• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź na artykuł Zofii Głombiowskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedź na artykuł Zofii Głombiowskiej"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Dąbrówka

Odpowiedź na artykuł Zofii

Głombiowskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 94/3, 269-279

2003

(2)

E p o s e u ro p e jsk i rekom endow ali do druku dwaj w ybitni hum aniści - Z ygm unt Kubiak i n ieży ją cy ju ż Jan T rzynadlow ski. Z recenzji M adydy, nie grzeszącej elegancją, w ynika jednak, że obaj n ie w ie d z ie li, czym odznaczać się pow inna książka naukow a.

B o g u sła w B edn arek

O D P O W IE D Ź N A A R T Y K U Ł ZOFII G Ł O M BIO W SK IE J

„Studia C la ssica et N eolatin a” (t. 5, s. 1 1 5 -1 2 0 ) za m ieściły artykuł Z o fii G łom b iow - skiej P o ra u d e rzy ć w d zw o n na trw o g ę, w w ięk szo ści p o św ię c o n y o m ó w ien iu kilku b łę­

d ów w tłu m aczen iu i interpretacji źródeł łacińskich, jak ie Autorka znalazła w mojej k siąż­

ce T eatr i sa cru m w śr e d n io w ie c z u 1. A b y uniknąć pow tórzeń, m iejsca te cytuję w k o lej­

nych punktach o d p o w ied zi (II—IV). N ajpierw jednak (p. I) kilka o g ó ln y ch w yjaśnień.

I. W normalnej recenzji błędy w y licza się w ostatnim akapicie. A utor uw zględnia uw agi w d a lszy ch sw o ic h publikacjach, fach ow i zaś czy teln icy b yw ają inform ow ani w bibliogra­

fiach, że danej p ozycji d otyczy istotna recenzja. Z o fię G ło m b io w sk ą za u w a żo n e błędy skła­

niają do o d m ó w ien ia ja k iejk o lw iek w artości książce. A utorka nie bierze pod u w a g ę faktu, że w ykryte p rzez n ią usterki nie m ają k onsekw encji dla ja k o ści w y w o d u (zob. p. II), opinię sw ą opiera na kilku przypadkach negatyw nych, ignorując o w ie le w ię k sz ą liczb ę praw idło­

w ych p rzytoczeń autorów łacińskich. Jeżeli w książce na kilkaset przetłum aczonych zdań w kilku znajduje się elem entarny błąd, p opełniony ileś lat tem u i teraz nie w y c h w y c o n y - nie w o ln o od m aw iać k sią żce w szelk ich w artości. N aw et w zakresie łacin y diagnoza A utor­

ki je s t zatem błędna, ob ejm ow an ie zaś negatyw ną op in ią całej zaw artości m erytorycznej i przekreślanie książki słu ży poparciu fantastycznego postulatu p rzyw rócen ia obow iązku nauczania ła cin y w szk ołach (o tym w p. IV).

Pragnę u sp o k o ić czyteln ik ów , że m im o alarm istycznego tonu w y p o w ie d z i nie trzeba w yrzu cać książki. Autorka nie m iała podstaw do w yciągan ia aż tak daleko idących w n io ­ sków . W ie to najlepiej, bo p rzecież sam a w pracy korzysta z w ła sn eg o p ou czen ia o dobro­

czy n n y m w p ły w ie nauki łaciny, która, jej zdaniem , „słu żyła kształtow aniu trudnej u m iejęt­

ności w n ik liw ej lektury i skrupulatnego analizow ania tekstu, każdego tekstu, nie tylko ła­

c iń s k ie g o ” (s. 117). Z g o d n ie z tą m etodą A utorka odkryw a błąd w odczytaniu składni je d n e g o zdania, potem w id zi przekład 20 następnych zdań z tego sam ego rozdziału (H u­

go n ), do których nie z g ła sza uw ag - i oznajm ia, że... tłum acz n ie zna łaciny. R e s z t a z d a ń s i ę n i e l i c z y , p o n i e w a ż n i e z a w i e r a b ł ę d u . W ażnej est tylko to, co p odryw a zau fan ie do krytykow anego autora, nie to, co m o g ło b y j e utw ierdzać.

W ięc to nauka łacin y w yrabia taką „um iejętność w n ik liw ej lektury i skrupulatnego analizow an ia tekstu”? W idząc w yniki tej nauki w ła śc iw ie nie p o w in ien em żałow ać, że łacin a nie je s t m oją sp ecjaln ością. Studiow ałem niem ieck i, jako sam ouk nabyłem k om p e­

tencji do p isan ia po niderlandzku, potem zaś po angielsku. Przez 20 lat upraw iałem neofi- lo lo g ię na o b szarze dramatu i nie m usiałem korzystać ze źródeł łacińskich. Św iadom sw o ­ jej sła b o ści, podjąłem w k sią żce w y siłek p rzełożenia cytatów na ję z y k p olski (d o ty czy to

przytoczeń z e w szy stk ich ję z y k ó w ), choć p rzecież nie m u siałem tego czy n ić w sp ecjali­

stycznej pracy literaturoznaw czej. Zrobiłem to kon sek w en tn ie, aby sieb ie zm u sić do spre­

cy zo w a n ia , jak rozum iem tekst źródłow y, i żeb y dać czy teln ik o w i p od staw ę do m yślenia id en tyczn ą z tą, jak ą sam m iałem pisząc. N ie u zależn iałem jednak czyteln ik a od mojej

1 A. D ą b r ó w k a , Teatr i sacrum w średniow ieczu. R eligia - c yw iliza cja - estetyka. Wro­

cław 2001. Dalej do książki odsyłam skrótem TS.

(3)

270 D Y S K U S J E - K O R E S P O N D E N C J A

wersji. W szęd zie podałem w przypisie tekst oryginalny, aby każdy m ó g ł skontrolow ać mój przekład, je ś li ch ciałb y g o w ykorzystać lub gdyby co ś mu się nie spodobało. L iczyłem ostateczn ie, że w w y d a w n ictw ie książka trafi na w arsztat o d p o w ied n io b ieg łeg o redaktora.

Proszę o w z ię c ie pod uw agę, że książka liczy sob ie ponad 2 0 0 tys. słów , w y w ó d osnu- wam na tysiącu p ojęć, z których każde w ystęp u je od jed n e g o do k ilk u d ziesięciu razy (6 tys. odesłań w in d ek sie rzeczow ym ); tw ierdzenia opieram na w ie d z y zaczerpniętej od tysiąca autorów, do następnego tysiąca odsyłam w przypisach, g d zie są pow ołan ia z dru­

giej ręki i dodatkow a bibliografia podm iotow a oraz przedm iotow a. Sp isan ie takiej książki, zam ykanie jej w strukturze, daw ało m nóstw o okazji do gubienia pew n ych ca ło ści i do w y ­ kolejeń, naw et w p olskim tekście. G orączka uzupełniania brakujących danych p ow oduje, że się ju ż nie spraw dza, co b yło w pisane daw no temu. A p rzecież n ajcięższy trud i odpo­

w ied zia ln o ść d o ty czy m yślow ej spójności dzieła, to je s t n ajw ięk szą troską. Od p ew n ego m om entu pracy nad taką książką patrzy się na całe akapity, w id zi się w nich tylko w ątki, śledzi się lo g ik ę ich następow ania i łączn ość z innym i.

II. C zy b łę d y mają konsekwencje? B łęd y autora mają dw ojakie skutki: 1) pogarszają jak ość sam ej książki; 2) w yrządzają szk od ę p u bliczności.

1) Autorka odkryła dw a istotne błędy przekładu: cytaty z D am ian iego i z H ugona - pozostałe m iejsca to n iew ażn e drobiazgi (,/o r a s ”2) lub różnice w interpretacji słó w („a e sti- m a d o ”, ,jfabuła") i pew nych w ypow iedzi (A rystoteles), co o m ó w ię w dalszym ciągu (p. III) - i skorygow ała je p osługując się m ateriałem p orów n aw czym zn a lezio n y m w m oich przy­

pisach. I co dalej? D alej u czciw a recenzja pow inna o d p o w ied zieć na pytanie: ja k ie k on se­

kw encje mają te błędy dla w yw od u autora? Tym czasem Recenzentka w ygłasza osąd: „Każdy z tych b łęd ów narusza [...] m y ślo w ą strukturę k siążki” (s. 118) - i k on iec. G dyby w y k o n a ­ no pracę, która w norm alnej d ziałaln ości naukow ej pow inna poprzedzić w y g ło sz e n ie tak zasad n iczego tw ierdzenia, od p ow ied ź brzmiałaby: t e b ł ę d y n i e m a j ą ż a d n y c h k o n s e k w e n c j i d l a j a k o ś c i w y w o d u . Skoro nie uczyn iła tego autorka opinii, popracujm y zam iast niej. Praca nie będ zie w ielk a - w ystarczy dokonać dw óch zm ian, m ia­

n o w icie dw a zdania o D am ianim na stronicy 249:

„Sw. Piotr Dam iani ( t 1072) jeden rozdział traktatu o kształceniu m nichów 3 p ośw ięca nauczycielom , wykładającym gramatykę drogą żyw ej gestykulacji (czy m oże odgryw ania scenek: gestiunt). Kto pow ierza Pism o Św ięte m nichom , którzy w pracy uciekają się do sztuk w yzw olon ych , ten - pow iada Damiani - j e s t jak żona, która chcąc m ieć z m ężem potom stw o, daje mu w tym celu do łóżka służącą4”

- n a l e ż y zastąpić rów now ażnym ob jęto ścio w o tekstem (z przypisam i w tych sam ych m iej­

scach):

2 Chodzi o to, że zdanie „Noli fo r a s ire" oddałem słowam i „nie chodź na rynek” (TS 348, przypis 750) - w opinii ZG z powodu pom ylenia , foras" z , foru m " (s. 117). Istotnie, pełny cytat bywa tłum aczony bardziej dosłow nie: „Nie w ychodź na świat, wróć do siebie samego: w e wnętrzu człow ieka mieszka prawda” (Św. A u g u s t y n , O p ra w d ziw ej w ierze, X X X IX -72. W: D ia lo g i filo - zojiczne. Kraków 1999, s. 788 (przeł. J. P t a s z y ń s k i ) ) . Uw ażam , że moje tłum aczenie, rzucone zupełnie m im ochodem w ow ym przypisie 750, mieści się w granicach przekładowej licencji; nie chodziło przecież A ugustynowi o to, abyśmy się pozamykali w domach i nie w ychylali nosa na dwór, ale by nikt nie szukał prawdy na ludzkim targowisku - foru m jest zaś jeg o niew ątpliw ym prototy­

pem. N ie pozostaję w tym mniemaniu odosobniony, gdyż w pow szechnym obiegu - o czym nie w iedziałem pisząc sw oją książkę - jest w łaśnie ten bardziej obrazowy przekład: „Nie chodź na ry­

nek, w ejdź w siebie, w e wnętrzu człow ieka m ieszka prawda”. Można go spotkać w zbiorach cyta­

tów na kilkunastu stronach internetowych, w ięc pewnie i w książkach, czego nawet nie sprawdzam.

3 Przypis 500 w TS: „ D e p erfec tio n e m onachorum, PL 145, szp. 2 9 1 -3 2 8 ”.

4 Przypis 501, jw.: „XI. D e m onachis qui gram m ałicam d iscere g estiu n t: » [...] Q u od si his artibus operam dare monachum sacra Scriptura perm ittit, d icatu r ja m quia uxor viro ancillam in usum so b o lis tradit« (PL 145, szp. 30 6 D )”.

(4)

„Św . Piotr D am iani ( t 1072) jed en rozdział traktatu o k ształcen iu m n ich ów p o św ięca tym, co tak pragną się u czy ć gramatyki i sztuk w y zw o lo n y ch , że dla uzasadnienia tej zdroż- ności - ku oburzeniu D am ian iego - p rzyw ołują p o w a g ę Pism a Ś w ięteg o , które dop u szcza naw et sytuację, k ied y to bezpłodna żona, chcąc m ieć z m ężem p otom stw o, daje mu w tym celu do łó żk a słu żą cą ” .

N atom iast zdanie ze stronicy 251:

„Theatrica ozn a cza w ie d z ę o w id ow isk ach w teatrach [...]5”

- trzeba zastąpić w ersją poprawną:

„W iedza o w id o w isk a ch nazyw a się »theatrica« od »teatru« [...]”.

C o czy teln ik m iałby po tej interw encji zm ien ić w sw ojej opinii na tem at H ugona?

O pinia o stan ow isk u D am ian iego też się nie zm ienia. M ożna zresztą całk iem pom inąć mój niefortunny p a s s u s z D am ianim , gd y ż praw ie ten sam argument (n iep rzy ch y ln o ść) przed­

staw iam om aw iając stan ow isk o H onoriusza (n iech ęć do teatru). N ie pow staje w ięc ani żadna sp rzeczn o ść, ani luka. C ały d alszy w y w ó d ZG o D am ianim p oszerza to, co ja z g ło s i­

łem hasłow o: je g o n egatyw n e nastaw ienie do sztuk w y z w o lo n y c h , na którego tle jak o p io ­ nierskie ok reśliłem stan ow isk o Hugona, u znającego p o t r z e b ę zabaw y. T ę n ajw ażniej­

szą m y śl w tej c z ę śc i zapow iada w łaśn ie, zw yczajem mojej książki, śródtytulik, ale ZG nie p ow iązała tych d w ó ch m iejsc - oddalonych o jed n ą stronicę - i zarzuca m i, że u D am ianie­

go n ie b yło nic o zab aw ie. Istotnie - ale b yło u H ugona, to on je st g łó w n y m bohaterem tej części. Takie r z e czo w e p od ejście do tradycji antycznej u H ugona d o w o d zi, że nie przypad­

kiem zw an o g o „drugim A u gu styn em ” . B łęd n ie sądziłem , że D am iani k rytykow ał n au czy­

cieli zak on n ych za sto so w a n ie gestykulacji w nauce języ k a i literatury. G n iew ał się na m n ich ów ch cą cy ch się u czy ć „gram atyki”, ale sam upraw iał z p o w o d zen iem poezję, czeg o się m usiał d łu go u czy ć w szk ole; z rozszerzenia w y w o d u w popraw ce ZG w ynika, że p o le ­ m izo w a ł z takim i n au czycielam i, którzy starali się podać biblijne up raw om ocn ien ie dla sw o ich m etod.

N ie m u szę o d w oływ ać tkw iącego w tle mojej błędnej relacji dom ysłu, że skoro w trakcie nauki w szk o le klasztornej c zy katedralnej m usiały się od b yw ać ć w iczen ia recytacyjne, to stosow an o też jak ąś m im ikę. D latego sło w o ,g e s tiu n t”, które w yrw an e z konstrukcji b ez­

o k o liczn ik o w ej z m y liło m oją w yobraźnię, nie jest p ozb aw ion e sensu, gd y ż w jed n ym ze znaczeń ob ejm uje g e s t y k u l o w a n i e , które n ależy do sztuki recytacji. To, że tak ch ęt­

nie p o c h w y c iłe m to sło w o n ie wracając do je g o kontekstu, m o g ę w y tłu m a czy ć sob ie tym , że w ie le razy w k siążce pisałem o gestach (indeks rzeczo w y TS od syła do 2 0 m iejsc), m .in.

w k on tek ście k o ścieln y m - o H onoriuszu z Autun, który m szę opisuje jak antyczną trage­

dię: „P od ob n ie nasz tragik przedstaw ia ludow i ch rześcijańskiem u zebranem u w teatrze k o ścio ła w alk ę C hrystusa za p o m o cą sw o ich g e stó w ” (cyt. TS 90).

C ały ten k om p lek s zagadnień w ó w cza s się zarysow u jący w y d z ie liłe m jednak do p ó ź­

n iejszeg o zbadania, opatrując to sob ie roboczym tytułem Ś re d n io w ie c zn y te a tr szk ó ł6. Z a­

c h ęciła m nie do tego m .in. uw aga A ndrzeja K ruczyńskiego: „Jest rzeczą bardzo praw do­

podobną, że w szk ołach śred n iow ieczn ych ćw iczeń w recytow aniu w ierszy, a w śród nich także w ie r sz o w a n e g o dialogu nigdy od cza só w C esarstw a nie zaprzestano”7.

W śred n io w ieczu deklam acja nie była u m iejętn ością czy sto oratorską, ale w pew nym sen sie artystyczną8. U Godfryda z V inosalvo (Y insauf), w obu je g o podręcznikach poetyki

5 Przypis 508, jw.: „Lib. II, cap. X X V III. D e theatrica scientia: » Theatrica dicitur scientia ludorum a theatro [...]« ([...] PL 176, szp. 762D-763AB)”.

6 Pierwszy zarys ogłosiłem w referacie M edieval Theatre o f Schools. Educational Beginnings o f E arly D ram a, na konferencjii pn. School and theatre (Miskolc, Węgry, 5-7 IX 2002).

7 A. K r u c z y ń s k i , Średniow iecze o komedii. Warszawa 1998, s. 24.

8 Streszczam tu partię referatu D eklam acja w średniow iecznej teorii retorycznej i praktyce szkolnej, wygłoszonego na konferencji pn. Problem atyka tekstu g ło so w o in terpretow an ego (Toruń,

16-18 X 2002; materiały w druku).

(5)

272 D Y S K U S J E - K O R E S P O N D E N C J A

z założenia „literackich”, m am y spory p a s s u s p o św ięco n y spraw ie a ctio . W yraźnie rozróż­

nia się tam trzy aspekty deklam acji (pronuntiatio): m o w ę , m i m i k ę i g e s t y k u l a - c j ę9, określając je jak o trzy języ k i m ów cy, które p ow in n y dać się poznać w d ek lam acji10.

2) D o szk ód drugiego rodzaju Autorka zalicza groźbę przejm ow ania b łęd ów przez czytelników . Jak w yk azałem , nic istotnego nie uległo w ypaczeniu: naw et z tych zn iek ształ­

conych zdań m ożna zaczerpnąć słu szn e w yobrażenie o n iechętnym nastaw ieniu D am ianie- go do sztuk w y z w o lo n y c h oraz o H ugonow ej definicji sztuki urządzania w id o w isk . D zięk i tem u zaś, że w sz ę d z ie p o d a ł e m w p r z y p i s i e t e k s t o r y g i n a l n y , szk o d y sp o ­ w od ow an e b łęd em są radykalnie ograniczone.

III. Jakie kontrpropozycje? Autorka w sw ojej w y p o w ied zi nie podjęła w y siłk u na­

pisania fachow ej recenzji. M oże to naw et lepiej, bo ilekroć w ykracza poza gram atykę ła ­ cińską, rozum uje m ało w n ik liw ie.

1. A e stim a tio . Problem (mój błąd) nie był czysto ję z y k o w y i nie tkw i w sam ych na­

zw ach. W przedstaw ieniu spraw y przeze m nie odegrała rolę pew na d efinicja religii jako

„postaw y c z c i” (lub szacunku: „ V erhaltensw eisen d e r Ehrfurcht", przypis 100 w T S ) . N ie w ch od ząc w szc z e g ó ły , rozum iałem p ostaw ę Bernarda jak o sp rzeciw m istyka w o b ec groź­

by oddalania c zło w ie k a od B oga w skutek w kraczania do teo lo g ii m etod filo z o fii, cze g o rzecznikiem był ju ż A belard, a co okazało się potem stałym punktem zapalnym na u n iw er­

sytetach. P rzeciw staw ien ie sza cu n ek -p ew n o ść za sk o czy ło ZG , nie p ow stało b o w iem na zw ykłej drodze tw orzenia par antonim icznych. Są jednak k u n sztow n e p rzeciw staw ien ia pozb aw ion e w spólnej podstawy, których nie zaliczym y do słow n ik a antonim ów , a p rzecież przyznam y im w ię k sz ą siłę niż zw yk łym antonim om - chodzi o p ow ied zon k a typu „To gorzej niż zbrodnia, to błąd” .

Zarzut Bernarda pod adresem A belarda, że d efin iow ał w iarę ja k o a e stim a tio , A utorka proponuje rozum ieć tak, że Abelard w iarę w B oga zd efin iow ał jak o „p rzypuszczenie” . T ego sło w a u żyw a Autorka w sw ojej korekcie rów n olegle z term inem „ m n iem an ie”. W zm ianka o Bernardowej napaści na Abelarda pojaw iła się u m nie ja k o d ow ód starań intelektuali­

stów śred n io w ieczn y ch , które służyły:

„[...] harm onizowaniu i standardyzacji wartości oraz elim inow aniu w ątpliw ości - a w ięc uspójnianiu system u sym b oli, m nożeniu d o w o d ó w je g o słu szn ości i p otęgow an iu aury je g o fak tyczn ości. D latego A belard śm iało inicjuje krytyczną lekturę sza co w n y ch , ale p rzeczą­

cych sob ie zabytków , stosując m etodę qu aestio, i dlatego Bernard bezk om p rom isow o z w a l­

cza Abelarda, gd y ten posuw a się do d efiniow ania w iary jak o szacunku. »W iara to nie jest szacunek, to jest p ew n o ść« - odpow iada” (TS 316).

Tego tw ierdzenia nie m usiałem opatryw ać takim przykładem - i b ez n ieg o jest w yra­

ziste. A le gd yb ym naw et przyjął proponow aną przez ZG w ersję (abstrahując od jej traf­

ności):

„[...] dlatego Bernard zw a lcza A belarda, gdy ten posuw a się do d efin iow an ia w iary jako p rzypuszczenia. »W iara to nie jest przyp u szczen ie, to jest p e w n o ść « ”.

- bynajm niej by to nie za szk o d ziło mojej argum entacji, w ręcz by ją u d o b itn iło . P rzygoto­

wując tę o d p o w ied ź przyjrzałem się dokładniej spraw ie. N ie za m ieszcza m w yn ik u tych rozw ażań (ok. 1000 słów , m o g ę je udostępnić kom uś zainteresow an em u ), tylko konkluzję.

Abelard nie u żyw a sło w a „a e stim a tio ”, lecz „e x istim a tio ”, którego w ca le nie stosuje B er­

nard. W św ietle tego nie bardzo w iem , jak m iałbym popraw ić za k w estio n o w a n e m iejsce.

„P rzyp u szczen ie” ocen iam jak o przekład nietrafny dla „a e s tim a tio ”, a b łędny dla „existi-

9 A spekty t e G o d f r y d z V i n s a u f (Docum entum II 3 (Faral 318)) przejął z przypisyw a­

nej w ów czas Cyceronow i R etoryki do Herenniusza (I 2).

10 G o d f r y d z V i n s a u f , P oetria N ova, lin. 2 0 3 1 -2 0 3 2 (w edycji Galio: 2 0 3 6 -2 0 3 7 : ,Jn recitante son en t tres linguae").

(6)

m a tio ” . Jed yn ie to, że oddaje chyba intencję inw ektyw y, przem aw ia za je g o przyjęciem . Pow staje jed n ak n ieb ezp ieczeń stw o , że inw ektyw a narzuci nam przekonanie, iż Abelard tw ierdził rzeczy, których naprawdę nie tw ierdził.

2. A r y s to te le s . A utorce udało się nie zau w ażyć, że cytat z P o e ty k i A rystotelesa u m ie­

ściłem z aprobatą, dla potw ierdzenia idei „ w szech o b ecn o ści pierw iastka teatralnego w c o ­ dziennej kom u n ik acji”, przy czym przejaw em tej teatralności jest n aśladow anie innych.

Pisałem : „N aślad u jem y c zy jeś zachow ania nie tylko w zabaw ie, ale także w g n iew ie i in­

nych sytuacjach, k ied y raczej inform ujem y innych tym sp osob em [...], w yrażając przy oka­

zji nasz stosu n ek do treści przekazu” (TS 54). N aturalny odruch naśladow ania (jako pier­

w iastek teatralności) m a zatem funkcje pozn aw cze. Tutaj w ła śn ie w łą czy łe m A rystotelesa, p o n iew a ż słu szn ie w ią że on n aśladow anie z poznaniem :

„P rzez naślad ow an ie (c z ło w ie k ) zd ob yw a podstaw y sw ojej w ied zy , a d zieła sztuk na­

śla d o w czy ch spraw iają mu praw dziw ą przyjem ność. [...] poznanie sprawia najw yższą przy­

jem n o ść nie tylko filo z o fo m , lecz rów nież w szystk im ludziom . Ci ostatni korzystają je d ­ nak z te g o w n iew ielk im stopniu (A rystoteles, P o e ty k a , 1448b, 5 - 1 5 , s. 3 1 9 )” (TS 55).

M u siałem jednak dodać je s z c z e przem ądrzały komentarz:

„O statnie zdanie je s t krzyw dząco n ieścisłe: ignoruje n ietek sto w ą »kom unikację anal­

fab etów « (zob . podrozdz. 17.2); p rzeczy też p ierw szem u, nie m ożna b o w iem m ó w ić, że fundam ent dom u » w n iew ielk im stopniu« w p ływ a na je g o kształt i trw ałość” (TS 55).

S p ro w o k o w a łem tym taką replikę Autorki:

„A p rzecież to ostatnie zdanie nie d otyczy korzystania z w rod zon ego czło w ie k o w i instynktu n a śla d o w czeg o , lecz dośw iadczania przyjem ności, która p łyn ie z poznania, ze zd o b y w a n ia m ądrości. Tę radość znają przede w szy stk im filo z o fo w ie , c z y li m iło śn icy m ądrości, inni zaś m ają w niej znacznie m niejszy udział, bo też i m niej o n ią za b ieg a ją [...].

Ile p od ob n ych logiczno-interpretacyjnych błęd ów p op ełn ił pan Andrzej D ąbrówka przy lekturze opracow ań [...], na których oparł sw oją książkę?” (s. 118).

N iep o ro zu m ien ie p o leg a na tym , że dla m nie „podstaw y w ie d z y ” i „zd ob yw an ie mą­

drości” są ty le sam o warte. Jedno i drugie je s t p ozn an iem , p ierw sze zd o b y w a się (p o ­ w ie d z m y za A r y sto te le se m ) w zach ow an iach n a śla d o w czy ch c z y p o p rzez o b co w a n ie ze sztukam i n a śla d o w c z y m i, drugie drogą u m y sło w ej sp ek u lacji. P rzyjem n ość z upraw ia­

nia tej ostatniej m ają g łó w n ie z a w o d o w i filo z o fo w ie , ale je s t to c ią g le p r z y j e m n o ś ć z p o z n a n i a; to p o ję c ie łą c z y p oczątek i k o n iec p rzytoczon ej w y p o w ie d z i A r y sto te le ­ sa i p o z w a la na traktow anie jej jak o c a ł o ś c i oraz na zapytanie: d la c z e g ó ż przyjem ność filo z o fó w m iałaby być czym ś lepszym od tamtej pierw szej, także pochodzącej z poznania, i to fundam entalnego? D zięki nadrzędnemu pojęciu poznania m ożna objąć pew ien zakres zjaw isk, niepotrzebnie czasem przeciw staw ianych. D ow artościow anie poznania osiąganego na p ła szczy źn ie zachow ań potrzebne mi jest nie po to, by kom prom itow ać elitarne ciągotki A rystotelesa, ale by naw iązać do kognitywnej teorii teatru jako form y kom unikacji sp ołecz­

nej, dzięki której społeczeń stw a i w spólnoty przez dem onstrację ludzkich zachow ań poznają sw oje mądrości: normy, kodeksy, w artości. Tylko dlatego przyw ołałem ten cytat.

P ow tórzę - w spraw ie fundam entu dom u, p on iew aż Autorka zb yła m ilczen iem mój argum ent - że nie n a leży sądzić, aby poznanie osiągane na p ła szczy źn ie zachow ań („na­

ślad ow an ia”) m o g ło być tylko jakąś krótką fazą socjalizacji, o której potem m ożna zapo­

m nieć, oddając się ju ż tylko subtelnym studiom (jak filo z o fo w ie , którym n iew o ln icy roz­

n oszą drinki) lub tryw ialnem u bytow aniu (jak „ w szy scy lu d zie”). N ic podobnego: jest to ciężka cią g ła praca, b ez której w yk on yw an ia rozpadają się sp o łeczeń stw a i o so b o w o ści.

Jedną z form tej pracy są igrzyska - dzięki nim rów nież g a w ied ź d ośw iad cza w ielkiej przy­

je m n o śc i, którą gardzą filo z o fo w ie . Tak w ięc n ie zarzucam A ry sto teleso w i błędu rozum o­

w ania, tylk o od n otow u ję, że różnie w artościuje typy poznania, które w isto cie są k om p le­

mentarne i jed n ak o n iezb ęd n e - to dlatego staw ianie jed n ych ponad innym i m oże b yć dla tych drugich „ k rzyw d zące” .

(7)

274 D Y S K U S J E - K O R E S P O N D E N C J A

Autorka k o ń czy sw o ją obronę A rystotelesa pytaniem o liczb ę „podobnych logiczn o- -interpretacyjnych b łęd ó w ”, jakich się d opuściłem w książce, i orzeka:

„N ie sp osób tego stw ierd zić, bo bibliografia ogrom na, ale też w ą tp liw o ści tym w ięcej.

C zy starczyło Mu czasu na uw ażne przeczytanie tylu p o zy cji? ” (s. 118).

Pytanie zrozum iałe pod piórem K ogoś, kto ma duże K łop oty z przeczytaniem jednej pozycji, i to takiej, którą w całości ma zamiar W deptać w ziem ię.

M ogła Autorka odrobić przynajm niej cząstkę tego n iew y k o n a ln eg o zadania, biorąc np. pod lupę w szy stk ie m iejsca, gd zie p ow ołu ję się na p ew n ych autorów, na których zw ró­

ciła uw agę: A belard (8 razy), Bernard z C lairvaux (1 3 ), A rystoteles (1 2 ), Piotr Dam iani (8), Hugon (ok. 30 razy), itd. M ogła też p rześledzić p ew ien problem , np. spraw ę „naślado­

w ania inkulturacyjnego”, która - zaczęta w tym sam ym m iejscu , g d zie cytat z A rystotelesa - w r a c a 25 razy. M ogła p rześled zić hasła „antyk” (8), „ m ito lo g ia ” (1 3 ), „R zym ” ( 11) - i to ju ż byłby jak iś p ożytek. Po co ś trudziłem się nad zrobieniem indeksu rzeczo w eg o , który w idać stał się taką rzadkością w polskiej książce naukow ej, że ludzie nie u m iejąju ż z niego korzystać.

W olno w ym agać, aby krytyk patrzył, w jakim w y w o d z ie u m ieszczo n y jest fragm ent w zbudzający w ą tp liw o ść. G dyby to Autorka uczyniła, zw róciłaby u w agę, że cytat z A ry­

stotelesa przyw ołan y został w toku p ew n eg o rozum ow ania, którego p o m in ięcie w czy ta ­ niu czyn i mój kom entarz zaskakującym lub agresyw nym . Tym kontekstem jest problem poznania. N ie o d syła do n ieg o indeks rzeczow y, gd yż słow a „p ozn an ie”, „ p o zn a w czy ”,

„k ogn ityw n y” (co spraw dziłem na potrzeby tej w y p o w ied zi) w ystęp u ją w książce ok oło 2 2 0 razy, a w ię c średnio na co trzeciej stronicy pracy - pracy, która nie je s t zbiorem k o ­ m entarzy do śred n iow ieczn ych tekstów, ale teorią średniow iecznej cy w iliza cji, tłum aczącą dokładniej, jak ą rolę od gryw ał w niej teatr.

3. G r z y m a ła . N ie w iem , d laczego Autorka i o tym p isze tak, jakbym tu co ś kom uś zarzucał czy co ś na siłę udow adniał. Ja tam po prostu dodaję w y p o w ie d ź G rzym ały jako polską ciek aw ostk ę, idąc za K ruczyńskim bez żadnej polem iczn ej intencji, w ręcz p rzeciw ­ nie, jest to p o zy ty w n e u zu p ełn ien ie pod koniec akapitu, który się zaczyn a na stronicy p o­

przedniej (cytuję z przypisam i):

„O sobne zagad n ien ie stanow i łacińska tw órczość okresu śred n io w ieczn eg o , św ia d ­ cząca o cią g ło ści recepcji antyku, aczk olw iek ograniczonej do tekstu. Ten n iew ielk i korpus 19 zw y k le krótkich sztuk lub tylko erotycznych d ia lo g ó w w ierszem (d ystych elegijn y), przerywanym narracją, zw anych kom ediam i elegijnym i", w ykazuje znaczące rozp ow szech ­ nienie, skoro w P o lsce odnotow ano 11 pełnych rękopisów X IV i X V w .12 [...] G o d n e u w a g i z p u n k t u w i d z e n i a p o d m i o t o w o ś c i j e s t z r o z u m i e n i e i n- t e r a k c y j n o - p r a g m a t y c z n e j n a t u r y d r a m a t u , j a k i e w y k a z a ł j e d e n z p r o f e s o r ó w A k a d e m i i K r a k o w s k i e j , A n d r z e j G r z y m a ł a (1451):

»K om edia je st o p o w ieścią , która d otyczy afrontów, jak ie spotykają ludzi p ryw atnych«”

(TS 5 4 2 -5 4 3 ; podkreśl, na potrzeby n in iejszego tekstu - A. D .).

P odkreślony tekst p roszę skonfrontow ać z zarzutami:

„C zy [A D , w od n iesien iu do G rzym ały] zakłada, że d a w n i p i s a r z e n i e p o ­

11 Przypis 1108 w TS: „M. G o 1 d a s t, O vidii Nasonis P aelignensis E rotica et am atoria opu- scula, Frankfurt 1610, s. 7 5 -1 0 5 (za: L e w a ń s k i 1966, s. 8); M. M a n i t i u s, G eschichte d e r lateinischen L iteratur des M ittela lters, t. 3, 1931”.

12 Przypis 1109, jw .:„ J . L e w a ń s k i 1968; M. M. B r e n n a n , iBabio: A Twelfth-Century Profane C om edy, Charleston 1968; K. B a t e , Twelth-Century Latin C om edies an d the Theatre, [w:] P apers o f the L iverp o o l Latin Sem inar, F. Cairns (red.), t. 2, Liverpool 1979, s. 2 4 9 -2 6 2 ; A. G. E l l i o t t , Seven M edieval Latin Com edies, N ew York 1984; K. D m o w s k a w SLS 3 79—

380. Osobne zjawisko stanowi twórczość Hroswity z Gandersheim (X w., Hrotsvith), która w zoro­

wała się na Terencjuszu [...]”.

(8)

s i a d a j ą a n i u m i e j ę t n o ś c i m y ś 1 e n i a, ani sztuki słow a? C zy też nie czyta uw aż­

nie żadnych tek stów i nie stara się odn aleźć ich znaczenia? P otw ierd załoby się w tedy stare p rzekonanie, że nauka łacin y s ł u ż y ł a k s z t a ł t o w a n i u t r u d n e j u m i e j ę t n o ­ ś c i w n i k l i w e j l e k t u r y i skrupulatnego analizow ania tekstu, k ażd ego tekstu, nie tylko ła c iń sk ie g o ” (s. 117; podkreśl A . D .).

R z e c z y w iśc ie , s ł u ż y ł a , s ł u ż y i j a k i ś c z a s j e s z c z e b ę d z i e s ł u ż y ć , a efekty z a w sz e b ęd ą tak sam o z d u m i e w a j ą c e jak w przypadku ZG.

B roniąc n iep otrzebnie G rzym ałę skrupulatna Autorka upom ina m n ie, że „nie zatrzy­

muję się nad d efin io w a n iem kom edii jak o o p o w ieści ([T S] s. 5 4 3 )”, a to d latego, jakobym nie zd aw ał so b ie sprawy, że ,.f a b u ł a to nie tylko opow iadanie ([T S] s. 5 4 3 ), ale i sztuka (tragedia lub kom ed ia), istn ieją p rzecież takie określenia gatunkow e, jak f a b u ł a p a llia ta , f a b u ł a to g a ta c z y f a b u l a p r a e t e x t a” (s. 117).

M ó w iłem o G rzym ale (rozdz. V .26.6: R e p e r tu a r k o m e d io w y) ch w aląc g o , iż trafnie rozum ie n a t u r ę d r a m a t u . N ie daw ałem w ca le do zrozum ienia, że sło w o „ o p o w ieść”

m iałoby w y k lu cza ć scen iczn o ść. N ie d okonyw ałem zaś d alszych w yjaśn ień m .in. dlatego, że m o g łem o d esła ć do A ndrzeja K ruczyńskiego, który książk ę o tym św ie ż o opublikow ał, a ja pisząc w ła śn ie d oszed łem do stronicy 543, po 40 stronicach rozdziału o farsie, i nie m iałem p o w o d u , aby rozpoczynać je s z c z e jed en w ątek. W łączyłem w y p o w ie d ź G rzym ały do sw o je g o toku rozum ow ania - rozum ow ania, którego istnienie A utorka cały czas ignoru­

je , p o n iew a ż n ie czyta m ojej książki, tylko sk acze po niej w p oszu k iw an iu błędów . A le p ro szę bardzo: je ś li Autorka proponuje, aby ,f a b u ł a ” tłu m aczyć w sp ó łczesn y m nam sło w e m „sztuka [teatralna]”, to dyskutujmy. O strzegam , że m yli on o d zisiejszeg o od ­ biorcę, g d y ż przesądza o realizacji teatralnej, która w cale nie była o czy w ista , naw et w przy­

padku teg o , co n azyw am y „kom ediam i eleg ijn y m i” (czy zdaniem ZG to są „sztuki”, czy

„ o p o w ie śc i”?), ani tzw. now ej k om edii, którą za „godną recytow an ia” uw ażał G rzym ała.

M o ż liw o ść r e c y t a c j i publicznej jednej z ow ych k om edii, P o lis c e n e , dostrzegano b o­

daj w K rakow ie (ok. 1448), co L ew ański podejrzew a na p od staw ie g lo s y marginalnej do odpisu tej k o m e d ii13. Przytoczona w mojej książce w yp ow ied ź teoretyczna z w ykładu G rzy­

m ały je s t jed n ak d ość bliska ujęciu średn iow ieczn em u , np. u Bernarda z U trechtu. K iedy w szak że ó w definiuje k om ed ię jako przedstaw ianie postaciam i spraw zw y k ły ch ludzi („ p ri- v a to r u m f a c t a p e r p e r s o n a s r e p r a e s e n ta n tu r”), „praw dopodobnie nie ma na m yśli gry ak­

torskiej, ale po prostu d ialog postaci w w ierszu ” - tw ierdzi H enry A . K e lly 14. W ięc jak -

„sztuka” c z y „ o p o w ie ść ”?

B lisk o ść z n a czen io w ą i funkcjonalną „ o p o w ie śc i” i „dramatu” spotykam y nagm innie w ó w czesn ej term in ologii. Tak sam o H oracy (dobrze znany w śred n iow ieczu ) nie rozpa­

trywał odrębnie dram atów, m ów iąc o g ó ln ie o p o e z j i , którą u n ieg o po prostu „C zasem gra się na scen ie, czasem op ow iad a” (A r s p o e ti c a , lin. 179). Znajdujem y w ielo zn a cz n o ści typu „r e c ita tio n e s a łią u a r u m f a b u la r u m v e l h is to r ia r u m” - u Id ziego R zym ianina (A eg i- dius R om anus, 1 2 4 7 ? -1 3 1 6 ) w D e r e g im in e p r in c ip is .

R ozw ażan ie ó w czesn ej term inologii nie jest prostym zadaniem , biorąc pod u w agę jej niestab iln ość. Z faktu, że w rzym skiej tradycji istniał termin ,.f a b u ła " w znaczen iu drama­

tycznym , n ie w ie le m usi w yn ik ać dla średniow iecza. B rożek w w yd an iu najw ażniejszych dla spraw term in ologii literackiej kom pendiów śred n iow ieczn ych , A c c e s s u s a d a u c to r e s , u m ieszcza sło w o ,f a b u l o s u s” w kontekście rzym sk iego znaczenia , f a b u ł a ” : 'utwór sc e ­ n iczn y ’ (s. 6 5 - 6 6 ) , co jest u sp raw ied liw ion e kontekstem : „m o d u s d r a m a tic u s” (zw an y też

13 M ianow icie do części 3 w ierszow anego wstępu w rkpsie A. Grzymały, BJ 1954, s. 6 6 3 -6 6 6 . Zob. J. L e w a ń s k i , Wykład o teatrze w krakow skiej akadem ii w 1451 roku. W zb .: P ogranicza i konteksty litera tu ry p o lsk ieg o średn iow iecza. Red. T. M ichałowska. W rocław 1989, s. 325.

14 H. A. K e l l y , Ideas an d Form s o f Tragedy from A ristotle to the M iddle Ages. Cambridge 1993, s. 62.

(9)

276 D Y S K U S J E - K O R E S P O N D E N C J A

„a lien u s”, „a c tiv u s '\ ,fa b u lo s u s ”, „ im ita tivu s”), ale co od b iega jednak od p o w szech n eg o w źródłach śred n io w ieczn y ch znaczenia , fa b u ła " jak o 'bajka (e z o p o w a )’; u W ilk o w iec- k iego za p o ży czen ie „fabuła” to synonim bajdurzenia: „ id źcież z tym i fabułam i” - m ó w ią a p ostołow ie do Trzech Maryj (początek cz. 6 H isto ry i o ch w a leb n ym Z m a rtw ych w sta n iu ).

W śród badaczy nie ma p ew n ości, czy „m odus d ra m a tic u s” b ył w isto cie rozum iany jako dramat w sen sie przedstaw ienia scen iczn eg o , nie zaś jed y n ie d ia lo g o w eg o w iersza.

M oże tak b yć, że rozróżnienie trzech m od u sów odn oszon o tylko do w arstw y tekstow ej i za dram atyczny uznaw ano każdy d ialog, ch oćb y i P ieśń n a d P ieśn ia m i.

P rzytoczyłem garść zap isk ów term inologicznych, aby w yk azać, że w dyskutow anej spraw ie nie w ystarczy podanie kilku słó w z zasobu antycznego.

4. A n ty k . C ały p a s s u s ZG o G rzym ale jest zasm ucający z in n ego p ow odu. A utorka przy tej okazji wyrokuje:

„Pan Andrzej D ąbrów ka n i e j e s t c h y b a j e d n a k z b y t b i e g ł y t a k ż e w d z i e j a c h s t a r o ż y t n e g o d r a m a t u, skoro g en ezy eu rop ejsk iego teatru p o szu ­ kuje dopiero w czasach parafialnych odpustów, św iąt roku liturgicznego, uroczystych w jaz­

dów w ład ców czy konkursów bractw kurkowych ([TS] s. 2 49). A t e ń s k i t e a t r i ś w i ę ­ t a D i o n i z o s a n i e m i e s z c z ą s i ę z u p e ł n i e w p o l u j e g o w i d z e n i a ” (s. 117; podkreśl. A . D .).

W ięc porozm aw iajm y o tym , co się m ieści w czy im polu w idzenia! P ole w id zen ia Autorki na stronicy 543 mojej książki obejm uje linijkę 9, 10 i k aw ałeczek 11. N atom iast nie sięga do linijek 2 - 8 , w których napisałem :

„O bszernie rozpraw ia o średniow iecznej refleksji nad zjaw isk iem kom ed ii Andrzej K ruczyński (1 9 9 8 ). Z je g o analizy w yłania się p o d o b i e ń s t w o f u n k c j i k o m e d i i a n t y c z n e j i ś r e d n i o w i e c z n e j , które potw ierdza stałość p rocesów p ozn aw czych , stanow iących napęd dla tw órców i obiecujących pożytek odbiorcom ” (podkreśl, na potrze­

by n in iejszeg o tekstu - A. D .).

Podkreślony czło n je st dow od em , że ZG gotow a je s t na w szy stk o , aby m nie przed­

staw ić w zły m św ietle. N ie je s t to jed y n y dow ód. 12 linijek dalej, na d o le tej sam ej stroni­

cy 543 zaczyna się następny p a ss u s, który m u szę przytoczyć w raz z przypisam i.

„[Terminu kom edia używ ał] w odniesieniu do sw o ich sztuk »ren esan sow ych « Hans Sachs, P luto, ein g o tt a lle r reichthum b, ein c o m e d i m it 11 p e r s o n zu recidirn , unnd h at J iin jf actu s ( 1 5 5 1 ) - przeróbka A rystofan esow ego P lu to s a l5. O prócz kom ed ii rzym skiej od X V w. naśladow ane są w zory greckie, zw łaszcza bliska farsie średniow iecznej staroattycka kom edia A rystofan esa16. N a tle zainteresow ania A ry sto fa n esem 17 w y tw o rzy ł się w okresie

15 Przypis 1112 w TS: „J. Ł a n o w s k i , Wstąp w: Arystofanes. Trzy komedie. L izystrata, Sejm kobiet, Plutos, W rocław 1981, s. LXX1V. Tamże na str. XII i n: »kom edia najstarsza, staroattycka, przypomina nam raczej ludowe w idow iska, szopki, a nieraz farsę, rewię, cyrk. Jest łańcuchem epi­

zodycznych scen przeplatanych pieśniam i, połączonych luźno przez jedną albo kilka karykatural­

nych postaci-typów oraz przez będący sprężyną akcji sztuki i ilustrujący jej tendencje pom ysł p oe­

ty, zw ykle pom ysł fantastyczny«. O »rew iow ości« budowy niem ieckich fars mięsopustnych zob.

dalej”.

16 Przypis 1113, jw.: „T. Z i e l i ń s k i , D ie G liederu ng d e r a lta ttisch en K o m ö d ie, Lipsk 1885; J. K. D o v e r , A ristoph an ic Com edy, Berkeley 1972. W pływ y na dramat angielski: C. G u m , The Aristophanic Com edies o f Ben Jonson: A Com parative Study, Haga 1969; A. L a f k i d o u D i c k , P a ed eia through Laughter. J on son 's A ristoph an ic A p p e a l to Human In tellig en ce, Haga 1974;

P. G. R u g g i e r s , V ersions o f M e d ie v a l C o m ed y , U n iv e r sity o f O k lah om a P ress, 1977;

M. S t e g g l e , Wars o f the Theatres: The P oetics o f Personation in the A ge o f Jonson, Victoria 1998”.

17 Przypis 1114: „Pierwodruk dziew ięciu komedii w Wenecji 1498, druk L izystra ty w e Floren­

cji 1515; Ł a n o w s k i, op. cit., s. L X X IV ”.

(10)

trwania i upadku republiki florenckiej ( 1 4 9 5 - 1 5 1 5 ) sz c z e g ó ln y gatunek »farsy m oralnej«”

(TS 5 4 3 - 5 4 4 ) .

I zn o w u - zam iast się u c ie sz y ć , że jednak znalazła w ia d o m o ść o teatrze greckim , A u ­ torka - no, co robi? N iew ą tp liw ie dem onstruje zm iany, jak ie w u m y śle ludzkim pow oduje nauka łacin y!

5. „ G e n e z a ś r e d n io w ie c z n e g o te a tr u ” .

„Pan A ndrzej D ąbrówka nie jest chyba jednak zbyt b ieg ły także w dziejach starożyt­

nego dramatu, skoro g e n e z y e u r o p e j s k i e g o t e a t r u poszukuje dopiero w cza­

sach parafialnych odpustów , św iąt roku liturgicznego, u roczystych w jazd ów w ła d có w czy konkursów bractw kurkow ych ([T S] s. 2 4 9 ). A teński teatr i św ięta D io n izo sa nie m ieszczą się zu p ełn ie w polu j e g o w id zen ia ” (s. 117; podkreśl. A . D .).

Jeśli A utorka o czek iw a ła , że tu m ó w ię o teatrze europejskim w o g ó le , to słu szn ie jest za w ied zio n a . Jednakże je ste śm y w p o ło w ie książki o t e a t r z e w ś r e d n i o w i e c z u i op u szcza m n iek ied y sło w o „śred n iow ieczn y”. B yć m oże, Autorka przystąpiła do lektury, o p u szczając p ierw szy ch 2 4 8 stronic, p o św ięco n y ch religii i cy w iliza cji. P isze zaś następ­

nie tak, aby stw o rzy ć w rażenie, że autor książki o teatrze śred n iow ieczn ym nie w ie , że istniał teatr starożytny.

U w a g a o teatrze greckim każe ponadto podejrzew ać, że Autorka w ierzy w g e n e ­ t y c z n ą łą c z n o ść i c ią g ło ść instytucjonalną m ięd zy teatrem antycznym a śred n io w iecz­

nym , a to b y ło b y duże „odkrycie” . W tedy m ógłb ym tylko doradzić d ołączen ie do grona osób, które w w yp iek an iu okrągłych ciasteczek upatrują dow odu trw ałości pogańskich kultów solarnych, w ch od zen iu w iejsk ich d zieci po k olęd zie - ślad ów kultu ducha zboża, a w zabaw ach karnaw ałow ych - form y trwania rzym skich saturnaliów.

6. „ Ś r e d n io w ie c z e b y ło e p o k ą ję z y k a ła c iń s k ie g o ” - g ło si Autorka (s. 119). Tw ier­

d zenie p raw d ziw e mniej w ięcej w jednej czwartej - je ś li m ow a o kulturze piśm iennej w c z e ­ śn ie jsz e g o śred n io w iecza zach od n iego. Poza tym dla filo lo g a k la sy czn eg o nie było nic, pustka, barbarzyństw o. L udzie niepiśm ienni byli w ó w c z a s po prostu stadem baranów (b e­

c zą cy ch o c z y w iśc ie : „b a r - b a r”). Jak m o żliw e jest przeoczen ie, że istniały kultury w erna- k u la r n e - u s tn e i p iśm ien n e, z t y s i ą c a m i utw orów na każdym z ob szarów języ k o w y ch - germ ańskim , rom ańskim , a naw et słow iańskim ? O w szem , m ożna tego n ie zauw ażać, w y sta rczy o d p o w ied n io u staw ić p o l e w i d z e n i a .

7. „ O s o b liw o ś c i w p o ls z c z y ź n ie ” . Przegląd m anow ców , na jak ie w ch o d zim y podąża­

jąc za A utorką „popraw iającą” m oje rzekom e błędy, k o ń czę uw agam i o „ o so b liw o ścia ch ” w m ojej p o ls z c z y ź n ie , którym i obciąża dodatkow o redaktorów książki. Autorka podaje (s. 119) tylk o jed en przykład - sło w o „zn a czą co ść” (TS 185) - uw ażając go w idać za tak d ruzgocący, że nie w yjaśnia, o co jej chodzi. C hyba podejrzew a, że takiego słow a nie ma.

P rzyznaję, że n ie je st to sło w o p o w szech n ie znane, ale tego fa ch o w eg o term inu18 użyłem w e w ła śc iw y m k on tek ście - rozw ażań sem antycznych. Autorka za g alop ow ała się skiero­

w a w sz y P egaza na obszar sw ojej niew ied zy, ale P egaz rozsądnie się zatrzym ał i patrzy, jak Profesor G ło m b io w sk a beztrosko galopuje dalej.

R ó w n ie od k ryw cza jest krytyczna uw aga o „przekładzie i interpretacji cytatu francu­

sk ieg o na str. 4 6 9 ” (s. 119). Tak jak poprzednio nie d ow iadujem y się, co tam jest nie w p o ­ rządku, trudno w ię c p o lem izo w a ć. Przeprow adzona na w szelk i w yp ad ek konsultacja ro- m an istyczn a p otw ierdza, że w szy stk o jest w porządku. O dnotujm y w ię c , że po raz kolejny R ecen zen tk a postępuje nierzetelnie: feruje w yrok bez żadnego uzasadnienia, w pierw szym przypadku zaś - pouczając w prow adza w błąd.

IH Zob. J. L y o n s, W stęp do język o zn a w stw a . Przeł. K. B o g a c k i. Warszawa 1975, m.in.

cały rozdział 9.3: Z n aczącość, oraz kilka innych m iejsc.

(11)

IV. Z a r z u ty w a r sz ta to w e . Jako ukoronow anie sw o ich u w a g o sprawach interpreta­

cyjnych Autorka w y g ła sza zarzuty o g ó ln e pod adresem m ojego warsztatu: ch od zi w sum ie 0 płytk ość w ied zy, czerpanej z drugiej ręki, nie opartej na przestudiow aniu śred n io w iecz­

nych pisarzy. N ie znam p rzecież tw órczości D am ianiego i innych autorów!

Książka nie jest studium historycznoliterackim , kom entującym mniej lub bardziej sz c z e ­ g ó ło w o jed n e g o bądź w ięcej autorów. W ykorzystałem p ew n e m yśli niektórych pisarzy, ale nie m ieściło się w m oich planach kom entow anie niczyjej tw órczości jak o takiej. N aw et bar­

dziej pod staw ow y materiał dram atyczny nie był przedstawiany inaczej niż w ycin k ow o, nie pisałem bow iem historii dramatu średniow iecznego. D o celu naukow ego potrzebna była zna­

jo m o ść najnow szej literatury przedmiotu, nie zaś studiow anie tw órczości D am ianiego, Hu­

gona lub czyjejkolw iek. Każdem u w olno ich studiować, ale n i e c z a s n a t o, k i e d y b u d u j e s i ę t e o r i ę. To, że Autorka w obec takiej książki podnosi zarzut czerpania w ie ­ dzy z drugiej ręki, św iadczy, że nie odróżnia pracy teoretycznej od m ateriałowej. Z godnie z takim podejściem korzystanie z w yn ik ó w opracow ań nau k ow ych staje się nieetyczn e!

Pobrzm iew a zresztą w w y p o w ied zi ZG podejrzenie, że cała m oja bibliografia to m o że być w ielk a m istyfikacja - bo przecież kom u „by w y starczyło czasu na przeczytanie tego w sz y stk ie g o ”? N ie śm iem d ociek ać, c z y fin ezję tego p o m ó w ien ia zaw d zięczam szk o le C ycerona, c zy K w intyliana. M o g ę tylko od p ow ied zieć: proszę spraw dzić.

Autorka w ferw orze oczerniania m nie nie dostrzegła zresztą, iż m oje problem y w z ię ły się w łaśn ie stąd, że spraw dzałem źródła. G dybym nie zaglądał do oryginałów , ale p op rze­

stał na tłum aczeniach, nie b yłob y teraz całej tej w ym ian y zdań. To charakterystyczne, że nie zysk u ję uznania, k ied y b ezp ieczn ie sięgam do d zieł tłu m aczon ych na p olski, co cz y n ię o c z y w iśc ie przy w ię k sz o śc i autorów łaciń sk ojęzyczn ych (ok. 30 o d sy ła czy do T om asza z A kw inu, 10 do T om asza z K em pen, itd.). A le to podpada chyba pod zarzut czerpania w ied zy „z drugiej ręki”, w każdym razie nie zalicza mi się na p o czet zn ajom ości p iśm ien ­ nictw a śred n io w ieczn eg o .

S ąd ów krytyczn ych n ie szczęd zi w reszcie Autorka całej procedurze konkursow ej 1 w yd aw n iczej serii hum anistycznej „M onografii Fundacji na R zecz N auki P olskiej” : „ N ie sk orygow ał p rzecież b łęd ów recenzent [...]” (s. 118).

Pow iem w ięcej, w różnych procedurach (d o p u szczen ie do druku, habilitacja, nagroda) tych recenzentów z profesorskim i tytułam i było ju ż ok oło d ziesięciorga. I w iem , d la czeg o w sz y sc y oni n iczeg o strasznego „nie za u w a ży li”. D latego że czytali u m ysłem , chcąc d o ­ kładnie p rześled zić m oje rozum ow anie, a nie strzelali rozlatanym i oczam i w p o szu k iw a ­ niu błędów . A kiedy ktoś zau w ażył jed n o czy drugie p otk n ięcie, uśm iech n ął się, po m in u ­ c ie przekonał się, że głupi błąd nie ma żadnego w p ływ u na w artość w yw od u - i czytał z u w agą dalej.

V. J a k ie w n io sk i na p r z y sz ło ść ? N ic tu nie da belferskie b icie w d zw o n y i zapędzanie w szystk ich z pow rotem do gim nazjum . Zm iana program ów szk o ln y ch , której się dom aga ZG , nigdy ju ż nie nastąpi. Jako profesor łaciny ZG pow inna u m ieć w ytłu m aczyć sw o im studentom , d la czeg o je s t to nieodw racalne zjaw isko. Sytuacja ła cin y b ęd zie tylko coraz gorsza, gd y ż łacina jest m artwym języ k iem , w którym z w yjątkiem en cyk lik papieskich nie pow stają żadne n o w e d zieła (a i tu nie dałbym głow y, że on e w tym języ k u p o w s t a - j ą). Jak napisał w ielk i p olski latynista K azim ierz M oraw ski, ostatnią szansę, aby łacin a p ozostała ży w y m ję zy k iem europejskiej nauki, jakim stała się w śred n iow ieczu , pogrzebali w X V -X V I w ieku renesansow i b esserw isserzy, którzy belferskim terrorem w tło czy li ją w martwy ju ż kanon cyceronianizm u. Zam iast się łudzić albo d zw o n ić na trw ogę, filo lo g ia k lasyczna pow inna w zią ć na sieb ie ob ow iązek przekazyw ania ła ciń sk ieg o d zied zictw a p o lsk ieg o i eu rop ejsk iego śred n iow iecza w polskich przekładach. Jest tu w ie le do zro b ie­

nia, a tym czasem jak b y n igd y nic sporadyczne edycje łacińskich źródeł ciągle ukazują się w ed łu g X IX -w ie c z n y c h zasad, bez polskich tłum aczeń i naw et z pretensjonalnym ła c iń ­ skim aparatem.

278 D Y S K U S J E - K O R E S P O N D E N C J A

(12)

K onkluzja konstruktyw na dla m nie sam ego: ob ow iązk ow a konsultacja u k o leg ó w b ie­

głych w łacinie czy innych język ach obcych , których nie znam na p o zio m ie profesjonal­

nym (ju ż to robię).

W n io sek dla w yd aw ców : ob ow iązk ow a kom petentna redakcja ję z y k o w a tekstów . N ie m oże c a ły ciężar sp o czy w a ć na autorze.

I je s z c z e drobnostka: szukając b iegłych latynistów n ależy unikać „profesorów filo lo ­ gii klasyczn ej m ło d sz e g o p ok olen ia”, gd yż i oni - ku zgrozie Autorki - p opełniają błędy.

M am p o czu cie klęski sp ow od ow an e tym , że nie zd ołałem przekonać Autorki do prze­

czytania mojej książki, że nie zech ciała w niej n iczego zn aleźć prócz błędów . G dyby nie to, że znam inne reakcje, b yłb ym bardzo zniechęcony.

A n d r z e j D ą b r ó w k a

SPR O STO W AN IE

P roszę o sprostow anie błędu w m oim tek ście o Paw le Hertzu („Pam iętnik Literacki”

2 0 0 3 , z. 1): w latach sied em d ziesiątych ukazało się siódm e, a nie - drugie w yd an ie P o r tr e ­ tu S ło w a c k ie g o . D odam , że w m ateriale, jaki przekazałem R edakcji, błędu tego nie było.

M ic h a ł G ło w iń s k i

DO RED AK CJI „PA M IĘTN IK A L IT ER A C K IE G O ”

A utorzy słow n ik a b iob ib liograficzn ego P is a r z e i b a d a c z e lite r a tu r y w Z a g łę b iu D ą ­ b r o w s k im (t. 1 -2 , S o sn o w iec 2 0 0 2 , pod red. P. M ajerskiego), P aw eł M ajerski, Elżbieta O leksiak i M ałgorzata T oczkow ska, przepraszają zesp ó ł autorski sło w n ik ó w biobibliogra- ficzn y ch , przygotow anych w Instytucie Badań Literackich PAN: W s p ó łc z e ś n i p o l s c y p i s a ­ r z e i b a d a c z e lite r a tu r y (t. 1 -8 , W arszawa, W SiP, 1 9 9 4 -2 0 0 2 , pod red. J. C zachow skiej i A. Szałagan) oraz S ło w n ik w s p ó łc z e s n y c h p i s a r z y p o ls k ic h (seria II, t. 1 -3 , W arszawa, PW N , 1 9 7 7 -1 9 8 0 , pod red. J. C zachow skiej) za w ykorzystanie przy opracow yw aniu b io ­ gram ów do tej publikacji (P is a r z e i b a d a c z e lite r a tu r y w Z a g łę b iu D ą b r o w s k im ) bez zgody A utorek 22 biogram ów z w ym ien ion ych słow n ik ów IBL PAN: B r o n ie w s k i W ła d y s ła w , J a s tr z ę b ie c - K o z ło w s k i C z e s ła w , K a d e n -B a n d r o w s k i J u liu s z, K lim a s -B ła h u to w a M a r ia , K ła k T ad eu sz, K o n iu s z J a n u sz , K o w a ls k a A n k a , K r u c z k o w s k i L e o n , K u c h a r s k i J a n E d w a r d , K u lk a J a n , Ł ą c z k o w s k i Z d z is ła w , M a lic k i J a n , N ie m y s k a - R ą c z a s z k o w a C z e s ła w a , O p a c k i I r e n e ­ u sz, P ie r z c h a ła J a n , P iw o w a r L e c h , P o n ity c k i J ó z e f, P r z e ź d z ie c k i J e r z y , S a m s e l R o m a n , S n o p k ie w ic z H a lin a , U d a ls k a E le o n o r a , W a rn eń sk a M o n ik a .

H asła te opracow ane zostały przez następujące osoby: K atarzynę Batorę, B eatę D o ­ rosz, E w ę G łębicką, Jadw igę K aczyńską, M arię K otow ską-K achel, F elik sę L ich od ziejew - ską, Barbarę M arzęcką, A licję Szałagan, Barbarę T y szk iew icz i Joannę Zawadzką.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Także obniżenie FEV, oraz wzrost ITGV były obserwowane istotnie częściej w grupie z zespołem drobnych oskrzeli. Obserwowane zmiany reaktywności w ze- spole drobnych

Porozumienie Zielonogórskie, Ogólnopolski Związek Zawo- dowy Lekarzy, Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków, Polska Federacja Pracodawców Ochrony Zdrowia, a także przedsta- wiciele

Zamek z piasku, otoczony fosą.. Jutro zaczynają się

Hyperbolic homeomorphisms on compact manifolds are shown to have both inverse shadowing and bishadowing properties with respect to a class of δ-methods which are represented

1) Jaka jest, przygotowana w ten sposób, czekolada? Napisz 5 przymiotników. wiadczenia Młodego Naukowca opracowana przez: KINGdom Magdalena Król. Co z

Ponieważ ta instrukcja może okazać się niewystarczająca udostępniam test gry z 7 zadaniami aby sprawdzić możliwości platformy – dostępny jest on pod nr

Scciie en nttiiffiicc potwierdzających indeksację 9 naszych czasopism (Kardiologia Polska, Postępy Dermatologii i Alergologii, Postępy w Kardiologii Interwencyjnej,

MAGDALENA MISZEWSKA: I to jest ten bezpośredni wpływ wstąpienia Polski do Unii Europejskiej na nasz język i temat jeden do wyboru właśnie do tego się trochę