w ty m p rz e b ra n iu się szlachcica w sukm anę, w ty m u b ra n iu g r a j­

k ó w w ie js k ic h w od św ię tne k ie re z y je , w ty m puszczeniu m u z y k i z „o g n ie m ", z „w y rw a s a - m i" , w ty m n a rz u c e n iu w ra ż e n ia „całego te m p e ra m e n tu polskie go lu d u , jego ż y w io ło ­ w ości i h u m o ru “ ?

T rz y rzeczy: 1) z pozytywizm u przedłuże­

nie n a tu ra lis ty c z n e j te o rii k u łu tr y . W grze kapeli w ie js k ie j chciano słyszeć tętno wiecz­

nej lu do w ości. Przez dzieje całe to samo i w k a ż d y m c h ło p ie ta k ie samo.

2) Z n a ra s ta ją c e j w k r a ju p ó łk o lo n ia ln y m filozofii n a c jo n a liz m u w y d o b y to kostium sta­

nowy. I s tró j i m uzyczkę lu d o w ą — „ k r a k o ­ w ia cze k c i ja " — k rz e p y , hałasu, rzew ności i sam ozadowolenia.

3) W ieczna lu dow ość i k o s tiu m sta n o w y nie przeszkadzały, a n a w e t w p ro s t p rz e c iw n ie , pom agały, ale tylko bogatemu chłopstwu.

T o znaczy, że- upow szechnienie (m iędzy in ­ n y m i przez N a m ysłow skiego) w górach n a ­ ro d o w y c h w iz ji w s i, ja k o „w ie c z n e j lu d o w o ­ ści“ w „s ta n o w y m k o s tiu m ie '1, spychało w cień p rz y tła c z a ją c ą w iększość c h ło p stw a od

Fragm ent budynku pierwszej chłopskiej szkoły muzycznej w Chomęciskach

(gm. S tary Zamość)

średniorolnego', zagrożonego ro z d ro b n ie n ie m do -bandosów , fo lw a rc z n y c h i k o m o rn ik ó w w łącznie. S praw a chłopska b yła , k r ó tk o m ó­

w iąc, za ła tw io n a . D robnom ieszczaństw o w c h ło d k u na Dynasach m ia ło p iw o i pana N a ­ m ysło w skie go pod rę ką , a b y czuć się n a r r r o - dowo, z ludem , i w nocy z te j r a c ji spo ko jn ie spać.

C hłopom zaś. na w si, (ty m biednym, bie- d u ją c y m i nędzy) n ie pozostaw ało nic inn e- go ja k ro b ić dobrą m in ę do złe j g ry .

P an N a m y s ło w s k i afiszem włościańskiej o rk ie s try w b ia ły c h sukm anach buńczu- czył h u la k ó w , bo ty lk o pod w ła s n y m adre­

sem m o g li zapisać, „a lb o ś m y to ja c y tacy...“ ! Sięgają do spółek, k ó łe k , s e jm ik ó w i sejm u.

M a lu ją ich na obrazach, u k ła d a ją w iersze, po­

ka z u ją w pow ieściach i sztukach te a tra ln y c h , d o ra b ia ją im „piastow skość“ . Czegóż, do dia­

bła, nie ro b ią , aby w w a lce k la s o w e j na wsi wspomóc i rozigrać tem perament kułaków . Hossa na lu d b y ła w ów czas hossą na kostium kmieco - kapitalistycznej ekspansji. Była dla­

tego okresem p o m o ru psychicznego dla bied­

ne j w si.

Jan Aleksander Krdl

\

Cytaty

Powiązane dokumenty

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §

zmieniając obciążenie od minimalnego do maksymalnego dla stabilizatora wtórnikowego (stab - II) zmierzyć dla określonych wartości prądu obciążenia wartość

mont aż u szybko zmiennego

Zagadnienie planowości i użytkowości nauki jest zagadnieniem bardzo aktualnym, zwłaszcza gdy chodzi o naczelny postulat współdziałania nauki z życiem, uczynienia

Cel 5 - Kontrola przestrzegania przepisów w zakresie realizacji obowiązków wynikających z przepisów oraz decyzji administracyjnych przez prowadzących składowiska odpadów, w

STMicroelectronics products are not authorized for use as critical components in life support devices or systems without express written ap- proval

Jeżeli pompa ciepła ma moc 12kW, a producent podaje wartość współczynnika efektywności pompy ciepła COP = 4 oznacza to, że pompa ciepła zużywając 1 kW energii

Jest to urządzenie, które pozwala na zbieranie danych z falownika w celu monitorowania pracy instalacji PV, jej parametrów elektrycznych (prądów i napięć na łańcuchach