• Nie Znaleziono Wyników

W poszukiwaniu równowagi ("Szkice piórkiem"Andrzeja Bobkowskiego)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W poszukiwaniu równowagi ("Szkice piórkiem"Andrzeja Bobkowskiego)"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Katarzyna Plucińska

W poszukiwaniu równowagi ("Szkice

piórkiem"Andrzeja Bobkowskiego)

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 39, 61-72

(2)

K a ta rz y n a P lu c iń s k a

W P O S Z U K IW A N IU R Ó W N O W A G I

{S Z K IC E P I Ó R K I E M A N D R Z E J A B O B K O W S K IE G O )

W ypow iedzi b ad a czy bio rących u dział w dyskusji nad S zkica m i p ió rk ie m A ndrzeja B obkow skiego pozw alają sporządzić katalog tem atów tego pisanego na em igracji w latach 1940-1944 dziennika. Zainteresow aniem interpretatorów cie­ szyły się najczęściej „m otyw y francuskie” -u p a d e k III Republiki oraz kolaboracja społeczeństw a i rządu Vichy; następnie, przeplatające się i czasem w arunkujące, oryginalne sądy o polskości, m iędzynarodowej dyplom acji oraz prognozy d o ­ tyczące przebiegu wojny; wreszcie - m otyw niezw ykły, bo utrw alony w najcięż­ szym dla Europy okresie - afinnacja życia i wolności. O ile pierwsze z w ym ienio­ nych tem atów pozostają w ścisłym zw iązku z referencjalnym charakterem Szki­

ców, o tyle ostatni - przekształca je w w ypow iedź literacką - ten też w ątek będzie

tutaj śledzony. Przytoczę kilka znamiennych wypowiedzi, które posłużą uzm ysłow ie­ niu rzeczy o fundam entalnym znaczeniu. Oto one:

D la autora S zk ic ó w p ió r k ie m ż y c ie je st przede w sz y stk im tym . c o daje się u c h w y c ić zm y sła m i [...J. Stąd w tym dzienniku tak d u ża liczb a o p isó w św ia d c z ą c y c h o ogrom n ym w y c z u le n iu na konkret, na to, c o je d n o stk o w e i n iep o w ta r za ln e, stąd ich m o m en ta ln o ść, a je d n o c z e śn ie d y n a m ic z n o ść b ęd ąca k on sek w en cją w ciąż ponaw ianej, hedonicznej niem al ch ęci „w yssania całego sm aku każdej c h w ili" . [... |. S z c z ę ś c ie u B o b k o w sk ie g o je s t z w ią za n e z k ategorią „sp o k o ju ” , która w y z n a c z a j e g o sto su n ek do w ojn y. A utor S zk ic ó w n ie g o d z i się na to, aby zew n ętrzn y b ieg w y p a d k ó w d eterm in o w a ł w ew n ę tr z n y b ieg je g o ż y c ia 1.

S zk ic e p ió rk ie m są h ym n em ku c zci w o ln o śc i jed n o stk i. [...] R ozk az o p u sz c z e n ia P aryża2 stal s ię dla

n ie g o [B o b k o w sk ie g o ] p retekstem d o za k o sz to w a n ia p raw d ziw ej w o ln o śc i. [...] w śró d d o n ie sie ń o k o lejn y c h su k cesach armii n iem ieck iej zd o b y w a się na rzec z n ieo czek iw a n ą : je s t s z c z ę ś liw y . T o ch y b a je d n a z n a jw a żn ie jszy ch cech , ja k ie spraw iają, ż e S zk ic e p ió rk ie m są k sią żk ą tak fa scy n u ją cą . O statnie z w ła s z c z a lata p r z y z w y c z a iły nas do d z ie n n ik ó w pisarzy, które są u trzym an e w tonacji m inorow ej [...]. B o b k o w sk i [...] nie w sty d zi się o k a z y w a ć i o p isy w a ć u czu ć p o z y ty w n y c h , sta n ó w z a ch w y tu i u p ojen ia3.

(3)

W p am iętnym roku [1 9 4 0 ] B o b k o w sk i p o czu ł, że to co się dzieje o zn a cza k o n iec ep o k i, k o n iec j e d n e g o św iata. [...] W raz z pisarzem w tej p rzełom ow ej ch w ili k lęsk i, rozpadu sp ró ch n ia ły ch lorm ż y c ia ob u d ził się w B o b k o w sk im c z ło w ie k p rzygod y, débrouillard. [...]. T o je st p sy c h o lo g ic z n e p o d ło że S zk ic ó w . [...] Skala n astrojow a książki je st olb rzym ia. G óruje w niej ton u n iesien ia nad św iatem i ż y c ie m 4.

N ie w o jn a je st jed n a k g łó w n y m w ątk iem teg o pam iętnika. Jest tłem i p o czą tk o w y m im p u lsem , b o w iem upadek Francji w y z w a la niejako w p iszącym p o c z u c ie n ieu św ia d o m io n ej dotąd d o jr za ło ści. [...] E k sp lo zja czystej radości ży cia . [...] T o o sz o ło m ie n ie w o ln o śc ią , g d y d o ty c h c z a so w y św iat zapada się w n ic o ść i ch a o s, je st zja w isk iem n iezw y k ły m . Z asłu guje na b liż s z e spojrzenie''.

W spólnym m ianow nikiem pow yższych przytoczeń jest przekonanie, iż o spe­ cyficzności i randze dziennika przesądza m iędzy innymi utrw alone w nim up o je­ nie życiem i głębokie odczucie własnej istoty, przeżyw ane pom im o w szystkich obciążeń zw iązanych z wojną. Tego typu stany istotnie w ydają się niew iarygodne, bo niczyje życie nie jest przecież izolowane i by człow iek był zadow olony ze sw o­ jego istnienia, trzeba, by tak czy inaczej był zadowolony ze świata. T ym czasem Bobkowski nie m iał stałego zam ieszkania, niepokoił go los żony Barbary po zosta­ wionej w Paryżu i bezpieczeństw o rodziny w kraju, dzielił z innymi ew akuow any­ mi w szystkie trudy, a potem , po pow rocie do Paryża - uciążliw ości zw iązane z ograniczeniem żyw ności i opału. Ponadto na jeg o oczach rozpadała się rzeczyw i­ stość, nie przystaw ał do niej daw ny jej obraz, utrw alony na podstaw ie w cześniej­ szych wydarzeń i doświadczeń. Tym samym i świat mógł się wydawać nieokiełzna­ ny, i wypadki - niem ożliw e do przew idzenia, a próby określenia w łasnego m iejsca i kondycji - z góry skazane na niepowodzenie. Jak zatem m ożna przekroczyć p sy ­ chiczną przestrzeń swego życia, gdy owo życie pod względem fizycznym i psy chi­ cznym je st zagrożone?

Z tym pytaniem niezm iennie m ierzą się i badacze, i czytelnicy Szkiców , znacz­ nie istotniejszy je st jednak fakt, iż tekst w ciąż prow okując do szukania odpow ie­ dzi, w yraźnie w yróżnia się pośród wypowiedzi dziennikow ych tego okresu6. Opisy przeżyć, myśli i w ydarzeń znacznie odbiegające od stereotypow ych w y o b ­ rażeń i oczekiw ań odbiorców , uform ow anych dzięki lekturze innych dzienników , m ogą być traktow ane jako „nadm iar” w rozum ieniu Rom ana Zim anda7, jak o p rze­ pustka Szkiców do literatury. Pora zatem przyjrzeć się ow ym zapisom i ich sp oso ­ bom istnienia w tekście, a tym samym przeradzaniu się życiowego trafu w literacką kom pozycję.

M ateriału i pożyw ki dostarcza każdem u dziennikow i życie, ale w istnieniu żad ­ nego człow ieka nie znajdziem y gotowej fabuły literackiej. Opow ieść m ożna sko n­ struować porządkując wybrane elementy biografii według pewnej zasady, kierując się określoną strategią, nie zaw sze uśw iadom ioną8. Pełna historia w szystkich zd a­ rzeń z życia Bobkow skiego i w szystkich jeg o m yśli byłaby nudna. A utor nic tylko

(4)

w ybierał z m aterii swego istnienia fakty godne utrwalenia, ale i decydow ał o tym, w jaki sposób je przekaże. W tym sensie każda opowieść o jednostkow ej egzysten­ cji je st fikcją i zarazem kom pozycją.

Biorąc pow yższe pod uwagę, należy uw zględnić nie tylko kształt i tonację ana­ lizowanych tu zapisków, ale również ich usytuowanie w tekście. Już pobieżna lek­ tura Szkiców pozw ala zauw ażyć, że rozpiętość nastrojów jest zbyt duża, a funkcje niektórych partii zbyt różne, by wszystkie notatki w yrażające zachw yt życiem tra­ ktow ać jednakow o. Z tego pow odu przytoczę teraz notatki utrw alone latem 1940 roku na południu Francji, w czasie ew akuacji, która przerodziła się w podróż ro ­ w erow ą odby tą w tow arzystw ie w arszaw skiego taksów karza Tadeusza W ylota9. Dodam , iż te w łaśnie fragm enty stanow ią „żelazny” repertuar przytoczeń:

N a p e w n o nikt tu n ie w ie d z ia ł, dokąd id zie. S zli b ez celu . b y le przed sie b ie, bo inni szli. O pętani, zatruci tru cizn ą u c ie c z k i. A jed n o c ześn ie o d b y w a ło się to ja k b y p o za m ną. Jed yn ym u czu ciem w e m n ie jest teraz c ie k a w o ś ć , intensyw n a, gęsta, zbierająca się w prost w ustach, jak ślina. Patrzeć, patrzeć, w c h ła n ia ć , zap am iętać. P ierw szy raz w ż y c iu p iszę , notuję. I ty lk o to m nie pochłania. I p o za tym n a sy c ić się tą w sp a n ia łą w o ln o śc ią , ch a o se m , w śród którego trzeba so b ie radzić.

2 c z er w ca 1940 r. (s. 19) M o ż e n astąp iło zerw a n ie z p rzeszło ścią . N a r e sz c ie . Jestem w o ln y w tym za m iesza n iu . M o ż e n aw et zerw a łe m z sam ym sob ą. W spaniale. R ozpiera m nie. Żal? Z a c z y m , do diabła? Z a tam tym ż y c ie m ? T o był k oszm ar, b ezu stan n e d u szen ie się. K oszm ar lat gim n a z ja ln y ch , k oszm ar teg o ż y cia , do którego p rzyk raw ałem się , nie m o g ą c się n igd y sp otk ać z sam ym sobą. R o zm a w ia łem z so b ą p op rzez in n ych . 1 to p o p rzez k o g o ? P oprzez co?

18 c z e r w c a 1940 r. (s. 2 5 ) W spaniale, zw ierzęce uczucie rozkoszy, w której cała uw aga koncentruje się na szybkości, drogow skazach, jedzeniu i znalezieniu noclegu. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu nie m iałem w szystkiego do tego stopnia, tak absolutnie gdzieś - i pew'nie dlatego jest mi tak dobrze.

28 c z er w ca 1940 r. (s. 3 2 ) D z w o n ią d z w o n y — jeden w ię k sz y i stado m n ie jszy ch . D zw o n ią . A czarn e cy p ry sy , łąki. p ola i w in n ic e n io są ich d ź w ię k , podają so b ie coraz dalej, coraz słabiej. S łucham i patrzę. P iękn o m o ż e b y ć tak sa m o trudne do z n ie sie n ia jak ból. M ożn a j e z n o sić ty lk o do pew n ej gran icy, p r zeży w a ć do p ew n ej g łę b o k o śc i. 1 potem m dleje się w ew n ętrzn ie.

N ie b o je sz c z e bardziej p o ciem n ia ło i stało się fio łk o w e . B ły sn ę ły g w ia zd y . P o sz liśm y się m y ć do w ie lk ie g o basenu k o ło źródła. R o zeb ra liśm y się do naga. czerpali w o d ę m en a żk ą i w o ln o p o le w a li. C z y Francja je st G recją z teg o okresu, w którym z a c z ę to n a zy w a ć ją - A chają? W o k o ło terczały ś w ie r s z c z e , śliz g a ły się nietoperze. W ielk i sp ok ój. D łu g o n ie m o g łem usnąć. W sz y stk o , c o b y ło . przestało istn ieć. N ie b y ło mi n ic z e g o żal; w y d a w a ło m i się , ja k b y m w tej n o cy tu. na połu dn iu , po raz p ierw szy stąpał p o ziem i.

2 lip ca 1940 r. (s. 3 7 ) W racam o zm roku, jadąc w śród w in n ic. W in ogron a już dojrzew ają. Z siad łem z row eru i zerw a łe m c ię ż k ą k iść czarn ych o w o c ó w , pokrytych p rześliczn y m , sin a w y m p u szk iem . [...]. Z n ow u nic nie m y śla łem - jadłem w in ogron a. C zu łem ty lk o , ja k in te n sy w n o ść ż y c ia w z m o g ła się w;e m n ie do

(5)

o sta te c z n o śc i. C zu łem sw o ją m ło d o ść , p rzeżyłem j ą w tych kilku c h w ila ch tak, ż e krew p ow in n a była mi trysn ąć z e w sz y stk ic h por i p o m ie sz a ć się z so k iem w in o g ro n . Z łapałem ż y c ie , na m om en t, ale w y ra źn ie. T o b y ło w span iałe.

2 0 sierpnia 1940 r. (s. 5 2 ) R ozpiętość em ocjonalna tych fragm entów jest im ponująca, wszystkie stanow ią w sum ie rejestr nastrojów, którego granicę zjednej strony w yznacza upojenie, szał radości, największe napięcie i podniecenie psychiczne; z drugiej - ukojenie, błogość, odprężenie, spokój10. Silne i głębokie przeżycia, zagarniające całą św ia­ dom ość, najwyraźniej przeobraziły j ą i pozostaw iły swe piętno w dziennikow ym zapisie. Darmo tutaj szukać innych, poza ściśle osobistymi, uzasadnień tej radykal­ nej zm iany w dotychczasow ym ży ciu 11. Próbując ją d z iś zrozum ieć, należy się je d ­ nak bliżej przyjrzeć wspom nianej, zastanawiającej już na pierw szy rzut oka, opozycji wielkiej historii i historii osobistej. Specyficzna gra tych dwóch perspe­ ktyw rodzi liczne sensy, dynam izuje w ypow iedź i skłania do zw rócenia uwagi na odsłaniającą się w dzienniku filozofię czasu.

Katastrofa Francji i pogrążanie się całej Europy w wojennym kataklizm ie były bez w ątpienia porażające. To one podważyły sensowność dotychczasowych sposo­ bów ludzkiego wrastania w świat i oswajania egzystencji. Umiejętność korzystania z życia w normalnych warunkach każe wyobrażać sobie, że przeszłość była lepsza, niż to miało miejsce w rzeczywistości; wierzyć, że przyszłość ułoży się znacznie po ­ myślniej, niż dyktuje rozsądek; wypełniać teraźniejszość pasją lub złudzeniam i1-.

T ym czasem w iosną i latem 1940 roku nie tylko nie było m iejsca dla w y su b­ limow anej nadziei - że po spełnieniu pragnień w przyszłości czas zm ieni sw ą n a­ turę i zatrzym a się - ale przede wszystkim dla w łasnego zdrow ia psychicznego lepiej było w cale tych pragnień nie mieć:

Ten ca ły balast m yśli [...], balast p r z y sz ło śc i, odpadł. Jest w ojna, usiłu ję w ró cić do Paryża, c o b ęd zie jutro alb o za m iesią c zu p ełn ie nie w iem i nic m nie to nie o b ch o d zi. Ta p r z y sz ło ść m o że b y ć taka

i o w a k a , le c z na p ew n o n ie ta, ja k ą m ó g łb y m so b ie w y o b ra zić, (s. 70)

B y ły takie c z a sy , w których c z ło w ie k m arzył; d ziś m arzenie je s t c z y m ś tak b e z se n so w n y m , że m ożn a j e upraw iać ty lk o po to, żeb y nie w y jść z w praw y, (s. 8 3 )

Co więcej: niepewnego jutra Bobkowski nie równoważył gloryfikacją p rz e ­ szłości, ja k zwykli w takich w ypadkach czynić ludzie. Takie rekom pensaty najw y­ raźniej nie przystaw ały do jeg o natury, m iał ponadto tyle siły i odwagi, by przyjąć do św iadom ości fakt całkow itego rozsypania się dotychczasow ej rzeczyw istości oraz zanegow ania, nie tylko przez walczące strony, wartości cenionych od p ok o ­ leń. N ie bez przyczyny analiza europejskiej kultury i przyczyn jej kryzysu ma w Szkicach status stałego motywu, do którego, jak o w spółtw orzącego om aw iany tu w ątek pasji życia, jeszcze powrócę.

(6)

W arto w tym m iejscu zaznaczyć, że pogrążenie się w przeszłości pisarz uzna­ wał za pozbaw ione sensu: bo który okres z jeg o w cześniejszego życia m ógł b ez­ w zględnie uznać za norm atyw ny, za podstaw ę oceny św iata czasu w ojny? Opis i ocena tegoż świata często przekraczała granice ludzkiej wrażliw ości - trzeba było dużej sam odyscypliny, by nie poddać się naporowi chaosu. Tym bardziej nałóg w spom inania nabierał charakteru patologicznego:

O ludziach i zdarzeniach daw no m in ion ych m ów i się w cza sie prawie teraźniejszym , tak g łęb o k i je st nałóg p rzeszłości. Z auw ażyłem to ju ż w ie le razy, że szereg ludzi zatrzym ało się na dacie 1-szy w rześn ia 1939 i utknęło na niej w m iejscu. Potrafią się cofać, w przód ani kroku. T o, co było przedtem , cią g le żyje, lu d zie sprzeczają się o ja k ie ś tam rzeczy daw no leżą ce w gruzach, a r zec zy w isto ść je s t dla nich ja k sen m ęczą cy . Ludzie, których rzec zy w isto ść przejechała jak pociąg. N ie m ogli lub nie próbow ali do niej w sk o c zy ć; dali się przejechać, (s. 9 9)

W ten sposób w ojna poza bezpośrednim zagrożeniem życia przyniosła, jak byw a w przypadku traum atycznych przeżyć, odkrycie wartości istnienia po prostu, „tu i teraz” . Stw ierdzenie to je st tak oczyw iste ja k „złota m yśl z gatunku «kołduny to dobra rzecz»” (s. 151), tyle, że „napraw dę dobre kołduny trudno znaleźć” (s. 151), a konsekw encje przeobrażeń świadom ości byw ają niezw ykłe - o czym św iadczą ekstatyczne zapisy w Szkicach. W ypadki historyczne zaw iesiły życie oczekiw aniem i w spom nieniem , pozostało jedynie zerwać w ięzy z przeszłością: W sz y stk o , c o b y ło , przestało istn ieć. N ie b y ło m i n ic z e g o żal. (s. 3 7)

W p ew nej c h w ili najw yraźniej p o c z u łe m , ż e w sz y stk o przestało m n ie o b ch o d zić. Teraz, k ied y to p iszę , czu ję, że p ęk ło c o ś w e m nie. M o ż e nastąp iło zerw a n ie z p rzeszło ścią . N a r e sz c ie . Jestem w o ln y w tym za m iesza n iu , (s. 2 5 )

Otw arcie na to, co jest, co w łaśnie trwa, poprzedzała pozytyw na katastrofa, kie­ dy „pęka coś” , odchodzi, um iera przeszłość a raczej postrzeganie ukształtow ane w przeszłości. Tylko dzięki takiej „śm ierci” osiąga się cel w szystkich mistyk: w y­ zwolenie. Ponadto wysiłek fizyczny, zw iązany z w ędrów ką rowerową, szukaniem co dzień noclegu i jedzenia, pom ógł znieść dualizm cielesno-duchow y, najw yraź­ niej splatają się tutaj bowiem „oczyszczenie” poprzez wysiłek organiczny i prze­ m iana duchow ab .

O ile do tej pory pisarz zm agał się z narzuconą sobie rolą, o tyle dopiero w zaw ie­ rusze wojennej, wyruszając każdego ranka w drogę - wyprawiał się na spotkanie z samym sobą. To fundamentalne doświadczenie zapisane w dzienniku, w najgor­ szym obiektywnie okresie, rodzi refleksję, iż istotnie trzeba mieć wiele dośw iadcze­ nia, wiele przeżyć, by poznać sm ak codzienności i teraźniejszości14.

Sytuacje ekstrem alne, prow adząc do rozszerzenia św iadom ości sam ego siebie, w yw ołują rów nież uczucie chaosu. Człow iek staje wów czas w obec now ego zada­ nia: musi zapanow ać nad tym, co się w ydobyw a z jego w nętrza i zaprow adzić ład

(7)

we w łasnym życiu uczuciowym . Byw a jednak, jak wynika ze Szkiców , że ów chaos służy też dem askow aniu pozorności dotychczasow ego porządku i destru­ kcyjnej obłudy życia społecznego oraz sprzyja zanegow aniu hierarchii wartości przez owo życie społeczne narzucanej.

Czasu dośw iadcza się na dwóch poziom ach: jak o świadom ość czasu - gdy in­ tencjonalnie zw raca nań sw ojąuw agę, i jako poczucie czasu - gdy je st on ukrytym param etrem działań5. W analizow anych tutaj zapiskach i owa św iadom ość, i po ­ czucie, w pisują się w partycypację zw aną „w iecznym teraz”, charakteryzującym na przykład filozofię m istyczną i działania autoteliczne, w ażne sam e w sobie. W dniu 7 w rześnia 1940 roku Bobkowski notuje takie oto słowa:

N a jw a ż n ie jsz e je st T E R A Z i trzeba się n ie bać w y ssa ć to T E R A Z do końca, p otem od rzu cić i z a sta n o w ić się , jak by n astępne T E R A Z najlepiej w y k o rzy sta ć, (s. 7 0)

Przytoczona refleksja, korespondująca z poglądem Henriego B ergsona16 o nie­ ustannie upływającej, wciąż nowej rzeczywistości, znajduje na następnych stronicach swe uzupełnienie w wypowiedzi sięgającej po inspiracje do pism św. Augustyna. Połączenie tych dwu sposobów myślenia daje ciekawy rezultat, dlatego uczynię wyjątek i zacytuję efekt tego montażu, chociaż został on zapisany dwa lata po rowero­ wej wyprawie.

S ą to c h w ile , które staram się z a w sz e u ch w ycić, w których udaje mi się nieraz p rzeżyć naprawdę n ieu ch w y tn e t e r a z . Czas. P rzychodzą na m yśl zapom niane W yznania św . A u gustyna. C zas. to p rzeszło ść, teraźniejszość i przyszłość. P rzeszłości już nie ma, m inęła - p rzy szło ść j e s z c z e nie nadeszła, a teraźniejszość, rozpadająca się częścio w o w przeszłości i w p rzyszłości, jest nieuchw ytna. 1 w ła śc iw ie trzy są czasy: teraźniejszość rzeczy przeszłych, teraźniejszych i p rzyszłych . Jadąc cich ą drogą, zatopiony w jakiejś przedziwnej pełności, czuję specjalnie tę w ielk ą fikcję czasu, n ieu ch w y tn o ść te ra źn iejszo ści. W c z ło w ie k u w s z y stk o jest albo p rzeszło ścią , alb o p rzy szło ścią . T eraz p rzeży w a się p o p r z e z tamte dw a czasy. By w ają jednak m om enty, gdy jest tylko to. co je st - ch w ile tak krótkie, że nie dające się w yrazić żadną jednostką, a jednak w span iałe, bo pełne. Jedynie p o czu cie zupełnej p ełn o ści p o zw a la na u ch w y cen ie tego t e r a z . A le w takich ch w ilach czas w o g ó le znika, nie m a go. I m o ż e w łaśn ie ta b ezczasow ość, to zupełne oderw anie się od m atem atycznego charakteru czasu, w y p ełn ia nas ob yd w oje, (s. 435 i 4 3 6 )

Poza B ergsonow skim rozróżnieniem na czas subiektywny - psychologiczny i fizyczny, zw iązanym z dyskusją na tem at trw ania i pełni życia, odnajdziem y tu próbę określenia ruchom ego punktu, jakim jest teraźniejszość. Nie m a nic bardziej nieuchw ytnego niż ona, poniew aż dana je st człowiekowi jedynie w przem ijającej chw ili. Jednocześnie tylko w niej m ożna naprawdę odczuć w łasne „ja” , co jest z kolei źródłem przeżycia pełni - to w łaściw y powód, dla którego Bobkow ski tak dociekliwie stara się określić naturę tego, co wciąż umyka: przeniknięcie teraźniej­ szości bowiem , to poznanie podstaw ow ego aspektu b y tu 17.

(8)

Próby jej uchw ycenia przynoszą oczyw iście trudności; dzieje się tak dlatego, że każde TER A Z zdaje się dzielić na dwie części, dla których charakterystyczne jest, że nie są teraźniejsze. Pierw szą z nich stanowi to, co się w tej chw ili stało i przem ija, dru gą - to, co przyjdzie. Zm ienna aktualność zatem wciąż się rozpra­ sza, albo jeszcze nie istnieje, albo ju ż nie istnieje. U zm ysłow ienie tego faktu p ro­ w adzi do pytania: co znaczy wobec tego „być”, „istnieć”, „trw ać”? Próba w yjścia poza tę „fikcję czasu” (s. 435), poza, po Bergsonow sku zw ane, określanie czasu w kategoriach przestrzeni, przeprow adzone z pogw ałceniem odrębności i czasu, i przestrzeni, wiedzie w Szkicach ku... kontem placji, przeżyciu TERAZ. W ten sposób to, co na płaszczyźnie rozum ow ej stawia opór, je st po prostu praktykow ane w autotelicznych działaniach. Być m oże najbardziej charakterystyczną cechą dziennika je st właśnie praktyczne rozw iązyw anie problem ów , niem ożliw ych do teoretycznego rozstrzygnięcia. Tym sam ym w kształcie tej w ypow iedzi znajduje potwierdzenie, wiele razy przez autora wprost wypowiedziane, przekonanie o w yż­ szości praktyki nad teorią.

D ziałania autoteliczne to te, które stanow ią cel sam w sobie - donikąd nie zm ie­ rzają, chw ila następna nie różni się od poprzedniej, a je śli przeżycie chw ili jest do­ statecznie silne, czas w ogóle zastyga, podobne zresztą uczucia n u rtu ją tych, którzy bezinteresow nie percypują rzeczyw istość18. Sugestywne opisy takich w łaś­ nie czynności i obserwacji w Szkicach przesądzają o niezw ykłości dziennika: czę­ sto odnosi się wrażenie, że egzystencja Bobkow skiego w czasie w ędrów ki przez Tuluzę, M ontpellier, M arsylię i N iceę sprow adzała się do intensyw nego odczuw a­ nia ciepła, sm aku winogron i oliwek:

Z ap ad la noc, na n ieb o w y sz e d ł ja sn y k się ż y c . Jest zu p ełn ie w id n o , c isz a , lekki p lusk m orza. R ozk ład am y k o c na piasku, z m ałej w a liz e c z k i T ad zia robim y stół i je m y . Tej kolacji n ig d y nie za p o m n ę . N o c c ie p ła i jasn a, sreb rzystop op ielaty p iasek i sta n io lo w e m orze. A p etyt. N ie o p isa n a ro zk o sz, b e z m y śln a i zdrow a. P iękn o n ie p oru sza tu żadnych w sp o m n ień , nie kojarzy się z n iczy m - ani z m u zyką, ani z poezją, (s. 8 7 )

W stanach „w iecznego teraz” świat postrzega się w łaśnie tak, jak b y nie istniała przeszłość i przyszłość, a to, co jest, przedstaw ia się jak o nieruchom e19. N apaw a­ nie się krajobrazam i prowadzi tu do nadania chwili niezw ykłego w ym iaru, do przypisania jej szczególnej wartości. Znam ienne je st to, iż Szkice, łączące historię osobistą i dziennikow e zabiegi konstrukcyjne, spajają nieustanne dążenie do „uchw ycenia zdarzeń na bieżąco” i oczarow anie m om entem .

Przeżyw any zachwyt upodabnia się do ofiary, bo „spełnia” się go bez zastrze­ żeń i bez nadziei20, niczem u bow iem nie służy. Jego źródłem są bezpośrednie do­ znania, znaczenie m a to, co się widzi, czuje, nie to, co się wie - z tego też pow odu nie m a tu m iejsca na refleksyjność, a rzeczyw istość odzyskuje sw oją fakturę. Stąd

(9)

w tym dzienniku te „eksplozje krajobrazu”, „sm akow anie egzotyki”21. N ie bez

1

przyczyny mówi się, że jest to proza zm ysłow a“: odzyskiw anie m om entalnego św iata tłum aczy sugestyw ność opisów, wrażliw ość na doznania słuchowe, d oty­ kow e, w ęchow e i smakowe.

Z apisane w Szkicach, w arunkujące się wzajem nie, świadom ość czasu i jeg o p o ­ czucie m ieszczą się - ja k wspom niałam wyżej - w nurcie „w iecznego teraz”, a sw o jąran g ę zy skujądzięki pisarskim um iejętnościom Bobkowskiego. W arto za­ uw ażyć, że autor dziennika jaw i się jako twórca na dwóch płaszczyznach: ja k o ten, który m a tw órczy stosunek do czasu2j i ten, który to twórcze podejście, polegające na życiu chwilą, potrafi w yrazić w dziennikow ym zapisie. Ekspresywne, literackie oddanie autotelicznych czynności to z kolei najgłębszy m anifest w olności, bo: C z ło w ie k m o ż e d o św ia d c z a ć sw ojej w o ln o śc i albo w w a lc e o jej o ca len ie, a w ię c przez n eg a cję, alb o d zięk i jej p rzeżyw an iu i tw ó rczem u w yrażaniu. D rugi z w y m ie n io n y c h sp o so b ó w m a o w ie le d o n io śle jsz e z n a czen ie, b o w iem w ięcej je st w o ln o śc i w radosnym tańcu n iż w rom an tycznej o nią w a lc e 24.

O dzyskiw anie siebie poprzez chwile w ręcz m istycznego zachw ytu w najgor­ szym dla Europy okresie, to w dzienniku znaczące m iejsca - m iejsca, w których „ja” em piryczne autora przekracza dosłow ną em piryczność i zyskuje w ym iar un i­ w ersalny - w ym iar „ja” człow ieka zm uszonego regenerować hum anistyczny sens życia w najbardziej niesprzyjających w arunkach25. W arto teraz podkreślić fakt, że specyficzne rozumienie ludzkiej wolności zyskuje w Szkicach ramy w postaci w iel­ kiej historii, teatru wojny. D estabilizacja bow iem jest katalizatorem o czysz­ czających przeżyć, ale trudno też nie zauważyć, że nadaje im szczególny w ym iar. Aby tę kwestię przybliżyć - powrócę do opozycji perspektywy osobistej i historycz­ nej, utrw alonej w tym dzienniku.

Jednym z celów dzienników jest grom adzenie danych pozw alających autorow i lepiej ustalić osobow ość i sw oją duchow ą tożsam ość26. Analizow ane dotąd frag­ m enty Szkiców taką funkcję spełniały - poprzez fakt zapisania pom agały w yzna­ czyć granice własnej osobow ości i nie tylko stanowiły azyl w zgiełku ew akuacji, ale w yrażały oraz utrw alały upojenie dziw ną egzystencją w tym okresie. Nic ulega jed n ak w ątpliw ości, że cytaty, wcześniej zaprezentowane, to wycinek, który d o ­

m aga się kontekstu - w tym przypadku perspektyw y kronikarskiej.

N ie w olno tracić z oczu faktu, że dziennik B obkowskiego iskrzy kontrastam i, które ujaw nia na przykład takie oto zdanie, zapisane przed ogłoszeniem zaw iesze­ nia broni przez Francję:

Przy k olacji to w a r z y sz y ły nam koty i p sy, d e sz c z m ż y ł, z drogi d o la ty w a ł b ezu stan n y w arkot, zg rzy t i z a c h ły sty w a n ie się m o to ró w , dartych b ez litości; se n n o ść, spokój, (s. 2 8 )

(10)

Źródłem napięć jest spotkanie w jednym tekście autobiografa i pam iętnika- rza27. D la pierw szego w artością poszukiw aną je st osoba, podm iot poznający i przeżyw ający, a o autentyczność dba on tylko na obszarze życia w ew nętrznego. Dla odm iany - drugi pragnie być świadkiem wydarzeń, a w jeg o relacjach je d n o ­ stkowy punkt widzenia jest głównie poręką autentyczności opisu. Dążenia charak­ teryzujące te dw ie postaw y w każdym tekście są skierow ane w przeciw ne strony, ale konflikt ich interesów w Szkicach, pow stałych w czasie wojny, nasila się szcze­ gólnie, w łaśnie ze w zględu na czas powstania. Raz po raz autobiograf i pam iętni- karz zagarniają nawzajem swoje przestrzenie; pierwszy, poruszając się po obszarze myśli i uczuć, usiłuje objąć przeżyciem przestrzeń zewnętrzną, by zam anifestow ać sw ą niezależność od wypadków dziejowych, drugi - pośw ięcając uw agę prze­ strzeni dziejowej i w ypadkom historycznym , które z natury rzeczy dom agają się opisu - lekce sobie waży uczucia autobiografa lub wręcz usiłuje je stłumić, by zys­ kać czystość obrazu i zachować obiektywizm .

W tym kontekście wolność i upojenie życiem wpisane w tekst Szkiców nabie­ rają nie tylko wartości, ale i specyficznego zabarwienia. A utobiograf, zanurzony w „w iecznym teraz”, uw alnia się od czasu i przestrzeni poprzez kontem plację je d ­ nego i drugiego wym iaru, ale co rusz jego literacką relację z w ypraw w dziedziny ducha zagłusza pamiętnikarz, którego dom enąjest czas linearny - i nic w tym dziw ­ nego: prezentacja historii, przyczyn i spodziew anych konsekw encji w ypadków dom aga się solidnego oglądu przeszłości i teraźniejszości oraz projektu przyszłości, w ykreślonego dzięki analizie tego, co było i jest.

K olizje percepcji czasu wpisanych w te dwie role w konsekw encji prow adzą do rozbicia przestrzeni utworu, co oddaje następujący fragm ent, napisany na krótko przed pow rotem do Paryża:

Idę kupić c o ś d o je d z e n ia . Jest w sz y stk o , ludzie są tu JE SZ C Z E sz c z ę ś liw i, c z a s zep su ł się tu ja k stary budzik i nie c h o d z i, nie d zw o n i. N ie s te ty - trzeba g o b ęd zie dać do zegarm istrza i n astaw ić na g o d z in ę T E R A Z -tą . A w ted y brzęknie p rzera ź liw ie... N ie - ż y c ia i losu n ie da się „zb ą jero w a ć” . (s. 113)

Konflikt „w iecznego teraz” i czasu linearnego znajduje tu odbicie w podziale św iata na obszar objęty w ojną i Południe, niezarażone (jeszcze) złem, poddające się kontem placji. Słusznym będzie stwierdzenie, że niespójność świata zew nętrz­ nego - j e g o czasu i przestrzeni - jest funkcją rozbicia św iadom ości tego, który ten świat kreow ał, łącząc funkcję autobiografa i pam iętnikarza. Swej niespójności był więc św iadom y, nie wiadom o tylko, czy w pełni zdaw ał sobie sprawę z tego, że szwy jego św iadom ości uw idacznia dziennik.

W tym m iejscu warto podkreślić, iż analizując tekst dokum entu osobistego na­ leży, ze w zględu na jego cechy strukturalne, w ciąż łączyć dwie zasady: jed na

(11)

z nich m ówi, że fabuła jest kom pozycją, druga - że składniki tego, co odczytujem y jak o zasadniczą strategię tekstu, m ogły pow stać nie tylko w rezultacie autorskiego planow ania, lecz także jak o skutek autorskiej wizji świata i własnej osoby28.

A w ypow iedź B obkow skiego, o której kształcie decydują zderzenia płaszczyzn czasow ych i przestrzennych, jest w efekcie w równej mierze m anifestacją w olno­ ści, co i tej w olności, w chaotycznym świecie, zaklinaniem . Szkice nie tyle są opi­ sem ładu, co relacją z jego poszukiw ania i ocalania. Ta „m agiczna” funkcja w zm aga się w partiach „paryskich” . D zieje się tak dlatego, że am biw alencja inty- m istyki, polegająca na utrw alaniu stanów i ich jednoczesnym pow oływ aniu do ist­ nienia przez sam fakt zapisania, zostaje w analizow anym dzienniku w zm ocniona różnicą dążeń autobiografa i pam iętnikarza. To ten ostatni dom inuje we w spom ­ nianej części, będącej św iadectw em rosnącego obciążenia w ew nętrznego z pow o­ du niepokoju o losy Polski, Europy i jej kultury.

N ależy zw rócić uw agę na fakt, że przyrastaniu w tej części dziennika diagnoz kultury i cyw ilizacji starego kontynentu tow arzyszy ogólna zm iana tonu zapisków m ów iących o radości istnienia. Oto najciekaw sze z nich:

D ruga r o czn ica w y b u ch u tej w o jn y . N ie c h c e mi się u w ierzy ć. U d ało się , ja k dotąd, udało się przetrw ać. M iałem dotąd sz c z ę ś c ie . W styd m i, a le p o m im o w sz y stk o c o nas dotąd sp o tk a ło , j e s z c z e n ig d y w ż y c iu n ie c zu łem się tak s z c z ę ś liw y ja k p rzez te lata, naw et te d w a lata w o jn y . J e sz c z e n igd y w ż y c iu n ie czu łem się tak dobrze. P iszę to w pełni w ła d z u m y sło w y ch i nie u m iem so b ie teg o w y tłu m a c z y ć . A le czu ję to i n ic na to nie porad zę. M o ż e je ste m w tej ch w ili je d y n y m o k a zem teg o rodzaju? P och łan ia m n ie ż y c ie , to w sp a n ia łe, so c z y ste ż y c ie , ten Paryż czasu w o jn y , k ażd y dzień.

1 w rze śn ia 1941 r. (s. 188 ) Jadłem i z d a w a ło m i się , że to sen. Ż y c ie je s t w sp a n ia ły m w y n a la zk iem - pod w aru n k iem , ż e m o żn a ż y ć . Po d w ó ch latach ja s k in io w e g o ż y c ia w p a d łem n a g le w nastrój sło n e c z n e g o poranka p a ch n ą ceg o k a w ą i konfituram i. Z ap om in a się o w o jn ie i m a się u c z u c ie zupełnej sw o b o d y . Z d a w a ło mi się , że odm łodniałem o całe łata, w ew nętrzne napięcie ob n iżyło się i obok zupełnie zw ierz ęceg o r o zk o szo w a n ia się w sz y stk im w o k o ło , b yłem w ła ś c iw ie ro ztrzęsio n y .

5 w rze śn ia 19 4 2 r. ( 3 1 5 ) W ierzę w' koty i w rum, i w sło ń c e , i w z ie lo n e d rzew a, i w w o ln o ść . C h cę m ieć p raw o zd ech n ą ć z g ło d u , jeżeli so b ie n ie dam rady. 1 ż y ć - na lito ść boską, ż y ć trochę tak. ja k m n ie s ię p odoba, a n ie k o n ie c z n ie tak, jak pod ob a się jakiejś za s... id e o lo g ii. A m en .

7 lipca 1943 r.(s. 4 1 8 i 4 1 9 ) N ie brakuje tu jasnych akcentów , ale też nie je st to tonacja ekstatyczna, do j a ­ kiej przyzw yczajają czytelnika partie napisane na południu Francji. Poziom na­ stroju obniża tu w łaśnie perspektyw a kronikarska, nie skłaniająca do optym izm u.

(12)

Teraz pragnę jedynie podkreślić, iż cytow ane wyżej fragm enty spraw iają, że upojenie i życiem , i w olnością w Szkicach nie pozw ala się określić jak o „hedonizm negatyw ny”29 - radość teraźniejszością, której źródłem je st jedy nie przekreślenie nadziei na dobrą, pogodną przyszłość. Gdyby tak było, hym n na cześć istnienia w partiach pisanych w 1943 i 1944 roku pow inien brzm ieć donośniej - w m iarę upływ u czasu przybyw ało bow iem pow odów do m yślenia o tym , co będzie, w k a­ tegoriach katastroficznych. Bobkowski natom iast był zbyt uw ażnym obserw ato­ rem, by nie w idzieć, ku czem u zm ierza Europa. D ziennikow y zapis skłania tym samym ku wnioskowi, iż odzyskiwanie siebie w czynnościach niczemu nie służących, m edytacji, pom im o tego, co m a się odwagę na co dzień postrzegać - to próba p o ­ godzenia sprzeczności, w ypracow ania rów now agi duchow ej, nadania sensu u lot­ nem u życiu.

K ontynuację tych wątków napisało oczyw iście życie, poddane obróbce tym ra­ zem w notatkach i listach pisanych przez B obkow skiego do przyjaciół. D w adzie­ ścia lat po w łóczędze po południowej Francji, kiedy przyjął do w iadom ości, że je st chory na raka, tak pisał o radości istnienia:

C a ło ść je st afirm acją ży cia , teg o tutaj, t e r a z - a l e trudno c o in n eg o a firm o w a ć stojąc nad grob em [...]. C o ś m usi b y ć ze m ną n ied ob rze, bo ten grób m nie fe n o m e n a ln ie o ż y w ia i ch yb a n igd y w ż y c iu tak tryskająco ż y c ie m nie ż y łe m , ja k teraz30.

N ie m y śla łem , że d ożyję do dzisiaj. C ieszę się ż y c ie m , ch o ć śm ierć stale stoi poza m oim i p lecam i. Czuję ją z a w sze. P rzeszedłem na k o eg zy sten cję i ja k o ś się udaje. Szalona rozk osz życia, z w y c z a jn e g o istnienia, kręcenia się, pracy, najdrobniejszych głupstw .

(22 XII 1960 r.)31

Przypisy

1 P. R odak. D w a dzienn iki. B o b k o w sk i i T rze b iń sk i, „ T w ó r c z o ść ” 1995, s. 3, 7 6 i 79. 2 B o b k o w sk i zn a la zł się w e Francji w io sn ą 1939 roku.

3 J. Z ieliń sk i, W ielki S p o k ó j, „ T e k sty ” 1991, nr 1/2, s. 9 8 i 99.

4 T. T e rleck i, A n d r ze j B o b k o w sk i [ w :] te g o ż , S zu k a n ie r ó w n o w a g i, Londyn 1985, s. 3 3 5 , 3 3 6 . 3 3 7 .

5 J. G o n d o w ic z , R o z c za r o w a n ie E u r o p ą ,, „P rzegląd K a to lick i” 1990, nr 6, s. 7.

6 S zk ic e stają się też p od staw ą porów nań, ja k to m a m ie jsc e w pracy P. R odaka D w a d zie n n ik i..., s. 7 5 - 9 2 .

7 R. Z im and, D ia r y s ta S tefan Ż, W rocław 1990, s. 6 - 4 1 . 8 W. J. O ng, O ra ln o ść ip iś m ie n n o ś ć . Lublin 1992, s. 191.

9 W sz y stk ie cytaty z o m a w ia n e g o d zien n ik a p o c h o d z ą z w ydania: A . B o b k o w sk i S zk ic e p i ó r ­

k iem , W arszaw a 1995. D alej w n a w ia sie podaję stronę.

10 U p o jen ie i u k ojen ie ja k o d w a sp o so b y p rzeży w a n ia s z c z ę ś c ia op isu je W . T a ta rk iew icz w pra­ c y O sz c z ę ś c iu , W arszaw a 1985, s. 8 6 i 87.

(13)

11 J. Z ie liń sk i, o p .cit., s. 99.

12 J. G uitton, S en s c z a su lu d zk ie g o , W arszaw a 1989, s. 19.

13 Problem m isty c z n e g o w y z w o le n ia i p rzełam yw an ia d u alizm u c ie le s n o -d u c h o w e g o zo sta ł o p i­ sany przez A . S u lik o w s k ie g o w pracy P a sje s p o r to w e A n d rze ja B o b k o w sk ie g o ..., s. 8 0 i 81.

14 J. G uitton, o p .c it., s. 7.

15 W . P a w lu czu k C z a s w ró ż n y c h sy ste m a c h a k ty w n o śc i lu d zk ie j, [w:] S to su n e k d o c z a s u w r ó ż ­

n ych str u k tu ra c h k u ltu ro w y c h , pod. red. Z. C a c k o w sk ie g o , J. W o jc z a k o w sk ie g o , W a rsza w a 1987,

s^ 2 9 i 30.

16 H. B erg so n , E s s a i s u r le s d o n n e è s im m é d ia te s d e la c o n sc ie n c e , Paryż 1 982, s. 5 6 - 1 0 5 . 17 J. G uitton, o p .c it., s. 8.

18 W. P aw lu czu k . o p .c it., s. 3 0 i 38.

19 Z b liż o n e ak cen ty m o żn a o d n a leźć w w y p o w ie d z i M .F. R. L am m en ais, w której relacjon u je sw ój stan u n ie sie n ia m isty czn eg o : „I od tej c h w ili ja k gd yb y n ie istn ia ło ju ż dla m n ie ani « p rzed tem » ani « p otem », ujrzałem w jednej ch w ili i jed nocześn ie to, co ludzie [...] z w ą p rzeszło ścią , teraźnie jsz o ś­ cią i p r z y sz ło śc ią ’’. M .F. R. L am m en ais, W y b ó r p ism , W arszaw a 1970 r„ s. 143. C yt. za : W . P a w lu ­ czu k , C z a s w ró żn y c h sy ste m a c h ..., s. 39.

20 J. G uitton, o p .c it., s. 25. 21 A . S u lik o w sk i, o p .c it., s. 84. 22 J. Z ie liń sk i, o p .c it., s. 101.

23 B. S u ch o d o lsk i, W ie lo ra k i sto s u n e k d o c za su i w ie c z n o ś c i w j e d n e j k u ltu rze , [w :] S to su n e k d o

c za su ..., s. 15 i 16.

24 T. G ad acz, W y ch o w a n ie d o w o ln o ś c i, „Z nak” 1993, nr 9, s. 6.

25 O d w o łu ję się do kategorii „ja” e m p iry czn eg o i „ja” u n iw ersa ln eg o p rzed sta w io n y ch przez M. Janion w k sią ż c e O d n a w ia n ie zn a c ze ń , K raków 1980, s. 2 31.

26 Z. Ł apiński „ J a " F e rd y d u rk e ..., s. 86.

27 C harakterystyce tych d w ó ch p ostaw p o św ię c a u w agę M . C zerm iń sk a w pracy A u to b io g r a -

fiz m : s z a n sa c z y p u ła p k a ?, „Punkt” 1978, nr 4, s. 1 9 - 2 1 .

28 R. Z im and, D ia r y s ta S tefa n Ż ..., s. 33.

29 O k reślen ie, jak i sam o stw ierd ze n ie o d n o szą ce się do S zk ic ó w p o ch o d zą z pracy: R. Lubas- B artoszyń sk a, P ro b le m p r z y s z ło ś c i w te k s ta c h a u to b io g ra fic zn y c h , [w:] tejże, M ię d z y a u to b io g r a fią

a lite r a tu r ą , W arszaw a 1993, s. 67.

30 S ło w a p o ch o d zą z listu do T y m o n a T e rleck ieg o , p isa n e g o 3 IX 1959 r. a o p u b lik o w a n e g o w „ K resach ” - „ K resy ” 1992, nr 12, s. 97.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ii. Próba odgadnięcia znaczenia tytułu. Nauczyciel prosi uczniów o indywidualne dokonanie analizy słowa początek. Następnie wnioski uczniów nauczyciel stara się odnieść

szych na świecie, poszło na dno i na szmelc. Oto do czego doprowadziła polityka «i temu trochę i tamtemu nie zawadzi». Sam gest samobójstwa floty jest piękny

Podróżując  rowerem  przez  Francję,  Bobkowski  wielokrotnie  napotykał  na  przejawy typowo francuskiego nieprzyjmowania do wiadomości pewnych fak- tów, 

269 Zob.. 186 musiał dorzucić: «Przeklęci niech będą papiści i ci wszyscy, którzy Ci bluźnią»” 271. Abstrakcyjność oraz „pustka pojęć” osiąga swoje apogeum w

W ramach tematu hydrografia model ESRI_INSPIRE przewiduje przechowywanie obiektów zarówno w postaci warstw prze- strzennych, jak i tabel danych nieprzestrzennych.. Przyjêta

Czy chodzi tu wyłącznie o nowych osadników (z dokumentu nie wynika, aby byli oni Niemcami), którzy m ogliby tworzyć samodzielne osiedle (vicus), czy o wszy­

Janusz Pasterski – profesor nadzwyczajny w Zakładzie Literatury Polskiej XX i XXI Wieku Instytutu Polonistyki i Dziennikarstwa Uniwersytetu Rzeszowskie- go.. Autor książek:

The integrated delivery process allows contractors to contribute their expertise in construction techniques early in the design process resulting in improved project quality