Bezpłatny dodatek do „Drwęcy *1
R ok XI. N o w e m ia sto , d n ia 17 k w ie tn ia 19B4. N r. 8
O r - 0 t (Artur Oppman)
Kiliński — 1794.
Noc czwartkowa gwiazdami zabłysła, Spi stolica, kołysze ją Wisła;
W głąbi ulic szarawej i sinej Marszałkowskie ziewają węgrzyny, W cwał sztafeta moskiewska przeleci, Bije zegar: raz — drugi i trzeci!..
Stań się! Cisza... Grom armat! Na wieży Dzwon targnięty, jak serce, uderzy!
W jęku dzwonów, bijących w omroczy, Stare Miasto lawiną się toczy;
Krwi folgując, kiełzanej tak długo, Gorejącą rozlewa się strugą,
Grzmi, jak orkan i ryczy, jak lwica, Do swobody lecąca ulica!
A królewskim zastyga krew rajcom:
Przedawczykom, rajfurom i zdrajcom!
Od zaułków, od starych zakątów Miga szkarłat pochodni i lo n tó w ; Zemsta ludu w kąpieli czerwonej Pcha armaty krwawemi ramiony, Pod kulami płomieniem się pali I, jak burza, tratuje M oskali!
A Kiliński pod królem Zygmuntem Sprawia szewce: archanioł nad buntem!
Z Krakowskiego, z Miodowej, z Podwala Krew moskiewska wytryska, jak fala;
U Trzech Krzyży, na Lesznie, na Długiej Purpurowe rozlały się stru g i;
Franciszkańską, Krasińskie, Muranów Zajuszyła posoka tyranów.
Igelstromie! gdzie bitne twe roty ? Trup na trupie moskiewskiej piechoty!
Igelstromie! gdzie twoje szwadrony?
Śpią pokotem w pościeli czerwonej!
Igelstromie! gdzie puszka przy puszce?
Pójdą służyć na Moskwę Kościuszce!
I satrapie krew bije do głowy:
„Ot, mnie Sybir od matki-carowej!“
A z Warszawy jak kamień spadł młyński
Wiwat w olność! — i wiwat Kiliński!
J a k Kiliński wypędzi!
M oskali z W arszaw y?
(W 140 r o czn icę).
W Wielki Czwartek, 17 kwietnia 1794 roku 0 4 rano zbudził mieszkańców Warszawy strzał armatni z pod arsenału. W ślad za nim odezwały się dzwony kościelne, zawarczały bębny, zaroiły się ulice od wojska pieszego i konnego.
Ogół domyślił się, że za przykładem Krakowa 1 Warszawa pragnie otrząsnąć kajdany i uwolnić się od wroga. W stolicy bowiem panowały ha
niebne stosunki. Stanisław August w niczem nie sprzeciwiał się uzurpatorskim rządom posła rosyj
skiego Igelstróma, pragnąc za każdą cenę utrzy
mać koronę. Mimo czujności tajnej policji, będącej na usługach rosyjskiego posła, odbywały się już od dłuższego czasu w Warszawie tajne zebrania, na których omawiano plan walki z wrogiem. Naj- walniejszy udział w tych pracach przygotowawczych około powstania brał Jan Kiliński, szewc z zawodu, urodzony w Poznaniu. Cieszył się on wielką wzię- tością wśród mieszczan warszawskich, był radnym miejskim, a rad jego zasięgano we wszystkich ważniejszych sprawach. Rozumny i szczerze ojczy
znę kochający — Kiliński uważał, że obowiązkiem wszystkich jest podjąć walkę z wrogiem i do wal
ki tej przygotowywał swych towarzyszy zawodu.
Potrafił on wzbudzić w rzemieślnikach Warszawy taki zapał i chęć czynu, taką ofiarność, że każdy oświadczał gotowość rzucenia warsztatu i chwyce
nia za broń. Gdy przyszły wieści o zwycięstwie racławickiem, Kiliński uznał, że zbliża się chwila stanowcza. Porozumiał się więc z wojskiem i na wspólnych zebraniach ułożono plan działania.
Wiadomość o zwycięstwie racławickiem zanie
pokoiła Igelstróma, zwłaszcza, że donoszono mu 0 wrzeniu, panującem w stolicy. Zażądał więc posił
ków pruskich z pogranicza i z Moskwy. By uniemożli
wić wybuch powstania, powziął plan następ.: Wieczo
rem w Wielką Sobotę, podczas nabożeństwa rezu
rekcyjnego, kiedy cały lud zgromadzony będzie w kościołach, miała załoga rosyjska armatami ob
stawić wyjścia świątyń i uwięziwszy w ten sposób ludność, rozbroić polskie wojsko i opanować arse
nał. Sprytny ten plan wyszedł jednak na jaw dzięki gadulstwu pijanego oficera rosyjskiego 1 przyspieszył przygotowany wybuch. , [ I Spiskowcy po naradach nocnych w koszarach • artylerji ofiarowali dowództwo jednemu ze zdol- i niejszych generałów i naznaczyli termin wybuchu powstania na Wielki Czwartek. Siły polskie wy
nosiły 2.340 ludzi konnych i pieszych, Moskale mieli 9000 żołnierzy i 34 dział.
Hasłem rozpoczęcia powstania był strzał ar
matni. Na ten znak wymaszerowało z koszar uła
nów królewskich wojsko polskie. Tłumy ludności wyległy na ulice. Zgromadzona koło Żelaznej Bramy jazda polska rozbiła posterunek rosyjski, zabrała dwie armaty i ruszyła pod arsenał. Opa
nowano arsenał, rozdano zdobytą broń między lud, a równocześnie zdobyto prochownię za miastem.
Znienacka zaskoczeni Moskale bili się bez planu i bez komendy. Koło kościoła św. Krzyża najsil
niejsza załoga moskiewska poddała się Polakom.
Przerażony Igelstróm zamknął się w swoim pałacu, kazał go otoczyć armatami i postanowił bronić się, wyczekując pomocy od Prusaków. Powstańcy pod wodzą Kilińskiego, który na czele oddziału, złożo
nego w znacznej części ze szewców, dokazywał cudów waleczności, posuwali się ciągle naprzód, bijąc Moskali. Zdziesiątkowane oddziały rosyjskie zaczęły gromadnie opuszczać stolicę, nie czekając zupełnie na rozkaz Igelstróma. Krwawa walka uliczna nie uciszyła się nawet w nocy, a świt Wiel
kiego Piątku powitał Warszawę, skąpaną w stru
gach krwi polskiej i rosyjskiej. Walka toczyła się dalej, każda piędź ziemi stała się polem walki.
Straszliwy cech rzeźnicki, uzbrojony w topory, pod wodzą Sierakowskiego wyciął w pień cały ba- taljon i zaścielił bruk warszawski wałami ciał mo
skiewskich. Ludność stolicy w zapasach tych bra
ła żywy udział, z okien i piwnic padały na cofają
cych się w popłochu wrogów nieustannie strzały.
Wprawdzie tymczasem nadciągnęli z pomocą Pru
sacy. Po krótkiej jednak walce zostali i oni od
parci przez wojska powstańcze i musieli się cofnąć.
Około południa pałac Igelstróma dostał się w rę
ce polskie, lecz poseł rosyjski zdołał uciec do obozu pruskiego pod Warszawą. Około godz.
5 po południu w Wielki Piątek walka ustała. Pa
dło w niej 2 400 Rosjan, około 1500 dostało się do niewoli.
Gdy dzwony zagrały na rezurekcję, głos ich zwiastował ujarzmionej stolicy wolność. Ze zmar
twychwstaniem Pańskiem obchodzono zmartwych
wstanie i wyzwolenie Warszawy, uważając to jako zapowiedź rychłego wyzwolenia całej ojczyzny z pod obcego jarzma.
Zginą od prądów chwilowych zawiści, Za widmem sławy goniący sztukmistrze, Lecz nie zaginie siew szlachetnych myśli, I nie przepadną natchnienia najczystsze.
Adam Asnyk.
N a jsta r sz e d r z ew o .
Najstarszem drzewem na świecie jest platan w mieście Kos, stolicy wyspy Kos koło wybrzeży Azji Mniejszej. Ma on przypuszczalnie 2.500 lat, bo wiemy, że czterysta lat przed Chrystusem, kiedy Hippokrates udzielał nauk swym uczniom w jego cieniu, był on już drzewem starem. Obec
nie platan Hippokratesa ma 10 m. obwodu, a ga
łęzie tak grube, że musiano pod niektóre z nich zbudować murowane podpory.
G dzie r o w er y są n a jb a r d z iej r o z p o w sz e c h n io n e ?
Rower jako środek komunikacyjny jest najbar
dziej rozpowszechniony w Danji i w Holandji, gdzie na każdych dwóch mieszkańców przypada jeden rower. Drugie z kolei miejsce przypada Belgji, gdzie jedna maszyna przypada na każdych 4 mie
szkańców, ten sam stosunek ujawnia się w Niem
czech; trzecie miejsce zajmuje Anglja i Francja,
gdzie stosunek ten przedstawia się, jak 1 : 6, dalej
idzie Italja, Szwecja, Szwajcarja (1 : 7), później
Austrja (1 : 9), Japonja (1 : 12), Kanada (1 : 12),
Węgry (1:28), Polska (1:35), Czechosłowacja
( i ; 37).
Jak przyjm owano
w Gdańsku k ró ló w polskich
Wśród wielu dowodów wierności, którą Gdańsk okazywał Rzplitej Polskiej, przypomnieć warto uroczystości, jakiemi przyjmował królów polskich i ich posłów.
Kronikarz Bielski podaje, że gdy Kazimierz Jagiellończyk przybył na Pomorze, aby uwolnić je z pod jarzma krzyżackiego „nie jako za pana, ale ledwie za Boga był przyjmowany”.
Zygmunta Augusta w czerwcu 1552 r. Gdańsz
czanie, obawiając się, by nie ukrócono im swobód, przyjęli wspaniale, gdy zaś w imieniu króla Jan Tarnowski zapewnił, że król nie myśli uszczuplać wolności, zapanowała ogólna radość.
Król bawił w Gdańsku całe lato i uprzyjemniał sobie czas zabawami i gonitwami rycerskiemi.
Gdy w r. 1561 książę finlandzki Jan Waza pojął za żonę Katarzynę, siostrę króla, Zygmunt osobi
ście odprowadził nowożeńców do Gdańska, skąd odjechali do Szwecji.
Reinold Curicke w dziele, wydanem w r. 1687, a przypisanem Sobieskiemu, opisuje uroczystości przyjęcia w Gdańsku Zygmunta III. i Władysława IV. Gdy Zygmunt III. w r. 1623 przybył wraz z synami do Gdańska, przy Wysokiej Bramie powitał go syndyk mową łacińską, a w imieniu króla odpowiedział kanclerz litewski Albrecht Radziwiłł, który też przyjął klucze miaka z rąk burmistrza, ale oddał je na końcu przemówienia, zaznaczając, że król zadowolony jest z rządów Rady Miejskiej. Orszak król. postępował w następującym porządku: na czele jechała konnica, za którą po
stępowało 29 węgierskich otwartych wozów, dalej 45 powozów, każdy w 6 koni, następnie jechał kró
lewicz Władysław, za nim cała Rada Gdańska, wreszcie król pojazdem w 6 białych koni, w uprzężach, szytych czerwonym aksamitem ze srebrnemi okuciami. Po bokach szli królewscy hajducy z płonącemi pochodniami,dalej jezdnipolsćy.
Na Długoulicznej bramie i na wieży ratuszowej ustawieni byli muzykanci z trąbami, kotłami i innemi instrumentami muzycznemi. Na dzwonach zegarowych ratusza wygrywano „Te Deum”, a przez cały czas pobytu króla w mieście wydzwa
niano na dzwonach rozmaite pieśni. Na przyjęcie króla całą Długą Ulicę i Długi Targ posypano kwiatami.
Gdy ogłoszono wybór na króla Władysława IV, szlachetna rada miejska dnia 21-go listopada obok kazań dziękczynnych z kazalnic i bicia dział na okopach miejskich, kazała urządzić wspaniałe zabawy publiczne na Długim Targu. Podobny obchód urządzono 6-go lutego r. 1633 na uczczenie koronacji. W r. 1634 Król wysłał swych wysokich komisarzy, mianowicie Melchiora Weyhera, woje
wodę chełmińskiego i Jana Zawadzkiego, starostę w Swieciu, dla odebrania przysięgi hołdowniczej od miasta w imieniu króla. Naprzeciw nich szla
chetna rada wysłała swego najstarszego sekretarza Wacława Mittendorfa, w otoczeniu konnicy miej
skiej, na drogę ku Pruszczowi. Tenże powitał posłów na otwartem polu pod Orunią i towarzyszył im do miasta, a tam przyjęto ich salwą z dział na okopach i pomieszczono w gospodzie na rynku, w której król zwykł był zamieszkiwać, a po
tem byli przyjmowani przez niektóre osoby z Rady i syndyka i ugaszczani. Następnie dzień 27 marca
przeznaczono na złożenie czołobitności, a dzień ten nakazała szlachetna Rada ogłosić z kazalnic, aby każdy o godzinie dziewiątej, skoro zadzwonią w wielki dzwon, przed ratuszem się stawił i wypo
wiedział ustami i sercem przeczytaną przysięgę.
Skoro zaświtał dzień 27 marca ukazała się Rada w pełnym składzie na ratuszu przed ósmą go
dziną. Za nią postępowali sędziowie Starego Prawnego miasta wraz z trzecim stanem, potem uderzono w wielki dzwon na kościele parafjalnym, a wtedy mieszczanie zaczęli zbierać się licznie na Targu przy ratuszu. Potem o godzinie dziewiątej Rada wraz z dwoma sławetnemi stanami weszła do wielkiej izby i tam przełożeni siedząc, stu zaś mężów stojąc, oczekiwało przybycia panów komi
sarzy. Tymczasem panowie komisarze, wprowa
dzeni przez wybranych do tego z pośród rady, u góry schodów zostali przyjęci i aż do przeznaczonych im miejsc odprowadzeni.
Po zajęciu miejsca starosta Zawadzki przedłożył akta, a przez ówczesnego syndyka miasta, Henryka Frehera, na uprzednie zle
cenie szlachetnej rady, dana była odpowiedź, a potem została złożona przysięga najpierw przez szla
chetną Radę i szlachetnych ławników, a w końcu przez trzeci stan.
A dziś — w Gdańsku krzewi się hitleryzm.
N a jw y g o d n ie jsz y r o w er św ia ta .
Na londyńskiej wystawie środków lokomocji zwracał uwagę podany na powyższej reprodukcji osobliwy rower, którego pedały umieszczone są tak wysoko, że jadący może przybrać bardzo wy
godną, pół leżącą pozę.
N a jw y ż sz y c z ło w ie k na ś w ie e ie .
Najwyższym człowiekiem na świeeie jest obecnie pewien Egipcjanin, liczący zaledwie 22 lata, a posiadający już 2 m.
40 cm. wzrostu. Najdziwniej
sze jest to, że młodzieniec ten ciągle rośnie, mimo usilnych starań trzech lekarzy, pragną
cych zatrzymać ten nienormal
ny wzrost. W ciągu ostatnie
go roku olbrzym urósł o pół metra. Cieszy się on ogromnie, że jeśli nadal będzie rósł w tern samem tempie, to nieba
wem osiągnie 3 metry, bijąc rekord wysokości. Wtedy to zaangażowany zostanie nape- wno jako „fenomen natury”
i zrobi na tern dobry interes.
N o w o c z e sn y aparat R ón tgen a dla badania m etali«
Nowoczesny ten aparat nie służy do badania ludzi, lecz do olbrzy
mich dźwigów stalowych, które mają być wbudowane w tamę zaporową.
Promienie Róntgena umożliwiają szczegółowe zbadanie wnętrza materjału, tak, że każda najmniejsza niedokładność w odlewie może być wykryta i usunięta.
I g ła i gram afon.
— Wy dzisiejsze panny nie wie
cie wcale, do czego igła służy.
— Ależ, babciu, wiem doskonale, ja często zakładam igłę do patefonu.
Ja k la ta ją r y b y ?
Na wodach podzwrotnikowych spotyka się dziwne zjawisko. Nagle zrywa się z wody stado ryb i szybuje niby stado jaskółek nisko nad wodą, by po kilkunastu sekundach znowu się w niej za
nurzyć. Przy bliższem badaniu okazilje się, że ryby latające nie posiadają żadnych narządów do latania.
Wielkie płetwy piersiowe i brzuszne mają bardzo słabo rozwiniętą muszkulaturę. Tajemnica tego rodzaju latania w powietrzu dopiero wówczas wy
jaśnia się całkowicie, kiedy człowiek sam nauczył się latać bez wysiłku mięśni. U ryb latających płetwy nie spełniają funkcyj skrzydeł, lecz tylko płaszczyzn nośnych, a motorem są prądy powie
trzne. W ten sposób ryby te potrafią unieść się nad wodą nie wyżej jak 1 metr i w locie ślizgo
wym przelecieć aż do 450 metrów. Dopomaga im w tem okoliczność, że są znakomitemi pływakami i dzięki temu z nadzwyczajną szybkością niby strzała startują z wody. W tej samej chwili roz
pinają płetwy do lotu, reszty dokonuje wiatr.
N a jm ło d sza lo tn ic z k a św ia ta .
12-letnia Mary Stevard, córka angielskiego ministra lotnictwa margrabiego Londonderry, pro
wadziła kilkakrotnie samodzielnie samolot swego ojca podczas niedawnego lotu z Anglji do Egiptu i Indyj. Dziewczynka nie może jednak przed ukoń
czeniem 16-go roku życia uzyskać świadectwa, uprawniającego pilotki do prowadzenia samolotu’
H onorarjum 9 -le tn ie j p ia n istk i p o lsk ie j.
9-letnia pianistka polska, Slenczyńska, która zdobyła sobie w Ameryce wielką popularność, pod
pisała kontrakt na następny sezon koncertowy, gwarantujący jej 75 tys. dolarów dochodu. Obecnie wyjechało „cudowne dziecko” wraz z matką i sio
strą na studja muzyczne do Paryża, po ukończeniu których powróci z początkiem przyszłego roku do Ameryki i rozpocznie swą podróż artystyczną.
R ebus.
uł. X z X.
mni kiem
U szk o d zo n y te le g r a m .uł. W. J.
He . . . u ry . . . ksiewi. . . czwap . . . is . . . ałp ... oto ... p . . .
Co b y ło p o p o to p ie ?
Ksiądz, wyłoży wszy ofiarę Noego, pyta: — Chłopcy, któ
ry z was wie, co było po potopie ? — Jeden z uczniów : — Ja wiem. — Więc co ? Wielkie błoto.
M ow a ^pow italna.
Pewien pastor, pochlebiając Napoleonowi, rzekł doń w mowie powitalnej: —• Wielki cesarzu ! mały boże !...
Napoleon na to przerywa : — Mały pastorze ! wielki głupcze !.,.
Z naw ca.
Bernard Shaw był na przyjęciu, na którem popisywał się skrzypek. Pani domu pyta wielkiego pisarza po drugim numerze, co sądzi o tym młodym skrzypku ?
— Przypomina mi się Paderewski — rzekł Shaw.
— Ależ Paderewski nie jest artystą-skrzypkiem — za
wołała pani domu.
— Właśnie to chciałem wyrazić.