• Nie Znaleziono Wyników

Współpraca Aleksandra Świętochowskiego z lwowskim "Tygodniem": autorstwo Listów z Niemiec i Listów z Krakowa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Współpraca Aleksandra Świętochowskiego z lwowskim "Tygodniem": autorstwo Listów z Niemiec i Listów z Krakowa"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Mazan

Współpraca Aleksandra

Świętochowskiego z lwowskim

"Tygodniem": autorstwo Listów z

Niemiec i Listów z Krakowa

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 17-18, 153-169

(2)

Bogdan Mazan

WSPÓŁPRACA ALEKSANDRA ŚWIĘTOCHOWSKIEGO Z LWOWSKIM „TYGODNIEM”

A utorstw o Listów z Niemiec i Listów z Krakowa

Początki publicystycznej i literackiej kariery A leksandra Święto­ chowskiego łączy się przede wszystkim z „Przeglądem Tygodniowym”. Mniejsze znaczenie przyw iązuje się do faktu, że praca dla „Przeglądu” nie przeszkadzała m u w pisaniu artykułów dla innych pism w arszaw ­ skich — jak „Gazeta Polska”, „Opiekun Domowy”, „Niwa”, „A teneum ”,

„K urier Codzienny”, oraz dla „Tygodnia” lwowskiego. Nawiązywaniu nowej współpracy tow arzyszyły niem al każdorazowo duże oczekiwania twórcy: nadzieje na większą samodzielność, większe apanaże itd. W kilku przypadkach brana też była pod rozwagę możliwość związania się na stałe z nowym pismem i odejścia z „Przeglądu”. Gdyby tych nie s ta r­ czyło, są jeszcze inne powody, skłaniające do dokładniejszego rozpatrze­ nia się w młodzieńczych kontaktach pisarza z prasą w arszaw ską i — jak w niniejszej pracy — pozakordonową. Późniejsza działalność pisarza w konspiracyjnym Towarzystwie Literackim (1887 - 1901) dowodzi usil­ nych starań o możność nieskrępow anej wypowiedzi. Ówcześni bibliogra­ fowie musieli, rzecz jasna, przemilczeć wszystkie publikacje powstałe w takich okolicznościach. P rzy jęta tu taj hipoteza, że istniały jakieś an­ tecedencje działalności w Towarzystwie Literackim doprowadziła do znalezienia w „Tygodniu” nieznanych prac Świętochowskiego, co jest powodem zajęcia się również bliżej okolicznościami i szczegółami jego współpracy z „Tygodniem ”.

*

H- *

Od września 1874 r. ukazywało się we Lwowie pod redakcją Józefa Rogosza pismo tygodniowe pt. „Tydzień Literacki, A rtystyczny, Nauko­

(3)

— 154 —

w y i Społeczny” (wydawcy: Rogosz, F. H. Rychter). Założenie tego pisma, adresowanego do „najszerszych w arstw społeczeństwa” *, było zarazem realizacją części rozległego program u ożywienia ruchu kulturalnego w Galicji. Redaktor „Tygodnia” zamierzał także bowiem doprowadzić do powstania tow arzystw a literackiego oraz tow arzystw a popierającego ro­ dzimą sztukę.

Rogosz konsultował swoje plany z Kraszewskim, który — jak w ia­ domo — wydawał w Dreźnie w latach 1870 - 1871 pismo „Tydzień Poli­ tyczny, Naukowy, L iteracki i A rtystyczny”. Był przekonany, że „pu­ bliczność” galicyjska staw i opór trudnem u i am bitnem u programowi. Dlatego zamierzał „uczyć ją bawiąc” poprzez rozbudowanie części be­ letrystycznej. Największe trudności przew idyw ał z zapełnieniem działu popularnonaukowego, koncentrującego się na zagadnieniach historii, estetyki i nauk przyrodniczych. Części literackiej pisma miało przyśw ie­ cać hasło „piękna”, a naukowej hasło „krytyki zdrowego rozum u”. „Ty­ dzień” miał być pismem „uczciwym”, bardziej ceniącym głoszenie zasad prawdziwego postępu niż rentow ność2. Uzupełnił te założenia Jan Lam w pierwszym tzw. artykule „kierującym ” (programowym), w którym do­ wodził, że można bez popadania w sprzeczność sprzyjać obu najw ażniej­ szym kierunkom we współczesnym życiu intelektualnym : pozytywizmowi i idealizmowi. Obowiązkiem literatu ry , stwierdzał, jest wytyczanie drogi kompromisu, bowiem przyszłość należy do tego, „kto potrafi utrzym ać równowagę między pozytywizmem a idealizmem i oddać każdemu z tych dwóch bóstw, rzeczywistości i ideałowi, haracz należny” 3. Rogosz solen­ nie zapewniał Kraszewskiego, że nie odstąpi od program u przedstawio­ nego przez Lama i że za wszelką cenę — „choćbym miał cały m ajątek stracić” — utrzym a wydawnictwo 4. Jeśli się jednak weźmie pod uwagę skłócenie rozbitego na liczne ugrupow ania obozu liberalno-dem okratycz­ nego w Galicji, niezdolnego do skutecznego przeciwstawienia się kon­ serw atystom , jak również pewne cechy charakteru Rogosza (chwiejność poglądów, napastliwość) i prześladujące go niepowodzenia finansowe, nie było z góry większych nadziei na długi żywot pisma 5.

Do połowy 1875 r. zainteresowanie czytelników „Tygodniem”, w praw ­ dzie „bardzo powoli”, ale w zrastało (IV k w artał 1874 r. — 965 p ren u ­ m eratorów , I kw artał 1875 r. — blisko 1200), nie zabezpieczając jednak dalszego bytu pisma od strony finansowej. W pierwszym półroczu 1875 r. Rogosz dopłacił do w ydaw nictw a 3 tys. guldenów. Na początku 1876 r., po okresie pewnego zastoju, odstąpił tygodnik „kilku młodym ludziom” f>, aby umożliwić sobie pod koniec tego roku powrót do „Dziennika P o l­ skiego”, który przejął w raz z H enrykiem Rewakcwiczem i Janem Ł a­ mem. W 1876 r. i na początku 1877 podpisywał jeszcze „Tydzień” jako redaktor i wydawca, ale dopływ nowych sił do redakcji był już widocz­

(4)

ny. Pojaw iły się np. w piśmie w większej ilości prace Ochorowicza. Od lutego 1877 r. na czele kom itetu redakcyjnego stanęli oficjalnie: J. Ochorowicz, B. Abakanowicz i A. D. Bartoszewicz, którzy w praktyce kierowali redakcją przynajm niej od grudnia 1876 r. 7

Do grona współpracowników „Tygodnia” należeli m. in.: M. Bałucki, W. Bełza, P. Chmielowski, B. Czerwieński, J. I. Kraszewski, J. Lam, I. Maciejowski (S ew er)8, Cz. Pieniążek, T. Romanowicz, W. Sabowski, P. Święcicki, A. Świętochowski, P. Wilkońska. Pismo zostało dobrze przyjęte przez prasę pozytywistyczną w Warszawie. Sprawozdawca „Ni­ w y”, oceniając pierwsze trzy num ery tygodnika, stwierdzał:

odznacza się [«Tydzień»] w ielk ą rozm aitością treśc i i niepoślednią żyw ością .Łtylu. [...] K ie ru n e k pism a u m ia rk o w a n y , uw zględniający zarów no w y n ik i b ad a ń n au k o w y ch w e w szy stk ich za k resa ch w iedzy, ja k i bieżące p o trzeby k r a ju ” 9.

Kiedy latem 1874 r. Rychter szukał w Warszawie współpracowników dla „Tygodnia”, redaktor „Przeglądu Tygodniowego” Adam Wiślicki za­ proponował mu Świętochowskiego, którego również Leopold Mikulski nam aw iał do podjęcia tej współpracy, sądząc o „Tygodniu”, że będzie to „porządne pismo i że egzystencja jego na dość pewnych oparta jest podstaw ach” ł0.

Współpracę z pismem rozpoczął Świętochowski w grudniu 1874 r. cy­ klem korespondencji pt. Listy z Niemiec, publikując nieomalże równo­ cześnie podobny cykl w „Przeglądzie Tygodniowym”. We wstępie do pierwszego odcinka Listów pisarz zdawał sprawę z trudności w jedno­ czesnym zaaklim atyzow aniu się w obcym środowisku i w nowym piśmie: „Jeślim dotąd nie chciał wTy stąp ić ja k o k o resp o n d e n t n a łam ach «Tygodnia», m im o w ezw ań S zanow nej jego R edakcji, w uporze ty m tk w iła nie tylko obaw a p odołania roli, k tó ra w m oim p isa rsk im zaw odzie m ia ła być debiutem ; z tą bow iem p o b u d k ą łączyły się jeszcze, ja k o w ażna siła odporną, p rz y k re uczucia zrodzone pod d ziałan iem elem entu, k tó ry m i obserw ow ać pow ierzono. Tyś p rzy w y k ł do żyw iołu niem ieckiego — ja m w eń w p ad ł niedaw no; tyś już osw oił się z w p ływ am i tego bezbrzeżnego oceanu, k tó ry się G erm a n ią zow ie — ja znalazłem się na nim po ra z p ierw szy [...]” 11

W latach 1874- 1876 zamieścił Świętochowski w „Tygodniu” rozpra­ wę popularnonaukow ą Dziedziczność charakteru, esej filozoficzny Filo­

zof owie-niewolnicy, obrazek dram atyczny Antea, recenzje wydanych w

języku niemieckim dzieł F. Hellwalda Historia ku ltu ry w jej naturalnym

rozwoju do teraźniejszości i R. Roeplla Polska w połowie X V III w ieku

oraz cykle korespondencji: Listy z Niemiec i Listy z Krakowa 12 — na ostatnim odcinku tego cyklu z 23 IV 1876 r. zakończył ścisłą współpracę z pismem. W ciągu najbliższych lat przedrukow ano jeszcze tu taj dwie jego prace 1S.

W liście do Rogosza z początku 1875 r. Świętochowski w yrażał goto­ wość podpisywania w łasnych prac w „Tygodniu” całym nazwiskiem

(5)

— 156 —

dziczność charakteru) 14. Redakcja pisma, chociaż z zasady nie zdradzała

nazwisk swoich anonimowych w spółpracow ników 15, jednak zamieściła informację, że autorem głośnego w Krakowie dram atu Niewinni, u k ry ­ w ającym się pod pseudonimem Wł. Okoński, jest A. Świętochowski — ,,stały w spółpracownik” „Tygodnia” 16. W 1875 r. w spółpraca rokow ała jak najlepsze nadzieje, w tedy bowiem Świętochowski m yślał poważnie o zwią­ zaniu się na stałe ze L w ow em 17. Dobre stosunki były podtrzym yw ane przez pełne zrozumienia dla intencji pisarza w zm ianki w „Tygodniu” 0 Niewinnych i Ojcu Makarym. Świętochowski doceniał rolę protekto­ ra miejscowych „młodych” spełnianą przez „Tydzień”, przeciw staw iający się „starym ” reprezetnow anym przez „Ruch L iteracki”, i czuł, że bierze udział w tej ryw alizacji obozów:

„«Tydzień», piek ieln y «Tydzień», k tó ry śm ie chw alić Ojca Makarego, a błotem m azać O jca G oliana, przyzw aw szy n a pom oc w szystkie potęgi d u ch a ciem ności postępem zw anego, odniósł zw ycięstw o n ad «Ruchem». G dyby się to zgorszenie stało w W arszaw ie, nie byłoby ta k dziw nym , bo w y, nieom yci w odą z L ourdes,

jeszczeście nie p rzejrzeli. A le w naszej G alicji... w św iętej G alicji i L odom erii — to bolesne! P rzypuszczam , że chyba niebo nas w cnocie dośw iadcza i h a r tu je . Bo przecież niepodobna, ażeby Bóg błogosław ił organow i, n a k tó ry m g r a ją L am 1 O koński.” 18

Rogosza mógł od uściślenia współpracy powstrzym ywać znany rad y ­ kalizm Świętochowskiego, właściwy pozytywistom warszawskim. Porów ­ nanie „Tygodnia” pod względem program u i tem peram entu z pokrew ­ nym i pismami w K rólestw ie w ykazuje istotne różnice, m ające wpływ na niespójność związków między tym i środow iskam i19.

Omówienia w ym agają przypisane dopiero tu taj Świętochowskiemu

Listy z Niemiec i Listy z Krakowa. Publikacje te staw iają twórcę w nie­

znanym dotąd świetle i uzupełniają wiedzę o kontaktach pozytywistów’ w arszawskich z Galicją. Przy ustalaniu autorstw a Listów z Niemiec rolę wskaźnika zewnętrznego spełniła wzmianka dotycząca Świętochowskiego w pracy zbiorowej Szkoła Główna Warszawska: „Z Lipska, oprócz «Prze­ glądu Tygodniowego», był korespondentem «Tygodnika» [!J lwowskie­ go” 20, którą można było zbagatelizować, gdyż noty bibliograficzne w tej pracy grzeszą nieścisłością, gdyby nie budzące dociekliwość słowo „oprócz” i fakt, że współpracownikam i w ydaw nictw a byli m. in. P. Chmielowski, A. Dygasiński, J. K otarbiński i J. Baudouin de C ourte­ nay, dobrze wszyscy obeznani z twórczością Świętochowskiego. Trafność tego tropu, będącego podnietą do poszukiwań w określonym kierunku, ale nie przekonywającym dowodem (zważywszy, iż wobec wskaźników" zew nętrznych przy ustalaniu autorstw a obowiązuje zasada ograni­ czonego zaufania) potwierdził fragm ent listu Adolfa Wiesiołowskiego do Świętochowskiego z 1 1X 1875 r.: „[...] «Tydzień» jednak najregularniej odczytywam, a raczej pańskie korespondencje” 21. Trop ten potwierdziło

(6)

również porównanie tekstu Listów z pracam i Świętochowskiego na tem at Niemiec, zamieszczonymi w „Przeglądzie Tygodniowym”, tj. z cyklem korespondencji Z Niemiec (PT 1874, n r 27, 29, 33, 38, 39, 43, 49; 1875, n r 1, 6, 10, 15, 30; 1876, n r 1, 4) oraz z artykułam i: Przegląd literatury

niemieckiej (PT 1875, n r 27, 28), Literatura niemiecka (PT 1875, n r 33,

34), Niemiecka prasa (PT 1875, n r 41, 43, 45, 49). W Listach z Niemiec przew inęły się te same co w w ymienionych publikacjach tem aty i zagad­ nienia, niekiedy w identycznym bądź praw ie identycznym ujęciu. Toż­ sam e okazuje się też zaplecze m ateriałow e porównywanych tekstów. N iektóre zaw arte w Listach w ątki myślowe a także błyskotliwe, orygi­ nalne sform ułow ania pojawiły się w publicystyce Świętochowskiego wcześniej, inne zostały powtórzone w późniejszym czasie. Zwykła to rzecz w przypadku publicysty tak mocno jak Świętochowski przyw ią­ zanego do w łasnych myśli, ujęć stylistycznych, naw et anegdot. W po­ rów naniu z artykułam i w „Przeglądzie” pewne kwestie zostały wyakcen­ tow ane w „Tygodniu” mocniej, np. spraw a prześladowania ludności al- zacko-lotaryńskiej oraz K ulturkam pfu i katolicyzmu w Poznańskiem. A utor Listów, korzystając z większej niż w innych dzielnicach swobody słowa, snuł na m arginesie tych spraw spostrzeżenia i paralele dotyczące sytuacji Polaków w Królestwie. Pisał na przykład:

„C zytając co pisze głośny dziś w N iem czech k ro n ik a rz n ajnow szej politycznej m a rty ro lo g ii G u sta w R asch o P ru sa k a c h w A lzacji i L o ta ry n g ii [w: Die Preussen

in Eisass und L othringen. B raunschw eig 1874], zdaje ci się, że to p rze ró b k a k r w a ­

w y ch polskich dziejów przechrzczonych i p rze b ra n y c h w n ie m ie ck o -fran c u sk ie stosunki. T enże sam ucisk, gniotący zw yciężonych, toż sam o ty ra ń stw o zwycięzców, też sam e p rze ślad o w a n ia narodow ości, języka, obyczajów , praw , szkół, religii, taż sa m a nien aw iść w m ord o w an y ch i zaciekłość w m o rd u ją cy ch — słow em w każdym ry sie zd u m iew ające podobieństw o dw u p o tw o rn y ch bliźn iąt, z k tó ry ch jedno zro ­ dziła niew ola n ad W isłą, d ru g a n ad R enem . C zuł to sam au to r, gdy spojrzaw szy n a te n cm en tarz, k tó ry się A lzacją i L o ta ry n g ią zow ie n ie znalazł w pam ięci od­ pow iedniejszego o k rzyku nad sła w n e l’o rd re reg n e à V arso v ie” (T 1874, n r 13, s. 212). W streszczeniu wymienionego dzieła dla „Przeglądu” zabrakło ze względów cenzuralnych przytoczenia czy choćby zreferowania zaw artej w zakończeniu powyższego cytatu wypowiedzi Rascha, będącej odpowie­ dzią na pytanie: „Znasz pan w nowożytnej historii coś podobnego?” (PT 1875, n r 46, s. 388). W w ersji z „Przeglądu” pytanie to przybrało postać retoryczną. W innym miejscu Listów z Niemiec autor, polemizu­ jąc z pracą E. Reicha Studien über die Volksseele (Jena 1876), proroku­ jącą szybki (w ciągu 50 lat) upadek ducha narodowego w „Warszawie z jej okolicami” replikował:

„Języ k te n zaś [polski] w «W arszaw ie z jej okolicam i» w cale jeszcze sobie nie u sy p a ł m ogiłki, a n a w e t n a b ra ł potężnych sił żyw otnych. C isną go tam , bez za­ przeczenia, k ochany p a n ie ak a d em ik u , n ie u stę p u je on je d n a k an i n a tro ch ę z m o­ w y to w arz y sk iej, w zm aga się w pobudzonej lite ra tu rz e , w sp ie ra się n a olbrzym io ro zw in ię tej prasie. W zględem przyszłości tru d n o robić obliczenia ścisłe, zblad ła

(7)

— 158 —

w nieszczęściach n ad z ie ja w y k re śla z rac h u n k u złudzenia, je d n ak ż e su m u ją c tylko p raw dopodobieństw a, m ożem y się szczerze roześm iać n a w różbę p ru sk ieg o a k a ­ d em ika. Ha! Może ja k i h u ra g a n p rzeciągnie ze W schodu po polskich n iw ach i zm ie­ cie z n ich lu b w y rw ie n aro d o w e zasiew y! W szystko to być może, zw łaszcza, że H unow ie i W andale nie zeszli z E uropy ta k bezpotom nie, ja k się d o tąd h isto rii zd a w ało ” (T 1876, n r 5, s. 116).

Czyniąc przy dochodzeniu autorstw a zadość wymogom k ry ty k i w e­ w nętrznej, trzeba dodać, że autor Listów z Niemiec dem askował się właśnie dobrą znajomością stosunków w Królestwie, zwłaszcza dzienni- karsko-wydawniczych. Demaskował go również do pewnego stopnia, choć nie wobec przeciętnego czytelnika ani naw et cenzora, krąg dobrych zna­ jom ych (Baudouin de Courtenay, W ładysław Gosiewski). W ażnym iden­ tyfikacyjnym wskaźnikiem są również zainteresow ania naukowe autora

Listów historią cywilizacji, filozofią, etnologią i antropologią, zwłaszcza

jego sądy na tem at określonych dzieł i badaczy (np. na tem at Völker­

kunde O. Peschla, Geschichte des Materialismus A. F. Langego czy prac

wybitnego polskiego etnologa J. Kubarego), które są tożsame ze znanymi skądinąd sądami Świętochowskiego.

W jednym z Listów autor proponował napisanie dla „Tygodnia” re ­ cenzji Historii kultury... F. Hellwalda, na co redakcja w przypisie do

Listu wyraziła zgodę22. W krótce ukazało się w piśmie podpisane przez

Świętochowskiego pełnym nazwiskiem omówienie dzieła Hellwalda. Jest to kolejny wskaźnik identyfikacyjny. Trudno bowiem przypuścić, ażeby na tej samej stronie 23 mogła się pojawić w „Tygodniu” podpisana przez Świętochowskiego pełnym nazwiskiem recenzja i oczywisty plagiat jego korespondencji Z Niemiec, drukow anych równocześnie w „Przeglądzie Tygodniowym” (a Świętochowski um iał tropić plagiaty). Ujawnienie przez redakcję „Tygodnia” autora Listów dałoby, abstrahując od innych przeciwskazań, dublet autorski na jednej stronie, co mogło spotkać się z rozm aitą reakcją czytelników i sprowokować zaczepki konkurencyjnych pism. Redakcji nie zależało chyba na wzbudzaniu przeświadczeń, że „Ty­ dzień” jest zdominowany przez Świętochowskiego (Wiślicki czerpał w ąt­ pliwą satysfakcję z takich opinii o „Przeglądzie Tygodniowym”). Nie zdekonspirowała autora Listów naw et w dołączonym do rocznika Spisie

rzeczy zawartych w tomie I (nr 1 - 15 z 1874 r.) i II (nr 1 8 -4 9 z 1875 r.),

gdzie zostali wymienieni z nazwiska inni autorzy wieloodcinkowych ko­ respondencji. Przeciętny czytelnik „Tygodnia” nie miał powodu ani pod­ staw do snucia sensownych domysłów na tem at autora Listów z Niemiec, przypuściwszy zasadnie chyba, że nie czytał pisma tak uważnie, aby rzeczoną wzmiankę dotyczącą Historii kultury... Hellwalda mógł skoja­ rzyć z podpisaną recenzją tego dzieła, która ukazała się kilka miesięcy później. Świętochowski nigdy później nie posłużył się kryptonim em Ale..., użytym w przypadku Listów z Niemiec. Spośród kryptonim ów i pseudo­

(8)

nimów, jakim i się posługiwał, ówczesnym czytelnikom mogły się koja­ rzyć z jego osobą najw yżej te, które podał E. Minkowiecki w Wykazie

pseudonimów używanych przez autorów polskich (wyd. 2, Warszawa

1888, s. XIV), tj. następujące: As, Was, Okoński Wład., Remus О., Bura- kiewicz, Poseł Praw dy, Polakowski, przy czym pseudonimem Poseł P raw ­ dy podpisywał się pisarz dopiero od 1881 r.

Ukazywaniu się prac anonimowych oraz pod pseudonimami czy kry p ­ tonim am i poza granicami k raju sprzyjała działalność cenzury w Kró­ lestwie. „Tydzień” nie miał debitu w Królestwie, co utrudniało skon­ frontow anie go z „Przeglądem ” i w ykrycie autora Listów. Redakcja „Przeglądu”, zamieszczając korespondencje Z Niemiec Świętochowskiego, nie była zainteresow ana rozgłaszaniem inform acji, że nie ma prawa w y­ łączności druku ciekawszych prac 24, co w tym przypadku dsnuncjonowa- łoby przed władzami najlepszego jej współpracownika jako autora pu­ blikacji zaw ierających akcenty narodowe i antyrosyjskie.

Jeśli chodzi o motywy, jakie skłoniły Świętochowskiego do ukryw ania swego autorstw a Listów, to można przypuszczać, iż działały łącznie — przyzwyczajenie do anonimowości wyniesione z pracy dziennikarskiej w „Przeglądzie” oraz pragnienie niezam ykania sobie drogi powrotu do K rólestw a i przy tym swobodnego wypowiedzenia się, pofolgowania nieo­ malże w alenrodycznym ciągotom 2S.

Każdy z przedstawionych argum entów silnie przem awia za autor­ stw em Świętochowskiego, a ich zespół nabiera — zdaje się — wymowy nieodpartej. Strona językowa Listów przychodzi z ograniczoną pomocą w procesie identyfikacji autorstwa. W yrywkowa analiza indywidualnych właściwości języka pisarza w zakresie słownictwa, sem antyki, składni i —- zwłaszcza — frazeologii potwierdza przedłożone argum enty rzeczo­ we. Przeprow adzenie wnikliwszego spraw dzianu nie dałoby większego pożytku z uwagi na trudności wyróżnienia indyw idualnych cech języka w danej publikacji na tle tendencji niw elatorskich w XIX w. oraz z uw a­ gi na możliwość naśladow nictw a26 — faktycznie zaś naśladowano styl i środki językowe Świętochowskiego.

D ruk w „Tygodniu” Listów z Krakowa rozpoczął się w tym samym czasie co druk korespondencji Świętochowskiego Z Galicji w „Przeglą­ dzie Tygodniowym” (I ode. Listów z Krakowa — T 1876, n r 12: 19 III; I ode. Z Galicji — PT 1876, n r 12: 19 III). Pierw szy cykl zamknął się w czterech odcinkach (ostatni ukazał się 23 IV 1876 r.), drugi liczył ich pięć i bardziej rozciągnął się w czasie. W latach 1874 - 1875 Listy z Kra­

kowa pisali dla „Tygodnia” W ładysław Sabowski i W. Ł. [Władysław

Łoziński?], a po Świętochowskim wznowił ten cykl dopiero w drugiej połowie 1877 r. anonimowy autor, pisujący korespondencje spokojniejsze i gorsze pod względem literackim od poprzednika.

(9)

— 160 —

Dwa pierwsze odcinki Listów z Krakowa, wzięte razem, są w w ięk­ szej swej części identyczne z tekstem pierwszego odcinka Z Galicji. Róż­ nice między tekstam i polegają na tym, że w „Tygodniu” wzmocniony został przez skonkretyzow anie realiów ton wycieczek antykrakowskich. N astąpiła w ym iana określeń: Galicja, kraina, naród obywatelski, galicja-

nin (PT) na odpowiednio: Kraków, miasto, naród podwawelski, krakowia­ nin (T). Tylko w „Tygodniu” zostały dokładnie nazwane inkrym inow ane

pisma, tj. „Czas” (w PT: pismo klerykalne) i „Przegląd Polski” (w PT: ***, jedno z miesięcznych pism, owo pismo) oraz osoby: p. S., p. Skro- chowski, gdy w „Przeglądzie” było odpowiednio: p. ***, podredaktor,

redaktor ***21. Tylko w korespondencji z „Tygodnia” są widoczne prze­

jaw y ducha narodowego. Taki wydźwięk przybrały w określonym kon­ tekście słowa naród i niepodległy, użyte w miejsce obecnych w „Prze­ glądzie” — ludność i tegoczesny oraz słowa: Polska, Polak itp., które w danym kontekście nie miały szans na akceptację cenzury warszawskiej. Różnice między porów nywanym i tekstam i, świadczące o aw ersji Świę­ tochowskiego do środowiska Krakowa, szczególnie zaś do sfer stańczy- kow sko-klerykalnych, obrazują zarazem zakres ingerencji cenzury car­ skiej albo w ywołanej przez nią autocenzury piszących i wydawców. Przykładem niech służy dość bogate w aluzje zdanie (część wyróżniona znalazła się tylko w w ersji z „Tygodnia”):

„Jed e n w a ria t [Skrochow ski] leci Don C arlosow i złożyć hołd w im ie n iu P o ­

la ków, drugi [S. T arn o w sk i] publicznie znie w aża polskich najgenia ln ie jszych p o ­ etów, in n y [ks. Z. G olian] p rze klin a n ajczystsze i najśw iętsze w spom nienia [w y­

d arz e ń 1863 ro k u ], w szyscy w y p ie ra ją się w szelkiej czci d la w iedzy i postępu, słow em p atrzysz n a ja k iś obłęd, na ja k ieś ogólne p ró c h n ie n ie ” (T 1876, n r 12, s. 233; P T 1876, n r 12, s. 136).

Pierw szy odcinek Listów z Krakowa jest w porównaniu z odpowied­ nim i fragm entam i w „Przeglądzie” zasobniejszy o pięć w staw ek tego rodzaju i tej mniej więcej wielkości. W drugim odcinku Listów z Kra­

kowa znalazła się wypowiedź, której nie ma w „Przeglądzie”, poświęco­

na wizycie w Krakowie arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego M. Le- dóchowskiego, w yrażająca solidarność z k ry ty k ą entuzjastycznych m ani­ festacji na cześć gościa 28; oraz znalazły się uwagi na tem at ruchu w y­ dawniczego w Galicji i Królestwie, które w w ersji nieco zmienionej pojaw iły się w trzecim z kolei odcinku Z Galicji (PT 1876, n r 20, s. 234). Trudno przypuścić, znając poglądy pisarza na tem at praw a autorskiego, aby zmiany w I i II odcinku Listów z Krakowa w porównaniu z I i II odcinkiem korespondencji Z Galicji były dziełem redakcji „Tygodnia”. Tak znaczna ingerencja, co w ogóle zdarzało się wówczas, spowodowa­ łaby ze strony Świętochowskiego bardzo ostrą reakcję. Mógł on w yrazić zgodę na wprowadzenie określonych zmian, ponosząc przecież i w tym przypadku odpowiedzialność za końcową redakcję tekstu.

(10)

Bardziej skomplikowana jest sprawa autorstw a tem atycznie spójnych III i IV odcinka Listów z Krakowa. Stanowią one błyskotliwą filipikę antyjezuicką i antystańczykow ską, zaw ierającą akcenty narodowe i an ­ tyrosyjskie, której głównym negatyw nym bohaterem jest ksiądz k ra ­ kowski Zygm unt Golian. Dominantą kompozycyjno-stylistyczną III od­ cinka była wyrocznia ewangeliczna ,,Arnice, ascende superius!” (P rzy­ jacielu, postąp w y żej!)29, zastosowana jako leitm otiv oraz ironiczna poin­ ta w opowieści o kolejach awansu Goliana w hierarchii kościelnej i p re­ stiżu społecznego. Dzieje tego awansu zostały upodobnione k ary k atu ral­ nie do kariery człowieka sceny: błazna, mima, deklam atora itp., co może być również pewną wskazówką identyfikacyjną, gdyż (jak wiadomo skądinąd) Świętochowskiemu mocno utkw ił w pamięci epizod teatraln y w7 biografii Goliana; nadto ze wzmianek Świętochowskiego na tem at Goliana zaw artych w „Przeglądzie Tygodniowym” daje się złożyć wize­ runek człowieka bardzo podobny do przedstawionego w II i IV odcinku

Listów z K r a k o w a 3n. C harakterystyczne dla wycieczek antybrązow ni-

czych „Przeglądu”, w których udział Świętochowskiego był znaczny, jest posługiwanie się z ironią, tak samo jak w III odcinku Listów zaimkiem „nasz” zamiast nazwiskiem krakowskiego księdza 31. Zaw arte w III i IV

Liście poglądy na tem at w arunków życia w Galicji, konserw atyw nej

prasy galicyjskiej, tolerancji, obowiązków kapłana a także aforystycznie wyrażony pogląd na tem at n atu ry ludzkiej („Każdy jest tym, czym być może”) 32 są pokrew ne albo tożsame z wypowiedzianymi gdzie indziej przez twórcę Niewinnych. W skazuje również na Świętochowskiego jako autora tych części cyklu jeden przynajm niej adres bibliograficzny. Otóż w liście IV autor, w ytykając Golianowi uchybienia przeciw psychologii i logice, rozum ianych zdroworozsądkowo (nb. Świętochowski w polemi­ kach często posługiwał się tego rodzaju argum entacją), oraz nieznajomość Hegla, powołał się na ósmy tom berlińskiego w ydania (z roku 1840) dzieł tego filozofa. Do wymienionego wydania i naw et tomu odwołał się Świętochowski w pracy O powstawaniu praw moralnych, omawiając po­ glądy etyczne H eg la 33. W tej części Listów w ystępuje również jedna w yraźna zbieżność z korespondencjam i drukow anym i w „Przeglądzie”. Chodzi o końcowy fragm ent IV odcinka Listów (dotyczący stosunku konserw atystów krakow skich do Darwina) i trzeci z kolei odcinek Z Ga­

licji (PT 1876, n r 20). Zbieżność dotyczy części początkowej porów ny­

w anych tekstów. Dana kw estia została w „Przeglądzie” potraktow ana szerzej, będąc rozwinięciem identycznej co w „Tygodniu” myśli prze­ wodniej.

A rgum enty rzeczowe za autorstw em Świętochowskiego znajdują po­ tw ierdzenie w spraw dzianie językowym, którem u ze względu na przed­ stawione wcześniej zastrzeżenia nadano tu postać gw arantującą w ielo­

(11)

— 1 6 2 —

rak i choć ograniczony pożytek. Język bardziej literackich fragm entów III (zwłaszcza) i IV odcinka Listów jest znacznie zbliżony do języka prozy literackiej Świętochowskiego. Pewne niepow tarzalne cechy tej prozy, mogące odegrać rolę atrybucyjnego papierka lakmusowego, zostały scharakteryzow ane w pracy S. Nosowskiego, w yzyskanej w dalszym toku niniejszego wywodu 34. Margines błędu związany z ekstrapolacją na teren publicystyki ustaleń Nosowskiego nie jest zbyt duży z uwagi na zjawisko ścisłej i wielopłaszczyznowej współzależności (w tym rów­ nież stylistyczno-językowej) twórczości literackiej i publicystycznej Świę­ tochowskiego.

Proza literacka Świętochowskiego wyróżnia się na tle współczesnego jej pisarstw a rytm em , rozum ianym przez Nosowskiego w zasadzie nie jako efekt świadomych wysiłków w celu ,,um uzycznienia” czy w ogóle zbliżenia prozy do mowy wiązanej. Stw ierdza on, że tendencje ry tm i- zacyjne nie w ykraczają u pisarza, naw et w pracach ściśle literackich, poza odosobnione próby stylizacji. Można natom iast mówić o zjawiskach akcentacyjno-intonacyjnych, towarzyszących percepcji prozy Święto­ chowskiego, decydujących o jej odrębności, co zdaniem piszącego te sło­ wa można także odnieść do bardziej literackich fragm entów analizowanej publicystyki. Zdaniem Nosowskiego proza pisarza, jak każda proza sk ry ­ stalizowana, ma właściwy sobie rytm , słyszalny i dający się ująć w pewne prawa, w odróżnieniu od braku znamion regularności w prozie bez in­ dywidualnego oblicza. Niemniej zaznacza on, że wszystkie praw a trzeba w tym wypadku formułować i odbierać z pewnym przybliżeniem, z po­ wodu choćby ograniczonej możliwości zastosowania wobec prozy defi­ nicji klasycznej ry tm u czy melodii albo innych względnie precyzyjnych narzędzi badawczych, jakim i dysponuje się przy analizie ry tm u poezji. Poza obrębem zainteresow ań Nosowskiego pozostały zjawiska dźwię­ kowe z zakresu eufonii głoskowej, co nie ma większego znaczenia dla zaproponowanego w ykorzystania jego ustaleń w charakterze w skaźnika identyfikacyjnego.

Czynnikiem wywołującym w rażenie klarowności rytm icznej albo — precyzyjniej ujm ując kwestię — wrażenie wyrazistości profilu intona­ cyjnego zdania są przede wszystkim u Świętochowskiego rozm iary zda­ nia: jego krótkość i, co z tym się wiąże, jego intonacyjna i akcentowa jednoszczytowość. Słowem, zdanie pisarza, wzięte pojedynczo, ma na ogół jeden wierzchołek intonacyjno-akcentowy. W efekcie zdanie zgru­ powane wokół jednego mocnego ośrodka zyskuje na zwartości i dobit­ ności, a na dłuższym odcinku z powodu bliskiego sąsiedztwa tych w ierz­ chołków, będących natu ralną konsekwencją wspom nianej krótkości, n a­ rzuca się wyczulonemu odbiorcy pulsowanie mocnych przycisków. Jeśli chodzi o interferencję czynnika znaczeniowego z

(12)

intonacyjno-syntaktycz-nym, to w znacznej większości wypadków Świętochowski konsekw entnie umieszcza akcent logiczny na końcu zdania. W tedy „wygłos” zdania wzmocniony dom inantą logiczną w yraźniej jeszcze wyróżnia się intona­ cyjnie i akcentowo z kontekstu; poza tym w yraz dominujący logicznie, znalazłszy się w pozycji intonacyjnej i akcentowej dla siebie n ajk o ­ rzystniejszej, ze wzmocnioną ekspresją dociera do czytelnika.

„N asilenie ak c en tu , o siągające sw oje m ak sim u m dopiero w sam ym końcu z d a ­ nia, o d b iera m u m oże m iękkość, okrągłość, m elodyjność, n ato m ia st w zm aga m ę s­ kość, energię, siłę p ersw azji. J e s t to zdanie w ięcej dem agoga, k tó ry p rz y g n ia ta in te rlo k u to ra — cz y te ln ik a sw ą chłodną, d ialek ty czn ą m a e strią niż a rty sty , ro zk o ­ szującego się m u zy k ą stw orzonego słow a. K ażda in n a k o n stru k c ja ry tm ic zn a s tę ­ p iłaby ostrze jego in te le k tu a ln e j zaborczości.” (s. 115)

W'prost „w ystukiw anie” akcentu spadkowego należy do nieodłącznych cech rozpoznawczych całej prozy autora Niewinnych. Dotyczy to rów ­ nież spokojnej autorskiej narracji, wolnej od przymieszki pasji czy po­ lemicznego ferworu. W skazana właściwość pojawia się nie tylko jako w ynik pisarskiego autom atyzm u, ale niekiedy również jako zam ierzony rezultat stylistyczny, kiedy pisarz poświęca naturalność szyku zdanio­ wego dla przemieszczenia wyrazu, na którym mu specjalnie zależy, w strefę najm ocniejszej pozycji akcentowej — na koniec zdania. Inny badacz zauważa w sam ej budowie zdania Świętochowskiego jednoznacz­ ność logiczną, nieodparty nakaz akcentowania „tak a nie inaczej” 35.

Nosowski ostrożnie stwierdza, że można mówić co najwyżej o pew­ nym, poważnym w skali porównawczej, procencie zdań jednofrazowych wśród zdań wielofrazowych u Świętochowskiego. Wszystkie jego wnioski dotyczą również całostek intonacyjnych mniejszych od zdania, a więc i frazy, z zastrzeżeniem, że wyszczególnione zjawiska w ystępują w tedy z mniejszą intensywnością i są słabiej odczuwane. Dlatego wierzchołki intonacyjno-akcentow e frazy branej pojedynczo, cichsze więc dynam iz­ mem akcentu i niższe wysokością intonacji od wierzchołka głównego, m ają dla percepcji danej prozy znaczenie raczej drugorzędne. Dopiero potraktow ane w swej masie stanowią o indywidualności prozy Święto­ chowskiego; ich zagęszczenie i pulsowanie określa ry tm wypowiedzi, będący niekończącym się następstw em przypływów i odpływów akcentu, stosunkiem miejsc wyróżnionych intonacyjnie i akcentow7o do m iejsc pod tym względem obojętnych.

Prozę Świętochowskiego wyróżnia stosunkowo równomierne rozłoże­ nie akcentów na całej długości zdania. Pisarz stara się eliminować zde­ rzenia akcentowe, przedzielając silne, stojące obok siebie akcenty, w ar­ stw am i akcentacyjnie neutralnym i. Dzięki tem u akcenty nie przytłum ia­ ją wzajemnie swej zawartości przedstawieniowej, którą czytelnik spokoj­ nie, sukcesywnie odbiera. Znajduje w ten sposób wytłum aczenie m eta­ foryczna form uła o przejrzystości i gładkości prozy Świętochowskiego ii*

(13)

— 164 —

i w rażenie potoczystości jego stylu, osiągane dzięki zwartości syntak- tycznej i — właśnie — um iejętnem u rozłożeniu mocnych akcentów. Bez­ pośrednie sąsiedztwo dwóch mocnych akcentów zmuszałoby odbiorcę do przedzielenia ich dłuższą pauzą, co naruszałoby ciągłość strum ienia ję­ zykowego, wywołując w lekturze potknięcia i zahamowania, których u Świętochowskiego nie ma (nie tylko dzięki wrodzonemu talentow i i usposobieniu, lecz również — świadomym wysiłkom stylisty). Oto tw ór­ ca, w ykazujący skłonność do podkreślania głównego akcentu logicznego przez umieszczanie go w pozycji wygłosowej, często rezygnuje z tego środka i przesuwa szczyt akcentowy na przedostatnią całostkę akcentową zdania, bezpośrednio poprzedzającą jego spadek, czyli innym i słowy sto­ suje szyk przestaw ny w spadku zdań, poświęcając naturalność i pro­ stotę, ażeby tylko zachować siłę akcentu w w yrazach logicznie w zdaniu najważniejszych. Stąd tendencja do przytłum iania siły przycisku tam, gdzie w ydaje się on pisarzowi logicznie zbędny, odwracający uwagę od akcentu głównego. Zwykłe przestawienie słów ujaw nia w takich przy­ padkach dominantę znaczeniową, co uzmysławia zarazem, iż znalezienie się w yrazu w spadku zdania nie przesądza faktu zwielokrotnienia jego siły przyciskowej, o czym decyduje przede wszystkim ważność w yrazu w zdaniu, która potrafi zniwelować konsekwencje pozycji spadkowej. P i­ sarz nie zawsze w celu zapobieżenia spięciu akcentów cofa wierzchołek akcentowy. Równie często zostawia go na miejscu, oddzielając od w y­ razu, który siłą przycisku mógłby z nim współzawodniczyć, wyrazam i akcentowo obojętnymi. Pow staje znowu przestawnia, wnosząca pierw ia­ stek afektacji, nadająca stylowi Świętochowskiego pewną odświętność, w sytuacjach, które jej nie w ym agają odczuwaną jako sztuczność. Zda­ rza się też, że osiągnięta za wszelką cenę m iękka okrągłość spadku ko­ liduje ze stylistyczną poprawnością i jasnością 3e. Trzeba jednocześnie pa­ miętać, iż w wymienionych przypadkach działa nie tylko intelekt tw ór­ cy, objawiający się w dążeniu do logicznej i intonacyjnej jednoszczyto- wości, ale i dość powszechna wówczas skłonność do stosowania szyku przestawnego.

Jeszcze jednym czynnikiem spoistości są u Świętochowskiego r y t­ miczne powiązania międzyskładniowe. P rzepaja je ten sam co i więzi składniowe duch sym etrii, w yrażający się w tendencji do umieszczania w spadku zdaniowym, w szeregu następujących po sobie zdań, wyrazów równozgłoskowych. Innym przejaw em rytmicznego paralelizm u jest równozgłoskowość następujących po sobie członów składniowych. G ra­ nicząca niekiedy z monotonią sym etria tego typu zdań jest w ynikiem nie tylko określonej konstrukcji syntaktycznej, lecz przede w szystkim rezultatem funkcjonowania czynników rytm icznych. Zdania percypowa- ne są jako dwudzielne, bo mniej więcej w połowie osiągają swój

(14)

into-nacyjny i akcentow y szczyt, po czym ich krzyw a intonacyjna opada. W ten sposób przepoław iają się na antykadencję i kadencję naw et zda­ nia składniowo niepodzielne. Szczyt intonacyjny i akcentowy dzieli zda­ nia na części mniej więcej rów nej długości (przy czym izosylabizm czy praw ie izosylabizm idzie często w parze z izotonizmem), pogłębiając ich w zajem ną odpowiedniość, symetryczność.

Człony intonacyjne i syntaktyczne nierzadko układają się, biorąc pod uw agę stosunek ich długości, w progresje. U Świętochowskiego przeważa progresja rosnąca — w kolejnych członach zdania liczba zgłosek w zra­ sta — dająca np. w rażenie potężnienia zjawiska albo wTzmagania się pasji, iry tacji itp. Rzadsza progresja m alejąca stosowana była przez pisarza do odzw ierciedlania zjawisk zanikających, malejących.

Przedstaw ione spostrzeżenia, dotyczące pewnych typowych grup fak­ tów, nie upow ażniają jednak do wniosku, że pisarz nie w ykorzystyw ał innych niż opisane możliwości rytm icznych. N ikt przecież nie określił prozy Świętochowskiego mianem monotonnej, schematycznej czy ,,ka- ta ry n iarsk iej”. Nie ma w prozie Świętochowskiego ortodoksji w unikaniu zbieżności dwóch czy więcej silnych akcentów. W yliczenia, w których stoją obok siebie całe szeregi akcentów należą w jego tekstach do chw y­ tów „nie nadużyw anych, ale dość pospolitych, zwłaszcza w późniejszej fazie twórczości, na której zaciążył dziennikarski pośpiech” (s. 128). Nosowski podaje również przykłady gospodarowania przez Świętochow ­ skiego akcentam i w celu stylizacji bajkowej i modlitewnej. W niczym to jednak nie podważa słuszności jego wcześniejszych wniosków. P rzed sta­ wione własności rytm iczne stylu Świętochowskiego nie w ystępują zresztą w odosobnieniu, zazwyczaj bowiem współdziałają ze sobą. Dopiero w po~ łączeniu, zsynchronizowane, decydują o odrębności rytm icznej analizo­ w anej prozy.

Na jej skondensowanie, przejrzystość i dobitność składają się takie w spółgrające z sobą elementy: jednoszczytowość intonacyjno-przycisko- w a zdania i m niejszych jego cząstek, przemieszczanie logicznego środka ciężkości zdania na jego koniec, pokryw anie się wierzchołka znaczenio­ wego z intonacyjnym , unikanie skupisk intonacyjnych oraz paralelizm rytm iczny, przejaw iający się w tendencji do izosylabizmu i izotonizmu. W arto zauważyć, że ustalenia Nosowskiego służą udokum entow aniu zja­ wiska intelektualizm u stylu Świętochowskiego. Dziedzina rytm iki prozy, bardzo bliska składni i organicznie z nią związana, odsłania w tym przy­ padku źródła intelektualnej satysfakcji, jaką spraw ia pisarstwo Święto­ chowskiego, nie dającej się wyjaśnić samą tylko pedantyczną logicznoś­ cią m etaforyki czy przejrzystością konstrukcji skład n io w ej37.

Przytoczone dalej fragm enty III i IV odcinka Listów z Krakowa ilu stru ją wskazane i nie uwzględnione przez Nosowskiego cechy stylu

(15)

— 166 —

p is a rz a 38. Nadto fragm enty (3) i (4), jeśli uznać sprawę autorstw a za przesądzoną, odsłaniają mniej znane oblicze Świętochowskiego — jego skryw ane przed cenzurą warszaw ską uczucia narodowe, m anifestujące się m. in. w stosunku do spraw powstania 1863 r. (Zilustrowano gospo­ darowanie mocnymi akcentam i i zjawisko paralelizm u rytmicznego. Pod­ kreślenia i rozczłonkowanie graficzne — B.M.)

( 1 )

„I k to by się spodziew ał, że w p ie rsi k om ika ubogiej tru p y żarzy ły się św ięte isk ry jezuicko-polskiej m isji, k tó re w d alek ie j przyszłości «Czas» m ia ł roz­ d m u c h ać w płom ienie «m istrzow skiego» o ra to rstw a . /K to by się — m ów im y spo­ d ziew ał,/ że ucieszny i m iz ern y błazen p ro w in cjo n a ln ej hecy,// zam ieni kiedyś sw ą czapeczkę z dzw onkam i/ n a k a n o n ick i b ire t i k o ronę p a tro n a P olski? [Liczba zgło­ sek: (9 4- 17 = 26) + (12 + 16 = 28)] Bo w łaśn ie w chw ili, gdy a rc y k a p ła n ow ej b ie d -

n iu c h n ej św iątyńki, gdy gospodarz ow ych sta ro ż y tn y c h uczt pod rażn io n y zbyt ja s k ra ­ w ym i p an to m im am i zaproszonych i k rzy k liw y m i kog u tam i jego d y k cji ch ciał rzec:

« P rzyjacielu, zstąp niżej» — nasz usły szał z góry: «P rzyjacielu, po stąp w yżej!»”

(2)

„W stąpił na u rząd proboszcza p a ra fii k rak o w sk ie j. Tu m iał być już k re s jego postępow ań. D aw szy k ilk a p rze d sta w ie ń na sw ój b enefis i zjednaw szy sobie a k ro - b a ty c z n o -a k to rsk im ta le n te m koło zw olenników , z a ją ł się sp row adzeniem różnych u ła m k ó w sw ej przeszłości do w spólnego m ia n o w n ik a p o lsk o -k ato lic k iej idei. Długo w a h a ł się w y stąp ić z całk o w ity m ra c h u n k ie m , aż p rzecie chw yciw szy sposobność człow ieka zacnego, p rz e b ra ł się w jego skórę i p a ln ą ł n a u k ę «patriotycznego» k a ­ techizm u.

/K to naprzód w y ta rł sobie czoło śro d k am i o b ł u d y , / później je na chw ilę o d s ł o n i ł , / w końcu sam ozdobił ś w i ę t y m n im b u sem ,// ten już isto tn ie nie m oże pójść d a l e j , / bo by m u nie starczy ło w szystkich u j e m n y c h siły m o ż ­ l i w y c h w n a tu rz e lu d z k ie j.” [Liczba zgłosek: (15 + 9 + 11 = 35) - j - (11 + 13 +

-f- 8 = 32)]. (3)

„Polem w alk i 1863 r. b y ła je d y n ie P olska pod p an o w a n iem ro sy jsk im i na n ią je d y n ie spadły tej w alk i n a s tę p stw a ./ M imo że w a ru n k i dzisiejsze nie sta n o w ią żad n ej przeszkody,/ m im o że ce n zu ra puściłab y ch ę tn ie k ażdy p ro te st przeciw ko p o w stan iu ,/ żaden p a trio ta tej ziem i z podobnym p ro testem nie w y stąp ił. [Liczba zgłosek: 18 + 22 + 18]. Je że li w ięc te n sam n aró d , k tó ry podniósł oręż i został za to u k a ra n y , ta k dalece sz an u je przyczyny i sk u tk i sw ego kro k u , że go n a jm n ie j­ szą w ym ów ką nie obraża, p y ta m : co za słu szn e i uczciw e m a p raw o ja k iś ta m w y g n an y ogólną w zg ard ą z W arszaw y «odstępca» p atrio ty c z n e rzucać n a niego p o ­ tę p ien ia? K tokolw iek może być pow ołany do sądzenia P o lsk i w 1863, z pew nością n ie o trz y m a ją tej godności a n i R ydzew scy a n i G oliany. /Do tego trz e b a m ieć i n n ą k w a lifik a c ję // niż w z g a r d ę W arszaw y / w z ł o t e j o p raw ie/ k r a ­ k o w s k i e j am bony.” (Nr 16, s. 301) [Liczba zgłosek: 13 + (6 + 5 + 6)].

(4)

„W szystkie polityczne śro d k i nie zdo łają ta k poobłam yw ać pojedynczych g a ­ łęzi z narodow ego p n ia1 ja k jego re lig ijn y szkodnicy. /G d y b y ja k i s z c z e g ó l n y

(16)

przy p a d ek / zlał n a chw ilę ludność W arszaw y z k r a k o w s k ą,// te w przeszłości żyw ioły j e d n o r o d n e / sp o tk ały b y się ja k o w r o g i e / 39. [Liczba zgłosek: (10 + 12 = 22) + (11 4- 9 = 20)]. C zarn a w stęga N a r w i o d b ija ją ca w j e d n y m

łożysku n a żółtych fala ch W i s ł y / sta n ie się podobno kiedyś s m u t n y m sy m ­ bolem dla naszego n a r o d o w e g o życia. [Liczba zgłosek 23 + 24]. Je śli tak, jeśli dzięki jezuickiem u pod g ry zan iu m a ją p róchnieć i rozszczepiać się k o n ary P olski, p rz e k lę ta bądź ro b o ta G olianów przez każde uczciw e sum ienie! W ybacz m i czy­ te ln ik u , jeśli cię m oje gorące słow a parzą. Są uczucia, k tó ry ch nie znam w nisk iej te m p e ra tu rz e i k tó re m i za la d a sk rze san iem isk ry z p ie rsi w y b u ch ają. Żyć w ty m naszym w iek u i p atrz eć ja k z p o ćw iartow anego n aro d u n a jsw o b o d n iej­ sza jego część coraz w strę tn ie j w rzodzieje, ja k ją toczy i za gryza ro b actw o w w łasn y m jej łonie w ylęgłe — to boleśniej niż w idzieć m ęczennicę rzuconą w cy rk u n a p astw ę dzikim ty g ry so m .” (Nr 17, s. 316).

P r z y p i s y

1 Zob. Odpow iedź Redakcji. Do w s z y s t k ic h c z y te ln ik ó w „T yg o d n ia ”. „T ydzień” (dalej: T) 1874, t. 1, n r 6, s. 100.

2 Zob. listy Rogosza do K raszew skiego z 24 V 1874, 6 III 1875, 1 8 II 1876 (Bibl. Jagieł., rk p s n r 6529 IV, k. 522, 528, 530).

3 [J. Lam ], Dzisiejsze prądy. T 1874, t. 1, n r 1: 6 IX, s. 1.

4 L ist Rogosza do K raszew skiego (Bibl. Jagieł., rk p s n r 6529 IV, k. 527). 5 P or. H. K ozło w sk a-S ab ato w sk a, Ideologia p o z y ty w iz m u galicyjskiego

1864- 1881. W rocław 1978, s. 44, 46.

6 L ist Rogosza do K raszew skiego z 12 V II 1876 (Bibl. Jagieł., rk p s n r 6529 IV, k. 534).

7 P or. Od w y d a w n ic tw a ; Od n o w e j Redakcji. T 1877, t 4, n r 23: 11 II, s. 353; por. H. K o złow ska-S abatow ska, op. cit., s. 47.

8 M aciejow ski zam ieścił w „T ygodniu” m. in. cykl felietonów pt. P lo tk i

i nie -plotki w arszaw sk ie , k tó ry ch au to rstw o p rzypisyw ano już to Ś w iętochow skie­

m u, już to B. A bakanow iczow i (zob. lis t M aciejow skiego do K aro la C hłapow skiego z 10 VII 1878 w: Korespondencja H eleny M o d rze je w s k ie j i Karola Chłapowsk iego

(1859 - 1880). W ybór i oprać. J. Got, J. Szczublew ski, W arszaw a 1965, t. 1, s. 427).

9 Drobne now iny. „N iw a” 1874, t. 6, s. 521 - 522.

10 L ist M ikulskiego do Św iętochow skiego z 8 V III 1874, M uzeum im. A. Ś w ię­ tochow skiego w G ołotczyźnie (dalej: MS) rk p s n r 301. Leopold M ikulski, w y ch o ­ w an e k Szkoły G łów nej, z w y k ształc en ia p ra w n ik , członek k o m itetu red a k cy jn e g o „P rzeglądu T ygodniow ego”. W czasie p o b y tu Ś w iętochow skiego w L ipsku i G alicji pozostaw ał z nim w sta ły m k o n ta k cie listow nym . Cieszył się dużym zau fan iem pisarza.

11 Ale... [Św iętochow ski], L is ty z Niemiec. T 1874, t. 1, n r 13: 13 X II, s. 212. K olejne odcinki tego cyklu: T 1875, t. 1, n r 3, 10, 11; 1875, t. 2, n r 19 - 21, 33 - 35, 47; 1876, t. 3, n r 5: 30 I.

12 Dziedziczność charakte ru. T 1875, t. 1, n r 1 - 9 (w p ierw szych dw óch n u m e ­ rac h podp. S. S., w n a stę p n y c h A. S.); P iśm ie n n ictw o zagraniczne. Recenzja

A. Św iętochow skiego (C u lturgeschic hte... von Friedrich von Hellwald; A ugsburg

1875. N ajnowsza historia cywilizacji). T. 1875, n r 16 - 19; Piśm ie nnictw o zagraniczne. Dr Richard Roepell [...] (podp. D r A. S.). T 1876, n r 8 - 12; Antea, obraze k d r a m a ­

(17)

— 168 —

t y c z n y (podp. Wł. O koński). T 1876, n r 9 - 10; L is ty z K r a ko w a . T 1876, n r 12, 13,

16, 17.

13 A. Ś w iętochow ski, P iśm ie nnictw o polskie. Z te k i w iejsk ie go szlachcica. T 1878, n r 59 - 60 (p rw d r. „N ow iny” 1878, n r 98); K l e m e n s B o ruta (podp. W. O koń­ ski). „T ydzień P o lsk i” 1880, n r 6 - 1 1 (prw dr. „N ow iny” 1880, dod. tyg. n r 3, 10, 17, 24, 31, 38, 45, 52, 59).

14 Ś w iętochow ski do Rogosza [1875 r.] (Ossol., rp k s n r 12042/III, s. 305 - 306). 15 P o r. O dpowie dzi Redakcji. T 1875, n r 35, s. 288.

iß O dpowie dzi Redakcji. T 1875, n r 12, s. 424; W ia dom ości z k r a ju i ze świata. T 1875, n r 20, s. 46.

17 P or. list. W. B iało su k n i do Ś w iętochow skiego z 25 X 1875 (MS, rk p s n r 489) i M ikulskiego do Św iętochow skiego z 30 1 1876 (MS, rk p s n r 320).

18 [A. Ś w iętochow ski], Z Galicji. „P rzegląd T ygodniow y” (dalej: P T) 1876, n r 20, s. 234.

19 P o r. lis t A. S ygietyńskiego do Św iętochow skiego z 19 III 1876 (MS, rk p s n r 451) oraz H. K ozłow ska-S abatow ska, op. cit, s. 41, 161.

so Szk oła G łó wna W arszaw ska, t. 1, W ydział F ilologiczno-H istoryczny. K ra ­ ków 1900, s. 305.

21 MS, rk p s n r 424 (W iesiołow ski za p rzy ja źn ił się ze Ś w iętochow skim w L ipsku). 22 T 1875, n r 3: 17 I, s. 286. R e d a k c ja bodaj częściej k o rzy sta ła z te j fo rm y poro zu m iew an ia się z au to rem . C hyba do Sw iętochłow skiego ad re so w a n a b y ła w cześ­ n ie jsz a w zm ian k a : „O trzym aliśm y; dziękujem y; żą d a n a odpow iedź ju tr o odejd zie”

(Odpow iedzi Redakcji. P anu S... w L ipsku. T 1874, n r 1: 11 X, s. 67).

23 Zob. T 1875, n r 19, s. 29.

24 Zob. Echa w arszaw sk ie . P T 1875, n r 1, s. 9, ta m że w y jaśn ien ia dotyczące rów noczesnego d ru k u (w „P rzeglądzie” i w „T ygodniu”) Idealistów L a m a — p o ­ w ołano się n a p ra k ty k o w a n ie tego zw yczaju w p ra sie zagranicznej (fran c u sk ie j i belg ijsk iej) i na to, że g w a ra n tu je on au to ro w i w yższe h o n o rariu m .

25 P or. list A. W iślickiego do Ś w iętochow skiego z 15 V II 1874 {MS, rk p s n r 467): „O w a l e n r o d y z m i e ja k o osobnym a rty k u le P a n nie m yśl — ale g dyby ze źródeł, k tó re P a n u dostępne obecnie dało się n ap isać stu d iu m n a d K o n r a d e m

W a lle n ro d e m ja k o n ad p oem atem — to i w alen ro d y zm m ógłby ła tw ie j p rz e jść ”.

20 P o r. K. G órski, Tekstologia i ed y to rstw o dzieł literackich. W a rsza w a 1978, s. 176.

27 Ignacy S krochow ski (1847 - 1912) h isto ry k , filozof, re d a k to r „P rze g ląd u P o l­ skiego” 1875 - 1876.

28 W „P rzeglądzie” niesp ełn a zdanie n a te n te m a t w czw arty m z ko lei odcin k u Z Galicji (zob. P T 1876, n r 25, s. 292).

29 E w angelia św. Ł ukasza X IV , 10.

30 Zob. P oseł P ra w d y [A. Ś w iętochow ski], L ib e r u m veto. „ P ra w d a ” 1885, n r 10 oraz A. Ś w iętochow ski, Przegląd literacki [...]. P T 1873, n r 33, s. 260; [A. Ś w ięto ­ chow ski], Z Galicji. P T 1876, n r 12, s. 137; n r 13, s. 148, n r 20, s. 253 - 254, n r 35, s. 408. G olian został rów nież sp o rtre to w a n y w postaci księdza S k ro b k a w d ra m a c ie Św iętochow skiego Za m a s k ą (1876).

31 Zob. u żyw anie tego zaim k a — [A. Ś w iętochow ski], Z orlego gniazda, P T 1877, n r 7, 8, 10, 12, ,15.

32 P or. [A. Św iętochow ski], Z Niem iec. P T 1876, n r 1, s. 4: „K ażdy może być ty m tylko, czym być m u si”.

33 Zob. A. Ś w iętochow ski, O p o w s ta w a n iu p ra w m oralnych. W arszaw a 1877, s. 100 - 101.

(18)

34 A. N osow ski, „ In te le ktu a lizm ” prozy Ś w iętoc how sk iego na tle je j k s z ta łtu

ry tm icznego. „N auka i S z tu k a ” 1946, n r 7 - 8 , s. 11-135.

35 A. U ziem bło, Uwagi o r y tm a c h prozy polskiej. P ary ż 1963, s. 26.

30 K ry ty c y usiłow ali czasem doprow adzić n ie k tó re zdania pisarza do p o rzą d k u stylistycznego, choć ta k i pow odow ałby spięcia akcentów i zam azyw ałby k o n tu r in to n a cy jn y .

37 P o r. A. N osow ski, op. cit., s. 111, 135.

38 W III i IV odcinku L istó w z K r a k o w a w y stę p u je c h a ra k te ry sty c z n a dla Ś w iętochow skiego frazeologia a n ty g alicy jsk a : „galicyjski p astu sze k ”, K ra k ó w jako „m orze m a rtw e na k a rc ie cyw ilizacji” ; a n ty k le ry k a ln a : „jezuicka p ro p a g a n d a ” (por. [A. Ś w iętochow ski], D um ania p e s y m isty . P T 1876, n r 49, s. 548), „re lig ijn y a w a n tu r n ik ”, „ re lig ijn y szk o d n ik ”, „jezuickie po d g ry zan ie”, „jezuicka ży ła” ; p ię t­ n u ją c a polity k o m an ię, d o k try n e rstw o i p seu d o p atrio ty zm : „polityczna h ig ie n a ”, „m ask a p a trio ty z m u ”, „p atrio ty czn y k atec h izm ”, „p raw o w ita polskość”. W y stęp u ją tu ta j rów nież b ardzo d la ń zn am ien n e p e ry fra sty c z n e ok reślen ia oraz w yszukane, zlogicyzow ane m e tafo ry i porów nania, np.:

„ k r z y k liw e k o g u ty jeg o [G oliana] d y k c ji” , „w zgarda W arszaw y w złotej op ra w ie za­ słu g k ra k o w sk iej a m b o n y ” (nr 16, s. 301); „«Czas» u śm iech n ą ł się ra d o śn ie z o d k ry cia , że K ra k ó w ro zk u p ił ty sią c e eg zem p la rzy k sią że czk i ju b ile u sz o w e j, a z o b o ję tn o ścią osła, strzą sa ją c eg o sp o k o jn ie m u c h y , pop atrzył na D arw in a. [...] I ow szem — n ie p rzeszk ad zajm y tej rad ości, na lo sa c h w sza k że c y w iliz a c ji «Czas» ze sw o im ob ozem zaw aży w tym w y p a d k u ty le,, ile by na losach P o lsk i pod G ru n w ald em z a w a ży ł p ro test k rzy ża ck ieg o ciu ry , za p rze­ cza ją ceg o J a g ie lle praw do k ró lew sk ie j k o r o n y ” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

nie rozdziela, lecz łączy elem enty: przekroczenia w ładzy lub niedopełnienia obowiązku oraz w yw ołania szkody (albo jej m ożliwości) dla interesu publicznego lub

Słusznie zatem autor zastrzega się, że proponowane przez niego rozwiązanie będzie miało miejsce jedynie wtedy, gdy sąd nie nałożył obowiązku naprawienia

prostuje się niniejszym następujące

Taką funkcję pełni szczególnie nowy obrzęd m ałżeństwa, zaopatrzony w zestaw literatury, tak dla proboszcza (pozycje bardziej teologiczne), jak i dla sam ych

J est to notatka G oszczyńskiego, będąca streszczeniem jego osobistej rozm ow y z M ickiewiczem na tem at ow ego najbardziej zagadkow ego ustępu Dziadów. odbyła

STOFTRANSPORT~ETING NEDERLANDSE KUST SNELHEIDSVERDELING Rijkswaterstaat Directie BenedenrivIeren Vestiging HellevoetsluIs ge t.. Ri jkswaterstaat Directie Benedenrivieren

In the last analysis [18), regressions were performed with all data sample and with samples derived according to a specific criteria: derive an procedure for the experimental

terminowej abstynencji przez jej członków. Jedynym wyznacznikiem sukcesu NA jest dynamiczny wzrost liczby grup Anonimowych Narkomanów w okresie ostatnich kilku lat oraz