KOŚCIÓŁ W POLSCE I „SOLIDARNOŚĆ”
Piotr NITECKI
Kiedy w sierpniu 1980 roku powstawała „Solidarność”y całe to doświad
czenie, siła i słabość Kościoła w Polsce znajdowały swoje odbicie w praktycz
nym działaniu na rzecz podjętego dzieła odnow y społecznej.
R ozpoczęta w sierpniu 1980 roku historia „Solidarności” od początku związana została silnie z wielowiekową historią Kościoła w Polsce. D la K oś
cioła, który służy przede wszystkim zbawieniu człowieka, ale także h u m an i
zacji stosunków społecznych, lata osiemdziesiąte w Polsce i w ydarzenia, j a kie one ze sobą niosły, stanowiły kolejny etap jego p onad tysiącletniej pracy nad w spieraniem aspiracji n aro d u do bardziej godnego życia. D la „Solidar
ności” zaś, ja k o związku zaw odow ego i ruchu społecznego, był to dopiero czas pow staw ania i pierwszych, trudnych doświadczeń w działaniu. Powsze
chnie w iadom o, że Kościół wspierał „Solidarność” w całym procesie jej p o wstawania, rozw oju, oficjalnego „niebytu” i pow rotu do legalnej działalnoś
ci. Jest to oczywiście praw da, choć pełniejsze je d n a k i bardziej precyzyjne byłoby m oże stw ierdzenie, że „Solidarność” zrodziła się - w pewnym sensie - w Kościele i jest jednym z zewnętrznych owoców jego aktywności społecz
nej na polskiej ziemi. Pow stała ona bow iem - w znaczeniu socjologicznym - w środowisku ludzi pracy, którzy - w znaczeniu teologicznym - w swej zna
komitej większości stanowią w spólnotę L udu Bożego, a więc Kościół działa
jący, m odlący się i cierpiący w świecie oraz czerpiący impulsy do swej pracy z O bjaw ienia Bożego.
Pisanie o w zajem nych relacjach Kościoła i jakiegokolw iek ruchu społe
cznego jest zawsze rzeczą tru d n ą i ryzykowną przede wszystkim ze względu na specyficzną rolę Kościoła, którego - bez zafałszowania jego istoty - nie da się sprowadzić wyłącznie do tak zwanej siły społecznej. Kościół i każdy ruch społeczny różnią się między sobą perspektyw ą spojrzenia na sprawy życia publicznego, różnymi celami i m etodam i działania. W spólną natom iast płaszczyzną dla obu tych rzeczywistości jest - lub przynajm niej winna być - troska o człowieka w jego p ełnym , nadprzyrodzonym i doczesnym wym ia
rze. Tylko na tej płaszczyźnie m ożna mówić o wzajem nych relacjach „Soli
darności” i Kościoła w Polsce. U w zględniając zatem specyfikę obu tych rze
czywistości, po dziesięciu latach ich w zajem nego w spółdziałania uzasadnio
ne jest pytanie o proces wpisywania się „Solidarności” w rzeczywistość Koś
cioła w Polsce i o wpływ Kościoła na kształtow anie się oblicza owego ruchu
społecznego, stanowiącego gw arancję autentyczności przem ian społecznych
w naszym kraju.
120 Piotr N IT E C K I
W okresie powstawania „Solidarności” nierzadkie były dyskusje i spory, czyją zasługą jest jej powstanie i w pierwszym okresie jej legalnej działal
ności tak dynamiczny rozwój. Z w racano przy tym zwłaszcza powszechnie uw agę na niekw estionow ane znaczenie ruchów opozycyjnych, niezwykle dyskretnie natom iast trak tu jąc przy tym rolę Kościoła w całym procesie, który doprowadził do wydarzeń z sierpnia 1980 roku i do pow stania „Soli
darności” . W yrosła ona ze współdziałania różnych nurtów ideowych i polity
cznych, które w sytuacji zew nętrznego ograniczenia praw społeczeństwa do nieskrępow anego rozw oju, potrafiły zachować w ew nętrzną niezależność, ucząc zachowywać ją także przez innych. W tym kontekście tru d n o przece
nić rolę K ościoła, który na przestrzeni całych swych dziejów na polskiej ziemi budował solidarność społeczeństwa polskiego o p artą na fundamencie nadprzyrodzonej wiary i doczesnej troski o d o b ro wspólne. Czynił to także w ostatnim pięćdziesięcioleciu, po 1939 ro k u wraz z całym społeczeństwem cierpiąc, pielęgnując chrześcijańską nadzieję i zabiegając o hum anizację sto
sunków społecznych w Polsce, przez co um ocnił swój au to ry tet moralny w naszym kraju.
Kościół m a więc ogrom ny, choć często niedoceniony w kład w tworzenie klim atu społecznego, w którym m ogła zrodzić się „Solidarność” . D uszpaster
stwo w Polsce po drugiej wojnie światowej, a zwłaszcza po 1956 ro k u , dzięki osobowości i mądrości prym asa Wyszyńskiego, nosiło wybitnie znamię kato- licko-społeczne. D zieło „Solidarności” uform ow ane zaś zostało w zdecydo
wanej większości przez ludzi ukształtowanych pod am b o n am i, jedynymi miejscami w Polsce, gdzie przez długie lata mogli usłyszeć p raw d ę nie tylko o swoim zbawieniu, ale także o swej godności i praw ach przysługujących człowiekowi w życiu publicznym. O grom ną rolę w tw orzeniu tego klimatu odegrała zwłaszcza W ielka N ow enna i jej dalekosiężny program odrodzenia narodu wkraczającego w drugie tysiąclecie chrześcijaństwa. Jednym z jego wątków była właśnie wyraźnie określona troska o przem iany społeczne w Polsce, rozum iana przez pasterzy Kościoła również jako teren jego ewange
lizacyjnego posłannictwa. Składając Śluby Jasnogórskie społeczeństwo k ato lickie przyrzekało wszak między innymi podjęcie działań na rzecz kształto
wania życia narodow ego w miłości i sprawiedliwości, sprawiedliwy podział plonów ziemi i owoców pracy, walkę z w adam i narodow ym i i dążenie do zdobywania cnót obywatelskich.
W spólne dążenie do odnow y społecznej (m im o oficjalnej propagandy władz politycznych próbujących ograniczać wpływy Kościoła i narzucać w ła
sny, obcy naszemu narodowi sposób myślenia o sprawach społecznych) było istotnym elem entem integracji n aro d u , zagubionego początkow o w wyniku skutków wojny i późniejszych przem ian politycznych w Polsce. Pierwszym na dużą skalę zewnętrznym wyrazem owego „odnalezienia się” społeczeń
stwa polskiego na płaszczyźnie wartości chrześcijańskich były uroczystości
Sacrum Poloniae M illennium, dopełniające duszpasterski program Wielkiej
Kościół w Polsce i „Solidarność ” 121
N ow enny. O d eg rały one o g ro m n ą i niedocenioną chyba do dzisiaj rolę w procesie integracji n aro d u i um acniania jego niezależności wobec pseudo- wartości proponow anych m u przez ideologię marksistowską. Uroczystości milenijne odbyw ały się - ja k pam iętam y - w atm osferze propagandow ej nagonki połączonej z represjam i w obec przedstawicieli Kościoła, które zmierzały do niwelowania przez w ładze jakichkolw iek niezależnych sposo
bów myślenia. O dpow iedzią społeczeństw a polskiego było manifestacyjne opow iedzenie się po stronie atakow anego Prym asa i biskupów. Uroczystości milenijne w 1966 ro k u we wszystkich stolicach biskupich były lekcją solidar
ności n aro d u , pierwszą i jed y n ą na ta k ą skalę przed papieskimi pielgrzymka
mi do Polski.
A ta k na Kościół w okresie m ilenijnym był pierwszym etap em walki w ła
dzy z niezależnością myślenia i działania w Polsce po przełom ie październi
kowym. D w a lata później, w 1968 ro k u , przyszła p o ra na intelektualistów, po kolejnych dwóch latach, w 1970 ro k u , na robotników . W ydarzenia te zasadniczo zm ieniły sposób patrzenia na sprawy społeczne opiniotwórczych środowisk elitarnych, k tó re - jeszcze w czasie uroczystości milenijnych - kontestując już siły polityczne spraw ujące w ładzę, nie rozum iały jeszcze społecznego w ym iaru działalności Kościoła, stając nierzadko na pozycjach jawnie antykościelnych bądź też w ykazując zupełne niezrozum ienie dla ka- tolicko-społecznej linii działania prym asa Wyszyńskiego.
R ad y k aln a zm iana - i to w różnych środowiskach - nastąpiła dopiero w połow ie lat siedem dziesiątych, kiedy to władze zaniepokojone zbliżają
cym się kryzysem zwróciły się do Kościoła z nadzieją na jego współudział w pacyfikacji n astro jó w społecznych; pow stające zaś wówczas środowiska opozycyjne również poszukiwały w Kościele wsparcia dla swych program ów zmierzających do większej dem okratyzacji życia społecznego w Polsce. W tej nowej sytuacji Kościół, w skazując władzy właściwe kierunki działań dla dobra w spólnego n a ro d u , wspierał jednocześnie niezależne inicjatywy ludzi przychodzących nieraz z bardzo daleka do Kościoła, prosząc go o m oralne wsparcie dla tych inicjatyw. Kościół popierał je w tym wszystkim, co było w nich d o b re , choć nie czynił tego bezkrytycznie, ucząc w spółodpow iedzial
ności za d o b ro n a ro d u i p o d ejm o w a n ą służbę społeczną. Z owych niezależ
nych ugrupow ań zrodziła się bezpośrednio „Solidarność” .
Z an im je d n a k do tego doszło, w ydarzeniem , które w wyjątkowy sposób um ocniło solidarność społeczeństw a polskiego, był wybór Papieża z Polski i jego pierwsza pielgrzym ka do rodzinnego kraju. Tego elem entu w w ypra
cowywaniu p ro g ram u działania Kościoła w Polsce nikt nie mógł planować ani przewidzieć. W ydarzenie to je d n a k w wyjątkowy sposób um ocniło a u to rytet naszego Kościoła, a tym sam ym jego misję ewangelizacyjną oraz poz
woliło społeczeństw u dostrzec, iż m im o marksistowskiej indoktrynacji jest ono jednością, myśli p o d o b n ie i zm ierza do osiągnięcia podobnych wartości.
R eszty d o k o n a ła niezwykła osobow ość J a n a Paw ła II, jego program p ro m o
122 Piotr N IT E C K I
cji osoby ludzkiej w świecie i w prow adzenia wartości chrześcijańskich do życia społecznego oraz wyrazistość religijno-m oralna zdolna przem ówić do
ludzi dobrej woli niezależnie o d ich osobistego stosunku do wiary.
Jak widać zatem , w tworzeniu klim atu społecznego, w jak im mogło dojść do zorganizowania masowego ruchu społecznego na rzecz przem ian, Kościół odgrywał ogrom ną rolę. Słabością je d n a k jego działania w tym za
kresie było to, iż nie zawsze główne kierunki jego program u działania znaj
dowały swoje odbicie w kształtow aniu postaw laikatu katolickiego, pow oła
nego do bezpośredniego udziału w przem ianie świata w duchu wartości chrześcijańskich. Przyczyn takiego stanu rzeczy było wiele, p rzed e wszyst
kim zastraszenie społeczeństwa przez władze polityczne, słaba znajomość zasad nauczania społecznego Kościoła, bez której trudno mówić o aktyw
nym uczestnictwie w życiu społecznym z pozycji chrześcijańskich, a także serwilizm większości oficjalnych tak zwanych „działaczy katolickich” . E fek
tem tego zaś był brak - na ile zawiniony, to inna sprawa - pew nego daleko
wzrocznego działania przygotow ującego w wystarczającym stopniu kadry autentycznych działaczy zdolnych do udziału w procesie ewangelizacji, dla których nie w łasne ambicje i partykularne interesy własnych środowisk były
by główną wytyczną działania, lecz troska o prawdziwe d o b ro społeczeństwa polskiego wychowanego w duchu chrześcijańskiego systemu wartości.
Kiedy w sierpniu 1980 roku pow staw ała „Solidarność” , całe to doświad
czenie, siła i słabość Kościoła w Polsce znajdow ały swoje odbicie w prakty
cznym działaniu n a rzecz podjętego dzieła odnow y społecznej. Masy były z Kościołem i Kościół był z masam i, albo inaczej: owe masy były - w zdecy
dowanej większości - Kościołem rozum ianym ja k o w spólnota L u d u Bożego z charakterystycznymi dla niego w naszym k raju cechami: głębokim przy
wiązaniem do religii i pasterzy Kościoła oraz słabą świadomością dotyczącą bezpośredniego związku między wyznawaną wiarą a jej w pływ em na życie społeczne. Kościół w Polsce był więc i w tym czasie wiarygodny dla społe
czeństwa, które odw oływ ało się do niego w modlitwie i sakram entach, szu
kając ukojenia i przezwyciężenia lęku, a jednocześnie szukając w nim - jak o w największym autorytecie m oralnym - wsparcia dla realizacji doczes
nych aspiracji i celów. Z n am ien n e przy tym jest, że nawet sam w ybór nazwy nowego ruchu społecznego, „Solidarność” , był wyrazem , chyba zresztą nie do końca uświadom ionym , odw ołania się do chrześcijańskiego systemu war
tości zgodnego z nauczaniem społecznym Kościoła. W kształtow aniu ruchu brak je d n a k było dostatecznej liczby ludzi świeckich, którzy w tym właśnie duchu potrafiliby form ow ać ów Zw iązek skupiający przecież miliony ludzi wierzących. M odel katolicyzmu ludow ego, m asow ego, bez pogłębienia inte
lektualnego, już tu nie wystarczał. M asy, a więc właśnie w spólnota Ludu B o /c g o , wiecowały i modliły się. K o n k retn e zaś program y odnow y i metody ich realizacji tworzyli często ludzie zazwyczaj pełni dobrej woli, oddani spra
wie, której służyli, kom petentni w różnych dziedzinach wiedzy, ale uform o
Kościół w Polsce i Solidarność” 123
wani nierzadko w duchu dalekim od właściwie rozum ianego posłannictwa Kościoła i nie uwzględniający w dostateczny sposób chrześcijańskiego etho- su n aro d u , dla d o b ra k tórego działali.
Powstanie i dynamiczny rozwój „Solidarności” w pierwszym okresie jej legalnego działania zaskoczył wszystkich swoim zasięgiem, treścią i dalekimi perspektyw am i, jak ie otw orzyła ona przed naszym społeczeństwem i które na naszych oczach dziś się realizują. Przedstawiciele Kościoła byli również zaskoczeni. Kościół je d n a k , jak o pierwsza z wielkich sił społecznych w Pol
sce, umiał odpow iedzieć niemal natychm iast na wyzwanie czasu popierając rodzący się - wówczas jeszcze bez nazwy - ruch społeczny. W przyjęciu takiej właśnie linii działania Kościołowi towarzyszyła nadzieja na pozytywne przem iany, których sam się w ielokrotnie dom agał w życiu społecznym w Pol
sce, a jednocześnie troska o stabilność państw a i nienarażanie go na wew
nętrzną anarchię i zew nętrzną interw encję zbrojną. Jego poparcie dla pow stającej wówczas „Solidarności” wynikało więc zarów no z odczucia koniecz
ności zmian w polskim życiu publicznym, jak i z przekonania, że rodzący się nowy ruch społeczny jest autentyczny, to znaczy wypływa z poczucia o d p o wiedzialności społeczeństw a polskiego i z jego woli przem ian odw ołującej
się także wyraźnie do podstaw chrześcijańskich.
T ak a postaw a Kościoła była dla „Solidarności” , zagrożonej zarów no ze strony sił sprawujących wówczas w ładzę, ja k i zastraszonej części społeczeń
stwa zadow alającego się tak zw aną „m ałą stabilizacją” , niezwykle cennym kredytem zaufania. Kościół w czasie pow staw ania „Solidarności” dał jed n ak społeczeństwu polskiem u to, czego nikt inny dać m u nie mógł: pom oc m o dlitwy i sak ram en taln eg o wsparcia ludzi podczas strajków , o których na p o czątku wcale nie było w iadom o, że skończą się pomyślnie. D ał także m oral
ne, publiczne wsparcie inicjatywie ludzi pracy dążących do stworzenia włas
nego, niezależnego związku zaw odow ego, zgodnie z postulatam i wysuwany
mi przez katolicką n a u k ę społeczną. D ał również wsparcie intelektualne działaczom m ło d eg o organizm u społecznego w różnego rodzaju rozmowach, które doprow adziły do legalizacji „Solidarności” , broniąc ją także w ielokro
tnie przed czynnikami administracyjnymi. D a ł wreszcie wielu działaczom
„Solidarności” ducha um iaru, który nie przez wszystkich był należycie doce
niony, a sam Kościół był oskarżany nierzadko o pacyfikowanie nastrojów społecznych.
R ów nież je d n a k pow stanie „Solidarności” m iało także swój wpływ na realizowanie misji Kościoła na polskiej ziemi. Powstanie tego Związku było więc również w jakim ś sensie i darem dla sam ego Kościoła oraz odpowiedzią na obdarzenie „Solidarności” przez Kościół wspom nianym wyżej kredytem zaufania. „Solidarność” odciążyła bowiem w dużej mierze Kościół od sp eł
niania pozareligijnej funkcji przem aw iania w imieniu pozbaw ionego głosu
społeczeństwa, k tó rą Kościół zmuszony był de facto pełnić w związku z
brakiem autentycznej opinii publicznej w okresie pow ojennym . O grom ną
124 Piotr N I T E C K I
zasługą „Solidarności” stało się również stworzenie w życiu społecznym właściwego klim atu, w którym mogły zostać zrealizowane jego liczne inicja
tywy duszpasterskie i społeczne, a których ukoronow aniem jest niewątpliwie uznanie ostatnio statusu praw nego Kościoła w Polsce i przywrócenie stosun
ków dyplomatycznych ze Stolicą A postolską. W ażne jest także i to, że „Soli
d arn o ść” , w prow adzając do życia społecznego elem enty związane z życiem religijnym i chrześcijańską tożsamością większości społeczeństw a polskiego, przyczyniła się ostatecznie do obalenia m arksistowskiego m itu religii zredu
kowanej do prywatnej pobożności wiernych, nie mającej żadnego związku z życiem publicznym. W dużej mierze jej zasługą jest więc także odrodzenie się w Polsce na szerszą skalę katolicyzmu społecznego, a zwłaszcza zaintere
sowania nauczaniem społecznym Kościoła i pogłębianiem tego nauczania, czego przykładem jest choćby cała teologia solidarności rozw inięta w ostat-
9